Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Legendy Polskie

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 20 sty 2017, 23:28

Szukałem tematu, w którym można by zamieścić poniższy materiał ale chyba nie ma takowego więc tworzę nowy wątek, jeśli zaś moderacja uzna, że jednak cuś podobnego już stoi w tem dziale to upraszam o rychłe połączenie co by nie powielać, co by bajzlu nie czynić. :D


Białczyńki pisze:Legendy Polskie – Wywiad z Borutą część 1 [Orbitowski & Cetnarowski (Allegro)]
20 stycznia 2017

Obrazek

Bardzo dobra robota scenarzystów, twórcze przekształcenie, z częściową adaptacją – polecam, zwłaszcza że w wątkach mitologicznych bazuje w 90% na Mitologii Słowian Czesława Białczyńskiego- „Księdze Tura” i „Księdze Ruty” oraz „Stworzach i Zduszach”. W takim wypadku używało się zwykle w napisach filmowych, czy w książkach i scenariuszach zwrotu: „oparto na motywach” – W tym wypadku ewidentnie oparto na motywach Mitologii Słowian Czesława Białczyńskiego

https://youtu.be/Sys_XBjhcmM
https://www.youtube.com/watch?v=Sys_XBj ... e=youtu.be

Opublikowany 1 sty 2017



Pierwsza część audiobooka „Wywiad z Borutą”, będącym elementem serii Legendy Polskie Allegro. Napisy powstały na podstawie wydanego wcześniej przez Allegro ebooka o tym samym tytule.

Wystąpili: Krystyna Janda w roli Wandy oraz Tomasz Drabek w roli Boruty
Udostępniam na YouTube żeby jeszcze bardziej rozpowszechnić ten wspaniały audiobook, który traktuje jako ciekawe uzupełnienie historii przedstawionych w filmach.

Wszelkie prawa do wykorzystanych przeze mnie materiałów należą do Legend Polskich Allegro, którym jako fan dziękuje za ich dzieła.

http://bialczynski.pl/2017/01/20/legend ... i-allegro/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 25 kwie 2017, 21:32

Białczyński pisze:Winicjusz Kossakowski – ZNACZENIE MITÓW
7 marca 2012

Obrazek

Postrzegam MIT jako przedłużenie historii narodu, sięgającej aż do początków stworzenia i do samego Boga. Z mitów wylęgają się ideologie religijne, które pełnią rolę lepiszcza narodu. Tworzą prawo boskie, a więc niepodważalne przez człowieka, i dają możliwość budowania siły, która zapewnia przetrwanie narodu.

Naród posiadający zapisane mity, historię i bohaterów, pomimo niekorzystnych dziejów, ma szanse na przetrwanie a nawet na odrodzenie. Za przykład może posłużyć historia Greków.

Pod okupacją turecką naród stracił swoją narodowość i język. Po I Wojnie Światowej władcy tego świata zapragnęli mieć starą historię zapisaną w mitach greckich.

Odtworzono granice.

Do władzy zawsze znajdą się chętni.

Podjęto olbrzymią pracę, nauczenia Greków greckiego języka i udało się.

Świat ma Greków i Grecję.

Bez greckich mitów i dorobku kulturalnego, taka sztuczka była by niemożliwa.

Inny przykład.

Były dawniej niewielkie bandy, składające się z różnych plemion i narodów. Aby zapewnić sobie lekkie życie, zajmowali się rozbojem i handlem. Napadano na wioski, wycinano ludność, grabiono co miało jakąkolwiek wartość, wyjadano zapasy żywności. W między czasie wysyłano szpiegów, którzy rozpoznawali teren i typowali następne ofiary. Proceder musiał się opłacać, skoro do bandy przyłączali się inni, podobnej profesji. Ślad by po nich zaginął, gdyby szefowie nie wymyślili im Boga, na dodatek, spisano mitologię, która była kompilacją mitów ówczesnych ludów.

Dzięki tym zabiegom banda nie tylko przetrwała, ale dzisiaj trzęsie światem.

Zatem, nie lekceważcie mitów i szanujcie ludzi, którzy to rozumieją, i podejmują ogromną pracę, by zniszczone mity słowiańskie aktywować.

Zdaje sobie sprawę, że dokładne odtworzenie wierzeń jest niemożliwym, ale i niekoniecznym. Zmienia się cywilizacja, zmieniają się wierzenia i obyczaje. To co pozostało po wierzeniach słowiańskich jest wystarczającym, by odtworzyć, ale już w wydaniu współczesnym, dawne wierzenia i dawną dumę.

Rozumiał to Juliusz Słowacki.

Rozumiał to Adam Mickiewicz.

Podjęli próby, ale na próżno. Obaj popełnili podstawowy błąd, nie oparli się na historii.

Mity muszą wymieszać historię z religią, a religię z narodem.

Innego wyjścia nie widzę.


Z chwilą opanowania chrześcijaństwa przez globalistów i przekształcania dwutysiącletnich mitów rzymskich w nowy twór (byt) polityczny, nastąpił regres i chęć powrotu do mitów z których wyrósł naród Słowian.

Z chwilą odczytania napisów z zabytków historycznych zapisanych runami słowiańskimi, pojawiły się dowody mówiące o naszej historii sięgającej tysiącleci. Mamy już pewność, a nie tylko domysły, że Etruskowie mówili językiem słowiańskim, zbliżonym do chorwackiego.

Mamy dowody na to, że w naszych wierzeniach byli obecni bogowie egipscy i bogowie Sumeru. Egipski bóg wstającego słońca Chepri u nas otrzymał legendę słowiańską i zniekształcone imię Geprig. Pojawiła się również bogini ziemi Izyda o imieniu Izydi. Natomiast Sumeryjski naczelny bóg, sprzed siedmiu tysięcy lat, o którym zapomniały narody, otrzymał w słowiańskiej legendzie stanowisko bóstwa nocy i postać lwa. To nie są już domysły a odczyt z figurek bóstw, wykonanych w złocie i brązie, odnalezionych w Saksonii w miejscowości Prilwitz (Przylwice).

Polski archeolog Tadeusz Wolański domyślał się tego dużo wcześniej i został skutecznie zamilczany. Jego prace można odszukać wydane w języku rosyjskim i niemieckim. O wydaniu polskim nie słyszałem.

Druga droga do naszej historii mitologicznej to praca biskupa Kadłubka, człowieka o wielkiej wiedzy, inteligencji i patriotyzmie. Trzeba tylko zrobić to o co prosił na samym wstępie. O czytanie mądre, czyli „między wierszami”.

Prawdą jest, że w wypadku św. Stanisława „odwrócił kota ogonem”, ale tego wymagała ówczesna sytuacja polityczna, gdzie Polska niszczała w „rozbiciu dzielnicowym”. Cud zrośnięcia się kości po śmierci, o czym one same świadczyły po ekshumacji, skatoliczony już naród polski zmusił do odpowiednich zachowań i wyzbycie się lokalnych uprzedzeń i swarów. Był to świetny akt polityczny a nie religijny i to trzeba pojąć nawet skatoliczonym umysłem. Pozostała wiedza zawarta w historii mitycznej mogła pochodzić z dawnych ksiąg polskich przeznaczonych do spalenia, jako księgi diabelskie, które zachowały się jeszcze w zbiorach biskupich. Podobno, taki rozkaz wydał sam król Bolesław Chrobry.

Tego nie jestem pewien.

Przypisuje to idiotom w sutannach, którzy w Krakowie na rozkaz z Rzymu, popalili nawet księgi liturgiczne.

Pod miejscowością Choroszcz, miejscowi zwolennicy słowiańskiej mitologii postawili replikę posągu Światowida ze Zbrucza. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś próbował odciąć mu głowę. Zaznaczam, jest wiek XXI. W szkołach uczymy się mitologii innych narodów i nikomu by nie przyszło do głowy by zamordować np. Zeusa. Inne narody mogą mieć swoją mitologię a my nie. Idioci wszelkiego kalibru, których nie brakuje w internecie, popisują się swoją niewiedzą i chamstwem.

Biskup Kadłubek zwraca naszą uwagę w stronę Partów zamieszkałych pomiędzy Tygrysem i Eufratem w czasy ponad tysiąca lat przed narodzeniem Chrystusa.

W tym czasie pojawia się reformator religijny Zaratustra, który jako pierwszy daje ludzkości objawionego Boga transcendentalnego i pisze świętą księgę Awestę.

Z jego teologii korzystały inne narody, między nimi mozaizm. Najwięcej podobieństw do zaratustryzmu wykazują mity chrześcijańskie.

Obrazek

Jest wielu zwolenników twierdzących, że objawienie Zaratustry pochodzi z wierzeń słowiańskich. Należał do nich Adam Mickiewicz. A polski tłumacz Awesty profesor Ignacy Pietraszewski swój przekład zatytułował „ MIANO SŁOWIAŃSKIE w ręku jednej Familii od trzech tysięcy lat zostające czyli nie ZENDAWESTA a ZĘDASZTA to jest Życiodawcza książeczka Zoroastra albo AWESTA WIELKA”

Smaczku takiemu twierdzeniu dodaje fakt, z życia słowiańskich apostołów św. Cyryla i św. Metodego. Ci panowie byli przekonani, po zapoznaniu się z praktyką i wierzeniami Słowian, że Słowianie musieli być ochrzczeni przez św. Piotra, zanim nawrócił się wysłannik Sanhedrynu Szaweł.

W takim rozumowaniu, krąg się zamyka. Po przejściu przez wierzenia innych narodów i aktualizacji, religia słowiańska wróciła do Słowian jako instrument zniewolenia.

Do ww faktów dochodzi jeszcze poważna praca Czesława Białczyńskiego, który zebrał wiele opowieści i mitów z terenów słowiańszczyzny.

Potrzebny jedynie Sienkiewicz, który na podstawie dostępnego materiału napisze wartką powieść, dostępną maluczkim, która powinna być sfilmowana i zapaść w świadomość narodu, tak samo jak „Potop”, czy „Pan Wołodyjowski”.

Winicjusz Kossakowski
http://bialczynski.pl/2012/03/07/winicj ... nie-mitow/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 25 kwie 2017, 22:41

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » poniedziałek 01 maja 2017, 19:46

Baśń Słowiańska - Jancyk

https://www.youtube.com/watch?v=7bTU778L0yE

Opublikowany 19 lut 2015
Jesteście ciekawi co wydarzyło się w dawnych czasach, kiedy to Bogowie wśród ludzi się przechadzali? Jeśli tak, to zapraszam serdecznie do słuchowiska! :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 02 maja 2017, 17:05

Białczyński pisze:Baju, Baju, czyli skąd wiadomo, że zbiór podań teogonicznych Słowian nazywano Bają?
1 maja 2017

Obrazek
Baju baju będziesz w Raju! – znacie to powiedzenie? Być może wielu młodych ludzi już go nie zna. My w Małopolsce, którzy mamy dzisiaj koło sześćdziesiątki (nie mówię o jeszcze starszych), a w latach czterdziestych do sześćdziesiątych XX wieku byliśmy małymi dziećmi, pamiętamy je bardzo dobrze. Tymi słowami każda mama kończyła, w czasach gdy nie istniała jeszcze telewizja, czytanie dzieciom bajek do poduszki.

Teogonia, kosmogonia i antropogonia Słowian to BAJA nie dlatego, że ktokolwiek ot tak, za pstryknięciem palców, to hasło sobie wymyślił. Nie dlatego też iżby to z samej Baji Słowian – Księgi Tura, Księgi Ruty, Księgi Tanów i Księgi Wiedy, tak wynikało. Ani dlatego, że ważność i mityczność archetypów w bajkach została dowiedziona przez etnografów i antropologów kultury, jak świat długi i szeroki.

Już w XIX wieku etnografowie polscy wpadli na to, że porzekadła, przysłowia ludowe, dziecięce rymowanki i zabawy – np. w Piekło-Niebo, czy tzw. „czary” (np z zaklęciem „Abrakadabra”) to nic innego jak przechowane najstarsze ślady zaklęć, czarów, wiedzy głębokiej, przyrodzonej i obrzędowych czynności z czasów pogańskich.

Nie będę tutaj pisał o odkrytych już przeze mnie i przedstawionych w słowiańskich opowieściach (Księdze Ruty, Tomirysie i Czaropanach, czy w Nowych przygodach Baltazara Gąbki i jego Kompanii), tak wyjątkowo przewrotnych i dwuznacznych zaklęciach, jak właśnie Abrakadabra – „Obróć ku Dobru!” (Abarot ku Dobru, Obróć ku Debrze – Pani Dobrej, Pani Niebios Dabie-Dawanie, Pani Niebieskiej) lub na odwrót: „Obróć k Obrom”, „Obróć kadź Obrót”, czyli Obróć ku Obrom, lub Obróć na Odwrót. Słowo „Obr” miało znaczenie pejoratywne. Oznaczało olbrzymiego, głupawego demona. U Nordów i Anglosasów zamieniło się w Ogr. Lecz słowo Obr, obry, Ogr, ogromny – znaczące po prostu „olbrzym” oraz „olbrzymi”, uzyskało ten aspekt pejoratywny u plemion sąsiadujących przez miedzę z Obodrytami (u Sasów, Duńczyków, Anglów, Norwegów, Szwedów i potem Niemców, a także Lachów Polskich , Lachów Łużycko-Serbskich, Lachów-Śląskich i Wędów-Pomorzan). Podobnie słowo „Lach” stało się w ustach polskich Harnasiów-Goroli obraźliwe dla Polaków z nizin, a dzisiaj jest obraźliwe w ustach Ukraińców – będących po dużej części potomkami tychże Ludzi Gór: Hariów – Harów – Harnasiów – Harwatów Białych, czyli Wielkich.

Obrazek

Thomas Cole – Museum of Fine Arts (Boston) 47.1188. Title: Expulsion from the Garden of Eden. Date: 1828. Materials: oil on canvas. Dimensions: 101 x 138.4 cm. Nr.: 47.1188. Source: http://www.mfa.org/collections/object/e ... eden-33060.

O tych zjawiskach i ich mechanizmach ładnie napisała Dorota Majerczyk na Portalu Rabczańskim – http://www.smkl-rabka.pl/dziedzictwo5.htm , nie będę jej słów powtarzał, dodam tylko, że mam tutaj na myśli folkloryzm dla dzieci a nie folkloryzm dzieci. Czyli to tylko, co jest tworzone przez dorosłych dla dzieci, z myślą o utrwaleniu tego i przyswojeniu przez nie w celu wyciągnięcia nauki, lub po prostu zachowania w pamięci pokoleń. Przetrwały też baje przeznaczone dla młodych panien i chłopaków pełne wątków erotycznych i miłosnych perypetii (odkrywania siebie samego, siebie nawzajem, zdobywania wtajemniczenia, obrzędów przejścia) mówiące o tych sprawach nie wprost, lecz bajecznym językiem poetyckim – gawędziarskim, gędźbiarskim. Przetrwały również śpiewki drwiące z braku wiedzy o pracach rolnych i kalendarzu, lub przekazujące ową wiedzę tajemną jak choćby „Siała Baba mak nie wiedziała jak
”. Bo maku nie da się wysiać byle jak! Trzeba wiedzieć nie tylko to, że nie może być wysiany za gęsto ani za rzadko, ale i to, że musi być uprawiany na najlepszej glebie i wsiewany w ziemię już „ogrzaną” a nie w „zimną”. Nie można też maku siać w towarzystwie określonych innych roślin, ani po określonych roślinach rosnących na danym polu. To wszystko było wiadome pradziadom naszym i zawarte w rymowankach, śpiewkach, zabawach dla dzieci. Tak przekazywano wiedzę przez 10.000 lat – bez żadnych zapisów.

Obrazek

Baju, baju – będziesz w Raju, czyli co?

Wprost dokładnie to co mamy przed oczami, lub co brzmi nam w uszach. W wolnym tłumaczeniu: Jeśli będziesz żył według Baji, w zgodzie z przyrodzonymi prawami przedstawianymi przez Baję, to trafisz do Raju.

Raj-Wyraj, Weń – to stare pogańskie nazwy nordyckiej Walhali – Wali/Weli = Wielkiej, Białej Ziemi – Białowodzia. Białowodzia, nie tyle od wody, co od wodzów, wiodących. Chociaż po części ten źródłosłów jest identyczny także dla wody, gdyż i ona wiedzie swymi wodami do celu, do morza, do końca, do umorzenia, do śmierci – jako ta ostatnia droga przez Styks przez Skon do Nawi (na Północ, Za Siódme Morze). Tak, woda i wódz – wiedzący, wiodący – mają to samo źródło logiczne i ten sam niemal zapis. Zatem Białowodzie to Ziemia Białych Wodzów/Wiedunów – legendarnych plemion Ziem Północny, Wielkiego Lądu-Hali Bogów: Hariów – Ariów, Ludu Haratu (Wharatu, Bharatu).

Jak ważnym słowem było miano „baja” świadczy nie tylko to, że tak nazywano wśród Prapolaków najszlachetniejszą, aksamitną materię, najdroższą ze wszystkich, na jaką było stać tylko najzamożniejszych. Kupowano ją by wkomponować sobie w strój, choćby kawałeczek. Jest to materia o przepięknej granatowo-ciemnoniebiesko-błękitnej maści i o delikatności puchu. Ta ziemska „baja” była zmaterializowaną postacią Baji Niebieskiej – Materii Wszego Świata wyplatanej przez Bogów Przeznaczenia w Niebie, wręcz materii tworzącej Niebo – Gwieździste, Sklepienie Niebieskie.

Świadczy o tym także, jako kolejna poszlaka, to w jaki sposób kler chrześcijański zdeprecjonował to słowo, nadając mu cechy kłamstwa, fantazjowania, opowiadania głupot, opowieści zdatnych tylko dla dziatek, które to baje plotą bajarze, bajczarze i bajczarki, babki i dziadkowie.

A jednak mimo, iż chrześcijaństwo tak spostponowało Baję nadal panicznie bało się tychże bajań i bajnych opowieści. Wszak to za bajanie i bajczenie, za opowiadanie „niestworzonych historii” palono ludzi na stosach i oskarżano o czary: o zamawianie i sprowadzanie chorób, związane często z zielarstwem, o rzucanie uroków i odbieranie krowom mleka. Mimo ciągłego opluwania Baji z ambon wierzono święcie, w te czary o jakich one opowiadały: w loty na miotle, w wehikuły ogniste, w zabijanie „krzywym spojrzeniem”, lub magią luster. Posunięto się do tego, że nawet w nauce XIX wiecznej uczyniono terminem poważniejszym niż Baja i bajka, pojęcie baśni, czyli całkowicie zmyślonej opowieści do śnienia – baśniuszki, która miała być i szlachetniejsza i mądrzejsza, i trudniejsza, i niosąca głębokie przesłania oraz nauki. Było dokładnie odwrotnie i kler dobrze to wiedział.

Nie karano ogniem i stosem ani torturami za opowiadanie baśni i pisanie baśni, lecz właśnie za „Bajczenie”, za „plecenie Baj” (o Raju?), za „Bajdurzenie dziwów”. Dziwy, dewa – święty, bóg – „awansowało” w chrześcijaństwie znów tak jak Baja, do rangi epitetu: „dziwak”, „dziwka”. Dawana – Pani Niebieska, Dobra Pani, Dawczyni Dnia, czyli Dzisiaj Będąca, Dzisiejsza, Dziejąca/Działająca została „ochrzczona” Dziwą.

Baju, baju będziesz w Raju – zaczęło w końcu oznaczać – zmyślasz, kłamiesz, opowiadasz bajki. Tylko dlaczego z tego powodu „będziesz w Raju”? To kompletnie przecież nielogiczne – za kłamstwo klęczało się na grochu, a ksiądz nie dawał rozgrzeszenia.

Jak zwykle potwierdzenie, że to prawda otrzymamy tam gdzie Wieda Ariów zachowała się do dzisiaj – w Indiach u tamtejszych guru-górytów braminów-bramanów i kszatriów-koszatyrsów.

Tutaj w nawiązaniu do Baji, na wsparcie prawdziwości tego najświętszego wywodu zwrócimy się więc ku Indiom, które przechowały mnóstwo aryjskich wierzeń i obrzędów a także obyczajów, a przede wszystkim pojęć mitologicznych, bajnych.

Czy znacie słowo BAJADERA? A wiecie skąd się ono bierze? Powinno brzmieć po polsku baja-dara, bo w takim brzmieniu oddaje dokładnie sens czynności wykonywanej przez kapłanki-niewolnice Bogów – Obdarzające Darem Baji.

Bajadera to hinduska Boska Tancerka. A propos słowa Tancerka i słowa Tan – Księga Tanów – przekonacie się po przeczytaniu poniższego tekstu, że i ona, Księga TANnów, a inaczej także Księga Dani, czyli żertw i obrzędów, nie bierze swojego tytułu znikąd. Wszak u Litwinów mitologia nazywana jest Dajna, Dajna- czyli Dawana, Dziewa i Dawna. A u Łotyszów mitologia nosi miano Dzisma – Dająca i Mająca Dzisiaj – Dzień; Dawana – Dewa (Dziś-Ma, Matka Dzisiaj, Pani Dnia, Pani Niebieska).

Obrazek
Bajadawa- Bajadara – Boską Bają Darząca – Darząca Opowieścią Zapisu i Baji – Materii Światła Świata


Dewadasi (w sanskrycie boska niewolnica, port. bailadeira, ang. bayadera – tancerka, z fr. bayadère – bajadera) – tancerka kultowa w Indiach wykonująca klasyczne tańce indyjskie. Zazwyczaj mieszkała blisko świątyni, była oficjalnie uznawana za boską małżonkę i otaczana dużym szacunkiem. Rozpoczynała naukę tańca w bardzo młodym wieku, około szóstego roku życia.

Pierwotnie bajadery praktykowały celibat
(nie pozwalano na związki z kapłanami i pielgrzymami) i inne praktyki jogiczne, jednak z czasem (z powodu wpływów spoza ortodoksyjnego hinduizmu) zaczęły przy świątyniach hinduistycznych praktykować też prostytucję sakralną, tradycyjnie również tańczyły taniec bharatanatjam, który sam w sobie nie wiąże się z prostytucją sakralną.

Obecnie istnieje też klasa Devdasi praktykująca pierwotne tradycje ascezy jogicznej, mająca na celu przywrócenie rangi klasie Devdasi.

[Poniżej przykład zboczonych praktyk wprowadzonych za sprawą kapłanów jogi i tantryzmu, czyli pasożytniczej kasty Pośredników oraz przykład zboczonego katolickiego opisu kładącego nacisk na tabu – czyli seks – zamiast na istotę obrzędową działania Bajader praktykujących Baratajne Tany – Brackie, Bramiczne, Oborotne, Bosko-Braterskie Tany Taj]

Erotyczne rzeźby w świątyni Surji w Konarak wskazują na kult religijny, jaki miał miejsce w świątyni. Setki bajader pełniących służbę przy świątyni mieszkało w budynkach obok świątyń. Prostytutki podczas oddawania się kapłanom spełniały akt seksualny z namiestnikami boskimi, delektowały się więc boskością; gdy oddawały się pielgrzymom, przekazywały im boskie rozkosze. Ponieważ miłość zmysłowa zgodnie z hinduizmem ma wartość uświęcającą, to i „służące rozkoszy seksualnej”, czyli prostytutki, powinny mieć wysoką rangę społeczną. Ranga bajader była jednak niska, gdyż „kochały” one dla pieniędzy, a poza tym uważano ich „miłość” za sztuczną, udawaną wobec klienta, podczas gdy same jej nie przeżywały.

System dewadasi został zdelegalizowany w 1988 roku pod zarzutem wspierania prostytucji (jeszcze w 1990 roku blisko 50% dewadasi w jednym z rejonów były prostytutkami), ale nie zanikł i nielegalnie nadal istniał.

Obrazek
Tak Daje się (Dawa się) Baje Tanem – opowiada się gestem i ruchem – Świętym Dawskim-Dewiańskim Tanem – Tanem Niebieskim/Niebiańskim. Każdy gest i pozycja Baja-Dary w BramaTanieTajnym/BaraTajnymTanie (Bhara-Tana-Tjam) to inne słowo, symbol pełen opowieści, osobna opowieść. Tajn – utajony i Tjam-T’ma – Ćma to nie tylko tajemnica skryta za zasłoną, zaciemniona (zat’ma) ale też Tma – thma – dech – duch – dusza – Boski Oddech Orzywiający, nadający Żywot – Życie. Tak tańczono w TańDziawurze (Mieście Boskiego – Dewskiego Dawańskiego Tanu), tak tańczono w Świątyni Tan Jawur (Tanu Jawii). 10 palców to mnówstwo znaków, do tego wyrazy twarzy, obroty, pozycje – Baja w całym bogactwie. Czy ktoś ją w ogóle jeszcze, nawet w Indiach, dzisiaj rozumie?

Bharatanatjam ( dewanagari भरतनाट्यम् trl. bharatnātyam , tamil பரதநாட்டியம் , ang. Bharatanatyam ) – antyczny styl klasycznego tańca hinduskiego, istniejący od około 3000 lat, początkowo tańczony przez kapłanki-tancerki dewadasi w świątyni w Tanjavur i Malabar i zwany „sadir” lub „dasi attam” ( trl. dāsī āţţam ) charakterystyczny element bhakti. Pochodzi z Indii południowych i utożsamiany jest z kulturą Tamilów.

Dewadasi brały udział w codziennych rytuałach świątynnych i w świętach hinduistycznych, w czasie których ich taniec był postrzegany jako forma daru składanego bóstwu. Z czasami zaczęły także tańczyć na królewskich dworach. Między XVIII i XIX w. styl ten przyjął formy podobne do tych, w jakich jest wykonywany do dziś. Po okresie kryzysu, który nastąpił w latach 20. i 30. XX w. został zreformowany i przyjął w 1930 nazwę „Bharatanatjam”, opierającą się na trzech sylabach w słowie „Bharata” – bhawa (uczucie), raga (melodia) i tala (muzyka) (rytm).

[ To objaśnienie miana Bharatanatjam skrócone w powyższym akapicie do członu Bharata jest niemalże komiczne, ale nie ma się z czego śmiać, bo to objaw głębokiej niewiedzy piszącego ten wywód]

Taniec ten obecnie jest wykonywany przez jednego tancerza, najczęściej przez kobietę, lub przez całą grupę. Towarzyszy mu muzyka i śpiew komentujący taniec. Charakteryzuje się dynamiką wykonania, statycznymi pozami i emocjonalnym zaangażowaniem wykonawcy: nritta (rytmiczne ruchy) i nritya (ruchy ekspresyjne).

Obrazek

Tańdźawur (tamil. தஞ்சாவூர் , transkrypcja Tandźawur ) – miasto w stanie Tamilnadu w południowych Indiach, znana z pochodzącej z XI wieku Świątyni Brihadiśwary, która jest dziełem drawidyjskiego państwa Ćola.

W 1987 świątynia Brihadiśwary została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pierwotny wpis został rozszerzony w 2004. Obecnie wpis obejmuje również dwie inne świątynie Ćola:

* Świątynię Bryhadiśwary w Gangaikonda Cholapuram
* Świątynię Ajrawateśwary w Darasuram

Obrazek
Myślę, że teraz każdy kto jest człowiekiem pozytywnie myślącym znalazł nie tylko dowody na to, że pojęcia Tan, Tancerka a przede wszystkim Baja – to miana święte, a to ostatnie oznacza: Świętą Księgę Podań o Bogach, Bogatyrach (Bohaterach) i Poczęciu Świetlistego Świata oraz Wszych Boskich Istot w Owym Świetle Świata.

Obrazek
Baju, Baju będziesz w Raju!


Z zupełnie innej beczki pochodzą argumenty historyczne.

Zawodowym historykom powszechnie wiadomo, że do końca czasów I Rzeczpospolitej dawną, starożytną i średniowieczna historię Lechii i Polski określano mianem Dzieje Bajeczne, Dzieje Lechickie, Polska Lechicka, Dzieje Lechii. „Bajeczne” – a nie jakieś inne, baśniowe, czy też przeddziejowe, przedhistoryczne – BAJECZNE lub Lechickie. Używano też na określenie Polski Przedhistorycznej określeń Polska Bajeczna lub Wielka Lechia, Lechia Bajeczna.

Także dzisiaj w pracach literackich, popularno-naukowych i ściśle historycznych używa się tych samych terminów:


Obrazek

„Przedhistoryczne dzieje narodu polskiego, podobnie jak i wielu innych narodów europejskich o wielowiekowej historii, giną w mrokach przeszłości i dlatego zapewne – jako tajemnicze i pełne „romantycznego” uroku – zawsze przyciągały uwagę i rozbudzały wyobraźnię, choć oczywiście w niejednakowym stopniu; w pewnych okresach bardziej, w innych mniej, co zresztą miało swoje uzasadnienie w danym kontekście kulturowym, a nawet niekiedy politycznym”



źródło opisu: „Wstęp”

Literatura a dzieje bajeczne
Julian Maślanka

Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN

Obrazek

Polaków dzieje bajeczne

Waldemar Łysiak

Wydawnictwo: Nobilis

Fascynująca nowa książka Waldemara Łysiaka, ukazująca przedchrześcijańskie (przedMieszkowe) dzieje Polski według najnowszych badań, które za sprawą „rewolucji dendrochronologicznej” obaliły całą dotychczasową wiedzę na ten temat i wywołały gwałtowne spory uczonych o pierwocinach państwa polskiego.



źródło opisu: http://www.nobilis.info.pl

źródło okładki: http://www.nobilis.info.pl

fragment recenzji:

Autor usilnie chce nadać pradziejom państwa polskiego rysy historyczne w pełnym znaczeniu tego słowa, mimo praktycznego braku źródeł. Z domysłów wysuwa to, co mogą potwierdzić nie tylko Gall Anonim, uznający, że nie warto pisać o bałwochwalcach, ale także kronikarze np. niemieccy. Rozumiem ten zamysł, jednak nie rozumiem w takim razie bajeczności w tytule książki. Całość jest ciekawa, choć, jeśli o mnie chodzi, nazbyt przesycona reprodukcjami wizerunków władców (w niektórych momentach książki są to nawet kilkustronicowe wkładki, przydatne osobom, które szukają takich grafik, do których dostęp jest pewnie ograniczony, ale przeszkadzające zwykłym czytelnikom). Nie jestem fanką książek historycznych, a za takie należałoby uznać kompendium Łysiaka o władcach przedchrześcijańskich, nie znam też jeszcze innych książek autora, stąd więc może nieprzystawanie moich oczekiwań do lektury.

Są jednak na koniec książki dwa rozdziały, które spełniają moje oczekiwania. Pierwszy z nich dotyczy dziejów swastyki jako słowiańskiego (i nie tylko) symbolu szczęścia, obecnego w wierzeniach pogańskich, a także wykorzystywanego przez pierwszych chrześcijan. Łysiak postuluje, by odebrać monopol na swastykę nazistom i przestać się jej bać, ponieważ w samym jej znaczeniu nie ma nic strasznego. Jako przykład paraliżującego lęku przed swastyką po II wojnie światowej, czyli po jej demonizacji, podaje pominięcie hasła „swastyka” w trzynastotomowej Wielkiej Encyklopedii PWN z lat 1962-1970. Kolejny rozdział, który pozytywnie zwrócił moją uwagę, to dzieje zapomnienia Bolesława Mieszkowica, pierwszego syna Mieszka II. Łysiak porzuca swoją wcześniejszą niechęć do podawania informacji niespełniających walorów historycznych i mówi o Bolesławie z pełnym przekonaniem o jego istnieniu, podając także pewne dowody o znaczeniu naukowym (np. datę śmierci jakiegoś Bolesława, prawdopodobnie rzeczonego, w kronikach). Powodem, dla którego został zapomniany, a za pierwszego syna Mieszka II uważa się Kazimierza Odnowiciela, miała być rzekoma skłonność Bolesława do bożków słowiańskich lub to, że nie pochodził z prawego łoża.


Oto co pisze na swoim blogu Wandaluzja.com na ten temat Juliusz Prawdzic Tell:

00. W S T Ę P

Książka opiera się na mej Funkcjonalnej Chronologii Architektury Niemieckiej i Architekturze Polskiej wg Polskiej Historiografii Przedjezuickiej, zwanej Dziejami Bajecznymi. Wstępem do sprawy było znalezienie w fundamentach katedry wrocławskiej przez Wojciecha Koćkę, Jerzego Hawrota i Elżbietę Ostrowską świątyni rzymskiej, jedynej na północ od Dunaju – co ja odniosłem do legendarnej królowej Polski Julii Lubranowej, córki Juliusza Cezara, ale ta świątynia okazała się znacznie starsze.

W Dziejach Bajecznych wiele rzeczy wygląda na snobistyczne szalbierstwo, jako wyrabianie sobie starożytnego rodowodu, ale ponieważ historii polskiej architektury bez tych Bajek wyjaśnić się nie da, więc jesteśmy skazani na nie. Przez 10 wieków były one niecenzuralne – bo jak to wygląda żeby Polacy palili Rzym? – ale w książce INCYDENTU NIE BYŁO (Gdańsk 2001) wytłumaczyłem, że Imperium Rzymskie zostało zniszczone nie przez Wandalów a łykaczy złota.

Skoro usprawiedliwiliśmy się już, że musieliśmy iść do Rzymu i spalić go, bo tam było centrum łykaczyzmu złota, które zagrażało prawu sarmackiemu, to nie musimy się już wstydzić naszej historiografii przedjezuickiej i królowej Julii, która – decydując się na takie małżeństwo – musiała uznać prawo sarmackie z babskim monopolem złota.

Są opinie, że w r. 1989 historia została zastąpiona politologią – co jest zgodne z grecką maksymą, że człowiek jest zwierzęciem politycznym. To że historia jest zawsze polityczna wiedziano dawno, ale dopiero w r. 1989 kapitał historyczny ukazał swą siłę, zagrażając nawet Imperium Kłamstwa – co starał się zredukować Michaił Gorbaczow polityką głasnosti, która jednak prowadziła do nikond, gdyż kapitał bez religii i ideologii obejść się nie może a podstawą tychże jest historia, przekwalifikowana na politologię.

Moja metoda naukowa polega również na beletryzacji, z arsenału kryminalistyki. Beletryzacji zagadki kryminalnej może być kilka, ale dobra strzela i podaje nowe fakty sprawdzalne przez sprzężenie zwrotne. Nasza historiografia przedjezuicka była przez wieki niszczona i tępiona – co przejawia się np. lżeniem od wandali za zniszczenie Rzymu – a skutkiem tego jest to, że nasza wiedza o religii słowiańskiej mieści się na jednaj stronie. Dzięki metodzie politologicznej udało się jednak wyjaśnić dziesiątki nierozwiązywalnych dotychczas problemów.

Moja metoda jest dyskursywna a pretekstem są artykuły popularnonaukowe, które staram się konfrontować z faktami uzyskanymi również beletryzacyjnie, gdy Grają. Najważniejsze jest jednak politologiczne przekwalifikowanie historii, co odbiera źródłom historycznym rangę pisma świętego, umożliwiając ich krytykę politologiczną, często jako gadzinówek.

W końcu lat sześćdziesiątych ukazała się książka Historia starożytna ziem polskich Kazimierza Godłowskiego i Janusza K. Kozłowskiego. Miała ona kilka wydań i kilkanaście reprintów jako podręcznik dla studentów. Jest to formalnie dzieło politologiczne krakowskiej szkoły archeologicznej, będące repliką mej interpretacji politologicznej prehistorycznej czy Bajecznej Polski, co daje Czytelnikowi możność skonfrontowania mych wyników z nauką urzędową, która – w tym wypadku – została oskarżona w Poznaniu o agenturalność i antypolonizm.

Zakres czasowy Wandaluzji jest ogromny, ale Archeologię Geologiczną proszę traktować jako ciekawostkę, gdyż nie jest to systematyka tylko dane przeczące teorii Darwina, której nie należy potępiać całkowicie. O mej metodzie może świadczyć artykuł Wybudowanie Kielc przez Płakosza a prospektywny jest referat na konferencję w sprawie megalitów kaszubskich: „Etnogeneza Słowian według Kostrzewskiego i polskiej historiografii przedjezuickiej”.

...
Mądralom, którzy twierdzą, że to co Bajeczne należy odrzucić, gdyż liczy się tylko to co Naukowe, pragnę zwrócić uwagę za wieloma naukowymi autorytetami, że nauka i światopogląd naukowy to rodzaj wierzenia w bajki. Są to bajki materialistyczne uprawiane przez ateistów-materialistów.
A za profesorem Samsonowiczem powtórzę, że na etnos narodowy każdego narodu składają się w równym stopniu Baje, czyli mitologie w które naród wierzy, jak i dzieje historyczne, czyli fakty udokumentowane.
Jedne i drugie, jeżeli tylko chcemy w nie wierzyć tworzą etnos narodu.
Polakom odebrano Dzieje Bajeczne wraz z Rozbiorami i uczyniono z nich kolonialnych niewolników, po to by przestali się odwoływać w sposób świadomy i budować swoją świadomość osobistą na zbiorowej legendzie i świadomości lechickiej – świadomości Wielkości Mitycznej/Bajecznej Ojczyzny Polaków – Prapolski, czyli: Wielkiej Harii/Arii, Wielkiej Sarmacji, Wielkiej Scytii, Wielkiej Wenedii, Wielkiej Lechii, wreszcie ich niekwestionowanej w XVIII wieku spadkobierczyni – Wielkiej Pierwszej Rzeczpospolitej Sz-Lacheckiej.
Czy któremukolwiek Brytyjczykowi przychodzi do głowy odżegnywać się od Legendy o Królu Arturze, Rycerzach Okrągłego Stołu i o Świętym Gralu oraz od legend o pochodzeniu angielskiej rodziny królewskiej od Albigensów (Chrystusa i Marii II – Magdaleny)? Niemcom nie przychodzi ani na ułamek sekundy do głowy odżegnywać się od historii Wikingów, Wandali i Gotów, które to historie zostały przez nich bezczelnie ukradzione Słowianom, ale nie wywołują u nich nawet drgnienia powieki, powszechnie akceptowane jako święta niemiecka prawda, jako opowieści Prawdziwe z Dziejów Bajecznej Germania Magna.
Słuchajcie pilnie moi drodzy wykładu profesora Samsonowicza, który nie długo tutaj przytoczymy na tym blogu, jest to jego wykład na Nowe Tysiąclecie – na Naszą Polską Przyszłość, której fundamentem jest starożytna Przeszłość – są Bajeczne Dzieje Wielkiej Lechii i Sarmacji.
Jesteśmy tym w co wierzymy, że Jesteśmy! Świadomość zawsze jest nad Materią!

http://bialczynski.pl/2017/05/01/baju-b ... wano-baja/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » piątek 05 maja 2017, 14:33

W jaskini Ognistego Ptaka - baśń słowiańska

https://www.youtube.com/watch?v=mu77qdRZ5a4

Opublikowany 8 maj 2016
Druga część z planowanej serii baśni słowiańskich, obejmującej fabuły uważane przez naukowców za echa zaginionych rodzimych mitów.
główni sponsorzy: www.zrzeszenieslowian.org www.matuls.pl
Fundusze zostały zebrane za pośrednictwem polakpotrafi.pl
0 x



Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » poniedziałek 22 maja 2017, 12:54

Legendy Polskie. Film Operacja Bazyliszek. Allegro

https://youtu.be/qS2xTGLCu-M
Od morza do Tatr otwierają się wrota piekielne. Nie wiadomo kto za tym stoi, ale wiadomo kto w to wdepnął: Boguś Kołodziej i jego luźno powiązany z rzeczywistością wuj Eugeniusz. Ta dwójka twardych policjantów spojrzy w oczy prastaremu niebezpieczeństwu, a nawet zderzy się z nim za pośrednictwem Poloneza!

Warto oglądać do końca ► czeka tam na Was niespodzianka :)


Legendy Polskie. Film SMOK. Allegro

https://youtu.be/1J_Y12RqeLM
PEŁNA WERSJA PIOSENKI "CICHOSZA" JUŻ DO ŚCIĄGNIĘCIA NA ►http://legendy.allegro.pl/

„SMOK”: Gród Kraka i jego mieszkańcy są w niebezpieczeństwie. Miastu zagraża Smok, który jednak nie przypomina wcale legendarnego potwora. To wytatuowany i mocno umięśniony Adolf Kamchatkov oraz jego ogromna latająca maszyna. Wielki amator pięknych Polek, które porywa i przetrzymuje w swojej kryjówce mieszczącej się w jednej z podmiejskich willi. Jedną z porwanych dziewczyn jest Ola, w której podkochuje się młody geniusz i konstruktor robotów, Janek. Władze miasta są bezradne, nikt nie wie jak powstrzymać Smoka. Podobnie jak w baśni, chłopak wpada na pomysł jak przechytrzyć potwora, mając na szczęście dostęp
do technologii zdecydowanie nowocześniejszych od tych, którymi dysponował Szewczyk Dratewka.

Reżyseria: Tomasz Bagiński. Scenariusz: Błażej Dzikowski. W rolach głównych: Kim Kold i Jerzy Stuhr. Zdjęcia: Łukasz Żal P.S.C. Reżyseria castingu: Teresa Violetta Buhl. Montaż: Wojciech Jagiełło. Scenografia: Janusz Mazurczak. Kostiumy: Katarzyna Lewińska. Charakteryzacja: Janusz Kleja. Charakteryzacja Kima Kolda: Marcin Rodak. Muzyka: Atanas Valkov. Aranżacja piosenek: Marcin Macuk. Dźwięk: Alekdandra Pniak, Kacper Habisiak, Marcin Kasiński.
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 08 cze 2017, 12:29

RudaWeb pisze:O Popielu, który ugościł Owidiusza i wytruł stryjów
Maj 24, 2017

Obrazek

Przenoszenie Popielidów w czasy tuż przedpiastowskie jest zabiegiem, który ma pogmatwać oraz przede wszystkim zacieśnić historię i obszar Lęchii. Komu jest to na rękę? Ponieważ omawiamy czasy Imperium Rzymskiego, to najłatwiej odpowiedzieć z łacińską logiką – is fecit, cui prodest: ten uczynił, czyja korzyść. Raczej nie jest to korzyść dla świadomości tradycji potomków Lęchitów, czyli PoLachów. My kapitulujemy w odkrywaniu swoich dziejów, a inni nie mają kompleksów, jak Rumuni, którzy przygarnęli Owidiusza.

Zaczniemy od końca. Część Tracji bezpośrednio podlegająca Popielowi II to późniejsza rzymska prowincja Mezja. Podobna nazwa dotyczyła dwóch regionów starożytnego świata. Jeden w okolicach Troi, ale także (i przede wszystkim) drugi, położony przy ujściu Dunaju do Morza Czarnego. W grece miano tej krainy brzmi swojsko – Mysja. Mysz jest wyrazem ogólnosłowiańskim (czes. myš, ros. мышь), skąd „trafiła” najprawdopodobniej do innych języków (np. łac. mus, grec. mys, ang. mouse, niem. Maus). Wiedząc, że Trakowie i Getowie należeli do Słowian można rozszyfrować nazwę tego regionu jak myszja albo mysia. Etymologicznie mysz znaczy „ta, która kradnie, rabuje; złodziejka”. Myzja/Mysia to część lęchickiej krainy zamieszkała przez rabusiów, czyli Popiela mogli zabić myzyjscy rozbójnicy – Myszowie, a nie żadne gryzonie.

Popiel wcale nie musiał skończyć w wieży na Gople, ale znacznie bardziej na południu. Przeniesienie jej na Kujawy, to próba „oswojenia” źródłowej opowieści do zmieniających się czasów i okoliczności. Te zapiski, które pozostały w naszej kulturze, powstawały w czasach dramatycznego skurczenia się właściwego obszaru cywilizacji Lęchitów. Później kruszwicka siedziba Popielidów stała się już utrwalonym mitem. Natomiast Miorsz pisał w czasach, w których żyli ludzie bezpośrednio znający Bolesława Chrobrego, a więc ostatniego władcę (przed Jagiellonami), który podjął próbę odtworzenia pierwotnego zasięgu państwowości lęchickiej.

Skąd wziął się Popiel na początku naszej ery?

Z przekazów dziejopisów, o których teraz co nieco. Strabon napisał, że po śmierci Lestka Przemysła (Birrwisty) jego państwo rozpada się. Jordanes dopowiada, że rządy nad częścią kraju objął Komosik. Dopiero po Komosiku władzę miałby przejąć (prawdopodobnie w 25 r. p.n.e.) i zjednoczyć państwo Kotys. Według Augusta Bielowskiego, w kronice Miorsza podano, że był to Pompilius syn Lestka/Leszka Przemysła i Julii, siostry Juliusza Cezara, utożsamiany z Lestkiem/Leszkiem III. Od miana Pompilius wzięła się późniejsza forma Popiel. Miał on też panować nad Tracją, która jednak w jego czasach zaczęła przechodzić we władanie Rzymian. W historii Tracji władców o imieniu Kotys było co najmniej dziewięciu, tak jak wielu było Leszków w Lęchii i w Polsce. W Rzymie był znany jako Rhoemtalces, spolszczona wersja Remetalk. Dopóki władał Tracją – nosił miejscowe miano królewskie Kotys, zaś po objęciu władzy w całej Lęchii doszło miano Lestek/Leszek. Koniec końców – mamy Popiela I Kotysa.

Popiel I panował nie tylko nad Tracją, ale też nad krainami do Chersonezu, czyli Krymu. Na tych obszarach jego państwo sąsiadowało ze światem grecko-rzymskim. Z kim graniczyło od północy – źródła klasyczne milczą. Jednak wiadomo, że państwo jego ojca – Lestka Przemysła – obejmowało ziemie dzisiejszej Polski. Idąc tym tropem oraz za relacjami Strabona i Jordanesa można założyć, że Popielowi I Kotysowi udało się odzyskać co najmniej część ziem oddzielonych po śmierci Leszka II Przemysła.

Miorsz zapisał, że Popiel I panował nie tylko nad słowiańskimi książętami, a jego liczni bracia „byli taką czcią, taką miłością ku niemu przejęci, iż nawet malutkiego syna jego, zwanego równie jak ojciec Popielem, następcą po nim obrali [
] nie unosząc się zazdrością.”


W sporach wewnątrzrzymskich Popiel I z większością braci wspierał najpierw Antoniusza, ale późnej przeszedł na stronę Oktawiana. Plutarch pisał, że Remetalk (Popiel I) miał zwyczaj przechwalać się z przysług wyświadczonych Oktawianowi. Cesarz też mu pomógł, kiedy kapłan Wołoges zbuntował przeciw królowi Biesów. Oktawian wysłał legiony pod wodzą Pizona, który po trudnej kampanii pokonał buntowników.

Popiel I miał zostać przez Ateńczyków wybrany archontem, co wyszło na jaw dopiero w XVII w. n.e. kiedy znaleziono inskrypcję informującą o tym. Według Bielowskiego nie wspominało o tym żadne źródło greckie czy rzymskie. Jednak setki lat przed odkryciem ateńskiej inskrypcji napisał o wyborze Popiela I Miorsz. Bielowski zauważył: „[
] mamy tedy uderzający w tem dowód jak ważne i rzadkie były te wiadomości które wypisywał nasz kronikarz: jest to cząstka zatraconej historii starożytnej która najpodobniej znajdowała się w Diona z Prusei lub też w Kritona dziele o Getach, i ztamtąd była pierwotnie zaczerpniona”.


Czas truciciela

Po Popielu I Kotysie władzę przejął Popiel II Kotysko, którego wybrało zgromadzenie braci byłego króla. Jednak młody król okaże się wyjątkowo niewdzięczny i zajmie jedną z najbardziej niepochlebnych kart naszej historii. Główną rolę w namówieniu Popiela II do zbrodni miała odegrać cudzoziemska żona. Była nią córka Polemona oraz Pitodory królowej Pontu, którą Strabon opisał jako biegłą w rządzeniu państwem. Zdaniem Bielowskiego „Nic więc dziwnego, że córka takiej matki kierowała miękkim i łagodnego charakteru Popielem Kotyską”. Z kolei Miorsz poświęca długi wątek swojej kroniki niechlubnej roli odegranej przez kotysową żonę, która miała systematycznie buntować męża przeciw stryjom. Kobieta tak miała przemawiać do króla:
„Nie jest to bowiem szczęśliwość nie używać sił własnych, i nie masz tam bezpieczeństwa, gdzie królestwo w kawałki rozdrobnione. Wiedz że ile stryjów tyle masz wrogów ojczyzny i tyle sideł napiętych na się. [
] Nie dlatego zrobili cię królem abyś panował nad nimi, lecz żeby pod pokrywką twoją i w czasie twego niby panowania każdy z nich mógł upatrzyć porę sposobną do opanowania tronu. [
] Nawet nie nazywają cię królem, lecz tylko albo igraszką losu, albo dziełem rąk swoich
”.

Dalej następuje opowieść doskonale wszystkim Polakom znana, jak król udając śmiertelnie chorego zaprasza stryjów na pożegnalną ucztę, podczas której truje ich winem spreparowanym przez żonę.

Przebieg dalszych wydarzeń mógł wyglądać jednak inaczej niż w narodowej legendzie. Mianowicie przeżył jednej ze stryjów – Raskupor (Raścibor) – najbardziej nieprzychylny Rzymianom. Teraz on zwabił bratanka do swojej posiadłości w Myszji na ucztę i zabił go. Raścibor został oskarżony o to przez wdowę po Popielu II przed cesarzem Tyberiuszem i podstępnie wciągnięty w pułapkę. Został doprowadzony do Rzymu, a tam skazany na wygnanie do Aleksandrii, gdzie go szybko zabito. Rzymscy historycy, w tym Tacyt, potępiają stryja, a wychwalają powolnego Rzymianom bratanka. Natomiast Miorsz przekazuje nam zupełnie inny obraz – doskonale później utrwalony w przekazie o Popielu trucicielu. Był on władcą stroniącym od trudów rządzenia i sztuki wojennej, a za to oddającym się gnuśności i rozpuście. Natomiast jego stryjowie – bracia Popiela I, którym ojciec pozostawił w spadku poszczególne części swojego państwa – byli obrońcami ojczyzny.

Tacyt wspomina tylko o jednym stryju Kotyski. Jednak Bielowski zauważa, że zaledwie część Tracji na południe od Dunaju była penetrowana przez Rzymian na początku naszej ery. Stąd nie musieli oni wiedzieć co działo się w innych regionach państwa Getów, czyli Lęchii. Ponadto historyk rzymski mógł przemilczeć stryjów władających innymi prowincjami lęchickim, bo wykrycie mordu na nich mogło postawić w złym świetle Rzymian, którzy konsekwentnie wspierali Popiela II. Śmierć Raścibora, księcia Myszji ostatecznie podporządkowała Trację południową Rzymowi. W 12 r. n.e. na podbitym terytorium powstaje rzymska prowincja Mezja. Obecnie jej obszar zajmują Bułgaria i Serbia, a północno-wschodni fragment Mezji (Delta Dunaju) znajduje się na terytorium Rumunii, gdzie było miasto Tomis, czyli dzisiejsza Konstanca. Tam miał umrzeć na zesłaniu słynny literat Owidiusz.

Wygnaniec u Popiela

W 8 r. n.e. poeta został skazany przez Oktawiana Augusta na wygnanie. Ma trafić właśnie do Tomis. Pomimo wielokrotnie podejmowanych próśb pisarza o odwołanie go z banicji ani August, ani jego następca Tyberiusz, nie zmienili wyroku.

W 8 r. n.e. Tomis jest jeszcze częścią państwa Popiela II Kotyski, czyli leży poza granicami cesarstwa. Owidiusz prosi naszego króla o opiekę. Wychwala go w swoich listach. Oczywiście mogło to być taktyczne pochlebstwo, by zapewnić sobie najlepsze warunki zesłania. Pisał, że nasz król jest piękny, mężny i utalentowany. Do tego jest uwielbianym przez poddanych poetą i miłośnikiem nauki. Również Tacyt charakteryzuje Kotyskę jako dobrego i łagodnego władcę. Niewątpliwie był takim dla Rzymian. Inaczej widzą go nasi kronikarze – z tym, że poza Miorszem, umieszczają go w znacznie późniejszych czasach niż początek naszej ery. Cztery lata po wygnaniu Owidiusza, Myszja zostaje zajęta przez Rzymian. Poeta umiera 5 lub 6 lat później. Ma zostać pochowany pod murami Tomis. Jednak jego grobu nie odnaleziono. Nie przeszkodziło to Rumunom postawić w Konstancy monument, który upamiętnia pobyt Owidiusza w mieście. Sprawa jednak nie jest taka prosta.

Za murami Sławiangrodu

„Bagno Hryczyn, o 10 mil na południe Słucka; uważane jest za dawną odnogę morza Czarnego, a nawet teraz, według wieści gminnej, ma mieć podziemne z nim kommunikacye. Według innego podania miejsce to było niegdyś bogatą i zamożną krainą, a tam gdzie sterczą ruiny jakiegoś zamku, miało się wznosić miasto Sławiangród, stolica potężnego państwa. Jakieś szczególne zjawisko wstrzęsło całym krajem, pogrążyło w przepaść pod wody, i tylko na pamiątkę mury zamku zostawiło. Rzeczywiście na małej wysepce, zwanej Owyd-góra (jakby od przebywania Owidiusza) sterczą [
] wzgórza mające kształt ruin; lecz zdaje się że to dzieło samej natury. Wszystko tu czeka cierpliwego badacza
– napisał Jędrzej Słowaczyński w swojej pracy „Polska w kształcie dykcyonarza historyczno-statystyczno-jeograficznego” z lat 30-tych XIX w..

Czyżby Owidiusz przebywał w innym miejscu niż Tomis?

Tytuł zbioru listów z wygnania jego autorstwa nosi nazweę „Epistulae ex Ponto”. Niekoniecznie nazwa ta musi oznaczać Tomis lub „Pontus Euxinus” – Morze Czarne w dzisiejszym kształcie. W 2008 r. Barbara Milewska-Waźbińska w artykule „Exulowie wszystkich czasów, czyli Owidiusz i inni” zauważyła: „W elegii pierwszej z czwartej księgi Tristiów skarży się, że nie ma nikogo, kto mógłby go wysłuchać, oraz zadaje gorzkie pytanie, czy jego utwory mieliby teraz czytać barbarzyńcy – Sarmaci i Geci, wśród których mieszkał: an mea Sauromatae scripta Getaeque legent?”. Sam Owidiusz przyznał więc, że trafił do kraju słowiańskiego. Tym bardziej, że tak przedstawia w elegii dziesiątej z trzeciej księgi „Żalów” ostry klimat i stosowne doń ubrania mieszkańców:
„Śnieg leży długo, bowiem deszcz i słońce
jego twardości dać nie mogą rady.
To wiatr północny w skałę go zamienił,
a zeszłoroczny – nowy puch pokrywa,
by wespół dotrwać do następnej zimy. [
]
Ludzie tutejsi chronią się przed mrozem,
nosząc futrzane spodnie i okrycia;
ledwie im spod nich czubki nosów widać.
[
] Na swych ramionach grube skóry noszą,
które przed mrozem mają ich ochraniać.”


Czy to jest opis klimatu i ubiorów typowych dla czarnomorskiej riwiery? Chyba jednak bardziej pasuje do okolic Polesia.

W przedwojennej Polsce krajoznawcy zachęcali do odwiedzin grobu Owidiusza na Polesiu. Poeta, wygnany z Rzymu, miał spoczywać w kurhanie przy ujściu Cny do Prypeci, koło Każangródka. Legenda o grobie Owidiusza nad Cną była powszechna wśród miejscowych od niepamiętnych czasów. Według pierwszej polskiej encyklopedii „Nowe Ateny” napisanej przez Benedykta Chmielewskiego, ugruntowaniem legendy było odnalezienie przez poetę i historyka Woynowskiego w 1581 r. inskrypcji na kamiennym nagrobku „sześć dni od Dniepru”. Napis był następujący:
„Hic situs est Vates, quem Divi Caesaris ira
Augusti, Latia cedere jussit humo.
Saepe miser voluit Patriis occumbere terris,
Sed frustra! hunc illi fata dedere locum.”

W tłumaczeniu Chmielowskiego:
„Tu złożon Rymotworca: tego Cesarz gniewny
August, z Włoch swej Oyczyzny, wygnał za akt pewny,
Pragnął nieszczęsny złożyć swe w Ojczyżnie zwłoki,
Lecz darmo! bo mu miejsce, tu dały wyroki.”


Nasz encyklopedysta z XVIII w. zanotował też:
„Niektórzy twierdzą, że Owidiusz na Polisiu był wygnańcem, iż tam i górę i jezioro pokazują Owedowemi nazwane, twierdząc że Czarne Morze aż się tam opierało, wielkiemi jeziorami i kotwicami często znalezionemi tego zdania popierając.”

Morze Czarne jest geologicznie młodym tworem, uważanym za pozostałość po wielkim Morzu Sarmackim. Pod koniec zlodowacenia północnopolskiego było to słodkowodne jezioro zasilane wodami z topniejącego lądolodu, czyli akwen polodowcowy. Około 12 tys. lat p.n.e. część wód z tego jeziora przelewała się do Morza Marmara. Później, z powodu ponownego oziębienia ziemskiego klimatu w młodszym dryasie, na południu Europy zapanował klimat suchy i jezioro częściowo wyschło. Około roku 5600 r. p.n.e. naturalna zapora w rejonie Bosforu została przerwana i do słodkowodnego jeziora wdarły się słone wody Morza Śródziemnego. Jednak były akwen polodowcowy nadal kurczył się i zarastał, tworząc wielkie bagna, których pozostałością jest Polesie. Jeszcze w V w. p.n.e. Herodot pisał o morzu na tym terenie. 2 tys. lat temu mogło ono jeszcze istnieć i łączyć się z wodami obecnego Morza Czarnego.

Kolejną wskazówkę dał pochodzący z Pińska (głównego miasta Polesia) Adam Naruszewicz. Zidentyfikował on nazwę lokalnej rzeki Polesia – Dniestru – w twórczości Owidiusza, który napisał: „et nullo tardior amne Tyras”. Tyras to łacińska nazwa Dniestru z pierwszych wieków n.e..

Tak więc – Popiel II Kotysko swój gród mógł mieć nad wielkim jeziorem poleskim. Zginął zaś w wieży zamku Raścibora, zagnany tam przez drużynę Myszów. Wcześniej jeszcze w Sławiangrodzie przyjął wygnańca z Rzymu, który kilka lat po śmierci swojego ostatniego mecenasa spoczął tam na zawsze.
„Wszystko tu czeka cierpliwego badacza


NA ZDJĘCIU: pomnik Owidiusza w Konstancy, FOT: Alexandru Panoiu/wikimedia.org

http://rudaweb.pl/index.php/2017/05/24/ ... l-stryjow/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 29 sie 2017, 15:48

RudaWeb pisze:Długosza bajka… realna
Październik 2, 2016

Obrazek

Za najbardziej bajeczną kronikę – jeśli chodzi o Polskę przedchrześcijańską – uchodzi dzieło Jana Długosza. Sprawa zaczyna jednak przedstawiać się w innym świetle jeśli zderzymy ją ze świadomością XXI-wiecznej wiedzy naukowej. Chodzi o odkrycia archeologów, genetyków i językoznawców, a nie dociekania historyków z różnych szkół. Ci ostatni często opisy ze staropolskich kronik dla dziejów przedpiastowskich traktują jako opowiadanie legend.

Poczytajmy fragmenty związane z postaciami Lecha i Czecha. Zacznijmy od miejsca, z którego wyruszyli na nasze ziemie. Pisze więc ks. kanonik krakowski: „Gdy Pannońskie dziedziny przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę całość się zrosły, i liczne pozakładano w nich miasta i osady, naprzód zawiść wzajemna między potomkami Jafeta i żądza sporów, a potem jawno zaboje i wojny o granice powiatów, osad i miast, nie raz krwią bratnią i rodzinną zbroczyły ziemię. Do takiej bowiem wzrośli byli mnogości i liczby, że kraje, które posiadali, zdały im się już za ciasne.”

Z genetyki, odkryć archeologicznych i analiz lingwistycznych wynika, że mogło to nastąpić z końcem V tys. p.n.e. w prakolebce Słowian w naddunajskich kulturach starczewskich, z Vinča na czele. Rolnictwo, którego byli pionierami, spowodowało szybki przyrost ludności. Cywilizację tę stworzyli potomkowie miejscowych ludów haplogrupy I2 oraz przybyłych R1a – przypomnijmy słowa Długosza: „przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę całość się zrosły”.

Początek lechickiej epopei

Dalej czytamy: „Dwaj tedy synowie Jana, wnuka Jafetowogo, Lech i Czech, którym dostała się była Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do rozsiedlenia się posad. (…) z całą drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z (…) zamku Psary położonego na wysokiej skale, oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kreacyi przedziela. (…) Wyruszywszy ztamtąd posunęli się do sąsiednich i bliższych krain ku zachodowi; wiedzieli bowiem, że wschodnie strony innemi narodami były już licznie nasiadłe.”

Lech mógł więc wywędrować z dzisiejszego pogranicza słoweńsko-chorwackiego na początku 5 tys. p.n.e. W tym czasie na wschód (od Panonni) kwitła już kultura trypolska. Jednocześnie genetyka bezprzecznie umieszcza „polską” mutację haplogrupy R1a od tego czasu na naszych ziemiach.

Bracia wędrują więc na północny-zachód i pierwszy słabo zaludniony kraj znajdują w okolicach: „(…) które Murawa, Ohra (Egra), Łaba (Elba) i Wełtawa (Mulda) skraplają, zważywszy, że ziemia tameczna była wielce urodzajna, wodami i strumieniami zwilżona, bynajmniej zaś nie uprawna i obszerną dziczejąca pustynią, młodszy z braci, Czech, tę sobie od starszego Lecha usilnemi prośbami na dziedzinę wieczystą i posiadłość wyjednał.”

Lech zostaje sam ze swoją drużyną i podąża dalej na północ: „(…) gdy przebył, góry i lasy, które po staremu Hercyńskiemi się zowią, a w okół Polskę i Czechy ogradzają, znalazłszy kraj obszerny, dla mnogich puszcz, gajów i borów nieprzebyty, stopami i odłogami, gdzieniegdzie rościągającemi się bez granic, dziko zaległy, ożywiony spławem licznych jezior i strumieni, rolę przytem mający płodną.”

Zwróćmy uwagę jakie znaczenie obaj bracia przywiązywali do płodnej ziemi. Niewątpliwie wyszli ze swoimi poddanymi z Panonni jako lud rolniczy, czyli o wysokim stopniu cywilizacyjnym. Rzeczywiście, już w pierwszej połowie IV tysiąclecia p.n.e. mamy Bronocice i Kujawy z przodującymi – jak na tamte czasy – technologiami.

Władcy absolutni

Następnie Długosz opisuje jak przewodził Lech pierwszemu państwu na ziemiach polskich: „Przez długie czasy i wieki Polska bezpiecznie używała pokoju i swobody, nic tylko pod wodzą i przełożeństwem Lecha, pierwszego Polaków książęcia, który godnym był stać się ich rodu naczelnikiem i głową, ale i za panowania synów i wnuków jego, z których każdy obejmując władzę po przodkach i ojcu mianował się Lechem.”

Wniosek z tego fragmentu jest logiczny i znany z wielu kręgów kulturowych na całej Ziemi. Władcy po kolei „przez długie wieki” przyjmowali imię założyciela dynastii. I trwało to na pewno dłużej niż przez trzy pokolenia do „wnuków jego”.

Ustrój tego państwa był monarchią absolutną. Wystarczy przeczytać opis długoszowy o organizacji ludu Lecha: „(…) wolę i nakazy książąt uważał za prawo. Cokolwiek więc książę uchwalił, zalecił i postanowił, powolnie i z ścisłem wykonywane było posłuszeństwem. A iż krnąbrnych i opornych surowa kara spotykała, bez zostawienia, im nawet czasu do upamiętania się i poprawy, przeto rozkaz książęcia służył za prawo i modłę; zkąd nie godziło się nic porywczo, nic zuchwale poczynać, wola bowiem władnącego orzekała o złem i dobrem, i wyroki jej żadnego nie miały ograniczenia.”

Byli więc Lechowie kimś o władzy porównywalnej do faraonów w starożytnym Egipcie. Niewykluczone więc, że posiadali też odpowiednią pozycję religijną – naczelnego kapłana. O tym, że podobnie jak egipscy władcy, byli w stanie mobilizować zespoły ludzkie do budowy wielkich grobowców, świadczą choćby kujawskie „piramidy”.

Taki system obowiązywał dopóki: „(…) po długiej kolei następstw, długich wiekach i przygodach, potomstwo Lecha w prostym porządku idące do szczętu nie wygasło”.

Czyli nic nadzwyczajnego – ród wygasł, jak wiele innych dynastii w historii ludzkości. Ciekawsze staje się inne pytanie.

Kiedy skończyła się dynastia Lechów?

Pośrednio możemy domniemywać, że nastąpiło to stosunkowo późno, bo około 700 r. p.n.e. Długosz pisze bowiem o obyczajach poddanych Lechów tak: „Złota, srebra, miedzi (tej najgorszej zarazy) i innych kruszców nie używali, prócz żelaza zdatnego na dzidy, pługi i inne narzędzia.”

Czyli z początkiem epoki żelaza na ziemiach polskich jeszcze panowali książęta Lechowie, a nie 12. wojewodów. Może to oznaczać rekordowo długi okres władzy jednej dynastii (od ok. 4 000 r. p.n.e do ok. 700 r. p.n.e.). Nie mamy danych, by temu zaprzeczyć, jak i jednoznacznie potwierdzić. Długosz nadmienia, że władcy lechiccy z tamtych czasów nie dbali o zapisywanie swoich dziejów, ale można też przypomnieć inne jego słowa o spaleniu przez Chrobrego wszelkich wcześniejszych ksiąg. Jesteśmy więc skazani na dowody archeologiczne, ustalenia nauk ścisłych i zapisy cudzoziemskich historyków. No i oczywiście informacje powtórzone po wielu wiekach w kronikach staropolskich.

Kolejnym potwierdzeniem długiego panowania Lechów jest inne stwierdzenie naszego kronikarza zawarte w śródtytule jego pracy: „JAK POLACY POD RZĄDEM DWUNASTU MĘŻÓW BEZ KRÓLA, KRÓTKO TRWAJĄCYM, PRZY POZORNEJ WOLNOŚCI WIELKIEGO DOZNAWALI NIEPOWODZENIA.”

Wiemy, że pierwszy okres 12. wojewodów kończy się rządami Kraka (IV w. p.n.e.), a więc w porównaniu z okresem monarchii miałby trwać krótko, bo około 300 lat. Okres ten zawiera się w całości w kulturze pomorskiej. W tym czasie dochodzi do swoistej rewolucji w mentalności naszych przodków – zamiast grodów obronnych zaczynają dominować osady otwarte, całkowitą przewagę uzyskuje pochówek ciałopalny (słynne urny twarzowe). Niestety „wielkie niepowodzenia” – zapewne najpierw najazdy scytyjskie, a później ekspansja Celtów – kończą rozwój tej kultury. Zamyka się spuścizna Lęhów, a zaczyna Wędów.

NA ZDJĘCIU: Lech na rycinie Walerego Eljasza-Radzikowskiego, FOT: wikimedia.org.
http://rudaweb.pl/index.php/2016/10/02/ ... ka-realna/

RudaWeb pisze:Czytajmy Długosza uważniej – ta baśń jest wiedzą
Sierpień 28, 2017

Obrazek

Przede wszystkim czytajmy od nowa to co nauka uznała za mity, z których nie chce wyciągać wniosków. Powtórzona, za biblią i tradycją z zamierzchłych czasów, długoszowa genealogia Polaków zaczyna się pokrywać z wędrówką Indoeuropejczyków z Bliskiego Wschodu nad Wisłę, którą odtwarzają genetyka, antropologia, archeologia i językoznawstwo.

Zacznijmy od czasu po potopie. Jan Długosz w swoich „Rocznikach…” pisze: „Jakoż ród wszystek Noego mieścił się początkowo w Chaldei, Damaszku Syryjskim i Armenii większej…”.

Genetyka genealogiczna wyznacza jako ważny etap w wędrówce populacji haplogrupy R1a – z Azji Środkowej na Bałkany – terytorium Anatolii i południowo-wschodniej Turcji na pograniczach Syrii i Palestyny, z najstarszymi ośrodkami rolnictwa i osiedli o charakterze miejskim, np. Göbekli Tepe (kurdyjskie Girê Navokê – może Góra Nawii Oka po polsku) i Çatal Höyük.

Anatol Klyosov i Giancarlo Tomezzoli w pracy „DNA Genealogy and Linguistics. Ancient Europe” dotarcie Indoeuropejczyków przez Anatolię na Bałkany wyznaczyli między 10 a 8 tys. lat temu. Zdaniem obu naukowców, przedstawiciele tego ludu następnie przeszli przez Europę i środkową Azję, by przybyć do Indii. Taką drogę potwierdziły też ustalenia Petera Underhilla oraz innych genetyków, o czym pisaliśmy m.in. już tu. Te same wnioski zawarł Robin J. Ryder w dysertacji doktorskiej obronionej w Oxfordzie „Phylogenetic Models of Language Diversifcation”, pisząc: „[…], all our results agree with the Anatolian hypothesis that the spread of the Indo-European family started around 8000 BP.”

Wybitny amerykański genetyk Peter Underhill przyjmuje wyodrębnienie się R1a z rodu R na około 20 tys. lat p.n.e. w rejonie Iran zachodni – Azja Mniejsza wschodnia. Z kolei polski genetyk Tomasz Grzybowski mówi o pochodzeniu rodu H (najpopularniejszego wśród Polek i szeroko rozpowszechnionego w całej współczesnej Europie) z tego samego terenu (Środkowy Wschód – tereny Iranu i Iraku) – i tego samego okresu. Tam wówczas zaczęły powstawać pierwsze kultury Indeuropejczyków, które następnie ogarnęły również tereny bardziej na zachód, a więc i Anatolię.

Kraniometria (technika pomiaru czaszki) wskazuje na powstanie odrębnego haplotypu jako aryjskiego, identyfikowanego z haplogrupą R1a1a, na terenie Płaskowyżu Irańskiego, a datowanego przez antropologa fizycznego Carletona Coona na około 20 tys. lat temu. Stamtąd po około 10 tys. lat nastąpiła migracja przez Anatolię (Çatal Höyük) i Bałkany (ok. 7 tys. p.n.e.) ku środkowej Europie. Kraniotyp aryjski zdecydowanie widoczny jest w kulturach ceramiki wstęgowej rytej, ceramiki wstęgowej kłutej, ceramiki pucharów lejkowatych i kulturze ceramiki sznurowej.

Powróćmy do zapisków polskiego kronikarza. Długosz stwierdził: „[…] plemię Jafeta, któremu się dostało siedmnaście języków, Europę całą w wieczystą posiadłość wzięło”.

Pierwszą cywilizację nowi Europejczycy tworzą na Bałkanach. Nie docierają do środka kontynentu przez bagna Prypeci – japoński genetyk pochodzenia ukraińskiego, Igor Rożanski zauważa: „[…] zachodniosłowiańskie (geny – dop. RudaWeb) omijają terytorium Litwy. Mimo swojego w pełni solidnego wieku i ścisłego sąsiedztwa geograficznego zachodniosłowiańska, a także jej bliska krewna środkowoeuropejska gałąź słabo jest reprezentowana pośród etnicznych Litwinów. Widocznie jej nosiciele udali się ku brzegom Bałtyku stosunkowo późno, dlatego nie zdążyli przemieszać się z przyszłymi Litwinami. To, moim zdaniem, dość poważny argument na rzecz naddunajskiej praojczyzny Słowian. Prypeckie błota odpadają, ponieważ one izolują prabałtycką toponimiką, która nie łączy się nawet z niskim procentem nosicieli subkladu R1a1a1g-M458 u Bałtów”.

BAŁKAŃSKI TYGIEL SŁOWIAN

R1a poprzez lądowe połączenie w rejonie dzisiejszych cieśnin tureckich docierają w okolice środkowego biegu Dunaju około 10 tys. lat temu. Stykają się tam z ludnością staroeuropejską I. Około 9 tys. lat temu na tym obszarze mamy już do czynienia z początkami kultur Starego Kontynentu, które dały początek pierwszej cywilizacji europejskiej – Vinča. W międzyczasie lądolód opuścił ziemie dzisiejszej Polski. Umożliwiło to dalszy marsz pierwszej cywilizacji naszego kontynentu. Ich mowa, praindoeuropejska, z której wywodzą się niemal wszystkie języki Europy i nie tylko, była językiem protosłowiańskim. Oprócz badań archeologicznych, potwierdzonych przez ustalenia genetyków, dowiodły tego również badania językoznawcze prowadzone przez najwybitniejszego współczesnego lingwistę, profesora Mario Alinei, twórcy koncepcji paleolitycznej ciągłości. Alinei stwierdził, że słowiański charakter miały naddunajskie kultury starčevskie od ok. 6 tys. lat temu.

Pozostańmy jeszcze na chwilę na Bałkanach. Najstarsze mutacje haplogrupy R1a w Europie zostały w 2008 r. rozpoznane przez A. Klyosova wśród ludności Serbii, Bośni, Kosowa i Macedonii. Klyosov datuje je na około dwunaste – dziesiąte tysiąclecie p.n.e., ale zaznacza, że to szacunek. Na półwyspie bałkańskim potomkowie R1a spotkali się ze Staroeuropejczykami haplogrupy męskiej I2a. W obecnej Chorwacji oraz Bośni-Hercegowinie ich zagęszczenie wynosi blisko 50 proc. ludności. Brali oni – wraz z R1a – udział w rozwoju archeologicznych kultur słowiańskich. Oczywistą słowiańskość tej pierwszej cywilizacji, posługującej się najstarszym pismem ludzkości, potwierdzili M. Alinei i serbski naukowiec Radivoje Pešić.

Co dalej opowiada Długosz o losach Słowian w Europie? „Te wszystkie zatem ziemie, po sam Kadyx (Gadis), który wraz z Pollą uzupełnia dziesięciogród Jafeta, zajęli swemi plemionami i językami siedmiu jego synowie: Gomer, Magog, Madai, Jawan, Tubol, Mosoch i Tyras albo Torias. […] Siódmy syn Jafeta, Magog, od którego idą Scytowie, zwani także Massagetami, Gotowie, Swewowie, Alanowie i Hunnowie. Ci są synami Jafeta, którego ojcem był Noe, a tego zrodził Lamech. Trzeci na koniec syn Alana, Negno, czterech synów był ojcem, a tych imiona są: Wandal, od którego nazwisko wzięli Wandalowie, teraz Polakami zwani. Potomek więc synów Jafeta, Negno, ojciec wszystkich Sławian, wyszedłszy z równin Sennaar, i przebywszy Chaldeę a następnie Grecyą, z synami, krewnymi i gromadą swoją siadł około morza Czarnego i rzeki Istru, którą teraz nazywamy Dunajem.
Naprzód więc Pannonią pierwotną i najstarszą Sławian siedzibę […] ztamtąd zaś szerząc się dalej, Bulgaryą czyli Mozyą, Dalmacyą, Serbią, Kroacyą, Bośnią, Rascyą, Karyntyą, Illiryą, i inne w tych stronach Adryatyku, Jońskiego i Egejskiego morza wyspy i pobrzeża, potomstwem swojem zaludnił, granicami od wschodu i południa o Grecyą, od zachodu oparłszy je o krainy Latynów, Italów i Teutonów”.


Mamy w tym fragmencie opis zasiedlenia przez ród Jafeta całej Europy, a w przypadku bezpośrednich przodków Polaków – Bałkanów. Tak więc zapisane przez Długosza przekazy biblijne i/lub legendarne są w głównym zarysie zbieżne z ustaleniami współczesnych naukowców. Np. rosyjski slawista Oleg Trubaczow stwierdził, że nad Dunajem była ojczyzna Słowian, w tym Daków, Traków i Ilirów, a blisko spokrewnieni byli z nimi także Scytowie. Ponadto Underhill stwierdził, że ludy irańskie nie osiedliły się nad Dniestrem, Dnieprem i Dunajem – nie ma tam bowiem irańskich markerów R1a-Z93.

PŁODNOŚĆ PIERWSZYCH ROLNIKÓW EUROPY

W dalszej części swojej pracy polski kronikarz opowiada o znacznym rozrodzeniu się Słowian, które doprowadza do przeludnienia bałkańskiej kolebki. Dziś możemy powiedzieć, że przyczyną sukcesu demograficznego był rozwój rolnictwa.

Najnowsze dane uzyskano w Serbii na stanowisku Vlasac w czasie analizy zębów ludzkich, na których zachowały się ślady jęczmienia i pszenicy w postaci skrobi – poinformowali naukowcy z zespołu Emanueli Cristiani z McDonald Institute for Archaeological Research na uniwersytecie Cambridge. Badane przez nich szczątki pochodzą sprzed 6600 lat p.n.e.. Dotychczas uważano, że udomowione gatunki roślin dotarły do Europy 500 lat później. Zespół E. Cristiani stwierdził, że „było to możliwe dzięki kontaktom, które umożliwiły wymianę między śródkontynentalnymi mezolitycznymi zbieraczami i wczesnorolniczymi grupami żyjącymi na egejskim wybrzeżu Turcji”. Z innych danych możemy jednak przypuszczać, że nie chodziło o dorywcze kontakty lecz o migrację anatolijskich rolników do Europy.

Nasz kronikarz tak opisuje okoliczności opuszczenia przez założyciela rodu lechickiego zachodnich Bałkanów: „Dwaj tedy synowie Jana, wnuka Jafetowogo, Lech i Czech, którym dostała się była Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do rozsiedlenia się posad. Zostawiwszy więc resztę braci w Pannonii, sami z całą drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z Sławonii, Serbii, Kroacyi, Bośni i zamku Psary położonego na wysokiej skale, oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kreacyi przedziela”.

Ten fragment opowieści koresponduje z ekspansją kultury lendzielskiej do środkowej Europy. O tym pisaliśmy już w artykule „Długosza bajka realna”. Lech mógł więc wywędrować z dzisiejszego pogranicza słoweńsko-chorwackiego na początku 5 tys. p.n.e.. W tym czasie na wschód (od Panonii) rodziła się już kultura trypolska. Jednocześnie genetyka umieszcza „polską” mutację haplogrupy R1a od początków kolejnego tysiąclecia na naszych ziemiach.

BAŚŃ STAJE SIĘ NAUKĄ, NAUKA STAJE SIĘ BAŚNIĄ

Zespół A. Klyosova zidentyfikował DNA starożytnych założycieli dziewięciu plemion ruskich z czasu około 2 tys. lat p.n.e i późniejszego, nazwanych imiennie dopiero w średniowiecznych latopisach, m.in. bliskich nam Wołynian, Bużan i Białych Chorwatów (kilka kopalnych szczątków ludzi tego osadnictwa R1a1a zidentyfikowano nawet w Krasnojarsku w południowej Syberii).

Oczywiście krytyka kroniki Długosza wychwytuje nieścisłości w porównaniu z innymi przekazami (podobnie jest z innymi kronikami czy latopisami). Jednak nie jest w stanie wykazać, że opowieść polskiego dziejopisarza opisuje wyłącznie bajecznych i nie byłych Lechitów. Wręcz, w zderzeniu z ustaleniami innych nauk, staje się przyczynkarska i zaciemnia prawdziwy obraz – takie akademickie bajania.

NA ZDJĘCIU: obraz Wiktora Wasniecowa „Bój Iwana Carewicza z trzygłowym morskim żmijem”, FOT: wikimedia.org
http://rudaweb.pl/index.php/2017/08/28/ ... st-wiedza/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 08 paź 2017, 21:26

phoenix pisze:Król Artur i jego rycerze byli Polakami!
2015/10/14

Mimo, że temat ciekawy i będę go zgłębiał, to teraz króciutko. Powiem szczerze, że nie sądziłem, że znajdę taki kwiatek na POLSKIEJ WIKIPEDII!

Kim są Sarmaci?

Sarmacja jest jedną z dawnych nazw naszego kraju, a Sarmaci, to po prostu my i nasi przodkowie (inne nazwy tej samej nacji to Polacy, Lechowie, Lechici, Słowianie czy Ariowie). Do XIX każdy Polak wiedział, że jest Sarmatą. Potem po ustanowieniu Komisji Edukacji Narodowej pamięć o Sarmacji (jak i prawie cała nasza historia) została usunięta z podręczników na terenie Polski. Właściwie do końca XX wieku (czyli przez 200 lat) oficjalnie uważano, że Sarmacja to zbiorowa halucynacja polskiej szlachty. Jednak powszechny dostęp do internetu na terenie Polski spowodował odkrycie, że Sarmacja znajduje się w kronikach całej zachodniej Europy, więc proces ten powoli ulega odwróceniu (choć w szkołach nadal się uczy, że z Sarmatami nie mamy nic wspólnego).

Gwóźdź do trumny wbiła genetyka, która w 2009 roku odkryła haplogrupy jednoznacznie potwierdzając, że Sarmaci i Polacy to jedna nacja.

Co ciekawe nawet na antysłowiańskiej Wiki można znaleźć takie coś:

Sarmaci a ludy Europy Środkowo-Wschodniej

Badania haplogrupy R1a1 wskazują także, że w Europie występuje ona w dużym skupieniu na terenach m.in. współczesnej Polski, Węgier i Ukrainy. Świadczy to o dużych związkach genetycznych populacji zamieszkującej te tereny z ludnością indoirańską, z czego w dalszej mierze wynikać może prawdziwość teorii o pochodzeniu jej, przynajmniej w pewnej części, od Sarmatów – wbrew XIX-wiecznym zaprzeczeniom [1[2].

Prawda w oczy kole

Przerażenie mnie bierze, jak wychodzi na scenę pan Mroziński i opowiada to, co powinno być w podręcznikach do historii (chodzi mi tu u motyw z królem Arturem, gdzie mówi, że mógł pochodzić z Polski – widziałem na którymś nagraniu z Jego wykładów), a jełopy bez wykształcenia (pokończone, co najwyżej, jakieś germańskie szkoły, poczytane germańskie podręczniki i doprawione germańską propagandą z mediów) śmieją się z tego.

Otóż dla tych jełopów cytat z Wikipedii:

Legendy sarmackie i arturiańskie
Amerykański antropolog Scott Littleton wykazał w wielu publikacjach, że istnieją historyczne powiązania między legendami arturiańskimi i obecnością sarmackiej jazdy w Wielkiej Brytanii. Zakłada on, że opowieść o Rycerzach Okrągłego Stołu zawiera wiele wątków z udziałem sarmackich rycerzy. Littleton znalazł wiele podobieństw pomiędzy elementami legendy arturiańskiej i wczesnym sarmackimi eposem o Nartach.

Obrazek Osobny artykuł: Jazygowie.

Od siebie dodam, że Epos o nartach jest NIEPORÓWNYWALNIE STARSZY od opowieści o królu Arturze, co oznacza, że ARTUR zapewne BYŁ SŁOWIANINEM jak I JEGO RYCERZE! Słowianie będąc na zachodzie historię opowiedzieli i dlatego teraz znamy naszą własną historię jako historię GERMAŃSKĄ!!! (który to już raz z kolei?).

Słowiańska inwazja

Tu znów z Wikipedii:

Pod koniec II w. n.e. sarmackie plemiona Alanów walczyły w Galii, jako wojska pomocnicze armii rzymskiej, czyli tam gdzie później narodziła się legenda o Rycerzach Okrągłego Stołu i Lancelocie. W filmie Król Artur (2004) rzymski komendant Artorius Castus w 467 prowadzi na Wał Hadriana ostatnich sześciu sarmackich rycerzy początkowo na misję do wrogich Piktów, by następnie pod przywództwem Merlina przeciwstawić się inwazji plemion saksońskich. Badania genetyczne wykazały, że niektórzy potomkowie rodów MacDougall, MacDonald i Macalister w przeważającej mierze posiadają w swoich genach haplogrupę R1a1 występującą najczęściej wśród ludów indoirańskich.

Jeśli wiemy w jaki sposób zapisuje się w kronikach polską pomoc na zachodzie (porównaj wymazanie z pamięci historycznej np. rozszyfrowania Enigmy czy Dywizjonu 303, który obronił Wielką Brytanię przed inwazją niemiecką), to istnieje duża szansa, że inwazją na wyspy zajmowali się głównie Słowianie i to dzięki nim ta inwazja w ogóle się udała!

Moje pytanie tutaj brzmi… dlaczego w ogóle Słowianie współpracowali na tym polu z Rzymianami? Moim zdaniem lepiej byłoby gdyby się nawzajem wtedy powyrzynali… Może ktoś z Was wie, o co tu chodziło?
1 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » piątek 18 sty 2019, 23:59

Pan Twardowski - polski czarownik

https://www.youtube.com/watch?v=rur_VLqQFmk

Opublikowany 13 sty 2019
Ślady polskiego, renesansowego maga są w historii bardzo wyraźnie. Twardowski był uczonym i biegłym mistrzem wiedzy tajemnej. Wzmianki o nim pojawiają się już w „Encyklopedii wiedzy ludzkiej” z 1877 roku, gdzie pisze się o nim „Słynny czarnoksiężnik polski, żyjący jakoby w XV wieku na Pogórzu pod Krakowem”. Jego prawdziwe imię i nazwisko ustalono na podstawie trzech szesnastowiecznych przekazów co czyni Pana Twardowskiego postacią historyczną. Gdzie podziały się jego dwa lustra, które prawdopodobnie służyły mu jako portale do podróży zarówno astralnych jak i fizycznych? W tym odcinku dowiecie się gdzie owe lustra przebywają, jaką śmiercią zginął Twardowski i co po sobie pozostawił. Jego historia jest pełna zagadek i tajemnic. Zapraszamy do oglądania.
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » środa 22 kwie 2020, 15:16

Obrazek

Legendy, opowieści ludowe, w których jest dużo wątków lub postaci mitologicznych lub demonologicznych. Oprócz tekstów samych legend są zamieszczone osobne teksty wyjaśniające pokład mitologiczny zawarty w tekstach legend, duża wartość edukacyjna i poznawcza.
https://allegro.pl/oferta/opowiesci-spo ... mqT_P3Tp3I

Mit o stworzeniu świata

https://www.facebook.com/akademiaglos/videos/1635861979885536/UzpfSTEwMDAwMjQxNzU3Mjg5ODpWSzoxNjkwMzA4MDM3Nzc1NDA4/?fref=nf
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » piątek 18 gru 2020, 16:51

Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY 2.0. Allegro
16 wrz 2016

https://www.youtube.com/watch?v=M-skpeuYmfE

Allegro

Jednak Boruta i jego wysłanniczka nie dają łatwo za wygraną. Najnowsze zdobycze technologii kontra zdesperowany Polak objedzony kisielem. Zwycięzca może być tylko jeden!

Warto oglądać do końca ► czeka tam na Was niespodzianka.

Reżyseria: Tomasz Bagiński. Scenariusz: Błażej Dzikowski. Zdjęcia: Marian Prokop P.S.C. Producent: Allegro. W rolach głównych: Robert Więckiewicz, Aleksandra Kasprzyk, Tomasz Drabek, Piotr Machalica. Reżyseria castingu: Maria Skryśkiewicz - Łach. Montaż: Wojciech Jagiełło oraz Marta Wiśniewska. Scenografia: Jeremi Bronicki. Kostiumy: Katarzyna Lewińska. Charakteryzacja: Liliana Gałązka. Muzyka: Atanas Valkov. Dźwięk: Radosław Ochnio, Marcin Kasiński, Kacper Habisiak
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » wtorek 17 maja 2022, 17:08

LEGENDY MÓWIĄ PRAWDĘ | Film historyczno–dokumentalny : Legendarne kino Polskie.
1 maj 2022

https://www.youtube.com/watch?v=Dme4rgxaYj8

LEGENDARIUM PL
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Legendy Polskie

Nieprzeczytany post autor: janusz » niedziela 12 cze 2022, 16:29

Legenda o Zielonym Myśliwym - Legendy Dolnego Śląska
22 gru 2016

https://www.youtube.com/watch?v=PxVGNr0s_ms

MOKISFILM Bielawa

Film opowiadający legendę z regionu Gór Sowich. Produkcja amatorska zrealizowana w 2016 roku ramach projektu "Bardzo Młoda Kultura". Film tworzyła młodzież z Bielawy i okolic wspierana przez rodziców, nauczycieli i seniorów. Zdjęcia do filmu kręcone były w Bielawie, Lasocinie, Owieśnie Pieszycach i samych Górach Sowich. To mroczna historia o znienawidzonym przez mieszkańców nadzorcy leśnym żyjącym na tych terenach na przełomie XVII i XVIII wieku...film tajemniczy jak tajemnicze Góry Sowie. Scenariusz do filmu, podczas warsztatów, napisała młodzież. Również młodzież była współkompozytorami muzyki i ją do filmu wykonywała, stanowiła także 70% obsady aktorskiej. Pozostali aktorzy to rodzice, nauczyciele i seniorzy z działający w teatrze i uniwersytecie trzeciego wieku. Scenariusz powstał na podstawie legendy opracowanej przez Krzysztofa Pludro i zamieszczonej w wydawnictwie Towarzystwa Przyjaciół Bielawy.
0 x



ODPOWIEDZ