Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 19 kwie 2017, 22:19

wSumie.pl pisze:Naukowcy odkryli w Puszczy Białowieskiej kilkadziesiąt kurhanów sprzed 1,5 tys. lat
3 godziny temu

Obrazek

Kilkadziesiąt kurhanów sprzed 1,5 tys. lat, zarysy dawnych pól uprawnych, a nawet grodzisko - to część odkryć dokonanych przez naukowców na terenie Puszczy Białowieskiej. Znaleziska stały się możliwe dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego.

Badacze z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (IA UKSW) w Warszawie skupili się zarówno na badaniu powierzchni Białowieskiego Parku Narodowego, jak i terenu przylegającego do niego od północnego zachodu. W większości jest to przestrzeń porośnięta lasem, a więc trudna dla typowego rozpoznania przez archeologów.

Odkryliśmy między innymi duże skupisko kurhanów wstępnie datowanych na okres wpływów rzymskich (między I a V w.), grodzisko, ślady pól uprawnych oraz liczne kopce, z których część stanowiły pozostałości działalności przemysłowej na terenie puszczy, m.in. smolarnie i mielerze

– opowiada PAP Roman Szlązak, doktorant z IA UKSW w Warszawie.

Mielerz to stos drewna przykryty gliną, ziemią lub darnią, ułożony w kształcie kopuły. W wyniku spalenia drewna w takich warunkach, czyli z małym, kontrolowanym dostępem powietrza, powstawał węgiel drzewny.

Znalezisk dokonano głównie dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego (ALS). Potencjalne miejsca po dawnej działalności człowieka archeolodzy zazwyczaj typują na podstawie znajdowanych na powierzchni ziemi (często pól uprawnych) fragmentów pradziejowych naczyń ceramicznych czy narzędzi kamiennych. Jednak obszar pokryty drzewami i przykryty ściółką utrudnia stwierdzenie, czy kiedyś był zamieszkany. Rozwiązaniem jest ALS, które umożliwia wykrycie obiektów takich, jak np. kurhany czy grodziska - nawet, gdy znajdują się one w lesie. Oprócz danych z ALS naukowcy wykorzystali mapy historyczne i geologiczne.

Archeolodzy zwracają szczególną uwagę na odkrycie skupiska składającego się z 25 kurhanów. Położone jest ono w północnej części Białowieskiego Parku Narodowego. Zdaniem badaczy wznieśli je przedstawiciele społeczności kultury wielbarskiej, którą archeolodzy kojarzą z ludem Gotów.

Drugim miejscem, wartym - zdaniem odkrywców - szczególnej uwagi, jest grodzisko nad rzeką Orłówką, znalezione przez pracowników IA UKSW już w 2015 roku. Jednak dopiero w tym roku archeolodzy potwierdzili w terenie jego chronologię.

Grodzisko na planie okręgu o średnicy około 30 metrów jest otoczone niewielkim wałem o średnicy 3 metrów, sięgającym obecnie do wysokości pół metra. W obrębie konstrukcji archeolodzy znaleźli w tym roku fragmenty naczyń ceramicznych i narzędzi krzemiennych. Na ich podstawie ustalili, że teren wokół niej był zamieszkany już od pradziejów. Najmłodsze odnalezione zabytki pochodzą z okresu późnego średniowiecza, czyli z czasów przypuszczalnego istnienia grodu.

Jak wyjaśniają naukowcy, twierdzę założono w strategicznym miejscu na wzniesieniu otoczonym bagnami, przylegającym do północnego brzegu rzeki. Prawdopodobnie pełniła funkcję strażniczą.

W promieniu pół kilometra od grodziska naukowcy odkryli ślady dawnych pól, pozostałości grobli oraz kopce - ich wiek nie jest jeszcze znany.

Naukowcy dopiero rozpoczęli swoje badania, które potrwają w sumie trzy lata. Prace sfinansowane są ze środków Narodowego Centrum Nauki w ramach projektu „Dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze Puszczy Białowieskiej”, kierowanego przez prof. Przemysława Urbańczyka z IA UKSW.

PAP
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/33625 ... 15-tys-lat
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 20 kwie 2017, 12:25

Rozszerzenie do artykułu z tego posta: viewtopic.php?f=60&t=1347&start=25#p65898

leszekczarny pisze: Ślady szamańskiego sanktuarium i obserwatorium astronomicznego sprzed 9000 lat odnaleziono pod Szczecinem.
2016-11-04 14:34

Obrazek
Źródło: public domain

9000 lat temu nad dzisiejszym Jeziorem Świdwie w Bolkowie koło Szczecina funkcjonowało szamańskie sanktuarium, twierdzą naukowcy, którzy odnalezli jego ślady.

Profesor Tadeusz Gliński z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, podkreśla, że znaleziska są unikalne na sklę nie tylko Polski ale i Europy. Kiedy naukowcy rozpoczęli badania w 2012 roku i natknęli się na resztki szałasów, początkowo uznali, że mają do czynienia z obozowiskiem myśliwych. Wraz z postępem prac i ujawnianiem nowych artefaktów miejsce stawało się coraz bardziej intrygujące i interesujące.

Obrazek

Powyżej: znaleziska są dobrze zachowane dzięki torfowemu i piaskowemu podłożu

Do badań wyselekcjonowano obszar o okręgu 6m i tam skoncentrowano główny wysiłek prac. Głównym punktem wytyczonego stanowiska okazała się żerdziowa konstrukcja na planie trapezu. Konstrukcja ta otoczona była kamieniami ułożonymi w równych od siebie odległościach.

Znaleziono tam także zaostrzone wbite w ziemię paliki cisowe, usytuowane tak by reprezentowały Wielki Wóz, wycinek gwiazdozbioru Wielkiej Niedzwiedzicy. Z wysokiej skarpy na, której znajdowało się obozowisko szamana rozciąga się dobry widok na całą okolicę. Profesor Gliński uważa, że miejsce to dobrze nadawało się do obserwacji gwiazd.

Obrazek

Powyżej: cisowe paliki użyte do wytyczenia Wielkiego Wozu

Obrazek

Powyżej: plan rozmieszczenia palików

O tym, że miejsce to służyło w zamierzchłej przeszłości jako sanktuarium szamańskie, mogą świadczyć według naukowców odnalezione tam liczne nietypowe artefakty. Ciekawym znaleziskiem jest na pewno drewniana kadzielnica, którą używano w obrzędach do rytualnego okadzania miejsca, osób, przedmiotów. W ten sposób prawdopodobnie chciano uwolnić się od obecności złych mocy.

Na stanowisku odkryto także intrygujące zawiniątka, w których znajdowały się kawałki kory, kawałki drewna(sosnowego, brzozowego), trawy (kostrzewy owczej) i kości zwierząt leśnych. Profesor Gliński twierdzi, że zawiniątka należy uznać za dary, składane bóstwom jako ofiary.

Intrygujący jest fakt, że w obozowisku odnaleziono kilkanaście kamieni o dużych rozmiarach, każdy inny. Gnejs, piaskowiec, kwarcyt, granit, sjenit, dioryt. Wśród odnalezionych kamieni znajduje się rzadko spotykany na Pomorzu czerwony granit, zupełnym zaskoczeniem było odnalezienie gagatu inaczej zwanego czarnym bursztynem a także pumeksu i szlaki pochodzenia wulkanicznego.

Obrazek

Powyżej: drewniana kadzielnica

Imponujący zbiór kamieni jest unikatem na skalę europejską. Wcześnie nie odkryto podobnej kolekcji na żadnym stanowisku mezolitycznym. Niektóre kamienie przebyły długa drogę zanim trafiły na Pomorze. Na przykład najbliższe pokłady skały rogowej znajdują się w Karkonoszach lub w górach Harz. Interesujące jest także to, że kamienie noszą ślady obróbki.

Najbardziej jednak intrygującym znaleziskiem jest bez wątpienia fragment meteorytu o wysokości 8 cm i szerokości 5,3cm. Meteoryt choć mały jest dość ciężki. Meteoryt stał się zapewne przedmiotem magicznym, jako obiekt nie z tego świata, z czego na pewno zdawał sobie sprawę jego właściciel.

Obrazek

Powyżej: meteoryt z obozu szamana

Na terenie obozowiska porozrzucane były liczne przedmioty wykonane z poroża, kamienia oraz drewna. Ich charakter pozwala twierdzić, że związane są z obrzędami. Wśród nich wyróżnia się nietypowa w kształcie laska, drewniana zawieszka oraz kawałek kory brzozowej identyfikowany jako fragment maski obrzędowej. Wszystkie znaleziska zachowały się w dobrym stanie pomimo upływu 9000 lat, zawdzięczamy to torfowemu i piaskowemu środowisku w, którym zalegały artefakty. Badania ciągle trwają i zapewne przyniosą jeszcze wiele zaskakujących odkryć i konkluzji. Jeśli ktoś pragnie zapoznać się szczegółowo z tym unikalnym stanowiskiem, może to zrobić poprzez lekturę magazynu "Archeologia Polski" (LX: 2015)
http://tojuzbylo.pl/wiadomosc/slady-sza ... dnaleziono
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 04 cze 2017, 15:47

Agnieszka Popiak pisze:Archeolodzy z UR dokonali odkrycia, które zmienia historię ziem polskich
2 czerwca 2017 20:03

Obrazek

Archeolodzy z Uniwersytetu Rzeszowskiego dokonali odkrycia wielkiego grodziska kultury scytyjskiej. Będzie to przyczynkiem do koniecznej zmiany map historycznych i „innego spojrzenia na historię ziem polskich”.

Archeolodzy z UR twierdzą, że „trzeba będzie zmienić mapy historyczne i inaczej spojrzeć na historię ziem polskich”. W najbliższą środę ma odbyć się konferencja, na której zostaną podane szczegóły. Póki co wiadomo, że odkryto wiele zabytków, w tym broń, naczynia ceramiczne i ozdoby. „Zidentyfikowano również miejsce kultu, czyli tzw. zolnik” – powiedział prof. Sylwester Czopek z Instytutu Archeologii UR – „ponadto zidentyfikowaliśmy tzw. zespół osadniczy (aglomerację) złożony z kilkudziesięciu dużych osad i punktów osadniczych”. Odkrycie przesunęło granice obecności Scytów w dorzecze Wisły.

Źródło: nowiny24.pl

Fot.: Wikimedia Commons

Agnieszka Popiak
http://historykon.pl/archeolodzy-z-ur-d ... -polskich/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 04 cze 2017, 22:56

Wojciech Pastuszka pisze:Najstarsze ślady bytności człowieka w rejonie wyspy Wolin
8 grudnia 2011

Archeolodzy z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Uniwersytetu Szczecińskiego znaleźli na Wyspie Chrząszczewskiej narzędzia krzemienne sprzed ok. 11 tys. lat.

Obrazek
Wyspa Chrząszczewska widziana z wyspy Wolin. Zdjęcie na licencji Creative Commons. Autor: Radosław Drożdżewski

To najstarsze ślady działalności człowieka odkryte dotąd w rejonie wyspy Wolin. Narzędzia i ślady poświadczające o obecności pracowni, w której je wykonywano badacze datują na schyłkowy paleolit (ok. 11 tys. lat temu).

– Wyniki naszych badań zupełnie nas zaskoczyły. Naszym celem było wytypowanie stanowisk archeologicznych z okresu przełomu mezolitu i neolitu, kiedy ludzie zaczęli osiadły tryb życia. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że już wcześniej ludzie rozpoczęli zasiedlenie tego terenu – wyjaśniła dr Katarzyna Pyżewicz, współkierująca projektem badawczym.

Tak wczesne zamieszkanie obszaru wokół wyspy Wolin wskazuje, że ludzie bardzo szybko przemieścili się na północ za zanikającym lądolodem pod koniec ostatniego zlodowacenia.

– Cofnęliśmy moment zasiedlenia rejonu o dobrych kilka tysięcy lat – zaznaczył dr Mikołaj Urbanowski.

Naukowcy nie prowadzili regularnych wykopalisk. Po wnikliwej analizie danych archiwalnych, dostępnych w lokalnych muzeach, wytypowali szczególnie obiecujące obszary do badań rozpoznawczych. Jednym z nich było miejsce obok wsi Buniewice na Wyspie Chrząszczewskiej.

– To był strzał w dziesiątkę – opisał archeolog Michał Adamczyk. – Dzięki badaniom powierzchniowym pozyskaliśmy bogaty materiał krzemienny. Oprócz liściaków (kamiennych ostrzy umieszczanych wzdłuż wierzchołków strzał i harpunów – przyp. PAP), znaleźliśmy fragmenty brył krzemiennych poświadczających o tym, że w tym miejscu wykonywano narzędzia.

Dr Pyżewicz dodała, że w sumie zebrano ponad 100 fragmentów obrobionych krzemieni. – To dużo, tym bardziej, że w tym roku nie prowadziliśmy wykopalisk – wszystkie wyroby znaleźliśmy na powierzchni – oceniła.

Znalezione wyroby należą do ludzi, którzy zajęli te tereny tuż po opuszczeniu zalęgającego w tym miejscu od tysiącleci lądolodu. Archeolodzy nazwali społeczność zamieszkującą w tym czasie w rejonie Wolina mianem tzw. kultury ahrensburskiej. Określenie powstało na podstawie analiz typologicznych i technologicznych wyrobów krzemiennych i ich podobieństw. W tym samym czasie podobna tradycja krzemieniarska była charakterystyczna dla obszaru Niżu Europejskiego – po zachodnie krańce dzisiejszej Polski. Niektórzy archeolodzy sugerują, że jej rozprzestrzenienie należy wiązać z migracją ludności na wschód.

Sukcesem zakończyły się także poszukiwania miejsca wydobycia bogatych wyrobów z krzemienia i poroża.

– Kilka lat temu do Muzeum Regionalnego w Wolinie zgłosił się przypadkowy znalazca narzędzi krzemiennych i wyrobów wykonanych z poroża, który natknął się na nie w czasie pogłębiania rowu w rejonie Darzowic (wschodni Wolin). Dotychczas jednak nikt nie ustalił precyzyjnego miejsca ich wydobycia. Poszukiwania rozpoczęliśmy od rozmów z lokalnymi mieszkańcami, a zakończyliśmy z pomocą wierceń geologicznych. Udało się! – nie kryła zadowolenia dr Pyżewicz.

Zdaniem archeologów, miejsce nadal ma wielki potencjał dla badań. Wyroby datowane są bowiem na moment przybycia na wyspę Wolin pierwszych społeczności osiadłych, czyli tzw. protoneolitycznych w okresie V tysiąclecia p.n.e.

– Jest to zatem bezcenne stanowisko do badań relacji między ludnością zbieracko-łowiecką a rolniczą. Dodatkowo, oprócz narzędzi krzemiennych, znajdują się tutaj rzadko spotykane na tak wczesnych stanowiskach wyroby z surowców organicznych – podkreślili naukowcy.

Tegoroczne badania archeologów na Wyspie Wolin to dopiero wstęp do szeroko zakrojonego projektu badawczego, którego celem jest rzucenie światła na słabo rozpoznane zagadnienie osadnictwa epoki kamienia.

Projektem badawczym kierują wspólnie dr Katarzyna Pyżewicz z UAM i dr Mikołaj Urbanowski w Uniwersytetu Szczecińskiego. Badania sfinansował w tym roku Wydział Humanistyczny US.

Tekst pochodzi z serwisu Nauka w Polsce. Oryginalny materiał ze zdjęciami/
https://archeowiesci.pl/2011/12/08/najs ... spy-wolin/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 05 cze 2017, 12:50

Odnośnie artykułu zamieszczonego dwa posty wyżej:

RudaWeb pisze:Podkarpaccy Scytowie – sensacja prasowa, przełom naukowy, a może nic nowego
Czerwiec 4, 2017

Obrazek

Archeolodzy z Uniwersytetu Rzeszowskiego twierdzą, że „trzeba będzie zmienić mapy historyczne i inaczej spojrzeć na historię ziem polskich” – podały nowiny24.pl. Odkrycie ma przesunąć granice obecności Scytów w dorzecze Wisły. Czyżby nikt z naszych badaczy dziejów wcześniej nie czytał Herodota? A może czytał, ale interpretował tylko tak, by nie naruszać dogmatów?

Naukowcy z Rzeszowa szczegóły mają ujawnić w środę (7 czerwca 2017). Na razie przyznali, że odkryli wiele zabytków, w tym broń, naczynia ceramiczne i ozdoby. „Zidentyfikowano również miejsce kultu, czyli tzw. zolnik” – powiedział nowinom24 prof. Sylwester Czopek z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego) – „ponadto zidentyfikowaliśmy tzw. zespół osadniczy (aglomerację) złożony z kilkudziesięciu dużych osad i punktów osadniczych”.

O odkryciu poinformował również blog Czesława Białczyńskiego, który skomentował: „[
] kolejny ciężki cios w Germano-AlloAllo, ze strony profesorów TurboLechitów z Uniwersytetu Rzeszowskiego”.
Cenię przenikliwość Pana Czesława, ale tym razem zaprezentował za daleko posunięty entuzjazm. Walka z germanofilami tym odkryciem nie zostanie wygrana, bo nie roszczą oni pretensji do ziem i dziejów scytyjskich, ale słewskich. Zmiana podręczników dla ziem między Łabą a Wisłą to nasze główne wyzwanie – ciągle aktualne pomimo odkryć genetyków. Tereny na wschód od Wisły nie są w głównym zasięgu niemieckiej polityki historycznej. Raczej interesują się nimi Ukraińcy, jako naturalni spadkobiercy cywilizacji scytyjskiej i dlatego odkrycie archeologów z Rzeszowa może być argumentem dla nich, a nie dla współczesnych PoLachów.

Podejrzewam, że odkrycie z Podkarpacia może dotyczyć okresu od VI w. p.n.e. do pierwszych stuleci naszej ery. Czekam na szczegóły, ale już zaryzykuję stwierdzenie, że potwierdzą widoczny w starożytnych źródłach najazd i rozbicie cywilizacji łużyckiej przez Scytów, oraz opanowanie części ziemi lęhickich przez „azjatyckich synów marnotrawnych”.

Wróćmy do genów

Ciekawe odkrycie archeologów rzeszowskich powinniśmy zacząć oceniać od podstaw, czyli od genów ludzi tworzących cywilizacje na ziemiach polskich. Komentator Atim w toku dyskusji z Germano-AlloAllo na forum histmag napisał:

„Po przetestowaniu genomów z ponad dwustu szkieletów z III tysiąclecia przed Chrystusem i epoki brązu Europy i Eurazji Zachodniej – na terenie Polski, jakby na tle genetycznego DNA dzisiejszej ludności polskiej – wielki międzynarodowy zespół genetyków (Allentoft et al. 2015) umieścił ludność kultury ceramiki sznurowej (Corded Ware), pochodzącą w części od niej kulturę Unietycką i pucharów dzwonowatych (Bell Beaker) oraz pochodzącą jedynie od ludności „sznurowej” aryjską ludność kultury Sintaszta na południowym Uralu. Natomiast daleko odsunęli [
] genomy ludności kultury jamowej (Yamna) w regiony miedzy Wołgą a Uralem, gdzie dotąd lekkomyślnie upatrywano praojczyzny Słowian i proto-Indoeuropejczyków. To (badanie – dop. RudaWeb) określa praojczyznę wielkiej światowej cywilizacji indoeuropejskiej.”


Przytoczone wyniki badań zespołu Allentofta są kolejnymi wskazującym na dorzecza Wisły i Odry jako na Ojczyznę Ariów. Stąd wyszła „światowa cywilizacja indoeuropejska” – i opisanie tego jest głównym zadaniem polskiej historiografii. Przypomnę, że – zgodnie z ustaleniami zespołu innego wybitnego genetyka Petera Underhilla – wydzielanie się ludu scytyjskiego ze wspólnoty praaryjskiej zaczęło się w dorzeczu Wisły ok. 3 800 lat p.n.e.. W tym czasie nastąpiły mutacje, które dały początek późniejszym narodom słowiańskim z jednej strony oraz indoirańskim z drugiej. Następnie doszło do ich ekspansji z terenów dzisiejszej Polski – między 3 250 r. p.n.e. (na Zachód), a 3000 r. p.n.e. (na Wschód). Na stepach między Powołżem a Mongolią zaczęły rozwijać się kultury m.in. andronowska i tocharska, a przed ok. 1500 r. p.n.e. ich przedstawiciele poszli na Południe – do Indii i Iranu. Mniej więcej w tych samych czasach następują inwazje ludów prasłowiańskich na Italię (Etruskowie) i południowy skraj Bałkanów (Achajowie, Jonowie, Dorowie – G/Hellenowie), a także na Egipt i Bliski Wschód (Ludy Morza – Filistyni). Z innej strony, wersję o rozejściu się aryjskiej rodziny potwierdziły badania Anatola Kłosowa, który na około 4 tys. lat p.n.e oszacował rozejście się tego ludu po Europie oraz dalej na wschód, za Ural – o czym już pisaliśmy.

Powrót z Azji

Jednak w Środkowej Azji sytuacja odwróciła się na początku I tysiąclecia p.n.e.. Stamtąd grupy Skołotów (to własna nazwa Scytów), pod naporem jakichś koczowników około VIII w. p.n.e., ruszyły z powrotem na Zachód i pod grecką nazwą Scytowie pojawiły się w Europie. Ten rzekomo nowy lud powrócił więc na ziemie, z których dwa tysiące lat wcześniej wywędrował. Najpierw opanował północne okręgi Morza Czarnego, a następnie wkroczył na północne ziemie ilirotrackie (postwinczańskie) – dzisiejsze Mołdawia, Rumunia i Węgry aż do wschodnich terenów Austrii i Słowenii. Odkrycia archeologiczne wskazują, że od VII w. p.n.e. Scytowie stali się wojowniczą klasą panującą na tych ziemiach. O dramatycznych okolicznościach powrotu „synów marnotrawnych z Azji” do Polskiej Praojczyzny pisaliśmy w artykule „Wspólne żony najwykwintniejszych Agatyrsów Lęchii”.

Sensacja wskazana gdzie indziej

Skutki w zróżnicowaniu cywilizacyjnym Europy Środkowej opisywali Rzymianie (w tym Tacyt), jako rozdzielenie między Słewów (Lęhów) a Sarmatów (Skytów). Granicę między obu żywiołami umieścili właśnie w okolicach linii Wisły. Tak więc m.in. dzieło Tacyta może znaleźć kolejne potwierdzenie w podkarpackich wykopaliskach. Moim zdaniem, mogą być one jednymi z szeregu, które potwierdzą tezę o kilkusetletnim panowaniu wodzów scytyjskich nad ziemiami i ludami Polski na wschód i południe od Wisły. W tym również nad okolicami Krakowa – stąd zasadne może stać się stosowanie przez niektórych badaczy przydomku „Scyta” przy mianie króla Kraka. Ostatecznie niezmienny pozostaje fakt, że główna walka PoLachów o odzyskanie swoich dziejów nadal toczyć się będzie na zachód od Wisły. I na tym obszarze będzie potrzebna rzeczywista odwaga „profesorów TurboLechitów”.

NA ZDJĘCIU: scytyjskie zdobienie złotego grzebienia, znalezionego w kurhanie na Ukrainie, FOT: wikimedia.org
http://rudaweb.pl/index.php/2017/06/04/ ... ic-nowego/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 09 cze 2017, 13:12

http://wiedzoholik.pl pisze:W lesie w Beskidzie Niskim znaleziono skarb liczący sobie ponad 2 500 lat

Obrazek
autor: Bartek Feryna

Lubicie spacery po lesie? Jeśli nie jesteście specjalnymi miłośnikami spędzania wolnego czasu w ten właśnie sposób, to może po lekturze dzisiejszego wpisu zmienicie zdanie. W Beskidzie Niskim – a konkretnie w Lubatowej obok Krosna – odkryto niedawno coś niezwykłego. Jest to bransoleta z brązu, która liczy sobie ponad 2 500 lat. Odkrycia dokonał przypadkowy turysta, który akurat postanowił przejść się na spacer po okolicy.

Archeolodzy z muzeum z Krosna szybko przebadali wskazany przez znalazcę teren i znaleźli jeszcze kilka dodatkowych – równie cennych – artefaktów. O czym mowa? Znaleziono m.in. dodatkowe bransolety z brązu, 9 całych oraz 8 fragmentów paciorków ze szkła, a także fragmenty ozdób oraz naczyń.

„Znaleziono m.in. bransolety z brązu, szklane paciorki i fragmenty naczyń”

– powiedział w czwartek PAP dyrektor Muzeum Podkarpackiego w Krośnie Jan Gancarski.

„W ostatnich dniach do naszego muzeum przyniesiono bransoletę z brązu. Osoba, która ją przyniosła, wskazała również miejsce, gdzie znalazła pochodzący z V wieku przed narodzeniem Chrystusa przedmiot”

– wyjaśnia dyrektor Muzeum.

Zdaniem ekspertów najbardziej wartościowe są paciorki. W muzeum w Krośnie nie ma wielu podobnych znalezisk, a mogą one pochodzić nawet z Grecji czy z Egiptu. Garncarski podkreśla jednocześnie, że gdyby nie dobra wola znalazcy i jego czujne oko, to pracownicy muzeum nigdy nie dotarliby do tego wielkiego skarbu.

„Był zlokalizowany w głębokim lesie, na stromym zboczu strumienia. Mógł w każdej chwili ulec zniszczeniu, bo jest to teren osuwiskowy”

– twierdzi dyrektor Muzeum.

Znaleziska z Lubatowej jeszcze w tym roku trafią na wystawę w Muzeum Podkarpackim.

Źródło: PAP
http://wiedzoholik.pl/w-lesie-w-beskidz ... 2-500-lat/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 09 cze 2017, 16:23

mam dziwne wrażenie, że garncarskie opowieści są powiązane z rodem pustynnych kłamstw...

Mam nadzieję powrotu PRAWDZIWEJ HISTORII...!!!



POZDRAWIAM - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 13 cze 2017, 09:26

Mariola B.B. pisze:12 CZERWIEC DZIEŃ PAMIĘCI O ARKONIE
wtorek, 1 lipca 2014

Trochę spóźniony artykuł, ale pamięć o Arkonie jest i będzie wiecznie żywa.

ARKONA

Wieki mijają, lecz w pamięci stale
Wśród naszych ludów żywa jest Arkona
Stojąca dumnie nad morzem, na skale
Rozkładająca na Sławię ramiona...
To ją nasi ojcowie wytrwale
Krwią własną bronili, gdy była palona
Życia nie szczędzili, nie czekali cudu
Lecz w czerwcowy ranek bronić jęli ludu.

Kiedy to z krzyżem jahwistów potęga
Atakowała, kruszyła grodu ramiona
Rozniosło się echem, co do niebios sięga
Ogień! Płonie! Płonie Arkona!
Krzyczano, że pogan bóg wzrokiem dosięga
By z historii zmazać ich podłe imiona...
Lud i gród z swego miejsca zmazał
Swoje podłe lico światu ukazał.

Gród z jego ludem bezpowrotnie spłonął
Matki z dziećmi spychane ze skał
Kto się nie roztrzaskał, ten w morzu utonął
Do Nawii dusze poniósł wzburzony morski wał.
Wróg popatrzył chytrze, hen ku nieboskłonom
Wyrzekł podle słowa: "bóg tak chciał"...
W promieniach słońca krzepła krwi rzeka czerwona
Krew swą wypłakała potężna Arkona.

Wieki mijają... dziś znów na morskim wale
Wzbiera się piana, w koło słychać szum
Słyszycie? Ja słyszę słowa doskonale!
Słowa z przed wieków i bębny bum..bum..
Lękajcie się! Ja nie ulęknę się wcale
Mi nie zagraża duszy przodków tłum
To nie ja wtedy spadłem na nich jak lawina
Bijcie się w piersi... wybiła sądu godzina!

Wracają gniewni, potężni Ranowie
Z mgły zapomnienia przetarli swe oczy
Z nimi wracają pradawni bogowie
Miliony szeregów, krok za krokiem, kroczy
Czas, by tak skończyli już nasi wrogowie
Gdyż wielka historia kołem się zatoczy
I teraz jahwistów naród wybrany
Stanie na urwisku, na skałach Rany

Dni uciekają...Kiedyś jahwiści przyszli do Arkony
Teraz Ranowie z dumą wrócą tam
Wygnają tego, co w umysłach stworzony
Odniosą go na mieczu do spiżowych bram.
I zniszczą Jahwe - symbol urojony
By już przenigdy nie zagrażał nam...!
By nie wróciło Jahwe zdrady godło
Co ze skał Rany ludzi na śmierć wiodło.

Za wasze czyny to przysięgniem wam
Bliska już przyszłość rychło was osądzi
Za wszystkie zbrodnie wasze przeciw nam
Wymierzy sprawiedliwość, która już nie zbłądzi...
Za Ranę, za lud słowiański, za Arkony Chram
Za Bogów! Najbliższy czas przesądzi...
I wróci Słońce z świetlistą osłoną
Rozpromienioną nad wieczną ARKONĄ!

Masław znad Warty


Obrazek

Minęło już 846 lat, a my wciąż pamiętamy.... (wbrew semickiej modle).
To chrześcijanie zniszczyli Gród, zabijali Pogan, SIŁĄ nawracali na urojoną wiarę w wisinakrzyżu...
Nawracali i próbują nawracać - urojenie i obsesja fanatycznej sekty pozostała im do dziś.

Więcej o historii Arkony na str. http://www.lucivo.pl/2010/08/arkona.html POLECAM! - m.in. zdjęcia z wyprawy na Arkonę.

Obrazek

Świetny artykuł na temat Arkony znalazłam na str, http://opolczykpl.wordpress.com/2012/06 ... o-arkonie/


Zacytuję szczyptę tekstu;

" Blisko osiem i pół wieku temu, 12 czerwca 1168 roku hordy wyznawców Jahwe zdobyły i zniszczyły grodzisko Arkony wraz ze świątynią Świętowita. Arkona była najważniejszym pogańskim miejscem kultu Ranów należących do grupy zachodniosłowiańskich plemion połabskich. Ich świątynia Świętowita nieprzerwanie funkcjonowała co najmniej 6 wieków. Na pewno istniała już w VI wieku.
Przez pierwsze wieki jej istnienia nie była Arkona silnie umocnionym grodem obronnym. Była otwarta dla pogan – cudzoziemców. Była ona bowiem miejscem kultu nie tylko dla Ranów. Sława jej wyroczni sięgała daleko poza granice Słowiańszczyzny. Do Arkony przybywali nie-słowiańscy poganie z całej Europy Zachodniej i Północnej. Arkonę bez przesady można nazwać słowiańskimi Delfami.
Tutaj nasuwa się smutna refleksja. W polskich szkołach na lekcjach historii wspominało się o greckich Delfach. O słowiańskiej, a więc i naszej Arkonie milczano.
To, że z wyroczni Arkony korzystali poganie niesłowiańscy pokazuje też ważną cechę pogaństwa. Zarówno pogańscy Ranowie, jak i przybywający do Arkony poganie nie-Słowianie nie toczyli pomiędzy sobą wojen religijnych. Od przybywających do Arkony Ranowie nie wymagali “konwersji” na ich własną wiarę. Przyjezdnych witano gościnnie. Naturalnie pod warunkiem, że okazywali oni szacunek gospodarzom i ich bogom.
Sytuację tę można by przyrównać do pielgrzymowania katolików do meczetu czy do synagogi, gdzie katolicy szukaliby odpowiedzi na nurtujące ich pytania, nie zamierzając przy tym muzułmanów czy judaistów “nawracać”. I gdzie muzułmanie czy judaiści serdecznie witają katolików udzielając im gościny i pozwalając im korzystać z własnej wiedzy.(...)"


Obrazek

eszcze o Arkonie znajdziecie tu: http://percivalschuttenbach.blogspot.co ... rkony.html

i tu http://www.percivalschuttenbach.art.pl/

KULTURA I TRADYCJA SŁOWIAN BYŁA, JEST I BĘDZIE ZAWSZE ŻYWA!
https://mojaslowianskafilozofia.blogspo ... konie.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 13 cze 2017, 13:05

dzieje.pl pisze:Podkarpacie: Unikatowa figurka sprzed 7 tys. lat odkryta na polu uprawnym
12.06.2017

Na polu w jednej z podkarpackich wsi, archeolog z Wielkopolski natknął się na fragment glinianej figurki sprzed ok. 7 tys. lat, przedstawiającej człowieka. To jedno z nielicznych znalezisk tego typu z tego okresu znanych z obszaru Polski - uważa znalazca.

Archeolog Piotr Alagierski spędzał urlop w rejonie wsi Kosina na Podkarpaciu. Podczas niedzielnego spaceru natknął się na uprawnym polu na ok. 7-centymetrowy fragment figurki człowieka, wykonanej z wypalonej gliny. Do naszych czasów zachowała się większa część wyraźnie zarysowanej głowy, tułów i część ręki – wynika z informacji przekazanych PAP przez znalazcę.

"Bez wątpienia jest to zabytek o randze ogólnopolskiej - to jedno z najstarszych przedstawień człowieka z terenu naszego kraju. Podobne znaleziska z tego okresu są bardzo rzadko spotykane" – zaznaczył w rozmowie z PAP archeolog.

"Zaskakująca jest stylistyka wykonania. Nawiązuje bardziej do podobnych figurek znanych z obszaru Słowacji i Rumunii" - wyjaśnia odkrywca.

Odkrywane do tej pory figurki z tego okresu na terenie Polski są wykonanie w bardziej schematyczny sposób. Z reguły uwydatnione są też elementy płciowe - piersi.

"W tym przypadku jest inaczej. Szczegóły głowy są wyraźnie wymodelowane - widoczny są zamarkowane włosy, nos, podbródek. Na klatce piersiowej widoczny jest wcięty element. W ten sposób zapewne oddano szatę, którą mógł być rodzaj tuniki. Na szyi natomiast widoczny jest naszyjnik" - opowiada archeolog. W przeciwieństwie do niewielu znanych do tej pory z obszaru Polski figurek z tego okresu ta nie ma uwypuklonych cech płciowych.

"Wokół figurki na polu dostrzegłem również duże ilości fragmentów naczyń ceramicznych i obsydianu, czyli szkła wulkanicznego, które powstaje w wyniku natychmiastowego stygnięcia lawy. Surowiec ten znany jest również z terenów sąsiadujących z Polską - Ukrainy i Słowacji" – opisał w rozmowie z PAP Alagierski.

Według niego miejsce, w którym znalazł figurkę, było osadą należącą do pierwszych rolników zamieszkujących obecną Polskę, więc liczy ok. 7 tys. lat.

Archeolog zamierza rozpocząć w tym miejscu wykopaliska, aby poznać kontekst odkrycia i upewnić się, że znajdowała się tam kiedyś osada. Natomiast w przypadku figurki planowane jest wykonanie specjalistycznych analiz chemicznych. Dzięki nim naukowcy dowiedzą się, skąd pochodziła glina, z której ją wykonano. "Nie możemy bowiem wykluczyć, że figurka trafiła tutaj zza Karpat" - uważa Alagierski.

We wtorek figurka zostanie przekazana do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Rzeszowie. (PAP)

szz/ agt/

http://dzieje.pl/dziedzictwo-kulturowe/ ... u-uprawnym
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: songo70 » środa 30 sie 2017, 11:09

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 08 wrz 2017, 11:10

Marian Nosal pisze:Twierdza w Sadowiu sprzed 4200 lat
24 sierpnia 2017

No i mamy, w lecie 2017 roku ogłoszono: "Najstarsza rozpoznana do tej pory osada obronna z epoki brązu na terenie Polski zajmowała powierzchnię pięciu boisk piłkarskich. Archeolodzy prowadzą jej badania w ramach wykopalisk poprzedzających budowę drogi S7…" [3]

"Powierzchnia pięciu boisk piłkarskich", to jest dużo.

Pamiętam, że jako młody, wysportowany piłkarz, zawsze się jednak zasapałem, po przebiegnięciu długości jednego boiska piłkarskiego.

Kiedy porównuję ten dość duży obszar z rysunkami naszych maleńkich grodzików i zamków średniowiecznych, to duma z naszych praSłowiańskich przodków rośnie.

Tak, wiem że były też wielkie średniowieczne miasta, ale jednak były one rzadkością.

Zresztą średniowieczny niemiecki kronikarz, Adam z Bremy, napisał w 1074 r., że największym miastem w Europie był wtedy nasz słowiański Wolin.

Nie Paryż, Rzym, czy Londyn, ale nasz Wolin.

Więc skąd to ciągłe zdziwienie, że "Polak potrafi"?

Polak, czy przodek Polaka.

O Wolinie, jako największym mieście Europy i "Perle Bałtyku", w naszych polskich szkołach rzadko uczą.

Odkrycie tytułowej osady obronnej jest kolejnym dowodem na to, że nasz kraj w starożytności i jeszcze długo wcześniej, nie był pustynią.

To tylko niedoinwestowanie naszej archeologii, głównie niedoinwestowanie inteligencji i wolności poglądów pracowników archeologii, spowodowało ich twierdzenia o prymitywiźmie naszych przodków i istnieniu na naszych ziemiach ciągłych "pustek osadniczych"

A to, że zaczynamy dowiadywać się o takich obiektach, jak obronna osada w Sadowiu, wynika często tylko z prawnego przymusu prowadzenia tak zwanych "badań autostradowych".

"Badania autostradowe" zmieniły obraz archeologiczny i historyczny Polski starożytnej.

Okazuje się, że jednak nie byliśmy pustynią.

"…Osada istniała mniej więcej między 2200 a 2050 r. p.n.e. Obecnie to rejon miejscowości Sadowie w gminie Kocmyrzów-Luborzyca, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Krakowa. Całe wzgórze ufortyfikowano – najpierw wykopano fosę o głębokości ok. 2 m. O zaawansowanej myśli obronnej świadczy fakt, że w miejscu, gdzie dostęp na wzgórze był najłatwiejszy – wykonano dwa rzędy rowów obronnych. Pozyskaną w ten sposób ziemię wykorzystano do usypania umocnień, które obłożono częściowo kamieniami…" [1]

I jak zwykle, zgodnie z planową polityką deprecjonowania osiągnięć naszych przodków, odpowiedzialny za prace archeologiczne pan zauważył: " Tak czy owak zagadką pozostaje, skąd lokalni mieszkańcy ówczesnej Małopolski czerpali wzorce przy zakładaniu olbrzymiego założenia obronnego – opowiada Przybyła." [1]

No tak, mieszkaniec Małopolski na pewno nie był w stanie nic sam wymyślić :-)

Nie ma nic złego w poszukiwaniu połączeń między dawnymi kulturami.

Problem jest w tym, że "polscy archeologowie" zawsze promują tezę o tym, że to my, prymitywni Polacy, czy przodkowie Polaków, uczyliśmy się od innych.

A poza tym co to znaczy "lokalni mieszkańcy ówczesnej Małopolski"?

"Polscy naukowcy" zawsze zakładają, że byliśmy bez kultury, bez cywilizacji i bez kontaktu z innymi słowiańskimi sąsiadami.

Że dopiero najazd jakichś obcych, niearyjskich i niesłowiańskich ludów mógł nas czegoś nauczyć.

A czy panu Przybyle mówi coś nazwa Bronocice?

Podpowiadam, że chodzi o wieś w Świętokrzyskiem, w której odkryto liczacą ponad 5300 lat osadę z pierwszym W DZIEJACH LUDZKOŚCI wyobrażeniem wozu z czterema kołami, na dodatek ciągniętego przez tury.

Przecież patrząc na mapę te dwa miejsca dzieli odległość tylko około 30 kilometrów.

A co pan Przybyła i inni archeologowie sądzą o takiej koncepcji: czy "prymitywni" nosiciele haplogrupy Y-DNA R1a w ciągu 1100 lat nie mogliby "ospale przewlec" o te 30 kilometrów swojej kultury pod Kraków?

Przy okazji ją trochę rozwinąć lub zmienić?

Jeżeli, jako pierwsi na Ziemi, wynaleźli koło i czterokołowy wóz z napędem zwierzęcym, a przy okazji budowali piętrowe domy z okrągłymi oknami, to może i do tego byliby zdolni?

Czy to jest naprawdę niemożliwe?

Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że mieszkańcy Bronocic, mimo że w tej chwili , w pewnych aspektach, uważani za najlepszych na świecie, nie mogli mieć jeszcze lepszych sąsiadów, takich których osady nie zostały jeszcze odkryte?

Kultury obecne na terenie Polski, z racji zamieszkiwania wilgotnego i równinnego środowiska, budowały głównie obiekty drewniane, które trudniej jest odkryć, niż budowle kamienne.

Mimo to, w 2015 roku odkryto potężną, kamienną, megalityczną twierdzę w Maszkowicach, o której do niedawna nic nie wiedzieliśmy.

Twierdzę te wzniesiono pomiędzy 1750 a 1690 rokiem p.n.e. według datowania metodą węgla c14 obiektów współczesnych budowie muru, czyli około 3700 lat temu. [2]

Jeżeli w Małopolsce 3700 lat temu wybudowano taką konstrukcję kamienną, to dlaczego 500 lat wcześniej nie miałaby powstać tytułowa osada obronna w Sadowiu koło Krakowa?

Dlaczego nasi archeologowie ciągle pytają: "a skąd taka wysoka kultura na nasze ziemie przyszła?".

Na pewno w starożytności i wcześniej istniały jakieś transfery technologii między różnymi obszarami i kulturami.

Dlaczego jednak zawsze zakłada się, że wszystkie wynalazki przyszły do nas, a nie wyszły właśnie od nas?

Chyba trzeba przyzwyczaić się do myśli, że mieszkańcy Polski posiadali wysoką kulturę budowlaną i nie tylko.

A może nasi "polscy naukowcy" uznaliby w końcu, że starożytni ludzie ze Świętokrzyskiego i z Małopolski to mógł być jeden lud lub federacja ludów, szczepów, plemion?

Że rozległe geograficznie związki ludów i plemion Słowiańskich istniały już w dalekiej starożytności?

Piszą o tym nasi i obcy kronikarze, a genetycy i językoznawcy wspierają te tezy.

Aby zabronić głoszenia takiej, oczywistej zresztą tezy, współczesne antypolskie trolle wymyśliły nawet dla uczciwych badaczy Słowiańszczyzny, w zamiarze obraźliwą, a tak naprawdę pozytywną nazwę Turbo-Słowianie.

Ja na przykład i część moich znajomych z radością przyjmujemy tę nazwę.

Bo TURBO, to znaczy, że nam się chce żyć, a nie tylko umierać w tej naszej "gorszej Słowiańskości".

Że jesteśmy energiczni i uczciwi, a nie tylko nastawieni na branie grantów, jak "polscy naukowcy", czy też obcej kasy-łapówki, jaką dają nasi okupanci polskojęzycznym, a niepolskim mediom.

Aby odkryć i zbadać osadę w Bronocicach, musieli w 1976 roku przybyć naukowcy aż z USA.

"Polscy archeologowie" jakoś nie byli w stanie, bo nie wierzą w to, że nasi przodkowie mogliby coś zbudować, czy tym bardziej odkryć, jako pierwsi na świecie.

Tak więc tuż koło Krakowa w lecie roku 2017 znaleziono potężny obiekt obronny.

"…Wewnątrz założenia archeolodzy odkryli liczne ślady po działalności rzemieślniczej - dużą ilość fragmentów poprodukcyjnych w postaci wyrobów krzemiennych i kamiennych. Znaleziono też dużo toporów kamiennych, które zdaniem badaczy, mogły być używane w czasie walki wręcz. O tym, że hodowano zwierzęta, świadczą liczne fragmenty kości. Zdaniem M. Przybyły mogły paść się wewnątrz osady - od zabudowań do wałów znajdował się kilkudziesięciometrowy nieużytkowany pas ziemi, którego być może używano w tym celu. Jednocześnie rozkwitało rolnictwo. "Natrafiliśmy na wiele żaren do rozcierania zboża. Jedno z nich ważyło ok. 80 kg - z trudem udało się nam je wydobyć!" - relacjonuje badacz.

Zagadką tej społeczności są jej domy. Nie są one uchwytne archeologicznie, co oznacza, że w zapisie kopalnym są zupełnie niewidoczne. W żadnej badanej do tej pory osadzie nie zachowały się ślady po nich. Tak samo jest w Sadowiu - w obrębie osady widocznych jest mnóstwo jam, w których przechowywano żywność lub umieszczano odpadki. Jednak chaty są niewidoczne. Zdaniem badaczy najbardziej prawdopodobne jest to, że wznoszono je w technice zrębowej, która nie wymagała wkopywania w grunt. Ściany wykonywano z poziomo układanych belek, połączonych w narożach.

Kontynuacja badań terenowych planowana w przyszłym roku. "Będzie to najlepiej rozpoznana osada obronna z wczesnej epoki brązu w Polsce" - zapewnia archeolog…" [3]

Czekamy na badania genetyczne kości mieszkańców obronnej, starożytnej osady w Sadowiu, gmina Kocmyrzów-Luborzyca koło Krakowa.

Uczę się właśnie odmieniać: mianownik - Sadowie, gdzie - w Sadowiu.

Wkrótce nazwa osady w Sadowiu, będzie, być może, przez miłośników historii częściej używana, niż na przykład nazwa grodu w Biskupinie i nie będzie już wątpliwości, czy to jest Sadowo, czy jednak Sadowie :-)

W razie nowych doniesień będę pisał o tym sensacyjnym (dla naszych naukowców, bo nie dla nas) odkryciu.

Marian Nosal
Warszawa, 24 sierpnia 2017

Literatura:
1) BIALCZYNSKI.PL + komentarze
PAP Nauka w Polsce: Niedaleko Krakowa odkryto twierdzę sprzed 4000 lat – Sadów w gminie Kocmyrzów-Luborzyca
http://bialczynski.pl/2017/08/21/archiw ... more-73927
2) autor: leszekczarny
Polskie Mykeny odkryte w Maszkowicach
http://tojuzbylo.pl/wiadomosc/polskie-m ... szkowicach
3) Szymon Zdziebłowski, PAP - Nauka w Polsce
Najstarsza osada obronna z epoki brązu na terenie Polski ma ponad 4 tys. lat
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/ ... html?pdf=2



http://slowianieiukrytahistoriapolski.p ... ex,pl.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 18 wrz 2017, 21:30

Magdalena Opieka pisze:Osada sprzed 3 tysięcy lat odkryta w Gorzowie!
14/09/2017 12:50

Obrazek
Archeologiczne odkrycie na Cichońskiego; MGA
Ilustracja do artykułu Osada sprzed 3 tysięcy lat odkryta w Gorzowie!


Na kolejne archeologiczne znalezisko robotnicy trafili na ulicy Cichońskiego.

W trakcie budowy kanalizacji deszczowej odnaleziono ślady po osadzie zamieszkałej prawdopodobnie przez kulturę łużycką. To coś w rodzaju ziemianki.

Ale to nie koniec. Do ziemianki przylega obiekt zbudowany z cegły gotyckiej datowanej na około XIV / XV wiek. W tej chwili eksperci badają znalezisko. Wciąż nie wiadomo do czego dokładnie służyły odnalezione obiekty.

- Musimy także sprawdzić czy mury powstały w średniowieczu czy też pochodzą z czasów późniejszych i jedynie zostały zrobione z cegły rozbiórkowej. Cały czas nie wiemy także jak daleko sięgają mury. Być może ciągną się aż do ulicy Spichrzowej. Możliwe także, ze jest to budowla sięgająca dalej w głąb ziemi, z piwnicami, wtedy prace badawcze trochę się przedłużą - powiedział nam Stanisław Sinkowski z Muzeum Lubuskiego, nadzorujący prace.

Prace budowlane na Cichońskiego zostały tymczasowo wstrzymane.

Przypomnijmy: to już kolejne znalezisko odkryte przez budowlańców w związku z remontem gorzowskich ulic. Wcześniej natrafiono między innymi na tunel koło przejścia podziemnego przy Białym Kościółku, schron na Kwadracie czy płyty cmentarne i szczątki żołnierza na Warszawskiej.

Czytaj też: Tajemniczy tunel odkryty w Gorzowie. Co w nim było?
http://gorzow.eska.pl/newsy/osada-sprze ... wie/561468#
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 23 wrz 2017, 16:55

RudaWeb pisze:Cywilizacje równoległe – Bronocice i Uruk?
Wrzesień 15, 2017

Obrazek

Między Bugiem a Renem oraz między Tygrysem a Eufratem mniej więcej w tym samym czasie kwitły dwie cywilizacje. Główny nurt nauki nie wiąże ich i wręcz pomija pierwszą – całą swoją machinę koncentrując na mezopotamskiej. Tymczasem lechicka mogła być w wielu dziedzinach bardziej zaawansowaną. Ponad 11 lat temu polski archeolog przedstawił logiczną koncepcję, wskazującą na wymianę idei między tymi kulturami i to raczej w kierunku z Północy na Południe, a nie odwrotnie.

Kultura pucharów lejkowatych to pierwsza nazwa kolejnej już środkowoeuropejskiej cywilizacji. Właściwie jednak powinna zwać się okresem Bronocice cywilizacji Lechitów. Tak jak pierwszy okres sumeryjskiej nazwano Uruk – od największego miasta-państwa pierwszych Sumerów osiadłych między Tygrysem a Eufratem. Nasza jest kontynuacją starszej lendzielskiej i zdaniem archeologów zaczęła kształtować się na Kujawach. Przy czym „nasza” nie oznacza wyłączności współczesnych Polaków do jej dziedzictwa. Obejmowała bowiem od ok. 3 700 p.n.e. tereny Jutlandii, część Szwecji (Skanię), Niemiec, Holandii, Polski oraz Ukrainy (Wołyń i Podole). Najstarsza sumeryjska od ok. 3 750 p.n.e. rozwijała się na obszarze dzisiejszego Iraku. Daty te są najpowszechniej występującymi, ale naukowcy spierają się od jakiego okresu zacząć wyodrębniać poszczególne kultury. Jedno je łączy – sumeryjska rozwijała się jako kontynuacja Ubajd, a bronocicka jako kontynuacja lendzielskiej. Jednak obie miały inne źródła niż prosta kontynuacja – Uruk mieli stworzyć przybysze z Północy lub Wschodu, natomiast nasza miała być pierwszą wykształconą całkowicie na ziemiach polskich, a nie przyniesioną znad Dunaju.

CYWILIZACJA NA KOŁACH SIĘ TOCZY

W 1996 r. absolwent archeologii Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Małecki publikuje na portalu „Wiedzy i Życia” artykuł „Ojczyzna wozu: Europa czy Bliski Wschód”. Nawiązuje w nim do słynnego przedstawienia wozu kołowego z Bronocic. Zauważa: „Długoletnie badania wykopaliskowe na Bliskim Wschodzie nie przyniosły żadnego przekonującego dowodu znajomości koła przed 3100 rokiem p.n.e., natomiast krótko po tym czasie wyobrażenia wozów stają się w Mezopotamii i na obszarach ościennych stosunkowo liczne. Wygląda to tak, jakby pojazdy kołowe pojawiły się tam dość nagle pod koniec IV tysiąclecia p.n.e. i to od razu w różnorodnych i skomplikowanych typach. […] Archeologia wykazuje, że w Europie Środkowej znano i stosowano koło jezdne już w połowie IV tysiąclecia p.n.e., a wynalazek był szybko przejmowany przez ludy sąsiednie. Jednocześnie na uwagę zasługuje fakt, iż na południu Europy, jak również w zachodniej Anatolii, praojczyźnie cywilizacji śródziemnomorskich, nie znaleziono dotychczas śladów znajomości wozu starszych niż z drugiej połowy III tysiąclecia p.n.e. Czyżby wskazywało to na niezależne wynalezienie koła w Europie i Mezopotamii w IV tysiącleciu p.n.e.?”

Dalej Małecki stawia jeszcze bardziej intrygujące pytania: „Czy przytoczone powyżej fakty są potwierdzeniem tradycyjnej koncepcji bliskowschodniej genezy koła jezdnego? Czyż nie przemawiają raczej za odwrotnym kierunkiem rozprzestrzeniania się nowego wynalazku?”

Archeolog przedstawia kolejne fakty świadczące o pierwszeństwie ruchu kołowego w Europie: „W Europie Środkowej IV tysiąclecia p.n.e. istniała też dalekosiężna wymiana towarowa – zaczątki handlu. Prahistorycy rekonstruują nawet sieć dróg, pokrywającą już wówczas znaczne połacie kontynentu. Na obszarach podmokłych (w Danii, Holandii i północnych Niemczech – bagna konserwujące zabytki z drewna) zachowały się gdzieniegdzie kilkukilometrowe trakty, które były zbudowane z drewnianych okrąglaków. Ustalono, że wiele tych dróg nadawało się do ruchu kołowego. […]
W północnej Hesji znaleziono ryt na kamieniu grobowym przedstawiający pojazd dwukołowy, ciągnięty przez parę wołów – także sprzed przeszło 5000 lat. Jeszcze bardziej niecodziennego odkrycia dokonano w Szlezwiku-Holsztynie. Pod pięćdziesięciometrowej długości nasypem grobowca megalitycznego odsłonięto koleiny, pozostawione przez koła pojazdu używanego do budowy kamiennej komory grobowej. Analiza śladów wykazała, że zrobił je wóz jednoosiowy (jakby prawzór późniejszych rydwanów – dop. RudaWeb). Dwudziestometrowe koleiny kończą się przed kamienną konstrukcją; wehikuł wycofywano tą samą drogą. Złożona do grobu ceramika pozwoliła określić wiek obiektu na drugą połowę IV tysiąclecia p.n.e..”


SUMEROWIE – NAJPIERWSI Z PIERWSZYCH?

Poczytajmy teraz co o najwcześniejszej cywilizacji Sumerów z tego samego okresu pisze polskojęzyczna wikipedia, relacjonując w skrócie ustalenia nauki: „…kulturę Uruk cechuje przede wszystkim bezprecedensowy rozwój techniki i urbanizacji południowej Mezopotamii. Do najważniejszych innowacji technicznych należały: wynalazek radła, które zastąpiło motykę, szybkoobrotowego koła garncarskiego, zastosowanie koła do transportu w konstrukcji pierwszych wozów czterokołowych, a także rozpoczęcie wytopu miedzi. Jednakże najważniejszym wynalazkiem w tym okresie było pismo”.

Spróbujmy porównać to z okresem bronocickim. Wynalazek radła (zamiast motyki) między Bugiem a Renem ma potwierdzenie na uszkach charakterystycznych pucharów lejkowatych, gdzie spotykane są wyobrażenia baranich głów i wołów ciągnących radło. Szybkoobrotowe koło garncarskie – miałoby być pierwszym zastosowaniem koła w działalności człowieka. Tak twierdzi „oficjalna” nauka i przypisuje ten wynalazek Sumerom i/lub Egipcjanom między 3 300 a 3 200 p.n.e.. Tylko, że europejskie wozy na kołach są starsze (wizerunek z Bronocic ok. 3 500 p.n.e.), a więc może było tak, a może inaczej. Pierwszy wóz czterokołowy w Sumerze – wiemy dobrze, że to nieprawda. Wytop miedzi – pierwszy warsztat i kopalnia odkryta w Serbii sprzed ok. 5 500 p.ne., a w Polsce ślady wytapiania miedzi z ok. 4 000 p.n.e., czyli z tą pierwszą sumeryjską miedzią też blaga.

I na deser – pismo. Ta sama wikipedia – tylko, że angielska – podaje, omawiając wazę z Bronocic: „Bronocice pot inscription markings may represent a kind of „pre-writing” symbolic system that was suggested by Marija Gimbutus in her model of Old European language, similar to Vinča culture logographics”. Tak więc na sławnej wazie należy szukać nie tylko najstarszego przedstawienia wozu kołowego w ludzkiej historii, ale także… pisma, wywodzącego się jednak z jeszcze starszego wińczańskiego! To logiczne, bowiem kultura lendzielska, będąca podwaliną kultury bronocickiej, wywodzi się z wińczańskiej. Skoro przedstawiciele tej ostatniej znali pismo, to ich spadkobiercy coś o tym powinni wiedzieć. Nie słyszałem, by waza bronocicka została poddana rzetelnym analizom w tym kierunku, podobnie jak inne takie zabytki z tego okresu. Lingwista Stuart Harris pisze o tym, że inskrypcje z wazy z Bronocic zawierają pismo o kompozycji rebusa.

Nie jestem paleolingwistą, ale może porównajmy fragmenty rysunków dokumentacji archeologicznej – z lewej inskrypcja z wnętrza naczynia wińczańskiego, a z prawej fragment „zapisu” z wazy bronocickiej:

Obrazek
FOT: wikimedia.org

Zastanawiające… No, ale przecież nasi przodkowie pismo poznali dopiero wraz z łacińskimi mnichami, po chrzcie mieszkowym sprowadzającym słowiańskich dzikusów z drzew :)

PIERWSZE PAŃSTWA

W obowiązującym wykładzie historii powszechnej przyjmuje się, że Sumerowie stworzyli pierwsze w świecie formy państwowości. Każde ich miasto miało być oddzielnym, niezależnym państwem. Każde miało mieć własnego władcę. Społeczeństwo ich miało hierarchię i podział ról. Jedni uprawiali ziemię, czy budowali; inni rządzili. Miasto-państwo Uruk w szczytowym okresie mogło liczyć do 10 tys. ludności.

To teraz powróćmy do jednego z naszych wcześniejszych wpisów: „Osada […] w Bronocicach powstała ok. 3 800 lat p.n.e. […] W ciągu kilku stuleci przekształciła się w obwarowany gród, który zamieszkiwało jednocześnie do 600 osób. Bronocice stanowiły ośrodek rolnictwa oraz miejscowego centrum tekstylnego. Świadczą o tym liczne pozostałości warsztatów tkackich. […] Gród bronocicki był otoczony ziemnym wałem i wypełniony drewnianymi domostwami. Były to długie i szerokie domy kryte strzechą. […] Jednak pojawiły się wśród nich znaleziska wyprzedzające dokonania najstarszych cywilizacji europejskich. Są to pozostałości budynków także drewnianych, ale piętrowych. Stały w zwartej zabudowie, przypominającej dziewiętnastowieczne kamienice. Niektóre miały nawet trzy kondygnacje (z poddaszem użytkowym). Obszar bronocickiego osiedla na przestrzeni całego swojego istnienia zajmował około 50 ha. Ponadto wokół było blisko sto innych osad, niekiedy o przejściowym charakterze i o różnej powierzchni, m.in. kilka większych, znajdujących się w znacznej odległości od centrum. Jednak głównym punktem tego państewka był omawiany gród w Bronocicach, rządzący obszarem ponad 300 km². Cała społeczność skupiona wokół niego mogła liczyć 6 tys. osób”.

Do tego mamy na naszych ziemiach liczne budowle monumentalne z tamtych czasów i wcześniejszych, wyprzedzające słynne sumeryjskie zigguraty. Pisaliśmy już o rondelach czy kujawskich „piramidach”. Z tego okresu pochodzą też zorientowane astronomicznie grobowce ze Stryczowic. W końcu „dolina królów” w Słonowicach koło Kazimierzy Wielkiej – z ponad stumetrowymi grobowcami. Znajdująca się od strony wschodniej część czołowa największego z grobowców miała szerokość 10 m, a wysokość nasypu mogła dochodzić do 5 m. Z pewnością osoby tu pochowane były kimś ważnym – np. królem miejscowego miasta-państwa. Archeolodzy natrafili też na tajemniczy, całkowicie pusty plac – być może o funkcjach ceremonialnych, przeznaczony do zgromadzeń większej grupy ludzi. Przylegał do największego z grobowców, a z trzech innych stron był otoczony wałami ziemnymi. Z pewnością ci, którzy podjęli się tego przedsięwzięcia, musieli być dobrze zorganizowani. Wymagało ono mnóstwa pracy przy kopaniu rowów, ścinaniu drzew i transporcie ogromnych ilości drewna. Podobne założenie odkryto też pod Krakowem.

Z tych fragmentów rodzi się obraz nie ustępujący sumeryjskim osadom. Świadczący o zaawansowaniu starożytnych społeczeństw tworzących te lechickie ośrodki kultu i władzy lokalnej. Do tego powiązanych między sobą dalekosiężnym handlem, dokonującym się dzięki utwardzanym drewnem drogom w czasach, kiedy nigdzie indziej nie stosowano takich rozwiązań.

NA ZDJĘCIU: rysunek rekonstrukcji wazy z Bronocic, FOT: Ulamm/wikimedia.org
http://rudaweb.pl/index.php/2017/09/15/ ... ce-i-uruk/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 24 wrz 2017, 13:16

RudaWeb pisze:Podziemia łysogórskie – krypty, świątynia, cysterny czy zamek?
Wrzesień 17, 2017

Obrazek

W tej górze znajduje się wszystko co może pomóc w odczytaniu dawnych dziejów. Wbrew zaś temu co mówią współcześni – zarówno chrześcijańskie jak i pogańskie świadectwa łysogórskie znacznie wydłużają czas losów narodu na nadwiślańskiej ziemi. Tylko najpierw należy zbadać to co zostało ukryte. Dokładniej, trzeba osuszyć trzy podziemne komory znajdujące się w Łysej Górze, które nigdy nie były cysternami na wodę.

Taka konstrukcja gospodarcza jest bowiem obok i została wybudowana przez miejscowych zakonników. Została zbadana przez kieleckiego archeologa dra Czesława Hadamika.

„W ramach prac badawczych zbadaliśmy teren klasztornego wirydarza, czyli dziedzińca otoczonego XV-wiecznymi krużgankami” – powiedział serwisowi PAP Nauka w Polsce dr Hadamik. W jego centralnej części znajduje się kamienna cembrowina, wyglądająca na pierwszy rzut oka jak studnia. „Faktycznie jest to górna część rozległej cysterny znajdującej się pod dziedzińcem. Sama cembrowina oparta jest na czterech kamiennych filarach” – wyjaśnił. „Dno zbiornika jest oparte o litą skałę. Samą komorę wykuto w zwietrzelinie skalnej” – powiedział Hadamik, który schodził do wnętrza cysterny.

Zbiornik gromadził głównie wody opadowe i gruntowe. „Powstał prawdopodobnie w okresie remontów zespołu klasztornego prowadzonych przez opatów Bogusława Raduszewskiego i Stanisława Sierakowskiego. To był zbiornik o wymiarach ok. 4,5 na 5 m znajdujący się 5,3 m pod powierzchnią dziedzińca. Jest szczelnie obudowany ze wszystkich stron kamiennymi ciosami i kamieniem łamanym” – wyjaśnił dr Hadamik. Radzę dobrze zapamiętać rozmiary cysterny ustalone przez archeologa – przyda się w dalszej opowieści.

„W późniejszym okresie, w XVIII w. lub najpóźniej w początkach XIX w., od wschodniej strony dobudowano cysternę pomocniczą z cegły, o wymiarach dna 1,2 na 2 m. W najwyższym punkcie zbiornik ma 1,3 m” – stwierdził naukowiec. Młodsza komora była połączona ze zbiornikiem głównym kanałem a całość działała na zasadzie naczyń połączonych. Według obliczeń naukowca, w ten sposób udawało się zabezpieczyć na potrzeby klasztoru około 35 metrów sześciennych wody. Szacuje on, że była to wystarczająca ilość, pozwalająca przetrwać okresy dłuższych niedoborów wody i suszy. Podczas prac archeologom udało się także odsłonić dużo młodsze elementy całego systemu. Prawdopodobnie na przełomie XIX i XX wieku, dobudowano wypełnioną grysem „wannę” połączoną z przynajmniej czterema narożnikami wirydarza. Zbierała ona wodę opadową. Warstwa żwiru pełniła rolę filtra, dzięki czemu do cysterny dostawała się oczyszczona woda.

INNE PODZIEMIA, INNE WYPRAWY

W 1964 r. ekipą z warszawskiej Pracowni Konserwacji Zabytków kierował inżynier budownictwa Adam Pulikowski. Tak opisał swoją wyprawę w głąb Łysej Góry: „Najpierw trzeba było znaleźć właz, gdyż wszystko było zasypane. Gdy już to się udało, zostałem opuszczony w głąb na linie, a za mną zjechał ponton, ale tylko częściowo nadmuchany. Musiałem ręcznie wtłoczyć do niego powietrze, gdyż inaczej nie mieścił się w wąskim otworze. Trud się jednak opłacił, gdyż komory sprawiały niezwykłe wrażenie. Przykryte zostały bowiem sklepieniem półkolistym, opartym na potężnych filarach. Woda miała kolor zielony, a z niektórych arkad zwisały stalaktyty. Ich stan był znakomity, nigdzie nie było żadnych spękań”.

Adam Pulikowski zmierzył zbiorniki. Pierwsza komora ma wymiary 9 metrów na 11,5 metra, druga będąca przedłużeniem pierwszej – 7,6 metra na 6,5 metra, a trzecia – 4,25 metra na 4,25 metra. We wszystkich komorach o wysokości 7 metrów, woda utrzymuje się na jednakowym poziomie blisko 2 metrów, co świadczy o tym, że są one ze sobą połączone.

Inżynier Pulikowski na koniec dokumentacji technicznej zapisał swoje uwagi: Wnętrza skojarzyły mi się z kościołem, wiec zasugerowałem, że można je osuszyć i urządzić tam kaplicę, co na pewno byłoby duża atrakcją dla turystów”.

Zauważmy – największa komora cysterny na wodę dla klasztoru ma 4,5 na 5 m. Największa komora podziemnej „świątyni” – 9 metrów na 11,5 metra i wysoka jest na 7 m! Ponadto wiemy, że nikt nigdy z klasztoru świętokrzyskiego nie korzystał z tego zasobu wody nie tylko do picia, ale nawet do podlewania roślin czy prac gospodarskich. Wygląda jakby to miejsce miało pozostać specjalnie zalane i niedostępne.

Jeżeli o systemie gromadzenia wody, stworzonym przez benedyktynów, dr Hadamik powiedział, że „podobnych rozwiązań nie udało się dotąd odkryć nigdzie indziej”, to co możemy powiedzieć o podziemnych komnatach znajdujących się obok i stworzonych przez nie wiadomo kogo?!

Preppers i badacz Słowiańszczyzny Adolf Kudliński był kolejnym, który penetrował podziemia łysogórskie. Jego zdaniem to krypty grobowe władców lechickich. Jednak poza intuicją nic więcej nie przemawia za tą wersją. W emocjonalnym filmie Kudliński przedstawił swoją wyprawę. Jednak kilkanaście lat przed tą ekspedycją sam Kudliński podejrzewał, że: „[…] były to podziemne kaplice, które zlecili wybudować benedyktyni w XVI lub XVII wieku. To były niespokojne czasy, a na Świętym Krzyżu kosztowności nie brakowało. Na szczyt góry pielgrzymowało tysiące ludzi, w tym także królowie Polscy, którzy zostawiali cenne wota. Niewątpliwe trzeba było pomyśleć o ich zabezpieczeniu, by nie padły łupem grabieżców”.

ZAMEK WANDY DIANY

Według „Powieści rzeczy istej o założeniu klasztoru na Łysej Górze” w tym miejscu wznosił się w pogańskich czasach zamek. Jan Długosz w swoich „Rocznikach…” przekazuje ludową legendę, że twierdzę tę wznieśli jacyś olbrzymi. Staropolski kronikarz zapisał: „Łysa góra, w ziemi Sandomierskiej, blisko miasteczka Opatowa […]. Jeżeli wierzyć można staremu podaniu gminnemu, sławna była niegdyś olbrzymami, którzy na niej zbudowali zamek, jak świadczą ogromne kupy gruzów i głazów. […] Niewiadomo który z olbrzymów i kiedy zbudował ów zamek z tak długiemi ścianami, z tak ogromnych i niepożytych głazów, i tak wielkim trudem. Potwornych zwalisk tej olbrzymiej budowy, ogromnych kup gruzów i kamieni, ani ciernie, ani kolczyste rośliny, ani gęsto drzewa i mchy zakryć nie mogły”. Także według Jana Długosza na Łysej Górze: „[…] znajdować się miała bożnica w bałwochwalstwie żyjących Słowian, gdzie bożkom Lelum i Polelum ofiary czyniono i podług innych czczono tu bożyszcza: Świst, Poświst, Pogoda”.

Wcześniej pisze o tym zamku XIII-wieczna „Kronika Wielkopolska”. Dopowiada, że to „zamek pani każącej się czcić jako bogini Diana” po tym jak pokonała wojska Aleksandra Wielkiego. Rzymska boginii Diana miała odpowiadać słowiańskiej Dziewannie. Również dokument związany z ufundowaniem opactwa benedyktynów z lat 1376-86 mówi „in loco castri Calvimontis”, czyli „w miejscu zamku Łysogórskiego”. Z początku XVIII w. pochodzi anonimowa relacja: „[…] przy pomienionym Zamku Łysiec nazwanym wybudowana była Bałwochwałnica; to iest Bożnica, abo Kościół Poganski, przy którym także wymurowane były, zacne y znaczne budynki, Pałace, Pokoie, które potym (iako się niżey powie) ogień piorunowy rostrzaskał, rozwalił, y spalił. Zaczym, z onych murów rozwalonych kamienie gorę tę pokryły: tak dalece, iż się drzewu, na tym mieyscu rodzić y krzewić niedopuściły. Y lubo insze góry okoliczne, tey gorze przyległe, gęstemi się lassami, y wysokiemi drzewami pokrywały; wierzch iednak tey góry zawsze był ogołocony, nieiaką łysość abo Kalwaryą pokazuiąc”. Ten opis sugeruje ludzkie a nie naturalne „pochodzenie” gołoborzy na Łyścu. Z kolei w „Nowych Atenach” Benedykta Chmielowskiego – Łysa Góra opisana jest tak: „Był tam niegdy Polaków Asylum Forteca i Antemurał, jako z kamieni wielkich i murów trzech górę tę otaczających łatwo wnosić. Tam bogata mieszkając Pani, a tryumfując z Nieprzyjaciół, udała się za Dianę Boginię”.

Jednak to nie koniec zagadek. W zakrystii schowana była głowa odtrącona od posągu pogańskiej kapłanki. Grecki profil, delikatna dosyć robota, zdają się wskazywać, iż jest to po prostu część posągu jakiejś świętej, może i dawniejszego jeszcze kościoła” – zapisano w „Wycieczce do kościoła świętokrzyskiego na Łysej Górze”, w numerze 33. „Kłosów” z 1881 r.. Według tej samej relacji, kilkadziesiąt kroków poniżej kościoła w tym czasie wyraźne jeszcze były ślady jakichś fundamentów. Zakrystian (kościelny) miał je nazwać domem kapłanki pogańskiej, strzaskanym przez pioruna. Dalej w tym samym artykule czytamy: „Fundament znaleziony jest z kamienia kwarcowego, z jakiego składa się skała, na której stoi kościół; w pośrodku leży kilka kawałków kolumn tejże samej grubości co znajdujące się przy cmentarzu kościelnym po lewej stronie, które mają 35 cm średnicy a 130 cm długości. Pokazywał nam również w zakrystii schowaną głowę wyraźnie częścią odtrąconą od posągu, jak nam mówił, tej pogańskiej kapłanki”. Do dziś na Łysej Górze przetrwały ruiny kamiennego wału o długości około 2 km i wysokości 2 m, mogącego całkowicie otaczać górę. Czy był on związany z fortyfikacjami nieistniejącego już od stuleci zamku, czy też miał charakter kultowy (jak się powszechnie przyjmuje)?

Czy to był posąg kapłanki, czy królowej – to i tak może być mowa o jednej postaci, znanej jako królowa-kapłanka Wanda. Według zaginionej kroniki Miorsza (za Augustem Bielowskim), nie żaden Aleman, a Langar król Agryanów na prośbę Aleksandra Wielkiego w 336 roku p.n.e. napada na królestwo Wandy. Powodem najazdu miało być wsparcie Lęchitów dla Klejtosa, który toczył wojnę z Aleksandrem. Po powstrzymaniu najeźdźców Wanda miała powody do chwały i mogła zażądać czczenia przez poddanych jako bogini.

Tak czy owak, łysogórskie podziemia i ruiny ponad nimi kryją tyle zagadek naszej historii, że powstrzymywanie się od ich rzetelnego zbadania to co najmniej antynarodowa głupota.

NA ZDJĘCIU: pozostałości kamiennych wałów na Łysej Górze, FOT: slawojar/wikimedia.org
http://rudaweb.pl/index.php/2017/09/17/ ... czy-zamek/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: ex-east » poniedziałek 25 wrz 2017, 18:17

Ciekawostka muzealna. W Londynie wlasnie otwarto wystawe, ktora w British Museum potrwa do Stycznia 2018 zatytuowana .. SCYTOWIE.

http://britishmuseum.org/whats_on/exhib ... hians.aspx

W powyzszym linku krotki film reklamowy majacy zachecic do odwiedzenia Muzeum i garsc faktow. Scytowie to bardzo tajemniczy lud, ale dzieki odkryciom spod ustepujacych lodow na polnocy Rosjanie dokopali sie do doskonale zakonserwowanych artefaktow z czasow panowania Wielkich Scytow dzieki czemu mozemy dowiedziec sie wiecej o tym kim byli i jak zyli.

Ciekawe co do opowiedzenia o Scytach maja Brytyjczycy oraz dlaczego nagle Scytowie sa tacy dla nich wazni, aby urzadzac o nich wystawe ?

Ja w kazdym razie sie wybieram. Moze ktos jeszcze ?

o Scytach kilka faktow po angielsku
http://blog.britishmuseum.org/introduci ... scythians/

WIedzieliscie, ze nasi waleczni praszczurowie nosili fantazyjne tatuaze ?
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 02 paź 2017, 10:11

Marek Skalski pisze:„Turbosłowianie” na Łysej Górze. Czy tajemnicze krypty są miejscem pochówku władców starożytnej Lechii?
30 marca 2017

Obrazek

Wykute w litej skale przestronne krypty na Łysej Górze są starsze o niezliczone setki lat od klasztoru zbudowanego na jej szczycie. Zatopione w czasach PRL miały na zawsze zniknąć z historii. Odkryto je ponownie w 2016 roku, a ich niezależny badacz niedługo później został skazany na więzienie.

Łysa Góra jest drugim co do wysokości szczytem w Górach Świętokrzyskich. Charakteryzuje się ona znajdującym się nań rozległym rumowiskiem skalnym, zwanym gołoborzem. Nie wiadomo, od jak dawna stała tam słowiańska świątynia. W jej okolicy od czasów neolitu budowane były kopalnie oraz złożone kombinaty hutnicze.

Paweł Jasienica uważał ten przybytek za centrum religijne państwa Wiślan, zaś badania prowadzone przez prof. Jerzego Gąssowskiego potwierdzają istnienie świątyni na Łysej Górze przynajmniej od VII wieku. Wykute w litej skale krypty istnieją do dziś, lecz nie doczekały się jeszcze datowania. Można jednak przypuszczać, że sanktuarium to służyło do praktyk religijnych Wandalom, a podejrzewa się, że służyło również ich poprzednikom.

Według średniowiecznych kronik, czczono tam trzy bóstwa, jednak kronikarze nie są zgodni co do ich imion. Świątynia od niepamiętnych czasów była miejscem pielgrzymek, których apogeum przypadało na święta wiosny.

Słowiańskie Bóstwa w defensywie

Wokół szczytu Łysej Góry znajdują się liczące ok. półtora kilometra długości pozostałości walów, zbudowanych solidnie z kwarcytowych głazów. Nie wiadomo dokładnie, przed kim chciano się bronić, jednak faktem pozostaje, że w X wieku świątynia została doszczętnie zniszczona, zaś broniące jej wały – rozsypane. Zidentyfikowano również pozostałości niedokończonych walów z XI wieku, wiązane z reakcją pogańską, zdławioną przez niemieckie wojska będące na służbie u Kazimierza Odnowiciela. Układ samej świątyni pozostaje nieznany, gdyż na jej ruinach w 1006 roku Bolesław Chrobry nakazał wznieść opactwo benedyktyńskie.

http://czashistorii.pl/marek-skalski/tu ... ej-lechii/

Kościół wzniesiono pod wezwaniem Trójcy Świętej, co musiało stanowić próbę podtrzymania wielosetletniej tradycji czczenia tam boskiej triady – tym razem w jej chrześcijańskiej adaptacji. Dopiero w XIV wieku miejsce to nazwano Świętym Krzyżem – na cześć przechowywanego tam do dziś kawałka drewna, mającego pochodzić z Krzyża, na którym umarł Jezus.

Kronika klasztorna przekazuje, że w 1686 roku, podczas wykopów pod drzwiami kościoła, znaleziono „bożyszcze dawne węglami osypane”. Zaś Julian Ursyn Niemcewicz, który dał się poznać jako badacz i popularyzator pogańskiej przeszłości Polaków, w pamiętnikach z wizyty w 1811 roku ubolewa nad barbarzyństwem mnichów, podając przykład zakonnika, który zobaczywszy wykopywany przy budowie fundamentów posąg bożyszcza, kazał kamieniarzowi natychmiast go potłuc, a rozbite sztuki wykorzystać do murowania.


Nowi włodarze Łysej Góry przez wieki przejawiali jednoznaczny stosunek do swoich poprzedników. Zdemonizowany został obraz dawnych wierzeń, powstały legendy o czarownicach uprawiających na szczycie góry sabaty w hołdzie plugawym bałwanom, palących w noc ognie i tańczących nago wokół nich. Benedyktyni przez kolejne pięć stuleci nie mogli uporać się z przybywającymi tam pielgrzymkami pogan chcącymi celebrować obrzędy w świętym dla nich miejscu. Szkalowano obrzędy; zakazywano palenia ognisk, radosnych zabaw i biesiady. Z drugiej strony próbowano nadać pogańskim obyczajom chrześcijański charakter, tworząc w ich miejsce odpustowe uroczystości, np. Zielone Świątki. Inne legendy identyfikowały porozrzucane wokół góry kamienie, będące często pozostałościami zniszczonych murów, jako kamienie porzucone przez diabły próbujące bezskutecznie zniszczyć święty klasztor.

Nie wiadomo, jak wiele zabytków słowiańszczyzny odnajdywano przy licznych pracach budowlanych przeprowadzanych na Łysej Górze. Kronika klasztorna przekazuje, że w 1686 roku, podczas wykopów pod drzwiami kościoła, znaleziono „bożyszcze dawne węglami osypane”. Zaś Julian Ursyn Niemcewicz, który dał się poznać jako badacz i popularyzator pogańskiej przeszłości Polaków, w pamiętnikach z wizyty w 1811 roku ubolewa nad barbarzyństwem mnichów, podając przykład zakonnika, który zobaczywszy wykopywany przy budowie fundamentów posąg bożyszcza, kazał kamieniarzowi natychmiast go potłuc, a rozbite sztuki wykorzystać do murowania.

Poszukujący śladów słowiańszczyzny Niemcewicz nic nie wiedział o pradawnych kryptach ukrytych pod ziemią, po której stąpał. Mógł tylko ponarzekać na zmowę milczenia braci zakonnych.

Dobry trop – mylne wnioski

Prowadzone w dwudziestoleciu międzywojennym, a następnie w czasach postalinowskich badania archeologiczne Łysej Góry potwierdzały obecność słowiańskiego sanktuarium. Jednakże teren ten od tysiąca lat był eksploatowany i zabudowywany przez Kościół, więc siłą rzeczy ukazywał głównie niuanse dziejów opactwa. O samych kryptach dowiadujemy się dopiero z relacji inżyniera Adama Pulikowskiego z warszawskiej Pracowni Konserwacji Zabytków, który w 1964 został opuszczony wraz z pontonem w głąb Łysej Góry przez mały właz znajdujący się na placu pomiędzy muzeum parku narodowego a wieżą radiowo-telewizyjną, znajdującymi się w najbliższej okolicy klasztoru.

Obrazek

Czy krypty, nad którymi wzniesiono klasztor,
kryją groby władców starożytnej Lechii?


Inżynier, pływając na pontonie, wykonał pomiary trzech komór z łukowatymi sklepieniami, podpartych potężnymi filarami. Komory miały wymiary odpowiednio 9 × 11,5 metra, 7,6 × 6,5 metra oraz 4,25 × 4,25 metra. Były one wysokie na 7 metrów i zalane wodą do wysokości 2 metrów. Pulikowski odnalazł też kanał wlotowy, którym musiała spływać zielonej barwy woda. Nie udało mu się jednak odkryć głównego wejścia, przez które musiano usunąć tysiące ton skał zalegających do dziś jako gołoborze. W wykutych między filarami arkadach gdzieniegdzie zwisały nawet półmetrowe stalaktyty. Stan filarów i arkad był znakomity, nie widać było żadnych pęknięć w litej skale. Ze względu na kanał w ścianie inżynier w dokumentacji określił komory jako zbiorniki na wodę. Jednoznacznego określenia wieku komór jednak się nie podjął.

Pulikowski był pełen podziwu dla budowniczych, którzy w jego opinii po mistrzowsku wykonali te… cysterny! Od tamtego czasu nikt nie prowadził badań tego miejsca, a każdy archeolog zajmujący się tematyką Łysej Góry musiał zadowolić się interpretacją inżyniera Pulikowskiego. Tymczasem wśród niezależnych badaczy słowiańszczyzny rosło przekonanie, że wykute z wielką finezją ogromne komory są kryptami słowiańskich królów Lechii. W końcu kroniki przekazują, że świątynia na Łysej Górze była niezwykle ważnym miejscem, odwiedzanym przez pierwszych chrześcijańskich władców Polski – Mieszka I oraz Bolesława Chrobrego.

czytaj też: Genetycy na tropie Piastów

Musieli oni wiedzieć, że była ona centrum religijnym na setki lat przed nimi, a Góry Świętokrzyskie, z kryjącymi się w nich zasobami, dawały bogactwo niezliczonym pokoleniom przodków Polaków. Potężnych rozmiarów krypty znajdujące się pod kompleksem świątynnym sugerują raczej istnienie tam podziemnej nekropolii niż cystern, których wykucie musiałoby się wiązać z ogromnymi kosztami. O budowie takich komór nie ma żadnych wzmianek w kronikach klasztoru, być może więc zakonnicy nie wiedzieli o ich istnieniu. Długie stalaktyty pozwalają przypuszczać, że krypty są dużo starsze niż wzniesione nad nimi opactwo. Być może wejście do nich zostało zakopane przy okazji podbicia świątyni. Czy tam właśnie spoczywają pierwsi Piastowie? A może tam spoczywają też i ich poprzednicy – królowie Lechitów, Wandalów, a może nawetAriów? Nikt nie wie, jak stare mogą być

te krypty.

Polski Schliemann?

Bohaterem miłośników słowiańszczyzny jest niezależny badacz, który nie mógł się pogodzić z leżącą odłogiem tajemnicą krypt. Jest to Adolf Kudliński, właściciel gospodarstwa w Górach Świętokrzyskich, znany też jako pierwszy polski preppers, czyli człowiek przygotowany na najgorsze, a przy tym pasjonat historii pradawnej Polski. Można w sieci obejrzeć filmiki pokazujące, jak buduje on schrony, magazynuje narzędzia, broń, konserwy i wodę pitną. Mówi się, że Kudliński aktywizuje okolicznych mieszkańców do przysposobienia obronnego. To on poprowadził swoją ekipę do samodzielnej penetracji krypt, a następnie zorganizował ich badania przy udziale zawodowych płetwonurków.

Nagrania wideo z eksploracji krypt wiosną 2016 roku można obejrzeć na jego kanale na YouTube.

Według relacji Kudlińskiego, jego badania dały sensacyjne wyniki. Ujawnione zostało świadome tuszowanie tajemnicy krypt. Okazuje się, że podziemia zostały przypadkiem odkryte w 1963 roku, podczas prac budowlanych związanych ze stawianiem wieży radiowo-telewizyjnej i przygotowywaniem asfaltowej drogi, biegnącej dokładnie nad kopułami krypt. Dno krypty skrywa pozostawione wiadra i kielnie, co najmniej jedna ze ścian została w dolnej partii zabetonowana, a w jednym miejscu z podłoża wystaje zawór. Być może podłoga również została wylana betonem, płetwonurkowie nie byli jednak w stanie tego określić z powodu ograniczenia przejrzystości spowodowanego zamuleniem dna. Stwierdzono też, że dolne partie filarów zostały pokryte nowym tynkiem, zaś w jednej ze ścian wykuto otwór, który pozorował kanał – nota bene – prowadzący… donikąd.

http://czashistorii.pl/marek-skalski/tu ... -lechii/2/

Gdy potem spuszczano do zalanych już krypt inżyniera Pulikowskiego, musiał on zasugerować się tym fałszywym kanałem, skoro uznał obiekt za zbiorniki na wodę.

Pozwolenia od władzy

Interesujący jest też aspekt pozwolenia od władz, jakie Kudliński dostał na przeprowadzenie badań. Sam badacz nie ukrywa, że jego celem jest znalezienie krypt królewskich, do których odnosi się z widocznym szacunkiem, a nawet czcią. Wspomina on jednak na swoich nagraniach, że pozwolono mu na badanie tych „zbiorników” ze względu na badanie trwałości kopuł, po których codziennie jeżdżą autobusy. Można się domyślać, że w formalnej dokumentacji ekspedycji nie ma mowy o żadnych słowiańskich królach.

Kudliński kończy swe nagrania, wspominając o znalezieniu tajemniczych

przedmiotów, o których nie może w tym momencie powiedzieć. Informuje też, że jest przekonany o istnieniu kolejnego piętra poniżej tego badanego oraz o przekazaniu próbek oryginalnych tynków z górnej części filarów, a także próbek stalaktytów znajomym naukowcom z instytutu w Krakowie, którego nazwy nie podaje.

W maju 2016 roku Adolf Kudliński zdemaskował kłamstwa skrywające słowiańską przeszłość Łysej Góry. W listopadzie tego samego roku internautów zelektryzowała wieść, że wraz z 40 osobami z okolic jego wsi został on skazany wyrokiem sądu na trzy lata i 18 tysięcy złotych kary pieniężnej. Zarzuty dotyczyły zakupu i posiadania nielegalnej broni palnej, której używali do samowolnych ćwiczeń obrony terytorialnej.

Jeśli to prawda, to ich okolica, zastraszana – jak zresztą cała Polska – możliwością wojny z Rosją, może stracić 40 zorganizowanych partyzantów. A krypty na Łysej Górze czekają na wypompowanie wody i ponowne zbadanie…

– To jest miejsce pochówku naszych królów słowiańskich, władców potężnego imperium Słowian, Lechitów. Tu są nasze korzenie, tu leżą nasi zmarli, tak jak na Wawelu. Ale to już jest inna epoka – mówi na YouTube Adolf Kudliński. – Jesteśmy w obiektach, o których mało kto wie. Jesteśmy w kryptach grobowych królów słowiańskich i to jest właśnie nasz kult, i ten kult winniśmy kultywować, a zarazem czcić. I przekazywać naszym potomnym, że my nie jesteśmy jakimiś tam Słowianami, bo my mamy podłoże historyczne, bo my mamy to, co każdy naród chciałby mieć, ale go nie ma.
http://czashistorii.pl/marek-skalski/tu ... -lechii/3/
http://czashistorii.pl/marek-skalski/tu ... ej-lechii/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 09 lis 2017, 21:30

szczecin.onet.pl pisze:Zachodniopomorskie: odkryto pozostałości potężnej świątyni sprzed 7 tys. lat
7 lis, 11:27

Ok. 120 m średnicy mają pozostałości olbrzymiej świątyni sprzed niemal 7 tys. lat, odkrytej w Nowym Objezierzu (Zachodniopomorskie). W jej wnętrzu czczono pamięć przodków, zawierano małżeństwa i świętowano zrównanie dnia z nocą – uważają archeolodzy.

Obrazek
Foto: Krugloff / istock


* Wcześniej odkryto w Polsce trzy podobne konstrukcje
* Nie przeprowadzano jednak wykopalisk na taką skalę
* Takie budowle naukowcy nazywają rondelami
* Rondele można określić jako pierwsze w Europie monumentalne świątynie - uważa dr Matuszewska


- To najbardziej złożona konstrukcja tego typu znana z obszaru Polski - powiedziała dr Agnieszka Matuszewska z Katedry Archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego, członek zespołu badającego ten spektakularny zabytek.

Naukowcy ustalili, że główny element założenia stanowiły cztery dookolne rowy, natomiast jej centralna część była osłonięta przez trzy koncentryczne palisady. Do wnętrza prowadziły trzy bramy. Naukowcy określają tego typu budowle mianem rondeli.

Budowla położona jest w najwyższym punkcie w okolicy, gdzie dziś znajduje się pole uprawne. Zdaniem naukowców musiała być widoczna już z daleka, a z budowli roztaczał się widok na okolicę. Walory lokalizacji doceniono też współcześnie - obok rondela znajduje się maszt telekomunikacyjny.

To czwarta taka budowla odkryta w Polsce

Do tej pory w Polsce odkryto tylko trzy podobne struktury: w Wenecji pod Biskupinem, w Bodzowie koło Głogowa, a w ostatnich miesiącach - pod Oławą. Wszystkie, łącznie z nowo odkrytym, wzniesiono ok. 4800-4600 lat p.n.e. Jednak w obrębie żadnego z tych odkrytych w Polsce nie przeprowadzono na taką skalę wykopalisk. Archeolodzy zaznaczają, że to dopiero początek szeroko zakrojonych prac.

- Przeznaczenie rondeli nadal nie jest do końca jasne. Pełniły funkcje miejsca kultu, a jednocześnie forum spotkań lokalnych społeczności, które wspólnym wysiłkiem je budowały i utrzymywały. Można je też określić jako pierwsze w Europie monumentalne świątynie - uważa dr Matuszewska. Według badaczki bardzo prawdopodobne jest, że wewnątrz nich świętowano zmiany pór roku.

Np. przez bramę północno-wschodnią wpadały promienie słońca wschodzącego w dniu zrównania dnia z nocą, co sygnalizowało bardzo ważny moment dla pradziejowych społeczności. Czczono tam też pamięć przodków, być może również zawierano małżeństwa albo rozsądzano ważniejsze spory sąsiedzkie – uważają badacze.

Dzięki badaniom geofizycznym wykonanym przez dr. Łukasza Pospiesznego z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Poznaniu (które umożliwiają "zajrzenie" pod powierzchnię gruntu bez wbicia łopaty) archeolodzy uzyskali dodatkowe informacje na temat pradziejowej konstrukcji - zwłaszcza w miejscach, gdzie nie prowadzono wykopalisk. Dowiedzieli się też, że na południowy wschód od rondela mogą się znajdować kolejne konstrukcje.

- Być może jest to pozostałość pradziejowej osady, ale nie wiemy, czy z tego samego okresu, w którym funkcjonował rondel. Odpowiedź mogą przynieść przyszłe wykopaliska - dodała archeolog.

Wewnątrz wszystkich rowów archeolodzy znaleźli bardzo rozdrobnione fragmenty naczyń ceramicznych. Wszystkie pochodzą z tego samego okresu, mają ok. 7 tys. lat. Z analiz prof. Lecha Czerniaka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Gdańskiego wynika, że są to pozostałości po naczyniach bardzo dobrej jakości, w większości cienkościennych i zdobionych nakłuciami. Zdaniem naukowców nie można wykluczyć, że naczynia były wrzucane do rowów w czasie obrzędów. Natomiast w dwóch wewnętrznych rowach archeolodzy odkryli fragmenty kości bydlęcych.

Dlaczego świątynia została opuszczona?

Dla archeologów pozostaje zagadką, dlaczego tak duża konstrukcja przestała być wykorzystywana po zaledwie ok. dwustu latach (w jej obrębie do tej pory nie odkryto fragmentów naczyń z innych okresów). Pod tym względem nowo odkryty rondel z woj. zachodniopomorskiego nie jest wyjątkiem – inne znane z terenu Europy też przestały funkcjonować ok. 4600-4550 r. p.n.e.

W Europie zlokalizowano dotąd nieco ponad sto trzydzieści rondeli, z których jedna trzecia znajduje się w Austrii. Pozostałe są na terenie dzisiejszych Węgier, Słowacji, Czech oraz Niemiec.

Rondel w Nowym Objezierzu odkrył w 2015 r. paralotniarz Norbert Pająk. Niezależnie od niego pozostałości konstrukcji zostały dostrzeżone w czerwcu 2016 r. przez archeologa Marcina Dziewanowskiego, który przeglądał zobrazowania satelitarne dostępne w serwisie Google Maps.
https://szczecin.onet.pl/zachodniopomor ... at/l4f51pz
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 18 sty 2018, 18:41

Mariusz Agnosiewicz pisze:Słowiańscy niewolnicy w arabskim świecie [1]
07-01-2018

W tekście Slav czyli slave. O tym jak najbardziej wolnościowy lud dał nazwę niewolnikom opisałem w jaki sposób we wczesnym średniowieczu Słowianie stali się towarem eksportowym państwa Franków, w jego relacjach handlowych z kalifatem. Co dalej działo się z tymi ludźmi — oto jest wielka zapomniana karta naszych dziejów. Tym trudniej jest ją odczytać, że w kalifacie Słowianom nadawano nowe imiona. Współcześni badacze powoli jednak odkrywają nam te białe plamy. Pod tym względem w Polsce panuje ignorancja niemal całkowita. W ostatnim czasie pojawiła się polska misja archeologiczna poszukująca w Maroku śladów osady zbuntowanych niewolników słowiańskich z początków X w. Tymczasem dzieje Słowian w świecie arabskim są fascynujące i bogate. Niniejszy tekst dotyczyć będzie kalifatu Kordoby na Półwyspie Iberyjskim, który odegrał kluczową rolę w dziejach średniowiecznej Europy.

W świecie arabskim słowiańscy niewolnicy pełnili różne role społeczne. Byli służącymi, konkubinami w haremach, eunuchami, rzemieślnikami, żołnierzami, gwardią kalifa, mieli swój udział także w życiu kulturalnym. Na półwyspie iberyjskim, w Maghrebie, Damaszku i na Sycylii ich rola wojskowa była porównywalna do mameluków Imperium Osmańskiego, którzy z niewolników wcielonych do gwardii stali się z czasem panami Egiptu oraz Syrii.

Ich los był najlepszym dowodem tezy, że nie da się zniewolić Słowian. Sukcesywnie zajmowali oni coraz wyższą pozycję społeczną, osiągając status wojskowej i urzędniczej arystokracji, która w finale rozmontowała kalifat Kordoby, który był głównym dilerem słowiańskich niewolników w świecie arabskim, zamieniając go w dziesiątki skłóconych królestw. W IX w. istniał jeden wielki kalifat obejmujący trzy kontynenty. W X w. rozpadł się on na trzy konkurujące ze sobą kalifaty: azjatycki Abbasydów, afrykański Fatymidów oraz europejski Kordoby. Słowianie odegrali kluczową rolę w powstaniu tej konkurencji.

Obrazek
Kalifat Abbasydów – jako jedność ok. 850 roku n.e.
Obrazek
W X w. powstały trzy konkurujące ze sobą kalifaty. W tych, które powstały w X w. rządziły partie słowiańskie

Rolę Słowian w złotym wieku islamu oraz i w samym procederze handlu niewolnikami europejskimi często się relatywizuje twierdząc, że Arabowie nie wyróżniali wcale Słowian i tym samym mianem określali wszystkich białych z Europy. Jest to teza bałamutna. W języku arabskim słowo Siqlabi/Saqlabi znaczy Słowianin. Ziemia Słowian to Bilad as-Saqaliba. W istocie sporadycznie zdarzały się pomyłki, kiedy słowem tym określano niesłowian, jednak był to margines. Pisarze arabscy czy perscy bardzo precyzyjnie rozróżniali Słowian od innych ludów (np. Normanów — al-Madżus, Franków — Ifranja, Bizantyjczyków — ar-Rumi, Galicjanie — Jalaliqua, Lombardczycy — Nukabard). Termin Saqaliba stosowany był czasami także do Skandynawów, ale to już po załamaniu handlu słowiańskimi niewolnikami. Jak wskazuje Tadeusz Lewicki: „Każdy badacz-orientalista, który interesuje się analizą źródeł arabskich do dziejów Europy, wie dobrze o tym, że termin Saqaliba i pokrewne oznaczają u starszych pisarzy arabskich (VIII-X w.) wyłącznie Słowian. (...) Dopiero później rozszerza się, zresztą tylko u niektórych, przeważnie drugorzędnych pisarzy arabskich, zakres pojęcia Saqaliba na inne jasnowłose ludy północnej i wschodniej Europy." A zatem odnośnie X w., kiedy Saqaliba osiągnęli apogeum wpływów w świecie arabskim, mamy pewność, że dotyczy to właśnie Słowian.

Dodatkowo, jak podaje Heinz Halm, niemiecki profesor specjalizujący się w islamie, Słowian w świecie islamskim można rozpoznać nawet jeśli nie są opisywani jako al-Saqlabi, lecz przez jedno imię/nazwisko, zazwyczaj jest to imię „mówiące", nie posiadające charakteru patronimicznego, np. w państwie Fatymidów wielu służących w wojsku Słowian nosiło przydomki al-Fata, czyli „młody bohater" (np. Mas'ud al-Fata, Ghars al-Fata, Nasim al-Fata, Sabir al-Fata)

Niewolnicy słowiańscy zostali elitą kalifatów nie wyzbywając się swojej kultury, a przynajmniej języka. Wiemy natomiast, że kalifowie uczyli się języka słowiańskiego. W źródłach arabskich mamy informację, że dziewiąty emir Aghlabidów, Ibrahim II Abu Iszak (875-902), zwracał się do pałacowego eunucha B.lagha w języku słowiańskim (bi-l-saqlabiyya). Również jeden z najwybitniejszych kalifów fatymidzkich, Al-Mu’izz, znał język słowiański, a w 960 r. skazał na śmierć dwóch czołowych gubernatorów wschodu i zachodu państwa, Qaysara i Muzaffara, za to, że „spiskowali w języku słowiańskim". Biorąc pod uwagę rolę Słowian w administracji centralnej można przypuszczać, że język słowiański rozbrzmiewał na dworach emiratów Maroka czy Tunezji oraz kalifatów Egiptu czy Hiszpanii.

Obrazek
Niniejszy tekst jest o prawzorach lorda Varysa

Słowianie i Złoty Wiek Kordoby

Słowiańscy niewolnicy zaczynają napływać do Kordoby od początku IX w. Od połowy X wieku zaczęli odgrywać kluczową rolę polityczną. To wówczas rozwinęła się spektakularna kultura mauretańska, o której Nietzsche tak pisał: „Cudowny maurytański świat kulturalny w Hiszpanii, pokrewniejszy nam w gruncie, bardziej przemawiający do zmysłu i smaku, niż Rzym i Grecya, został zdeptany (nie mówię jakiemi nogami), dlaczego? ponieważ powstanie swoje zawdzięczał dostojnym, męskim instynktom, ponieważ potwierdzał życie nawet jeszcze z rzadkiemi i wyrafinowanemi kosztownościami życia maurytańskiego!… Krzyżowcy zwalczali później coś, przed czem w prochu leżeć byłoby im bardziej przystało, — kulturę, wobec której nawet nasz wiek dziewiętnasty mógłby wydawać się sobie bardzo ubogim, bardzo »późnym«".

Spójrzmy zatem, kto był siłą napędową tej kultury.

Pierwszym wielkim protektorem Słowian był już pierwszy kalif Kordoby, Abd ar-Rahman III (912-961). Stworzył on ze słowiańskich niewolników swoją gwardię osobistą, której zadaniem było, w szczególności, powściąganie burzliwej rodowej arystokracji arabskiej oraz anarchicznych szczepów berberyjskich, które wzniecały w kraju liczne niepokoje. Pod koniec jego panowania w Kordobie mieszkało już 13750 Słowian. W okresie jego panowania Słowianie stali się już kluczową grupą administracji i wojska.

W 939 na czele armii kalifatu postawiony został słowiański niewolnik, Naja al-Siqlabi, który w tym samym roku poprowadził kampanię przeciwko królestwu Leonu. Zakończyła się ona spektakularną klęską kalifatu. Okazało się bowiem, że arabska elita wojskowa była tak wściekła za nominację dla niewolnika, że „kibicowała" chrześcijanom. Za zdradę skazano na śmierć wielu arabskich oficerów. Podobna sytuacja miała miejsce u Fatymidów: pierwszy słowiański niewolnik, który został dowódcą w 920 ponosi klęskę, gdy Słowianie umacniają się w armii, przestają przegrywać, gdy przejmują armię — odnosi ona historyczne sukcesy.

Obrazek
1. José Luis Muñoz: Lubna

W 961 kalifem zostaje Al-Hakam II, którego matka Murchana była najprawdopodobniej Słowianką (za: Ilan Vit-Suzan). To jego agentem był Ibrahim ibn Jakub, który dał pierwszy pewny opis Polski Mieszka. Pierwszy słowiański kalif został wielkim patronem wiedzy. Ściągał do Kordoby księgi z całego świata muzułmańskiego oraz stworzył zespół muzułmańsko-katolicki, który podjął wielkie dzieło translatorskie ksiąg greckich i łacińskich na język arabski. Jego córką była matematyczka Lubna z Kordoby - Hypatia świata arabskiego. W okresie jego panowania uczone kobiety odgrywały dużą rolę kulturową. Sam kalif był biseksualny i na swoim dworze urządził męski harem.

Słowiański kalif wypromował także słowiańską elitę. W 972 naczelnym dowódcą armii mianował Galiba Abu Temmana al-Nasira (zm. 981). Galib trafił do Kordoby jako słowiański niewolnik, został następnie wyzwolony przez twórcę kalifatu Kordoby i zrobił karierę wojskową.

Protegowanym Galiba został słynny Almanzor (938-1002). Korzenie Almanzora są niejasne, przypuszcza się jednak, że i on był Słowianinem. W każdym razie został on twórcą najważniejszej partii słowiańskiej Kalifatu Kordoby: Amirydów.

W 977 Almanzor poślubił Ismę, córkę Galiba. Dla obu tych wpływowych przywódców nie było jednak miejsca w kalifacie, więc rychło pokłócili się o władzę, którą w całości przejął Almanzor. Po raz kolejny powtórzyła się historia z kalifatu Fatymidów: doszło do gwałtownej rozgrywki o władzę wewnątrz samej partii słowiańskiej. O zamach stanu zostali oskarżeni i skazani na śmierć dwaj słowiańscy eunuchowie: wielki sokolnik Jawdhar oraz wielki szatny Fä'iq an-Nazäm. Oskarżono ich o to, że usiłowali ukryć śmierć kalifa Al-Hakama II, by zapobiec sukcesji jego syna Hishama II, a w jego miejsce wynieść do władzy wnuka Abd-ar-Rahmana III. Naturalnie, istnienie takiego spisku jest tak samo prawdopodobne jak to, że był to jedynie pretekst do pozbycia się konkurencji. Szło bowiem o to, kto będzie miał marionetkowego kalifa.

Po śmierci słowiańskiego kalifa, jego następcy byli już tylko marionetkami w ręku wojskowej elity słowiańskiej (i częściowo berberyjskiej). Realną władzę przejął wówczas Almanzor. Uważany jest za jednego z największych dowódców średniowiecza. Także i on promował słowiańską elitę. Od jego panowania Słowianie stali się dominującą siłą kalifatu.

Obrazek
Almanzor, Calatañazor, Hiszpania

Jego największym dowódcą był Słowianin Wadih (zm. 1011). To on w roku 998 odzyskał dla Kordoby marokański Fez, a w 1010 mianowany został pierwszym ministrem. Wadih został gubernatorem prowincji Marca Media oddzielającej katolików od muzułmanów. Poza Wadihem, który zarządzał także prowincją Játiva, inni Słowianie byli obsadzani jako gubernatorzy prowincji: Mujāhid w Tortosie i Walencji, Jairán (Khayrān, Chajran lub Hairan) w Almería. W Walencji byli słowiańscy niewolnicy, Mubarrak i Muzaffar, nadzorowali system irygacyjny. Wielu Słowian włączyło się także w życie kulturalne kraju. Słowianin Habib as-Siqlabi napisał nawet specjalną monografię poświęconą andaluzyjskim pisarzom, poetom i bibliofilom słowiańskiego pochodzenia.

Amirydzi: słowiańscy królowie Andaluzji

Po śmierci Almanzora władzę w kalifacie przejął jego syn Abd al-Malik (1002-1008). W okresie jego panowania zaczęły rosnąć napięcia między Słowianami a Berberami. Po śmierci Malika, władzę przejął jego przyrodni brat, Abd al-Rahman Sanchuelo (syn Almanzora i chrześcijanki Abdy, córki króla Nawarry, Sancho II). W czasie jego kilkumiesięcznego panowania wybuchła wojna domowa, która doprowadziła do ostatecznego rozbicia władzy centralnej kalifatu, który przekształcił się w wiele niezależnych tajf. Zaczęła się ona od tego, że kontrolujący gwardię kalifatu Słowianie, pod wodzą Wadiha, zarzucili Sanchuelowi, że dąży do władzy absolutnej.

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10193
Mariusz Agnosiewicz pisze:Słowiańscy niewolnicy w arabskim świecie [2]
07-01-2018

Wyłoniły się trzy równorzędne siły społeczno-polityczne toczące między sobą grę o tron: arabska arystokracja, berberyjscy najemnicy oraz słowiańscy niewolnicy.

Po obaleniu w 1009 kalifa Hishama II, od kalifatu odrywa się pierwsze niezależne państwo — tajfa (królestwo) Badajoz, obejmująca mniej więcej obszar dzisiejszej Portugalii. Jej emirem ogłasza się były słowiański niewolnik, Sabur al-Saqlabi, który panuje do roku 1022.

Wytworzyła się zatem taka sytuacja w arabskim państwie, że Berberowie i Słowianie powołali marionetkowych kalifów, którzy zaczęli spierać się o władzę, tymczasem całe państwo było sukcesywnie dzielone na niezależne królestwa, którymi władali Słowianie, Berberowie lub Arabowie. Słowianie objęli we władanie całe wschodnie wybrzeże Hiszpanii (włącznie z Ibizą i Majorką) oraz większość zachodniego.

Obrazek

W 1009 powstaje też tajfa Tortosa, gdzie kolejno panują niespokrewnieni Słowianie: Lab'ib (1009-1038), Muqatil Sayf al-Milla al-Fatah (1038-1053), Ya’la (1053-1057), Nabil al-Fatah (1057-1060).

Obrazek

W 1011 powstaje tajfa Almeria (Al-Mariyya). Jej pierwszym królem mianuje się były słowiański niewolnik Aflah al-Fatah, powołany do współzarządzania tą prowincją jeszcze przez Almanzora. W 1014 zostaje pokonany i zabity przez innego słowiańskiego eunucha, Jairana as-Saqlabí al-Amiri al-Fatah, który panuje do roku 1028. Po śmierci Wadiha, Jairan uważany jest za przywódcę partii słowiańskiej w Kordobie. Sukcesywnie opanował także Murcię, Orihuelę, Tudmirę, Jaén. W 1018 powołał swojego kalifa Abd ar-Rahmana IV, z pretensjami do władzy w całym kalifacie. Gdy jednak marionetkowy kalif podjął próbę wybicia się na niezależność, prosząc o pomoc emira Walencji, Jairan nakazał jego likwidację. W 1026 wespół z władcą Denii podbijają Kordobę, ponieważ jednak obaj słowiańscy emirowie nie byli w stanie się dogadać co do osoby nowego kalifa, obaj opuszczają miasto. Podczas panowania Jairana Almeria dynamicznie się rozwijała. Zbudowano mury obronne, wodociągi, ludność podwoiła się. Jego następcą został Zuhayr al-Amiri as-Saqlabí.

Obrazek
2. Abd al-Rahman Sanchuelo

Najważniejszą słowiańską dynastią mauretańską byli Amirydzi. Jej protoplastą był Almanzor (Al-Mansur Ibn Abi Aamir). Następcami Almanzora panującymi faktycznie nad całym kalifatem byli wspomniani Malik i Sanchuelo. Amirydzi panowali formalnie jako hadżibowie, czyli szambelani, była to analogiczna sytuacja jak w państwie Franków, gdzie Karolingowie, formalnie jako majordomusi, marszałkowie dworu, przejęli władzę królewską Merowingów. Po rozpadzie kalifatu Amirydzi założyli dynastie panujące w królestwie Walencji oraz Denii.

W latach 1010-1021 panowali w Walencji byli słowiańscy niewolnicy wyzwoleni przez Amirydów: Mubarrak (Mbarek), Muzaffar, Lab'ib z Tortosy i Muyahid. Od 1021 do 1086 panują już sami Amirydzi: Abd al-Aziz ibn Amir, 'Abd al-Malik al-Muzzaffar, Abu Bakr ibn Abd al-Aziz, 'Uthman. Szczególnie ważny był panujący w latach 1021-1061 wnuk Almanzora, Abd al-Aziz ibn Amir, który dał Walencji jej złoty wiek, w którym zastąpiono rzymski model rozwoju poprzez ekspansję geograficzną — ekspansją demograficzną.

Druga linia Amirydów panuje w Denii. W 1010 wyzwolony niewolnik słowiański Mudżahid Jusuf al-Amir al-Siqlabi ogłasza się emirem tajfy Denii i panuje aż do 1045. W 1011 Denia jako pierwsza zaczyna bić własną monetę, a w 1015 zajmuje Baleary i (na krótko) Sardynię. Tajfa Denia słynęła z dobrobytu, Mudżahid był wielkim kolekcjonerem książek i mecenasem, a na jego dworze mieszkało wielu najznakomitszych mędrców ówczesnej epoki (np. Ibn al-Saffar, astronom znany z traktatu o astrolabium, który wpłynął na Keplera).

Po Mudżahidzie w latach 1045-1076 panuje jego syn 'Ali Iqbal ad-Dawla. Wykazał się on jako bardzo dobry gospodarz, Ibn al-Chatib chwali go za „zwiększenie dobrobytu ludzi, sukces polityki fiskalnej i finansowej".

Ostatnim Amirydem jest panujący w Denii w latach 1224-1227 Abu Zayd 'Abd ar-Rahman.

Mauretańska partia słowiańska zapoczątkowała rozpad Kalifatu Kordoby, czyli otworzyła drogę do reintegracji Półwyspu Iberyjskiego z resztą Europy. Był to decydujący czynnik rozwoju cywilizacyjnego Europy po upadku Rzymu. Wchłoniecie wysoko rozwiniętej kultury mauretańskiej przez świat chrześcijański dało chrześcijaństwu zasadnicze impulsy rozwojowe. To przez wchłonięcie kultury mauretańskiej Europa Zachodnia poznała Arystotelesa, dzięki czemu odrodziła racjonalizm.

XI wiek był w Hiszpanii okresem panowania słowiańskich królów z dynastii Amirydów oraz ich słowiańskich wyzwoleńców. Dziś jest to praktycznie zapomniana karta historii. Pewnie dlatego, że burzy ona wszystkie panujące narracje. Słowianie byli ciemni i prymitywni, dopiero chrześcijaństwo ich oświeciło, kontakt z Rzymem i Niemcami lub Bizancjum.

Tymczasem w X wieku Słowianie doprowadzili Kordobę do szczytu jej potęgi, tworząc w Hiszpanii kulturę i państwo, które stało wyżej niż cała reszta Europy. W najgorszym razie można powiedzieć, że islam nie gorzej oświecał Słowian niż chrześcijaństwo. Ale można też zauważyć, że wchłonięcie Słowian do chrześcijaństwa i islamu było wielką siłą napędową obu tych religii. Słowianie wnosili przede wszystkim pluralizm, veto, inne zdanie, inną drogę, rozbijając tym samym unifikujący i paraliżujący imperializm.

Sojusz Katalonii ze Słowianami

W okresie wojny domowej w Kalifacie (1009-1031), Słowianie nawiązali bardzo ścisłą współpracę z Katalonią. Od 1010 zaczęli regularnie zatrudniać Katalończyków do swoich walk przeciwko Berberom. Sojusz ten nie był przypadkowy. Razem z Katalonią Słowianie mieli opanowane całe wschodnie wybrzeże, kontrolując de facto śródziemnomorską wymianę handlową.

W 1010 roku miała miejsce słynna ekspedycja Katalończyków pod wodzą hrabiego Rajmunda Borrella, którzy wygnali Berberów z Kordoby, pozwalając Słowianom odzyskać władzę. Wadih wydaje wówczas rozkaz zamordowania kalifa Muhammada II, którego wcześniej wypromował, i przywraca na tron, już jako swoją marionetkę, kalifa Hishama II. W okresie tym powstaje szereg niezależnych tajf słowiańskich. Katalończycy regularnie odtąd walczyli po stronie frakcji słowiańskiej, podejmując ekspedycje m.in. w 1013, 1017, 1024.

W późniejszych latach bujnie rozkwitła współpraca Katalonii z emiratem Denii. Główną specjalnością tego emiratu było piractwo. Baleary stały się rajem dla piratów, którzy pod hasłem „morskiego dżihadu" pustoszyli Morze Śródziemne. Niewykluczone, że odegrało to jakąś rolę dla położenia kresu handlu słowiańskimi niewolnikami, wiadomo bowiem, że piraci słowiańskiej tajfy przeprowadzili w 1018 roku wielką inwazję na Narbonę, czyli główny port południa Francji, skąd szły transporty słowiańskich niewolników. Przez kolejne sto lat piraci z Majorki nękali chrześcijańskie porty, czasami uprowadzając w niewolę mieszkańców wybrzeża Francji lub Włoch. Paradoksalnie, w tym samym czasie bujnie rozkwitała współpraca między owym pirackim królestwem muzułmańskim a chrześcijańską Katalonią, której hrabia Rajmund Borrell dzięki owej współpracy został pierwszym władcą Katalonii, który zaczął bić własną monetę i za muzułmańskie złoto pochodzące w dużej mierze z „morskiego dżihadu", zaczął budować katedrę.

26 grudnia 1058 roku zawarto swoisty konkordat Katalonii z państwem muzułmańskim, pomiędzy słowiańskim emirem Alim a biskupem Barcelony, Guislabertem. Miało to miejsce tuż po poświęceniu katedry św. Eulalii, wybudowanej za muzułmańskie złoto. W jego ramach emir przyznaje biskupowi Barcelony wyłączne prawo do jurysdykcji duchowej nad chrześcijanami Balearów oraz miasta Denia. W zamian chrześcijanie Denii zobowiązani zostali do cotygodniowych modlitw za emira. Konkordat ten został później wykorzystany w procesie rekonkwisty i wyparcia muzułmanów.

Można powiedzieć, że w procesie tym Katalonia odegrała rolę swoistego Piemontu i proces ten był możliwy dzięki jej współpracy ze Słowianami władającymi śródziemnomorskim wybrzeżem Półwyspu Iberyjskiego. Prawdopodobnym śladem tego sojuszu jest współczesna mapa zasięgu języka katalońskiego, która poza samą Katalonią obejmuje także zasięg słowiańskich tajf wschodniego wybrzeża.

Obrazek

Co jesteśmy w stanie powiedzieć o pochodzeniu Słowian osiągających sukcesy w kalifatach? Nie mamy niestety żadnych pewnych informacji. Istnieją jedynie pewne poszlaki, że u Fatymidów mogli dominować Słowianie Południowi (Sarib oraz Jawhar pochodzili prawdopodobnie z Dalmacji). Istnieją przesłanki, by w Kordobie widzieć dominację Słowian Zachodnich, natomiast Słowianie Wschodni mogli zasilać głównie kalifat wschodni, bagdadzki. W tym ostatnim Słowianie nie wywarli jednak szczególnego wpływu. Z tego przynajmniej co nam dziś wiadomo. Mieli kilka mocniejszych momentów, m.in. obalili jednego kalifa (syna Słowianki zresztą), ale generalnie w kalifacie wschodnim dominowali niewolnicy tureccy.

W samej Katalonii istnieje dziś frapująca zagadka nad którą głowy sobie łamią różni historycy: dlaczego Katalończycy nazywani są Polakami?

Obrazek

Powstało na ten temat dziesiątki teorii, ale wszystkie one są jedynie mniej lub bardziej przekonującymi spekulacjami. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić skąd się to wzięło. Ja również nie wiem, skąd się to wzięło, ale Katalonia stała się realnym rozgrywającym podmiotem dzięki sojuszowi z byłymi słowiańskimi niewolnikami, którzy opanowali zachód Morza Śródziemnego. Z przyczyn politycznych wymazano ten epizod z pamięci zbiorowej: raz że według przyjętej narracji chrześcijaństwo odzyskało Hiszpanię dzięki rekonkwiście a nie dzięki wewnętrznemu rozbiciu kalifatu, dwa że był to sojusz z piratami, którzy rozrabiali w XI w. na Morzu Śródziemnym (polityka słowiańskiej tajfy Denia była bezpośrednią przyczyną wspieranej przez papiestwo pizańsko-genueńskiej ekspedycji na Sardynię w latach 1015-1016, którą profesor historii krucjat Uniwersytetu w Oksfordzie, Christopher Tyerman, uważa za protokrucjatę).

Obrazek

Na słowiańskich piratów nie ma się co oburzać za „dżihad" wymierzony w miasta chrześcijańskie. Były to bowiem te miasta, które ekspediowały Słowian jako niewolników do arabskiego świata

W 2015, w tysięczną rocznicę, w hiszpańskiej Almerii postanowiono pomnik emirowi Jairanowi. Nie wiadomo, jak wielu mieszkańców uświadamia sobie, że emir nie był Arabem, lecz przywódcą partii słowiańskiej w kalifacie Kordoby.

Obrazek


http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10193/k,2
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 19 mar 2018, 17:33

Lechistan [Książka Mówiona] Skany artykułów z lat 1865-1947
https://youtu.be/NKVm_odCi4w
https://www.youtube.com/watch?v=NKVm_odCi4w

1.Wstęp 00:00 ←kliknij, aby przejść. ⬇⬇ rozwiń opis ⬇⬇

2.Apel do wszystkich co są z ducha lęchickiego (wyd.1927) Władysław Kołodziej 01:20

3.Nie Słowianie a Sławjanie [Sława] (wyd.1924) Józef Chobot 04:27

4.Mir i Sława- Mesjanizm Braterstwa (wyd.1924) Władysław Kołodziej 23:09

5.Roja (Rugja) Nasza (wyd.1924) Prof. Dr Jan Sas Zubrzycki 30:06

6.Mowa Lacha [EMʷE LAH] i Cywilizacja lechicka (wyd.1907) Ks.A.Szaniawski 1:00:36

7.Wielka Świątynia Lechicka (wyd.1925) Józef Chobot 1:22:12

8.Jasnogóra Lechicka (wyd.1925) Władysław Kołodziej 1:31:02

9.Legendarna Historia o Braciach Lechickich (wyd.1927) Drzewid Gór Świętokrzyskich + wiersz pt. Znicz Lechicki 1:36:05

10.Hyperborejczycy a Słowianie oraz Święte Prawa Słowian (1888) K.M. Oskragiełło 1:43:06

11.Ku czemu idziemy (wyd.1927) Drzewid Puszczy Białowieskiej 1:48:35

12.Bogoznawstwo w świetle ezoteryzmu (wyd.1926) B.P. 2:00:37

13. J. Rychter ~ Dr J.S Zubrzycki [korespondencja nt Słowian] (wyd.1926) 2:07:38

14.Wschód i Zachód a Polska (wyd.1929) Władysław Kołodziej 2:13:49

15.Wieżomir. Słupy Bolesława Chrobrego (wyd.1925) Dr J.S.Zubrzycki 2:20:24

16.Sklepienia polskie [fragm.] (wyd.1927) Dr J.S.Zubrzycki 2:32:04

17.Morze Kaspijskie czyli Chwałyńskie czyli Sławiańskie! (wyd.1924) Władysław Kołodziej 2:42:07

18.Sławjańska Krynica w Puszczy Białowieskiej (wyd.1926) Władysław Kołodziej 2:45:44

19.Sfinks Świętokrzyski + wiersz pt. Sfinks nad Kamionką (wyd.1925) Władysław Kołodziej 2:51:55

20.Zgubny dla Słowian ,,zachód'' (wyd.1925) [Bogoznawstwo Sławjan fragm.2] Dr Jan Sas Zubrzycki 2:56:46

21.Wynarodowianie Słowian (wyd.1925) [Bogoznawstwo Sławjan fragm.] Dr Jan Sas Zubrzycki 3:00:00

22.Jarstwo w starodawnej Polsce [fragm.] (wyd.1912) J.Jastrzębowski 3:06:20

23.Podanie o wizji scytyjskiego Druida (wyd.1936) zebr. J.H.Głóg 3:09:07

24.Słowiańskie Stworzenie Świata wg B.Trentowskiego (wyd.1865) zebr. J.Szyc 3:13:13

25.Przedmowa do Kalendarza Słowiańskiego na rok 1946 + wiersz pt. Koło Dziejów (nap.1945) Władysław Kołodziej 3:19:03

26.Polska chrześcijańska czy Polska pogańska (wyd.1947) Władysław Kołodziej 3:21:45

27.Imiona lechickie [Rok lechicki] (wyd.1947) Władysław Kołodziej + wiersz pt. Wiec Sławy 3:31:53

28.Wzmianki o Lechii i Słowiańszczyźnie (wyd.1946) Wrócisław Kołomirski + wiersz pt. Sława Lechii 3:37:53

29.Ustrój państwowy i społeczny u dawnych Słowian (wyd.1946) Władysław Kołodziej + wiersz pt. Powrót Lechitow 3:45:41

30.Duchowe oblicze Słowian (wyd.1947) Lechosław Tadeusz Pietruszka + wiersz pt. Słowiańszczyzna 3:51:02

31.Tendencyjny fałsz niemiecki [nt Słowian] (wyd.1946) Prof. Dr Konrad Jażdżewski 3:54:24

32.Zjednoczenie Słowian wg Jana Kollara (wyd.1946) Dr E.K.Jelinek 3:58:32

33.Złote Myśli [wybrane fragmenty z dzieł dra J.S.Zubrzyckiego] (wyd.1946-47) 4:07:13

34.Przedmowa do Kalendarza Słowiańskiego na rok 1947 (nap.1946) Władysław Kołodziej 4:16:19

35.Z Dziejów Roji (wyd.1947) Władan Marek Indelak 4:18:44 ❃ 36.Przedświt muzyki polskiej (wyd.1902) 4:21:26

37.Z naszej Przyrody (wyd.1926) Dionizy Królikowski 4:31:49

38.Z księgi rozmyślań (wyd.1921) Władysław Kołodziej 4:40:16

39.Wiersz pt. Mówią wieki [pośw. W.Kołodziejowi] (wyd.1947) Eugenia Średnicka 4:47:01
❃ 40.
Dożynki w starożytnej Lechii-baśń (wyd.1947) Władan Marek Indelak 4:50:30

41.Lechicka baśń pt. Sława (wyd.1947) Władysław Kołodziej 4:59:06
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 19 mar 2018, 23:13

Kamil Bernard pisze:KILKA SŁÓW O TYM JAK LEHIA WYCIĘŁA 20,000 RZYMIAN
18.03.2018

Niemcy są mistrzem w fałszowaniu historii, w tym w przypisywaniu sobie wielu sukcesów których zwyczajnie nie osiągnęli.
Z Watykanem grają od setek lat w jednej drużynie i zapomnieli już że w dawnych czasach byli Słowianami bo posługiwali się tym samym słowem co my Słowianie zza Odry i wyznawali ten sam kult solarny.
Poprostu Germanie inaczej nazywali swoich pogańskich Bogów, widzieli w Swarożycu i jego różnych aspektach Thora i Odyna, zaś Słowianie w Odynie i Thorze widzieli Swarożyca.
Napiszemy dziś o Bitwie w Lesie Teutoburskim która miała miejsce
między 8 a 11 września 9 roku n.e.
Lasem Teutoburskim nazywa się wąskie pasmo niskich gór (najwyższy szczyt Velmerstot ma 468 m n.p.m.) na pograniczu dzisiejszej Dolnej Saksonii i Nadrenii Północnej-Westfalii.
To 100-kilometrowe pasmo leżące między rzekami Ems i Wezerą dzieli dolina z miastem Bielefeld.
Przed 2 tys. lat był to rejon wyjątkowo – nawet jak na tamte czasy – dziki, porośnięty nieprzebytą knieją, przerywaną obszarami bagien i wąskimi duktami.

Rzymianie weszli w Las Teutoburski z powodu rzadko spotykanej wśród ich elit łatwowierności, a mówiąc wprost – głupoty swego wodza, Publiusza Kwintyliusza Warusa.


Obrazek

Napisałem Lehia przez samo h, bo po pierwsze dwuznak "ch" przyszedł z Rzymu i z łaciny a po drugie to teoria o Lehii od czczigodnego Sarmaty wnuka Noe
od 1800 p.n.e do Mieszka I z 900 - letnią luką czasową między 9 a 10 królem jest kompletnie niewiarygodna.
900 lat to jest 30 pokoleń po 30 lat, napewno byłyby jakieś ślady, nie da się wytrzeć 900 lat dziejów, a tu jest pustka a jedyny argument za to znaleziona na żydowskim kramie w Lublinie książka. (Prokosz)
Lehia była i ta Lehia zmasakrowała Rzym gdy Jezus miał 9 lat (podobno) ;)
Ta Lehia to Germania Tacyta i ona rozciągała się od Renu do Wisły i była to federacja wielu plemion a nie imperium 1 władcy.
Ta federacja jednoczyła się w wypadku wyjątkowego zagrożenia z zewnątrz, a Rzym był takim zagrożeniem, i uzbroiła 25 - tysięczne wojsko Słowian mieszkających na terenie Germanii- tak mówili na nasze ziemie Rzymianie i na ziemie obecnych obywateli Niemiec,
Germania to były tereny na wschód od Renu a wschodnich jej granic Rzymianie nigdy nie określali jakoś szczegółowo ale można przyjąć że spokojnie do Wisły.
Tacyt przedstawił naszą Lehię na tej mapie :


Obrazek

Między Wisłą a Odrą od III wieku p.n.e mieszkali Wandalowie, zwani też Wenedami, był to lud niezwykle istotny w historii Europy.
Stworzyli oni monumentalne, największe w świecie "barbarzyńskim" zagłębia hutnicze i zbrojeniowe.
Jedno z nich znajdowało się na Mazowszu, między Milanówkiem a Pruszkowem, drugie w Górach Świętokrzyskich, a trzecie na Śląsku Opolskim.
Badania archeologiczne sugerują, że Wandalowie zamieszkiwali przez pewien okres ziemie Wielkopolski, Kujaw, Dolnego Śląska, Górnego Śląska, Małopolski, Świętokrzyskiego i Mazowsza i byli ludem odpowiadajacym tak zwanej kulturze przeworskiej.
Stanowili istotny komponent wieloetnicznego Związku Lugijskiego, czyli Lehii.
Z badań genetycznych wiemy, że ludność zamieszkała na obszarze Kultury Przeworskiej w czasach epoki Rzymskiej (II wiek p.n.e do IV wieku n.e.) miała genotyp identyczny lub bardzo podobny do współczesnej populacji ludności Polski.

Jest to dowód na to, że Wandalowie byli Słowianami i naszymi bezpośrednimi przodkami.


Obrazek

Gdyby ktoś miał słaby wzrok to tu jest link do mapy i dobre powiększenie :
*
http://www.emersonkent.com/map_archive/ ... 64_180.htm

Z mapy wynika że Wandale mieszkali wzdłuż Wisły, między nią a Odrą, Silingae czyli też Wandale też są tam gdzie powinni być czyli wchodzą na Ślężę - ich świętą górę i chyba nadszedł czas na rytuały związane z kultem solarnym.
Opisywałem ten temat w poprzednim poście :
*
http://realtruthers.blogspot.com/2018/0 ... l?spref=gp

W kulturze masowej utarł się stereotyp że Rzym to był spokojny lud, debatujący nad zmianami w prawie senatorzy a "barbarzyńcy" to była dzicz która mordowała bez opamiętania i ten stereotyp trwa do dziś.
Nic bardziej błędnego .

Rzym nie dał kulturze nawet 1/10 części tego, co w o wiele krótszym czasie dała Grecja. Republika rzymska wchłonęła kulturę grecką niewiele ją rozwijając, była formą greckiej dekadencji, której główna para poszła w rozwój militarny i politykę imperialną.
Rzym nie tylko zniszczył kulturę etruską, ale stał się pierwszym wielkim ludobójcą, doprowadzając do barbarzyńskich czystek etnicznych ponad miliona ludności celtyckiej, która traktowana jako barbarzyńska była nośnikiem wyższej kultury aniżeli rzymska: wyższej gospodarczo i etycznie, choć ustępującej Rzymowi militarnie.

Ani Hitler, ani Stalin ani Pol Pot nie byli tak skutecznymi ludobójcami wobec całych ludów i kultur jak antyczny Rzym na czele z Juliuszem Cezarem.
W istocie kultura rzymska okazała się jedną z najgorszych form barbarzyństwa antycznego.
Po Grekach główną siłą cywilizacyjną Europy stali się Celtowie, którzy choć byli mocno zróżnicowani geograficznie, jednak w przeciwieństwie do Rzymu i jego podbojów, Celtowie stali się jedną najbardziej pokojowych form migracji, która prawie wszędzie, gdzie się pojawiła, przynosiła wiedzę specjalistyczną z zakresu górnictwa, metalurgii, rzemiosł wszelakich, ożywiali też wymianę handlową.
Przełomowy wpływ owi indoeuropejscy wąsacze wywarli także na ziemiach polskich.
Była to siła twórcza w przeciwieństwie do wybitnie pasożytniczej i rozbójniczej siły rzymskiej.
W rzeczywistości Rzym był kulturowym trupem, który opierał się na jednej z najbardziej zacofanych wówczas form gospodarczych (olbrzymie niewolnictwo, rozwój przez podbój nowych ziem, brak modernizacji gospodarczej).
O ile republika była głównie dekadencka i jałowa, o tyle okres cesarski stał się nowotworem politycznym.
Państwo najlepiej radziło sobie z rozgrywaniem wojen, było jednak nieudolne do typowych spraw państwowych.
Imperium stało się zakładnikiem przerośniętej armii, która wypychała do władzy najwyższej zbrodniarzy lub psychopatów.
Symbolem karykatury republiki stało się mianowanie przez cesarza Kaligulę swego konia godnością senatora.
Największą innowacją kulturową Rzymu stało się wynalezienie nietolerancji religijnej, co było niespotykane w państwach politeistycznych, co więcej przybrała ona formę najbardziej barbarzyńskich mordów na arenach jako rozrywki dla gawiedzi.
O ile antyczna Grecja tworzyła wyrafinowane systemy religijne i mitologiczne, takie jak ubóstwienie działalności naukowej, o tyle Rzym wprowadził kult religijny cesarzy.
Tak wygląda kres republiki zdominowanej przez zdemoralizowane lobby wojskowe.
Rzym nie upadł, lecz został w zasadzie rozmontowany.
Rzym wygenerował wielką armię i był niepokonany w otwartej walce.
By uzasadnić swą militarną politykę, wytworzono mit najazdu barbarzyńców, podczas kiedy to system gospodarczy Rzymu wpisaną miał w swoją istotę ekspansję ekstensywną i podbój coraz to nowych ziem.
Z jednej strony bezczynna armia ulega galopującej demoralizacji i staje się źródłem zamętu politycznego, z drugiej zaś — ekspansja służyła pozyskiwaniu nowych zasobów, surowców, niewolników, poddanych.
Sąsiedzi Rzymu mogli czekać na podbój, groźbę zagłady własnej kultury oraz drenaż ekonomiczny lub mogli z wyprzedzeniem osłabiać Rzym w nadziei na spowolnienie lub zahamowanie nowych podbojów.
Najazdy sąsiadów były w większym stopniu operacją psychologiczną niż militarną.
Jednocześnie coraz więcej obcych ludów przenikało w szeregi armii rzymskiej (m.in. Sarmaci).
Jednocześnie stworzono religię, która sukcesywnie podbiła większość społeczeństwa.
Chrześcijaństwo było tyleż projektem religijnym, co formą ekspresji tłumionej kontestacji politycznej.
Chrześcijaństwo było pierwszym otwarcie anty-systemowym projektem w cesarstwie.
Wobec imperium podjęło dwie fundamentalne kwestie: nawoływanie do radykalnego pacyfizmu przeciwko oficjalnemu kultowi wojny i podbojów, a także krytykę kultu cesarskiego poprzez propagowanie zasady rozdzielenia spraw cesarskich od boskich.
Obie te kwestie trafiły na bardzo podatny grunt społeczny.
Jednym ze skutków ekspansji chrześcijaństwa stało się rosnące otwarcie armii na cudzoziemców.
Doszło do tego, że stali się kluczowym elementem systemu obrony Rzymu.

I jego piętą Achillesa.


Obrazek

Ale wróćmy już do wydarzeń bezpośrednio związanych z tematem :.
W roku 12 p.n.e. Ren był granicą między Imperium Rzymskim a germańskimi ziemiami plemiennymi.
Cesarz Oktawian August zdecydował się chronić odsłoniętą wschodnią flankę imperium w Galii.
Germanowie mieli zostać zmuszeni do uległości.
Niektóre plemiona walczyły, inne - jak Cheruskowie - stały się sojusznikami Rzymu.
Plemię to żyło pod władzą rzymską nad brzegami rzeki Wezery.
Cheruskim wodzem był Segimerus, należący do arystokracji plemiennej.
Zdecydowanie sprzeciwiał się sojuszowi z rzymskim okupantem.
Starszyzna była innego zdania, co sprawiło, że za swojego wodza obrała Segestesa, zwolennika pokoju z Rzymem.
Segimerus zmuszony został do uznania nowego przywódcy i jego decyzji.
Wiązało się to przymusem wypełnienia warunków przymierza z Imperium.
Jego synowie musieli zostać oddani okupantowi, jako zakładnicy i gwarancja pokoju.
Segestes osobiście zjawił się w domu Segimerusa, by dopilnować przekazania chłopców.
Starszyzna uznała, że to poświęcenie jest konieczne dla dobra ich plemienia.
Nikt w Rzymie nie przypuszczał wtedy, że imię Arminius stanie się dla Imperium przekleństwem, a dla Słowian/Germanów - legendą...
Arminius urodził się prawdopodobnie w roku 16 p.n.e.
Od najmłodszych lat wiedział, że jego szlacheckie pochodzenia zobowiąże go w przyszłości do rządzenia.
Raczej nigdy nie strudził się pracą w polu.
Dzieciństwo upłynęło mu na zabawach z rówieśnikami, łowach i rywalizacji z innymi chłopcami w sztuce posługiwania się bronią.
Inteligentny i silny młodzian szybko dostał oznaki dojrzałości - frameę (włócznię) i tarczę.
Mógł też uczestniczyć w naradach dorosłych.
A było czego słuchać, gdyż od jego urodzenia głównym tematem narad wojennych była walka z Rzymianami.
Po przybyciu do Rzymu Arminius odbył rzymskie przeszkolenie wojskowe, po czym zaczął służyć w rzymskiej armii.
Brał udział między innymi w stłumieniu powstanie w prowincji Panonia (łac. Pannonia - obszar obecnych Węgier, Austrii i części Bałkanów) jako kapitan oddziału germańskich jeźdźców.
Za swoje zasługi otrzymał rzymskie obywatelstwo.
Młody szlachcic z plemienia Cherusków stał się częścią olbrzymiej machiny wojennej Imperium Rzymskiego.

Pisano o nim, że był "niezwykle dzielny i zdolny, jak na Germanina"
Cesarz Oktawian August mianował Warusa w 7 r. n.e. namiestnikiem Rzymu w części Germanii, czyli prowincji zdobytej i utworzonej stosunkowo niedawno podczas wypraw Druzusa, Germanika i Tyberiusza, a sięgającej po Łabę i Las Czeski.
Kilkanaście lat wcześniej Warus był już namiestnikiem – najpierw w prowincji Afryka (dzisiejsza Tunezja i część Libii), potem w Syrii.
Rzymski historyk Wellejusz Paterkulus napisał o nim:

„Odznaczał się łagodnym charakterem i spokojnym usposobieniem.
Ciężkawy nieco zarówno w ruchach, jak i w myśli, był przyzwyczajony bardziej do bezczynnego życia obozowego niż wojennej służby.
Pieniędzmi nie pogardzał. Świadczy o tym Syria, której był swojego czasu namiestnikiem.
Wkraczał biedny do bogatej, bogaty biedną opuszczał”.

Karierę zawdzięczał małżeństwu, dzięki któremu znalazł się w licznej rodzinie cesarza.
W drugim roku swoich rządów Warus postanowił zbudować stolicę prowincji.
Mieściła się ona prawdopodobnie w obozie Aliso.
Początkowo archeolodzy sądzili, że obóz ten znajdował się blisko źródeł rzeki Lippe,
około 130 km od Renu.
Dzisiaj historycy uważają, że miejsce to znajdowało się tuż nad rzeką, znacznie bliżej Renu, w Oberaden lub Haltern.
Po ostatnich odkryciach archeologicznych uważa się, że główna siedziba Rzymian mieściła się prawdopodobnie w Haltern.
Służbę w Germanii, na mroźnej północy, większość żołnierzy traktowała jako karę.
Byli przerażeni, nigdy nie widzieli tak gęstych i ciemnych puszczy.
Po kilku wiekach rozbudowy miast Italia została niemal pozbawiona lasów.
Wszechobecna mgła i dziwne, skrzypiące odgłosy, dochodzące ze starych, wyginających się na wietrze drzew, napawały ich prawdziwą trwogą.
Żołnierze stacjonujący w tej części Europy, na każdym kroku czuli, że są tam obcy.
Puszcze Północy dla cywilizowanego Europejczyka były jądrem ciemności i strachu.
Juliusz Cezar tak pisał o tych terenach:

"Nawet gdyby maszerować przez sześćdziesiąt dni, nie udało by się dotrzeć do krańców tego lasu. Nikt nie wie, gdzie on się kończy."

Mimo to w I wieku p.n.e. Rzym był najpotężniejszym imperium, jakie widział świat.
Jego armie opanowały Bliski Wschód, Afrykę, Hiszpanię i Galię.
Chcąc rozszerzyć swoją władzę i wpływy, Rzymianie skierowali swoją uwagę na lasy położone na północ od Renu.
Były to tereny zdominowane przez niewielkie plemiona.
Juliusz Cezar nazywał te ziemie Germanią.
Mieszkało tutaj ponad 20 - 30 tysięcy barbarzyńskich wojowników, prowadzących między sobą niezliczone wojny plemienne.
Od zawsze czynili oni wypady na rzymskie terytoria.
Ich najważniejsza bronią była prosta włócznia, którą barbarzyńcy posługiwali się z zadziwiającą sprawnością.
Tu na zdjęciu strój rzymskiego centuriona :


Obrazek

Legion liczył 10 kohort, co stanowiło 4800 ciężkozbrojnych żołnierzy, choć oczywiście liczba ta wcale nie musiała być stała.
Żołnierze bywali na urlopach, chorowali, były też „naturalne" ubytki wojenne.
Z drugiej strony bez specjalnych ograniczeń zwiększano liczebność legionu bez zwiększania liczby kohort, żeby nie komplikować dowodzenia. porządku marszowego i obozowego.
Po prostu ponownie zaciągano osiedlonych w pobliżu weteranów.
Dlatego legion mógł znacznie przekroczyć ów „regulaminowy" stan 4800 ludzi, a nadal pozostawał legionem.
Do legionu zaciągano tylko obywateli rzymskich.
Według Wegecjusza, starano się, aby byli to ludzie sprawni fizycznie, bez widocznych wad postawy, raczej szczupli, młodzi i zdrowi.
Zalecano, by zaciągać ludzi o wzroście jak najwyższym, najlepiej 6 stóp (około 180 cm).
W praktyce tacy ludzie uchodzili wtedy za bardzo wysokich i trudno byłoby, zwłaszcza w Italii, znaleźć ich tylu, by w pełni obsadzić wszystkie legiony.
W rzeczywistości zaciągano też ludzi znacznie niższych, byle tylko byli silni.
Wzrost większości żołnierzy nie przekraczał 170 cm.
Natomiast do pierwszej kohorty przydzielano najwyższych dostępnych żołnierzy.
Rzymianie lekceważąc mieszkańców Germanii, jakby byli podmiotami poddanymi woli rzymskiej, bardziej niż prowincjałowie w procesie formacji i romanizacji - nie zauważyli rosnącej urazy i krzywdy, którą powodowali i która była dookoła nich.

Powinni zwrócić większą uwagę na te problemy, zwłaszcza, że byli po niedawnym buncie ludów dalmacko-panońskich.
Słowianie z Germanii tylko czekali tylko na odpowiedni moment, aby się zbuntować i otrząsnąć z ucisku rzymskiego najeźdźcy.

Ten moment przyszedł we wrześniu 9 roku gdy Warus i jego 3 legiony plus środki pomocnicze i cywilne poszedł na północny zachód, powołując się na znaki tubylców, ponieważ Rzymianie nie znali regionu.
Włoska mapa z 9 roku n.e, po prawej nad Odrą mamy oczywiście naszych Wandali którzy już są na tych ziemiach od 300 lat i dawno się zeslawizowali po zejściu ze Skandynawii :


Obrazek

O organizacji i uzbrojeniu Słowian-Germanów nie można powiedzieć zbyt wiele, gdyż w tamtym czasie nie wypracowali jeszcze tak skomplikowanych norm życia społecznego i politycznego jak ich rzymscy przeciwnicy.
Nie mieli także takich struktur dowodzenia, praktyki wojennej, zasad przekazywania wiedzy czy wreszcie uzbrojenia i regulaminów.
Podczas, gdy Rzymianie symbolizowali wtedy to, co najbardziej rozwinięte technicznie i organizacyjnie, to Słowianie-Germanie stanowili tego całkowite zaprzeczenie.
Nie pozostawili po sobie żadnych źródeł pisanych z tamtego okresu.
Opierali się wyłącznie na tradycji ustnej, a taki rodzaj przekazywania informacji zbyt łatwo mieszał się z legendami i wyobraźnią tych, którzy ją przekazywali.

Wysocy urzędnicy rzymscy na ogół byli chciwymi sybarytami, korzystającymi nagminnie z nepotyzmu, ale zarazem z żelazną konsekwencją strzegli interesów Rzymu.
Tymczasem Warus dał się zwieść sprytnemu i przewrotnemu Germaninowi – zresztą obywatelowi Rzymu i dowódcy miejscowych wojsk pomocniczych – który udając lojalność wobec rzymskich panów, zorganizował przeciw nim rozległy sojusz plemion słowiańskich/germańskich i wreszcie wciągnął okupacyjne wojsko w śmiertelną pułapkę.
Był nim Arminiusz, któremu w zawiązaniu anty-rzymskiego sojuszu plemion pomogło pochodzenie z wysokiego rodu plemienia Cherusków.
Cheruskowie byli Słowianami jak cała Germania:
* https://slowianiegenetykahaplogrupy.wor ... cheruskow/

Cytowany już historyk rzymski napisał, że był „dzielnym w boju, odznaczał się bystrym umysłem, inteligencją większą niż barbarzyńska i żarem ducha, przebijającym z twarzy i oczu (…). Trzeźwy obserwator, wiedział doskonale, że najłatwiej zaskoczyć człowieka, który niczego się nie obawia i że z reguły źródłem katastrofy jest poczucie bezpieczeństwa”.
Arminiusz z pewnością był obdarzony umiejętnością trafnej oceny sytuacji i zdolnością przewidywania.
Znał siłę i sztukę wojenną Rzymian, wiedział, że ataki na ich ufortyfikowane obozy ani też bitwy w otwartym polu nie dają Germanom szans powodzenia.
Dlatego wywabił legiony rzymskie z fortyfikacji i skierował w dzikie ostępy prostym sposobem: wywołał powstanie plemienia mającego siedziby na – ogólnie mówiąc – północnym wschodzie.
Legiony mogły tam dotrzeć właśnie przez Las Teutoburski.

Na zdjęciu Las Teutoburski w mglisty i deszczowy dzień :


Obrazek

Wojownicy germańscy przewyższali Rzymian jedynie wzrostem.
Często zdarzali się wojownicy o wzroście 190 cm.
Pod każdym innym względem nie mogli się równać do swoich rzymskich przeciwników. Posługiwali się prymitywną bronią, a w walce brakowało im dyscypliny.
Po mistrzowsku opanowali jednak jedną brutalną i skuteczną broń - strach.
Głównie atakowali po zmierzchu, a ich groźny wygląd miał na celu przestraszenie wroga. Malowali swoje twarze i ciała na czarno, podkradali się i uderzali pod osłoną nocy. Nieprzyjaciel niczego nie widział do chwili, gdy dostrzegał ich oczy.
Potem przychodziła śmierć...
Rzymski namiestnik wyruszył przeciw powstańcom z obozu letniego nad Wezerą z całą siłą, jaką dysponował. Trzem legionom – XVII, XVIII i XIX – towarzyszyło sześć germańskich kohort piechoty wojsk pomocniczych oraz trzy oddziały jazdy.


Obrazek

W Haltern stacjonowały trzy legiony (XVII, XVIII i XIX), czyli około 20 tysięcy legionistów i kilka tysięcy żołnierzy służb pomocniczych.
Legiony te nie miały jednak doświadczenia w walce ze słowiańskimi wojownikami na ich trudnym i niegościnnym terenie.
Dla bezpieczeństwa zakazano Cheruskom noszenia mieczy.
Bez broni w ręku Germanie nie czuli wolności, jednak czasy się zmieniły i miejscowa ludność czuła się coraz bardziej bezsilna.
W celu zademonstrowania swojej potęgi, rzymskie legiony każdego lata maszerowały na wschód. Z twierdz na Renem i Lippe przenosiły się nad Wezerę - ziemię Cherusków.
Podróż przez niezbadane puszcze była śmiertelnie niebezpieczna.
Nie istniały tam drogi, którymi można było przemieścić żołnierzy i zapasy, korzystano więc z rzeki Lippe. Gdy rzeka zrobiła się zbyt wąska, oddziały zeszły na ląd.
Jeźdźcy germańscy pełnili rolę zwiadowców i straży przedniej.
Dowodził nimi Arminius.
Ponad 20 tysięcy ludzi przedzierało się przez wąską równinę na długości prawie 15 km.
Rzeka na ziemi Chetrusków :


Obrazek

Po dotarciu do celu Warus postanowił narzucić barbarzyńcom prawo rzymskie.
Gubernator zaczął rozkazywać Germanom i traktować ich jak niewolników.
Żądał danin, a poborcy podatkowi byli nieubłagani, wymuszając na Cheruskach dostaw konkretnych dóbr. Gdy zabrano im skromne zasoby pożywienia, ich niechęć do Rzymu przerodziła się w otwartą nienawiść.
Wprowadzone prawo rzymskie tylko pogorszyło sytuację.
Idea wydania wyroku po zapoznaniu się z zeznaniami obu stron konfliktu, mocno godziła w germańskie poczucie sprawiedliwości, gdyż wydawanie wyroków w lokalnych sporach było do tej pory przywilejem plemiennej starszyzny.
Tylko Bogowie mieli prawo decydować o życiu i śmierci wolnego Słowianina/Germanina, tymczasem to własnie Warus za zwykłą kradzież skazywał Cherusków na ukrzyżowanie.
Rzymianie ignorowali uświęcone germańskie tradycje i brutalnie tłumili wszelkie próby buntu.

Przywódców zabijano, a ich wsie palono.


Obrazek

Wyżej - Arminius , dziś zawłaszczony przez Niemców ich narodowy bohater, pomnik 26 metrów wysokości, znajduje się w Detmold w regionie Westfalica .

Siły, jakimi dysponowali Słowianie/Germanie, nie są dokładnie znane.
Paweł Rochała w swojej książce "Las Teutoburski 9 rok n.e."
szacuje liczbę wojowników na 40 000.
Łącznie w stronę Rzymian maszerowało od 45 000 do 65 000 słowiańskich wojowników.
Na pewno część oddziałów zgubiła drogę lub nie przybyła na czas w wyznaczone miejsca.
Wojownicy germańscy uzbrojeni byli głównie w frameę, 2-metrową włócznię o wąskim, krótkim grocie.
Broń ta była bardzo skuteczna, można było nią zadawać ciosy kute i rzucać jak oszczepem.
Każdy wojownik posiadał kilka takich włóczni, a osłaniał się tarczą o kształcie owalnym lub kolistym, wykonaną z plecionki wierzby, wikliny lub jednej warstwy płaskich desek.
Na tarczach często były namalowane słowiańskie Kolovraty <3


Obrazek

Miecz występował u Słowian/Germanów rzadko i był bronią luksusową.
W ich wierzeniach miecze dawały wojownikowi siłę do pokonania wrogów.
Ponadto Słowianie uzbrojeni byli we wszystko, czym można było zadać wrogowi śmierć - siekiery, topory i maczugi.
8 września po kilku dniach marszu, oddziały Warusa dotarły do wzgórz Lasu Teutoburskiego.

Były to ogromne tereny leśne, porośnięte głównie bukami, dębami i brzozami.
Właśnie w tym miejscu przebiegała granica między ziemiami Marsów i Cherusków.
Tutaj wojsko złożone z Germanów odłączyło się jednak od Rzymian pod pozorem połączenia z podobnymi oddziałami idącymi ich śladem.
Dlaczego nawet ten podejrzany manewr nie zaniepokoił Warusa?
Cóż, jak Bogowie chcą kogoś pokarać, to odbierają mu rozum…
„Pomocnicy” połączyli się, owszem, ale z powstańcami, którzy przygotowywali już zasadzkę w Lesie Teutoburskim.
Tak przynajmniej pisał Kasjusz Dion.


Obrazek

Niewiele tekstów źródłowych opisuje tragiczną dla Rzymian bitwę.
Ze zrozumiałych powodów rzymscy kronikarze i historycy unikali opisywania szczegółów tej kompromitującej klęski.
Na postawie kilku tekstów, które zachowały się do naszych czasów, można jednak ustalić hipotetyczny przebieg starcia.
Noc poprzedzającą bitwę Rzymianie spędzili w obozie.
Gdy o świcie wyruszyli w dalszą drogę (prawdopodobnie na północ od współczesnego Osnabrück), ich kolumna rozciągnęła się na długości 5 km.
Wtedy zaczął padać ulewny deszcz, który wąskie leśne ścieżki zamienił w błotniste kałuże, co znacznie utrudniło marsz.
Doszło do zatorów, a kolumna wydłużyła się do 15 km.
Znaczne zalesienie terenu sprawiło, że centurioni nie widzieli końca swoich centurii.
Na ten moment czekali ukrycie za drzewami Słowianie/Germanie.


Obrazek

Gdy Arminius wydał rozkaz do ataku, w jednej chwili ze zbocza po obu stronach drogi tysiące wrzeszczących wojowników zaskoczyło niespodziewające się niczego legiony.
Wywiązał się zacięty bój, jednak doświadczenie Rzymian pomogło im w obronie.
Po uporządkowaniu szyku, odepchnęli barbarzyńców w las, robiąc jednocześnie miejsce dla jazdy, która mogła wesprzeć piechotę.
Legionistom udało się uratować tabory pierwszych dwóch legionów.

Wyczerpawszy zapas oszczepów Germanie przystąpili do walki wręcz, ale nie w każdym miejscu bitwa miała taki sam charakter.
Głównym zamierzeniem Arminiusa było odcięcie ostatniego legionu od sił głównych i jego eliminacja. To właśnie z tyłu rzymskiej kolumny toczyły się najcięższe walki.
Po opanowaniu chaosu powstałego po ataku, Warus postanowił przedrzeć się do przodu i na dogodnym miejscu założyć obóz.
Powoli zapadał zmrok, pomógł on Rzymianom dokończyć budowę.
Germanie wiedzieli, że jeszcze nie pokonali wroga, ale sami też byli zmęczeni.
Walka ustawała.
Ocalałe resztki trzeciego legionu i wojsk pomocniczych nadciągały do obozu jeszcze późną nocą.
Bilans walk pierwszego dnia był jednak dla Rzymian niekorzystny.
Stracili około 5000 żołnierzy i 3000 cywilów.
Germanie też ponieśli duże straty, jednocześnie nie udało im się zniszczyć ostatniego legionu w kolumnie.
Przewaga wciąż jednak była po ich stronie, zwłaszcza, że przechwycili ogromną ilość broni zabranej poległym okupantom.
Panorama Lasu Teutoburskiego na zdjęciu


Obrazek

Po naradach rzymskiego dowództwa, postanowiono kontynuować walkę na otwartym terenie w rejonie gór Wiehnu (w pobliżu współczesnego Osterkappeln).
Warus zdecydował się na marsz w kierunku najbliższych, niezalesionych obszarów, czyli na północ, na tereny mieszkalne Cherusków, a następnie chciał dotrzeć do rzek Haase, a potem Ems.
Arminius przekonał wodzów, żeby pozwolili wyruszyć Rzymianom.
Chciał poczekać na odpowiedni moment, gdy kolumna znów się rozciągnie i wtedy zaatakować.
Tym razem Rzymianie byli ostrożniejsi, w każdej chwili wyczekując ataku.
Słowianie zaatakowali ponownie na całej długości kolumny, mimo to Warusowi udało się przebić uporządkowanym szykiem na dolinę, prowadzącą na skraj lasu.
Teren ten był jednak silnie obsadzony przez Germanów.
Na przodzie rzymska straż usuwała zwalone przez wroga drzewa, jednocześnie odpierając ich ataki.
Germanie stosowali taktykę walki podjazdowej - szybki atak i odwrót.
Nadciągał wieczór, ale walka nie ustawała.
Dopiero niezwykle silna nawałnica zmusiła Słowian/Germanów do zaprzestania ataków.
Burza była tak silna, że Rzymianie nie byli w stanie usypać nawet prowizorycznych wałów wokół obozowiska.
10000 ocalałych z rzezi legionistów z niepokojem oczekiwało świtu.
O świcie trzeciego dnia sytuacja Rzymian stała się tragiczna. zmęczenie walkami było ogromne, a ulewa uniemożliwiła im spożycie ciepłych posiłków.
Dodatkowo ich sprzęt był w opłakanym stanie - tarcze nasiąknięte wodą były znacznie cięższe, cięciwy łuków rozmiękły od wody, a sandały oblepione błotem bardzo utrudniały poruszanie się.
Arminius wiedział, że Rzymianie, choć wykrwawieni, nie są jeszcze pobici, więc za wszelką cenę postanowił nie wypuszczać ich na otwartą przestrzeń.
Odkrycia archeologiczne w okolicach wzgórza Kalkriese (dzisiejszy Osnabrück) wskazują, że właśnie tam doszło do ostatecznej klęski armii Warusa.
Wzgórze jest najbardziej na północ wysuniętym wzniesieniem Lasu Teutoburskiego, dalej rozciągają się ogromne bagna.
Po kilku godzinach Rzymianie dotarli do wzgórza.
Wydawało im się, że ich plan przebicia się sprawdził.
Nic bardziej mylnego - barbarzyńcy celowo atakowali wroga z mniejszą siłą, pozwalając im dojść w wyznaczone miejsce.

Plan Arminiusa był jasny: nie dać Rzymianom odpocząć, doprowadzić w miejsce zasadzki i tam wybić nieprzyjaciela.
Na zdjęciu Kalkriese, miejsce ostatecznej bitwy


Obrazek

Gdy legiony doszły do usypanego z ziemi wału, na czoło kolumny uderzyła pierwsza grupa wojowników.
Po odparciu ataku Rzymianie rozpoczęli szturmowanie wału, tym samym odsłaniając swoje flanki. Na to czekali Germanie, którzy uderzyli drugi raz.
Zaraz potem trzecia grupa wojowników zaatakowała tył legionów, zamykając ich w pierścieniu okrążenia. Jazda rzymska próbowała jeszcze wyrwać się z tego kotła, jednak jej większa część zginęła w czasie odwrotu.
Piechota znalazła się w beznadziejnej sytuacji.
Odciętych od szyku bojowego żołnierzy systematycznie zabijano.
Coraz słabsze kontrataki Rzymian nie przynosiły zamierzonego skutku.
Gdy Warus zdał sobie sprawę z nieuchronnej porażki, popełnił samobójstwo, aby nie dostać się w ręce barbarzyńskiego wroga.
W tym momencie całe dowództwo armii przestało istnieć.
Żołnierze, którzy nie mieli już ochoty na walkę, próbowali przedostać się na północ i uciec przez bagna. Tam czekały na nich oddziały Germanów, którzy dobijali rannych i uciekających Rzymian. Ci, którym zabrakło sił na kontynuowanie walki, popełniali samobójstwo.
Kilkuset z nich dostało się do niewoli, a bitwa dobiegła końca.

Słowianie odnieśli całkowite zwycięstwo.
Porażka była z pewnością druzgocąca.

Zniszczono trzy całe legiony czyli 15000 rzymskich żołnierzy plus ich 5000 pomocników, a z masakry ocalało jedynie kilkunastu żołnierzy, którym udało się dostać do brzegów Renu.
Wziętych do niewoli centurionów zabito.
Łupy zdobyte przez germańskich wojowników były ogromne - uzbrojenie, wszystkie sztandary kohort i oddziałów jazdy oraz symbol pokonania rzymskich legionów - trzy orły...
Oprócz tego Germania wywalczyła sobie wolność..
Cała administracja prowincji zostało zniszczona, a podbój Germanii zakończył się w tragiczny dla Rzymian sposób.
W kronice rzymskiej napisano:
"Nie ma niczego bardziej brutalnego od klęski na bagnach i w lasach"

Cesarz Oktawian August bardzo przeżył klęskę swoich wojsk.
Podobno przez kilka miesięcy był tak zdruzgotany, że przestał golić brodę i włosy.
Całymi dniami miał też uderzać głową o ścianę krzycząc: "Quinctili Vare, legiones redde!" ("Kwinktyliuszu Warusie, oddaj legiony!").
Zakazał także odbudowy straconych legionów, żeby nie przypominały mu one o tej strasznej masakrze.

Od tej pory żaden z rzymskich legionów nie nosił już nazw XVII, XVIII i XIX...



Kamil Bernard
18.03.2018



PS. Germanie i Słowianie to wtedy był ten sam lud, teraz się patrzy na haplogrupy,
a 2000 lat temu nikt sobie głowy tym nie zawracał, a teraz mamy Słowianie R1a a Germanie R1b, plemiona Germanii czyli Lehi, miały swój kult solarny i mówiły tym samym językiem słowiańskim.
Haplogrupy wprowadziły zamęt tylko i nic więcej.
W Wolinie w mieście bałtyckich piratów mieszkali zarówno Ranowie, Lechici jak i np Sasi, mieszali się, nie było ani Polaków ani Niemców jeszcze.
Pojęcie Haplogrupa powstała dopiero wraz z rozwojem genetyki, a skoro kronikarz Adam z Bremy mówi w XI wieku że cała Germania mówi w XI wieku po Słowiańsku i panują te same obyczaje to zarówno Vandale jak i Lechici, Ranowie, Wieleci to wszystko to samo :)

https://realtruthers.blogspot.com/2018/ ... 20000.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: songo70 » poniedziałek 01 kwie 2019, 22:35

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: songo70 » sobota 13 lip 2019, 20:04

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
Kriestovo Nysian
Posty: 790
Rejestracja: wtorek 20 sie 2019, 20:30
Lokalizacja: Nysa
x 26
x 57
Podziękował: 486 razy
Otrzymał podziękowanie: 1759 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: Kriestovo Nysian » poniedziałek 30 gru 2019, 22:45

Starożytny dzban dwu-twarzowy z Topolna w Polsce.


Starożytna polska pamiątka - dwu-twarzowy lechicki dzban przedstawiający Janusa/Swarożyca, syna Swaroga. Znaleziony niegdyś w Topolnie, województwo kujawsko-pomorskie, powiat świecki, gmina Pruszcz.
Załączniki
Janus2.jpg
Janus2.jpg (66.73 KiB) Przejrzano 11719 razy
0 x



Awatar użytkownika
Kriestovo Nysian
Posty: 790
Rejestracja: wtorek 20 sie 2019, 20:30
Lokalizacja: Nysa
x 26
x 57
Podziękował: 486 razy
Otrzymał podziękowanie: 1759 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: Kriestovo Nysian » niedziela 19 sty 2020, 21:53

"Złoty skarb z Witaszkowa" - cenne przedmioty ze skarbu na wystawie w Berlińskim Starym Muzeum.

Eksponaty prezentowane w Berlinskim Muzem są częścią złotego skarbu scytyjskiego z Witaszkowa, znajdującego się przy zachodniej granicy Polski w gminie Gubin, woj. Lubuskie. Znalezione niegdyś podczas wykopalisk złote przedmioty datowane na ok. 500 rok. p.n.e. są bezcennym znaleziskiem Polskiej Archeologi. Na fotografii dwa najcenniejsze, osełka w złotej oprawce w formie krzyża równoramiennego oraz okucie gorytosu, scytyjskiego futerału łuczniczego o długości 41 cm, w kształcie ryby, której ciało wypełnione jest przedstawieniami innych zwierząt. Sama "złota ryba" jest jednym z najbardziej znanych i najczęściej wspominanych znalezisk archeologicznych w Europie.

"W wyniku wykopalisk prowadzonych w latach 2001–2004 przez Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Urząd ds. Archeologii Saksonii udało się stwierdzić, że skarb ten stanowił wotywny depozyt związany z kultem źródła wody".

Link: https://commons.wikimedia.org/wiki/File ... n_(11).JPG

Złoty skarb z Witaszkowa: http://gminagubin.pl/zloty-skarb-witaszkowa.html

...
Załączniki
Skarb_z_Witaszkowa2.JPG
Skarb_z_Witaszkowa2.JPG (48.8 KiB) Przejrzano 11445 razy
Skarb_z_Witaszkowa3.JPG
Skarb_z_Witaszkowa3.JPG (84.16 KiB) Przejrzano 11445 razy
0 x



Awatar użytkownika
Kriestovo Nysian
Posty: 790
Rejestracja: wtorek 20 sie 2019, 20:30
Lokalizacja: Nysa
x 26
x 57
Podziękował: 486 razy
Otrzymał podziękowanie: 1759 razy

Re: Muzeum Dziejów Słowian i Historii Polski

Nieprzeczytany post autor: Kriestovo Nysian » wtorek 28 sty 2020, 00:36

Lechicka laska sędziowska z czterema głowami Swantewita.

Oryginalna dębowa laska sędziowska z X wieku, powszechnie używana na teranie całej Polski. Służyła do zwoływania obrad i wieców oraz do pilnowania ich pożądku i przebiegu. Podobno zwyczaj jej używania był jeszcze pielęgnowany za panowania Jagiellonów, a w sprawach wagi państwowej rozsyłane były po kraju "wici" w celu zorganizowania wiecu w XIV i XV wieku. W różnych kronikach podawane jest, że laskę według tradycji trzymał najstarszy kapłan, który zawsze przewodził słowiańskim wiecom i obradom.

...
Załączniki
Laska_sedziowska_Swantewit.jpg
Laska_sedziowska_Swantewit.jpg (83.47 KiB) Przejrzano 11336 razy
0 x



ODPOWIEDZ