Co do snów... postanowiłem podzielić się moim "problemem".
Kiedyś jeszcze jako nastolatek dosyć często w snach próbowałem unosić się nad ziemią. Poza tym unoszeniem się, żadnych innych "fantazji" nie było - ja byłem sobą, znajdowałem się zawsze w znanych i bliskich mi miejscach.
Początkowo było ciężko... raz że trafić na sen było trudno a dwa że oderwać się już od tej ziemi graniczyło prawie z cudem. Nie mniej jednak sny powtarzały się co raz częściej a ja wreszcie "wdrapałem" się na dach mojego 10 piętrowca. Dodam też że po każdej takiej nocy, gdy się budziłem nie miałem kompletnie sił. Noc była kompletnie wyczerpująca i rano, tak na dobrą sprawę mogłem iść spać ponownie... mimo wszystko postanowiłem to wyćwiczyć... po latach doszło do sytuacji że:
- Potrafię w 99% kontrolować swoje sny... od miejsca pobytu, po szczegółową "akcję", kończąc na postaci jaką przybieram.
- Od maja 2007 roku nie przytrafił mi się ani jeden sen "losowo wygenerowany" Przynajmniej ja takiego nie zapamiętałem.
I teraz najlepsze... mogę bez problemu śnić będąc całkowicie świadomym tego. Potrafię się utrzymywać w takim stanie bez ograniczeń. Jeśli jakieś czynniki zewnętrzne mnie rozproszą i się jednak wybudzę, potrafię szybko wrócić do tego stanu, kontynuując moją "przygodę". A co do latania - ciężko mi zmierzyć prędkość ale na pewno poruszam się szybciej niż dźwięk. Oczywiście takie nocne eskapady wciąż mnie męczą a od dłuższego czasu, podczas takich lotów towarzyszą mi jakieś niebieskie/biały światełka. Najprościej opisując - święcące, latające kulki.
Nikt nigdy nie był w stanie mi wytłumaczyć o co w tym chodzi... sam może też za bardzo nie szukałem odpowiedzi... reakcje ludzi bywają różne Czytałem wielokrotnie że latanie we śnie oznacza stan gdy dusza opuszcza na chwilę ciało. Ale mowa była o unoszeniu się nad ziemią lub powolnym przemieszczaniu a nie o zasuwaniu kilkaset/kilkatysięcy KM/H. Dodatkowo nikt nie jest mi w stanie wytłumaczyć że zawsze, prawie w 100% opanowuję swoje sny lub sam sobie kreuję to na co mam ochotę, tracąc przy tym zwykłe sny jakie miałem jeszcze kilka lat temu.
Na samo latanie nie mam żadnych porad, to już pozostaje jedynie kwestią wielu lat ćwiczeń... tak mi się przynajmniej wydaje
Co do kontrolowania snów... pomaga mi jedna rzecz. Kiedyś próbowałem się nauczyć medytować. Nie miałem w sumie na tyle determinacji żeby wyszło z tego coś więcej... ale pewne podstawy mi pozostały. Uczyłem się tworzyć w umyśle wizualizacje różnych przedmiotów czy sytuacji. Trzeba się wyciszyć, odrzucić zbędny natłok myśli i skupić się na tym na czym konkretnie chcemy. Taką czynność wykonuję przed snem właśnie. Dokładniej - w momencie kiedy już prawie zasypiam. Znacznie łatwiej wtedy o wyciszenie i wtedy właśnie tworzę sobie jakby scenariusz do snu. Później następuje takie zjawisko, które lubię najbardziej. Dochodzi do takiej "teleportacji" w sen... trwa to koło 10 minut. Nic się generalnie konkretnego nie dzieje ale sam stan jest ekscytujący Nie umiem tego opisać...
Później oczywiście wchodzę już w swój sen i tak na dobrą sprawę przez cały czas utrzymuję się w tym stanie "medytacji" co pozwala mi wszystko kontrolować i nie wybudzać się. Gdy coś mnie rozproszy i jednak się obudzę, powtarzam całą czynność. Szczegółowe zapamiętanie "1 odcinka" pozwala mi na kontynuację snu.
Tak to mniej więcej w praktyce wygląda
Dzisiaj przypadkowo trafiłem na bardzo ciekawy wywiad z Michałem Cieślakowskim, który opisuje dokładnie to o czym pisałem tutaj wcześniej. Zapraszam do zapoznania się z materiałem i do ćwiczeń!
http://www.youtube.com/watch?v=XJUO9eO2XAg
Dowiedziałem się że jestem Oneironautą... fajnie
janneth pisze:Tak sobie właśnie kątem LD myślę. Skoro człowiek w pełni kontroluje swój sen, zachowuje pełną świadomość i jest panem sytuacji, to jeśli robi w nim coś złego, to jest to traktowane na równi ze złymi uczynkami popełnianymi na jawie? To znaczy czy dla osoby wierzącej będzie to grzechem a dla osoby niewierzącej uszczerbkiem na sumieniu? Szmer, może pomożesz mi rozwiązać to zagadnienie...
Hmm... nie łatwo to określić jednoznacznie. Wiemy że chyba nikogo nie krzywdzimy (piszę chyba bo odnoszę takie dziwne wrażenie że z tymi snami można jeszcze więcej... brakuje mi informacji, może kiedyś coś o tym napiszę).
Cała sprawa polega raczej na intencji śniącego. Jeżeli wykonujemy coś złego ale tylko w celach edukacyjnych aby w świecie realnym, w przyszłości tego nie robić bo może to mieć np. poważne negatywne skutki to uważam że nic w tym złego dopatrzeć się nie można. Problemem natomiast będzie zupełnie odwrotna intencja śniącego - ktoś chce zrobić coś złego, nie wie do końca jak i symuluje sobie to we śnie.
Wszystko to uważam za kwestię naszej intencji i tego jaki obieramy sobie cel. Odnośnie kwestii religijnych raczej się nie będę wypowiadał - każdy ma prawo do swojego osądu. Przede wszystkim trzeba się z tym osobiście zetknąć aby wydać jakąkolwiek opinię. Jedno mogę powiedzieć - Oneironautyka jest niezwykle potężnym narzędziem. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, odrzucają to, nie dowierzają lub po prostu uważają to za zabawę. W rzeczywistości Oneironautyka może dostarczać możliwość olbrzymiego rozwoju jednostki na wszelkich możliwych płaszczyznach. Jeśli ktoś będzie się tym posługiwał w nieodpowiedni sposób, skutki mogą być przerażające. Jeśli jestem (a jestem) w stanie rozwiązywać zadania matematyczne we śnie to pomyślcie sobie co by było gdyby ktoś chciałby zbudować silny ładunek nuklearny, gdzie potrzebowałby masy obliczeń a nie chciałby zostawiać żadnych śladów...?
To są oczywiście przykłady... ale należy uświadomić sobie z czym mamy do czynienia oraz w jaki sposób może to być wykorzystywane.