GÓRA, WIESZCZ I DESZCZ
(c)2005 Elżbieta P. Jóźwiak, Włodzimierz Jan Osiński, Aleksander Andrejczuk
Widzieć świętość we wszystkim, także w sobie to najgłębsza mądrość,
najskuteczniejsza medytacja, najwznioślejsza religia i najprostsza ścieżka ku Boskości.
Światosław
Przekaz pozostawiony przez wieszczy, słowiańskich kapłanów, po tysiącletnim uśpieniu budzi się na nowo do życia. Jest czysty, świeży i święty. Aby go poznać wystarczy się na niego otworzyć.
Szamani, kapłani, wieszcze i magowie od tysięcy lat wędrujący po nieprzebytych borach i dzikich ostępach lub przystając nad brzegami przeczystych strumieni zadawali sobie proste pytania: Czym jest świat? Czy człowiek jest czymś więcej niż tylko częścią przyrody?
W takich chwilach wyostrzali wszystkie zmysły nasłuchując odpowiedzi, którą mógł przynieść szum wiatru, plusk wody lub gwizd przelatujących nad polaną ptaków. Świat zawsze błogosławił tych, którzy otwierali przed nim serce i odpowiadał najpiękniej jak tylko potrafił. Jedną ze współczesnych osób, które czują wielką więź z przyrodą i rozmawiają z nią codziennie jest Aleksander Andrejczuk, wieszcz, spadkobierca słowiańskich przekazów.
DESZCZ
Są takie miejsca gdzie „niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu”. W małej wiosce leżącej nad Wisłą w odległości 70 kilometrów na południe od Warszawy rolnicy od lat z nadzieją wznosili oczy do nieba w oczekiwaniu na choćby skromny deszczyk. Specyficzny mikroklimat, który wytworzył się w tej okolicy po zbudowaniu elektrowni w nie dawał jednak zbyt dużych nadziei na opady.
- Kiedy w 2003 roku na zaproszenie mojej znajomej zawitałem w tej wiosce, każda z napotkanych osób żaliła mi się na panującą owej wiosny niebywałą suszę – wspomina Aleksander Andrejczuk. – Uwielbiam spacerować po lesie i zauważyłem, że cierpi on z powodu braku wilgoci. Ponieważ wszyscy mówili tylko o suszy, Aleksander przedstawiał się jako osoba pracująca z energiami, która może sprowadzić deszcz. Na ludzkich twarzach pojawiły się wtedy uśmiechy niedowierzania. Jednak pewna starsza kobieta z powagą w głosie podziękowała mu za jego starania.
- Poczułem wtedy, że mam pozwolenie od tutejszych ludzi na sprowadzenie deszczu – mówi Aleksander Andrejczuk. – A ponieważ wcześniej napisałem wiersz o deszczu postanowiłem, że wieczorem będę recytował go w formie mantry. Od tego dnia padało do czasu mojego wyjazdu z tej okolicy. Rolnicy bardzo chwalili sobie te deszcze bo były drobne i padały wyłącznie w nocy nie przeszkadzając w pracach polowych. W następnym roku nie było już kłopotów z deszczem, a lasy nadzwyczaj obrodziły grzybami i owocami runa leśnego.
Aleksander Andrejczuk przez wiele lat uczył się jak należy prowadzić dialog z przyrodą.
- Przyroda to ja, czuję się jej częścią, rozmawiam z naturą jak z każdą inną żywą istotą – tłumaczy Aleksander. – Nie stawiam żadnych barier między mną a wszechświatem, ja jestem cząstką jego, a on wypełnia mnie całkowicie. Kiedy jednak pojawiają się bariery następuje próba oddzielenia się od przyrody, wtedy też zrywa się naturalną łączność z przyrodą, znika wiara że coś jest możliwe.
NARODZINY
Zanim Aleksander Andrejczuk odnalazł swoją drogę jako wieszcz, słowiański kapłan, wiele lat zgłębiał wschodnie techniki buddyjskiej medytacji, poznał wyrocznię I Ching oraz zasady Feng Shui.
- Miałem wizję, w której leżałem na stosie pogrzebowym. Swoim nieśmiertelnym duchem ogarniałem nie tylko żałobników i ich codzienne sprawy ale także cała planetę i stan ducha wszystkich ludów Ziemi – opowiada Aleksander. – Zobaczyłem, że nadszedł już czas transformacji i mojego powrotu. Odrodziłem się wśród ludu zagubionego i cierpiącego ale o czystych sercach i wielkiej mocy ducha. Tym narodem są Słowianie. W ostatnim błysku wszechwiedzy zauważyłem, że za mną podążają inni, którzy mają podobne do mnie zadanie.
Zanim Aleksander odnalazł swoją drogę musiał otworzyć się na intuicję i z ufnością dziecka zawierzyć wewnętrznym odczuciom. Wiedziony na niewidzialnej nici przeznaczenia dotarł do najważniejszego w Polsce miejsca mocy będącego początkiem jego drogi jako wieszcza, a za razem odpowiedzią na wszystkie pytania - góry Ślęży.
WIESZCZ I GÓRA
- Miejscowi opowiadają, że Ślęża często zasłania swoje ścieżki mgłą, a wycieczki przegania deszczem i gwałtownymi wichurami, jednak dla mnie zawsze robiła wyjątek – opowiada Aleksander. – I choć nie jest to wielka góra łatwo można zboczyć ze ścieżki mijając to co Ślęża ma do zaoferowania: święte źródełko, polankę z ołtarzem oraz miejsca w których energie Ziemi są nad wyraz silne.
Aleksander zawsze traktował Ślężę jak miejsce znajome i bliskie swemu sercu, w którym nie był od wielu lat i które prowadzi go do swoich najbardziej skrywanych tajemnic. Każde wejście na szczyt obfitowało w wizje, przekazy i głosy wewnętrzne. Znamienne były także jego spotkania na szlaku z nieznajomymi ludźmi, którzy rozpoznawali w nim dawnego kapłana słowiańskiego, strażnika tradycji przedchrześcijańskiej czy też swojego mistrza duchowego.
- Nigdy nie byłem niewolnikiem ceremonii czy rytuałów – mówi Aleksander. – Zawsze wolałem poczuć energetykę danego miejsca, a potem w zależności od intuicyjnych odczuć w poszanowaniu dawnych tradycji oddawałem mu należny szacunek. Jednak na Ślęży czułem się jak w domu i od razu wiedziałem co mam robić. W pewnym momencie odnalazłem dawne święte miejsce, z którego rozciągała się wspaniała panorama okolicy, a leżąca nieopodal formacja skalna wydała mi się tronem, na którym należy zasiąść w ciszy i skupieniu. Wtedy też, po raz pierwszy, dokonałem ceremonii otwarcia przekazu Światowita.
Podczas jednego z pobytów na Ślęży Aleksander miał wizję, w której zobaczył siebie jako wędrownego kapłana maszerującego od osady do osady krętymi leśnymi ścieżkami.
- Wyposażony w intuicyjną wiedzę gdzie znajduje się następne siedlisko przemierzałem leśne ostępy – opowiada Aleksander. – Mieszkańcy wiosek przeczuwali zawsze moje przybycie i zanim jeszcze pojawiłem się w osadzie wysyłali mi na spotkanie przewodnika. Traktowano mnie jak wędrownego kapłana, który nie tylko daje wsparcie duchowe ale także naucza, wyjaśnia lub rozsądza spory. Wioski, które odwiedzałem żyły spokojnie w harmonii z przyrodą. W czasie tej wędrówki ja oraz inni wieszcze zapisywaliśmy, w różnych miejscach mocy energetyczno-duchowe informacje zawierając w nich świetliste przesłanie Światowita. Teraz ponad 1000 lat później aktywizuję je i pomagam odkrywać naszą słowiańską drogę do Boskości.
DROGA DUCHOWEJ INSPIRACJI
Pewien młody człowiek, student ze Świdnicy, przyznał się Aleksandrowi, że Ślęża leczy jego duszę. Mężczyzna przyjeżdżał tu zawsze kiedy miał jakiś wielki problem lub ważny etap w swoim życiu. Medytacja pomagała mu uporać się z kłopotami i ułożyć sobie na nowo życie. Aleksander zaprosił go do ceremonii przy źródle gdzie podzielili się symbolicznym posiłkiem i obmyli w czystej wodzie. Energia wody wydobywającej się ze zbocza Ślęży ma zdolności odblokowywania czakr, rozładowywania napięć i stresów dnia codziennego kumulujących się w ciele.
Masyw Ślęży promieniuje czystą energią i jak radiolatarnia przyzywa do siebie wszystkie wrażliwe na tę wibrację istoty. Coraz więcej osób w przypływie duchowej inspiracji lub wewnętrznego imperatywu wspina się na szczyt w nadziei na spotkanie z przeznaczeniem. Siła wibracji góry jednoczy przybyłych, nieznanych sobie osób, w jedną energetyczną rodzinę, dając im wsparcie duchowe, którego tak bardzo potrzebują. Ślęża potęguje także subtelne zdolności postrzegania energii, jasnowidzenia, stymuluje rozwój kanałów twórczych. Osoby obcujące z energią góry doznają często reinkarnacyjnych wspomnień. Pewna kobieta rozpoznała w Aleksandrze swojego mistrza duchowego i nauczyciela sprzed wielu wieków. W jej wizji miał długie włosy i nosił biała szatę.
POWRÓT WIESZCZA
Kiedy Aleksander Andrejczuk po raz pierwszy wspinał się na bliźniaczą Radunię, drogę zagrodziła mu świetlista mgła, w której rozpoznał strażników góry. Przedstawił się im swoim słowiańskim imieniem Światosław – sławiący światło. Wyznał także, że przybył tu aby odnaleźć stary przekaz i słowiańską drogę duchową. W tej samej chwili mgła rozwiała się, a wewnętrzny głos powiedział – witamy ojca. Zmęczenie opuściło Aleksandra i lekko wszedł na sam szczyt.
Aleksander swoje posłannictwo określa mianem wieszczenia będącego rodzajem pomocy w poznawaniu budzącego się z uśpienia wieków słowiańskiego przekazu.
- Moim zadaniem jest głoszenie ładu kosmicznego i wskazywania ludziom drogi – twierdzi Aleksander. – Nie traktuje siebie jako nawiedzonego guru, ale jako człowieka pokazującego ścieżkę. Jeśli ktoś ma ochotę może nią pójść razem ze mną. Kiedy otworzymy swoje serce nasz świat w jednej chwili stanie się święty i przepełniony boskim błogosławieństwem. Od tego momentu będziemy mogli z nim rozmawiać, prosić i otrzymywać, a świat pomoże nam kształtować nasze życie w harmonii i radości.
Aleksander uważa, że zanim ruszymy duchową ścieżką najpierw powinniśmy sobie wszystko wybaczyć i zaakceptować siebie takim jakim jesteśmy. Wybaczeniu podlegają wszystkie nawet najgorsze myśli i uczynki. Proces ten obejmuje także wybaczanie wszystkim wokół nas i całemu światu. Potem dodajemy do tego samoakceptację bez oceniania własnych i cudzych czynów. Tylko wtedy będziemy mogli zbliżyć się do źródła, które wszystkich traktuje absolutnie jednakowo i wszystkich jednakowo błogosławi. Nie ocenia ani nie osądza, niesie czystą radością i spełnienie.
PRZESŁANIE ŚWIATOWITA
- W pewnym momencie zrozumiałem, że każdy naród ma swój kod dzięki któremu łatwiej mu zbliżyć się do boskości - tłumaczy Aleksander Andrejczuk. - Naszym kodem jest przesłanie słowiańskie, za pomocą którego jesteśmy wstanie dotrzeć do Boskości i ją zrozumieć.
Światowit czyli wszechobecna światłość przekazuje nam, że najważniejszą rzeczą na świecie jest tworzenie harmonii ze światem i porozumienia między ludźmi. Nasze serca powinny być pełne nadziei, miłości i wiary w doskonałość świata w którym żyjemy i nas będących jego immanentną częścią. To proste, a za razem głębokie przekazy mówiące o tym że cały świat jest Boski, a wszystkie istoty go zamieszkujące uczestniczą w Boskości.
- Pokochajmy siebie i otwórzmy się na świat – namawia Aleksander Andrejczuk. - Jeśli będziesz traktował świat jako święty i siebie jako świętego to wszystko stanie się święte i przepełnione boską miłością.
W życiu nie warto kierować się doświadczeniem ale doświadczaniem. Tylko dzięki doświadczaniu uzyskujemy prawdziwy kontakt z rzeczywistością żyjąc „tu i teraz”.
Aleksander Andrejczuk - wieszcz, spadkobierca słowiańskich przekazów, konsultant Feng Shui, znawca wyroczni I Ching, od 20 lat pracuje z energiami.
-------------------------------
Informuje że nie mam obecnie zadanego kontaktu ze Światosławem i nie wiem gdzie się podziewa i co robi.
http://www.oswiecenie.com/swiatowid.htm