Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Inni o nas - znaczy Słowianach

Awatar użytkownika
Przebiśnieg
Posty: 1191
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 16:41
x 2
x 24
Podziękował: 786 razy
Otrzymał podziękowanie: 1314 razy

Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Przebiśnieg » sobota 08 lut 2014, 20:58

ciekawy artykuł ,powinien ukazać się w polskiej prasie,ale pewnie się nie ukaże bo mogło by to zachwiać skatoliczony i zakłamany tok rozumowania.nie wiedzą o tym i chyba nie dopuszczają takich myśli że “zamożność i dostatek Słowian Zachodnich budziły podziw u cudzoziemców, którzy z racji swego stosunku do pogaństwa nie byli wcale skorzy do przesady w pochwałach. Towarzysz św. Ottona, notując mnogość zwierzyny i bydła, obfitość pszenicy i miodu w kraju Pomorzan, nie waha się napisać, że “gdyby miała winną latorośl, oliwki i figi, sądziłbyś że jest to ziemia obiecana, z powodu bogactwa drzew owocowych.”
O nich to, o naszych przodkach napisze obcy historyk z ubiegłego stulecia: “Te wendyjskie ludy znały górnictwo, którego nauczyły się od Markomanów, i pozostawiły po sobie najstarsze ustawodawstwo górnicze. Byli oni narodem tak skrzętnym i rolnictwu tak oddanym, że każdą połać ziemi, którą zamieszkiwali, obracali na uprawę wszelkich gatunków zboża i owoców.”
Gdy taki był obraz życia pogańskich Słowian, to w tym samym czasie w Europie chrześcijańskiej, nękanej przez plagi, krucjaty i głód, kwitło w najlepsze ludożerstwo. W biskupim mieście Troyes można było kupić na targu mięso ludzkie – ba! – upieczone w dodatku.
Słowianie Zachodni, chociaż celowali w rolnictwie, byli również ludem morskim i w tej dziedzinie przodowali sąsiadom, o czym świadczyć może szczegół, że sztuka solenia śledzi znaną była Pomorzanom wcześniej niż Duńczykom i Niemcom z nad morza Północnego, którzy dopiero u Słowian nauczyli się tej umiejętności.
Handel solą i śledziami kwitł w “słonym Kołobrzegu”, gdzie zawijały statki z dalekich stron i gdzie też zaopatrywało się w produkty morza bliskie zaplecze – Polska. Pomorski bursztyn szedł szeroko w świat, znali go i cenili Rzymianie, Grecy, Arabowie.
Każdego kto przystępuje do badania przeszłości Pomorza, uderzyć musi duża ilość osiedli, miast i portów, rozsianych gęsto pomiędzy Łabą a ujściem Wisły. Starogard, Welegrad, Arkona – miasto 30?sto tysięczne w 12 w. – Roztoka, Dymin, Wolgast, Wszedom, Wolin, Szczecin, Kołobrzeg, Kamień – tętniły ruchem i życiem.
Miasta te posiadały z reguły własną organizację samorządową, z burmistrzem, radą miejską, urzędnikami, z własnym ustawodawstwem, systemem podatkowym, itp. W Szczecinie, gdzie targi odbywały się dwa razy w tygodniu, znajdowało się specjalne podwyższenie na rynku, na które wchodziło się po stopniach, a które służyło urzędnikom miejskim do obwieszczania ludności rozporządzeń władz.”.

to musi zacząć istnieć w ludzkiej świadomości,przecież to nasza prawdziwa i piękna historia



Jaksar:
Aż miło jestem zaskoczony
Autor artykułu Spiegla b. pozytywnie pisze o Słowianach.

Już podtytuł jest piękny:

“Die Geschichte der Deutschen ist ohne Slawen nicht denkbar: Die Heiden aus dem Osten kamen aus dem Dunkel der europäischen Welt und hinterließen einen Hauch von Kultur und Demokratie.”

Bez Słowian nie można myśleć o niemieckiej historii. Poganie ze wschodu pozostawili tchnienie kultury i demokracji.

Naturalnie trzyma się on tzw. koncepcji allochtonicznej. Pisze, że na Połabie (a nawet nad Men) Słowianie przywędrowali gdzieś w VI w. (wanderten slawische Stämme in Gegenden ein, die von germanischen Stämmen zum Teil lange vorher verlassen worden waren.) Nadmienia przy tym, że Słowianie przywędrowali na tereny, kóre już od dłuższego czasu były rzekomo opuszczone (w domyśle – przez Germanów). Jest to oczywista bzdura. Wtedy, jak i dzisiaj, najważniejszą rzeczą dla egzystencji ludzkiej było jedzenie. Połabie obfitowało w zwierzynę, rzeki i jeziora były pełne ryb i ptactwa wodnego, ziemia była żyzna. Były tam świetne warunki do życia. Dlaczego więc plemiona germańskie miałyby ten teren opuszczać?

Artykuł zawiera prawdziwe perełki. Otwarcie chwali słowiańską wolność, równość i demokrację. Przypomina nawet o tym, że historyk Prokop (Prokopiusz) z Cezarei (VI wiek)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prokop_z_Cezarei
był zaskoczony tym, że istniała starożytna demokracja u Słowian (a nie tylko u Greków).

Najciekawsze stwierdzenie Spiegla dla mnie jest to:

“Deutsche Handwerker wiederum guckten sich Techniken und Künste ab. So lassen Keramikfunde aus dem frühen Mittelalter in Oberfranken eine slawische Handschrift bei Formen und Verzierungen deutlich erkennen. Ohrenschmuck aus Silber, Halsketten aus Glasperlen, gläserne Fingerringe, silberne Armreifen und Schläfenringe mit charakteristischen S-Schleifen – die Slawen waren im Schmuckdesign des Mittelalters durchaus Trendsetter.”

No więc – ni mniej, ni więcej, tylko autor przyznaje, że niemieccy rzemieślnicy (rękodzielnicy) u Słowian podpatrywali ich technikę i sztukę. Zwłaszcza wyroby ozdobne (kolczyki, korale ze szklanych pereł, szklane pierścionki, bransolety i diademy) były specjalnością Słowian, którzy we wczesnym średniowieczu byli na tym polu “dyktatorami mody”. Ale i zdobnictwo (motywy) oraz kształt wyrobów ceramicznych Niemcy przejmowali od Słowian.
A nam wmawia się, że byliśmy dziczą, która wszystkiego uczyła się od stojących wyżej technicznie i cywilizacyjnie Niemców – naturalnie katolików.

Autor przyznaje, że prawie wszystkie większe miasta Połabia mają słowiańskie korzenie. I że w nazwach wielu miast (i nazwiskach) do dzisiaj można dopatrzyć się słowiańskich wpływów.

No i Spiegel przyznaje, że chrześcijan nawracano mieczem

viele aber nur mit Hilfe des Schwerts bekehrt.”.

Oraz przypomina wypowiedź premiera Brandenburgii, Manfreda Stolpe, który retorycznie zapytał – kto z nas nie ma zachodniosłowiańskiej prababki? (wendische Großmutter).

http://opolczykpl.wordpress.com/slowianski-zew/

to może pifko :ugeek:
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7779
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1425
x 407
Podziękował: 14243 razy
Otrzymał podziękowanie: 13844 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 16 lut 2014, 17:24

Ibrahim ibn Jakub o podróży do krajów słowiańskich (w przekazie Al-Bekriego)


Obrazek
Na zdjęciu: Rycina z XIX wieku przedstawiająca Słowian oddających cześć bogom.

A co się tyczy kraju Mesko, to [jest] on najrozleglejszy z ich [tzn. słowiańskich] krajów. Obfituje on w żywność, mięso, miód, i rolę orna [lub: rybę] . Pobieranie przez niego [tj. Mieszka] podatki [lub: opłaty] [stanowią] odważniki handlowe. [Idą] one [na] żołd jego mężów [lub: piechurów]. Co miesiąc [przypada] każdemu [z nich] oznaczona [dosł. Wiadoma] ilość z nich. Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych [wojowników]. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego tylko potrzebują. A gdy jednemu z nich urodzi się dziecko, on [tj. Mieszko] każe mu wypłacać żołd od chwili urodzenia [dosł. w godzinie, w której się rodzi], czy będzie płci męskiej czy żeńskiej. A gdy [dziecię] dorośnie, to jeżeli jest mężczyzną, żeni go i wypłaca za niego dar ślubny ojcu dziewczyny, jeżeli zaś jest płci żeńskiej [dosł. kobietą], wydaje ją za mąż i płaci dar ślubny jej ojcu. A dar ślubny [jest] u Słowian znaczny, w czym zwyczaj ich [jest] podobny do zwyczajów Berebrów. Jeżeli mężowi urodzą się dwie lub trzy córki, to one [stają się] powodem jego bogactwa, a jeżeli mu się urodzi dwóch chłopców, to [staje się] to powodem jego ubóstwa.

Z Mesko sąsiadują na wschodzie Ruś, a na północy Burus [Prusacy]. Siedziby Burus [leżą] nad Oceanem [Bałtykiem]. Oni mają odrębny język [i] nie znają języków swych sąsiadów. Są sławni ze swego męstwa. Gdy najdzie ich jakie wojsko, żaden z nich nie ociąga się, ażby się przyłączyć do niego jego towarzyszy, lecz występuje, nie oglądając się na nikogo i rąbie mieczem, aż zginie. Przeprawiają się [napadając] na nich Rusowie na okrętach z zachodu.

Na zachód od Burus, leży Miasto Kobiet. Ma ono ziemie i niewolników, a one [tj. kobiety] zachodzą w ciążę za sprawą swych niewolników. Jeżeli [która] kobieta urodzi chłopca, zabija go. Jeżdżą konno i osobiście biorą udział w wojnie, a odznaczają się siłą i srogością. Powiedział Ibrahim syn Jakuba Izraelita: wieść o tym mieście [jest] prawdą: opowiedział mi o tym Hotto, król rzymski.

Na zachód od tego miasta [mieszka] pewien szczep należący do Słowian, zwany ludem Welteba [Weleci]. [Mieszka] on w borach należących do krain Mesko [albo: w borach od krain Mesko] z tej strony], która jest bliska zachodu i części północy. Posiadają oni potężne miasto nad Oceanem [Bałtykiem], mające dwanaście bram. Ma ono przystań, do której używają przepołowionych pani. Wojują oni z Mesko, a ich siłą bojowa [jest] wielka. Nie mają króla i nie dają się prowadzić jednemu [władcy], a sprawującymi władzę wśród nich są ich starsi.
(...)

Al-Mas'ûdî powiadał: Słowianie dzielą się na wiele szczepów. Do tych plemion należą as-Srâba [Serbowie], Dulâba [Dulebowie], Nâmdschin - ten szczep jest najdzielniejszy i najbardziej waleczny -, jeden szczep, zwany Serbami - i tych się najbardziej obawiają -, jeden szczep, nazywany Mizâza, Hairawâs, Sâsin i Hschâbin [Kaszubi?]. Niektóre z tych plemion nawróciły się na wiarę chrześcijańską i niektóre na sektę Jakobitów; niektóre jednak nie mają żadnej oficjalnej wiary, nie podążają za żądnym religijnym prawem i nie szanują żadnej księgi. Plemię królów należy do tych ostatnich.

Plemię, o którym powiedzieliśmy, że nazywają się Serbami, palą się w ogniu, gdy ich wódz umiera, również palą swoje (tak!) wierzchowce; mają podobne zwyczaje do zwyczajów Hindusów, jakoż oni należą do wschodu, a od zachodu są daleko oddaleni. Podczas całopalenia ciał są huczne zabawy a jako przyczynę swojej radości podają, że ich Pan [Bóg] lituje się nad umarłymi. Żony zmarłych ranią swoje ręce i twarze nożem, a kiedy jedna z nich twierdzi, że [zmarłego] kocha, wiesza stryczek, dołącza do sznura i mocno wiąże za szyję; sznur jest związany mocno pod nią, a ona tak trwa powieszona aż umrze. Wtedy pali się ją i jest zjednoczona ze swoim mężem.

Ich kobiety nie popełniają, gdy są już zamężne, żadnego cudzołóstwa. Ale kiedy wcześniej dziewczyna zakocha się w jakimś mężczyżnie, podchodzi do niego i nasyca swoje żądze. Jeśli jednak mąż bierze kobietę i znajduje ją dziewicą tako rzecze do niej: "Gdyby było co dobrego w Tobie, wtedy pożądali by Cię mężczyźni i byłabyś jednego wybrała, któryby zabrał twoje dziewictwo", wypędza ją od siebie (wa-jabraґu minhâ)
.


Abu 'Abd Allah al-Bakri, arab.: أبو عبد الله البكري, w polskiej literaturze często jako Al Bekri (ur. ok. 1014 w Huelva, zm. 1094) – hiszpańsko-arabski geograf, historyk i filolog.
W swej Księdze dróg i królestw zawarł opis krajów Słowian, w tym kraju M'ško (identyfikowanego z Polską Mieszka I), oparty na relacji Ibrahima ibn Jakuba.

Ibrahim ibn Jakub (transkrypcja polska uproszczona), Ibrāhīm ibn Yacqūb (lub Yūsuf[1]) al-Isrā'īlī aṭ-Ṭurṭūšī, arabskie إبراهيم بن يعقوب الإسرائيلي الطرطوشي, hebrajskie אברהם בן יעקב (Abraham ben Jakow), angielskie Abraham ben Jacob (ur. ok. 912/913 zm. po 966) – Żyd sefardyjski, pochodzący z Tortosy w kalifacie Kordoby, kronikarz, podróżnik i kupiec. Zajmował się handlem z plemionami słowiańskimi, głównie niewolnikami, nie jest wykluczone, że uprawiał też, na rzecz Maurów, działalność wywiadowczą. Pozostawił po sobie relację z podróży do krajów słowiańskich, którą odbył w latach 965 - 966. Jego relacja zawarta jest w XI-wiecznej kronice Księga dróg i królestw hiszpańskiego pisarza Al-Bekriego.

Po opanowaniu Półwyspu Iberyjskiego przez Arabów (po 711 roku) aż do ochrzczenia Słowian główny szlak handlu niewolnikami wiódł z terenów Słowian, przez Niemcy i państwo Franków aż do ziem kalifatu Kordoby. Ibrahim ibn Jakub odbył swą podróż w momencie, gdy handel niewolnikami powoli zamierał z powodu chrztu władcy Polan – Mieszka I (M(e)šqo).

Spod jego pióra pochodzi najstarszy znany opis Pragi (F(a)rāga/B(a)rāġa) i świadectwo, że pod panowaniem księcia czeskiego znajdowała się wtedy ziemia krakowska. Wymienia bowiem czeskiego księcia Bolesława I jako władcę Pragi, Bohemii (Boy(e)ma) i Krakowa (K(a)rākō/K(a)rākū), natomiast Mieszko I jest w jego relacji królem północy. Ważnym odnotowania jest, że ibn Jakub po raz pierwszy wymienia dawną stolicę Polski pod tą nazwą tj. Kraków, wspomina też o Krakowie, jako o jednym z handlowych centrów Słowiańszczyzny.

Ibrahim ibn Jakub według wersji al-Berkiego twierdzi, że Słowianie żyjący „w borach” na zachód oraz w części na północ od kraju Meszko (bowiem w „innej” północnej części żyją Burus, czyli Prusowie) zwani są „Weltaba”. Oznacza to nic więcej, iż Ibrahim za otrzymanymi informacjami od swoich informatorów (Czechów) zarówno Pomorzan jak i Wieletów uznaje za jeden „lud” (....), rządzący się poprzez swoich starszych. Podaje również informację, iż posiadają „potężne miasto nad Oceanem, mające dwanaście bram.” (Wolin?). Weletabowie to również własna nazwa Wieletów (Wiltzen) według Einharda.

(...) Dla Ibrahima istnieją tylko 4 królestwa oraz ludowładczy Weletabowie, Rusów nie zalicza do Słowian !! ??


Moją uwagę zwrócił opis miasta kobiet

Na zachód od Burus, leży Miasto Kobiet. Ma ono ziemie i niewolników, a one [tj. kobiety] zachodzą w ciążę za sprawą swych niewolników. Jeżeli [która] kobieta urodzi chłopca, zabija go. Jeżdżą konno i osobiście biorą udział w wojnie, a odznaczają się siłą i srogością. Powiedział Ibrahim syn Jakuba Izraelita: wieść o tym mieście [jest] prawdą: opowiedział mi o tym Hotto, król rzymski.


czyżby Amazonki ??

Natomiast ten fragment ,kojarzy mi się z Nocą Kupały ,Sobótką ,świętem płodności,miłości ,radości

Ale kiedy wcześniej dziewczyna zakocha się w jakimś mężczyźnie, podchodzi do niego i nasyca swoje żądze. Jeśli jednak mąż bierze kobietę i znajduje ją dziewicą tako rzecze do niej: "Gdyby było co dobrego w Tobie, wtedy pożądali by Cię mężczyźni i byłabyś jednego wybrała, któryby zabrał twoje dziewictwo", wypędza ją od siebie (wa-jabraґu minhâ).


To bardzo ciekawy fragment ,ponieważ w dzisiejszych czasach ,albo inaczej ,w czasach chrześcijaństwa było dokładnie odwrotnie !! Każda kobieta do czasu ślubu miała pozostać dziewicą :o

Źródła :
http://www.law.uj.edu.pl/~khpp/fontesu/973.htm
http://www.poselska.nazwa.pl/wieczorna2 ... l-bekriego
http://www.maximus.pl/drukuj.php?bw=1327
http://pl.wikipedia.org/wiki/Noc_Kupa%C5%82y
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Kiara » niedziela 16 lut 2014, 17:55

Dziewczyna do czasu ślubu powinna była pozostać DZIEWICĄ... tak, oczywiście , że tak takie były zasady kiedyś , ale..... ZA DZIEWICĘ CZYLI NIE MATKĘ UZNAWANO KOBIETĘ KTÓRĄ NIE URODZIŁA DZIECKA, A NIE TAKĄ , KTÓRA NIE MIAŁA STOSUNKÓW SEKSUALNYCH.

DZIEWICZA CZYLI NIE RODZĄCA JESZCZE !!!! katolicyzm chcąc władać ludźmi, a doskonale można to było zrobić bezczeszcząc i ograniczając ich naturale seksualne energie zmienił terminologie dziewictwa, o tym pisałam kilkakrotnie wcześniej.

Jak widać gdzieś w starych księgach można odnaleźć informacje prawdziwe o naszych dawnych zwyczajach i naturalnym stylu życia.

dzięki Chanell


Obrazek
0 x


Miłość jest szczęściem!

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 22 lut 2014, 12:02

Posty dotyczące telegonii wydzieliłem jako niezależny temat: Telegonia - uszlachetnianie rasy? >>
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7779
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1425
x 407
Podziękował: 14243 razy
Otrzymał podziękowanie: 13844 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 16 mar 2014, 11:38

Wiem że niektórzy znają ten tekst ,ale może warto go przypomnieć.Przepraszam wszystkich tych którzy mieli w przeszłości do czynienia z tym człowiekiem ze zdjęcia


Obrazek
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » piątek 02 maja 2014, 17:28

Wracamy do myśli przewodniej tematu.
Poczytajmy, co o naszych przodkach pisali ówcześni, "cywilizowani" kronikarze:

Prokopiusz z Cezarei o ustroju i zwyczajach Słowian naddunajskich
Cyt. za "Słowiańszczyzna pierwotna". Matriały źródłowe do historii Polski epoki feudalnej, opracował G. Labuda, Warszawa 1954

[...] te plemiona, Sklawinowie1 i Antowie2 , nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze wszystkie pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu. A także co się tyczy innych szczegółów te same mają, krótko mówiąc, urzadzenia i obyczaje jedni i drudzy ci północni barbarzyńcy. Uważają bowiem, że jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata i składają mu w ofierze woły i wszystkie inne zwierzeta ofiarne. O przeznaczeniu nic nie wiedzą, ani nie przyznają mu żadnej roli w życiu ludzkim, lecz kiedy śmierć im zajrzy w oczy czy to w chorobie, czy na wojnie, slubują wówczas, że jeśli jej unikną, złożą bogu natychmiast ofiatrę w zamian za ocalone życie, a uniknąwszy, składaja ją, jak przyobiecali, i są przekonani, że kupili sobie ocalenie za tę właśnie ofiarę. Oddają ponadto także cześć rzekom, nimfom i innym jakimś duchom i składają im wszystkim ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby. Mieszkają w nędznych chatach rozsiedleni z dala jedni od drugich, a przeważnie każdy zmienia kilkakrotnie miejsce zamieszkania. Stojąc do walki na ogół pieszo idą na nieprzyjaciela, mają w ręku tarczę i dzidę, pancerza natomiast nigdy nie wdziewają. Niektórzy nie mają ani koszul, ani płaszcza, lecz jedynie długie spodnie podkasane aż do kroku i tak stają do walki z wrogiem.
Obydwa plemiona mówią jednym językiem, niesłychanie barbarzyńskim. A nawet i zewnętrznym wyglądem nie różnią się między sobą, wszyscy bowiem są rośli i niezwykle silni, a skóra ich i włosy nie są ani bardzo białe względnie płowe, ani nie przechodzą zdecydowanie w kolor ciemny, lecz wszyscy sa rudawi. Życie wiodą twarde i na najniższej stopie, jak Massageci3 , i brudem są okryci stale jak i oni. A przecież bynajmniej nie są niegodziwi z natury i skłonni do czynienia zła, lecz prostotą obyczajów równierz przypominają Hunów. Także i imię mieli dawien dawna jedno Sklawinowie i Antowie; jednych i drugich bowiem zwano dawniej Sporami, sądzę że dlatego, ponieważ rozproszeni, z dala od siebie, zamieszkują swój kraj. Dlatego też mają tam u siebie wiele ziemi; po drugiej stronie Istru3 bowiem przeważnie oni mieszkają.

1. Zachodnia grupa Słowian, plemiona naddunajskie.
2. Plemiona prostosłowiańskie, osiadłe między Dniestrem, a Dnieprem.
3. Chodzi o Hunów.
4. Północno-zachodnia część Chorwacji.


Ibrahim ibn Jakub1o zwyczajach Słowian zachodnich
Ibrahim ibn Jakub, Relacja z podróży do Europy Środkowej
Cyt. za: " Słowiańszczyzna pierwotna"


[...] Nie mają oni [Słowianie] łaźni, lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: mech. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piec z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują sie zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku sobie. Wówczas otwierają im sie pory i wychodzą zbedne substancje z ich ciał. Domek ten nazywają oni: al-istba[...].
[...] głośno objawiają radość i cieszą się przy paleniu zmarłego i twierdzą, że ich radość i głośne oznaki wesela [pochodzą] stąd, że pan jego [zmarłego] zmiłował się nad nim.[...]

1.Ibrahim ibn Jakub (X w.) - kupiec i podróżnik żydowski z Hiszpanii


Pseudo-Maurycjusz1 o Słowianach
Cyt. za: "Słowiańszczyzna pierwotna"

Plemiona Słowiańske i Antów podobne sposobem życia i zwyczajami, i miłością ku wolności; żadnym sposobem nie można skłonić do niewolnictwa względnie podległości w swoim kraju. Jest ich bardzo wielu, są wyniośli [wysocy] [...], łatwo znosza spiekotę, głód, deszcz i niedostatek w jedzeniu. Do przybywających do nich cudzoziemców odnoszą sie przyjaźnie, pokazując im drogę z jednego miejsca do drugiego, chronią ich od nieprzyjemności, tak że jeżeli by się okazało, iż z powodu niedbalstwa tego, który przyjmował u siebie cudzoziemca, ten ostatni pobniósł jakąkolwiek szkodę, przyjmujący go wcześniej rozpoczyna wojnę przeciwko winnemu, uważając za punkt honoru mścić się za cudzoziemca. Znajdujących sie u nich w niewoli nie trzymaja w niewolnictwie jak inne plemiona przez czas nieograniczony, lecz ograniczają czas terminem, dają im wybór, albo za umowny wykup wrócą do swoich lub pozostaną jako wolni i przyjaciele [...].
Ze swoimi wrogami prowadzą walki chętnie w miejscach porosłych gęstym lasem, w wykrotach i urwiskach, z korzyścią dla siebie, posługują się, niespodziewanymi atakami, podstępami i w dzien, i w nocy, wykorzystując wiele różnych sposobów. Doświadczeni także w przeprawach przez rzeki, przewyższając w tych sprawach wszystkich innych [...]. Każdy uzbrojony dwoma niewielkimi włóczniami, niektórzy mają także tarcze, mocne lecz łatwe do przenoszenia. Posługują się także drewnianymi łukami i niewielkimi strzałami, namaczanymi w specjalnej dla strzał truciźnie, mocno działającej, jeśli raniony wcześniej nie przyjmie przeciwtrucizny, wzglednie innych środków znanych doświadczonym lekarzom, względnie nie wytnie natychmiast dookoła zranionego miejsca.

1. Pseudo-Maurycjusz (VI/VII w.) - pisarz bizantyjski, autor dzieł z zakresu historii i wojskowości.


Thietmar1 o kulcie pogańskim u Słowian
Thietmar, Kronika, przełożył i przypisami opatrzył M. Z. Jedlicki Warszawa 1953

Jest w kaju Rederów2 pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora3 . W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń - jak można zauważyć, patrząc z bliska - w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w strzaszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem [czyżby Słowianie posługiwali się pismem ?] Pierwszy spośród nich nazywa sie Swarożyc iszczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary [stanice], których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy.
Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów.

1. Thietmar z Merseburga (975-1018) - kronikarz niemiecki, arystokrata saski, biskup Merseburga
2. Chodzi o Raiderów (nazywani ich także Redarami) - głośne plemię lutyckie, na którego terenie leżała świątynia Swarożyca.
3. Położenie Radogoszczy i nazwa jeziora do tej pory wywołują spory między uczonymi


Gall Anonim: “Zwyczaje Słowian Zachodnich”

"Mieli zaś zwyczaje swoje i prawa ojców swoich i podania, i każdy szczep swój zwyczaj. Polanie tedy mieli zwyczaje ojców swoich proste i skromne; wstydliwość wobec swoich synowic i sióstr, i matek i ojców swoich, a synowe wobec świerków i dziewierzów wielką miały wstydliwość. Stadła u nich bywały we zwyczaju. Oblubieniec nie chadzał po narzeczoną, jeno przyprowadzono mu ją wieczorem, a nazajutrz przynoszono jej wiano. Nie mają Słowianie łaźni, lecz posługują się deskami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobne do wodorostów, a co oni nazywają mech. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piec z kamienia w jednym roku i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec zagrzeje zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciągają ją ku sobie. Wówczas otwierają się im pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi potu i nie zostają na żadnym z nich ani ladu świerzbu czy strupa".


Źródło: Internet (ten ze starożytności :))
http://www.ashervah.republika.pl/tekst7.htm
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 17 maja 2014, 21:44

Fredegar pisze:Państwo kupca Samo. 623-660 n.e.

Autor to kronikarz frankijski, żył w VII wieku. Autor kroniki Historia Francorum, jej pierwsza część jest kompilacją różnych źródeł i opisuje dzieje powszechne Europy zachodniej, a przede wszystkim Galii do 584 roku. Druga część jest poświęcona głównie dziejom Merowingów, w latach 584-643. Kronika została doprowadzona przez kontynuatorów do 768 roku. Jest najważniejszym źródłem historycznym opisującym dzieje VII wieku. W księdze IV zawiera jedyną wzmiankę o pierwszym słowiańskim państwie Samona. Imię Fredegar zostało nadane w czasach późniejszych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek wg Wstęp krytyczny do dziejów Polski Autorzy August Bielowski

Obrazek Strona z Fredegara i jego Chronica. Paris, Bibliotheque Nationale. cc wikimedia

W połowie lat dwudziestych VII wieku wybuchło ogólnosłowiańskie powstanie przeciwko Awarom, inspirowane być może przez cesarstwo i być może związane z organizowaną przez Awarów wielką wyprawą na Konstantynopol w roku 626. W toku walk wielką sławę zdobył frankijski kupiec Samo (albo Samon).

Gdy Słowianie zrzucili awarską zwierzchność, obwołali go swoim władcą. Samon stanął na czele wielu zjednoczonych plemion, które w miejsce dawnych prymitywnych organizacji politycznych wspartych na wojennej demokracji tworzyły teraz ponadplemienne państwo. Jego centrum stanowiły Morawy, ale w efekcie szybkiego rozwoju terytorialnego, w latach 623–660, granice państwa Samona objęły na południu dolną Austrię i Kotlinę Czeską, na północy bagna Sprewy na Łużycach, na zachodzie oparły się o Soławę, a na wschodzie o środkową Odrę na Śląsku. W latach 629–639 słowiańskie państwo toczyło wojnę z frankijskim królem Dagobertem I dwukrotnie odpierając jego najazdy, m.in. wielka wyprawa Franków zakończyła się w roku 631 klęską pod Wogastisburgiem (położenie nieznane) jak również Słowianie pustoszyli Turyngię. Sukcesy Samona w walce przeciw Frankom a szczególnie Awarom zapewne wspomogły wielką migrację Słowian na południe – potwierdzony źródłowo jest udział Serbów i ich księcia Derwana w walce z Frankami po stronie Samona – a jest to również czas migracji Serbów i Chorwatów na Bałkany.

Państwo Samona istniało bardzo krótko. Śmierć założyciela w 658 lub 661 roku wywołała zamęt wewnętrzny i w efekcie rozpad państwa.

O powstaniu pierwszego państwa oraz jego walkach z Dagobertem szczegółowo opowiada kronika Historia Francorum, napisana ok. 660 roku przez anonimowego dziejopisarza frankijskiego zwanego Fredegarem.

Część źródeł podkreśla także że obejmowało południowo- zachodnią Polskę. Wg analizy autora czasopisma "Archiv für Kunde österreichischer Geschichts-Quellen", metodą porównawczą badającego podobieństwa w kronikach staropolskich i staro-czeskich, najbardziej prawdopodobne jest że Przemysł- Lestko II wymieniony w kronikach Kadłubka czy Bielskiego, oraz Samon, Samo- miały dotyczyć tego samego władcy. Zarówno Samon, jak i Przemysław, uznawany za władcę legendarnego, ale opisanego w źródłach, byli założycielami Rzeszy- związku ponadplemiennego Słowian.

Istnieje hipoteza, że Państwo Samona, po odpadnięciu od niego ok. 658 r. większości sfederowanych ludów słowiańskich, przetrwało w szczątkowej formie w swej głównej domenie morawskiej i dało początek późniejszej Rzeszy Wielkomorawskiej. XVII-wieczny dziejopis czeski Tomáš Pešina wymienia następujących władców "wczesno-morawaskich": 1) Samon 623-658, 2) Maroth 680-700?, 3) Svanthos (Świętosz?) 700-720?, 4) Samomir 720-760?, 5) Samosław 760-796, 6) Hormidor 796-805/811?, 7) Mojmir 805/811-820?, 8) Mojmir I ok. 820-842/846 - pierwszy historyczny władca Wielkich Moraw. Źródła Pesiny są nieznane, a skomponowanego przez niego wykazu władców oraz dat ich panowania prawie żaden badacz nie traktuje poważnie. Istnieje jednak jeszcze jedna, znacznie wiarygodniejsza poszlaka łącząca Państwo Samona z Państwem Wielkomorawskim - rotunda znojemska. Kościół ten znajduje się w grodzisku morawskim w Znojmie i został wzniesiony albo w okresie wielkomorawskim, albo w 1134 r. przez księcia czeskiego Konrada II. Na jego ścianach znajdują się malowidła przedstawiające 24 władców wielkomorawskich i czeskich. Pierwszy władca to ZAMO (czyli Samon), po nim następuje trzech władców, których imiona uległy zatarciu, a następnie Mojmir I. Patrz: Witold Chrzanowski: Kronika Słowian. Tom 1: Rzesza Wielkomorawska i kraj Wiślan, Kraków 2008, s. 19 - 38.

Obrazek Ryc. Przypuszczalny największy zasięg terytorialny Państwa Wielkomorawskiego (zobacz legendę). Za Histmag.org

Histmas.org pisze:Nach Przemysl folgen sich vom Vater auf den Sohn acht Herzoge Nezamysi Mnata Wojen Jnisiaw Kresomysl Ncklan Hostiwit und Borziwoj Des Letzteren Zeit ist bekannt er wurde bald nach seinem Regierungsantritt Christ im Jahre 871 Rechnen wir nun hiervon acht Generationen zu je 30 Jahren rückwärts so kommen wir mit der Regierung des ersten Herzogs Przemysi ungefähr in die Jahre 630 660 Gerade in diese Zeit nun setzen auswärtige Quellen Fredegar chron cap 48 Samo den Stifter eines grossen Slavenreiches dessen Mittelpunkt nach den gründlichsten Untersuchungen Böhmen gewesen ist Ich glaube also dass Ossolinski p 51 und Lelewel p 519 hier zufällig das Richtige getroffen haben wenn sie in Lestko I es ist gleich der wievielte da es ursprünglich nur einen gegeben hat den Samo wieder erkennen Meine Gründe für die Identität des Przemysi Lestko II und des Samo sind folgende 1 die Übereinstimmung der Zeiten Samo regierte von 623 658 2 Beide sind Gründer eines Reiches in Böhmen Nach Samo scheint das von ihm gegründete Reich wie vom Erdboden verschwunden viel wahrscheinlicher ist es dass nur die entfernteren Stämme sich davon abgelöst haben in Böhmen aber diese Herrsehaft fortbestanden hat Etwas Ähnliches nimmt auch Safari k an nur macht er den mythischen Krok zum Nachfolger des Samo dabei begreift man aber nicht warum die Sage blos die schwachen Erben Same's nicht ihn selbst verherrlicht haben sollte 3 Die echisehe und Krakau sehe Sage stimmen darin überein dass Przemysi Lestko von niedriger Herkunft war Samo war nach Fredegar ein Fremdling ohne alle
Verbindungen im Lande ein Kaufmann aus dem fränkischen Gau Senonago 4 Die List ist der charakteristische Zug in den Sagen von Przemysi Lestko und von Samo sagt Fredegar dass er seine Siege nicht blos durch Tapferkeit sondern namentlich auch durch Klugheit erfochten habe plurima proclia contra Chunos in suo regimine Winidi inierunt et suo consilio et utilitate Winidi semper supererant 5 Samo ist ein Eigenname Przemysi und Lestko sind Appellativa beide können also schr wohl dieselbe Person bezeichnen в Osso liñski und Lelewel erkennen endlich auch in der Vielweiberei und den 20 Söhnen des Lestko HL den Vineentius ausdrücklich einen Monarchen von ganz Slavien nennt eine Erinnerung an Samo der mit 12 Frauen 22 Söhne und I5 Töchter erzeugte Obwohl die 20 Söhne des Lestko wie gezeigt worden ist gar wohl eine tendenzielle Erfindung späterer Zeit sein können so ist doch die Analogie gross genug um wenigstens in Betracht gezogen zu werden


źródło: Archiv für Kunde österreichischer Geschichts-Quellen -1857, - Tom 17 - Strona 323-324,
books.google.pl/books?id=bxJKAAAAcAAJ

yc. 1. Leszko III, cc wikimedia

Obrazek

Część źródeł podkreśla także że obejmowało południowo- zachodnią Polskę. Niektórzy historycy próbowali analizować podobieństwa postaci opisanych w polskich legendach, kronikach i rocznikach, by dość do ciekawych konkluzji. Wg analizy autora czasopisma "Archiv für Kunde österreichischer Geschichts-Quellen", metodą porównawczą badającego podobieństwa w kronikach staropolskich i staro-czeskich, najbardziej prawdopodobne jest że
Przemysł- Lestko III wymieniony w kronikach Kadłubka czy Bielskiego, oraz Samon, Samo- miały dotyczyć tego samego władcy.

Zarówno Samon, jak i polski Lestko- Przemysław, uznawany za władcę legendarnego, ale opisanego w źródłach, byli założycielami Rzeszy- związku ponadplemiennego Słowian. Zarówno Samon, jak i Leszko III mieli około 20 dzieci spłodzonych z różnych kobiet. Cechowali się bardzo podobną taktykę prowadzenia walk.

Potomkowie Leszka III według legendy

Popiel I – następca tronu Bolesław – otrzymał Pomorze dolne Kazimierz – otrzymał Kaszuby Władysław – otrzymał Kaszuby Wratysław – otrzymał Ranię Oddon – otrzymał Dytywonię Barwin – otrzymał Pomorze dolne Przybysław – otrzymał Dytywonię Przemysław – otrzymał Zgorzelicę Jaksa – otrzymał Białą Serbię Semian – otrzymał Serbię Siemowit – otrzymał Zgorzelicę Siemomysł – otrzymał Zgorzelicę Bogdal – otrzymał Pomorze dolne Spicygniew – otrzymał Bremę Spicymir – otrzymał Luneburg Zbigniew – otrzymał Szczecin Sobiesław – otrzymał gród Dalen Wizymir – otrzymał Wyszomierz Czestmir – otrzymał Dytywonię Wisław – otrzymał Międzyborze

Kim był Samo?

Wg Augusta Bielowskiego ("Wstęp do dziejów Polski", mógł on być słowianinem urodzonym na ziemiach pod panowaniem Franków, w wiosce senońskiej. Zajmował się głównie kupiectwem. W walkach o niepodległość Słowian narażał się na największe niebezpieczeńśtwa, był nieustraszony w bitwach jak i sprawny w rządzeniu. Około 627 r. obrano go królem. Wg Bielowskiego (s. 427) zjednoczył ziemie Słowan od Elby po Wisłę, od Bałtyku po Adriatyk.

Szczegóły jego panowania są nieznane. Wiadomo iż panował 35 lat, w wielu bojach z Awarami i Frankami odnosił zwycięstwa. Miał 12 różnych żon i zostawił po sobie 22 synów i 15 córek. Po jego zgonie około 662 roku, według domysłów przytoczonych przez Bielowskiego, jego potężne królestwo, rozdzielone między licznych synów, osłabło, aby później zupełnie się rozsprząc.

Ostatnim potężnym włądcą z tego rodu jest pogański książę wiślicki Wyszewit (panujący w Małopolsce ok. 845 r., wymieniony jako postać historyczna). Był on przeciwnikiem chrześcijaństwa, i był mocno rozmiłowany w pogańskiej obrzędowości. Światopełk Morawski strącił go z tronu, i rozprzestrzenił swoje granice, sięgając aż po źródła Bugu i Styru.

Obalenie władców pogańskich jest utożsamiane przez takich historyków jak August Bielowski, za rozpoczęcie panowania Świętopełka, zwanego, wg Bielowskiego, w polskiej tradycji historycznej Ziemowitem. Władca ten miał rządzić w latach 861- 892 r. Bielowski stosuje te same metody analizy porównawczej postaci historycznych, próbując dopasować opisy rządów, cechy władcy.

Bielowski przytacza najstarsze polskie roczniki benedyktyńskie, zaczynające się rokiem 899 (gdzie opisana jest śmierć Arnolfa, najzacieklejszego przeciwnika słowiańskiej niepodległości). Kolejne wpisy dotyczną objęcia tronu królewskiego przez króla nazywanego Semomysl/ Semislaus. Okres ten pokrywa się z datą śmierci morawskiego Mojmira, co wg Bielowskiego jest dowodem na historyczność polskiego władcy.

Wg Bielowskiego, kroniki polskich kronikarzy rzucają wiele światła na dalsze dzieje wczesnej państwowości słowiańskiej, jeszcze po 900 roku jednoczącej wiele później oderwanych ziem słowiańskich.

Badania Bielowskiego zakładają że chrześcijaństwo do Polski przybyło najpierw z Moraw, w obrządku cyrylo- metodiańskim.

Jak podkreśla Bielowski, krótki rys tego okresu, pochodzi z zapisów współczesnych zdarzeniom pisarzy niemieckich. Z tamtego okresu nie zachowały się żadne źródła pisane przez Słowian.

opr. Adam Fularz na podst. Wikipedii


* Bruno Krusch (Hrsg.): Scriptores rerum Merovingicarum 2: Fredegarii et aliorum Chronica. Vitae sanctorum. Hannover 1888, S. 1–193 (Monumenta Germaniae Historica, Digitalisat)
* Andreas Kusternig, Hermann Haupt: Quellen zur Geschichte des 7. und 8. Jahrhunderts. Die vier Bücher der Chroniken des sogenannten Fredegar. Buch 2, Kapitel 53 bis Buch 4, unwesentlich gekürzt. Die Fortsetzungen des sogenannten Fredegar. Das Buch von der Geschichte der Franken. Das alte Leben Lebuins. Jonas erstes Buch vom Leben Columbans. Darmstadt 1982, ISBN 3-534-01414-6, S. 1–325.
* Scholasticus Fredegarius: Chronicorum liber quartus cum continuationibus = The fourth book of the chronicle of Fredegar with its continuations. Transl. from the Latin with introd. and notes by J.M. Wallace-Hadrill. Chronicon. Liber IV. London 1960 (lat. - engl.)
* Peter Classen: Fredegar. In: Neue Deutsche Biographie (NDB). Band 5, Duncker & Humblot, Berlin 1961, ISBN 3-428-00186-9, S. 385 f. (Digitalisat).
* Roger Collins: Die Fredegar-Chroniken. Monumenta Germaniae Historica Studien und Texte 44. Hannover 2007.
* Walter A. Goffart: The Fredegar Problem Reconsidered. In: Walter Goffart: Romes Fall and after. London 1989, S. 319ff. [zuerst erschienen 1963 in: Speculum 38, 206–241].
* Bruno Krusch: Fredegarius Scholasticus - Ouderius? Neue Beiträge zur Fredegar-Kritik. Göttingen 1926.
* Georg Scheibelreiter: Gegenwart und Vergangenheit in der Sicht Fredegars. In: The Medieval Chronicle. Amsterdam-New York 2002, S. 212–222.
* Georg Scheibelreiter: Justinian und Belisar in fränkischer Sicht. Zur Interpretation von Fredegar, Chronicon II 62. In: Byzantios. Festschrift H. Hunger. 1985, S. 267–280.
* John Michael Wallace-Hadrill: Fredegar and the History of France. In: The Long Haired Kings and Other Studies in Frankish History. Hrsg. von J. M. Wallace-Hadrill, New York 1962, S. 71–94.
* Ian N. Wood: Fredegar´s Fables. In: Historiographie im frühen Mittelalter. Hrsg. von Anton Scharer, Georg Scheibelreiter. Wien-München 1994, S. 359–366.
http://www.merkuriusz.wieczorna.pl/hist ... 623-660-ne
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 02 cze 2014, 21:07

Wszystkim zainteresowanym Słowianami, ich kulturą itd. polecam zapoznać się z książką Winicjusza Kossakowskiego pt. Polskie runy przemówiły >>.

Jest to wersja internetowa więc śmiało można pobierać.

http://bialczynski.wordpress.com/2011/0 ... anie-2011/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 12 cze 2014, 21:21

Co prawda temat ten dotyczy troszkę innych zagadnień jednak tu zmieszczę odnośnik do strony, która skupia w sobie różne odnośniki o tematyce bardziej i mniej słowiańskiej: http://religie.najlepsze.net/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » piątek 13 cze 2014, 23:01

Obrazek http://www.slowianskawiara.pl/al-masudi ... h-slowian/

Grzegorz Antosik pisze:Al-Masudi o pogańskich świątyniach Słowian
Opublikowane: 29 czerwca 2013

Fragmeslavic3nt dzieła arabskiego historyka Al-Masudiego opisujący świątynie pogańskich Słowian doczekał się wreszcie polskiego przekładu. Jego tłumaczka, dr Urszula Lewicka-Rajewska, uważa, że podchodzono do tego opisu przesadnie krytycznie całkowicie dotąd odrzucając jego wiarygodność. Ponadto sama wciąż widzi szanse na odnalezienie innych arabskich dzieł podejmujących temat wczesnośredniowiecznej religii i kultury Słowian.

Obrazek

Według 66. rozdziału Złotych łąk napisanych w 956 roku przez Al-Masudiego, słowiański świat znał wiele budowli będących przedmiotem kultu. Opisuje trzy z nich. Wszystkie umiejscowione są na szczytach gór. Szczegóły wydają się dosyć fantastyczne – w jednej świątyni znajduje się mechanizm uruchamiany przez wschodzące słońce, drugą otaczają źródła różniące się kolorem i smakiem, trzecia ma być zbudowana z czerwonego korala i zielonego szmaragdu.

Nie wszystko jest fantazją

Lewicka-Rajewska podkreśla jednak prawdopodobieństwo niektórych faktów. Swój przekład oraz argumentację wyłożyła w pracy zbiorowej Świat arabski. Kultura i polityka. W rozdziale 34. Złotych łąk Al-Masudi podaje szczegóły dotyczące rozmieszczenia plemion zachodniosłowiańskich. Ponadto nazwy, które podaje wydają się być zapożyczone z ust Słowianina. Nie powinno to dziwić, gdyż na terenie kalifatu popularni byli niewolnicy słowiańscy i Al-Masudi powinien mieć z nimi do czynienia.

W Złotych łąkach przedstawiona sytuacja polityczna pochodzi jeszcze z czasów funkcjonowania Wielkich Moraw. Jeśli ten sam informator przytoczył arabskiemu pisarzowi opowieść o pogańskich świątyniach to analogicznie należałoby przesunąć ich istnienie na początek X w. Byłaby to zarazem najstarsza o nich wzmianka.

Na rzecz prawdziwości niektórych detali, według Lewickiej-Rajewskiej, przemawia fakt, że Słowianie połabscy i Pomorzanie rzeczywiście budowali kąciny. Potwierdza się fakt, że miejsca kultu umiejscawiane były na wzniesieniach, w pobliżu wody, wewnątrz budynku stał posąg, znajdował się tam skarbiec, dokonywano tam wróżb. A o wszystkim tym informuje przecież Al-Masudi – pierwsza świątynia miała służyć przepowiadaniu przyszłości, w drugiej i trzeciej stały posągi; ta ostatnia stała w odnodze otoczonej wodą. Miał ją założyć jakiś słowiański mędrzec, który „zniewolił serce, opanował duszę i ujarzmił umysł tych ludzi pomimo ich dzikiego i zmiennego usposobienia”, co też dobrze odpowiada charakterystyce choćby kapłanów z Arkony.

Czekają na odkrycie

Łąki złota są tylko skróconą wersją jednego z zaginionych dzieł Al-Masudiego. Zresztą on sam stwierdza, że w innych, wcześniejszych (dziś nie znanych nam) rozdziałach dokładniej przedstawia na przykład historię pogańskiego „mędrca”. – Nie jest wykluczone, że jakiś egzemplarz zachował się w czeluściach bibliotek, w którymś z arabskich uniwersytetów lub innych ośrodków religijnych lub naukowych. Takie rzeczy zdarzały się już. Raczej nie oczekiwałabym takiego odkrycia w archiwach europejskich, czy amerykańskich, choć i tam mogłyby się znaleźć jakieś nieopisane jeszcze rękopisy – stwierdza dla Mediewalia.pl Urszula Lewicka-Rajewska.

Ale to nie jedyny podejrzany. Badaczka wskazuje też Ibrahima ibn Jakuba, którego relację znamy tylko z późniejszych przekazów. Niewykluczone, że dowiedzielibyśmy się o Słowianach znacznie więcej, gdyby odnaleźć przekaz oryginalny.

- Mamy jeszcze al-Djahiza, którego kilkadziesiąt prac uważa się za zaginione. Ten autor nie zajmował się w zasadzie Słowianami, ale ponieważ interesowało go wszystko (dosłownie), wspominał kilkakrotnie o Słowianach przy różnych okazjach, czyniąc ciekawe spostrzeżenia antropologiczne i etnograficzne – dodaje Lewicka-Rajewska.

Badaczka na razie nie kontynuuje studiowania źródeł arabskich. Jej macierzysta Pracownia Źródeł Orientalnych i Numizmatyki na Uniwersytecie Jagiellońskim została zlikwidowana w ubiegłym roku. W związku z tym nie doczekamy się również opracowywanego tam ogólnego przekładu Al-Masudiego szykowanego dla serii Źródła arabskie do dziejów Słowiańszczyzny.

Autor tekstu: Grzegorz Antosik
http://mediewalia.pl/wydarzenia/al-masu ... h-slowian/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 22 cze 2014, 22:58

Wandale

W średniowieczu w Europie powszechnie uważano Polaków za Wandali np. Tyran Dagome(Polski) Mieszko I nazwany był dux Wandalorum ~ 'księciem Wandali'.

Tak też uważał Marcin Bielski i przytaczał na to fakt samoświadomości Polaków, bo jeszcze w jego czasach Polacy tak się sami określali gens Vadalorum (naród Wandali) (Marcin Bielski) ~ 'A nawet ieszcze y dziś w kościele spiewaią "Bendic (Wendik-Wenedów) regem cunctorum, conuersa gens Vandalorum". Skoro pięćset lat temu uważaliśmy się za Wandali i tysiąc lat temu w Europie nazywano nas Wandalami to trudno uznać by ten pogląd był fałszywy zwłaszcza, że do dziś zamieszkujemy pierwotne terytorium Wandali.

Wandale-Wandalici, Wandali - Wanda - Wanta (zachodniopolskie) - Banta (wschodnie Chorwackie) - Wątek (Wontek-Wantek-Wentek), permutacja słowa sznurek-węzełek-żyłka (mieć wenę - smykałkę - żyłkę do czegoś), stąd Wenedowie, Weni, Veneci, wiążący notujący słowa, nasze imię z czasów dominacji Słewskiego Wolinu Wizymierza, Wandale w 406 poprzez Francję - Hiszpanię dotarli do byłej Kartaginy, że to z pochodzenia Słowianie świadczą do dzisiaj często szerokie twarze tamtejszych Berberów (Barbarzyńcy), też nastąpiła u nich zmiana imienia z Wandali na (al)Mora'widów, a u nas na Mora'wian czy to sugestia czy przypadek, znana jest sprawa poselstwa od Wandali europejskich do Wandali afrykańskich, ok. 450 roku w którym domagali się od tych ostatnich zrzeczenia praw do majątków w Polsce, Gąsiorzyk się na to nie zgodził, istotne jest w tej informacji to, że 50 lat po wywędrowaniu dużego według "Historii Sekretnej" ówcześnie 80 tysięcznego (nie licząc kobiet i dzieci) ugrupowania naszych sił zbrojnych, istniało Państwo prawa respektujące ich prawa majątkowe w kraju ich pochodzenia, co za tym idzie tzw. Hunowie Atylli nie mogli tego państwa w najmniejszym stopniu zachwiać. Trzeba tu przypomnieć, że być może próbowali ale po bitwie nad Nedao (Nedą-Nidą) tzw. Huni Atylli przestali odgrywać większą rolę w Europie.

Słowinik Starożytności Słowianskich pisze: (SSS) str313 hasło Wandalowie:

Fragmenty hasła...

Około 290 roku doszło do konfliktu pomiędzy Wizgotami (Therwingi) i Tajfalami z jednej, a z Wandalami i Gepidami z drugiej strony. W rezultacie długotrwałych konfliktów pomiedzy Wandalami a Sarmatami i Wizygotami około 335 roku Wandalowie poniesli wielką klęskę, w której poległ ich król Wisumar (Jordanes, Get.113 i n). Z powodu klęski Wandalowie musieli opuścić swoje dotychczasowe siedziby (iuxta flumina Marisia, Miliare et Gilpil et Grisia; wg L. Schmita: Marosza oraz Biały, Czarny i Szybki Keresz) i zająć nowe w Panonii.

(zwróćmy uwagę na znane z naszych kronik imię Wizymira – Wizymierza prawie identycznie z imieniem Wisumara, kronika Prokosza sytuuje panowanie Wizimira prawie na ten sam okres co panowanie Wisumara)

...

''Nieuchwytne są początki średniowiecznych koncepcji wywodzenia Słowian (lub wręcz Polaków) od Wandali. W wieku VIII-IX nazwą Wandali oznaczano niekiedy mieszkańców Panonii, zarówno Awarów jak i Słowian.

Annales Alemanici pod rokiem 790 użyły tego określenia po raz pierwszy w stosunku do Słowian połabskich. Podobnie Adam z Bremy: ''a Winulis qui olim dicti sunt Wandali''.

W żywocie św. Udalryka bpa augsburskiego z końca X w., Mieszko I został nazywany ''dux Wandalorum''.

Mistrz Wincenty Kadłubek ... pierwszy w polskiej tradycji przekazał tą legendę... (Wandalowie/Wandalici=Polacy).

Koncepcja ta w XIII i XIV wieku znalazła licznych zwolenników w Polsce i zagranicą.''
[/quote] http://www.historiakurgany.republika.pl ... andale.htm
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 03 wrz 2014, 20:46

Opis Słowian dokonany przez Tacyta.
Nie mogę się troszkę zgodzić z tym, że Tacyt mówi na nas Germanie, ale to mniej istotny szczegół w tej chwili ;) :D :

Merkuriusz Polski pisze:Słowianie w "Germanii" Tacyta, "niebezpiecznym" dziele etnograficznym z 98 r.n.e.
pon., 25/11/2013 - 14:24

Obrazek

Kategoria:
Historia starożytna

Dzieło niebezpieczne


Ze względu na wpływ poniższego antycznego dzieła na ideologie pangermanizmu i nordycyzmu, żydowsko-włoski historyk Arnaldo Momigliano w 1956 roku opisał księgę "Germanię" jako "jedną z najbardziej niebezpiecznych książek, jakie kiedykolwiek napisano". [5] Christopher Krebs, profesor Uniwersytetu Stanforda, twierdził w 2012 w opubikowanym badaniu że Germania odegrała ważną rolę w tworzeniu podstawowych pojęć ideologii nazistowskiej. [6]

Słowianie opisani wśród ludów Germanii

Według anachronicznej systematyki Germanii autorstwa Tacyta, Wandale byli ludem germańskim, ale w systematyce Tacyta wliczano także plemiona mogące być słowiańskimi, w strukturę plemion regionu pojętego wówczas geograficznie jako Germania. Mieszkali w obszarach dzisiejszej Polski południowej, zachodniej Ukrainy, Słowacji i Węgier. Stanowili oni część ruchów migracyjnych Wandalów, do Półwyspu Iberyjskiego, a później do Afryki Północnej. Warto przypomnieć dawniej stosowaną systematykę:


Germańscy Wenedzi są znani jako synonim Słowian od VI wieku AD. Autorzy średniowieczni również stosowali terminu Wandale zamiast Wenedów / Słowian. Nie było wytłumaczenia tej identyfikacji w badaniach historycznych - [aż do chwili streszczonej w niniejszym akapicie pracy- przypis redakcji]. Pierwsze źródła zawierające wyrażenia te są: glosariuszem Wessobrunn (IX. w..), i tzw glosariusz Salomona. Kilka innych źródeł aż do 15 wieku także analizowano.Tzw "Spis narodów Franków", krótka genealogia narodów, która w zasadniczych tezach wypływa z Tacyta i jego potrójnego podziału Germanów. To założenie, włączające Słowian do kręgu Germanów, został zidentyfikowane jako główne źródło identyfikacji Słowian / Wendów z Wandalami. Ślady tego zidentyfikowania mogą występować samodzielnie w źródłach dotyczących omawianej identyfikacji, zwłaszcza w Vedastinum Chronicon i XIII-wiecznej kroniki polskiej Mierzwy. Pierwszym celem tej identyfikacji była integracja Słowian, tych "nowo przybyli i nomadów" (Curta) z wczesnośredniowiecznej Europy, w zachodnią i frankońską koncepcję pojmowania dziejów.


Gdańsk, Lubeka, Wismar, Rostock, Stralsund, Królewiec, Ryga i inne miasta Hanzy były nazywane "miastami Wenedów"- "wendische Städte / vandalicae Urbes" od XIV wieku. Szwedzcy królowie używali tytułów Suecorum Gothorum Vandalorumque rex od XVI wieku. Terminy te są pozostałościami dawnych średniowiecznych identyfikacji Wenedów = Wandalów. Tak więc możliwe jest, aby wyjaśnić szwedzki tytuł. Kilkoro uczonych humanistów próbowało uzasadnić to przyrównanie specyficznymi wypaczeniami historii z wykorzystaniem tzw. Pseudo-Berossosa i Tacyta. XVI-wieczne teksty autorów: Krantz, Cromer, Dubravius​​, Schurtzfleisch, Marschalk, Latomus, Simonius, Chytraeus i Leuthinger są analizowane i wyjaśnione w tym kontekście historycznym. Rozprawa zawiera także omówienie głównie niemieckich badań z XVIII wieku dotyczących tej identyfikacji. Zniknięcie tej identyfikacji może być pokazywane jako wynik klasyfikacji tego pojęcia z XVIII wieku- jako błędu średniowiecznych autorów.

wg Dissertation: Studien zur Vandalischen Geschichte, http://homepage.uibk.ac.at/~c61705/DISSERTATION.html


Obrazek Magna Germania w II wieku n.e., w roku 116 n.e., z rozlokowaniem państewek plemiennych wg stanu na rok 98 n.e. wg opisu Tacyta, cc wikimedia

Obrazek Ryc. Gaius Cornelius Tacitus- Tacyt, cc wikimedia

Germania

"Germania" (łac. De Origine et situ Germanorum, dosłownie O pochodzeniu i kraju Germanów) to publikacja napisana przez Publiusza Korneliusza Tacyta około roku 98, i jest etnograficznym dziełem o plemionach tzw. germańskich leżących poza Cesarstwem rzymskim.

Dzieło zachowało się tylko w jednym egzemplarzu znalezionym w opactwie Hersfeld w Niemczech, wtedy części Świętego Cesarstwa Rzymskiego i przeniesione zostało do Włoch w roku 1455, gdzie Eneasz Sylwiusz Piccolomini, późniejszy papież Pius II, po raz pierwszy je zbadał i zanalizował, co wzbudziło zainteresowanie pośród niemieckich humanistów takich jak Konrad Celtis, Johannes Aventinus, czy Ulrich von Hutten . Po studiach i debatach dzieło zostało uznane za autentyczne źródło obrazu starożytnej Germanii. Od momentu jego odkrycia, tekst o kulturze dawnych ludów germańskich jest intensywnie wykorzystywany szczególnie w zakresie niemieckiej historii, archeologii, filologii, studiów etnologicznych, w mniejszym stopniu także w krajach skandynawskich.

Etnografia cieszyła się długą i znakomitą spuścizną w literaturze klasycznej, a Germania wpisuje się idealnie w tradycje ustanowione przez autorów od Herodota po Juliusza Cezara. Sam Tacyt wcześniej napisał podobny – aczkolwiek krótszy - esej o ziemiach i plemionach Bretanii w jego Agricolii (rozdziały od 10-13). Germania zaczyna się od opisów terenów, praw i obyczajów ludów germańskich (rozdziały 1-27), a następnie przechodzi płynnie we fragmenty przedstawiające pojedyncze plemiona, zaczynając od tych zamieszkujących najbliżej terenów rzymskich, a kończąc na najbardziej oddalonych brzegach Bałtyku, pośród których znajdowali się kolekcjonujący bursztyny Estiowie, prymitywni i brutalni Fennowie, oraz inne nieznane plemiona. Dzieło może jawić się jako moralizatorskie w niektórych miejscach, pośrednio porównujące wartości plemion germańskich z ówczesnymi rzymskimi, chociaż w tekście żadne bezpośrednie porównanie Rzymu i Germanii nie jest uwidocznione. Pisząc ową prace Tacyt mógł chcieć zaakcentować zagrożenia jakie germańskie plemiona stanowiły dla Cesarstwa.

Obrazek Ryc. Mapa Cesarstwa rzymskiego i Germanii z II wieku, z lokalizacją kliku plemion opisanych przez Tacyta w Germanii. cc wikimedia

Tacytowskie opisy charakteru Germanów są miejscami bardzo przychylne, stojące w kontraście do opinii o Rzymianach z jego czasów. Uważa on ścisłą monogamię i cnoty w germańskich małżeństwach za bardzo wartościowe, w przeciwieństwie do wad i braku moralności szerzących się pośród ówczesnych rzymskich społeczeństw oraz podziwia germańską gościnność, prostotę oraz odwagę w bitwie. Wszystkie te cechy były wyszczególnione możliwie z powodu ich podobieństwa do wyidealizowanych rzymskich cnót. Te korzystne sportretowanie sprawiło, iż praca stała się popularna w Niemczech - szczególnie pośród niemieckich nacjonalistów i romantyków – począwszy od XVII wieku. Jednakowoż przedstawienie przez Tacyta germańskich obyczajów nie jest wyłącznie pozytywne, zauważa on między innymi tendencje ludów germańskich do nałogowego pijaństwa, lenistwa i barbarzyństwa.

Mimo tych potencjalnych uprzedzeń, autor dostarcza czytelnikowi wiele konkretnych nazw plemiennych, z którymi Rzymianie mieli kontakt, choć jego informacje generalnie nie bazowały na wiedzy z pierwszej ręki bardziej niż większość historii, a ostatnie badania sugerowały, iż niektóre z jego przypuszczeń były mylne. Przykładowo wielu dzisiejszych historyków debatuje nad tym, czy wszystkie plemiona rzeczywiście były germańskie w sensie posługiwania się jednym językiem. Niektóre z nich, jak Batawowie mogli być Celtami. W niektórych miejscach w Germanii ,Tacyt daje dowód precyzji w stwierdzeniach, iż przykładowo Nerwowie nie są w rzeczywistości Germanami, tak jak sami twierdzą (rozdział 28). Zaznacza on także w rozdziale 43, iż pewne plemię zwane Gotynami w środkowej Germanii posługuję się językiem Galów.

Jego opis skandynawskiej bogini Nerthus doprowadził do znacznej liczby spekulacji pośród badaczy nordyckich, a także starszych germańskich i indoeuropejskich mitologii, gdyż ów portret jest jedynym spisanym źródłem mitologii skandynawskiej przed Eddą sporządzoną setki lat później, oraz ponieważ niewiele przypomina on religię tam opisaną.

Opis kulturowy

Obrazek Ryc. Germaniae veteris typus (Germania). Mapa zredagowana przez Willema i Joana Blaeu, wyd. 1645, na którą naniesiono etnonimy występujące m.in. u Tacyta i Ptolemeusza. cc wikimedia

Tacyt stwierdza w rozdziale drugim, iż fizycznie Germanie zdają się być odrębną rasą, nie zmieszaną z ich sąsiadami. W rozdziale czwartym wspomina o ich wspólnych cechach charakterystycznych takich jak niebieskie oczy, jasne lub czerwonawe włosy i pokaźne rozmiary. W rozdziale 7 Tacyt opisuje ich rządy oraz przywódców jako wartościowych i egalitarnych, z przywództwem na zasadzie przykładu, bardziej niż prawa, oraz że kary były wykonywane przez kapłanów. Wspomina w rozdziale 8, iż zdanie kobiety jest szanowane. W rozdziale 9 opisuje on formę zgromadzenia ludowego przypominającego tzw. publiczny Thing, wyszczególniony w późniejszych germańskich źródłach. Podjęcie ostatecznej decyzji leżało w gestii członków plemienia jako całości.

Dalej w rozdziałach 7 i 8 Tacyt omawia rolę kobiet, wspominając, iż towarzyszą one często mężczyznom w bitwach i dodają otuchy. Mężczyźni, pisze Tacyt, są bardziej zmotywowani do walki o kobiety z powodu ich strachu przed wzięciem ich w niewolę. Tacyt zaznacza, że Germanie zadowalają się jednym małżeństwem, z wyjątkiem kilku ślubów politycznych, oraz wyraźnie porównuje on tę praktykę w sposób przychylny w odniesieniu do innych barbarzyńskich kultur, możliwie od czasów kiedy to monogamia była wspólną wartością dzieloną przez rzymskie i germańskie kultury. Zaznacza on także, iż przypadki cudzołóstwa są bardzo rzadkie, a społeczność stroni od niewiernych kobiet bez względu na ich piękno.

Ostatnie rozdziały dzieła przedstawiają różne germańskie plemiona, ich względne lokacje oraz określone charakterystyki. Wiele nazwanych plemion odpowiada innym historycznym zapisom i tradycjom, podczas gdy los pozostałych jest mniej jasny.

Źródła opisu

Sam Tacyt nigdy nie był na ziemiach germańskich, wszystkie informacje jakie posiadał pochodziły w najlepszym przypadku z drugiej ręki[1]. Ronald Syme przypuszczał, iż Tacyt dokładnie skopiował dzieło Pliniusza Starszego pt. Bella Germaniae. Sama Germania jest w niektórych miejscach przestarzała. W jego opisach naddunajskich plemion, mówi Syme, „są one lojalnymi klientami Cesarstwa
Co jest osobliwe. Zdrada tych ludów w roku 89 podczas wojny Domicjana przeciwko Dakom zmieniła całkowicie politykę graniczną Cesarstwa”. Podczas gdy Pliniusz mógł być głównym źródłem naukowcy podają inne, pośród nich Wojny galijskie Cezara, a także osoby Strabona, Diodora Sycylijskiego, Posejdoniosa z Rodos, Aufidiusa Bassusa i liczne pozaliterackie źródła jak choćby rozmowy z kupcami i żołnierzami, którzy ośmielili się wybrać poza granice Renu i Dunaju.

Opis

KSIĘGA O POCHODZENIU I SIEDZIBACH GERMANÓW



1. Germania jako całość oddzielona jest od Galów, Retów i Pannonów rzekami Renem i Dunajem, od Sarmatów i Daków - wzajemnym strachem bądź górami. Resztę otacza Ocean, obejmujący szerokie półwyspy i niezmierzone przestrzenie wysp: poznano tam niedawno pewne ludy i królów, ujawnionych dzięki wojnie. Ren, biorąc początek wśród niedostępnych i stromych szczytów Alp Retyckich, po nieznacznym skręcie na zachód miesza się z północnym Oceanem. Dunaj, wypływając z łagodnie i miękko wznoszącego się pasma gór Abnoby, dociera do wielu ludów, aż wreszcie sześcioma odnogami wpada do Morza Pontyjskiego; siódme ujście pochłaniają bagna.

2. Samych Germanów uznałbym za tubylców, którzy prawie nie wymieszali się z innymi, przybywającymi do nich ludami ani z gośćmi. Wszak nie lądem niegdyś, lecz na statkach przemieszczali się ci, którzy pragnęli zmienić swe siedziby, a do niezmierzonego Oceanu, leżącego - że tak powiem - po przeciwnej stronie Ziemi, docierają nieliczne tylko okręty z naszego świata. Poza tym, pomijając niebezpieczeństwa strasznego i nieznanego morza, któż opuściłby Azję, Afrykę lub Italię i podążał do Germanii, ziemi brzydkiej, o surowym klimacie, ponurej z wyglądu i niecywilizowanej, gdyby nie była jego ojczyzną?

W starożytnych pieśniach, gdyż tylko taka jest u nich forma pamięci i kronik, opiewają boga Tuistona, zrodzonego z ziemi. Jemu przypisują syna Mannusa, praprzodka i założyciela ludu, Mannusowi - trzech synów, od których imion najbliżsi Oceanu mają zwać się Ingewonami, mieszkający w środku - Herminonami, pozostali - Istewonami. Niektórzy - opowieść o zamierzchłych czasach dopuszcza wszak swobodę - zapewniają, że wiecej było boskich potomków i liczniejsze nazwy plemion: Marsowie, Gambrywiowie, Swebowie, Wandyliowie, oraz że są to imiona prawdziwe i starożytne; ponadto, że nazwa Germania jest świeża i nadana niedawno, ponieważ Germanami nazywali się niegdyś ci, którzy pierwsi przekroczyli Ren i wypędzili Gallów, dziś zwani Tungrami. Owa nazwa - plemienia, nie ludu - powoli tak się utrwaliła, że najpierw ze strachu wszystkich zaczęto zwać imieniem zwycięzcy, wkrótce potem sami siebie nazwali nowym imieniem Germanów.

3. Wspominają, że przebywał u nich i Herkules, którego - pierwszego z wszystkich dzielnych mężów - opiewają, idąc do walki. Mają również takie pieśni, których brzmienie, zwane przez nich barditus, podnosi ich na duchu, a to, jak śpiewają, wróży im wynik nadchodzącej bitwy. Budzą bowiem trwogę lub popadają w nią, wedle tego, jak zabrzmi pieśń w szyku, a śpiew ich zdaje się już nie głosem, lecz współbrzmieniem męstwa. Szczególnie ceniąc sobie szorstkość dźwięku i przerywany pomruk, przybliżają tarcze do ust, aby głos, odbity od nich, narastał, stając się pełniejszy i cięższy. Niektórzy sądzą ponadto, że również Ulisses dotarł do Germanii, zagnany w tę część Oceanu podczas swej długiej, legendarnej tułaczki, i że Asciburgium, leżące na brzegu Renu i do dziś zamieszkane, zostało założone i nazwane przez niego; co więcej, że znaleziono niegdyś w tym miejscu ołtarz poświęcony Ulissesowi wraz z imieniem jego ojca, Laertesa, oraz że do dziś na pograniczu Germanii i Recji istnieją jakieś pomniki i grobowce z napisami wykonanymi literami greckimi. Nie zamierzam ani dowodzić tego, ani temu zaprzeczać; niech każdy według swej natury da wiarę lub nie.

4. Sam przychylam się do poglądów tych, którzy sądzą, że plemiona Germanii, nie wchodząc w związki małżeńskie z innymi ludami, zawsze były ludem odrębnym, czystym i podobnym tylko do siebie. Stąd też, wśród takiej masy ludzi, wygląd ciał jest jednakowy u wszystkich: dzikie, niebieskie oczy, rude wlosy, ciała potężne, wytrzymałe tylko w ataku. Wytrwałość w pracy wymagającej wysiłku już nie ta sama; źle też znoszą pragnienie i upały, do chłodu i głodu - pod takim niebem i na takiej ziemi - przywykli.

5. Ziemia, jeśli nawet ma trochę zróżnicowany wygląd, ogólnie jednak albo jest porośnięta groźnym lasem, albo pokryta strasznymi bagnami, wilgotniejsza bliżej Galii, bardziej wystawiona na wiatry w sąsiedztwie Noricum i Pannonii; dość płodna, drzewom owocowym niechętna, w trzodę obfita, lecz zwykle niepozorną. Nawet bydłu brak dorodności oraz ozdoby czoła; cieszą się jego liczbą, bo to ich jedyne i najcenniejsze bogactwo. Srebra i złota bogowie - nie wiem, z przychylności, czy z gniewu - poskąpili. Nie przysiągłbym jednak, że nie ma zupełnie w Germanii żył srebra lub złota: któż bowiem to zbadał? Do ich posiadania i używania nie przywiązują takiej wagi jak my. Srebrne naczynia, ofiarowane w darze ich posłom i naczelnikom, można u nich zobaczyć w takim samym lekceważeniu jak ulepione z gliny. Niemniej jednak najbliżsi nam cenią złoto i srebro, jako użyteczne w handlu, a także rozpoznają pewne rodzaje naszych pieniędzy i przedkładają je nad inne. Mieszkający w głębi kraju praktykują prostszy i dawniejszy zwyczaj: wymianę towarów. Pieniądze lubią stare i od dawna znane, serraty i bigaty. Wolą też srebro od złota, lecz nie z upodobania, ale jedynie dlatego, że wartość pieniądza srebrnego jest stosowniejsza dla handlujących towarem powszechnym i tanim.

6. Nawet żelaza nie mają w nadmiarze, jak można wnosić z rodzaju broni. Nieliczni używają mieczy lub większej broni drzewcowej; noszą włócznie, zwane przez nich frameami, o wąskim i krótkim grocie, lecz tak ostrym i wygodnym w użyciu, że tą samą bronią walczą w razie potrzeby zarówno z bliska, jak i na odległość. Jeździec zadowala się tarczą i frameą, piechurzy, nadzy albo w lekkim płaszczu, miotają nadto oszczepy, każdy wiele i niezmiernie daleko. Nie chełpią się zdobnością; jedynie tarcze barwią nader wyszukanymi kolorami. Nieliczni mają zbroje, ledwo który - hełm metalowy albo skórzany. Konie nie wyróżniają się wyglądem ani szybkością. Nie uczą ich, jak my, przeróżnych zwrotów; prowadzą w przód albo jednym skrętem w prawo, tak zacieśniając szereg, że nikt nie pozostaje z tyłu. Ogólnie biorąc, więcej siły w piechocie; dlatego też walczą przemieszani, gdyż piechurzy, wybrani spośród całej młodzieży i ustawieni z przodu szyku, dorównują w szybkości walczącym jeźdźcom. Określona jest także ich liczba: po stu z każdego okręgu, stąd nazywani są wśród swoich „setką"; co zatem pierwotnie było liczbą, stało się zaszczytnym imieniem. Szyk ustawia

się w kliny. Odwrót z pola, jeśli ponownie zaatakujesz, to dla nich znak roztropności raczej niż bojaźni. Ciała swoich wynoszą nawet z nierozstrzygniętych bitew. Porzucenie tarczy poczytują za szczególną hańbę i nie godzi się zniesławionemu uczestniczyć w obrzędach ani w zgromadzeniu; ocalałym w ten sposób z wojny nieraz powróz kończył niesławę.

7. Królów wybierają podług urodzenia, wodzów podług męstwa. Ale władza królów nie jest nieograniczona i niezależna, wodzowie zaś raczej przykładem niż dzięki swej władzy - jeśli są w gotowości, widoczni, jeśli walczą przed szykiem - wzbudzając podziw zyskują posłuszeństwo. Zresztą

stracić kogoś, uwięzić, czy nawet wychłostać wolno jedynie kapłanom, i to nie w charakterze kary, ani nie z rozkazu wodza, lecz jakby z woli boga, który - jak wierzą - towarzyszy walczącym. Do walki niosą wizerunki i pewne znaki wzięte z gajów. Szczególnym zaś bodźcem dla ich męstwa jest to, że nie przypadek ani dowolne skupisko tworzy oddział lub klin, lecz więzy rodzinne i pokrewieństwo; również najbliżsi znajdują się nieopodal, stąd słychać zawodzenie kobiet, kwilenie niemowląt. To dla każdego najważniejsi świadkowie, od nich największa pochwała. Zanoszą swe rany do matek, do żon, a te nie lękają się zliczyć ich i opatrzyć; przynoszą też walczącym posiłek i zachętę.

8. Pamięć przekazuje, że niejeden szyk, wygięty już i chwiejny, uratowały kobiety, w nieustającym błaganiu ukazując walczącym swe piersi oraz przypominając o nieuchronnej niewoli; doprawdy bardziej obawiają się jej oni dla swych kobiet, dlatego też łatwiej można podporządkować sobie poszczególne ludy, jeżeli nakaże im się wydać jako zakładników także szlachetnie urodzone dziewczęta. Co więcej, uważają, że jest w kobietach coś świętego i wieszczego, stąd nie gardzą ich radą ani nie lekceważą przepowiedni. Widzieliśmy za Boskiego Wespazjana, że wielu długo uważało za istotę nadprzyrodzoną Weledę; ale i dawniej czcili Albrunę i wiele innych, przy tym dalecy od schlebiania im i bez zamiaru czynienia z nich bogiń.

9. Spośród bogów najbardziej czczą Merkurego; w określone dni godzi się składać mu w ofierze nawet ludzi. Herkulesa i Marsa przejednują dozwolonymi zwierzętami. Część Swebów składa ofiary również Izydzie. Gdzie przyczyna i początek obcego kultu, wiem niewiele, jedynie to, że sam znak o kształcie liburny dowodzi sprowadzenia obrządku. Ponadto, z uwagi na wielkość tego, co niebiańskie, nie zwykli zamykać bogów w czterech ścianach ani przedstawiać ich jakkolwiek na kształt ludzki. Poświęcają im gaje i lasy, a imiona bogów nadają temu tajemnemu bytowi, który im jedynie bojaźliwa cześć pozwala dostrzec.

10. Jak nikt inny przywiązują wagę do wróżb i wyroczni. Zasada wyroczni jest prosta: gałązkę odciętą z drzewa owocowego tną na kawałki, po czym, umieszczając na nich pewne znaki, rozrzucają je przypadkowo i byle jak na białej tkaninie. Następnie kapłan plemienia, jeśli rzecz jest publiczna, albo ojciec rodziny, jeśli prywatna, wzywa bogów i spoglądając w niebo podnosi jeden po drugim trzy z nich, interpretując je stosownie do wyrytych uprzednio znaków. Jeśli są nieprzychylne, nie zasięga się ponownie rady w tej sprawie aż do końca dnia, jeśli zaś dają pozwolenie, szuka się jeszcze potwierdzenia we wróżbach. Znają i tu wróżby z głosów oraz z lotu ptaków; co zaś osobliwe - słuchają również przepowiedni i ostrzeżeń koni. Żywi się je na koszt publiczny w owych lasach i gajach, białe, nieskalane żadną pracą dla człowieka; zaprzężonym do świętego wozu towarzyszy kapłan z królem albo naczelnikiem plemienia, wsłuchując się w ich parskanie i rżenie. A żadna wróżba nie jest od tej bardziej wiarygodna, nie tylko wśród ludu, lecz także wśród możnych i kapłanów. Ci bowiem uważają siebie za sługi bogów, konie - za ich powierników. Istnieje jeszcze inna praktyka wróżb, które przepowiadają im wynik ciężkich wojen. Jeńca z tego ludu, z którym toczy się wojna, jakimś sposobem pochwyconego, stawiają do walki z wybranym spośród swoich współplemieńców. Każdy walczy ojczystą bronią, a zwycięstwo jednego lub drugiego przyjmują za przepowiednie.

11. W mniejszych sprawach radzą naczelnicy, w większych ogół, ale tak, że kwestie rozstrzygane przez lud omawiane są wcześniej przez naczelników. Schodzą się, jeśli nie zdarzy się przypadkiem nic nagłego, w określone dni podczas nowiu albo pełni księżyca, co uważają za najpomyślniejszy początek przedsięwzięć. Nie liczą zresztą czasu według dni, jak my, lecz według nocy. Tak postanawiają, tak się umawiają: noc zdaje się sprowadzać dzień. Taką zaś mają wskutek wolności wadę, że nie schodzą się jednocześnie, jak na rozkaz, lecz drugi i trzeci dzień marnują wskutek opieszałości przybywających. Zasiadają uzbrojeni, jak się każdemu w tłumie spodoba. Ciszę zarządzają kapłani, którym wówczas przysługuje także prawo karcenia. Wtedy głos zabiera król lub naczelnicy, wedle wieku, urodzenia, zasług wojennych, daru wymowy, lecz bardziej z mocą doradczą niż z władzą rozkazywania. Jeśli wniosek się nie spodoba, odrzucają go podnosząc zgiełk, gdy spodoba się, uderzają frameami jedna o drugą; najzaszczytniejszy to rodzaj zgody, gdy do swej pochwały użyją broni.

12. Na zgromadzeniu wolno także wnieść oskarżenie oraz wszcząć proces w sprawie gardłowej. Charakter kary zależy od występku: zdrajców i zbiegów wieszają na drzewach, bojaźliwych, tchórzy oraz cieleśnie zniesławionych topią w błocie lub bagnie, zarzucając ich z góry chrustem. Owo zróżnicowanie kary wynika z przekonania, że karząc przestępstwa należy je ujawniać, karząc zaś hańbę - ukryć ją. Lecz i dla każdego drobniejszego występku mają stosowną karę; na skazanych nakłada się grzywnę w koniach i trzodzie. Część grzywny wypłacana jest królowi lub plemieniu, część temu, który się jej domaga lub jego krewnym. Na tych samych zgromadzeniach wybiera się też naczelników, którzy wymierzają sprawiedliwość w okręgach i wsiach. Każdy z nich ma po stu towarzyszy z ludu, jako doradców i dla dodania sobie autorytetu.

13. Niczego zaś ani publicznie, ani prywatnie nie przeprowadzają, inaczej jak tylko uzbrojeni. Jednak według obyczaju nosić broń wolno każdemu dopiero wtedy, gdy plemię uzna, że jest do tego gotów. Wówczas, właśnie na zgromadzeniu, któryś z naczelników albo ojciec lub krewni zdobią młodzieńca tarczą i frameą: to dla nich toga, to dla nich pierwszy zaszczyt młodości; wcześniej wydają się częścią domu, odtąd - wspólnoty. Znakomite urodzenie albo wielkie zasługi ojców zapewniają godność naczelnika nawet bardzo młodym; dołączają oni do innych, silniejszych i bardziej doświadczonych, a wstydu im nie przynosi pokazać się między towarzyszami. Nawet w drużynie panuje hierarchia, wedle decyzji tego, za którym idą. Wielkie współzawodnictwo istnieje zarówno w drużynie, o pierwsze miejsce przy naczelniku, jak i wśród naczelników, o najliczniejszą i najdzielniejszą drużynę. Jest dla nich oznaką godności i mocy otaczać się zawsze gromadą doborowych młodzieńców; w czasie pokoju są im oni ozdobą, na wojnie - obroną. Ci, którzy wyróżniają się wielkością i męstwem drużyny, zyskują rozgłos i sławę nie tylko wśród swego ludu, lecz także u sąsiednich plemion. Do nich wyprawia się poselstwa, obsypuje darami, a nieraz sama ich sława kładzie kres wojnom.

14. Gdy przychodzi stanąć w szyku, hańbą jest dla naczelnika dać się przewyższyć w męstwie, hańbą dla drużyny nie dorównać w męstwie naczelnikowi. Już zaś na całe życie niesławę i hańbę przynosi, gdy ktoś przeżyje naczelnika i powróci z bitwy. Głównym wszak ich zobowiązaniem jest bronić go i strzec oraz uświetniać własnymi mężnymi czynami jego chwałę: naczelnicy walczą dla zwycięstwa, drużyna dla naczelnika. Jeśli plemię, w którym się narodzili, gnuśnieje w długotrwałym pokoju i bezczynności, większość szlachetnie urodzonych młodzieńców z własnej woli podąża do plemion, które właśnie prowadzą jakąś wojnę; lud ten bowiem nie lubi spokoju, a też łatwiej zabłysnąć wśród niebezpieczeństw; poza tym wielkiej drużyny nie utrzymasz inaczej, niż wśród przemocy i wojny. Domagają się bowiem od swego naczelnika hojności: a to konia bojowego, a to skrwawionej i zwycięskiej framei, albowiem biesiady i zbytek, wystawny choć niewyszukany, mają w charakterze zapłaty. Źródłem szczodrobliwości są wojny i grabieże. Nie tak łatwo nakłonisz ich, by zaorali ziemię i czekali na plony, jak do tego, by wyzwali wroga do walki i zasłużyli na rany; co więcej, wydaje się im gnuśnością i tchórzostwem zdobywać w pocie czoła to, co możesz zdobyć krwią.

15. Ilekroć nie ruszają na wojnę, spędzają [nie]wiele czasu na polowaniach, więcej znacznie w bezczynności, oddani spaniu i obżarstwu. Kto najdzielniejszy i najwaleczniejszy, nic nie robi; troska o dom, penaty i pola złożona jest w ręce kobiet, starców i najniedołężniejszych w rodzinie; sami próżnują, a szczególna to sprzeczność natury, że ci sami ludzie zarazem tak kochają lenistwo i tak nienawidzą spokoju. Jest w zwyczaju plemion, by każdy z osobna dobrowolnie przynosił naczelnikowi trochę bydła lub plonów, które przyjmowane w dowód czci przydają się również w potrzebie.

16. Wiadomo dość dobrze, że plemiona germańskie nie zamieszkują żadnych miast, a nawet nie dopuszczają łączenia siedzib. Mieszkają z dala od siebie, każdy w innym miejscu, wedle tego, jakie kto sobie upodoba źródło, pole lub las. Nie zakładają wsi jak my, z domami stojącymi obok siebie, lecz każdy zostawia wolną przestrzeń wokół swego domu, aby zabezpieczyć się przed ogniem, a może po prostu dlatego, że nie umie budować inaczej. Nie używają nawet kamienia ani dachówek, korzystając zawsze z nieociosanego drewna, bez troski o piękno i wygląd. Pewne miejsca staranniej zdobią gliną, tak jasną i błyszczącą, że przypomina barwne linie malowideł. Zwykli też drążyć podziemne jamy i przykrywać je grubo nawozem, jako schronienie przed zimą i schowek na plony. Takie miejsca bowiem łagodzą ostrość mrozów, wróg zaś, gdy nadchodzi, plądruje to, co na wierzchu, a miejsca ukryte pod ziemią albo pozostają mu nieznane, albo tym właśnie go zwodzą, że wymagają poszukiwań.

17. Okryciem każdego jest płaszcz spięty zapinką albo, gdy jej brak, kolcem; poza tym nieokryci, spędzają całe dnie wokół paleniska i ognia. Najzamożniejszych wyróżnia strój, jednak nie luźny, jak u Sarmatów i Partów, ale obcisły, uwydatniający kształty ciała. Noszą też skóry dzikich zwierząt: najbliżsi rzeki - niedbale, a mieszkający dalej - staranniej, ponieważ wraz z handlem nie dotarły do nich wytwory cywilizacji. Skóry zdarte z wybranych zwierząt zdobią cętkami ze skór stworzeń żyjących w zewnętrznym Oceanie i nieznanym morzu. Kobiety ubierają się nie inaczej niż mężczyźni, częściej jedynie noszą okrycia lniane, zdobione purpurą, a ponieważ z górnej części szaty nie tworzą rękawów, mają nagie łokcie i ramiona; także najbliższa ramieniu część piersi pozostaje nieokryta.

18. Obyczaje małżeńskie są tam jednakże surowe, a żadne inne nie zasługują na większą pochwałę. Albowiem chyba tylko oni wśród barbarzyńców zadowalają się jedną żoną z wyjątkiem nielicznych, którzy - nie z pożądliwości, lecz wskutek wielu składanych im propozycji wynikających z ich szlachetnego pochodzenia - związani są liczniejszymi małżeństwami. Posągu nie wnosi żona mężowi, lecz żonie mąż. Obecni przy tym rodzice i krewni przyjmują dary, jednak dary pomyślane nie dla niewieściej przyjemności i nie ku ozdobie panny młodej, lecz woły, konia wraz z rzędem oraz tarczę z frameą i mieczem. Za te dary dostaje się żonę, a ona w zamian ofiarowuje mężowi coś z uzbrojenia: to jest dla nich najściślejsza więź, to są tajemne obrzędy, to uważają za bogów małżeństwa. Aby żona nie sądziła, że może nie rozmyślać o męstwie i pozostawać z dala od wojennych wydarzeń, przy samym zawarciu małżeństwa przypomina się jej, że przybywa jako towarzyszka trudów i niebezpieczeństw, ta, która w czasie pokoju i podczas bitwy tak samo będzie się narażać i cierpieć. Świadectwem tego są sprzężone woły, koń gotów do walki i podarowana broń: oto, jak ma żyć i jak ma ginąć. To, co przyjmuje, powinna w nienaruszonym i godnym stanie przekazać dzieciom; dostaną to synowe i znów oddadzą wnukom.

19. Żyją więc one w nieskalanej obyczajności, niezepsute pokusami widowisk ani czarem uczt. Pisma i jego sekretów nie znają zarówno mężczyźni, jak kobiety. Z rzadka, jak na tak liczny lud, dochodzi do cudzołóstwa. Kara za nie jest natychmiastowa i zastrzeżona dla mężów: obnażoną i z obciętymi włosami wygania mąż na oczach krewnych z domu i chłoszcząc pędzi przez całą wieś. Nie ma wszak przebaczenia dla bezwstydnej: choć piękna, choć młoda, choć zamożna, męża już nie znajdzie. Nikt bowiem nie śmieje się tam z powodu występków, a szerzenie zepsucia i uleganie mu nie uchodzi za ducha czasu. Lepiej jeszcze postępują te plemiona, u których za mąż wychodzą jedynie dziewice: ich nadzieje i modlitwy spełniają się tylko raz. Tak jak jedno im dane ciało i jedno życie, tak jednego biorą sobie męża, aby nie sięgać myślą ani pożądaniem poza związek z nim i kochać w nim nie tyle męża, ile małżeństwo. Ograniczać liczbę dzieci albo zabić kogoś z potomstwa mają za hańbę, a więcej tam dobre obyczaje ważą niż gdzie indziej dobre prawa.

20. Chodząc po całym domostwie nadzy i brudni, nabierają takiej postury i takich rozmiarów ciała, które wzbudzają nasz podziw. Każde dziecko karmione jest piersią przez własną matkę, a nie oddaje się ich niewolnicom lub mamkom. Pana od niewolnika nie odróżnisz po lepszym sposobie wychowania. Pędzą życie wśród tej samej trzody i na tej samej ziemi, aż wiek oddzieli wolnych, a męstwo uzna ich za swoich. Późno młodzieńcy zaczynają współżycie, stąd też niewyczerpany ich wigor. Także dziewcząt się nie pośpiesza; ta sama u nich świeżość młodości, podobny wzrost: dobierają się wedle sił fizycznych i zdrowia, a moc po rodzicach przejmują dzieci. Dla siostrzeńców równie zaszczytne miejsce jest u wuja, co u ojca. Niektórzy nawet uważają takie więzy krwi za ściślejsze i bardziej uświęcone, a przyjmując zakładników domagają się właśnie siostrzeńców, jako tych, którzy mają skuteczniej zapewniać przychylność i wiązać większą część rodziny. Dziedzicami jednak i następcami czynią swoje własne dzieci, i to bez testamentu. Jeśli nie ma dzieci, kolejno dziedziczą bracia, stryjowie i wujowie. Im więcej krewnych, im większa liczba powinowatych, tym milsza starość; bezdzietność zaś nie daje żadnych korzyści.

21. Obowiązkiem jest brać na siebie zarówno przyjaźnie czy to ojca, czy to krewnego, jak i nieprzyjaźnie. Te jednak nie trwają nieprzejednane; nawet zabójstwo da się bowiem zmyć określoną liczbą trzody i bydła; zadośćuczynienie przyjmuje cały dom, z korzyścią publiczną, ponieważ nader niebezpieczne są nieprzyjaźnie pośród wolnych. Biesiadom i gościnności żaden inny lud nie oddaje się szczodrzej. Nie wpuścić kogokolwiek pod dach uchodzi za niegodziwość; każdy podejmuje gościa przygotowaną stosownie do możliwości ucztą. Gdy zapasy się wyczerpią, gospodarz staje się przewodnikiem i towarzyszem; udają się do sąsiedniego domu bez zaproszenia. Lecz nic w tym zdrożnego: podejmowani są z równą życzliwością. Co się tyczy gościnności, nikt nie dzieli ludzi na znanych i nieznanych. Obyczaj nakazuje obdarować odchodzącego, o ile sobie czegoś zażyczy; również zażyczyć sobie czegoś wzajem można bez trudu. Cieszą się z darów, lecz ani ofiarowanych nie liczą, ani otrzymanymi nie czują się zobowiązani. [Pożywienie gościa i gospodarza jest jednakowe].

22. Prosto ze snu, który przeważnie przeciągają długo w dzień, idą się myć, zazwyczaj w ciepłej wodzie, gdyż większą część roku trwa u nich zima. Umyci zabierają się do posiłku; każdy ma swoje miejsce do siedzenia i własny stół. Następnie udają się do zajęć, a nie rzadziej na uczty, zawsze uzbrojeni. Strawić dzień i noc na piciu nikogo nie hańbi. Częste, jak to wśród pijanych, sprzeczki z rzadka kończą się na obelgach, częściej rozlewem krwi. Ale i o wzajemnym godzeniu nieprzyjaciół, i o kojarzeniu małżeństw, i o powoływaniu naczelników, o pokoju wreszcie i wojnie radzą zazwyczaj na

ucztach, jakby przy żadnej innej okazji umysł nie był równie otwarty na zwykłe sprawy i do wielkich równie się nie zapalał. Lud wolny od podstępu i przebiegłości otwiera nadto w takiej chwili zakamarki serc, zatem jawne jest, co każdy myśli. Nazajutrz powraca się do sprawy, a jedna i druga pora ma swoje uzasadnienie: naradzają się, gdy nie umieją kłamać, postanawiają, gdy nie mogą sie mylić.

23. Napój mają z jęczmienia lub pszenicy, sfermentowany, trochę na podobieństwo wina. Ci, którzy mieszkają nad brzegiem, kupują też wino. Strawę mają prostą: leśne owoce, świeżą dziczyznę lub zsiadłe mleko. Bez wystawności, bez pobłażania zmysłom odpędzają głód. W zaspokajaniu pragnienia nie okazują już takiej wstrzemięźliwości: jeśli zacznie się pobłażać ich pijaństwu, podsuwając im, ile zapragną, nie mniej łatwo pokonani zostaną własnymi przywarami niż orężem.

24. Rodzaj widowisk mają jeden i wszędzie ten sam: nadzy młodzieńcy, dla których jest to rozrywka, skacząc rzucają się pomiędzy miecze i najeżone framee. Ćwiczenie zrodziło biegłość, biegłość - sztukę, jednak nie dla zysku czy zapłaty; nagrodą za najbardziej nawet śmiały wyczyn jest zadowolenie widzów. W kości grają - czemu może się zdziwisz - na trzeźwo i na poważnie, wygrywając i przegrywając z taką lekkomyślnością, że gdy już nic im nie zostanie, ostatnim rzutem grają o własną wolność. Zwyciężony idzie w dobrowolną niewolę: choć młodszy, choć silniejszy, pozwala się związać i wystawić na sprzedaż. Jest w tym jakaś niedorzeczna zawziętość, którą oni zwą wiernością zobowiązaniom. Pozyskanych w ten sposób niewolników sprzedają, by również siebie uwolnić od wstydu takiego zwycięstwa.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 03 wrz 2014, 20:50

Dariusz pisze:cd.:

25. Zresztą korzystają z niewolników nie tak jak my, którzy rozdzielamy poszczególne obowiązki między służbę. Każdy z nich ma swoją siedzibę i swoje domowe ognisko. Pan nakłada na niewolnika daninę w zbożu, trzodzie lub tkaninach, jak na dzierżawcę, i o tyle tylko jest mu on podległy; pozostałe domowe obowiązki wypełnia żona i dzieci. Rzadko chłoszczą niewolnika lub zakutego w kajdany zmuszają do pracy: zdarza się, że zabijają, jednak nie z surowości dyscypliny, lecz w popędzie gniewu, jak nieprzyjaciela, z tą tylko różnicą, że bezkarnie. Wyzwoleńcy stoją niewiele wyżej od niewolników, rzadko dochodzą do znaczenia w domu, nigdy w plemieniu, z wyjątkiem jedynie ludów rządzonych władzą królewską. Tam bowiem wyrastają i ponad wolnych, i ponad szlachetnie urodzonych; u pozostałych nierówność wyzwoleńców jest dowodem istnienia wolności.

26. Nie znają lichwy i ciągniętych z niej zysków; w ten sposób lepiej się przed nią chronią, niż gdyby była zakaźna. Pola, stosownie do liczby uprawiających, zajmowane są przez ogół na zmianę; dzielą je następnie między siebie według godności, a rozległość terenu ułatwia podział. Pola co roku zmieniają, a ziemi jest pod dostatkiem. Nie trudzą się, by grunty były żyźniejsze i bardziej rozległe, nie zakładają sadów, nie wydzielają łąk, nie nawadniają ogrodów: ziemi powierza się jedynie zasiew. Stąd także roku nie dzielą na tyle części co my: zima, wiosna i lato mają u nich swój sens i nazwę, jesieni zaś ani imienia, ani darów nie znają.

27. Nie przywiązują wagi do wystawności pochówku: przestrzega się tylko, by ciała sławnych mężów zostały spalone na określonym rodzaju drewna. Budując stos, nie gromadzą na nim ani szat, ani wonności; każdemu do ognia wkładają jego własną broń, niektórym dodają też konia. Grób wznoszą z darni; pomnikami - wzniosłymi i kunsztownymi oznakami zaszczytu - gardzą jako ciężarem dla zmarłych. W lamencie i łzach ustają szybko, późno w bólu i smutku. Kobietom przystoi opłakiwać, mężczyznom - zachowywać w pamięci. Tyle dowiedzieliśmy się ogólnie o pochodzeniu i obyczajach wszystkich Germanów. Teraz powiem o instytucjach i praktykach poszczególnych ludów, na ile się różnią, oraz o tym, które plemiona z Germanii wywędrowały do Galii.

28. Boski Juliusz, najszacowniejszy z autorów, podaje, że niegdyś siły Galów były znaczniejsze; wiarygodne jest tedy, że również oni przybywali do Germanii. Jakże znikomą przeszkodę stanowiła bowiem rzeka dla ludu, który wyrósł w siłę, by zmieniał siedziby i zajmował nowe obszary, dotąd wspólne i niepodzielone między władztwa królestw. Tak więc między Lasem Hercyńskim a rzekami Renem i Menem osiedlili się Helwetowie, dalej Bojowie, oba ludy galijskie. Dotąd przetrwała nazwa Boihaemum, przypominając o dawnej historii miejsca pomimo zmiany jego mieszkańców. Lecz czy Arawiskowie przesiedlili się do Pannonii od Osów, ludu germańskiego, czy też Osowie od Arawisków do Germanii - a do dziś mają ten sam język, te same prawa i zwyczaje - trudno orzec, jako że dawniej życie na obu brzegach - w równej biedzie i równej wolności - miało te same zalety i te same wady. Trewerowie i Nerwiowie chełpią się germańskim pochodzeniem, które - jako chwalebne - zaprzecza jakoby ich podobieństwu do gnuśnych Galów. Sam brzeg Renu zamieszkują niewątpliwie plemiona germańskie: Wangionowie, Tribokowie, Nemetowie. Nawet Ubiowie, chociaż zasłużyli, by stać się rzymską kolonią i chętnie zwą się od imienia jej założycielki Agrypińczykami, nie wstydzą się swego pochodzenia. Wszak niegdyś, przekroczywszy Ren, zostali w dowód uznania dla sprawdzonej wierności umieszczeni na samym jego brzegu, by nas bronić, nie zaś by mieć w nas ochronę.

29. Najmężniejsi ze wszystkich tych ludów Batawowie zamieszkują niewielki odcinek brzegu, głównie zaś wyspę na Renie. Plemię to, niegdyś część Chattów, wskutek domowych waśni przeniosło się do dzisiejszych siedzib, by stać się tu częścią Imperium Rzymskiego. Jako ślad dawnego sojuszu pozostał im przywilej: nie są poniżani trybutami i nie niepokoi ich poborca podatków; wyjęci spod ciężarów i danin, przeznaczeni jedynie do walki, trzymani są - niczym oręż - na wypadek wojny. W takiej samej zależności pozostaje lud Mattiaków; wielkość ludu rzymskiego zaniosła bowiem za Ren, poza dawne granice, szacunek dla Imperium. Toteż pozostając w swych granicach na własnym brzegu, umysłem i sercem działają z nami, we wszystkim podobni Batawom prócz tego, że dzięki swojej ziemi i niebu znają gwałtowniejsze usposobienie. Nie zaliczyłbym do ludów Germanii - chociaż osiedli za Renem i Dunajem - tych, którzy zamieszkują Agri Decumates. Ziemie te, o wątpliwej przynależności, zajęli co lekkomyślniejsi, ośmieleni biedą Galowie; potem, gdy przesunięto granice i przeniesiono posterunki, stali się wysuniętym krańcem Imperium i częścią prowincji.

30. Za nimi żyją Chattowie, których siedziby, poczynając od Lasu Hercyńskiego, są mniej płaskie i mniej bagniste niż innych plemion zamieszkujących Germanię; ciągną się tam bowiem wzgórza, stopniowo rzednąc: to Las Hercyński towarzyszy swoim Chattom aż do podnóża gór. Mają oni silne, sprężyste ciała, groźne spojrzenie i wielką śmiałość oraz wiele, jak na Germanów, rozsądku i pomysłowości: umieją wybrać przełożonych, wybranych słuchać, zachowywać szyk, wyczuć okazję, odroczyć atak, rozplanować dzień, obwarować się nocą, pomyślność poczytywać za coś niepewnego, a męstwo za rzecz niezawodną i - co wielce rzadkie i znane tylko rzymskiej dyscyplinie - bardziej zdawać się na wodza niż na wojsko. Cała ich siła spoczywa w piechocie, którą prócz uzbrojenia obciążają różnym sprzętem i zapasami: innych widzisz, jakby szli na bitwę, Chattów - jakby na wojnę. Rzadkie są u nich wypady i przypadkowe potyczki. Właściwość to raczej konnicy szybko osiągnąć zwycięstwo i szybko ustąpić: pośpiech jest towarzyszem niepokoju, zwlekanie idzie w parze ze stałością.

31. To, co u innych plemion germańskich spotyka się rzadko i jedynie jako wyraz osobistej śmiałości, u Chattów przerodziło się w powszechny zwyczaj: gdy tylko dorosną, zapuszczają włosy i brodę, i póki nie zabiją wroga, nie pozbywają się tego wyglądu twarzy, który ślubem zaprzysięgli męstwu. Odkrywają swe oblicze nad zdartą z wroga, skrwawioną zbroją i dopiero wtedy, spłaciwszy zaciągnięty przy narodzinach dług, uważają się za godnych ojczyzny i rodziców; gnuśni i tchórzliwi pozostają zarośnięci. Co dzielniejsi noszą jeszcze żelazny, haniebny w oczach ludu pierścień, niczym więzy, od których uwalnia ich dopiero zabicie wroga. Bardzo wielu spośród Chattów tak spodobał się ten wygląd, że nawet gdy osiwieją, wyróżniają się nim, pokazywani zarówno wrogom, jak i swoim. Do nich należy początek każdej bitwy, oni stanowią zawsze pierwszy szyk, a widok to niezwykły; albowiem nawet w czasie pokoju nie łagodnieją ich twarze. Żaden nie ma domu ani pola, ani jakiejkolwiek troski: do kogo przyjdą, dostają jeść; trwonią cudze, gardzą własnym, aż bezsilna starość sprawi, że staną się niezdolni do tak trudnego męstwa.

32. Najbliżej Chattów - nad Renem zdecydowanie już płynącym w swym korycie i zdatnym do tego, by być granicą - mieszkają Usypowie i Tenkterowie. Tenkterowie sztuką jazdy konnej przewyższają zwykły kunszt wojenny i nie większą jest sława piechoty u Chattów niż u Tenkterów konnicy. Tak postanowili przodkowie, potomkowie idą w ich ślady, sztuka ta jest zabawką dla dzieci, przedmiotem rywalizacji młodzieży, oddają się jej także starcy. Wraz ze służbą i domem dziedziczy się też konie: otrzymuje je syn, ale nie - jak resztę - najstarszy, lecz ten, który śmielszy i bardziej przydatny na wojnie.

33. Obok Tenkterów mieszkali niegdyś Brukterowie; mówi się, że przybyli tam teraz Chamawowie i Angrywariowie, pokonawszy Brukterów i - za zgodą sąsiednich plemion - doszczętnie ich wybiwszy, czy to z nienawiści do ich pychy, czy dla atrakcyjności łupu, czy też wskutek jakiejś przychylności bogów względem nas; ci bowiem nie poskąpili nam nawet widoku bitwy. Padło ich tam ponad sześćdziesiąt tysięcy: nie od oręża rzymskiego, lecz - co tym wspanialsze - ku uciesze naszych oczu. Niech pozostanie, proszę, i niech trwa u ludów, jeśli nie miłość do nas, to przynajmniej wzajemna nienawiść, skoro w obliczu losu zagrażającego Imperium nic lepszego od niezgody wśród wrogów nie może nam ofiarować fortuna.

34. Na tyłach Angrywariów i Chamawów znajdują się Dulgubinowie i Chasuariowie oraz inne mniej znane ludy, z przodu sąsiadują z nimi Fryzowie. Podział Fryzów na Większych i Mniejszych wynika z miary ich sił. Oba plemiona aż po Ocean opierają się na Renie, zamieszkując wokół ogromnych jezior, znanych rzymskiej flocie. Zresztą zapuściliśmy się tamtędy na sam Ocean, a wieść się rozniosła, że stoją tam wciąż Słupy Herkulesa: czy to rzeczywiście dotarł tam Herkules, czy też przyzwyczailiśmy się przypisywać jego sławie wszystko, gdziekolwiek jest coś wspaniałego. Nie zabrakło odwagi Druzusowi Germanikowi, lecz Ocean nie pozwolił mu zgłębić tajemnic własnych i Herkulesa. Potem już nikt nie próbował, gdyż zdawało się, że pobożniej i szacowniej jest w czyny bogów wierzyć niż je poznać.

35. Dotąd poznaliśmy zachodnią część Germanii; na północy jej brzeg wielkim łukiem zawraca. Najpierw tam lud Chauków, który, choć zaczyna się, zajmując część wybrzeża, przy Fryzach, sąsiaduje ze wszystkimi ludami, które wymieniłem, aż wreszcie wciska się miedzy Chattów. Tak niezmierzone przestrzenie Chaukowie nie tylko posiadają, lecz także w całości zamieszkują. Lud ten, wśród Germanów najznakomitszy, woli strzec swej wielkości sprawiedliwie. Niepożądliwi i opanowani, spokojni i pozostający z boku, nie wywołują wojen, nie czynią rozbojów, rabunków ani spustoszeń. Ich męstwa i mocy dowodzi przede wszystkim to, że bez krzywdzenia innych dochodzą do przewagi. Każdy ma jednak broń na podorędziu, a jeśli sytuacja wymaga wojska, gotowe są rzesze mężów i koni. W czasie pokoju sława ich nie mniejsza.

36. Obok Chauków i Chattów Cheruskowie, przez nikogo nienękani, długo hodowali sobie nader gnuśny pokój; było to dla nich raczej miłe niż bezpieczne, ponieważ wśród silnych a popędliwych sąsiadów pokój jest pozorny: gdy dochodzi do walki, ten zyskuje miano prawego i spokojnego, kto silniejszy. Tak też Cherusków, niegdyś nazywanych dobrymi i sprawiedliwymi, teraz zwie się głupimi i zgnuśniałymi; zwycięskim Chattom fortuna przyniosła sławę mądrości. Fosowie, lud sąsiedni, pociągnięci klęską Cherusków stali się im towarzyszami w nieszczęściu, choć nie byli im równi w pomyślnych czasach.

37. Na tym samym półwyspie Germanii mieszkają nad Oceanem Cymbrowie, małe dziś plemię, lecz o wielkiej sławie. Szeroko rozciągają się ślady dawnej ich chwały, rozległe miejsca obozowe na obu brzegach, z których rozmiarów dziś jeszcze wnosić możesz o wielkości i sile ludu oraz dać wiarę ich tak ogromnej migracji. Sześćset czterdziesty rok kończyło nasze miasto, gdy, za konsulatu Cecyliusza Metellusa i Papiriusza Karbona, po raz pierwszy dał się słyszeć szczęk oręża Cymbrów. Jeśli policzymy odtąd lata do drugiego konsulatu cesarza Trajana, będzie ich niemal dwieście dziesięć; tak długo Germania jest przez nas zwyciężana. W tym czasie wiele sobie nawzajem zaszkodzono. Ani Samnici, ani Punijczycy, ani Hiszpania czy Galia, ani nawet Partowie nie przypominali o sobie częściej. W rzeczy samej, dotkliwsza od królestwa Arsacesa jest dla nas wolność Germanów. Cóż nam bowiem rzucił w twarz Wschód oprócz zabójstwa Krassusa, a i sam przecież utracił Pakorusa i ugiął się przed Wentydiuszem. Germanie zaś, rozgromiwszy lub pojmawszy Karbona i Kasjusza, Skaurusa Aureliusza i Serwiliusza Cepiona, wreszcie Maksymusa Malliusza, zabrali na raz pięć konsularnych armii ludowi rzymskiemu, a Warusa z trzema legionami samemu Cezarowi. I nie bez strat pobili ich Gajusz Mariusz w Italii, Boski Juliusz w Galii, Druzus, Neron i Germanik na ich własnym terenie; potem wielkie groźby Gajusza Cezara obróciły się w żarty. Odtąd był spokój, aż skłonieni naszymi waśniami i wojną domową zdobyli zimowe leża legionów, niepokojąc nawet prowincje galijskie; stamtąd odparci, byli dla nas ostatnio przedmiotem tryumfów raczej niż zwycięstw.

38. Teraz wypada powiedzieć o Swebach, a nie jeden to lud, jak Chattowie czy Tenkterowie. Zajmują bowiem większą część Germanii, podzieleni na plemiona i związki, chociaż w całości zwą się Swebami. Osobliwością tego ludu jest zaczesywanie włosów na bok i podwiązywanie ich w węzeł. W ten sposób Swebowie odróżniają się od pozostałych Germanów, w ten sposób wolni spośród Swebów od niewolników. U innych ludów rzecz to rzadka i zdarzająca się tylko wśród młodzieży, czy to wskutek jakiegoś pokrewieństwa ze Swebami, czy też - co się często zdarza - naśladownictwa. U Swebów nawet siwi starcy czeszą do tyłu sterczące włosy, a często też związują je na samym wierzchołku głowy, naczelnicy nawet z większą ozdobnością. Tak się troszczą o wygląd, lecz nic w tym zdrożnego. Nie dla spraw miłosnych bowiem to czynią, lecz - gdy wyruszają na wojnę - zdobią się tą fryzurą. Dla dodania sobie wzrostu i wzbudzenia strachu w oczach wroga.

39. Za najstarszych i najznakomitszych wśród Swebów uważają się Semnonowie, a ową starożytność ich pochodzenia poświadcza religia. W oznaczonym czasie wszystkie ludy tej samej krwi przysyłają posłów do lasu uświęconego wyroczniami ojców i pradawnym strachem. Tam, zabijając w imieniu społeczności człowieka, dają początek straszliwym, barbarzyńskim obrzędom. Do gaju żywią jeszcze inny rodzaj szacunku: nie wejdzie tam nikt, jeśli nie jest skrępowany więzami - na znak podległości wobec mocy bóstwa. Jeśli przypadkiem przewróci się, nie wolno mu ani wstać, ani dać się podnieść - z powrotem wytacza się po ziemi. Cały ów rytuał podkreślać ma to, że jakoby właśnie stamtąd wywodzi się lud i tam obecny jest bóg, władca wszystkiego, reszta zaś jest mu podległa i posłuszna. Wiarygodności dodaje temu fortuna Semnonów: zamieszkują sto okręgów, a wielkość ich plemienia pozwala im wierzyć, że stoją na czele wszystkich Swebów.

40. Dla odmiany, tytułem do chwały Langobardów jest ich mała liczba. Otoczeni przez liczne i silne plemiona pozostają bezpieczni nie dzięki posłuszeństwu, lecz temu, że w bitwach narażają się na niebezpieczeństwa. Z kolei Reudignowie, Awionowie, Angliowie, Warynowie, Eudosowie, Swardonowie i Nuitonowie chronieni są przez rzeki lub lasy. Nic u nich godnego uwagi za wyjątkiem tego, że wszystkie czczą Nerthus, czyli Matkę Ziemię, oraz mniemają, że interweniuje ona w sprawy ludzkie i odwiedza plemiona. Na wyspie wśród Oceanu znajduje się święty gaj, a w nim poświęcony bogini wąż, nakryty zasłoną. Dotknąć go wolno jedynie kapłanowi. Ten, stwierdziwszy, że w środku obecna jest bogini, kroczy z wielką czcią za jej wozem ciągniętym przez krowy. Nastają wtedy radosne dni i świętuje się w miejscach, które bogini zaszczyca przybyciem i gościną. Nie wszczynają wojen, nie chwytają za broń: wszelkie żelazo trzymają w zamknięciu. Pokojem i beztroską tylko dotąd się cieszą i tylko dotąd je miłują, dopóki tenże kapłan nie powróci do świątyni z boginią, sytą już obcowaniem ze śmiertelnymi. Wkrótce wóz, zasłonę i - jeśli możesz dać temu wiarę - samo bóstwo obmywa się w ustronnym jeziorze. Posługują przy tym niewolnicy, których to jezioro zaraz potem pochłania. Stąd - wobec takiej tajemnicy - strach i sakralna niewiedza: czym jest to, co zobaczyć mogą ci tylko, którzy za chwile zginą.

41. Ta część Swebów zamieszkuje w głębi Germanii. Bliżej - że podążę teraz wzdłuż Dunaju, tak jak wcześniej wzdłuż Renu - znajduje się plemię Hermundurów, wierne Rzymianom. Dlatego handel z nimi, jedynymi wśród Germanów, nie odbywa się na brzegu, lecz z dala od niego, i to we wspaniałej kolonii prowincji Recji. Przechodzą wszędzie, i to bez nadzoru, a chociaż innym plemionom pokazujemy tylko nasz oręż i obozy, przed tymi otwieramy domy i wille, a nie znać po nich pożądliwości. U Hermundurów bierze początek Łaba, rzeka niegdyś dobrze znana, dziś - jedynie ze słyszenia.

42. Za Hermundurami żyją Narystowie, a następnie Markomanowie i Kwadowie. Wyjątkowa jest sława i siła Markomanów, a także ich siedziba, którą zdobyli, mężnie wypierając Bojów. Lecz ani Narystowie, ani Kwadowie nie są gorsi. Jeśli podążać wzdłuż Dunaju, ta część stanowi jakby czoło Germanii. U Markomanów i Kwadów jeszcze za naszej pamięci byli królowie z ich plemienia, ze szlachetnego rodu Maroboduusa i Tudrusa (dziś już także obcych znoszą), lecz siła i moc królów opiera się na autorytecie Rzymu. Rzadko wspieramy ich orężem, częściej pieniędzmi, lecz z niegorszym skutkiem.

43. Na tyłach Markomanów i Kwadów mieszkają Marsygnowie, Kotynowie, Osowie i Burowie. Spośród nich Marsygnowie i Burowie językiem i kulturą przypominają Swebów. Język celtycki u Kotynów, pannoński u Osów, a również to, że godzą się na składanie trybutów, dowodzi, że nie są oni Germanami. Część trybutów nakładają na nich Sarmaci, część Kwadowie - jako na cudzoziemców. Kotynowie - ku ich większej hańbie - kopią nawet żelazo. Wszystkie te ludy zasiedliły w niewielkim stopniu równiny, raczej górskie lasy oraz szczyty [i grzbiet] gór. Rozdziela bowiem i przecina Swebię nieprzerwane pasmo górskie, za którym żyją liczne ludy. Z nich najszerzej rozciąga się związek Lugiów, podzielony na liczne plemiona. Wystarczy wymienić najważniejsze: Hariowie, Helwekonowie, Manimowie, Helizjowie, Nahanarwalowie. U Nahanarwalów zobaczyć można gaj, miejsce starożytnego kultu, któremu przewodzi kapłan w kobiecym stroju; mówią, że bogami są tam -tłumacząc na pojęcia rzymskie - Kastor i Polluks. Taki jest ich charakter, nazywają się Alci. Nie ma tam ani posągów, ani śladu obcego ceremoniału - czczą ich jednak jako braci i jako młodzieńców. Dalej Hariowie, straszniejsi niż to wynika z ich sił, którymi przewyższają wymienione wyżej ludy; dają oni upust wrodzonej dzikości, wspomagając ją pewnymi zabiegami i dogodnym czasem. Czernią tarcze, malują ciała, do bitwy wybierają ciemne noce i samym widokiem tak złowróżbnego wojska sieją postrach wśród wrogów, z których żaden nie wytrzymuje nieznanego i zgoła piekielnego widoku. We wszystkich bowiem bitwach pierwsze ulegają oczy.

44. Za Lugiami żyją Gotonowie rządzeni przez królów, nieco surowiej niż inne ludy germańskie, wciąż jednak bez utraty wolności. Tuz obok, przy Oceanie, Rugiowie i Lemowiowie. Typowe dla wszystkich tych ludów są okrągłe tarcze, krótkie miecze i posłuszeństwo wobec królów. Dalej, na samym już Oceanie, plemiona Swionów, potężne - prócz mężów i oręża - dzięki swej flocie. Kształt ich statków jest o tyle osobliwy, że z obu stron mają dziób, którym zawsze mogą przybić do brzegu. Nie są zaopatrzone w żagle i nie mają po bokach szeregów przymocowanych wioseł. Zdają się na wiosłowanie swobodne - jak na niektórych rzekach - i zmienne, stosownie do potrzeb: raz z tej, raz z drugiej burty. Zaszczytem jest u nich bogactwo, dlatego włada nimi jeden, nad wszystkimi bez wyjątku, ciesząc się niekwestionowanym posłuszeństwem. Również broń nie każdemu jest dostępna, jak u innych Germanów, lecz trzymana pod strażą, i to niewolnika; Ocean bowiem chroni przed nagłym napadem wrogów, a bezczynne, przy tym uzbrojone ręce łatwo mogą oddać się swawoli. Jest zatem w interesie króla nie powierzać broni ani szlachetnie urodzonemu, ani wolnemu, ani nawet wyzwoleńcowi.

45. Za Swionami rozciąga się inne morze, leniwe i niemal nieruchome. Pogląd, iż otacza ono i zamyka krąg świata, bierze się stąd, że ostatni blask zachodzącego słońca trwa tam do wschodu, i to na tyle jasny, że blakną przy nim gwiazdy. Panuje przekonanie, że gdy wynurza sie ono, można usłyszeć dźwięki i ujrzeć kształty jego koni oraz promienie wokół głowy. Tam już - a wiadomość to prawdziwa - kończy się świat. Zatem na prawym brzegu Morze Swebskie obmywa siedziby Iudów Estiów, którzy mają zwyczaje i strój jak u Swebów, język zbliżony do brytańskiego. Czczą Matkę Bogów. Jako oznakę tych wierzeń noszą na sobie coś w kształcie dzika, co niczym broń czyni czciciela bogini bezpiecznym nawet pośród wrogów, chroniąc go przed wszelkim niebezpieczeństwem. Rzadko czynią użytek z żelaza, częściej z kijów. Zboża i inne płody uprawiają - jak na niedbałych zazwyczaj Germanów - cierpliwie. Przeszukują też morze i jako jedyni ze wszystkich zbierają na mieliznach i na samym brzegu bursztyn, który zwą glesum. Jaka jego natura i przyczyna powstania, nie pytają - jak to barbarzyńcy - i nie wiedzą. Długo musiał leżeć wśród tego, co wyrzuca morze, póki nasze umiłowanie zbytku nie nadało mu nazwy. U nich jest bezużyteczny. Surowy zbierają, nieobrobiony przewożą, ze zdumieniem przyjmują zapłatę. Można sądzić, że jest to sok z drzew, ponieważ często prześwitują w nim jakieś ziemne lub latające stworzenia, które utkwiwszy w cieczy uwiezione zostały przez szybko krzepnącą substancję. Przypuszczam, że bujne lasy, czy też gaje - tak jak w odległych krainach Wschodu, obfitych w kadzidło i balsam - muszą też znajdować się na wyspach i w krajach Zachodu, a ich soki, wyciśnięte promieniami blisko znajdującego się słońca, spływają; do sąsiedniego morza i gnane wiatrem wyrzucane są na przeciwległy brzeg. Jeśli zbliżysz bursztyn do ognia, zapala się jak łuczywo, dając płomień obfity i wonny. Zaraz też staje się miękki niczym smoła lub żywica.

Za Swionami następują plemiona Sitonów. We wszystkim podobne, różnią się pod jednym względem: rządzi u nich kobieta. Tak bardzo się oddalili nie tylko od wolności, lecz nawet od niewoli.

46. Tu koniec Swebii. Waham się, czy do Germanów, czy do Sarmatów zaliczyć ludy Peucynów, Wenetów i Fennów, chociaż Peucynowie - niektórzy zwą ich Bastarnami - przypominają Germanów językiem, kulturą oraz typem siedzib i domostw. Wszyscy są u nich niechlujni, a starszyzna gnuśna. Przez mieszane małżeństwa oszpecili się trochę, upodabniając się do Sarmatów. Wenetowie przejęli od nich wiele zwyczajów: gdzie tylko bowiem między Peucynami i Fennami rozciągają się lasy i góry, wszędzie tam włóczą się za rabunkiem. Trzeba ich jednak zaliczyć raczej do Germanów, jako że i domy budują, i tarcze noszą, i szybko przemieszczają się pieszo. Wszystko to jest odmienne od zwyczajów Sarmatów, żyjących na wozie i koniu. Fennów cechuje niezwykła dzikość i budząca odrazę bieda: nie mają ani oręża, ani koni, ani domowego ogniska. Ich pokarmem są zioła, odzieniem skóry, posłaniem ziemia. Jedyną nadzieję pokładają w strzałach, których groty - z braku żelaza - wykonują z kości. Ta sama zdobycz żywi mężczyzn i kobiety: razem bowiem polują i dzielą się łupem. Dla niemowląt kryjówkę przed dzikimi zwierzętami czy deszczem splatają z gałęzi. Tamże wracają, gdy podrosną, a i na starców czeka to samo schronienie. Lecz za szczęśliwsze to mają niż utrudzić się w polu, napracować się przy domu, wśród nadziei i lęku kształtować własny i cudzy los. Bezpieczni od ludzi, bezpieczni od bogów posiedli rzecz najtrudniejszą: nie mają nawet życzeń. Reszta już bajeczna; Heluzjowie i Oksjonowie z ludzkimi twarzami, ciałami i członkami dzikich zwierząt. Zostawię to - jako rzecz niestwierdzoną - bez rozstrzygnięcia.
Publiusz Korneliusz Tacyt, Germania [w:] P. Cornelius Tacitus, Germania, tłum. T. Płóciennik, wstęp, komentarz J. Kolendo, Poznań 2008, s. 62-97.

opr. A. Fularz na podst. Wikipedii, ilustracja tytułowa to mapa opracowana wg wskazań Kl. Ptolemeusza.

1. Alfred Gudeman (1900). "The Sources of the Germania of Tacitus". Transactions and Proceedings of the American Philological Association 31: 93–111. doi:10.2307/282642.
2. J.G.C. Anderson (ed.), Germania; (Oxford, Clarendon Press, 1938)
3. T.A. Dorey, 'Agricola' and 'Germania', in Tacitus (London, Routledge and Kegan Paul, 1969) (Studies in Latin Literature series)
4. Alfred Gudeman, The Sources of the Germania of Tacitus, in Transactions and Proceedings of the American Philological Association, Vol. 31. (1900), pp. 93–111
5. Anthony Birley, ‘Introduction’, in Tacitus, Agricola and Germany (Oxford University Press, 1999), p. xxxviii.
6. Christopher B. Krebs, A Most Dangerous Book: Tacitus’s Germania from the Roman Empire to the Third Reich (New York: W.W. Norton, 2012), p. 22.
7. Christopher B. Krebs, Negotiatio Germaniae. Tacitus' Germania und Enea Silvio Piccolomini, Giannantonio Campano, Conrad Celtis und Heinrich Bebel (Göttingen: Vandenhoeck & Ruprecht, 2005). ISBN 3-525-25257-9.
8. Simon Schama, 1995. Landscape and Memory 2.i "The hunt for Germania"
9. Ronald Syme, Tacitus, vol. 1 (Oxford, Clarendon Press, 1958)
10. Publiusz Korneliusz Tacyt, "Germania", przeł. Tomasz Płóciennik, wstęp i komentarz Jerzy Kolendo, z serii: „Fontes historiae antiquae” z. 10, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2008.
http://www.merkuriusz.wieczorna.pl/hist ... m-z-98-rne
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 09 wrz 2014, 21:56

Skoro poruszyłem już temat Germanii i Germanów to pociągnijmy go dalej:

W.A. Maciejowskiego pisze:str. 1

SWEWI SĄ SŁOWIANIE

a

GERMANIE NIE SĄ WYŁĄCZNIE NIEMCY.

przez

W.A. Maciejowskiego




str. 2

W równym stosunku mają się do siebie ludy a państwa, co do zawiązku i rozwijania się swojego na drodze postępu; czyli: jednakowo powstaje i dalej się kształci pojedynczy a zbiorowy człowiek, jednakowo sił nabiera, słabieje i znowu się wzmaga, wspierany i kierowany ku dobremu lub złemu przez tego, z którym, pozbawiony czułéj opieki rodziców lub krewnych, wszedł w najbliższe stosunki w piérwszéj życia swojego wiośnie, i w stosunkach tych samowolnie lub koniecznością zmuszony zostając, zerwał je, gdy podrósł w rozum i siłę, i mógł już kierować się w dalszym zawodzie podług swéj woli. Jak człowiek przy pomocy człowieka wychowuje się i wykształca; tak ludy, wpływając na siebie wzajemnie, rozwijają domowe i polityczne swe życie, kierowane w te lub ową stronę, aż do owego czasu, w którym, poczuwszy się na siłach, stawiają już dowolnie dalsze swe kroki. A jak temu, co życiorys człowieka kreśli, konieczną jest rzeczą wiedzieć, z kim naprzód zostawał ów człowiek w stosunkach blizkich, tudzież z kim następnie żył, i pod jakim wpływem przechodził wskazane wyżéj koleje; jak pisarz dziejów nie wywiedzie na jaw historyi ludu, nie zahaczywczy jéj o takowąż sąsiedniego

str. 2

narodu, nie zachaczają jéj o dzieje innych ludów; tak i ja, gdybym się zastanawiał nad początkiem i wzrostem polskiego narodu, musiałbym sie obejrzéć, z którym najpierwéj weszliśmy w blizkie stosunki, a to wtenczas, gdyśmy po raz piérwszy wystąpili na widownią dziejów, z oznaką życia takiego, które już niejaką uwagę świata zaczęło zwracać na siebie. Opuściwszy Scytów i Sarmatów, dzieciństwa naszego surowych przewodników, utkwiłem głęboko myśl swoją w Niemcach, dorozumiewając się, że naprzód z niemi przodkowie nasi głównie na zachodzie spółkowali, i w tym zostając związku, zasłyneli u starożytnego świata pod imieniem Ligio-Swewów, że pod tém mianem dali się piérwsi mocno we znaki Rzymianom, ówczesnym panom świata, i cios im zadali śmiertelny. Z wielką nieśmiałością wynurzywszy swe zdanie, które historyczno-prawnym wywodem politycznego i domowego życia rzeczonych Swewów głównie wsparłem, zdziwiony wielce zostałem, gdym w dziele najnowszém jednego z najuczeńszych dziś Niemców (1), toż samo znalazł na drodze filologicznéj udowodnione. Tém bardziéj zaś dziwowałem się temu, gdy właśnie ów uczony przeciwne dzisiejszemu niedawno objawił zdanie. Kiedy bowiem przed kilkunastu laty, toż samo co ja , ale pobieżnie i powierzchownie, powiedziawszy o Swewach p. Wersebe, został mocno przez Gauppa zganiony, wtedy znowu jego ganiąc p. Grimm, wyrzekł: "że Niemcy a Swewy byli i są jednym i tym samym narodem (2)." Dziś atoli, jak rzekłem, inaczéj twierdzi. Przytoczę jego słowa całkowicie w polskim przekładzie, z tą na czele mojego pisemka uwagą, że pragnąc ażeby jego wykład zrozumialszym był dla polskich czytelników, w podopełniałem jego słowa w nawiasach. A ponieważ i niemiecki text ma nawiasy, przeto nawiasy moje położę kursywą, w niczém

(1) Geschichte der deutschen Sprache von Jakob Grimm. Leipzig. 1848. Wyszedł dotąd tom I tego dzieła. Porównaj je na str. 322-324.

(2) Porównaj A. v. Wersebe über die Volker und Völkerbündnisse der alten Deutschen, Hannover 1826, którego zganił p. E. Th. Gaupp w dziele Das alte Gesels der Thüringer Breslau.1834, str. 33, uważając "że coś podobnego twierdzić, jest to samo co dzieje z gruntu obalać." Jego znowu zganił p. Grimm w jedném z nowszych dzieł swoich, tudzież w swéj mitologii niemieckich ludów, a zganił za to, "że wszystkich Germanów na dwa działy: na Swewów i nie-Swewów podzielił", i powiedział, "Swewów nazwa była jedną z licznych nazwisk, jakie niemieckie nosiły ludy, a nie mając w sobie nic nadzwyczajnego."

str. 3

zresztą nie odmieniając słów badacza niemieckiego. Po przytoczeniu słów autora, zastanowię się nad niektórémi szczegółami rozprawy jego, i co o wynikłościach stosunków życia Słowian a ich sąsiadów na Zachodzie nastąpionych myślę, objawię to w krótkości.

Rozwając to p. Grimm postęp języka niemieckich ludów, tak daléj mówi mówi: "Naraz wyjaśnia się tu znaczenie dwóch sławnych dotąd jak mniemani, nierozumiałych nazwisk ludów, które się ściśle z wszstkiemi badaniami mojemi łączą. Suevi i Slavi, zdaje się jedno znaczyć. Cezar, Strabo, Tacyt, Ptolemeusz, piszą Suevi, Σοηβοι, Σονηβοι. Ale jakżeto, jeden z najznakomitszych ludów germańskich, miałżeby toż samo co Słowianie, wprawdzie spokrewnieni nam przez wieki, lecz mimo to , zawsze odróżniający się od nas, nosić miano ? Objawię co o tém myślę. Imię Suevi zdaje się niezaprzeczalnie brzmiéć po słowiańsku, i znaczy jak się (wyżéj) powiedziało, wolnych (ludzi). Nadawali to miano Sarmatowie ludom wschodnio-niemieckim (pod panowaniem Niemców zostającym) sąsiadom swym, podobnie jak na Zachodzie dawali takimże Belgowie lug Galowie Germanów imię. Być może, iż poźniej (wszyscy) Słowianie. albo sami przyswoili sobie to piękne miano, albo wrócili im takowe (ich) sąsiedzi niemieccy, i że (znowu) zawojowani Słowianie zaczeli nosić nazwisko, które przez dziwną jakowąś ironię znamionowało z czasem poddaństwo (sclavi, po włosku schiavi), chociaż pierwotnie oznaczało wolność (3). Przeciwnie, z postępem czasu, Niemcy ludowe swoje miano Vandalów, Vindilów, przekształciło na Venetów, Vinidów, Winidów, zastosowali do słowiańskich sąsiadów; ale niemieccy Suevi zatrzymali to (dawne swe) imię, zgrubiwszy je tylko w gotyckim (wyrazie) Suebos (?), brzmiącym po staro-górno-niemiecku Suâpâ, po anglo-saksońsku Suaefos, a to tém bardziéj, gdy już i po grecku pisało się Σοηβοι, zamiast Suevi. Zdaje sie, że nazwa Sloveni wzięłą swój źródłosłów u południowych Słowian; właśnie powiem oni sloboda mówią, a nie swoboda. Byzanccy pisarze, Prokopiusz, Agatyasz i inni, piszą Σχλαβοι, Σχλαβηνοι, kładą c, które się z wolna i w


(3) Zapewne wyraz (Słowiański) svoi, znaczy toż, co łacińskie proprius, wzięte w znaczniu zależności; jak i suus nazywał się syn w stosunku do ojca. (Tak więc Suevi bylito niby sui. Przechowała się moneta celtycka z tym napisem, [porównaj Lelewela Etudes'numismatiques et archeologiques. Premier volume. Type Gaulois, ou Celtique. Bruxelles 1841 na stronnicy 187] bita snadź przez Suewów, gdy nad Celtami panowali).

str. 4

łacińskie wcisnęło pismo. Zkąd powstało Sclavi, Sclaveni, co jednak pisownia słowiańska odrzuciła. Nie ma pewnéj zasady wywodzić nazwisko Słowian od wyrazu sława, gloria(4), tudzież od słowa, verbum (5), nakoniec od miejscowéj jakowéjś nazwy, jak Szaffarzyk utrzymuje. Wszak i bedący w mowie Suevi nie nazywali się od rzeki Suevus, ale owszem rzeka ta wzięła od nich nazwisko swoje. Uwagi godną jest góra Sevo, Suevo (porówn. Mitolog, str. 337, wyd. 2), u Ptolomeusza 6, 14 Τα σουηβα ορη, stojące obok αλανα ορη. Tenże 6. 5. scytyjskich Alanów, tudzież Suovenów (Σουοβηνοι) poza owemi σουηβα ορη sadowi. Dobrze zauważył Szaffarzyk, że Ptolomeuszowi Suovenowie sąto Słowianie, wszelako nie zbliżył do siebie imiom Suevi, Slovi, Dalsze kształcenie się wyrazu na-eni-ini (Sloveni, Slovini), przypomina rozwijanie sie podobnież nazwiska (Gotów ludu , zkąd powstali) Γετηνοι Gothini. Ten stosunek (wyrazów) utwierdza téż domniemywanie się uczonych mężów, o spółkowaniu odwieczném Germanów i Sarmatów. Nazwisko, które ci nadali tamtym, powróciło znowu do tych (Sarmatów) po upływie długiego czasu, lubo do nich nie ze wszystkiém wróciło, gdyż w części przynajmniéej jakiéjś pozostało ono u obdarowanych niém, (czyli u zostających pod panowaniem niemieckim Swewów). Obadwa bowiem ludy (Sarmatowie i Niemcy) podzieliły się niejako imieniem owém (Suewi i Slowi) tak, iż u nas (u Niemców) zyskało nazwisko Suewów znaczenie szczególne, a u naszych sąsiadów miano Słowian uogólniło się."

(4) Wyraz Slav znajdujący się w złożonych imionach czeskich Bohuslaw, Miloslaw, Radoslav, wyrzuca w serbskim narzeczu l; pisze więc Serb Bogusaw, Milosaw, Radosaw.

(5) Miklosich (Radices 10) mniema, że wyraz Slovientz, znaczył toż samo co λογιος, distincta lonquela preaditus; dla odróżnienia od Vlach, balbus i od Niemetz, mutus. Nie przeczę temu, że może sobie lud jaki wyobrażać cudzoziemca sąsiada jako niemowę, jako niezdolnego mówić obcym jezykiem, bez szukania ztąd chluby, co natura dała; czyli bez chełpienia się z tego, że sam posiada mowę ojczystą (a jego sąsiad bynajmniéj). Trudno przypuścić, ażeby pod wyrazem Vlach rozumiano u Słowian bełkota; jestto raczéj niemiecki wyraz, użyty na oznaczenie tego, który po obcemu, niezrozumiale mówi, Walah-Gallus. W nazwisku Slavi samogłoska a ma znaczenie staro-górno-niemieckiego â, a gockiego ê; co mnie utwierdza w mniemaniu, że wyraz ten przeszedłszy do niemieckiego języka, z niego znowu przejęty został od Słowian. Później pierwotne o przeważyło; mówiono więc svob za svov, zkąd svav, [niby Szwob, Szwab]. Przez zamianę v na ł jak dotąd polscy chłopi mówią, powstało owe Słov, Sław).

str. 5

"Że się wzajemnie Sv. i Sl. krzyżowało, na to wskazują snadź wyrazy następujące: suadus ηδυς suadvis (6), gdzie sv przeważa, a znaczy tyle, co sl. Tu należy porównać starosł.: sladk', czeskie sladky, polskie słodki. Inne miejsce naznaczają, spółgłosce L litewskie saldus, lettońskie salds. Mają się one do siebie podobnie jak dulcis do γλυχυς, które że są spokrewnione sobie (równie jak γλευχος i οευχος, glubok, dlubok) wątpić o tém nie można. Naodwrót przypuścić trudno, ażeby wyrazy dulcis i slad'k były sobie spokrewnione. Czy dulcis poszło z udcis, vudcis, svudcis, sludcis? śledzić proszę."

"Odpowiada téż anglosaks. suate vestigium, fryzońskie swethe, swithe terminus, starosłowiańskiemu sljed vestigium, (gdzie rozważ sl), pols. ślad, czesk. śled, (porównuj z tém staropółnocny wyraz slódi, callis). Wreszcie nie należy o tém wątpić, że się jeszcze inne pokażą przykłady, na dowód owego krzyżowania się wzajemnego SV. SL. (porównaj téż suovitaurilia z solitaurilia)."

„Któryż z dwóch tych kształtów dawniejszym jest, lub się być zdaje? Ponieważ w sanskrycie sa wyrazy svapnas i suadus; ponieważ wyraz swoboda coś szlachetniejszego znaczy i więcéj się do wyrazu svoi zbliża, aniżeli sloboda; ponieważ w historycznych pomnikach suevus prędzéj, a slavus później występuje: powiedziałbym przeto, że v., (sv) jest starożytniejsze. Z przydechowej spółgłoski powstaje miękka, z S. płynie R. Przeciwnie, L jest znowu starszém od I lub U, w które, jak to romańskie, niderlandzkie i serbskie narzecze pokazuje, przeszło."
Dotąd p. Grimm. Rozważmy jego słowa. Uderza w téj rozprawie naprzód ten szczegół, że Germanów nazwa, jak się tego w Pierwotnych dziejach Polski i Litwy dorozumiewaliśmy, nietylko Niemcom, lecz i Swewom owym czyli Słowianom służyła; powtóre, że Wenedów miano miało wyłącznie Niemców oznaczać, na co według tego, co w tej mierze p. Szaffarzyk szeroce powiedział, przystać nie możemy. Leci szczegół ten (o niemieckości Wendów) niczém zresztą przez uczonego Niemca nie poparty,


(6) W tém miejscu robi p.Grimm odsyłacz, powołując się na stronnicę 303 swojego dzieła, gdzie czytamy: w skr. (sanskryckim) suadus na rodz. żenski svadvi, łać. suavis za suadvis, gock. sutis za suêtis, anglo-saks. suête, angiels. sweet, staro-górn.-niem. suozi, nowo-górn.-niem. süss, gr. ηδυς Czy i irlandzkie ir tu należy? Że sansk. suâdus z su (bene) i ad (edere) powstało, o tém wątpię. Wyrazy slad'k, dulcis, γλυχυς rozważę niżej(rozważa je téż tu).

str. 6

zostawiam do rozwagi temu, który gruntownie rozważywszy go niegdyś, zahaczył nim i o nasze dzieje. Wiadomo bowiem z Pliniusza (pisał r. 79 po Chr.) i Tacyta (pisał o Wenedach w swéj Germanii r. 97 po Chr.), że już w piérwszym po Chr. wieku mieszkali nad morzem Bałtyckiém Wenedowie, przesiedliwszy się tu zza Karpat (7) w czasach przedhistorycznych; lubo p. Bielowski usiłuje dziś dowieść, że dopiéro Trajan Cesarz rzymski przerzucił stamtąd w przedkarpackie strony słowiańskie ludy. Potrzecie, uderzają w rzeczonéj p. Grimma rozprawie sami Swewowie, których piérwszy dał nam dokładnie poznać Juliusz Cezar (8), a po nim Tacyt, w Rocznikach (annales) swoich i w dziele noszącém napis: Germania Dziejów ich, będących niby wstepem do historyi słowiańskich ludów, nowo po p . Szaffarzyku napisać się mających dotknę pokrótce.

W czasach przedhistorycznych po dwakroć głównie wyległa przeludniona Indya, wysyłając roje mieszkańców swoich na zachód, w przerwach kilku lub kilkunastu, a może kilkudziesiąt wieków, by wdarłszy się wewnątrz Europy, nowém w niej ożyły życiem. Naprzód wyruszyły ludy występujące poźniéj w historyi pod nazwiskiem: Celtów, Scytów i Sarmatów, które usadowiwszy sie na zachodzie i wschodzie, wsiąkły z czasem w massę romańskich i słowiańskich pokoleń, nie rozwinąwszy do cała swej cywilizacyi, czyli nie uzyskawszy i niezostawiwszy po sobie nie mówię, lecz nawet i piśmiennictwa jakowego bądź.

Za nimi, snadź prez Azyą mniejszą, udały się morzem ludy te, które z czasem pod nazwą Słowian, a za temi w też tropy, a może wcześniej albo później, lądem przez Tataryą i Persyą postąpiwszy ku Wołdze, tak później nazwani Niemcy, pociągnęli ztąd ku Szwecji (9); zkąd następnie, zaległszy dzisiejszą Danią,


(7) Według teg, com w téj mierze w moich Rocznikach i Kronikach str. 83 nstęp. powiedział.

(8) De bello Gallico I. 37. IV. 1-4. 7.

(9) Wskazuje na to podani, "że niegdyś wojował na Wschodzie Odin," i "że ponad Donem leżąca Rossya, Szwecyą się zimną nazywała." Miało się rozumiéć przze to, że ponieważ Szwecyą stale zamieszkiwali pierwotnie przesiedleni do Europy tak późniéj zwani Niemcy, przeto zaczęto Szwecyą nazywać czasami kraj wszelaki, w którem w czasach najdawniejszych ciż przesiedleńcy mieszkali. Porównaj dzieło p. Kunika pod tytułem: Die Berufung der Schwed. Rodsen. St. Petersburg. 1844. W dwóch tomach. Zobacz I 97 nstęp.

str. 7

posuwali się morzem ku Renowi, i tak z Celtami się i Słowianami zetknęli.

Domysł mój o takiéj wędrówce ludów opieram na Tacycie (10), który zza morza wyprowadza obrzędy relig. Suewów: tudzież na téj okoliczności, że gdy daléj na zachód posuwać się chciały swewskie ludy, wtedy zastąpiwszy im przeważający w tych stronach Galowie (Celtowie), nietylko ich do odwrotu zmusili, lecz nadto odpierali ich ciągle od Renu ku hercyńskim górom, które téż za czasów Tacyta, głównym się stały na zachodzie krańcem swewskiéj rzeszy, sięgającej w linii prostéj ku Dunajowi rzece. Snadź w ujściu rzeki téj wpłynąwszy pierwotnie tak późniéj nazywani Swewowie (Słowianie), mieli ją odtąd w ciągłém pasiadaniu, i dotąd ją mają. Tymczasem przez ujście Renu, w głąb dzisiejszych Niemiec, zapuszczając się owa rzesza, która niegdyś ponad Wołgą, Wołchowem i Newą, rzekami ku Szwecyi zdążała (11), zetknęła się również w swym pochodzie z Galami. Wtedy snadź złączona w jedno polityczne ciało take z temiż Galami, jak i Suewami, zasłynęła po raz piérwszy pod nazwą Germanów. Świadczy o tém samo nazwisko rzeszy (Germani, wyraz celtycki), świadczy Juliusz Cezar(12), który o władztwie Galów w Germanii, według dawnych pomników wspomina, nie powiadając wszakże nic o tém, czy rzeczeni Galowie wtedy lub później swój druidyzm, wiele następnie u Litwinów rozgałęziony, zaszczepili w północnych Niemczech. Atoli Swewi odjąwszy z czasem przewodnictwo w rzeszy Galom, i samych za Ren odparłszy, gdy ścigając ich coraz się daléj w głąb ich kraju posuwali, i gdy tak zetknęli się z władającemi tu podówczas Rzymianami, zostali z czasem za powództwem tychże Rzymian nietylko z Galii wyparci, lecz nadto wyzuci z władzy nad rzeszą germańską. Władzę tę przywłaszczywszy sobie odtąd Niemcy, w długie ją wykonywali wieki. Niżéj oni stojąc od Słowian w cywilizacyi, przewyższali ich tęgością charakteru. Powodem tego była styczność ich ciągła z północnem barbarzyństwem, tudzież ostry klimat zamieszkiwanéj od nich w Europie strefy ziemskiéj: gdy przeciwnie Słowianie, w rozkosznej niegdyś nad Dunajem


(10) Germ.9.

(11) Nie mogąc iść jak Słowianie prosto na zachód, z przyczyny zastępujących jéj drogę Scytów i Sarmatów.

(12) De bello Gall. VI. 24.

str. 8

mieszkając w krajach, i z oświeconą Grecyą stosunki mając, wcześnie złagodniawszy, nie mogli mieszkających w Germanii swych spółbraci Suewów również zahartowanym ludem zasilać, jakim naodwrót swoich Niemców zlodowaciała zasilała Szwecya. To właśnie ułatwiło Niemcom zwycięztwo nad Suewami, zwłaszcza po rozpadnieniu się rzeszy tychże za sprawą Rzymian: po rozwinięciu u siebie feudalnych, od Tatarów snadź w przechodzeniu swym z Azyi do Europy przejętych stosunków, i po urządzeniu sobie sprężyście wykonywanych rządów monarszych, na czém rzeczonym Suewom, rządzącym się patryalchalnie, zupełnie zbywało. Szeroce się nad rozwiodłszy rzeczą w Pierwotnych dziejach Polski i Litwy spuszczam ją z uwagi, a natomiast dotknę, jak zapowiedziałem, Swewów, i styczność ich dziejów z dziejami Niemców wykażę.

Ten z wodzów rzymskich, którego słusznie Napoleonem starożytnego świata nazwać się, godzi; ten, który przekroczywszy z bronią w ręku Ren rzekę, zapuścił się piérwszy w głąb Germanii; ten mówię, wojując Niemców, usłyszał od nich o Swewach to zdanie, "że oni są jedynym na ziemi ludem, którym nikt, bogów nieśmiertelnych nie wyjąwszy, podołać nie jest w stanie, i że ich tylko, a nikogo więcéj, nie obawiają się germańskie ludy (13)." Struchlał na te słowa zwycięzca Galii, nie wziął ich, jakby się zdawać mogło, za bezbożną przechwałkę, i owszem rozmyślać zaczął nad przyszłym losem swéj rzeczypospolitéj, za panią wszystkich na zachodzie i wschodzie położonych krajów dotąd uchodzącéj. Aż dotąd bowiem były na ziemi dwa niejako światy: rzymski i barbarzyński, z których piérwszy nad narodami najucywilizowańszymi, sięgał po władzę nad resztą ziemskiego padołu, a drugi odpychał tę władzę i wolności swéj bronił, chociaż daremnie. Bo gdziekolwiek zatknęły swe orły legiony rzymskie, nikt się tam z wolnością nie wybiegał, i musiał uledz pod ich szponami, będących godłem zwycięzkich hufców plemienia, które niegdyś wykarmiła swém mlekiem wilczyca na ujarzmiciela narodów. Teraz atoli miała się zmienić postać rzeczy. Miał świat rzymski (myślał Cezar) przejść pod panowanie Barbarzyńców, i niby obumarły olbrzym, stać się puścizną


(13) Sese unis Suevis concedere, quibus ne dii quidem immortales pares esse possini; reliquum quidem in terris esse neminem, quem non superare possini. Caesar de bello Gall. IV. 7.

str. 9

młodzieńczego ludu, który w cnoty i męztwo ozdobny, ochoczo występował do walki z pogromcą świata, a tém straszniejszy był dla niego, im bardziéj z sił moralnych słynął. Łatwo przewidywał wódz rzymski trudności walki z ludem, który będąc jednolitym, brał się w zapasy z wojskiem, z różnych przeciwnych sobie narodów zlaném. Narody, te, jak pomyślny los jednoczył, tak przeciwny mógł rozproszyć łatwo. Chcąc więc uniknąć nadal nieszczęścia , należało Rzymianom, po odparciu jakkolwiek piérwszego napadu ze strony Swewów, wziąć się do przebiegów, i raczéj im, niż orężowi zaufać. Należało probować, czy się nie da zwichnąć dotychczasowego stanu politycznego swewskiéj rzeszy; czyby nie można skazić obyczajów ludu, zaszczepiając w trzeźwym dotąd narodzie pijaństw, wystawnością go i wygodami życia zarażając. I udało się to wybornie wojującym po Juliuszu Cezarze ze Swewami Rzymianom.

Na sto powiatów dzieliła sie rzeczpospolita swewska, z których każdy rok rocznie wystawiał po tysiącu wybrańców do wojny, zaopatrywanych w potrzeby przez resztę pilnujacych roli mieszkańców. Tych po upływie roku, luzowali w służbie wojskowéj wiejscy pracownicy, a wojacy szli znowu do roli, i na stotysięczną owę gromadę wojujących pracowali współbraci. Czoło wojska stanowiła piechota, jazda znaczyła mniéj. Ta dosiadając rumaków oklep (za hańbę poczytywali sobie Swewowie używać siodeł) łatwo zeskakiwała z koni, by stawać i walczyć w szeregach piechotnych: czém właśnie najwięcéj łamała rzymskie szyki, w okamgnieniu napełniając przerzedzone od ich oręża piechotników swych kupy. Taki porządek rzeczy chcąc zwichnąć, zachęcali Rzymianie znakomitych obywateli swewskich doprzywłaszczania sobie królewskiéj godności, przyrzekając im, jeżeli się rzecz nie uda, brać ich pod swą obronę i dać przytułek u siebie: a znowu naród swewski umacniali w wierności ku formie republikańskiego rządu, obiecując mu szanować ją, jeżeli z Rzymem trzymać będzie. W przeciwnym razie grozili, że wypuszczą na wolność trzymanego w swych prowincyach pod strażą tego lub owego zrzuconego z tronu króla, i wsadzą go powtórnie na królestwo. Taką komedyę odegrał z Marobudem (słowiańskie oczywiście miano) i Katualdą Tyberyusz, a z Wanniuszem (słowiański Waniek, Wanko) Klaudyusz Cezar i znowuż tegoż Marobuda tudzież Tudera (Tudor, słowiańskie miano) potomstwo osadził na tronie swewskim Trajan.


str. 10

Przyczém zauważył Tacyt, że władza i potęga tych królów wypływała do Rzymian, którzy ich wspomagali częściéj pieniędzmi, niż wojskiem (14).

Tego samego fortelu, by osłabić Słowian, używali w dalszém następstwie Rzymian, byzanccy cesarze i Niemcy. Panujący w VI po Chryst. wieku w Carogrodzie Maurycy mówi, że "ponieważ królikom ulegają niektóre słowiańskie ludy, wypada z polityki kłócić między sobą ustawicznie królików tychże, a mających wziętość u narodu przeciągać na swoję stronę; przestrzegając pilnie, by się nigdy nie schadzali na wspólne obrady, lub nie uznawali nad sobą władzy jednego"(15). Wiadomo z dziejów, że cesarze niemieccy nasuwali Słowianom nadłabskim myśl tworzenia u siebie królików i książąt, że namawiali ich, aby republikańskie zachowywali rządy, a usuwali się od uznawania nad sobą władzy królów polskich.

Zatrwożył sie wielce Juliusz Cezar, gdy mu o Swewach i to doniesiono, że oni tylko po to wpuszczają do siebie kupców rzymskich, ażeby im odkupowali zdobycz zabieraną na wojnie, surowo im zresztą zakazując wnosić do swego kraju jakiebądz towary, a mianowicie téż nie wprowadzać wina: "gdyż mniemali, że trunek tem osłabia ciało i zniwieściałém je czyni (16)." Z téj jego bojaźni mógł sie uśmiać serdecznie znawca ludzkiego serca, skoroby, jak to uczynił Tacyt (17), zauważył "że nic łatwiejszego jak rozpoić lud młodzieńczy, iże skoro raz zakosztuje trunku, a miéć będzie napoju ile zapragnie, wtedy niemniéj go łacno można kuflem jak orężem zwyciężyć". I dokazali tego Rzymianie w przeciągu lat kilkudziesiąt po Cezara śmierci. Jakoż wierutnemi sie wnet stali Swewowie, i wszyscy Germanowie, pijakami. Tenże sam Tacyt, który owe słowa wyrzekł o germańskich ludach (w dziele, które r. 97 po Chr. pisał, co przypominam),


(14) Tacit Ann. II 63 mówi: Et morabudus quidem Ravennae habitus, si quando insolescerent Suevi, quasi rediturus in regnum ostendebatur. Porównaj tegoż Ann. XII. 29. Germ. 42.

(15) Porównaj politykę Maurycego w moich rocznikach i kronikach str. 259.

(16) Caesar de bello Gall. IV. 2.

(17) W Germ. 23 tak mówi: "bez przypraw i wytworu głód opędzają. Atoli w napojach nie masz takiéj miary. Dodawszy im trunku, ile zapragną, aby się popili, niemniéj ich łacno kuflem jak orężem zwyciężysz" (przekład Ad. Naruszewicza).

str. 11

obszernie pijatykę ich opisął, podobnież się w tym względzie, jak nasz Kitowicz (18), tudzież Ignacy Krasicki (19), o dawnych Polakach wyraziwszy. Posłuchajmy co o tém mówi (20):

Przetrwać cały dzień i noc na pijatyce, nie masz wstydu: wszakże takowy przelej daje do zwad okazyą, i rzadko się na przymówkach bez krwi rozlania i rozboju zakończy. Bywa i to, że podczas bankietów czynią przeprosiny, szykują małżeństwa, stanowią magistrarty (urzędy), układa wojna i pokój: jakby w żadnem innym czasi ani się umysł do rzeczy potocznych lepiéj nie otwiérał, ani do wielkich zagrzewał. Swobodne żartów stołowych bezpieczeństwo wynurza najskrytsze tych ludzi prostych i nieobłudnych tajemnice. Nazajutrz roztrząsają potrzeźwemu, co wczoraj w pełności wylanego z trunkiem serca ułożyli."

Nadmienić atoli muszę, że wyjąwszy pijaństwo, w niczém zresztą Niemcy nie naśladowali Swewów. Osobliwie téż pociąg do wystawności i strojów, tudzież język swewski, znajdował u nich tęż samą , co słowiański w dzisiejszych Niemcach odrazę. Albowiem sami tylko Łęczanie (Ligii) w całéj germańskiéj rzeszy, nosili się i mówili po swewsku. W czém nic dziwnego: gdyż tegoż samego, co oni, tojest tak później nazwanego słowiańskiego pochodzenia byli (21). Za czasów Juliusza Cezara nie znali Swewowie żadnych piększydeł, skórami się dzikich zwierząt odziewając (22): przeciwnie za czasów Tacyta pilnie chodzili około trefienia włosów (23). Co lubo według niego "nie dla ponęt miłosnych czynili, jak raczéj, żeby idąc do boju roślejszymi się i okropniejszymi w oczach nieprzyjacielskich wydawali," jednakże sama ta okoliczność, że się wielce ubiegali za tak błahą rzeczą, dowodzi, iż musieli i około ubiorów chodzić troskliwie, i że już wówczas objawiał się u przodków naszych ten pociąg do strojów, który nas dotąd gubi.

To jednakże nie miało, jak rzekłem, u Niemców miru. Zostawili oni stroje, równie jak wiele innych a szkodliwych zwyczajów Słowianom wyłącznie, w niczém ich, oprócz pijaństwa, nie naśladując. Atoli i pijatyka dawała się poskramiać, gdy władza


(18) W Obrazie Polski za panowania nam Sasów.

(19) W Przypadkach Mikołaja Doświadczyńskiego.

(20) Tacyt w Germ. 22, według przekładu Adama Naruszewicza.

(21) Tacyt Germ. 43.

(22) Caesar de Bello Gall. IV. 1.

(23) Germ. 38.

str. 12

rządu w niemieckich została rękach, przez którą w każdym przypadku mogli nadać taki kierunek cywilizacyi, jakim im polityka doradzała uczynić. Tą powodując się, nakierowali z czasem cywilizacyą tak Swewów, jak w ogóle wszystkich władzy swéj uległych Słowian, na swój sposób, tą samą obawą, co niegdyś Rzymianie przejęci snadź będąc. Wygody życia wzięła sobie ta cywilizacya za godło, czém do samego rdzenia narodu, do ludu mówię, przedarła się i przedziéra.

Zdziwiony wielce zostałem rozmową, jaką niegdyś miałem z parobkiem polskim koło Kent, miasta w cyrkule wadowickim w Galicyi austriackiéj; tudzież z goralem tatrańskim, zamieszkałym we wsi Szczawnicy, z wód mineralnych słynnéj. Pytałem piérwszego, kogo więcéj lubi: rodaka czy cudzoziemca? Odpowiedział mi że woli Niemca, któremu dziś służy, gdyż dobrze masłem okraszone jada u niego krupy, nawet w dni postne: a przeciwnie Polak, u którego dawniéj służył, kazał mu jeść w piątek jarzynę przyprawioną olejem. Drugi na toż samo pytanie odpowiedział mi, że Polaka woli, z przyczyny, że Niemcy nie jadają z olejem nawet w Wielki Tydzień. Słyszącemu mi to przyszły na pamięć Tacytowe słowa. Niechno (pomyślałem) zakosztuje goral niemieckiéj strawy, będzie i on podobnie śpiewał co ów parobek zpod Kent! Mniemam, że się nie mylę.

Zakończę ten artykuł uwagą, że po wielu przemianach losu, o których mi teraz mówić ani czas, ani zakres tego nie dozwala pismo, Swewowie zszedłszy na Szwabów, poszli w pogardę nietylko u Niemców, lecz i u Słowian. Dotąd bowien gmin słowiański nazwisko Szwab pojmuje szyderczo, a niemiecki bierze je dziś nawet w znaczniu takiém, jakie niegdyś do imienia Mazur przywiązywaliśmy. Nie zważając na to, co gmin mówi, który zawsze i wszędzie był i będzie podobny, wartoby się zastanowić nad źródłem obelżywości miana, które nietylko wzgardy nie przyniosło nigdy naszemu i niemieckiemu imieniowi, lecz nawet było i jest jego zaszczytem. Bo wiadomo z dziejów, że cokolwiek się kiedy znakomitego pojawiło w Niemczech, od Swewów to czyli Szwabów poszło, lub zostało z imieniem ich z blizkiéj styczności. Że jeden na to przytocze przykład: któż tego nie wié, że w okolicach Renu, a więc w pierwotnych siedzibach swewskich, porodzili się Göthe i Szyller ? Dobrze ktoś powiedział, że nietylko czujemy, lecz i udajemy wzgardę; okazując drugą tym szczególnie, których się obawiamy, lub zazdrościmy


str. 13

im sławy: że obelga biorąca swój początek z przesądu, przybiéra następnie pozór prawdy, i tém więcéj ma wiary, im bardziéj się oddala od źródła, z którego wyszła pierwotnie; a traci na wziętości, i znowu uronioną odzyskuję sławę, im bardziéj sie wyświe, ca rzecz, i we właściwém przedstawia świetle. Dobrzeby uczynił, gdyby się kto zajął szczegółowym rozbiorem przedmiotu o który, że tak powiem zawadziliśmy tu mimochodem. Znalazłoby się na to wiele zasobów w źródłach, które chętniebym wskazał chcącym obeznać dokładnie naszę publiczność z starożytnemi, a blizko obchodzącemi pierwotne dzieje Polski Swewami.

_______________________________


Po napisaniu tego artykułu doszedł do mnie numer gazety francuzkiéj z d. 6 maja r.b. (1852), pod tytułem Journal des Débats wychodzącéj; tudzież numer 13 Dziennika literackiego, obecnie we Lwowie wydawanego. W numerze gazety owéj zastanowiło mnie uczynione sprawozdanie o dziele p. Dareste, świéżo w Paryżu ogłoszoném (De la propriété en Algérie), w którem między innemi mówi autor o własności ziemskiéj , przez dzisiejsze pokolenia arabskie w Algieryi posiadanéj, co następuje: Dans l'intériieur de chaque tribu , le territoire se divise en autant de parts qu'il existait primitivement de chefs de famille; mais la proprieté de chaque part est indivise entre tous les members de la famille, qui la cultivent et l'explotent en comun. On peu reconnaitre ici le type de ces communautés patriarcales qui existaient en France avant la revolution, et dont il reste encore des vestiges dans quelqes unes de nos anciennes provinces, notamment dans le Nivernais (w téj prowincyi są źródła rzeki Loary). Chez un certain nombre de tribus, notamment dans la province de Constatntine, les terres sont annuellement réparties par le cheikh entre les members de tribus. Il est a remarquer, que le mem usage, d'aprés César et Tacite, existait chez les anciens Germains. W numerze Dziennika uderzył mnie ustęp O mniemanéj słowiańskości Suewów, w którym bez imienny powiada autor, że z słów p. Jakóba Grimma wyżéj odemnie przywiedzionych wynika to twierdzenie: "że Belgowie czyli Galowie nazwali Niemców Germanami, a Sarmatowie mianowali ich Suewami." Powiada daléj: "że jak Belgów i Gallów nie uważa (p. Grimm) przeto za Niemców(?), że dali im nazwisko Germanów; tak téż Sarmatów (którzy w jego mniemaniu byli

str. 14

Słowian przodkami) nie uważa bynajmniéj za Suewów." Powiada nakoniec: że chociaż p. Grimm wyraźnie to przyznał: "iż Swewy i Sławy zdają się być jedném i tém samém nazwiskiem", jednakże "Suewów za Słowian nie uznał." Krótko mówiąc, wynika według autora rtykułu owego ten wniosek: "że lubo Niemców nazywano Suewami (których miano za toż samo co Slavi bierze uczony badacz niemiecki), jednakże ci Słowianami nie byli nigdy."

Czy tak należy rozumiéć p. Jakóba Grimma, lub czy przeciwnie; czyli tak jak wyżéj powiedziałem, pojąć jego słowa potrzeba? - zostawiam to rozwadze czytelników mojego artykułu. Zauważam przytém, że chociażby rzeczeni Swewowie nie byli sie owem czyli Słowian nigdy nie nazywali Mianem, tobym się ich i tak za Słowian uważać nie wahał; a to z téj przyczyny: że nietyle z nazwiska ile z instytucyj, a mianowicie prawnych, głównie wyrozumiewany narodowość każdego ludu. Mieli zaś rzeczeni Suewowie takie, które sam rzut oka dawałby poznać, że lud używający ich nie może być niemieckiego pochodzenia, gdy instytucye jego pierwotne, zupełnie się z niemiecką nie zgadzają narodowością. Że się później zniemczyli Suewowie, temu nikt nie przeczy.

Drużyn hufce wyprowadzali do boju Niemcy, hufce rolników, i to nie, jak było u tychże Niemców, niewolników, lecz obywateli wyprowadzali w pole Suewowie. Prawo obywatelstwa polegało u Słowian na udziale wyznaczonéj sobie do uprawy roli, którą wsiami obrabiali; gdy przeciwnie Niemcy folwarkami uprawiali ją,przez osadzonych na roli niewolników kupy: sami mieli bowiem odrazę do rolnictwa. Zwyczaj Swewów dzielenia gruntów, w całéj niegdyś Słowiańszczyźnie znany, przetrwał dotąd w głębi Rossyi, tudzież u ludów siedzących na rolach dzierżanych niegdyś od Wandalów, (mieszaniną Niemców a Słowian będących, którzy, jak wiadomo, osobne przed wieki założyli państwo w Afryce) i rzeczonych Suewów, których władztwo w dzisiejszém któlestwie Wirtemberskiém pierwotnie ukonstytuowane, wpływ swojemi instytucjami rolnemi na kraje sobie blizkie wywierało. Ztąd, wytłumaczyć sobie łatwo, skąd wziął początek ów obyczaj dzielenia się wspólnemi gruntami, u algierskich i niwerneńskich mieszkańców dotąt istniejący, według opowiadania wyżej przywiedzionego p. Darestę. Właściwii Niemcy nie znali téj instytucyi, również jak i tak nazywanéj społecznéj ręki (solidarności gmin) na któréj pierwotne rządy Słowian w długie


str. 15

polegały wieki. Mówi wprawdzie Cezar i Tacyt o tém, że i Germanowie dzielili między siebie brane do uprawy role; aleć Germanowie nie z samych się wyłącznie składali Niemców, i jak opowiada Tacyt, nie ze wszystkiém ten sam obyczaj przy podziale gruntów, co Swewy, co wszyscy Słowianie rzeczywiście, zachowywali. Nadto, według tegoż Tacyta, późno przyszła Germanów nazwa Niemcom: dawniéj służyła ona, jak się wyraża p. Grimm, zachodnio-niemieckim, to jest, jak widać z dziejów, zostającym pod panowaniem Niemców na zachodzie różnego pochodzenia ludom.

Ale zkądże sie wzięli nad Renem Swewy (Słowianie), jak tu przyszli ? Przyszli znad Dunaju, idąc wciąż przez kraje częścią dotąd słowiańskie, częścią z czasem zniemczone, i dopiéro sie tam zastanowili w pochodzie, gdzie im drogę zastąpili Celtowie. Marszrutą ich, że się tak wyrażę, są prawa, których zabytki najdawniejsze, jużto w zwyczajach prawnych Greków starożytnych (tak zwane jus connubii), już w ustawach niemieckich (w lex Bojavariorum w VI po Chr. wieku spisanéj) pozostały się, mianowicie w przepisach z ręką społeczną wiążących się ściśle. Wydobędę je ztamtąd i wykażę w zamierzoném wydaniu nowém historyi prawodastw, przy czem zwrócę uwagę czytelnika na to głównie: że gdy prawa te były wprost duchowości niemieckiej przeciwne, przeto niepodobieństwem jest brać za Niemców naród, który ich używał. Prawa te, częścią po zaprowadzeniu do Słowian chrześcijaństwa w niepamięć puszczone, częścią aż do XVIgo wieku, a nawet dziś jeszcze w głębi Rossyi od tamecznych włościan zwyczajem zachowywane, (znalazłszy je w pełni życia u Słowian nadłabańskich, dawnych Swewów potomków w X i XI jeszcze kwitnące wieku), naprowadziły mnie na ów wniosek o Suewów rodowości, których w Pierwotnych dziejach Polski i Litwy rozwinąwszy, dopełniam je pokrótce w tym artykule, szerszy ich wykład odkładając na później.

Winienem i to zauważyć, że w końcu swego artykułu wspomniał ów autor bezimienny o anachronizmie, który co do Sarmatów popełnić miał p. Jakób Grimm. Ale niech przeczyta przywiezione od nas (w Pierwotnych dziejach Polski i LitwyVI, przyp. 6) Hermana Müllera dzieło, a dowié się ztąd o bardzo dawném w dzisiejszech Niemczech Sarmatów władaniu.


Od skryby: pisownia obcych, szczególnie greckich słów, może zawierać błędy, ze względu na słabą jakość zdjęć książki i nieznajomość greki przez przepisującego. Literówki, przez ułomność uwagi ludzkiej, zdarzyć się mogą - będą jednak z onéj strony WWW systematycznie eliminowane.

Свэви эта Славяне
http://chrobacja.prohosts.org/swewi.htm
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
goratha
Posty: 1097
Rejestracja: środa 16 sty 2013, 20:03
x 21
Podziękował: 1117 razy
Otrzymał podziękowanie: 2667 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: goratha » poniedziałek 15 wrz 2014, 17:52

Obrazek
:(
0 x


nie bierz zycia zbyt powaznie. I tak nie wyjdziesz z niego z zyciem:-))

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 11 paź 2014, 14:37

"Inni o nas - znaczy Słowianach", ciekawy temat, zresztą cała tematyka dotycząca Słowian jest wielce ciekawa i nawet kontrowersyjna bo różne "odłamy" Słowian różnie tę historię przedstawiają. Głównie tak by podkreślić wyższość jednej nacji na inną, np. Rosjanie za wszelką cenę usiłują udowodnić, ze to oni są główną kolebką wszelkiego Słowiaństwa. Oczywiście guzik prawda, ale pomimo ich "nacjonalizmu" można się dość dużo ciekawych rzeczy o nas i naszych przodkach dowiedzieć.
Zresztą, dziwić się Rosjanom, że próbują swoje przeforsować. Nie trzeba daleko szukać bo na własnym podwórku mamy przykłady siania dezinformacji o naszej historii, nasi tytułowani przedstawiciele kreują tak absurdalne teorie, że niekiedy nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać. ;)

Jednak chciałbym zwrócić uwagę na inny, dość smutny aspekt w tym zagadnieniu.
Mianowicie my sami przedstawiamy tak daleko idącą ignorancję w utrwalaniu naszej słowiańskiej kultury, że ... tu już trzeba naprawdę niemal płakać.
Tak bardzo wyprano nam mózgi, że dajemy sobie wcisnąć niemal każdy kit religijny, polityczny i każdy inny, którego celem jest umniejszenie roli Słowian w historii, a nawet jej całkowite zdegradowanie. I jak widać na podstawie ogółu społeczeństwa ale też i po obserwacji zainteresowania tą tematyką na tym zacnym forum (ledwie kilka osób, w mniejszym lub większym stopniu, bierze udział w kontynuowaniu tego działu :( ), to siły dążące do pozbawienia nas tożsamości są piekielnie skuteczne.

Może czas się przebudzić z tego amoku, wszak nasze korzenie również wchodzą w skład tzw. rozwoju duchowego. :)
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 30 paź 2014, 21:23

No i nie myliłem się.!
Jestem tu dopiero ponad miesiąc, jednak tematyka Słowiaństwa przewija się o wiele dłużej, za co chwała twórcy tego działu na tym zacnym forum, ale świadomość ogółu ni w ząb nie wzrosła pomimo takiego ogromu informacji. :(
W całokształcie tego forum próbujecie przedstawiać najróżniejsze, często z palca wyssane "channelingi", które jakoby miały podnieść świadomość ludzkości, inni natomiast próbują przeforsować jakąś, niekiedy niby swoją "wewnętrzną wiedzę", która to niby jest bardziej wiedząca od wspomnianych "channelingów", a wszystko to jest tylko wytworem wyobraźni danego forumowicza, który na on czas uważa, że ... posiadł wiedzę o wszystkim, bo niby czerpie ją z tzw. "wewnętrznego źródła, wiedzy komórkowej (czy jak to jeszcze ktoś spróbuje górnolotnie określić)", a prawda jest taka, ze wszyscy dajemy się wmanewrować w Metatroniczne powikłania i w zależności od źródła ich nadawania tak je chwalimy, hołubimy.

kiedy do nas, do was dotrze, ze nasze korzenie są podstawą naszego jestestwa i nijakie "Jezusy", "Mareie Magdaleny" i inne "Józefy święte" oraz wszelkie uskrzydlone tego typu judeopochodne byty, że wszelkie ruchy typu "UFO" nie zapewnią nam nic poza skrzywieniem naszej rzeczywistej historii i naszej psychiki.

Obudźmy się wreszcie (do jasnej cholery), przestańmy krzewić wypaczone i obliczone na dezinformację, na odmóżdżenie, teorie strikte judaistyczne i zerknijmy do źródeł, które rzeczywiście mogą pomóc na wznieść się ponad to szambo, które zgotowało nam tzw. "chrześcijaństwo" i jego współczesny zamiennik, "New Age/Niu Ejdż". ;) :lol:
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9759
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 500
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14683 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » piątek 31 paź 2014, 10:14

Kolego @abcd, na tym forum próbujemy, jak to określiłeś wszystkiego. I dobrze, bo czytelnik / użytkownik może sobie wybrać to, co go interesuje.
Nie ważne, skąd pochodzi owa "wiedza" z channelingu, hipnozy, czy "wiedzy wewnętrznej", może wykopalisk - czytelnik może sobie sam ocenić - i moim zdaniem tu dokładnie o to chodzi.
Problemem zawsze jest prezentowanie swojego stanowiska jako wszystko wiedzącego "guru", czy czytelnik to "kupi", jego sprawa.
Podsumowałeś to wszystko krótko, brakiem wzrostu świadomości. To twoje osobiste odczucia i ocena.
To stawia cię w świetle, jako kolejnego super "guru", który wie wszystko, a nawet więcej, przynajmniej
od "innych" tutaj.
Najlepiej tą tematykę ujmuje kolega @Przebiśnieg, ale nie będę go już po raz -nasty cytował.
Może we fragmencie: "każdy jest inny" - i pozwólmy mu być sobą.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 31 paź 2014, 11:40

Słusznie prawisz.

Przepraszam wszystkich,
że tak mnie poniosło ale to chyba wynik "doła" w jaki wpadłem i stąd ten jad w moim tekście.

Oczywiście nie mam absolutnie nic przeciw treściom jakie tu zamieszczacie, wieloma z nich sam się "karmię".
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Przebiśnieg
Posty: 1191
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 16:41
x 2
x 24
Podziękował: 786 razy
Otrzymał podziękowanie: 1314 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Przebiśnieg » sobota 16 maja 2015, 21:18

Tak mała pobudka Słowian :D

https://www.youtube.com/watch?v=kuW-7T8zd1E

warto poczytać komentarze :D
to może pozdrawiam :D
0 x



Awatar użytkownika
Przebiśnieg
Posty: 1191
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 16:41
x 2
x 24
Podziękował: 786 razy
Otrzymał podziękowanie: 1314 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: Przebiśnieg » niedziela 26 lip 2015, 12:55

09/08/2012 by opolczykpl
Niemiecki Spiegel o Słowianach Połabskich

.

Poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu ze Spiegla z roku 2007. Link do artykułu podrzucił w komentarzu Jaksar. Uważam artykuł Spiegla za na tyle istotny, iż warto się z nim zapoznać.
Tłumacząc ów tekst stałem przed dylematem. W grę wchodziło tłumaczenie „wolne”, lub tłumaczenie jak najbardziej wierne oryginalnemu tekstowi. Tłumaczenie wolne jest łatwiejsze a efekt przyjemniejszy do czytanie. Tłumaczenie wierne daje tekst dosyć „kanciaty” i niezgrabny. Różnice w gramatyce i składni zdań, ale i różnice w „duchu” różnych języków oraz kłopoty z idiomami dają w efekcie tekst cokolwiek toporny. Chciałem jednak aby owo tłumaczenie oddawało „ducha” tekstu ze Spiegla – opolczyk

.
*****

.
Droga do historii
Odwiedziny z szarej strefy
Manfred Ertel

.

Historia Niemców jest bez (udziału w niej) Słowian nie do pomyślenia. Ci poganie ze Wschodu przybyli z ciemności europejskiego świata i pozostawili po sobie tchnienie (powiew) kultury i demokracji.

Tak zapewne wyobrażali sobie ówcześni niemieccy chrześcijanie sąd ostateczny, a co najmniej święty Gniew Boży: dzikie hordy napadają na niewinnych feudałów i chłopów z ich rodzinami. Domostwa i pola zostają spalone, bydło i ludzie zmasakrowani. Na koniec pozostają zniszczenie, śmierć i diabeł.

Jest rok 983, kiedy to cesarstwo rzymskie na niemieckich ziemiach w taki właśnie sposób zatrzęsło się w posadach. 29 czerwca płonie siedziba biskupa w Havelbergu w pobliżu Łaby, 1 lipca w płonie (siedziba biskupa) w Brandenburgii.

„Barbarzyńcy” ze wschodu przekraczają nawet Łabę, plądrują klasztor Kalbe nad rzeką Milde w pobliżu dzisiejszego Salzwedel w Saksonii-Anhalt i niszczą wiele wiosek. Plądrują Hamburg, a biskupstwo Aldenburg w Ostholstein położone naprzeciwko Fehmarn zostało wgniecione w ziemię/zrównane z ziemią. Jedynie dzięki ucieczce na łeb na szyję w kierunku na zachód uratowali swoje życie dostojnicy kościelni i polityczna elita.

Atak Słowian ze wschodu wywołał takie zaskoczenie, że ówcześni kronikarze jeszcze lata później filozofowali/zastanawiali się – kim są ci atakujący i skąd się oni wzięli – jak to sformułował na początku następnego stulecia biskup Thietmar z Merseburga, kronikarz z tamtych czasów.

Atak ten, który do kronik przeszedł pod nazwą Powstania Słowiańskiego (Slawenaufstand) przeprowadzili Wieleci (Lutycy). Tak nazywał się związek wielu mniejszych plemion, które wcześniej nie zauważone mieszkały na terenie Meklemburgii i Pomorza Przedniego pomiędzy dolnym biegiem rzeki Warnowy, rzeką Penne i Havel.

Wieleci byli poganami, jak większość ówczesnych Słowian. Czcili Bogów takich jak Świętowit, czterogłowy Bóg wojny. Jego kolosalna statua, którą czczono także w związku ze żniwami stała w grodzie na wyspie Rugii nad samym urwiskiem morskim – jej replika przyciąga do dzisiaj turystów na przylądku Arkony.

Także Swarożyc, słowiański bóg ognia i światła, był szczególnie chętnie adorowany, prawdopodobnie czczony był w legendarnekj Retrze-Radogoszczy. Ta drewniana, pełna figur bóstw świątynia mieściła się prawdopodobnie na południowym wybrzeżu jeziora Tollensesee w Meklemburgii.

Jak wiele innych ludów (słowiańskich) Wieleci nie posiadali monarchii ani centralej władzy. Ludy słowiańskie składały się raczej z małych grup skupionych wokół pojedynczych grodzisk, a władzę polityczną sprawowały zgromadzenia całej wspólnoty (wiece).

Ograniczenie ich autonomii wspólnoty słowiańskie zdecydowanie odrzucały, także paternalizm nad nimi ze strony króla czy kościoła.
Z tego powodu Wieleci bronili się przeciwko narzuceniu ich terenom leżącym na wschód od Łaby władzy cesarskiej i papieskiej. Ostatecznie, z toporami w rękach zaatakowali nawet sami kraje chrześcijańskich Niemców, którzy chcieli ich podbić.

Powstanie Słowian z roku 983 było czymś więcej niż tylko ich walką o pretensje do sprawowania władzy czy rewoltą przeciwko zniewoleniu. Razem z nim pojawiła się także wiedza, że państwo niemieckich monarchów i książąt kościoła w X wieku było w najwyższym stopniu kruchą mieszaniną multi-kulti – a nie Niemcy jedną (zgodną) ojczyzną – jak później historycy o nastawieniu narodowym to chętnie przedstawiali. Fryzowie, Frankowie, Alemanowie, Turyngowie, Bawarczycy, Saksończycy , no i Słowianie. Większość mieszkańców państwa niemieckiego była wtedy chrześcijanami – choć wielu z nich nawrócono jedynie za pomocą miecza.

Metodą żelaznej pięści Karol Wielki (747 – 814) i jego następcy narzucili ludom życie pod batem kościoła i korony. Masowe zabijanie, deportacje, przymusowe chrzty, drakońskie prawa i siłowe wtłaczenie w ciasną sieć systemu panstwowo-kościelnego – to był program, przy pomocy którego przez 200 lat powiększano i scalano cesarstwo.

Ten kurs załamał się pod wpływem powstania Słowian. Słowianie zrzucili na 150 lat dominację niemiecką nad ich terenami – co było być może najważniejszą cezurą w ówczesnej wspólnej historii Niemców i Słowian.

A ta zaczęła się chyba w VI wieku. „Poniekąd z ciemności historii” – tak pisał jeden z historyków, przywędrowały ludy słowiańskie w okolice, które zostały, często dużo wcześniej, opuszczone przez ludy germańskie. Tak przywędrowali Słowianie poprzez Czechy do środkowych Niemiec. Szli wzdłuż Łaby aż do Magdeburga i rozlały się po Havellandzie. Inni osiedlili się między Soławą a Muldą albo powędrowali na północ.

Pod koniec VI i na początku VII wieku najdalej na zachód osiedlone ludy słowiańskie, zwane Połabskimi wytworzyły trzy duże rodziny (grupy):

– Obodryci na północy pomiędzy Ostholstein i Meklemburgią,

– Wieleci na Pomorzu Przednim i wschodniej Meklemburgii;

– Serbołużyczanie pomiędzy Łabą i Soławą.

To były jednak tylko linie zasiedlenia (na mapie). W rzeczywistości było Słowian wówczas równie niewiele jak Niemców.
Historycy rejestrowali tuziny słowiańskich szczepów i ludów we wczesnym średniowieczu na późniejszych terenach niemieckich i w ich bezpośrednim sąsiedztwie: Ranowie na Rugii, Wolinianie nad Zalewem Szczecińskim, Wagrowie pomiędzy rzeką Trave a Zatoką Kilońską czy Pomorzanie pomiędzy Odrą a ujściem Wisły, Glomici pomiędzy rzeką Mulde a Łabą czy Ukranowie w Marchii Wkrzańskiej.

Ok. roku 800 dla ok. 50 000 Słowian tereny pomiędzy Łabą i Odrą roku były ich domem, a ich samych z upływem czasu było więcej i więcej. Niemieckich sąsiadów nazwali „Niemcy” czyli niemi/niemowi, bo ich nie rozumieli.

Zachodnia Europa początkowo nie zauważała i nie zwracała uwagi na te luźne plemiona. Ziemie za Łabą były dla niej „szarą strefą”, jak nazwał ją polski historyk Aleksander Gieysztor, strefą buforową pozornie bez oblicza i bez historii leżącą pomiędzy dwiema potęgami wczesnego średniowiecza – imperium Frankijskim na zachodzie i Cesarstwem Bizantyjskim na południowym wschodzie Europy.

Paradoksalnie to właśnie demokratyczny styl życia Słowian zdaniem profesora historii Europy Wschodniej, Christiana Lübke spowodował w cesarstwie zachodnim brak zainteresowania plemionami słowiańskimi. Luźne plemiona Słowian nie tworzyły silnych państw i nie były postrzegane jako polityczny faktor. Nie podlegały też one potężnym władcom, nie tworzyły własnych epok czy przełomów. Wcześniejsi kronikarze, jak bizyntyjczyk Prokopiusz z Cezarei byli kompletnie zaskoczeni, gdy odkryli, że istnieje lud Słowian od zarania dziejów żyjący w demokracji.

Niewiele wiemy o tym cudownym (dla Słowian) okresie. Nadal, w porównaniu do innych dziedzin naukowach badań o życiu Słowianach, bardzo mało znanych jest słowiańskich wykopalisk archeologicznych. Rzadko tylko zdarzają się wykopaliska tak bogate w skarby jak te z roku 1973 w Ralsvieku na Rugii. Znalezione 2200 orientalnych monet ze srebra i cztery łodzie dębowe z okresu średniowiecza pokazały, że ta wyspa była wówczas ważnym ośrodkiem handlu na wybrzeżu Bałtyku.

Jak by nie było, nazwy wielu miejscowości na wschód od Łaby, zakończone typowymi słowiańskimi końcówkami, np. -ow jak Wustrow czy Kummerow wskazują na stopienie obydwu grup narodowych (Germanów i Słowian). To samo dotyczy rdzenia „Wenden” (Zachodni Słowianie) w nazwie wielu miast i regionów. Wendisch Evern w Dolnej Saksonii jest tego przykładem, kolejnymi są Wenddorf w Saksonii-Anhalt czy Wendisch Waren w Meklemburgii-Pomorzu Przednim.

Wendowie jest chyba najstarszą i najpopularniejszą wspólną nazwą dla wszystkich Słowian Zachodnich, którzy osiedlili się na niemieckiej ziemi. Także Wendland, dzisiaj ponownie twierdza oporu, tym razem przeciwko energii atomowej, otrzymał nazwę od tych Słowian. Tam osiedlili się (ich język wymarł w 1756 r.) Drzewianowie/Drawänopolaben.

Prawie wszystkie większe miejscowości w Wendlandzie mają słowiańskie pochodzenie co dokładnie widać po układzie budynków. Są one najczęściej ułożone w kształcie półkola lub podkowy wokół okrągłego placu w centrum. Stąd pochodzi nazwa „wiosek kołowych”. Szczególne znaczenie posiadał gród Weinberg w dzisiejszym Hitzacker – jak twierdzi historyk Karl-Heinz Willroth. Tutaj jego zdaniem koncentrowała się polityczna władza Wendlandu i tutaj rozwinęło się życie gospodarcze tego regionu [teoria o politycznym centrum w grodzie Weinberg sprzeczna jest z demokrytyczną strukturą ludów słowiańskich, które nie wytworzyły na Połabiu politycznych ośrodków władzy – przyp. AS].

Rzemieślnicy, którzy od VIII wieku osiedlali się w pobliżu dopływu Łaby – Jeetzel – kultywowali własne formy obróbki rogów i kości przy produkcji grzebieni czy przy produkcji szklanych paciorków. Pełen słowiańskich idiomów język Drzewian był w Wendlandzie do XVIII wieku rozpowszechniony – podobnie jak dzisiaj jeszcze język serbskołużycki na Łużycach.

Tam, gdzie słowiańscy przybysze zastali ziemie już zasiedlone (przez Germanów), lub gdzie nakazywały tego względy gospodarcze, wzajemne zbliżenie i integracja funkcjonowały cząsto bezkonfliktowo. Tzw. Słowianie znad Menu i rzeki Rednizt żyli już w czasach Karola Wielkiego nad górnym Menem.

W delcie Odry w pobliżu Wolina [Niemcy wciąż nie kryją nostalgii za tymi „niemieckimi” terenami – przyp. AS] wykopalika świadczą o targowisku dla chrześcijan i pogan, gdzie spotykali się i handlowali Saksończycy, Słowianie, Grecy, Fryzowie, Duńczycy i przedstawiciele innych ludów. Kronikarze jak Adam z Bremy, XI-wieczny kronikarz biskupstwa Hamburga-Bremy uważał to wieloetniczne skupisko za największe wówczas miasto Europy. Także pomiędzy Łabą a Soławą żyli Słowianie często tuż obok niemieckich sąsiadów, jak twierdzi historyk Lübke – tak że kontakty niemieckich chrześcijan i (słowiańskich) pogan były wówczas czymś najzupełniej normalnym.

Tak, że nie było zwykłym retorycznym frazesem pytanie premiera (Brandenburgii) Manfreda Stolpe zwrócone przed niewielu laty do Brandenburczyków: „kto z nas nie ma słowiańskiej babki?„. Rzeczywiście korzenie wielu Niemców, zwłaszcza poprzez ich nazwiska to pokazuje. Końcówki na -cki czy zdrobnienia na -ke jak u Dutschke są tego typowymi przykładami.

Stare, szacowne niemieckie miasta i miejscowości, które znajdują się w przewodnikach turystycznych, mają ich historyczne korzenie w słowiańskim osadnictwie. Gdzie dzisiaj Winnetou i Old Shatterhand w Bad Segebergeru walczą ze złem (inscenizacje dla turystów) wybudowali Słowianie w 1134 Siegesburg i w ten sposób zapoczątkowali historię tego dzisiaj powiatowego miasta. W czasach Obodrytów powstały w Starigardzie (dzisiejszy Oldenburg w Holsztynie) i Wiligardzie (Meklenburgia) najstarsze porty morskie tego regionu.

Uczono się z obopólną korzyścią od siebie nawzajem. Wykopaliska w Oldenburgu potwierdzają, że rytuały wczesnej dyplomtycznej kultury – obfite uczty i reprezentacyjne podarunki – Słowianie przejęli od Franków. Słowiańscy pośrednicy reprezentowali z drugiej strony już w VIII wieku w sprawach gospodarczych interesy klasztoru Lorsch, a słowiańska służba pracowała w bawarskim klasztorze Kremsmünster.

Niemieccy rzemieślnicy z kolei podglądali u Słowian technikę i sztukę. W znaleziskach ceramicznych z wczesnego średniowiecza w górnej Frankonii widać wyraźnie wpływy słowiańskie na kształty i ozdoby niemieckich wyrobów ceramicznych. Biżuteria, kolczyki ze srebra, korale ze szklanych paciorków, szklane pierścionki, bransolety ze srebra, diademy zdobione charakterystycznymi pętlami w kształcie litery S pokazują, że Słowianie byli obeznani w produkcji i używaniu biżuterii i ozdób w średniowieczu i nadawali ton modzie.

Kluczowym punktem zwrotnym dla wolności i niezależności zachodnich Słowian była krucjata połabska z 1147 roku. Dziesiątki tysięcy niemieckich i duńskich rycerzy, pod dowództwem saksońskiech książąt Henryka Lwa i Albrechta Niedźwiedzia, w imieniu Boga ruszyło przeciwko słowiańskim poganom, aby ich ostatecznie podbić. Wspomagali ich czescy władcy – w duchu chrześcijanie ruszyli do bratobójczej walki.

Ale normalne funkcjonowanie obok siebie niemieckich wierzących i słowiańskich pogan tak mocno było już zakorzenione, że nie wszyscy misjonarze w zbrojach byli szczęśliwi z udziału w tej przymusowj chrystianizacji. Kronikarz Helmod von Bosau w każdym razie odnotował przypadki sprzeciwu: „Czy nie jest ta ziemia, którą niszczymy, naszą ziemią i ten lud, który zwalczamy nie jest naszym własnym ludem?” protestowali liczni krzyżowcy.

Jednak ich sprzeciw pozostał bez odgłosu. Słowo papieża Eugeniusza III i interesy świeckich władców przeważyły. Dzisiejsze ziemie Niemiec Wschodnich dostały się wówczas pod niemieckie panowanie, więcej i więcej niemieckich chłopów osiedlało się w późnym średniowieczu na wschód od Łaby. Słowiańskie ludy musiały się podporządkować/dopasować lub te ziemie opuścić. Pozostały po nich tylko nazwy.

Rugia

Ta bałtycka wyspa osnuta jest legendami i historią. W czasach rzymskich mieli tutaj mieszkać Rugiowie, germański szczep, po nim przyszli wzbudzający strach na bałtyku jako piraci Ranowie (Słowianie), ich religijnym centrum była Arkona. Potem przyszli Duńczycy, Szwedzi i Prusacy. Mimo to rzecznicy romantyków (niemieckich) przerobili tę wyspę na praniemiecką. Urodzony na Rugii w 1769 roku poeta nacjonalista Ernst Moritz Arndt, wielbił „germańskość” tego najdalej na północ położonego skrawka Niemiec.

Tutaj jest oryginalny tekst ze Spiegla:

http://www.spiegel.de/spiegel/spiegelsp ... 20289.html

.
.
*****
.
.

Jak na niemiecką gazetę powyższy tekst o Słowianach Połabskich jest niezwykle pozytywny.
Autor naturalnie trzyma się tzw. koncepcji allochtonicznej. Pisze więc, że na Połabie Słowianie przywędrowali gdzieś w VI w. (wanderten slawische Stämme in Gegenden ein, die von germanischen Stämmen zum Teil lange vorher verlassen worden waren.) Zaznacza przy tym, że Słowianie przywędrowali na tereny, kóre już od dłuższego czasu były rzekomo opuszczone przez mieszkające tam wcześniej plemiona germańskie. Jest to oczywista bzdura. Wtedy, jak i dzisiaj, najważniejszą rzeczą dla egzystencji było jedzenie. Połabie było żyzne, obfitowało w zwierzynę. Rzeki i jeziora były pełne ryb i ptactwa wodnego. Były tam świetne warunki do życia. Dlaczego więc plemiona germańskie miałyby ten teren opuszczać?

Niemniej tekst ten ukazuje Słowiańszczyznę w bardzo korzystnym świetle. Tak o Słowianach nie pisali i nie piszą wierzący chrześcijanie, a zwłaszcza katolicy. A szczególnie katolicy polscy. Którzy uwielbiają naszych przodków poniżać, ośmieszać i przedstawiać ich jako prymitywną i barbarzyńską dzicz.

https://opolczykpl.wordpress.com/2012/0 ... olabskich/
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: janusz » wtorek 30 sie 2016, 00:52

Polska w Biblii opisana jest na 1000 lat przed Chrystusem w Starym Testamencie
Poznaj starą nazwę Polski – To Lechia !!! Są mocne dowody, naukowcy potwierdzają.


Polska (Lechia – przed katolicka nazwa Polski) ma dość dobrze udokumentowaną historię przez średniowiecznych kronikarzy. Polska – Lechia występuje także w Biblii. Lechia – Polska ma już min. 3000 lat.

Obrazek

Księga Sędziów Rozdział 15 Ośla szczęka

9 Wybrali się następnie Filistyni, aby rozbić obóz w Judzie, najazdy zaś swoje rozciągnęli aż do Lechi. 10 Rzekli wtenczas do nich mieszkańcy Judy: «Dlaczego wystąpiliście przeciwko nam?» – «Przyszliśmy pojmać Samsona – odpowiedzieli – aby mu odpłacić za to, co nam uczynił». 11 Trzy tysiące mieszkańców Judy udało się wówczas do Samsona na szczyt góry skalnej w Etam ze słowami: «Czy nie wiesz, że Filistyni zawładnęli nami? Cóżeś nam uczynił?» Odpowiedział im: «Uczyniłem im to samo, co oni mnie uczynili».12 «Przyszliśmy cię związać – rzekli do niego – i oddać w ręce Filistynów». Odparł na to Samson: «Przyrzeknijcie mi, że sami nie targniecie się na mnie». 13 «Nie! – odrzekli – zwiążemy cię tylko i oddamy w ich ręce, ale cię nie zabijemy». Związali go więc dwoma nowymi powrozami i sprowadzili ze skały. 14 Gdy tak znalazł się w Lechi, Filistyni krzycząc w triumfie wyszli naprzeciw niego, ale jego opanował duch Pana, i powrozy, którymi był związany w ramionach, stały się tak słabe jak lniane włókna spalone ogniem, a więzy poczęły pękać na jego rękach. 15 Znalazłszy więc szczękę oślą jeszcze świeżą, wyciągnął po nią rękę, uchwycił i zabił nią tysiąc mężów.
16 Rzekł wówczas Samson:
«Szczęką oślą ich rozgromiłem3. Szczęką oślą zabiłem ich tysiąc».
17 Gdy przestał mówić, odrzucił szczękę i nazwał to miejsce Ramat-Lechi4. 18 Następnie odczuł wielkie pragnienie i zwrócił się do Pana modląc się: «To Ty dokonałeś wielkiego ocalenia ręką swego sługi, a oto teraz albo przyjdzie mi umrzeć z pragnienia, albo wpaść w ręce nieobrzezanych». 19 Wtenczas Bóg rozwarł szczelinę, która jest w Lechi, tak że wyszła z niej woda. [Samson] napił się jej i wróciły mu siły i ożył. Oto dlaczego nazwano to źródło En-Hakkore5. Istnieje ono w Lechi do dnia dzisiejszego. 20 I przez dwadzieścia lat sprawował sądy nad Izraelem za czasów Filistynów.

Weź Stary Testament i sprawdź sam.
( Sdz 15, 9-20)

Wszystkie antyczne mapy zachodnie pokazują Europe podzieloną między dwa mocarstwa.

Obrazek

Cesarstwo Rzymskie i (białą plamę) Imperium Lechitów w którego skład wchodziły słowiańskie plemiona: Wandali, Wenetów, Gotów, Polan, Alanów Sarmatów i Scytów . Thietmar-X wiek, Prokosz-X w, Gall – XII w, Helmold – XII w, Cholewa – XIII w, Kadłubek-XIII w, Boguchwał-XIII w, Dzierżwa-XIV w, Jan Długosz-XV w, Kromer-XVI w, Naruszewicz-XVIII w

i wielu innych zagranicznych kronikarzy antycznych jednoznacznie twierdzi, ze LECHIA to antyczna nazwa Polski z przed chrztu w 966 r. Nazwy Polski (Lechia) używane przez obcych kronikarzy to: perskie-Lachestan, litewskie-Lenkija, tureckie-Lehistan, ormiańskie-Lehastan, węgierskie-Lengyelország. Polaków nzywano wszędzie Lechitami: tureckie Lehce, ruskie Lachy, węgierskie Lengyel, rumunskie Leah, Ledianin u Serbów. Podobnie jak słowo Laszka (obecnie znane jako laska) oznaczało nic innego jak Polka.


Obrazek

Sami Polacy od najdawniejszych czasów nazywali siebie Lechitami. Słowo „Polacy” użyto dopiero po raz pierwszy w XV wieku, wcześniej używano „Polanie” w łacińskiej formie Polani, Poleni, Poloni, które pojawiło się po raz pierwszy na przełomie X i XI wieku w żywocie starszym św. Wojciecha, prawdopodobnie spisanym w Rzymie między 999 a 1001 rokiem.

Obrazek

Polonia (Polska) to katolicka/łacińska nazwa naszego kraju. Co ciekawe, że w innych ościennych językach np. czeskie lech znaczy pan, wielmoża czyli Polacy (Lechici) zwani byli przez swoich sasiadów Panami, wolnymi ludźmi, szlahetnie urodzonymi (podobnie jak szlachetnie urodzeni). Starożytna nazwa grecka naszego Państwa to Lachia (kraj Panów/Wybranych). W Sanskrycie Lech oznacza tyle, co pan, władca, król, pasterz czy bóg. Lechistan to państwo panów lub państwo bogów lub państwo pasterzy. Po persku do dzisiaj słowo Lah oznacza pana, boga i pasterza.

Nazwa Lechia jest dobrze udokumentowana przez historyków i mapy. A fakt, że opisywali nas historycy z innych krajów i tworzyli mapy jest nie do podważenia i jasno wskazuje, że Lechia to dawna nazwa Polski , która trwała od ponad 2000 lat lub więcej przed Chrztem 996r. Z tego wynika , że Polacy to najstarszy lud Europy.

Obrazek

http://cudajezusa.pl/polska-opisana-jes ... wierdzaja/
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 18 paź 2016, 11:15

niezłomni pisze:,,Polska Tak” – Enya, Russel Crowe, Val Kilmer, Robert Redford i inne gwiazdy o swoich polskich korzeniach lub innych związkach z naszą ojczyzną [WIDEO]
2016/10/17

Obrazek

Ten film powstał w 2011 roku, ale warto go przypomnieć, ponieważ nie każdy wie, że Polskę znają i podziwiają takie gwiazdy jak Natalie Portman, Russel Crowe, Tom Hanks czy Daniel Radcliffe (znany szerszej publiczności jako Harry Potter).

Film został umieszczony w sieci przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Celebryci, którzy wzięli udział w produkcji opowiadają o swoich polskich korzeniach, przyjaciołach a także najmilszych i najbardziej charakterystycznych wspomnieniach z naszego kraju.

Dowiadujemy się, że że dziadek Natalie Portman pochodzi z Rzeszowa, Russel Crowe poznał Poznań, a Val Kilmer jest fanem Chopina.

Warto dodać, że gwiazdy nie wzięły za swój występ ani złotówki i budżet ciekawego programu zamknłą się w kwocie 100 tys. złotych. Został zarejestrowany w Los Angeles, Cannes, Londynie, Nowym Yorku i Warszawie.

W filmie wystąpili m.in.: Linda Evangelista, Josh Lucas, Morgan Freeman, Zucchero, Rober Duvall, Robert Redford, Jean Michele Jarre, Danny Devito, Enya, Jim Carrey.


http://niezlomni.com/polska-enya-russel ... zna-wideo/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 19 paź 2016, 13:59

mistyka pisze:Krym a „sprawa Polska”
22 Marzec 2014

Obrazek Rys. 1 Europejska Nibylandia czyli Państwo Lecha (Lachów – Polska)
o jakim na lekcjach historii za żadne skarby nie usłyszycie.
(http://argo.neon24.pl/post/105099,jeszcze-o-granicach)

1. Trzy słowa o tym co było a co nie jest
a czego wszelcy nasi wrogowie okrutnie pożądają


Polska, kraj podobno europejski o geostrategicznym znaczeniu. Kraj – „Serce Świata” jak mawiają o nim ezoterycy. „Drogi sojusznik” jak mawiają o nim zagraniczni politycy czy „Przedmurze jezusowego dobrobytu” jak wtórują im koszerni naganiacze z ambon. Kraj jaki zamieszkiwany ongiś przez „białe małpy”, jak to o nas semicka propaganda także głosi, dziś chrztem i nieustającą wielowiekową germanizacją został ucywilizowany do postaci zwanej Polacy.

Kraj o jakim są zapiski w Biblii jak gromi i terroryzuje, przez tysiąclecia, daninami ludy Mezopotamii. Kraj o jakim są pełne trwogi zapiski z naszych najazdów w kronikach u naszych wrogów. A u nas, w polskiej „nauce”, uświetniona wielowiekowym kłamstwem, króluje „Biała Plama”.

Klasyczna mapka „polski” z czasów sprzed chrztu wygląda tak jak ta:

Obrazek Rys. 2 Królestwa „niemieckich nacji” w 526 r. oraz
Cesarstwo Wschodniorzymskie w latach 533-600
(The Germanic Kingdoms and the East Roman Empire in 526. Europe and the
East Roman Empire, 533-600 From The Historical Atlas by William R. Shepherd, 1923.)
(http://www.lib.utexas.edu/maps/historic ... 6_1923.jpg)

Wszędzie, znaczy w całej Europie, jest Cywilizacja, powstają i upadają kolejne monarchie a na wschodzie, u „białych, słowiańskich małp”, wstydliwa i niewinna jak figowy listek „Biała Plama”.

Czemu, skoro wszędzie wokoło u sąsiadów popowstawały prężne organizmy państwowe, kwitnie sztuka, handel. Budowane są miasta, zamki a na terenach „białych słowiańskich małp” panuje

„Biała Plama”.

Czemu zawsze na każdej mapie cały świat jest pokolorowany kolejnymi imperiami a u Słowian, na ich terenach, ZAWSZE jest ta „Biała Plama” z rzadka przerywana nazwami jakiś luźno rozrzuconych po „bieliźnie” plemion. Czy taka zbieranina „dwunożnych małp” jak nas malują w semickich źródłach byłaby w stanie nie dość, iż się skutecznie bronić przed wchłonięciem poprzez okoliczne królestwa to i sama te królestwa palić do gołych fundamentów. Przecież to jest NIELOGICZNE i tam zamiast tej białej plamy MUSIAŁO BYĆ ZORGANIZOWANE PAŃSTWO, prawda?

Niektórzy autorzy map w przypływie litości, gdzieniegdzie tam na tej wielkiej BIAŁEJ PRZESTRZENI, są w stanie postawić litościwie a i z bojaźnią przed wyklnięciem i wygonieniem z grona braci naukowej kolorową plamkę. Ale to nie zmienia istoty problemu. Zorganizowanej, celowej, „niepamięci” naszych dziejów.

A przecież są i źródła, są i mapy jak ta poniżej. A czego brak?

Obrazek Rys. 3 Narody Europy około roku 900 n.e.
(The Peoples of Europe about 900 ,
From The Historical Atlas by William R. Shepherd, 1911.)
(http://www.lib.utexas.edu/maps/historic ... -c-057.jpg)

Jeżeli komuś się chce zgłębić powód tej niechęci do nauczania nas, Słowian czy nas Polaków w szczególności, prawdziwej naszej historii to niech posłucha żydowsko-germańskiego nienawistnego piania odnośnie Rosji po jej wkroczeniu na Krym.

„Putin oszalał”

„Putin zwariował”

„Jak Putin śmie podnosić rękę na Rasę Panów”

„Putin gorzko pożałuje
psucia naszych „demokratycznych” planów podboju całego świata”

„Putin powraca do retoryki Zimnej Wojny”

„Putin odbudowywuje Rosyjskie Imperium”

„Putin, jak Hitler, chce rządzić światem
(w domyśle „zamiast nas”, czy „bez nas, żydów”)


A to tylko przykłady i to te wybrane, te bardziej kulturalne, z wielgachnej kakofonii zmasowanych, antysłowiańskich, żydowskich wrzasków. Co w nich dominuje?

STRACH, PRZEŻERAJĄCY CIAŁO CZY WYŻERAJĄCY MÓZGI STRACH iż ROSJA ODBUDUJE IMPERIUM (słowiańskie). Jak myślicie, co będzie „królowało na świecie” jak słowiański Lech, Czech i Rus ponownie się zejdą „obalić miodu flachę”?. Jak powrócą do wierzeń dziadów? Nic poza AJWAJOWANIEM i masowym spieprzaniem wrogiego Słowianom nazistowskiego krzyżactwa na południe, jak najdalej od granic naszego państwa.

Obrazek Rys. 4 Cesarstwo Wschodniorzymskie i Zachodniorzymskie w 4 wieku n.e.
( Map of the Eastern Roman Empire and the Western Roman Empire in the 4th Century
Public Domain. The Public Schools Historical Atlas by C. Colbeck 1905)
(http://0.tqn.com/d/ancienthistory/1/0/P ... entury.jpg)
(SARMACJA na mapie? Jak to? Przecież ona podobno dopiero w 17 wieku powstała – to jest przywędrowała zza Uralu.)

Ten strach, strach przed powstaniem Słowian z kolan wyraża się i w obecnym zawodzeniu na Putina jak i jest dominujący we wszelkich kłamstwach na temat naszej historii. I ten STRACH PRZED SŁOWIANAMI a zarazem OBSESYJNA CHĘĆ ZOSTANIA NIMI jest przyczyną wielowiekowego DRAND NACH SLAVE w wykonaniu żydów czy ich szaber gojów jak „ukraińscy” banderowcy, bolszewiccy „rosjanie”, nazistowscy „niemcy”, „watykańscy” duszpasterze
. i tak dalej. Oni wszyscy poza różniącymi się miedzy sobą ideologiami jeden mają wspólny cel: NIE DOPUŚCIĆ ZA WSZELKĄ CENĘ DO ODRODZENIA SIĘ KAGANATU SŁOWIAN bo to będzie ich KONIEC. I oni o tym doskonale wiedzą próbując wejść nasze szaty przed powrotem
.. Boga (ich) Ostatecznej Zagłady.

Dlatego też każde źródło mówiące o tym, iż byliśmy państwem wcześniej niż data mieszkowej zdrady stanu (chrzest) jest traktowane, zwłaszcza przez wrogich nam prosemickich czy progermańskich badaczy z marszu, jako FALSYFIKAT ale, na przykład, weźmy takiego Kadłubka i jego opis państwa legendarnego (bo mówiącego o naszym imperium, naszym polskim imperium) Leszka III – wystarczy zamienić synów na królestwa, własną żonę na własną nację a obce żony na terytoria zależne (lenne) i „Biała Plama” jak za dotknięciem magicznej różdżki znika. Proste ale jak politycznie niewygodne i niebezpieczne. Dlatego „białe małpy” powinny dziękować bogu w niebiosach, iż dzielni krzyżacy podjęli się tej arcyniebezpiecznej misji ewangelizacyjnej po jakiej odrąbano nam tradycję i wiedzę o własnych korzeniach. A sam kraj zamienił się w miłe semickiej bestii yahwe złupione i ukrzyżowane pogorzelisko.

———————————–>

Wtręt numer 1 dla konusów:

Wyraźnie widać na rys 4 ten wielki napis SARMACJA poprzez niemal całą mapę? A pamiętacie wrzaski „poinformowanych lepiej” stanowiące oficjalny szkolny program przedmiotu zwanego nie wiedzieć czemu „historia”, iż nawiązywanie polskiej szlachty z XV-XVII wieku do „tradycji sarmackich” to rojenia pijanic („schlanych szlachetek”)? A to jak widać OFICJALNA MAPA z oficjalną swojską SARMACJĄ przez całą szerokość. Znaczy szlachta sobie nic nie ROIŁA tylko cudem i wbrew panującej w Rzeczypospolitej antypolskiej propagandzie zachodnich doradców od ciała i ducha ODKRYŁA KORZENIE. Swoje korzenie i nawiązała do nich. Za co szybko wielu wyklęto za zdradę skwapliwie „zbawiając ich dusze na stosach czy krzyżach”.

Ten napis niesie w sobie jeszcze jedno „dynamitowe znaczenie” o którym opowie „polska wiki”:

” Legendy sarmackie i arturiańskie

Amerykański antropolog Scott Littleton wykazał w wielu publikacjach, że istnieją historyczne powiązania między legendami arturiańskimi i obecnością sarmackiej jazdy w Wielkiej Brytanii. Zakłada on, że opowieść o Rycerzach Okrągłego Stołu zawiera wiele wątków z udziałem sarmackich rycerzy. Littleton znalazł wiele podobieństw pomiędzy elementami legendy arturiańskiej i wczesnym sarmackimi ‚Eposem o Nartach’.”
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Sarmaci)

„W książce From Scythia to Camelot C. Scott Littleton i Linda A. Malcor stawiają hipotezę o pochodzeniu mitów arturiańskich z ‚Eposu o Nartach’. Motywy mityczne miałyby, według tej teorii, pochodzić od Alanów, których część dotarła do północnej Francji właśnie w okresie formowania się mitów arturiańskich.

Bohaterowie Eposu, Nartowie, to rasa olbrzymów i herosów. Ważniejsze postacie występujące w podaniach o Nartach to:

* Sosruko (abchaski i adygejski „sawsərəqʷa”, osetyjski „soslan”) – bohater, w niektórych podaniach mający cechy trickstera,

* Satanaja (adygejski „satanaj”, osetyjski „shatana”) – matka Nartów, bóstwo matriarchalne i bogini płodności,

* Tlepsz (abazyński i adygejski „ɬapʃʷ„, osetyjski „Kuyrdalægon”) – boski kowal,

* Syrdon (osetyjski „Сырдон”) – trickster, przez Georges’a Dumézila porównywany do nordyckiego Loki.

Filolog Georges Dumézil uzasadnia swoją teorię o pierwotnym podziale społecznym Protoindoeuropejczyków na trzy grupy: uczonych-kapłanów, wojowników i wytwórców, odnajdując zwłaszcza w mitach osetyjskich odzwierciedlenie wzorców przejętych ze starszych kultur Scytów, Sarmatów i Alanów (ci ostatni są przodkami współczesnych Osetyjczyków).
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Epos_o_Nartach)


KTO KOMU KRADNIE KULTURĘ I HISTORIĘ? MY IM CZY ONI NAM.

I TO JEDEN Z POWODÓW WIELKIEGO WYMAZYWANIA NASZYCH DZIEJÓW.


„Mity Arturiańskie” to także „Sagi Nordyckie” od nich potworzone.
Taki wstydliwy „peszek” naprawiony wielkim „wygumkowywaniem” historii Polaków.

Celową światową zmową byśmy jak te „małpy” nadstawiali zachodnim panom swoje
. dziękując im za razy i kopy czynione ku lepszemu naszemu ucywilizowaniu czyli trzymaniu karków jeszcze bardziej bliżej ziemi.

———————————–<


2. „DRANG nach OST”, „DRANG nach SLAVE”

czy „DRANG nach CHRISTI” – oto jest pytanie

„Święta Ruś przeciwko Chazarii:”


* Wprowadzenie
* część 1
* część 2
* część 3
* część 4
* część 5
* część 6
* część 7
* część 8
* część 9

Przedstawiony w powyższych linkach materiał oczywiście nie jest obowiązkowy i nie jest także konieczny do zrozumienia treści poniższej opowieści. Jest zamieszczony z dwóch powodów. Pierwszy by nie zaginął w natłoku nazistowskiej, antysłowiańskiej propagandy dominującej w oficjalnych mediach. Drugi by zrozumieć powód czemu jak muchy do gówna tak żydzi, te wierne sługi Saurona, lezą na tereny Słowian.

Jak ludzkość upadła? To proste. Z zawiści, iż ktoś jest lepszy, ma więcej na „koncie” czy w spichlerzu. Iż jest bogatszy, przystojniejszy, mądrzejszy czy tylko jest idolem tłumów. Że Stwórca mu sprzyja czy Aniołowie mu doradzają. Pojawiły się negatywne emocje, pojawiły się pierwsze skalania. Pękła bańka anielskiej czystości otaczająca Raj zwany Ziemią to pojawił się i Sauron kusić głupców swoimi „ringami mocy”.

Ci którzy mieli Boga w sercu mu odmówili. Ci którzy tylko zazdrościli innym wszystkiego co mają skwapliwie skorzystali z nadarzającej się okazji do „zemsty”. Do pomszczenia (urojonego) „pierworodnego grzechu”. I nie ważne, iż wynikał on tylko z ich lenistwa czy dysfunkcyjności umysłowej. To jak z socjopatą jest, jak mu się potakuje ze strachu przed jego razami to on się tylko utwierdza w swoim pojebie. U żydów to potakiwanie trwa ponad 6.000 lat i nadal się nie nauczyli, iż nienawiść jaka ich spotyka to tylko zwrócone przez świat im ich zwyrodnienie. Nadal uważają, iż to efekt „zazdrości” jaką goje żywią do ich „samozajebistości”. I może nawet dało by się z tym, obok takich z psychiatryka, żyć gdyby nie ich obłąkana wprost chęć zidentyfikowania się z tymi których oficjalnie tak niesamowicie mocno nienawidzą. I w tym swoim chocholim tańcu zamiast żyć na tym swoim wyśnionym Madagaskarze lezą żyć pośród gojów mając nadzieje na kradzież ich kultury, ziemi, bogactw, wiedzy czy tylko „nazwiska”. Bo to już jest ten stan kiedy socjopata w swoim pożądaniu i nienawiści do drugiej osoby rozszczepia się na dwie postacie z których jedna gra mordercę (socjopatę) a druga obiekt jego westchnień.

I te wszystkie niszczące świat judaizmy, katolicyzmy, nazizmy, bolszewizmy, syjonizmy
. to tylko westchnienia tej niespełnionej schizofrenicznej „miłości”. Bo tak jak u Golluma, wymarzony sauronowy podarunek – „pojeb” – pochłonął już wszystko, łącznie z duszą. Już im tylko Piekło zostało.

ciąg dalszy nastąpi ..

KTOŚ.

¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦


34 odpowiedzi na „Krym a „sprawa Polska””

Przemko pisze:
22 Marzec 2014 o 17:00

Historia pochodzenia Słowian.
Kiedy my Słowianie pojawiliśmy się na obecnych ziemiach Polski ?
Na to pytanie odpowiada genetyk, profesor Tomasz Grzybowski z Collegium Medicum Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika, w wywiadzie udzielonym Polskiemu Radiu Jedynka na podstawie wnikliwych badań genetycznych.


_________________________________________________________________________________

Ozyryspisze:
22 Marzec 2014 o 23:04

Ktosiu
bardzo ciekawie to przedstawiłeś
ujęte bardzo szeroko i
bardzo daleko wstecz
dzięki..postudiuję linki:)
Napracowałeś się ,by tak zwięźle i krótko opisać sedno.

_________________________________________________________________________________

Andriej pisze:
23 Marzec 2014 o 09:05

Najlepsi pracodawcy Prawdzie nazwy POlskich partii http://www.almoc.pl/img.php?id=1827
Odpowiedz

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
23 Marzec 2014 o 14:16

„Lachy pomogą Putinowi, ale tylko w Chrystusie.

Lachy pomogą Putinowi, ale tylko w Chrystusie. ”

(http://wolna-polska.pl/wiadomosci/lachy ... ie-2014-03)

Ktoś wie co to jest ten „Krzysztof Cierpisz” co się z satanizmem wpieprza w sprawy Lachów?

_________________________________________________________________________________

siola pisze:
23 Marzec 2014 o 17:15

To juz sie powoli chytruski zabezpieczaja ,zdrajcy zawsze sa pierwsi ,widac teraz ruscy sa gora .Widac trzeba powoli 4 litery nastawic na wschod a zeby nie bylo ze to zdrada to teraz Chrystusem sie zaslaniac jak przed 30 laty Maryjka w klapie.Jak bylo tak jest sprzedajna pijacka przemadrzala szlachter ,co z narodem to ONI maja gdzies rzeznicy wlasnych Braci i Ojcow.

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
23 Marzec 2014 o 17:26

Niom, gardze takimi śmieciami co nawet katolickich zdjęć do, było nie było rzuconej w twarz potwarzy, wkleić nie był wstanie.

Kler zatroskany czy przypadkiem „prawosławni” go z lachostanu nie wykopią to cierpisza uruchomili do grożenia prawosławnemu Putinowi
.

Jak dla mnie mogą wraz ze straszymi braćmi w rzeźnictwie wypierdalać na Madagaskar.

_________________________________________________________________________________

Ozyrys pisze:
23 Marzec 2014 o 17:40

Maryś
każde nazwisko jakie mamy
jest dla nas drogowskazem
tak po prostu jestani imiona ,ani rodzice ,ani nazwiska ,ani środowisko w którym się obracamy- mieszkamy czy pracujemy ,nie jest przez przypadek.
W związku z tym ,że nie miałam od rana netu..poszłam dzisiaj na Tv i tak siedząc opatulona szlafrokiem ,bo cos mnie zmogło..oglądałam na BBC program o historii ludzkości i
najbardziej zabrzmiały mi w uszach słowa będące komentarzem do odkrytych wykopalisk :
„przecież ludzie od dawna wiedzieli o istnieniu świata pozamaterialnego ,stad te wszystkie wyrazu kultu w celu przebłagania bogów czy energii”

Tak ,że tysiące lat temu..wiedzieli
a my to..odkrywamy
dopiero teraz
dobre co?
tym bardziej
ze to my jesteśmy swoimi własnymi potomkami i ta pamięć stłamszona przez „cywilizację ”
nareszcie
budzi się ..

Poza tym zwróciłam uwagę ,na ..jeden drobny szczegół .czeski naukowiec..pokazał figurki sprzed kilkunastu tysięcy lat,,które
okazuje się ,że identyczne znaleziono w całej Europie i na terenach dzisiejszej Rosji
od razu pomyślałam o mapkach ,które umieścił Ktoś w swoim artykule.
Znajdę zdjęcie tej figurki,,chociaż wydaje mi się ,że Mama Tika takie umieściła u siebie..poszukam -umieszczę :)

_________________________________________________________________________________

Ozyrys pisze:
23 Marzec 2014 o 17:45

Obrazek

znalazłam,najciekawsze jest to ,że obrazek którego szukałam przedstawia figurkę ,umieszczoną w Muzeum Brytyjskim ,a taką samą ma w swojej kolekcji ,naukowiec z Czech

i nie kilkanaście tysięcy lat
ale 40 tyś .
http://imigrantka.blox.pl/2013/05/Ice-A ... ienia.html

_________________________________________________________________________________

M.S pisze:
7 Wrzesień 2014 o 16:26

Tego typu figurek było w całej europie kilkadziesiąt. Pochodzą z kultury graweckiej (polecam sprawdzić zasięg, bardzo szeroki)

I zaznaczę od razu – To jest bardzo daleko przed Słowianami.

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
7 Wrzesień 2014 o 16:28

„Daleko” czyli ile?

__________________________________________________________________________________

ozyrys19 pisze:
7 Wrzesień 2014 o 16:47

M.S – pewnie masz racje .
Od pewnego czasu przestała zupełnie identyfikować okresu czasu podawane w „zapisach” historycznych wszelkiej maści ,że względu na to ,że bladego pojęcia nie mamy na zakres zmataczenia naszej czasoprzestrzeni ,a co za tym idzie możliwości prawidłowego odczytu czasu.
Poza tym ,naukowcy i tak są pod specjalnym nadzorem ,co powoduje ,że ich wersje są kontrolowane.
Niemniej tak sądzę ,że figurki przedstawiające żeńską energię ,są artefaktami od zarania dziejów.

_________________________________________________________________________________

zuzka pisze:
24 Marzec 2014 o 08:18

Rosyjskie NIET dla Zachodu i NWO. http://youtu.be/vz_RInY01tU

_________________________________________________________________________________

mineralek pisze:
24 Marzec 2014 o 11:53

Szok, a te wszystkie owieczki studiujące biblię są święcie przekonane,że te słowa dotyczyły bardzo, bardzo dawnych czasów, no
ach, brak mi słów, powtarzam za Marią, Sodoma i Gomora.

_________________________________________________________________________________
Pingback: Krym a “sprawa Polska” cz. 2 | Mistyka
__________________________________________________________________________________
Pingback: Krym a “sprawa Polska” cz. 3 | Mistyka
__________________________________________________________________________________
Pingback: Linki do stron o naszej historii | Nasza historia
__________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
8 Kwiecień 2014 o 11:01

Chyba jest jak mówisz, ale się obaczy. Obłęd i mania wielkości wielu doprowadziły już wspólnie do upadku.

Separację ‚krymu” to podobno oddolna inicjatywa stacjonujacych tam zołnierzy jacy wymusili na Putinie akceptację separacji. Taki wątek też się pojawił.

__________________________________________________________________________________
Pingback: Krym a “sprawa Polska” cz. 4 | Mistyka
___________________________________________________________________________________
Pingback: Krym a “sprawa Polska” cz. 5 | Mistyka
_________________________________________________________________________________

M.S pisze:
7 Wrzesień 2014 o 16:38

Pozwolę sobie:

„Kraj o jakim są zapiski w Biblii jak gromi i terroryzuje, przez tysiąclecia, daninami ludy Mezopotamii.” – tu polecam poczytać o stosunkach Awarów i wczesnych Słowian.

Klasyczna mapka polski sprzed chrztu nie jest żadną mapą Polski – to mapa państw kręgu śródziemnomorskiego
Logiczne, że to, czego nie znali (a nie znali obszarów słowiańszczyzny ani zachodniej syberii i okołouralskich) zaznaczali na biało i ewentualnie wpisywali nazwy, o których było im wiadomo.

„Wszędzie, znaczy w całej Europie, jest Cywilizacja, powstają i upadają kolejne monarchie a na wschodzie, u „białych, słowiańskich małp”, wstydliwa i niewinna jak figowy listek „Biała Plama”. – właśnie dlatego, że nie było u nas wielkiej cywilizacji. Gdyby była, to tworzyłaby świadectwa. A nie ma ani pisma ani wysokiej sztuki. Odnajdywane przez archeologów formy ceramiczne są dość ubogie i świadczą raczej o niskim stopniu zaawansowania populacji. I nie, nie da się wsadzić naczynia do warstwy sprzed 1000 lat bez WIDOCZNEGO jej naruszenia. Gdyby to był spisek, wiedzielibyśmy o tym bo nietrudno odróżnić ciemny, współczesny piach czy glebę od starej żółtej czy pomarańczowej.

Budowane są miasta, zamki a na terenach „białych słowiańskich małp” panuje

„Biała Plama”. – Z tego samego powodu, dla którego w Chinach kwitła kiedyś wysoka kultura a Mongołowie na stepach potrafili w tym samym czasie tylko palić i jeździć konno.

„Przecież to jest NIELOGICZNE i tam zamiast tej białej plamy MUSIAŁO BYĆ ZORGANIZOWANE PAŃSTWO, prawda?” – niby dlaczego? Bo inni mieli zorganizowane państwa? Co ma piernik do wiatraka?

„Rys. 3 Narody Europy około roku 900 n.e.” – jezu, to jest mapa z zachodu, JAK oni w tych czasach mieli narysować szczegółowe granice państw, do których nie jeździli? Trochę logiki, błagam.

„STRACH, PRZEŻERAJĄCY CIAŁO CZY WYŻERAJĄCY MÓZGI STRACH iż ROSJA ODBUDUJE IMPERIUM”, „słowiański Lech, Czech i Rus ponownie się zejdą „obalić miodu flachę”?” – co jak co, ale mi się nie podoba bycie podległym Rosjanom. A tworzenie takiego państwa siłą rzeczy do tego by doprowadziło.

„(SARMACJA na mapie? Jak to? Przecież ona podobno dopiero w 17 wieku powstała – to jest przywędrowała zza Uralu.)” – to ta sarmacja, o której trąbiła nasza ‚wielka szlachta’. Czyli nieprawdziwa. Sarmaci byli plemieniem z regionu czarnomorskiego, o którym pisali już rzymianie
Jedna z najwcześniejszych formacji ciężkiej jazdy zaraz po persach.

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
7 Wrzesień 2014 o 16:55

Stosunek Awarów do Słowaian jest taki sam jak stosunek żydów do palestyńczyków. Zresztą sami żydzi przyznają iż „polak wegier dwa bratanki
.” tyczy się właśnie tamtych czasów jak żydowstwo nas najechało wymuszając udział w swoich podbojach.

Awarowie w zastępstwie Bizancjum prowadzili wojnę Kaganatem Słowian. Wynarodowienie Słowian zyjących na terenie Awarii zaskutkowało takim a nie innym jezykiem dzisiejszych Wegrów, iz jest taki szczekający.

Bajki o „fereracji plemion” można wykładać pomiedzy swoimi „wronami”. Nie ma takiej mozliwości by militarnie plemie o populacji nawet 100 tysięcy ludzi opierało sie z sukcesem Cesarstwu o populacji licząnej w setkach milionów. Nawet idąc na wyżynanie te plemiona zostały by podbite jak by nie tworzyły zorganizowanej państwowości.

To co tam jest jest tym jak było naprawdę. A to że to ze względów politycznych wielu nie pasuje to mnie nie interesuje.

_________________________________________________________________________________

M.S pisze:
7 Wrzesień 2014 o 17:08

Po pierwsze – Słowianie sami walczyli dla Awarów w początkowej fazie. Po drugie Węgrzy pochodzą od plemienia Madziarów a Awarowie nie mieli z tym nic wspólnego. To, że byli na terytorium dzisiejszych Węgier (które jest około 1/3 dawnego terytorium swoją drogą) o niczym nie świadczy. Czy obecność germańskich kultur na początku naszej ery na terenach prawie całej dzisiejszej Polski świadczy o tym, że jesteśmy germanami? Nie.

„Nie ma takiej mozliwości by militarnie plemie o populacji nawet 100 tysięcy ludzi opierało sie z sukcesem Cesarstwu o populacji licząnej w setkach milionów.” – W takim razie chętnie usłyszę dlaczego Hiszpanie zdołali podbić Inków i Azteków.

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
7 Wrzesień 2014 o 17:31

Nie ma „germańskich kultur”, jest GERMANIA jako nazwa własna terenu, nie ludu i to też dopisana cichcem po latach. „Germańskie kultury” są tak samo „germańskie” jak mityczni madziarzy pośługujący się w swoich zabytkach symbolami Słowian. Czemu nie własnymi chciało by się zapytać. Są tak samo istniejące jak „mityczne” żydowskie w Palestynie, że muszą je aż po uniwersytetach cichcem fabrykować żeby jakiekolwiek były?

Bo wykorzystano religie i mit o powracających bogach do ich ooszukania a jak się Indianie spostrzegli to już ich Król był pod strażą a jego rodzina po torturach
.tfu „ubogacaniu ducha”
. martwa?

Bo wykorzystano róznice w technologii i sztuce wojennej?

Bo Indianie się nie spodziewali bestii w ludzkiej skórze jaka mamiła ich poselstwem?

_________________________________________________________________________________

Serwetka pisze:
7 Wrzesień 2014 o 18:15

Dlatego zawsze trzeba być czujnym i uważnym. Wszystko obserwować i wielokrotnie sprawdzać oraz stosować zasadę ograniczonego zaufania do wszystkich :)

_________________________________________________________________________________

M.S pisze:

7 Wrzesień 2014 o 20:03

Prze pomyłkę odpowiedź jest w komentarzu poniżej.
Jeszcze chciałbym spytać skąd pochodzi cytat „Putin gorzko pożałuje
psucia naszych „demokratycznych” planów podboju całego świata”?

_________________________________________________________________________________

M.S pisze:
7 Wrzesień 2014 o 18:51

Brak mi słów, rozmawiam z kimś, kto te rzeczy zna z wikipedii najwyraźniej. W sumie powinienem był się spodziewać skoro chrzani się głupoty o powstaniu Sarmacji w XVII wieku. :)

Było całe mnóstwo kultur z całego świata, które w symbolice używały ptaków, symboli solarnych, lunarnych i innych. Zaraz się dowiem, że Słowianie rządzili Chinami i wschodnią Polinezją.

Różnice w technologii i sztuce wojennej? Błagam jak 300 osób z metalowymi halabardami może podbić ogromne miasto? I to jeszcze 300 chorych i głodnych osób? Nijak.
Indianie się nie spodziewali bestii w ludzkiej skórze jaka mamiła ich poselstwem? Oni sami to praktykowali od setek lat


„muszą je aż po uniwersytetach cichcem fabrykować żeby jakiekolwiek były?”
A tu jestem ciekaw. Są na to jakieś dowody? Cokolwiek ponad to, co sobie wymyśliłeś?

_________________________________________________________________________________

Ktoś pisze:
7 Wrzesień 2014 o 20:07

1. Po pierwsze, nie jest mowa o „powstaniu Sarmacji” tylko „o odwoływaniu się w tym wieku polskiej szlachty do sarmackich tradycji” co ze strony „nazistowskich historyków” było wyśmiewane jako przejaw „dulszczyzny i dorabiania sobie przez naszą szlachte mitologicznych korzeni. To dokładnie oznacza cytat w artykule, widać za małymi literami napisany.

2. Ma pan wykształcenie przedmiotowe czy propagandowe?

3. „Błagam jak 300 osób z metalowymi halabardami może podbić ogromne miasto?” –no popatrz pan a jeden terrorysta biorąc zakładnika jest w stanie sparaliżowac pracę kilkudziesięciu czy nawet kilkuset policjantów. I się, ci głupcy, jego bezwarunkowo słuchają. Pewnie oni to debile nie? Powinni przeciez go pokonac gołymi rękami mając przewage liczebną.

4. Cytaty są specjalnie z wiki by było to co napisane SPRAWDZALNE dla każdego.

5. Się nie podoba – giejowo.gw.pl zaprasza. Tam piszą we właściwy ideologicznie sposób. Na pewno poczuje się pan pręzny i dumny z bycią brunatnym jewropedałczykiem własnie wyzwalającym Rosję z Rosjan bo tak linia nazistowskiej partii kaze.

Z leninem
.. hitlerem
. i każdym innym ludobójczym żydem


_________________________________________________________________________________

M.S pisze:
7 Wrzesień 2014 o 21:10

Po wklejeniu „Putin gorzko pożałuje
psucia naszych „demokratycznych” planów podboju całego świata” google kieruje mnie tutaj. Skąd pochodzi ten cytat?

Na których uniwersytetach fabrykuje się dowody? Konkretnie, naprawdę uwierzę jeśli dostanę jasne przykłady i dowód na to, że rzeczone świadectwa są sfabrykowane.

Chciałbym też wiedzieć co nasza szlachta miała faktycznie wspólnego z sarmatami. Poza tym, że się za ich potomków uważali. Naprawdę chciałbym wiedzieć. Swoją drogą naziści sami dorabiali sobie mitologiczne korzenie


Przykład terrorysty, który bierze zakładnika absolutnie nijak się nie ma do podboju miasta moim zdaniem.

Wykształcenie mam jak najbardziej przedmiotowe. Dodam, że tak przynajmniej sądzę, w końcu nie jestem obiektywny. Nikt nie jest.

_________________________________________________________________________________

Świętobor pisze:
Jako odpowiedź zamieszczam fragment jednego z moich artykułów ( link na samym dole). Pokazuje on podejście „historyków”, którzy w zdecydowanej większości nie mają za grosz wiedzy technicznej i opierają się na swoich domysłach bądź na pisanych na zamówienie kronikach. I tak się manipuluje ludźmi którzy nie śmią podważać zdania wiedzących lepiej naukofcuf. Takich przykladów jak zamki krzyżackie można znaleźć na pęczki. I z całym szacunkiem, tacy jak M.S. nie wysilą się tylko przyjmują za dobrą monetę wszystko co mówi oficjalna wersja a reagują wręcz alergicznie na próby ich podważenia.

Na początek kilka danych zaczerpniętych różnych oficjalnych, źródeł.

Od 1230 do 1249 Zakon, dzięki stale napływającemu wsparciu i posiłkom przysyłanym przez Fryderyka II, zdołał całkowicie zająć i spacyfikować dawne tereny Prusów aż do rzeki Pasłęki (Pomezania). System walki Krzyżaków polegał na stopniowym eliminowaniu rozproszonych gniazd oporu Prusów i umacnianiu dopiero, co zdobytej władzy terrorem prowadzonym z systemu błyskawicznie budowanych fortyfikacji.

Świeżo zdobyte tereny zakonne zostały skolonizowane przez chłopów sprowadzanych z Mazowsza, Czech i Niemiec.

W 1260 wybuchło dobrze zorganizowane II Powstanie Prusów pod wodzą Herkusa Monte, które zakończyło się niemal sukcesem, jednak ponowne, szybkie wsparcie cesarza rzymskiego dla Zakonu oraz sprawdzona technika budowania twierdz i stosowanie terroru spowodowała, że w 1283 powstanie upadło. Przywódca został pojmany przez Krzyżaków i powieszony, a sami Prusowie praktycznie wycięci w pień lub zamienieni w niewolników. W trakcie wymienionych walk powstała na terenie Prus świetnie zorganizowana sieć zamków i twierdz, wokół których zaczęły powstawać rolniczo-leśne latyfundia bezpośrednio zarządzane przez rycerzy zakonnych (źródło Wikipedia – wytłuszczenia przez autora artykułu).

Działo się to w XIII wieku, więc absolutnie nie zgadza się to z wersją, która znajdujemy poniżej. Dodam, że wg historyków, czas budowy jednego zamku wahał się od 20 do 50 lat.
Na stronie http://www.album-grunwaldzki.iq.pl/zakon/index.php czytamy

Pierwszych rycerzy zakonnych (dwóch rycerzy i kilkunastu służby) przysłał Hermann von Salza do pozyskanej ziemi w 1228 roku. Następni przybyli dwa lata później. Niewielki oddziałek krzyżacki dowodzony był przez Hermanna Balka. Konrad Mazowiecki osadził przybyszów we wsi Nieszawa, położonej na lewym brzegu Wisły, naprzeciw dzisiejszego Torunia i wystawił wówczas (znany jedynie z bulli papieskiej) akt nadania Ziemi Chełmińskiej. Ten liczący mniej niż stu ludzi oddział zdołał przy pomocy rycerstwa europejskiego, przybywającego na krucjaty, w ciągu dziesięciu lat dotrzeć wzdłuż wybrzeża morskiego aż do Sambii. Na zdobytych ziemiach zakładano grody – zamki i obsadzano je stałą załogą. Zamki pozwalały na kontrolę przyległych obszarów i stanowiły bazę dla kolejnych wypraw. W ten sposób powstały Toruń, Chełmno, Kwidzyn, Elbląg.

Skupmy się na XIV wieku a szczególnie na jego I i II połowie i spójrzmy na ten fakt z punktu widzenia techniki i logistyki, gdyż zakładam, że w pozostałych okresach być może była taka możliwość budowy, choć i w to wątpię. Źródła historyczne podają, że Krzyżacy zbudowali w tym czasie 29 i 11 zamków. Wychodzi na to, że w pierwszym okresie 50 lat budowali oni średnio 1-2 zamki rocznie, a potem jeden, co 4 lata. W międzyczasie prowadzili oni jednocześnie następne podboje a musieli utrzymywać i bronić, już powstałe twierdze. Jacy specjaliści przeprowadzali obliczenia wytrzymałościowe fundamentów pod budowle o wadze tysięcy ton? Skąd brano setki ton gaszonego wapna, do którego dodawano ponoć jajka lub padłą zwierzynę i skąd to brano? Wapno gaszone w ten sposób potrzebowało nawet kilka lat by osiągnąć swoje właściwości.
Czy odkryto doły z resztkami po gaszeniu wapna przy każdej budowie? Czy istniały w tym czasie kurze fermy produkujące jajka specjalnie na potrzeby budów czy po prostu skupowano jajka od okolicznych wrogo nastawionych gospodarzy? Skąd zdobywano kamień na budowle i ich fundamenty? Jak wyglądał transport kamiennych bloków ważących kilkaset kilogramów a czasami i więcej na plac budowy, drogami gruntowymi i przez tereny podmokłe? Jakich wozów i w jakiej liczbie do tego używano? Jacy architekci projektowali zamki? Ilu ludzi budowało każdy zamek a musiała być to niemała liczba i co się z tym wiąże, gdzie oni spali, co jedli oraz jak i gdzie załatwiali swoje potrzeby? Musieli być to przecież specjaliści, a nie tylko rycerze, którzy przecież byli wyszkoleni przede wszystkim w sztuce wojennej lub ich pachołkowie bez żadnego wykształcenia.

Nawet dziś ludzie dysponujący wiedzą z różnych dziedzin, nie podejmą się budowy czegokolwiek, może poza małą altanką na ogródku działkowym, a i to muszą zdobyć, choć podstawową wiedzę jak to zrobić, by się od razu nie zawaliło.

Przyjrzyjmy się fundamentom zamków. Wszystkie zostały zrobione z kamienia, co widać na zdjęciach. Teraz czas na krótkie i przybliżone obliczenia na przykładzie jednej budowli.

Zamek w Barcianach. Powstał na planie prostokąta 55x58m i został usytuowany na niewielkim wzniesieniu otoczonym bagnami Liwny.

Jak wiadomo dzisiejszym budowlańcom, fundament musi być nieco szerszy od muru i mieć grubość dostosowaną do wysokości budynku. Podaję wymiary przybliżone, więc i wyliczenia będą uproszczone, by uświadomić sobie ogrom wykonywanych prac. Będą to wartości, jeśli nie rzeczywiste, to na pewno zaniżone. Wysokość zamku wynosi 10-12m, a grubość muru wynosi ok. 1m. Ława fundamentowa powinna, więc mieć szerokość ok. 130-150cm, a grubość ok. 1m, co przy obwodzie 226 m daje nam ok. 270-280 m3 kamienia, co przekłada się na ok. 800 ton i około 120 ton wapna, jako zaprawy używanej podobno do scalania.

Na fotografiach widać kamienne ściany fundamentowe o wys. co najmniej 1m, więc można przypuszczać, że co najmniej drugie tyle jest pod ziemią. Daje nam to ok. 360m3 kamienia i 90m3wapna. Podsumowując jest to ok. 640m3, czyli prawie dwa tysiące ton kamienia i trzysta ton gaszonego wapna. Skąd wzięto tyle kamienia? Z okolicznych lasów czy bagien? Przypomnę, że w tamtych czasach zdecydowaną większość powierzchni kraju pokrywały puszcze. A skąd brano wapno?

Skały wapienne występujące w Polsce można znaleźć przeważnie na południu. Również występują koło Inowrocławia, ale to i tak wciąż daleko, ok 350 km, a przy tym położony po drugiej stronie Wisły. Pierwszy most w Toruniu zbudowano ok. 1419 roku, więc sporo później. A to chodzi tylko o fundamenty. A gdzie mury? Czy przy każdym zamku, lub w jego najbliższej okolicy funkcjonowała cegielnia zdolna wypalić kilka milionów cegieł? Skąd brano glinę na nie?

Powyższe wyliczenia dotyczą tylko jednego zamku, ale przecież podobno zbudowano ich w tym czasie 40, więc w grę wchodzi kilkanaście tysięcy ton skał wapiennych. Nie było wówczas dróg tylko trakty gruntowe, a transport rzeczny barkami zajmował się głównie zbożem. Zresztą i tak większość zamków była zbudowana z dala od szlaków żeglownych. Jak organizowano transport przez tereny okupowane, by zbudować taką liczbą obiektów na obszarze kilkudziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych?

Ilu ludzi było potrzeba do ochrony tych transportów i miejsc budowy? Jak wybierano miejsce na lokalizację? Czy szukano najpierw miejsc, gdzie można wykopać studnię? Jak? Przecież woda jest podstawą do życia. O tym wszystkim źródła historyczne jakoś nie wspominają. Po prostu stwierdzają, że zamek zbudowali Krzyżacy i tyle.
http://nexxblog.wordpress.com/2014/10/1 ... rzyzackie/

________________________________________________________________________________
Pingback: 01.01.2015 Czwartek przed pólnocą | KODŁUCH

_________________________________________________________________________________

histroyk pisze:
8 Kwiecień 2015 o 15:31

boszeee, co za brednie


_________________________________________________________________________________

Wojwit pisze:
A ja rozmawiałem kiedyś z pewnym (jak się później okazało) utytułowanym historykiem (choć prędzej histroykiem jak ty
) w jednym z muzeów przy okazji otwarcia wystawy starożytnych i wczesnośredniowiecznych (tak je odatowali) eksponatów archeologicznych pochodzących z naszych ziem. Były tam m.in. rozkładane sierpo-noże (o długości ostrza circa 25 – 30 cm). Przy nich wybitny ten uczony wystawił tabliczkę, że służyły wojom słowiańskim do
ścinania trawy dla ich rumaków. Uśmiałem się do łez stwierdzając na głos, że autor tego opisu to z koniem rozmawiał widać przez telefon, skoro takie głupoty wypisuje. Jeden z będących niedaleko starszych panów bardzo się na takie dictum oburzył. Poprosiłem go żeby wyobraził sobie świat sprzed półtora tysiąca lat. Świat bez asfaltowych łąk, linii wysokiego napięcia, torów kolejowych, wielkich miast; żeby wyobraził sobie tego dumnego woja, który tego wierzchowca dosiada (tzw. jezdnego) z włócznią, mieczem, tarczą, w szłomie pod który nałożył misiurę, ciachającego w tym wszystkim rozkładanym sierpem trawę (której wokół jest nota bene skolko ugodno) żeby nakarmić swego wiernego rumaka jak dorożkarską szkapę na brukowanej ulicy dziewiętnastowiecznego miasta z worka z obrokiem (tak jakby bydlątko samo nie umiało jej sobie poskubać). Na następny dzień tabliczka zniknęła
Stąd wiem, żem publicznie wyśmiał „naukową opinię” samego twórcy wystawy. Taka jest świadomość establiczmentu historyków w kwestiach wydawałoby się jasnych dla przeciętnego ucznia gimnazjum. A więc pisz, pisz tu histroyku byle wiecej. Pośmiejemy się razem


_________________________________________________________________________________

rem Lach pisze:
9 Kwiecień 2015 o 23:35

Był Lech,niech będzie jestże rus,bo Czecha z jajcami mamy,spalimy im Rzym po raz drugi i utopimy smoczycę w oceanie,a tych piaskowych szczurów w kamczacki wulkan,byle Putin był rusem?

_________________________________________________________________________________

Świętobor pisze:
26 Maj 2015 o 01:05

Reblogged this on czasnazmiany.
https://mistykabb.wordpress.com/2014/03 ... -polska-2/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Inni o nas - znaczy Słowianach

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 19 paź 2016, 15:29

rudaweb pisze:Potęga kotła Słewów
Październik 11, 2016

Obrazek

Takie miedziane kotły znaleziono na świecie tylko dwa. Jeden na Morawach, wiązany z klęską Rzymian w wojnach markomańskich, a drugi na Kaszubach. Tam, pod Lęborkiem, ponad 40 lat temu archeolodzy odkryli największe cmentarzystko w starożytnej Europie Środkowej, a na nim bogato wyposażony grób z początku naszej ery.

O ile morawski kocioł można próbować przypisać wyposażeniu mogiły wybitnego króla Słewów – Marobuda, który wstrząsnął najpotężniejszym imperium starożytności, to kaszubski artefakt nie ma domniemanego właściciela. Wiadomo jedynie, że oba są ozdobione twarzami słewskich wojowników. Tylko oni zaplatali swoje włosy w charakterystyczny kok. Oni też, jako nieliczni w historii, powstrzymali agresję Rzymu.

Pomorski kocioł z Czarnówka jest dotychczas jedynym znaleziskiem, podobnym do naczynia znalezionego w grobie królewskim w miejscowości Mušov na Morawach. Zdaniem archeologów kocioł pochodził z Rzymu i mógł być częścią daniny, bowiem po wojnach markomańskich Cesarstwo zostało zmuszone do płacenia podatków władcom Słewów. Były to tzw. subsydia Kommodusa, od imienia cesarza upokorzonego trybutem na rzecz barbarzyńców z Północy.

Skarby cudzoziemskie i krajowe

W mogile anonimowego władcy z początków naszej ery, który ściągał daniny od Rzymian, oprócz kotła znaleziono liczne wyroby ze srebra i złota. W tzw. „grobach książęcych” pod Lęborkiem wykopano wiele kunsztownie wykonanej biżuterii. Tu naukowcy nie zasłaniają się wszechmocnym Rzymem i przyznają, że znaczna część precjozów mogła być wykonana w słewskich warsztatach. Specjaliści mówią o germańskich jubilerach, jednak jak już dobrze wiemy, chodzi o rzemieślników z ziem naszych przodków w linii prostej – Słewów. Biżuterię wykonywano w misternych technologiach. Mistrzostwo starożytnych jubilerów z Pomorza najlepiej widać na przykładzie srebrno-złotych paciorków i wisiorków z cieniutkiej folii, delikatnego filigranu i drobnych granulek. Jeden z wisiorków opleciony jest filigranem o grubości zaledwie 0,21 mm. Archeolodzy twierdzą, że kaszubscy jubilerzy już w II w. n.e. zaczęli używać w swojej pracy małych tokarek.
Odkryto też srebrne puchary do picia, które Rzymianie wręczali komuś znacznemu, by rozpocząć z nim negocjacje dyplomatyczne. Cmentarzysko w Czarnówku scharakteryzował zespół archeologów w pracy: „Złoty wiek – Czarnówko w okresie wpływów rzymskich i w okresie wędrówek ludów”.
Groby z podobnym wyposażeniem w tym okresie odkryto w wielu miejscach pomiędzy Łabą a Wisłą – zgodnie z opisanym przez Tacyta zasięgiem związku słewskiego.

We wcześniejszych pochówkach w Czarnówku znaleziono m.in. typowe dla kultury pomorskiej mogiły, z urnami twarzowymi, które znane są także z Etrurii. Jednak Etruskowie bardzo schematycznie przedstawiali na urnach twarze zmarłych. Dopiero kultura pomorska idzie dalej – urny nie tylko przedstawiają oblicza, ale także obrządek pogrzebowy: księżyc, zachodzące słońce, las, stos ofiarny czy ostatni środek transportu zmarłego.

Rzeczpospolita wojów

Związek Słewów był potężnym przeciwnikiem. Dysponował stale gotową do boju stutysięczną armią, tworzoną przez klasę wojów-gospodarzy. Oto jak opisuje ich rzymski historyk: „Zajmują (
) większą część Germanii, podzieleni na plemiona i związki, chociaż w całości zwą się Słewami (łacińska oryginalna pisownia: Suevi – dop. RudaWeb). Osobliwością tego ludu jest zaczesywanie włosów na bok i podwiązywanie ich w węzeł. W ten sposób Słewowie odróżniają się od pozostałych (
). Tak się troszczą o wygląd, lecz nic w tym zdrożnego. Nie dla spraw miłosnych bowiem to czynią, lecz – gdy wyruszają na wojnę – zdobią się tą fryzurą. Dla dodania sobie wzrostu i wzbudzenia strachu w oczach wroga.”


Z kolei w XIX w.n.e. Wacław Aleksander Maciejowski, wybitny polski historyk, który udowadniał słowiańskość Słewów, tak – w oparciu o starożytne źródła – opisał organizację ich armii: „Na sto powiatów dzieliła się rzeczpospolita swewska, z których każdy rok rocznie wystawiał po tysiącu wybrańców do wojny, zaopatrywanych w potrzeby przez resztę pilnujących roli mieszkańców. Tych po upływie roku luzowali w służbie wojskowéj wiejscy pracownicy, a wojacy szli znowu do roli, i na stotysięczną owę gromadę wojujących pracowali współbraci. Czoło wojska stanowiła piechota, jazda znaczyła mniéj. Ta dosiadając rumaków oklep łatwo zeskakiwała z koni, by stawać i walczyć w szeregach piechotnych: czém właśnie najwięcéj łamała rzymskie szyki, w okamgnieniu napełniając przerzedzone od ich oręża piechotników swych kupy.”

Natomiast ustrój ich państwa Tacyt opisał jako wiecową demokrację. Wodzowie byli wybierani i z woli wyborców mogli w każdej chwili stracić urząd.

Z tak zorganizowaną wspólnotą wolnych ludzi, gotowych w każdej chwili do walki, zderzyło się w latach największej ekspansji cesarstwo rzymskie i połamało na niej zęby swojej wojennej machiny legionów. Upokorzeni lud i senat Rzymu musieli wykupywać się północnemu imperium daninami w słewskich kotłach.

NA ZDJĘCIU: kocioł słewski z Czarnówka, eksponat muzeum w Lęborku.
http://rudaweb.pl/index.php/2016/10/11/ ... la-slewow/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

ODPOWIEDZ