Witam zacne grono myślicieli oraz każdego ciekawskiego skryto entuzjastę tegoż zjawiska

Zacznę akcentem "przyklejonym" z wcześniejszego postu, jako że uległem sugesyji pewnego Pana o nicku ABCD by założyć ten wątek i tak właśnie go rozpocząć. Pozwolę sobie wcześniej nadmienić, iż jakiekolwiek umieszczane tu treści, uważam jedynie za sposób na rozwijanie wyobrażeń i ich konotacji, którym wzorcową formą są wpisy na tym forum. Wnoszę za przydatne, zamieszczać tu takie komentarze, do wskazanych linkiem lub cytatem zapisów z tego forum, którymi autor posłużyć się może do bezosobowego w sensie ad personam, unaocznienia wad lub zalet w stylach wyrażania myśli swoich kolegów i koleżanek, przy czym każda próba pozycjonowania się przy takiej okazji, uzyska bezdyskusyjnie taką właśnie adnotację przeze mnie, jak tylko pozwolą mi na to okoliczności odwiedzenia tego przybytku pięknych emocji i potrzebnych treści...
viewtopic.php?f=16&t=1211#p27819
"Pjona!
ciekawy post, ciekawie ujęta treść.. Pozwolę sobie dołączyć się do tej myśli i podzielić się "kilkoma groszami". Ergo, zacząć należy od - dla niektórych to banał, inni o tym zapominają - wielce uważnie tworzonej tu znaczeniowości słów, następnie lepionych z nich ciągów wyrażeń, które dają temu przekazowi formę - zdanie. Chylę się w tym miejscu ku wprowadzeniu uproszczenia dla w/w wyszczególnienia aby oszczędzić rozproszeń przy kolejnych odwołaniach się do tej inwokacji, którą dalej zwać upraszam - semantyką.
Oczywiście, pojęć mamy mnogość, tak samo jak edytorów wikibredni. Rozumienie semantyki, o które upraszam i które za chwil kilka rozwinę, to przede wszystkim ujęcie pierwszej z przeszkód stojących (lub rzuconych nam pod nogi) jakie widzę, słyszę, czuję; odbieram i jeśli postulaty przeczytane na tej stronie, są czymś osiągalnym dla nas jako przedstawicieli myśli naszej planety, to wskazuje swym palcem na gila z nosa, który został przeoczony przy porannej toalecie. Ową potrzebę - higieny lingwistycznej (wspólnej dla użytkowników słów) - doskonalenia własnej semantyki, poujmuję tu jako budowanie warsztatu wyrażania się i obrazowania dokładnie tego co się w danej chwili rozumie pod używanym pojęciem - słowem.
Czytając kilka dni temu pierwszy post z tej strony - o arce, ujęła mnie gracja i pomysłowe przekazanie swojej narracji przez autorkę tychże ciekawych skrótów myślowych t.j. przywołanie strętw (węgorzy prądowych) na zobrazowanie wkomponowanego niezależnego obwodu, układu w ramy, szkielet budowanej dalej formy owej "arki" - klasa. Jednak jak dało się dalej wyczytać w komentarzach, semantyka właśnie przystopowała kipiący u userów entuzjazm wynikający z wagi przedstawionych tam racji przez bezpośrednie odnoszenia się (prze nicki) swoimi słownikami pojęciowymi do użytych w poście treści..
...jeśli drogi czytelniku tych wypocin, do tej pory posiadasz braki we własnym rozumieniu co kryje się pod KAŻDYM z czytanych przez Ciebie słów:
- zgadzasz się na szmer całej masy interpretacji (tych słusznych jak i wadliwych), chowanych w znaczeniach, wyrazów
= przyznajesz sam przed sobą, że zgadzasz się na dalszą (tą, która począwszy od narodzin) cudzą narrację, bez względu na to, że początkowo kryła się pod nią szczera intencja rodziców w trosce o szybkie przekazanie Ci reguł panujących w świecie wyobrażeń
-= legitymizujesz dalszy szmer jeśli swym postanowieniem, stanowczością (lub jej brakiem) pozwalasz na wieloznaczność czytanej prze siebie treści
dam przykład:
jak to rozumiesz?: 2x2 (dwa razy dwa)
i odłóżmy na potrzeby tego wywodu, pojęciowy język matematyki, który "nauczył" nas, że taki symbol służy działaniu w wyniku którego otrzymujemy wynik - 4.
Czym jest owe "razy" czyli mnożenie (pamiętając, że wykluczamy chwilowo z narracji terminologię matematyki)?
Jak to wytłumaczyć mając na użytek jedynie to czego doświadczamy, co widzimy, czujemy etc..
Staram się tu przywołać prosty lecz zapominany często mechanizm, uznawania za oczywiste czegoś, czego się samemu zapomniało wcześniej "obwąchać", bo czymże jest to mnożenie hmm? Jeśli miałbyś drogi userze wytłumaczyć to dziecku tak jak tłumaczy się czym jest ruch liścia na, drzewie gdy zbiera się na burze, czym jest blask księżyca, który świeci światłem odbitym lub jakiekolwiek inne zjawisko obserwowalne czy doświadczalne zmysłowo.
Takie dwa-razy-dwa to jedynie przykład, gdyż zasadniczo każde słowo można wziąć za takie "razy" jeśli polega się nadal na czyimś wdruku jego znaczenia. Temat można łatwo zbagatelizować bo jego przychylny odbiór wiąże się ze świadomością wielkiej pracy jaką należy wykonać. Zwłaszcza dla tych gagatków, którzy wciąż polegają na "prawdzie objawionej" jako na czymś w rodzaju przepisu na lepszy świat, który to jeśli (w końcu) tylko się znajdzie (przeczyta) zmieni wszystko na takie jak być powinno - CYK PYK i MYK.
Mając za sobą nakreślenie semantyki jaką rozumiem przez autoryzację wyrażeń, pozostaje mi jeszcze uczulić na ich zestawienia. Mam tu na myśli coś na kształt "samospełniających się przepowiedni". To traktuje jako pstryczek w ucho zarówno dla siebie jak i dla każdego z placu boju o szczerość przekazów. Zastanówmy się, skoro powszechnie uważa się już w większość mądrych głów, że słowo to taka sama energia (fala dźwiękowa) jak i jej silniejsze siostry typu fali uderzeniowej (wybuch), to czy aby należy dodawać siły zjawiskom przez nas piętnowanym jak fałsz, obłuda czy skryto-pedo-klerofilstwo? Takim "wzmacnianiem" uważam stwierdzania, że coś JEST jakieś:
- to ONI (kto kolwiek) są odpowiedzialni za to że nasze zmysł są ułomne
- przez takie oddziaływania (jakiekolwiek) człowiek zapomina że
- jeśliby (cokolwiek) to wtedy
staram się pomijać cytowanie treści z posta, gdyż daleki jestem od jakiejkolwiek krytyki, wręcz chylę czoła przed bystrością autorki, pragnę jedynie zauważyć, że przynajmniej dla mnie dość mocniej wczepia się treść, która zawiera tego typu stwierdzenia:
- "wydaje się że" to ONI (ktokolwiek) są odpowiedzialni za to że nasze zmysł są ułomne
- "możliwe, że" przez takie oddziaływania (jakiekolwiek) człowiek zapomina że
- "być może" jeśliby (cokolwiek) to wtedy
Raz, że pomijamy tym kategoryczność w przyczynach czy skutkach (zerojedynkowość, czyli tą paskudną watykańską - dobro, zło - narrację) a tym samym otwieramy sobie szereg nowych, potencjalnych rozwiązań każdego tematu, nad którym się pochylamy (między czarnym a białym spektrum światła widzialnego daje jeszcze parę barw). Dwa nawet jeśli jakieś niegodziwości stoją za ogłupianiem ludzi od pokoleń to wystawiamy im środkowy palec z treścią w tle, która odbiera im ważność na poczet hmm powiedzmy jakiegoś mechanizmu (zależności, lekcji, przypadłości, zjawisku), który miał lub ma miejsca a stan ten trwać może..a może nie

viewtopic.php?f=16&t=1211#p31552
"Dziękuję, od "razu" pojawił nam się przykład powyższego..
Akademicko-podręcznikowo ujmując tą odpowiedź, należało by przyznać rację - wszak myśl dla większości z nas stanowi fundament dalszego "stroju" czyli słowa. Tym sposobem jednak, będąc dzieckiem, chcąc wyrazić swój stan łaknienia najpierw myślimy o tym, że jesteśmy głodni czy czujemy głód? Matka widząc naszą komunikację - przykładowo mlaskanie, otwieranie buzi lub w początkowym okresie nasz płacz, domyśla się przyczyn takiego postępowania i "nazywa je" czyli pokazuje nam, że stan ten, który czujemy da się "ubrać" w słowo - głodny lub którąś z jego odmian:
"O, dzidzia chce cyca?"
"Maleństwo zgłodniało?"
"Zjadłbyś?"
"Jesteś głodny?"
"Ktoś tu ma ochotę na papu?"

Zauważmy, że początkowo nie towarzysz nam świadoma myśl a raczej kieruje nami jaźń komunikacji między neuronami organizmu. Taka komunikacja, obwód poznawania, układ percepcji pomija myśl o głodzie, gdyż takowej dziecku jeszcze oszczędzono lub też dziecka "sprzęt" rejestruje dopiero myśli jako coś zewnętrznego i uważa je za pochodne swojego czucia.
Pamiętając, że każdy z nas był najpierw dzieckiem, zastanówmy się nad tym przykładem i jego wyłożeniami. W tym okresie dla dziecka "słowem" wydaje się raczej gest, mimika, zachowanie - wrażenia i uczucia - czyli asumpt, niż myśl w naszym dorosłym tego słowa znaczeniu.
"Czyżbyś dała asumpt, by uważano cię za przekornego,
upartego smarkacza, któremu nie warto zadawać takich pytań?" - A.Sapkowski Krew Elfów
Pozwolę sobie w dalszej części wesprzeć się dwoma bliskimi mi autorami (A. Korzybski, R. A. Wilson), którzy poruszając m.in. tą tematykę, w ciekawy sposób przedstawili charakterystykę owych "języków". Dla pierwszego, który w wadliwości używania słów (sprzeczności między chęcią a znaczeniem) doszukiwał się przejawów fizycznych chorób człowieka (czym być może prace jego zaskarbiły sobie szeroką popularność w 30 latach XXw u wuja Sama), myśl to funkcja ujarzmiania czasu, dzięki której kolejne pokolenia kompilują, skupiają rozciągłą wiedzę w proste - krótsze pojęcia (sprowadzając myśli rozległe na kilka wieków, do ~ solidnie "przemyślanego" wieczora, zbierając tym powiedzmy 300 lat prac nad czymś do wniosków po (olśnieniu?) 5 godzinach uważnej rozkminki) lub dodają nowe kategorie do naszej wszechnicy myśli.
Drugi, ujmuje to jako "monolog wewnętrzny" co w języku potocznym nazywamy umysłem. Umysł, rozumiany jako "wygadanie" czyli radzenie sobie z obwodem semantycznym (wg. tej nomenklatury człowiek zawiera się w 8 obwodach - jaźniach, a w/w semantyczna wydaje się być 3 w kolejności od narodzin). Jako pierwszy z uświadamianych przez człowieka, układ ten powinien posłużyć jako łącznik (pomost) - tłumacząc początkowo 1 i 2gi obwód, własnym językiem myśli - archetypów, aby następnie wypracować z nimi wspólnie kolejny - 4.
Z uwagi, że pierwszym, zatem najpełniej komunikatywnym językiem poznanym przez człowieka doświadczalnie, został j. mowy ciała, to z nim należy początkowo zsynchronizować myśli (3) tak by wypracować model poznania następnego - uczuć (2). Taka dorosła, dojrzała postawa semantycznej (3) interpretacji myśli, jako wypadkowej dwóch wcześniejszych percepcji - wrażeń, przechodzących w uczucia, dowodzi samą już kolejnością zajść, że podobnie jak proporcje w naturze (proporcja 1,61 powstająca z dzielenia odwróconego "wspak" ciągu liczb Fibonacciego) , budowane w oparciu o wynikania z układów sumujących swe wartości by rozwijać czynniki złożoności, również percepcje (zmysły -> z myśli) naszych jaźni, potrzebują wynikania z wcześniejszych (ich zgody, konsensusu?) dla uznania się za prawdziwą - własną (owa autoryzacja z wcześniejszego postu).
Oczywiście należy pamiętać, że ujęcie w 3->semantyczny->komputer/dorosły->myśli, stanowi "wyjęcie" cząstki zagadnienia z jego całościowej istoty, którą jednak łatwo można odczytać w "Psychologii kwantowej" lub chociażby "Powstającym Prometeuszu", który wygodnie wprowadza w tematykę. (http://pl.scribd.com/doc/156853838/Robe
eteusz-pdf)
Dla zwolenników koncepcji opartych o akademicki dyskurs, polecam pochylenie się nad prof. Korzybskim lub tworzoną dziedziną nauki ubraną w hasło "język mentalski". Ongiś zrzuciłem kwintesencje obu tych narracji w linku poniżej - polecam, pjona!

http://ag.108.pl/index.php/forum/3-foru ... jnej#p2883 "