Kalendarz RodzimowierczyW ostatnich latach wielokrotnie natknąć się można były na próby rekonstrukcji lub tworzenia nowego kalendarza, którym mogliby posługiwać się współcześni Rodzimowiercy. Niestety, w wielu przypadkach polegało to na kopiowaniu koncepcji p. Haliny Łozko (o czym pisaliśmy) lub wymyślaniu kompletnych banialuków. Dlatego też, chcąc zabrać głos, prezentujemy własną próbę ujęcia tematu.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że zapisane w kalendarzu święta są świętami obchodzonymi przez Stowarzyszenie Kołomir, jednak jak można zauważyć, kalendarz obrzędowy wygląda podobnie u większości wspólnot (z mniejszymi lub większymi różnicami). Nie było naszym zamiarem tworzenia kolejnej listy dat ludowych zwyczajów często nie tylko nie związanych z kulturą polską, ale również zwyczajnie niemożliwych do zrealizowania i/lub nie mających większego znaczenia duchowego. Zamiast tego pragnęliśmy za pomocą tej prostej formy wskazać, że przenoszenie świąt związanych z Przyrodą bezpośrednio na obecnie używany kalendarz nie zawsze ma sens. Podkreślić trzeba, że Przodkowie dla odmierzania czasu, oprócz prostych narzędzi, posługiwali się przede wszystkim Słońcem (w skali dnia i roku) i Księżycem (w skali miesiąca, a więc księżycowego cyklu). Te najbardziej naturalne sposoby mierzenia czasu niekoniecznie muszą przystawać do dzisiejszych realiów cywilizacyjnych, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby stosować je w odniesieniu do duchowości.
Przede wszystkim, Słońce. Jego kolejne etapy życia – jak to widzieli Przodkowie – odmierzają czas roczny i są analogią do etapów w życiu człowieka. Warto zauważyć, że żywot Słońca jest nieskończony, a jego śmierć na koniec roku jest zarazem odrodzeniem: podobnie jak u człowieka i w Przyrodzie w ogóle. Dlatego chcąc ustalić podstawę dla Rodzimowierczej miary czasu, która nie zawsze jest dla wszystkich jasna, trzeba stwierdzić wprost: rok słoneczny zaczynamy od przesilenia zimowego. Data wydarzeń astronomicznych jest niezależna od jakiegokolwiek kalendarza, stanowi też pewny i stabilny punkt odniesienia. Najdłuższa noc w roku symbolizuje ostateczną przegraną Słońca, ale również jego odrodzenie, jako że to właśnie od tego momentu rozpocznie ono wędrówkę zwieńczoną najpierw zrównaniem a następnie – całkowitą dominacją dnia na nocą.
Z punktu widzenia Rodzimowiercy, w kwestii duchowej liczą się tylko podział czasu na porę ciemną i jasną, oraz nieco bardziej precyzyjny na pory roku. Pora jasna obejmuje naturalnie wiosnę i lato, podczas gdy ciemna – jesień i zimę, z ich początkiem poszczególnych pór roku wyznaczanym oczywiście przez przesilenia i równonoce. Czas pory jasnej to okres dominacji światła, czas życia i ciepła. Pora ciemna to okres bardziej refleksyjny, związany z Przodkami i zaświatami, jak również cieszenia się obfitością, na którą pracujemy w czasie pory jasnej (dosłownie i w przenośni). Jeśli chodzi o pory roku, sytuacja wydaje się oczywista, ale kwestia ta jest nieco bardziej skomplikowana, o czym za chwilę. To, co każdy Rodzimwierca wie i rozumie, to związek wydarzeń w Przyrodzie z wydarzeniami mitologicznymi, będącymi powtórzeniem procesu ustalania się porządku Wszechświata u zarania czasu:
Przesilenie zimowe jest okresem, gdy Swaróg wykuwa „nowe” Słońce i rzuca je na niebo, ustalający tym samym czas i cykl życia. Młodziutkie Słońce jest zbyt słabe, by pokonać panujące siły Welesa – ciemność i zimno – a zatem rozpoczyna mozolną wędrówkę po niebie, aż do nabrania pełni sił. Proces ten powtarzać się będzie co rok (słoneczny), gdy Słońce po odbyciu wędrówki po niebie, osiągnięciu pełni sił i „przeżyciu” swojego czasu zacznie słabnąć, aż wreszcie umrze, by znów się odrodzić. Bez końca.
Równonoc wiosenna oznacza moment, gdy Słońce przezwycięża mrok i rozpoczyna dążenie do osiągnięcia dominacji nad nim. Bohater uwalnia księżniczkę z rąk czarnoksiężnika – Perun uwalnia Mokosz (Perperunę) z rąk Welesa, tu w formie Żmija. Powtórzona zostaje walka dwóch Bogów z czasów kreacji świata. Po zwycięstwie Gromowładnego uwolnione zostają wody, a z nimi ziemia, która teraz wraca do życia by móc zostać zapłodnioną i wydać plon. Po ostatecznym zwycięstwie nad Welesem i spełnieniu swego kosmicznego zadania zapłodnienia Mokoszy Perun wraca jako Jaryło/Jarowit triumfując.
Latem, w noc przesilenia, rozpoczyna się okres pełni władzy Słońca, Dadźboga, nad światem. Jest to czas, gdy cała Przyroda przepełniona jest energią, kipi pełnią życia, co udziela się i człowiekowi. Po spełnieniu swej roli Jaryło odchodzi, zaprzestaje miłosnych igraszek ze swą lubą; również jako Perun zaprzestaje podniebnych bojów. Nastaje czas wydawania plonów przez Mokosz.
Święto Plonów – równonoc Jesienna – to czas cieszenia się owocami miłosnego spółkowania Mokoszy i Peruna, ale też refleksji nad własnymi „zasiewami” i „plonami”. Następują przygotowania do Zimy. Słońce, teraz już stare, szykuje się na spoczynek, a wkrótce umrze. Zaczyna się pora ciemna. Cykl dopełnia się.
Jakkolwiek, do tego dochodzą jeszcze inne ważne momenty na osi koła rocznego, związane z kolejnymi przemianami w Przyrodzie. Stąd obecność dodatkowych świąt:
Pełnia zimy czyli przełom stycznia i lutego wyznacza czas, kiedy to władza Welesa i Marzanny pozostaje silna, ale będzie powoli chylić się ku upadkowi. Wówczas to czci się rogatego Boga i czyni obrzędy oczyszczające oraz przedwiosenne.
Pełnia wiosny, a więc mniej więcej przełom kwietnia i maja, to czas gdy obserwować możemy ostateczny odwrót zimy i pełne przebudzenie Ziemi. Z czasem tym związane są obrzędy na cześć wiosennego Boga Jarowita/Jaryły.
Pełnia lata na przełomie lipca i sierpnia, kiedy to milkną perunowe gromy, wyznacza czas pełnej dojrzałości Ziemi i początek powolnego przekwitania. Obchodzimy wówczas Święto Peruna oraz następujące po nim Święto Mokoszy, a więc dwojga kosmicznych rodziców, którzy powoli będą udawać się na spoczynek.
Pełnia jesieni na przełomie października i listopada to czas zapadających ciemności i przenikania się światów, co zresztą ma miejsca przez cały czas trwania pory ciemnej. W tym czasie, na niedługo przed końcem roku, czcimy Przodków i Welesa, który umacnia swą władzę.
Kolejne pory roku wyznaczają zatem etapy życia tak Słońca, jak i Ziemi, ale również działań Bogów w ich kosmicznych sprawunkach. Warto odnotować, że oprócz tradycyjnych pór roku w Polsce wyróżnia się do 5 dodatkowych, które oczywiście ściśle współgrają z założeniami mitologicznymi. Przykładem najbardziej znanym będzie przedwiośnie, okres na styku zimy i wiosny, gdzie czuć zarówno uścisk Marzanny, jak i oznaki przebudzenia Mokoszy (przebiśniegi). Innym, być może mniej charakterystycznym, okresem jest przedizmie na styku jesieni i zimy, kiedy czuć już starość tak Słońca, jak i Ziemi, które udając się na spoczynek kładą do snu swoje dzieci (zwierzęta zapadają w sen zimowy, zatrzymaniu ulega wegetacja). Niektórzy oprócz owych dwóch pór uzupełniających dodają jeszcze pełnię wiosny – wyróżnienie takie ma sens, gdyż to wtedy czcimy powracającego wraz z ciepłem Jarowita, a także mniej znaczące, ale często wyraziste polecie (przekwitanie) czy wczesnolecie (stan przed dojrzałością).
Podsumowując, w skali roku wyznacznikiem upływu czasu w kwestiach religijnych dla Rodzimowierców powinno być Słońce oraz związane z nim i fazami jego życia etapy życia Ziemi, a więc pory roku. Obrzędy wyznaczają cztery najważniejsze punkty na osi koła roku. Podział taki pozostaje w ścisłym związku z etapami w ludzkim życiu, a także wędrówką duszy, szczególnie biorąc pod uwagę główny podział na pory ciemną i jasną. Jeśli chodzi natomiast o pomiar czasu na mniejszą skalę, niezawodnym pozostaje Księżyc, chociaż pomijając obrzędowość związaną z kultem Przodków nie jest on ściśle powiązany z wytyczaniem czasu obchodów świąt. Wpływ Księżyca ma natomiast znaczenie w codziennym życiu, jako że jego fazy wywierają istotne oddziaływanie na wiele spraw z nim związanych, acz jest to temat na osobny artykuł.
Na samym dole artykułu prezentujemy graficzny projekt kalendarza rodzimowierczego, na który – zgodnie z powyższymi rozważaniami – nanieśliśmy tylko daty równonocy i przesileń oraz pomniejszych świąt. Tu należy się też parę słów wyjaśnienia w kwestii tych drugich – daty umieszczone w kalendarzu są datami orientacyjnymi. O ile wiele z nich, jak np. czas obchodów Święta Jarowita, można do pewnego stopnia potwierdzić źródłami, tak bezwzględne trzymanie się ich niezależnie od faktycznych warunków pogodowych wydaje się mało sensowne. Mechanizm Przyrody podlega różnym wahaniom, na co wpływ ma wiele czynników zupełnie od człowieka niezależnych. Nie ma sensu świętować triumfu Jarowita, jeśli dookoła leży śnieg, co znaczy mniej więcej tyle, że nie nastąpił on w pełni. Nie ma też sensu świętować zakończenia okresu letnich burz, jeśli wciąż one trwają z pełną intensywnością
I tak dalej. Słów kilka trzeba także napisać o wyborze „patronatów” poszczególnych pór roku. Wiosna wydaje się chyba oczywista – wszelkie wiosenne obrzędy związane są właśnie z Mokoszą, która zostaje zapłodniona i rozkwita oraz Perunem/Jarowitem/Jaryłą, który ją uwalnia, zapładnia i broni. Latem doświadczamy przede wszystkim władzy Słońca, więc Dadźboga, a także jego ziemskiego brata – Ognia, Swarożyca. Ładę wymieniliśmy tu jako symbol małżeństwa i rodzinnej dojrzałości, którego alegorią w ludzkim życiu jest właśnie lato. Jesień również wiąże się z kultem Słońca, gdyż szykuje się ono na spoczynek, wcześniej obdarzając Mokosz pięknymi szatami. Dadźboga żegnamy w Dożynki, gotując się na rychłe przejęcie władzy przez Welesa. Rogatego Boga wzywamy już w pełni jesieni, w Dziady, przy okazji obrzędów poświęconym Przodkom. Jego panowanie rozciąga się zresztą na całą porę ciemną, od momentu przegranej dnia z nocą, po jego ponowne zwycięstwo. Strzybóg stanowi tu zaś zwiastuna nie tylko chłodu i srogiej pogody, ale też zimowej niepewności – stąd prośby do niego, o to, aby jego syny i wnuki nie wiały w twarz, ale w plecy – dając rozpęd do pracy, zamiast odbierając do niej ochotę, siłę i zapał. Zimą umacnia się władza Welesa oraz Marzanny, którą postrzegać możemy jako ciemne, zimowe wcielenie Mokoszy związane nie z życiem, a śmiercią. Czas zimy to czas niebytu, zastania w oczekiwaniu na powolny obrót trybów Przyrody w dążeniu do równowagi. Chors pełni tu zaś rolę przewodnika wśród ciemności, zastępcy Słońca (Księżyc – syn Księcia), dbającego o to, aby światło nie znikło zupełnie. Oczywiście, Rodzimowierstwo charakteryzuje się tolerancją dla wielu interpretacji i nierzadko kilka będzie jednocześnie właściwych. Stąd kalendarz stanowi naszą propozycję opartą na obserwacji i doświadczeniu.
Na zakończenie chciałbym dodać, że nie ma niczego złego w korzystaniu z obowiązującego kalendarza, trudno zresztą byłoby z niego zrezygnować w codziennym życiu. Mało sensowne wydaje się jedynie ustalanie terminów świąt zgodnie z zawartymi w nim datami, w momencie gdy – o ile przesilenia i równonoce mają w miarę stałe daty – tak wiele innych wydarzeń w Przyrodzie często zupełnie odbiega od tego, co napisano w kalendarzu. Tak jak miało to miejsce w przypadku spisu świąt p. Haliny Łozko. Nakładanie się świąt nowej religii na stare tradycje nie musiało oznaczać, że te ostatnie datowało się na dokładnie ten sam dzień, często data okazywała się raczej przybliżoną. W rezultacie wiele dat straciło pierwotny sens, co najlepiej widać po wszelkich świętach ruchomych typu Wielkanoc.
http://duchtynia.pl/2016/01/kalendarz-rodzimowierczy/