Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Reinkarnacja i życie przed i po życiu?

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 27 sie 2014, 18:11

Angel pisze:Zobacz na moją stronę- może coś znajdziesz- tutaj tylko w skrócie napiszę
...


Podaj do niej namiary.
Może być na pw.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Angelrage
Posty: 81
Rejestracja: niedziela 18 sie 2013, 12:20
Lokalizacja: Alpha-Ori
Podziękował: 112 razy
Otrzymał podziękowanie: 152 razy
Kontakt:

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: Angelrage » środa 27 sie 2014, 22:14

0 x


Et lux in tenebris lucet et tenebrae eam non comprehenderunt

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 28 sie 2014, 18:19

Angelrage pisze:Dodałem do profilu.
http://czym-jestesmy.blogspot.com/

Jestem pełen podziwu dla pracy, jaką wkładasz w ten blog i wytrwałości.
Nie wspominając o wielce ciekawych materiałach. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16908
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: songo70 » czwartek 04 wrz 2014, 14:58

ok, tylko kawałek z ostatniego wywiadu z COBRA na w/w temat:
Rob - Inne pytanie o śmierci. Rozumiem, że ludzie kiedy umierają podążają na poziom astralny- to może być zweryfikowane indywidualnie. Niektórzy twierdzą, iż jasny tunel, który ludzie widzą umierając lub będąc tego bliscy- to "łapacz dusz"/ maszyna reinkarnacyjna Archontów. Czy jest możliwe aby umknąć z tego procesu nie podążając za tym "kochającym światłem"?

COBRA - ok, zgodziłbym się co do teorii. Powiedziałbym, że światło to Światło, a nie światło- to Nie światło. Jeżeli podążasz za światłem- wchodzisz w "większe" światło. To nie jest żadna sztuczka. Ale- Tak, są zaimplementowane stacje na planie astralnym kiedy umierasz. Tak są stosowane wymyślne sztuczki. Jeżeli podążasz za swoim wewnętrznym "kompasem"/głosem, dokąd iść- to zazwyczaj ominiesz ich/Archon. Ale widzisz, powierzchnia planety w wymiarze eterycznym jest obłożona polem skalarnym. Bardzo trudno umknąć polu skalarnemu. Ludzie którzy aktualnie umierają są uwięzieni w tym właśnie polu skalarnym wokół ziemi. Zazwyczaj idą wprost do następnego wcielenia przez to pole skalarne.

Rob - I to się dzieje na niższym planie astralnym, z którego nie można uciec?

COBRA - Teraz na niższym astralu jest łatwiej niż było wcześniej. Ucieczka jest możliwa, ale musisz przekroczyć swoje wewnętrzne przywiązanie/tęsknotę do powierzchni planety(życia na ziemi i wszystkim z tym związanym).

http://thepromiserevealed.com/cobra-interviews-page/
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16908
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 05 wrz 2014, 11:50

dozorcy Matrixa grają już chyba w otwarte karty: ;) :twisted:
ŻYJ, GIŃ, POWTÓRZ.. :evil:
Obrazek
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » piątek 12 wrz 2014, 00:56

0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » sobota 13 wrz 2014, 00:18

Naukowiec od zaświatów

Is­landz­ki psy­cho­log, dr Er­len­dur Ha­ralds­son, przez de­ka­dy zaj­mo­wał się tak kon­tro­wer­syj­ny­mi te­ma­ta­mi jak życie po­za­gro­bo­we, wizje z łoża śmier­ci, wspo­mnie­nia re­in­kar­na­cyj­ne czy do­świad­cze­nia ze śmier­ci kli­nicz­nej. W roz­mo­wie z Pio­trem Cie­le­bia­siem pod­su­mo­wu­je to, czego przez ten czas do­wie­dział się o po­śmiert­nych lo­sach czło­wie­ka


Obrazek

Pańska ostatnia książka "Umarli wśród żywych" (ang. "Departed among the Living", wyd. 2012) skupia się na kwestii komunikacji z mieszkańcami zaświatów. Jak po latach badań patrzy Pan na tzw. hipotezę o przetrwaniu, zgodnie z którą jakiś element ludzkiej świadomości "przeżywa" śmierć? Czy komunikacja z bytami z "tamtej strony" jest naprawdę możliwa?

Do połowy XIX w. problem przetrwania śmierci przez ludzką świadomość rozpatrywany był przez pryzmat argumentów religijnych i filozoficznych. Potem zaczęto badania nad doświadczeniami takimi jak spotkania ze zjawami zmarłych, które pojawiały się podczas seansów spirytystycznych. To właśnie one dostarczyły pierwszych potencjalnie empirycznych dowodów na to, że człowiek po śmierci kontynuuje egzystencję, tyle że w innej formie.

W drugiej połowie XX w. zwrócono z kolei uwagę na tzw. doświadczenia z pogranicza śmierci (ang. near-death experiences, NDE) oraz zjawisko "pamięci poprzednich wcieleń" u dzieci, którym zajmował się m.in. dr Ian Stevenson. Choć żaden z powyższych fenomenów sam w sobie nie stanowi dowodu na istnienie życia po życiu, wszystkie dają empiryczne wskazówki i naukowe argumenty do dyskusji na ten temat.

W środowisku naukowym trwają dysputy nad doświadczeniami z pogranicza śmierci. Według neurologów są to jedynie "miraże" umierającego mózgu powstające pod wpływem niedoboru tlenu. Dla innych wizje ze śmierci klinicznej stanowią klucz do zrozumienia procesu umierania. Jak jest naprawdę?

Trudno powiedzieć, że tzw. NDE są naukowym dowodem sensu stricto, jednak badania nad doświadczeniami z progu śmierci wyniosły na światło dzienne kilka bardzo istotnych szczegółów. Część uczonych jest zdania, że doznania ze śmierci klinicznej najlepiej wyjaśnia teoria, według której doświadczający ich ludzie rzeczywiście znaleźli się na krawędzi życia, ale dzięki medycynie zostali stamtąd "zawróceni”, mając możliwość "rzucenia okiem" na to, jak wygląda pośmiertny wymiar egzystencji, czyli zaświaty.

A co z tzw. wizjami z łoża śmierci? Co zwykle się podczas nich widuje? Jakie wnioski płyną z badań nad tym zjawiskiem?

Wizje z łoża śmierci przytrafiają się osobom na krótko przed zgonem. Są to ludzie, często pacjenci szpitali lub ośrodków opieki, którym medycyna nie jest w stanie pomóc i nie może zawrócić ich z progu śmierci. Ich doświadczenia są zaskakująco podobne do wizji NDE.

Najczęściej występują w nich zmarli krewni albo świetliste istoty, które prowadzą umierających do innego świata. Osoby, które w swoich ostatnich chwilach zachowały przytomność umysłu relacjonują to, co widzą czuwającym przy nich bliskim lub personelowi medycznemu.

Zarówno wizje z łoża śmierci, jak i doświadczenia ze śmierci klinicznej to kolejne elementy przemawiające za tym, że świadomość jest w stanie przetrwać mimo ustania czynności życiowych organizmu.

Kolejny intrygujący aspekt Pana badań dotyczy dzieci, które pamiętają poprzednie wcielenia. Czy nauka jest w stanie wyjaśnić mechanizm tego zaskakującego fenomenu? Czy można powiedzieć, że relacje dzieci, które noszą w głowach wspomnienia innych ludzi świadczą o tym, że reinkarnacja istnieje?

Dzieci te czasami twierdzą otwarcie, że coś "zdarzyło się w ich poprzednim życiu". Czasami jednak rodzice, słysząc niezrozumiałą historię z ust pociechy, odgórnie zakładają, że chodzi o zdarzenie z jego poprzedniej inkarnacji. Pojawiło się wiele teorii o źródłach tych wspomnień. Tłumaczy się je m.in. reinkarnacją albo "reakcją terapeutyczną".

Jak już wcześniej wspomniałem, nie ma ostatecznego naukowego dowodu na hipotezę o przetrwaniu. Istnieją jednak przypadki świadczące mocno - jeśli nie bardzo mocno - że dzieci dysponujące "pamięcią poprzedniego wcielenia" rzeczywiście żyły już na świecie przed tym, jak pojawiły się w swoim obecnym ciele.

A co sądzi Pan o uzdrawianiu parapsychicznym? Czy niektórzy ludzie posiadają rzeczywistą leczniczą moc? A może to ludzki organizm ma jakąś ukrytą zdolność autoregeneracji?

Myśli i przekonania mogą mieć zbawienny wpływ na nasze ciało, co pokazują eksperymenty z efektem placebo, kiedy substancja o neutralnym działaniu ma korzystny wpływ na organizm tylko dlatego, że pacjent wierzy w jej moc. Jednak jeśli nasze nastawienie jest negatywne, skutki mogą być odwrotne, co pokazały doświadczenia z nocebo (odwrotnością placebo).

To właśnie dlatego pozytywne i optymistyczne podejście do życia jest tak ważne dla każdego z nas.

Badania naukowe definitywnie udowodniły, że niektóre osoby - nazwijmy ich prawdziwymi uzdrowicielami - posiadają moc leczniczą, która może wzmocnić lub pobudzić zdolności regeneracyjne naszego ciała. Uwidoczniło się to w wielu eksperymentach.

Wiele kontrowersji budził zmarły w kwietniu 2011 r. hinduski guru Sai Baba, którego przypadkiem również się Pan zajmował. Mówiono, że posiada on różnorakie zdolności paranormalne. W obecności tłumów dokonywał materializacji przedmiotów, a nawet wskrzeszeń. Czy po latach badań, jako ekspert od jego przypadku, jest Pan w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy Sai Baba był prawdziwym cudotwórcą?

Wiele wniosków zawarłem w książce "Cuda to moje wizytówki", którą wydano także w Polsce w 1995 r. Sama praca powstała w latach 80. w oparciu o wywiady z wieloma zwolennikami i wyznawcami Sai Baby, ciekawskimi oraz osobami, które krytykowały jego działalność. Sam również miałem możliwość obserwowania go na żywo.

Od tego czasu pojawiły się jednak nowe zarzuty wobec Sai Baby, także te dotyczące jego życia prywatnego. Obecnie pracuję nad nową edycją książki, w związku z czym wybieram się do Indii. Kiedy skończę i mój obraz tej postaci będzie kompletny, będę mógł udzielić ostatecznej odpowiedzi.

Czy nauka będzie kiedyś w stanie zaakceptować zjawiska, którymi się Pan zajmuje? Niektórzy parapsycholodzy twierdzą, że stanowią one zagrożenie dla współczesnej wizji człowieka. Czy kręgi naukowe rzeczywiście boją się tej tematyki?

Nie mam zdolności jasnowidzenia i nie mogę tego przewidzieć, ale badania nad zjawiskami nadprzyrodzonymi rozpoczęte w XIX w. i trwające przez XX stulecie, są kontynuowane. Jestem raczej pewien, że w jakimś punkcie w przyszłości uda się odkryć ich prawdziwą naturę i zintegrować je z generalnie akceptowaną wiedzą naukową.

Jeśli tak się stanie, będzie jasne, co była warta współczesna naukowa perspektywa.

Obecnie istnieje jednak pewne "tarcie" między materiałami zebranymi przez badaczy zjawisk z pogranicza a ortodoksyjną nauką, ponieważ parapsychologia nie współgra z dominującym wśród uczonych obrazem świata.

* * * * *

Erlendur Haraldsson - ur. 1931, islandzki psycholog, pisarz, emerytowany profesor Uniwersytetu w Rejkiawiku. Kształcił się na uczelniach we Freiburgu, Monachium oraz Charlotesville. Doktorat z psychologii obronił w 1972 r. Aktywny badacz zjawisk z zakresu parapsychologii, które zgłębiał m.in. z dr. Ianem Stevensonem oraz dr. J. B. Rhine’m. Zajmował się m.in. kwestią wspomnień reinkarnacyjnych, doświadczeniami z pogranicza śmierci, mediumizmem oraz hinduskim mistykiem Sai Babą.

Strefa tajemnic › Ezoteryka › NDE
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 16 paź 2014, 15:34

Naukowcy potwierdzają życie po śmierci
Dzisiaj, 16 października (05:01)

Brytyjscy naukowcy przeprowadzili największe badania przypadków śmierci klinicznej u osób z problemami kardiologicznymi. Dzięki nim stwierdzono, że świadomość człowieka może funkcjonować nawet po śmierci mózgu.

Obrazek Co dzieje się ze świadomością po śmierci człowieka? Niektórzy widzą tunel ze światłem na końcu...
/©123RF/PICSEL

Naukowcy z University of Southampton, pod kierownictwem Sama Parni, w ramach projektu AWARE przez minione 4 lata przebadali 2060 osób, u których wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenia. Okazuje się, że ponad 40 proc. odratowanych wspomniało o odczuciach zachowania świadomości między zatrzymaniem krążenia a powrotem do świata żywych.

U 46 proc. badanych pojawił się jeden z siedmiu głównych elementów: strach, zwierzęta lub rośliny, jasne światło, prześladowanie lub przemoc, rodzina, deja vu oraz przypominanie sobie chwil przed utratą przytomności. 2 proc. pacjentów "widziała" lub "słyszała", co dzieje się podczas resuscytacji, a złożone scenariusze - typowe dla NDE (doświadczenie śmierci, z ang. Near Death Experience - przyp. red.) - przeżyło 9 proc. osób.

Ogół opisywanych doświadczeń był zróżnicowany: 27 proc. pacjentów doznała wrażenia dystorsji czasu, 22 proc. wspomniała o poczuciu spokoju, a 13 proc. relacjonowała wrażenia wyjścia poza ciało. U 8 proc. osób pojawiły się wrażenia obcowania z mistyczną obecności i niezidentyfikowany głos, a 7 proc. wspomniała o "przyspieszeniu myśli", głównie negatywnych.

Za ciekawy uznano przypadek 57-letniego pracownika społecznego z Southampton, który w czasie śmierci klinicznej obserwował z rogu sali szpitalnej personal oraz słyszał dźwięki wydawane przez aparaturę. Przedstawiona przez niego historia odpowiadała temu, co wydarzyło się w rzeczywistości.

"Wiemy, że mózg nie może funkcjonować, gdy serce przestaje bić. W jego przypadku świadomość trwała co najmniej 3 minuty po tym, jak stanęło serce. Należy dodać, że 20-30 sekund po tym, gdy ustaje praca serca, mózg zostaje wyłączony. A mężczyzna dokładnie opisał wszystko, co widział w sali, a co ważniejsze - odnotował także dwa odgłosy maszyn, które są wydawane co 3 minuty. Wiemy zatem mniej więcej, ile trwało jego doświadczenie. Jego relacje wydały nam się bardzo wiarogodne, a wszystko, co opisał, uznał za realne doświadczenia" - powiedział Sam Parnia, obecnie pracujący w State University of New York.

Wnioski projektu AWARE otwierają drzwi do dalszych badań nad świadomością w stanach funkcjonalnych, w których jest ona medycznie niewykrywalna. W związku z tym, wspomnienia śmierci klinicznej są tylko "wierzchołkiem góry lodowej", a większość z nich mózg pacjenta wymazuje, np. pod wpływem środków uspokajających.

" Dane szacunkowe wskazywały, że miliony osób mogły doświadczyć przeżyć z pogranicza śmierci, ale dowody naukowe do tej pory były dwuznaczne. Wiele osób traktowało NDE jako halucynacje lub iluzje, mimo że miały one rzeczywisty wymiar. Świadków może być jeszcze więcej, ale wielu z nich nie opowie o tym z powodu doznania uszkodzeń mózgu lub zażyciu dużych ilości środków uspokajających działających na obwody pamięci" - podsumował Sam Parnia.


http://nt.interia.pl/raport-medycyna-pr ... lock=tiles
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » piątek 07 lis 2014, 23:49

Dzieci reinkarnacji
Dok­tor Ian Ste­ven­son ze­brał w swoim ar­chi­wum ponad dwa i pół ty­sią­ca dziw­nych przy­pad­ków z wielu re­jo­nów świa­ta. Prze­ana­li­zo­waw­szy do­głęb­nie wiele z nich uczo­ny do­szedł do wnio­sku, że zja­wi­sko "wspo­mnień z po­przed­nich wcie­leń" u dzie­ci, choć trud­ne do za­ak­cep­to­wa­nia z ra­cjo­na­li­stycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia, nie było wy­my­słem.

Obrazek

Urodzony w 1918 r. B. Saxena z Bareilly w indyjskim stanie Uttar Pradeś jako dziecko twierdził, że w poprzednim życiu był "białym żołnierzem" o imieniu Artur, który zginął podczas I wojny światowej. Chłopiec, którego charakteryzowały blond włosy oraz jasna cera, wykazywał także europejskie upodobania i ze szczegółami opowiadał o swoim przeszłym wcieleniu. Z kolei mały Cemil Fahrici (ur. 1935) z Antakyi w Turcji opowiadał historie z życia swojego zmarłego krewnego, awanturnika Cemila Haiyka, który strzelił sobie w głowę osaczony przez policjantów. W miejscach, gdzie kula przeszła przez ciało Haiyka, chłopiec posiadał zagadkowe punktowe znamiona. Ma Wan Tar (ur. 1962) z Pyawbwe w Birmie przyszła na świat ze szczątkowymi palcami u dłoni oraz deformacją nadgarstka wyglądająca jak ślad po skrępowaniu liną. W wieku 3 lat zaczęła snuć opowieści o tym, że w poprzednim życiu była japońskim żołnierzem, którego schwytali, przywiązali do drzewa i żywcem spalili birmańscy chłopi


Szkocki psycholog i lekarz dr Ian Stevenson zebrał w swoim archiwum ponad dwa i pół tysiąca podobnych przypadków z wielu rejonów świata. Dla niektórych stanowiły one niemal namacalny dowód na to, że koncepcja wędrówki dusz jest jak najbardziej realna. Przeanalizowawszy dogłębnie wiele z nich uczony doszedł do wniosku, że zjawisko "wspomnień z poprzednich wcieleń" u dzieci, choć trudne do zaakceptowania z racjonalistycznego punktu widzenia, nie było wymysłem. Chodziło nie tylko o szczegółowe i zgodne z rzeczywistością treści zawarte w opowieściach o minionym życiu, ale również zagadkowe znamiona, które mogły ujawniać, kim dziecko było, zanim przyszło na świat.

Człowiek, który odkrył reinkarnację

Ian Stevenson urodził się w 1918 r. w Montrealu, jako syn szkockiego korespondenta "The Times". Wykształcenie medyczne zdobył w szkockim St. Andrews University oraz na Uniwersytecie McGill w Montrealu. Pracując jako lekarz, zainteresował się medycyną psychosomatyczną oraz substancjami psychoaktywnymi, nad którymi prowadził badania. Pod koniec lat 50., jako pracownik Wydziału Psychiatrii na University of Virginia, zwrócił uwagę na zagadkowe zjawisko zwane "pamięcią z poprzednich wcieleń". Obejmowało ono przypadki, w których ludzie twierdzili, iż posiadają bardzo szczegółowe wspomnienia związane z życiem innych osób.

W następnym dziesięcioleciu w piśmie "Journal of American Society for Psychical Research" poświęconym badaniom nad zjawiskami uznawanymi za nadprzyrodzone, Stevenson opublikował artykuł analizujący przypadki wspomnień reinkarnacyjnych. Jak zauważył, duża ich część pochodziła od małych dzieci, u których aktywowały się one w pierwszych latach życia i zanikały wraz z wkroczeniem w wiek szkolny. Uznał także, że istnieje możliwość zweryfikowania tych opowieści poprzez próbę zidentyfikowania osób, do których wspomnienia te się odnosiły. Dzieci były szczególnie wiarygodnymi świadkami w kwestii reinkarnacji: często mówiły z detalami o rzeczach, których nie mogły rozumieć lub znać, a ich historie nie były obliczone na zysk czy zwrócenie na siebie uwagi, jak to miało miejsce u dorosłych.

Stevenson ustalił kilka cech wspólnych dla wspomnień z poprzednich wcieleń, niezależnie od tego, z jakiego kręgu kulturowego pochodziły. Pisał o nich: "Większość dzieci opowiada o wcześniejszych inkarnacjach z taką intensywnością, a czasem i silnymi emocjami, że dorośli są tym zaskoczeni. Wiele z nich nie odróżnia jeszcze przeszłości z minionego życia od teraźniejszości, dlatego też niekiedy pojawiają się u dzieci stwierdzenia typu: Mam żonę i dwóch synów. [
] Opowieści te niemal zawsze zawierają pewne odniesienia do śmierci, jakiej doświadczyły one w poprzednim wcieleniu. Są one częstsze, jeśli śmierć była gwałtowna, zaś rzadsze, jeśli wystąpiła z przyczyn naturalnych".

Większość dzieci posiadających wspomnienia z poprzedniego życia wywodziła się z kultur, w których powszechna była wiara w reinkarnację, choć także i w tych społecznościach były to przypadki uznawane za niezwykle rzadkie. Najwięcej z nich odnotowano w Azji Południowo-Wschodniej, w Indiach, na Bliskim Wschodzie, w Zachodniej Afryce oraz krajach zachodniego kręgu kulturowego. Choć w Ameryce Północnej i Europie było ich znacznie mniej, także i tam na świat przychodziły dzieci ze wspomnieniami z wcześniejszego wcielenia. W swojej ostatniej książce pt. "European Cases of Reincarnation Type" ("Europejskie przypadki typu reinkarnacyjnego", 2003) Stevenson wymienił kilkadziesiąt takich przypadków, w tym m.in. historię Teuvo Koivisto (ur. 1972) z Helsinek, który od dzieciństwa bał się ciemności. Wynikało to, jak twierdził, z doświadczeń z poprzedniego życia, o których zaczął opowiadać w wieku 3 lat. Jego rodzice odnieśli wrażenie, że przekazywane treści odpowiadają relacjom więźniów obozów koncentracyjnych.

Badania opowieści o wspomnieniach z poprzednich wcieleń rozpoczynały się od przeprowadzenia ankiety i ustalenia "minionej tożsamości" dzieci. Według Stevensona, w blisko 70 procentach badanych przypadków udawało się zidentyfikować zmarłe osoby, które były bohaterami ich wspomnień. Niezależnie od pochodzenia kulturowego, przebieg wszystkich przypadków był zwykle podobny: pierwsze przebłyski z poprzednich żywotów pojawiały się między 2. a 4. rokiem życia. Koncentrowały się one zwykle wokół szczegółów z wcześniejszej inkarnacji, rozpamiętywania dawnej rodziny oraz bardzo dokładnych opisów śmierci. Często jej świadomość przekładała się na występujące w nowym wcieleniu fobie. Stevenson odkrył na przykład, że w ok. 65 procentach przypadków dzieci, które twierdziły, iż w poprzednim życiu utonęły, pojawiał się strach przed wodą i pływaniem. Najwięcej kontrowersji wzbudzały jednak te historie, które związane były z występowaniem znamion i deformacji z poprzedniego wcielenia.

Znamiona wędrówki dusz

W wielu przypadkach dzieci przynosiły do nowego życia nie tylko cechy charakteru, ale również pewne ślady fizyczne. Jedna z najbardziej znanych historii opisanych przez dra Stevensona opowiada o tureckim chłopcu Semihu Tutuşmuşie (ur. 1958) ze wsi Şarkonak, który przyszedł na świat ze zdeformowanym uchem i nieprawidłowo wykształconą twarzą. W wieku kilku lat zaczął on opowiadać o życiu Selima Fesliego, który zginął przypadkowo postrzelony w twarz (w okolicach ucha) przez Isę Dirbekliego. Tutuşmuş mówił o sobie jako o Feslim, a także pamiętał imiona "swojej" żony i pięciorga dzieci. Do wciąż żyjącego zabójcy pałał nienawiścią, a nawet próbował go zabić w akcie zemsty.

Inny wysoce nietypowy przypadek wiązał się z Maung Zaw Win Aungiem (ur. 1950) ze wsi Meiktila w Birmie, który przyszedł na świat ze średnio zaawansowaną postacią albinizmu. Gdy tylko nauczył się mówić, zaczął opowiadać o sobie jako amerykańskim lotniku, Johnie Stevenie, którego maszynę Japończycy strącili nad wioską w czasie II wojny światowej. Chłopiec twierdził też, że tęskni za swoją ojczyzną, ubierał się na zachodnią modłę, a u mnichów szukał przebaczenia za wojenne czyny. Najbardziej zaskakujący był jednak wygląd zewnętrzny Maung Zawa, bowiem Birmańczyk wyglądał jak typowy mieszkaniec Europy. Ostatecznie jednak chłopiec zaakceptował swą przynależność etniczną i, jak podaje Stevenson, wykształcił się na lekarza.

Jedno z najbardziej zaskakujących znamion reinkarnacyjnych pojawiło się u Jacinty Agbo (ur. 1980) z Nigerii. Miało ono formę biegnącej wzdłuż potylicy szerokiej bladej szramy wyglądającej jak dawno zagojone rozcięcie. Przypominało to ranę, jaką zadano Nsude Agbo - mężczyźnie, który zmarł w 1970 r. w szpitalu w Enugu po otrzymaniu ciosu w głowę. Dr Stevenson twierdził, że pokaźne znamię dziewczynki nie było jedynym nietypowym elementem jej przypadku. Jacina miała bowiem od małego uważać się za chłopca i robić wszystko "po męsku".

Ma Htwe Win (ur. 1973) ze wsi Kyar-Kan w Birmie przyszła na świat z nietypową deformacją uda, które wyglądało jak mocno ściśnięte sznurem. Jak się okazało, miała na ciele wiele innych znaków szczególnych odpowiadających ranom, jakie zadano człowiekowi o imieniu U Nga Than. Jako dziecko Ma Htwe Win opowiadała rodzicom o morderstwie, którego ofiarą padła w poprzednim wcieleniu. Trzej napastnicy, z których jeden poślubił później żonę zabitego, mieli przed pochowaniem ciała skrępować nogi U Nga Thana liną.

Związki znamion i deformacji z opowieściami o poprzednich wcieleniach miały potencjalnie wielkie znaczenie dla sprawy, przez co Stevenson poddał wiele z nich skrupulatnej analizie, także pod względem medycznym. W przypadkach, w których udało mu się uzyskać dokumentację lekarską, dokonał on porównania ran u zmarłych ze znamionami "reinkarnacyjnych dzieci". Wiele z nich było ze sobą zbieżnych. Ponadto w 18 przypadkach dzieci, które mówiły, że w poprzednim życiu zginęły od postrzału, pojawiały się podwójne znamiona (sugerujące wlot i wylot kuli). Starając się zaoferować alternatywne wyjaśnienie Stevenson orzekł, że za pojawianie się deformacji i znaków odpowiadać może podświadomy wpływ matki na rozwijający się płód. Innymi słowy, ciężarna kobieta poruszona widokiem czyjejś tragedii, mogłaby spowodować wykształcenie się anomalii u dziecka. Dla wielu koncepcja ta była jednak równie egzotyczna, co wędrówka dusz.

Przypadki nietypowe

Dr Stevenson twierdził również, że udało mu się zgromadzić ok. 10 przypadków, w których dzieci twierdziły, iż w poprzednim wcieleniu były bandytami lub złodziejami. Co ciekawe, skłonności do złych uczynków przeniosły na nowe życie. Równie problematyczne były przypadki dzieci, które twierdziły, że są nowym wcieleniem alkoholików lub osób uzależnionych od innych substancji, po które próbowały sięgać mimowolnie.

Przykładem tego był Wilfried Meares (ur. 1961) z Queen Charlotte City w Kanadzie. Jego krewny, niejaki Victor Smart - alkoholik o łagodnym usposobieniu, zmarł wypadając z samochodu i uderzając głową o asfalt. Meares przyszedł na świat ze znakiem reinkarnacyjnym w postaci łysej plamki z tyłu głowy. Jako dziecko opowiadał o życiu Victora Smarta, wykazywał podobne co on sympatie i antypatie oraz, przede wszystkim, spore zainteresowanie spożywaniem alkoholu. Podobnie było w przypadku Turka Muhittina Yilmaza (ur. 1960) ze wsi Yenice, który uznany został za ponowne wcielenie swego wuja Muhittina Ugura Yilmaza - alkoholika, który zmarł w latach 50. Oprócz wspomnień z życia krewnego oraz znamion, jako dziecko Muhittin Yilmaz wykazywał spore skłonności do alkoholu. Kiedy pewnego dnia chłopiec znalazł się w domu przyjaciela swego "reinkarnacyjnego poprzednika" powiedział mu: "Selmi, piliśmy razem raki. Nalej i mnie".

Jednymi z najbardziej nietypowych były historie, kiedy wspomnienia reinkarnacyjne stawały się udziałem bliźniąt. Stevenson wyliczył aż 40 podobnych przypadków. Większość z nich pochodziła z Birmy, ale jeden z najbardziej znanych przypadków obejmował przeżycia sióstr Pollock (ur. 1958) z brytyjskiego Hexham. Gillian i Jennifer między 3 a 7 rokiem życia zaczęły mówić o wydarzeniach z udziałem ich tragicznie zmarłych sióstr, Jacqueline i Joanny, które zginęły w wypadku 17 miesięcy przed narodzinami bliźniaczek. Jennifer posiadała także dwa znamiona, zlokalizowane w tych samych miejscach co u Jacqueline. W przypadku sióstr Pollock zwracano jednak uwagę na presję ze strony rodziny, która chciała widzieć w bliźniętach nowe wcielenie utraconego potomstwa.

Innym częstym problemem reinkarnacyjnych dzieci było negowanie przynależności do rodziny. Oskarżenia typu: "Nie jesteś moją prawdziwą matką" - słyszało wiele kobiet, których dzieci posiadały rzekome wspomnienia z poprzednich wcieleń. Było tak również w przypadku Selmy Kiliç (ur. 1959) z tureckiej Adany. Jako małe dziecko upierała się, że nie jest córką swojej matki. Opowiadała także o szczegółach z poprzedniego życia, kiedy nosiła imię Zehra. Pewnego dnia, podczas spaceru ze swą babką, Selma podbiegła do nieznajomej kobiety, którą objęła, twierdząc, że jest jej córką. Była to niejaka Emine Zaman, której córka, Zehra, zmarła na chorobę nerek w 1958 r. Co ciekawe, Selma również zapadła na podobne schorzenie. Nie wiadomo jednak, co dalej się z nią działo, gdyż dr Stevenson słyszał o niej ostatni raz, gdy jako 16-latka walczyła z chorobą.

Reakcja świata nauki

Różne formy idei reinkarnacji znane są nie tylko w buddyzmie czy hinduizmie. Stanowią one również element wierzeń rdzennych Amerykanów, Inuitów, niektórych plemion afrykańskich, a także różnych sekt islamskich czy kabalistycznych. Uczeni pragnący, aby pamięć o poprzednich wcieleniach pozostała w sferze religijnych abstrakcji, nie przyjęli z entuzjazmem wniosków Stevensona. Jego badania wykazały jednak, że wspomnienia "reinkarnacyjnych dzieci" odnosiły się do rzeczywistych wydarzeń, choć nie wiadomo było, skąd czerpały wiedzę o przeszłości. Zwykle opowiadanie o poprzednich wcieleniach trwało krótko i przed osiągnięciem wieku szkolnego powracały one do "normalności".

Stevenson nie upierał się jednak, iż znalazł dowody na reinkarnację. Nie odnosił się też nigdy do jej religijnych konotacji. Udało mu się jednak naświetlić istnienie intrygującego zjawiska, którego nie dało się wytłumaczyć prawami genetyki ani wpływem środowiska na rozwijający się płód. Mainstreamowa nauka nie przyjęła jednak do wiadomości, że może stać przed nieznanym dotąd fenomenem i, dla spokojnego snu wielu profesorów, Stevensona uznano za szarlatana forsującego paranormalne koncepcje.

Rzekome wspomnienia reinkarnacyjne pojawiały się także u dorosłych i najczęściej wynikały z zabiegów regresji hipnotycznej. W literaturze opisano wiele przypadków, kiedy hipnotyzer cofający pacjenta do stanu sprzed narodzin, eksplorował przypadkowo świat jego "poprzednich wcieleń". Najwięcej wątpliwości wywołała historia "Bridey Murphy". W 1952 r. Virginia Tighe z Pueblo w stanie Kolorado, poddała się sesji hipnotycznej, w czasie której okazało się, że magazynuje ona w pamięci zdumiewającą ilość szczegółowych informacji z życia niejakiej Bridey Murphy, która miała być zmarłą w latach 60. XIX w. Irlandką z Cork. Jej opowieści były tak szczegółowe, iż zmuszały do zastanowienia się nad faktem, czy rzeczywiście nie nosimy w sobie śladów poprzednich wcieleń. Ostatecznie jednak udało się ustalić, że pani Murphy była rodzajem "alternatywnej osobowości" Virginii Tighe, która powstała w jej umyśle z magazynowanych podświadomie informacji. Sprawa dzieci dra Stevensona wyglądała jednak odmiennie, a ich relacje były nie tylko w pełni świadome, ale również odwoływały się do historii prawdziwych ludzi.

Sprawa reinkarnacyjnych dzieci ma jeszcze wiele zagadek, z którymi próbują się mierzyć uczeni podzielający pasję dra Stevensona. On nie zdążył ich wszystkich rozwiązać. Zmarł 8 lutego 2007 r. W opublikowanym przez University of Virginia nekrologu wspominano, że nie obrażał się na tych, którzy nie podzielali jego wniosków na temat dowodów na życie przed życiem. Irytowało go jednak, że większość krytyków przed oświadczeniem "nie wierzę" nie raczyła się nawet zaznajomić ze zgromadzonym przez niego materiałem


http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka ... acji/4dg9l
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » sobota 22 lis 2014, 22:17

Reinkarnacja sióstr Pollock.....o w/w siostrach już było, ale poniżej jest więcej informacji. :D

55 lat temu uro­dzi­ły się Gil­lian i Jen­ni­fer Pol­lock - an­giel­skie bliź­niacz­ki, któ­rych przy­pa­dek uwa­ża­ny jest za dowód na ist­nie­nie re­in­kar­na­cji. Ich ro­dzi­ce za­uwa­ży­li, że dziew­czyn­ki za­cho­wa­ły frag­men­ty wspo­mnień swo­ich zmar­łych tra­gicz­nie sióstr. Bliź­niacz­ki miały po­dob­ny do nich wy­gląd i cha­rak­ter. Spra­wa była tak nie­zwy­kła, że nawet ich matka - gor­li­wa chrze­ści­jan­ka - prze­sta­ła wie­rzyć, że to je­dy­nie zbieg oko­licz­no­ści


Obrazek

Dr Ian Stevenson (1918-2007) był kanadyjskim psychologiem, który poświęcił karierę naukową na badanie tajemniczego fenomenu zwanego "pamięcią poprzednich wcieleń". Szczególnie interesowały go przypadki jej występowania u dzieci. Uczony zjeździł świat, dokumentując relacje kilkulatków opowiadających o szczegółach z życia ludzi, których nie mieli prawa znać. Jedna z tych spraw była szczególna. W 1964 r. skontaktował się on z państwem Pollock - rodzicami bliźniaczek, którzy twierdzili, że inkarnowały się w nich dwie tragicznie zmarłe siostry.

Joanna i Jacqueline giną na chodniku

5 maja 1957 r. w brytyjskim Hexham piratka drogowa wjechała rozpędzonym autem na chodnik, zabijając na miejscu 11-letnią Joannę i 6-letnią Jacqueline. Odurzona sprawczyni zrobiła to ponoć umyślnie. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie emocje zapanowały wówczas w domu rodziców ofiar - Florence i Johna Pollocków. Rok później matka zabitych dziewczynek była już w kolejnej ciąży. Jej mąż żywił silne przeświadczenie, że urodzi ona bliźnięta, że Jacqueline i Joanna w jakiś sposób powrócą


Choć lekarz prowadzący twierdził, że Florence nie jest w ciąży mnogiej, przeczucie Johna Pollocka okazało się trafne. 4 października 1958 r. na świat przyszły Gillian i Jennifer - bliźniaczki jednojajowe. Co ciekawe, ich ojciec nie mylił się też w drugiej kwestii. Pierwszą oznaką nadprzyrodzonego związku bliźniaczek z ich tragicznie zmarłym rodzeństwem były wrodzone znamiona na ciele Jennifer.

Dr Stevenson tak pisał o tym w książce "Dzieci, które pamiętają poprzednie wcielenia": "Państwo Pollock zauważyli, że Jennifer - młodsza z bliźniaczek - ma dwa znamiona, które pod względem kształtu i umiejscowienia odpowiadały znamionom u zmarłej Jacqueline. Ślad na czole Jennifer, niedaleko nasady nosa, odpowiadał szramie, która została jej siostrze, kiedy ta potknęła się i upadła, rozcinając sobie skórę. Także duży pieprzyk po lewej stronie talii był u niej identyczny jak u zmarłej".

Z obserwacji bliźniaczek Pollockowie wyciągnęli wniosek, że urodzona 10 minut wcześniej Gillian była wcieleniem zmarłej 11-latki, zaś Jennifer drugiej z nieżyjących dziewczynek. Tożsame znamiona to jednak nie wszystko. Rodzice twierdzili, że córki odziedziczyły też po nieżyjących siostrach wspomnienia.

Pamiętam szkołę, huśtawki i śmierć

Kiedy bliźniaczki zaczęły płynnie mówić, ich rodzice zorientowali się, że opowiadają one o sprawach, o których wiedzieć nie mogły. Stevenson pisał, że Gillian i Jennifer rozpoznawały miejsca i przedmioty z życia sióstr. Szczególnie zaskakująca była ich wrodzona "orientacja przestrzenna" w Hexham, skąd Pollockowie wyprowadzili się niedługo po ich narodzinach. Rodzina odwiedziła miasto dopiero, kiedy dziewczynki miały cztery lata. Wtedy zdarzyło się coś dziwnego.

"Spontanicznie wspomniały o dwóch miejscach - szkole i placu z huśtawkami - zanim je zobaczyły" - odnotował Stevenson. Jedna z nich, wskazując na park, powiedziała: "Tam się bawiłyśmy, tam była huśtawka i zjeżdżalnia". Państwo Pollock twierdzili, że Gillian i Jennifer rozpoznały też swój stary dom. Powtarzające się incydenty sprawiły, że ich matka - gorliwa chrześcijanka - przestała wierzyć, że podobieństwa między zmarłymi córkami a bliźniaczkami to tylko zbiegi okoliczności.

Florence Pollock nie umiała jednak tego do końca zaakceptować. Postanowiła też poddać bliźniaczki pewnej próbie. Gdy Gillian i Jennifer miały cztery lata, postawiła pod drzwiami ich pokoju pudło z rzeczami zmarłych sióstr. Dziewczynki bez problemu wybrały te zabawki, do których było szczególnie przywiązane ich nieżyjące rodzeństwo. Użyły ponoć tych samych imion lalek i maskotek, co Joanna i Jacqueline. Na widok starej zabawki jedna z bliźniaczek krzyknęła: "Nie widziałam cię tak długo!".

Powrót do rodziny

Dr Stevenson postanowił przeanalizować pewne podobieństwa między zmarłymi dziewczynkami a ich siostrami: "Jennifer i Gillian wykazywały zachowania, które odpowiadały ich zmarłym starszym siostrom. Jennifer była zależna od swojej bliźniaczki, podobnie jak Jacqueline była podporządkowana starszej siostrze" - pisał. Pojawiły się też inne ciekawe wątki. Przykładowo, bliźniaczki Pollock bardzo szybko nauczyły się pisać. Podczas gdy Gillian poprawnie trzymała ołówek, druga z dziewczynek zaciskała go w pięści. Stevenson zastanawiał się, czy u pierwszej z nich umiejętność ta mogła zachować się jeszcze z "poprzedniego życia".

Obie dziewczynki panicznie bały się też rozpędzonych aut i przechodzenia przez jezdnię. Ich rodzice wspominali, że pewnego razu podsłuchali nawet, jak Gillian i Jennifer mówią między sobą o wypadku, "w którym zginęły"! Obie miały też podobne pasje i zainteresowania, co zmarłe siostry, przy czym - co podkreślał dr Stevenson, który był w kontakcie z rodziną przez ponad dwie dekady - Pollockowie nie poruszali przy bliźniaczkach tematu tragedii sprzed lat.

Choć Florence nie mogła pogodzić tego ze swoją filozofią, problemem było również nastawienie jej męża, który przyznawał, że wierzy w reinkarnację. Z tego powodu krytycy przypadku sióstr Pollock uznawali, że przez swe podejście mógł on świadomie kształtować bliźniaczki na "kopie" zmarłych córek i interpretować wszystko przez pryzmat swoich wierzeń. Sam John wyznał dr Stevensonowi, że otwartość na koncepcję wędrówki dusz pozwoliła mu jednak wyłapać w zachowaniu dzieci pewne niuanse, których inni rodzice raczej by nie zauważyli.

Urosły i zapomniały

Stevenson obserwował bliźniaczki przez długi czas. "W późniejszym okresie dzieciństwa zapomniały one jednak całkowicie o wszystkich szczegółach ze swojego poprzedniego życia" - odnotował. Było to bardzo symptomatyczne, ponieważ u większości dzieci, które dysponowały wspomnieniami reinkarnacyjnymi pamięć o nich wygasała, kiedy wchodziły w wiek szkolny.

W archiwum zmarłego w 2007 r. dr Stevensona było wiele innych zaskakujących przypadków "reinkarnacji w rodzinie". Jedna ze starszych spraw, bardzo podobna do historii Pollocków, zdarzyła się na początku XX stulecia w rodzinie włoskiego wojskowego, kpt. Bautisty, którego córka zmarła w 1902 r. w wieku zaledwie dwóch lat. Trzy lata potem na świat przyszła kolejna córka, którą nazwano Blanche - po nieżyjącej siostrze.

Dziewczynka była podobna do zmarłej z urody i charakteru. Kiedy miała pięć lat zaskoczyła rodziców, śpiewając kołysankę po francusku. Bautistowie byli zszokowani, gdyż była to piosenka, jaką zmarłej Blanche śpiewała szwajcarska niańka, która po jej śmierci wróciła do kraju. Kiedy rodzice pytali dziecko, skąd zna te słowa, odpowiedziało: "Zwyczajnie je pamiętam".

Rozdziały książek dr Stevensona wypełniają dziesiątki podobnych przypadków. Celem uczonego, który odebrał także wykształcenie biologiczne, nie było jednak wspieranie doktryny reinkarnacji, ale wykazanie, że świadomość i pamięć są nie do końca zależne od mózgu i mogą egzystować same z siebie, choć nauka nie jest jeszcze w stanie tego zrozumieć.

A co z przypadkiem bliźniaczek Pollock? Choć Stevenson zwrócił uwagę, że ich ojciec wierzył w reinkarnację, nie uważał, by dzieci były wychowywane na "zamienniki" zmarłych sióstr. "Jennifer i Gillian wyrosły na normalne młode kobiety. [
] Rozmawiając z nimi w późniejszym okresie spotkałem się z ich strony z pewnym niedowierzaniem, co do opowieści o ich dzieciństwie. Nie kwestionowały one jednak tego, o czym donosili ich rodzice" - pisał.

_________________________________

Cytaty pochodzą m.in. z:

I. Stevenson, Children who Remember Previous Lives, Jefferson 2001.
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » niedziela 21 gru 2014, 23:43

Profesor-ateista odwiedza piekło i ... Niesamowite świadectwo! ;)
Profesor Howard Storm był zadeklarowanym ateistą. Jednak jego ateizm runął jak domek z kart w momencie....



Howard Storm urodził się w 1946 r. w stanie Massachusetts. Przez 20 lat był profesorem sztuki na Uniwersytecie Northern Kentucky. Jako ateista był przekonany, że śmierć jest definitywnym końcem istnienia człowieka. Jego ateizm prysł jak bańka mydlana po doświadczeniu ciężkiej choroby i śmierci klinicznej podczas wakacyjnego pobytu w Paryżu w 1985 r.
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » poniedziałek 12 sty 2015, 11:16



https://www.youtube.com/watch?v=SqhX6SptuO8&sns=fb

Opublikowany 18 wrz 2014
Berliński zespół psychologów wraz z doktorami medycyny Technische Universität of Berlin ogłosili 29 sierpnia 2014 roku, iż na podstawie eksperymentów klinicznych posiadają dowody istnienia jakiejś formy życia po śmierci ludzkiego ciała. Szokujące oświadczenie jest oparte na konkluzjach badań medycznych nadzorowanych podczas tzw. eksperymentów granicznych życia i śmierci, pozwalających na spowodowanie stanu zgonu trwającego prawie 20 minut, po czym pacjenci byli przywracani z powrotem do życia. Ten kontrowersyjny sposób, który był powtarzany 944 razy na ochotnikach tego programu badawczego, prowadzono przez ostatnie 4 lata. Podczas tych eksperymentów zastosowano miksturę środków chemicznych jak adrenalina i halucynogen dimethyltryptamine, miały one utrzymać ciało w stanie śmierci klinicznej i zagwarantować brak uszkodzeń podczas procesu reanimacji.

Ciało ochotnika było wprowadzane w stan śpiączki (comy,komy) poprzez inne środki chemiczne sterowane z poziomu ozonu w jego krwiobiegu, by 18 minut pózniej zostawać wybudzonym.

Tak bardzo długi czas stanu śmierci klinicznej był możliwy dzięki najnowszemu urządzeniu podtrzymującemu cyrkulację sercowo płucną (cardiopulmonary recitation (CPR) nazwaną „AutoPulsem” Urządzenie to jest obecnie stosowane do reanimacji ludzi będących martwymi od około 40 minut do jednej godziny.

Zespół naukowców kierowany przez Dr Bertholda Ackermanna nadzorował przebieg eksperymentów, a następnie gromadził dane, z których wynika, że większość opisywała podobne doznania podczas wytworzonej śmierci klinicznej. Opisy zawierają uczucie oddzielenia się od ciała, lewitację ciała duchowego, wspaniałą błogość, bezpieczeństwo, uczucie ciepła duchowego-miłości, uczucie całkowitego rozpłynięcia się, obecność wspaniałej światłości otaczającej chwilowo „zmarłego”. Więcej pod tym linkiem:
http://argonauta.pl/sensacyjne-eksper...
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16908
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: songo70 » poniedziałek 12 sty 2015, 16:17

..chciałem tylko napisać choć pewnie się powtarzam,-
iż nie ma czegoś takiego jak koniec egzystencji, jedynie śmierć skafandra/ciała,-
no tak zostaje jeszcze kwestia ewentualnej kwarantanny planety,-
ale to powinno się skończyć lada chwila.
:D

pozdrówka z coraz cieplejszej wyspy. :)
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » niedziela 18 sty 2015, 19:29

Dziewczynka, która utknęła na granicy zaświatów

Relacje osób, które zajrzały w zaświaty leżąc na łożu śmierci mówią o świetlistych manifestacjach oraz zmarłych bliskich, którzy wychodzą powitać umierającego. Wizje te są jednak bardzo krótkie. Wyjątek stanowił niesamowity przypadek 10-letniej Daisy Irene Dryden, która, powoli umierając, utknęła na krawędzi życia i śmierci na kilka dni. W pełni przytomna, z otwartym widokiem na zaświaty, opisywała rodzicom, co widzi


Obrazek

Doświadczenia z pogranicza śmierci (ang. near-death experiences, NDE) dzielą się na wiele typów. Najbardziej znane są doznania ze śmierci klinicznej występujące u pacjentów z nagłym zatrzymaniem krążenia, którym towarzyszy wrażenie opuszczania ciała lub podróży przez tunel, a także wizje zmarłych krewnych.

Wachlarz przedśmiertnych doświadczeń jest jednak szerszy, choć o niektórych, poza specjalistycznymi publikacjami, wspomina się rzadko. Jednymi z mniej znanych są wizje z łoża śmierci, którymi zajmowali się już XIX-wieczni pionierzy parapsychologii. Za szczególnie ciekawe przypadki uznawali te, podczas których umierający, zachowując pełną świadomość, opisywali otwierające się przed nimi podwoje zaświatów i przybywających stamtąd zmarłych. Wiele przykładów zebrał angielski fizyk i badacz zjawisk niezwykłych, Sir William F. Barrett (1844-1925).

Od 1959 r. badania wizji z łoża śmierci prowadził z kolei parapsycholog dr Karlis Osis (1917-97), który wysłał do kilku tysięcy amerykańskich lekarzy i pielęgniarek listy z prośbą o dostarczenie mu informacji o tym, co mówili umierający ludzie. Ze zgromadzonych relacji wyodrębnił 900 przypadków, w których świadomi pacjenci na chwilę przed zgonem doświadczali krótkich wizji życia przyszłego. Osis nie wierzył, że były to halucynacje umierającego mózgu: "Delirium nie było podstawą tych wizji. Wydawało się, że mają one zewnętrzne źródło i nie są wyrazem życzeniowego myślenia czy niespełnionych chęci" - pisał.

Choć wizje z łoża śmierci trwały zaledwie kilka chwil, w annałach parapsychologii zapisał się jeden szczególny przypadek - sprawa Daisy Irene Dryden - 10-latki, która podczas krótkiej, lecz bardzo poważnej choroby, tułała się po granicy zaświatów aż przez trzy dni. Jak relacjonowali jej bliscy, pozostając w normalnym stanie świadomości, dziecko zyskało wgląd w życie pozagrobowe i dokładnie relacjonowało, co widać po "drugiej stronie"


Choroba jak piorun

Historia Daisy Irene Dryden opisana została we wspomnianym opracowaniu Barretta oraz wcześniejszych publikacjach o tajemnicy życia pozagrobowego jak "Boski matecznik" (1920) czy "Powstanie z martwych" (1872). Jej bohaterka zmarła w San Jose (Kalifornia) 8 października 1864 r. w wieku 10 lat i 29 dni. Jak relacjonowała jej matka, dziewczynka nieco wcześniej przeszła ciężką febrę, gorączkując przez kilka tygodni. Wkrótce jej stan uległ jednak poprawie.

"Gorączka ustąpiła i przez dwa tygodnie odzyskiwała siły. Uśmiechała się, zaczęła nawet podśpiewywać, aż do pewnego wieczora, kiedy ojciec przysiadł koło niej na łóżku i zauważył grymas na twarzy córki. Wyrażał on jednocześnie przyjemność, jak i zaskoczenie" - pisała kobieta.

Daisy powiedziała ojcu, że "widzi niebo". Tej samej nocy pojawiły się u niej pierwsze objawy zapalenia jelit, a jej organizm nie mógł utrzymać wody, jedzenia ani lekarstw. Jak dodawała jej matka, ciało 10-latki było tak wyniszczone febrą, że nowa przypadłość miała niewielkie pole do działania. Ostry atak choroby trwał dobę, ale przez następne trzy dni wycieńczona dziewczynka pozostawała świadoma i kontaktowa.

Dla Drydenów choroba córki była szczególnie bolesna, tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej stracili młodszego syna, 6-letniego Alliego, który zmarł na szkarlatynę. Zdziwiło ich jednak, że Daisy, leżąc na łożu boleści prawdopodobnie widzi go i słyszy. "Allie powiedział, że będę mogła do was czasami przychodzić. Mówi, że to jest możliwe, ale wy nie będziecie tego widzieć. Będę mówić do waszych myśli" - powiedziała chora dziewczynka, wprawiając domowników w konsternację.

Przy innej okazji przekazała matce, że widzi stojącego przy niej Alliego. Kiedy zaś rodzice zapytali, w jaki sposób się z nim komunikuje, odpowiedziała: "Przez myślenie". Dodawała też, że zmarły brat był ubrany w "białe «coś» - delikatne, cienkie i błyszczące".

Na dwa dni przed śmiercią dziewczynki, w poniedziałek, na wieść o jej chorobie, dom Drydenów odwiedził naczelnik szkółki niedzielnej. Widząc jej mizerny stan, rzekł na odchodne: "Cóż Daisy, wkrótce odejdziesz za ciemną rzekę". Kiedy wyszedł, chora zapytała ojca, czym jest owa rzeka, bo po drugiej stronie niczego takiego nie widzi: "To jakaś pomyłka - tam nie ma rzeki. Nie ma zasłony. Nie ma żadnej linii między życiem tym i tamtym" - powiedziała, a zapytana, co widzi, odrzekła: "Nie umiem opisać - to jest takie
inne. Nie umiem wam wytłumaczyć".

Dwa dni później pani Dryden oraz sąsiadka, Pani W., siedziały w towarzystwie chorej, cytując Biblię. Po fragmencie Ewangelii św. Jana mówiącym o domu Ojca, w którym "mieszkań jest wiele", ciągle świadoma dziewczynka odparła, że
nie widzi "tam" żadnych domów: "Allie mówi, że idzie w to albo to miejsce, ale o domach nic nie wspomina" - powiedziała, mrużąc oczy, jakby rzeczywiście rozglądała się po zaświatach.

Matka zapamiętała też incydent z udziałem Pani B. - innej z sąsiadek. Jednego z trzech ostatnich wieczorów Daisy kobieta przyszła do niej w odwiedziny. Była to osoba pogrążona w żałobie po stracie męża i 12-letniego syna o imieniu Bateman, niewierząca w życie przyszłe. Daisy powiedziała jej wkrótce, że widzi po drugiej stronie Batemana, który mówi, że jest mu tam dobrze i "nie zamierza wracać". Wstrząśnięta pani B. poprosiła, by zadać synowi pytanie, czy widział tam gdzieś swego ojca: "Nie, mówi, że go tam nie ma. Mówi też: «Mamo, nie przejmuj się już mną. To lepiej, że nie dorosłem»" - przekazała Daisy.

"Chodź Allie!"

Bliscy Daisy doszli do wniosku, że choroba aktywowała u niej nadprzyrodzony zmysł. Niektóre z jej wypowiedzi wspomnianych przez matkę brzmią co prawda nieco patetycznie, ale do większości rzeczy widzianych po "drugiej stronie" odnosiła się ona w prosty dziecięcy sposób. Kiedy na przykład jej młodsza siostra Lulu śpiewała jej pieśń o aniołach, 10-latka powiedziała, że anioły tak naprawdę nie mają skrzydeł i nie zlatują na Ziemię, tylko przybywają tu jakby "na żądanie": "Po prostu pojawiają się. To tak jak z Alliem - kiedy pomyślę, on się zjawia" - mówiło chore dziecko.

Przed śmiercią Daisy miała też wykazywać zdolność jasnowidzenia, mówiąc o rzeczach, o których wiedzieć nie mogła. Przykładowo, kiedy odwiedziła ją nauczycielka, pani H., dziewczynka powiedziała jej: "Tam jest dwójka pani dzieci. Jeśli żyłyby tutaj, byłyby już dorosłe. (
) Tam dzieci nie zostają dziećmi - rosną, jak w normalnym życiu" - rzekła, czym zszokowała kobietę, która nie mogła się z tym faktem pogodzić.

Swego ostatniego ranka Daisy przekazała rodzicom, że niedługo nie będzie już potrzebowała ciała. Poprosiła też o lusterko, żeby mogła ostatni raz przyjrzeć się swojej wychudłej twarzy, a ojcu powiedziała, by wziął ją na ręce. Z tej perspektywy ostatni raz spojrzała na świat. Około 19:30 poinformowała domowników, że "jakieś piętnaście po jedenastej przyjdzie po nią Allie" i pożegnała się ze swą młodszą siostrą najczulej jak mogła, mówiąc na koniec: "Dobranoc
i do widzenia!".

Kiedy zegar wskazał kwadrans po 23., dziewczynka powiedziała: "Chodź Allie!" i przestała oddychać.

Śmierć Daisy i to, co ją poprzedzało mocno odbiło się na rodzinie, skłaniając pana Drydena do zgłębiania tłumaczenia Biblii na grekę i wydania na ten temat kilku artykułów. Barrett dodawał, że choć sprawa była leciwa, a dziewczynka wychowała się w religijnej rodzinie (jej ojciec był pastorem), historia nosi pewne oznaki wiarygodności. Przede wszystkim - jak mówił - jej opowieści o zaświatach nie pasowały do powszechnie panujących wyobrażeń. Innymi słowy, jeśli byłby to przypadek "religijnej propagandy", dziewczynka z pewnością zobaczyłaby raj, fruwające aniołki i Boga - staruszka z brodą. Daisy tymczasem zaprzeczała tym wyobrażeniom.

Matka Daisy również była tym wszystkim zaskoczona, dodając w "Mateczniku nieba", że jej córka za życia nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych dzieci, a na pewno nie miała styczności z mistycyzmem czy spirytualizmem, skąd mogłaby przejąć pewne wyobrażenia.

Istnieje też wiele podobieństw między tym, co opisywała Daisy, a relacjami zebranymi przez dr. Osisa. Doświadczenia z łoża śmierci są jednak bardzo krótkie i występują na kilka chwil przed zgonem. Świadkowie reagują na nie zazwyczaj wielkim zaskoczeniem, mówiąc czuwającym przy nich bliskim lub personelowi medycznemu o zaobserwowanych promieniach, świetlnych portalach lub zmarłych, którzy wyszli im na spotkanie.

"Wizje te są ściśle zorientowane na rzeczywistość życia po śmierci, w przeciwieństwie do halucynacji, które są spowodowane stanem chorobowym mózgu" - podsumowywał to zjawisko Osis.

________________________

Cytaty pochodzą z: W. F. Barrett, "Deathbed Visions", Guildford 2011.
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16908
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: songo70 » sobota 31 sty 2015, 14:13

NDE: Odkryto dowód na istnienie świadomości po śmierci?
CZWARTEK, 09 PAŹDZIERNIKA 2014 00:00
Obrazek
Człowiek w stanie śmierci klinicznej może zachować świadomość nawet przez kilku minut - mówią wnioski lekarzy i uczonych biorących udział w Projekcie AWARE, którzy badali pacjentów, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Rzuca to nowe światło na zagadkę doświadczeń z pogranicza śmierci (NDE) i pozwala mieć nadzieję, że neurologia i medycyna przyszłości odpowiedzą na zadawane od lat pytanie czy doświadczenia przedśmiertne to jedynie wytwór mózgu, czy obiektywna rzeczywistość...

____________________
INFRA

Grupa uczonych biorących udział w Projekcie AWARE kierowanym przez dr Sama Parnię przez ostatnie 4 lata przebadała 2060 osób, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Z odratowanych 15% pacjentów wybrano 140 osób, z których blisko połowa mówiła o zachowaniu świadomości w stanie śmierci klinicznej. Badania prowadzono w 15 szpitalach na terenie Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Austrii. Ich zaskakujące wyniki opublikowano 6 października na portalu magazynu „Resuscitation”.

„U 46 procent badanych pojawił się jeden z 7 głównych elementów: strach, zwierzęta/rośliny, jasne światło, przemoc/prześladowanie, déjà-vu, rodzina, przypominanie sobie chwil przed utratą przytomności” - stwierdza raport, dodając, że 2% badanych przyznało, iż „widziało” lub „słyszało” to, co dzieje się podczas resuscytacji, zaś złożonych scenariuszy typowych dla NDE doświadczyło 9% pacjentów.

Ogół doświadczeń pacjentów były bardzo zróżnicowany: 27% z nich doznało wrażenia dystorsji czasu, 22% donosiło o poczuciu błogiego spokoju, zaś 13% mówiło o wrażeniu wyjścia poza ciało. U 8% procent pojawiło się „doświadczenie obcowania z mistyczną obecnością lub pojawienie się niezidentyfikowanego głosu”; 7% donosiło z kolei o wrażeniu „przyspieszenia myśli”; dość częste były również doznania negatywne, jak np. strach.

Szczególnie ciekawy przypadek zarejestrowany podczas programu dotyczył 57-letniego pracownika społecznego z Southampton, który, będąc nieprzytomnym podczas zapaści, „obserwował” z rogu szpitalnej sali personel oraz słyszał dźwięki wydawane przez aparaturę.

- Wiemy, że mózg nie może funkcjonować, kiedy serce przestaje bić - powiedział dr Sam Parnia - kierownik badań, który obecnie pracuje na State University of New York. - W jego przypadku świadomość trwała co najmniej 3 minuty, mimo że jego serce nie pracowało. Należy dodać, że 20-30 sekund po tym, kiedy to następuje, mózg zostaje „wyłączony”. Mężczyzna opisał dokładnie wszystko, co widział w sali, ale - co najważniejsze - stwierdził, że odnotował także dwa odgłosy maszyny, które wydaje ona co 3 minuty. Wiemy więc mniej więcej ile trwało jego doświadczenie. Wydawał się bardzo wiarygodny i wszystko, co relacjonował uznał za realne doświadczenia.

Publikacja zawiera również inne ciekawe relacje o doświadczeniach z pogranicza śmierci.

„Odpowiadałem na pytania pielęgniarki, czując równocześnie silny ucisk na pachwinę. To był ucisk - nie ból czy coś podobnego, tylko po prostu bardzo silne parcie. [
] Rozmawiałem z siostrą, a potem nagle straciłem przytmość
Pamiętam jednak głos, który powtarzał automatycznie: ‘Defibrylować pacjenta’. Nagle w górnym rogu zobaczyłem kobietę, która kiwała na mnie. Pamiętam, że pomyślałem sobie: ‘Nie mogę tam iść’. Ona nadal na mnie kiwała. Poczułem, że mnie zna. Wiedziałem, że mogę jej zaufać. [
] Następna rzecz, jaką pamiętam, to że byłem w górze i spoglądałem na pielęgniarkę i jakiegoś łysego człowieka. Nie widziałem jego twarzy - tylko plecy” - relacjonował jeden z pacjentów.

Ciekawa wzmianka dotyczyła również innego doświadczenia, nie opisanego jednak szerzej:

„Doświadczyłem rodzaju déjà-vu i po obudzeniu się po zatrzymaniu krążenia, miałem takie wrażenie odnośnie ludzi, że wiedziałem co zaraz zrobią. Trwało to przez ok. 3 dni.”

Wnioski Projektu AWARE otwierają drogę do dalszych badań nad świadomością w stanach, w których jest ona medycznie niewykrywalna. Wskazują również na możliwość, iż wspomnienia ze śmierci klinicznej są jedynie „czubkiem góry lodowej”, zaś większość z nich może być wymazywana z pamięci pacjentów, np. pod wpływem środków uspokajających.

- Szacunki mówiły, że miliony osób mogły doświadczyć barwnych przeżyć z pogranicza śmierci, ale dowody naukowe na to były do tej pory dwuznaczne - wyjaśnia dr Parnia. - Wielu traktowało to jako halucynacje lub iluzje, mimo że miało to dla nich rzeczywisty wymiar. Świadków może być jeszcze więcej, ale nie opowiedzą oni o tym z racji doznanego uszkodzenia mózgu lub leków uspokajających działających na obwody pamięci.

Dr David Wilde - psycholog z Nottingham Trent University, który analizuje przypadki NDE, starając się odnaleźć wśród nich wspólne scenariusze i wątki, jest zdania, że badania Parni staną się inspiracją dla dalszych przedsięwzięć badawczych.

- Większość badań na ten temat przeprowadzono 10-20 lat temu - mówi Wilde. - Istnieją mocne dowody, że ludzie miewają tego typu doświadczenia przed tym, nim zostaną przez medycynę uznani za zmarłych. Nie wiemy jednak dokładnie, czym one są. To, co dzieje się z człowiekiem po śmierci nadal otacza mgła tajemnicy

http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/nde--r ... -po-mierci
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » niedziela 22 lut 2015, 22:49

Chłopiec ze Stanów Zjednoczonych powiedział, że w poprzednim życiu był czarnoskórą kobietą



Pięcioletni Lukas Ruelman Cincinnati (Ohio, USA) mówi, że pamięta swoje poprzednie życie, w którym był 30 - letnią czarnoskórą kobietą o imieniu Pam, która mieszkała w Chicago, donosi Daily Mail.

Według matki, dziecko powiedziało, że kiedyś w przeszłości było dziewczyną z czarnymi włosami. Chłopiec stale powtarza, że pamięta różne epizody z poprzedniego życia.
„Wcześniej nazywano mnie Pam, ale potem umarłem. Poleciałem do nieba, gdzie widziałem Boga. Ten pchnął mnie z powrotem na dół i obudziłem się, jako dziecko, a ty (mamo) mówisz do mnie Lukas”.

Matka chłopca, po wysłuchaniu niesamowitych historii, postanowiła przeprowadzić własne śledztwo i odkryła, że kobieta, o której mówi jej syn, istniała naprawdę.

Pamela Robinson (Pam) zginęła w 1993 roku w pożarze, który miał miejsce w Paxton. Miała wówczas 30 lat.

http://innemedium.pl/wideo/chlopiec-ze- ... ra-kobieta
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 01 mar 2015, 19:12

Dzieci są dowodem reinkarnacji

Wiara w życie po śmierci jest równie stara jak sama wiara, a materiały, jakimi dysponujemy, wskazują na to, że pojęcie reinkarnacji istnieje również od najdawniejszych czasów.Dominująca w zachodniej cywilizacji doktryna chrześcijańska przez prawie dwa tysiące lat odrzucała wiarę w reinkarnację. Obecnie jednak coraz więcej ludzi odwraca się od teorii głoszącej, że nasz los zdeterminowany jest tylko przez jedno ziemskie życie. Coraz głośniej zaczyna się mówić o reinkarnacji. Do wiary w nią skłaniają też wyniki prowadzonych badań. Specjaliści od reinkarnacji, dr Hemendra Banarjee i dr lan Stevenson z Uniwersytetu w Kalifornii (UCLA - Los Angeles, USA), zebrali całą serię równie przerażających, jak fascynujących dowodów, Ian Stevenson zbadał ponad 2000 dzieci, które zachowały, jak twierdzi, wspomnienia ze swych poprzednich wcieleń.

Przypadek Romy Crees

Od momentu, gdy tylko zaczęła mówić, mała Romy Crees z Des Moines (Iowa) twierdziła, że była uprzednio Joe Williamsem, mężem Sheili i ojcem trojga dzieci.
Opowiedziała, jak straciła życie w wypadku samochodowym. Jej opis był tak drobiazgowy, że rodzice, którzy sądzili początkowo, iż jest to wytwór dziecięcej fantazji, stopniowo zaczęli traktować jej opowiadanie poważnie.
Dziewczynka zwierzyła się doktorowi Hemendra Banerjee, że w swym poprzednim wcieleniu uczęszczała do szkoły w Charles City, gdzie mieszkała w domu pokrytym czerwoną dachówką. Twierdziła, że pojęła później za żonę Sheilę, która urodziła jej troje dzieci. Powiedziała również, że jej matka miała na imię Louise i że zawsze bolały ją nogi.

Razem z doktorem Banerjee rodzice i mała Romy pojechali do Charles City, miasta o 8000 mieszkańców, oddalonego o jakieś 180 mil od Des Moines.

Gdy dojeżdżali na miejsce, Romy wdrapała się na przednie siedzenie, by powiedzieć doktorowi Banerjee:

- Musimy kupić kwiaty. Mama kocha kwiaty. Ale nie będziemy mogli wejść frontowymi drzwiami, tylko kuchennymi, które są za rogiem.

Dojechali na miejsce. Dom nie miał jednak czerwonej dachówki. Był biały i stał na obrzeżach miasteczka. Romy wyskoczyła z samochodu w kierunku frontowych drzwi, na których widniała tabliczka: "Wejście od kuchni".

Gdy zadzwonili od frontu, nikt im nie otworzył. Po chwili uchyliły się kuchenne drzwi i wyjrzała z nich stara kobieta oparta o kule. Informacja Romy o bolących nogach okazała się równie trafna jak ta o drzwiach frontowych.

Louis Williams i Romy natychmiast przypadły sobie do gustu. Uściskały się serdecznie, a pani Williams z wdzięcznością przyjęła od Romy kwiaty - identyczne jak te, które, jak powiedziała, otrzymała od swego zmarłego syna tuż przed jego tragiczną śmiercią.

Zdumiała się jeszcze bardziej, gdy doktor Banerjee przytoczył wspomnienia Romy o rodzinie Williamsów. Pani Williams wyjaśniła wtedy:

- Nasz pierwszy dom rzeczywiście pokryty był czerwoną dachówką, ale potworne tornado, które lata temu zniszczyło większą część Charles City, zrównało go z ziemią. Joe pomógł mi zbudować nowy dom i nalegał, aby drzwi wejściowe od frontu były zamknięte.

Mała Romy pocieszała starą kobietę, patrzącą z rozpaczą na fotografię Joe, Sheili i dzieci, zrobioną w okresie Bożego Narodzenia przed wypadkiem.

- Ona ich rozpoznaje - wyszeptała pani Williams głęboko wzruszona. - Przecież ona ich rozpoznaje!

Małżeństwo Joego z Sheilą, trójka ich dzieci, wypadek motocyklowy pod Chicago w 1975 r., kiedy Joe i Sheila stracili życie - wszystkie te szczegóły znalazły teraz swoje potwierdzenie.

Okazało się, że bardzo dokładny opis obrażeń odniesionych przez Joego w wypadku samochodowym także zgadzał się z rzeczywistością. Joe Williams, urodzony w 1937 r., zmarł dwa lata przed urodzeniem się Romy.

Jest to najlepiej udokumentowany przypadek w archiwum UCLA, a według dr. Banerjee i dr. Stevensona udowadnia on, że "reinkarnacja jest zjawiskiem, którego nie można wykluczyć".

W większości wspomnienia z wcześniejszego życia zamanifestowały się u dzieci w wieku 2-5 lat; większość też opowiada, że zmarła nagle. Dzieci te często narzekają, że nie są tej samej płci, co poprzednio, i bardzo tęsknią za dawnymi współmałżonkami i dziećmi.

W świecie zachodnim rodzice skłonni są odrzucać tego rodzaju wspomnienia jako przejaw wybujałej fantazji - natomiast w krajach Wschodu uważa się, że ten, kto pamięta swoje poprzednie życie, nie będzie żył długo.

http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka ... acji/xms8r
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » poniedziałek 09 mar 2015, 19:42

Kobieta mówi w obcym języku, nie ucząc się go - w takiej formie, w jakiej funkcjonował 150 lat temu. Wspomnienia z poprzedniego życia?
2015-01-06

Obrazek

Nawet jak na daleko idące historie o reinkarnacji, ta jest nietypowa.

W latach siedemdziesiątych słynny badacz reinkarnacji, Ian Stevenson, poznał kobietę, która potrafiła płynnie mówić w języku bengalskim, w takiej formie w jakiej używano go 150 lat wcześniej. Jak przekazał Stevensonowi bengalski profesor P. Pal, współczesny język bengalski w 20 procentach składa się z zapożyczeń z języka angielskiego. Ta kobieta przeprowadziła jednak długie konwersacje z profesorem Palem, nie używając ani jednego zapożyczenia. Zamiast tego, używała więcej sanskryckich słów, tak jak robili Bengalczycy około 1810 do 1830 roku, w hipotetycznym okresie jej poprzedniego życia.

Kobieta mówiła całkowicie płynnie, jak gdyby wychowała się w Zachodnim Bengalu, regionie z którym związanych jest wiele z jej wspomnień, choć w tym wcieleniu ani razu tam nie była. Urodziła się i wychowała w Nagpur w Indiach i na co dzień posługiwała się językiem Marathi, oraz po trochu językiem hinduskim i angielskim.

Gdy owa kobieta, nazwiskiem Uttara Huddar [urodzona w 1941 roku], miała 32 lata, ujawniła się u niej nowa osobowość, nazywająca siebie Szarada. Przed tym momentem, Huddar nic nie mówiła o pamiętaniu poprzedniego życia. Posiadała podwójny tytuł doktorski z języka angielskiego i administracji publicznej, była też pełnoetatową wykładowczynią na Uniwersytecie w Nagpur, do momentu gdy zaczęła dzielić swoje ciało z czymś, co można określić jako zdeinkarnowana kobieta.

Wspomniana nowa osobowość, Szarada, nie potrafiła mówić w żadnym z języków, którymi posługiwała się Huddar. Szarada nie rozpoznawała żadnego z członków rodziny ani przyjaciół Huddar, była też zdumiona wieloma przyrządami wynalezionymi po Rewolucji Przemysłowej. Rodzina Huddar nie znała żadnego Bengalczyka, obce było im też etniczne pożywienie oraz inne rzeczy, których pragnęła Szarada.

Stevenso i jego współpracownicy w ciągu kilku lat spędzili kilka tygodni na badaniu jej historii. Sprawdzili miejsca, jakie pamiętała z Bengalu (niektóre z nich znajdują się na obecnym terytorium Bangladeszu). Jej opisy były poprawne pod względem odległości pomiędzy miejscami, położenia geograficznego, itd.

Podała pełne imiona i nazwiska członków swojej rodziny, w tym ojca, Brajanatha Chattopaydhaya. Gdy Stevenson odnalazł drzewo genealogiczne rodziny Chattopaydhaya, żyjącej w regionie, który Szarada opisała jako swój dom, odkrył, że Szarada poprawnie nazwała i opisała relacje z pięcioma członkami swojej rodziny, w tym jej ojcem i dziadkiem. Ci członkowie rodziny żyli w XIX wieku, w ramie czasowej, którą przypuszczalnie opisywała Szarada.

"Drzewo genealogiczne składa się wyłącznie z mężczyzn. Ponieważ nie pojawia się w nim żadne imię kobiece, nie możemy powiedzieć, że udowodniliśmy, że osoba odpowiadająca stwierdzeniom Szarady istniała. Zgodność pomiędzy genealogią a jej informacjami odnośnie relacji z męskimi członkami rodziny wydaje się jednak nieprzypadkowa", napisał Stevenson w artykule opublikowanym w Dzienniku Amerykańskiego Towarzystwa Badań Psychicznych w licu 1980, zatytułowanym: "Wstępny raport na temat nietypowego przypadku typu reinkarnacji połączonej z ksenoglosją". Ksenoglosja to termin opisujący zdolność do mówienia lub pisania w języku, którego dana osoba nie zna.

W dzieciństwie Huddar cierpiała na silny lęk przed wężami. Jej matka powiedziała, że gdy była w ciąży z Huddar, często miała sny, w których wąż kąsał ją w stopę.

Szarada wspominała, że była w siódmym miesiącu ciąży i zrywała kwiaty, gdy wąż ugryzł ją w palec u stopy. Mówiła, że straciła świadomość, choć nie stwierdziła dokładnie, że pamiętała umieranie. Miała wówczas 22 lata i, jak mówił Stevenson, "wydawała się nie być świadoma, że jakikolwiek czas przeminął".

Szarada przejmowała ciało Huddar sporadycznie na okres dni lub tygodni, a rodzina Huddar zaczęła zauważać, że te okresy odpowiadają pewnym fazom księżyca. Jedna nie pamiętała, co robiła druga, co doprowadziło Stevensona do wniosku, że być może było to bardziej opętanie niż reinkarnacja.

"Amnezja, jaką wydawała się mieć każda z osobowości co do przytrafiających im się zdarzeń, nawet jeśli nie była całkowita, bardziej sugeruje objaw opętania niż przypadek typu reinkarnacyjnego", napisał Stevenson. "To daje do zrozumienia, że Szarada to zdeinkarnowana osobowość - to znaczy, że składa się ona z przetrwałych aspektów osoby, która żyła i umarła w pierwszych latach XIX stulecia, i która - prawie 150 lat później - przyszła, by zdominować i kontrolować ciało Uttary".

"Inne szczegóły są jednak spójne z interpretacją mówiącą, że jest to przypadek reinkarnacji. Po pierwsze, Uttara cierpiała na lęk przed wężami, gdy była małym dzieckiem, później zaś okazała sympatię do Bengali i Bengalczyków", kontynuował Stevenson.

Jej ojciec był entuzjastą Bengalczyków, ponieważ czuł, że lepiej oni sobie radzili z chronieniem siebie przed siłami brytyjskimi, był też zaangażowany w indyjski ruch nacjonalistyczny. Uttara mogła przejąć od niego to zainteresowanie Bengalami. Nauczyła się kilku słów po bengalsku w szkole średniej (uczyła ją osoba nie mówiąca po bengalsku, używająca wymowy w Marathi). Jak jednak stwierdził Stevenson, nic nie wskazuje na to, aby spędziła z językiem bengalskim wystarczająco dużo czasu, by posługiwać się nim płynnie, nie mówiąc już o intonacji i płynności native speakera. Fakt, że ta wersja języka bengalskiego pochodziła sprzed 150 lat, stanowi według Stevensona istotny dowód, wraz z jej dokładną znajomością pożywienia i kultury.

Tara McIsaac, Epoch Times
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios
http://www.paranormalium.pl/kobieta-mow ... tykul.html
0 x



jspirytysta
Posty: 1
Rejestracja: wtorek 05 maja 2015, 00:30
Otrzymał podziękowanie: 2 razy

Re: REINKARNACJA i ZYCIE PO SMIERCI

Nieprzeczytany post autor: jspirytysta » wtorek 05 maja 2015, 00:33

Życie po śmierci było też badane przez dr.Kenneth Ring


Czy niewidomi przeżywają doświadczenia z pogranicza śmierci (NDE), a jeżeli tak, to czy różnią się one się od doświadczeń osób widzących?
Czy niewidomi – jeśli doświadczają NDE lub OOBE (zjawisko wyjścia z ciała), twierdzą, że doświadczyli wizualnych percepcji podczas tych przeżyć?
W końcu, jeżeli takie przeżycia wizualne mają miejsce, czy można zweryfikować je przez zeznania niezależnych świadków lub z pomocą innych dowodów?

Te trzy pytania stały się punktem wyjścia pracy badawczej autorstwa dr. psychologii Kenneth Ring oraz Sharon Cooper.

Praca naukowca, której rezultatem jest książka „Mindsight”, opierała się na badaniu przeżyć osób niewidomych.

Naukowcy poszukiwali uczestników badania poprzez 11 amerykańskich organizacji zrzeszających niewidomych. Poszukiwano osób, które twierdziły, że doświadczyły NDE lub OOBE, albo obu rodzajów tych przeżyć. W rezultacie dotarli do 46 osób twierdzących, że przeżyły doświadczenie NDE lub OOBE. Z całej grupy, 31 osób zostało zakwalifikowanych do przeprowadzenia wywiadów. Z objętej badaniami grupy 20 osób stanowiły kobiety, 11 mężczyźni. Wśród badanych: 16 – przeżyło NDE, 5 kolejnych osób doświadczyło zarówno NDE jak i OBE, 10 osób doświadczyło tylko OBE.

Ze wszystkich 21 osób, które przeżyły NDE: 13 – doświadczyło tego zjawiska na skutek choroby lub podczas operacji chirurgicznej, 6 – wskutek wypadku (zazwyczaj samochodowego), 2 podczas rabunku, 1 osoba była bliska śmierci na skutek gwałtu, 1 – w wyniku nieudanej próby samobójczej (niektóre osoby dwukrotnie doświadczyły NDE).

Wnioski naukowców:

Osoby niewidome doznają doświadczeń NDE oraz OOBE, a ich relacje są takie same jak osób widzących.

Podczas NDE oraz OOBE niewidomi doznają doświadczeń wizualnych, które zwykle charakteryzują się niezwykłą dokładnością, wyrazistością i ostrością.

Ostatnia część badań – jak stwierdzają sami autorzy – najsłabsza, to próba udowodnienia, że wizualne doświadczenia podczas NDE i OOBE są rzeczywiste. Autorzy zwracają uwagę, że w książce przedstawili kilka przekonujących przypadków, natomiast temat niewątpliwie wymaga jeszcze pogłębienia i dalszych badań.
Źródło: http://www.portal.spirytyzm.pl/postrzeg ... a-smierci/
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » sobota 23 maja 2015, 18:14

Robert A. Monroe - Dalekie podróże

Co możemy zobaczyć będąc poza ciałem fizycznym.

Zwiedzanie pierścieni
Pierścień najbardziej zbliżony do Ziemi (pierwszy wewnętrzny pierścień lub pasmo).

Podczas przebywania poza ciałem widziałem go dokładnie i wyraźnie. Wydawało się, że wszystko,co robili jego mieszkańcy, jest analogiczne do tego, co robią ludzie na Ziemi. Kiedy próbowałem zwrócić na siebie uwagę czy nawiązać z nimi kontakt, to albo nie wykazywali najmniejszego zainteresowania, albo byli zakłopotani, albo reagowali lękiem lub wręcz wrogością. Istoty te usiłowały brać udział w fizycznym życiu, lecz im się to nie udawało. Wszyscy postępowali tak, jak gdyby nie zdawali sobie sprawy z istnienia innej egzystencji poza życiem fizycznym. Dzięki temu, że zwiedzałem ten pierścień wielokrotnie i znałem go z autopsji, mogłem jego mieszkańców podzielić z grubsza na kilka kategorii.

Śniący

Ci, którzy znajdują się w fazie marzeń sennych, mają wibracje czy też promieniowanie wskazujące na powiązanie każdego z nich z ciałem fizycznym, będącym w danej chwili w jakimś miejscu ziemskiej czasoprzestrzeni. To sugerowałoby – choć wcale tak nie musi być – że podczas snu przebywają oni poza swymi fizycznymi ciałami. W widoczny sposób usiłują kontynuować te czynności, które wykonywali będąc w stanie czuwania, lub te, których pragną bądź o których marzą. Niektórzy po prostu poruszają się, inni próbują rozmawiać ze znajomymi, którzy w danej chwili nie śpią; jeszcze inni jedzą, piją, pracują, bawią się, starają się kopulować, zachowują się jak aktorzy na środku Manhattanu – a wszystko to robią bezowocnie. Poza małymi wyjątkami, nie są świadomi tego co dzieje się w ich otoczeniu. Na to kim są i skąd przybyli mogłoby wskazywać nagłe przerwanie właśnie wykonywanej przez nich czynności i zniknięcie. Czy to oznacza, że wówczas wracają do swych ciał fizycznych i budzą się ze snu?

Uwięzieni

Są bardzo podobni do tych, których zaliczyliśmy do poprzedniej kategorii. Choć na pierwszy rzut oka trudno jest odróżnić jednych od drugich, istnieje między nimi zasadnicza różnica. Do “więzionych" należą wyłącznie ci, którzy już na stałe opuścili swe fizyczne ciała – są fizycznie martwi – lecz o tym nie wiedzą. Z uporem więc próbują kontynuować egzystencję fizyczną. Często przebywają w pobliżu swych dawnych domów i trzymają się blisko żyjących fizycznie osób, do których za życia byli przywiązani. Niektórzy próbują powrócić do swego martwego ciała, nawet jeśli zostało już złożone w grobie, i starają się je ożywić, co może być powodem dziwnego promieniowania obserwowanego czasem na cmentarzach. Psychiczna męka, jaką te istoty muszą przechodzić obserwując kremację swoich zwłok, jest z pewnością czymś, nad czym należałoby się zastanowić. “Uwięzieni", podobnie jak osoby znajdujące się w fazie marzeń sennych, są całkowicie związani z czasoprzestrzenną materialnością. Poza tym wydaje się, że ich bezskuteczne działania mają podłoże emocjonalne – wypływają z lęków i popędów. Ta grupa hamuje proces uczenia się opartego na doświadczeniu. Dopóki się do tych istot nie dotrze i nie pomoże im lub jeśli nie pojawi się u nich jakiś przebłysk świadomości, będą pozostawały w tym stanie przez całe lata, a nawet wieki. Ich ilość ciągle wzrasta – i będzie wzrastać dopóty, dopóki człowiek nie przestanie przywiązywać tak wielkiej wagi do wartości materialnych.

Prymitywni

“Prymitywnych" jest znacznie mniej niż “uwięzionych". Wprawdzie ich zachowanie wypływa z tych samych pobudek, lecz dzięki temu, że mają nieco odmienną świadomość, przejawia się w zupełnie inny sposób. Ponieważ “prymitywni" nie zdają sobie sprawy, że utracili ciała fizyczne i nie mogą się już nimi posługiwać, nie dostrzegają niczego poza rzeczywistością materialną. Jednakże dobrze wiedzą, że są jacyś inni. Nie rozumieją, dlaczego tacy są, ani jak do tego doszło; nie pragną także się uczyć. Świadomi są tylko tego, że różnica uwalnia ich od wszelkich ograniczeń, obowiązków i zależności, którym podlegali żyjąc na Ziemi. Uważają, iż są teraz całkowicie wolni i starają się korzystać z tej wolności w sposób, w jaki nie mogli tego robić poprzednio. Ich aktywność przejawia się w naśladowaniu fizycznych czynności – jedynej znanej im formy działania. Toteż próby uczestnictwa w fizycznym ludzkim życiu – które, jak im się wydaje, toczy się wokół nich – przybierają dziwaczne formy. Za przykład może tu posłużyć wcześniej przeze mnie opisane kłębowisko istot opanowanych żądzą seksualną. Nasuwa się przypuszczenie, że gdy z jakiegoś powodu człowiek staje się roztrzęsiony lub jego świadomość osłabnie bądź “rozluźni się", daje to okazję któremuś z “dzikusów", by zawładnąć jej przeżyciami. Nie wiem, jak często się to zdarza, mam nadzieję, że bardzo rzadko. Czasem istoty te mogą robić złe rzeczy.

Przyglądając się życiu toczącemu się w wewnętrznych pierścieniach można się wiele nauczyć. Najczęściej jest to jednak twarda szkoła, zwłaszcza dla kogoś, kto myśli wyłącznie kategoriami czasoprzestrzeni. Nie ma sensu opowiadać o wszystkich próbach nawiązania kontaktu z mieszkańcami tych pierścieni. Możecie sami spróbować, nie zadając sobie trudu wyjścia z ciała. Poobserwujcie po prostu pierwszą lepszą grupę osób mieszkających w dużym mieście i porozmawiajcie z nimi. Da wam to uproszczony obraz tego, co dzieje się w wewnętrznych pierścieniach, a otrzymany w ten sposób materiał będzie znacznie łatwiej zanalizować. Wydaje się, że zachowanie mieszkańców owych pierścieni jest wynikiem krańcowego wypaczenia pierwotnego instynktu samozachowawczego. Oczywiście istnieją sposoby, dzięki którym można pomóc tym istotom, każdej z osobna i wielu na raz – można uwolnić je – proces ten rozwija się coraz bardziej. Osobiście próbowałem to robić raz czy dwa, lecz nie jestem szczególnie dumny ze swoich osiągnięć. Ale i ja czegoś się wówczas nauczyłem. Po pierwsze, uświadomiłem sobie istnienie szumu Wiązki M (moje własne określenie), czyli kakofonii wibracji wywoływanych przez nie kontrolowane i nie ukierunkowane ludzkie myśli. Po drugie, nauczyłem się zmniejszać dopływ docierających do mnie wrażeń i obniżać szum Wiązki M do poziomu, który już byłem w stanie tolerować. A więc znów konieczność zmusiła mnie do szukania rozwiązania. Nawiasem mówiąc tę metodę stosuję także wtedy, gdy przebywam w ciele fizycznym i znajduję się w zwykłym stanie świadomości.

Pierścień oczekujących

Opisanie następnego pierścienia nie nastręcza specjalnych trudności. Tworzą go ci, którzy wprawdzie zdają sobie sprawę, że utracili już ciała fizyczne, ale nie wiedzą, że możliwy jest inny rodzaj egzystencji, lub o tym nie pamiętają. Przeważnie znajdują się w stanie oszołomienia, nie poruszają się i nie odbierają żadnych wrażeń – po prostu tkwią bez ruchu jak gdyby na coś czekając. Zwykle dość łatwo nawiązać z nimi kontakt, pouczyć ich i zaprowadzić do właściwego pierścienia. Mieszkańców tego kręgu jest stosunkowo niedużo; ich ilość, dzięki pomocy napływającej z zewnętrznych pierścieni, utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie. Gdy będziemy posuwali się w kierunku zewnętrznym, natrafimy na kolejny pierścień, który jest ze wszystkich największy i składa się z niezliczonej ilości pasm. Wszyscy jego mieszkańcy zdają sobie sprawę, że przeszli przez śmierć fizyczną, lecz nie bardzo wiedzą, gdzie się znajdują i czym są. Ponieważ mają na ten temat odmienne poglądy, stąd wielość wyraźnie zaznaczających się w tym pierścieniu pasm, gdyż każde z pasm składa się wyłącznie z tych istot, które w swym myśleniu i poglądach są do siebie podobne. Mniej więcej przez środek Wielkiego Pierścienia przebiega coś, co można by określić mianem linii granicznej. Jest ona łatwo dostrzegalna z zewnątrz. Wytwarzają ją dwa zachodzące na siebie pola energii, które mimo iż działają z jednakową siłą, nie powodują interakcji. Nie mamy tu do czynienia z falą stojącą, powstałą w wyniku wzajemnego oddziaływania na siebie jednakowych częstotliwości, ponieważ pola te nie są kompatybilne. Nie zachodzi tu również zjawisko podobne do tego, które obserwujemy w środku sztabki magnesu podczas zbliżania się do siebie pól o przeciwnych ładunkach. Chcąc zrozumieć, w czym rzecz, najlepiej wyobrazić sobie pole grawitacyjne działające w jednym kierunku oraz oddziaływanie sitcomu w telewizji, jako siłę działającą w kierunku przeciwnym.

Po wewnętrznej stronie linii granicznej przeważa siła HTSI (skrót od Human Time-Space Illusion – ludzka iluzja czasoprzestrzeni – przyp. tłum.). Jest ona najsilniejsza w wewnętrznych pasmach, położonych najbliżej Ziemi, i stopniowo słabnie, gdy zbliża się do zewnętrznego brzegu Wielkiego Pierścienia, aż staje się prawie niezauważalna na jego zewnętrznym obrzeżu. Natomiast po zewnętrznej stronie linii granicznej dominuje siła NPR (skrót od Nonphysical Reality – rzeczywistość niefizyczna – przyp. tłum.), która jest tak powszechna, jak tylko to sobie możemy wyobrazić – o ile opierając się na tej niewielkiej cząstce wiedzy, jaką o niej posiadamy, potrafimy ją. właściwie zinterpretować. W polu sił lustrzane odbicie HTSI stanowi NPR. Jej działanie jest największe na zewnętrznym krańcu Wielkiego Pierścienia, po czym słabnie i zmniejsza się im bliżej linii granicznej. Po przejściu przez linię graniczną maleje wykładnikowo, by osiągnąć najniższą wartość w paśmie położonym najbliżej Ziemi.

Sposób, w jaki człowiek przechodzi przez ten pierścień, jest niezwykle interesujący – zwłaszcza gdy patrzymy na to z zewnątrz. A więc energia, która przybiera postać ludzkiego życia opartego na doświadczeniu, porusza się w dwu kierunkach: dośrodkowym i odśrodkowym. Ruch do wewnątrz to przepływ czystej energii pochodzącej z obszaru NPR. Energia ta pojawia się w polu HTSI po raz pierwszy. Dzięki wielości ludzkich wcieleń zostaje przez to pole coraz bardziej przyciągana, a z chwilą gdy przekroczy linię graniczną, szybkość z jaką przechodzi przez ten pierścień, jeszcze wzrasta. Od tego miejsca wewnątrz pierścienia ruch ulega jeszcze większemu przyśpieszeniu i energia dociera do wewnętrznego obrzeża Wielkiego Pierścienia, przechodzi przez nie i zazwyczaj zatrzymuje się dopiero w najniższym z wewnętrznych pierścieni. Z kolei fala przepływu skierowanego na zewnątrz (czyli prąd odśrodkowy), uwolniwszy się z wewnętrznych pierścieni położonych najbliżej Ziemi lub płynąc ich skrajem podejmuje wędrówkę przez ten największy z pierścieni – wygląda ona na przypadkową, choć w rzeczywistości wcale tak nie jest. Dla niektórych ludzi taka wędrówka nie rozkłada się na wiele etapów, lecz trwa stosunkowo krótko: jest to tylko kilka fizycznych wcieleń “dla nabrania rozpędu". Inni – a jest ich ogromna większość – potrzebują aż kilkuset inkarnacji i tysięcy lat życia na Ziemi, by zakończyć ten proces. Nie wiem, dlaczego istnieją tam odmienne drogi doskonalenia się, jednakże przypuszczam że droga krótsza polega na staranniejszym wyborze doświadczeń życiowych i tego, co ma się w życiu zdobyć, a co statystycznie rzecz biorąc wydaje się niemożliwe do osiągnięcia. Obie drogi, zarówno długa, jak i krótka, biorą swój początek w zewnętrznym obrzeżu Wielkiego Pierścienia i prowadzą do pierścienia położonego najbardziej na zewnątrz.

Ten ostatni zewnętrzny pierścień zamieszkują wyłącznie ci, którzy przygotowują się do swej ostatniej ludzkiej inkarnacji. Są to seniorzy lub, jeśli wolicie, ci, którzy będą żyli na Ziemi po raz ostatni. Istoty te utraciły już wiele z ludzkiego wyglądu, nie są szare jak przedtem, lecz promieniują niemal białym kolorem, a od czasu do czasu pojawiają się wokół nich rozbłyski iskrzącego się światła. Są szczelnie zamknięte i nie reagują na próby nawiązania z nimi kontaktu; porozumiewają się tylko między sobą. Ich ostatnie zejście na Ziemię niełatwo jest zaobserwować, gdyż dokonuje się zbyt szybko – jest niemal natychmiastowe. Natomiast odejście seniorów po zakończeniu cyklu wygląda następująco: iskrzące się światło mknie przez pierścienie w kierunku zewnętrznym co jakiś czas zatrzymując się z niewiadomych powodów, a po przejściu przez ostatni zewnętrzny pierścień nagle znika z pola widzenia nie pozostawiając po sobie znaku czy śladu.

Z grubsza rzecz biorąc proces zbierania doświadczeń, dzięki kolejnym wcieleniom, przypomina zachowanie się człowieka, który po raz pierwszy próbuje alkoholu lub zażywa narkotyk. Pierwszy raz, pierwsza próba zażycia środka odurzającego zazwyczaj nie wiąże się z przyjemnością, lecz jej efekt jest dla nas czymś nowym. Toteż gdy nadarzy się okazja, początkujący wypija podwójną porcję lub zażywa podwójną dawkę chcąc sprawdzić, czy skutek będzie silniejszy. I rzeczywiście – jest silniejszy. Dobrze wiemy, co dalej nastąpi, jeśli się nad tym nie zapanuje: staczanie się aż na samo dno. Dla nałogowca najważniejszy staje się kieliszek bądź strzykawka – tylko to zaprząta jego myśli. Przeważnie dochodzi do niemal całkowitego zapomnienia się, zatracenia, a co ważniejsze – osoba dotknięta nałogiem nie wykazuje najmniejszej chęci, by zmienić ten stan rzeczy. Nie pamięta już kim jest i nic ją to nie obchodzi. Przypominanie sobie kim się było, trwa powoli i czasami bywa bolesne, ale kiedy już się tego dokona, następuje transformacja i osiąga się stan, który zasadniczo różni się od początkowego – były neofita staje się kimś zupełnie innym. Jednak pod jednym względem analogia nie zachodzi: w przypadku zdobywania doświadczenia dzięki łańcuchowi ludzkich wcieleń człowiek zmienia się nieustannie.

A teraz, posługując się współczesną terminologią, spróbujmy opisać ten proces inaczej: Jednostka (coś, czym pierwotnie jesteś?) jest przyciągana przez pole energetyczne Ziemi. Chcąc się czegoś o nim dowiedzieć, postanawia przez nie przejść. Jednak duża spójność znajdujących się w tym polu cząsteczek powoduje, iż Jednostka porusza się w nim z szybkością znacznie mniejszą od tej, jaką początkowo zakładała. Stopniowo prędkość ta spada do poziomu, z którego ucieczka staje się już niemożliwa, i Jednostka zostaje zmuszona do poruszania się po eliptycznej orbicie. Gdy, znajdując się w apogeum orbity, przechodzi przez pole energetyczne Ziemi, przywierają do niej coraz to nowe cząsteczki, przez co staje się cięższa i porusza się jeszcze wolniej – a to z kolei powoduje zmniejszenie perigeum orbity. W końcu wskutek coraz silniejszego przyciągania pola energetycznego Ziemi, orbita, po której porusza się Jednostka, zostaje przerwana, a Jednostka osiada w polu ziemskim stając się jego częścią.

Teraz, chcąc ponownie uzyskać prędkość pozwalającą jej na opuszczenie pola, musi:
1. Usunąć niepotrzebne cząsteczki, które przylgnęły do niej, gdy zbierała informacje. Chodzi o to, by mogła zabrać ze sobą z Ziemi tylko To, Co Ma Wartość.

2. Wytworzyć i zgromadzić taką ilość energii, która wystarczy na pokonanie siły bezwładności i uzyskanie szybkości pozwalającej na ucieczkę. Tym razem potrzeba znacznie więcej energii niż w chwili, gdy Jednostka wchodziła w pole energetyczne Ziemi. Ponadto niezbędna jest rezerwa energii, aby zrównoważyć dodatkowe obciążenie: Jednostka zabiera ze sobą bagaż – są nim zebrane informacje.

To odłączenie się nie jest proste, gdyż brakuje skutecznych sposobów uwalniania się od trucizn i pozbywania się zbędnych cząsteczek, a dostępne metody destylacji i akumulacji energii są niezwykle prymitywne. Dlatego też proces detoksykacji trwa długo i jest uciążliwy. Najlepiej więc rozpocząć od katapultowania się i wejść na orbitę eliptyczną, następnie zaś coraz bardziej zwiększać perigeum tej orbity aż do osiągnięcia szybkości pozwalającej na wydostanie się spod wpływu przyciągania ziemskiej energii. Dzięki temu Jednostka, zabierając ze sobą swój bagaż, będzie mogła powrócić tam, skąd przybyła, lub – mając teraz znacznie więcej energii – prowadzić dalsze badanie.

To, co przeczytaliście, jest dużym uproszczeniem bardzo złożonego i skomplikowanego procesu, który oglądano z zewnątrz. Opis ten “odhumanizowano" tak dalece, jak było to możliwe, w nadziei, że taka naga prezentacja przyciągnie uwagę naszej lewej półkuli mózgowej i ułatwi jej rozumienie tych spraw. Jednakże nadal nie wiemy, jak wyrazić to, o czym tu mowa, w sposób, który najbardziej przemawiałby do naszej ludzkiej świadomości. Tak więc wygląda coś, w co wszyscy jesteśmy z konieczności uwikłani. Obszar, na którym się to odbywa, można nazwać Miejscem Przepływu Ludzkiej, Ziemskiej Energii, Ludzką Iluzją Czasu i Przestrzeni. Powyższy, ogólnikowy opis oparliśmy na setkach przeprowadzonych przez nas doświadczeń; większości z nich nie można dokładnie przełożyć na język werbalny. Opisanie każdego z tych doświadczeń, o ile w ogóle byłoby możliwe, zajęłoby co najmniej tom. Toteż na razie musi nam wystarczyć ten szkic. Wprawdzie możemy się zagubić zarówno z nim, jak i bez niego, ale znając go, mamy większe szansę, by się jednak nie zagubić.

ROTA BHP I
Proces intensywnego uczenia się ludzi


Skoro mówimy o jednostce ludzkiej, to należałoby zaznaczyć, że wśród ludzi obecnie żyjących na Ziemi stosunkowo mało jest takich, którzy przedtem nie doświadczyli ziemskiego życia. Spośród tych, którzy są po raz pierwszy na Ziemi, część mogła już żyć w innych obszarach czasoprzestrzeni, mając inną formę fizyczną; pozostali jeszcze nigdy nie mieli fizycznego ciała. Czasoprzestrzeń, materia fizyczna, a zwłaszcza to, czym jest życie człowieka na Ziemi – to bardzo interesująca anomalia. Tylko ludzkie życie w ciele fizycznym umożliwia rozwinięcie pewnych rzadkich cech, dlatego jest takie ciekawe. Niektórzy traktują je jak wizytę w olbrzymim wesołym miasteczku, gdzie czeka na nich wiele atrakcji i gdzie na jakiś czas zawieszone zostaną podstawowe prawa obowiązujące poza Ziemią. Te istoty pragną pobytu na Ziemi ze zwykłej ciekawości: po prostu dostali rotę o tym interesującym miejscu i chcą się przekonać, jak wygląda ziemskie życie. Inni, obserwując wydarzenia, które rozgrywały się na Ziemi, dochodzą do wniosku, że powinni wcielić się w określonym momencie dziejowym, gdyż życie w tych właśnie czasach stwarza im najlepsze warunki osiągnięcia tego, co sobie zaplanowali.

Jeszcze inni uważają, że ograniczenia wypływające z życia w fizycznym ciele powodują nagromadzenie się pewnych energii występujących tylko w tym stanie. Tylko będąc człowiekiem i mając ciało fizyczne można posługiwać się tymi energiami. Ale najwięcej istot – ich ilość przewyższa sumę wszystkich pozostałych – decyduje się na ziemskie życie ze względu na efekty, jakie można dzięki temu osiągnąć. Jeżeli spotkasz kogoś, kto przeszedł przez cykl ziemskich wcieleń, masz przed sobą jedyny cel – chcesz zostać kimś takim jak on. A osiągnięcie takiego poziomu rozwoju jest możliwe. A więc fizyczną egzystencję podejmujemy ze względu na to, czym ona jest – procesem intensywnego uczenia się, niezwykłą szkołą. W tej szkole uczymy się bardzo ważnej rzeczy – łączenia dwóch odmiennych typów energii – męskiej i żeńskiej. Dlatego część osób rodzi się kobietami, a część – mężczyznami. Dopasowaniu się, wzajemnemu zrozumieniu i zjednoczeniu tych dwóch rodzajów świadomości mogą służyć kulturowe uwarunkowania, popędy, potrzeby oraz inne czynniki.

Warunki, jakie należy spełnić, by stać się człowiekiem i móc wieść fizyczną egzystencję, są dość proste. Wcielenie się poprzedza coś, co wygląda jak zawarcie umowy. A więc forma energetyczna zamierzająca inkarnować, najpierw musi przyznać, że czasoprzestrzeń rzeczywiście istnieje. Bez tego niemożliwe jest uzyskanie ludzkiej świadomości. Następnie musi zgodzić się z tym, że istnieje czas, powiedzmy lata osiemdziesiąte. Może to być zresztą dowolny odcinek ziemskiego czasu.
Ponadto musi zaakceptować istnienie fizycznej planety Ziemi – w takiej postaci, w jakiej ją zaprojektowano i stworzono. Musi również pogodzić się z pewnymi właściwościami i ograniczeniami ludzkiej świadomości.

Proces intensywnego uczenia się wymaga również wymazania czy też zatarcia wcześniejszych doświadczeń, zdobytych zarówno podczas poprzednich inkarnacji ziemskich, jak i życia w innych systemach rzeczywistości po to, by nie przeszkadzały one w realizowaniu obecnej egzystencji. Nie należy jednak zapominać, że wymazanie z pamięci danych o poprzednich istnieniach dokonuje się wyłącznie na poziomie fizycznej świadomości jednostki, która przystaje na podyktowane jej
warunki. Pamięć o minionych doświadczeniach pozostaje w esencji formy energetycznej. Człowiek, który się rodzi, ma je zakodowane w podświadomości. To, co powiedzieliśmy, jest bardzo ważne, gdyż wcześniej uzyskane doświadczenia lub dowody mogą stanowić zasadniczy motyw działalności danej istoty na planie ziemskim. Kiedy już istota podejmie decyzję co do wcielenia i zaakceptuje proponowane jej warunki, musi wybrać taki “punkt wejścia", który ze względu na czynniki genetyczne, środowiskowe, społeczne, polityczne i ekonomiczne mógłby umożliwić jej – choć nie zapewnić w stu procentach – realizację zamierzonego celu. Jednak często się zdarza, że nie wszystkie warunki, które są akurat dostępne, będą się nadawały do realizacji danego celu. Mimo to wiele istot decyduje się zejść na Ziemię i inkarnować jako ludzie mając tylko nadzieję, że mimo tych nie sprzyjających okoliczności osiągną jednak to, co sobie zaplanowały. Czasem pojawia się tyle przeciwności, że po prostu nęci chęć zmierzenia się, by tak rzec, z tymi niedogodnymi warunkami lub rodzi się pragnienie, by je zmienić przez odpowiednie myślenie i działanie. Niektórzy podejmują taki trud, inni zaś nie.

Zdarza się również, że popyt na określone warunki wejścia znacznie przekracza podaż. Wobec tego wiele istot zmęczonych długim oczekiwaniem decyduje się na inkarnację, która ich wymagania co do warunków życia na Ziemi spełnia choćby w minimalnym stopniu.

Pokażmy, jak wygląda proces uczenia się i zdobywania wiedzy dzięki ludzkiemu doświadczeniu, na przykładzie istoty wcielającej się po raz pierwszy. Zaraz po wejściu (urodzeniu się) “debiutant" jest zdumiony i wstrząśnięty tym, że fizyczne ciało stwarza tak poważne ograniczenia. Teraz nie może już łatwo i swobodnie poruszać się posługując tylko myślą lub pragnieniem. Toteż wiele wczesnych tygodni życia spędza na świadomych, lecz daremnych wysiłkach uzyskania kontroli nad tym swoim nowym ciałem. Jednocześnie zdumiewa go konieczność odżywiania się, które w poprzedniej egzystencji odbywało się automatycznie. Wyobraźcie sobie jeszcze potężną kanonadę chaotycznych sygnałów docierających do noworodka za pośrednictwem pięciu fizycznych zmysłów, o istnieniu których nie miał do tej pory pojęcia, a zdacie sobie sprawę, jaki wstrząs musi on przeżywać. Prawdopodobnie znajdowałby się w stanie jeszcze większego szoku, gdyby nie pomoc, którą otrzymuje w okresach nieświadomości (tj. wtedy, gdy śpi) od interesujących się jego losem istot przebywających w innej rzeczywistości (poza czasem i przestrzenią).

Te najwcześniejsze przeżycia zapoczątkowują coś, co można nazwać pierwszym sposobem zdobywania wiedzy przez człowieka. Ten sposób uczenia się trwa przez całe życie, a polega na świadomym koncentrowaniu uwagi. Kiedy coś się wydarza, wówczas dowiadujemy się o tym za pośrednictwem pięciu fizycznych zmysłów, a doznanie przykrości lub przyjemności zwraca naszą uwagę na to wydarzenie, które dzięki temu zapamiętujemy. Zapamiętujemy łatwiej, gdy doświadczeniu towarzyszą emocje, a także wtedy, gdy doznanie zmysłowe jest silniejsze. Krótko mówiąc: intensywność procesu uczenia się (zapamiętywania i przywoływania na pamięć tego, co zapamiętaliśmy) zależy od intensywności przeżycia. I odwrotnie – im słabsze doznanie, tym mniejsza uwaga, a w konsekwencji mniej efektywny proces uczenia się. Ten pierwszy sposób zdobywania wiedzy dostarcza nam danych, z których w naszym życiu korzystamy w pierwszym rzędzie. Wprawdzie inne sposoby uczenia się też mają wpływ na nasze myśli i postępowanie, lecz to co robimy w życiu, w głównej mierze oparte jest na tym najważniejszym systemie – uczeniu się dzięki doświadczeniom.

Drugi sposób gromadzenia danych przez człowieka, z których korzysta on również przez całe życie, polega na tym, że fizyczne zmysły zbierają informacje wówczas, gdy nie mamy skoncentrowanej uwagi. Rejestrujemy najdrobniejszy szczegół, choć odbywa się to poniżej progu świadomości. Ponieważ zapis dotyczy spraw, które nie zaprzątają naszej uwagi, więc ludzki świadomy umysł jest w stanie przypomnieć sobie z tego zazwyczaj mniej niż 20 procent. Jednak kiedy zachodzi potrzeba, cały ten obszar pamięci zostaje nieświadomie przywołany. Wpływa on na nasze myśli i decyzje a także na nasze postępowanie, choć zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Trzeci sposób uczenia się to nauka podczas cyklicznych stanów nieświadomości, czyli w czasie snu. Na jawie niewiele pamiętamy z tego co robimy podczas snu, chociaż zostaje to mocno utrwalone w naszej podświadomości i stanowi część procesu uczenia się polegającego na doświadczeniu i zapamiętywaniu; na danych uzyskanych w ten sposób opiera się cała nasza życiowa działalność. Nauczono nas, zgodnie z poglądem przyjętym w naszej kulturze, by nie przywiązywać wagi do wydarzeń, których nie pamiętamy, toteż rzadko zauważamy ich wpływ na nasze postępowanie i przeżycia. Dopiero jeśli przyjrzeć się temu z zewnątrz, całkiem wyraźnie widać, że wiedzę zdobytą w czasie snu wykorzystujemy w codziennym życiu.

Natomiast dominujący na Ziemi system edukacji został wymyślony przez człowieka i stanowi wytwór różnych kultur. Mimo iż stał się on najbardziej rozpowszechniony i praktykowany, to jednak jest najmniej naturalny. Najczęściej zupełnie ignoruje bezpośrednie doświadczenie i poprzednio wspomniane metody uczenia się. Ze względu na swoją sztuczność, na brak wykorzystania naturalnych sposobów koncentrowania uwagi, wymaga dużej dyscypliny i wyrzeczeń, na jakie zazwyczaj nie stać człowieka o przeciętnym umyśle. Kiedy ktoś posługując się tą metodą usiłuje przyswoić sobie wiadomości, jego uwaga jest rozproszona, chwiejna, szczególnie podczas mniej ważnych, wielokrotnie powtarzanych ćwiczeń, toteż wiele traci z tego, co łatwo mógłby osiągnąć w inny sposób. Ten najbardziej prymitywny a niezwykle przez ludzi ceniony sposób zdobywania wiedzy w zasadzie dotyczy tylko tego, co ma związek z poznaniem, zrozumieniem, opanowaniem i wykorzystaniem materii fizycznej oraz energii przez nią wytwarzanej. Ponieważ w tym dominującym, choć sztucznym i ograniczonym systemie, proces uczenia opiera się wyłącznie na danych dostarczonych przez fizyczne zmysły, więc w konsekwencji zacierają się wszelkie pozostałe jeszcze w człowieku ślady jego prawdziwego pochodzenia. Dla niedoświadczonej formy energetycznej od razu staje się to głównym problemem i jest dla niej największym wyzwaniem.

Gdy istota taka po raz pierwszy staje się człowiekiem i zaczyna wieść ludzkie życie, nie znajduje na Ziemi dosłownie niczego co ukazywałoby jej inną rzeczywistość – wszystko, czego teraz doświadcza, kieruje jej uwagę wyłącznie ku czasoprzestrzennej materii fizycznej. Na nieszczęście dotyczy to również organizacji dostarczających systemów wiedzy, stworzonych – obecnie i w przeszłości – przez osoby, których wiedza o tym, kim człowiek jest i skąd pochodzi, nie zatarła się podczas ich ziemskiego życia. Tylko niewielkie fragmenty tej wiedzy dotarły do ludzi – i to w zniekształconej formie, ulegając przeinaczeniom na skutek przekładu na ludzki, werbalny język oraz przekształceniom dzięki wielokrotnym zabiegom translatorskim. Niestety, to co z właściwej wiedzy pozostało, dotyczy przeważnie nauki o skutkach, a nie o przyczynach. Tylko w rzadkich przypadkach można dzięki tym informacjom dotrzeć do źródła.

A więc “początkujący", podczas swej pierwszej ludzkiej inkarnacji wchodzi w wiele nie planowanych przez siebie związków. Najsilniejsze są powiązania natury emocjonalnej, a właściwie ich wypaczenia, istniejące tylko w rzeczywistości czasoprzestrzennej. Osiągają one taką moc i taki wymiar, że pełne ich przeżycie i spełnienie jest właściwie niemożliwe w ciągu jednego życia. Wobec tego jednostka czuje nieodpartą potrzebę, by ponownie się wcielić i dokończyć to, co rozpoczęła, osiągnąć cel, którego nie zdążyła zrealizować, a także by spłacić wyimaginowane “długi". Powody, dla których podejmuje następne ludzkie życie, można by mnożyć bez końca. W efekcie “debiutant" przekształca się w “powtarzającego", a przyczyna tego jest bardzo prosta: przywiązanie do tej egzystencji, które sprawia, że fizyczne życie staje się nałogiem. Dwa czynniki prowadzą do powstania tego nałogu lub – jeśli wolicie – powodują przerwanie orbity. A jeśli złożyć je razem, wyraźnie widać, jak trudny może być System Intensywnej Nauki – szczególnie dla kogoś, kto nie został o nim poinformowany i z wielu rzeczy nie zdaje sobie sprawy. Ale też już sam ten brak wiedzy może być elementem, który można wykorzystać w procesie uczenia się. Każda próba opisania metod stosowanych w Systemie Intensywnej Nauki będzie niezrozumiała dla istot, które nigdy nie były ludźmi, tak samo jak końcowy efekt nauki niełatwo jest opisać komuś, kto żyje na Ziemi po raz pierwszy. Czynniki, o których tu mowa, to Wypaczenie Instynktu Samozachowawczego oraz Dyfuzja (Rozszczepienie i Rozproszenie) Pierwotnej Energii.
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » środa 03 cze 2015, 00:16

"Świadomość żyje po śmierci ciała" - twierdzi polska uczona

Dr Danuta Adamska-Rutkowska od lat zajmuje się zjawiskami z pogranicza nauki. Jak twierdzi, są one niesłusznie traktowane przez polskie środowisko akademickie po macoszemu. Po latach analiz doszła ona do wniosku, że po śmierci ciała zmieniamy "miejsce pobytu" (być może na wymiar równoległy), a nasza świadomość, nazywana przez niektórych duszą lub duchem, jest wieczna. Rozmawiał Piotr Cielebiaś.

Obrazek

Pani doktor, wiele osób może zaskoczyć, że w Polsce są ludzie nauki, którzy zajmują się zjawiskami uznawanymi za "anomalne" lub "paranormalne". Jak w naszym środowisku akademickim patrzy się na te tematy? Czy spotkała się pani ze zrozumieniem, czy raczej ironicznymi uśmieszkami?

Zaskoczenie wydaje się naturalne, gdyż w środowiskach naukowych zjawiska anomalne związane z oddziaływaniem świadomości na materię są zwykle ignorowane na skutek powszechnego przekonania, że są one nierealne. Polska nie jest tu wyjątkiem. Materialistyczny światopogląd narzucił nam mechanistyczny obraz świata i tylko zjawiska funkcjonujące na tej zasadzie uznawane są za "godne uwagi". Nawet ujawnienie przez fizykę kwantową roli obserwatora w kreacji rzeczywistości nie zmieniło naszego spojrzenia na świat, gdyż tę jej transcendentną cechę zręcznie przesłonięto nazywając ją "mechaniką kwantową". Skoro zatem jest to mechanika, to wszystko nadal pozostaje w idealnej zgodzie z obowiązującym podstawowym paradygmatem naukowym. W rezultacie mechanistycznie zorientowane nauki przyrodnicze nie potrafią wyjaśnić, czym jest świadomość ani skąd się wzięła, więc przezornie nie tykają tego zagadnienia. W tej sytuacji anomalne oddziaływania psychofizyczne budzą w środowiskach akademickich drwiny, a negowanie ich realności uznawane jest za przejaw odpowiedzialności naukowej.

Niezmiernym zainteresowaniem cieszy się temat doznań z pogranicza śmierci. Co wizje ze śmierci klinicznej mówią nam o życiu po życiu? Czy świadomość jest w stanie, w świetle najnowszych odkryć, przetrwać śmierć organizmu?

Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, powinniśmy zadać sobie inne: czym jest zjawisko życia i jak się ono przejawia? Definiujemy życie jako zespół swoiście zorganizowanych procesów fizycznych i chemicznych w zbudowanych ze ściśle określonych substancji chemicznych układach organicznych, które zdolne są do reprodukcji. Życie kojarzymy więc tylko z biologicznymi organizmami. Czym jednak różni się ciało biologiczne bezpośrednio po śmierci od ciała przed śmiercią? Absolutnie niczym pod względem budowy i składu chemicznego, który możemy określić za pomocą stosownych procedur opracowanych przez naukę. W czym zatem tkwi różnica?

Moją specjalnością jest inżynieria procesowa, a więc dziedzina interdyscyplinarna wykorzystująca w swych dociekaniach fizykę, chemię, matematykę i cybernetykę. Dla mnie więc odpowiedź na powyższe pytanie jest oczywista - w momencie śmierci ciało biologiczne musiał opuścić czynnik organizujący w nim przebieg procesów fizycznych i chemicznych, ponieważ zaczynają one wtedy przebiegać w sposób przypadkowy, co prowadzi do zniszczenia struktury ciała i jego rozpadu. A jeśli czynnik ten steruje procesami fizyko-chemicznymi, to nie może być jakąś bliżej niesprecyzowaną zjawą, lecz musi być układem o fizycznej naturze. Oznacza to, że ten nieznany nam układ musi być odpowiedzialny za zjawisko życia i to właśnie on powinien znaleźć się w centrum zainteresowania nauki, ponieważ na jego trop naprowadzają nas wciąż zjawiska anomalne, w tym także doświadczenia związane z bezpośrednim zagrożeniem utraty życia, a więc przypadki tzw. śmierci klinicznej, jaką niektórym udaje się przeżyć. Dzięki nim dowiadujemy się, że opuszczamy wtedy ciało i obserwujemy próby przywrócenia nas do życia.

Przywrócenia do życia? Przecież nadal żyjemy! Widzimy wprawdzie nasze ciało, ale nie czujemy się z nim związani, wciąż jesteśmy w stanie obserwować wszystko, co się wokół nas dzieje, słyszymy wymieniane przez personel medyczny uwagi, rozumiemy je, analizujemy i zapamiętujemy cały nasz proces myślowy. W końcu przestajemy interesować się ciałem i możemy się od niego oddalić, ponieważ nie identyfikujemy się z nim, lecz z tą formą, która się z niego wyłoniła i jest w pełni niezależna. Zatem to ona musi być odpowiedzialna za zjawisko życia, a nie ciało biologiczne, które "zużyło się" i nie jest już nam do niczego przydatne. Oznacza to również, że świadomość, którą ten fizyczny układ się posługuje, może przetrwać śmierć organizmu, gdyż może funkcjonować także poza ciałem. Nie byłoby więc życia po życiu, lecz jego nieprzerwane trwanie. Po śmierci zmieniamy jakby środowisko swej egzystencji.

Czas z punktu widzenia fizyki jest nie mniej zagadkowy. Na głębszym poziomie istnienia czas i przestrzeń rozmywają się, zatem upływ czasu i przestrzeń tam nie istnieją. Przestrzeń i środowisko egzystencji tworzymy tam aktem mentalnym Wszystkie wymiary czasoprzestrzeni też mogą być właściwie iluzją - holograficzną projekcją świadomości rozciągniętą w czasie i przestrzeni, a ten niejawny poziom istnienia może przenikać naszą aktualną rzeczywistość. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mogą więc i tutaj istnieć w stanie wirtualnym w wielu wariantach, a my poruszamy się po tej iluzji, czego dowodem mogą być anomalie w postaci nagłych przeskoków w czasie lub przestrzeni, różne postrzeganie tej samej rzeczywistości przez różnych ludzi, a także zjawisko prekognicji. Nie wierzymy w taką możliwość, więc takie doznania są nam niedostępne. Może nie starzelibyśmy się tak szybko, gdybyśmy nie byli przekonani o tym, że to nieuniknione. W gruncie rzeczy chyba nie mielibyśmy też tutaj poczucia biegu czasu, gdyby zabrakło nam układu odniesienia, który pozwoliłby nam jego upływ zauważyć. Na razie są to tylko spekulacje, ale jeśli poddamy je weryfikacji, może okazać się, że te koncepcje wcale nie są fikcją.

Istnieje kilka innych obszarów, na jakich skupia pani swoje zainteresowania. To m.in. kwestie nielokalnej świadomości, natury rzeczywistości oraz rzadkich zdolności. Zapytam krótko - czy zjawiska uważane za "niezwykłe" istnieją? Wiele osób twierdzi, że na telepatię, telekinezę czy prekognicję nie ma dowodów naukowych, jednak rzeczywistość jest inna


Mnie interesuje fenomen świadomości we wszystkich jego przejawach. Jest to anomalia w naukowym postrzeganiu rzeczywistości i jak każda anomalia zmusza nas do innego spojrzenia na świat, niż ten prezentowany aktualnie przez naukę. Anomalie mają bowiem to do siebie, że są impulsem postępu w nauce. Świadomość nie jest abstrakcją, ponieważ doskonale zdajemy sobie sprawę z jej istnienia, musi więc być wpisana w naturę i mechanizmy funkcjonowania rzeczywistości. Stąd wzięło się moje zainteresowanie tym tematem.

Wbrew powszechnemu mniemaniu anomalne zjawiska psychofizyczne (tzw. Psi) nie tylko są w pełni realne, ale od dawna znajdują się już w kręgu zainteresowań nauki. Projekty badawcze przez wiele lat prowadzone były niejako w "drugim obiegu", najczęściej w placówkach sponsorowanych ze środków prywatnych, a jeśli finansowane były z pieniędzy przeznaczonych na cele wojskowe, to objęte były klauzulą tajności. Powoli ta sytuacja zaczęła się zmieniać, ponieważ uzyskiwane wyniki badań telepatii, telegnozji (postrzegania pozazmysłowego), radiestezji czy psychokinezy spowodowały, że psychotronika została uznana za pełnoprawną dyscyplinę naukową i wkroczyła już do ośrodków akademickich. Nie dotyczy to oczywiście polskich placówek naukowych, gdzie wciąż króluje mechanistyczny materializm.

Swego czasu głośna była w Polsce sprawa psychokinetycznych uzdolnień dwóch nastolatek. W celu zbadania niezrozumiałych zjawisk wywoływanych przez jedną z nich powołany został z inicjatywy opiekującego się nią lekarza zespół naukowców o różnych specjalnościach. W ramach realizowanego programu przeprowadzono w Instytucie Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej badania zmian struktury przedmiotów wygiętych psychokinetycznie. Uzyskane wyniki były w pełni zgodne z tymi, które wcześniej otrzymano w Chiba University dla przedmiotów wyginanych anomalnie przez psychokinetyka Juna Sekiguchi. Mikrofotograficzna analiza przekrojów przedmiotów giętych siłą mechaniczną i psychokinetyczną wykazała znaczne różnice, ponieważ metal wygięty anomalnie w pełni zachowywał swą naturalną strukturę, a w giętym siłą mechaniczną pojawiały się zawsze liczne pofałdowania i pęknięcia. Wyniki tej pracy nie zostały w Polsce opublikowane. Kilka lat później prośba o ich udostępnienie napotkała mur w postaci uzyskania zgody promotora pracy. Najwyraźniej jej nie było, skoro korespondencja zakończyła się bez wyjaśnień. Opór przed ujawnieniem realnego działania siły psychofizycznej mógł być spowodowany trudnością zaakceptowania tego faktu przez polskie środowisko naukowe. Tak więc skąpe informacje na ten temat pojawiły się jedynie w książce Romana Bugaja "Eksterioryzacja - istnienie poza ciałem", który zapoznał się z rezultatami badań w trakcie ich prowadzenia.

http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka ... zona/xn2nx
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: chanell » czwartek 02 lip 2015, 23:30

Wiem ,że nie jest to temat o muzyce ,ale kiedy usłyszalam tę piękną piosenkę ,pomyslałam że pasuje w tym temacie

0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » wtorek 06 paź 2015, 00:14

Długa droga do nieba

Po śmierci bliskiej osoby jej rodzina często ze zdziwieniem zauważa, że ona prawdopodobnie "nie odeszła w stronę światła", lecz została w naszym świecie. Oto przykład historii z życia, którą opisała czytelniczka serwisu FN.

Obrazek

"Chciałabym opowiedzieć Wam swoje doświadczenia. Mam 28 lat. W lutym tego roku zmarła moja kochana mama. Nic nie przeczuwałam, chociaż była osobą o nie najlepszym zdrowiu, gdyż już w wieku 15 lat dostała udaru i była sparaliżowana prawostronnie. Mimo wszystko świetnie sobie radziła w życiu. Mama brała lekarstwa, jednak po tych wszystkich latach zauważyłam, że chyba jej stan się pogarsza i zmuszałam ją do badań i wizyt lekarskich. Mama nie czuła się źle, ale mnie niepokoiły różne jej dziwne zachowania. Nic nie zapowiadało, że wydarzy się coś złego. Przyszedł dzień moich imienin i mama postanowiła mile go spędzić. Jak wróciłam z młodszą córką z rehabilitacji, Mama składała mi życzenia i mówiła to w sposób całkiem odmienny niż zawsze, jak gdyby chciała mi coś przekazać o życiu w szczególny sposób. Nic jednak nie wskazywało na to, iż mama za niedługo odejdzie. Wieczorem poszła z moją starszą córką się położyć, poczekała, aż zaśnie i położyła się do swojego łóżka. Nikomu z nas nie wspomniała, że źle się czuje. W nocy oboje z mężem obudziliśmy się dokładnie w tym samym czasie.

Nie słychać było nic, co by mogło nas zaniepokoić. Poszliśmy dalej spać. Rano mąż wychodząc do pracy jak zwykle udał się do pokoju córek i mamy, żeby dać dzieciom buziaka i wtedy to znalazł Mamę nieżywą. Pogotowie stwierdziło zgon, który nastąpił w nocy. Od tego dnia czułam, jakby świat mi się zawalił. Jeszcze przed pogrzebem mama śniła mi się, mówiła, że nas nie zostawi, że będzie z nami.

Jestem katoliczką i modliłam się za nią. Jednak zaraz po pogrzebie zaczęły dziać się w domu różne dziwne rzeczy. Każdej nocy ja i mąż, a także córki budziliśmy się zawsze o tej samej godzinie. Jak mąż wychodził do pracy mama zawsze robiła sobie śniadanie jak żyła. I po jej śmierci zawsze, gdy mąż wyszedł, słychać było odgłosy z kuchni. Byłam przerażona, ale to był początek. W mieszkaniu obserwowaliśmy dość często białą smugę, która przemieszcza się po domu. Co noc ten sam schemat: budzenie się i ten sam sen, że nas nie zostawi.

Byłam wykończona i doszło do tego, ze nikt z nas po domu nie poruszał się sam, nawet do toalety chodziliśmy razem. Moja starsza córka miała niespełna 5 lat i była bardzo zżyta z babcią i bardzo przeżywała jej śmierć. Nie wiem, co tak naprawdę widziała, ale jej zachowanie nie dawało mi powodów, żeby nie wierzyć w to, co opowiadała teściowej w tajemnicy. Mówiła, że babcia chce ją zabrać do aniołków, że ona za nią nie tęskni, bo babcia cały czas jest obok niej i przenika przez ściany.

Jednego dnia zauważyłam, jak usiadła w swoim pokoju, do którego nie chciała wchodzić po śmierci babci. Siedziała w kącie i słyszałam, jak patrząc w pewien punkt i wyciągając rękę, w której trzymała lalkę mówiła: no masz babciu, chodź bliżej, pobaw się ze mną!

Okropnie się przeraziłam. Nie potrafiłam usiedzieć w domu, nie chciałam już w nim przebywać. Bałam się coraz bardziej. Nie wiedziałam, czy to moja wyobraźnia, czy co się dzieje. W każdym śnie mama każdej nocy mówiła, że nie odejdzie. Stawała się jakaś niemiła, specjalnie jak gdyby chciała mnie wystraszyć. We śnie wiedziałam, że jej już nie ma, a ona stawała w progu pokoju i mówiła złośliwie, wręcz z agresją w głosie, że nie da nam spokoju i nie odejdzie. Kolejny sen dał mi do myślenia, nie miałam dobrego kontaktu z bratem, byliśmy skłóceni, a mama we śnie prosiła, żebym się z nim pogodziła. Po 2 dniach brat się odezwał i zaczęliśmy nawiązywać kontakt.

Mimo to wszystkiego się bałam. Zaczęłam bać się zasypiać nawet. Nikt nie chciał przychodzić do nas do domu, gdyż ciągle było słychać kroki na parkiecie i różne inne odgłosy. Byłam kłębkiem nerwów. Doszło do tego, że nie wychodziłam z dziećmi z pokoju, bo się bałam. Ale jednego dnia przeżyłam już coś, czego nie umiem wytłumaczyć, a mianowicie mama zawsze przed godz. 18-stą wychodziła do sklepu. Mąż pracuje codziennie minimum do 18.30. Tego dnia obiecał, że wróci wcześniej, że się postara być przed szóstą. Siedziałam z córkami w pokoju, gdy nagle usłyszałyśmy odgłos kluczy w naszym zamku, przekręcenie i otwieranie drzwi. Ktoś wszedł, zamknął drzwi, słychać było kroki, moja córka krzyknęła: „tata wrócił z pracy!” i pobiegła na korytarz, jednak z płaczem przybiegła do mnie przerażona i powiedziała, że to babcia przyszła.

Mąż przyszedł po ok. 30 minutach, a my przerażone i roztrzęsione płakałyśmy. Spytał, co się znów wydarzyło. Z ledwością mu opowiedziałam, spakowaliśmy się i pojechaliśmy do teściów, bo w mieszkaniu nie szło funkcjonować. Czułam, że albo dostanę zawału, albo wyląduję w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiedziałam już, czy to wszystko to prawda czy moje urojenia spowodowane bólem po stracie mamy - z tym, że nie potrafię się z tym pogodzić. Jednak nie dawało mi spokoju to, że razem w tym samym czasie słyszy i widzi to ze mną córka.

U teściów czułam się spokojniejsza. W drugi dzień pobytu myślałam o mamie i nagle spadł ze środka stołu wazon i rozbił się w drobny mak. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, jak to się stało. Kolejne dni upływały spokojnie, ale w nocy było ciągle to samo: pobudka! Z tym, że mama nie śniła mi się już tak często. Podjęliśmy decyzję, że wyprowadzimy się z tego domu, w którym zmarła mama. Wróciliśmy do niego po dwóch tygodniach pobytu u teściów z wiarą, że szybko znajdziemy inne mieszkanie i się wyprowadzimy.

Zaczęłam szukać i pakować rzeczy. Nie minął miesiąc jeszcze od śmierci mamy i nie ruszałam jej ciuchów ani innych rzeczy należących do niej. Znalazłam mieszkanie, więc pakowanie odbywało się w ekspresowym tempie. Odetchnęłam, że niedługo koszmar się skończy. I wtedy przyśniła mi się znów mama tym razem mówiąca, że to, że się wyprowadzę, to i tak nic nie zmieni, że ona pójdzie z nami, nie da mi spokoju.

Byłam przerażona i już nie wiedziałam, czy będziemy z dala od tego, co nas dotykało w tym mieszkaniu. Jednak wolałam mieszkać z dala od wspomnień, które tak bolały. Wyprowadziliśmy się i pierwszą noc w nowym mieszkaniu i innym mieście spędziliśmy dość spokojnie. Rano było wielkanocne śniadanie. Czułam, że zaczniemy nowy etap w życiu. W kolejną noc schemat się powtórzył: pobudka w nocy i kolejny sen, ale bardzo miły: mama weszła do mieszkania, w którym zamieszkaliśmy nic nie mówiąc przeszła po nim oglądając je, stanęła w drzwiach, popatrzyła się na mnie i powiedziała: 'śliczne mieszkanie, oby wam się tu dobrze mieszkało' i wyszła. To był ostatni sen tamtego czasu. We wtorek otrzymałam wiadomość od bratowej, że mój brat zginął w wypadku za granicą. Był kierowcą tira. Wtedy zrozumiałam, że sen, w którym mama prosiła, żebyśmy się pogodzili miał sens, gdyż jak zginął, nasze relacje były dobre i rozmawialiśmy ze sobą. Ostatnia nasza rozmowa była bardzo miła i cieszyłam się, że nieporozumienie, jakie nas poróżniło, kompletnie już nie istnieje.

Byłam jednak zła na los, że zabrał mi mamę i brata, zwłaszcza w takim momencie. Nie potrafię się z tym pogodzić, że już ich nie ma. Chciałam, żeby brat mi się przyśnił, bo tęskniłam za nim.

Jednak to nie następowało, aż do pewnej nocy, w której śniło mi się, że siedzę jako pasażer w kabinie jego tira, on milczy jak gdyby mnie tam nie było i minuta po minucie biorę udział w tym wypadku. Na koniec brat umiera, ja stoję obok, a on oznajmia mi, że tego nie chciał. Obudziłam się zalana łzami. Wiedziałam, że ten sen przyśnił mi się dlatego, iż razem z bratowa drążyłyśmy, jak doszło do tego wypadku, z czyjej on był winy. Po tym śnie był spokój.

Po miesiącu miałam kolejny sen, znalazłam się w przedziwnym miejscu, jakby na wzgórzu jakimś, było szaro, ponuro i stały tam trumny. W jednej była mama, w drugiej brat, obok były kolejne 3 trumny puste, ale także otwarte. Byłam przerażona, czułam, że teraz moja kolej, że na mnie czas nadchodzi. Bałam się, że ten sen to oznacza.

Kolejny sen po pewnym czasie był zaskoczeniem i nie rozumiem go. Śniły mi się listy od wszystkich zmarłych z rodziny, tzn. puste koperty z kwiatkami malutkimi w środku. Jednak w ostatniej kopercie były moje ulubione czekolady, tylko bez logo czekolady, a z napisem 'otwórz swoje serce i drzwi, a ja przyjdę po ciebie, gdy nadejdzie czas'. Nurtują mnie te słowa, były w cudzysłowie i odgrywały pierwsze miejsce w tym śnie. Od tamtej pory brat już mi się nie śnił, raz tylko mama szła i szła, było jej tak ciężko, jak gdyby szła pod olbrzymią górę, aż w końcu pojawiło się światło. Mama ucieszyła się, odetchnęła mówiąc: 'nareszcie dotarłam!'.

Podczas tego snu czułam tak silne uczucie, iż mama chce mi pokazać drogę do nieba, jak ciężko jest tam dotrzeć i jak bardzo jest szczęśliwa, że w końcu dotarła. Czułam, że chce mi pokazać, że za wszystkie grzechy płacimy, jakby każdy jej krok pod tę gorę to grzech, czułam, że przekazuje mi, żebym żyła zgodnie z przykazaniami i nie popełniała jej błędów, żebym była dobrą i uczciwą osobą. Przekazała mi, że jej wędrówka do nieba trwała 7 miesięcy i była to długa, trudna droga - pod górę. Bardzo się cieszyła, że w końcu tam dotarła i jest szczęśliwa. Ostatnie jej słowa brzmiały: 'w końcu dotarłam, żegnajcie, do zobaczenia'.

Ostatnie jej słowa brzmiały: 'w końcu dotarłam, żegnajcie, do zobaczenia'.

Ten sen ucieszył mnie, że mama jest szczęśliwa w końcu i że się pożegnałyśmy, a jednocześnie dał mi do zrozumienia, jak mam żyć. Od tego momentu czuję się spokojniejsza, już nie boję się każdej nocy. Brakuje mi mamy i brata i tęsknię za nimi strasznie, ale wiem, że muszę żyć, muszę być dobrym człowiekiem, żeby ich nie zawieść. Zawsze będę miała ich w swoim sercu i pamięci, ale już się nie boję. Kochałam, kocham i będę ich kochać przez całe swoje życie. To koniec mojej historii na dzień dzisiejszy, czy przyśnią mi sią jeszcze - tego nie wiem, ale liczę na to, że są szczęśliwi i jeśli mi się przyśnią, to właśnie mi pokażą. Wierzę też, że będą mnie strzegli przed złem".

Historia bliskiej osoby, która po śmierci zamienia życie rodziny w koszmar to naprawdę sytuacja zdarzająca się całkiem często. Zbyt duże przywiązanie do domu, miejsc czy nawet żyjących ludzi sprawia, że po przekroczeniu granicy śmierci fizycznej duch zmarłej osoby pozostaje w dziwnym stanie świadomości, bardzo często nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że jego ciało fizyczne nie żyje!

http://strefatajemnic.onet.pl/duchy/dlu ... ieba/pzmzw
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: janusz » czwartek 15 paź 2015, 23:52

Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości - mówi holenderski kardiolog

Obrazek
Światowej sławy kardiolog dr Pim van Lommel od lata bada zjawisko śmierci klinicznej

– Śmierć nie jest końcem, tylko kolejnym etapem – mówi holenderski kardiolog dr Pim van Lommel, autor książki "Wieczna świadomość". Kiedy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet" opublikował artykuł na temat śmierci klinicznej, w świecie medycyny zawrzało. – Nasza świadomość nie zna początku ani końca. Jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała – mówi badacz w rozmowie z naTemat.

Co składa się na doświadczenie NDE (near death experience), czyli śmierci klinicznej, które bada Pan od wielu lat?

Właściwie wszystkie opowieści tych, którzy "wrócili" po zatrzymaniu akcji serca, są podobne: doświadczali wyjątkowych przeżyć emocjonalnych – ogromnej miłości, jak również wizualnych – widzieli światłość, mieli poczucie doświadczania i oglądania rzeczywistości spoza ciała. Mieli poczucie opuszczenia ciała, spokoju, zrozumienia. Kontaktowali się też z bliskimi, którzy już odeszli.

Czy wpływ na opisywane przez Pańskich pacjentów doświadczenia miała religia – lub jej brak – jaką wyznają?

Nie. Ich relacje były do siebie podobne niezależnie od ich pochodzenia, kultury czy religii.

Światło, miłość, zrozumienie – brzmi jak świat idealny. Czy pacjenci, którzy "wrócili", czuli się rozczarowani?

Tak. Mówili o tym, jak "tam" było pięknie, o chęci zostania "tam". Lekarze cieszyli się, że udało się uratować ludzkie życie, a pacjenci żałowali, że musieli wrócić. Warto przy tym powiedzieć, że śmierć kliniczna nie jest jedynym stanem, w którym można doświadczyć tych uczuć. Możliwe jest to także w stanie głębokiego relaksu, ogromnego strachu, w depresji, w osamotnieniu, izolacji....

Wiele osób – przede wszystkim lekarzy – sceptycznie reaguje na opowieści o NDE. Próbuje się to tłumaczyć niedostatkiem tlenu, halucynacjami, przyjmowaniem leków...

Nasze badania, których wyniki po raz pierwszy opublikowaliśmy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet", oparte na przeanalizowaniu przypadków 344 pacjentów, jasno pokazały, że to niewystarczające wytłumaczenie. Choćby dlatego, że do wystąpienia halucynacji niezbędna jest aktywność mózgu, a tej w przypadkach, o których mówimy – nie ma. Ustaje po 15 sekundach zatrzymania akcji serca. Nie jest tak, że NDE i związane z nim doświadczenia pojawiły się w XX wieku. Istniały znacznie wcześniej, setki i tysiące lat temu, w każdej kulturze. Śmierci klinicznej doświadczano na przestrzeni wieków, prawdopodobnie tego właśnie doświadczali średniowieczni mistycy.

Co jest najbardziej rewolucyjne w Pańskiej koncepcji wiecznej, nielokalnej świadomości?

Koncept wiecznej świadomości oznacza, że nasz mózg prawdopodobnie spełnia funkcję odbiornika i przekaźnika, a nie "producenta" naszej świadomości. Ta nielokalna świadomość istnieje poza czasem i przestrzenią. To miejsce, z którego wracają ludzie po doświadczeniu NDE, jest miejscem, w którym wszystko jest ze sobą połączone –teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. W trakcie NDE pacjenci, którzych akcja serca się zatrzymała, mieli dostęp do własnych wspomnień i myśli, ale też do doświadczeń innych ludzi, do szerszej świadomości. Mózg pełni funkcję interfesju. To tak, jak z radiem czy telewizorem – kiedy wyłączasz odbiornik, audycja czy program telewizycjny nadal trwają, choć ty już ich nie słyszysz i nie widzisz. Tak samo jest ze świadomością.

Czy ludzie, którzy wracali, czuli związek ze swoim ciałem?

Nie. Ich percepcja odbywała się na innym poziomie.

W Pański rozumieniu śmierć to tylko etap życia. Nie ma się czego bać?

Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości, i tylko końcem naszego fizycznego aspektu, etapu cielesności. Świadomość może być, zgodnie z naszymi naukowymi badaniami nad NDE, niezależnie od funkcji mózgu, doświadczana. Osoby z doświadczeniem NDE nie boją się śmierci, ponieważ śmierć nie oznacza definitywnego końca. Strach przed samym procesem umierania może, mimo tego, być obecny.

Jeśli Pańska teoria wiecznej, nielokalnej świadomości jest prawdziwa, to czy religia jest zagrożona?

Zawartość czy treść doświadczenia śmierci klinicznej jest potwierdzeniem wielowiekowej tradycji wielu wiar w boga: że bezgraniczna miłość to najważniejsze, a tak naprawdę jedyne, co się liczy w naszym życiu. Teoria wiecznej świadomość w żadnym wypadku nie jest zaprzeczeniem religii czy zagrożeniem dla niej – przeciwnie, w naukowy sposób wyjaśnia to, co religie tłumaczą jako objawienie i wiarę (dosłowne znaczenie religii to "ponowne połączenie" – "re: oznacza "ponowne", "ligant" oznacza "połączenie").

Dowiedziono, że Chrystus żył, czy wobec tego możliwe jest, że gdzieś jest jego świadomość? Czy możemy mieć do niej dostęp, i czy na tym właśnie polega modlitwa? Na łączeniu się z nią?

Podczas NDE wiele osób doświadcza spotkania z czymś, co opisują jako światło lub świetlną postać. Często nazywają ją Jezusem lub mówią, że mieli wrażenie, że był to właśnie on. To spotkanie z postacią świetlną jest pełne zaufania i miłości, które pojawiają się w każdej relacji pacjentów, którzy doświadczyli NDE. Można przypuszczać, że poprzez modlitwę ta komunikacja jest realna i możliwa.

Jak wyjaśnić Trójcę Świętą, jako kolektywną świadomość?

Tego nie wiem. Ale ezoteryczna wiedza i rozeznanie polega prawdopodobnie na informacji , które świadomie lub nieświadomie otrzymujemy od naszej nielokalnej wiecznej świadomości

W otaczającej nasz rzeczywistości, gdzie umiejscowiłby Pan raj i piekło?

Według mnie niebo i piekło są pewnymi wymiarami wiecznej czy nielokalnej świadomości. Nielokalność oznacza tu brak określenia miejsca i czasu.

Z najnowszych badań wynika, że nasze geny w jakichś sposób przechowują pamięć naszych przodków, czy to się jakoś zazębia z Pańską teorią wiecznej świadomości?

Epigenetyka tłumaczy, jak wpływy z zewnątrz, jak na przykład te naszych rodziców czy dziadków, mogą wywoływać stałe i dziedziczone zmiany w funkcjonowaniu naszego DNA (bez wpływu na sekwencje aminokwasów). Nie oznacza to, że myśli i wspomnienia o naszych przodkach muszą się na stale zakorzenić w nas. Również DNA jest prawdopodobnie tylko interfejsem (przekaźnikiem) z aspektem nielokalności wiecznej świadomości na poziomie komórkowym.

Czy wieczna świadomość oznacza nieśmiertelność duszy, czy też potrzebne nam jest nowe nazewnictwo, bo nasz język nie nadąża za odkryciami?

Wieczna świadomość oznacza, że nasza świadomość nie zna początku ani końca, że istnieje kontynuacja świadomości, i że świadomość jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała.

Czy te nieśmiertelne świadomości, które opuszczają ciała, są połączone, są razem, czy funkcjonują oddzielnie?

Na wyższym poziomie świadomości, wieczna świadomość jest ze wszystkim i każdym połączona, podobnie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nie ma pojęcia czasu, przemijania i miejsca.

Czy Pańska teoria wiecznej świadomości łączy się z teorią strun, czyli czy owe nieśmiertelne świadomości funkcjonują w innych, niedostępnych dla nas wymiarach? A wobec tego, czy deja vu, telepatia, czyli zjawiska czy też funkcje, które się łączą z wieczną świadomością, moga funkcjonować w innych wymiarach?

Nie ma relacji związku z teorią strun . Ale wieczna świadomość znajduje się na wyższym wymiarze , który niedostępny jest dla naszych fizykalnych (fizycznych ) obiektywnych metod. Te zjawiska podwyższonej intuitywnej czułości (sensybilnosci), można również nazwać nielokalną wymianą informacji, ponieważ otrzymujemy te informacje nie poprzez nasze zmysły czy ciało.

http://natemat.pl/99331,smierc-jest-pra ... -kardiolog
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Życie przed i po życiu?

Nieprzeczytany post autor: chanell » sobota 21 lis 2015, 11:59

Sensacyjne eksperymenty niemieckich medyków – życie po śmierci istnieje !

Obrazek

Berliński zespół psychologów wraz z doktorami medycyny Technische Universität of Berlin ogłosili 29 sierpnia 2014 roku, iż na podstawie eksperymentów klinicznych posiadają dowody istnienia jakiejś formy życia po śmierci ludzkiego ciała. Szokujące oświadczenie jest oparte na konkluzjach badań medycznych nadzorowanych podczas tzw. eksperymentów granicznych życia i śmierci, pozwalających na spowodowanie stanu zgonu trwającego prawie 20 minut, po czym pacjenci byli przywracani z powrotem do życia.


Ten kontrowersyjny sposób, który był powtarzany 944 razy na ochotnikach tego programu badawczego, prowadzono przez ostatnie 4 lata. Podczas tych eksperymentów zastosowano miksturę środków chemicznych jak adrenalina i halucynogen dimethyltryptamine, miały one utrzymać ciało w stanie śmierci klinicznej i zagwarantować brak uszkodzeń podczas procesu reanimacji. Ciało ochotnika było wprowadzane w stan śpiączki (comy,komy) poprzez inne środki chemiczne sterowane z poziomu ozonu w jego krwiobiegu, by 18 minut pózniej zostawać wybudzonym.

Tak bardzo długi czas stanu śmierci klinicznej był możliwy dzięki najnowszemu urządzeniu podtrzymującemu cyrkulację sercowo płucną (cardiopulmonary recitation (CPR) nazwaną „AutoPulsem” Urządzenie to jest obecnie stosowane do reanimacji ludzi będących martwymi od około 40 minut do jednej godziny.

Zespół naukowców kierowany przez Dr Bertholda Ackermanna nadzorował przebieg eksperymentów, a następnie gromadził dane, z których wynika, że większość opisywała podobne doznania podczas wytworzonej śmierci klinicznej. Opisy zawierają uczucie oddzielenia się od ciała, lewitację ciała duchowego, wspaniałą błogość, bezpieczeństwo, uczucie ciepła duchowego-miłości, uczucie całkowitego rozpłynięcia się, obecność wspaniałej światłości otaczającej chwilowo „zmarłego”.
Grupa naukowców jest świadoma tego, iż wyniki ich badań mogą być dla wielu ludzi szokiem, a wśród tych o słabym przygotowaniu religijnym, stać się problemem. Ochotnicy biorący udział w eksperymencie należeli do większości wyznań obecnych w Niemczech jak Chrześcijanie, Muzułmanie, Żydzi, Hindusi oraz ateiści.

Doktor Ackermann oświadczył, że: „
właśnie odpowiedzieliśmy na jedno z największych pytań w historii ludzkości, więc mam nadzieję, że ludzie których te wyniki wprawią w niepokój nam wybaczą, tak tak istnieje życie po śmierci, i wydaje się że to dotyczy każdej osoby na świecie


Zródło:

http://worldnewsdailyreport.com/german- ... ter-death/

http://argonauta.pl/sensacyjne-eksperym ... -istnieje/
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

ODPOWIEDZ