Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

"Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 16 gru 2016, 22:40

klubinteligencjipolskiej.pl pisze:Ukraina proponuje Międzymorze bez Polski
24 kwietnia 2016

Obrazek

Spolegliwość i „miłość bez wzajemności” kolejnych polskich rządów i prezydentów wobec oligarcho-żydo-banderowskiej Ukrainy można tłumaczyć: masochizmem, schizofrenią, albo
ostentacyjną zdradą interesów Polski i Polaków. Poniższy tekst jest kolejnym przykładem „wdzięczności” Ukrainy wobec Polski. (red kip)

Historycznie rzecz ujmując – jest to powstanie Wielkiego Księstwa Litewskiego dzięki wsparciu Chińskiej Republiki Ludowej.

Wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach rozbudziła nadzieję na zwiększenie współpracy pomiędzy Polską a Chińską Republiką Ludową. Projekt Nowego Jedwabnego Szlaku (NJS) oraz Azjatyckiego Banku Inwestycji (AIIB) stał się punktem uwagi dla praktycznie wszystkich krajów na świecie. Nowy Jedwabny Szlak doskonale wpisuje się również w koncepcję Międzymorza w Europie Środkowo-Wschodniej. Tymczasem Ukraina za naszymi plecami proponuje Chińskiej Republice Ludowej budowę Międzymorza bez udziału Polski, z wyraźnym pominięciem naszych interesów geopolitycznych.

Obrazek

Nie powinien dla nas być zatem zaskoczeniem fakt, że bardzo szybko nasi sąsiedzi – Ukraina, Litwa i Białoruś – zważywszy na realia geopolityczne proponują koncepcję konkurencyjną dla Polski. Na nic tutaj słodkie słowa o przyjaźni polsko-ukraińskiej, braterstwie z narodem litewskim czy białoruskim. Wystarczy chwila nieuwagi i sąsiedzi za naszymi plecami zaczynają dogadywać się przeciwko nam.

Nie bez znaczenia jest tutaj również fakt, że w tej chwili na Białorusi obecne są wojska ChRL, natomiast sama Ukraina postrzegana jest jako potencjalny masowy eksporter produktów rolnych do Chin. Oba te kraje miały do tej pory gospodarkę w bardzo dużym stopniu uzależnioną od rosyjskiej. Koncepcja rozwoju tych państw miota się pomiędzy dążeniem do coraz bardziej odległej integracji z Europą, a właśnie poszukiwaniem nowego żywiciela, który zapewniłby „kroplówkę ekonomiczną” zastępując w tej roli Rosję. Nie jest również wykluczona możliwość, iż wcześniej czy później pojawi się koncepcja współpracy tych krajów z Rosją, jako elementu pośredniego we współpracy gospodarczej z Chinami. Tak naprawdę, w kwestii przyszłości naszych wschodnich sąsiadów, ze względów gospodarczych i geopolitycznych, więcej do powiedzenia mają w tej chwili Chiny niż Rosja.

W ostatnim czasie Ministerstwo Infrastruktury Ukrainy opublikowało mapę z propozycją przebiegu Nowego Jedwabnego Szlaku do Europy w inny sposób niż rozważano do tej pory. Nie lada zaskoczeniem dla rodzimych analityków może być nazwa nowego projektu : Międzymorze. Nowa koncepcja skupia się przede wszystkim na Ukrainie, Białorusi i Litwie, jako hubie łączącym Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym i praktycznie całkowicie pomija Polskę oraz Rosję. W takim układzie, rozwiązanie to najbardziej uderza jednak w interesy Polski. Ukraińska megalomania umieszcza ponownie dzikie pola w sercu Europy zapominając, że dla Chin priorytetem jest wymiana handlowa z Europą, a nie z państwami byłego ZSRR. Następstwem takiego procesu jest z kolei apel ukraińskich władz o większe zaangażowanie Niemiec i Chin w procesy gospodarcze na Ukrainie oraz wsparcie rozwoju infrastruktury. Nie trzeba tutaj dużej wyobraźni, aby zrozumieć, że historia zatacza tutaj właśnie duże koło i niedługo może się okazać, że perspektywa współpracy Niemcy-Rosja-Ukraina-Chiny będzie wyjątkowo kusząca dla nowych władz Ukrainy. W miarę upływu czasu możemy doznać swojego rodzaju deja-vu, gdy przy naszych granicach zacznie tworzyć się nowy ZSRR.
Koncepcja ukraińska to przede wszystkim połączenie kolejowo-promowe z ukraińskiego portu w Iliczewsku pod Odessą do stacji Dostyk na granicy Chin i Kazachstanu. Następnie przez Morze Czarne szlak wiedzie do gruzińskiego portu Batumi, a dalej ponownie koleją przez Gruzję i Azerbejdżan aż do portu Aljat nad Morzem Kaspijskim. Kolejny odcinek to ponownie droga morska do kazachskiego portu Aktau, po czym znów linią kolejową do Dostyku. Wstępnie oszacowano, iż pokonanie tej trasy ma zajmować do 14 dni, co jest dość mało realistycznym rachunkiem.

Tutaj należy zrobić pauzę i zauważyć, że wymienione lokalizacje ze względu na swoje strategiczne znaczenie znalazły się również na liście celów Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i nie tylko. Nie jest tajemnicą, że nadchodzi drugi Majdan i prawdopodobnie będziemy świadkami wybuchu nowych „autonomicznych republik”, a wśród zbuntowanych obwodów i miast na pierwszym miejscu wymienia się właśnie Odessę. Tlący się konflikt w okolicach Azerbejdżanu to temat otwarty już co najmniej od 5 lat. Ostatnie wizyty amerykańskich dyplomatów w Kazachstanie również nie są przypadkowe, a konflikt Rosyjsko – Gruziński odbył się zaledwie kilkanaście lat temu. Ukraińska koncepcja uderza natomiast mocno w interesy dwóch, wydawałoby się odległych sobie kulturowo i geograficznie państw – Polski i Turcji. Trzeba przyznać również, że wcześniej czy później takie rozwiązanie doprowadziłoby do ponownego podziału Europy na tradycyjne bloki rywalizujące ze sobą od setek lat.

Obrazek

Chiny generalnie rzecz ujmując – nie są bierne wobec postawy Ukrainy. W 2015 roku chińska korporacja CITIC Construction Co. Ltd. ogłosiła, że jest gotowa zainwestować w rynek budowlany Ukrainy 15 miliardów dolarów. Memorandum przewiduje otrzymanie przez Ukrainę kredytu od instytucji kredytowych i organizacji Chin na łączną sumę 15 mld dolarów, minimalnie oprocentowanego i na okres 15 lat z prawem do prolongaty. Nie bez znaczenia jest tutaj również fakt, że przy tej okazji Chiny odmówiły uznania aneksji Krymu przez Rosję. Takich gestów i projektów dotyczących współpracy Ukrainy z ChRL jest coraz więcej. Ostatecznie Chiny patrzą na Ukrainę w podobny sposób jak na Afrykę – jak na kolejny kraj w stanie rozkładu, w którym mogą odgrywać dominującą rolę wypierając z regionu wpływy ekonomiczne USA.

Zaledwie 2 lata wcześniej, czyli we wrześniu 2013 roku – Ukraina zgodziła się na wydzierżawienie na 50 lat 5% swojego terytorium pod uprawę zboża i hodowlę zwierząt celem eksportu produktów rolnych do Chińskiej Republiki Ludowej. Dzierżawa ma obowiązywać przez 50 lat i obejmuje obszar ponad 3 mln hektarów ziemi. Jeżeli wzrośnie tania produkcja żywności i trzody chlewnej na Ukrainie – zmniejszy się eksport tych produktów z Polski do Chin. To prosty rachunek ekonomiczny, który o ironio – stawia interesy Polski, Turcji i Rosji przeciw interesom Ukrainy, Białorusi i Litwy. Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby Rosja zajęła całą Ukrainę i Białoruś lub Rosja wdrożyła w życie swój projekt Unii Euroazjatyckiej. Te czynniki powodują, że presja na Ukrainę i Białoruś w najbliższym czasie nie zmniejszy się, a USA będą jeszcze bardziej naciskać na Polskę by ta rywalizowała z Rosją o wpływy na tych terenach.

Obrazek

Bardzo ciekawa jest ukraińska koncepcja połączenia Nowego Jedwabnego Szlaku z państwami Unii Europejskiej. Nie biegnie ona bowiem jak dotychczas przez Lwów do Polski, lecz na północ w kierunku Białorusi. Prowadzi przez Mińsk i Wilno aż do litewskiego portu w Kłajpedzie. Jest to właśnie wschodni projekt Międzymorza bez udziału Polski. Historycznie rzecz ujmując – jest to powstanie Wielkiego Xięstwa Litewskiego (dzięki wsparciu Chińskiej Republiki Ludowej), w jego pierwotnych granicach, czyli od Bałtyku i Żmudzi przez Galicję Wschodnią aż po Odessę. Pierwsze sygnały dotyczące takiej koncepcji już wiele lat temu wysyłał Aleksander Łukaszenka.

Koncepcja ta, w której Ukraina staje się hubem, komplikuje teoretycznie eksport do Unii Europejskiej. Jednakże projektantom nie zabrakło tutaj wyobraźni i pojawiły się nawet delikatne sugestię, że w najbliższym czasie możliwa jest również zmiana granic na Pomorzu oraz Śląsku. Ukraińcy wskazują, że póki co – na Ukrainie nie ma sił politycznych nawołujących do zwrotu Lwowa do Polski – natomiast w Polsce działa liczna partia „Autonomii Śląska”, której celem jest „powrót do Niemiec”. Nie będę tutaj oceniał ile jest w tym kłamstwa, a ile prawdy lecz uznam, że bezsporny jest fakt iż prowadzenie „polityki historycznej” i rewizjonistycznej to broń, która ścina w obu kierunkach. W realnej perspektywie rozpadu Unii Europejskiej takie mechanizmy polityczne oraz kolorowe rewolucje wspierane z zewnątrz – powinny być szczególnie poważnie potraktowane. Ewentualne zmiany geopolityczne miałyby nastąpić w okolicznościach rozpadu Unii Europejskiej, co stawiałoby gospodarkę Niemiec w centrum nowego układu sił w Europie Zachodniej. Nowe granice i nowy rozkład linii transportowych umożliwiałby nie tylko połączenie drogą morską, lecz również drogą lądową od Wilna do Kaliningradu oraz w kierunku Hamburga.

Nie jest to niestety pierwszy objaw ukraińskiej megalomanii i nacjonalizmu, gdzie punktem odniesienia dla interesów ukraińców jest współpraca ukraińsko-niemiecka, kosztem dobrych relacji z Polską. Z tych koncepcji wynika bowiem jasno, że Ukraina przedkłada współpracę z Niemcami i Białorusią z całkowitym pominięciem Polski. Sentyment do niemieckich mundurów i mit wojsk partyzanckich walczących z komunizmem na wschodzie i sarmacją na zachodzie – jest nadal wiecznie żywy. Z jednej strony moglibyśmy tutaj zapytać otwarcie – co stoi na przeszkodzie, aby pociągi z chińskimi towarami jeździły przez Polskę, ale z drugiej strony odpowiedź jest po prostu oczywista. Polska i Ukraina są rywalami gospodarczymi i geopolitycznymi, a szczególnie w naszym interesie leży, aby Ukraina nie dostała się ani pod rosyjską, ani pod niemiecką strefę wpływów. Niemcy i Rosja, pomimo trudnej historii – nadal są naszymi podstawowymi partnerami gospodarczymi. Pomimo słodkich obietnic USA i robienia „łaski” przez kolejne rządy – nadal jesteśmy zdani sami na siebie.

Obrazek

Ukraina jako partnera do rozmów w Mińsku widzi Niemcy, Francję, Rosję i Białoruś – ale nie Polskę. Zapamiętajmy to przed szczytem NATO w Warszawie.

Jak wygląda zatem punkt widzenia China na całą sytuację i projekt Nowego Jedwabnego Szlaku ? Istnieją w tej chwili co najmniej trzy konkurencyjne projekty.

Pierwszy z nich prowadzi przez Rosję i Białoruś do Polski, a dalej do Europy Zachodniej. Tworzy on swojego rodzaju most Chiny-Rosja-Niemcy, z Polską i Białorusią pomiędzy. Plusy takiego rozwiązania to z jednej strony dążenie do zapewnienia pokoju na szlaku komunikacyjnym. Z drugiej strony zagrożeniem dla nas jest najpewniejszy, „święty spokój” z punktu widzenia Rosji i Niemiec, czyli przede wszystkim ich wspólna granica na Wiśle, bez Polski pomiędzy. Co prawda amerykanie obiecali nam postawienie klina pomiędzy współpracą Rosji i Niemiec oraz rekompensatę w postaci masowych inwestycji i obecności wojskowej, ale
co Barack Obama obieca, za pół roku Donald Trump lub Hillary Clinton odkręci. Już to przerabialiśmy wcześniej w wielu różnych kombinacjach typu Bill Clinton – George W. Bush lub George W. Bush – Barack Hussein Obama etc. Nie będę złośliwy i nie odwołam się również do takich wydarzeń jak Jałta lub „polskie obozy zagłady”. W ustach muzułmańskiego potomka czarnego niewolnika, który nie wykazuje odrobiny szacunku wobec własnego ojca – brzmi to wyjątkowo perfidnie i groteskowo. Czas płynie, płyną również strumieniami kolejne obietnice zza oceanu. Konkretów z tego tyle, co kot prezesa napłakał. Fakt jest taki, że nie jesteśmy pewni czy w centrum uwagi USA jest w tej chwili to co się dzieje na świecie – czy zamiast tego prawa gejów, cena marihuany i równość rasowa w postaci nie mniej zabawnej i przerażającej, jak równość klasowa w głębokich czasach Stalina.

Obrazek

Wracając jednak do naszego „ukraińskiego międzymorza” – drugi wariant to szlak przez Azję Centralną, a dalej przez Ukrainę do Polski. Taka kombinacja omija częściowo Rosję i godzi bezpośrednio w jej interesy ekonomiczne. Efektem tego byłyby różne komplikacje i sabotaże ze strony Rosji z konfiskatą towaru i wysadzaniem w powietrze całej infrastruktury włącznie. Innymi słowy oznaczałoby to horror logistyczny i znaczące straty ekonomiczne. Zresztą już w tej chwili mamy różne zabawy w blokowanie tirów i innych transportów, a co dopiero te same działania w skali makroekonomicznej. Trudno również z zaufaniem podchodzić do Ukrainy, która przez dziesięciolecia kradła Rosji gaz, a to czego nie ukradła – wzięła i nie zapłaciła. Pomimo, iż Rosja jest naszym geopolitycznym przeciwnikiem – nie wszystko, co ma do powiedzenia Rosja w sprawie Ukrainy jest nieprawdziwe i vice versa.

Trzecia koncepcja to nitka do Turcji i dalej na północ Europy. Ten wariant powszechnie uznawany jest za najmniej prawdopodobny ze względu na przewidywane liczne konflikty w tym regionie. Chyba, że teren szlaku zostanie w maksymalnym stopniu opanowany i zabezpieczony przez Turcję, co w sumie byłoby niczym innym jak odbudową Imperium Osmańskiego. Należy również pamiętać, że Turcja jest swojego rodzaju hubem dla tranzytu surowców energetycznych z Bliskiego Wschodu oraz ważnym punktem na szlaku prowadzącym do Afryki. Nie jest natomiast jasna rola Polski w takim układzie sił i również niewykluczone, że trasa biegłaby w kierunku Niemiec, które od lat są naturalnym sojusznikiem Turcji.

Praktycznie każda z tych koncepcji niesie ze sobą zagrożenia dla Polski ze strony sąsiadów. Koniecznie należy tutaj pamiętać, że przyjaciele i wrogowie przychodzą i odchodzą, a geopolityka i interesy pozostają.

Nie wolno nam ulegać iluzjom przyjaźni pomiędzy narodami lub ich przywódcami. Pojęcie „narodu” jest iluzoryczne i zgubne. Jeszcze całkiem niedawno, w XX wieku mieliśmy takie kraje jak Jugosławia, Czechosłowacja, RFN, NRD czy ZSRR. Ludzie oddolnie, kierując się ideologią lub rachunkiem ekonomicznym, przy wsparciu różnych sił geopolitycznych organizują się w nowe byty, a zbyt słabe więzi i instytucje bezpieczeństwa rozkładają państwo na nowe organizmy zmieniając dotychczasowe granice i wartości, z którymi identyfikują się mieszkańcy danego obszaru.

Ktoś, kogo dzisiaj opinia publiczna postrzega jako przyjaciela – jutro może być naszym wrogiem. W polityce nie ma przyjaciół i wrogów, są tylko wspólne interesy.

Obrazek

Jednym z przykładów może być tutaj były prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili, kreujący się przez lata na „wielkiego przyjaciela Polski i prezydenta Kaczyńskiego”. Obecnie jest on gubernatorem Odessy, a jednocześnie ważnym partnerem politycznym prezydenta Ukrainy – Petra Poroszenko. Pomimo gorących słów pod naszym adresem ze strony gruzińskiego polityka, to właśnie on jest uznawany za inicjatora innej koncepcji, wyraźnie godzącej w interesy Polski i Rosji. W sierpniu 2015 roku przedstawił w telewizji ukraińskiego Kanał 5 koncepcję, iż trasa z portu Ilijczewsk do Chin będzie znacznie krótsza i efektywniejsza niż przez Rosję. Zaproponował również inną koncepcję połączenia transportowego do Europy Zachodniej, a mianowicie z Odessy na południe w kierunku Rumunii i Węgier. Rosja oczywiście przypomniała, że po drodze na tej trasie znajduje się Mołdawia oraz kontrolowane przez Rosję Nadniestrze.

Na Ukrainie powszechna jest opinia, że Michaił Saakaszwili będzie kolejnym premierem Ukrainy. Jak wtedy przyjaciel Polski odniesie się do UPA i zbrodni ludobójstwa na Wołyniu ?

Politycy zmieniają się, natomiast procesy geopolityczne płyną swoim torem. Wyraźnie widać, że w miarę upływu czasu coraz więcej państw zaczyna rywalizować ze sobą o lepsze warunki współpracy ekonomicznej z Chinami. Jednocześnie bierność USA wobec tych działań jest nie tyle zastanawiająca, co przede wszystkim głęboko niepokojąca. Wizyta Przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi JinPing w Wielkiej Brytanii powinna zrywać amerykanom sen z powiek – tymczasem, tak nie jest. Stany Zjednoczone znów znalazły się w swojego rodzaju letargu, nie biorąc bezpośredniego, znaczącego udziału w rozwijających się wydarzeniach. Odnoszę wrażenie, że wszyscy w tej chwili czekają na wynik zbliżających się wyborów prezydenckich w USA, przed którymi dzieli nas swojego rodzaju próżnia działań i strategii.

Obrazek

Chiny oficjalnie nie zajęły jeszcze stanowiska w/s żadnego z powyższych projektów. Ukraina, Białoruś i Litwa w swoim projekcie Międzymorza opartego na ramach Wielkiego Xięstwa Litewskiego wydaje się dla nas pomysłem abstrakcyjnym. Gdyby jednak ów pomysł został zrealizowany – Kłajpeda i Odessa byłyby głównymi węzłami komunikacyjnymi w ramach tego projektu. Znaczącym elementem przewagi nad tą koncepcją doprowadzenia Nowego Jedwabnego Szlaku do Polski jest czynnik ekonomiczny. Chiny bez problemu są w stanie projektować swoją siłę na te kraje, ponieważ nie jest to strefa Unii Europejskiej i NATO, oraz nie jest to (jeszcze) w wystarczającym stopniu strefa wpływów Rosji i/lub USA. Pojawia się zatem tutaj pewien dodatkowy czynnik – w interesie USA, leży aby Rosja jak najszybciej zajęła Białoruś i Ukrainę oraz poniosła z tego tytułu jak największe koszta, które mogłyby przyczynić się do zapaści gospodarczej Rosji i wymiany rządu na amerykańskie marionetki. Kolejnym krokiem byłoby oczywiście uzależnienie pomocy gospodarczej od uległości wobec amerykańskich koncernów przejmujących zasoby naturalne Rosji oraz wzmocnienie militarne Polski, aby oprócz marchewki mieć też kij na osiołka. Dla nas natomiast otworzyłoby się ryzyko, iż Rosja pchnie nacjonalistyczne ruchy z Ukrainy przeciw Polsce, pozbywając się w ten sposób „zbędnego balastu”.

Warto tutaj również przypomnieć, że w historii Ukrainy wielu nacjonalistów zostało przez rosyjskie i radzieckie sądy skazanych na śmierć. Wszystkie wyroki wykonano z należytą starannością.

Można zatem łatwo zauważyć, że obecność USA w Europie Środkowo-Wschodniej to już nie tylko rywalizacja geopolityczna z Rosją, ale również z Chinami. Ta obecność jest w tej chwili znikoma i ślamazarna lecz już w niedługim czasie – może się znacząco zmienić. Kończy się bowiem okres „miękkich rozwiązań” w postaci TTIP, ACTA czy wsparcia organizacji NGO celem wymuszenia określonych rozwiązań legislacyjnych. W najbliższych miesiącach sytuacja znacznie usztywni się, a nadchodzące zmiany rozpocznie najprawdopodobniej inwazja Turcji i Arabii Saudyjskiej na Syrię, co na stałe wyprze Rosję z Bliskiego Wschodu. W odwecie Rosja grozi zaatakowaniem krajów bałtyckich i Ukrainy oraz wzmocnieniem militarnym Białorusi – i o to właśnie USA najbardziej chodzi. Połknięta „żaba” w postaci Ukrainy ma być budżetową dziurą bez dna, która doprowadzić ma do zapaści gospodarczej całego regionu. Jednocześnie USA otwierają „miękkie podbrzusze Rosji” poprzez pchanie jej w konflikt z Turcją, a co za tym idzie – z całym światem Islamu.

Jaka będzie odpowiedź Chin ? Skoro wojska ChRL są już na Białorusi – czy możliwe, że niedługo pojawią się również na Ukrainie ? Czy Ukraina zmieni front i wróci w objęcia Rosji, czy też uda jej się chwycić rękę Państwa Środka ? A może jednak powstanie Międzymorze oparte na unii personalnej Polski i Ukrainy ?

W tej chwili – nie wiadomo. USA, Rosja, Chiny, Turcja – ktoś musi wykonać pierwszy ruch.

Do tego czasu powinniśmy zachować cierpliwość, dystans, dyskrecję, spryt i spokój, jednocześnie koncentrując się na modernizacji naszej gospodarki i sił zbrojnych. Oprócz tego powinniśmy „wspierać” Ukrainę w jej walce o niepodległość i utrzymywać ścisłe stosunki z Chinami, Turcją i USA. Ostatecznie ta cała układanka jest niczym innym jak mozaikową szachownicą, w której pionki co chwilę zmieniają swoje kolory w zależności od położenia i otoczenia.

Jarosław Narymunt Rożyński
www.prezydent.org.pl

[źródła]
http://news.xinhuanet.com/english/2016- ... 062009.htm
http://wschodnik.pl/biznes/item/462-chi ... ainie.html
http://www.turkishweekly.net/2016/02/01 ... promotion/
http://dziennik-polityczny.com/index.ph ... tem-polski
http://kresy24.pl/65973/gigantyczny-kre ... 5-mld-usd/
http://wyborcza.pl/1,75477,19483960,ukr ... -chin.html
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiat ... 57546.html
http://www.rp.pl/artykul/786104-Putin-t ... tycka.html


PS.Kolejne publikowane po sobie teksty:

* Ukraina proponuje Międzymorze bez Polski
* Bohdan Piętka: Faszyzacja peryferii
* Bogusław Jeznach: Znad Bosforu zły wiatr

* Judzenie i szczucie Polaków przeciw Rosji.

potwierdzają główne tezy: najważniejszego z wystąpień premiera Węgier Viktora Orbana i geopolitycznego potwierdzenia oraz uzupełnienia przez naszą redakcję, zawarte w dwuczęściowym artykule pt.:

Viktor Orban wobec realizacji planu multikulturowego podboju Europy przez władze krajów i Unii Europejskiej

Redakcja KIP

http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/ ... ez-polski/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » piątek 16 gru 2016, 23:54

Tam, gdzie się generuje podziały, na takich, czy innych, na nacje, próbuje kogos wykluczać - nic nie wychodzi.
Tylko zgoda buduje, nie ma innej drogi.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: ex-east » niedziela 18 gru 2016, 03:46

Jest wiele koncepcji budowy Nowego Jedwabnego Szlaku i motorem tej inwestycji nieodmiennie pozostaja Chiny , ktore sa w stanie cala inwestycje same sfinansowac i logistycznie wykonac. Chinska polityke widac wyraznie rowniez w Afryce , gdzie inwestuja w ropociag z Sudanu Poludniowego z pominieciem Sudanu Polnocnego i istniejacej infrastruktury. Wielka Rura z ropa afrykanska pompujaca czarne zloto dla Chin to nie tylko ekonomiczna inwestycja. Aby ona sie udala trzeba stwrorzyc stabilne warunki polityczne w tyglu afrykanskich panstw i to postepuje , ale bardzo powoli bo sytuacja tam jest delikatna i krucha.

POdobnie rzecz sie ma z inwestycja w Nowy Jedwabny Szlak. Chiny przygladaja sie uwaznie sytuacji w naszej czesci Europy i kalkuluja. Niepewna sytuacja na linii Rosja-Ukraina , ciagle zagrozenie ze strony wojowniczej Turcji nie sprzyjaja pochopnym decyzjom. Dlatego , aby powaznie Chiny mogly rozpoczac swoj plan oczekuja ukonstytuowania sie w naszym regionie jakiejs stabilizacji dajacej sie przewidziec i zachowac ja w nadchodzacych 100 latach. Taka szanse daje V4 - Grupa Wyszechradzka , ktora rosnie w sile , bo interesy krajow Polski, Wegier Czech i SLowacji nie koliduja ze soba, a wobec poteznego zastrzyku inwestycyjnego ze strony Chin Grupa ma dodatkowy bodziec do wzrostu. Wazne , ze pokazalismy, jako V4 , zgodnosc wobec polityki imigracyjnej Zachodu co juz jest znacznym osiagnieciem Wyszechradu. Od Wegier mozemy sie nauczyc jak uniezaleznic sie od Zachodu ekonomicznie , a to sie da zrobic w ramach Grupy z ekonomicznym chinskim wsparciem - nie za darmo przeciez , bo Chiny maja interes w postaci dystrybucji swoich dobr przez nowy, niezalezny i szybki szlak towarowy. Wszystko, czego potrzebuja to stabilizacja dla tego wielkiego przedsiewziecia.

Rosja na tym skorzysta rowniez o ile sama powsciagnie swoje zapedy terytorialne obliczone na przywrocenie granic Imperium sprzed rozpadu ZSRR. Nowy Jedwabny Szlak to szansa na nowa, oparta o partnerstwo , wspolprace panstw V4 z Rosja pod czujnym okiem Chin - rozjemcy i glownego inwestora ( tak ja to widze ). Tylko , ze warunkiem dla "kupienia" Chinczykow do tej koncepcji jest silna i trwala politycznie jednosc samej grupy V4 , jej trwale zaistnienie z ktorym musza sie liczyc zarowno kraje Zachodu jak i sama Rosja. Nadchodzacy rok bedzie pelen wyzwan wobec panoszacych sie w Unii Niemiec z ich zapedami stworzenia jednolitej podatkowo i politycznie Unii ale pod wylacznym wplywem Berlina i Paryza odkad UK ( hamulcowy ) zdecydowalo sie na brexit i na wlasna , niezalezna historie.

Co ciekawe , dla Nowego Jedwabnego Szlaku brexit moze okazac sie okolicznoscia bardzo sprzyjajaca. Niedawno w telewizji brytyjskiej wyemitowano program ktory ujawnil ogromne inwestycje jakie planuje sie na Kanale Bristolskim . Port Avonmouth u ujscia rzeki Avon do Kanalu ma zostac rozbudowany do wielkosci portu w Hamburgu , zdolnym do przyjmowania ogromnych ilosci towarow . Dlaczego wlasnie ten port ? Przeciez kanal bristolski jest plytki i nawet po jego poglebieniu i poszerzeniu ( kolejna wielka inwestycja Brytyjczykow ) nie bedzie zdolny do przyjecia statkow transatlantyckich. Tak, ale juz statki typu feeder , male szybkie kontenerowce o zasiegu europejskim beda mogly kursowac w ogromnej liczbie bez problemu. Skad pomysl na taka inwestycje w dobie wyjscia UK z Unii ? Wspomniany program telewizyjny wyemitowano po wizycie Teresy May w Chinach i ogloszeniu przez Wielka Brytanie nowego rozdzialu w handlu miedzy tymi Krajami. Oznacza to, ze chinskie plany ekspancji na rynki Europy nabieraja tempa i Wielka Brytania jest tutaj brana pod uwage jako jeden z odbiorcow tej ekspansji , ale pytanie sie rodzi .. KTOREDY ?

Nowy Jedwabny Szlak biegnacy przez Polske i blisko polskich portow takich jak Zespol Portow Szczecin Swinousjcie bylby naturalnym kanalem przerzutowym towarow chinskich poprzez siec malych statkow feederow z pominieciem Niemiec bezposrednio do Wielkiej Brytanii. Jest to jakas opcja oraz naturalna szansa dla Polski na wzrost jej znaczenia. Jednakze bedzie to mozliwe jedynie przy stalym i silnym wsparciu pozostalych Krajow V4 dla ktorych Polska z dostepem do Baltyku jest naturalnym , stabilnym oraz przewidywalym "oknem na Swiat" i nie musimy pelnic tu przywodczej roli w V4 nawet. Polska poprzez swoje korzystne polozenie zawsze bedzie filarem V4 . Przywodztwo o wiele lepiej wychodzi niezaleznym od UE Wegrom .

Aby V4 mogla stabilnie sie rozwijac jest wg mnie konieczne , aby wszystkie panstwa czlonkowskie zwrocily sie do wspolnej Tradycji wielowiekowej i odnowily wiezy ktore nas zawsze spajalay , a jest to tozsamosc slowianska. Mozemy wziac przyklad z Korony Brytyjskiej restaurujac wlasna Korone Rzeczypospolitej . Union Jack Flag symbolizuje w UK unie Walii , Szkocji , Anglii i Kornwalii - do dzis posiadajacych odrebne kultury , a nawet obyczaje oraz jezyki , choc zjednoczeni sa pod wspolna Korona. Ten przyklad jest wyjatkowy bo pokazuje , ze jest mozliwe wspolistnienie Panstw Narodowych pod jednym sztandarem co gwarantuje silna pozycje na arenie miedzynarodowej. V4 wiecej laczy niz dzieli. Mamy wspolna przeszlosc , wspolna tradycje slowianska i korzystne polozenie geograficzne . NIe ma zadnych przeszkod aby wykorzystac to historyczne dziedzictwo i wreszcie ... po wiekach , uniezaleznic sie od wplywow Cesarstwa Rzymskiego tak , jak zrobila to UK . MOZNA ? - oczywiscie , ze tak :D
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » niedziela 18 gru 2016, 06:23

EAST... podpisuję się pod tym co napisałeś w stu procentach :D



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
sandra
Posty: 2315
Rejestracja: sobota 27 gru 2014, 19:20
x 96
x 176
Podziękował: 1352 razy
Otrzymał podziękowanie: 4878 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: sandra » niedziela 18 gru 2016, 11:28

Rewelacyjny post. Gratulacje :D
Spod własnego pióra.....
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 30 gru 2016, 19:41

Białczyński pisze:Wielka Lechia Odrodzona!
30 grudnia 2016

Obrazek

Wielka Lechia, Haria-Aria, Wenedia-Wędia zostały odrodzone w umysłach i świadomości Polaków!

Machina wymierzonej w Polskę-Lechię banksterskiej propagandy nabiera rozpędu na tzw. Wschodzie i na sprzężonym z nim w jeden antypolski front tzw. Zachodzie. Manipulanci spod Czarno-Czerwonej Flagi, spod Herbu „Pan-Niewolnik”, Słudzy Pasożytów – podejmują rozpaczliwe próby zniewolenia Odrodzonej Świadomości Polaków.

Bądźmy gotowi na najbrutalniejsze ataki propagandy i akty fizycznej przemocy. Banksterskie media toczą antylechicką krucjatę próbując nakręcić w Polsce spiralę nienawiści i stłumić Polski Płomień Wolności promieniujący z Serca Świata.

Dla Wolnej Polski, dla Wolnych Polaków, dla Wolnych Ludzi najbliższy czas to czas wielkiej próby. Niezbędna jest Żelazna Dyscyplina, Dalekowzroczność, Nieugiętość, Odwaga i Odporność na prowokacje i kłamstwa antypolskiej propagandy.


Nie ma takiej siły na Świecie, która byłaby zdolna zawrócić NAS z drogi Odrodzenia Ojczyzny w Pełni Wolnej i Suwerennej, z drogi Przyjaźni i Współpracy z Narodami Wielkiej Lechii, z Narodami Rzeczpospolitej Szlacheckiej, z Narodami Międzymorza.

Najlepsze co możemy zrobić i co powinniśmy w tym trudnym czasie, to głosić nieugięcie nasze racje i poglądy, demaskować prowokatorów i propagandystów obcych ośrodków władzy, piętnować zdrajców, stojąc na Straży Prawdy cierpliwie prostować banksterskie kłamstwa oraz ignorować ignorantów.


https://youtu.be/UBMRj3uLIsk

Opublikowany 26 gru 2016
Ze snu głębokiego powstaje,
uznana za zmarłą,
– drzemała jednak tylko –
w snach praprzodków przekazana,
z nich do życia wskrzeszona,
wznosi się w łopocie wiatru
jak na skrzydłach bielika,
w znaku zadrugi niosąc
w stare gniazdo przywracając,
stare prawo, starą mowę
i natchnione Słowian życie,
w Wielkiej Lechii
nowego eonu


w blasku płomieni ogniska i przy rytualnej grze na bębnach, 24-go grudnia wieczorem, w roku 7525, wciągnięta została ta flaga na biało-niebiesko-czerwony maszt, czyli maszt w barwach pansłowiańskich.

Aletheia Nowy Eon




Slawische Flagge getragen auf den Flügeln des slawischen Gebetes von Sati Sauri

Slawische Flagge getragen auf den Flügeln des slawischen Gebetes von Sati Sauri

Der Tempel das Licht des Lichtes

Aletheia Nowy Eon


FB 28 12 2016

Obrazek
Bartek Bieroński Hehe dobre dobre. Idę stąd bo widzę że bredzicie jak chorzy psychicznie.

Obrazek
Paweł Kruk Ha-z-aria

Obrazek
Czesław Białczyński Hazarzy zostali sprowadzeni nad Morze Kaspijskie w latach 800-700 p.n.e. przez Scytów po podboju Syrii i Jerozolimy i 200 latach okupacji. Jerozolima i Izrael były wielokrotnie najeżdżane i okupowane długo przez Prasłowian/Scytów (hg R1a – naszych przodków). Pierwszy raz – o ile to był pierwszy przez Bharat około 1500 p.n.e. kiedy rozbito Egipt i wprowadzono tam rządy Awarów (nazywanych przez „naukę” Hyksosami) i założono w delcie Nilu nową stolicę Awaris. Po okupacji lat 800-700 kolejna fala to okupacja 600 – 500 p.n.e. Wtedy założono tam Scytopolis – to można znaleźć w Wikipedii, albo w kronikach, w pismach Hettytów, Asyryjczyków, Babilończyków, Persów, samych Egipcjan i Żydów – Biblia. Najlepiej przeczytać Księgę Tura i Księgę Ruty – tam to wszystko opisałem – całe dzieje Słowian od czasu ok. 30.000 lat p.n.e. – w Ałtaju i nad Bajkałem (Stara Koliba), poprzez Nową Kolibę naddunajską i nadwiślańską – 10.000 p.n.e., do lat mniej więcej 100 p.n.e. Dalsze dzieje znajdą się w Księdze Tanów i Księdze Wiedy – to już naprawdę bardzo dobrze udokumentowane dzieje historyczne, ale i tamte czasy starsze są dobrze udokumentowane źródłami – wszystko to w moich książkach. O Scytach w Jerozolimie i Egipcie pisze Biblia – więc tylko katoliccy ignoranci, tacy jak Bartek Bieroński, którzy nie znają w ogóle Biblii i swojej wiary mogą to kwestionować.

Obrazek
Czesław Białczyński https://pl.wikipedia.org/wiki/Bet_Sze%E2%80%99an

cytuję: Po podboju Bet Sze’an przez egipskiego faraona Totmesa III (XV wiek p.n.e.), miasto zostało przekształcone w centrum administracji regionu[4]. Egipcjanie zmienili organizację miasta i pozostawili po sobie wiele śladów kultury materialnej[5]. Najazdy ludów Morza zakończyły panowanie egipskie w Kanaanie. Prawdopodobnie w drugiej połowie XIII wieku p.n.e. ziemie te zajęły koczownicze plemiona izraelitów[a]. Około 1100 roku p.n.e. zdobyli je Filistyni, którzy wykorzystywali je do dalszego podboju Starożytnego Izraela. Około 1007 roku p.n.e. w bitwie na wzgórzu Gilboa Filistyni zabili izraelskiego króla Saula i trzech jego synów. Biblia opisuje, że na murach Bet Sze’an zawieszono wówczas ciało zabitego króla. Fragmenty murów obronnych miasta z tego okresu zostały odnalezione[6]. Miasto zostało zdobyte przez Izraelitów dopiero za czasów podbojów króla Dawida i włączone w granice jego zjednoczonego królestwa Izraela.
Ludy Morza to B-Harat (Haria-Aria). ...

Obrazek

Obrazek
Czesław Białczyński Co do Filistynów to również Ludy Morza – Haria-Ariowie: cytuję Wiki: Pochodzenie etniczne Filistynów nie zostało definitywnie ustalone. Niektórzy uczeni na podstawie niewielkiej liczby zachowanych słów[potrzebny przypis] sugerują ich indoeuropejskie pochodzenie[1]. Możliwe, że wywodzili się z rejonu Morza Egejskiego, na co wskazywałby styl najstarszej filistyńskiej ceramiki. Istnieją również opinie o pochodzeniu z Kapadocji lub Ilirii. Zaliczali się oni do tzw. Ludów Morza, które na przełomie XIII i XII w. p.n.e. uderzyły na Egipt; po klęsce zadanej im przez Ramzesa III część z nich osiedliła się na terenie Kanaanu; od tamtej pory odłam ten znany był właśnie pod nazwą Filistynów. Filistyni wzmiankowani są w źródłach egipskich i asyryjskich, a przez Biblię opisywani są jako jeden z głównych przeciwników starożytnych Izraelitów. W III wieku p.n.e. zatracili swą odrębność etniczną w związku z hellenizacją.

Wikipedia cd: „Okres hellenistyczny przyniósł odbudowę miasta, któremu zmieniono nazwę na Scytopolis (gr. Σκυθόπολις). Według mitologii greckiej założycielami miasta był Dionizos i opiekunka jego dzieci, Nysa, która została właśnie tam pochowana. Stąd miasta było powszechnie znane jako Nysa-Scytopolis. Niewiele wiadomo o wczesnej historii tego miasta, poza faktem, że w III wieku p.n.e. na tutejszym wzgórzu wybudowano dużą świątynię. Nie wiadomo komu była ona poświęcona, ale użytkowano ją jeszcze w czasach rzymskich[7]. Następnie miasto przechodziło z rąk egipskich Ptolemeuszy w ręce syryjskich Seleucydów. W II wieku p.n.e. Scytopolis uzyskało prawa miejskie, co zapoczątkowało okres rozbudowy miasta”.
.

Oczywiście Dionizos-Dzeus (Dzień-Nanizujący – Dażbóg, Dzeus-Dziews-Dziełający – inne określenie Dażboga) to bogowie Północy, w najlepszym razie tzw. traccy i daccy a nie greccy, a Trakowie jak pisał grecki kronikarz – Niczym się od Scytów nie różnią. Nysa zaś była tak grecka, jak grecka jest Nysa Kłodzka i jak grecka jest Nyse w Norwegii!!! Piękne jaja w tej Wikipedii. Brak tylko wyjaśnienia dlaczegóż to Grecy na cześć Dionizosa nazwali miasto Scytopolis – śmiech pusty! – bo wystarczy zajrzeć do prawdziwych źródeł historycznych, żeby się tego dowiedzieć, że miasto założyli Scytowie, gromadzili w nim olbrzymie ilości żydowskiego złota, brali niewolników i pchali ich nad Don i Morze Kaspijskie po drugiej stronie Kaukazu. Potem ci niewolnicy podnieśli tam bunt. To wszystko jest zapisane w źródłach, w kronikach – nie wiedzą o tym jedynie nieuki, ludzie złej woli, lemingi, cebulactwo, turbokatolicy i kompletni ignoranci.

Obrazek
Czesław Białczyński Na świecie niestety żyje pełno bałwanów i ignorantów, którzy są umysłowo o 200 lat za współczesną nauką. Ta sytuacja będzie się pogarszać bo nauka przyspiesza a nieuki są coraz kiepściej wykształcone mają wyprane mózgi przez propagandę TV. [b]Najlepsze co możemy i powinniśmy zrobić to ignorować Ignorantów.

http://bialczynski.pl/2016/12/30/wielka ... odrodzona/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » sobota 31 gru 2016, 14:13

CZEŚĆ I CHWAŁA POWSTAŃCOM WIELKOPOLSKIM!!!


https://www.youtube.com/watch?v=cHpqq1UTpBs




Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: janusz » poniedziałek 02 sty 2017, 16:44

NA LITWIE ZAPROPONOWANO POLSCE, UKRAINIE I BIAŁORUSI STWORZYĆ SOJUSZ MIĘDZYMORZA DLA WALKI PRZECIWKO FR
Wysłane przez Redakcja | Gru 30, 2016

Obrazek

Jeden z litewskich historyków przekonany, że jeżeli wznowić potężne państwo na kształt Rzeczypospolitej lub Wielkiego Księstwa Litewskiego, do którego wejdą Litwa, Polska, Ukraina i Białoruś, to można skutecznie przeciwstawiać się Kremlowi.

Historyk Alwydas Nikżentajtis w wywiadzie dla portalu Delfi powiedział, że dla walki z Rosją potrzeba sojuszu geopolitycznego – Intermarium czyli Międzymorze, do którego wejdą Litwa, Polska, Ukraina i Białoruś, informuje Joinfo.ua.

Wg Nikżentajtisa, obecnie istnieje kilka rodzajów takiego sojuszu geopolitycznego: Intermarium od Bałtyku do Morza Czarnego; polska koncepcja ABC – Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne oraz koncepcja Jerzego Giedroycia – Ukraina, Litwa, Białoruś.

„Dla mnie zaś Intermarium najbardziej bliski pod względem treści do koncepcji Giedroycia. On nawet pochylał się nad tym, jaki w tym regionie ma być porządek po upadku komunizmu i ZSRR. Jego pomysł polegał na tym, że beż państw demokratycznych na Ukrainie, Białorusi i Litwie nie może istnieć również niepodległa Polska. Dlatego, jeżeli chodzi o mnie, to, z punktu widzenia Litwy, mogę powiedzieć to samo: bez demokratycznej Polski, Ukrainy i Białorusi nie może być też wolnej, demokratycznej Litwy”, — podkreślił historyk.

Nikżentajtis wyraził nadzieję, że z upływem czasu do Intermarium, oprócz Ukraińców i Polaków dołączy i Białoruś.

„I jeżeli mówimy o zmienionej sytuacji, nie możemy pomijać czynnika Rosji. Jednakże Rosja z aneksją Krymu uczyniła to, czego nikt w XX i XXI wieku nie oczekiwał. Nikt się nie spodziewał, że poprzez przemoc można zmieniać granice państwa, i w tym przypadku smutna przeszłość pierwszej połowy dwudziestego wieku nas dopada, zmusza się zastanowić i szukać możliwej alternatywy na czarną godzinę”, – zaznaczył.

Jagiellonia.org / Joinfo.ua

http://jagiellonia.org/na-litwie-zaprop ... eciwko-rf/
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 02 sty 2017, 19:07

Nie tędy droga.
Nie po to by komukolwiek się przeciwstawiać, a by budować, jednoczyć, nawet z Ruskimi.
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » wtorek 03 sty 2017, 08:49

Jakikolwiek podział słowian spowoduje możliwość rozgrywania nas przez v kolumnę (sami wiecie o kogo chodzi)
Tylko zjednoczony twór państwowy oparty na zaufaniu i braku dominacji którejkolwiek ze stron może spowodować, że cały region nabierze innego znaczenia. Nie wierzę żeby wielcy rosyjscy szachiści nie brali tego pod uwagę, myślę że dobre rozwiązania same przyjdą, los nam sprzyja... :)



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 11 sty 2017, 22:08

Białczyński pisze:Archiwum, lecz aktualne – Blok państw Międzymorza (Jagiellonia.org) i Cyrk na Wiejskiej
11 stycznia 2017

W obliczu tego co wyprawiają dzisiaj w Sejmie zdrajcy Polski, suto opłacani z kasy Sorosa i popierani przez SB/WSI czyli siepaczy Kremla, tzw. stronnicy Europejskości z PO, których partia powstała za pieniądze CDU/CSU oraz tzw stronnicy neutralności Polski, czyli Nowoczesna ufundowana przez aparatczyków tajnych służb ze Szkoły Moskiewskiej + ubecki KOD + Obywatele RP z WSI, powinniśmy mieć szczególnie na uwadze przytoczone poniżej słowa najwybitniejszego brytyjskiego geografa, politologa, twórcy nauki zwanej geopolityką Halforda Johna Mackindera. Zobaczcie też obrazowo potencjał tej Strefy Trójmorskiej – bez Grecji, Turcji i byłych Krajów Jugosławii, które starają się do niej wejść.

Kiedy w roku 2012 w mojej satyryczno-fantastycznej powieści dla dzieci i dorosłych „Nowe przygody Baltazara Gąbki i jego Kompanii – Na tropie Czarnej Dziury”, kucharz Bartolini herbu Zielona Pietruszka powiedział, że: „Założymy w Warszawie Cyrk, ale bez obaw jest tam jeszcze jeden, największy w Polsce.” – Cenzor z Wydawnictwa Literackiego zapytał mnie – Jaki cyrk miał pan na myśli?

Odpowiedziałem – Jak to jaki? Ten na Wiejskiej.


Obrazek

Włodzimierz Iszczuk: „Musimy pamiętać o stwierdzeniu Mackindera: „Kto panuje nad Europą Wschodnią, ten panuje nad Eurazją i całym światem”. Społeczność międzynarodowa pod żadnym pozorem nie powinna pozwolić na dominację Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej.

W obliczu dzisiejszych zagrożeń kraje Bałtycko-Czarnomorsko-Adriatyckiego Międzymorza powinny zjednoczyć wysiłki, szukać wspólnego mianownika, tego, co łączy narody regionu. Dlatego warto zastanowić się nad tworzeniem podstaw silnego regionalnego sojuszu geopolitycznego, przekraczającego granice Unii Europejskiej, ponieważ do tego bloku mogłaby dołączyć Ukraina, a w perspektywie długofalowej ewentualnie demokratyczna Białoruś. Co więcej, sojusze regionalne w żaden sposób nie stoją w sprzeczności z członkostwem poszczególnych państw w innych paktach. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej nie wyklucza możliwości stworzenia bloku regionalnego w Europie Środkowo-Wschodniej.

Znaczenie bloków regionalnych w dzisiejszym świecie nabiera coraz większego znaczenia. Widzimy to na przykładzie Francji, która buduje unię śródziemnomorską (porozumienie państw południowej Europy i północnej Afryki) czy unię nordycką − sojusz Danii, Finlandii, Szwecji, Norwegii i Islandii.

Polska, Litwa i Ukraina także mogłyby wystąpić z inicjatywą utworzenia unii regionalnej, wzorowanej na historycznym dziedzictwie I Rzeczypospolitej. Stworzenie takiego sojuszu w obecnym układzie geopolitycznym mogłoby okazać się szczególnie cenną inicjatywą. Mocny sojusz państw Europy Środkowo-Wschodniej byłby stosowną odpowiedzią na ekspansję agresywnego Imperium Zła. Międzymorze może stać się niezawodną tarczą cywilizacji europejskiej i całego wolnego świata”.

Obrazek


Ku rozweseleniu i rozładowaniu napięć politycznych – Z Nowych Przygód Baltazara Gąbki:

str 108

– Wylądujemy w ustronnym miejscu, najlepiej na jakiejś
polanie w bielańskim lesie – powiedział podczas śniadania
– Tam doktor Koyot wyczaruje wielki namiot cyrkowy.
Ogrodzimy teren wokół namiotu i ogłosimy w prasie i telewizji,
że oto przybyła z Krainy Włoskiej Kapusty ekipa najznakomitszego
na świecie cyrku Maestro Tomatto vel Pomidorro,
czyli Bartłomieja Bartoliniego, zwana też Cyrkiem „Zielona
Arena”. W namiocie będziemy mieć bazę, a w drugim
mniejszym bez trudu ukryjemy latający talerz. Wyczarujemy
też mieszkalne wozy na kołach i namiocik kuchnię dla
Bartoliniego.

– Już ja dopilnuję – rzekł Smok Wawelski – żeby się tam
nikt podejrzany nie plątał.
– Howk. I ja też! – rzekł po psiemu Czarny Bolo.
Kiedy już usłyszeli ten plan, wszystkim wydał się on oczywisty
i dziecinnie prosty. Ale wiedzieli, że trzeba być geniuszem
takim, jak profesor Gąbka, żeby na coś tak prostego wpaść.
– Jesteś genialny, Baltazarze – ogłosił z zachwytem
Bartolini.
– To ty jesteś genialny, Bartłomiejku – odpowiedział mu
profesor Gąbka – Ten pomysł przyszedł mi do głowy podczas
kolacji. Sporządziłeś tak wspaniałą sałatkę z pomidorów, że pomyślałem,
że wyczarować taki smak to prawdziwa magia. No
i od magii do iluzji, a potem do cyrku, było już bardzo blisko.
– Mamma mia! – wykrzyknął zadowolony z siebie Bartolini
i okrył się rumieńcem ciemniejszym niż pomidor.



str 117

Doktor Koyot wyczarował
wielki zielony namiot cyrkowy, a w jego środku także
widownię i arenę. Czarodziejska różdżka wiedziona jego
ręką, jak pałeczka dyrygenta, powołała też do życia solidne
ogrodzenie terenu i wielki kolorowy szyld z neonową nazwą
cyrku. Na zapleczu głównego namiotu Doktor Koyot wyczarował
także kilka wozów cyrkowych. Wśród nich znalazła się
również amfibia Smoka Wawelskiego, znana wszystkim dobrze
z jego poprzednich wypraw. Na koniec Doktor Koyot
wyczarował osobny płaski namiot i Smok wszedł do niego
ze srebrzystym dyskiem pod pachą. Wszystko to obserwował
z zapartym tchem strażnik Igor Grubek, który coraz bardziej
przecierał oczy ze zdumienia. W pewnej chwili to wredne
psisko zaczęło się jednak bacznie wpatrywać w krzak, za którym
ukrył się Igor. Kiedy pies uniósł przednią łapę i zaczął
intensywnie węszyć w tym kierunku, Igorowi ścierpła skóra.
Postanowił dłużej nie czekać. Odczołgał się na brzuchu spory
kawałek, a kiedy już zasłoniły go inne krzewy wstał i ruszył
biegiem na teren akademii, do Alana. Wyglądało, że przybysze
rozgościli się tutaj na dobre. Biegnąc Igor zastanawiał
się, czy Alan powinien sprowadzać telewizję i dziennikarzy.
Czy w ogóle ktokolwiek im uwierzy w tę niesamowitą historię?
Może ich wyśmieją? Co kombinują ci tutaj? A może należałoby
zawiadomić wywiad wojskowy albo policję?



str 141-142

Cóż, jak się wlazło między wrony trzeba krakać jak i ony.
Wejście boczne znajdowało się od strony rzeki i było zasznurowane,
jak to w wielkim namiocie, grubymi sznurami
wzdłuż obu boków. Między poszczególnymi szlufkami pozostawały
jednak wystarczające otwory by zajrzeć do środka
i ogarnąć wzrokiem całą przestrzeń wnętrza. Cyrk miał po
środku słup, na którym zwykle w cyrkach uprawia się akrobacje
powietrzne. Miał też rozległą arenę, wokół niej zaś widownię
na tysiąc osób. Był to największy cyrk jaki Alan i Igor
widzieli w życiu. Chociaż nie, może większym cyrkiem była
firma ochroniarska, która ich zatrudniała, a jeszcze większym
na pewno koncern medialny Nic Poza Tym, z którym podpisali
właśnie kretyńską umowę. Nie mieli pojęcia, że w mieście
działa jeszcze kilka o wiele, wiele większych cyrków,
a największym z nich nie jest ani Konsorcjum Od Pomysłu
do Przemysłu, ani nawet Najbardziej Oświecona Rada zbierająca
się raz w miesiącu w Sali Kandelabrowej Warszawskiej
Wieży.
Alan i Igor najpierw spostrzegli psa. Prawie że
papillon w czarno białe łaty leżał blisko środka areny na plecach.
Wszystkimi czterema łapami odbijał do góry piłki futbolowe
w czarno-białe ośmioboki. Gość z miotaczem płomieni
przebrany za jaszczurkę siedział przed telewizorem z rozdziawionym
pyskiem. Z tego pyska sterczało mu imponujące uzębienie,
sto razy groźniejsze niż u krokodyla, którego widzieli
kiedyś w warszawskim ZOO. Wyglądało na to, że z jakichś
powodów jaszczur osłupiał. Z boku areny facet o długim nosie
w czarnoksięskiej czapce w złote gwiazdki, dotykał pałeczką
muszelek, z których na oczach Alana i Igora, powstawały
czarnobiałe, łaciate futbolówki. Każda nowa futbolówka

wędrowała w łapy psa, odbywała cykl żonglerskich podskoków
i odesłana jednym mocnym kopem wtaczała się do małej
bramki ustawionej za głową psa.
– Cie choroba – wysapał Igor – Prawdziwy cyrk.
– Odwrót – zakomenderował Alan ochrypłym od nadmiaru
wypitej w życiu coli głosem – Co my miely zobaczyć
to my już widziely.
Odczołgali się czym prędzej spod bocznego wejścia za
krzaki, gdzie czatował dzielny redaktor i jego kamerzysta, nagrywający
tę scenę.
– I co? – zapytał Chytrusek
– Mają miotacz płomieni, czarodziejską różdżkę, smocze
i psie zęby oraz pazury – wyrecytował Alan.
– Co? Co ty wygadujesz?! – rozsierdził się redaktor
– Jak bum cyk, cyk! – potwierdził gorliwie Igor.
– Na zapleczu widziałem amfibię. Tablica rejestracyjna
czarna, GK 2456819. Może być uzbrojona po zęby. – włączył
się kamerzysta.
– Żadnego z was pożytku. Muszę sam zobaczyć. – powiedział
wściekły Leszek Chytrusek.
Przesławny redaktor telewizji Nic Poza Tym ruszył w kucki
w kierunku cyrku, a za nim poczołgał się jego wierny
kamerzysta.

Z niekłamaną przyjemnością przypomniałem postać redaktora Leszka-Liska Chytruska, który wtedy był redaktorem TV Nic Poza Tym, a dzisiaj jest niemieckim sługusem w Newsweeku.

Aktualny mem

Obrazek

http://bialczynski.pl/2017/01/11/archiw ... edzymorza/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 15 sty 2017, 23:39

Obrazek
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 16 sty 2017, 08:10

Obrazek
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 28 sty 2017, 20:40

Białcyńki pisze:Rafał Kopko Orlicki – O Międzymorzu, polskiej transformacji i języku ogólnosłowiańskim
28 stycznia 2017

Obrazek

Zastanawiałem się niedawno, co mogłoby przyśpieszyć zjednoczenie Słowian? Wraz z narodami Słowianom bliskimi; terytorialnie, kulturowo i historycznie. Doszedłem do wniosku, że jest na to pewien sposób, wiążący się z tematem tej książki. Należałoby go rozpropagować. Metoda skuteczna w przeszłości, przydatna w życiu codziennym. Dawno wypróbowana. Ale o niej za chwilę
.

Najpierw zastanówmy się jednak, po co nam w ogóle jakieś zjednoczenie słowiańskie czy międzymorskie? Naszym politykom nie specjalnie zależy na takim kierunku, być może z powodu obciążenia niesłowiańską kulturą innych nacji, obcymi interesami obawiającymi się potencjalnej siły zjednoczonych Słowian, niechęcią do dzielenia się władzą z innymi narodami słowiańskimi – szczególnie tymi małymi. Rządzący więc tego z własnej woli nie uczynią. Mogą jedynie być nieświadomym narzędziem sił wyższych, o jakich nie mają zielonego pojęcia. Które ku temu zmierzają abyśmy jako Słowianie stali się na powrót wspólnotą rodzinną, żyjąc zgodnie i szczęśliwie. W tym, z naszymi niesłowiańskimi lub dalekimi krewnymi pomiędzy nami umiejscowionymi, zapewniając im takie same, godne warunki egzystencji. To widać szczególnie w ostatnich latach, gdy kultura słowiańska i duch zjednoczenia przejawia się masowo w internecie, na stronach kilkuset polskich i wielu innych nacji słowiańskich, w sposób odrzucający indoktrynację zachodnią lub prorosyjską.

Wielu niezależnych badaczy, ze świata oficjalnej nauki jak i spoza niej, również przywraca prawdę historyczną o pradawnej i całkiem niedawnej wielkości Słowian, ich pochodzeniu i więzach rodowych. Jak choćby Piotr Makuch w swojej książce – pracy doktorskiej „Od Ariów do Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków” (Wydawnictwo: Księgarnia Akademicka, Rok wydania: 2013)

Jakoś więc nie słychać, by ktokolwiek wyjaśniał Polakom w mediach, a przecież to nośny temat: „- co co jest nam potrzebne Międzymorze w postaci wspólnego państwa?”. Lub „Po co nam jakaś jedność słowiańska?”. Jakby bano się oskarżenia o utratę własnej państwowości w wyniku podzielenia się nią na większym obszarze. Przecież cały czas zarzucamy takie zakusy Unii Europejskiej. Tyle tylko, że jest ona tworem antynarodowym! A może dla naszych polityków, zjednoczenie tego rodzaju to oczywista korzyść? Nad oczywistościami się przecież nie dyskutuje. Nawet nie zastanawia. Oddychamy, bo musimy oddychać, aby żyć. Podobnie, aby przetrwać ze swoim etnosem słowiańskim, narodowym, musimy nim żyć. Aby być szanowanym jako Słowianie na świecie, musimy odbudować dawną sławę Słowian w oparciu o fakty naukowe, historyczne, archeologię, genetykę, lingwistykę, kulturę. Musimy w tym celu przywrócić jedność Słowian, w tym terytorialną, polityczną i naukową, współpracę gospodarczą. Tym samym, przywrócimy Słowianom również bezpieczeństwo terytorialne wobec niepewnego, papierowego paktu NATO. Nie gwarantującego nam natychmiastowej, obronnej interwencji militarnej, tylko działanie według uznania i możliwości jego członków. Musimy więc oprzeć się na realnej, a więc wspólnej sile blisko położonych narodów, bliskich sobie mową i kulturowo, jedynie wspomagając paktami zewnętrznymi. Aby siła tego rodzaju stanowiła jakiekolwiek odstraszanie, musimy się zjednoczyć terytorialnie, łącząc swój potencjał; ludzki, militarny, technologiczny, intelektualny, zasoby naturalne i gospodarcze. Inaczej, nigdy nie będziemy państwami ustabilizowanymi, niezależnymi, w pełni suwerennymi, które dogonią cywilizacyjnie bogaty zachód.

Realizując tego rodzaju zjednoczenie w celu najważniejszym, jakim jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa, życia bez wojny naszym dzieciom i kolejnym pokoleniom, zyskamy automatycznie szereg dodatkowych korzyści. Będzie nią między innymi silniejszy niż dotąd wpływ naukowy i kulturowy Słowian na odtwarzanie i promowanie historii, pozbawionej watykańskich, bizantyjskich, moskiewskich, frankońskich, niemieckich czy anglosaskich zakłamań. Przyczynimy się do znacznie szybszego rozwoju gospodarczego państw zjednoczonych, jaki byłby efektem nie tylko wolnościowego ustroju gospodarczego i odejścia od socjalizmu czy pro-korporacyjnego kapitalistycznego globalizmu. Lecz i dużego terytorium, przyśpieszającego możliwości gospodarcze, powiększającego przestrzeń biznesowych założeń gospodarczych w tych samych – wygodnych dla wszystkich członków warunkach prawnych (vide Chiny). Ułatwiającej przemieszczanie się w poszukiwaniu i wytwarzaniu zysku wolnym obywatelom – przedsiębiorcom. Duże terytorium, w dobie rakiet utrudnia atak. Zwiększa własny zasób dóbr naturalnych, niezbędnych dla zaawansowanej gospodarki, ułatwia zyskanie większego popytu na wyroby wysoko przetworzone. Korzyści ze zjednoczenia, można mnożyć.

Zjednoczenie o jakim tu piszę, musiałoby nastąpić na rzecz wprowadzenia nie tylko wolnościowego ustroju gospodarczego, lecz i ustroju wolności politycznych, czyli referendalno – przedstawicielskiego z naciskiem na ten pierwszy. Tylko taki ustrój, zagwarantuje trwałe istnienie zjednoczenia, unikając podstępów wrogów zmierzających do jego unicestwienia. Tylko tam bowiem, gdzie istnieje prawdziwa równość obywateli wobec prawa, pełnia wolności obywatelskich, prawo wyborcze prawdziwie demokratyczne – równe w praktyce; bez progów zaporowych, układów w mediach, dotacji dla partii, bez pomocy służb w liczeniu głosów, umożliwiające tanie i szybkie odwołanie posłów w okręgach jednomandatowych, społeczność poświęci niemal wszystko dla obrony swojej złotej karty praw wolności i utrzymania związku państwowego ją zapewniającego. Bo będą to bezcenne prawa ludu, nie elit! Złota wolność i równość w prawie wszystkich zjednoczonych narodów. Tego w UE nie mamy! Tam jest dyktat Niemiec i Francji. Nawet inna wysokość dotacji unijnych na rolników, czy inne prawa wobec przemysłu. Nas zmuszono do jego likwidacji, gdy zachód swój dotuje (jak niemieckie stocznie), co mi osobiście nie odpowiada, bo to socjalizm. Jednak jakiekolwiek zjednoczenie polityczne zawsze wymaga równości praw.

Czy stworzymy więc ponownie, dawne „Międzymorze” z dostępem do mórz; Bałtyckiego, Adriatyku, Czarnego i Egejskiego? Może nawet innych, jeśli Rosja się w końcu odmieni i pierwszy raz od eksterminacji ludu i likwidacji ustroju wiecowego, demokracji Rzeczypospolitej Nowogrodzkiej, której obszar, znaki i etnos sobie przywłaszczyła, stanie się krajem prawdziwie demokratycznym. Nie należącym już do oligarchów i służb przymusu, po chazarskich indoktrynerów komunizmu, traktujących rządzony naród jak mięso armatnie i niewolników. Gorzej, niż dawni Mongołowie traktowali Moskowian. Tylko stanie się krajem etycznych Słowian, wolnych i równych innym nacjom, nie wywyższających się nad nie, żyjącym z pracy i dobrej organizacji społecznej. Nie zaś z podboju i wyzysku innych, w tym grabieżczej eksploatacji i sprzedaży ich dóbr naturalnych. („Federacja Rosyjska wyraźnie i z przewagą zajmuje pierwszą pozycję w olimpiadzie społecznej nierówności. 88% narodowego bogactwa Rosji skoncentrowane jest rękach milionerów i miliarderów. 0,3% ludności zawładnęło 9/10 wszystkich narodowych bogactw Rosji. W Rosji żyje około 100 tysięcy dolarowych milionerów i miliarderów (tych ostatnich około 100). To jest – uwzględniając członków ich rodzin – jedynie 0,3% całej populacji, ale władającej 9/10 narodowego bogactwa kraju!”)

Wszystko to, jest możliwe, bo wszystko jest możliwe, czego tylko człowiek zapragnie. Co obejmie swą wyobraźnią. Warto tak etycznym i racjonalnym przemianom ku naszemu zjednoczeniu dopomóc. W sposób, jaki uszanuje wszystkie jednoczone narody, zachowując ich suwerenność państwową i narodową odrębność. Można bowiem być państwem i narodem zjednoczonym z innymi, zachowując obie odrębności. Nie jak w Unii Europejskiej, gdzie są one wrzucone do wspólnego kotła, w którym zamieniono je w niesmaczny bigos. Gdzie tego jest na wierzchu, kogo większa siła ekonomiczna. Kto ma za sobą silniejsze układy polityczne wewnątrz kotła. W kotle UE, mieszają i doprawiają nawet nie narody Unii, bo te, nie mają nic do powiedzenia o realnym rządzeniu w tym systemie. Tam nie rządzi Parlament UE, demokracja na którą władze UE stale się powołują, tylko władze narzucane układami. Parlament jedynie pozoruje opiniowanie ich działań a narodom Unii daje się prawo wyboru tegoż Parlamentu, jedynie po to, aby ich społeczeństwa nieorientujące się w tym mechanizmie, miały złudzenie demokracji. Mieszają w tym diabelskim kotle głównie podopieczni korporacji medialnych i finansjery ponadnarodowej, przedstawiciele rządowi przez nie wypromowani jak Angela Merkel („IG Farben było Hitlerem i Hitler był IG Farben" Amerykański Senator Homer T. Bone do Komisji Senatorów do Spraw Wojskowych 4 czerwca 1943 r. RKO: Ta korporacja niemiecka jak i inne, również w której pracowała A. Merkel, do tej pory nie wypłaciły żadnych odszkodowań Polakom ,za eksperymenty na nich w obozach koncentracyjnych, finalizowane licznymi patentami! W młodości Angela Merkel należała do komunistycznej organizacji „Wolna Młodzież Niemiecka” (FDJ), gdzie w latach 80. pełniła funkcję sekretarza ds. agitacji i propagandy. Po wyborach w NRD została mianowana zastępcą rzecznika rządu – pierwszy raz wybranego demokratycznie, zarazem ostatni, premiera we wschodnich Niemczech. Następnie, po zjednoczeniu Niemiec, ta była wtyczka agentury komunistyczno-rosyjskiej na zachodzie, pracowała u boku Kohla, pupilka korporacji BASF. Ta była komunistka, relatywistka etyczna, wstąpiła do partii chrześcijańskiej z nazwy. Co nam to przypomina?.. „Jednym z tysięcy niewolników był młody polski więzień z numerem 6804, późniejszy aktor, – August Kowalczyk. Nigdy nie otrzymał żadnego odszkodowania od Niemców. ..nam wmawia się, że polityczni i wojskowi współsprawcy zostali skazani. Taką wersję sprzedano nam jako wersję Norymberskiego Trybunału Wojskowego. Nie powiedziano nam o tym, że akcje Bayera, Hoechsta i BASF z koncernu I.G.Farben przeszły w ręce konkurencji [I.G.Farben] w krajach zwycięskich, mianowicie do grupy Rockefellerówe ze Stanów Zjednoczonych oraz grupy Rothschildów w Wielkiej Brytanii i Francji. I o tym, co tamci panowie robili, też nam nic nie powiedziano. Bowiem mieli interes w tym, aby skazani w procesie w Norymberdze menadżerowie I.G.Farben mogli jak najszybciej wyjść na wolność i pracować dla nich.
Fritz Termeer, który w Norymberdze skazany został za ludobójstwo za wykorzystywanie robotników przymusowych i inne zbrodnie przeciwko prawom człowieka, skazany został prawomocnie na karę więzienia, a niecałe 10 lat później znowu zasiadał w fotelu przewodniczącego rady nadzorczej Bayera.

Firma Bayer-I.G.Farben testowała w obozie koncentracyjnym swoje preparaty chemiczne. Preparat BE1034. Dlaczego takie dziwne oznaczenie? Dlaczego nie jest tam napisane: Rotenol, albo Salvasan? http://nwonews.pl/artykul,576,dr-rath-k ... -ig-farben ). Nie dziwmy się, gdy A. Merkel dzisiaj reprezentuje tak interesy Rosji jak i USA. Jest korporacyjnym zwornikiem i integratorem Planu NWO. „Przywódcy Unii Europejskiej muszą zaakceptować wielkie korporacje przemysłowe, działające w Europie. Taką opinię wyraziła kanclerz Niemiec Angela Merkel, która dodała, że unijni przywódcy nie powinni myśleć tylko w kategoriach narodowych” Dzisiaj, owocem tych starań Merkel, jest CETA poparta przez nasz PiS oraz TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership / Transatlantyckie Porozumienia Handlowo-Inwestycyjne). „Po rozmowach w Hanowerze, gdzie dziesiątki tysięcy przeciwników TTIP protestowało, Obama stwierdził, że największy światowy pakt handlowy może być sfinalizowany do końca tego roku. – Angela i ja zgadzamy się, że Stany Zjednoczone i Unia Europejska muszą przyspieszyć prace w sprawie Transatlantyckiego Porozumienia Handlowo-Inwestycyjnego – stwierdził. – Nie przewidujemy, że uda nam się ratyfikować umowę do końca roku, ale, że ją podpiszemy – dodał prezydent USA.” „Kanclerz Niemiec powiedziała przed szczytem Unii w Brukseli, że dla większości Europejczyków jest jasne, iż wspólny rynek europejski będzie działał tylko wtedy, gdy zaakceptuje się ponadpaństwowe struktury gospodarcze, zrezygnuje z narodowego sposobu myślenia i doprowadzi do swobodnego handlu energią. W przeciwnym razie wspólny rynek nie będzie miał sensu – dodała Angela Merkel.”. Tak, korporacje z siedzibami głównie w rzymsko – franko – niemieckim obszarze gospodarczym i USA, WB oraz Kanadzie. Niemal jak kiedyś wspólnym cesarstwie rzymsko-frankońskim, poszerzonym o kolonie. Dawniej, ta sam organizacja polityczno – terytorialna wykorzystywała upaństwowioną religię nie mającą nic wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem, do podbijania Słowian i innych ludów, tzw. „pogańskich”. Teraz, wykorzystuje inne idee; globalizm, korporacjonizm, antyterroryzm, demokrację

– nie mającą w ich wydaniu nic wspólnego z prawdziwą demokracją. Ideę Unii Europejskiej budowanej w dzisiejszej formie, bardzo celnie przyrównuje do unii Karola Wielkiego, obecne państwo niemieckie. Szerząc kult tego władcy – słowianożercy, postępującego haniebnie, nieetycznie, w imię przeinaczonej religii i jej Boga. Medalami z jego podobizną, niemieckie elity chętnie obdzielają przywódców państwowych spośród tych Słowian (jak D.Tusk), którzy bezkrytycznie przyjmują niemieckie porządki polityczne i gospodarcze w Europie, często ekonomicznie czy narodowo niszczycielskie dla Słowian. Niestety, nie mamy jak w Rzeczypospolitej szlacheckiej, zakazu przyjmowania tytułów, honorów, medali, od obcych państw bez zgody Sejmu. Takie wzorce oraz metody organizowania wspólnoty UE według projektu nazisty W. Hallsteina, jej prawnego twórcy i niegdyś najważniejszego urzędnika, nie są w stanie zapewnić Słowianom prawdziwie dynamicznego rozwoju, równości prawnej, bezpieczeństwa czy przetrwania ze swoją kulturą narodową i etnosem słowiańskim. Niezreformowana w kierunku prawdziwej demokracji Unia Europejska, to antydemokracja, a więc stopniowa zagłada ekonomiczna i polityczna, przez uzależnienie od niezdrowych dla ekonomii i aktywności społecznej nierówności oraz dotacji, dla Słowian i innych narodów Europy środkowej. Pomimo powstających z tych dotacji dróg i mostów, rewitalizacji miast. Zadłużenie jakie zaciągamy aby je otrzymać, plus wymuszona na nas likwidacja przemysłu – to największy geszeft wymyślony o dziwo przez Amerykanów, w zamian za wejście do NATO. Amerykanie nie zażyczyli sobie dekomunizacji Polski jak to zrobiono w Czechach, pełnej lustracji i pozbycia się agentów Rosji, bo doskonale wiedzieli, że Polska by wtedy zupełnie zrezygnowała z udziału w politycznym bloku zachodnim. Mieliśmy po Okrągłym Stole, zapchane byłymi konfidentami i komunistami, tajnymi współpracownikami i ich rodzinami, poselskie stołki. UB-ek C.Kiszczak, raportujący do Moskwy o sytuacji w Polsce jeszcze w czasie tzw. obrad Okrągłego Stołu, już zadbał o to, aby nie dopuścić do niego nikogo, kto nie jest socjalistą. Dzisiaj zbieramy tego owoce, w postaci zmieniania się u sterów władzy partii mniej czy bardziej socjalistycznych. Socjalizm nie znosi równości prawnej, wolności politycznych. Zawsze sprzyja jakimś środowiskom, nigdy wszystkim jednakowo. Uwielbia przy tym centralizm który jest wrogiem wolności, starając się wszystko ogarnąć i kontrolować. Nawet to, co obywatele robią pod kołdrą. Produkując ustawy jak papier toaletowy, w tysiącach rocznie. A jak mówi stara dewiza prawa rzymskiego” „-Kto dużo obejmuje, ten słabo ściska”. I tak, nieprzypadkowo skazani zostaliśmy na powolny rozwój, bo brak wolności to stagnacja. Amerykanie nie mogąc uzyskać naszej dekomunizacji, odsunięcia od polityki przynajmniej na pięć lat jak w Czechach zdrajców narodu, zapewnili sobie naszą zerową konkurencję gospodarczą. Teraz, ci post komuniści i ich następcy ideowi, relatywiści etyczni, nie są w stanie siłą gospodarczą naszego kraju zagrozić zachodniej konkurencji. Gdyby taką siłę posiadali, to podobnie jak post komunistyczne Chiny, bylibyśmy w rękach postkomunistów rynkową bombą w środku zachodnioeuropejskiej unii gospodarczej, zagrażając jej zdominowaniem gospodarczym. Tym samym, destabilizując USA które z UE współpracuje. Nie było prawdziwej lustracji komunistów i zdecydowanego wyczyszczenia kraju z agentury rosyjskiej, no to mamy deregulację gospodarki. Przeprowadzoną przez wysłanego na zachodnie studia wysoko ustawionego w KC PZPR L. Balcerowicza, wtedy, gdy mi pozwolenia na jakikolwiek wyjazd na zachód odmówiono. Jako niewolnikowi jego towarzyszy. Po powrocie z zagranicy, L. Balcerowicz został Premierem i przeprowadził zwykłe uwolnienie wymiany krajowej waluty na zachodnią (kontrolowanej nieco przez bank państwowy), czym zakończył potężną inflację i zapełnił półki w sklepach. Co każdy głupek by potrafił takim prostym zabiegiem. Następnie, ze swoimi kolegami z Hazarskiej husarii z UW/UD, tworzącymi antypolski z założenia blok wewnątrzpartyjny, „GMMKL & Inni”, wziął się za operację w której kawałek po kawałku, likwidował najlepszą do tej pory, niezwykle wolnościową ustawę o działalności gospodarczej Wilczka – Rakowskiego. Bo taki był układ polskich elyt z zachodem. I wschodem też, agentów Moskwy, nie pragnącej podobnie jak zachód, silnej gospodarczo Polski. I tak, z kilkunastu % PKB rocznie, spadło do poziomu 2-4 i nastąpiła stała, wysoka emigracja bytowa. Tym bowiem skutkuje ograniczanie jakiejkolwiek wolności w gospodarce, w tym nadmierny biurokratyzm, fiskalizm, wysokie i zawiłe podatki. Natomiast ograniczanie wolności w prawach politycznych obywateli, skutkuje złymi prawami już w każdej dziedzinie życia i utrwalaniem się dyktatury istniejącej ideologii ustrojowej. A że od 89r jest nią dalej socjalizm, to właśnie tej. Tu już sukcesu gospodarczego rzekomo celowe balcerowiczowskie schładzanie podobno zbyt szybko rozwijającej się gospodarki, nie przyniosło. Bo odebranie narodowi wolności gospodarczych to było odebranie Polsce paliwa do jej rozwoju. On tego nie wiedział? Taki guru ekonomiczny? Po wielu podobnych numerach w sposobie rządzenia polską gospodarka, Polacy doczekali się żebraczych emerytur a guru nadal jest guru i zaproszony został przez nie tylko ideologicznych krewnych na Ukrainę. By tam doradzać rządowi. Zanim to nastąpiło, jednym z kolejnych anty-wolnościowych numerów jego kolegów w Polsce, wychwalanym przez niego osobiście, był „Program Powszechnej Prywatyzacji NFI” w 95r. Piękna nazwa, taka rzekomo wolnorynkowa, właścicielska, narodowa. Tak samo jak „narodowa” i „uczciwa” jest nasza demokracja. W wyniku tego programu, zlikwidowano zamiast rozwinąć, tysiące (większość z biorących udział w programie) firm państwowych, a ludzie zostali z nic niewartymi udziałami. Bo władzuchna poustawiała do zarządzania nimi, kolegów z klucza partyjnego. Jak dzisiaj ustawia na państwowych synekurach. Kiedy tylko startował ten Program, skrytykowałem go na lamach prasy ogólnokrajowej („Najwyższy Czas”), wróżąc mu rychły, całkowity upadek, wraz z zarządzanymi nim zakładami. Co nastąpiło zaledwie w przeciągu kilku lat. Pytałem się wówczas w swoim artykule, dlaczego rządzący nie zastosują najprostszej, uczciwej, wolnościowej formuły? Zwyczajnie nadając obywatelom, w zależności od lat pracy czyli składania się w podatkach na budowanie państwowych przedsiębiorstw, udziałów/akcji w nich? By sami zwołali walne zgromadzenia, powybierali rady nadzorcze i zarządy, lub po prostu sprzedali swoje akcje. Nie! To byłoby za proste, zbyt przejrzyste. Koledzy nie zarobiliby na dyrektorskich posadach, nie zyskali na wysprzedawanym za półdarmo – ile kto da, majątku narodowym. Dzisiaj jest podobnie. Dalej są przedsiębiorstwa państwowe, już resztki, w których obywatele nie mają udziałów. Dalej miliony hektarów ziemi leży odłogiem nawet nie nadającej się pod rolnictwo, bo władza PiS jej zwyczajnie nie podzieli po równo, nie rozda jej właścicielom – narodowi polskiemu. Dlaczego? Bo socjaliści wszelkiej maści lubią posiadać cudze i rozdzielać według uznania, rządzić się nie swoim. Im się wydaje, że państwowe, to znaczy nie narodowe tylko tych, którzy rządzą państwem! Podobnie jest z kulturą. Dotują ją według uznania. Tam, gdzie władza ma przychylnych artystów. Podobnie z mediami. W tych władza zamieszcza ogłoszenia (jak PO głównie w GW), gdzie ma kumpli i kumpele. Socjalizm to bowiem folwark, pozbawiony etyki, sprawiedliwości, w tym równości i wolności. No to jak taki system ma zbudować jakiekolwiek realne zjednoczenie z innymi narodami?! Przecież, tak jak wyżej napisałem, jakakolwiek nierówność nie stworzy prawdziwej, trwałej unii czy to gospodarczej, czy też obronnej czy tym bardziej państwowej! Chyba, że opartą na sile i anty-demokracji. ( „Prof. dr praw Walter Hallstein, szef Wydziału prawa w Rostocku podczas wojny, w swoim referacie na temat jedności prawa w Wielkich Niemczech: „W taki sposób – aby w tym miejscu wymienić tylko najważniejsze procesy – została wprowadzona ustawa o ochronie niemieckiej krwi i niemieckiego honoru” na terenach okupowanych.
Po wojnie znajdziemy Hallsteina, prawnika broniącego nazistowskiej krwi i honoru, w zupełnie innym miejscu. Razem z Adenauerem podpisał on w roku 1957 Traktat Rzymski, podstawę tego, co dzisiaj znamy jako Unia Europejska. Więcej nawet – został on jej pierwszym komisarzem! „)

Politycznego sposobu na przyspieszenie międzymorskiego i słowiańskiego zjednoczenia w naszej sytuacji wewnątrzustrojowej, dopóki nie wybierzemy do władzy nad krajem prawdziwych wolnościowców i demokratów, (vide Kukiz’15 + Ruch Narodowy) nie ma. Żadnych na to szans. Partia PiS jako socjaliści katolicko-narodowi, starają się jedynie stworzyć luźny związek polityczno-celowy, wspierający się wzajemnie w UE, w ramach poszerzonej o Chorwację, Bułgarię, Rumunie, Litwę, Łotwę i Estonię, Grupy Wyszehradzkiej. Dobre i tyle, bo kiedyś ułatwi to ich następcom wolnościowym, jeśli tacy nastaną, zbudowanie prawdziwego zjednoczenia Międzymorskiego.

Dzisiaj niemożliwe są jakiekolwiek polityczne decyzje zjednoczeniowe, narzucane z góry. Narody jednoczone, wpierw muszą rozwinąć oddolną wolę zjednoczenia we wspólne państwo, zrozumieć jego sens. Inaczej, zawsze zakończy się to podejrzeniami, zagrożeniem czyjąś dominacją. Aby narody Międzymorza zechciały poprzeć taki kierunek, uruchomiły oddolne naciski na jego realizację, muszą zyskać narzędzie do wzajemnej komunikacji, wymiany wiedzy, przekazu. Znajomość języka angielskiego jest zbyt wąska. To musi być inny język przekazu. Jakaś forma uproszczonego języka słowiańskiego. Dalej rozwinie się sam, czerpiąc ze swojego bogactwa i tradycji wszystkich nacji słowiańskich, gdy ruszy ich poznawanie siebie wzajemne, ich gospodarka. W tym na ujednoliceniu jego zapisu. Wtedy, internet stanie się w Europie środkowej naprawdę potężną siłą, dla zjednoczenia, konstruktywnej budowy, nie tylko krytyki i poszukiwania prawdy, wiedzy. Oddolnie narodzą się „Narody Zjednoczone w Międzymorzu”, zanim jeszcze zapadną jakiekolwiek decyzje polityczne w tej sprawie. Taka jest siła zrozumiałego dla wszystkich, ujednoliconego słowa! Może dlatego, w nazwie Słowianie ukryte jest proroctwo, tajemnica tego zdarzenia. Termin SLOVO, nie przypadkowo, dalej niemal identycznie brzmiący we wszystkich językach słowiańskich. I termin kolejny, następca pierwszego, gdy już dojdzie do zjednoczenia – SLAVA.

Odgórne, politycznie narzucone decyzje zjednoczeniowe w istniejących systemach socjal-kapitalistycznych, pojawić się mogą jedynie w chwili poważnego zagrożenia zewnętrznego. Już podbramkowej. W przeszłości, taką sytuacją był czas, gdy Zakon Krzyżacki, który po eksterminacji Prusów (prawidłowo Borusów), napadając na Litwę zagroził Polsce. Wtedy, narodziła się Unia dwojga państw a trojga narodów; Litwinów, Rusinów i Polahów. Jednak i owo zagrożenie, nie stworzyło wieczystego zjednoczenia jakim miał w swoich zamiarach być ten związek. W pewnym momencie, pod wpływem Watykanu, zabrakło w nim trwałego fundamentu kulturowego, jednoczącego wymienione narody. Niby miano wspólne języki, bo polski był podobny wówczas do ruskiego a Litwini posługiwali się niemal wyłącznie ruskim. Niby miano wspólną religię, bo na Rusi było prawosławie chrześcijańskie gdy w Koronie katolicyzm chrześcijański. Posiadano wspólne prawa polityczne, co zapewniało trwanie tegoż związku, bo polska szlachta podzieliła się herbami z Rusinami i Litwinami i wszyscy mogli wyznaczać posłów na Sejm krajowy, a nawet wspólnie wybierać króla. Tak było do czasu, gdy kontrreformacja katolicka pod namową Watykanu, wprowadziła uprawnienia poselskie jedynie dla szlachty katolickiej. Wówczas, szybko zniknęły wszelkie inne fundamenty wspólnoty związkowej; kulturowe, religijne, językowe, polityczne i na końcu nawet gospodarcze. Rzeczpospolita przestała być oparta na najważniejszym, prawnym fundamencie zjednoczeniowym, bezwzględnie koniecznym dla przetrwania związku w sytuacji rozpadu innych wspólnych wartości. Na równości praw kardynalnych. Fundamentalnym dla rozwoju i trwania zjednoczonego organizmu, kamieniu węgielnym długotrwałej wspólnoty. To sprawiło, jak po upadku wielkiej Scytii słowiańskiej, że nawet naród o jednej lub bardzo podobnej mowie, czy nawet wspólnym piśmie, traci i taką więź, dzieląc się. Bo każdy chce być równym drugiemu, nie jego niewolnikiem.

W efekcie rozpadu Rzeczypospolitej szlacheckiej, wszystkie strony tego związku, pozbyły się wspólnej mowy. Nie narzuconej, lecz ewidentnie wspólnej, umożliwiającej im komunikację polityczną i kulturową na najniższych poziomach społecznych, gospodarczą, bez udziału wpływów zewnętrznych. Umacniającej ich związek. Tracąc ten podstawowy przekaźnik informacji, w jakim się często śni i chętnie rozmawia z rodziną, partnerami społecznymi. Tego zabrakło. Białorusini jeszcze za Rzeczypospolitej, wykorzystując wolności kulturowe i religijne opisali swój język, podobnie uczynili Litwini. Rusini południowi już mieli spisany język własny, wykorzystywany w cerkwi. Polacy, na dworach książęcych już w IXw swój język zamienili na bardziej łacinny – zachodni, zniekształcając cała gramatykę, wymowę i porzucając dawne znaki piśmienne, paląc dawne księgi pogańskie. Stąd prosty lud, nazwał nauczanie przez księży alfabetu łacińskiego, obiecujących zbawienie „dzikim Słowianom” za zbliżenie z Rzymem: „Obiecadłem”. „Abecadło”, to późniejsza nazwa.
Po rozbiorach Rzeczypospolitej, wszystkie niedawno zjednoczone narody, weszły w okres rozbiorów z odrębnymi językami, bez wspólnego łącznika słowiańskiego, neutralnego nacjonalnie. No to zaborcy narzucili im własne języki, widząc taką słabość!

Kiedy zaborcy Polski, dwaj niemieccy a jeden rosyjski acz z rodu niemieckiego, rozbili pokojową Unię trojga narodów Rzeczypospolitej, dawnej a może nawet pierwszej demokracji europejskiej, przed raseńskiej i helleńskiej, z pewnością wcześniejszej od Szwajcarskiej, spadkobierczyni wieców słowiańskich i wybieralnego władcy, zadbali o podzielenie ich wspólnoty językowej. O pomieszanie ich języków, aby już nigdy szybko się nie porozumieli na poziomie prostego ludu. Po ich wkroczeniu na obszar Rzeczypospolitej, na jej zachodzie, w Prusach powiększonych o ziemie Polski, bezwzględnie narzucono język niemiecki, szczególnie za epoki Bismarcka. Na południu gdzie wkroczyła Austria ocalona niedawno przed tureckim najazdem przez Polaków pod Wiedniem, w urzędach narzucono również język niemiecki zachowując prawa ludu do używania niekiedy polskiego. Na wschodzie gdzie weszła carska Rosja pod panowaniem niemieckiej księżniczki Katarzyny, w urzędach i szkołach całkowicie zniesiono języki; polski, litewski, ruski. Zanikł naturalny proces w krainie po byłej Rzeczypospolitej, tworzenia się wspólnoty językowego przekazu opartego na łączeniu elementów języka ruskiego oraz polskiego a niekiedy i litewskiego. Co do czasów rozbiorów sprawiało, że Polak oznaczał Polaha, potomka Lahów nie Polan. Spadkobiercę ludu sarmacko – scytyjskiego istniejącego pomiędzy czterema morzami, wspólnego dla obu i wielu innych słowiańskich nacji. Wszystkie języki z obszaru Rzeczypospolitej i stojące za nimi nacje, oddaliły się od siebie, mentalnie, duchowo, kulturowo. Było to na rękę zaborcom. Nie zadbano zawczasu w imperium Jagiellońskim o wspólny zapis językowy. Opierano się na cyrylicy na wschodzie jak i piśmie łacińskim na zachodzie, co ułatwiło niezrozumienie wspólnych interesów/ Wschodnie obszary Rzeczypospolitej zbliżyło ku Rosji. Do dzisiaj mamy tego efekty na Białorusi, zawdzięczającej jednak Rzeczypospolitej rozkwit i opisanie jej kultury narodowej. Wybuchające po rozbiorach powstania, jednoczyły udziałem w nich, tak; Polaków, Litwinów jak i Rusinów, dopóki jeszcze rozumieli swoją mowę, czując poprzez nią bliskość rodową i kulturową. Kończyły się upadkiem, bo brakowało im solidnego zjednoczenia, jak i zaplecza w postaci poparcia prostego ludu, który porozumiewał się często językiem lokalnym, odmiennym znacznie od tego „polsko-ruskiego” jakim mówiła polska i litewska szlachta czy potomkowie ruskich bojarów.

W innych obszarach Europy, nacje słowiańskie zostały jak nie biologicznie eksterminowane (Połabianie, Łużyczanie, Haryntczycy, Borusowie, Czeska szlachta po bitwie pod Białą Górą gdy węgierską pomoc dla Czechów uniemożliwili z podjudzenia Kościoła Polacy, Wenedowie alpejscy i skandynawscy, spacyfikowani przez Iwana Groźnego Nowogrodzianie), to celowo wynaradawiane (jak ludy bałkańskie, narody bałtyckie) tak, aby utrudniać ich porozumiewanie się i jakiekolwiek ponowne zjednoczenie. Walka z ich narodową mowa, była najważniejszym zadaniem zaborców. Po pierwszej wojnie światowej pomieszano i oddalono od siebie granice wielu narodów dawnej Rzeczypospolitej. Dzieląc je innymi narodami, rzekomo w imię ich samostanowienia. Uczyniono odrębnymi narodami plemiona należące niegdyś do większych wspólnot, jeśli tylko kiedykolwiek posiadały jakieś księstwo lub biskupstwo. Ich dawniej bardzo podobne języki słowiańskie, stały się przez to odległe, odmienne, uniemożliwiając im wspólną komunikację. Istną, słowiańską wieżą Babel! Dzisiaj szczycimy się ich mnogością, rzekomą suwerennością, bogactwem kultury językowej, lecz w tym wypadku, jest to efekt celowej doktryny rzymskiej realizowanej przez Zachód i Rosję; „- Dziel i rządź!” Aby tak podzielone plemiona słowiańskie, niegdyś wszystkie po-lechickie < po-scytyjskie < po-arjowe, < po – vinczańskie, dbały jedynie o własne interesy, o swoje granice walcząc ze sobą czy konkurując politycznie. O granice jakie nigdy nie będą idealne, bo przecież bratnie rody słowiańskie zawsze się koligaciły, przenikały, wychodząc z jednej ojcowizny gdzieś nad Dunajem czy spod Kaukazu a wcześniej z Azji i Sundalandu.

Żadna wspólnota nie przetrwa w oparciu o język cudzy, bo będzie on ranił godność stron i wpływał na wywyższanie się jednej z nich. Nie przetrwa również w oparciu o język obcy, bo będzie niszczył jej kulturę, tradycje nacjonalne, ludowe. Dlatego, Szwajcarzy posługują się w swoim zjednoczonym państwie językiem „jedynie” czterech nacji, na co sobie mogą pozwolić, gdyż nie jest ich kilkanaście, jak u Słowian. Indusi posługują się kilkudziesięcioma podobnymi językami urzędowymi. W większości po arjowymi, po drawidyjskimi. Łącznikiem wszystkich jest obecnie język angielski, który wyniszcza dokumentnie rodzimą kulturę Indii, jej korzenie. To koń trojański, pozostawiony przez byłych zaborców.

Wymieńmy języki słowiańskie i pamiętajmy, że za każdym z nich stoi nieco odmienne pismo łacińskie lub tzw. greckie. Są to języki; czeski, czarnogórski, macedoński, bułgarski, białoruski, bośniacki, chorwacki, słoweński, słowacki, serbski, górnołużycki, dolnołużycki (resztki), polski, ukraiński, rusiński, rosyjski. (A poza Europą mamy jeszcze języki od-słowiańskie; armeński/ormiański, persko – irański, idyjskie, pali i inne). To aż szesnaście języków! Do tego dochodzą wyraźnie odmienne dialekty tych języków, jak w Polsce; Śląski i Kaszubski. Prawie połowa Europy jest zamieszkiwana przez narody słowiańskie dysponujące taką liczbą odmiennych języków, acz w wielu terminach bardzo podobnych. To jak ta połowa Europy, może być zjednoczona?!! Do tego dochodzą nacje pokrewne Słowianom kulturowo i historycznie, rodowo, haplogrupowo, które chciałyby skorzystać obronnie lub gospodarczo na ich zjednoczeniu ze Słowianami, lecz tylko wtedy, gdy będzie to duży obszar zjednoczeniowy i silny organizm gospodarczy oraz równoprawny politycznie, wolnościowy, prawdziwie demokratyczny. Są to: Estonia, Łotwa, Litwa, Węgry, Rumunia, Grecja, Albania, Mołdawia, Gruzja. Tych państw jest dziewięć i stanowiłyby obszarowo ok. 1/4 obszaru zjednoczeniowego – bez Rosji. W sumie, mamy potencjalnie zainteresowanych zjednoczeniem międzymorskim ok. 25 narodów!

Wiodącymi do zjednoczenia narodami, niejako do niego zachęcającymi, muszą być zawsze silniejsi. Ten, kto ma ku temu realne zdolności i mocne przekonanie, aby przedstawić pozostałym spodziewane korzyści. Takimi są największe państwa słowiańskie, jak; Chorwacja, Polska, Bułgaria, Rumunia, Białoruś, Ukraina. Celowo pomijam tutaj Rosję, która ma za sobą imperialne podboje i ewidentne gnębienie Słowian, która napadając wespół z A. Hitlerem na Polskę w 39r, przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej, umocnienia hitleryzmu i wymordowania kilkudziesięciu milionów Słowian, w tym własnych obywateli z różnych słowiańskich nacji. Dzisiaj, kraj ten niepomny swej niechlubnej historii, nie pozbył się idoli komunizmu, dalej utrzymuje mauzoleum zbrodniarza Lenina, pomniki i portrety Stalina w swoich urzędach, polskiego pochodzenia NKW-dzisty Dzierżyńskiego, zaś dla okręgu Kaliningradzkiego imię bandyty podpisanego wraz ze Stalinem pod rozkazem zamordowania w Katyniu 20 000 polskich oficerów. To kraj odległy od jakiejkolwiek wspólnoty słowiańskiej, rządzony przez potomków NKWD i Stalina, kastę rosjanożerców, pozorujący dbanie o rosyjskie czy słowiańskie interesy. Utworzenie wspólnego języka słowiańskiego, opartego również na wspólnych z językiem rosyjskim terminach i rdzeniach słowotwórczych, byłby świetnym narzędziem do błyskawicznego docierania z wolnościowym i zjednoczeniowym przekazem ze strony innych Słowian, do samych Rosjan.

Jak wskazuję wyżej, wspólny język, jest nie tylko możliwym lecz wręcz niezbędnym, zupełnie oddolnym sposobem dla przyspieszenia międzymorskiego zjednoczenia narodów środkowej Europy i innych, zainteresowanych takim związkiem. Jest konieczny dla umożliwienia pełnej współpracy ludności obszarów zjednoczonych. Najlepiej jeszcze na etapie przed zjednoczeniowym, wspólnie zbudowanego lub zaakceptowanego z zaproponowanego wzoru. Z języka nie będącego mową stron zjednoczenia. Co nie znaczy, że języka nie czerpiącego z ich dorobku kulturowego. Ba! Język ten, może być pierwszym owocem procesu jednoczenia, kiedy stanie się wypracowaną wspólnie formą nawiązującą do dawnego języka wielkiej wspólnoty słowiańskiej, jaką w podobnej postaci posługiwały się narody słowiańskie w prawiekach.

Czynnikiem podstawowym, przyspieszającym zjednoczenie słowiańskie i narodów im bliskich – ich sąsiadów, może być nowocześnie odtworzony język wenedyjsko-slowiański, oparty na spadku kulturowym dwóch wymieszanych ze sobą grup posiadających haplogrupy; R1a oraz I1/I2 oraz niekiedy innych. Wszystkie one, a te dwie głównie, stworzyły język i etnos słowiański. Nie może nim być język angielski, niemiecki czy francuski. Są to języki z młodszej i obcej Słowianom grupy kulturowej, nacji mających swoje interesy – przeciwne do interesów tak kulturowych jak i bardzo często gospodarczych – Słowian. Obawiające się słowiańskiej siły po zjednoczeniu. Nacje zachodnie dawno są zjednoczone kulturowo anty – słowiańsko, jak i politycznie oraz gospodarczo. To, że walczą między sobą, nawet militarnie, nie zmienia faktu ich wielowiekowej współpracy przeciwko Słowianom. Podobną współpracę nawiązują z nimi zniemczone elity Rosji, do tego stopnia, że własne dawne i piękne zwyczaje, ubiór i pismo zmieniły na styl zachodni, z ukazu carskiego. Gdy Słowianie w innych krajach, zmieniali je jedynie pod naciskami kościoła czy mody.

Wspólnota kulturowa i wynikająca z niej jedność społeczna, zaczyna się od mowy niewerbalnej, od pociągu do wspólnego gatunku, rasy, lecz najsilniejsze przyciąganie w jej ramach, wyzwala wspólna mowa. Zaś jej utrwalaczem, jest wspólne pismo! Religii możemy mieć setki odmian, podobnie poglądów politycznych, lecz tylko wspólny język jednoczy nas naprawę głęboko. Wspólny język, to wspólnota emocji i zdolność do znajdywania porozumienia bez poczucia zniewolenia, to bliskość rodzinna, obraz wspólnego, ojcowskiego domu. Gdy nie jest to język narzucony. Takim językiem był prawdopodobnie język raseński (etruski) jak i achajski (lachajski), co pozwoliło licznym w tych społecznościach, odmiennym ludom, stworzyć wspólnoty kulturowo – gospodarcze a niekiedy organizacje państwowe. Które pomimo okresowych upadków jak w Helladzie, stworzyły wielkie kultury na nim właśnie oparte a niekiedy jak Grecja się odrodziły i przetrwały w postaci nad-narodowej struktury. Bo narodami były w niej pierwotnie państwa miasta. Raseni co prawda zostali unicestwieni, lecz tylko z braku zjednoczenia organizacyjnego. Jednak pozostawili po sobie ogromne osiągnięcia techniczne i kulturowe, jakie nie byłyby możliwe, gdyby nie dysponowali wspólnotą językową. Ślady po języku raseńskim zostały bezwzględnie wymazane lub przekręcone przez Rzymian, którzy nienawidzili Rasenów z racji życia wiele lat w ich niewoli.

Proponując budowanie wspólnego języka słowiańskiego, chodzi mi o język łatwy do zrozumienia przez wszystkich Słowian. Umożliwiający im logiczne wiązanie i wychwytywanie wspólnych, pradawnych rdzeni słowotwórczych, morfemów. Błyskawiczne, intuicyjne rozumienie jego terminów, również intuicyjne samo nauczanie. Zachowując bogactwo tych terminów, podobieństwa fonetyki słowiańskiej, jej miękkość i melodyjność.

Nie może to być więc język rosyjski, ani nikogo z większych państw słowiańskich, bo wtedy, stałby się językiem innego narodu narzuconym innym, dumnym nacjom słowiańskim. To musi być język wspólny, lecz wcale nie dawny cerkiewnosłowiański. Taki język nie posiadałby wiele dzisiaj niezbędnych cech, jak uproszczenia wymowy, nowej terminologii. Powinniśmy więc opracować Wspólny Język Słowiański w postaci nowożytnej, czerpiąc jednak z fundamentów słowotwórczych mowy słowiańskiej wszystkich nacji słowiańskich, oraz z dawnych znaków zapisu tej mowy stosowanych przez Presłowian. Znaki tego języka, mogłyby również zostać opracowane na nowo, jako własna, słowiańska, współczesna forma pisma. Wcale nie muszą być kalką pisma dawnego. Jednak podobne do liter „łacińskich” i cyfr „arabskich” , abyśmy nie utracili ich rozumienia, jednak o własnej, nieco innej formie graficznej. Wtedy, będziemy zdolni natychmiast zrozumieć oba powyższe zapisy, jak i własne. Jest to możliwe, gdyż obie formy zapisu wywodzą się z kultury Vincza lub nieznanej nam jeszcze kultury wcześniejszej, z obszaru Presłowiańskiego Europy, bądź jeszcze przed jej zasiedleniem. To możliwe, gdyż wszystkie zapisy mowy i liczebników, pochodzą, jak wskazuję w niniejszym opracowaniu, z tej kultury i przeniknęły oraz uległy w nich zmianom, do ludów, kultur i związków społecznych; Lendziel. Łużyckiej, Arjów w Wedach, Scytów, Sarmatów, Lachów, Rasenów, Rusów, Achajów, Fenicjan, Persów w Aweście, Indyjczyków, Tybetańczyków, Arabów. Posiadamy pierwowzory takiego pisma i poszlaki do wskazania ich kształtu pierwotnego, aby po nie sięgnąć na nowo.

Kiedy narody słowiańskie, oddolnie, zupełnie nie politycznie, stworzą taki język na nowo w nieco unowocześnionej postaci, wtedy zaczną się nim szeroko między sobą posługiwać. Wówczas, każda z witryn słowiańskich w internecie będzie od razu tłumaczona w tym języku, wydawana obok i czytana przez ludzi nie znających ani języka narodowego autora, ani nowego języka wspólnotowego – czytając go intuicyjnie. W efekcie, język ten zacznie stawać się powszechnym a sprawy zjednoczeniowe, zyskają silny czynnik integrujący, przekaźnik wiedzy i oddolną platformę polityczną do starań o zjednoczenie. Nikt nie będzie miał w tym języku nacjonalnej przewagi w jego stosowaniu, promowaniu, intuicyjnym odczytywaniu i zapisie. Będzie on cząstką każdego narodu słowiańskiego i ich zjednoczonych sąsiadów, których mowa jest pełna terminów słowiańskich. Język ten, pociągnie za sobą zjednoczenie kulturowe, historyczne i polityczne, gdyż wspólny język Międzymorza, obok języków dalej odrębnych, lokalnych lub narodowych, w takiej postaci zawsze będzie posiadać integracyjną siłę. Dlatego zaborcy Słowian, ich okupanci, zdając sobie z tego sprawę, zawsze pozbawiali Słowian własnego języka, niszczyli ich prastare zapisy, narzucali religię w obcej mowie i piśmie czy obrządku, wyznaczali namiestników posługujących się językiem agresora. Sztucznym językiem jest łacina, powstała na bazie dawnego pisma raseńskiego, celtyckiego i rzymskiego. Pomimo nienawiści do Rzymu wielu ludów podbijanych ogniem i mieczem, przyjęła się wśród nich, tylko dlatego, że ludy te, zaczęły traktować łacinę jako pismo święte, podobne do ich dawnego. Jako narzędzie na drodze do zbawienia cielesnego i duchowego, bo używana była w panującej religii to obiecującej. Łacina nie była nawet stosowana powszechnie przez warstwy szlacheckie. Jednak długie wieki, była głównym przekaźnikiem informacji pomiędzy narodami zjednoczonymi religią katolicką. Podobnie było u narodów Europy wschodniej, z cyrylicą. To przeznaczenie wspólnego języka, jego wykorzystywanie dla kontaktów między nacjami, rozwijało jej popularność. Dlatego, sztuczne stworzenie danego języka nie wyklucza jego przyszłej popularności. Każdy język pisany – litery, był kiedyś stworzony sztucznie, intuicyjnie i logicznie. Podobnie, język werbalny – mowa.

Dzisiaj, pojawił się nowy powód dla którego narody środkowej Europy powinny zjednoczyć się w niezależny organizm polityczny. Oto kształtuje się na naszych oczach budowa Nowego Porządku Świata (NWO), czyli podziału globu na kilka politycznych układów rządzonych centralnie, ponad narodami, niedemokratycznie. Taki system potrzebny jest tym, którzy widzą postęp i swoje oparcie głównie w korporacjach. Którzy ludowi dadzą socjalizm na najniższym szczeblu dla jego uspokojenia. Niestety, polskie rządy, w tym obecny PiS, borą udział w tym projekcie. Jest tam dość jego przedstawicieli z naszych starszych braci. Młody minister, moja niedawna nadzieja na wyzwolenie Polski z niewoli gospodarczej, Wicepremier Morawiecki powiedział: „TTIP przyczyni się do wzmocnienia relacji transatlantyckich i pobudzenia gospodarek po obu stronach Atlantyku. Z punktu widzenia Polski, kluczowe znaczenie ma kwestia dostępu polskich małych i średnich przedsiębiorstw do amerykańskiego rynku. Obecnie MŚP napotykają szereg barier administracyjnych oraz biurokratycznych i nie mogą wykorzystać w pełni swojego potencjału”. Czy ja mam wierzyć, że tu chodzi o interes polskich małych i średnich przedsiębiorców? To nagle wskoczą na rynek amerykański? Z czym? Ze swoimi nielicznymi, nisko-seryjnymi produkcjami lub jabłkami? Przeciwko rolnikom zdominowanym przez tańsze GMO? Szanowny Ministrze! Znacznie prędzej uwolni ich potencjał, przedsiębiorczość, skasowanie morderczego ZUS-u i VAT-u. Lub zastąpienie wszystkich podatków jedynie liniowym, 12-15% obrotowym a opłacanie ZUS z obrotu! Polskie małe i średnie przedsiębiorstwa mają maksymalnie utrudniony dostęp do własnego, polskiego rynku i nie mają co marzyć o rynku amerykańskim, czy globalnym. Na TTIP skorzystają jedynie potężne, ponadpaństwowe korporacje, których Polacy nie posiadają! Dla których współtworzył Pan obecną Unię Europejską bez referendum w sprawie przyjęcia jej konstytucji. Nad tym gniotem grubszym od Biblii, nie dałoby się zresztą głosować. Teraz już wiemy, że zjednoczył Pan nas wraz z; Wałęsą, Balcerowiczem, Mazowieckiem, Geremkiem, Kuroniem, Michnikiem, Kwaśniewskim, Millerem, Kaczyńskim, za pomocą medialno – politycznej indoktrynacji i faktów dokonanych, jak doprowadzenie do nędzy naszego codziennego bytu i narodowej gospodarki, w antywolnościowym, antydemokratycznym, antysłowiańskim, natomiast pro-korporacyjnym i socjalistycznym bloku zniewolonych narodów. (Cyt: „Negocjacje w sprawie przyjęcia umowy TTIP są prowadzone w sposób ściśle tajny z wykluczeniem obywateli, a inni zainteresowani (lobbyści baksterów i korporacji) mają szeroki dostęp do dokumentów. Porozumienie to ma zawierać niezwykle niebezpieczny dla gospodarki mechanizm rozwiązywania sporów pomiędzy państwami członkowskimi UE , a przedsiębiorstwami. System wprowadzi odszkodowania w przypadku, gdy zagraniczna firma (amerykańska) uzna, iż przepisy w danym państwie członkowskim UE są bardziej restrykcyjne niż te, w którym znajduje się siedziba firmy. Równość wobec prawa podmiotów gospodarczych jest uzależniona od posiadanej kasy dla prawników, na koszty sądowe i ewentualne odszkodowania”). Mateusz Morawiecki, moja poroniona nadzieja na uwolnienie polskiej drobnej i średniej przedsiębiorczości; W 1990 współtworzył firmę wydawniczą Reverentia, w 1991 był redaktorem gazety „Dwa Dni”. To trochę krótka, ledwie jednoroczna praktyka w małej czy średniej przedsiębiorczości, aby móc zrozumieć, odczuć na własnej skórze, na czym polega blokowanie jej rozwoju w Polsce! A to oni, dostarczają największych wpływów do budżetu naszego państwa. Dalsza praca to już skok, jakby za czyimś wsparciem lub niesłychane szczęście. Cyt. Wikipedia: „W latach 1992–1995 pracował jako menedżer odpowiedzialny za marketing i finanse w przedsiębiorstwach konsultingowych i wydawniczych. W 1995 odbył staż w Deutsche Bundesbanku. W latach 1996–1997 prowadził projekty badawcze w zakresie bankowości i makroekonomii na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem. W 1998 został zastępcą dyrektora Departamentu Negocjacji Akcesyjnych w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Był członkiem zespołu ministerialnego negocjującego warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w kilku obszarach. W 1997 wraz z Frankiem Emmertem opublikował Prawo Europejskie, podręcznik z zakresu prawa unijnego i ekonomiki integracji gospodarczej”. No to staje się zrozumiałe, dlaczego M. Morawiecki tak broni omów z korporacjami. Cala Unia Europejska to jest korporacyjna zasłona i kto się zaangażował w budowanie jej bzdurnych, przewrotnych, potwornie zawiłych i objętościowo nieogarniętych praw, jej ideologii, ten jest nieodrodnym dzieckiem tego systemu.

Wszelkie zjednoczenie pomiędzy narodami, zaczyna się od wspólnoty celu. Gdy cel zostaje osiągnięty lub jest zbyt lekki by je dalej scalać, lub gdy mogą go sobie same zapewnić, rozpada się. Natomiast gdy cel jest wielki i zjednoczenie będzie potrzebne dalej, aby utrzymać jego zdobycie, zjednoczenie również trwać będzie dalej. Takim celami jest jedynie wolność narodów, ich przyrodzone prawa do tej wolności na polu politycznym i gospodarczym oraz kulturowym. Ujednolicenie języka zjednoczonych narodów, w mowie i piśmie, ułatwi ich porozumienie i solidarne trwanie przy celach swojego zjednoczenia, stworzy więzi kulturowe. Jak u Niemców którzy wynarodowili setki plemion zachodnich Słowian – Połabian i Serbo-Łuzyczan, w tym ich wielki związek Wielecki, siłą, rozmaitymi rugami i przymusem ekonomicznym, zastępując ich mowę językiem niemieckim. Czy jak u Rosjan którzy narzucili język rosyjski licznym, odrębnym plemionom słowiańskim. Język własny, skutecznie izoluje obcą kulturę od wpływów kultury obcej, na poziomie mowy. Przyjmuje wtedy z cudzej kultury tylko przefiltrowane, cenne elementy. Bo obcy język zawsze jest mentalnym „wrogiem”, zaporą w bezmyślnym przyjmowaniu cudzych osiągnięć. Kto jednak już myśli w obcym języku, śni w nim, ten jest mentalnie pozytywnie nastawiony na przyjmowanie panowania nacji posługującej się taką mową. Słowianom, z panujących w nim językach obcych, każdy, poza angielskim, zawsze był narzucany siłowo. Co oczywiście nie wchodzi w rachubę przy zjednoczeniu etycznym, jakie propaguję, ku wolności jednoczonych nacji. Język angielski poszerza swoje wpływy, również u Słowian, ze względu na kulturę jaka za nim stoi i jest propagowany przez film i muzykę, internet, biznes. Zjednoczone narody, posługujące się językiem przyjętym dobrowolnie, z szacunku do niego, nawet po zerwaniu wspólnoty, długo zachowują wspólny język, pamięć o nim. Zawsze będąc skłonne wrócić do wspólnoty z nacjami posiadającymi taki sam etnos językowy. Jeśli ich grupa językowa dalej istnieje w ich sąsiedztwie oraz zachowuje się etycznie. Wspólny język po prostu sprawia, że czujemy się braćmi, bliską sobie rodziną.

Stworzenie wspólnego języka słowiańskiego, jest łatwiejsze niż odtworzenie jego dawnego brzmienia i zapisu. Bo nie dysponujemy śladami po języku wyjściowym, jego uproszczonej formie. Taki istniał na pewno, a teraz może być odtwarzany jedynie etymologicznie, w postaci hipotetycznej. Jedną z nich, jest niesamowicie skomplikowany wręcz nieprawdopodobnie trudny, język PIE (indo-europejski). Co przeczy możliwości jego funkcjonowania w takiej postaci.

Kiedy się narodzi wspólny język słowiański, jako narzędzie komunikacji internetowej za pomocą zasobów kultury słowiańskiej zamiast anglosaskiej czy franko-germańskiej, na pewno zostanie oddolnie zaakceptowany i wszystko potoczy się dalej, z prędkością światła. O ile tylko będzie prosty, łatwy w nauczaniu a zarazem bogaty.

Jóź dzisiaj trwają zaawansowane prace nad jego zbudowaniem:

Czy język słowiański oparty w 90% na rosyjskim może być wspólnym językiem Słowian? Ja uważam, że nie. Język powinien być oparty na nienacjonalnym podobieństwie jedynie do wspólnych morfemów i rdzeni. Podobnie nie może być dwojakiej metody zapisu takiego języka, tylko uproszczone (już w prawiekach były dość proste) runy i litery słowiańskie – głoskowe.

http://turystyka.wp.pl/powstal-jezyk-kt ... 514800257a

http://pl.neoslavonic.org/

http://lalitamohan-himawanti.blogspot.c ... awizm.html

http://www.slovio.com/pl.jazika/

http://steen.free.fr/interslavic/

Są jednak zupełnie nie panrosyjskie i bardzo czytelne dla wszystkich Słowian, zaawansowane próby stworzenia nowego języka słowiańskiego, jak ta na załączonej fotografii. Język ten, czyta się Polahom znakomicie, w 99,9% ze zrozumieniem. Pomimo, że czerpie z dorobku językowego nawet odległych Serbów. I o to chodzi!

FOTO

http://demotywatory.pl/4412615/Zachwyca ... angielskim

https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zy ... a%C5%84ski

Czy wspólny język słowiański ma przyszłość?

http://forum.mlingua.pl/archive/index.php/t-13199.html

http://www.mishogolnopolski.fora.pl/cie ... i,196.html

http://nowoslownica.org/?page_id=21

Kiedy upowszechnimy w komunikacji internetowej, na popularnych wśród Słowian stronach, tematach, język międzysłowiański – oczywiście po jego pełnym opracowaniu, wówczas, z naszych słowiańskich i sąsiedzkich narodów powstanie jeden kulturowy nadnaród słowiańsko-braterski. Uczestniczenie w tym wielkim rodzie będzie powodem do dumy. Posługiwanie się jego językiem, łatwym do szybkiego opanowania, modne. Taka wspólnota kulturowa, dążąca do realnych działań polityczno-zjednoczeniowych zachowujących prawa narodów do jej wypowiedzenia, do praw wolnościowych, też będzie wielką i popularna siłą polityczną. Nie wspomnę już o wzroście populacji słowiańskiej, bez żadnego programu socjalistycznego, typu 500+ . Bo Słowianie i Słowianki, nawet za odległych krain, mogąc siebie zrozumieć, będą szybciej znajdywali partnerów do zakładania rodzin, do śwatźby, godów. I temu zadaniu ma służyć między innymi niniejsza książka. Aby taki język zbudować i umożliwić szybsze zjednoczenie narodów słowiańskich, oraz zainteresowanych udziałem w zjednoczeniu międzymorskim naszych sąsiadów, przyjaciół, nacji pokrewnych historycznie i kulturowo.

Autor

Rafał Kopko – Orlicki

http://bialczynski.pl/2017/01/28/rafal- ... owianskim/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 03 lut 2017, 00:46

Bartosz Jastrzębski pisze:Prof. Bartosz Jastrzębski: Idea Międzymorza w świetle myśli politycznej Adolfa Bocheńskiego
Lis 6, 2016

Obrazek

Zmiany na arenie międzynarodowej zaczynają zachodzić z prędkością jeszcze do niedawna trudną nawet do wyobrażenia. Musimy podjąć nasza dawną misję historyczną w odmiennych wprawdzie warunkach i wymagających odmiennych form politycznych – pisze w „Teologii Politycznej” prof. Bartosz Jastrzębski.

Idea Międzymorza powraca do debaty politycznej. Jedni przyjmują ten fakt ze szczerym entuzjazmem, traktując go jako wyraźny objaw odzyskiwania przez Polskę podmiotowości na arenie polityki międzynarodowej, inni znowu – z prawdziwą zgrozą i boleją nad nim, jako nad świadectwem kolejnej inkarnacji całkiem fantastycznych, a równocześnie szkodliwych rojeń mocarstwowych. Niestrudzenie powtarzają przy tym właściwie ciągle ten sam argument: Polsce brak odpowiedniego potencjału gospodarczego i militarnego, by mogła udźwignąć przywództwo w takiej grupie, tym bardziej w kontekście istotnych różnic partykularnych interesów krajów regionu. Jedni i drudzy przyznają jednak, że koncept istotnie powrócił na polityczne, publicystyczne i medialne salony, że jest na nowo rozważany, rozpisywany na mapach, że znów zapładnia wyobraźnię, inspiruje i niepokoi jednocześnie, a przede wszystkim – jak to zazwyczaj bywa w Rzeczypospolitej – silnie polaryzuje i antagonizuje środowiska polityków, komentatorów, publicystów, historyków, politologów i w końcu też zwykłych obywateli. Gorącym zwolennikom przeciwstawiają się środowiska wymownych, przekonanych i stanowczych przeciwników, pomiędzy nimi zaś zwyczajowo tkwi liczna grupa niezdecydowanych, popatrujących niepewnie to w jedną, to w drugą stronę


Zważywszy na bezsprzeczną aktualność, a przy tym kontrowersyjność tematu, przyjrzyjmy się mu nieco uważniej, za towarzysza w tych rozważaniach biorąc wybitnego, polskiego myśliciela politycznego – Adolfa Bocheńskiego. Pozwolimy sobie pominąć jego biografię intelektualną – zakładając, że jest to postać na tyle dobrze znana, że nie jest to konieczne – i przejść od razu do rzeczy samej, a więc do analizy podstawowych uwarunkowań polskiej polityki międzynarodowej, tak jak on je postrzegał (choć we współczesnym kontekście). Okazuje się bowiem, że mimo upływu mniej więcej osiemdziesięciu lat tezy Bocheńskiego nadal zachowują w znacznej mierze wartość i aktualność. Choć dzisiejsza Polska jest krajem zupełnie innym politycznie, społecznie kulturowo i moralnie niż II Rzeczpospolita (a też i dalece nietożsamym terytorialnie i etnicznie), to jednak sytuacja geopolityczna nie uległa – bo też i nie mogła ulec – zasadniczej zmianie. W dalszym ciągu podstawową determinantą zewnętrzną, warunkującą nasz byt polityczny, jest usytuowanie między znacznie potężniejszymi sąsiadami – Niemcami i Rosją. Stosunki z tymi właśnie krajami określały samo istnienie oraz stan polityczny, gospodarczy i terytorialny Polski w przeszłości, określają je dziś i nie inaczej będzie w przyszłości,. W dalszym ciągu również nader istotnym zadaniem naszej polityki zagranicznej jest wypracowanie formuły współżycia ze słabszymi sąsiadami ze wschodu i północnego wschodu – Ukrainą, Białorusią, Litwą, Łotwą i Estonią – oraz z partnerami z południa: Czechami, Słowacją, ale też Węgrami, Rumunią, Bułgarią i Chorwacją. Te wszystkie organizmy państwowe i narodowe zawsze (w jakiejś formie) były, są i będą obecne, co umożliwia rozważanie pewnych stałych elementów i warunków sytuacji międzynarodowej Polski. Przystąpienie Polski i części jej sąsiadów do NATO i Unii Europejskiej, choć niebywale istotne dla politycznej „układanki” w regionie, również nie zmieniło w sposób fundamentalny wyżej opisanej sytuacji. Po pierwsze dlatego, że akces do Unii nie zlikwidował wewnętrznych różnic i napięć ani w obrębie samej Europy Środkowej, ani też w jej relacjach do Europy Zachodniej (problem relacji na linii Stara Unia – Nowa Unia). Po drugie zaś, bardzo poważny kryzys polityczny Unii, związany z trudną sytuacją gospodarczą, nierozwiązaniem problemu napływu imigrantów i uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, agresywną polityką Rosji oraz perspektywą „Brexitu”, każą zasadnie pytać o trwałość tego politycznego ciała (przynajmniej w dotychczasowym kształcie), a co za tym idzie, wymagają przemyślenia rozlicznych wariantów alternatywnych w polityce zagranicznej. Skłaniać do tych rozważań winna również zasadnicza – i chyba nieusuwalna – niepewność co do militarnej i politycznej skuteczności ewentualnej reakcji NATO w obliczu możliwego kryzysu na linii Wschód – Zachód. Innymi słowy, wbrew optymistom, wstąpienie Polski do międzynarodowych struktur europejskich i euroatlantyckich nie stało się „końcem historii”, docelowym portem wiecznej szczęśliwości i bezpieczeństwa, w którym bujać mieliśmy błogo i bezpiecznie do końca czasów. Otóż nie. Co więcej, wiele wskazuje na to, że historia znów „urwała się z łańcucha”, co oznacza, że zmiany na arenie międzynarodowej zaczynają zachodzić z prędkością jeszcze do niedawna trudną nawet do wyobrażenia.

W świetle powyższego, przystąpić możemy do przywołania kilku kluczowych dla naszych rozważań konceptów Bocheńskiego i przemyśleć ich adekwatność w obecnej sytuacji. Jedną z najistotniejszych dla swojego realizmu politycznego tez wykłada Bocheński już w pierwszych słowach sztandarowej pracy Między Niemcami a Rosją: „Zaraz u wstępu pragnęlibyśmy przedstawić czytelnikowi jedną z najbardziej kardynalnych zasad, na których będą się opierać poniższe wywody. Jest nią twierdzenie, że polityka zagraniczna wszystkich państw ulega ciągłym zmianom i że stanowiska dzisiejszego tych państw nie można apriorystycznie przyjmować za niezmienne”[1]. A nieco dalej formułuje jeden z ważniejszych, wypływających z tej zasady wniosków: „Z jednej strony musimy brać pod uwagę możliwość dobrych stosunków z Rzeszą Niemiecką przez pewne okresy czasu, z drugiej nie możemy uwierzyć w ich wieczność i stałość. To są zasadnicze wytyczne, do których Rzeczpospolita powinna się dostosować. Ale wyzbywając się iluzji na zachodzie, nie możemy pozwolić na pielęgnowanie ich ze strony przeciwnej”[2]. A zatem nie ma niezmiennych i nienaruszalnych idei w polityce zagranicznej. Myśl ta może wydawać się banalna, a jednak wśród polityków, politologów i publicystów wciąż widoczna jest skłonność do orzekania „wiecznych” sojuszy i – w nie mniejszym stopniu – „odwiecznych” wrogów, słowem: „wiecznych i nienaruszalnych” uwarunkowań naszej polityki zagranicznej. Ten absolutyzm i kategoryczność w sądach wydają się niemal niepoważne w kontekście złożonej i tragicznej historii naszego kraju – a jednak nie tylko są spotykane, ale określają zasadniczą atmosferę debat na te arcytrudne tematy. Kategoryczność sądów jest tu nadzwyczaj uporczywa, tak jakby sama natura tematu skłaniała do efektownych, „zawsze prawdziwych” uogólnień. I od tej właśnie przypadłości polska myśl dotycząca polityki zagranicznej winna się w pierwszym rzędzie uwolnić.

Do niedawna zdecydowanie dominującym nurtem w polskim myśleniu politycznym pozostawał szeroko pojmowany „okcydentalizm”, przez który rozumiemy tutaj przekonanie, że „jedyną właściwą” drogą dla Polski jest pogłębianie integracji ze strukturami Unii Europejskiej oraz NATO, względnie dodatkowe umacnianie jej bilateralnymi stosunkami z USA (szczególnie w zakresie obronności i transferu technologii wojskowych). Polska bowiem „od zawsze” należała do Zachodu, do Europy, z czego wynika nakaz jak najściślejszych z nimi związków, tak, aby już nigdy nie stało się możliwe oderwanie jej od europejskiej macierzy. Ów polityczny kierunek oznaczał zatem nakaz zacieśniania politycznych i gospodarczych stosunków z Niemcami, które niewątpliwie są liderem europejskiej integracji i jej najważniejszym kołem napędowym – Unia to przecież niewątpliwie Deutsche (Mittel)Europa, co przyznają również jej entuzjaści. Tego rodzaju pozycja polityczna miała nas chronić przed podstawowym zagrożeniem polskiego bytu państwowego, za które uznana została „bizantyjsko-imperialna” (ale równocześnie mentalnie nadal sowiecka) Rosja ze swoją nieprzewidywalną, neoimperialną i rewizjonistyczną polityką. Linia Bugu stała się w ten sposób poniekąd granicą uprawiania realnej (wykraczającej poza dyplomatyczne konwenanse i oddolną współpracę przygraniczną i gospodarczą) polityki zagranicznej. Jako że Ukraina i Białoruś trwale znalazły się poza Unią, należało pogodzić się także i z tym, że „wypadły” one z horyzontu polskiej polityki – oczywiście finalnie na rzecz sfery wpływów Rosji. Natomiast kraje Grupy Wyszehradzkiej miały się komunikować ze sobą w zakresie przewidzianym wewnątrzunijnymi procedurami – bez specjalnej ważności czy szczególnych taryf uprzywilejowania. W efekcie polska polityka zagraniczna, zarówno w okresie rządów lewicowych, jak i liberalnych, koncentrowała głównie na relacjach z Niemcami i ze strukturami unijnymi. I tak miało pozostać, aż do ostatecznego zbudowania szczęśliwego europejskiego meltin pot – zjednoczonego, wielokulturowego superpaństwa. Powstanie takiego tworu stało się wyraźnym celem polityki niemieckiej, dążącej do stworzenia ponadnarodowej (ale nie ponadniemieckiej) struktury, umożliwiającej rozwój gospodarki naszego zachodniego sąsiada do poziomu pozwalającego na skuteczną konkurencję z gospodarczymi potęgami USA, Chin oraz Indii. Do realizacji tego celu potrzebne były jeszcze jak najlepsze stosunki z „surowcową”, a równocześnie „eksportochłonną” Rosją, o co też Niemcy skrupulatnie zadbały. I tak to, mniej więcej, miało się wszystko pięknie i bezkonfliktowo ziścić.

Tak się jednak nie stało i najprawdopodobniej już się nie stanie. Nie miejsce tu na szczegółowe rozważanie licznych przyczyn, które o tym zdecydowały – jest to bowiem temat rozległy i złożony. Hasłowo jednak można przypomnieć sekwencję zdarzeń kluczowych, które doprowadziły do kresu nadziei na łatwą i szybką integrację europejską. A zatem: kryzys ekonomiczny 2008 roku, aneksja Krymu i wybuch wojny na Ukrainie, czego skutkiem były sankcje i ochłodzenie stosunków z Rosją, grecki kryzys zadłużenia, wojna w Syrii oraz sprawa imigrantów i uchodźców wraz z eskalacją terroryzmu ze strony ISIS. W końcu niemiecka polityka „Willkommen” i spory: nie tylko o techniczną kwestię relokacji imigrantów, ale przede wszystkim o kulturowy i społeczny kształt przyszłej Europy, a ściśle biorąc – o możliwość i zasadność realizacji idei Europy skrajnie liberalnej i multikulturowej. Perspektywa „Brexitu”, a także wzrost znaczenia partii konserwatywnych i prawicowych w wielu państwach Europy (co było reakcją na agresywny progresizm liberalno-lewicowych elit europejskich) dopełniły obrazu całości – obrazu rozchwiania europejskich struktur i dezaktualizacji najbardziej dotąd popularnych politycznych scenariuszy jej rozwoju.
W tej sytuacji uwagi Bocheńskiego nabierają szczególnego znaczenia. Obecna sytuacja powinna bowiem skłaniać do rozważenia różnych, nawet dość „egzotycznych” – jak dziś się może wydawać – scenariuszy rozwoju sytuacji międzynarodowej. Nie chodzi oczywiście o to, by pochopnie porzucać dotychczasowych sojuszników, czy lekceważyć wciąż istniejące i ważne struktury polityczne i militarne, ale raczej o to, by być gotowym na każdy możliwy rozwój sytuacji z jednej strony, z drugiej zaś przygotować jak najlepszą pozycję w nieuniknionych chyba renegocjacjach wewnątrzunijnego (a też i wewnątrznatowskiego) ładu. I tu właśnie pojawia się koncepcja Międzymorza, mocno forsowana przez rząd Prawa i Sprawiedliwości oraz Prezydenta Andrzeja Dudę.

O cóż więc chodzi w owym Międzymorzu – tak jak dziś jest ono rozumiane przez jego zwolenników?

W pierwszym rzędzie chodzi o stworzenie wewnątrzunijnego i wewnątrznatowskiego bloku nacisku na – potężniejsze w stosunku do każdego środkowoeuropejskiego państwa z osobna – Niemcy. Polityka i gospodarka unijna mają tendencje do stawania się polityką i gospodarką niemiecką, w myśl surowej zasady, że „najmocniejszy (zwycięzca) bierze wszystko”. A przez to staje się jeszcze mocniejszy, co w konsekwencji prowadzi do dalszych zwycięstw i ukształtowania się superlidera, samowładnie już panującego w gospodarczej przestrzeni Europy. Tymczasem interesy Niemiec mogą – choć wcale nie muszą – pokrywać się z polskimi. Na ogół jest tak, że pokrywają się tylko częściowo i w niektórych segmentach. W innych Polska – jako słabszy partner – jest obszarem gospodarczej ekspansji Niemiec. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego – tak działa kapitał, który ma narodowość i to na ogół dość wyraźną. Ponadto kraje Europy Środkowej, pomimo że rzeczywiście mają wiele różnych i niekoniecznie zbieżnych interesów, są połączone przynajmniej pewnego rodzaju wspólnotą dziejowych doświadczeń, a co za tym idzie – także i mentalności (z całym wachlarzem właściwych jej nadziei, leków, kompleksów i ambicji). Myślę tu nie tylko o okresie powojennego komunizmu i supremacji radzieckiej, ale ogólnie – o doświadczeniu wielowiekowych walk o zachowanie suwerenności, więcej – o samych biologicznych podstaw narodowego bytu w obliczu trzech zasadniczych zagrożeń: niemieckiego, rosyjskiego i azjatyckiego (mongolskiego, tatarskiego, a w szczególności osmańskiego). Wspólnota dziejowych doświadczeń obejmuje przy tym również kraje pozaunijne, stanowiące wszakże, przynajmniej potencjalnie, ważny element Międzymorza. Dodatkowym, pozaunijnym wzmocnieniem tego bloku miałaby być oczywiście Ukraina i, w dalszej perspektywie, Białoruś oraz Mołdawia. A pewnego dnia może także i Gruzja. Dodatkowo, węzłem łączącym niektóre z owych krajów jest religia: Polska, Węgry, Słowacja, Litwa i Chorwacja to kraje ze zdecydowaną przewagą katolicyzmu, ten zaś niesie ze sobą określony „pakiet” aksjologiczny tudzież wytworzoną przez siebie w toku dziejów wrażliwość moralną i społeczną. Krótko mówiąc, kraje te łączy wspólne doświadczenie przeszłości i te same potencjalne zagrożenia w przyszłości, wynikające z położenia geopolitycznego. To całkiem niemało, a na pewno więcej niż łączy, dla przykładu, Estonię i Portugalię (które pozostają przecież szczęśliwie we wspólnym bloku). Wspólnotę Międzymorza łączyłoby zatem na pewno więcej niż ogólnounijny, cokolwiek abstrakcyjny i wydumany (zwłaszcza po odcięciu od kulturowo-religinego zaplecza) projekt „Europejczyka” (czy raczej „neo-” lub „posteeuropejczyka”).

Powstanie tak rozumianego Intermarum jest w pełni zgodne z jedną z podstawowych idei realizmu politycznego Bocheńskiego (i jego koncepcji polskiej racji stanu). Autor Między Niemcami a Rosją pisze: „Jeżeli sięgniemy do głębi zagadnienia, to spostrzeżemy, że przed Polską stoją właściwie dwie wielkie drogi prowadzące do ochrony jej integralności terytorialnej. Jedna droga – to wyzyskanie w maksymalnej mierze siły bezwładu europejskiego. Wszelkie zmiany na mapie Europy niewątpliwie prowadzą do naruszenia tego zbawczego bezładu. To jest droga w polityce zagranicznej konserwatywna i właściwie najłatwiejsza. To jest au fond [w gruncie rzeczy] polityka zagraniczna prekonizowana przez wszystkie odcienie dmowszczyzny w Polsce. Niestety jednak historia stwierdza, że siła bezwładu była zawsze wprawdzie siłą ogromną, ale w końcu zawsze ulegała siłom bardziej aktywnym. Druga droga, to droga prowadząca do uzyskania przez Polskę stanowiska naprawdę mocarstwowego, nie przez nabytki terytorialne, ale przez stworzenie na naszych granicach maksymalnej ilości organizmów państwowych, nawzajem się neutralizujących”[3]. Pierwszym warunkiem zatem – i to warunkiem dziś już spełnionym – narodzin Międzymorza jest powstanie u naszych granic licznych organizmów państwowych. Z jednej strony miałyby one stanowić „bufor” pomiędzy Polską a Rosją (to jedna z bardziej utrwalonych – i słusznie – idei polskiej polityki wschodniej). Z drugiej zaś, możliwym i pożądanym byłoby związanie owych organizmów z Polską, co nadałoby całemu blokowi środkowoeuropejskiemu odpowiednią spoistość, a co za tym idzie – wydatnie zwiększyło jego gospodarczy, demograficzny i polityczny (w tym także militarny) potencjał. Rozrost polityczny Polski na linii Północ-Południe wydaje się rozwiązaniem nader ciekawym i obiecującym, a dziejowo – jak dotąd – nie wykorzystanym dostatecznie. Nie zrealizowali tego projektu niewątpliwie władni ku temu Jagiellonowie (władający jednocześnie Rzecząpospolitą, Węgrami i Czechami), później zaś na przeszkodzie stanął upadek Węgier, ekspansja Porty, wzrost potęgi Habsburgów
Dziś nie ma rzecz jasna miejsca na jakikolwiek rozrost terytorialny Polski kosztem sąsiadów jako, że „jedyną forma imperializmu, która może przynieść państwu na terenie Europy jego istotne wzmocnienie, jest przyłączanie terytoriów, które zamieszkiwane są przez naród będący jednocześnie panującym w państwie imperialistycznym. Otóż stwierdzić musimy, że możliwości naszego imperializmu terytorialnego są właściwe tak ograniczone, że nawet w najlepszym razie nie będą w stanie wydatnie zmienić stosunku sił Polski do jej sąsiadów. Oczywiście pomijamy tu kwestię możliwości federacji, gdyż w tym wypadku nie wchodziłby w grę imperializm Polski, lecz złączenie się Rzeczpospolitej z innym, niepodległym narodem”[4]. Konieczna jest zatem zasada dobrowolności – wspólnej woli politycznej powstania takiego bloku. Długo wydawało się, że takiej woli właśnie brak, w jej narodzinach przeszkadzały wzajemne zaszłości, kompleksy, dawne konflikty i resentymenty, oraz różnice w partykularnych celach politycznych. A także obawy związane z ideą zacieśniania współpracy z narodem silniejszym – a takim z konieczności pozostaje Polska w stosunku do wszystkich partnerów środkowoeuropejskich. Bocheński w następujący sposób charakteryzuje ową trudność:

„Chcąc zrozumieć mentalność naszych partnerów w federacji, musimy tak rozumować, jak gdybyśmy byli sami na ich miejscu. [
] Otóż zastanówmy się teraz dlaczego Polacy nie są skłonni pod żadnym pozorem do federacji z Niemcami i Rosjanami, chcieliby natomiast połączyć się z takimi narodami jak Węgrzy, Ukraińcy czy Litwini. Naszym zdaniem wypływa to z ogólnej zasady, że współczesny naród chętniej zawiera układ federacyjny z narodem słabszym od siebie niż z silniejszym.[
] Nie możemy więc się dziwić, że otaczające nas mniejsze narody mają w stosunku do nas dość podobne obawy, jak my w stosunku do Rosji czy Niemiec. Wpływają na to przede wszystkim względy natury prestiżowej, odgrywające czołową rolę w polityce współczesnych nacjonalizmów. Względy polityczne, czyli bezpieczeństwo, nakazywałyby raczej związek z państwami bardzo silnymi, które by dawały pełne gwarancje pod tym względem. Niestety jednak, mając dość powagi, by prestiżowo razić naszych możliwych partnerów, nie mamy dość siły, by im na stałe zapewnić bezpieczeństwo [podkreślenie – B.J.]”[5].

Tak oto dochodzimy do istotnego problemu związanego z Międzymorzem, problemu wynikającego z niejako „przejściowej” formy geopolitycznej Polski jako kraju „średniego”. Nie zaliczamy się do państw dużych, takich jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania (co wynika zresztą ze słabości politycznej, gospodarczej i demograficznej, nie zaś terytorialnej), ale nie sposób umieścić Polski również wśród państw małych, takich jak Słowacja, Litwa, czy nawet Czechy albo Węgry. Pytanie brzmi zatem czy Rzeczpospolita jest – lub może być – krajem wystarczająco silnym, by przyciągnąć do siebie inne organizmy państwowe? Czy jest zdolna wytworzyć odpowiednio silną polityczną „grawitację”, by „przechwycić” mniejsze państwa regionu w swoją orbitę – i to wbrew potężnej „grawitacji” niemieckiej? Czy też jesteśmy skazani na opisaną przez Bocheńskiego „międzystrefę” – dość duzi, by budzić lęk, ale nie dość, by dawać poczucie bezpieczeństwa? Sceptycy są tutaj jednogłośni: Polska nie ma i w przewidywalnej przyszłości mieć nie będzie wystarczającego potencjału kulturowego, demograficznego, politycznego, gospodarczego i militarnego, by jawić się jako atrakcyjny partner federacyjny – czy raczej konfederacyjny – krajom Europy Środkowej. Jako państwo największe w rejonie musielibyśmy bowiem narzucać formę polityczną i ustrojową nowemu organizmowi politycznemu, a nade wszystko stanowić jego gospodarczy, technologiczny i polityczny „napęd”. Tych zadań nie jesteśmy w stanie podjąć, borykając się wciąż z elementarnymi problemami wewnętrznymi. Międzymorze to mrzonka – konkludują więc.

Kolejnej, acz związanej z poprzednią, przeszkody w powstaniu Międzymorza upatruje Bocheński w obawie przed procesami wynarodowienia elit, procesami dobrze znanymi w Europie Środkowej i źle zapamiętanymi przez mniejsze państwa. Powiada on w tym kontekście: „Druga wielka trudność idei federacyjnej to historia, wspomnienia dziejowe. Dzieje Europy Środkowej w XVI i XVII wieku ułożyły się w ten sposób, że wskutek współżycia kilku narodów w granicach jednego państwa czy jednej federacji państwowej szereg narodów utraciło swą elitę społeczną na rzecz innych narodów, dominujących w danym związku. Tak na przykład Ukraińcy, Białorusini i Litwini utracili swą elitę społeczną na rzecz Polski. Chorwaci, Słowacy i Rumuni siedmiogrodzcy – na rzecz Węgier
”[6]. I dalej wyjaśnia: „I tu jest wielki błąd psychologiczny naszej propagandy federacyjnej. Imię Jagiellonów – dla nas tak drogie – jest niemniej znienawidzone, z wyżej wyłuszczonych powodów, przez sąsiadujące z nami narody. Publicystyka na przykład ukraińska słowo »idea jagiellońska« umieszcza zawsze w cudzysłowie, jako synonim programu asymilacji pod płaszczykiem haseł humanitarnych. Pierwszym obowiązkiem naszej propagandy jest udowadniać, że nowa federacja właśnie nie będzie miała absolutnie nic wspólnego z tak jednostronnie pojmowaną unią jagiellońską i nie pociągnie za sobą tak opłakanych dla mniejszych narodów skutków, jak ta ostatnia. Nowa federacja musi mieć charakter na wskroś nowoczesny i pierwszym jej nakazem musi być zerwanie z historią, która obfituje w tyle bolesnych dla naszych sąsiadów momentów”[7].

Zerwać z historią – uważam wbrew Bocheńskiemu – nie tylko niepodobna, ale i nie warto, nawet gdyby było to możliwe. Każdy związek polityczny w warunkach europejskich musi mieć jakieś historyczne parantele, konstytuujące jego dziejowe podłoże. Powinien także prowadzić odpowiednią do swych celów politykę historyczną i kulturalną. Rzeczą historyków i publicystów (ale też pisarzy i artystów) jest dokonać takiej selekcji w materiale historycznym, by wyznaczyć odpowiednią tradycję – platformę wzajemnego odniesienia i wspólnego, przynajmniej do pewnego stopnia, przeżywania przeszłości. A co za tym idzie, także przeżywania wspólnych symboli, uroczystości i świąt państwowych o znaczeniu historycznym, wzorcowych, łączących narody postaci oraz konsolidujących wydarzeń historycznych. Trzeba bowiem stworzyć mentalny „grunt” pod konstrukcję Międzymorza, grunt jak najściślej związany z historycznymi – narodowymi i religijnymi, czyli realnymi – tradycjami poszczególnych krajów (z oczywistym, choć dyskretnym, „brakiem zainteresowania” – nie mylić z agresywną polityczną poprawnością! – dla kwestii bolesnych i spornych). Warto i trzeba zatem zmodyfikować politykę historyczną tak, by nie rozbudzać niepotrzebnie obaw mniejszych krajów, a raczej przeciwnie budzić ich ufność i sympatię. Nasze wspólne, środkowoeuropejskie doświadczenia dziejowe są na tyle bogate, że jest to zadanie możliwe do wykonania. Bez takiego podłoża zaś twór taki zawiśnie w mentalnej – wyobraźniowej i emocjonalnej – „próżni”. Będzie sprawiał wrażenie bytu sztucznego – apriorycznie wydumanego w zadymionych gabinetach polityków – a zatem krótkotrwałego i zależnego od doraźnej koniunktury politycznej. Tymczasem winien sprawiać wrażenie czegoś organicznego, „naturalnego” i historycznie oczywistego. Adekwatna polityka historyczna nie zastąpi oczywiście realnej wspólnoty interesów gospodarczych i politycznych – ale wydatnie ją uzupełni. W warunkach państw demokratycznych w żadnym razie lekceważyć nie można sympatii i antypatii obywateli. Te uczucia są potężnymi siłami, które należy nauczyć się odpowiednio wykorzystywać. Ich ignorowanie zaś może łatwo doprowadzić do spektakularnej klęski.

By jednak projekt Intermarium powiódł się, potrzeba nie tylko sprawnej polityki własnej (we wszystkich płaszczyznach), lecz także dalece i trwale sprzyjającej koniunktury na arenie międzynarodowej. Oto bowiem warunkiem koniecznym sukcesu tego przedsięwzięcia jest relatywna słabość Niemiec i Rosji – i to równocześnie. Inaczej realizacja tego politycznego pomysłu nie będzie w ogóle możliwa – lub będzie możliwa jedynie w minimalnym zakresie. Rozkwit potęgi Jagiellonów był możliwy właśnie dzięki takiej konstelacji. Wówczas stanowiło o niej rozbicie polityczne Niemiec i mizeria Księstwa Moskiewskiego dopiero „raczkującego”, wątłego jeszcze po konfliktach z Mongołami. Nie inaczej było w 1918 roku, kiedy zarówno Rosja, jak i Niemcy okazały się przegrane i osłabione –właśnie dzięki temu odrodziła się Polska. Kryzysy polityczne obu sąsiednich `organizmów państwowych umożliwiły zmartwychwstanie i wzrost Rzeczypospolitej między nimi. Taka konfiguracja nie jest częsta – ale jednak co jakiś czas zachodzi. Także i tym razem musi się powtórzyć – jest to warunek sine qua non jakiegokolwiek sukcesu Międzymorza. Silne i skoncentrowane na Europie Środkowej Niemcy będą w stanie bez większego trudu storpedować taką inicjatywę. Podobnie też Rosja, zwłaszcza, że Międzymorze wyraźnie „nachodzi” na kraje uważane przez Rosję za własną strefę wpływów (Ukraina, Białoruś, Mołdawia, państwa bałtyckie). Czy możemy liczyć dziś na słabnięcie naszych potężnych sąsiadów? Czy istnieją poważne przesłanki pozwalające przewidywać w nadchodzących latach osłabienie obu sąsiednich imperiów na tyle znaczne, by otworzyła się przestrzeń dla polskiej ofensywy politycznej w regionie?

Otóż w moim przekonaniu można zauważyć wyraźne objawy osłabienia i destabilizacji zarówno Niemiec, jak i Rosji. Jeśli chodzi o pierwszy z tych krajów, to o przyczynach kłopotów już wspomniałem: kryzys migracyjny, finansowy „bunt” Grecji i innych, mniej zamożnych krajów Południa, rosnąca niechęć do supremacji politycznej i gospodarczej Niemiec w Europie Środkowej. Wydaje się jednak, że w dłuższej perspektywie czasowej najbardziej destrukcyjnym czynnikiem dla naszego zachodniego sąsiada mogą być skutki przyjęcia milionów imigrantów i uchodźców z Azji oraz Afryki. Tego rodzaju – nie do końca chyba przemyślana i zaplanowana, a przez to nieroztropna i pozbawiona elementarnego umiaru – polityka kanclerz Merkel będzie stanowić olbrzymie obciążenie dla budżetu – i to przez wiele najbliższych lat – a równocześnie wytworzy istotne problemy natury społeczno-kulturowej. Niemcy wierzą, że sobie z nimi poradzą, że uda im się wychować sobie lojalnych i pożytecznych obywateli niemieckich wyznania muzułmańskiego. Zakładają, że ich model społeczeństwa i kultury okaże się na tyle atrakcyjny, że przeważy tradycjonalistyczne wzorce przyniesione przez imigrantów z Azji i Afryki. I być może faktycznie im się to uda, a równocześnie państwo niemieckie uniknie demograficznej (a w konsekwencji także gospodarczej) katastrofy, wzbogacając się dodatkowo o spory „wlew” świeżej i wzbogacającej „krwi”, a w szczególności – deficytowego, przerażającego i fascynującego zarazem „testosteronu”. Przy ogromnej dynamice rozrodczej „Nowoniemców” kraj ten w ciągu kilku dekad osiągnie zapewne i przekroczy liczbę stu milionów mieszkańców, dzięki czemu ostatecznie utrwali swoją dominację na kontynencie. Powtarzam raz jeszcze: ten optymistyczny scenariusz jest możliwy i państwo niemieckie z całą pewnością zrobi wszystko co w jego mocy – a moc ta jest doprawdy imponująca i niemożliwa do zlekceważenia – uruchomi wszystkie swoje rezerwy finansowe, ludzkie, technologiczne i organizacyjne, by go urzeczywistnić.

Mimo to może im się nie udać. Możliwe, że przysłowiowa „buta” po raz kolejny popchnęła naszych zachodnich sąsiadów do porwania się na zadanie po prostu niewykonalne – tak jak miało to miejsce podczas wojen światowych. Niemiecka polityka jest, jak wiadomo, wzorem umiaru i roztropności, ale tylko dopóty, dopóki nie zostają one całkowicie i z kretesem odrzucone w imię jakiegoś szaleństwa – co się Niemcom raz na jakiś czas przydarza, na zgubę swoją, sąsiadów i całej Europy. Początkowe sukcesy mogą się bowiem przemienić w klęskę. Przybysze być może wcale nie zechcą przyjąć europejskiego stylu bycia i europejskiej tożsamości – nie po to tu bowiem przyjechali, ale wyłącznie w tym celu, by poprawić byt ekonomiczny, a „swój” świat zbudować w krajach Starego Kontynentu – nie zaś by Stary Kontynent budować w swych umysłach i sercach. Niewykluczone, że z tej przyczyny wielu z nich przystąpi do organizacji radykalnych, mających na celu stworzenie w Niemczech swoistych „kalifatów”, quasi-autonomicznych, izolowanych stref tradycjonalistycznej kultury muzułmańskiej. Realnym zagrożeniem dla Niemiec jest także wybuch przewlekłej wojny – z zasilanymi finansowo i ideowo z Bliskiego Wschodu – terrorystami islamskimi. W chwili gdy piszę te słowa agencje po raz pierwszy podają informacje o zamachach na brukselskim lotnisku i w metrze (22.03.2016). Widmo długotrwałej wojny z fundamentalistami jest realne. Ktoś powie, że Niemcy taką wojnę w końcu wygrają. Pełna zgoda. Ale może to potrwać wiele lat i angażować w znacznej mierze ich siły, środki, a także polityczną uwagę. Może się wiązać z głębokim kryzysem społecznym i kulturowym oraz koniecznością zasadniczej korekty projektu multikulturalizmu. Mimo przysłowiowej niemieckiej dyscypliny obywatelskiej, nie obejdzie się najprawdopodobniej bez protestów społecznych i politycznych kryzysów
Nie będziemy przedłużać tej futurologii. Zanotujmy tylko to, że kryzys niemiecki, umożliwiający powstanie Międzymorza, jeśli nawet nie jest bardzo prawdopodobny, to na pewno nie jest wykluczony.

Rosja już dziś znajduje się w głębokim – największym od upadku komunizmu – kryzysie zarówno politycznym, jak i gospodarczym. Wypadnięcie Ukrainy ze strefy rosyjskich wpływów (katastrofalne gospodarczo i wizerunkowo), co więcej, stworzenie z niej swojego zawziętego wroga w samym niemal sercu „ruskich ziem”, wraz z sankcjami międzynarodowymi i dość konsekwentną izolacją im towarzyszącą trwale i istotnie osłabiło Rosję. Obrazu zapaści dopełniają katastrofalnie niskie ceny ropy naftowej. Nędza zwykłych rosyjskich obywateli szybko się pogłębia, lecz Putin nie rezygnuje z kosztochłonnych oraz ryzykownych i politycznie, i militarnie operacji w Syrii. Utrzymuje także, niezwykle kosztowny, bardzo wysoki poziom gotowości bojowej rosyjskiej armii. Straty wizerunkowe Rosji są na tyle znaczne, że nawet po wycofaniu sankcji bezpośrednich (co pewnie w końcu nastąpi, osobliwie w kontekście kryzysu bliskowschodniego) minie wiele czasu nim odzyska ona reputację wiarygodnego partnera politycznego i gospodarczego. Już dziś mówi się wprost o tym, że owoce rozwoju gospodarczego z pierwszej dekady XXI wieku zostały zaprzepaszczone, a gospodarka znajduje się coraz bliżej „jelcynowskiego” dna absolutnego
Gdy w końcu „zejdzie powietrze” z nacjonalistycznego balona niemożebne nadmuchanego przez Putina, należy się liczyć z głębokimi niepokojami społecznymi. Nawet jeśli Putinowski terror policyjny je zdusi, to jednak sama ich groźba będzie pochłaniać znaczne środki finansowe, polityczne i organizacyjne. Ponadto, Rosja pilnie musi baczyć na to, co dzieje się na jej wschodzie. Pokojowa i gospodarcza w obecnych założeniach ekspansja Chin łatwo może się przeobrazić – i z konieczności pewnie się w końcu przeobrazi – w bardziej agresywne działania, na które Rosja będzie musiała przystać, by nie stracić ostatniego swojego, wprawdzie na pewno nie sojusznika, ale jednak, jak dotąd, państwa „życzliwie” neutralnego.

Tak więc wydaje się, że sytuacja, którą uznaliśmy za warunek konieczny powstania Międzymorza, nie jest ani czystą fantazją, ani przykładem wishful thinking, co więcej, niektóre jej sygnały są już obserwowalne. To wystarczy, aby scenariusz „międzymorski” przynajmniej rzetelnie rozważać – nie zaś traktować wyłącznie jako political fiction, mocarstwowe urojenie politycznych marzycieli i megalomanów.

Jeśli nawet zewnętrzne okoliczności polityczne sprzyjałyby idei Intermarium, pozostaje wciąż niebłahy problem słabości gospodarczej Polski. Partnerom trzeba coś zaoferować. Najlepiej, jak wiadomo, pozyskują sympatię duże pieniądze: stosowne fundusze, inwestycje przemysłowe i infrastrukturalne, miejsca pracy, transfery technologii, linie kredytowe i komunikacyjne itd. Ale też – w ilościach znacznie większych niż symboliczne – stypendia, wydawnictwa, wspólne wydarzenia kulturalne, tłumaczenia literatury, nauki i publicystyki, czasopisma etc. A wszystko to zakłada solidny potencjał gospodarczy, technologiczny, finansowy i kulturalny, którego Polska
nie ma – jak twierdzą sceptycy. Wprawdzie jeszcze nie ma, ale w korzystnych okolicznościach i przy sprawnym zarządzaniu może niebawem mieć – replikują zwolennicy Międzymorza. Cóż, bez wątpienia polska gospodarka wciąż jest zbyt wątła na gigantyczne przedsięwzięcia międzynarodowe. Budowanie nowego bloku na pewno nie będzie mogło powielać „modelu niemieckiego”, polegającego na ogromnych sumach wyasygnowanych w stosunkowo krótkim czasie, tak jak miało to miejsce podczas inkorporacji NRD. Na to Polski dziś nie stać i w najbliższych dekadach, nawet przy najlepszych dla nas scenariuszach, takimi zasobami dysponować nie będziemy. Musiałby więc w Międzymorzu zostać wdrożony model mniej jednostronny i centralistyczny, a bardziej korporacyjny i regionalistyczny. Nie tylko politycznie, ale i gospodarczo, musiałaby to być struktura „luźna”, „wieloośrodkowa” i partnerska – a nie hierarchiczna, a zatem generująca i pogłębiająca niebezpieczną politycznie, zwłaszcza w polskim wydaniu, dychotomię centrum – peryferia.

Być może jednak problem słabości gospodarczej Polski nie jest problemem największym. Można bowiem, niestety, żywić uzasadnioną obawę, że znacznie trudniejsza do przezwyciężenia okaże się mizeria polityczna naszej elity rządzącej – niedobór odpowiednich kadr oraz konflikty wewnętrzne, a także brak niezbędnej, politycznej jedności nawet w sprawach kluczowych: w kwestiach strategicznego, długofalowego planowania, tak polityki zagranicznej, jak i wewnętrznej. Niektórzy obserwatorzy twierdzą wręcz, że pomiędzy głównymi siłami politycznymi Polski brak w ogóle jakiegokolwiek wspólnego mianownika – i politycznego, i ideowo-aksjologicznego, i psychologicznego. Są to zupełnie różne światy, różne planety, istne „monady bez drzwi i okien”, niezdolne do koordynacji swoich działań na jakimkolwiek poziomie i w jakimkolwiek – nawet najszczytniejszym – celu. Dobrze znane choroby polskiego życia politycznego – partyjniactwo, prywata, krótkowzroczność i niezdolność do tworzenia śmiałych wizji politycznych, kłótliwość, nieumiejętność zawierania kompromisów, brak myślenia w kategoriach racji stanu, odruch odwoływania się do obcych mocarstw – ujawniają się co krok w życiu politycznym naszego kraju. Trudno temu zaprzeczyć i niewykluczone, że to właśnie będzie stanowić nieprzezwyciężalną trudność, która uniemożliwi powstanie bloku ABC – piszący te słowa przychyla się w każdym razie do takiego gorzkiego wniosku. Żeby ująć rzecz najdosadniej: mam obawy (niestety graniczące z pewnością), że nawet jeśli rządy konserwatywno-prawicowe utworzyłyby jakimś cudem Międzymorze, rodzimi liberałowie i lewicowcy zdemontują je – lub przynajmniej zmarginalizują – natychmiast po dojściu do władzy. Dla zasady, „na złość”, „bo tak”. W tej sytuacji pozostaje jedynie mieć nadzieję na jakieś bliżej nieokreślone przemiany pokoleniowe – a co za tym idzie moralne i mentalne – które umożliwią odrodzenie polskiej klasy politycznej.

Zbliżając się do kresu niniejszych rozważań, warto jeszcze poruszyć kwestię ewentualnego sojusznika strategicznego Międzymorza. Czy blok środkowoeuropejski będzie potrzebował politycznego i gospodarczego wsparcia któregoś z wielkich mocarstw? A jeśli tak – to którego?

Z całą pewnością świat dzisiejszy jest światem wielkich imperiów, a takim Intermarum, nawet przy najpomyślniejszych wiatrach, nigdy nie będzie. Życzliwe wsparcie, któregoś z potężnych, światowych graczy, byłoby zatem więcej niż mile widziane. Którego? W świetle tego, co dotąd powiedziano, jest oczywiste, iż nie można liczyć na wsparcie ani Niemiec, ani na Rosji. Jeśli chodzi o tę drugą potęgę, pewne możliwości współpracy otwierałyby się tylko wówczas, gdyby projekt Międzymorza wyrzekł się ambicji objęcia państw uznawanych przez Rosję za jej nienaruszalną strefę wpływów – a więc Ukrainy i Białorusi. Rosja mogłaby wówczas chcieć grać na osłabienie Starej Unii, a przynajmniej szachować tą perspektywą Niemcy. Jest to jednak wariant mało prawdopodobny, tym bardziej, że grupy polityczne najmocniej zaangażowane w Polsce w projekt Miedzymorza są równocześnie silnie antyrosyjskie. Rezygnacja zaś z Ukrainy i Białorusi oznaczałaby ponadto fiasko konceptu stworzenia „państw buforowych” między nami a Rosją, która to idea jest już przecież mocno zakorzeniona w polskim myśleniu politycznym. Niemniej jednak nawet takie „okrojone” i „filorosyjskie” Międzymorze winno stać się przedmiotem nieuprzedzonego namysłu – przynajmniej jako straszak-ochrona przed ewentualnymi zbyt agresywnymi posunięciami Niemiec.

Sojusznikiem strategicznym Intermarium mogłyby – przynajmniej potencjalnie – zostać również Stany Zjednoczone, rzecz jasna za pośrednictwem Wielkiej Brytanii. Ta ostatnia grałaby w dzięki temu podług swojej starej, wypróbowanej taktyki osłabiania najsilniejszego kraju na kontynencie – w tym wypadku Niemiec (szczególnie w świetle niemieckiego zbliżenia z Francją byłoby to dla brytyjskiej polityki atrakcyjne rozwiązanie). Już obecnie zresztą widać wyraźnie, że polityka Zjednoczonego Królestwa jest autonomiczna względem unijnego mainstreamu, a politycy królewscy raczej chętnie „flirtują” z środkowoeuropejskimi konserwatystami. Gdyby doszło do opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię (w co piszący te słowa zdecydowanie jednak wątpi), perspektywa pozyskania sojusznika na Wyspach, byłaby bardzo realna – Anglicy będą zapewne usilnie poszukiwać partnera na kontynencie. Dzięki wsparciu angielskiemu zacieśnienie relacji ze Stanami Zjednoczonymi mogłoby stać się realne (choć bardzo wiele zależy tu od wewnętrznej sytuacji politycznej w tym kraju). Jakkolwiek sprawy by się potoczyły, wydaje się jednak, że Międzymorze nie powinno nadmiernie przywiązywać się do tego wyspiarskiego wsparcia. W mocy pozostaje bowiem pogląd Cata Mackiewicza, że sojusz któregokolwiek kraju środkowoeuropejskiego ze Zjednoczonym Królestwem zawsze pozostanie sojuszem „egzotycznym”, bo byt Wielkiej Brytanii (a tym bardziej Stanów Zjednoczonych) nie zależy i nigdy nie będzie zależeć od państw naszego regionu. Brytyjczycy nie znajdą więc motywacji, by za nie ginąć – czy choćby trochę zbiednieć.

Jako jeszcze bardziej egzotyczny partner jawią się Chiny. Ale – paradoksalnie – ta wielka odległość czynić może relacje polityczno-gospodarcze bardziej przejrzystymi. Chiny – najludniejsze państwo na świecie – by utrzymać wzrost gospodarczy i zaspokoić potrzeby swoich obywateli, muszą prowadzić politykę gospodarczą o zasięgu globalnym. Oznacza to, między innymi, że będą potrzebowały europejskiego „krążownika” – politycznej, gospodarczej i logistycznej bazy głównej dla swoich interesów, szczególnie w świetle ogromnego projektu nowego „Jedwabnego Szlaku”. Równocześnie Państwo Środka nie będzie w istotny sposób zagrażało suwerenności i bezpieczeństwu Międzymorza, mogąc przy tym stać się dla niego źródłem gospodarczych sukcesów (co oczywiście nie będzie proste przy konkurencyjności chińskiej gospodarki) jako wielki, chłonny rynek zbytu.

Nie od rzeczy byłoby również rozważenie zbliżenia z Turcją. Pozostaje ona bowiem krajem „pomiędzy” Rosją, Europą i Azją, od stu lat nie mogąc ostatecznie przechylić się – z wielu istotnych przyczyn, które nadal są czynne – w żadną ze stron. Prezydent Erdogan wyraźnie pragnie prowadzić podmiotową, wyrazistą politykę w regionie (marzy ponoć o odrodzeniu Imperium Osmańskiego), a sama Turcja posiada znaczny potencjał gospodarczy i militarny. Równocześnie kraj ten „choruje” na brak stabilnych sojuszników, tak w Europie, jak i w Azji. Turcja jest równocześnie tradycyjnie silnie antyrosyjska, co mogłoby stać się jedną z płaszczyzn strategicznego porozumienia. Oczywiście celowe „przepuszczanie” uchodźców i emigrantów, w celu uzyskania korzyści politycznych i finansowych, nie nastraja krajów takich jak Węgry czy Chorwacja zbyt ciepło do polityki spadkobierców Osmanów, ale ta sytuacja może ulec zmianie i lekceważenie możliwych korzyści, płynących ze współpracy z Turcją, byłoby poważnym błędem.

Tak oto jawią się – w ogromnym skrócie rzecz jasna – polityczne uwarunkowania ewentualnych narodzin Międzymorza. Każdy poruszony w tym szkicu wątek mógłby być – i być powinien – skrupulatnie rozwinięty i drobiazgowo przeanalizowany. Nie ma pośpiechu. Powstanie Intermarium to idea pomyślana w dłuższej perspektywie czasowej – sądzę, że właściwy horyzont rozważań winna zakreślać cezura mniej więcej dwudziestu lat. Choć oczywiście nie można wykluczyć, że wypadki potoczą się znacznie szybciej – i zupełnie innymi torami. Tak czy inaczej – czy „wyjdzie” coś z Międzymorza czy nie – warto o nim dumać, warto ćwiczyć intensywnie śmiałe i otwarte – nierutynowe i świeże – myślenie polityczne, także to przebiegające poza utartymi szlakami i wyrobionymi już kliszami myślowymi. Warto snuć zamaszyste wizje, tak jak czynili to polscy politycy w czasach świetności Rzeczpospolitej, nie zapominając jednak przy tym o twardym gruncie politycznych realiów. Do tego namawia nas także Bocheński, stanowczo twierdząc, że takie ambitne plany nie tylko nie przekraczają naszych możliwości, lecz stanowią – na dłuższą metę – jedyną właściwą drogę rozwoju polskiej państwowości:

„Jesteśmy skazani na wielkość i albo wielkość tę zdobędziemy lub też się wniwecz obrócimy. Musimy dlatego być narodem imperialnym, prężnym inicjatywą i wolą ekspansji. Tak jak niegdyś stoją przed nami nieograniczone wprost możliwości. Ale Imperium Polskie może powstać w tym punkcie geograficznym, w którym nas Opatrzność postawiła, tylko pod warunkiem nadania mu absolutnie odmiennego charakteru od dwu sąsiadujących z nami imperiów. Tak jak przed setkami lat zaczniemy rosnąć w siłę i znaczenie, kiedy wrócimy do czystej krynicy naszej kultury narodowej; kultury wnoszącej do atmosfery przepojonej pruską butą i rosyjskim barbarzyństwem świeży powiew wielkiego posłannictwa dziejowego; posłannictwa polegającego na ułożeniu współżycia ludów Europy Środkowo-Wschodniej na podstawach chrześcijańskiej kultury narodowej. Musimy podjąć nasza dawną misję historyczną w odmiennych wprawdzie warunkach i wymagających odmiennych form politycznych, ale opierając się na tych samych założeniach ideowych i kierując się tym samym duchem tolerancji narodowej i religijnej”[8].

Jagiellonia.org / Teologiapolityczna.pl / Prof. Bartosz Jastrzębski

Artykuł jest opublikowany za pozwoleniem autora

[1] A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją, Kraków–Warszawa 2014, s. 22.
[2] Tamże, s. 29.
[3] Tamże, 57.
[4] Tamże, s. 46.
[5] A. Bocheński, Trudności polityczne federacji środkowoeuropejskiej [w:] Konserwatyści polscy 1918–1939, red. M. Król, Warszawa 2014, s. 166.
[6] Tamże, s. 167
[7] Tamże, s. 167–168.
[8] A. Bocheński, A. Bocheński, S. Skwarczyński, K. Studentowicz, Polska idea imperialna [w:] Konserwatyści polscy 1918–1939, dz. cyt., s. 147.
http://jagiellonia.org/prof-bartosz-jas ... henskiego/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 06 lut 2017, 21:55

Trudno znaleźć wątek, w którym mozna byłoby umieścić ten artykuł, gdyż pasuje do kilku tematów jednak niechaj ostanie się tu (dzięki >Piter 1974<):

kfu pisze:Owidz. Powstaje Muzeum Mitologii Słowiańskiej
2017-02-03

Obrazek

Dzieci w szkołach uczą się o Zeusie, Jowiszu i Odynie. Nikt nie opowiada im jednak o Świętowicie, Perunie, Welesie A To się zmieni, bo powstaje Muzeum Mitologii Słowiańskiej.

Inicjatorzy powołania Muzeum Mitologii Słowiańskiej, pierwszej takiej placówki w Europie, chcą przyczynić się do tego, aby wiedza o słowiańskiej mitologii była wiedzą powszechną, tak jak jest to w przypadku znajomości mitologii greckiej, rzymskiej czy nordyckiej.

- Nasze muzeum ma być atrakcyjnym i niepowtarzalnym produktem turystycznym, który w sposób nowoczesny i interesujący popularyzował będzie aktualną wiedzę o przedchrześcijańskiej kulturze duchowej Słowian - mówi Radosław Sawicki, prezes Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego „Wspólna Ziemia”, które ponad rok temu oficjalnie ogłosiło światu swój pomysł. Po kilku miesiącach poszukiwań odpowiedniego miejsca, działacze organizacji porozumieli się z dyrekcją Grodziska Owidz, samorządowej instytucji kultury prowadzonej przez gminę wiejską Starogard Gdański. Grodzisko kilka lat temu zostało zrekonstruowane i funkcjonuje w miejscu, w którym we wczesnym średniowieczu znajdował się jego pierwowzór.

- Lepiej nie mogliśmy trafić - cieszy się Sawicki. - W Owidzu zastaliśmy gotową infrastrukturę, by powołać muzeum. Są przestronne sale, parkingi, amfiteatr, fajny plac zabaw, restauracja. No i samo wczesnośredniowieczne grodzisko, które jest takim naturalnym pretekstem, by opowiadać o tym, w co wierzono w tej części Europy przed nastaniem chrześcijaństwa.

Z podjętej współpracy cieszy się także Magdalena Cholewa, dyrektor Grodziska Owidz.
- Projekt Muzeum Mitologii Słowiańskiej świetnie koresponduje z kontekstem historycznym miejsca, w którym pracujemy, a także z naszymi obiektami, które stylizowane są na średniowieczną modłę.Organizowaliśmy już na terenie Grodziska rekonstrukcje historyczne, nawiązujące do słowiańskich obrzędów. Cieszyły się one sporym zainteresowaniem publiczności. Sądzę, że ten kierunek rozwoju naszej placówki pozwoli na wypracowanie bardzo wyrazistej i atrakcyjnej oferty dla szkół i turystów.

Ogólna wizja i koncepcja muzeum są obecnie uszczegóławiane i dopasowywane do konkretnych przestrzeni Grodziska Owidz, które dysponuje kilkoma budynkami i ponad sześcioma hektarami przyległych gruntów. Ekspozycje znajdować się będą zarówno w pomieszczeniach, jak i w plenerze.

- Chcemy, by nie było to standardowe muzeum, li tylko z przeszklonymi gablotkami i rekwizytami, których nie wolno dotykać. Ono ma żyć, wyzwalać fantazję. Stawiać pytania, lecz niekoniecznie dawać gotowe odpowiedzi. Ma też bawić - opowiada Radosław Sawicki. - Dlatego docelowo całe Grodzisko Owidz ma być areną muzealnych eksploracji. O elementach mitologii słowiańskiej będzie można dowiedzieć się nie tylko w salach muzealnych, ale też w naszej restauracji czy nawet w toaletach, w których także przewidujemy stosowną aranżację wnętrza.
W muzeum eksponowane będą zarówno wierne kopie nielicznych zachowanych zabytków archeologicznych, związanych z przedchrześcijańskimi wierzeniami Słowian, jak i ślady słowiańskiej mitologii utrwalone we współczesnych dziełach plastycznych, muzycznych czy literackich. Zatem obok kopii Światowida ze Zbrucza czy Świętowita z Wolina, w muzeum znajdą się także reprodukcje inspirowanych mitologią słowiańską prac Zofii Stryjeńskiej czy plansze z popkulturowych komiksów z Babą Jagą w jednej z ról. Będzie też nieco multimedialnych wizualizacji oraz żywa historia, czyli plenerowe rekonstrukcje słowiańskich obrzędów. W kilkuletniej perspektywie czasowej twórcy muzeum planują także odtworzenie, na podstawie zachowanych średniowiecznych relacji, świątyni Świętowita z Arkony na wyspie Rugii. Jako jedna z ostatnich pogańskich świątyń została ona zniszczona przez Duńczyków w 1168 roku.

Twórcy muzeum mają świadomość, że przed nimi duże wyzwanie organizacyjne i finansowe, bowiem projekt jest zakrojony szeroko i ambitnie. Piszą już pierwsze projekty, by zdobyć dotacje, rozmawiają także z potencjalnymi sponsorami.

- Pieniądze na tworzenie Muzeum Mitologii Słowiańskiej staramy się pozyskiwać z różnych źródeł. Dlatego zwracamy się także do osób indywidualnych, z prośbą o przekazanie 1 proc. podatku za 2016 rok - mówi Radosław Sawicki, prezes Stowarzyszenia „Wspólna Ziemia”. Aby przekazać 1 proc. na Muzeum Mitologii Słowiańskiej należy na formularzu rocznego rozliczenia z fiskusem wpisać nr KRS 0000213821.
Bezpłatny program do rozliczania PIT-ów znaleźć można na stronie internetowej muzeumslowianskie.pl
http://starogardgdanski.naszemiasto.pl/ ... id,tm.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 22 lut 2017, 10:46

0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 13 mar 2017, 19:24

Białczyński pisze:Wilcza Polana: skromny = poSkROMiony
13 marca 2017

Jestem świeżo po lekturze najnowszych komentarzy (Elaszki i TAW`a) na stronie TAW i absolutnie nie zgodzę się w tym miejscu z autorem i Jego ekipą komentujących, iż skromność charakteru to dobra cecha. A jeśli dobra, to chętnie posłucham dlaczego jest dobra wedle tego prądu myślowego?
W moim mniemaniu skromny = poskromiony. Czyli zniewolony przez wszystko i wszystkich, a przede wszystkim przez samego siebie – tym samym skromny to niewolny, nieszczęśliwy i zagubiony!
Skromny = poskromiony = pokonany – a My naród jesteśmy pokonani od tysiąca lat. Bo straciliśmy swoją dumę i wielkość. Bo wmawiano nam, żeśmy słabi,żeśmy bagniaki z prypeci , żeśmy bez historii

Obrazek

Chcesz być nadal pokorny? Pokorny = pokarany – a pokarany/pokorny to klęczący przed wrogiem.
A my naród już wystarczająco długo byliśmy pokorni – klęczący na kolanach



http://wilczapolana.blogspot.com/2017/0 ... miony.html
pewność siebie to siła!!! Ogromna siła i nie ma nic wspólnego z cwaniakowaniem – ten, kto włada taką siła dobrze wyczuwa różnice.
Nie dajcie sobie wmówić, że Ego to coś złego – Ego to WY! Istota Was, a jeśli nadal chcecie tkwić w skromności i pokorze
to jak do kurVy nędzy mamy powstać z kolan?
Mam w sobie siłę i ducha Lechii, czuje moc i potęgę – nie klękam przed nikim, nie uznaje cudzych wzorców – bo mam własne – bo nie jestem pokorny/poskromiony – skromny!
Skoro jestem w czymś dobry, to mam udawać, że nie jestem? Pozwalać innym być nad sobą, bo wrodzona skromność mi nie pozwala zabłysnąć pełnym światłem i tkwić w zdławieniu przez całe życie?

Obrazek

I tracić tym samym życie kosztem innych?
To jest wedle mnie skromność – skromność i pokora to kajdan umysłu.
Jestem w czymś dobry to korzystam z tego talentu, a nie trzymam go pod kloszem i umiejszam sam sobie – to jest zbrodnia przeciwko wewnętrznemu Ja i Ojcu, który dał nam wielkość abyśmy doświadczali życia w pełni
Tak, że wybór należy do Ciebie Szanowny Czytelniku – chcesz spędzić życie na klęczkach w niebycie narzuconej Ci skromności, czy powiesz DOŚĆ, JESTEM CUDOWNYM DZIECKIEM OJCA, MAM SIŁĘ I MOC I NIC NIE BĘDZIE MNIE OGRANICZAŁO! WYKRZYCZĘ ŚWIATU SWOJĄ WSPANIAŁOŚĆ! MAM TALENTY, KTÓRE WAM POKAŻE, NIE BĘDĘ ROBIŁ Z SIEBIE NIEWOLNIKA WOLI
WSTAJĘ Z KOLAN, ABY NIEŚĆ SIŁĘ RODU MEGO – DUMNĄ I WIELKĄ, MIAŻDŻĄC WROGÓW MOICH, WMAWIAJĄCYCH MI PRZEZ LATA SŁABOŚĆ.
KONIEC Z TYM – IDZIE NOWE!
——————————————————————————————————————————
Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście słabi. Nie dajcie zamknąć w sobie swojej wrodzonej wielkości – skromność to kajdan umysłu, blokujący Wasz prawdziwy potencjał .
A nam przeznaczona jest wielkość w każdej jej formie.
SŁAWA!!!
http://bialczynski.pl/2017/03/13/wilcza ... skromiony/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » wtorek 14 mar 2017, 10:02

Thotal pisze:Nie wierzę żeby wielcy rosyjscy szachiści nie brali tego pod uwagę, myślę że dobre rozwiązania same przyjdą, los nam sprzyja... :)

Pytanie do W. Putina o Słowian

https://youtu.be/RQKaoO2QEqo
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: ex-east » czwartek 16 mar 2017, 08:57

W kwestii jezyka tzw "miedzyslowianskiego" mam mieszane uczucia. Z jednej strony to fajnie, gdyby taki jezyk powstal. Od dawna przeciez "jakos" sie rozumiemy ze SLowakami i z Czechami, a i z rosyjskojezycznymi tez sie idzie dogadac, jesli sie chce. Przy dobrej woli oraz w dobrym towarzystwie problemow z dogadaniem sie generalnie nie ma. Nie istnieje oczywiscie zaden "miedzyslowianski jezyk" , ale DUCH slowianski w kazdym z jezykow Slowian wydaje sie istniec niezaleznie od podzialow.
Z drugiej strony ... hmmm .. gdybysmy nawet zinstytucjonalizowali taki jezyk dajmy na to " protoslowianski" to bylby to jezyk sila rzeczy sztuczny. Wezmy taki przyklad - dla nas, Polakow, jezyk polski brzmi pieknie, plynnie , spiewniei i jest przebogaty w znaczenia zrozumiale tylko dla Polaka. Jezyk protoslowianski bylby pozbawiony wielu niuansow a przez to trudniej wyrazalby to, co chcemy ujac. Nie bez znaczenia jest takze fakt, ze takie "slowianskie esperanto" byloby kompletnie niezrozumiale na arenie miedzynarodowej od ktorej przeciez we wspolczesnym swiecie nie sposob uciec. Chcemy robic interesy z Chinczykami w kwestii Nowego Jedwabnego Szlaku .. pieknie, ale wez tu pogadaj z Chinczykiem po slowiansku !! - nie da rady. Wspolny jezyk dla wszystkich Slowian bylby jezykiem mimo wszystko lokalnym, zamknietym dla zewnetrznego swiata.
Biorac wszystkie za i przeciw pod rozwage wychodzi mi, ze jedynym jezykiem, w ktorym wszyscy Slowianie moga sie porozumiec bez wzajemnych "roszczen" i pretensji to jezyk zupelnie nieslowianski, na przyklad .. jezyk angielski. Jak slusznie wspomniano w artykule o jezyku, angielski jest wyjatkowy pod tym wzgledem, ze zaden narod slowianski nie ma z tym jezykiem problemow. Nigdy nie byl to jezyk narzucany nam silowo, ani nie byl to jezyk najezdzcy, zaborcy, ani nikt nigdy nie zmuszal nikogo do jego nauki. Przy tym jest to jezyk miedzynarodowy zarowno w handlu, jak i w kulturze. Owszem, jest to jezyk obcy, lecz bez jakichkolwiek negatywnych skojarzen miedzyslowianskich. Przywolano argument, ze myslac w jezyku obcym, jakim jest na przyklad angielski, zaczniemy myslec kategoriami anglosaskimi ... wg mnie nic bardziej mylnego. Hindusi do dzis byliby luzna federacja kantonow bez wiekszego miedzynarodowego znaczenia ze swoimi odmiennymi dialektami i jezykami, gdyby nie wspolny jezyk, na ktorym zbudowano potege Indii, czyli jezyk angielski.
Jesli Swiat ma sie liczyc z Miedzymorzem, to musi rozumiec co sie mowi, pisze i mysli w Miedzymorzu. Trudno mi sobie wyobrazic, aby Wegier przyswajal sobie skomplikowana gramatyke slowianska, albo Czech byl zmuszony do wyrazania mysli w mniej smieszny sposob :)
Sceptycy są tutaj jednogłośni: Polska nie ma i w przewidywalnej przyszłości mieć nie będzie wystarczającego potencjału kulturowego, demograficznego, politycznego, gospodarczego i militarnego, by jawić się jako atrakcyjny partner federacyjny – czy raczej konfederacyjny – krajom Europy Środkowej. Jako państwo największe w rejonie musielibyśmy bowiem narzucać formę polityczną i ustrojową nowemu organizmowi politycznemu, a nade wszystko stanowić jego gospodarczy, technologiczny i polityczny „napęd”. Tych zadań nie jesteśmy w stanie podjąć, borykając się wciąż z elementarnymi problemami wewnętrznymi.
Polska nie musi miec wielkiego potencjalu. Ani zadne z panstw Grupy V4. Federacja Slowian to nie kalka EU w ktorej rzadza NIemcy i Francja. Slowianie musza oprzec sie o zupelnie inna formule, ktorej podstawa jest dialog miedzy narodami na zasadzie absolutnej rownosci. Jest to mozliwe jedynie wtedy, gdy rozliczymy sie wszyscy Slowianie z naszej mrocznej przeszlosci po to, aby nigdy nie powrocila w naszych nowych relacjach.

Kolejnej, acz związanej z poprzednią, przeszkody w powstaniu Międzymorza upatruje Bocheński w obawie przed procesami wynarodowienia elit, procesami dobrze znanymi w Europie Środkowej i źle zapamiętanymi przez mniejsze państwa. Powiada on w tym kontekście: „Druga wielka trudność idei federacyjnej to historia, wspomnienia dziejowe. Dzieje Europy Środkowej w XVI i XVII wieku ułożyły się w ten sposób, że wskutek współżycia kilku narodów w granicach jednego państwa czy jednej federacji państwowej szereg narodów utraciło swą elitę społeczną na rzecz innych narodów, dominujących w danym związku. Tak na przykład Ukraińcy, Białorusini i Litwini utracili swą elitę społeczną na rzecz Polski
Miedzy innymi wlasnie o to chodzi, abysmy wszyscy Slowianie i kazde z Panstw pszyszlego Miedzymorza uczciwie i konkretnie przyznali sie do win wyrzadzonych sasiadom i to bez zadnych ALE, BO , DLATEGO-ZE ... Powinnismy zaczac sie wsluchiwac w sasiadow i wspolnie dochodzic przyczyn historycznych klesk w duchu zrozumienia i wybaczenia. Jestem optymista w tym wzgledzie, ale i realista. Wiem jak trudno przyznac sie do bledow zwlaszcza gdy sa one zawinione przez siebie. Jednoczesnie trzeba uzywac argumentow pozytwynych jak ten przykladowo, ze w Polsce zatrudnienie znalazlo 2 mln Ukraincow pomimo tego, ze nie wyjasnilismy nigdy wzajemnych pretensji z czasow II WS. Polacy sa pamietliwi, Ukraincy rowniez, ale kiedy sasiad jest w potrzebie, to gore bierze slowianskie poczucie goscinnosci i zwykle, ludzkie wspolczucie. U nich jest wojna, wiec na bok wszystkie animozje, trzeba jakos pomoc. Kiedy indziej sie policzymy. Polacy nie daja Ukraincom jalmuzny czy statusu uchodcow tak jak w Niemczech dostaja muzulmanie hurtowo. Slowianie nie przyjeliby jalmuzny. Slowianin pracuje na siebie a jego Brat daje mu taka mozliwosc w ramach ponadnarodowej solidarnosci. Bo taka jest potrzeba chwili. Animozje odkladamy na pozniej. Dlatego wlasnie wierze w Miedzymorze. Musimy jedynie nauczyc sie ze soba rozmawiac bez uprzedzen , a do tego moze byc pomocny na przyklad jezyk angielski ;)
0 x



Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » czwartek 16 mar 2017, 09:38

Animozje odkladamy na pozniej. Dlatego wlasnie wierze w Miedzymorze.

Jak z nimi się dogadać?

https://wiernipolsce1.wordpress.com/201 ... ukrainska/
Obrazek

https://wiernipolsce1.wordpress.com/201 ... -zaplacil/.

Obrazek
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: ex-east » czwartek 16 mar 2017, 23:08

Z "nimi" sie nie dogadasz. Trzeba poczekac, az wymra. Za to nalezy budowac pozytywne relacje wszedzie tam, gdzie,sie da, budowac, a nie klocic sie o upiory z przeszlosci. Zreszta, Ukraina nie musi by czescia Miedzymorza, jesli nie chce, jesli sami Ukraincy nie chca to nie. Kiedys ich mlodziez zrozumie, ze Bandera to slepa uliczka, ale wtedy zostana sami.
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 17 mar 2017, 00:15

Do LECHII , kraju bogatego, zasobnego i tolerancyjnego przyjeżdżali z całego ówczesnego świata. Chcieli swobód i WOLNOŚCI jakie mieli wszyscy tutejsi mieszkańcy, to taka słowiańska "ameryka". Z dzisiejszej perspektywy może to się wydawać mało racjonalne, ale poziom dobrobytu w stosunku do reszty europy był dominujący. KRAJ mlekiem i miodem płynący... to nie bajka, pszenica płynąca do Gdańska i Odessy, a potem do portów europejskich była najlepszą walutą wzbogacającą rodzime gospodarstwa.

Historycy mogą sobie kłamać, mogą tytułować się nawzajem i żyć w hipokryzji,a prawda w każdym dniu ujawnia nam nowe szczegóły o potędze gospodarki terenów dawnej LECHII.

U.. kraińcy są plemieniem słowiańskim, ale polityka pruska wbiła im klin w serce, który wykorzystują znakomicie socjotechnicznie uzdolnieni malwersanci. Za chwilę, ten iluzoryczny twór przestanie istnieć, ponieważ podwaliny błogosławili krwią!!!

Bandery, bandziory nie mieli i nie mają prawa żyć w wolnym społeczeństwie, w społeczeństwie nowej cywilizacji!!!



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: ex-east » piątek 17 mar 2017, 02:15

Thotalu. Slowianie wzbogacili sie na handlu bursztynem z Chinami. Jedwabny szlak byl zyla zlota. I moglby byc nia dzisiaj, gdyby politycy nie byli krotkowzroczni i wyobraznia siegali dalej niz do Niemiec czy Rosji. Naturalna sila napedowa Miedzymorza powinien byc Nowy Jedwabny Szlak. Tylko gluchy i slepy (zaslepiony) tego nie dostrzeze.
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Odbudowa Rzeczpospolitej - Zjednoczenie Słowian"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 17 mar 2017, 06:41

Głównym motorem napędzającym LECHICKĄ gospodarkę była METALURGIA!!!
Wytop i obróbka żelaza spowodowała militarny i gospodarczy wzrost nie mający sobie równych na całym kontynencie europejsko-azjatyckim, to tu, koło Ślęży, Łysej Góry, na Mazowszu i Kujawach były centra ówczesnej "zbrojeniówki" zaopatrujące resztę świata w broń.
Historycy i archeologowie zapatrzeni w akademickie kariery, których podstawą są pruskie dogmaty nie potrafią, nie mają odwagi spojrzeć prawdzie w oczy i widok setek tysięcy dymarek zamieniają w przydomowe piekarniki do wypieku ciasteczek.
PRAWDA nas wyzwala, coraz jej więcej wychodzi na JAW...



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



ODPOWIEDZ