System nerwowy przewodzi impulsy , ciało się broni przed inwazją -w tym wypadku działaniem nadmiaru energii. To nie CIEBIE boli To, że nazywasz doznania bólem jeszcze nie znaczy, że istniejesz ,że jakieś TY się urodziło. To tylko znaczy, ze bot (program) w głowie interpretuje bodźce i odczucia. Czy program jest czymś żywym ?Enigma pisze:ex-east pisze:...niczego z tego nie zachowuję dla siebie ,bo nie jest to konieczne, bo nie ma NIKOGO kto by chciał cokolwiek zachować.
No pięknie. Nie ma nas nikogo i niczego. Tylko że jak wystawię łapke nad ogień, to mnie boli. Jak wytłumaczysz ten fenomen, skoro nic nie istnieje?
Pytasz o wytłumaczenie ,a to tak, jakby łumaczyć, że w w atomie każdego pierwiastka , również tego monitora na który patrzą oczy i tej klawiatury po której piszą palce, jes 99,99999999999 % pustki, czyli niczego stałego nie ma. A jednak przy pewnych ZALEŻNOŚCIACH coś co nie istnieje sprawia wrażenie czegoś trwałego. Tym jest iluzja, ale iluzja patrzy na iluzję i bierze ją za SWOJĄ rzeczywistość
Twoje wywody, przypominają mi notorycznie pewne fragmenty, z jednej sutry notabene wygłoszonej przez Budde która opisuje ten moment analizy co istnieje, a co nie. Fragm:
(..) . Gdy ktoś przychodzi po Dharmę, pytając o jej znaczenie, on odpowiada: Jestem żywy i martwy, istnieję i nie istnieję, wzrastam i maleję. Zawsze mówi w sposób wprowadzający w pomieszanie, sprawiając, że ta osoba zapomina, co zamierzała powiedzieć.
Nie sądzę , ze to są moje wywody hahaha, ale ok ,nie czepiajmy się zaimków. Spojrz na ten fragment , zobacz ,że OSOBA pytająca pragnie otrzymać jasną odpowiedź . Każde JA żąda recept zamias rozpoznać iż faktycznie życie pokazuje sprzeczności. Wybierz sobie z niego co zechcesz. Po co pytać o Dharmę ?
Po drugie, ów człowiek wnikliwie kontempluje swój umysł i stwierdza, że wszystko jest nieistniejące. Jego urzeczywistnienie oparte jest na nieistnieniu. Kiedy ktoś przychodzi zadać mu pytania, odpowiada tylko jednym słowem. Mówi tylko nie. Poza mówieniem nie, nic nie mówi.
Póki człowiek kontempluje SWÓJ umysł - a nie umysł po prostu, wtedy może zbudować SOBIE świat w którym podniecać go będzie nieistnienie. To będzie JEGO urzeczywistnienie. Będzie zaprzeczał, nie dostrzegajac istoty Życia. Poprzestanie na nieistnieniu jest kolejnym wytworem umysłu. Praktyczne jest po prostu obserwowanie tego co i jak i dlaczego dzieje się. Czym jest woda, jak wchodzi w reakcję z otoczeniem, jakie zwiazki i relacje dzieją się dookoła ? Jakie informacje z tego płyną ? Interpretator w głowie będzie usiłował to wszystko ponazywać i wtedy ocena tego interpretatora będzie uprawniona.
Nawiązując do tematu : Lightworkers nie robią niczego innego w istocie niż to, że dokonuja kolejnych interpretacji rzeczywistości. Niewiele się różnią od tych, którzy dokonują manipulacji na człowieku narzucając prawa jak należy a jak nie należy postrzegać rzeczywistości.
Z powodu tego rozdwojenia jego umysł wpada w pomieszanie. Kiedy ktoś przychodzi zadać pytania, mówi: Istnienie jest również nieistnieniem. Ale w nieistnieniu nie ma istnienia. To tylko sofistyka, która nie utrzyma się przy bliższym zbadaniu.
Owszem, ta sofistyka nie utrzyma się ale właśnie z powodu iluzoryczności tego, który opowiada TAK lub NIE. Próbujesz dalej ogarnąć ostateczna prawdę i to powoduje pomieszanie, a kiedy to robisz to prowadzi do owego POMIESZANIA W UMYŚLE . Nie z powodu prawdy, tylko tego, kto usiłuje ją przyporządkować swojemu rozumieniu.
A teraz już wiem co się działo,o pomogła mi głupia, niepotrzebna nikomu religia
Ale w czym TOBIE ona pomogła ? Zaryzykuje stwierdzenie, że pomogła Tobie w ustabilizowaniu i dookreśleniu tego świata co Tobie daje poczucie bezpieczeństwa, zakorzenienia . Nie ma w tym niczego niewłaściwego. To naturalna obrona i religie tę potrzebę realizują, a nawet - wykorzystują. Wykorzystują do własnego zasilania. Właśnie dlatego jesteśmy im (jako tożsamości osobowe) potrzebni.
uważam nadal że mam prawo do poznania i to co Budda przekazał jest warte zapoznania, tym bardziej że okazało się zupełnie zgodne z tym co było dane mi przeżyć.
No właśnie. Przeżycie określonego doświadczenia rzuca w wir zdarzeń do których dopasowuje się potem treści z tej czy innej Tradycji. Po to, aby wyjaśnić niewyjaśnialne
Rozpoznanie iluzji wcale nie oznacza , że nagle wszystko zniknie tak jak wiedza o tym że atom to w ponad 99% pusta przestrzeń nie zmienia tego, że z owej "pustki" składa się rzeczywistość - drzewa, ptaki, strumień ,skały . Umysł ludzki bywa bardzo biegły i przebiegły w kombinowaniu . Fajnie to zostało pokazane i ujęte w filmie "Życie PI" : " było to miejsce za dnia bezpieczne i znane, ale nocą zabijało wszystko, to, co wykarmiało dniem , gdybym w nim został to zginąłbym i został przezeń pożarty ".No, no a Tobie któż to wmówił że wogóle był jakiś wiek religii? Uwierzyłeś? No baa, przecież dookoła nas nic nie ma...
Religie są wytworem ludzkim chociaż chełpią się boskim rodowodem. Nie uwierzyłem im.
Tu masz rację i to też wynika z tego, że iluzje tylko w ograniczonym stopniu i bardzo zniekształconym zakresie porozumiewają się . One po to zostały powołane ,aby nie było porozumienia między ludźmi . O tym "pomieszaniu języków" też jest przypowieść w historii z wieżą Babel. Zostało to zrobione, być może dlatego, aby poznawać tą samą rzeczywistość (życie) na różne sposoby i poprzez różne filtry.Ech, nadal się nie rozumiemy, chodziło mi o to że należy się 'dostroić' tak jak ten instrument muzyczny, aby rozumieć... inaczej nadawania, odbierania nie ma - lub jest ograniczone, bardzo zniekształcone... co chyba widać po tej polemice