Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

"Incydentu nie było"

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

"Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 02:54

"Incydentu nie było" to książka autorstwa Juliusza Prawdzic-Tell.
Jest on historykiem bardzo kontrowersyjnym w stosunku do całokształtu historii kreślonej nam w podręcznikach i stąd bardzo nielubianym, nie tylko przez gremium historyczne, polityczne ale nawet przez tych, którzy pozwolili sobie wyprać mózgi niby "wolnomyślicielskimi" treściami jakoby ujawniającymi "rzeczywiste" doniesienia historyczne dotyczące ... choćby nawet tzw. "świętych".
Jestem pod wrażeniem odwagi i otwartości tego człowieka i dlatego postanowiłem, że zamieszczę w tym temacie całą jego publikację.
Kto ma choć troszkę rozumu w głowie, to bez względu na swe przekonania, ambicje ;) pokusi się o zapoznanie z tymi materiałami; przyznam szczerze, że sam niekiedy zastanawiam się skąd i jak p. Juliusz czerpie takie wnioski ale jednego jestem pewien, żaden z dotychczas czytanych przez mnie autorów, choćby najbardziej przekonująco wskazujących na takie czy inne konotacje historyczne nie pokusił się o tak klarowne i podparte dowodami, nie tylko w postaci domysłów opartych na przypuszczeniach, a najczęściej na rzeczywistych, udokumentowanych doniesieniach (często dotyczących aktualnych wydarzeń, choć już należących do historii), jak czyni to pan Juliusz Prawdzic-Tell.

Polecam:

Julisz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Juliusz Prawdzic-Tell, IINCYDENTU NIIE BYŁO - Książka jest podstawà REJESTRACJI FINANSOWEJ aktywistów i entuzjastów turbinki Kowalskiego, która jest obecnie silnikiem spalinowo-parowym

wydane przez Powrót do Natury - Katolickie Publikacje, 80-345 Gdańsk-Oliwa ul. Pomorska 86/d, tel/fax. (058) 556-33-32 Powszechna Partia Słowian i Narodów Sprzymierzonych, Gdańsk 2001

Totalna konspiracja przeciwko narodom chrześcijańskim i cywilizacji europejskiej © Copyright – by Juliusz Prawdzic-Tell – Rok 2001; ISBN – 83-912245-0-3

Nakadem: Powszechnej Partii Słowian i Narodów Sprzymierzonych, 80-345 Gdańsk, ul. Pomorska 82 C/31, tel. (058) 557-64 04 Gdaƒsk 2001


Józef Piłsudski
Talmud - najlepszy kodeks mafijny
Synowie Szatana - wieczór I
Synowie Szatana - wieczór II
Sybowie Szatana - wieczór III
Synowie Szatana - biesiada
Synowie Szatana - noc satanistów
Jazia Iwanowskaja - część I
Jazia Iwanowskaja - część II
Boso z Pamiru do Polski
Hitlerowski System Pracy Niewolniczej
Polityczny kapitał kryminalny - cz. I
Polityczny Kapitał Kryminalny - cz. II
W Imieniu Marszałka Broz-Tito-Pindera
Grabież kapitałów katolickich
Z tajnych archiwów
Pogrom Kielecki
Testament Stalina
Cyrankiewicz i Mitterrand
Pan Andrzej Brodzki
Masoni w oczach bezpieki
Wywiad z Profesorem Geremkiem
Patriota Amerykański
O zamiarach żydostwa
Potęga spisku
Dmowski czy Piłsudski?
Zdradziecki Albion
Wojna Polska
Antikomunistischbefehl
Misja Hessa
Festung Warschau
Wykupywanie Palestyny
Poker etatystyczny
Technika ekologiczna
Płock do załatwienia

http://www.wandaluzja.com/?p=p_308&sNam ... u-nie-bylo


Julisz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Józef Piłsudski

Granica fałszu fabrykowanego w Polsce jest niesłychana. Byłem w kraju Naczelnikiem Państwa. Przewodniczyłem z musu w wielu obradach i każdy protokół z tych posiedzeń bezczelnie fałszowano. Radzę przyszłym historykom nie wierzyć polskim protokołom. Gdym studiował i przygotowywał mą książkę "Rok 1920", w archiwach Sztabu nie znalazłem całego mnóstwa dokumentów, które były mi potrzebne, natomiast znalazΠem fałszywe ...

Przy takim stałym fałszowaniu i reklamiarstwie można fałszować prawdę, i ostrzegam was, leguny. Pracujcie nad prawdą historii sami, bo to, co historyk znajdzie, będą referaty, atramenty, no i brudy. Niechybnie życie nie jest romansem, ale też nie powinno byż i kałużą błota, w którym my byśmy siebie czy też nasze dzieci, jak w lusterku oglądali. Dlatego was ostrzegam, jak ongiś wyście mnie ostrzegali. I ostrzegam was tak, jak gdyby historia przyszłości, przyszłości być może niedalekiej.

Józef Piłsudski; IV Zjazd Legionistów, Warszawa, 9 sierpnia 1925 roku



Wy, aryjczycy, gorzko się skarżycie na wpływy żydowskie na wasze życie kulturalne. My jesteśmy, jak wy mówicie, narodem internacjonalnym, jednolitą mniejszościà w waszym środowisku, o tradycjach, zainteresowaniach, dążeniach i celach, które są od waszych różne ... Wy bierzecie pojedyncze fakty i mówicie pięknie o żydowskich finansistach i żydowskich królach filmowych ... chwaląc ich. Wtedy nasz strach natychmiast mija. Stajecie się w tym śmieszni.

W Palestynie uknuto kiedyś wielki wywrotowy ruch, rozszerzany przez żydowskich agitatorów, finansowany przez żydowskich finansistów, propagowany w żydowskich broszurach i pismach polemicznych. Było to w czasie, gdy żydostwo i Rzym stanęły ze sobą do walki na Śmierç i Życie. Doprowadziło to do upadku aryjskiego imperium światowego... a wy bajacie o jakichś żydowskich sprzysiężeniach, podając za przykład wojnę światową i rewolucję rosyjską ...

Myśmy wzieli w posiadanie historię waszą i zburzyli piękny Jej gmach. A wraz z historią oddaliście wasz los i wasze marzenia. Myśmy wnieśli zamieszanie i niezgodę w wasze życie osobiste i publiczne, i uniemożliwili cele wasze.

Markus Eli Revager, "Century Magazine", New York, 1928
http://www.wandaluzja.com/?p=p_309&sNam ... -pilsudski
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 03:27

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Talmud - najlepszy kodeks mafijny

Stary Testament, czyli żydowska kronika plemienna, jest arcydziełem nienawiści, nietolerancji i okrucieństwa. W literaturze polskiej bladym odpowiednikiem tego są Krzyżacy czy Ogniem i Mieczem Sienkiewicza. Aż do II Soboru Watykańskiego obowiązywał w Kościele katolickim zakaz czytania Starego Testamentu w oryginale czy tłumaczeniach nieocenzurownych katolicko ze względu na jego niecenzuralność moralną. Można było czytać i nauczać tylko wersje ocenzurowane katolicko.

Kiedyś natknąłem się na recenzję Biblii luterańskiej, której autor zarzuca tłumaczom upiększanie jej przez łagodzenie okrucieństw. Okrucieństwa Biblii nie można w żadnym wypadku porównywać z Ogniem i Mieczem, gdyż jest ona pod tym względem absolutnie bezkonkurencyjna – ale Żydzi mówią BIBLIA JEST WODĄ A TALMUD WINEM.

Dawno zauważono, że wszystkie drukarskie edycje Talmudu mają luki, co tłumaczono ocenzurowaniem. Tylko co setny Żyd widział Talmud a z tych co dziesiąty go czytał czy studiował. Żydzi mówią, że Cały Talmud zna tylko Bóg, który studiuje go codziennie. Bóg talmudyczny nie jest wszechmocny, gdyż ulega naciskowi swego dworu, który też zna się na Talmudzie

Pomimo że mądrości i prawy Talmudu są święte to każdy nakaz jest do obejścia – jeśli się zna dobrze Talmud. Niektórzy mówią nawet, że Talmud składa się z zakazów i sposobów ich obchodzenia. Rabini nauczają też: SYNU MÓJ, UWAŻAJ RACZEJ NA SŁOWA UCZONYCH W PIŚMIE, NIŻ NA SŁOWA TORY, co jest deklaracją pragmatyzmu. Pomimo, że Tora talmudyczna reguluje życie Żyda to w sytuacjach konfliktowych należy kierować się NIE prawem czy moralnością, ale wskazaniami kapłana – co najlepiej ilustruje opinia, że Talmud reguluje stosunki między Żydami a środowiskiem, w którym żyją. Talmud reguluje te stosunki w sensie oportunistycznym, nakazując Żydom wygrywania sprzeczności z gojami i pomiędzy gojami. Podstawowym nakazem jest eksponowanie prawa korzystnego dla Żyda i naciąganie go, co nazywa się teraz falandyzacją. U nas nazywano to kiedyś, gdy jezuici zmonopolizowali prawo spadkowe, moralnością jezuicką – ale dziś, gdybyśmy to nazwali moralnością żydowską, byłby to antysemityzm.

Talmudyzm jest teologizmem, który moglibyśmy nazwać Trzymaniem Boga za nogi. Już Kabała była ważniejsza od Boga, a tym bardziej Talmud. Kabała jest bowiem pochodną Talmudu, jako jego kodowanie. Każdą sprawę – zwłaszcza korupcyjną – można rozpisać nomenklaturowo, od czego są zawodowi kabaliści. Gdy Żyd mówi: Nie będę spał pod tym drzewem, bo na każdym liściu jest diabeł – to znaczy, że drzewo jest własnością kogoś, z kim nie chce mieć nic wspólnego. Kabała jest bowiem jak szarańcza obżerająca liście, po której drzewo (państwo) obumiera.

Talmud był tak tajny, że jego pełna wersja mogła być czytana i nauczana tylko tam, gdzie Żydzi mieli pełnię władzy politycznej i wojskowej. Ta technologia władzy była oczywiście klanowa – w najgorszym tego słowa znaczeniu, bo z ojca na syna. Żydzi wyraźnie mówili, że Mojżesz nie wszystko zapisał, gdyż niektóre rzeczy były tak tajne, że musiały być przekazywane i nauczane tylko ustnie – aby nie dostały się do świadomości niepowołanych. Z tego wynika, że żydowska wiedza tajemna istniała już za Mojżesza i była przez niego redagowana. Do Mojżesza Żydzi mieli mieć tylko tradycję ustną. Wobec tego tam, gdzie Żydzi nie mają monopolu władzy, CAŁY Talmud jest egzekwowany przez zawodowych talmudystów, którzy znają go na pamięć.

Teolodzy chrześcijańscy uważają Mojżesza za twórcę żydowskiego prawa wojennego, opartego na lichwie: Jeśli chcesz kogoś zniszczyć TO NAJPIERW POŻYCZAJ MU PIENIĄDZE. Lichwa była podstawą prawną cywilizacji antycznej a lichwa żydowska była najostrzejsza. Mojżesz zabronił Żydom lichwy wobec współplemieńców, ale zezwolił na nią wobec obcych. Tak jak lichwa żydowska była najostrzejsza tak prawo żydowskie było najokrutniejsze – zwłaszcza wobec obcych. Jak zauważył Volter to ŻADEN NARÓD NIE BYŁ TAK ZŁOŚLIWY W TRIUMFIE I TAK PODŁY W KLĘSCE.

Istnieją dwa Talmudy: Jerozolimski i Babiloński. Tu warto zwrócić uwagę, że Babilon został zniszczony w II wojnie żudowskiej za Trajana. Składa się on z 12 tomów i jest uważany za "plugawy”. Talmud Jerozolimski ma tylko 4 tomy, ale został spisany już za Machabeuszy. Pomimo, że jest znacznie bardziej oględny w słowach od Babilońskiego to też nie brakuje w nim obelg wobec innowierców a zwłaszcza chrześcijan. W czasach Abbasydów talmudyści byli prześladowani i mordowani, jako wysłannicy STARCA Z GÓR.

Jeśli jednak Talmud był aż tak tajny, a Żydzi mistrzami konspiracji, to w jaki sposób został ujawniony? Średniowieczne Palenie Talmudu nic wspólnego z Talmudem mieć nie miało, bo Talmudem nazywano niezrozumiałe pisma żydowskie – a chodziło głównie o niszczenie skryptów dłużnych. Otóż pisząc recenzję do książki "Żydzi w dziejach Polski" Wysockiego doszedłem do wniosku, że obecnie znany Talmud został zdobyty podczas rokoszu Lubomirskiego w r. 1666, gdy podczas bitwy pod Mątwami (Inowrocław) komandosi Lubomirskiego zajeli zamek królewski w Warszawie, spodziewając się tam znaleźć jakieś materiały kompromitujące króla i królową. Wzieli do niewoli kilkudziesęciu jezuitów – którzy zostali z pewnością usmażeni na wolnym ogniu – ale w archiwum królewskim mógł też być Talmud jezuicki, który Lubomirscy powinni przetłumaczyć, i również w wersji oryginalnej podarować Augustowi Mocnemu i Piotrowi Wielkiemu. Tradycja mówi, że hrabina Cosel studiowała Talmud – ale wg mnie było to tłumaczenie go na niemiecki, i był to chyba ten sam Talmud na który wybrzydzał się Goethe. – Kant, Volter, Goethe i Staszic korzystaliby więc z Talmudu jezuickiego.

Już wówczas zauważono, że Talmud jest tak doskonałym kodeksem mafijnym, że każdy dobry złodziej, któremu się powiodło, żydokratą być musi. Talmud mówi DZIEL SIĘ KRADZIONYM – ze wszystkimi którzy o tym wiedzą – co jest właśnie podstawą korupcji i zorganizowanej przestępczości, nazywanej dintojrą czyli Sądem Rabinackim.

Rozbicie tuż przed II wojną światową przez policję dintojry łódzkiej daje nam pojęcie o tym syndykacie zbrodni. Zgromadzenie najlepszych złodzieii łódzkich, którzy działali na terenie całej Polski zachodniej, nadzorował zakulisowo triumwirat szacownych geszefciarzy łódzkich, którzy byli wszyscy – jakby przez przypadek – żydowskiego pochodzenia, choć do tego już raczej nie przyznawali się. Ci zaś – ale tego już można się tylko domyślać – podlegali rabinowi, który miał całkiem niezależną do nich strukturę wywiadowczą, która mokrą i trefną robotą rąk sobie nie brudziła.

Te zasady zostały wypracowane już w Starożytnym Rzymie, gdzie protektorzy dintojry – do rozpruwania kas nieżydowskich – byli też patrycjuszami żydowskiego pochodzenia, o których rodowodzie już nie pamiętano. W czasie mordowania Polaków na Ukrainie rzeczą powszechną było rabowanie przez rezunów dokumentów swych ofiar, na podstawie których wyjeżdzali oni potem do Polski, jako "cudownie ocaleni", gdzie prowadzili działalność denuncjatorską czy bandycką, już dla UB.

Historycznie to po raz pierwszy instytucjonalny sojusz elity społecznej z bandytyzmem ukonstytuował się w starożytnym Rzymie, właśnie w postaci dintojry. Pisał o tym Henryk Sienkiewicz w I wersji Quo Vadisa, którą pozwolił ocenzurować za milion rubli i nagrodę Nobla. Kierowana prawdopodobnie przez herodianów dintojra rzymska została odkryta za Kaliguli. Neron zignorował to, ale nie jego kanclerz Burus, który został z tego powodu zamordowany. Śledztwo ujawniło morderców i ich mocodawców, ale tuż przed aresztowaniami Rzym stanął w ogniu.

Zanim Neron powrócił do Rzymu to jego matka i faworyta Poppea – obie żydofilki jak Neron – zafałszowały śledztwo a Żydzi dostarczyli dowodów, że podpalaczami Rzymu byli chrześcijanie, co spowodowało właśnie okrutne prześladowania chrześcijan. W r. 65 odkryto jednak spisek Pizona, który polegał na tajnym wykupywaniu posesji pogorzelców na depozyty w bankach żydowskich. Ponieważ Neron uznał te grunty za państwowe i kazał architektom kreślić plany Wspaniałego Rzymu, więc stracił Lewą Nogę, czyli plebs rzymski.

Rozwścieczony tym wezwał swą ulubioną Poppeę i skopał ją na śmierć. Potem kazał przesłuchać policyjnie swoją matkę, a gdy ta odmówiła to kazał ją zamordować. Tak skończyły dwie największe żydofilki rzymskie a Neron przestał być żydofilem.

Neronowi pozostała jeszcze Prawa Noga, czyli armia, ale Żydzi dobrali się do niej przez prostytutki. W Judei wybuchła I wojna żydowska, która była bardzo groźna dla Rzymu, gdyż Żydzi wygrywali niezadowolenie antyrzymskie na całym Wschodzie. Tacyt zapisał: "Wschód się buntuje a Judea zamierza zdobyć władzę nad światem", co świadczy, że już zdawano sobie sprawę, co się kryje za tą rewolucją antyrzymską.

Neron wysłał do Judei doskonałego finansistę, Wespazjana, który jednak dogadał się z Żydami aleksandryjskimi. Gdy syn Wespazjana Tytus oblegał kilkusettysięczną, otoczoną 3 pierścieniami potężnych murów obronnych Jerozolimę, to Wespazjan dobił targu z bankierami żydowskimi.

W Rzymie wybuchł bunt gwardii pretoriańskiej, a ponieważ plebs nie chwycił za broń w obronie Swojego Cezara to został on zamordowany. Gwardię cesarską obiecał spłacić Wespazjan, który w ten sposób został cesarzem – czyli za pieniądze z Aleksandrii. Wespazjan uznał oczywiście żydowską hipotekę Rzymu, który w ten sposób stał się miastem HIPOTECZNIE żydowskim. Poszło na to ukryte przez Mojżesza na Synaju Złoto Egiptu, którym kierowały banki aleksandryjskie.

Żydzi uważali się już w Egipcie za właścicieli złota Całego Świata – jak Masajowie z Tanganiki za właścicieli Wszystkiego Bydła. Biblijny Józef, wezyr hyksoskiego Egiptu, odebrał Egipcjanom złoto, uznając je za Własność Królewską, którym administrowali Żydzi.

Wkrótce potem odcięto tamą w Suezie Wielkie Jezioro Gorzkie, które wyschło – wobec czego cięto taflę soli na bałwany, które ładowano na statki transportujące je do Afryki Wschodniej. Afrykę miał zaś ten, kto miał sól, jak mówili Portugalczycy, i w ten sposób w skarbcu sueskim nagromadziło się tego złota bardzo dużo – ale gdy Hyksosi upominali się o nie to Żydzi porozumieli się z Egipcjanami i wygnali społem Hyksosów na zbitą morde.

Egipcjanie również nie chcieli uznać żydowskiego monopolu złota więc Mojżesz postanowił go wywieźć, ale armia egipska pilnowała go. Gdy setki wozów ze złotem wjechało na taflę Jeziora Gorzkiego to rydwany egipskie rzuciły się w pogoń, ale wówczas Żydzi otworzyli tamę w Suezie przez którą wdarło się Morze Czerwone, że tylko wozy ze złotem zdążyły uciec do brzegu. To złoto poszło potem na "wykupienie Rzymu". Widziałem na wystawie książkę ZŁOTO MOJŻESZA Howarda Bluma, ale nie wiem, czy jest to rozwinięcie tej mej interpretacji egiptologicznej czy kontrowanie mnie?

Gdy Tytus zdobył Świątynię Salomona, skąd był doskonały widok i ostrzał miasta, to powstańcy skapitulowali. Świątynia została wprawdzie skonfiskowana na światynię Marsa, ale miasto ocalało. Zostało zburzone dopiero w III wojnie żydowskiej za Hadriana, a na jego gruzach wybudowano rzymską Capitolinę, która przetrwała do dziś.

Po przekupieniu Sienkiewicza ta technologia władzy mafijnej została podjęta przez innego pisarza słowiańskiego. W r. 1909 młody Rosjanin napisał powieść fantastyczną o zmowie rosyjskich bandytów z Żydami, i wygraniu klęski nieurodzaju do zdobycia władzy państwowej – co mogło być zainspirowane I wersją Quo Vadisa. Druga część tej fantazji mówi, że Żydzi tworzą na miejscu Rosji państwo terroru, które już Rosją nie jest.

Powiało grozą – wobec czego masoni petersburscy próbowali przekupić autora, obiecując mu nagrodę Nobla i sławę większą od tołstojowskiej. Gdy jednak ten stanowczo odmówił to zaczeły się spekulacje: "Chora wyobraźnia czy prostytuta?" Cała prasa rosyjska okrzyczała go Prostytutą, szkalującą Żydów rosyjskich za podejrzane pieniądze. Po kilku latach odnaleziono jednak w okopach nieudałego pisarza, który był prorokiem.

Ta sprawa jest tu istotna, gdyż Protokoły Mędrców Syjonu, które są aktualizacją Talmudu mówią, że NAJWAŻNIEJSZE JEST ZŁOTO, bo daje władzę nad kobietami. Potem jest PRASA, gdyż daje władzę nad tłumem. Na trzecim miejscu jest HANDEL: alkoholem, tłuszczami i chlebem. Gdy się to ma to ma się państwo.

Kazus złota ilustruje Rzym a prasy właśnie owa Prostytuta rosyjska. Hindusi mówią, że 25 procent winy spada na króla – wobec czego car Mikołaj byłby większym zbrodniarzem od Nerona, który walczył i padł w walce.

O tej talmudycznej technologii władzy najlepiej świadczy poufne pismo Trockiego do przewodniczących sekcji Międzynarodowej Ligi Izraelskiej, które ochotnicy polscy w Estonii znaleźli przy dowódcy IX pułku Czerwonej Gwardii w nocy z 8 na 9 XI 1919. Czytamy tam: "Rosjanie już zostali pozbawieni złota i ziemi, spadając do roli pospolitych niewolników." Za niepublikowanie tego pisma po niemiecku czy angielsku Lenin uznał niepodległość Estonii.

Mamy więc tu to, co w Starożytnym Egipcie: Złoto dla króla i hipoteka gruntowa – żeby można było usunąć każdego niewygodnego. W Rosji hipoteka nie była już nawet potrzebna, gdyż byli komisarze polityczni z naganami.

W Rosji chodziło jeszcze o rządzenie głodem – przez niedostatek żywności a nie tylko dezorganizację handlu, który oskarżano o kilometrowe kolejki i karano za to. Uprzednio wycofali się z handlu Źydzi, gdyż byli potrzebni na komisarzy politycznych.

Sprawa złota jest tak ciekawa, że warto jej się przyjrzeć bliżej pod kątem teologii talmudycznej: Jest problem teologiczny: CZY ŻYDÓWKA JEST ŻYDEM i czy Żydówka jest Człowiekiem? W świetle Talmudu Żydówka ma prawo do noszenia złota, ale nie może dysponowania nim. Talmud stawia sprawę wyraźnie, że złoto przynależy Żydom, a dzieląc ludzkość na Żydów, gojów i kobiety wyklucza z tej funkcji Żydówki. Każdy Źyd rodzi się z kobiety – nie Żydówki ale kobiety – gdyż Adam i Ewa po zejściu się już córek nie mieli, toteż Żydzi muszą się rodzić z ich żeńskiego potomstwa z diabłami, gdy prarodzice po wygnaniu z Raju wszeteczyli z różnym plugastwem, czego owocem mają być właśnie nie-żydzi i kobiety.

Kobiety dzielą się jeszcze na żydówki i gojki. Talmudyczny Żyd może mieć tylko jedną żydówkę a gojek ile chce. Żydówka jest zobowiązana do rajfurzenia mu. W świetle Talmudu nie jest to jednak rajfurzenie, gdyż gojki powinne rodzić masonów a nie diabelskie nasienie. Żyd ma prawo zaprzęgać gojki do wozu i bić je batem, czego z żydówką, która urodziła mu syna, robić nie wolno. Również goja nie wolno mu zaprzęgać do wozu.

Talmud mówi ROBOTNIKA UCISKAŁ NIE BĘDZIESZ – Chyba że jest on obcy. Ponieważ GOJ kojarzy się z GOJMEM czyli bydłem, więc ciekawe jest, dlaczego to takiego rosyjskiego czy polskiego robola nie wolno Żydowi zaprzęgać do wozu, jak gojki? Otóż dlatego, że to się nie opłaca. Gojka nie zabije Żyda, bo jest BEZROZUMNA – jak każda kobieta – gdy zaś taki zaprzężony do wozu goj mógłby np. złapać kamień i uderzyć Żyda w czoło. – Ta genialna teoria władzy nie jest tylko retoryką, bo argumentem eksterminacji przez Popielidów Awarów było oskarżenie, że zaprzęgali oni Słowianki do wozów, a w Rosji były rzeczy jeszcze gorsze.

Prawie codziennie słyszy się w telewizji czy prasie lżeństwa na WANDALÓW, co jest kulturą katolicką. Lżeństwa te upowszechnili masoni i kościół katolicki w XVIII w, aby pogrążyć polską historiografię wandalską i BABSKI MONOPOL ZŁOTA, jako antytezę akceptowanego przez kościół katolicki Monopol Złota Narodu Wybranego. W tych lżeństwach przejawia się nienawiść do Apolina, którego sługa Leszek Złotnik zawarł konwencję małżeńską z Sarmatami, uznając Babski Monopol Złota – co jest uważane nawet za zamach na Mojżesza jako Największego Masona. Mojżesz był synem księżniczki egipskiej Nefretete, pasierbem faraona Echnatona, toteż został kapłanem egipskim studiującym epidemiologię.

Ta teologia talmudyczna miała dalekosiężne skutki. Jeśli bowiem złoto prawem boskim przynależy Żydom, to Żydzi mają BOSKIE PRAWO do odzyskiwania go – co robili również przy pomocy dintojry, która rozpruwała kasy gojowskie. W ten sposób eliminowano również konkurencję finansową, najpierw grecką. Złoto jest zaś najlepszym środkiem konspiracji, zwłaszcza z kobietami, które są najlepszymi szpiegami – co było najważniejsze kiedyś przy rozpruwaniu kas a obecnie przy malwersowaniu funduszy publicznych. Wg Sienkiewicza to Rzymianki były praczkami brudnego złota, dostarczanego im przez łykaczy złota – wobec czego policja była bezradna. Rzymianki te rodziły w dodatku masonów, czyli "ludzi" jeśli były płci męskiej. Dopiero Fryderyk Wielki wprowadził traktowanie podejrzanych środkami przeczyszczającymi, ale dziś takie środki – w dobie pieniądza elektronicznego – nie są potrzebne.

Gdy Szwajcarzy zapytali Voltera, jak ustrzec się rabowania banków, to zaproponował wpis do konstytucji, że JEŚLI W SZWAJCARII ZOSTANIE OBRABOWANY CZY ZMALWERSOWANY CHOĆ JEDEN BANK, TO ŻYDZI ZOSTANĄ ZE SZWAJCARII WYGNANI. Szwajcarzy potraktowali to poważnie, i teraz chlubią się, że w ich kraju żaden bank nie został obrabowany czy zmalwersowany.

Gdyby bowiem Żydów ze Szwajcarii wygnano to bogactwa Szwajcarii zostałyby BEZPAŃSKIE, co byłoby obrazą Boga talmudycznego. Ponieważ MIENIE GOJA JEST jakby BEZPAŃSKIE, więc każdy bogaty goj musi mieć swego żydowskiego protektora, oczekującego na spadek. Jak można sądzić to ten "zawodowy spadkobierca" powinien się zajmować głównie "gojowskimi" spadkobiercami bogatego goja – jak w komedii angielskiej.

Nie jest to jednak takie śmieszne jeśli zważymy przypadki, gdy 7 prawowitych spadkobierców umarło a faktycznym został mason. Są na to dowody, że potrafiono to egzekwować nawet środkami administracyjnymi. Przed wojną Żyd kupił W KAHALE chrześcijański bank za 150 złotych, który wkrótce zbankrutował i został przejęty przez tego Żyda. Talmud mówi: BÓG DAŁ ŻYDOM WŁADZĘ NAD MAJĄTKIEM I KRWIĄ tj. kobietami WSZYSTKICH NARODÓW. Talmud mówi też: ŻYD NIE KRADNIE A tylko BIERZE, CO JEGO. Nie to, co mu potrzeba, ale CO JEGO.

Technologia tej władzy daje wskazania do realizacji tego. W pierwszym rzędzie należy wygrywać sprzeczności pomiędzy gojami – wchodzić w układy jako siła trzecia, popierać głupszego lub słabszego i konspirować. Po nabyciu praw ustawiać swego gojowskiego wspólnika do bicia przez drugiego Żyda lub jego agenta. W sądach przysięga Żyda nie jest ważna, a nawet jeśli została złożona w majestacie religii mojżeszowej to istnieje sto sposobów na unieważnienie jej. Dlatego były żądania, aby nie przyjmować od Żydów przysięgi sądowej.

Jest opinia, że loża masońska jest legalną dintojrą tj. Sądem Rabinackim. Każda loża masońska należy do jakiejś synagogi, ale rozpruwanie kas nie gra już tej roli co niegdyś, gdyż został urzeczywistniony Żydowski Monopol Złota. OWCE MUSZĄ BYĆ jednak CIĄGLE STRZYŻONE, toteż loża masońska jest świątynią i dintojrą korupcji. W obecnej Polsce loże mają np. monopol na władzę "samorządową", gdyż kto nie należy do loży masońskiej to nie ma szans w wyborach. W II poł. XIX wieku odkryto u francuskiego ministra Wojny masoński "klucz" do awansowania oficerów.

Oficjalną ideologią masońską był zawsze libertynizm i cynizm moralny. Masoni stopniują jednak swych członków stosownie do ich kondycji moralnej. Istnieje np. zakaz wciągania praktykujących katolików, czy nadwrażliwych w praktyki satanistyczne czy oficjalne szyderstwa. Loże nie zajmują się więc bandycką robotą, ale kapitałem korupcyjnym i politycznym. Praniem brudnych pieniędzy nie zajmują się już Rzymianki, ale banki żydowskie, toteż banki te stoją pomiędzy dintojrami a lożami, transformując kapitał kryminalny do gospodarki i polityki – jako mafijny i korupcyjny – co półlegalnie praktykowano w plutokratycznych USA.

Franklin Roosevelt zlikwidował prohibicję i ukrócił korupcję, gdy nie było to już Żydom potrzebne. Teraz liberałowie uczą Polaków tego kapitału mafijnego: TRZEBA UKRAŚĆ MILION DOLARÓW ŻEBY BYĆ UCZCIWYM. Już jednak w XVIII w. stwierdzono, że każdy dobry złodziej żydokratą być musi.

Ta struktura władzy została opisana w Protokołach Mędrców Syjonu. Protokoły te zostały ujawnione przez rosyjską Ochrane, która była najlepszą i najbogatszą policją polityczną. Zarzucanie Protokołom apokryficzności jest propagandą. Ktoś zauważył, że 95 procent czytelników Protokołów to młodzież żydowska, która uczy się na tym polityki.

Ja tych protokołów przeczytać nigdy nie mogłem, gdyż są one dla mnie “niestrawne”. Rosjanin, z którym mieszkałem w jednym pokoju nad pięknym Nekerem mówił, że miał w rękach masońską teczkę Lenina – sporządzoną przez Ochranę. Wszystkie dokumenty masońskie dotyczące Lenina, były na bieżąco przekazywane wywiadowi rosyjskiemu, gdyż to się Żydom opłacało. Ochrana wiedziała nawet to, że bankier Lenina, Israel, wydał na tego "bankruta politycznego" 83 miliony dolarów USA, co było naówczas sumą olbrzymią. Srul ten nie był jednak taki głupi, bo Wołodia poprawił się. Ta masońska teczka Lenina odegrała istotną rolę w historii ZSRS, o czym będzie mowa w rozdziale Synowie Szatana.

W połowie lat trzydziestych miał miejsce tzw. proces berneński o autorstwo Protokołów Mędrców Syjonu, które miały być spisane podczas kongresu syjonistycznego w Bazylei w r. 1897. Bohaterem procesu został pośmiertnie Włodzimierz Lenin, ale proces trzeba było przerwać z powodu wzrastającej w nim roli Adolfa Hitlera, co groziło nieobliczalnymi skutkami politycznymi.

Marksizm jest formułą sojuszu klasy robotniczej z żydostwem, gdyż każdy robotnik wie, że Talmud mówi: ROBOTNIKA UCISKAĆ NIE BĘDZIESZ. Robotnik ten nie wie tylko, że tenże Talmud dodaje zaraz półgębkiem "chyba że jest on obcy" – bo na każde przykazanie talmudyczne jest zaprzeczenie "pragmatyczne".

Lenin przyjechał do Piotrogrodu ze Szwajcarii po rewolucji lutowej, która obaliła carat, na który to cel minister Skarbu Rzeszy Niemieckiej wyasygnował 40 milionów marek W ZŁOCIE – które poszły głównie na przekupienie ministrów Kiereńskiego. Ministrowie ci nie przyjmowali oczywiście łapówek w markach tylko dolarach – tak jak Lenin. Pociąg był zaplombowany, gdyż poza wagonem ze sztabem Lenina wiózł też sto milionów rubli papierowych i 8 milionów rubli z Deutsches Reich Golden Metall. Pieniądze te wybiła żydowska mennica w Konstancy – czyli że była to również największa afera fałszerska – conajmniej na miarę franków Pitta Młodszego, które obaliły Robespiera. Dla zabezpieczenia transakcji Trocki przywiózł z USA 5 tysięcy rewolwerowców – żeby każdy skarżący się na fałszywe ruble dostał kulkę w łeb.

Odezwa Lenina do Narodów Rosji była największą poezją: POKÓJ LUDOM, WŁADZA RADOM, ZIEMIA CHŁOPOM, CHLEB GŁODNYM a zawooody raaboooczim... To wzieło wszystko, ale 2 lata później – jak napisał Trocki do Ligi Izraelskiej – to złoto i ziemia Rosji były już we władaniu Żydów, a chłopów rosyjskich grabiono i rozstrzeliwano "za głód".

W Egipcie Egipcjanie podnieśli się dzięki świątyniom, toteż w Rosji należało zaraz rozprawić się z patriotycznym klerem a ciemnogród uzależnić, żeby judeizacja Rosji przebiegała szybko. Ten sojusz głodnej rosyjskiej klasy robotniczej z żydostwem, pod sztandarem marksizmu, dał Żydom talmudycznym monopol władzy w olbrzymim i bogatym państwie, co postanowili oni od razu wygrać kapitałowo i politycznie na całym świecie – właśnie pod sztandarem marksizmu, jako sojuszu klasy robotniczej z żydostwem. Ten kierowany przez Żyda robotnik został jednak wkrótce niewolnikiem – tak jak chłop.

Szczególnym osiągnięciem rewolucji bolszewickiej było prawo anty-antysemickie, które okazało się najbardziej rasistowską jurysdykcją w historii. Za kawał o Żydach dostawało się 3 lata ciężkich robót, które przetrzymywali najsilniejsi. Jest powiedzenie, że kanał wołgodoński wybudowali ANEGDOTCZYKI. Dziś jednak pamięta się o Ustawach Norymberskich a nie o milionach ofiar rasizmu leninowskiego.

Ponieważ tego prawa Leninowskiego nie udało się w Polsce wprowadzić więc Jakub Berman zalecał egzekwowanie go – w przypadkach mniej istotnych – przez bojówki PPR-u, pod zarzutem FASZYZMU. Berman wyraźnie powiedział, że ANTYSEMITYZM JEST GŁÓWNĄ ZBRODNIĄ POLITYCZNĄ. Ciekawe więc, że Hitler zaczynał karierę polityczną jako zastępca komisarza komunistycznego Czerwonego Pułku Monachijskiego, który Róża Luksemburg stawiała za wzór.

Religia żydowska jest najbardziej rasistowska, ale rasizm żydowski jest przeciwieństwem egipskiego, gdyż polega na "mieszaniu krwi", którą uważa za "bydlęcą", gdyż żadnej krwi żydowskiej NIE MA a tylko sperma. Żyd rodzi się więc z bydlęcia a ochodną tego jest degradacja kobiety do HUMUSU dla NASIENIA ŻYDOWSKIEGO.

Protokoły Mędrców Syjonu są talmudyczną wykładnią teorii państwa. PMS stwierdzają jasno, że państwo narodowe ma napięcia wewnętrzne, co należy wygrać dla unicestwienia go, oskarżając go o wszelkie niedomogi społeczne – powodowane często przez masoński kapitał korupcyjny. PAŃSTWO OBYWATELSKIE MUSI ZNIKNĄĆ RAZ NA ZAWSZE. W tym celu należy zwalczać instytucje i jednostki państwa obywatelskiego, zastępując je instytucjami masońskimi. Szczególnie ważne są instytucje siłowe.

W Wykł. III, # 8, pt. ARMIA ŻYDOWSKO-MASOŃSKA czytamy: "Staniemy się niejako oswobodzicielami robotników spod tego jarzma, kiedy zaproponujemy im wstąpienie do szeregów armi naszej, czyli do socjalistów, anarchistów i komunistów, których stale popieramy, rzekomo na zasadzie prawa braterskiego, które rozumiemy jako światowe braterstwo naszego masoństwa społecznego." Jak to pięknie powiedziane, NASZEGO ŚWIATOWEGO MASOŃSTWA SPOŁECZNEGO. 20 lat później powstała na tej zasadzie Armia Czerwona, której entuzjaści śpiewali: NIE STRASZNY NAM POZNAŃSKI SIEW, POMÓWIEŃ I NIENAWIŚCI
Tu jednak żydomasoni przeliczyli się nieco, bo armia ta unarodowiła się w czasie Wojny Ojczyźnianej, bo Żydzi woleli atakować Rosjanki.

Podstawowym nakazem talmudycznym jest szczucie żyjących z pracy rąk na władzę, stając po stronie pokrzywdzonych. Wini się tu państwo, jako "aparat przemocy", wskazując na aparat biurokratyczny – ale zatajając, że to Żydzi są największym wrogiem administracji samorządowej, korumpując ją, tak jak biurokrację. Z powodu tej korupcji obywatel nie może być udziałowcem państwa, gdyż masońskie państwo kradnie jego podatki i nie rozlicza się z nich.

Loże masońskie są więc antytezą państwa obywatelskiego – czego najlepszym przykładem jest obecna Polska. Protokoły Mędrców Syjonu mówią wyraźnie, że należy popierać kapitał spekulacyjny i pasożytniczy. Popierać monopole, torpedować i niszczyć wszelką inicjatywę obywatelską – pilnować i neutralizować jednostki z inicjatywą, tworzyć wokół nich atmosferę niemożności.

W znalezionych w archiwum Bieruta ściśle tajnych 45 zasadach Niszczenia Polski, jest mowa mn. o wynalazczości – którą należy kontrolować. W punkcie 23 czytamy: W PRZYPADKU GŁOŚNYCH ODKRYĆ SPOWODOWAĆ ICH SPRZEDANIE ZA GRANICĘ. NIE DOPUSZCZAĆ DO PUBLIKACJI ZAWIERAJĄCYCH WARTOŚCI OPISÓW WYNALAZCZYCH. Jest to przykład walki z inteligencją narodową – czego najlepszą ilustracją jest Prostytuta. Tych zaś, którzy nie dają się przekupić, należy szczuć kierowanymi masońską propagandą chamami.

Owe 45 zasad niszczenia Polski są dowodem, że w r. 1945 Polska została potraktowana jako łup. Ponieważ Polacy wyszli jakoś z tego talmudycznego piekła więc opracowano Plan Rzymski – ale już bez Rzymianek jako praczek brudnego złota. Plan Rzymski jest oparty na sojuszu i współdziałaniu niemiecko-żydowskim i grze na nienawiści Polaków z Rosjanami. Mamy tu więc sekwencje, jak kapitał kryminalny został przetworzony w mafijno-monopolistyczny, ten w polityczny a polityczny w globalny – gdy już rabuje się państwa i skazuje na zagładę narody, jakoby uciskane przez te państwa. Dla małych i biednych państwo jest jednak jedyną nadzieją i szansą, gdyż MIĘDZYNARÓD mafijny, jak nazwał to zjawisko Henry Ford, traktuje gojów jak GOJMY czyli trzodę.

Ideolog pruski i bohater wojny z Napoleonem Fichte nauczał: W EUROPIE WCIĄŻ ROŚNIE W SIŁĘ JEDNO PAŃSTWO, KTÓRE NAZYWA SIĘ ŻYDOSTWEM. JĘŚLI PRUSY ZGINĄ NIEMCY ZOSTANĄ NIEWOLNIKAMI – co jest najlepszą formułą Unii Europejskiej. Jeśli BOWIEM państwa narodowe upadną to PAŃSTWEM ŚWIATOWYM pozostanie mafia żydowska czyli ŚWIATOWE BRATERSTWO MASOŃSKIE.

W tym Planie Rzymskim nie powiedziano tylko, co Żydzi i Niemcy mają zamiar zrobić z Rzymem? Żydzi demontują państwo narodowe, jako najbliższe obywatelskiemu – co dało kiedyś Żydom prawa europejskie. W Polsce, gdzie policją polityczną jest Mossad, jak jeszcze niedawno NKWD i KGB, nawet z tym się nie kryją. Chodzi im o zastąpienie państwa narodowego tworem unifikowanym siłowo, aby mogli wygrywać konflikty, które często sami powodowali. Takim tworem był ZSRS a obecnie – już przy zastosowaniu całkiem innych środków – Unia Europejska.

Ma to być twór żydokratyczny i masoński, coś na wzór Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, którego podstawą był kodeks Świętego Jakuba, zabraniający chrześcijanom pożyczania pieniędzy na procent, co oddawało finanse Żydom. Gdy Niemcy, dzięki Lutrowi, zaczeli się uwalniać od żydowskiego monopolu finansowego, to powołano Prusy, których właściwością był polityczny niebyt pozamasoński.

Tego rodzaju BYTEM MASOŃSKIM ma być właśnie Unia Europejska w Europie Zachodniej i Środkowej. Kobieta, która wg Talmudu nie może być dysponentem złota – ale ma być wabiona nim – ma w systemie UE ważną rolę elektoralną. Jako zwierze BEZROZUMNE jest podatne bardziej od goja, czyli zwierza czasemrozumnego, na propagandę i ma wybierać prezydenta W TELEWIZJI. Telewizja bowiem teraz rządzi kobietami bardziej niż złoto – czyli że gradacja talmudyczna: złoto, prasa ..., jest już trochę nieaktualna. Również głód przestał być takim narzędziem władzy jak dawniej.

Protokoły Mędrców Syjonu mówią o losie wszystkich, gdy Żydzi POSIĄDĄ ZIEMIĘ, tj. zdobędą taki monopol siły jak w Rosji Sowieckiej. Talmud nie mówi jednak, jaki będzie los zwierząt Bezrozumnych. Biorąc jednak pod uwagę rasizm płciowy Talmudu, który wręcz domaga się, żeby Żyd rodził Żyda, to można domyślać się, że w tej termitierze czeka je reżim haremowy. Talmud mówi, że KOBIETA może być kopulowana, gdy ma 3 lata a Żyd może też kopulować córki, ale dopiero od lat 12. Istnieją jeszcze rytualne orgie kopulantów żydowskich z gojowskimi dziewicami, czasami z sadystycznymi mordami seksualnymi, dla zastraszenia.

To wyjaśnia dyskutowane po tysiąćkroć przykazanie talmudyczne: WPROWADZAM WIECZNĄ WROGOŚĆ MIĘDZY POKOLENIE TWOJE A KOBIETY: ONA ZMIAŻDZY CI GŁOWĘ A TY JEJ PIĘTĘ. Znaczy to bowiem tyle, że gdy Żyd POSIĄDZIE Całe Złoto – właśnie dzięki Kobietom – to już nie będzie musiał myśleć bo będzie mądry jak Pies Gubernatora, i będzie TYLKO kopulował. Kobiety zaś zostaną zamknięte w haremach czyli ograniczone w ruchu, symbolem czego jest właśnie PIĘTA.

Mordy talmudyczne mają charakter zawierania BRATERSTWA ZBRODNI. Adwokaci, którzy bronili takich zbrodniarzy zwracali zwykle uwagę na niski poziom umysłowy i OTUMANIENIE. Wspominany Prostytuta opisał jednak w wydanej w Belgradzie książce Synowie Szatana mord rytualny w loży masońskiej pod Paryżem w r. 1923. Nie był to więc żaden ciemnogród, gdyż byli to ci, którzy chcieli rządzić światem według zasad Mędrców Syjonu.

Po konspiracyjnym wydaniu w Belgradzie Synów Szatana, Prostytuta został wezwany przez policję francuską dla potwierdzenia, że jest to literatura piękna. Ponieważ odmówił więc powiedziano mu, że to jest mistyka – a gdy ponownie zaprzeczył to zwrócono mu uwagę na skutki prawne tegoż we Francji, gdyż pisze o PLUTOKRATACH, czyli związku kapitału z władzą. Prostytuta odpowiedział, że wszystko jest prawdziwe w tym opisie co do joty, ale udowodni to dopiero, gdy otrzyma akt oskarżenia – ale policja francuska wolała nie ryzykować odkrywania kart. Z tej racji w przedwojennej literaturze antysemickiej Synowie Szatana uchodziły za LITERATURĘ FAKTU. Wynikało to z prawa francuskiego, w którym jest kategoria "denuncjacji prasowej czy publicystycznej".

Talmud jest kodeksem mafijnym, który doprowadził do upadku Starożytny Rzym i carską Rosję, a teraz zagroził chrześcijaństwu. W Polsce nazywa się to teraz kapitałem zawłaszczeniowym. W końcu XIX w. żydostwo poczuło się już tak silne, że wyłożyło karty na stół, w postaci Protokołów Mędrców Syjonu. PMS mówią o przejęciu przez kapitał żydowski władzy nad światem, narzędziem czego są kontrolowane przez synagogi loże masońskie, jako organizacja życia społecznego i świątynie korupcji. Jest to przetwarzanie kapitału kryminalnego w korupcyjny i mafijny, czyli destrukcyjny i pasożytniczy wobec państwa obywatelskiego. Bodaj najlepiej sformułowali to rządzący Polską liberałowie, że TRZEBA UKRAŚĆ MILION DOLARÓW ŻEBY BYĆ UCZCIWYM – co jest właśnie formułą KAPITAŁU MAFIJNEGO, gdyż każdy dobry złodziej, któremu się powiodło, żydokratą być musi.

Ujawniona korupcja jest AFERĄ. Obecna Polska jest właśnie państwem korupcyjnym, gdyż z wielu afer, czasami o znaczeniu europejskim, żadna nie została rozliczona i ukarana. Jak będzie o tym mowa w rozdziale GRABIEŻ KAPITAŁÓW KATOLICKICH, to afery układa się w lożach masońskich. Tłumaczy się też Polakom, że KAPITAŁ JEST BEZOJCZYŹNIANY – ale jak powiedział Profesor Kurowski to kapitał MA OJCZYZNĘ I BYWA SZOWINISTYCZNY.

W r. 1873 kanclerz Bismarck kazał przeprowadzić śledztwo KRYMINALNE w sprawie krachu giełdowego, które wykazało ZŁODZIEII. Teraz nie jest to już możliwe, gdyż Soros reprezentuje SUWERENNOŚĆ KAPITAŁU międzynarodowego.

Państwo narodowe i obywatelskie ma być zastąpione tworem zmonopolizowanym i zunifikowanym w rodzaju Unii Europejskiej, która przejmuje atrybuty suwerenności państwowej jej członków na podstawie pewnych wymiernych korzyści i Gwarancji Lenina. Logika Lenina jest bowiem nieporównanie silniejsza od jakiegoś "poznańskiego siewu" w rodzaju NIE ODDAWAJCIE ROSJI SZPIEGOWI NIEMIECKIEMU.

Najbardziej niesamowita jest jednak opublikowana w Krakowie w r. 1913 broszura Prawo Wyższej Rasy. Otóż jest w niej mowa, że skoro Francuzi zostali zdominowani społecznie, politycznie i rasowo przez Żydów, to teraz Francuzom – którzy nie chcą być Żydami – pozostają rezerwaty. Takie jak w USA dla Indian tylko WE FRANCJI. Talmud eksploatuje kondycję moralną cywilizacji europejskiej, która wytworzyła oparte na odpowedzialności i partnerstwie państwo obywatelskie, a przynajmniej zmierzała ku temu. Europejczycy przyjeli Żydów według zgodnej z europejską etyką moralnością chrześcijańską, ale ci eksploatowali tylko "kredytowanie ich", uważając to za głupotę i odpłacając złodziejstwem. Prowadziło to do kumulacji kapitału kryminalnego, przetwarzania go w mafijny i korupcyjny, co doprowadziło do powstania masońskiej elity władzy.

Ukoronowaniem tego zdaje się być właśnie Unia Europejska, która ma zlikwidować w Polsce strzelaniny uliczne, bomby i strach – dokładnie tak, jak władza sowiecka zlikwidowała problem mafi odeskiej, która pojawiła się po upadku komunizmu sto razy silniejsza. Moczarowcy ujawnili, że Armia Czerwona przywiozła "w taborach" tyle rodzin żydowskich ile było w Polsce powiatów. I każda taka rodzina żydowska otrzymała na własność jeden powiat, z prawem życia i śmierci wobec krajowców, jeśli nie byli oni pod jurysdykcją NKWD – gdyż bez haremów powiatowych nie można było w Polsce zainstalować mafi odeskiej.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_310&sNam ... ks-mafijny
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 18:04

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Synowie Szatana - wieczór I

SYNOWIE SZATANA Rzecz dzieje się w r. 1923 w Paryżu i pod Paryżem Główni bohaterowie to: Dikis i Lipman – żydzi rosyjscy. Dikis, członek tajnego rządu żydowskiego, wcielony szatan, w trzech wieczorach wtajemnicza Lipmana, jako kandydata na członka tegoż rządu, w plan podboju świata przez Żydów i założenia królestwa szatana.

Powierzchowność Dikisa odpowiada nikczemnej jego duszy, postać krótka, opasła, wieprzowata, z olbrzymią łysą głową, pokrytą, jak i brzydka twarz, wstrętnymi naroślami. Lipman, publicysta z wykształceniem prawniczym, na razie piesek masoński, to człowiek drobny i chuderlawy, ten sam który, grał pierwsze skrzypce w petersburskim kuszeniu naszego pisarza.

Rozmowy odbywają się sposobem zakonspirowanym w mieszkaniu Lipmana. Na czas tych wieczorów gospodarz wyprawił z domu żonę i służbę. Nikt nie powinien był słyszeć strasznych tajemnic, które tam zostały ujawnione.

Ów znakomity, prześladowany przez Żydów pisarz, który genialnie przejrzał duszę żydowską, to Światosław Rodjonow.

W i e c z ó r I

Zapytuję pana – surowo zagaja Dikis – czy pan jesteś bezbożnikiem czy nie?

Lipman się strapił. Jak można go o to zapytywać? Czyżby zwierzchnik jego powątpiewał o tym? Toż śmiertelna obraza!

Rozumie się, żem przekonany i nieugięty bezbożnik! Czyż w naszych czasach wielkiego postępu oświaty jest miejsce dla jakiejkolwiek wiary? Nie mogę przecież ja, człowiek z wyższym wykształceniem, wierzyć w jakiegoś tam Boga. W takim razie należało by uwierzyć i w szatana i w czarowników i w satyrów leśnych i w wiedźmy


Za to żarliwe wyznanie niewiary, Lipman oczekuje od mistrza słów gorącego uznania. Tymczasem mistrz, rzuciwszy się na fotel, zatrząsł się od bezdźwięcznego śmiechu. Twarz jego posiniała, pomarszczyła się i jeszcze bardziej zbrzydła. Stropiony Lipman podaje mu szklankę wody. Ten wypiwszy kilka łyków, uspokoił się.

Tak, panie Lipman, tak. Więc pan jesteś bezbożnik, niewierzący
Lipman stał, milcząc z opuszczonymi rękoma, wciąż strapiony. – No, wypadnie mi wnieść maleńkie poprawki do pańskiego światopoglądu. Wówczas zobaczymy, co zostanie z pańskich nieugiętych przekonań! – natrząsał się Dikis.

Nie pozostało z nich nic. Lipman dziwił się, że mówił mu to nie jakiś pop, nie ksiądz i nie rabin.

Wszelako to są prawdy, nie podlegające wątpieniu. Bóg nie tylko istnieje, ale i jest Stwórcą wszechrzeczy. I stworzył On wszystkich dla swojej chwały. Ale co innego teoria, a co innego praktyka. Nawet najdokładniejsze obrachowania matematyczne nie zawsze zgadzają się z rzeczywistością. Podobnie się stało – Dikis zaczyna tu już fałszować pojęcie o Bogu – i z gospodarką Bożą.

Bóg się przerachował, wskutek tego, najdoskonalsze ze wszystkich stworzeń, duch zbuntował się przeciw tyranii swego absolutnego Władcy. W Niebie wybuchła rewolucja, najpierwsza w porządku liczbowym i prawowzór wszystkich rewolucji ziemskich.

W okrutnej bitwie, duchy-niewolnicy (tj. aniołowie dobrzy) siłą Bożą pokonały rewolucjonistów i strąciły ich z nieba. Tym sposobem powstali szatani. Ale na tym nie koniec. Rozegrał się dopiero pierwszy akt walki z Bogiem. Walka ta nieubłagana, trwa nieustannie, szerzy się z roku na rok, z wieku na wiek, wzrasta w okrucieństwie i zagłębia się w swoich rozmiarach.

Lipman słucha jak bajki o żelaznym wilku i gorszy się. Czemu, w takim razie, masoneria głosi jawnie bezbożnictwo? Dikis mu tłumaczy: – Niech nie myśli, że oni wyżsi, byli na tyle naiwni, aby nie wiedzieli o jego niewierze. Oni nie tylko wiedzieli o tym, ale i umacniali go w tym jego zaślepieniu. On nawet nie podejrzewał, że ktoś prowadzi go tą nieznaną drogą, a był przekonany, że sam własną głową torował ją sobie. Taki jest ich system, stosowany do ich agentów niższych stopni. Swoje karty odsłaniają tylko tym, których sobie upatrzyli celem powołania ich do najwyższych kół kierowniczych i którzy mają zastąpić starych. Taka taktyka jest jedynie pewna i zabezpiecza powodzenie wielkiej sprawie.

Pomyśl pan tylko, co by było gdybyś, jako nasz nieświadomy agent, nie był przedtem bezbożnikiem, a wierzył w jedynego prawdziwego Boga? Tacy ludzie nie znający tajemnic wszechświata, często nawracają się do chrześcijaństwa, i stają się naszymi zaklętymi wrogami


Nie mógłby pan również głosić bezbożnictwa z przekonaniem wobec tych baranów, gojów i pańskie apostolstwo nie mogłoby mieć powodzenia, gdy tymczasem leży ono w naszym planie. Bezbożnictwo to towar na wywóz, mający jego spożywców przygotować do roli naszych rabów, by własnymi rękami burzyli chrześcijaństwo i torowali nam drogę do panowania nad światem.

Wyjaśniwszy to nieporozumienie Dikis podejmuje z powrotem wątek wykładu "tajemnic wszechświata". Są to tajemnice czarnoksięskiej Kabały. Myśl żydowska wykolejona przez ukrzyżowanie Mesjasza, nie zrywając jednak z wiarą w jedynego Boga, musiała pojęcie o Nim sfałszować.

Fałszerstwo to ujawnione już powyżej przez Dikisa zaczątkowo będzie się przejawiało w jego blużnierczych ustach coraz jaskrawiej i coraz potworniej. Dla usprawiedliwienia Żydów, całą historię biblijną wywróci on do góry nogami, aż dojdzie do satanizmu. Satanizmu, który bynajmniej, jak i sam szatan, istnienia Boga nie zaprzecza, ale Go ośmiesza, ale Nim pogardza, ale Go nienawidzi. Na tym polegają dikisowskie tajemnice wszechświata.

Dikis wykłada: – Bogu się nie wiedzie. Nawet i potop nie poprawił ludzi, jeszcze bardziej się rozpuścili. Obrażony Bóg, dla przeciwwagi zepsutym wybrał jeden naród, wyróżniający się dodatnio od wszystkich innych. To naród żydowski. Bóg dał mu we władanie ziemię Chanaan, w starożytności jedną z najlepszych ziem i obiecał mu królestwo światowe.

Tymczasem nie tylko nie spełnił tej obietnicy, ale przeciwnie, myślał tylko o tym, aby jak najokrutniej udręczyć plemię żydowskie, poddając je w sromotną i bolesną niewolę narodom niższym. W najbezwstydniejszy sposób naigrywał się z Żydów, wodził ich za nos i oszukiwał, by ich uczynić swymi niewolnikami.

– Cierpliwość Izraela wyczerpała się. Doznając tylko niesprawiedliwości od Boga, Żydzi poczęli go opuszczać i wpadać w bałwochwalstwo.

No sam pan wiesz, że Jehowa posyłał swemu narodowi proroków z upominaniem do nawrócenia się ku Niemu i wzywaniem do cierpliwego oczekiwania Mesjasza, lecz w zamian za cierpienia i męki obiecywał już tylko Królestwo Niebieskie za grobem. Na cóż mu tam żuraw w niebie! Daj sikorkę do ręki!

Naród pożądał wolności w tej chwili, tu na ziemi, chciał – nie cierpieć, nie być niewolnikiem a panować i żyć w rozkoszy. Każdy naród w położeniu Izraela straciłby cierpliwość!

W rezultacie mędrcy żydowscy z przeciwprorockiej lewicy, zająwszy się historią porównawczą Izraela i sąsiednich ludów bałwochwalczych, doszli do nieoczekiwanego wniosku, że zarówno bałwochwalcom, jak i Żydom w okresach ich odstępstwa od Boga, żyje się lepiej, bogaciej, wolniej, szczęśliwiej.

Tajemnica tego faktu przez całe stulecia pozostawała nierozwiązana. Wyjaśniła się wtedy, kiedy Lewici zetknęli się z uczonymi Chaldejczykami i przejeli od nich Kabałę, która stała się kluczem do zrozumienia tajemnic świata. To wielkie odkrycie, dokonane w czasie niewoli babilońskiej, przewróciło całe następne dzieje ludzkości. Z Kabały okazało się, że Bóg nie jest wszechmocny. Byliżby więc Żydzi oszukiwani przez Boga? Niekoniecznie. Mędrcy żydowscy dopuszczając możliwość, że dawniej Bóg był wszechmocny, ale następnie wszechmoc utracił, a to na podobieństwo człowieka, który mierzył siły na zamiary i zbankrutował. Tym się tłumaczy boska taktyka skrytego cofania się z obietnicami z ziemi do Nieba, z doczesności za grób.

Lipman w imię zdrowego rozumu, protestuję przeciw pojmowaniu Boga na sposób ludzki, lecz sprzeciw jego jest słaby, nieśmiały, a Dikis łatwo go uchyla, podnosząc niezmienność praw przyrody i twierdząc zuchwale, że tym prawom podlega i sam Prawodawca Najwyższy. Do tego dodaje dowód moralny, że Bóg cierpi pod nosem cuchnącą kupę nawozu, jaką jest życie ludzkości. Jeżeli on jest wszechmocny, to czemu nie zmieni tego życia na lepsze? Miłosierdzie, cierpliwość Boża? Metafizyczne framuszki!

Tymczasem diabeł nie spał i psuł dzieło. Polegając na swej wszechmocy, Bóg zlekceważył narastanie wrogiej Mu siły, a gdy się spostrzegł, było już za późno. Siła ta urosła i okrzepła na tyle, że opanować jej Bóg już nie mógł.

Kabała stworzyła sektę faryzeuszów, której zadaniem było rozkoronowanie zniedołężniałego Boga i ściągnięcie Go z odwiecznej Jego stolicy. W tym celu należało zniszczyć Biblię. Ze względu jednak na lud, faryzeusze poprzestali na dyskredytowaniu jej i przedstawieniu zamiast niej Talmudu.

Podobnie przewartościowany został stosunek Izraela do Boga. Rabini stopniowo sprowadzili Stwórcę i Pana wszechrzeczy do pozycji bezmocnego staruszka, zabawiającego się wszelakimi głupstwami, sami siebie natomiast postawili ponad Bogiem, jak Talmud ponad Biblię. Jednocześnie wmówiono ogółowi Żydów, że są oni jedynym na ziemi narodem, dla którego Bóg stworzył ziemię. Wszystkie inne narody to dzieci złych duchów, nie ludzie, a bydlęta z twarzami ludzkimi, stworzone dla służenia dzieciom Bożym, Żydom!

Tym sposobem cały Izrael już w chwili przyjścia Chrystusa był tak gruntownie przerobiony, że nawet najbliżsi uczniowie Nazarejczyka, aż do sromotnej śmierci Jego na szubienicy krzyżowej, oczekiwali nie niebieskiego, lecz ziemskiego królestwa izraelskiego, z królem Chrystusem na czele.

Mimo to jednak – Dikis wyznaje to z bólem – ten "Oszust" stał się punktem zwrotnym dziejów, ich środkową, napełniającą wszystko ostoją. Niewątpliwie też dzieło Izraela zginęło by bezpowrotnie na wieki, gdyby w porę nie przyszła mu z pomocą inna siła.

Ta błogosławiona siła pędziła ojców naszych w śmiertelny bój z wyznawcami Ukrzyżowanego, obiecując swą nieustanną i potężną pomoc. I oto prawie już dwa tysiące lat kroczymy, jak hufiec zwycięski, który nie patrzy na ofiary, nie liczy strat, ale tylko uzupełnia swoje beztrwożne szeregi i jak wszystko burzący taran, druzgoce wszystkie przeszkody i zapory.

– My stanowczo i bezpowrotnie zerwaliśmy z Bogiem, nie chcemy z Nim mieć nic wspólnego, krom naszych długich rachunków, które we właściwym czasie przedstawimy Mu z żądaniem wypłaty i z narosłymi odsetkami. I ten czas już bliski. On przyjdzie, przyjdzie!

Lipman boi się domyślać owej "siły" i żąda, by mistrz nazwał ją po imieniu. Ten jednak odkłada to na później, a tymczasem snuje rzecz dalej.

Ku jego przerażeniu Lipman wyznaje wiarę w Bóstwo Chrystusa, potwierdza bezgrzeszność Jego żywota i niezliczone Jego cuda. Tysiące, tysięce cudów, o których nawet Ewangelie nie wspominają, wszak sami faryzeusze, którzy wciąż za nim śledzili, byli naocznymi ich świadkami. Z całą wiarygodnością przekonali się o Jego zmartwychwstaniu.

Wodzowie Izraela jednak nie poprowadzili narodu za Chrystusem. Przekonawszy się o pełnej niemocy Jehowy, że Izrael nie ma interesu iść z Nim, postanowili zmienić front, tj. zerwać z Nim na zawsze i wydać Mu wojnę. Tym sposobem Izrael stał się bogobójcą. Bogobójstwo jest tylko logicznym następstwem owego postanowienia. Lipman zowie to szaleństwem. To nawet nie pojedynek Dawida z Goliatem, lecz coś nieskończenie większego. Cie-cie-cie – drwił Dikis. – A czy ja powiedział, że Izrael wyszedł w pojedynkę na walkę z Bogiem?

I czyś pan mógł choćby przez minutę pomyśleć, że ojcowie nasi, faryzeusze, to takie prostaki, że wyjdą na bój przeciw Stwórcy osamotnieni i goli, jak oskubane kurczęta?

He-he-he. Nie panie Lipman, to głowy salomonowe. Zanim wystąpili do wyrocznej walki, ze ścisłą matematycznością obliczyli wszystkie widoki pro i contra, i gdy przekonali się o nieustępliwości zwycięstwa, dopiero rzucili swój los.

To znaczy, że się oparli na postronnej sile przeciwnej?

Zawarli z nią przymierze!

No wiadomo!

Czyżbyś się pan jeszcze nie domyślał?

Czemu mistrzu przypuszczasz, że się domyślam? Ja się nie domyślam!

Więc cóż?

Ja chcę, mistrzu tymi oto, swoimi uszami z tych oto twoich ust usłyszeć imię tej siły. Lipman mówił to z obcą gorączką i palcami obu rąk potrząsał swoje uszy, a potem wyzywająco wskazał na wargi gościa.

Siła zła – wyrecytował gość!

Nazwij mistrzu, tę siłę imieniem jej własnym!

Pan chcesz abym postawił kropkę nad "i"?

No tak, mistrzu! Przywykłem do tego, aby w żadnych sprawach nie było niedomówień i nieporozumień. Masz pan słuszność. Już stawiam kropkę nad "i".

Imię jej – Diabeł!

Lipman zbladł i tego wieczoru nie wypowiedział już ani słowa.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_312&sNam ... -wieczor-i
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 18:39

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Synowie Szatana - wieczór II

Rozmowa zaczyna się od tego, że Lipman wyraża zdziwienie z powodu nazywania Chrystusa przez Dikisa "Oszustem", gdy wszak, wbrew racjonalistycznemu Talmudowi, przyznał Mu Boskość. Dikis wyjaśnia, że to dlatego, ponieważ Chrystus, podobnie jak jego Ojciec, nie może spełniać swoich obietnic. W języku prawniczym nazywa się to wciągnięciem w niewygodną umowę. Chrystus rzekomo, obiecał swoim wyznawcom wszystko, a wszystko im odjął, nic nie dał. Jego budowla została postawiona na piasku i jest skazana na zagładę, ponieważ zło jest silniejsze od dobra, o czym my się co dzień przekonujemy.

Pan myślisz, że zło zwycięża dobro tylko tu na ziemi?

No, nie! Świat jest zbudowany według jednego niezmiennego prawa. Kto zwycięża tu, będzie zwyciężać i tam. I odwrotnie: Jako na ziemi, tak i w niebie


Jeżeli szatan jest tak potężny, to czemu – pyta Lipman – nie przeszkodził Synowi Bożemu wcielić się, czynić nieskończonych cudów, wreszcie zmartwychwstać? Wszak to wszystko ogromnie utrudniło robotę.

Niestety diabeł nie był jeszcze tak silny. Ale jednak wiele dziełu Bożemu naszkodził! Przede wszystkim sprawił, iż Chrystus, nawet nie powąchawszy tronu, umarł śmiercią zbójcy i niewolnika, tj. według Zakonu, kaźnią przekleństwa, gdyż powiedziano, że wszelki, który wisi na drzewie "przeklęty".

Prawda – przyznaje Dikis – że Zmartwychwstanie stało się ogromną porażką szatana, brzemienną w najsmutniejsze następstwa dla sprawy żydowskiej. Odsunęło ono konieczne zwycięstwo Izraela nad ludzkością na całe tysiąclecia, lecz to porażka tylko czasowa.

Nasza straszna bolesna droga się kończy i już jesteśmy we drzwiach naszego panowania nad światem. Obecnie szala zwycięstwa przechyliła się tak stanowczo na naszą stronę, zdobyliśmy tyle ważnych pozycji, tak uruchomiliśmy i wyszukiwaliśmy nasze szeregi przeciw ważnemu frontowi, że przegrać kampanii już nie możemy. Pojmij pan, że wyrwać z rąk naszych zwycięstwo rzecz to już beznadziejna. Nie do pomyślenia!

Zwycięzcami – my!

Tu diabelski mistrz przechodzi do ery chrześcijańskiej. Walka żydostwa z Chrześcijaństwem zaczęła się niebawem po ukrzyżowaniu Nazarejczyka i rozpalała się z roku na rok, ze stulecia na stulecie, przechodząc przez różne fazy. Izrael bił wroga głównie cudzymi rękami. Przez długie wieki wypadało mu ślizgać się na ostrzu noża pod grozą, że sam nie usiądzie.

Bywało, groził mu program pogłówny. Wszakże moc jego przysposobionego ojca (czarta) zbawiała go zawsze. Należy panu wiedzieć, że nikt inny, tylko Izrael przygotował i wzniecił za Nerona pierwsze wściekłe prześladowanie wyznawców Ukrzyżowanego. Rzecz prosta, zrobił to potajemnie. I wszystkie następne prześladowania, w liczbie jeszcze dziewięciu, zaszły przy czynnym udziale naszych przodków. Mówiąc krótko, gdyby nie było Izraela, nie byłoby prześladowań.

Lipman obojętnie zauważa, że prześladowanie pierwsze wybuchło z powodu pożaru Rzymu.

Tak się historię pisze, a czyta się inaczej – uśmiechnął się Dikis. Kiedy się zdarzyło czytać gdzie bądź o uczestnictwie w tym Żydów, uważałem to za podłe oszczerstwo i naturalnie oburzałem się...

I na przyszłość zawsze się pan oburzaj, zwłaszcza wobec gojów! Na nich to działa dobroczynnie. Twardo i zaciekle obstawaj pan za brakiem uczestnictwa Izraela w tym krwawym dziele. Goje są tchórze. Kiedy tego nie potrzeba na rożen się nadzieją, będą się gryźć jeden przez drugiego, lecz więcej niż czegokolwiek w świecie boją się naszego krzyku, jak lew wrzasku koguta. Wówczas bez walki oddają swoje najniedostępniejsze stanowiska. Tym ich lękiem my zawsze z niezmiennym powodzeniem posługiwaliśmy się i posługujemy.

To jest zupełna prawda – ciągnął Dikis – że jako pozór do prześladowania posłużył olbrzymi pożar Wiecznego Miasta. Powstał on w pobliżu cyrku, w sklepikach żydowskich, podpalonych przez samych ich właścicieli. Był to plan chytry, choć nie bez ryzyka. Naprzód Żydzi zdobyli sobie pełne zaufanie Sabiny Poppei, ulubionej nałożnicy Cezara. Mówią jakby ona była Żydówką. Być może. Lecz twierdzenie to nie dość jest uzasadnione, a że popierała Żydów, to niewątpliwie. Wszyscy ulubieńcy Nerona, tacy sami jak i on, hulacy i rozpustnicy, byli naszymi ludźmi. Niewiele trudu kosztowało naszych przodków zaplątać ich w swe sieci. Leźli w nie sami.

Ich rozkoszny tryb życia wymagał odpowiednich wydatków. Wszelkimi możliwymi usługami, udzielaniem pożyczek, stręczycielstwem, nasi przodkowie wkradli się w ich zaufanie i trzymali ich w rękach. Z rozkazu Sanhedrynu, w pierwszych już latach Chrześcijaństwa, Żydzi podszeptywali gojom o nazarejczykach wszelakie bzdury w rodzaju: oni oddają cześć oślej głowie, że na swoich ołtarzach zakłuwają dzieci, piją ich krew i spożywają ich mięso, zapieczone w cieście, że na swoich zebraniach oddają się rozpuście i kazirodztwu, że nie uznają władzy Cezara, natomiast za swojego króla i Boga uważają martwego Żyda – odstępcę, Jezusa, którego z wyroku prawego sądu rozpiął na krzyżu Ponciusz Piłat. W ciągu trzydziestu lat nader sprytnej propagandy, nasi przodkowie dobili się do tego, że przesądy przeciwchrześcijańskie w baranich mózgach gojów zakorzeniły się tak, iż goje nie mogli bez wstrętu, oburzenia i pogardy patrzeć na nazarejczyków.

Kiedy umysły gojowskie były już w ten sposób przygotowane, Żydzi uznali, że przyszedł czas urządzić ów historyczny pożar Rzymu, by winę podpalenia zwalić na chrześcijan.

Następne prześladowania chrześcijan przedstawia Dikis już sumarycznie, podkreślając dwa sukcesy żydowskie: wzbogacenie się na nich Żydów i zniszczenie księgozbiorów chrześcijańskich.

Wówczas tak samo jak i obecnie u nas w Sowdepi, majątki chrześcijan były konfiskowane formalnie na rzecz państwa a w rzeczywistości jednak na korzyść Izraela. Całe bowiem życie gospodarcze Imperium było pod ich kontrolą. Byli oni bowiem donoszczykami oraz rzeczywistymi działaczami komisji konfiskalnych. Tym sposobem, państwu dostawały się okruchy, a główne bogactwa wpadały w ręce naszych przodków. Była to złota era dla Izraela.

Można powiedzieć, że przez te trzy stulecia przodkowie nasi prawie do czysta ogolili świat starożytny. Nędza, głód i zarazy towarzyszyły ludności gojowskiej, wówczas gdy Izrael opływał w dostatkach. Jak dzisiaj Żydzi w Sowdepi nie potrzebują wystawać w ogonkach w oczekiwaniu na funt zgniłych ziemniaków, podobnie było i wówczas.

Również podczas prześladowań Żydzi zniszczyli kolosalne księgozbiory chrześcijańskie. Często z ksiąg i rękopisów budowali potężne stosy na których palili ich właścicieli z całymi ich rodzinami, krewnymi i współwyznawcami.

Druku jak wiadomo, wówczas nie znano. Egzemplarze, ksiąg pisanych ręcznie, były nieliczne i przeto tym cenniejsze. Zniszczyć je bez reszty nie było trudno. Toteż Żydom udało się to co do mnóstwa ksiąg chrześcijańskich, treści religijnej i historycznej, a co najważniejsze, dokumentów ujawniających burzycielską działalność Izraela.

To już jest dla ludności stracone na zawsze, wszystkie ślady zatarte i zmiecione. Wszelkie oskarżenia przeciw Żydom za ich działalność w tej epoce, z braku dowodów, zawisną w powietrzu.

Jednego tylko Izrael zniszczyć nie zdołał mimo wysiłków, Ewangelii. Zniweczono mnóstwo egzemplarzy tej straszliwej dla żydów księgi, lecz w jej obronie chrześcijanie szli na wszystko, na męki, na śmierć. Na największe nieszczęście Żydów, chrześcijanie przenieśli je przez ogień i krew trzywiekowych prześladowań.

O, gdyby wtedy udało się ją w niwecz obrócić – woła pożądliwie Dikis – walka z Ukrzyżowanym dawno by się już skończyła naszym wspaniałym zwycięstwem. Lecz my dobijemy się swego! Porwiemy! Zdepczemy naszymi stopami ostatni egzemplarz tej księgi w oczach ostatnich wyznawców Ukrzyżowanego i w obliczu tłumów spalimy na stosie razem z tymi wyznawcami!

W jaki sposób mogło by się to udać na całym globie i w epoce maszyn rotacyjnych, skoro nie udało się wówczas? Płonąc zaciekawieniem, dopytuje się o to Lipman, lecz Dikis odkłada rozwiązanie tej zagadki na później. Tymczasem snuje dalej swą piekielną historiozofię.

Żydostwo jest w stanie nieustającej wojny jednego przeciw wszystkim. Gdziekolwiek się osiedli, tam zaczyna się zepsucie obyczajów, bieda, ruina społeczna i państwowa. W tej walce kieruje żydostwem Sanhedryn, z książętami wygnania na czele. Kiedy ostatniego jawnego księcia Wygnania, Ezekliasza, w r. 1005 powiesił kalif Kader-Billach – niech będzie przeklęte na wieki wieków podłe imię tego psa! – Sanhedryn ze swym księciem wszedł w podziemia. Zdrada tajemnicy miejsca jego pobytu zagrożona jest klątwą i karą śmierci na winowajcę i całe jego potomstwo. Tajemnica ta obowiązuje nawet i wobec szeregowców żydowskich, a będzie ujawniona dopiero po zwycięstwie nad ludzkością.

Człowieka, który by co do tego wypowiedział domysły, nie trzeba nawet przekonywać, a po prostu wyśmiać i oblać pomyjami, jako wstecznika i nieuka.

Tego samego środka używa sam Dikis i względem swego ucznia. Drwi z jego wiary w tzw. "zdobycze naukowe", jak zawrotne, astronomiczne liczby, którymi "nauka" operuje, gdy chodzi o określanie czasu życia ziemi i ludzi na niej, żeby utopić w nich Stwórcę, jako samorodne powstanie życia, pochodzenie człowieka od małpy i tym podobne "dogmaty". Owszem to wszystko jest dobre dla ogłupienia i zbydlęcenia gojów, ale my mędrcy wtajemniczeni, rozumiemy, że to tylko środek do naszych wielkich celów.

Istnienie tajnego rządu żydowskiego oddaje Żydom olbrzymie usługi w dziele podbijania świata. Nie było ani jednej wojny, ani jednej rewolucji, do której żydzi nie przyłożyli swej chytrej ręki.

Oni też wychodzą z nich istotnymi zwycięzcami, oni co nie przelewali swej cennej krwi, nie poświęcali swych majątków. Tym sposobem potęga ich rośnie kosztem upadania potęg gojowskich. Stanowią one mniej niż 1% ludności, a przecież nią już rządzą z pomocą giełdy i prasy.

Są goje, którzy krzyczą, że ta mniejszość żydowska zgarnia 50% dochodów świata. Albo wiadomości ich są przestarzałe, albo też oni nie umieją rachować. Żydzi zdobywają już 75% wszystkich dochodów. Nie licząc przy tym Rosji, która całkowiecie należy do Żydów.

No, no – jakby z ubolewaniem zauważa Lipman – Była Rosja, a teraz jej nie ma!

Ale jest nasza Sowdepja – podchwycił triumfalnie Dikis, i nuż się tym niebywałym w dziejach, dokonanym przez Żydów pogromom i jego owocami lubować.

My to, rozdeptaliśmy naród rosyjski, zmusiliśmy go do pełzania przed nami i do całowania pyłu sprzed naszych stóp! Nie wstać mu nigdy na nogi! Nie dopuścimy! I kto nam w tym przeszkodzi? Bez sądu zamordowaliśmy Cara z jego rodziną. Wytępiliśmy dynastię Romanowów. Roztrzelaliśmy masę popów i prawie całą inteligencję rosyjską. Kilkanaście milionów swoich poddanych wszelkimi sposobami wyprawiliśmy na tamten świat, i do ostatniej niteczki i igiełki ograbiliśmy Rosję.

I cóż? Jak na to zaregowała cywilizowana ludność? Toć ona, jak się to mówi, nawet nie poskrobała się za uchem. Czyż nie tak?

Ale co Izraelowi jakiś tam kłaczek ziemi czyli 1/6 część świata! Do niego należy cała kula ziemska. Rosja to jedynie plac dla zawojowania świata, odskocznia, z której Izrael skoczy ku światowładztwu.

Uniesiemy radosną pychę Dikis, puszcza się solo w karykaturalne pląsy, przyśpiewując sobie żydowskie "bubliczki", z których drwi: Żydzi wspaniałomyślnie ofiarowali je gojom, by mogli sobie pośpiewać na pociechę. Nastąpiła wieczerza. Dikis żarł smakołyki z apetytem Lucyfera z pizańskiego fresku Orcagniego, łykającego potępieńców, jak ostrygi.

Potem znów się unosi nad tryiumfem żydowskim, podkreślając głupotę gojów, którzy się dali użyć za narzędzie. Co za skończonymi durniami trzeba być, żeby własny dom wysadzić w powietrze!

I wiedz pan, że wszystkie nasze trudy i ofiary poszłyby na marne, gdy sami ci samozjadacze rosyjscy (czemuż by ich nie nazwać samojadami) nie zmusili cara do abdykcji?

Pytam pana, panie Lipman, co się u tych ludzi, zamiast głów chełbotało na karkach?

No cóż! Barany


Nie obrażaj pan baranów, nie obrażaj. Te głupie zwierzęta mają choć tyle zdrowego instynktu, że się zawsze trzymają swego prowodyra.

Wszak gdyby car pozostał na swoim miejscu, co za krach spotkałby nasze dzieło! Dikis przechodzi do sprawy prasy, jako potęgi, wyższej i ważniejszej od złota. Stwierdza, że już od początku wielkiej wojny Żydzi zawładnęli prasą w 90%.

W chórze naszych głosów, podobnych do gromu, udziałem prasy gojowskiej pozostało piszczeć, jak współzdeptane kurczę, albo wziąwszy pod się ogonek, szczekać spod wrót, jak przemarzły piesek. Przez prasę Żydzi pochwycili rząd dusz i urabiają je na swoich rabów. Bo cóż to znaczy owładnąć prasą!

To znaczy wyciąć komuś jego własny język i wstawić cudzy. Prasa bezimienna dokonała tego tak artystycznie, że goje ani nie poczuli jak stali się niemymi zwierzętami, jak im też być należy wedle ich bydlęcej natury. Pozostawiliśmy im prawo ryczeć i nawet drzeć gardziele, lecz tylko wówczas, kiedy i gdzie, i jak my im przykażemy


Trzeba tu wysokiej sztuki, by statek żydowski prowadzić między wielu Scyllami i Charybdami. Tę sztukę posiedliśmy i posuwamy się naprzód ostrożnie, mądrze, pod najchwalebniejszymi patriotycznymi i liberalno-humanitarnymi sygnaturkami.

Goje są osły panie Lipman! Przecież oni z zachwytem łykają truciznę, byle by na sygnaturze była wypisana recepta lekarska.

Pomyśl pan, czy my Żydzi, dopuścilibyśmy kogo bądź z obecnych do wzięcia w swoje ręce prasy żydowskiej i przemawiania na cały świat w naszym imieniu! Precz! Precz! to byłyby nasze pierwsze słowa do takich szarlatanów.

Do własnego gniazda nie wpuścimy kukułek. My nie obłąkańcy i nie bydlęta. Sami władamy mową artykułowaną! W dalszym ciągu Dikis natrząsa się z wychowanych przez Żydów pisarzy rosyjskich.

Obrobiliśmy na swój ład całe sfory bezradnych, nieludzkich, cynicznych i szpetnych pismaków. Błoka wynieśliśmy między niewidzialne geniusze. Andrejewa ogłosiliśmy nadgeniuszem, a Bosiaka moskiewskie rozdziały, z prostodusznością swego bohatera narodowego Horkija – Niegasnącym Słońcem na Wiekuistym Nieboskłonie. A te Iwanuszki – duraczki, uwierzyły nam, myśleli... myśleli, że my na serio. Cha-cha-cha
!

Słuchaj pan dalej – ze łzami w oczach i rozdętą od śmiechu twarzą ciągnął Dikis – Wszak nie zaprzeczysz, żeśmy literacki Olimp rosyjski
cha-cha-cha
przemienili w gnojny cuchnący chlew, zmusiwszy każdego, wprowadzonego doń przez nas, olimpijczyka, by chrząkał i smrodził, jak mu się podoba, tj. po świńsku, nie pozwoliwszy tylko na jedną maleńką rzecz – kroczyć w ślady swoich szlachetnych wielkoduchów słowa. Teraz, kończy Dikis – bez naszej sankcji, bez naszego łaskawego zezwolenia, żaden malarz, żaden muzyk, żaden artysta, żaden literat na całym świecie nie może przebić sobie drogi, jakkolwiek byłby utalentowany i nawet genialny.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_313&sNam ... wieczor-ii
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 19:05

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Synowie Szatana - wieczór III

Dikis nawiązuje dalszy swój wykład do tego, na czym zakończył wieczór drugi.

Kiedy takie dwa potężne czynniki życiowe, jak kapitał i prasa, są w naszych rękach, to rządy narodów są naszymi pokornymi rabami. Niechno by który spróbował iść przeciw naszym interesom! Taki zuchwalec pożegnałby się ze swoją pozorną władzą, a rządzący szczególnie krnąbrni także i ze swoim mieniem i dobrą sławą. A jeżeli i to nie doprowadzi takiego pana do rozumu, to może on przedwcześnie i znienacka zniknąć z oblicza ziemi.

Któż to rozwalił trony! My, Żydzi! Ośmieszyliśmy zasadę monarchistyczną. Tymczasem oko w oko musimy wyznać, że przy wszystkich brakach monarchizmu, on jeden był zbawienny dla gojów i w ciągu wieków stanowił zaporę przeciw naszym celom.

Wojna światowa, wśród wielu innych, przyniosła nam i ten bezcenny podarek, że obaliła trzy najpotężniejsze trony cesarskie i czwarty – sułtański. Pozostałe sprowadziliśmy do nicości. Majaczą jeszcze na świecie jak blade widma przeszłości, lub jak niepogrzebane jeszcze umarlaki. Ale i z nimi w swoim czasie się rozprawimy!

Pozostała nam do zburzenia jedna jeszcze poważna warownia.

Co to za warownia?

Popy! W ogóle duchowieństwo chrześcijańskie. Z nimi trzeba skończyć bezwarunkowo, choć i tam mamy swoich ludzi, którzy rozbijają tę organizację od wewnątrz.

Lipman: Nie pojmuję. Jestem wciąż niepoprawnym "idealistą". Czy Izraelowi nie wszystko jedno, w co wierzyć będą goje i czemu się kłaniać, skoro On osiągnie dyktaturę światową?

Dikis się nie gorszy i gniewnie szydzi.

Eee-e... W tobie panie Lipman wciąż daje znać o sobie rosyjski zakwas inteligencji
Humanizm, liberalizm, równość, tolerancja, wolność sumienia, konstytucja, solidarność i jesiotrzyna z chrzanem w stule itd... itd
Eee


A jakże inaczej mistrzu? Na tych wielorybach stoi wciąż życie kulturalne świata.

Dikis chrząknął wzgardliwie.

Jak pan nie pojmujesz do tej pory, że to wszystko to tylko przejściowe szczeble jednej wysokiej – wysokiej drabiny!

– Tylko! No, skoro zaś raz osiągnąłeś jej wierzchołek, to co się czyni z drabiną?

Jak kiedy ... zwykle się ją usuwa...

A panu trzeba kopnąć, to znaczy skończyć z tym zbędnym już gruzem, skończyć raz na zawsze. Inaczej,

pan nie nadajesz się do tej roboty, do tej wysokiej roli, jaka przypadła mu w udziale!

Dikis ze wściekłą pasją potwierdza swój postulat.

Z Cerkwią prawie już skończone, protestantyzm się nie liczy – to nie religia!

Pozostaje kościół katolicki, najgroźniejszy wróg żydostwa. Na razie jest ono bezsilne wobec jego cytadeli – Watykanu i musi zadawalać się ukąszeniami komarzemi. Tylko niekiedy udawały się dotkliwe ciosy, jak pogrom kongregacji katolickiej we Francji za rządów Waldeck-Roussau i Combesa. To byli wierni słudzy Izraela – Masoni.

Obecnie czołowe ataki na Stolicę Apostolską byłyby nierozsądne. Toteż rozkładając masy katolickie tj. osłabiając Kościół od wnętrza, kierownictwo Izraela obchodzi papiestwo z flanków i bije w rządy gojowskie. I tylko wówczas, kiedy my, wysadziwszy je w powietrze, usiejemy Europę sowietami, los papieża i jego kleru spełni się samoistnie. Papież będzie nam za sługę.

Jakie siły zbrojne może on przeciwstawić naszej czerwonej armii?

Swoją gwardię Watykańską, czy co? Później los jego będzie straszniejszy niżeli los jego kolegi wschodniego – patriarchy rosyjskiego. Albowiem obecnie bądź co bądź, musimy oglądać się na opinię świata kulturalnego, aby zbyt jaskrawo nie ujawnić naszego programu.

Potem zaś ręce nasze będą rozwiązane. Wypadki potoczą się z oszałamiającą zawrotnością, gdyż nastąpi epoka królestwa naszego ojca – szatana. Kto będzie śmiał przeszkodzić nam postępować z nimi tak, jak tego chcemy?

Obecnie główna uwaga wodzów Izraela zwrócona jest na armię czerwoną. Na razie jest ona pałką o dwóch końcach. Najmniejsza nieroztropność mogłaby sprawić, że pewnego, bardzo pięknego dnia, Sowiety siadłyby na czerwonych bagnetach. Zadaniem ich przeto jest gruntowna, bezwzględna czystka czerwonej armii, tak aby w niej nie pozostało ani śladu ducha carskiego.

Naturalnie, nie traci się czasu na tym polu a jednocześnie prowadzi się wytężoną propagandę komunistyczną na całym świecie i naciska się wszystkie rządy, by co rychlej uznały Sowiety jako mocarstwo.

Lipman kręci głową niedowierzająco.

Dickis na to – Co, pan nie wierzysz w powodzenie?

Trudnawo...

Trudnawo
i pchły łapać! A w sprawach wielkich muszą być trudności. Ale dla nas nie ma nic nieprzezwyciężonego, i w mocarstwach europejskich jużeśmy doprowadzili do władzy przedstawicieli tych stronnictw, które zobowiązały się przeprowadzić te czynności.

Dikis powraca do sprawy krasnej armii. Wielomilionowa armia czerwona, tworzona w państwie bolszewickim dla podboju świata, będzie wychowana tak, że w porównaniu z nią zwierzęta drapieżne – hieny, lamparty, okażą się barankami. Przy tym światowa polityka żydowska będzie skierowaną ku temu, by życie gospodarcze świata z roku na rok stawało się coraz cięższe i beznadziejniejsze, pod płaszczykiem dobrobytu.

Rządom wypadnie żywić milionowe masy bezrobotnych z ich rodzinami, a to przyniesie Żydom korzyść podwójną: osłabi finanse rządów, a rozleniwione darmozjady zostaną podane obróbce socjalistów i komunistów.

Słowem wewnątrz państw powstaną armie komunistyczne, gotowe, jak zbawców przyjąć zbrojną armię czerwoną.

Jednocześnie polityka żydowska zmiesza karty dyplomatyczne wszystkich państw w ten sposób, że w końcu duszący ludzkość węzeł gordyjski splątanych interesów można będzie rozciąć tylko mieczem.

Tak wybuchnie wojna światowa – druga i ostatnia.

Ogarnie ona bez mała całą kulę ziemską i będzie tak krwawa i niszczycielska, że miniona wielka wojna okaże się wobec niej jak krótka przygrywka wobec długiej symfonii.

Wedle "proroctwa" – Talmudu, podczas tej ostatniej wojny narodów zginie 2/3 ludności ziemi.

No może nasi rabini przesadzili cokolwieczek, ale że zginie niesłychane mnóstwo ludzi, to niewątpliwie wobec dzisiejszej doskonałości środków zniszczenia, oraz ponieważ walczyć będą nie same tylko armie, lecz i całe narody.

Ucierpią przy tym i Żydzi? No, każda idea wymaga ofiar, ucierpią jednak najmniej, a za to świat cały będzie ich zdobyczą.

Z wojną globalną stanie do pary w krwawe plany globalna rewolucja. W każdym kraju są w pogotowiu kadry władz sowieckich. Nastąpią przewroty według tejże recepty, jak w Rosji za Rządu Tymczasowego, kiedy z nim równolegle zasiadły rady deputatów robotniczych i żołnierskich. Ni żołnierzom, ni robotnikom, one nie pachniały. Siedzieli "nasi”.

W powszechnym krwawym i klęskawym zamęcie, narody ani się nie spostrzegą, jak jeden za drugim, ockną się pod władzą sowiecką. Prościej niż prosto, dokona się zjednoczenie republik radzieckich w jeden związek światowy. Już od dawna zostało to opracowane. Dopiero później zostaną rozbici na drobne państewka, aby je osłabić.

Wszystkie republiki poddadzą się centralnemu rządowi żydowskiemu. Tym rządem będzie sam Sanhedryn, który przetrwał całe tysiące lat, jako tajny rząd żydowski. Teraz się ujawni i ogłosi królem izraelskim. Tytuł ten odpowie rzeczywistości, albowiem na ziemi był, jest i będzie jeden tylko naród – naród izraelski. Pozostałe narody to bydło, pozbawione wszelkich praw, raby żydowskie, ich rzeczy, pył i proch. Odejmie się im jako takim, wszelkie majętności, nawet ich ciała i dusze przejdą na własność wszechświatowego państwa komunistycznego, a następnie króla izraelskiego, jak w Sowdepi. Z tą tylko różnicą, że to, co się dzieje tam, jest tylko ledwie-ledwie naszkicowanym pierwowzorem tego co się urzeczywistni w państwie wszechświatowym.

Lipman pobladł i zadrżał! Jak to? Czyżby miał się przedłużyć i na cały świat rozszerzyć ten straszny koszmar, to królestwo gwałtu, grabieży, złodziejstwa, morderstwa, rozpusty?

I tak dalej, i tak dalej – z diabelskim uśmieszkiem dokończył Dikis – Pan to nazywasz zmorą królestwa gwałtu?

My to zowiemy przywróceniem naszych zdeptanych praw na zasadzie sprawiedliwości wyższej... I w dalszym ciągu rozwijał swój koszmarny obraz królestwa szatana.

Pojawi się w nim, naturalnie, i Cze-Ka. Pan powinieneś wiedzieć, że po hebrajsku Cze-ka znaczy bydłobójca.

No i będziemy bić nasze bydło. Zbudujemy olbrzymie więzienia z najnowszymi urządzeniami dla stosowania tortur, jakich świat jeszcze nie widział. Nam nie dość samej śmierci gojów. Potrzebne nam są ich męki. Będziemy urządzali uczty z krwawymi orgiami. Krew gojów będzie się lała nie tak prozaicznie jak czworonogów w bydło-bójniach, a w nastawieniu poetycznym, pod dźwięki melodii chopinowskich i mendelsonowskich, wykonywanych przez najlepszych artystów.

Zmusimy ich do tego. Starsi podczas orgii będą się lubowali widowiskami i muzyką, popijając wina, likiery i koniaki najlepszych gatunków i paląc cygara najdroższych marek Hawana. Izrael nasyci się zemstą za wszystkie swoje cierpienia, poniżenia, oplwania i śmierć swoich cór i synów. Rachunek długi. Zemsta spełniać się musi. I ona spełni się i spełniać się będzie na wieki wieków. Czyż to nie będzie tylko sprawiedliwość i konsekwencja?

Całą ziemię zaczerwienimy tą krwią rabią! – rozpalał się Dikis – Od przelanej krwi rzeki z brzegów wystąpią. Hekatomby zawalimy!

Dikis zerwał się z miejsca i zatańczył. Z zaślinionych jego ust wyrywały się słowa okropne: – Z czerepów wzniesiemy piramidy! Co tam tamerlańskie! Wyższe od Egipskich, ale nie od razu na tamten świat, nie od razu!

Naprzód zgnębić okropnościami tortur. Wznowimy wszystkie rodzaje od początku wieków
i wynalezione przez świętą inkwizycję i przez najnowszą praktykę sowiecką. Rostrzeliwanie, szubiennice, krzesło elektryczne, ścięcie – humanitaryzm! Wyjedzonego jajka nie warte ... do diabła!

A ot, powolne wyciąganie żył
kleszczami, kruszenie kości, stawów, przypiekanie, dyby, gwoździe, igiełki pod paznokietki

rękawiczki z rąk
z nóg
"skarpetki"... A woda lodowata na ogolone ciemie
z góry
tak, po kropelce
Cha, cha, utopić.
Co? Utopić w wodzie? W ekskramentach żydowskich utopić.
He-he-he. To coś osobliwego! Lipman zaczął pojmować tą nieubłaganą logikę na którą Dikis wielokrotnie kładł nacisk. Razem z nim i my zaczynamy ją rozumieć. Wyrywa nas ona z zaczarowanego koła złudzeń liberalistycznych i przerzuca w świat, któryśmy uważali za ułudną zmorę.

Spostrzegamy, że jest to ścisła konsekwencja założeń satanistycznych i że naiwnością jest zamykać na to oczy a głupotą temu zaprzeczać w imię mrzonek liberalizmu, a do tego jeszcze się srożyć przeciw tym, co nam oczy na to otwierają.

W najkrótszym czasie – spokojnie już mówił Dikis – musimy skończyć z gojowską główką – z ich inteligencją, gdyż inaczej może się ona przedwcześnie opamiętać i przewąchać nasze plany, i choć koła przeznaczenia nie cofnąć im wstecz to mogłaby ona przyczynić nam trudności i opóźniać pracę naszej przebudowy życia.

Prześladowanie, rzecz prosta, zacznie się, jak zawsze od duchowieństwa. Wyzyskując religijny patos narodów, ogłosi się je, jako samego Chrystusa, za oszustów i wyzyskiwaczy przesądów religijnych. Na pierwszy ogień pójdzie, papież ze swymi kardynałami oraz patriarchowie i biskupi. Dla ich zadowolenia, będą powieszeni na krzyżach. Niechże naśladują swojego Chrystusa. Lecz nie od razu, naśladowanie musi być pełne. Naprzód więc opluwanie, wypoliczkowanie, ubiczowanie, cierniem ukoronowanie a dopiero krzyż.

Wielkoduszność żydowska da im szczęście nie tylko naśladowania Chrystusa, ale i otrzyma od Niego w życiu przyszłym "niewiędnących wieńców męczeństwa". Armia księży po odsłużeniu nam, będzie wytracona bez tak wielkich honorów. Szkoda lasów na tyle krzyży. Wystarczą rewolwery i stryczki. Zasłużeni, za przykładem świętej inkwizycji, pójdą na stosy.

Lipman znowu się niepoprawnie przeraża. Dikis żąda odeń wskazania sposobów mniej okrutnych. Lipman ich nie widzi.

Dikis wnioskuje: Nie ma ich, i być nie może. Jedynie oszustwem, kłamstwem, przewrotnością i masowym morderstwem dojdziemy do pomyślnego końca naszego dzieła. Jedynie tymi sposobami możemy pomnożyć zło na ziemi, które narastając liczebnie i w swej potędze, ostatecznie przemoże dobrą siłę Przedwiecznego.

Tu Dikis znowu się przechwala tym, czego inteligencja żydowska dokonała w kierunku tryumfu zła.

Ona obezbożyła mózg inteligencji gojowskiej i rozszerzyła niziny społeczne. Dzięki temu, goje zapomnieli o Królestwie Bożym na ziemi i uganiają się, jak tłumy żydowskie, za dobrami i rozkoszami ziemskimi. Obecnie jak dla "Greka", tak dla Żyda, bóg jest jeden, ten, za którego wszystko można kupić, ten, którego u stóp Synaju odlał ze złota brat Mojżesza Aaron. Tego dzieła trzeba dokończyć. Wraz z Kościołem Duchowym będzie zniszczony Kościół Materialny tj. wszystkie świątynie i księgozbiory, z Pismem Świętym na czele. Dikis z zachwytem wzywa Lipmana by sobie wyobraził obraz nagłego wybuchu w jednej i tej samej chwili, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, wylecą w powietrze tysiące najwspanialszych świątyń chrześcijańskich całego świata.

Lipman znowu się oburza. To byłoby barbarzyństwo. I podsuwa myśl obrócenia cudów budownictwa chrześcijańskiego na muzea, szkoły, teatry. Dikis pobłażliwie zowie go niepoprawnym inteligentem rosyjskim i powołuje się na słowa rosyjskiej piosenki rewolucyjnej: "Odrzekam się starego świata".

Czego więc pan chcesz? Oto my z całym sercem, całą duszą i wszystkimi siłami idziemy na zew gojów i urzeczywistnimy ich pragnienia. Za to marksiści powinni nam się do nóżek pokłonić. My całą duszą żydowską nienawidzimy tego starego świata chrześcijańskiego i wyrwiemy z korzeniami samo nawet o nim wspomnienie, jak gdyby go nigdy nie było na ziemi.

To nie tylko nasze namiętne pożądanie, ale i nasz obowiązek, straszną klątwą potwierdzimy. Jeżeli nie wypełnimy go aż do ostatniej kropki, a tylko połowiecznie, to na podobieństwo fuszerów, my, wszystko przegrawszy, zgubimy samych siebie i naród Izraela.

Uczeń nie pojmował.

No wrychle będzie panu wszystko jasne, jak wyłuskany orzech. Religie pozachrześcijańskie, jako dla nas nie niebezpieczne, pozostawimy na razie w spokoju. Owszem wyznawców ich pociągniemy do współpracy w tępieniu Chrześcijaństwa. Potem rozprawimy się z nimi. Chrześcijan zdaje się, wypadnie wytępić co do głowy, choć nie od razu. Ta robota zaciągnie się może na stulecia.

Co
? Wytępić setki milionów?

Tak, to jest konieczne, albo prawie konieczne.

Okropne, okropne


Okropne czy nie, rzecz gustu
Na ostatek rozprężymy narody gojowskie, skazimy ich dusze i ciała, zburzymy ich rodziny i społeczeństwa. Przykładem nasza Sowdapia. Wyrzucim dzieci gojowskie za progi domów ich rodzinnych, na pole, tak jak Sowiety wyrzuciły miliony dzieci rosyjskich.

Tam wyrzucono nie same tylko dzieci rosyjskie.

Jeno nie żydowskie! Ani jednego dziecka żydowskiego nie ma wśród bezdomnych. I ta operacja będzie dokonana drogą naturalną. Zaprzężemy rodziców i w takie jarzmo robocze, tak uciśniemy ich, tak zamorzymy głodem, że nie do dzieci im będzie.

Możliwość buntu! I to zostało przewidziane. Bunt masowy będzie niemożliwy, bo zanim goje się rozbudują, już będą beznadziejnie obezgłowieni. Przewiduje się tylko bunty miejscowe, i te będą tłumione bez litości. Jedna lub kilka eskadr samolotów zarzucą bombami i gazami duszącymi skazany kłaczek ziemi. Nikt żywym nie wyjdzie!

Za to obdarzymy gojów wolnością, o którą oni się tak dobijają. Hasło: "Wszystko Wolno", będzie urzeczywistnione w pełni. Największe zbrodnie wśród gojów, nie będą karane. Sądy będą tylko pozorne. Rozwiążemy także wszelkie więzy obyczajowe. Będziemy hodowali rozpustę we wszelkich ich postaciach, osobliwie popierając kazirodztwo.

Dopuścimy wszelką przewrotność płciową nie wyłączając stosunków z nieletnimi i zwierzętami. Czyż to nie jest wolność? Karane będą tylko zbrodnie przeciw Żydom i to strasznymi mękami i śmiercią nie tylko winowajców, ale i rodzin ich i krewnych a całych gmin nawet.

Z bydlęcą wolnością, której pożądanie wszczepiliśmy w gojów, rzecz prosta, w parze nie może iść nauka, sztuka, kultura. Toteż skończymy z piśmiennością gojowską.

Jak to mistrzu? Nie pojmuję
No, i co w tym trudnego? Druk będzie monopolem państwowym, jak jest już w naszej Sowdepi. Czy my muły, jak goje? Wolność prasy była nam potrzebna, żebyśmy my mogli z niej korzystać, skorośmy za jej pomocą osiągnęli nasz cel
Pójdziemy jeszcze dalej. Przed młodzieżą gojowską zamkniemy bramy wszystkich przybytków oświaty. Zabronimy gojom czytać i pisać. Przedtem zaś jeszcze zniszczymy wszystko, cokolwiek chcielibyście czytać, przede wszystkim tę najstraszniejszą dla nas księgę


Jaką mistrzu?

Ewangelję!

I teraz wybacz mistrzu, lecz wątpię, czy to jest możliwe.

Dla nas, zdecydowanych na wszystko, nic nie jest niemożliwe. Wszak w naszych rękach znajdzie się cały aparat państwowy i my go użyjemy. Zarządzi się na całym świecie rewizję w poszukiwaniu ksiąg Ewangelii oraz wszelkich innych dzieł religijnych. A potem wszystko na stos. Następnie od czasu do czasu, a zawsze znienacka, będzie się to powtarzało aż do pełnego skutku. I biada temu u kogo będzie znaleziony bodaj jeden egzemplarz, lub choćby strzęp tej księgi i w ogóle chrześcijańskich ksiąg teologicznych. Lepiej byłoby takiemu człowiekowi się nie narodzić. Kara będzie straszniejsza, niż za każdą inną zbrodnię, bo to najważniejsze.

Ponieważ zaś wszystkie linotypy i maszyny drukarskie będą w rękach rządu, zatem druk tych ksiąg będzie wyłączony.

Zresztą nie byłoby komu nawet czytać, skoro wszyscy zostaną uniepiśmienni.

Podanie ustne? Żadna pamięć nie obejmie tej kolosalnej literatury. Po wtóre: Kontrola, szpiegostwo


Każdy, kto choćby tylko wspomni imię Ukrzyżowanego, umrze śmiercią okrutną. Jeżeli chrześcijanie zdołali przenieść swoje księgi święte poprzez trzy wieki prześladowań, to tylko dlatego, że Żydzi nie mieli wówczas niepodległości politycznej, poganie zaś nie pojmowali znaczenia chrześcijaństwa i przy tym nie posiadali takiej organizacji państwowej, jaka istnieje obecnie i którą my jeszcze udoskonalimy.

Kiedy Chrześcijaństwo zostanie starte z oblicza ziemi, zastąpi je objawienie religii jedynej, religia ojca naszego diabła. Samo przez się rozumie się, że w swej osnowie będzie miała ono zło, a raczej to, co złem nazwało Chrześcijaństwo.

Na miejscach po zburzonych Kościołach wyrosną bożnice szatana i goje będą zmuszeni tam kłaniać się, nieczystym według nich, siłom biesowskim. Obsługiwać je będzie kasta ofiarników. Staną w nich ołtarze, na których spełniane będą czarne msze z żertwami ludzkimi.

Czyżby i to? – prawie z jękiem wyrwało się Lipmanowi.

Tak: to – z diabelskim uśmiechem potwierdził Dikis. Zamiast bazyliki Grobu, stanie główna na cały świat świątynia Lucyfera, księcia światłości, Belzebuba. Swoim ogromem, wspaniałością i bogactwem budowla ta przewyższy wszystko, co kiedykolwiek powstało na naszej planecie.

Ozdobi ją kolosalna statua szatana z czystego złota. Na szyi jego zawisną sznury największych pereł. Głowę jego uwieńczy diadem wartości bezcennej. Takie bogate korony będą tylko dwie na świecie. Druga mniejsza, spocznie na głowie króla izraelskiego. W skład obu wejdą drogie kamienie, wyjęte z samych koron monarszych, tiar, papieskich i mitr biskupich. Diabeł będzie wyobrażony w pozie zwycięzcy nad rozciągniętym u jego nóg Ukrzyżowanym, z Jego matką, aniołami i świętymi.

Przed statuą stanie ołtarz z wiecznym ogniem, na którym będą zabijane i palone pierworodne niemowlęta płci męskiej.

Lipman pobladł śmiertelnie i zakrył twarz rękoma. Och! – wyrwało się z jego piersi.

To z braku przyzwyczajenia... Przejdzie... Nie lękaj się pan – szydzi Dikis. I czego się bać? Ani jeden włos nie spadnie z głowy żadnego dziecka żydowskiego. Ojcowie nasi, faryzeusze, zawierając przymierze z diabłem, wynegocjowali dla naszych dzieci przywilej odejścia od tej krwawej powinności. Za to od czasu powstania Chrześcijaństwa obowiązek ten został przeniesiony na dzieci chrześcijańskie. Tym się tłumaczą mordy rytualne, które nie zawsze udawało się nam ukrywać przed gojami.

W samym Grobie, który według Izajasza, miał być sławny, urządzi się miejsce splugawienia. Tam nasi młodzieńcy, mając za partnerki dziewice gojowskie, w czasie czarnych mszy będą plugawić to sławne miejsce.

Czarne msze z krwawymi żertwami i bezwstydnymi orgiami będą odprawiane po czartochwalniach całego świata. Zabijać się będzie na cześć ojca naszego także i dorosłych. Wszystka potęga Izraela będzie skierowana ku pomnożeniu i nasileniu zła. Tym sposobem tak pomnoży się siły ojca naszego, aby żadna wraża siła nie mogła go już wyprzeć z zajętych przezeń stanowisk i aby wyłączna jego władza na ziemi ustaliła się na zawsze.

Dikis kończy swoje wykłady wariackie, ale z niemniej logicznie z psychologicznie zrozumiałym zapewnieniem, że powtórne przyjście Chrystusa nigdy nie nastąpi: Nie dopuści do tego ten, kto jest silniejszy od Niego i kto założył i umocnił na ziemi swoje wieczne królestwo. Nie dość na tym. Na ostatek Dikis zapowiada szturm przeciw Niebu na podobieństwo legendarnego szturmu tytanów, ale pod osobistą wodzą samego księcia piekieł. "Starzec dni" zostanie strącony ze swojego odwiecznego tronu, a zamiast Niego zasiądzie na nim Lucyfer.

To ostatnie zapewni Żydom panowanie ziemskie na wieki wieków. W ten sposób zostanie umorzony długi rachunek, który wystawimy Bogu, zapowiedział Dikis.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_314&sNam ... ieczor-iii
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 19:52

abcd pisze:
Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Synowie Szatana - biesiada

Następuje suta biesiada przy suto zastawionym stole. W swobodnej już rozmowie Lipman dowiaduje się rzeczy bardzo dla nas ciekawej.

Lipman był przekonany, że z Leningradu do Finlandii, a stamtąd do Paryża uciekł, bo pod rządem bolszewickim nie mógł dostać żadnej posady i zagrażał mu głód a także i dlatego, bo mierziły go mordy i grabieże bolszewickie.

Był przekonany również i o tym, że jego bogaty księgozbiór, który zmuszony był pozostawić w Leningradzie, padł ofiarą dziczy bolszewickiej. Tymczasem dowiaduje się, że jego przyjaciele, którzy podsunęli mu myśl ucieczki i ją mu ułatwili, byli w tym celu nastawieni przez kogoś, kogo mały palec waży więcej, niż cały Lenin lub Trocki. Albowiem w Sowdapi byli potrzebni tacy jak Lenin, Bronsztajn, Apfelbaum, Dzierżyński itp. On zaś Lipman mógł się przydać właśnie wśród emigracji rosyjskiej, a do tego trzeba było, aby się tam znalazł nieskompromitowany służbą Sowietom i uchodził za zbiega. Zadanie jego wśród wychodźctwa polegało mianowicie na podtrzymaniu w nim zwodniczych ideałów, po których Rosja stoczyła się w przepaść bolszewictwa.

Lipman dowiaduje się z radością i o tym, że jego księgozbiór pozostaje nienaruszony na miejscu. Będzie on musiał niebawem wraz z Dikisem udać się do Moskwy skąd będzie mógł dojechać do Leningradu i tam zarządzić wyprawienie swego księgozbioru do Paryża na koszt rządowy.

Z dalszego ciągu rozmowy Lipmana z Dikisem podczas biesiady dowiadujemy się rzeczy ciekawszej, mającej doniosłość historyczną, a dziś szczególnie aktualną. Przez usta swoich bohaterów, opierających się snadź na wystarczających dowodach, Rodjonow ujawnia, tak poszukiwanego przez świat aryjski, autora osławionych Protokołów Mędrców Syjonu. Lipman wyraża obawę o przedwczesne odkrycie przez gojów tajemnicy królestwa szatana, objawionej mu przez Dikisa.

Za późno, brzmi odpowiedź. Już sprawę przegrali. Zresztą, nie ma na to żadnych dokumentów pisanych. Zdrada ze strony członków tajnego rządu żydowskiego wyłączona. Rekrutuje się ich spośród ludzi wypróbowanych.

Poza tym zdrada taka byłaby zbyt niebezpieczna dla zdrajcy.

Maszyn samopiszących lub samomówiących, które mogłyby być podstawione na podsłuchu, dotąd nie wynaleziono. A domyślić się naszych planów – fiuuu
– na to nie starczy nie tylko bydlęcy mózg gojów, ale i ludzki – żydowski. To plan nie z tej ziemi, a natchniony przez geniusza diabła. Dla ich umysłowości jest on przeciwnaturalny, więc niedostępny. Za ciasno mu w ich małpich główkach. Gdyby wpadł w nie przypadkiem, w tejże chwili wyskoczyłby z hukiem jak korek z butelki szampana. Wreszcie gdyby się nawet zdarzył nieprawdopodobny wypadek, odkrycia, to cofnąć wstecz biegu dziejów już niepodobna. Za póżno!

Lipman wszakże za wygraną nie daje i przypuszcza możliwość powtórzenia się historii, jaka się przydarzyła "prorokowi" żydowskiemu, Ahad-haamowi.

Co to za jeden – ten "prorok" – Z odpowiedzi Dikisa dowiadujemy się że to pseudonim Aszera Ginzberga, że to on jest autorem Protokółów i że wspomniana przez Lipmana "historia" dotyczy właśnie ujawnienia tychże Protokółów, jako roboty żydowskiej.

O tym Ahad-haamie pisze Zbigniew Krasnowski w swojej "Światowej Polityce Żydowskiej". Ahad-haam – dosłownie Jeden z Narodu (hebr.) pseudonim Oszera (tak wymawia autor) Ginzberga (1856-1927), jednego z najwybitniejszych myślicieli żydowskich odłamu syjonistycznego, twórcy tajnego zakonu Beni Moszija – (Synowie Mojżesza) – mającego skupić ludzi o wielkim duchu i o silnej miłości do narodu, na których, jak na Mojżeszu, ciążyć winno zadanie wychowania i kierowania sprawami narodu żydowskiego" (str. 879). Ale Zbigniew Krasnowski nic przy tym nie wspomina o Porotokołach Mędrców Syjonu ani o tym, że Ginzberg jest ich autorem. Snadź o tym nie wie. Wie wszakże Dikis i natrząsa się:

Oj, panie Lipman, nie rozśmieszajże mnie. Prorok. Cha-cha-cha
. Oj – mnie śmiech szkodzi. W moim żywocie zaczęły się już kolki... Cha-cha-cha...

Ten stary puchacz Ahad-haam to nikt inny, tylko Aszer Ginzberg. Przez całe swoje życie, jak dzięcioł drzewo, dłubał swoim nosem Mojżesza, Majmonidesa, Wesela, Einhorna, Berneja i innych naszych proroków, talmudystów, kabalistów i masonów, jakich mamy niezliczoną moc. Sam on był masonem niższego stopnia – na wyższy nie zasłużył, gdyż miał zbyt krewki temperament... Napisał dużo wszelakich bazgroł i ostatecznie przyniósł Izraelowi pewne korzyści, zwłaszcza swymi sławnymi Protokółami
Aszer – wyobrażał sobie, że jest uznanym wodzem światowego żydostwa a wymyśliwszy swoje Protokóły sądził, że odkrył Amerykę i strach, jak się pysznił swoim talentem i zasługą wobec Izraela


Biedny nie podejrzewał, że jego "straszliwe" i "genialne" wymysły to szczebiot dziecinny wobec naszego planu, wykonywanego z dawien dawna przez nasz Tajny Rząd
Dikis następnie z zaślepieniem pychy bagatelizuje fakt ujawnienie Protokółów oraz ich autora. Dla Żydów było to "trochę nieprzyjemne", lecz goje pohałasowali i zapomnieli, no a "myśmy się śmiali". Kiedy zaś Lipman wciąż powątpiewa o rzekomej likwidacji sprawy Protokołów i przedstawia, o ile większy wybuchłby skandal w razie odkrycia planów dikisowskich, Dikis z bezgraniczną bezczelnością odpiera.

Pytanie: – dla kogo? Dla nas, czy też dla naszego zuchwałego oskarżyciela. Dla nas burza w szklance wody.

Tylko. – Ja zaś osobiście nie chciałbym znaleźć się w skórze owego śmiałka, źle zagrałby swoją partię. Za późno antylopie wzywać pomocy przeciw lwu, kiedy już się miota w jego pazurach. Za późno nas oskarżać.

Myśmy już silni na tyle, że nikogo w Niebie ni tym więcej na ziemi, się nie boimy!

Lipman powołuje się na potęgę słowa drukowanego.

Naszego nie gojowskiego! Z mocą protestuje Dikis i powołuje się na doświadczenie z Henrykiem Fordem. Milioner, nazwisko światowe, przecież podniósłszy ręce przeciwko Żydom, wnet zaczął kapitulować. I przestaniemy być sobą, jeżeli go przed sobą nie rzucimy na kolana. Tu Rodjonow znowu przypomina w dopisku, że te rozmowy odbyły się w roku 1923. "W trzy lata potem, Ford, po zamachu na jego życie, kiedy tylko cudem uniknął śmierci – uroczyście odrzekł się swoich przeciw żydostwu oskarżeń i wojny zaniechał.

Generał N.E. Markow, w wydanym w Paryżu dziele pt. "Wojny ciemnych sił" podaje bliższe szczegóły tej kapitulacji. Już od początku swej kampanii przeciwżydowskiej, wkrótce po wojnie światowej, Ford był ścigany przez żydowską weltprasę, jakoby oszczerca niewinnego, a tak prześladowanego plemienia. Kiedy ani ta nagonka, ani groźby zamachu na jego życie nie pomogły, pewnego dnia wszystkie Banki amerkańskie zamknęły mu kredyt, tak, iż Ford musiał na dwa miesiące zamknąć swoje fabryki, dopóki nie zdobył gotówki. Dobiła go moralnie dopiero wykonana przez "niewinne plemię" groźba zamachu. Kiedy jechał autem – niby przypadkowo najechało nań inne i strąciło go do rwącego potoku. Ocalał tylko dzięki temu, że spadając zdołał uczepić się drzewa. Wtedy skapitulował. Na żądanie "obrażonego" Kahału, mocarz przemysłu wyparł się wszystkiego cokolwiek napisał i wydał przeciwko Żydom, ogłosił to jako kłamliwe, a zaś swoje sławne na cały świat dzieło o "Międzynarodowym Żydostwie" publicznie spalił.

A na słabszych od Forda – jeno nakichać – konkluduje Dikis. Przemilczanie oskarżeń to środek najskuteczniejszy. Oskarżenie zamiera samo przez się. W przypadku jego rozgłosu stosuje się salwy. Mobilizuje się prasę światową.

Płacą ci, rabie, to broń swoich panów. Puszcza się w ruch ciężką artylerię, oszczerstwo, szantaż, zniszczenie majątkowe, wyrzucanie za burtę dziennikarstwa, nawet za burtę życia. Kiedy naciśniemy pedały i zaskrzypią tysiące piór we wszystkich kątach świata, wyśmiewając, oblewając pomyjami, i z kolei oskarżając zuchwałego oskarżyciela, kiedy wzburzymy przeciw niemu fale "opinii publicznej", to zobaczymy, czy się nie zachłyśnie i nie pójdzie na dno!

Nie dość na tym! Za pośrednictwem wzburzonej opinii całego świata wmówimy duchowieństwu chrześcijańskiemu, że pamflecista jest blużniercą obrażającym Wszechmocnego. Ono napiętnuje go mianem bezwstydnika i odda klątwie. A rządy znajdą go niebezpiecznym, gdyż podburza ludność do prześladowania niewinnego i nieszczęsnego plemienia, i ogłosimy go wariatem.

I któż stanie w jego obronie? A jeden w polu – to nie wojak! Ile w tym upokarzającej dla Ariów prawdy, ile prawdy! Doznał jej boleśnie na sobie, jak widzieliśmy na wstępie, Rodjonow; doznaje jej obecnie jego polski tłumacz w Polsce. O tym powie się coś nie coś na zakończenie tej broszury. Tu wszakże już stwierdzić trzeba, że dużo prawdy okazuje się i w obawach trzeźwego Lipmana, i że Dikisa poniosła żydowska pycha nad pychy.

W roku 1934 Żydzi uznali wreszcie za konieczne wystąpić w Bernie szwajcarskim na forum przeciw przybierającym wciąż na mocy oskarżeniom prasowym o żydowskie autorstwo Protokółów.

Sąd zaś berliński (w Berlinie) wstrzymał bieg sprawy, do czasu zebrania dowodów dla sądu berneńskiego. Jego też interwencja miała spowodować sąd berneński (w Bernie) do odroczenia sprawy. Sąd w Bernie przesłuchał jednak kilkuset świadków, w związku z oskarżeniami o sfinansowanie przez kapitał szwajcarski "talmudycznej" rewolucji rosyjskiej, i ujawnił wstrząsające fakty.

Proces w Bernie świadczy, że dikisowskie "za późno" jest przedwczesne i że goje nie zdurnieli jeszcze powszechnie. Przeciwnie, w porę trzeźwieją z duru żydowskiego. Durniów, wychodowanych i protegowanych przez żydostwo, a tak niewdzięcznie wyszydzanych przez Dikisów, dotąd wśród nas jednak nie braknie.

Biesiada się skończyła.

Była to sobota. Rozstając się z Lipmanem, Dikis polecił mu, aby w sobotę następną, ubrany we frak i cylinder, oraz zaopatrzony w parasol o godzinie 23-ej wyszedł na określony narożnik przy zbiegu dwóch ulic i tam się zatrzymał, a przechadzając, bawił się otwieraniem i zamykaniem parasola. To umówiony znak.

Podjedzie auto i drzwiczki jego się otworzą. On wsiądzie. Zastanie tam pewnego pana, wymieni z nim umówione znaki, lecz nie przemówi doń ani słowa. Ten zawiezie go tam, dokąd należy.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_315&sNam ... a-biesiada
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 20:08

abcd pisze:
Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Synowie Szatana - noc satanistów

Przez cały tydzień Lipman nie mógł sobie znaleźć miejsca. Biegał po restauracjach, kinach, teatrach, znajomych Rosjanach. Odczuwał gwałtowną potrzebę zwierzeń, lecz kazano mu milczeć. Nie dopiwszy wina, nie dosiedział do końca przedstawienia, uciekał i latał samopas. Stał się nerwowy, z byle powodu wybuchał, nie mógł jeść i sypiać.

Przeżywał dramat wewnętrzny, który zmusił go do obejrzenia się na swoją przeszłość. Wierzył w swoją prawdę i dla jej wcielenia w życie, pracował całą duszą. A prawdą jego była demokracja liberalna. Kochał swój naród i wierzył, że jest nieszczęśliwy niezasłużenie. Zbawienie jego widział w demokracji liberalnej.

Trzeba tylko, żeby ten światopogląd zwyciężył bezwzględnie. Wtedy Izrael ukaże światu swoje piękne oblicze i swój wielki rozum, a świat padnie mu do nóg i wyzna jego wybraństwo. W tym celu wszystkie przeżytki posiwiałej przeszłości muszą ulec zagładzie. Zwątpił jednak trochę w drogę pozytywnej ewolucji, bo o ile Rząd Tymczasowy Kiereńskiego powitał z zapałem, to oburzała go rewolucja bolszewicka z jej straszliwym terrorem.

Tymczasem Dikis wyśmiał te jego marzenia, każąc mu iść drogą gwałtu pod firmą szatana. – Wszak to koniec końców wyszłoby na zgubę samego Izraela?

Co oni mi jeszcze nowego powiedzą? – myślał upadły na duchu, przechadzając się z parasolem w ręku na wskazanym narożniku. Jakie ohydne zlecenia mi dadzą?

Już jadąc z nieznanym towarzyszem w karetowym aucie, którego okna były szczelnie zasłonięte, myślał, jakby to było dobrze, gdyby samochód się rozbił, on sam zaś znalazł śmierć pod jego szczątkami. Jechali bowiem nader szybko.

Po trzech kwadransach szalonej jazdy stanęli, daleko poza linią Paryża, przed dwupiętrowym domem, oświetlonym z zewnątrz jedyną lampką nad szerokim podjazdem.

Przez szereg zamaskowanych drzwi, zszedłszy w podziemie, 30 stopni głębokie, weszli do obszernej, elipsokształtnej sali bez okien, w której było widno, jak w dzień. W jej głębi wznosiła się estrada, a na niej stał duży stół, nakryty czarnym suknem, obszytym złotym sznurem z takimiż frędzelkami. Na stole wznosił się złoty posąg szatana.

Wyobrażony był z pyskiem koźlim, o sterczących ostrych uszach i krętych rogach, pomiędzy którymi mieściła się gwiazda pięcioramienna. Po obu jego stronach stały siedmioramienne świeczniki szabasowe. Kopułokształtny sufit i ściany komnaty były pokryte malowidłami i oświecone mnóstwem mlecznych lampek. Malowidła przedstawiały bluźniercze sceny antychrystyczne. Lipman zrozumiał, że znalazł się w zborze satanistów. To podniecało jego ciekawość. Z pewną ulgą pomyślał, iż pewno będzie świadkiem czarnej mszy. Wolał to, aniżeli posiedzenie spiskowe.

Dikis powitał go, jak równego sobie i przedstawił zgromadzonym. Wszystkich razem było dwunastu. Wszyscy byli Żydami, którzy przekroczyli wiek średni, a niektórzy byli starcami. Wszyscy też byli tuzami plutokracji.

Wśród nich był jeden osobliwy człowiek. Ubrany, jak inni, we frak i cylinder, miał on ryżą brodę do pół piersi, spadającą w gęstych loczkach. Spod jego zaś cylindra zwieszały się grajcarki pejsów. Lepiej pasowała by mu szeroka szata dawnych faryzeuszów.

Na estradę wszedł nikły, pokrzywiony staruszek i wygłosił mowę o politycznych zdobyczach Izraela za ostatnie miesiące i przeczytał program działania na najbliższą przyszłość.

Jeszcze nie zszedł, wśród oklasków, gdy ukazała się młodziutka kobieta. Zrzuciwszy z siebie drogocenny płaszcz, nagą wstąpiła na estradę, legła na wznak na stole, opierając głowę o podnóże posągu Bafometa.

Przybrała pozę, skrajnie bezwstydną. Jednocześnie gwiazda między rogami Bafometa, jego posąg i świeczniki zapłonęły mnóstwem krwawo-czerwonych lampek. Diablica wyglądała, jakby tylko co wzięła kąpiel, ze świeżej krwi. Koźli łeb figury z otwartą lekko paszczą i przygryzionym językiem, z oczyma z dużych akwamarynów, zdawał się pożądliwie wpatrywać w leżącą u jego stóp krasawicę. Zebrani skupili się wokół kobiety i lubieżnie całowali jej stopy, golenie i kolana.

Tymczasem ów pejsacz i brodacz ubierał się w katolickie szaty liturgiczno-biskupie. Wszystkie czarne. Na plecach ornatu była wyhaftowana głowa kożla, a na piersiach – odwrócone Ukrzyżowanie.

Usianą drogimi kamieniami mitrę, wieńczyła gwiazda. W rękach kobiety znalazł się złoty kielich mszalny. Przyłożyła go najpierw do brodawek piersiowych, potem do międzypiersia i brzucha, w końcu niżej do krocza


Dwaj pomocnicy czarnego kapłana przebrali się w szaty diakońskie. W rękach trzymali kadzielnice.

Zaczęła się czarna msza. Polegała ona na bluźnierczych okrzykach, śpiewaniu i wzywaniu szatana. Wezwania te były wygłaszane z taką siłą przekonania, że Lipman truchlał. Szatańska msza trwała niedługo. Kobieta zniknęła; czerwone lampki zgasły, Lipman był poniekąd zawiedziony.

Straszniejsze rzeczy zdarzało mu się o tym słyszeć i czytać. Oczekiwał ich z trwogą. Także odetchnął z ulgą, w nadziei, że na tym będzie koniec.

Ale się zawiódł. Zaczęły się przygotowania do jakiejś nowej sceny. Na niskim czarnym postumencie przed estradą postawili srebrną miednicę ze srebrnym dzbanem. Pomiędzy estradą, a postumentem pojawiło się wysokie krzesło dziecięce, wyściełane malinowym aksamitem z łokietnikami i poprzecznicą na przodzie. Lipmanowi wręczono kartkę z modlitwą do szatana, napisaną po hebrajsku, ale alfabetem łacińskim. Objaśniono mu, że razem ze wszystkimi winien ją odczytywać bez przerwy.

Dikis podszedł do niego wzruszony, niemal pobożny i oznajmił mu, że z przekazu wiadomo że ich "ojciec" obiecał zjawić się im dziś osobiście. Obiecał, a zatem się objawi. On zawsze dotrzymuje słowa. Dikis winszuje Lipmanowi tego zaszczytu i szczęścia. Lipman lubo już zachwiany w swym ateiźmie, przyjął tę zapowiedź sceptycznie, sądząc że nastąpi tylko jakaś mistyfikacja.

Jeden z obecnych, wysoki chuderlawy, z mefistofelowskim wyrazem twarzy, siadł do fortepianu. Polała się melodia cicha, ożywiająca się czymś mistycznym, dziwnie czarującym. Wszyscy, chwyciwszy się za ręce, utworzyli koło, ruszyli dookoła miednicy z dzbanem, mamrocząc słowa modlitwy do szatana. Prosząc by się zjawił, bujając się w takt motywu. Melodia się rozpalała, zmieniał się jej duch, twardniały dźwięki. Zaczęły się w nią wplątywać tony buntownicze, niecierpliwe, kapryśne. W końcu powiało od niej trwogą, żądaniem.

Tym zmianom odpowiadał taniec. Twarze się rozpalały, oczy zaczynały płonąć, cylindry zsuwały się do tyłu, fruwały poły fraków. Równolegle mamrot stawał się coraz namiętniejszy, aż przeszedł w gęsty pomruk, ponad który zrywało się rytmiczne, dzikie, gardłowe krakanie. Lipman został porwany powszechnym opętaniem.

Wtem – ryżobrody i jego diakoni oderwali się od łańcucha i nie przestając krakać, mignąwszy ogonami ornatów, zniknęli za tajnymi drzwiami.

Za chwilę drzwi się otworzyły. Krakanie ucichło. Kolisko taneczne zamarło. Wszyscy wlepili, nalane krwią oczy w spore zawinięcie na ręku brodatego Żyda, postępującego naprzód w asyście swych diakonów.

Wszyscy trzej byli opasani fartuchami z czarnej skóry, a rękawy mieli zawinięte po łokcie. Fortepian zamilkł. Niebawem jednak znowu zapluskały czarodziejskie dźwięki, wzruszające pieszczotą.

Ryżobrody, mamrocząc zaklęcia, nalał z zawinięcia krew przez lejek do dzbanka, w którym ukazało się wino. Rozbełtał to, przelał do kielicha do czarnej mszy i złotą łyżeczką podawał tę mieszaninę obecnym do picia.

Miednica, prawie do połowy napełniona resztą krwi, pozostała na czarnym postumencie, krzesło odrzucono pod ścianę. Znów zapalono lampiony na posągu szatana i świecznikach, a na sali przygaszono światła.

Muzyk i operator przyłączyli się do koła. Teraz wszyscy, cała dwunastka, złączeni za ręce, z gwizdem i wyciem puścili się znowu w zawrotny taniec.

Okrzyki zlały się w jedno wycie zwierzęce i biesowskie jęczenie. Wyły w nich najohydniejsze bluźnierstwa, jęczały modlitewne przyzywały diabła. Ludzie stracili ludzki wygląd. Oczy pałały wściekłością, spocone twarze wykrzywiły konwulsyjne grymasy, pieniły się wargi. Dikis który trzymał się za ręce z Lipmanem, z wywieszonym, jak u zmęczonego psa ozorem, chrypiał niby zdychający byk.

Padł na marmurową posadzkę, przez niego wywrócił się Lipman, tęgi brodacz przeskakiwał przez obu, padali i inni, lecz pląsawica trwała i przestrzegano surowo tylko tego, by nie zerwać łańcucha.

Jak długo trwał ten sabat, rozbity moralnie i fizycznie Lipman nie mógł określić...

Aż stało się to, czego on, ateista, żadną miarą nie dopuszczał. Widział wyraźnie, jak nagle, nie spuściwszy się ze sklepienia ani wyrósłwszy spod ziemi, zjawił się w samym środku koła Trzynasty. Takie było jego imię wśród poświęconych.

Był on również we fraku i cylindrze, wyższy od wszystkich, chuderlawy, gibki. Sarkastyczny uśmieszek ożywiał ciemną, wąską i długą twarz o cienkich krótkich wąsikach, z małą koźlą bródką jak u fauna, ze sterczącymi nad rondem cylindra kosmatymi uszami. Ognisty jego wzrok był nieznośnie żywy.

Migiem wszyscy padli na twarz z wyciem i jazgotem strachu, zachwytu i lubieżności, tłocząc się, wzajemnie odtrącając, podpełźli do jego stóp, jak przymilające się sobaki. On niby wielki ptak, opuszczający skrzydła, kiedy się opuszcza na ziemię, rozpostarł długie ręce z cienkimi haczykowatymi palcami. Syny jego, nie śmiąc podnieść się z kolan, chciwie ku niemu się wyciągnęli, gdy on całym korpusem, powoli obracał się na wszystkie strony. Lipman, osłupiały z przerażenia, stał jak posąg, patrząc rozszerzonymi oczyma, na strasznego przybysza.

Ktoś uderzył go głową w pas, inny pociągnął go w dół za rękę. Pokornie więc stanął na czworakach i w ślad za towarzyszami, podczołgał się całować stopy i ręce Zjawionego.

Uszczęśliwiwszy obecnością swą wybranych synów, co trwało kilkanaście minut, Trzynasty, jak nagle się zjawił, tak nagle też zniknął. W oczach począł blednąć, tajać i w kilka sekund rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie śladu.

W drodze powrotnej Dikis rzekł do Lipmana: Oto dziś byłeś pan świadkiem maleńkiego prawzoru tego, co w wielkich rozmiarach będzie się spełniało na całym świecie. Dikis mówił mu jeszcze dużo więcej, lecz on, wstrząśnięty wrażeniami strasznej nocy, nie zdolny był słuchać.

Co za okropność – myślał, drżąc febrycznie. Diabeł istnieje. Widziałem go własnymi oczyma, dotykałem jego rąk i stóp. Jest zatem i jego przeciwwaga – Bóg Ojciec.

Co tedy, jeżeli Dikis i wszyscy sataniści pomylili się w swoich rachunkach, a zło na świecie, jak wierzą chrześcijanie, spełnia się z dopustu Bożego do określonego czasu, i przyjdzie godzina, kiedy zostanie odłączone, i On odda każdemu według jego uczynków!

Przypomniał sobie opowiadanie o pewnym graczu. Gracz ten, urzędniczyna rosyjski, był zarazem spirytystą. Lubił wodzić naczynkiem po wypisanym alfabecie. Pewnego dnia przyszło mu na myśl wyciągnąć z tej zabawy pożytek. Zaczął wypytywać naczynko, na jakie karty ma stawiać. Poszło mu zdumiewająco łatwo. Naczynko wskazywało mu zawsze nieomylnie szczęśliwe karty.

Urzędniczyna tak się wkrótce wzbogacił, że porzucił służbę i oddał się swej namiętności. Wkrótce Rosja stała się dlań za ciasna. Zebrawszy cały kapitał, gracz wybrał się do Monte Carlo. Tam kierując się wskazaniami czarodziejskiego naczynia, grał tak szczęśliwie, że stał się sławnym.

W końcu postanowił rozbić bank kasyna. Przed grą wyroczne naczynko przepowiedziało mu pełne powodzenie. Pełen wiary w swoją szczęśliwą gwiazdę rzucił na stół cały swój majątek...Jakież było jego przerażenie, kiedy chybił!

Oszołomiony, półobłąkany, pobiegł do swego hotelu i rzucił się ku swemu naczynku. Zaledwie go dotknął, gdy ponad nim trzykrotnie rozległo się szydercze "A ku-ku", tak głośne, że zadzwoniło mu w uszach. Przerażony, rozejrzał się wokoło, nie było nikogo. A naczynko poruszyło się pod jego palcami i on przeczytał: Cha-cha-cha – a kuku!

Azali nie stanie się coś podobnego z tymi diabłochwalcami? Wszak trzeba być takimi złośliwymi idiotami, jak oni, żeby sobie wyobrażić, że ograniczony i nędzny stwór, jakim jest diabeł, może zwyciężyć Stwórcę. Niewątpliwie w danej chwili zło jest górą. Sataniści zarzucili już pętlę na ludzkość. No, a jeżeli ofiara ją rozerwie?

Źle będzie z katami. Wszak szydła w worku nie utaisz. Z pewnością tak też się stanie. Bóg ukarze występne narody, lecz nie odda ich na ostateczne pohańbienie i wytępienie swemu wrogowi.

Nieszczęsny naród żydowski, jakże on został oszukany przez swych tajnych wodzów. Jak on ucierpi. Wtedy diabeł mężobójca, ojciec kłamstwa naśmieje się ze swych synów, podobnie jak naśmiał się z owego gracza.

Lipman począł czynić rachunek sumienia. W tajnym aeropagu żydowskim, który roztrzygał o losach żydowskich, on nadawał ton. Pod pozorami postępu, talenty rosyjskie były zmuszone szkalować własną państwowość, wyśmiewać wiarę, pisać rzeczy bezczelne i nikczemne o własnym społeczeństwie i je znieprawiać.

Talenty, które się tym wymaganiom nie poddawały, były skazywane na pohańbienie. Po rewolucji tym i owym najemnikom pióra, otwierały się oczy, budziło się w nich sumienie narodowe i zdobywali się oni na odwagę oskarżania Żydów o spowodowanie zguby ich ojczyzny. Lipman obstawał za cichym usunięciem ich ze świata.

Oto dla kogo pracował przez całe życie! – Niegodziwi – kajał się w duchu.

Co teraz robić? Odrzec się wszystkiego i uciec?

Niemożliwe! Przed nimi nigdzie się nie ukryjesz, a zemsta ich straszna. Prócz tego uciec, to pozbawić się dobrobytu, wyrzucić siebie i żonę na bruk, jak wyrzucone zostały miliony Rosjan. To ponad jego siły. Otrzymuje za swoje, w gruncie rzeczy nieróbstwo, za służbę w tajnym nadzorze, za nadzór nad linią sprawowania się pisarzy zarubieżnych, by nie zrzucili z siebie szorów żydowskich, rzetelne, wysokie pobory od organizacji masońskich.

A wówczas? Wówczas pożegnaj się ze swoim etatem i nawet ze swymi oszczędnościami. Nie zobaczyć mu ich, jak swoich własnych uszu, bez lusterka. A czyż on nie zna wściekłego haremu żydowskiego – sam go praktykował, sam nań skazywał!

Zadrżał! Nie! Losy rzucone. Wyjścia nie ma. Straszny ciężar legł mu na sercu, męt stał się w duszy. Tej nocy nie zamknął oczu.

Rankiem otrzymał od Dikisa list. Z koperty wypadł czek na 50 tys.$? i kartka z poleceniem niezwłocznego stawienia się na dworcu wschodnim. Określono pociąg i numer przedziału, w jednym z wozów międzynarodowych pierwszej klasy. Wszak Lipman jest członkiem tajnego rządu żydowskiego!

Zgnębiony duch jego dostał skrzydeł. Otworzyły się przed nim widoki użycia rozkoszy, o których zawsze marzył. Będzie teraz mógł sobie pozwolić na ponętne, arystokratyczne salony, a nie zubożałe zabieganie rosyjskie.

Tymczasem czeka go podróż do Sowdapi. Perspektywa niemiła. No, ale potem ... Obrazy przyszłych rozkoszy zasłoniły przed nim świeże przeżycia satanistyczne oraz następstwa związane z nimi. Jeszcze czas o tym pomyśleć. Na razie tym się nie trujmy...

Rodjonow każe się domyślać, że jego prześladowca Lipman w końcu nie wytrzymał piekielnej tajemnicy i że ta książka jest owocem jego zwierzeń.

* * *

Książka ta ma jednak jeszcze jeden rozdział, którego Rodjonow nie napisał, gdyż policja francuska wolała nie ryzykować odkrywania kart. Przykro mi tylko, że zasmucę sympatyków Lipmana – do których i ja się zaliczałem – gdyż realia wiarygodności Prostytuty są bardziej przyziemne i wymierne.

Otóż Lipman był potrzebny tajnemu Światowemu Rządowi Żydowskiemu, jako nieskompromitowany i mający dobre stosunki z emigracyjnymi pisarzami rosyjskimi. W tym celu został wysłany do Sowdepi, gdzie postanowił wstąpić do rodzinnego Piotrogrodu-Leningradu, aby zająć się mn. swą biblioteką. Tu jednak sytuacja się zmieniła, gdyż nacjonaliści rosyjscy zagrozili opublikowaniem masońskiej teczki Lenina – głównego bohatera późniejszego procesu berneńskiego.

Władzę w Leningradzie objęli nacjonalni bolszewicy leningradzcy Sawinkowa, którzy aresztowali Lipmana i poddali szczegółowemu śledztwu – wyniki czego zostały właśnie opublikowane w Belgradzie jako Synowie Szatana. To Lipman zrobił z Rodjonowa Prostytutę, więc pitrowcy zwrócili się do OFIARY o opublikowanie tegoż.

Była to tragikomiczna afera z francuskim sobowtórem Lenina, którym był Dikis.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_316&sNam ... satanistow
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 20:23

abcd pisze:
Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Jazia Iwanowskaja - część I

Na linii kolejowej Moskwa-Gorki, w okręgu Iwanowo-Woznieńsk, w odległości ok. 85 km od Gorkiego znajdowała się bocznica kolejowa prowadząca do małej stacyjki o nazwie WIAZNIKI. Dzisiaj jest to 150 tysięczne miasto.

W październiku 1939 r. na stacji tej zatrzymał się transport, liczący ok. 100 bydlęcych wagonów, z których wysiadło ok. 6000 – 7000 polskich żołnierzy i oficerów. Zostali ono zapędzeni pod konwojem NKWD do obozu ukrytego w bagnistych lasach niziny Bełahińskaja. Obóz nazywał się JAZIA IWANOWSKAJA.

Autor niniejszego opracowania, jako więzień tego obozu, był świadkiem wywożenia oficerów poza druty tego łagru i słyszał strzały egzekucyjne. Jeżeli obóz ten nie został zlikwidowany lub zamaskowany to autor jako uczestnik tamtych wydarzeń, jest w stanie wskazać kierunek drogi którą skazańcy byli wywożeni na miejsce straceń.

W jaki sposób autor opowiadania dostał się do tego obozu i jak uniknął zagłady, mówi niniejsza osobista relacja.

Był 1 wrzesień 1939 r. – wybuch drugiej wojny światowej. W godzinach rannych nadleciały samoloty niemieckie nad Kraków, zionąc ogniem karabinów maszynowych i zrzucając bomby. Słysząc nadlatujące samoloty, w przekonaniu że jest to eskadra naszych Łosi, biorących udział w zapowiadanych manewrach wojskowych, wybiegłem z domu wraz z ojcem do ogrodu by lepiej przyjrzeć się chlubie polskiego lotnictwa – ale zostaliśmy poczęstowani serią pocisków, które przeleciały tuż nad naszymi głowami. Niewiele brakowało a bylibyśmy pierwszymi ofiarami II wojny światowej.

Na skrzydłach przelatujących samolotów zauważyłem czarne krzyże. Zaczęła się wojna. Jako wzorowy obywatel Polskiej Rzeczpospolitej – 16 letni absolwent a zarazem junak Przysposobienia Wojskowego VIII Państwowego Gimnazjum w Krakowie – zgłosiłem się do swojej jednostki PL, gdzie dostałem stary i wysłużony karabin Mannlicher z I wojny światowej i magazynek amunicji. Dano nam rozkaz ochrony obiektów wojskowych i strategicznych punktów miasta: Koszar, mostów, wiaduktów i dworców kolejowych.

Armia KRAKÓW opuściła już miasto. Trzeci lub czwarty dzień września był dniem wymarszu mojej drużyny z Krakowa. Prowadził ją oficer zawodowy, który się nam nie przedstawił i dlatego nie znam jego nazwiska.

Z domu na drogę zabrałem dwie kromki chleba z masłem i 10 zł. Był to cały mój ekwipunek oprócz karabinu, a że było piękne upalne lato ubrany byłem tylko w drelichowy cienki mundurek junaka. Wieczorem dotarliśmy do Puszczy Niepołomickiej. Silny głód po całodziennym marszu nasyciliśmy wspaniałymi jeżynami rosnącymi w niedostępnych gąszczach puszczy – które jakby czekały na nasze przybycie. Były takie wspaniałe, że ich smak do dziś pamiętam. Nigdy i nigdzie oczy moje nie widziały tak dorodnych jeżyn. Ich obfitość zaspokoiła głód całej kompanii.

Znużeni całodziennym marszem zasnęliśmy kamiennym snem na leśnej murawie. Obiecywałem sobie, że po skończeniu wojny wrócę tu jeszcze. Z głębokiego snu wyrwał nas intensywny odgłos kanonady artyleryjskiej, a po paru minutach pociski padające w najbliższym sąsiedztwie rozproszyły naszą drużynę do tego stopnia, że każdy ratował się na własną rękę. Wkrótce okazało się że jestem sam – tylko z moim karabinem.

Po przejściu puszczy i kilku dniach marszu dotarłem przez Mielec, Stalową Wolę i Janów Lubelski do Kraśnika, który przedstawiał rozpaczliwy obraz dymiących zgliszcz. Wycofywaliśmy się planowo przed nacierającą armią niemiecką.

Wiele szczegółów zatarło mi się w pamięci, ale pamiętam dobrze dzień w którym Messerschmity zrobiły na mnie polowanie. Dzień był ciepły, słoneczny. Szedłem cudowną łąką, pełną kwiatów, maków, bławatków, pachnących koniczyn i skoszonego siana, i nagle usłyszałem nad sobą odgłosy nadlatujących samolotów, lecących najwyraźniej w moim kierunku. W ostatniej chwili zdążyłem schronić się pod rozłożystym drzewem. Pociski z furią wbijały się w pień dębu a połamane gałęzie z trzaskiem opadały jedne na drugą. Po chwili jeden z Messerschmitów zawrócił by ponowić atak. Tym razem schowałem się z drugiej strony drzewa. Znowu posypała się seria pocisków, rozpryski kory i fruwające gałęzie.

Ale lotnik nie dał za wygraną. Powrócił po raz trzeci, tym razem w asyście drugiego Messerschmita, by zaatakować z dwóch stron. W ostatniej niemal sekundzie, pod silnym ostrzałem, udało mi się dobiec do głębokiego rowu, gdzie w wysokiej trawie byłem niewidoczny i oddałem kilka strzałów do tych piratów.

Kiedy samoloty odleciały to po wyjściu z rowu i przejściu kilkudziesięciu metrów zobaczyłem przerażający obraz – zastrzelonych przez tych piratów cywilnych ludzi – kobiety z dziećmi, mężczyźni z tobołkami, konie i krowy a nawet pies, który tym ludziom towarzyszył. Parę metrów dalej młoda kobieta opłakiwała zabitego męża. Tak szlochała z rozpaczy, że sam zacząłem płakać nad jej niedolą. Wszyscy dookoła zostali zabici a kilka osób w oddali jęczało w męczarniach. Jeszcze się poruszali, ale kiedy do nich dobiegłem to już nie żyli. Dwoje ludzi dorosłych i dwie dziewczynki. Dzieci były przytulone do zwłok rodziców. Potem zjawili się jacyś ludzie, Byli to krewni pana młodego, który leżał zabity. Unikneli śmierci chowając się w wysokiej trawie za nasypem.

Kanonada zbliżającego się z dwóch stron frontu stawała się coraz bliższa. Pociski padały w odległości kilkudziesięciu metrów. Szukając schronienia dopadłem lasu. Z gęstwiny drzew wyłonił się oddział kawalerii od którego usiłowałem dowiedzieć się gdzie przebiega linia frontu oraz do jakiego ugrupowania, jako junak, powinienem się zgłosić.

Od oficera, który dowodził usłyszałem hasło HGW, a po chwili namysłu powiedział "Ratuj się kto może", po czym galopem odjechał ze swym oddziałem, który zniknął w głębi lasu. Oficer ten później uratował mi życie.

Las był pełen żołnierzy różnych formacji, pomieszanych ze sobą. Spotkałem tam młodego lekarza z Poznania, porucznika z wojskowym tornistrem i walizką pełną narzędzi chirurgicznych. Walizkę tą zostawił potem w lesie pod drzewem, bo nie miał sił jej dalej dźwigać – ale niósł 2 spluwy i parę magazynków.

Tu znienacka, w ciemności nocy dopadł nas oddział niemiecki. Po wymianie strzałów ich karabiny ucichły a my wycofaliśmy się w gęstwiny.

Szliśmy parę kilometrów razem, potem nasze drogi rozeszły się.

Z dala od "szlaku", po której poruszało się tysiące uciekinierów, wpadłem do wiejskiej chałupy, gdzie starsza kobieta dała mi jeść.

Z napotkanym po drodze Romkiem Makuchem z Krakowa dotarliśmy do wioski położonej niedaleko Kowla. Głód skręcał nam wnętrzności, jako że miałem parę dni od ostatniego posiłku. Podeszliśmy do pierwszej z brzegu chałupy z prośbą o sprzedanie kawałka chleba. Miałem z sobą 10 zł, które zabrałem z domu. Piękna wiejska dziewoja wcisnęła nam do ręki pół bochenka chleba, butelkę mleka i mały słoiczek miodu, i ze słowami "Uciekajcie szybko, bo to ukraińska wioska" pośpiesznie wyprowadziła nas za opłotki i zniknęła.

Ledwie uszliśmy parę kroków a tu strzały i nawoływania w ukraińskim języku. Pobiegliśmy co tchu do najbliższego rowu.

Całodzienna strzelanina, w której pociski przelatywały nad naszymi głowami, ze wszystkich stron, nie pozwoliła nam się ruszyć aż do nastania nocy. Ukraińcy bali się do nas podejść, gdyż odstrzeliwaliśmy się.

Dopiero w nocy, poruszając się ostrożnie wzdłuż wykopu doszliśmy do toru kolejowego. Na torze stał zbombardowany pociąg osobowy. Wagony drugiej klasy, dwie gimnazjalistki opłakiwały zaginionych rodziców z którymi przeszły gehennę ewakuacji ze zbombardowanej Warszawy. Usiłowaliśmy je pocieszyć lub zabrać ze sobą, lecz one były tak zapłakane, że nie słuchały naszych argumentów. Mówiły że czekają na rodziców i nie opuszczą tego miejsca, nawet gdyby mieli przyjść Ukraińcy i rostrzelać je w tym wagonie.

Było im wszystko jedno, minęło już północy a one trwały w swym uporze. Powiedziałem "Niedługo zacznie świtać i Ukraińcy przeprowadzą atak. Nie możemy tu zostać, bo zginiemy razem. Nie mamy żadnych szans – otoczą pociąg i nie będzie odwrotu". Wzięliśmy je za ręce i siłą wyprowadzili z pociągu.

Nad ranem doszliśmy do dworca kolejowego w Kowlu. Około godz. 10 nadleciały samoloty i zaczęło się bombardowanie. Przerażający huk wybuchających bomb, trzask tłukących się szyb i łomot walących się konstrukcji.

Płomienie ognia – wszystko robiło wrażenie piekła. Potem drugi nalot i trzeci – a potem grobowa cisza. Gdy opadł kurz to dały się słyszeć nawoływania i jęki rannych. Zacząłem rozglądać się dokoła w poszukiwaniu towarzyszy niedoli. Obszedłem wszystkie możliwe zakamarki dworca, przypatrywałem się napotkanym rannym a także – niestety – zabitym, ale na próżno. Ani Romka, ani dziewcząt zabranych z pociągu – zniknęli jak kamfora.

Kilka bomb trafiło w tunel kolejowy, w którym schronili się ludzie. – Masakra, wielu rannych. Kto był jeszcze na siłach, udzielał pomocy. Przenosiliśmy ludzi do szpitala. Układaliśmy ich na posadzce korytarza szpitalnego, bo łóżka, pokoje chorych i sale operacyjne były przepełnione. Jęki i płacz trudny do opisania. Wołanie leżącego pod ścianą 9-letniego chłopca "Mamusiu, gdzie jesteś! Ja jestem ranny, ja umieram... Mamusiu!" słyszę do dziś, pomimo że od tego czasu minęło 60 lat.

Poszukiwanie moich zaginionych przyjaciół w korytarzach szpitalnych też nie dało efektu. Z wielkim przygnębieniem, załamany tragedią ludzi, którym nie byłem w stanie pomóc, opuściłem szpital. Uczułem wielkie zmęczenia a po pewnym czasie uciążliwy głód.

Pamiętam, że opuszczając Kowel szedłem mało uczęszczaną drogą i usłyszałem nagle nadbiegający z tyłu łum ludzi. Robili wrażenie jakby przed kimś lub czymś uciekali. Nieoczekiwanie z tyłu kilku mężczyzn skoczyło na mnie i powaliło na ziemię: "To szpieg, to szpieg niemiecki – tylko Niemcy mają takie mundury – pokaż dowód osobisty – rozstrzelać go" szarpali mnie. "Ma karabin, to desantowiec! Zrzucili go z samolotu – ma szpiegowski kompas, ma cały magazynek amunicji, rostrzelać go, ma sfałszowane dokumenty!"

– Nie jestem żadnym szpiegiem – zaprzeczyłem stanowczo: To jest moja gimnazjalna legitymacja. "O, ma nawet akcent niemiecki, nawet po polsku źle mówi, to najlepszy dowód – rozwalić go!" Kilku starszych mężczyzn wezwało tłum, by zrobił trochę miejsca, żebym mógł klęknąć i pomodlić się przed śmiercią i żeby nikt w trakcie mojej egzekucji nie został poszkodowany.

Jeden z nich, najbardziej zapalczywy, naładował już mego Mannlichera moimi nabojami i przymierzał się do strzału. W tym momencie usłyszałem zbliżający się tętętt galopujących koni i po chwili mały oddziałek kawalerii z przeciwnej strony zatrzymał się tuż obok. "Panie poruczniku" krzyczy jeden z moich prześladowców "Mamy tutaj szpiega niemieckiego – trzeba go rozwalić!"

Ja na to: Dobrze że się pan zjawił, panie poruczniku... ooo... "To ty chłopie! Znowu się spotykamy. Rozejdźcie się, to nie żaden szpieg – to gimnazjalista, w mundurze przysposobienia wojskowego!"

Moi prześladowcy rozeszli się powoli. W ten sposób oficer, którego spotkałem przed kilkoma dniami w lesie, ocalił mi życie.

Po kilku dniach samotnego marszu znalazłem się na przedmieściu Włodzimierza Wołyńskiego. Godzina chyba czwarta nad ranem. Szedłem na przełaj przez ogródki przydomowe, przeskoczyłam niewysoki parkan i potykając się o coś wystającego przewróciłem jak długi. Zanim się podniosłem zapadłem w jakiś dziwny sen, czy letarg. Całkowity zanik rzeczywistości wydawał mi się bardzo krótki.

Kiedy oprzytomniałem zauważyłem, że obok mojej nogi leży bochenek żołnierskiego chleba o który się potknąłem. Był wrośnięty w trawę jak kamień. Zdarzenie to odczułem metafizycznie – jakby ten bochenek spadł mi z nieba. Był twardy jak kamień – nie dało się go ugryźć, pomimo że miałem dobre zęby. Może wypadł jakiemuś żołnierzowi z tornistra, a może zbytnio ciążył w marszu. Z trudem odłupałem kawałek tego chleba, włożyłem do ust i zacząłem ssać.

Po przejściu zabudowań przedmieścia Włodzimierza znalazłem się na bardzo długiej ulicy z małymi parterowymi budynkami. Zaczęło świtać. Miasto śpi, a tu nagle wielkie poruszenie: Zaaferowani Żydzi w czarnych chałatach i jarmułkach lub kapeluszach wybiegają na ulicę i ściągają z domów wiszące hitlerowskie flagi ze swastyką – wywieszone na powitanie armii niemieckiej – a na ich miejsce w pośpiechu zakładają flagi czerwone, z wielkim sierpem i młotem. W oddali krążyła już żydowska milicja z karabinami i czerwonymi opaskami na rękawach.

Zauważyłem, że wielu z nich nerwowo wskazywało ręką w moją stronę, po czym spostrzegłem wycelowane we mnie lufy karabinów. Zanim zdałem sobie sprawę co się dzieje usłyszałem świst kul koło moich uszu a potem krzyk nadbiegających żołnierzy "Chowajmy się! Strzelają do nas – to Ukraińcy!!!" Za sekundę posypały się kolejne strzały w naszą stronę, ale nam udało się doskoczyć do rogu najbliższego budynku. Potem ostrzeliwując się przeskoczyliśmy ulicę i po wydostaniu się z terenu zagrożonego doszliśmy do Podchorążówki, gdzie coś zjadłem i zasnąłem.

Oprzytomniałem około 6-tej rano, ale nie wiem którego dnia. Podchorążówka była otoczona przez wojsko sowieckie. Padła komenda "Być w pogotowiu! Nie strzelać". Na dziedziniec koszar wjechał czołg sowiecki, wyszedł z niego oficer i wezwał do złożenia broni, a gdy odpowiedziano mu milczeniem to przemówił innym tonem: "Towarzysze – bratnyj raboczyj narod. Przyjechaliśmy tu, aby uwolnić was od jarzma burżujów. Jesteście wolni! Wracajcie do swoich domów, do swoich najbliższych!", próbując rozładować napiętą sytuację. Gadał tak długo. Potem nastąpiła przeciągająca się wymiana zdań między sowieckimi a naszymi dowódcami. Około południa padł rozkaz NIE STAWIAĆ OPORU, SKŁADAĆ BROŃ.

Oddałem i ja swojego Mannlichera, bez którego nie udałoby mi się tu dostać. Muszę przyznać, że zrobiło mi się żal tego starego grata – weterana I wojny światowej. Kładąc go na stercie nowych, lśniących karabinów miałem wrażenie, jakbym oddawał coś drogocennego.

Za namową kilku doświadczonych podchorążaków wziąłem z magazynu ciepły zimowy płaszcz wojskowy, który okazał się potem nieoceniony – jako że jedynym moim odzieniem był letni drelichowy mundur junaka PW. Dostałem też wojskowe saperki. W dalszym przemówieniu ów oficer sowiecki wychwalał ustrój, władzę i armię sowiecką, utrzymując, że to co sowieckie jest najlepsze.

Najlepsze są szyny, najlepsze pociągi – i tymi właśnie najlepszymi pociągami, specjalnie dla nas przygotowanymi, rozjedziemy się do swych domów, do swych rodzin, ale dla bezpieczeństwa zostaniemy odprowadzeni na dworzec kolejowy przez oddziały Czerwonej Armii.

Potworzyły się więc grupy: warszawiaków, lwowiaków, krakowiaków, poznaniaków, gdańszczan itp. Słowem towarzystwo z całej Rzeczpospolitej. – Szeregowi żołnierze, podchorążowie, oficerowie, generalicja. Było też trochę ludności cywilnej, która schroniła się w koszarach przed bandami Ukraińców.

Pod strażą żołnierzy sowieckich wyprowadzono wszystkich z koszar i zaprowadzono na stację kolejową. Stały tu już długie szeregi kolejowych wagonów towarowych, z wypisanymi kredą na niektórych dużymi literami nazwami miast: Warszawa, Lwów, Kraków czy Poznań. Z uczuciem niepewności wsiadaliśmy do tych bydlęcych wagonów, których zasuwane drzwi zatrzaśnięto na skoble i zadrutowano od zewnątrz. Ja przystałem do lwowiaków.

Transport ruszył. Podczas jazdy kontrolowałem kierunek według mego kompasu. Po pewnym czasie zorientowałem się, że jedziemy nie w stronę centralnej Polski, ale na północny-wschód. Podzieliłem się tym spostrzeżeniem z pozostałymi towarzyszami niewoli. Łatwo było zrozumieć, że jesteśmy w pułapce.

Po krótkiej naradzie kilku z nas postanowiło uciekać. Jeden z oficerów, wychylając się przez małe okienko – trzymany za nogi aby nie wypadł – oddrutował drzwi, by przy nadarzającej się okazji podjąć ucieczkę. Była noc, gdy pociąg zwolnił na zakręcie pierwsza grupa wyskoczyła z wagonu. Natychmiast rozległy się strzały oraz głosy nawołujących się Ukraińców, rozbłysły światła latarek elektrycznych. Potem seria z karabinu maszynowego. Strzelali do tych, którzy wyskoczyli. "Chłopaki nie skaczcie! To Ukraińcy! Strzelają do nas..." dały się słyszeć rozpaczliwe krzyki. Potem słychać było jęki dobijanych i przerażającą ciszę. Stojąc w kolejce do skoku cofnąłem się w głąb wagonu.

Zamkneliśmy dzwi. Zanim transport dotarł do Szepietówki byliśmy ostrzeliwani kilkakrotnie.

Zorganizowane bandy ukraińskie uniemożliwiały jakąkolwiek ucieczkę. Nikt z nas nie spodziewał się tego, że obok Niemców i Sowietów będziemy mieli jeszcze trzeciego wroga, który będzie strzelał nam w plecy.

Nad ranem transport nasz przekroczył polsko-sowiecką granicę państwową. Tuż za nią była wielka sowiecka stacja przeładunkowa i rozjazdowa, Szepietówka. Blask reflektorów oświetlających tory docierał do wnętrza wagonów przez szczeliny okienne z desek. Megafony głośno wychwalały Boga-Stalina przez cały czas postoju, a trwało to kilka godzin. Nie jestem w stanie tego powtórzyć dosłownie, ale ich sens był taki, że Stalin jest naszym bogiem prawdziwym i jedynym, naszym słońcem, dobroczyńcą i zbawcą, ojcem i bratem – mówiono patetycznym wierszem, prozą i dziękczynną pieśnią.

Gdy pociąg stanął na bocznicy zaprowadzono nas do wielkiej hali fabrycznej, gdzie dokonano następnego spisu jeńców. Tym razem należało podać oprócz osobistych danych, zawód ojca i matki, pochodzenie społeczne itp, a także wszystkie szczegóły dotyczące przynależności wojskowej. Potem, obserwowani przez NKWD koczowaliśmy pod gołym niebem na deszczu, który padał przez 3 dni bez przerwy.

Byliśmy przemoknięci na wskroś, przemarznięci i głodni. Nie było gdzie się schronić. Każdego z osobna wzywano do drewnianego baraku, przesłuchiwano i dokonywano rewizji. Trzykrotnie w ciągu dnia spisywano dane personalne każdego z nas, i zapewniano, że po przegrupowaniu do właściwych składów pociągów, pojedziemy do domów. Za ogrodzeniami z drutów stały już przygotowane dla nas "nowe" bydlęce wagony, ale już szerokotorowe. Ja wsiadłem do wagonu nr 62. Gdy pociąg wyjechał ze stacji okazało się, że jedziemy nie na zachód, ale na północny- wschód. Wykazał to dokładnie mój kompas, którego nie odebrano mi przy rewizji osobistej. Na pytanie, Co to jest? odpowiedziałem, że notes. Nie był to zwyczajny kompas tylko przyrząd artyleryjski z kompasem. "Jak notes to możecie zatrzymać" powiedział czubarik, który macał mi po kieszeniach.

W wagonach byliśmy tak stłoczeni, że jechało się na stojąco i można było tylko przykucnąć. Zaczęły nas obrabiać wszy, jazda stała się udręką.

Transport nasz ustawicznie przetaczano na boczne tory, żeby przepuścić pociągi idące z wojskiem sowieckim na zachód. Podróżowaliśmy nocą a w dzień pociąg stał na bocznicy, w lesie lub na odludziu. Mimo to na jednym z postojów zjawili się jacyś ludzie. Mieli ze sobą mnóstwo pieniędzy i kupowali wszystko – od zegarków po wieczne pióra, paski do spodni i grzebyki. Ubrani byli nędznie. Na nogach mieli plecione ze słomy łapcie, ale kieszenie wypchane "czerwieńcami", za które u siebie nic kupić nie mogli. Konwojenci udawali, że nie widzą tego handlu, trwającego aż do odjazdu pociągu, który ruszył gdy zapadła noc.

Siedziałem skulony, głodny i zmarznięty w rogu wagonu. Zapadłem w odrętwienie. Trwało ono do momentu, gdy zaczęło się w wagonie jakieś poruszenie. Pociąg zatrzymał się i każdy z wagonów otrzymał przydział konserwmięsnych i sucharów. "Suchary" – w brudnym dziurawym worku po ziemniakach – okazały się zeschniętymi, skręconymi kawałkami starego chleba, czyli czymś zupełnie innym od polskich sucharów wojskowych. Poza tym, zżarte przez robactwo, nie nadawały się do jedzenia. Na mnie przypadła jedna łyżka konserwy mięsnej.

W dalszym ciągu podróży przejechaliśmy Kijów, a którejś kolejnej nocy zatrzymaliśmy się w Moskwie. Tu, podobnie jak w Szepietówce, otoczyły nas reflektory a z głośników popłynęły znane nam pieśni o Stalinie, dobrotliwym Bracie i Bogu Ludzkości. Dookoła wisiały wypłowiałe czerwone płachty – symbol sowieckiej rzeczywistości.

Po długim postoju i sprawdzeniu stanu osobowego transportu słychać było jakieś długie dywagacje pomiędzy konwojentami i oficerami sowieckimi, a potem walenie kolbą do naszego wagonu i głos "Wachon szećset dwa. Maładiec wychadi!" – co powtórzyło się kilkakrotnie. "Kakij maładiec", pyta się jeden z naszych poprzez ścianę wagonu. "U was maładiec" odpowiada głos, i po oddrutowaniu wagonu ukazuje się w szczelinie odsuwanych drzwi głowa sowieckiego oficera. "To o ciebie chodzi" mówią do mnie porucznicy Łotocki i Barański, wypychając mnie z rogu wagonu do drzwi. "Wychadi" zwraca się do mnie Sowiet. – Ile masz lat, pyta. – Szesnaście, odpowiadam.

Potem zadaje całą serię pytań, na które już kilkakrotnie odpowiadałem przy każdorazowym spisie. "Ukażyj ruki" mówi do mnie oficer. Miałem nagniotki od kierownicy roweru, którym jeździłem do szkoły. Oficer zobaczył je i mówi "Haraszo". Jest mocno podekscytowany.

Ponieważ nie znam rosyjskiego jeden z naszych oficerów tłumaczy. Mówi "Dla ciebie lepiej abyś tu pozostał w Moskwie. Jesteś gimnazjalistą więc będziesz mógł się dalej kształcić w szkołach moskiewskich. Dobrze ci radzi – to dla twego dobra".

Odpowiedziałem, że nie mam zamiary zostawać w Moskwie. – Dlaczego? zapytał zdziwiony i coraz bardziej zdenerwowany oficer sowiecki, który w końcu grozi: "Jeśli chcesz żyć to lepiej tu zostań". Ponieważ nie zrobiło to na mnie wrażenia więc zapytał, Czy go dobrze rozumiem. "Tak" odpowiedziałem, "ale tu nie zostanę." – Chcieli ze mnie zrobić politruka.

Po tych słowach sowiecki oficer w pośpiechu udał się w kierunku lokomotywy a ja i mój tłumacz wsiedliśmy do wagonu. Usłyszałem "Jeśli chcesz żyć to lepiej tu zostań – chyba źle przetłumaczyłeś?". Ci, którzy znali język rosyjski zaczeli się kłócić. "Dobrze przetłumaczył" mówili inni: "Inaczej się tego nie da przetłumaczyć." Powiało grozą:

"To znaczy, że chcą nas wszystkich wymordować. – Nie inaczej", zawtórowały głosy.

Wypowiedź tego oficera sowieckiego zabrzmiała jak "memento" nad naszym losem. Jeszcze długo trwała dyskusja nad interpretacją tych słów i nie wszyscy chcieli w to wierzyć, żeby mogło paść tak jednoznaczne sformułowanie wobec nas wszystkich.

Po zadrutowaniu drzwi wagonu pociąg ruszył dalej, ale wkrótce zatrzymał się znowu w miejscu oświetlonym reflektorami. Wyładowano nas na perony i pod konwojem zaprowadzono na plac wyjściowy, gdzie stał duży barak.

Podczas długiego oczekiwania na wejście do tego baraku podszedłem do oświetlonego kiosku, który stał na dalszym peronie. Nikt nie miał odwagi ruszyć się z szeregu, ale ja byłem tak zdesperowany i głodny, że postanowiłem dojść do tego kiosku i sądząc, że uda mi się kupić parę cukierków, wyciągnąłem rubla z kieszeni i pokazałem go kioskarzowi. – Dwa ruble dostałem od jednego z rosyjskich żołnierzy w czasie mijania się pociągów na jednej ze stacji kolejowych, kiedy to "okna" naszych pociągów stanęły naprzeciw siebie. Kioskarzowi powiedziałem po polsku, że chcę kupić cukierków. Ów kioskarz zatrzasnął jednak okienko, udając, że mnie nie widzi – ale ja nie dałem mu spokoju, zapukałem w okienko i tłumaczyłem, że za jednego rubla chcę kupić cukierków – na co on znowu udawał że mnie nie słyszy. Ja jednak, uparcie krążąc koło kiosku i widząc torebki z cukierkami, ponownie zapukałem do okienka i ponowiłem moją prośbę, na co kioskarz, w wielkim zdenerwowaniu, odezwał się do mnie wreszcie mówiąc, że cukierki są na talony, a za jednego rubla cukierków nie ma w ogóle. Za jednego rubla to można kupić najwyżej ćwierć cukierka. Tak zrozumiałem.

Odszedłem więc rozżalony myśląc sobie, że za jednego złotego to mógłbym kupić sobie w Krakowie sto "kanoldów", jako że jeden kanold kosztował jednego grosza. Gdy wróciłem spod tego kiosku to pochód nasz wchodził właśnie do obskurnego baraku przed którym staliśmy.

Jak się okazało to w baraku tym mieściła się łaźnia. Tutaj my, ubrania nasze i buty, miały być poddane dezynfekcji i odwszawieniu. Znaleźliśmy się w holu tego baraku, gdzie trzeba się było rozebrać. Kiedy zacząłem się rozglądać aby znaleźć miejsce na zdięcie butów, usłyszałem głos por. Barańskiego: "Lechu, możemy mówić ci po imieniu?" – Oczywiście, odpowiedziałem. Potem por. Barański i por. Łotocki zaczęli mi szeptać: "Stary, mamy ze sobą dwie spluwy." – Jakie, zapytałem. – Dwa Visy. – Dobra, gdzie mam je schować?

– Na razie włożymy ci je do kieszeni płaszcza. Są zawinięte w onuce. – W porządku, a magazynki? – Magazynki musisz też zadekować – twoich łachów mogą nie przeszukiwać, ale nasze oficerskie – sam kapujesz. Ciebie mogą nie podejrzewać. – Oczywiście, odpowiedziałem. A teraz kapujcie czy się nikt nie gapi. Najpierw ściągnę saperki i zdejmę onuce, a wy, w razie czego, dajcie cynk. Gdy usłyszałem "Teraz możesz" to wsunąłem pistolety do butów a potem magazynki, a na wierzchu położyłem bluzę. Płaszcz i spodnie złożyłem w kostkę, i obserwując uważnie strażników wycofałem się.

Za chwilę otworzyły się żelazne wrota a z nich wyjechały na szynach blaszane regały, na które ułożyliśmy nasze rzeczy. Kiedy odrzwia się zatrzasnęły zaprowadzono nas do drugiej sali w której kobiety w białych fartuchach i białych czepkach z kubłami dziegciu w jednej ręce i patykiem zakończoną jakąś szmatą w drugiej, przechodząc wzdłuż szeregów, w których staliśmy rozebrani do Adama, dezynfekowały nasze owłosione miejsca.

W sali tej znajdował się też szereg pryszniców, z których jednak nie leciała woda. Po tym "zabiegu" powróciliśmy do pierwszej sali oczekując na odbiór "zdeponowanych" ubrań. Po upewnieniu się, że nie stanowimy obiektu zainteresowania podeszliśmy z por. Barańskim i Łotockim od żelaznych półek, które wyjechały z komór po rzekomej dezynfekcji. Widząc, że żaden ze strażników nie zwraca szczególnej uwagi na mój bagaż i nie podchodzi do mnie, założyłem spodnie, bluzę a potem płaszcz, i po odczekaniu pewnej chwili wyciągnąłem z mych butów owinięte w onuce pistolety i włożyłem do kieszeni płaszcza a magazynki wsunąłem do kieszeni bluzy. Otoczony przez asekurujących mnie por. Barańskiego i Łotockiego założyłem saperki. Wkrótce poczułem, jak wszy ze zdwojoną zajadłością wy sysają ze mnie krew.

Ku naszemu zaskoczeniu zaprowadzono nas do drugiego wielkiego baraku, który okazał się być stołówką. Każdy z nas dostał tam talerz gorącego barszczu ukraińskiego. Rozgrzał on przemarznięte do szpiku kości i złagodził nieco głód, który stawał się coraz dokuczliwszy. Był to pierwszy i ostatni nasz gorący posiłek w czasie całego transportu.

Tejże nocy zaprowadzono nas z powrotem do pociągu i znalazłem się w swoim wagonie 62 – razem z por. Barańskim i Łotockim. Byli oni rezerwistami. Obaj byli inżynierami chemikami ze Lwowa. Mieli na imię Jan i Jerzy. Razem z nami w wagonie był też komandor Moszczeński z Warszawy. Wagony zadrutowano i pociąg ruszył na wschód.

Pociąg zatrzymał się jak zwykle nocą na małej stacji kolejowej WIAZNIKI. Pociąg przetaczano a nad ranem otworzono wagony i kazano wysiadać. Oczom moim ukazał się widok, który do tej pory przysłaniały ciemności nocy. Tysiące żołnierzy – oficerowie, generalicja. Wysiadano z wagonów, tworząc poczwórny szereg wzdłuż długiego, nie mającego końca pociągu. Obok mnie stali por. Barański i Łotocki, a parę kroków dalej kom. Moszczeński, z białą poduszeczkę pod pachą. Poduszeczka była nad podziw czysta, a kiedy zauważył moje zdziwienie to zażartował "Ano widzisz – to jest jedyna rzecz, która mi została z dawnych, dobrych czasów – bez niej nie mógłbym zmrużyć oka." Chciał jakby nas pocieszyć.

Tu kazano nam oddać pasy, zegarki, zapalniczki, wieczne pióra. Byli tacy co twierdzili, że jest to bezprawie i zwyczajny rabunek, ale protesty nie odnosiły żadnego skutku. Tłumaczono, że to "prikaz". "To złodziejstwo, będą tym handlować rabusie, to ich własny prykaz", mówili odważniejsi.

Ja nie miałem ani zegarka ani wiecznego pióra, ale miałem dwa pistolety i dwa magazynki w kieszeniach płaszcza. Teraz poczułem tylko jakie są ciężkie i jak naciągają poły mojego żołnierskiego płaszcza. Wsadziłem więc ręce do kieszeni i pistolety trzymałem w dłoniach. Ponieważ jednak płaszcz mój był o dwa numery za duży a ja przeraźliwie wychudzony, więc zawartość kieszeni nie wyglądała podejrzanie.

– Tylko ten ciężar nieznośny, który stawał się coraz większy, jak przedłużał się postój w czasie kolejnego sprawdzania stanu naszego transportu. Na drogę dano nam kromkę chleba na głowę, kostkę cukru i szczyptę herbaty. Niemal wszyscy zjadali wszystko na surowo, łącznie z herbatą.

Kiedy sformowano kolumnę ruszyliśmy w niekończącym się pochodzie poprzez wioskę, złożoną z parterowych drewnianych domostw, ciągnących się wzdłuż jedynej drogi tej wioski. Ludność tej wioski, przeważnie stare kobiety i dzieci z trwogą obserwowały nasz pochód a niektóre z nich ukradkiem ocierały łzy. Dało się słyszeć tu i ówdzie szlochanie. Niektóre z nich, przezwyciężając strach, podbiegały do naszej kolumny by podać odrobinę chleba, dzieląc się z nami zapewne częścią swej dziennej racji. Twarze ich były równie wychudzone i zatroskane jak nasze.

– Biedny, uciemiężony naród – pomyślałem: Tak jak my cierpią z głodu i niedostatku, i dlatego rozumieją niedolę innych.

Wyszliśmy z tego miasteczka, czy wioski, na otwarty widnokrąg, na horyzoncie którego majaczył zarys gęstego lasu. Teren, który mieliśmy przejść był ogromnym, rozlewającym się wokół bagnem, które, jak się potem okazało, dochodziło aż do samego lasu. Wbite w dno tego bagniska pale z belkowaniem i ułożonymi na wierzchu deskami, stanowiły kilkukilometrowy pomost, po którym kolumna nasza poruszała się w milczeniu. Pochód nasz tak był długi, że nie było widać ani jego początku ani końca. Widok ten przypominał mi obraz Grottgera NA SYBIR.

Por. Łotocki, idący obok mnie, wyliczył, że kolumna może liczyć sześć, a może dziesięć tysięcy ludzi. Pomost, po którym posuwał się nasz pochód, miejscami uginał się i kołysał. Czasami zdawało się, że pomost się przewróci i runiemy wszyscy do wody.

Doszliśmy do lasu. Z grzęzawiska i bagna wyrastały potężne drzewa. Unosiły się opary i woń butwiejących roślin. Szliśmy przez wyrąbany szlak, szerokości kilku metrów. Ze zrąbanych pni, które układano obok siebie i na innych, dopóki nie osiadły na dnie, wykonano coś w rodzaju drogi. Trzeba było ułożyć wiele warstw tych bali aby osiągnąć górny poziom grzęzawiska. Pomyślałem sobie, że niejeden człowiek, z tych co tą drogę budowali, leży gdzieś blisko w tym bagnie, przywalony pniem czy uśmiercony nieludzkim wysiłkiem tego dzieła i głodem. Mógł też paść pod kijami nadzorców czy zamarznąć z braku odzieży i obuwia. Dopiero teraz zacząłem sobie uzmysławiać SOWIECKI RAJ, o którym nam śpiewano, w którym niewolnictwo i katorżnicza praca były dniem powszednim a życie ludzkie nie liczyło się – jak to pisano u nas o budowie Kanału Białomorskiego.

Po obu stronach drogi sterczały obłocone kikuty ściętych pni. Gdy ktoś wsadził nogę między pnie to za nim kładli się inni, jak łan zboża. Jeden leżał na plecach drugiego i trudno było się podnieść.

Październikowy deszcz padał ciągle. Po paru godzinach marszu doszliśmy do dużej polany. Pochód zatrzymano, by sporządzić kolejny spis, podczas którego konwojenci dali, jak zwykle, dowody swego analfabetyzmu, bo nie umieli odczytać tego co napisali.

Na skraju polany znajdowała się strażnica NKWD – duży drewniany barak. W środku ganka tej strażnicy, do którego prowadziły wysokie schody, stał z buńczuczną miną wyższej rangi oficer NKWD. Twarz śniada, przenikliwe oczy, kręcone czarne włosy. Ubrany był w skórzany mundur i lśniące brązowe buty – co w tej scenerii było czymś dziwnym. Na dwóch wypolerowanych, skrzyżowanych na piersi pasach wisiały dwa nagany.

Jeden z naszych oficerów podszedł do tej trybuny i zapytał po rosyjski "Jak długo będą nas prowadzić i dokąd idziemy – bez jedzenia i wypoczynku", ale miast odpowiedzi usłyszeliśmy: "A rok 1920 to już zapomnieliście" – po czym chwycił za kabury a na twarzy jego ukazał się wyraz wzgardy i nienawiści: "Wy chcieliście pokonać Armię Sowiecką? – Krasnaja Armia jest niezwyciężona! To wy jesteście w naszych rękach a wasza armia burżuazyjna przestała istnieć. Armij niet, ludiej niet. Paniaaali?"

Tak zrozumieliśmy, i to bardzo wyraźnie. Ta odpowiedź pozbawiła nas ostatnich złudzeń. Karty zostały odkryte po raz drugi. Dla mnie to oświadczenie było tylko potwierdzeniem wyznania oficera sowieckiego na moskiewskim peronie. Teraz było to "Armij niet, ludiej niet" – huczało mi w głowie.

Z tych rozmyślań wyrwał mnie krzyk strażników: Dawaj, w pieriot! Kolumna ruszyła. Przypominam sobie, że przekroczyliśmy jakąś rzeczkę, potem nastała ciemna noc. Pochód poruszał się w ciemnościach, cztery może pięć godzin. Była chyba trzecia czy czwarta w nocy, gdy usłyszeliśmy: Pastoj!

Większość przykucnęła w miejscu w którym stanęła, część usiadła na pniach ściętych przy drodze drzew. Nie było jak i gdzie odpocząć. Przemoczone ubranie parowało, w butach chlupało błoto. Część usypiała na stojąco, przytrzymywana przez bardziej wytrzymałych. "Armij niet, ludiej niet" chodziło mi po głowie.

Nikt się do nikogo nie odzywał. Popadłem w odrętwienie.

W pewnym momencie zauważyłem w oddali jakby migocące ledwo widoczne światełko. Po chwili zgasło a potem znów się pojawiło. – Chałupa jakaś? – może sprzedadzą coś do jedzenia – pomyślałem.

Podzieliłem się mymi myślami z por. Barańskim. "Nie ruszaj się, będą strzelać" ostrzegł mnie. "Zresztą jak tam dojdziesz? Dookoła bagno." – Tu jest kładka – namacałem nogą ułożone deski i poszedłem tą drogą. Nikt nie strzelał. Ciemny las i gęsta trzcina przysłaniały wszystko. W tych ciemnościach doszedłem do starej walącej się chałupy.

Drzwi były dwa ruble. "Coś za jeden? Chleba ani masła ja na oczy sześć lat nie widziała. Idź stąd. W zeszłym roku zdechł nam kulawy gołąb, to musiałam oddać zamiast kontyngentu 60 rubli, bo gołąb był zakontraktowany. Masz parę klusek z olejem, zjedz i uciekaj. Mój syn poszedł łowić ryby – jeśli wróci ubijut tiebia."

Pocałowałem starą kobietę w rękę. Cofnęła się, ale zauważyłem łzy w jej oczach. Gdy powróciłem do swoich stali jeszcze na miejscu. Wkrótce ruszyliśmy. Po kilku godzinach marszu, gdy świtało, pochód dotarł do miejsca przeznaczenia – obozu, który nazywał się JAZIA IWANOWSKAJA. Zaczął prószyć śnieg.

Obóz, otoczony podwójnym kordonem drutu kolczastego z wieżyczkami strażniczymi, zajmował polanę wśród gęstego bagnistego lasu. Wewnątrz stały szeregi baraków.

Po przekroczeniu bramy stanęliśmy na placu apelowym. Tu dokonano następnego obliczenia i spisu, po czym zaprowadzono naszą grupę do największego z baraków, który przypominał raczej hangar, pozbawiony jakichkolwiek przegród. Miał tylko ściany zewnętrzne i słupy podpierające dach.

Byliśmy śmiertelnie zmęczeni i przemoknięci. Nie mając innego wyjścia byłiśmy zmuszeni leżeć na gołej ziemi, jeden obok drugiego, żeby się wzajemnie ogrzać. Leżąc między por. Barańskim a por. Łotockim oddałem im pistolety i magazynki, które mi tak ciążyły. Przemoczone ubrania zaczęły parować, zimno i wilgoć ciągnące z ziemi nie dawały zasnąć, a do tego wszy, które z coraz większą natarczywością żarły nas od stóp do głów. Tak w półśnie czy letargu trwaliśmy nie pomnę jak długo.

Pamiętam, że gdy któregoś dnia dano nam przydział machorki to zapaliłem i zaciągnąłem się. Zrobiło mi się słabo a w oczach ciemno... Potem ktoś zaintonował "Pod twoją obronę ..." Część uklękła a część na leżąco odmawiała modlitwę.

Kilku zatwardziałych bezbożników, którzy do tej pory mieli jeszcze ze sobą resztki sucharów i słoniny ukradzionych z magazynów włodzimierskiej Podchorążówki, zakłócało powagę modlitwy przybijająć drewniane kołki do ściany baraku, by powiesić na nich i suszyć swoje buty. Po paru dniach ci bezbożnicy-komuniści, jak sami siebie nazywali, po zjedzeniu resztek zapasów wyleczyli się jednak z komunizmu i wspólnie z nami odmawiali modlitwy.

Leżałem w letargu-półśnie na wilgotnej ziemi. Czułem odrętwienie i zacząłem mieć majaki. Zdawało mi się, że widzę moją matkę w jakimś pomieszczeniu w którym siedzi kilkadziesiąt osób. Matka rozmawiała z jakąś kobietą którą pytała o los swego syna, czyli mnie. W tym momencie zobaczyłem twarz tej kobiety – była urodziwa, nieco zniszczona – patrzyła na mnie i mówiła "Tak, widzę go... jest bardzo wyczerpany... bliski śmierci... Leży na ziemi... On żyje... Jest daleko na wschodzie, ale wróci ...

Twarz ta znikła, a ja potem przez długi czas widziałem pokój i ludzi oraz moją zapłakaną matkę. – Po moim powrocie do domu okazało się, że matka moja istotnie była u wróżki, która, jak się okazało, nawiązała ze mną telepatyczny kontakt na odległość tysięcy kilometrów i przekazała jej wiadomość o moim położeniu.

Któregoś dnia naszego pobytu zapowiedziano dostarczenie żywności – chleba i zupy. I istotnie na końcu baraku wtaszczono wielki blaszany kocioł. Wyglądał jak zbiornik po ropie naftowej, przy którym ustawił się długi ludzki ogon. Kiedy wiadomo było, że zupy nie wystarczy dla wszystkich to koło kotła zaczęło się robić coraz ciaśniej. Wreszcie kiedy już zupy pozostało niewiele wybuchła bezpardonowa walka, w wyniku której silniejsi wskakiwali do tego kotła głową w dół, aby palcami wybrać resztki jedzenia, a inni wyciągali ich, tak że kocioł przewrócił się a wówczas niektórzy chcieli się doń wczołgać... Doszło do walki, że niektórzy zostali potratowani i poturbowani.

Cała ta walka o "łyżkę" zupy nie miała jednak sensu, gdyż zupa ta nie nadawała się do jedzenia. Były to bowiem rozgotowane wnętrzności i ości śledzi. Tej gorzkiej, cuchnącej, obrzydliwej lury nie dało się nie tylko przełknąć, ale nawet wziąć do ust. Dano nam również kawałek chleba na osobę, ale "chleb ten" był też niejadalny, gdyż była to mieszanina gliny z plewami – w kształcie chleba ...

Mijały kolejne dni bez jedzenia. Gdy głód stał się nieznośny i domagano się żywności to władze obozowe ogłosiły, że dostarczony został transport białego chleba, ale jest przeznaczony tylko dla oficerów, żandarmerii wojskowej, policji i KOP-u (Korpusu Ochrony Pogranicza).

W ten sposób dowództwo sowieckie chciało wyłowić tych którzy, zdzierając szlify oficerskie, niszcząc dokumenty oraz podając przy tym fałszywe dane, chcieli ukryć swą przynależność do kadry oficerskiej, KOP-u, żandarmerii wojskowej czy Policji Państwowej. W najgorszej sytuacji znaleźli się policjanci z powodu granatowych mundurów. Niektórzy mówili, że swe mundury zostawili w lesie i założyli takie, bo ich mundury były podarte, ale, jak się potem okazało, nie dano temu wiary. Wielu zakamuflowanych nie wytrzymało głodu i zgłosiło się do rejestracji, która okazała się pierwszą listą śmierci.

Po pewnym czasie przyszedł istotnie transport białego chleba, który rozdano oficerom w ilości jednej cienkiej kromeczki na osobę. Jedni zjedli to natychmiast a inni, delektując się, spożywali po kawałeczku. Nam nie dano nic.

Tym którzy się ujawnili kazano przeciągnąć poprzek obozu siatkę z drutu kolczastego, która podzieliła obóz na dwie części: Większą dla kadry oficerskiej, żandarmerii, KOP-u i policji, oraz mniejszą dla pozostałych żołnierzy.

Rozlokowano nas wówczas po mniejszych barakach, które posiadały trzypiętrowe prycze. Baraki te i prycze były tak zawszone, że wstręt ogarniał człowieka kiedy musiał tam siedzieć – a co gorsza spać. Wszy wciskały się wszędzie i chodziły po rękach a co gorsze, po twarzy... Wszyscy je zabijali a ich wciąż przybywało.

Poznałem wówczas wszystkie gatunki tego paskudztwa o czym do tej pory człowiek nie miał zielonego pojęcia. W środku baraku stał piec w którego otwartą czeluść wsuwało się gruby pień drzewa. Palił się całą dobę, bez przerwy. Wokół tego pieca było ciepło, ale parę kroków dalej, pod ścianą – wilgoć i ziąb. W miarę palenia się pnia przesuwało się go ku gardzieli pieca.

Niektóre z baraków pozbawione były szyb, i mnie przypadło leżeć pod takim oknem. Padający śnieg topił się na moim płaszczu a ja dygotałem z zimna. Nie było czym tej dziury przytkać – chyba własną koszulą, ale nikt nie chciał poświęcić na to swej garderoby. Kiedy już nie można było wytrzymać z zimna to wychodziło się na środek baraku, aby się ogrzać przy piecu.

Przyjaciele moi, por. Barański i Łotocki, znaleźli się po drugiej stronie ogrodzenia, w obozie oficerskim. Widywaliśmy się ze sobą i rozmawiali przez druty. Wielu z nas chorowało na czerwonkę i inne choroby powodowane wycieńczeniem organizmu. Opieki lekarskiej nie było, gdyż nie było lekarstw. Było też killku chorych na syfilis, których ciała rozkładały się, powodując potworny fetor.

Po pewnym czasie, a były to końcowe dni października 1939 r, staliśmy się świadkami przerażających wydarzeń.

Na teren obozu oficerskiego zaczęły wjeżdżać drewniane wózki jednokonne. Wózki te wywoziły naszych oficerów poza teren obozu. Na wózek wsiadało po cztery osoby, dwie po lewej i dwie po prawej, plecami do siebie. Nogi zwisały w dół. Wiązano ich razem w ten sposób, żeby nie mogli się wychylać. Byli związani sznurem pod pachami, dookoła klatki piersiowej w ten sposób, że gdy ktoś się wychylał to sznur uciskał pozostałych trzech. Żaden nie mógł samotnie opuścić wózka, który był jakby do tego zrobiony. Niektórzy jeńcy nie pozwalali się wiązać więc tłumaczono im, że droga jest wyboista – że mogą wpaść pod koła i że jest to koniecznością.

Dwóch uzbrojonych enkawudzistów wsiadało do wózka, od przodu i tyłu, i tak wyjeżdżano do lasu. Po pewnym czasie słychać było strzały – najpierw cztery a potem następne ...

Wózki te wracały do obozu puste i zabierały następną partię oficerów, po czym słychać było następne strzały. – Wszystko to nie mieściło się w logice i wyglądało na mistyfikację – jakby chciano nas nastraszyć?

Ukradkiem spotykałem się przy drutach z por. Barańskim i Łotockim oraz kom. Moszczeńskim. Spostrzeżenia nasze pokrywały się. Por. Barański powiedział "Jeżeli oni będą chcieli nas wymordować w tych bagnach, to najpierw sami zginą, skurwysyny. Nie damy się zarżnąć jak stado baranów. Jak dojdzie do ostateczności to wygarnę do nich cały magazynek – przynajmniej nasza śmierć nie przyjdzie im łatwo." Potem dodał "Stary, my możemy się już więcej nie zobaczyć. Masz tu kartkę z naszymi adresami. Może będziesz miał więcej szczęścia i przeżyjesz.

Masz tu też adres brata komandora Moszczeńskiego, który jest lekarzem i również mieszka we Lwowie. Trzymaj się stary, bo tu ktoś idzie".
http://www.wandaluzja.com/?p=p_317&sNam ... ja-czesc-i
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 22:09

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Jazia Iwanowskaja - część II

Pewnej nocy zrobiono zbiórkę w drugiej części naszego sektora. Powiedziano, że ma być wymarsz z obozu – i istotnie po paru dniach wyprowadzono nas poza druty, ale nie główną bramą tylko tylnym wejściem, które było dotychczas nieczynne. W gęstym lesie na bocznicy kolejowej stał już pociąg z bydlęcymi wagonami, gdzie zaczęto znowu spisywać jeńców. Na pytanie dokąd jedziemy sowiecki komandir odpowiadał "Damoj" a niżsi rangą mówili "Nie znaju". Po załadowaniu nas wagony zadrutowano i transport ruszył.

Cały czas prześladowała mnie myśl o oficerach, którzy pozostali w obozie śmierci, ale też i świadomość własnej niepewności. Którejś nocy wjechaliśmy na jakąś dużą stację kolejową, gdzie z napisu odsylabizowałem SMOLENSK. Pociąg nasz, poruszając się bardzo powoli, zatrzymał się naprzeciwko stojącego na sąsiednim torze innego transportu jeńców. Był to transport polskich oficerów. Następnej nocy pociąg ruszył dalej, przejechał może kilkadziesiąt kilometrów i znowu się zatrzymał. Przez szczelinę w drzwiach ktoś odczytał napis GNIEZDOWO.

Tu również stał transport polskich oficerów. "Tu jest jakieś Gniezdowo", ktoś powtórzył i uchylił drzwi na parę centymetrów. W tym momencie usłyszałem od zewnątrz pośpiesznie i ze strachem wypowiedziane półgłosem polskie słowa "Chłopaki, chowajcie się, wiozą naszych na śmierć”, i przez ułamek sekundy zauważyłem czapkę kolejarską i twarz starego człowieka. Zanim zdążyłem jednak o cokolwiek zapytać zatrzasnęły się drzwi i słychać było tylko oddalający się stukot młotka, opukującego koła wagonów.

Zdrętwiałem ze strachu i podświadomie cofnąłem się w głąb wagonu: Wiozą naszych na śmierć ... W blasku latarni doworcowych dostrzegliśmy, ku przerażeniu, napis JEDZIEMY NA ŚMIERĆ.

Przez długi czas nikt nie odezwał się. Z odrętwienia obudziło mnie szarpnięcie lokomotywy. Jechaliśmy powoli w całkowitym milczeniu, słuchając jakby turkotu kół i myśląc o najgorszym. Nie miałem już swego kompasu, bo dałem go por. Barańskiemu, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Nie mogłem też określić kierunku jazdy po gwiazdach, gdyż była ciemna noc. Paraliżował nas strach, ale tliła się też iskierka nadziei, bo gdyby chcieli nas rozstrzelać to zrobiliby to już dawno – w tamtych bagnach – albo gdzieś na leśnej polanie? Pociąg zaś jechał dalej. Na drugi dzień przejechaliśmy MIŃSK a wieczorem transport nasz dotarł do BRZEŚCIA NAD BUGIEM.

Zapytałem kolejarza polskiego przez zakratowane okienko Dokąd nas wiozą? "Na drugą stronę, do Niemców" odpowiedział. Nie wiedziałem co począć, ale pomyślałem, że trzeba przede wszystkim opuścić wagon. Rozluźniliśmy zadrutowane drzwi, które, pod naporem naszych rąk, puściły.

Kilku z nas wyskoczyło na zewnątrz, ale postanowiliśmy uciekać na własną rękę. Postanowiłem szukać schronienia u mojej rodziny we Lwowie. Wpadłem do jakiegoś domu kolejarskiego, gdzie właśnie cała rodzina jadła kolację ... Kolejarz poinformował mnie do jakiego pociągu mam wsiąść i otworzył bydlęcy wagon.

W czasie jazdy zastanawiałem się, w jakim celu Sowieci skierowali transport na zachód i dlaczego postanowili nas oddać Niemcom? Dopiero po powrocie do domu dowiedziałem się, że Hitler i Stalin zawarli umowę o wymianie jeńców. Na jej podstawie jeńcy w niewoli sowieckiej, pochodzący z terenów okupowanych przez Niemców, zostali wydani Niemcom, a jeńcy pochodzący z terenów zajętych przez ZSRS, którzy byli w niewoli niemieckiej, Sowietom.

Stalin jak zwykle nie dotrzymał umowy, ograniczając się do przekazania Niemcom, w ramach tej umowy tylko części szeregowych żołnierzy. Stalin utrzymywał, że nie ma wśród jeńców polskich oficerów, gdyż ci powrócili do domów lub uciekli do Mandzurii.

Następnego dnia byłem we Lwowie. Chcąc uniknąć ponownego aresztowania przez Sowietów postanowiłem – o ile to będzie możliwe – ukryć się u swych lwowskich krewnych lub, w razie zagrożenia, przedostać się do Krakowa, ale tak żeby nie dostać się do niewoli.

W pierwszym rzędzie miałem do wypełnienia misję zawiadomienia krewnych moich towarzyszy niewoli, którzy zostali w obozie Jazia Iwanowskaja. Udałem się więc pod wskazane adresy, najpierw por. Barańskiego a potem por. Łotockiego.

Rozmawiałem z matką jednego i drugiego. Wiadomość o losie ich synów wywołała przerażenie i śmiertelny strach przed NKWD – tak wielki, że zaczęły zaprzeczać istnieniu własnych dzieci, rozglądając się wokoło, czy nie ma świadków naszej rozmowy. Szybko zatrzasnęły mi drzwi przed nosem.

Nie udało mi się powiadomić o losie komandora Moszczeńskiego jego brata lekarza, gdyż z obawy przed aresztowaniem opuścił swoje lwowskie mieszkanie.

Potem udałem się do swego dziadka ze strony mamy, emerytowanego sędziego Sądu Apelacyjnego, Józefa Villaume, by zasięgnąć rady doświadczonego człowieka. Mieszkanie jego było jednak już jednak zajęte przez wyższego rangą oficera NKWD. Dziadka aresztowano, osadzono na Brygitkach i zamurowano w przepełnionej celi. Babcię wywieziono do Kazachstanu, gdzie wkrótce zmarła z głodu.

Widząc że sytuacja Polaków we Lwowie jest tragiczna postanowiłem udać się do Przemyśla, gdyż mówiono, że granica sowiecko-niemiecka jest jeszcze otwarta.

W Przemyślu, przed mostem, stanowiącym przejście graniczne, kłębił się tłum ludzi, chcących przedostać się na stronę niemiecką. Dołączyłem do nich w ostatnim momencie, tuż przed ogłoszeniem zamknięcia przejścia.

Całe rodziny koczowały tu pod gołym niebem, w nadziei że uda im się wyrwać z Raju Sowieckiego i uniknąć zsyłki i śmierci. Część tych ludzi usiłowała wykupić się, płacąc oficerom sowieckim złotem i kosztownościami. Do tych szczęśliwców należał również – jak się potem dowiedziałem – przyjaciel mego ojca, bogaty przemysłowiec poznański, który za przejście tego mostu, z żoną i córką, dał oficerowi sowieckiemu biżuterię rodzinną wartości dwóch dużych kamienic. Opowiadał o tych przejściach w moim krakowskim domu, jako najbardziej udanej transakcji swego życia a zarazem szczęściu.

Wraz z tłumem zacząłem się posuwać w stronę mostu. Kilkakrotnie odpychany przez sołdatów kolbami wracałem jednak, usiłując zająć dogodniejszą pozycję wśród napierających z coraz to większą siłą ludzi. Cały czas obserwowałem bacznie sytuację. Lawirując w tej ludzkiej masie, która nie chciała się cofnąć i opuścić miejsca przy moście – pomimo wezwań – w nadziei że jakiś cud spowoduje ocalenie.

Wreszcie wyszedłem na czoło kolumny i będąc już przy samym moście wpadłem na szaleńczy pomysł: Przebiec przez most. Skoczyłem i zacząłem biec w kierunku granicy niemieckiej. Słyszałem "Dawaj nazad! Dawaj nazad!" Gdy byłem w połowie drogi oddano do mnie parę strzałów – jeden z pocisków przebił moją czapkę a drugi rękaw płaszcza. Biegłem coraz szybciej zmieniając kierunek i wkrótce znalazłem się po drugiej stronie Sanu.

Niemcy potraktowali mnie uprzejmie, ale zaprowadzili zaraz pod strażą do obozu jenieckiego, przeznaczonego do transportu w głąb Reichu – do stalagu lub na roboty przymusowe. Niemieckie eleganckie, czyste mundury i wygolone, syte twarze kontrastowały z brudnymi i zabiedzonymi krasnoarmijcami.

Postanowiłem jednak z tego obozu jak najszybciej uciec, i tu przyszedł mi z pomocą przypadek.

Przez bramę obozową prowadzono jeńców do "odwszalni". Strażnicy z obu stron bramy odliczali wychodzących. Po lewej stronie bramy jeden z jeńców usiłował się wymknąć z szeregu i zbiec, ale strażnicy dopadli go i okładali kolbami. Zrobiło się zamieszanie, z którego ja skorzystałem. Znajdując się po prawej stronie bramy nabrałem rozpędu, wskoczyłem na mur ogrodzenia i znalazłem się na zewnątrz koszar. Przechodzące właśnie dwie kobiety zorientowały się w sytuacji biorąc mnie pod ręce a jedna narzuciła mi szybko swój płaszcz na mój półwojskowy ubiór i wkrótce byłem poza miejscem zagrożenia. Kobiety te odprowadziły mnie do przemyskiego dworca, gdzie wsiadłem do pociągu, tym razem osobowego.

Następnego dnia byłem już w mym rodzinnym Krakowie. Tu jednak nie poznali mnie – ani rodzona matka, ani ojciec, ani siostry – i nie chcieli mnie wpuścić do domu. W ten sposób zakończyła się moja odyseja po Związku Sowieckim, gdzie napotkałem aż trzy koszmary śmierci:

Jazia Iwanowskaja, dworzec w Smoleńsku i stacja w Gniezdowie, gdzie na przełomie października i listopada 1939 widziałem pociągi wiozące polskich oficerów do Katynia.

Uważam, że w świetle tych faktów należałoby zrewidować opinie odnośnie terminów i miejsc zagłady oficerów polskich w Związku Sowieckim, gdyż polskich oficerów zaczęto mordować nie w roku 1940 czy 1941, ale już w październiku 1939. Poza tym zachowanie oficerów sowieckich zdaje się wskazywać, że wyrok na polską armię zapadł już przed wkroczeniem armii sowieckiej do Polski 17 września 1939. Leszek Zdek

* * *

Pana inż. arch. Leszka Zdeka, emerytowanego pracownika projektowego Politechniki Wrocławskiej, znam od dziesięciu lat. Jego wspomnienia odnośnie Jazi Iwanowskojej miały być tylko informacją dla Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, ale tam uznano to za fantazję. Na życie pana Leszka dokonano też – wyraźnie w związku z jego przeżyciami – kilku zamachów, w tym jednego przy pomocy broni używanej tylko przez KGB. Miało to poważne reperkusje, gdyż sprawa nabrała rozgłosu i umarło 2 prowadzących śledztwo w tej sprawie – za dopuszczenie do rozgłoszenia o broni KGB. W zamachach tych chodziło o wyeliminowanie świadka istnienia SOWIECKICH OBOZÓW ŚMIECI, gdyż powszechnie wiadomo, iż w ZSRS OBOZÓW ŚIERCI NIE BYŁO, a rolę takowych pełniły obozy pracy. W czasach stalinowskich kilku kolegów pana Leszka zostało aresztowanych we Wrocławiu i skazanych na karę śmierci. Pan Leszek uniknął tego losu tylko dlatego, że był potrzebny w śledztwie w Krakowie, które prowadził Edward Ochab i które było bardzo długie. Gdy w r. 1990 pan Leszek stwierdził, że straceni kiedyś jego znajomi nie figurują w rejestrze straconych politycznie we Wrocławiu to zaczął szukać akt sprawy, których okazało się nie być. Odszukał więc w Ossolineum gazetę z informacją o tym procesie i egzekucji – żeby przekonać Prokuraturę, że nie fantazjuje – ale gdy poprosił Pana Prokuratora o zapoznanie się z tą gazetą to ZNIKNĘŁA ONA Z ZASOBÓW OSSOLINEUM. BOSO Z PAMIRU DO POLSKI
http://www.wandaluzja.com/?p=p_318&sNam ... a-czesc-ii
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 29 gru 2014, 23:36

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Boso z Pamiru do Polski

Jest rok 1937. W jednym z majątków na Wołyniu ma odbyć się ślub Edmunda Soleckiego z jego kuzynką. Ślub ma uratować sprawy majątkowe sąsiadujących ze sobą rodzin, jako że właściciele majątku, rodzice pana młodego, są w separacji i nie interesują się sprawami własnej posiadłości. Pani domu bawi w Warszawie, w towarzystwie swych przyjaciółek, do których zaliczają się żony prezydenta Mościckiego i marszałka Śmigłego Rydza, co jest ważne dla sprawy. Ojczulek Edzia, komandor marynarki wojennej zadomowił się w Gdyni, i tak jak Pani Matka nie raczył zaszczycić uroczystości ślubnej syna, organizowanej przez energiczną Ciotunię Edzia.

Ciotka, wykorzystując swe koneksje z ówczesnym prymasem Polski, kardynałem Gustawem Hlondem, uzyskała w Rzymie dyspensę na ślub kuzynostwa i błogosławieństwo małżeńskie papieża Piusa XI.

Pan młody nie miał ochoty wstępować w związki małżeńskie, ale zwabiony przez Ukochaną Ciotunię przybył ze Lwowa nie podejrzewając podstępu. Miał rangę porucznika lotnictwa, własną awionetkę i dyplom inżyniera prestiżowej Politechniki Lwowskiej. Cieszył się żywotem kawalerskim, korzystając ze swego lwowskiego apartamentu.

Uroczystość ślubną poprzedziła suta libacja w towarzystwie starych kumplusi Edzia, zaproszonych przez Ukochaną Ciotunię. Dawka kilku "karniaków" zaaplikowanych przez starą studencką gwardię podziałała skutecznie, i pan młody przestał stawiać jakikolwiek opór poczynaniom domowników, tym bardziej, że miał bardzo łagodne usposobienie. Obrzędu ślubnego udzielił osobiście sam kardynał Gustaw Hlond, znany z narodowych poglądów, co okaże się tu istotne i czym można tłumaczyć, wyjątkową wyrozumiałość Prymasa.

Po tej ceremonii Edmund Solecki stracił kontakt z rzeczywistością i obudził się dopiero w łożnicy małżeńskiej, gdzie nowopoślubiona przypomniała mu o powinnościach małżeńskich – które dopełnił, a potem znowu zapadł w sen sprawiedliwego.

Z tego snu wyrwał go dzwonek telefonu. Z wyraźnym niezadowoleniem przyjął od małżonki słuchawkę, w której usłyszał: MÓWI SZEF LOTNICTWA, GENERAŁ RAYSKI, SŁYSZY MNIE PAN? – SŁYSZĘ odpowiedział półprzytomnie Edzio. – PANIE PORUCZNIKU, PROSZĘ STAWIĆ SIĘ W GŁÓWNEJ KWATERZE, U MNIE W GABINECIE. SPRAWA SZCZEGÓLNEJ WAGI PAŃSTWOWEJ!

Wolens – nolens, z ambiwalentnym uczuciem, żegnany przez zakochaną właśnie poślubioną małżonkę, wsiadł do awionetki i wylądował w Warszawie.

W gabinecie szefa lotnictwa siedzieli rozparci w skórzanych fotelach generał Rayski i jakiś tęgi facet popijając koniak. Nastąpiła prezentacja: PORUCZNIK EDWARD SOLECKI, KUZYN SALOMEI VON VITZ, MOJEJ KREWNIACZKI – skłamał generał, aby zyskać zaufanie siedzącego obok gościa, i zarekomendował: BARON VON BERLIŃSKI, DYREKTOR NAJWIĘKSZEGO BANKU RZESZY NIEMIECKIEJ, i tu dłoń barona trafiła na prawie nieruchomą rękę porucznika. PORUCZNIK SOLECKI PRZEWIEZIE PANA, HERR BARON, BEZPIECZNIE DO PRAGI, ŁĄCZNIE Z PANA OSOBISTYM BAGAŻEM. TO ZNAKOMITY PILOT, RĘCZY GŁOWĄ ZA SWOJĄ MASZYNĘ.

– SEHR ANGENEHM, HERR LEUTNANT. Hitler chce zagarnąć całą Europę a przy tym wymordować najlepszych niemieckich obywateli – wyjaśniał baron. – ODLECI PAN DO PRAGI O GODZ 17. – WSZYSTKO JEST PRZYGOTOWANE, objaśniał szef lotnictwa. – Za stratę czasu i fatygę 1000 dolarów dla Pana Porucznika – informuje von Berliński. Edzio się odezwał: NIE ROZUMIEM. – Co ja mówię, 2000 dolarów, po co się targować!

Edzio milczy. – HERR LEUTNANT, daję 3000 dolarów – to jest bardzo duży pieniądz!

- ODMAWIAM. – Co to znaczy ODMAWIAM. To jest 15.000 polskich złotych – pan sobie kupi drugą awionetkę.

- POWIEDZIAŁEM, ŻE NIE.

- DLACZEGO, pyta generał poirytowany: TO JEST ROZKAZ. – JA SWOIM SAMOLOTEM GUDŁAII WOZIĆ NIE BĘDĘ.

- KOGO NIE BĘDZIESZ WOZIĆ, PORUCZNIKU?

- POWIEDZIAŁEM GUDŁAII!

- NIE ROZUMIEM.

- GUDŁAII, odpowiedział z naciskiem Edzio, BO ZRABOWALI MAJĄTEK MOJEJ BABKI!.

- MILCZ SKURWYSYNU krzyknął generał i wściekły wstał z fotela a Edzio uderzył Rayskiego impulsywnie w twarz. Generał zatoczył się i upadł na dywan. Po chwili wstał, odzyskał pewność siebie i krzyknął: ARESZTOWAĆ! STRAŻ, ADIUTANCI! NATYCHMIAST ARESZTOWAĆ – WYDAJĘ ROZKAZ – ROZSTRZELAĆ TEGO SKURWYSYNA!!!

Wbiegają adjutanci, obezwładniają porucznika. MELDUJĘ POSŁUSZNIE, CZY ZWOŁAĆ SĄD POLOWY, pyta jeden z adjutantów. MILCZ – JA WYDAJĘ ROZKAZY – ZROZUMIANE? – WYKONAĆ NATYCHMIAST, ZROZUMIANE? – PANIE GENERALE, PRAWO WOJSKOWE... – MILCZEĆ – WYKONAĆ – NA DZIEDZIŃCU MINISTERSTWA – NATYCHMIAST!

Jeden z adjutantów Rayskiego, były kamerdyner Soleckich, sprowadzony do Warszawy przez matkę porucznika, a potem "odstąpiony" generałowi, natychmiast zawiadamia telefonicznie matkę Edzia o fatalnym zdarzeniu.

Poprzez przyjaciółki matki Edzia sprawa dociera zaraz do pierwszych głów w państwie, tj. prezydenta Mościckiego i marszałka Rydza Śmigłego. Następuje ich osobista interwencja. Naciskają na zmianę decyzji szefa lotnictwa.

Rayski nie ustępuje, mówi: NARUSZYŁ HONOR POLSKI, ale pod dalszą presją każe przetransportować więźnia poza teren Warszawy.

Matka ponownie prosi o interwencję przyjaciółki. Po kolejnych dywagacjach zakutego i zakapturzonego więźnia przewieziono karetką więzienną do twierdzy Toruń i wtrącono do lochu więziennego.

Nad jedynym otworem tego lochu, nad głową Edzia, zatrzasnęła się Z ŁOSKOTEM żelazna klapa. Nastąpiła głucha cisza, niepewność i obawa o dalszy los.

– Może po 2 tygodniach, dzięki koneksjom Mamusi, loch zostanie zamieniony na ścisły areszt? Tak rozmyślał i wyczekiwał. W całkowitej ciszy słychać było tylko krople sączącej się ze ściany lochu wody, którą zlizywał lub zbierał do dłoni. Przez klapę w stropie raz dziennie spuszczano mu kawałek chleba i kubek wody.

Szczur, który przechodził przez szczelinę pomiędzy kamieniami, był jedyną żywą istotą w tej otchłani. Zwierzę to oswoiło się, oblizywało mu stopy, twarz i ręce, wchodziło mu na ramiona, kładło się na szyi – ale po jakimś czasie szczur nie powrócił.

Nadszedł okres, kiedy nastąpił bezwład nóg i rąk. Zrozumiał, że ktoś zaufany ściśle przestrzega rozkazu generała O CHLEBIE I WODZIE. Mijały koszmarne długie dnie i noce, których nie rozróżniał z powodu ustawicznej ciemności. Tracił poczucie czasu, zapadał w letarg i odrętwienie. Nadszedł okres w którym stracił wzrok a potem słuch, a w końcu mowę. Głód, zimno i ciemność stanowiły udrękę przekraczającą wytrzymałość ludzką.

Przytomność odzyskiwał, kiedy strażnik opuszczony do lochu tarmosił jego ciało, aby sprawdzić czy jeszcze żyje, i dać mu CHLEB Z WODĄ. Potem już był bardzo słaby i niczego nie pamiętał.

Gdy zaczął odbierać pierwsze wrażenia stanowiące symptomy powrotu świadomości był w Berezie Kartuskiej, obozie dla skazańców politycznych i komunistów. Sądził, że jest w niebie – WŚRÓD ANIOŁÓW. Potem zaczął odzyskiwać poczucie rzeczywistości, wzrok, słuch i mowę.

Lekarze powiedzieli mu, że przesiedział w lochu równy rok. Na rozkaz Rayskiego został wysłany do Berezy, gdzie TO TWARDE BYDLE POWINNO WRESZCIE ZDECHNĄĆ, jak się wyraził generał. W Berezie lekarze dokonali jednak cudu – przy pomocy zresztą najlepszych leków szwajcarskich, dostarczanych przez matkę i Ciotunię, pardon, bo już teściową Edzia. Działo się to w tajemnicy przed informatorami Rayskiego, który podobno popadł w niełaskę Marszałka i Prezydenta. Edmund Solecki bronił bowiem również NARODOWEGO honoru prymasa-kardynała Gustawa Hlonda, który pobłogosławił jego samolot i – w imieniu papieża Piusa XI oraz własnym – związek małżeński. W tym świetle to porucznik Edmund Solecki padł ofiarą prowokacji, gdyż było dziesięciu innych kurierów wojskowych, którzy chętnie podjęliby się tej misji za 3 tysiące dolarów.

Po kilku miesiącach pobytu w szpitalu więziennym odzyskał wreszcie wzrok, słuch i mowę.

Leżąc w łóżku w białej pościeli Edzio odnosił ciągle wrażenie, że jest w Raju. Nie wierzył, że żyje i, jak twierdził, odczucie to było przekonywujące. Po rocznym pobycie w Izbie Chorych odzyskał zdrowie na tyle, że mógł poruszać się o własnych siłach.

Zdawało się, że najgorsze minęło – ale niestety wybuchła II wojna światowa. Zgodnie z prawem wojennym otworzyły się wrota więzień i Edmund Solecki opuszcza mury Berezy Karuskiej wraz z pozostałymi skazańcami.

Do rodzinnej hacjendy dotarł piechotą. Powitał go "odstąpiony" Rayskiemu wierny kamerdyner, który opuścił bombardowaną Warszawę, wobec czego mógł wszystko Edziowi opowiedzieć – i stąd ta stosunkowo dokładna relacja z gabinetu Rayskiego i zakulisowych zabiegów wokół sprawy.

Sowieci, którzy 17 września napadli na Polskę, byli już następnego dnia w rodzinnej posiadłości Edwarda. Od egzekucji przez rozstrzelanie uratował go dowód pobytu W WIĘZIENIU DLA KOMUNISTÓW. Życie Edzia wisiało jednak na włosku. – NIET, TO INŻYNIER – Będzie potrzebny jako mechanik – zadecydował starszy Komandir.

Zaprowadzono więc go na stację kolejową i wsadzono do wagonu bydlęcego, gdzie byli już inni aresztanci. Potem wagon zadrutowano i transport ruszył w głąb sowieckiego RAJU – o którym już im naopowiadano.

Mimo koszmarnych warunków transportu Edzio zachowywał stoicki spokój, na co miały może wpływ jego przeżycia i doświadczenia. Niekiedy spokój jego udzielał się zdesperowanym i załamanym towarzyszom niedoli, co pozwoliło łatwiej przetrwać trzymiesięczną tułaczkę, w nieogrzewanych wagonach, gdzie wrzucony czasem worek z kawałkami zeschłego chleba i "kipiatok" nie pozwalały zdechnąć z głodu.

Po przybyciu transportu do Kazachstanu, a jak się potem okazało Uzbekistanu, tubylcy uciekali przed twarzami "białych upiorów". W lepiankach obozu powstała zaraz myśl ucieczki. Wiedział, że ryzyko jest duże, ale postanowienie zapadło.

Wraz z dwoma towarzyszami niedoli – również inżynierami – z którymi zaczęło go łączyć absolutne zaufanie, analizowali każdą najdrobniejszą informację o wszystkim dotyczącym ich miejsca pobytu i wszystkiego co otaczało ich obozowisko. Każda wiadomość była ważna, a wiadomo że dobry wywiad jest podstawą powodzenia każdej akcji. Udało im się zlokalizować miejsce pobytu w Uzbekistanie oraz dowiedzieć rzeczy najważniejszej, że zaledwie parę dni drogi dzieli ich od granicy z Afganistanem.

Na tej drodze wielką przeszkodą była jednak graniczna rzeka Amudaria, bardzo niebezpieczna w swym górnym biegu. Dowiedzieli się też, że w odległości 10-12 km znajduje się parę kołchozów.

Najpierw postanowili spenetrować okolicę. Zachowując konieczne środki ostrożności wymykali się z obozu i nocnym marszem dotarli do pastwisk baranów, gdzie ze zdziwieniem stwierdzili brak psów, i że pasterze są w śnie głębokim.

W czasie nocnych wypraw podkradali się do stada baranów, zarzucali jednemu pętlę na szyję i dusili, żeby nie beczał. Odciągali go potem w bezpieczne miejscu preparowali potrzebne części.

Szczegółów tych akcji nie znam, ale pamiętam, jak Edzio mówił o wsadzaniu do tętnicy szyjnej duszonego zwierzaka zaostrzonej rurki, którą wypijali krew. Wycinali kawałki mięsa, suszyli i zakopywali w ziemi, a także wyjmowali pęcherze i jelita.

Pęcherze były im potrzebne jako pojemniki na wodę oraz pływaki a jelita jako sznurki. Przygotowania te wymagały odwagi a czasami brawury, a wszystko to odbywało się nocą, z zachowaniem psiej czujności. Gdy jeden był w akcji to pozostali dwaj ubezpieczali go. Przygotowania te trwały prawie cały rok.

Kiedy wszystko było gotowe przytroczyli worki z wodą i suszonym mięsem, i wyruszyli nocą ku granicy afgańskiej.

Ustawicznie wiejący o tej porze wiatr zacierał ich ślady. W dzień zakopywali się w piachu, usiłując się przespać i odpocząć.

Po 4 nocach marszu doszli do Amudarii. Wypatrzyli w jakich odstępach przechodzą patrole graniczne, znaleźli niewidoczne miejsce pod skałami i z wyrzuconych przez rzekę pni związali "mocno" jelitami tratwę. Worki z suszonym mięsem i pęcherze pławne przywiązali do siebie, i gdy nastała noc odbili od brzegu.

Silny prąd rzeki porwał tratwę jak piórko. Przez pewien czas płynęli i zdawało się że sukces jest bliski. Przepłynęli tak pierwszą i drugą kaskadę, ale na trzeciej lawina wody zwaliła się na nich a kipiel uniosła tratwę w górę. Edzio poczuł wstrząs i uderzenie.

Gdy odzyskał przytomność był dzień. Leżał pod dużym głazem skalnym, który tworzył jakby jaskinię. Zorientował się, że leży po stronie rosyjskiej. Przeprawa nie udała się, towarzysze zniknęli bez śladu. Był poobijany i obolały. Potem stwierdził, że jest cały i może się poruszać. Ekwipunek się nie urwał, było suszone mięso i pęcherze.

W jaskini doczekał zmroku, po czem napełnił pęcherze wodą rzeczną, wydostał się na brzeg i wyruszył DO POLSKI.

Szedł tylko nocą. Gdy skończyło się suszone mięso baranie to zakradał się do zagród, by ukraść gołębia, kurę czy królika. Wypijał z nich krew i zjadał na surowo. We wsiach nie było psów, gdyż zostały zjedzone a domostw nie zamykano. Nad ranem zaszywał się w kryjówce, by z nastaniem nocy znowu ruszyć w drogę. Jako lotnik orientował się po gwiazdach.

Czasem przez 2 dni nie wychodził z kryjówki, którą sobie wygrzebał, a czasami zakopywał się w piachu. Jak potem mawiał zawdzięczał te przetrwanie saperce, kozikowi i sznurkowi. Nie jeden raz przeleżał 2 doby zakopany w piachu z gałęzią nad głową.

W ten sposób – po przejściu 4 tysięcy kilometrów – Edmund Solecki doszedł do Wołgi, gdzie słychać było odgłosy frontu. Czołgając się nocą w stronę rzeki natknął się na stertę złomu. Wymacał puste 5-litrowe kanistry po oleju i marmoladzie, z deklami i uchwytami. Powiązał je sznurkiem na pływaki, na czapkę zatknął gałązki maskujące, podkradł się do rzeki i zaczął płynąć na drugą stronę.

Na środku rzeki został jednak ostrzelany. Zdawało mu się że słyszy strzały z dwóch stron. Przestrzelone kanistry powoli napełniały się wodą, ale desperacko płynął dalej.

Po pewnym czasie strzały ucichły. Niemcy zorientowali się widocznie, że ktoś płynie w ich stronę, bo zaprzestali ognia. Jeden nieprzestrzelony baniak pozwolił Edziowi dopłynąć do brzegu.

Niemcy wyciągnęli go z wody i po sprawdzeniu kim jest zawieźli do lazaretu.

Szczegółowe przesłuchania, z udziałem wyższych oficerów sztabowych a także dwóch generałów, trwały kilka dni. Ze sprawdzeniem tożsamości nie było kłopotów, gdyż posiadłość Soleckich była pod okupacją niemiecką, więc Niemcy zaczęli go traktować nie tylko z podziwem, ale i przyjaźnie. Stanowił bowiem nieocenione źródło rzetelnych informacji o zapleczu frontowym Rosji Sowieckiej. Przeleżał w niemieckim lazarecie kilka miesięcy, potem dano mu nowe ubranie, pieniądze na drogę i nawet zegarek, który mi pokazywał, gdy spotkałem go w barze mlecznym w Przemyślu w r. 1943.

Było to spotkanie bardzo dziwne. Zwróciłem uwagę na tego starego, zgarbionego i pomarszczonego człowieka, który, po zjedzeniu porcji pierogów, zapalił wetkniętego do fifki z drzewa wiśniowego "peta". Jak mi potem powiedział to fifkę tą zrobił własnoręcznie i towarzyszyła mu ona przez całą wędrówkę do Polski.

On też zwrócił na mnie uwagę więc przypatrywaliśmy się sobie nawzajem. Miałem wrażenie, że znam tego człowieka, ale nie mogłem go zidentyfikować. Edzio mnie jednak rozpoznał – jako uczniaka na wakacjach we Lwowie – i tak zaczęła się nasza rozmowa, z której pochodzi niesamowita relacja w niniejszym opowiadaniu.

Wielu szczegółów się nie dowiedziałem, gdyż wymagało by to dłuższej rozmowy, a panowała nerwowa atmosfera okupacji niemieckiej. Mówił, że szukał swej żony, i tu znowu zdarzył się cudowny przypadek, bo młody człowiek przy sąsiednim stoliku, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, powiedział, że zna osobę o takim nazwisku u której przestawiał piec. Określił jej wygląd i córeczkę, co zaintrygowało Edmunda, wobec czego postanowiliśmy się tam niezwłocznie udać.

Mieszkała w jednej z podprzemyskich wsi, której niestety nie pamiętam. Kiedy dotarliśmy na miejsce to ja zostałem za płotem a Edzio wszedł do domu. Na podwórzu bawiła się dziewczynka w wieku przedszkolnym a w drewutni jakiś facet układał szczapy i gonty. Ja czekałem na Edzia oparty o balaski parkanu. Po paru minutach Edzio wrócił i zdał mi relację, która miała mniej więcej następującą treść:

ROZPOZNALIŚMY SIĘ NAWZAJEM. BYŁA ZASKOCZONA I ŹDZIWIONA. WYJĄKAŁA Z ZAKŁOPOTANIEM: E... EDZIO... J-JUŻ PRZYJECHAŁEŚ. – JAK WIDZISZ, PRZYJECHAŁEM, odpowiedział rezolutnie Edzio.

NO... NO TO MOŻE NAPIŁ BYŚ SIĘ HERBATY?

NIE NIE, DZIĘKUJĘ - NIE CHCE MI SIĘ PIĆ...

NO, TO JA JUŻ PÓJDĘ – NIE BĘDĘ PRZESZKADZAĆ, i wyszedł.

Nie zatrzymywała go, więc opuścił progi wiejskiego domku, w którym zapewne była jego małżonka – z którą spędził po ślubie zaledwie parę godzin – znalazła szczęście u boku innego mężczyzny, który stał się jej mężem i ojcem ich dziecka.

Wydarzenia tego Edzio nie komentował ani jednym zdaniem, przyjmując wszystko ze stoickim spokojem i może przekonaniem, że los zadecydował za niego.

Potem nasze drogi rozeszły się. Ja byłem inwigilowany i musiałem się ukrywać przed Gestapo, które deptało mi po piętach. W czasie okupacji nie udało mi się z nim spotkać po raz drugi a późniejsze poszukiwania Edmunda nie dały rezultatu. Mam jednak nadzieję, że zeznania Edzia pod Stalingradem zostały wysłane do Berlina i są w archiwum Wehrmachtu.

Leszek Zdek

***

Edmunda Soleckiego znał dobrze mój ojciec poprzez pisarza Jalu Kurka, tak że mieszkaliśmy w domu Soleckiego dość długo, a on potem odwiedził nas we Wrocławiu, ale nigdy nie mówił o swych wojennych przeżyciach.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_319&sNam ... -do-polski
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 00:06

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Hitlerowski System Pracy Niewolniczej

Konferencja Ofiar, Żałobników i Wierzycieli Oświęcimia, zorganizowana przez Stowarzyszenie Ofiar Wojny w Bielsku-Białej, Oświęcim 1998

W związku z 50-leciem WYZWOLENIA OŚWIĘCIMIA w r. 1995 francuski miesięcznik L'HISTOIRE ogłosił cykl artykułów o hitlerowskich obozach koncentracyjnych.

Odkryciem L'Histoire jest to, że obozy te były często ośrodkami hitlerowskiej technologii, jak np. Dora koło Nordhausen w Turyngii, skąd Amerykanie wywieźli setkę V-2, dokumenty i fachowców. Potem obóz przejęła Armia Czerwona, która uruchomiła ten ośrodek dzięki pozostałej tam załodze, co po 2 latach zostało ewakuowane w całości do ZSRS.

Autorzy tych artykułów w L'Histoire konkludują, że "dzięki Dorze powstały amerykańskie rakiety i sowiecki Sputnik. Zarówno Sowieci, jak i Amerykanie mieli więc powody, by o obozach milczeć" (H. M., L'Histoire – luty 1995; Co piszą Inni, Mówią Wieki, II 1995, nr. 2/429. s.14).

Ta grabież technologii hitlerowskiej przez zwycięzców nie tłumaczy jednak powodów zamazywania historycznej prawdy o obozach hitlerowskich. Jednym z powodów jest tu analogia do sowieckiego Gułagu, ale to nie wszystko. W tymże cyklu francuskim jest też niesamowity wniosek, że gdyby nie hitlerowski atak na ZSRS to cała inteligencja francuska poszłaby do Gułagu – wobec czego Hitler był bohaterem francuskim? Profesor Wilczyński napisał kiedyś w tygodniku Wprost, że gdyby Roosevelt pożył nieco dłużej, to Stalinowi oparłyby się w Europie tylko Anglia i Portugalia ...

Francuzi wnieśli do historii obozów hitlerowskich pojęcie Fabryka Śmierci, rozróżniając obóz koncentracyjny w Oświęcimiu-mieście od "fabryki śmierci" w Oświęcimiu-Brzezince. Wg mnie jest to jednak taka prawda, jak to, że Oświęcim-Miasto był dla Polaków a Oświęcim-Brzezinka dla Żydów.

Oświęcim był w systemie Górnego Śląska, toteż jakaś Fabryka Śmierci mogła tam mieć sens tylko wówczas, gdyby zwłoki ludzkie były cennym surowcem przemysłowym – ale nadają się tylko na nawóz, i to drogi, który hitlerowcy chcieli ponoć produkować we Włocławku z warszawiaków. W Oświęcimiu nie wchodziło to jednak w grę, gdyż na Górnym Śląsku była kopa spraw ważniejszych.

Na procesie norymberskim Herman Goering wymienił jako jeden z powodów wojny z Polską zapotrzebowanie na polską siłę roboczą (Bertold Puchert, Działalność niemieckiej IG Farbenindustrie w Polsce, KiW W-wa 1973, s.39).

Wg danych niemieckich to tylko przez Arbaitsamty hitlerowcy wypompowali z Polski 2,2 – 2,3 miliony siły roboczej, do linii Curzona (tamże, s.133), natomiast remanent Gomułki mówi tutaj o 2,5 milionach do linii Curzona.

Ta siła robocza podlegała Ministerstwu Gospodarki Rzeszy – ale była jeszcze nierejestrowana siła robocza, która podlegała SS. Oświęcim należał właśnie do działu NIEREJESTROWANEJ SIŁY ROBOCZEJ POD ADMINISTRACJĄ SS.

Pierwszy transport więźniów politycznych, samych Polaków, przybył do Oświęcimia 14 VI 1940. Więźniów tych potraktowano właśnie jako "nierejestrowaną siłę roboczą", toteż "niepotrzebnych" inteligentów rozstrzeliwano, jak to miało miejsce na Żwirowisku. W związku z poborem Ślązaków do Wehrmachtu i Kriegsmarine, oraz przechodzeniem ciężkiego przemysłu na 24-godzinną dobę roboczą, to tej przymusowej siły roboczej potrzeba było coraz więcej, nawet setki tysięcy.

Problem ten rozwiązano nawet "na wyrost" wiosną 1941 r, przez budowę obozów przy węźle kolejowym w Brzezince i w Moniowicach. Pierwszy miał charakter selekcyjny i rozdzielczy a drugi kadrowo-techniczny.

W Moniowicach zaczęto wiosną 1941 budowę kombinatu karbochemicznego do produkcji benzyny syntetycznej dla ewentualnego frontu wschodniego, który to kombinat był budowany i obsługiwany właśnie przez niewolniczą siłę techniczną, pod administracją SS, ale w systemie kapitałowym IG Farben z siedzibą we Frankfurcie nad Menem.

Jest rzeczą przy tym oczywistą, że SS zaopatrywało w niewolniczą siłę roboczą wielu kolaborantów hitlerowskich, których było na Górnym Śłąsku tysiące.

O ile do Moniowic trafiała kadra ze zdobywanych przez Wehrmacht i przejmowanych przez SS zakładów przemysłowych – co można nazywać rabunkiem technologii – to do Oświęcimia-Brzezinki jechały pociągi z prospektywną siłą roboczą, którą wybierano np. z obozów jenieckich na hasło ZAWÓD i zdrowy wygląd. W Brzezince dokonywano selekcji i kwalifikacji, co trwało zwykle tydzień – co tłumaczy OGROM obozu Oświęcim-Brzezinka wobec obozu KONCENTRACYJNEGO w Oświęcimiu-Mieście. Po tym zakwalifikowaniu więzień jechał do któregoś z kilkudziesięciu podobozów Oświęcimia, z których znanych jest ponad 40, a każdy z tych podobozów miał kilkadziesiąt ośrodków pracy przymusowej.

Każda kopalnia górnośląska miała brygady pracy niewolniczej, które pracowały na najniższych i najtrudniejszych ścianach. Znam relację jednego więźnia stalinowskiego, który zjeżdżał do szybu na linie, gdzie warunki były jak w średniowieczu – z czego wnoszę, że pracowali tam wcześniej więźniowie oświęcimscy, co stalinowcy próbowali reaktywować.

Nie lepiej było w przemyśle chemicznym, gdzie przydatność robocza więźnia, zwykle źle odżywionego, trwała często nie dłużej niż kilka miesięcy.

Przedwojenny raport agenta wywiadu polskiego Adriana (Brunona Grajka) mówi, że Polacy zatrudnieni przy budowie fortecznego metra wrocławskiego umierali po kilku miesiącach nie widząc słońca. Są też dane na to, że organizacja Todt – a więc bardziej humanitarna od SS – masowo uśmiercała więźniów po zakończeniu dzieła, tak że co do niektórych obiektów na Dolnym Śląsku nie pozostało żadnych świadków.

Mój stryj, który miał być ministrem finansów u Jaroszewicza, na co nie zgodziła się Moskwa, był ranny w powstaniu warszawskim i opiekowała się nim Barbara Bierutówna. W związku z tym zaraz po uwolnieniu z niemieckiego obozu mój dziadek został wezwany przez Bieruta, który zlecił mu zbadanie udziałów amerykańskich w koncernach niemieckich, gdyż dziadek miał dobre stosunki amerykańskimi Irlandczykami.

Instrukcja mówiła, że w systemie pracy niewolniczej Oświęcimia zginęło 6 milionów robotników, w większości obywateli radzieckich.

Wiadomo, że IG Farben posłużyło się wobec Standard Oil szantażem technologicznym w postaci benzyny syntetycznej, zmuszając SO do współpracy kapitałowej. Współpraca ta trwała aż do wykrycia jej przez Harrego Trumana, który został za to prezydentem USA.

Gdy jednak mój dziadek pojechał z tą sprawą do Waszyngtonu to urzędujący sekretarz stanu przyprowadził mu z tuzin protestujących przejmowanie przez państwo polskie ich mienia na podstawie tzw. nacjonalizacji przemysłu. Mój dziadek odpowiedział, że były to koncerny niemieckie, działające na podstawie jurysdykcji hitlerowskiej, i wymienił owe 6 milionów ofiar hitlerowskiego systemu pracy niewolniczej na Górnym Śląsku – na co delegacja amerykańska opuściła gabinet bez słowa.

Chodzą pogłoski, że wg wywiezionego przez Armię Sowiecką archiwum oświęcimskiego to w Oświęcimiu zginęło tylko 130 tysięcy ludzi, z czego połowa Polaków – ale jest to prawdopodobnie rejestr oświęcimskiego krematorium.

Pierwsze próby masowego uśmiercania przeprowadzono w Oświęcimiu wiosną 1942, ale krematoria zaczęto budować znacznie później. Trzeba tu dodać, że technika kremowania jest droga i dość długa a wersje o paleniu zwłok na stosach są dezinformacją.

Jeśli idzie zaś o podobozy Oświęcimia i ośrodki pracy przymusowej, to żadne krematoria nie były tam potrzebne, gdyż zwłoki składowano w kopalniach na poziomach do zawalenia, jak to robili bolszewicy i Japończycy.

Największy na Dolnym Śląsku specjalista od wywiadu niemieckiego, mjr Stanisław Siorek, który umarł nagle a jego archiwum zaginęło, mówił mi o niesamowitej technice likwidacji zwłok w Lubiążu, który był podobozem obozu koncentracyjnego w Rogoźnicy, która miała aż sto kilkadziesiąt podobozów, również w Wielkopolsce na Łużycach i w Czechach. Mówił on, że w podziemnej fabryce lotniczej pod klasztorem lubiąskim więźniów karmiono szczurami chińskimi a szczury zwłokami... – W taki to sposób hitlerowcy zlikwidowali plagę masowych samobójstw na stanowiskach roboczych.

Armia Sowiecka, która przejęła tą fabrykę, więziła w podziemiach 27 tysięcy ludzi. Pisał on w Słowie Polskim, że aż do roku 1962 z podziemi wrocławskiego Dworca Głównego, gdzie był główny węzeł użytkowanego przez Armię Sowiecką niemieckiego metra fortecznego, wychodziły czasami karne kolumny siwych mężczyzn, z których żaden na nikogo nie spojrzał. Wg mjra Siorka była to załoga hitlerowskiej fabryki podziemnej, przejęta przez Armię Sowiecką wraz z techniką pokarmową.

– Jak pisze prasa to takie szczury grasują teraz w metrze moskiewskim, z czego wynika, że w r. 1962 fabrykę tą ewakuowano do Moskwy.

Jest to jedna z tajemnic hitlerowskiej technologii, którą mjr Siorek badał, również przy pomocy oficerów sowieckich, przez kilkadziesiąt lat.

* * *

Już po wygłoszeniu tego referatu w Niemczech ogłoszono, że była kategoria niewolniczej siły roboczej pod administracją SS. SS wynajmowało tych niewolników tylko rekomendowanym hitlerowcom za 6 marek dziennie, ale byli oni nadal pod nadzorem, kwaterunkiem i wyżywieniem SS. SS wydawało dziennie 60 fenigów na wyżywienie i 10 fenigów na kwaterunek i odzienie niewolnika, gdyż mieszkali oni "na stanowiskach roboczych". Przeciętna długość życia roboczego niewolnika wynosiła 9 miesięcy, po czym zwłoki były obowiązkowo palone, co kosztowało administrację SS 2 marki. Pasuje to do raportu Adriana o budowie fortecznego metra wrocławskiego.. Długość życia niewolnika określało karmienie go ziemniakami i margaryną węglową, która po 9 miesiącach powodowała ślepotę.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_321&sNam ... ewolniczej
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 00:32

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Polityczny kapitał kryminalny - cz. I

Pan Rotmistrz z Wielkopolski miał opinię wyjątkowego blagiera. Szczególnie lubił opowiadać o szarżach na francuskie karabiny maszynowe, metodą huzarów węgierskich – co miano mu za złe. Naraził się też Polkom dając do zrozumienia, że najlepszymi kochankami są Niemki.

Ta słabość do Niemek była chyba odwzajemniona, gdyż jeździł często do Berlina, jakoby w celach towarzyskich.

W r. 1936 – gdy zdawało się, że już się ustatkował – wywołał jednak nowy skandal. Otóż Pan Rotmistrz przywiózł z Monachium dokument, który dosłownie wstrząsnął całą generalicją warszawską. Domyślano się, że chodzi tu o niemiecki plan wojny przeciw Polsce, czyli "wyłożenie przez Niemców kart", ale sprawa okazała się poważniejsza.

Dokument ten opiniowano w Paryżu i Londynie, gdzie stwierdzono niedorzeczność tego, ale Pan Rotmistrz upierał się przy powadze dokumentu więc wytoczono mu proces – o próbę skapitulowania Polski przez wyłożenie przez Niemców kart, które uznano za szulerskie.

Hitlerowcy potraktowali to poważnie, bo aresztowali kilku niemieckich znajomych Pana Rotmistrza, z których niektórych, po długim śledztwie, stracono, a w Sztabie Głównym Wehrmachtu wybuchła Afera Generałów, której bohaterami byli generałowie Reichswehry Blomberg i Fritz.

Hitler z uwagą śledził proces Pana Rotmistrza, i uspokoił się dopiero, gdy warszawska prokuratura wojskowa nakazała utajnienie podmiotowego dokumentu. Powtórzyła się więc niejako historia z procesu berneńskiego, gdzie też nie dopuszczono do ogłoszenia listy bankierów Lenina, którzy już zdążyli ustawić się za Hitlerem.

Pana Rotmistrza uznano winnym niekompetencji i zdegradowano "za naiwność".

Równocześnie potraktowano go jako więźnia stanu, który miał być zlikwidowany wobec jakiejkolwiek dwuznaczności – toteż MIAŁ BYĆ zamordowany przez załogę więzienia już 1 września 1939.

Sam proces tej Żelaznej Maski miał jednak wpływ na polską jurysdykcję, gdyż rozwiązano loże masońskie i wprowadzono kategorię Głównej Zdrady Politycznej, do czego zaliczono przynależność do partii komunistycznej i loży masońskiej. Postawiono znak równości pomiędzy masonerią a bolszewizmem.

Otóż te represje antymasońskie, oraz to, że masoni tłumaczyli się, iż żadnych umów pisemnych nie robią (załatwiając tylko sprawy na zasadzie konsensusu korupcyjnego), świadczą, że nie był to jakiś niemiecki plan wojny z Polską, ale rzecz dotycząca mocarstw pozaeuropejskich, a ściślej stosunku Frontu Harzburskiego do ZSRS i USA, które to mocarstwa były ze sobą powiązane finansowo, głównie złotem stalinowskim.

Była to umowa w berlińskiej loży masońskiej, w której rabinowie sprzedali generałom pruskim folwark żydowski, który nazywał się Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich, za niemiecką pomoc w utrzymaniu władzy żydowskiej w USA. Władza ta została zdobyta przy pomocy Prohibicji i Wielkiego Kryzysu, wspieranych przez kapitał stalinowski. Dyrektorem Stalina, jako inwestora strategicznego USA, został Franklin Delano Roosevelt.

Realizacja tego kontraktu napotkała jednak poważne trudności. W grudniu 1934 został zamordowany w Leningradzie Kirow – uważany za najgroźniejszego nacjonalistę rosyjskiego.

Na telefon o tym wydarzeniu całe Biuro Polityczne bolszewików przybyło specjalnym pociągiem nad Newę a śledztwo objął osobiście Stalin. Od początku wiadomo było, że mordu dokonała eskorta Kirowa a wkrótce okazało się, że za mordercami stoi dwóch sefardyjczyków, Jagoda i Wyszyński.

Stalin przestraszył się, bo jeden był ministrem policji, której podlegało praktycznie wszystko, a drugi szefem policji politycznej pod nazwą Gławnoje Politiczeskoje Uprawlenie. W tej sytuacji Stalin rzucił Towarzyszom Leningradzkim kartę, że Lenin oddał Żydom sefardyjskim 20 tysięcy ton złota – co wzięło wszystko.

Całe politbiuro znalazło się w niewoli Towarzyszy Leningradzkich, którzy postawili na Stalina.

Na Jagodę i Wyszyńskiego Stalin był jednak jeszcze za słaby, gdyż ci dwaj, jeśli trzymali się razem, byli nie do ruszenia. W tej sytuacji Stalin rozpoczął pertraktacje z Jagodą, tłumacząc mu, że winę za zamordowanie Kirowa ponosi Wyszyński, jako szef policji politycznej, któremu trzeba odebrać GPU – bo po co aż dwie policje polityczne – i utworzyć z tego Narodnyj Komisariat Wnutriennych Dieł.

Jagoda dał się przekonać i faktycznie utworzył NKWD. Gdy jednak potem na plenum KC bolszewików oskarżono go o zamordowanie Kirowa to odpowiedział, JAKA SZKODA, ŻE WÓWCZAS NIE ARESZTOWAŁEM WAS WSZYSTKICH – co zdaje się wskazywać, że Wyszyński radził mu dokonanie zamachu stanu.

Umowa w berlińskiej loży masońskiej załamała się więc w momencie, gdy Jagoda połknął smakowity hak Stalina i podjął się reorganizacji aparatu przemocy, co kierowało na boczny tor Wyszyńskiego – członka berlińskiej loży masońskiej – co z kolei, bez Pana Rotmistrza, byłoby nie do rozsupłania.

Śledztwo w sprawie Kirowa i usunięcie szefa sowieckiej policji politycznej dało Stalinowi pełnię władzy. Przejawiło się to terrorem jeżowowskim, co jest argumentem, że to Stalin był inspiratorem tego mordu. Terror był skierowany politycznie głównie przeciwko Żydom sefardyjskim, gdyż Stalin postanowił oprzeć się na askenazisach, którym przewodzili bracia Kaganowiczowie.

Ta dyktatura Stalina była raczej ze szkdą dla tradycyjnej mocarstwowości rosyjskiej, gdyż Stalin był – jak podkreślają to historycy brytyjscy – zbyt prymitywny. Dał się np. ograć Hitlerowi na Bałkanach i w Turcji, a gdy chciał nastraszyć Hitlera i rozkazał Armi Czerwonej zajęcie pozycji ofensywnych nad Bugiem, to nadział się na pruską doktrynę wojenną, co kosztowało go kilka milionów najlepszych żołnierzy, wobec czego Armia Czerwona do Renu dojść nie mogła – a wyglądałby świat, gdyby technologia niemiecka pracowała dla Moskwy.

Stalin miał poczucie misji historycznej. Sądził, że cel do którego zmierza, warty jest każdej ofiary. Polska miała więc zginąć, gdyż stała na drodze Rosji – i Światowego Internacjonalizmu – na Zachód. Dokładnie to samo mówili hitlerowcy tylko NACH OSTEN.

W tej świetlistej wzniosłości zapis w berlińskiej loży masońskiej o "żydowskim folwarku" był uderzeniem w morde – czego wściekłość zwróciła się przede wszystkim przeciwko tym, którzy to ujawnili, czyli Polakom. Polscy oficerowie byli więc postrzegani nie tylko jako wrogowie, ale i niebezpieczni przeciwnicy, którzy gotowi byli TYM GRAĆ. Dokument z berlińskiej loży masońskiej przyśpieszył więc niejako wyrok na narodzie polskim.

Z tej hekatomby polskiej wyrosły dwie postacie polityczne, które starały się ratować, co się dało.

W Paryżu ukazała się książka STALIN ZAMORDOWAŁ POLSKĘ. Autorka, Aleksandra Vitteau, wykazuje, że reżim stalinowski dokonał eksterminacji całej polskiej inteligencji i klasy średniej, mordując milion sześćset tysięcy Polaków tylko do linii Cursona – a warstwy te były zastępowane metodycznie udającymi Polaków Żydami. Na wschód od Linii Cursona brakuje natomiast co najmniej 2 miliony Polaków.

Trudno powiedzieć czy na duchowną karierę kardynała Stefana Wyszyńskiego miał jakiś wpływ jego daleki kuzyn, stalinowski minister Sprawiedliwości Wiaczesław Wyszyński, członek berlińskiej loży masońskiej.

Możemy tylko domyślać się, że Andriejowi Wyszyńskiemu taki rodowiec był potrzebny – do asekuracji politycznej. Cały rodowód Józefa Stalina był w warszawskim Sądzie Szlacheckim, skąd było blisko do Wyszyńskich. To że Wyszyński nie został zlikwidowany razem z Jagodą, też możemy tłumaczyć taką asekuracją.

Jagoda miał również kilkudziesięciu krewnych w Łodzi, ale ci albo nie chcieli, albo nie nadawali się do tego.

To, że Kardynał Wyszyński nie był uszczęśliwiony śmiercią Stalina, i był pełen czarnych myśli, też można tłumaczyć utratą atutu. Ja słyszałem taką opinię, że Kardynał Wyszyński był więziony jako asekurant Andrierja Wyszyńskiego.

Wkrótce po zajęciu przez Armię Czerwoną Warszawy został uwięziony przez NKWD szef Falangi, Bolesław Piasecki, którego osadzono na zamku lubelskim. Zdając sobie sprawę ze swej beznadziejnej sytuacji napisał list do Serowa, namiestnika Berii w Polsce.

Wyłożył w nim karty na stół: "Istotą polskiego Kościoła jest walka kleru patriotycznego z masonami. Represje hitlerowskie kierowały się przeciwko klerowi patriotycznemu. Kler patriotyczny został okaleczony, ale przetrwał. Teraz jednak już takiej szansy nie ma, gdyż Sapieha i Wyszyński są masonami.

Jeśli postawicie na nich to dojdzie do aktów desperacji, co wygrają nacjonaliści, którzy opublikują różnego rodzaju materiały antysowieckie, z dokumentem Pana Rotmistrza włącznie. - Jeśli zaś dacie szansę polskiemu klerowi patriotycznemu to podejmuję się skorumpowania i skolaborowania go."

Na takie dictum Serow i Beria przestraszyli się. Serow odpowiedział GENIALNYJ MALCZIK, i Piasecki dostał pozwolenie na organizowanie kościelnej kolaboratury patriotycznej, nazwanej Stowarzyszeniem Księży Patriotów.

Formalnie jest to przedstawiane, jako działalność rozbijacka w polskim kościele katolickim, a samo stowarzyszenie jako ciemnogród. W polskiej nomenklaturze katolickiej ciemniakiem jest jednak ten, kto nie jest masonem.

Poza tym była jeszcze selekcja, bo tak hitlerowcy jak i bolszewicy nie mordowali przecież masonów tylko patriotów, i to tych inteligentniejszych.

Komunizm robił wrażenie monolitu, ale tylko dla niewtajemniczonych. Był to wprawdzie monopol władzy, ale złożony z elementów nie zawsze spójnych. Wspólnym mianownikiem była żydokracja, która jednak łączyła tak różne podmioty, jak klany arystokratyczne i muzułmańskie.

Osobliwością bolszewizmu był np. nacjonalny bolszewizm leningradzki – z natury antysemicki, gdyż aż do XX w. Żydom nie wolno było w Petersburgu mieszkać.

Istnieje pogląd, że bolszewizm to żydowska mafia odeska, ale jest to uproszczenie, gdyż tzw. mafia rosyjska powstała z antypolskiego współdziałania rosyjskiej okupacji Ukrainy i Żydów. Gubernatorzy wywłaszczali Polaków a Żydzi to obsługiwali finansowo.

W odpowiedzi na to Polacy, tracąc grunt na Ukrainie, zaczęli uczyć Ukraińców nacjonalizmu wielkopolskiego – czyli walki o każdą miedzę – więc szowiniści rosyjscy, widząc że z tym nie wygrają, dogadali się z Żydami na zasadzie: Rusyfikacja Ukrainy lewobrzeżnej za uznanie państwa żydowskiego między Dnieprem a Wisłą – oczywiście przy pomocy terroru.

Bolszewizm był więc formalnie sojuszem politycznym wielkoruskiego szowinizmu z żydostwem, co zostało dogadane między Leninem a Trockim – ale kto z diabłem paktuje niech ma do siebie pretensje.

W czasie wojny polsko-bolszewickiej Polacy, a ściślej narodowcy wielkopolscy, znaleźli w Kijowie agenta, który nazywał się Nikita Chruszczow. Został on eksponentem jezuickiego rodowodu Józefa Stalina w warszawskim Sądzie Szlacheckim. Stalin był jedynym synem hrabiego Mikołaja Przewalskiego, ale nie przyjął spadku i tytułu, gdyż słynny podróżnik miał milionowy dług. Potem fałszował swój życiorys, żeby odżegnać się od arystokratycznego pochodzenia, choć matka była tylko służącą w domu oficerskim.

Młody Mikołaj Przewalski był w warszawskiej szkole kadetów, gdzie wplątał się w polskie sprzysiężenie patriotyczne.

W śledztwie sypał, więc wytoczono mu proces o Naganę Szlachectwa. Zagrożony tym napisał list do cara, który mu odpisał: "Ty nie jesteś polskim hrabią, ale rosyjskim księciem!" Potem jednak ten książęcy tytuł Mikołaja został zweryfikowany ze względu na skromny status majątkowy.

Konsensus szowinistów rosyjskich z Żydami załamał się już w czasie Poczdamu, z powodu przejęcia władzy na Ukrainie przez Łazara Kaganowicza, który potraktował CAŁĄ Ukrainę jako Drugą Ziemię Obiecaną, tworząc tam państwo żydowskie i anektując Krym.

Wywołało to reakcję nacjonalnych bolszewików leningradzkich, którzy byli gnębieni w czasie wojny głodowym oblężeniem Leningradu, co spowodowało ich degradację.

Armia była jednak czysto rosyjska i narodowa, gdyż w czasie wojny Żydzi byli kierowani do formacji NKWD, czego było kilkadziesiąt dywizji na statucie gwardyjskim – choć nie wszystkie dywizje Gwardii były enkawudowskie. Dowódcą formacji NKWD był oczywiście stalinowski oberpolicmajster Beria, uważany za człowieka Kaganowicza.

Są legendy na temat kariery Berii, który był na listach śmierci Jeżowa, które zawierały głównie Żydów sefardyjskich, Polaków, Niemców i Ormian. Beria uwolnił się jednak z listy Jeżowa dzięki Mussoliniemu, gdyż dostarczył Stalinowi doświadczenie Fermiego na uniwersytecie rzymskim, które było prognostykiem bomby atomowej. Stalin był tym poruszony i mianował Berię, który o fizyce pojęcia nie miał, Szefem Bezpieczeństwa Nuklearnego ZSRS.

Gdy pytano Napoleona o Największy Błąd to odpowiadał, że nie zlikwidował Prus. U Stalina takim błędem było nadzianie się na pruską doktrynę wojenną – o której nie wiedział – co kosztowało go kilka milionów najlepszych żołnierzy, co uniemożliwiło Armii Czerwonej dojście do Renu.

Wiosną 1946 miał miejsce zjazd żydowskiego aktywu w Wałbrzychu i Dzierżoniowie w związku z wojna palestyńską.

Jerzy Borejsza odczytał tam referat Jakuba Bermana, ministra Bezpieczeństwa Publicznego, który mówił o judaizacji Polski. Mowa była o "przejęciu przez Żydów całokształtu życia państwowego w Polsce" – również poprzez fizyczną eliminację elementów antysemickich, przez co rozumiano wszystko, co przeszkadzało Żydom.

W artykule Bermana został też określony stosunek do ZSRS i USA. Pierwsze mocarstwo zostało określone jako ofiara żydowskiego zwycięstwa nad Niemcami a drugie jako narzędzie tegoż zwycięstwa. Za głównego wroga Żydów uznano środkowoeuropejski antysemityzm – wobec czego judaizacja Polski była ważniejszą od wojny palestyńskiej, która miała być głównym tematem tej konferencji.

W czasie wojny Chruszczow był szefem Ukraińskiego Sztabu Partyzanckiego a Kaganowicz Hitlerowsko-Stalinowskiej Konwencji o Zwalczaniu Polskiego Ruchu Niepodległościowego i tworzył jeszcze Ukraińską Powstańczą Armię, złożoną głównie z kolaborantów hitlerowskich, której ideologią było mordowanie Polaków. Kaganowicz okazał się silniejszy, gdyż przejął dowództwo nad zajmującymi za frontem Ukrainę dywizjami NKWD.

Ponieważ okupacja Ukrainy przez NKWD wywołała reakcję Leningradu więc Kaganowicz spowodował wydanie aktu aresztowania marszałka Żukowa, komendanta sowieckich sił okupacyjnych w Niemczech. Żukow dowiedział się jednak o podpisanym przez Berię i Stalina akcie aresztowania go od marszałka Broz-Tito więc zabarykadował się w swym berlińskim sztabie, i wezwał Rokossowskiego i Malinowskiego, którym dał dostarczony mu przez SmerSz Referat Bermana – będący również aktem agresji wobec ZSRS.

Ci pojechali z tym do Moczara w Łodzi, który był agentem SmerSza i NKWD, gdzie zadecydowano o przejęciu władzy w Kielcach przez Armię Czerwoną. SmerSz to kryptonim Smert Szpionom, jak nazywał się sowiecki wywiad wojskowy.

Moczar urządził słynny pogrom kielecki a z więzień wyciągnięto niedobitki Narodowych Sił Zbrojnych z których utworzono III NSZ Kaszycy – na podstawie kapitału politycznego Referatu Bermana, jako aktu żydowskiej agresji wobec ZSRS i USA.

Ten sojusz między Armią Czerwoną z Iii NSZ-em był koniecznością, gdyż w Polsce rządzili Żydzi, toteż jedyną siłą, która była w stanie przeprowadzić eszelony Żukowa z Brandenburgii na Ukrainę było polskie zbrojne podziemie antykomunistyczne.

NKWD zajęło wówczas Legnicę, gdzie rozstrzelano nie tylko proskrybowanych, ale i tych co nie całowali enkawudzistów po butach.

Dzięki temu sojuszowi Armii Czerwonej z II NSZ-em, Żukow przerzucił z Brandenburgii na Ukrainę 2 tysiące czołgów, które rozgromiły ukraińskie dywizje NKWD. Do Kijowa wkroczył Chruszczow, który wkrótce udał się do Moskwy z wziętymi do niewoli przez Polaków Stalinem i Kaganowiczem i AMERYKAŃSKĄ czapka na głowie, a Żukow został dowódcą odeskiego okręgu wojskowego, gdzie była stolica sowieckiego żydostwa.

Dyktatura Stalina skończyła się a władzę w Moskwie objął triumwirat Beria-Chruszczow-Żdanow.

W lecie 1947 SmerSz rozprawiła się z III NSZ-em. Kaszyca wymknął się, ale został wkrótce ujęty przez UB i stracony w majestacie prawa. Następstwem tego było wycofanie się NKWD z białostocczyzny, SmerSzy z suwalszczyzny oraz akcja Wisła przeciw Ukraińskiej Powstańczej Armii.

W r. 1947 prezydent Truman powiedział w Kongresie na interpelację o los Stalina: ŻAL MI TEGO FACETA. JEST WIĘŹNIEM BIURA POLITYCZNEGO.

Po osłabieniu Leningradu oblężeniem głodowym i pacyfikacji Odessy do znaczenia doszedł "nożowniczy" nacjonalizm ukraiński pod przywództwem Chruszczowa, który swe zwycięstwo nad Kaganowiczem zawdzięczał następcy Kirowa w Leningradzie Żdanowowi, Żukowowi, Broz-Ticie i Polakom. Żdanow stawał się coraz aktywniejszy, zajmując się głównie sprawami ideologicznymi, co nazywano pogardliwie żdanowszczyzną, ale w r. 1948 zachorował nagle i umarł a wieść poniosła, że został otruty przez lekarzy kremlowskich.

Warto zauważyć, że Żdanow MÓGŁ umrzeć dopiero po śmierci Kaszycy.

Ważną rolę odegrał w tej aferze marszałek Koniew, następca Żukowa w Niemczech, który oświadczył, że był 2 razy truty przez lekarzy żydowskich. Sprawę tą podchwycił Chruszczow, publikując w Kijowie spekulacje na ten temat.

W Moskwie wybuchła trucicielska obsesja, której uległ nawet Stalin. Gdy na domiar z jego tajnej kancelarii zaginały jakieś bardzo ważne dokumenty, to zwolnił ostatnich oddanych sobie ludzi i nie dopuszczał do siebie nawet lekarzy, lecząc się sam. Nawet oberpolicmajster Beria, którego bano się bardziej niż Stalina, przychodził na przyjęcia z własnym jadłem w teczce.

Stalin grał na tym, chcąc zdetonować psychozę trucicielską antysemicko, i usunąć swych palatynów jako ŻYDÓW.

Udało mu się nawet wypędzić z Kremla partyjnego biurokratę Maleńkowa – ale ten pojechał do Azji Środkowej, gdzie wystawał z muzułmanami w kolejkach po chleb. Kazaszki napisały wiec list do Towarzysza Stalina, żeby przyjął z powrotem Towarzysza Maleńkowa, który poznał ich codzienną niedolę, wobec tego Stalin musiał znowu wezwać Maleńkowa – ale już jako mandatariusza sowieckiego islamu, co było legalizacją frondy.

Tu jednak Stalin przechytrzył sam siebie, bo wysłał Maleńkowa dla uspokojenia wrzenia w komitecie leningradzkim – w związku ze śmiercią Żdanowa – wiedząc, że ten się z pitrowcami nie dogada. Maleńkow dogadał się jednak z Berią, toteż tzw. pacyfikacja Leningradu była trzecim kataklizmem w historii miasta – po Rzeźniku Piotrogrodu i oblężeniu głodowym. Gdy na Zjeździe partii bolszewików w r. 1952 Stalin sam zabawił się w wielkoruskiego szowinistę, atakując "nacjonalistyczne odchylenia małych narodów", to delegacja leningradzka pozostała głucha a wystąpienie to zostało skontrowane przez Berię sloganem Lenina, że największym wrogiem narodu rosyjskiego jest wielkoruski szowinizm.

Chruszczow poparł Berię i Stalin przegrał w głosowaniu na genseka z Anastasem Mikojanem, który się ponoć bardzo przestraszył tego zwycięstwa. Stalin wszedł na mównicę, zabełkotał coś i wyszedł, a zebrani wybrali go jednogłośnie Dożywotnim HONOROWYM Sekretarzem Generalnym Partii Bolszewików. Partia zmieniła nazwę na Komunistyczną Partię Związku Sowieckiego a Armię Czerwoną nazwano Sowiecką.

Zwycięstwo frondy antystalinowskiej zabezpieczono likwidacją Sekretariatu Komitetu Centralnego, którego rolę przejęło Biuro Polityczne, przechrzczone na PREZYDIUM Komitetu Centralnego.

Formalnie rządził odtąd pentowirat: Beria-Chruszczow-Maleńkow-Mikojan-Bułganin, ale Mikojan nie liczył się przy Kaganowiczu, który rządził Berią.

Ponieważ wywołanie rewolucji antysemickiej przez Leningrad się nie powiodło, z powodu pacyfikacji Leningradu przez Maleńkowa, więc Stalin chciał rozpocząć taką rewolucję w Warszawie, tj. powtórzyć tryk Żukowa z III NSZ – ale w Warszawie żadnych eneszetowców już nie było.

Nie zrażony tym spowodował ogłoszenie, że w Treblince Żydów nie mordowano masowo i nie palono, gdyż jechali oni stamtąd do USA, a wersja o uśmiercaniu Żydów w Treblince przegrzaną parą wodną jest dywersją amerykańską. Specjalna konferencja Żydów polskich potwierdziła to.

Stalin miiał w ręku podpisane przez Berię, Maleńkowa i Chruszczowa rekomendacje Józefa Światły więc spowodował bicie go przez marszałka Rokossowskiego, aż Światło nie wytrzymał i uciekł samolotem generała Freya-Bieleckiego na Bornholm – co stało się bezpośrednim powodem śmierci Stalina.

Pisarz polityczny Kazimierz Brandys mówił niejednokrotnie w telewizji, że najważniejszym wydarzeniem Polski Ludowej była ucieczka Józefa Światły – bo tej rany już się zaleczyć nie dało: Pławiący się we krwi "szpiegów amerykańskich" wampir ideologicznego komunizmu, okazał się AMERYKANINEM.

Teraz Stalin mógł przekazać te rekomendacjie Komitetowi Centralnemu, który był władny wyegzekwować je – wobec czego frondowcy musieli zamordować Stalina przed tym aktem.

Stalinowi zginęły jednak wcześniej z tajnej kancelarii jakieś bardzo ważne dokumenty, toteż musiał pertraktować na zasadzie: Papiery za Papiery. Właśnie w trakcie tych pertraktacji został przez frondowców oskalpowany.

Stalin musiał być oskalpowany, gdyż był pilnowany przez żołnierzy Żukowa, którzy mieli Rozkaz ZASTRZELENIA INCYDENCJONALISTÓW – co miało chronić Wodza przed czynami gwałtownymi. Nie przewidziano tylko, że oskalpowany człowiek zachowuje się Godnie, toteż – po nałożeniu Wodzowi czapki marszałkowskiej na głowę – INCYDENTU NIE BYŁO.

Stalin przeleżał na dywanie półtorej doby. Dopiero 4 marca zjechało – po gołoledzi – do pałacu Orłowa w Kuncewie całe Prezydium KC, które było przestraszone brakiem eskorty. U Stalina czekało się na audiencję 12 czy 48 godzin, siedząc nieruchomo w skórzanych fotelach, w czym jedynym ludzkim momentem byli żołnierze Żukowa, którzy częstowali kanapkami, herbatą i gazetami. Teraz zaś wyglądało na to, że będą czekać 68 godzin – jak to się raz zdarzyło – bez herbaty.

Po 4 i pół godzinach zjawiła się jednak kucharka Stalina i zawołała wszystkich: Stalin leżał w mundurze na dywanie – z objawami WYLEWU KRWI DO GŁOWY – i spoglądał g r o ź n i e ...

Protokoły choroby i śmierci Stalina zaginęły, i nie dało się nawet zidentyfikować lekarki, która krzątała się przy łożu śmierci Stalina, robiąc mu zastrzyki i informując siedzące w sąsiednim pokoju Prezydium KC, że TA choroba jest śmiertelna. Stalin umierał tak kilka dni, Z OBANDAŻOWANĄ GŁOWĄ. Jedyne zdjęcie, jakie się z tego zachowało, przedstawia wychudzoną twarz Stalina W TURBANIE, ze śladami retuszu. Słynne zdjęcie katafalkowe przedstawia znanego z nazwiska sobowtóra Stalina.

W r. 1990 ukazała się w Stuttgarcie książka, której polskie tłumaczenie wyszło dopiero w r. 1996 pt. WIELKIE ZAGADKI PRZESZŁOŚCI – Eksperci ujawniają kulisy wydarzeń politycznych. Książka ta jest wyraźnie nieudałą repliką na moją interpretację śmierci Stalina w Stuttgarcie w r. 1989. W książce tej jest jednak jeden bardzo ważny fakt – że histerię trucicielską w Moskwie rozpętała AGTENTKA BERII, którą ja kojarzę z ową tajemniczą lekarką przy łożu śmieci Stalina.

Ta informacja NIEMIECKA odbiera sprawie charakter PROWOKACJI ANTYSEMICKIEJ, jak to dotychczas przedstawiano.

Prawdopodobnie najważniejszą nierutynową rolę odegrała w tym towarzystwie kucharka Stalina, która – wołając wszystkich – uniemożliwiła Berii podmienienie Stalina przez jednego z sobowtórów.

Dyktatorem został Beria, który zaraz powołał specjalne trybunały NKWD, które wydawały masowo wyroki na tzw. szowinistów rosyjskich.

W ciągu 16 tygodni dyktatury Berii trybunał taki wydawał tylko w Leningradzie około 260 wyroków dziennie – na podstawie przygotowanych list proskrypcyjnych. Nazwano to Czerwonym Kwartałem.

Chruszczow fantazjował potem z konspiracją antyberiowską, ale są to mity, tak jak wersje z uśmierceniem i tzw. procesem Berii. Beria chciał się koniecznie dogadać z Adenauerem, oferując mu Szczecin, czym zagrała Nina Chruszczow, dostarczając Bierutowi Filmową Dokumentację Katynia, co znaczyło TY, ALBO BERIA.

Wobec powyższego Bierut wezwał Piaseckiego, który podjął się zamordowania Berii, ale nie wiadomo czy Piasecki wciągnął do spisku marszałka Broz-Tito, czy też sam udawał Titę? Ponieważ Bierut był w dobrych stosunkach z Titą więc Tito powinien zagrać w tej orkiestrze.

Piasecki woził listy jako kurier dyplomatyczny. W końcu czerwca były urodziny Bieruta, wobec czego ambasada polska wydała uroczyste przyjęcie dla całej wierchużki ZSRS.

Piasecki przywiózł właśnie list od Tity więc Beria zapytał oń. List nie był jeszcze wypakowany i był do Komitetu Centralnego KPZS, wobec czego Beria zaczął się niepokoić. W końcu skłonił Piaseckiego, aby dał ten list właśnie jemu, wobec czego udali się do poczty dyplomatycznej.

W trakcie rozpakowywania poczty Piasecki zastrzelił Berię. Potem wezwał Chruszczowa i ze słowami WASZYJE DIEŁO wręczył mu rozładowany pistolet i pojechał na lotnisko.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_322&sNam ... alny-cz.-i
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 01:19

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Polityczny kapitał kryminalny - cz. II

Beria był po raz ostatni widziany jako żywy w ambasadzie polskiej, a potem pokazywał trupa Berii Anastas Mikojan na sławetnym nocnym posiedzeniu Komitetu Centralnego KPZS.

Trup leżał najpierw na podłodze dyżurki a potem podniesiono go na skórzaną kozetkę. Do będących w loży prasowej dwóch emerytowanych generałów dołączył marszałek Żukow, który przyleciał samolotem znad Amuru, gdzie schronił się "przed puczem NKWD", jak nazywano dyktaturę Berii.

Generałowie weszli na salę obrad, gdzie powitano ich oklaskami. Żukow wszedł na mównicę i zaproponował stłumienie Puczu przez dywizje syberyjskie, ale wniosek upadł.

Wobec tego Żukow, Chruszczow, Mikojan, Mołotow, Bułganin i Maleńkow udali się na naradę, gdzie postanowiono zaprosić Towarzysza Kaganowicza.

Mikojan przyprowadził go szybko a Żukow przyłożył pistolet mu pod żebra i wyprowadził do samochodu pancernego, którym pojechali do sztabu NKWD.

Przed Sztabem Kaganowicz wyłonił się do pasa z pancerki i – łechtany nożem przez Żukowa po genitaliach – rozkazał wzmocnić moskiewski sztab NKWD batalionem spadochroniarzy, którzy wkrótce ukazali się i zaczęli obsadzać Sztab – żeby wyrżnąć załogę nożami. W ten sposób archiwum Berii dostało się w ręce Armii Sowieckiej, co miało niesamowity skutek.

Właśnie na podstawie tego archiwum Armia Sowiecka wytoczyła proces 6 generałom moskiewskiego garnizonu NKWD przed najwyższym trybunałem wojskowym ZSRS. Przewożąc tych generałów z Łubianki, która pełniła również rolę więzienia wojskowego, wsadzono też do samochodów trzymanego tam sobowtóra Berii, aktora Mirczuławę, z którym wcześniej odegrano reżyserowany przez Mołotowa film Aresztowania Berii, co opisuje Wołoszański. Gdy jednak w sztabie Okręgu Moskiewskiego Armii Sowieckiej haszyszu mu nie dano, to ten padł na kolana i zaczął przysięgać, że BERIĄ NIE JEST.

Wobec tego Najwyższy Trybunał Armii Sowieckiej wyszedł do holu, gdzie jeden ze strażników wyładował w Mirczulawę cały magazynek pm. Ciało Mirczulawy zakopano w piwnicy Sztabu, gdy skazanych na śmierć 6 generałów NKWD przewieziono na Łubiankę i rozstrzelano regulaminowo.

Gdy za Gorbaczowa robiono ekshumację to naliczono przy szczątkach tego Berii 20 kul pm, ale syn Berii zaprzeczył jakoby to były szczątki jego ojca, identyfikując je z Mirczulawą.

W moskiewskim pałacyku Berii znaleziono też luksusowy schron przeciwatomowy w którym były szczątki młodych kobiet. Był to harem Berii, który po jego śmierci nie mógł się z tego bunkra wydostać. Beria był agresywnym erotomanem. Gdy młoda kobieta broniła się nożyczkami to dokonano na niej zbiorowego gwałtu i zastrzelono w łóżku.

Najbardziej niesamowitą rzeczą w tym procesie była nomenklaturowa przysięga bolszewicka, ułożona prawdopodobnie przez Bucharina: MARKSIZM TO JEST TALMUD CZERWONY, BO DLA GOJÓW UŁOŻONY. LUDEK TYMŻE OŚWIECONY, ODDA DZIECI, ODDA ŻONY, BYLE TYLKO – W MYŚL DOKTRYNY – ZASZLACHTOWAĆ SWOJE SYNY.

Trudno o lepszą ilustrację twierdzenia księdza Trzeciaka, że bolszewizm to reżim talmudyczny. Z tej racji wyartykułowana w protokole procesu 6 generałów NKWD rota nomenklaturowej przysięgi bolszewickiej wysadzała ZSRS jako państwo ideologiczne.

Potem Chruszczow wszystkie egzemplarze tego protokołu zniszczył, ale nie wiedział, że kopia egzemplarza marszałka Żukowa była w biurku marszałka Rokossowskiego w Warszawie, którą ten dał Gomułce.

Po upadku Chruszczowa Marszałek Żukow oświadczył: Z BZDURAMI O ARESZTOWANIU, OSĄDZENIU I STRACENIU ŁAWRENTEGO BERII NIE MAM NIC WSPÓLNEGO, co było repliką publikowanych na Zachodzie tzw. Pamiętników Chruszczowa.

Wkrótce po śmierci Berii zamordowano w Warszawie starszego syna Bolesława Piaseckiego, Bohdana, co okazało się dziełem Bundu Kaganowicza. Kaganowicz przekonał Chruszczowa, że zabójstwo Berii przez Piaseckego uwłacza powadze ZSRS, wobec czego właśnie zainscenizowano "aresztowanie Berii", czyli Mirczulawy, i próbowano zainscenizować jego proces – a potem robiono z procesu 6 generałów NKWD Proces Berii.

Ponieważ Piasecki był asekurowany politycznie przez prymasa Wyszyńskiego, więc aresztowano Wyszyńskiego a Piasecki uniknął aresztowania tylko dlatego, że został ostrzeżony przez Julię Brystygierową – że będzie miał "nocnych gości" – wobec czego przesiedział noc z pistoletem przy kawie.

Piasecki był związany politycznie z opozycyjnym stronnictwem antysemickim, nazywanym Natolińcami. Brystygierowa nie mogła jednak dopuścić do aresztowania Piaseckiego, gdyż był on batem na Chruszczowa. Był to kazus Kopernika, którego luteranie nienawidzili, ale obejść się bez niego nie mogli.

Ostatecznie zwyciężyło stronnictwo żydowskie, gdyż dogadało się z Gomułką jako „męczennikiem politycznym”, który z kolei dogadał się z Chruszczowem. Stosunki polsko-sowieckie zostały więc uregulowane, ale na Piaseckiego były organizowane zamachy, a prymas Wyszyński, po uwolnieniu, wymówił Piaseckiemu asekurację polityczną.

Wobec wymówienia przez Wyszyńskiego asekuracji Piasecki musiał poszukać nowego asekuranta, którego upatrzył w osobie biskupa krakowskiego Karola Wojtyły.

Długo ze sobą rozmawiać nie mogli, gdyż na Piaseckiego polowano, toteż miejsce takiej konferencji mogło być zbombardowane przez lotnictwo sowieckie. Musieli więc korespondować pocztą wojenną, bo Piasecki musiał wtajemniczyć w arkany bolszewizmu biskupa, który stawał się eminencją.

Mówiło się, że Karol Wojtyła zawdzięcza karierę kardynałowi Sapiesze, ale wydaje się, że musiał on awansować jako asekurant polityczny Piaseckiego, który był politycznym szefem Księży Patriotów, których duszpasterzem został Wojtyła.

Stosunki Gomułki z Chruszczowem nie były najlepsze. W czasie kryzysu berlińskiego i kubańskiego Chruszczow kokietował Polskę, ostentacyjnie zapewniając, że za Szczecin, Wrocław i Gdańsk BIĆ SIĘ BĘDZIEMY WSPÓLNIE, ale ta idylla zakończyła się jednak, gdy w r. 1962 odkryto koło Kaliningradu złoża ropy naftowej, której główne pokłady szły na południowy-zachód czyli do Polski.

ZSRS był również pod embargiem tytanowym i płacił Hindusom bajońskie sumy, którzy też nie mieli tego w nadmiarze, więc gdy satelity znalazły słaby tytan w Kursku i średni w Suwałkach to Chruszczow zaraz wystąpił z propozycją korekty granicznej, na co Gomułka odpowiedział, że jeśli Towarzyszom Radzieckim to jest niezbędne to niech biorą, ale bez wymiany.

Ze swej strony zaproponował kapitałowy podział zasobów: 25% Polsce, 10% Czechosłowacji oraz 65% dla ZSRS i Niemiec, o czym Chruszczow gadać nie chciał i szachował Polskę roszczeniami Ullbrichta do Szczecina.

Gierek pisze, że Gomułka przyczynił się do upadku Chruszczowa, ale sądzę, że spowodował ten upadek. Kilka lat temu londyńska prasa pisała, jak to Breżniew "zaproponował" generałom KGB uśmiercenie Chruszczowa.

Gdy zapytali go, jak to sobie wyobraża, to odpowiedział, że w Leningradzie są gołoledzie, więc może się np. poślizgnąć na schodach – czy mieć wypadek samochodowy. Ci skierowali się z tą sprawą do Susłowa.

Otóż Breżniew nie proponowałby generałom KGB zamordowanie swego szefa, gdyby nie miał śmiertelnych kart nań, a karty te były w biurku Gomułki. Breżniew był ekspertem Chruszczowa od mafi odeskiej i osobiście woził platynę za głowę Kennedy'ego do Izraela. Zwrócił na niego uwagę Stalin, gdy ten prowadził batalion mołdowski na Defiladzie Zwycięstwa: JAKI ŁADNY MOŁDAWIANIN, co awansowało go do grona sekretarzy republikańskich.

Susłow i Mikojan byli zaś strażnikami Skarbu Stalina, który był bardzo duży, ale Chruszczow wyłączył go z systemu finansowego, przenosząc wszystkie zobowiązania na skarb państwowy i zrównując renty partyjne z państwowymi.

Gdy informowano Chruszczowa o dwuznacznej czasami postawie Breżniewa to odpowiadał: ON MIAŁBY MNIE ZDRADZIĆ? PRZECIEŻ Z GNOJU GO WYCIĄGNOŁEM! co świadczy, że byli wspólnikami zbrodni.

W r. 1964 Chruszczow poczuł się zagrożony, ale szedł na całego, gdyż sukcesy kosmiczne umożliwiały politykę terroru nuklearnego, co uważał za atut. Ponieważ eksperci Kruppa opowiedzieli się za tytanem suwalskim, a nie ulegało wątpliwości, że Chruszczow będzie ten tytan egzekwował, więc Gomułka wezwał Piaseckiego, któremu pokazał otrzymany od Rokossowskiego protokół procesu 6 generałów NKWD.

Chruszczow myślał, że wszystkie egzemplarze tego protokołu zniszczył i może wygadywać co mu ślina na język przyniesie, a ciekawych było dużo. – Szczególnie Włosi nagabywali Chruszczowa o śmierć Berii – łapiąc go na niekonsekwencjach – które UZUPEŁNIAŁ, tworząc kolejne wersje Śmierci Berii. Z tego wynika, że wersja w Pamiętnikach Chruszczowa o Aresztowaniu i Procesie Berii została mu podyktowana przez kogoś, kto chciał to egzekwować siłowo – chyba przy pomocy terroru nuklearnego?

Piasecki ponoć zauważył, że kładzie to NIE TYLKO Chruszczowa, na co Gomułka miał odbąknąć, że MUSI. Piasecki nie podjął się tego, ale poradził hrabiego Zomojskiego.

Susłow i Mikojan zwołali nadzwyczajne posiedzenie KC KPZS. Wezwany z Krymu Chruszczow zatrzymał się w Kijowie, gdzie prosił o pomoc Koniewa i Malinowskiego, ale ci wymówili się. Na KC Susłow przemawiał 4 godziny a Chruszczow 3. Było 2 głosowania: Nad tajnością wotum zaufania i nad samym wotum. Oba wygrał Chruszczow, ale gdy patrzył na Susłowa, jak na wściekłego psa w klatce, to ten powiedział coś, co zrozumiał tylko Chruszczow, który zaczął się zachowywać niesfornie i został wyprowadzony przez wykidajłów.

Książę Demidow, który zaprosił mnie na poker o Skarb Stalina u hrabianki Zamojskiej, gdzie wykidajłą był Generał Jaruzelski, pytał mnie kilkakrotnie CO ON MU POWIEDZIAŁ? Z powyższego wynika, że Susłow zastrzelił Chruszczowa właśnie owym protokołem procesu 6 generałów NKWD, który powinien być już wydrukowany w Paryżu.

Gdy jednak Gomułka dowiedział się, że hrabia Zamojski wypłacił sobie honorarium w postaci Skarbu Stalina – za utajnienie tego protokołu – to wpadł w furię, jak to zeznałem o tym przed sądem w Stuttgarcie.

Żydzi, którzy za plecami Breżniewa powrócili do władzy w ZSRS, chcieli wziąć "z marszu" również Polskę, w czym posłużyli się studentami i młodzieżą. Gomułka zeznał potem przed Komisją Szydlaka: POPEŁNIAŁEM BŁĘDY, ALE JEDEN OKAZAŁ SIĘ NIEODWRACALNY. NAZWAŁEM POLSKICH ŻYDÓW PIĄTĄ KOLUMNĄ, NA CO MOCZAR SPUŚCIŁ PSY WOJNY – SKUTKI CZEGO OKAZAŁY SIĘ NIEOBLICZALNE.

Gomułka nazwał polskich Żydów Piątą Kolumną w związku z ujawnieniem Planu Rzymskiego, który redukował ludnościowo i terytorialnie Polskę do Generalnej Guberni. Wydarzenia te zdyskontował kowsek górnośląski, Edward Gierek, który po krwawych wydarzeniach na Wybrzeżu w r. 1970 zastąpił Gomułkę. Gierek najpierw przelicytował Gomułkę antysemicko, co dało mu poparcie tzw. moczarowców, a potem dogadał się z Żydami, sprzedając im Polskę "po kawałku", aż do kapitulacji przed nimi.

Decydującą walkę Gierek stoczył z Moczarem, którą wygrał dzięki Milewskiemu, który zaszachował Moczara aferą Zalew, która polegała na sprzedawaniu na Zachodzie walorów z depozytów SB, za co kupowano złoto, którym dzielili się dygnitarze MSW. Procederem tym kierowali bracia Janoszowie.

Za Gierka miała miejsce polska rewolucja kulturalna, która polegała na eliminowaniu z partii komunistycznej, administracji, nauki i kultury elementów patriotycznych. W PAN-ie taką czystkę przeprowadził postsolidarnościowy szef MSZ Bronisław Geremek, jako komisarz bolszewicki. Jako historyk usuwał on najpierw niezależnie myślących historyków, w czym spisał się tak dobrze, że KGB powierzyło mu nadzór nad fizykami polskimi. Po zrobieniu tej czystki przeszedł do opozycji, organizując w Solidarności zamach stanu, który wyniósł Lecha Wałęsę.

Mam powody aby sądzić, że kariera Geremka była związana z moją redakcją historiografi przedjezuickiej oraz mym wnioskiem technologii kosmicznej, na podstawie czego powstały sowieckie i amerykańskie Wojny Gwiezdne. W związku z tym strzelano do mnie w r. 1977 dwukrotnie z lasera – żebym umarł na wylew krwi do mózgu. Na studiach truto mnie dwukrotnie, a w nocy z 27 na 28 stycznia 1966 strzelano do mnie z broni, która była produkowana wówczas tylko w Izraelu. Mam również podejrzenie, że w listopadzie 1965 truto mnie trutką Mairanowskiego.

ZSRS został pogrążony przez Breżniewa w monstrualnej korupcji, tak że stał się państwem niesterownym.

W r. 1966 miał miejsce wybuch paliwa wodorowego na kosmodromie w którym zginęła cała naukowa kadra kosmonautyczna ZSRS, z Korolewem i kilkoma marszałkami ZSRS. Ocalał tylko fotograf, który robił zdjęcia dla Towarzysza Breżniewa, który nie mógł przyjechać na ten tryumf Sowieckiej Techniki.

Gdy po zastrzeleniu Berii upadł plan judaizacji ZSRS poprzez haremy bolszewickie to opracowano plan kierowanej przez Żydów rewolucji antykomunistycznej, w której czołową rolę miała odegrać Polska. Polska miała być krwawo spacyfikowana przez Armię Sowiecką i zredukowana terytorialnie i ludnościowo do Generalnej Guberni.

Filozofia ta opierała się na obiektywnej potrzebie technologicznej i finansowej współpracy ZSRS z Niemcami.

Już Beria dobijał się o to, próbował to robić Chruszczow a ostatnio Gorbaczow, ale ZSRS był już państwem niesterownym. Rewolucję tą miała właśnie przeprowadzić Solidarność, pod wodzą szkolonego w Odessie i wyniesionego do władzy przez Geremka Wałęsy.

Gierek pisze w Przerwanej Dekadzie, że Wałęsę finansował Andropow poprzez Kanię, który obłowił się na tym sowicie. Jeśli tak to Andropow chciał prawdopodobnie wprowadzić do EWG mafię odeską – przy pomocy Wałęsy i Kohla. Andropow był szefem Tajnych Kont i całego kapitału stalinowskiego a mafia odeska – najokrutniejsza ze wszystkich – jest egzekutorem tego kapitału.

Gdy Solidarność obaliła Gierka to powstała właściwie trójwładza: Jaruzelski, Wałęsa, Milewski. Stan Wojenny wytworzył dwuwładzę: Jaruzelski – Milewski, która trwała do zamordowania księdza Popiełuszki przez oficerów SB, gdyż Kiszczak oskarżył o to podkomendnych Milewskiego, opierając się na zeznaniach Piotrowskiego jako dowódcy szwadronu śmierci. To bardzo szybkie schwytanie morderców księdza Popiełuszki jest symptomatyczne, gdyż nadano temu wielki rozgłos – ale patriotyczni księża byli mordowani nadal bez rozgłosu.

Zeznania Piotrowskiego spowodowały europejską reakcje łańcuchową, gdyż kanclerz Kohl wydał jaruzelistom braci Janoszów, którzy kierowali moczarowskim Zalewem a potem Żelazem Milewskiego. Zostali oni przewiezieni specjalnym samolotem do Szczecina, gdzie starszy umarł na torturach, średniego okaleczono na mózgu a młodszemu pozwolono uciec, żeby uciekał do Jarosława Piaseckiego, który stracił głowę i dał mu do obrony najcięższą broń w postaci korespondencji swego ojca z biskupem Karolem Wojtyłą.

Oto właśnie jaruzelistom chodziło, gdyż korespondencja ta kładła Związek Sowiecki i Watykan. Jaruzelski okazał się agentem Mossadu, który tak się przestraszył rewolucji antysemickiej w ZSRS, że zlikwidował to państwo – żeby zniszczyć patriotyczną armię i SmerSz, która chciała kastrować Żydów. Młodszemu Janoszowi oddano 10% złota Milewskiego i pozwolono na działalność polityczną. Szwajcarskie konta SmerSza przeszły z pewnością na własność Mossadu.

Ponieważ kanclerz Kohl nie wydałby braci Janoszów bez porady Bubisa, więc zamordowanie Chrystusa Słowiańszczyzny zdaje się być intrygą tegoż właśnie, gdyż to – przez europejską reakcję łańcuchową – dało Mossadowi Słowiańszczyznę i Watykan. Jeśli mam tu rację to Piotrowski jest kamikadze politycznym, który dał się złapać, żeby oskarżyć o rozkaz mordu podkomendnych Milewskiego czyli SmerSz, który został tym wyeliminowany politycznie.

Jan Paweł II, jako duszpasterz Księży Patriotów i przeciwnik masonerii watykańskiej, znalazł się w kleszczach. Czytałem, że wszyscy, którzy zawierzyli antymasońskiemu aktowi Jana Pawła II, skończyli marnie.

* * *

Pewną rolę w tych sprawach odegrała i moja skromna osoba. W początku 1989 pojechałem do RFN, aby złożyć zeznania w sprawie Satelitarnej Detekcji Złota, które nie zostały jednak przyjęte. Gdy awanturowałem się to premier Badenii-Wirtembergii kazał mnie powiadomić, że wyrok w mojej sprawie został podyktowany przez pełnomocnika MSW w Bonn. Wiadomo mi, że Helmut Kohl zawdzięczał stanowisko kanclerza Franzowi J. Straussowi.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_323&sNam ... lny-cz.-ii
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 06:55

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

W Imieniu Marszałka Broz-Tito-Pindera

Peter Raina, JAK ŻYDZI ZAMORDOWALI BOHDANA PIASECKIEGO – Tym razem na salę sądową po wielu latach powraca sprawa MORDU NA SYNU BOLESŁAWA PIASECKIEGO, jednego z najsłynniejszych mordów politycznych czasów PRL; Z Archiwów IPN –Leszek Bubel ujawnia – Nowe dokumenty związane z zabójstwem Bohdana Piaseckiego, SUPER-Detektyw, Kulisy Spiskowych Wydarzeń, Nr 1/2012, s. 1-12

Nie jest to PIERWSZY tytuł tego rodzaju w KSW i innej prasie. Ja jestem tym zainteresowany najbardziej, gdyż Bohdan Piasecki został zamordowany z ZEMSTY za zastrzelenie przez Bolesława Piaseckiego dyktatora Związku Sowieckiego Ławrentego Berii, który był lepszym technikiem władzy od Stalina. Z tej racji przez kilka lat chodziłem do kapitałowego następcy PAX-u Civitas Christiana dla wyjaśnienia tegoż, gdyż mam dowody, że Dyktatora zastrzelił mój stryj, podając się za Bolesława Piaseckiego, do którego Dyktator miał ZAUFANIE.

Do pana Jarosława Piaseckiego starałem się dotrzeć też przez znanych polityków, ale ten zrobił wszystko, żeby UWIARYGODNIĆ wredną wersję, że Bolesław Piasecki wziął od Żydów Kontrybucję za zamordowanie syna. Jedynym mym osiągnięciem było zorganizowanie przez CCh konferencji w tej sprawie.

Aula Jana Pawła II była PRZEPEŁNIONA. Wszedłem na mównicę, pokazałem książkę LITY BÓR i zapytałem, czy KTOŚ ją zna? ale nie było nikogo. Wówczas zwróciłem się do dr Petera Rainy – że on ZNAĆ JĄ MUSI, czemu zaprzeczył. Powiedział tylko, że pytał MSW Antoniego Macierewicza, Czy są jakieś nowe materiały do sprawy Bohdana Piaseckiego, na co ten odpowiedział, że TAK, ALE ZGLOSIĆ SIĘ MOŻĘ PO NIE TYLKO RODZINA. – Dlaczego jednak Rodzina się PO TO nie zgłosiła to tłumaczyć można tylko „wredną plotką”, która dotyczy też mnie, gdyż zamordowany miałem być ja, jako SPADKOBIERCA Zamachowca – czyli że Bohdan Piasecki zginął PRZEZ POMYŁKĘ.

Powtarzanie BREDNI, że winnym jest TEATR ŻYDOWSKI, który robi Pozory, których udowodnić nie można, jest sprowadzaniem sprawy na manowce i dowodzeniem, że Bolesław Piasecki wziął od Żydów KONTRYBUCJĘ. Nie jest to jednak całkiem bezsensowne, gdyż jeśli na Bolesława polował Chruszczow, który, po wygnaniu przez Stalina za złamanie na radzie wojennej w Stalingradzie samowładztwa znalazł schronienie u Bolesława Piaseckiego, to mógł wyjść stamtąd żywym tylko po podpisaniu Des Antikomunistischbehls Wehrmachtu, co mógł mu załatwić Tadeusz Mazowiecki. Przed ATAKAMI Chruszczowa Piasecki mógł zaś bronić się tylko Ugodą z Żydami, co jest dobrym powodem do plotek o KONTRYBUCJI.

Piasecki był człowiekiem Serowa, namiestnikiem Berii w Polsce, a mój dziadek zamordował Stalina a stryj Berię dla SAMOISTINNEJ UKRAINY. – Atakowanie Teatru Żydowskiego uważam za szkodliwe dla Polski, gdyż Bohdana Piaseckiego zamordowali masoni.

Andrzej Żuławski, LITY BÓR, Polska Oficyna Wydawnicza "BCW", redaktor Katarzyna Merta, Warszawa 1991, ISBN 83-85167-95-1,323

LłTY BÓR jest synonimem zagubienia i błądzenia, co oddał bandyta Paramanow w Ostatnim Słowie. Styl jest szczegółoworzeczowy i refleksyjny - bardzo ciężki - co można nazwać dostojewszczyzną czyli psychologizowaniwem, ale nie intelektualizmem, bo AŻ nie radzi tu sobie. AŻ czytał Dostojewskiego i starał się nim zainteresować Andrzeja Wajdę, który trzymał się jednak od Dostojewskiego z daleka. Książka została napisana w 1. 1968-69, przed śmiercią idola mej wczesnej młodości, zbuntowanego po chuligańsku Marka Hłaski. Akcja dzieje się w dużej części na Dworze „Księcia Warszawskiego” Andrzeja Wajdy. Tłem muzycznym i politycznym jest antysyjonistyczne przemówienie Gomułki w Sali Kongresowej Pałacu Stalina w Marcu 68, gdy pienił się na Syjonistyczną Piątą Kolumną. Niesamowity jest ciąg zdarzeń w trakcie tego przemówienia - nawet symboliczny - ale szczegółowość narracji każe widzieć w tym literaturę faktu.

AŻ jedzie najpierw do swej pierwszej miłości Ewy, Córki Poety K, którym był wyraźniej Julian Tuwim. Patrzą na transmisję z Sali Kongresowej PKiN, gdzie aktyw PZPR skanduje antysemicko a Ewa płacze, że będzie musiała Opuścić Ten Kraj. Gdy wchodzi na trybunę Towarzysz Wiesław opuszczają mieszkanie i jadą do Byłej Żony Wajdy. Potem AŻ dostrzega swego młodszego brata Antka na cokole pomniku Powstańców Getta, któremu kiwa ręką oraz Adolfa Rudnickiego. Wyskakuje do AR a ten pyta czy „słyszał To”, i z mądrą miną objaśnia: „Znowu zacznie się doszukiwanie żyda.”

U Byłej Żony AW AŻ zostawia Ewę i jedzie pożyczonym mercedesem do SPATiF-u na Krakowskim Przedmieściu, gdzie jest już tylko fasolka po bretońsku, ale kierowniczka mówi mu o szaleństwie jego starszego brata Jurka, następcy Zbyszka Cybulskiego w Filmie Polskim. Po fasolce wsiada do samochodu, gdzie widzi w lusterku twarz Antka, który mówi: Porozmawiajmy o Dostojewskim: - Wiesz, Dostojewski mówił, że Rosja zginie przez Żydów i Polaków". - Miałem to za reminiscencję, ale AŻ zastanawia się, jak Antek tam się znalazł, i odpowiada, że ma drut, którym otwiera każdy samochód. Jego sutanna jest brudna od sypiania w gruzach i na klatkach schodowych, więc schował się pod siedzeniem. Studiował teologię - żeby „Mordować niedowiarków”.

Zatrzymuje się w Grandzie, gdzie w trakcie nastawionego na cały regulator pienienia się Gomułki pijany Andrzejewski ma do AŻ mowę oskarżycielską: „Zawsze ciągnęło was do żydostwa. - Twój ojciec nie flirtował z Falangą ale skłaniał się jednak do Mocarstwowej Prawicy ONR-owskiej, ale ONA wyciągnęła go z tego i wychowała na ludzi, choć nie do końca - więc straszne musiały być te męki i abstrakcyjne zarazem, skoro podała nazwisko swego kochanka, ojca swojego dziecka, w dalekiej Polsce.”

Reżyser Poręba awanturuje się oskarżając Żydów i przekrzykując Gomułkę w telewizorze. W trakcie tego Oskarżenia bufetowa podała kieliszek chwiejącemu się Andrzejewskiemu z poufnym szeptem: „To już siódmy panie Jureczku.” Andrzejewski wyraził się tak, gdyż chciał wyminąć Piaseckiego, którego się wszyscy bali, współczuli i za wyjątkiem żydów popierali, a który był, jak Mirosław Żuławski, do podporządkowania polskiego antysemityzmu Kościołowi, który był Widelcem do jedzenia antysemitów.

Nagle telewizyjne charczenie Gomułki i okrzyki Poręby zagłuszył krzyk Jurka - syna TEJ z moskiewskiego łoża tortur: "Toż to spisek przeciwko Najjaśniejszej Panience, Królowej Korony Polskiej i Żydowskiej”. Poręba, młody chłop na schwał, rzuca się na niego z 3 gorylami, ale ten robi z nich durnia, śpiewając ”Meine ijdische Mamme...”, co może być argumentem, że był szkolony w Izraelu.

Jeszcze bardziej surrealistyczne jest zakończenie książki: AŻ jedzie do szpitala psychiatrycznego w Pruszkowie. Na III piętrze niezakratowanego okna widać rudą głowę Antka i białą Jurka. Jurek – na Powitanie - wyskakuje z okna i pada głową na beton. AŻ wyjmuje mu z ręki kartkę i Czyta: TO JA ZABIŁEM SYNA BOLESŁAWA PIASCEKIEGO. Podpis Jerzy Fejgin-Pawłowski. Po chwili kartkę wyrywa mu kapitan Dariusz, który przejął po swym ojcu śledztwo w sprawie zamordowania Bohdana Piaseckiego. Trzeba zapytać o to byłego Kapitana Darka, męża piosenkarki Anny German, którego ojciec, pułkownik SB pożegnał AŻ: „A do pana nie mam pretensji że pan zerżnął mi synową przed ślubem.”

Książka jest polskim Dolce Vita, przy którym Fellini jest żebrakiem, i dynamitem politycznym. Wielokrotnie opisywano akt porwania Bohdana Piaseckiego i relacjonowano zeznania świadków tegoż, ale Pan Pułkownik SB Wacek nie dał się zwieść. Nawet ja zauważyłem, że nagrany głos rzecznika porywaczy: HALO TU KSIĄDZ
, ma doskonałą dykcję - toteż Pan Pułkownik rozpoznał w tym głos Jurka, filmowego następcy Zbyszka Cybulskiego.

Matka Jurka, bundówka Fejgin-Pawłowska, przyznała się w Moskwie do uwiedzenia przez funkcjonariusza Defensywy Mirosława Żuławskiego, ojca AŻ, ale w Warszawie wybuchła afera Pana Rotmistrza, o czym piszę w książce Incydentu nie było, wobec czego Fejginównę zesłano do obozu a małego Jurka do makarenki.

Mirosław Żuławski ocalał we Lwowie, gdyż wygrał zorganizowany przez Putramenta konkurs na wiersz O Stalinie. Fejgnówna z Jurkiem zostali wydani Niemcom, ale Jurek uciekł do bogatych krewnych matki w Warszawie a matka miała zginąć w Oświęcimiu, ale Andrzejewski mówił, że uratowała Mirosława od zarzutu mordowania Żydów i komunistów.

W oddziale partyzanckim była lwowska kochanka Mirosława, Marynia, która urodziła Antka. Była ona porucznikiem NKWD i wydała Mirosława i Bolesława Piaseckiego, a potem zamordowała we Lwowie żonę Mirosława, nacjonalistkę i antysemitkę, która jednak ukrywała przed Niemcami 3 Żydów, aby w Pradze Czeskiej, którą nazywała Zadupiem, zająć jej miejsce.

Żuławski i Piasecki należeli z mym ojcem do kilku, których uwolniono z Zamku lubelskiego. Mój ojciec był oskarżony o podpisanie wyroku na sztab NKWD do walki z AK i NSZ, ale wybronił go konsulat USA w Królewcu.

Marynia, matka Antka, miała nieszczęście spotkać na swej drodze do kariery generalskiej pułkownika SB Wacka, który odegrał pewną rolę w aresztowaniu Bolesława Piaseckiego w r. 1944, a któremu - może z tego powodu - powierzono śledztwo w sprawie porwania Bohdana Piaseckiego. Ten na mistyfikację z sobowtórem Bohdana nabrać się nie dał. Szybko „wyniuchał”, że w spisku była nauczycielka angielskiego więc ożenił się z nią, ale ta uciekła mu w Jugosławii, czym „skompromitowała go”. Ujawnił jednak zwłoki Bohdana i przekazać śledztwo swemu synowi Dariuszowi.

Ja wiem, że ujawnienie przez Wacka zwłok Bohdana zburzyło montowaną w Szwajcarii grę sobowtórów Bohdana i jego matki Haliny z Kopeciów, wobec czego Marynka otrzymała miast nominacji generalskiej rozkaz Powieszenia Się, gdyż do niej należała likwidacja zwłok, które odnaleziono – jak pisała prasa - w piwnicznej ubikacji gmachu Warszawskiego Sądu Powiatowego. Wacek odnalazł te zwłoki szybko, ale zastawił pułapkę, wobec czego Marynka nie mogła ich zlikwidować. Gdy zabito stróża i wobec odsuwania od śledztwa Wacek przekazał sprawę Gomułce, który kazał to ogłosić.

Po pogrzebie Maryńki pułk. Wacek odprowadzał tramwajem Żuławskich i, podpity, zwierzał się: „Podłoże mordu jest intelektualne - jakby od Dostojewskiego pisarza: - Pasuje to do Marka Hłaski – ale on leżał w Domu Pracy Twórczej na dziwce - i to JAKIEJ!?" - Hipoteza VI, mówił szeptem: „Doradcy sowieccy..." Ale tu wycofał się: "To pasowałoby do Stalina, żeby utrzeć takiemu Piaseckiemu nosa..., ale teraz? Pan Pułkownik tak mówił, gdyż czuł się asekurowanym przez Nasera, który musiał interesować się tą sprawą. Pułkownik Wacek myślał sobie, że skoro Marek Hłasko położył się tak – tak żeby Wszyscy widzieli - na Pierwszej Kurwie PRL-u to chyba nieprzypadkowo - czyli alibi ZA DOBRE. Oficerem SB, który w r. 1973 proponował Bolesławowi Piaseckiemu ujawnienie morderców jego syna był więc chyba Wacek a materiałem dowodowym powinna być Tytułowa książka.

AŻ opisuje szczegółowo zamordowanie Bohdana, wobec czego można to skonfrontować z materiałami śledczymi, których wersje prasowe mówiły o uprowadzeniu z ulicy, co powinno odnosić się do sobowtóra, który powinien być przysłany z Moskwy lub Izraela, o czym Pułk. Wacek wiedział. Podejrzewał jednak NKWD czyli Maryńkę, gdy był to Bund, czyli Powszechny Żydowski Związek Robotników Polski i Rosji, a MSW robiło tylko pozory, żeby sprowadzić sprawę na manowce. Po Antysyjonistycznym przemówieniu Gomułki lasalowski Bund postawił na rewolucję antymarksistowską, wobec czego pisarz Mirosław Żuławski zorientował się, że Bundowi będzie potrzebny autorytet moralny i intelektualny, do czego jego syn Andrzej, scenopisista Andrzeja Wajdy, się nadawał.

Wobec tego Mirosław kazał synowi opisać zabójstwo Bohdana Piaseckiego i przesłać Markowi Hłasko w Kolonii, który zaczął karierę od chodzenia po Warszawie z Gwiazdą Dawida, jako ekspiacji za mordowanie Żydów przez Piaseckiego i Żuławskiego, który realizował wyłożony w Dziełach Testament Stalina: „Władzę w Polsce oddałem Żydom, gdyż tylko oni będą ja sprawować w mojej intencji. Oni nauczą polaczków szacunku dla Związku Sowieckiego.”

Marek Hłasko na Żyda nie wyglądał i z żydostwem nie miał formalnie nic wspólnego, toteż owe błazenady - żeby wszyscy Polacy chodzili z Gwiazdą Dawida - wyglądały bezinteresownie, ale był to szkolony w Izraelu terrorysta. Wobec tego tytułowa książka miała być politycznym kapitałem kryminalnym. MH dał AŻ izraelski nóż wojskowy dla zamordowania Bohdana. Jego protektorem był chyba stalinowski propagandzista i brat propagandzisty Roosevelta Gross, ojciec autora SĄSIADÓW. Protektorem Bundu był zaś Nadrabin ZSRS Lazar Kaganowicz, teść Stalina. Bund jest ideologicznie lasalowski a najwybitniejszym politykiem lasalowskim był Adolf Hitler.

Było to zagranie kapitałem kryminalnym dla awansowania AŻ na prezydenta postkomunistycznej Polski. To powinno się udać, ale Pułkownik Wacek przewidział taki obrót sprawy i poradził Gomułce zamordowanie MH - na co Gomułka się zgodził dopiero po ustaleniu przez Bundesdinst, że MH zamordował w Hollywood Krzysztofa Komedę, tylko dlatego, że ten był Polakiem. MH został zamordowany, ale rzeczonego kapitału kryminalnego nie przechwycono. Został on przekazany przez Bundesdinst dopiero Gierkowi, czym moczarowcy chcieli skontrować ofensywę izraelską nad Suezem w r. 1973.

Jest domysł, że mord na Bohdanie Piaseckim był kapitałową grą Cyrankiewicza na młodszego syna Bolesława Piaseckiego Jarosława. Cyrankiewicz był jednak tylko beneficientem tego, gdyż - dzięki temu - zmusił Chruszczowa do pocałunku Braterstwa, czym uratował stanowisko premiera. Zamachy na Bolesława Piaseckiego powinno organizować KGB, gdyż ten pośredniczył między Chruszczowem a dowództwem Wehrmachtu na Białorusi.

Książkę LITY BÓR dostałem od kogoś, kto kupił ją przypadkowo na wyprzedaży makulatury za Grosik? choć jeszcze kilka łat temu rozmawiałem na ten temat z kompetentnymi i zainteresowanymi kapitałowo. W porównaniu z tym Fellini jest żebrakiem - co świadczy o potędze stałinowsko-ruzwełtowskiej propagandy grosowskiej.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_362&sNam ... to-pindera
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 11:00

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Grabież kapitałów katolickich

Wiele pisano i mówiono w telewizji o włoskiej loży masońskiej P2. Założył ja w r. 1963 Lucio Gelli, znany ze swego antykomunizmu. Na gruncie tego antykomunizmu została podjęta współpraca polityczna pomiędzy P2 a Watykanem.

Aktywnym członkiem P2 był sycylijski bankier Sindona, przyjaciel skarbnika P2 Roberta Calviego, który w r. 1971 został dyrektorem banku Świętego Ambrożego w Mediolanie. Wkrótce Sindona i Calvi stali się powiernikami i pomocnikami finansowych dostojników watykańskich.

Z drugiej strony w r. 1965 archidiecezję chicagowska objął John Patrick Cody, który miał opinię dobrego finansisty, a Chicago było najbogatszą archidiecezją katolicką na świecie. Bogactwo Chicago pochodziło jednak nie z finansów, ale ciężkiej pracy tamtejszych katolików, którzy hojnie łożyli na tacę. Cody zyskał wkrótce wpływy w Watykanie, gdzie przyjeżdżał często z cennymi podarkami. Jego pełnomocnikiem w Rzymie był pochodzący z Chicago Paulus Casimir Marcinkus, w którego rodzinnym domu mówiło się po litewsku i polsku.

W sprawie tej opieram się na książce W IMIENIU BOGA? (David A Yallop – Śledztwo w sprawie zamordowania Jana Pawła I, Wyd. DA CAPO W-wa 1993), w której Marcinkus jest nazywany BISKUPEM, gdy prasa nazywała go zawsze KARDYNAŁEM, toteż ja będę go nazywał również kardynałem. Autora książki i książkę będę sygnował DAY.

W r. 1974 Marcinkus, jako sekretarz finansowy papieża Pawła VI, sprzedał Calviemu pakiet kontrolny Katolickiego Banku Weneckiego, co było wydarzeniem finansowym Włoch i poruszyło katolików Padanii, gdyż oznaczało organiczną współprace P2 z Watykanem. Współpraca taka zresztą już istniała, zwłaszcza poprzez Sindonę, który był nieformalnym doradcą finansowym Watykanu, który powierzał mu setki milionów dolarów.

Sindona radził dyrektorom finansowym Watykanu ograniczanie interesów finansowych we Włoszech i angażowanie się w Europie Zachodniej i USA. Wykupywał nawet udziały watykańskie we Włoszech za ich podwójną wartość, czym zyskał wdzięczność Marcinkusa i innych dyrektorów finansowych Watykanu.

W r. 1973 Sindona został Zbawcą Lira włoskiego a w 1974 został ogłoszony w Rzymie Człowiekiem Roku – wzorem dla wszystkich Włochów. Już w r. 1972 kupił w Nowym Jorku Franklin National Bank, przepłacając za niego słono, ale wyszedł na swoje sztuczką zaiste z Corleone, który był jego Biblią. Wprosił się mianowicie na przyjęcie do skarbnika wyborczego Nixona, gdzie "zgubił" walizkę z dolarami. Potem napisał do przyjaciela w rodzinnej Sycylii, że jego specjalnością jest dawanie łapówek i szantażowanie nimi – w czym Amerykanie są nieporadni, jak dzieci.

Potem Franklin National otrzymał 2 miliardy dolarów z Rezerw Federalnych – wobec czego Sindona poczuł się Bankierem Waszyngtonu – ale zaraz zbankrutował, gdyż to się opłacało.

Sindona jawi się nam jako prawdziwy Corleone – jakby ta powieść wykreowała go. Jest to przykład kariery sycylijskiego szantażysty, który poprzez lożę P2 dostał się do Watykanu, gdzie otrzymał klucz do Włoch i Waszyngtonu. – Jak mówiono: Klucz, który otwierał wszystkie skarbce. W r. 1974 Sindona kupił Daily American i zainwestował w USA "dalsze” sto milionów dolarów.

Ta miłość Sindony do USA zaniepokoiła rząd włoski, który podjął śledztwo przeciw włoskim bankom Sindony.

W książce DAY czytamy na str. 219: "Jeśli chodzi o poczynania Sindony, Calviego i Marcinkusa wobec Banco Cattolica Veneto, to wszystkie punkty zaczepienia wskazują na istnienie sprzysiężenia kryminalnego, w które wszyscy trzej w równym stopniu byli zaangażowani. Ponieważ akcje tego banku należały do wielu kościołów w rejonie weneckim, ich sprzedaż bez wiedzy i aprobaty właścicieli stanowiła oszustwo i była nielegalna."

Jesienią tegoż roku wystąpiły symptomy kryzysu we włoskich bankach Sindony a w początku 1975 zbankrutowały jeden za drugim. Sindona został Dobrym Amerykaninem i nie chciał zeznawać przed sądami włoskimi. Prowadził swoje interesy amerykańskie korzystając z protekcji polityków amerykańskich. Szwajcarzy oszacowali straty samego tylko Watykanu na 240 milionów dolarów, ale Marcinkus temu zaprzeczył – choć potem przyznał się do utraty 50 milionów dolarów.

To jednak że Sindona grabił "nie tylko Watykan" było wiadome wszystkim zorientowanym – ale ile z tego a conto Watykanu?

W r. 1976 prokuratura włoska objęła śledztwem również Bank Watykański, co doprowadziło do komplikacji dyplomatycznych, gdyż Watykan nie chciał uznać aktów prawnych Republiki Włoskiej wobec Kardynała Marcinkusa.

Równocześnie w związku z tym miała miejsce cała seria morderstw na świadkach i prowadzących sprawy prawnikach, z których niektóre udowodniono potem Sindonie, ale niektóre jednak nie pasowały do niego, tak że wypadało się domyślać jakiejś egzekutywy w Rzymie.

Sindona szantażował również swego wspólnika Calviego a ten opłacał się. W r. 1977 papież Paweł VI zdecydował się na konfrontację polityczną z Republiką Włoską, mianując Marcinkusa dyrektorem Banku Watykańskiego.

W książce DAY czytamy na str. 164: "Niezwykły awans umożliwiony Marcinkusowi był elementem starannie zaplanowanej strategii, której celem było przeorientowanie polityki Watykanu...

Papież i jego doradcy podjęli decyzję ograniczenia udziałów we włoskim rynku kapitałowym i ulokowania gdzie indziej większości majątku watykańskiego, przede wszystkim w USA. Ponadto pragnęli się dostać do lukratywnego świata europejskich interesów dolarowych i raju podatkowego”. Była to więc realizacja rad Sindony, za czym optował również finansowy protektor Marcinkusa, metropolita Chicago Cody.

Na str. 199 DAY czytamy: “Finansowe wycofanie się Watykanu z Włoch doprowadziło do tego, że Sindona i Calvi rabowali teraz na całym świecie." Plany operacji finansowych były opracowywane w loży P2, pod nadzorem Umberto Ortolaniego, następcy założyciela i szefa tej loży Lucio Gellego, (DAY, 193). Ten rozbój finansowy został jednak zakłócony śmiercią Pawła VI i wstąpieniem na tron Piotrowy pochodzącego z Padanii Jana Pawła I.

Zaraz na początku swego pontyfikatu Jan Paweł I – zgodnie ze swymi plebejskimi manierami – udał się osobiście do biura Kardynała Marcinkusa i poprosił o wyjaśnienia w sprawie sprzedaży Katolickiego Banku Weneckiego, na co Marcinkus odpowiedział, że ma sprawy bieżące... Było to jakby obustronne ostrzeżenie.

Może w związku z tym Jan Paweł I poprosił policję włoską o spis masonów watykańskich, którą po kilku tygodniach otrzymał – w postaci 121 nazwisk powiązanych z Watykanem członków loży P2. Następnego dnia już nie żył, a w okolicznościach śmierci jest wiele nieformalności.

Zabójcą Jana Pawła I był ktoś doskonale obznajomiony z Watykamem, a sprawa wiąże się logicznie z serią mordów na świadkach i prawnikach, z których niektóre udowodniono Sindonie.

Śmierć Jana Pawła I zdaje się być mordem doskonałym i przygotowanym prewencyjnie. Na sprawę tą rzuca pewne światło proces ojca włoskiego cudu gospodarczego Giulio Andreottiego, który oświadczył, że w warunkach zagrożenia komunistycznego sojusz z mafią był koniecznością polityczną – gdyż inaczej byłoby to samobójstwo, nie tylko personalne.

Okazało się też, że politycy, którzy mieli dobre stosunki z mafią, nie potrzebowali zlecać mordów politycznych, gdyż wynikały one z asekuracji politycznej. Z książki DAY można wnioskować, że Jan Paweł I został otruty kolacją. Po jego śmierci wszystko powróciło "do starego".

Wypada tu jeszcze wspomnieć o niesamowitym wydarzeniu. Przyszedł pogratulować Janowi Pawłowi I wyboru prawosławny patriarcha Leningradu Nikodem, mężczyzna 49 letni, który – nie obznajomiony z etykietą Watykanu – zajął miejsce gospodarza, i po wypiciu kawy umarł nagle...

Amerykanie zabrali się za Sindonę dopiero, gdy włoska prokuratura udowodniła mu finansową obsługę kartelu heroinowego Palermo – Nowy Jork. Po długim śledztwie dostał 25 lat więzienia.

Marcinkusowi przepowiadano wielokrotnie upadek, ale przechodził wszystkie kryzysy, tak jak Calvi. Trzymali się razem i byli nie do ruszenia, a poza tym wszyscy bali się Cody'ego z Chicago.

Ważną role odgrywał w tych układach kardynał Casaroli, zwany Watykańskim Kissingerem. Jan Paweł II zaproponował Cody'emu stanowisko w Watykanie, ale ten odmówił. W r. 1981 wybuchła jednak w Chicago Afera Cody'ego, z której świat dowiedział się, że kariera finansowa Cody'ego zaczęła się od przegrania na giełdzie ostatnich 2 milionów dolarów z konta archidiecezji nowoorleańskiej.

Jego dług "ktoś" jednak spłacił i grał za jego plecami – ale kto? W archidiecezji chicagowskiej rządził despotycznie i tajemniczo. Dochody tej najbogatszej metropolii katolickiej świata zmniejszały się, pomimo barbarzyńskich czasami cięć finansowych. Gdy Cody odchodził z ubogiego Nowego Orleanu do bogatego Chicago to w kościołach nowoorleańskich śpiewano Te Deum – co dla wtajemniczonych znaczyło, że ten irlandzki wampir nie będzie już ich łupił.

Cody wszędzie pozostawiał za sobą milionowe długi, które były jednak fachowo kamuflowane. W Chicago pozostawił taki dług, że na spłacenie go trzeba było sprzedać 50 kościołów.

Chicago jest najbardziej polskim miastem w USA. W XIX w. Polacy byli tam gnębieni przez narzucanych im przez Watykan księży irlandzkich i włoskich, którzy ich brutalnie amerykanizowali, co doprowadziło do schizmy Polskiego Kościoła Narodowego.

Calvi upadł dopiero w wojnie o Falklandy, gdyż finansował reżim argentyński, podobnie jak i inne reżimy latynoamerykańskie. W początku r. 1982 przelał przez macierzysty bank Ambrosiano w Mediolanie do Banku Peruwiańskiego 470 milionów dolarów, ale wkrótce okazało się, że w banku Ambrosiano brakuje 1,3 miliarda dolarów, wobec czego pojechał do Londynu.

W City nie chciano jednak z nim gadać więc powiesił się pod londyńskim mostem. W dniu w którym Calvi powiesił się Argentyna skapitulowała. Potem pamiątki po nim sprzedawała mafia sycylijska.

Generałowie argentyńscy dokonali inwazji Falklandów, gdyż liczyli na latyńską solidarność Francji. Chodziło o rakiety Exocet, wobec których flota brytyjska była bezbronna. Liczono, że 40 takich rakiet zabezpieczy dla Argentyny Malwiny-Falklandy na 10 lat, a potem wojna o nie nie będzie miała już sensu.

Rakiety te załatwiał dla Argentyny Lucio Gelli, ale prezydent Mitterrand okazał się wiernym sojusznikiem Londynu. Gellego aresztowała policja szwajcarska w Genewie, gdzie starał się dokonać operacji finansowej z konta Calviego w Limie, przepłacając za te rakiety czterokrotnie. Po wojnie pozwolono mu uciec.

Wspomniany przelew z banku Ambrosiano do Limy był więc na finansowanie wojny falklandzkiej – w którym to świetle zagadkowa podróż Calviego do Londynu wygląda na kapitulację, której nie przyjęto. Kardynał Marcinkus stracił wprawdzie wspólnika, ale przetrwał i ten kryzys.

Mówiło się, że Calvi finansował również Solidarność. DAY na str. 471 cytuje opinię, że gdyby kardynał Casaroli dowiedział się o przekazaniu przez Marcinkusa dla podziemnej Solidarności 20 milionów dolarów to byłby to koniec tej organizacji. Marcinkus i Cody mieli ponoć przekazać Solidarności ponad 100 milionów dolarów – a więc tyle co dla Irlandzkiej Armi Republikańskiej! Szkoda tylko, że ci panowie z Solidarności nie rozliczyli się z tego, spychając tym swych darczyńców do rangi malwersantów.

To finansowanie Solidarności było "dla niektórych" najlepszym interesem, gdyż za rządów solidarnościowych i postsolidarnościowych szacowano grabież prywatyzacyjną Polski na 70 miliardów dolarów rocznie, i mówiło się nawet o kapitale ZAWŁASZCZENIOWYM. Licząc powodowaną tym destrukcję i ucieczkę kapitału to niektórzy szacowali straty Polski nawet na 200 miliardów dolarów rocznie!!!???

W r. 1990 słyszałem wypowiedź prestiżowego ekonomicznego publicysty francuskiego: RZĄD MAZOWIECKIEGO-BALCEROWICZA ZACHOWUJE SIĘ TAK, JAKBY CHCIAŁ SPRZEDAĆ POLSKĘ, JAK NAJSZYBCIEJ, DRAPIEŻNEMU KAPITAŁOWI MIĘDZYNARODOWEMU – A JA TAKIEJ POTRZEBY NIE WIDZĘ. CO JEDNAK BĘDZIE, JEŚLI DRAPIEŻNY KAPITAŁ MIĘDZYNARODOWY POTRAKTUJE POLSKĘ JAKO ŁUP? – GDZIE WY PANOWIE IDZIECIE, MOŻE DO KALKUTY? Istnieje opinia, że ta grabież prywatyzacyjna zagroziła bytowi państwowemu i narodowemu Polski.

Wojna falklandzka uderzyła wprawdzie boleśnie w katolicko-masońską konspirację finansową, ale jej nie zniszczyła. W r. 1983 Jan Paweł II wydał akt tolerancyjny wobec masonów, który amnestionował masonów watykańskich.

Prasa moskiewska pisała, że Karol Wojtyła został wykupiony przez masonów z hitlerowskiego obozu pracy, a w r. 1946 złożył w podzięce za to przysięgę masońską. Wymienia się tu Jerzego Turowicza.

Jeszcze po dymisji Marcinkusa działał w USA Oszust Tysiąclecia Maikel Frankel, wyspecjalizowany w grabieży kapitałów katolickich. Policja amerykańska nie mogła nadziwić się, dlaczego doświadczeni finansiści powierzali temu chłoptysiowi grube miliony dolarów na piękne oczy... Tłumaczono to niezwykle ujmującym sposobem bycia Maikela, który robił wrażenie Najuczciwszego i Najniewinniejszego.

Ja zrozumiałem to dopiero, gdy udałem się do jednego banku, wcale nie po pieniądze. Pani Dyrektor, o pięknym aryjskim wyglądzie, opuściła mnie nagle a ja, rozglądając się po luksusie, przypomniałem sobie o pewnym szwedzkim powiedzeniu i postanowiłem to sprawdzić żeby nie siedzieć w gabinecie samemu. Otóż w trakcie tego usłyszałem, że Pani Dyrektor rozmawia telefonicznie o mnie.

Prasa pisała, że Calvi tańczył na podpisie Kardynała Marcinkusa 10 lat – więc ciekawe, na czyim to podpisie, czy Telefonie Zaufania, tańczył ten Najuczciwszy i Najniewinniejszy żydek? Jego maniery też nie były najlepsze. Gustował np. w naturalnych blondynkach, które importował z krajów anglosaskich i słowiańskich.

Gdy w czasie orgii seksualnej jedna taka blondynka nie wytrzymała uderzenia batem i oddała mu w nos, to została powieszona PUBLICZNIE. Jak mówi nieprzyzwoita amerykańska piosenka to Flaga Opadła I Ukazała Się ... powieszona nago


Do tej problematyki można też zaliczyć wywłaszczenie polskich parafii przy Okrągłym Stole. Dysponentem majątku parafii został bowiem proboszcz a nie rada parafialna, którą przemianowano na Duszpasterską. Właśnie dzięki tej formule irlandzkie i włoskie wampiry mogły łupić polskich katolików w Chicago – na co powołał się Włodzimierz Lenin przy bolszewickiej reformie cerkwi.

Jest wielki problem, do jakiej to struktury masońskiej należała loża P2? DAY sugeruje, że była to Opus Dei.

W Polsce przed II wojną światową Opus Dei była zakazana, jako masoneria jezuicka. Rodzina Roberta Calviego utrzymuje, że Roberto pertraktował z Opus Dei, w sprawie pokrycia manka w Banco Ambrosiano.

Artykułu tego nie należy traktować jako potępienia Watykanu, gdyż piszący stoi na stanowisku Giulio Andreottiego – wobec czego taki antykomunistyczny sojusz z mafią sycylijską mógł być koniecznością i dla Watykanu.

Dotyczy to zwłaszcza Jana Pawła II, który przejdzie do historii jako Papież Antykomunistyczny.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_324&sNam ... atolickich
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 13:45

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Z tajnych archiwów

Mowa Benjamina Franklina przed Kongresem USA w roku 1787

Gentelmeni, największe niebezpieczeństwo, któremu Stany Zjednoczone będą musiały się stanowczo przeciwstawić, to Żydzi.

W każdym kraju, w którym Żydzi się osiedlili w większej liczbie, obniżali stale przede wszystkim jego poziom moralny, rozbijali jego spoistość i solidarność kupiecką, odosabniali się i nigdy i nigdzie się nie asymilowali, religię chrześcijańską, na której dany naród się opierał, wyszydzali, starając się podkopać ja na każdym kroku i najwymyślniejszymi sposobami tworzyli stale naród w narodzie, państwo w państwie.

Jeżeli jednak zdarzało się, że zwracano na nich uwagę i w jaki bądź sposób im się przeciwstawiano, wtedy sięgali po wszelkie środki, by taki kraj zrujnować, jak to czynili w Hiszpanii i Portugalii.

Żydzi od siedemnastu wieków opłakują wygnanie swoje z Palestyny, którą nazywają swoja ojczyzną, Ale zapewniam was, gentelmeni, gdyby świat kulturalny zdecydował się oddać im Palestynę na własność, wtedy od razu znaleźliby tysiące powodów, by tam nie wracać.

Dlaczego? Ponieważ są wampirami, a wampiry nie mogą żyć z wampirów. Oni sami między sobą istnieć nie mogą. Oni muszą pasożytować na barkach chrześcijan i innych ludów, nie należących do rasy żydowskiej.

Jeżeli w przedłożonym tu projekcie konstytucji nie wyłączycie Żydów z granic Stanów Zjednoczonych, natenczas nie przeminą dwa stulecia a Żydzi napłyną tu tak masowo, że kraj ten opanują i pożrą. Jeśli wy ich nie wyłączycie natenczas potomkowie wasi będą tymi, którzy tam na polach w pocie czoła pracować będą w służbie Żydów, a Żydzi, tucząc się ich pracą, będą się rozpierali w kantorach i zacierali ręce z zadowolenia.

Ostrzegam was gentelmeni, jeżeli wy Żydów nie wyłączycie z ziem naszych po wsze czasy, wtedy dzieci waszych dzieci przeklinać będą pamięć waszą.

Żydzi są Azjatami, gentelmeni. Gdziekolwiek by się urodzili i przez ile bądź wieków pozostawali poza granicami Azji, nigdy się nie zmienią. Dusza ich jest i pozostanie zawsze wroga duszy Amerykanina, choćby i przez dziesięć i więcej generacji żyć mieli wśród nas.

Żydzi są Azjatami i wyrosną na największe niebezpieczeństwo tego kraju, gdybyśmy ich tu wpuścili. I dlatego należy ich ustawowo raz na zawsze z granic Stanów Zjednoczonych wyłączyć.

* * *

Niewątpliwie świadoma celu polityka żydowska i świadoma celu solidarność wewnętrzna ustroju żydostwa stanowi jego siłę i niebezpieczeństwo dla innych. Ale nie to jest jego siłą największą. SIŁĄ TĄ NIE JEST MÓZG, tylko organiczny, biologiczny instynkt pasożyta, jego podświadome zdolności rozkładcze. Instynkty te działają automatycznie w zetknięciu z elementami aryjskimi.

Że sprężynami wszystkich na świecie rewolucji społecznych byli Żydzi, celu swego świadomi, to jednak dokonać mogli tak sprawnie dzieła przewrotu i zniszczenia głównie dlatego, że mieli odpowiednio nastawiony aparat w cechach rasowych swych mas, zatruwających masy aryjskie.

Cóż stworzyło ten aparat? - Kultura, której wykładnikiem jest Talmud.

Kolejność wszędzie, gdzie się pojawili była ta sama. Od podkopywania poziomu moralnego ludności przez namowę do zbrodni, z której mogli korzystać jako paserzy; od stępienia ideałów przez zarażenie ludzi materialistycznym światopoglądem; od systematycznego niszczenia handlu do opanowania z jednaj strony lichwą, nieuczciwą konkurencją, oszustwem i korupcją bogactw i kapitałów krajowych – za ich zaś pomocą sprężyn życia państwowego, czyniąc sobie powolnymi potrzebujące grosza władze, wbrew woli ludności – a z drugiej do ostatecznej ruiny ludności na drodze rewolucji i rzucenia ich bezwładnej masy pod stopy żydowskie.

Wszędzie w tych procesach współdziałała zgodnie myśl polityczna żydowska, która uczyniła sobie znakomite narzędzie z masonerii, z żydowskim rasowym instynktem pasożyta.

Piotr Ponisz, SPRAWA ŻYDOWSKA W POLSCE – ze stanowiska narodowego i katolickiego

OSKAR SCHINDLER Z PIERWSZEJ RĘKI czyli jak go widzi żona Emilia

Oto książka zmieniająca spojrzenie na Oskara Schindlera., którego postawił na piedestale w swym filmie Steven Spielberg. Są to "Pamiętniki" żony Schindlera, Emilii, wydane właśnie po polsku w Chicago.

Zasługa to znanego tamtejszego dziennikarza Jana Fijora i oficyny edytorskiej "Kobieta". Polska wersja jest pierwszym tłumaczeniem "Pamiętników" na obcy język. Mówi się, że książka nie ukaże się po angielsku w Stanach, bowiem zburzyłaby mit stworzony przez film "Lista Schindlera"...

Chicagowski publicysta, Wojciech A. Wierzewski, zauważa: (...) "Pamiętniki zmieniają wizerunek Schindlera, którego przetworzono w ostatnich latach na prawdziwą ikonę Supersprawiedliwego, którego bałwochwalczy image utrwalił dla milionów hollywoodzki spec od awanturniczych filmów o dinozaurach i krwiożerczych rekinach – Steven Spielberg.

We wstępie do polskiej edycji "Pamiętników" czytamy, że w czasie pracy nad publikacją, różne środowiska wywierały na Emilię Schindler naciski, by porzuciła zamiar wydania wspomnień, gdyż ich lektura może doprowadzić do unicestwienia "bohaterskiego wizerunku męża". Krytykowano też stosunek Emilii Schindler do Spielberga, któremu zarzuca ona świadome manipulowanie faktami i przeinaczenia.

"Pamiętniki" to gotowy scenariusz filmowy, tylko, że ideologicznie zaprzeczający wszystkiemu, czym Spielberg indoktrynował widzów w swym obrazie. Pani Emilia opisuje swój mariaż z urodziwym plejboiem, który za jej posag z miejsca nabył luksusowy samochód, a resztę pieniędzy lekkomyślnie przepuścił.

W podobnie niechętnym Schindlerowi tonie utrzymane są jej wspomnienia z lat wojny, w tym "doraźne wizyty w pięknym Krakowie, gdzie jedyną przykrością były zdrady męża na prawo i lewo".

Cofając się w czasie, Emilia Schindler wspomina, że w 1935 r., w swoim żywiołowym zarzucaniu sieci na kobiety Oskar "złowił" agentkę hitlerowskiego wywiadu i za jej protekcją został wciągnięty do kontrwywiadu. Odtąd już w tym szpiegowskim tandemie służyli III Rzeszy, zwalczając przede wszystkim polski wywiad i tzw. dywersantów, często napadających na lokal w Morawskiej Ostrawie, w którym znajdowała się agentura.

Mieszkała tam z mężem również Emilia. Któregoś dnia, w scenie jak z sensacyjnego filmu, ostrzelała nawet "intruza", którym okazał się agent polskiego wywiadu.

Uwaga, Uwaga! Dzięki Schindlerowi – jak wynika z "Pamiętników" – zdobyto polski mundur wojskowy. Wysłany do skopiowania do Berlina i tam liczebnie powielony, posłużył później SS-manom w osławionym, prowokacyjnym ataku na radiostację w Gliwicach.

Czesi w końcu przyłapali Schindlera na szpiegowaniu. Dostał wyrok śmierci. Inwazja Hitlera uratowała mu życie.

W "Pamiętnikach" czytamy, że takimi to barwnymi aktami – przeważnie przemilczanymi przez film Spielberga – "przedsiębiorca" Oskar Schindler wkroczył do okupowanego Krakowa, gdzie kontynuował pracę dla wywiadu.

Na polecenie szefa siatki wywiadu, majora von Kohraba, wszedł w posiadanie krakowskiej fabryki wyrobów emaliowanych, bo tego wymagały interesy niemieckie. W transakcji pośredniczył Abraham Bankier, Żyd, od którego fabrykę kupiono. I to właśnie Bankier, a nie Schindler stawiał warunki, dotyczące zatrudnienia w fabryce "ludzi różnych religii".

Emilia Schindler kwestionuje więc całą historię nabycia fabryki w Krakowie, ukazaną w filmie, jako wielkoduszną inicjatywę Oskara, "aby Żydzi znaleźli tam schronienie, jako osoby szczególnie potrzebne rynkowi pracy Rzeszy". "Pamiętniki" zmieniają tym nie tylko rysy historii przedstawionej w "Liście Schindlera", ale także główne akcenty.

Na przykład, gdy idzie o przeniesienie fabryki z Krakowa do Brunnlitz w Czechach. Bo – jak pisze Emilia Schindler – chodziło przede wszystkim o to, by mąż nie został powołany do wojska na front wschodni, a nie o ratowanie Żydów... Legendarna "Lista" – ujawnia Emilia – układana była za plecami Schindlera, który nie miał zupełnie wpływu na umieszczone tam nazwiska. Robił to niejaki dr Goldman, który chętnie tę listę zmieniał, gdy ktoś pojawił się z "dobrym argumentem" w postaci brylantów lub złota.

(...) "Mój mąż nie orientował się w tych wszystkich manipulacjach" – kategorycznie stwierdza wdowa po Schindlerze.

Chicagowski "Dziennik Związkowy" stwierdził: "Oto wyłania się najbardziej wiarygodna wersja Listy Schindlera – najdalsza od propagandy serwowanej przez Spielberga w filmie. Prawda była taka, że nawet osobnicy tacy jak Oskar Schindler – hochsztapler i hulaka – pracujący w dodatku dla wywiadu III Rzeszy, pośrednio mogli się przysłużyć wielu ludziom, w tym także Żydom, dzięki zaistniałym paradoksom sytuacji wojennej, ale bynajmniej nie z własnej, świadomej inicjatywy.

Lista Schindlera jest zatem dziełem literackiej i filmowej fikcji i, jak to mówią Amerykanie, wishful thinking (czyli pobożnego życzenia). Realia wojny i prawda o uwikłanych w nią postaciach była zupełnie inna".

Wspomniany red. Wierzewski, komentując "Pamiętniki", pisze w konkluzji: "(...) Ludzie są tylko ludźmi kierującymi się najczęściej prozaicznymi i egoistycznymi motywami. Nadymanie ich do rozmiaru historycznych supermenów jest działaniem ryzykownym – grozi rozerwaniem się balonu na oczach tłumu, z wielkim hukiem Pod taką puentą tylko się podpisać.

Z. K. Rogowski; "Przekrój"; 18 V 97

* * *

Jak pisze pani Emilia to ostatnim wyczynem Oskara była jego ucieczakz kochanką do Niemiec a potem Izraela,i pozostawienie swej żony w Argentynie bez środków do życia.

REFERAT BERMANA, Sekretarza Stanu Rady Ministrów i Członka Biura Politycznego PPR, Członka Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej oraz Sekretarza Poalej-Syjon, wygłoszony w kwietniu 1946 r. na posiedzeniu egzekutywy Komitetu Żydowskiego.

Żydzi mają okazję do ujęcia w swoje ręce całości życia państwowego w Polsce i roztoczenie nad nim swojej kontroli. Nie pchając się na stanowiska reprezentacyjne. W ministerstwach i urzędach tworzyć tzw. drugi garnitur.

Przyjmować polskie nazwiska. Zatajać swoje żydowskie pochodzenie. Wytwarzać i szerzyć pośród społeczeństwa polskiego opinie i utwierdzać go w przekonaniu, że rządzą wysunięci na czoło Polacy, a żydzi nie odgrywają w państwie żadnej roli.

Celem urobienia opinii i światopoglądu narodu polskiego w pożądanym dla nas kierunku, w rękach naszych musi się znaleźć w pierwszym rzędzie propaganda z jej najważniejszymi działami: prasą, filmem i radiem. W wojsku obsadzić stanowiska polityczne, społeczne, gospodarcze, wywiad. Mocno utwierdzić się w gospodarce narodowej.

W ministerstwach na plan pierwszy przy obsadzeniu ich żydami wysuwać należy: Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Skarbu i Przemysłu oraz Handlu Zagranicznego i Sprawiedliwości. Z instytucji centralnych – centrale przemysłowe, banki państwowe, centrale handlowe, spółdzielczość. W ramach inicjatywy prywatnej w okresie przejściowym utrzymać silną pozycję w dziedzinie handlu. W partii zastosować podobną metodę – siedzieć za plecami Polaków lecz wszystkim kierować.

Osiedlanie się żydów powinno być przeprowadzane z pewnym planem i korzyścią dla społeczeństwa żydowskiego.

Moim zdaniem należy osiadać w większych skupiskach, jak Warszawa, Kraków, w Centrum życia gospodarczego i handlowego: Katowice, Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Gdynia, Łódź, Bielsko. Należy również tworzyć typowe żydowskie ośrodki przemysłowe i rolnicze, głównie na ziemiach odzyskanych, nie poprzestając na Wałbrzychu i Rychbachu (obecnie Dzierżoniów). W tych ośrodkach możemy przygotować przyszłe nasze kadry w tych zawodach, z którymi byliśmy słabo obeznani.

Uznać antysemityzm za zbrodnię główną i tępić go na każdym kroku. Jeżeli stwierdzi się że jakiś Polak jest antysemitą, natychmiast go zlikwidować przy pomocy władz bezpieczeństwa lub bojówek PPR jako faszystę, nie wyjaśniając organom wykonawczym sedna sprawy.

Żydzi muszą pracować dla swojego zwycięstwa, pracując jednocześnie nad zwycięstwem i ugruntowaniem komunizmu w świecie, bo tylko wtedy i przy takim ustroju naród żydowski osiągnie najwyższą pomyślność i zabezpieczy sobie najsilniejszą pozycję.

Są małe widoki by doszło do wojny. Jeżeli Ameryka się zacznie szybko socjalizować, to drogą mniejszych i większych wstrząsów wewnętrznych i tam musi zapanować komunizm. Wtedy reakcja żydowska, która dziś trzyma z reakcją międzynarodową zdradzi ją i uzna że rację mieli Żydzi stojący po drugiej stronie barykady.

Podobny przypadek współdziałania Żydów całego świata wyznających dwie różne koncepcje ustrojowe – komunizm i kapitalizm – zaistniał w ostatniej wojnie. Dwa największe mocarstwa światowe kontrolowane przez Żydów i będące pod ich wielkim wpływem podały sobie ręce. Trud Żydów pracujących wokół Roosevelta doprowadził do tego że USA wspólnie z ZSRR wystąpiły do walki przeciw Europie Środkowej, gdzie była kolebka nowej idei, opartej na nienawiści do Żydów.

Zrobili to Żydzi gdyż wiedzieli, że w przypadku zwycięstwa Osi, a głównie Niemiec, które doskonale przejrzały plany polityki żydowskiej, niebezpieczeństwo rasizmu stanie się w USA faktem dokonanym i Żydzi znikną z powierzchni świata. Dlatego też Żydzi sowieccy dla tego celu poświęcili krew narodu rosyjskiego, a Żydzi amerykańscy zaangażowali swoje kapitały.

Należy się liczyć z dalszym napływem Żydów do Polski, ponieważ na terenie Rosji jest jeszcze dużo Żydów.

Przed wkroczeniem Niemców w poszczególnych miastach ZSRR było kilka skupisk Żydów polskich: Charków – 36200. Kijów – 17300. Moskwa – 53000. Leningrad – 61000. W zachodnich republikach – 184730. Żydzi skupieni w tych ośrodkach to przeważnie inteligencja żydowska i dawne kupiectwo.

Element ten jest obecnie szkolony w ZSRR. Są to kadry budowniczych nowej Polski demokratycznej. Zgodnie z założeniami polityki sowieckiej wobec Polski – tzn. projektem Politbiura, fachowcy ci obsadzać będą najważniejsze dziedziny życia w Polsce, a ogół Żydów będzie rozlokowany w głównych centrach kraju.

Stara polityka żydowska zawiodła, obecnie przyjęliśmy nową, zespalając cele narodu żydowskiego z polityką ZSRR. Podstawową zasadą tej polityki jest stworzenie aparatu rządzącego, złożonego z przedstawicieli ludności żydowskiej w Polsce. Każdy Żyd musi mieć świadomość, że ZSRR jest wielkim przyjacielem i protektorem narodu żydowskiego, że jakkolwiek liczba Żydów w stosunku do stanu przedwojennego uległa olbrzymiemu spadkowi, to jednak dzisiejsi Żydzi wykazują większą solidarność.

Każdy Żyd musi mieć wpojone to przekonanie, że obok niego działają wszyscy inni owiani tym samym duchem prowadzącym do wspólnego celu.

Kwestia żydowska jakiś czas będzie jeszcze zajmowała umysły Polaków, lecz ulegnie to zmianie na naszą korzyść, w wyniku przemieszania krwi, gdy zdołamy wychować choć dwa pokolenia polskie.

Według danych Komitetu Żydowskiego na terenie Śląska Górnego i Dolnego, jest obecnie ponad 45500 Żydów.

Około 15000 Żydów ma być zatrudnionych w osadnictwie. Powiat Rychbach i Nysa są dla tych celów przewidziane.

Akcja osadnicza finansowana jest z żydowskich funduszów zagranicznych i państwowych. Żydzi celowo tworzą nową choć chwilowo nieznaczną koncentrację elementu żydowskiego, kładąc podwalinę pod zawód rolnika i robotników przemysłowych. Jest to budowanie podłoża dla szerszych celów politycznych.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_325&sNam ... h-archiwow
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 14:26

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Pogrom Kielecki

Beata Pawłowicz, PRZEŻYŁ DWA WYROKI ŚIECI - NSZ: Faszyści czy patrioci? Słowo Polskie, wtorek, 1 luty 1994

Encyklopedia PWN, 1969 rok: Narodowe Siły Zbrojne – konspiracyjna organizacja wojskowa utworzona w 1942 roku, wielokrotnie współpracowała z okupantem hitlerowskim...". Mówi major Witold Szpatowicz z Wrocławia,,ostatni komendant NSZ okręgu radmosko-kieleckiego.

– Gdyby NSZ współpracował z Niemcami, nie ponieślibyśmy tak wielkich strat. Każdy z nas, kto trafił w ich ręce, nie żył dłużej niż kilka dni. Ja również byłem aresztowany przez gestapo w 1940 roku.

PIERWSZY WYROK ŚMIERCI: Bili mnie bykowcem, rozciągniętego na drewnianym krzyżu, leżącym na ziemi.

Tylko pierwsze uderzenia są bolesne. Ciosy zadane w otwarte rany już nie bolą: nerwy są pozrywane – z tego powodu bardzo wielu ludzi przeżyło ciężkie tortury.

Z gestapo wykupiła mnie moja organizacja za 200 tysięcy dolarów, które nasi ludzie z Biura Fałszerstw robili z jednaj w mennic.

BANDYCI I PROWOKATORZY: Mówiono o nas, że jesteśmy nacjonalistami, że prześladujemy ludzi innych narodowości i wyznań. Byliśmy nacjonalistami, ale tylko w pojęciu "służby Ojczyźnie". W NSZ byli różni ludzie, np. Tatarzy. Łączyło nas jedno – chęć walki w imię odzyskania niepodległości. W czasie okupacji istniały różne grupy bandyckie, często podszywające się pod oddziały partyzanckie, które rabowały i mordowały.

Przy NSZ, jak przy AK, powstały specjalne oddziały do tępienia bandytyzmu. Encyklopedia PWN, rok 1969: NSZ walczył przeciwko siłom lewicy (m.on. 9 VIII 1943 r. wymordowanie oddziału GL pod Borowem) i partyzantce radzieckiej..."

Witold Szpatowicz: – Istniały również grupy bandycko-prowokatorskie. Działały one zgodnie z zawartą w Mein Kampf ideą biologicznej likwidacji Słowian. Ich zadaniem było stworzenie ku temu pretekstów. Podcięli słup telefoniczny, który nie miał żadnego strategicznego znaczenia. W odpowiedzi na to Niemcy spalili sąsiednią wioskę: 200 ludzi spłonęło żywcem w zabudowaniach.

W roku 1943 w Borowie zaczęła się prawie otwarta wojna między nami i Niemcami oraz między nami a specjalnymi służbami sowieckimi. Zadaniem tych ostatnich było m. in. wywołanie powstania w którym zginęłoby wielu Polaków. To ułatwiłoby Sowietom przejęcie władzy w późniejszym okresie.

W Borowie znajdował się sztab specjalny służb sowieckich, przeznaczony do walki z NSZ i AK. AK nie mogło oficjalnie wystąpić przeciwko Sowietom. Było podporządkowane dowództwu w Londynie, które nie mogło aprobować wystąpień przeciwko sojusznikowi Anglii i Ameryki – Związkowi Radzieckiemu. My nie podlegaliśmy Londynowi i poszliśmy na likwidację oddziału, w którym 70% ludzi stanowili funkcjonariusze NKWD.

JEDYNA DROGA UCIECZKI: Encyklopedia PWN, rok 1969: Część NSZ, tzw. Brygada Świętokrzyska, w 1954 roku wycofała się do Niemiec, inne oddziały kontynuowały walkę z Władzą Ludową w Polsce..."

Witold Szpatowicz: Brygada Świętokrzyska była mobilizacją ogłoszoną przez NSZ. Na terenie Kielecczyzny znajdowało się bardzo dużo rozproszonych oddziałów NSZ, które uciekały przed następującą armią sowiecką.

Uciekali, bo każdy, kto wpadł w ich ręce, ginął. Co więcej, NSZ od początku dążyła do odzyskania dla Polski ziem zachodnich, ustanowienia granicy na Odrze i Nysie.

Wiosną 1944 roku powołaliśmy do życia Służbę Cywilną Narodu. Zgromadziła ona specjalistów z różnych dziedzin, którzy mieli się zająć organizacją życia na odzyskanych ziemiach zachodnich. Kiedy okazało się, że o odzyskaniu niepodległości nie może być mowy, Brygada Świętokrzyska musiała uciekać przed Sowietami. Była jedyna droga ucieczki, w stronę armii amerykańskiej. Ci, którzy z brygady zechcieli wrócić do Polski, zostali przez Sowietów rozstrzelani.

SĄD KAPTUROWY: Z rozkazu gen. Boguckiego musiałem zostać w kraju. Dostarczałem zasiłki pieniężne rodzinom tych, którzy zginęli lub zostali aresztowani. 28 czerwca w Kielcach zostałem "upolowany". Obskoczyli mnie na ganku. Było ich siedmiu. Jednego z nich bardzo dobrze pamiętam – nie był Polakiem. Miał na sobie koszulę bez kołnierzyka, zapinaną na niebieski guzik, tzw. obszywkę.

Usłyszałem, że decyzją sądu zostałem skazany na karę śmieci i padł pierwszy strzał. Dostałem w brodę, ale mnie nie przewróciło. Drugi pocisk ugodził mnie powyżej skroni i wyszedł uchem. Trzeci trafił w potylicę.

Obok domu przejeżdżali żołnierze. Widząc strzelaninę pomiędzy cywilami – jak pomyśleli nie widząc mundurów – wkroczyli do akcji. Tak trafiłem do celi w kieleckim więzieniu. Przeżyłem tam dwukrotnie śmierć kliniczną...

W celi mówili mi, że mnie to bić nie będą. Każde uderzenie równałoby się mojej śmierci, a ja miałem stanąć przed sądem i zostać skazany. Siedziałem tam w nie byle jakim towarzystwie, m.in. z Zygmuntem i Janem Zamoyskimi...

4 sierpnia 1945 roku murami więzienia wstrząsnęły detonacje. Oddział AK pod dowództwem "Szarego" zaatakował i zdobył więzienię. Ich głównym celem było uwolnienie pułkownika "Klina". Zmarł na moich rękach w kilka godzin po uwolnieniu...

Podczas amnestii w 1947 r. ujawniłem się.

Encyklopedia PWN, rok 1993: NARODOWE SIŁY ZBROJNE (NSZ), konspiracyjna organizacja wojsk. Obozu nar., zał. 1942 przez byłych działaczy ONR, z części NOW (przeciwnej scaleniu z AK) i Związku Jaszczurczego; walczyły z Niemcami ( wywiad, propaganda, sabotaż, walka partyzancka). a także z oddziałami prokomunist.. organizacji partyzanckich (GL, AL); liczyły ok. 70 tysięcy żiłnierzy;.dow. m.in. Oziewicz ("Czesław"); 1944 część ONZ weszła do AK, część (Brygada Świętokrzyska) przedarła się na Zachód; do 1948 prowadziły zorganizowaną działalność podziemną przeciwko władzy komunistycznej; ostatni komendant NSZ S. Kaszyca skazany z innymi na karę śmierci i stracony (1948)".

Beata Pawłowicz

POGROM KIELECKI jako akt walki Armii Czerwonej z NKWD

Słowo Polskie ogłosiło wywiad z nieżyjącym Witoldem Szpatowiczem, jako OSTATNIM KOMENDANTEM Narodowych Sił Zbrojnych okręgu radomsko-kieleckim, który w wywiadzie tym nazywany jest MAJOREM. Wywiad ten potwierdził moje domysły, które zamieściłem w piśmie z 2 II 94.

W rozmowie ze mną, w początku XI 1993, PUŁKOWNIK Szpatowicz wymienił nazwisko generała sowieckiego, który skazał go na śmierć ZA PROWADZENIE ŚLEDZTWA W SPRAWIE POGROMU KIELECKIEGO "z ramienia Narodowych Sił Zbrojnych" – co mnie zadziwiło. W artykule BP jest data egzekucji MAJORA Szpatowicza, 28 czerwca – ALE KTÓREGO ROKU? – gdyż pogrom kielecki był 4 lipca 1946. Dalej jest mowa że został uwolniony z kieleckiego więzienia 4 sierpnia 1945 przez Szarego – czyli na rok przed Pogromem.

Według tego, co mi tłumaczył – pokazując kolejność strzałów, które pozostawiły straszne blizny – to EGZEKUCJA ta miała miejsce 28 czerwca 1947 roku. Sowiet wchodząc z ogrodu do mieszkania wyciągnął pistolet i strzelił mu w twarz. On odchylił się i rzucił do wnętrza, ale drugi strzał powalił go i został DOBITY na podłodze strzałem w potylicę. Gdy zapytałem, jak z tego wyszedł to odpowiedział, że jechała ciężarówka wojskowa, z której na odgłos strzałów wyskoczyli żołnierze więc Sowieci uciekli – ale z tego co mówił to wynikało, że czynił Sowietom honory domu!!!

Ponieważ Witold Szpatowicz mówił, że NSZ walczyło do roku 1948 – ale widocznie już bez komendanta radomsko-kieleckiego – więc wszystko to nie mieściło mi się w głowie i musiałem to tłumaczyć sobie tym, że nie zupełnie odzyskał pamięć po wyjęciu mu drzazgi z mózgu po III strzale w potylicę – chociaż rozmawiał ze mną logicznie choć trochę nieufnie.

Na ślad sprawy naprowadził mnie dopiero list inż. Zdzisława Kasińskiego z Kielc z 27 VII 96, w którym był Biuletym partii N (Nr 050/ VIII/I/96), gdzie na str. 3-4 jest rozdział DOKUMENTY O POGROMIE KIELECKIM, w którym czytamy: "Dokumenty o pogromie kieleckim są znane. Jeśli są one rzetelne to nie mamy powodu wątpić, że Polaków z UB i KBW oburzył referat Jakuba Bermana z kwietnia 1946, który głosi, że Żydzi mają okazję do ujęcia w swe ręce całości życia państwowego w Polsce... Przyjmować polskie nazwiska... Zatajać pochodzenie...

Za ujawnienie tego dokumentu skazano Polaka na karę śmierci, i pewnie o tą krew chodziło. A zatem dowodem koronnym powinny być akta tej sprawy. Fakty te potwierdza August kardynał Hlond."

O tym, że Referat Bermana był powodem pogromu kieleckiego, dyskutować można, ale sprawa była znacznie poważniejsza. Najpierw trzeba odrzucić taki "dowód koronny", że skazano polskiego ubowca na śmierć za przekazanie polskiemu podziemiu Referatu Bermana, gdyż takich przypadków było więcej, a sprawa rozgrywała się nie w Warszawie, ale w Berlinie, Moskwie i Nowym Jorku. Ja mieszkałem wówczas w Ziębicach na Dolnym Śląsku i pamiętam jak kukuruźnik, bez znaków rozpoznawczych, puszczał nad miastem ulotki z referatem Bermana, a dr Skonka mówił, że w Łodzi zbierano je do wychodków. Po raz pierwszy widziałem wówczas papier ROSYJSKI, jakiego później nie uświadczyłem.

Major II NSZ-tu i Pułkownik III NSZ-tu Witold Szpatowicz opowiadał mi o dość niesamowitym konfrontowaniu go z Józefem Światłą w Norymberdze, w trakcie czego oficerowie amerykańscy zachowywali się "bardzo pazernie", jakby to była NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA DLA USA.

Szpatowicz został wydany Amerykanom w związku z produkowaniem przez SS dolarów w mennicy warszawskiej. Zraził się do nich i ostrzegał mnie przed nimi, gdyż nie wiedział – albo nie chciał wiedzieć – że chodziło im o Referat Bermana, jako akt agresji wobec USA. Światło bowiem wytłumaczył Amerykanom, że Referat Bermana był FAŁSZERSTWEM NKWD.

Żydzi do dziś zachowują pogardliwe milczenie w sprawie Referatu Bermana, i gdyby nie moje wystąpienie w tej sprawie to byłby on do dziś PROWOKACJĄ POLSKICH FASZYSTÓW z NSZ-tu. 1 X 96 wprosiłem się na zebranie eneszetowców u mecenasa Larego przy ul. Ruskiej, gdzie oświadczono – za Światłą – że Referat Bermana był prowokacją SOWIECKĄ, a gdy 4 X 96 podniosłem tą sprawę w Zrzeszeniu Kombatancko-Społecznym "Wolność o Niezawisłość” to dr Woźniak wymienił nawet Generała Wołkowa jako PROWOKATORA.

Ponieważ Żydzi amerykańscy bili Polaków za Pogrom Kielecki – wetując tym nawet KATYŃ – więc uważam, że pewne światło morze rzucić na to proces Kaszycy, jako, wg Pułkownika Szpatowicza, sojusznika Armii Czerwonej w WOJNIE UKRAIŃSKIEJ. Witold Szpatowicz został pochowany na Grabiszynku jako MAJOR II NSZ, gdyż stopień pułkownika III NSZ nie został mu zweryfikowany. III NSZ został powołany przez SmerSz, na podstawie Referatu Bermana, dla ZMUSZENIA Ludowego Wojska Polskiego do udziału w wojnie ukraińskiej.

Juliusz Prawdzic-Tell
http://www.wandaluzja.com/?p=p_326&sNam ... m-kielecki
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: ex-east » wtorek 30 gru 2014, 14:36

Trochę się ten propagandowy tekścik kupy nie trzyma. To bowiem nie niewidzialność i asymilacja Żydów z innymi Narodami, ale właśnie skierowana przeciwko Żydom nienawiść, zrobiłyby najwięcej korzyści, gdyby to, co wynika z powyższego opracowania, miałoby być prawdą.

Poniekąd zresztą .. Muzułmanie również mają swoje struktury z którymi próbują się wkręcić na wyżyny władzy zakulisowej ale oni z kolei umiejętnie wykorzystują zasady poprawności politycznej oraz Kartę Praw Człowieka, czego chyba najbardziej widoczny wyraz dał wyrok Trybunał Praw Człowieka w Strassburgu przeciwko Polsce za amerykańskie obozy tortur. Leszek Miller po całym wyroku skomentował to tak ,że odszkodowania, które zapłacimy z podatków trafią i tak na cele szkoleniowe organizacji terrorystycznych.

Chodzi tu o to, żeby umiejętnie podtrzymywana nienawiść wśród ludzi przeciwko własnej populacji, przesuwała granice nietykalności. Wielka Brytania ma już obecnie z tym wielki problem, gdyż nikt tutaj o zdrowych zmysłach nie zażąda wydalenia Islamistów drenujących gospodarkę UK z benefitów. Można się tutaj głośno zastanawiać nad Polakami czy Rumunami ( Bułgarami ), ale nie widać ani kwestii Murzynów, ani Muzułmanów, że o Żydach nawet nie wspominając. Odważni, którzy ośmielają się o tym mówić przegrywają sprawy przed Sądami za szerzenie nienawiści rasowej i podżeganie.

Zatem na wcześniejsze artykuły spoglądam raczej ostrożnie. Ach, ten żarliwy język, to przekonanie, to odniesienie się do ludzkich cech i budowanie nastroju zagrożenia przed Nadludźmi niemalże, którzy z taką łatwością budują drugie, niewidzialne gabinety cieni w Rządach ... czy nikt tego nie widzi, że to jest zagrywka ?

Oczywiście prawda historyczna różni się od hollywoodzkiej , co nie znaczy, że należy film Spielberga teraz mieszać z błotem dla .. własnej satysfakcji lub zdobycia popularności. To co, może znajdzie się demaskator, który "ujawni", że pierwowzorem Myszki Miki była perwersyjna, niezrównoważona kobieta o skrywanych pragnieniach sadomasochistycznych ? Film to tylko opowieść NA KANWIE. I dobrze, że ludzie wierzą w hollywoodzkie happy endy ponieważ .. właśnie TEGO człowiek pragnie. Pragniemy wierzyć, że ludzie są - pomimo wszystko - dobrzy. Nawet Niemcy. A że Świat nie jest czarno-biały, to się przekonujemy zaraz po wyjściu z kina :lol: .. nie trzeba nikogo przekonywać, że Rekin III raczej nie zaatakuje, jeśli nie ma powodu, bo rekiny, ani wilki nie są jakoś bardziej złośliwe, niż ludzie ;)

Co do ludzi jeszcze .. prawda zapewne leży gdzieś pośrodku. W UK widzę, jak Żydzi, Arabowie czy Murzyni mieszkają obok siebie, robią zakupy w tych samych sklepach, uśmiechają się do siebie uprzejmie, przepraszają za pomyłki. Dyskusja mogłaby się potoczyć w kierunku tego jak poszczególne nacje rozumieją poszanowanie innych , dobrosąsiedzką koegzystencję, czym są dla nich różnice kulturowe, czy warto za nie zabijać i wypierać inną kulturę ?
To nawet nie wymaga jakiejś wielkiej debaty społecznej. Wystarczy stworzyć przestrzeń o równym dostępie wszystkich, a z ciekawości zaczną ludzie sami ze sobą rozmawiać, nawiązywać przyjaźnie ( przedszkola, szkoły, uniwersytety koedukacyjne, mieszane ) , a może nawet związki i nikt nikomu nie będzie wypominał różnorodności.

Jaka jest prawdziwa natura ludzka ? Ta drapieżna , nastawiona na zniszczenie, pasożytnictwo i dominację w walce jednych przeciwko drugim, czy też oparta na współpracy na zasadzie win-win ( zwyciężam ja tylko, jeśli i Ty zyskujesz ) ? Jakie jest Twoje podejście , jaki Świat Ty byś chciał zostawić swoim dzieciom ?
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 30 gru 2014, 15:53

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Testament Stalina

45 PRZYKAZAN NISZCZENIA POLSKI

Tajna instrukcja NKWD i KGB z 1947 roku, znaleziona w archiwum kancelarii Bolesława Bieruta, agenta NKWD już w latach międzywojennych. Z tekstu wynika, że jest to instrukcja przeznaczona dla placówki NKWD i KGB, rezydującej w ambasadzie Związku Sowieckiego w Warszawie, wg której instruowane były służby specjalne w najwyższych władzach Polski Ludowej nie wspominając o biurze politycznym PPR, a później PZPR, która była najwierniejszą wykonawczynią poleceń płynących z Kremla. Instrukcja ta nakazuje totalne podporządkowanie Polski interesom Związku Sowieckiego, w tym zniszczenie gospodarki narodowej, spauperyzowanie społeczeństwa, zduszenie w zarodku wszelkiej inicjatywy jednostek opornych wobec nowej władzy
Wielu z posłusznych wykonawców takich Instrukcji do dzisiaj żyje wśród nas, piastując nadal różne odpowiedzialne stanowiska w administracji państwowej. Pełny tekst instrukcji drukowany był na łamach prasy polonijnej w USA i Kanadzie: Opracował Janusz Pałgan.

ściśle tajne, Moskwa 2.VI.1947r. K.AA/OC 113; ściśle tajne, Warszawa NK/003/47

1. W gmachu ambasady nie należy przyjmować żadnych informatorów terenowych rekrutujących się z krajowców. Spotkania z tymi ludźmi organizują nasze służby specjalne w miejscach publicznych. Informacje przyjmuje ambasada za pośrednictwem służb specjalnych.

2. Należy szczególnie zadbać o to, aby nie było żadnych kontaktów pomiędzy naszym wojskiem a ludnością cywilną kraju. Niedopuszczalne jest składanie wizyt w domach krajowców przez naszą kadrę oficerską ani nawiązywania kontaktów, naszych żołnierzy szeregowych z miejscowymi kobietami, ludnością lub żołnierzami krajowców.

3. Przyśpieszyć likwidację krajowców związanych z KPP, PPS, Walterowców, KZMP, AK, BCH, i innych ugrupowań, które powstały bez naszej inspiracji. Wykorzystać w tym celu fakt istnienia zbrojnej opozycji.

4. Dopilnować aby do wszystkich akcji bojowych w pierwszej kolejności kierowano żołnierzy, którzy przed wstąpieniem do Armii Kościuszkowskiej przebywali na naszym terytorium. Doprowadzić do ich całkowitej likwidacji.

5. Przyspieszyć zjednoczenie wszystkich partii w jedną organizację i dopilnować, aby wszystkie kluczowe stanowiska obsadzone były przez nasze służby specjalne.

6. Doprowadzić do połączenia całego ruchu młodzieżowego w jedną organizację, a stanowiska od szczebla powiatowego wzwyż obsadzić przez nasze służby specjalne. Do czasu zjednoczenia zlikwidować znanych przywódców harcerstwa.

7. Spowodować i dopilnować, aby delegaci wyznaczeni na zjazdy partyjne nie zachowali mandatów na okres kadencji wybranych przez siebie władz partyjnych. W żadnym wypadku delegaci nie mogą zwoływać posiedzeń międzyzakładowych. W razie konieczności zwołania takiego posiedzenia należy wyeliminować ludzi, którzy wykazali się agresywnością w wysuwaniu koncepcji i postulatów. Na każdy następny zjazd wybierać nowych kandydatów (ruchowo), tylko wytypowanych przez nasze służby specjalne.

8. Należy zwrócić baczną uwagę na ludzi wyróżniających się zmysłem organizacyjnym, umiejących nadać sobie popularność. Ludzi takich należy pozyskać, a w razie odmowy nie dopuszczać do wyższych stanowisk.

9. Doprowadzić do tego, aby pracownicy na stanowiskach państwowych (z wyjątkiem służb ścigania i pracowników przemysłu wydobywczego) otrzymali niskie pobory. Dotyczy to w szczególności służby zdrowia, oświaty i kierowników różnych szczebli.

10. Do wszystkich organów władzy i większości zakładów pracy wprowadzić ludzi współpracujących z naszymi służbami specjalnymi (bez wiedzy władz krajowych).

11. Należy zwrócić szczególną uwagę, aby prasa krajowców nie podawała sumarycznych ilości rodzai towarów wysyłanych do naszego kraju. Nie można również nazywać tego handlem. Należy dopilnować, aby prasa krajowa podkreślała ilość towarów wysyłanych przez nas do krajowców, ale wspominała, że to w ramach wymiany handlowej.

12. Wpłynąć na władzę krajowców, aby nabywcy ziemi, parceli i gruntów nie otrzymywali aktów własności, a jedynie akty nadania.

13. Ukierunkować politykę w stosunku do rolnictwa indywidualnego, tak aby prowadzenie gospodarstw stało się nieopłacalne, a wydajność jak najmniejsza. W następnej kolejności przystąpić do kolektywizacji wsi. W razie wystąpienia silniejszej opozycji należy zmniejszyć dostawy środków produkcji dla wsi i zwiększyć powinności wobec państwa. Jeżeli to nie pomoże, spowodować aby rolnictwo nie dawało pełnego pokrycia potrzeb żywnościowych kraju i oprzeć wyżywienie na imporcie.

14. Spowodować aby wszystkie zarządzenia i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyjątkiem wojskowych) nie były precyzyjne.

15. Spowodować, aby dla każdej sprawy powoływano kilka komisji, urzędów, instytucji społecznych, ale żadne z nich nie powinny mieć prawa podejmowania ostatecznej decyzji bez konsultacji z pozostałymi. (Nie dotyczy przemysłu wydobywczego).

16. Samorządy w zakładach pracy nie mogą mieć żadnego wpływu na kierunek działania przedsiębiorstw. Mogą się zajmować jedynie sposobem wykonywania zleconych zadań.

17. Związki zawodowe nie mogą mieć możliwości sprzeciwu wobec dyrekcji. Obciążyć związki inną pracą, jak organizowanie wczasów, zaopatrzenia, działalności rozrywkowej i oświaty, wycieczek oraz rozprowadzanie atrakcyjnych towarów, potwierdzanie opinii i decyzji władz politycznych.

18. Należy spowodować, aby awansowano tylko tych pracowników, którzy wzorowo wykonują przydzielone zadania i nie wykazują skłonności do analizowania spraw wychodzących poza te działania.

19. Krajowcom na stanowiskach partyjnych, państwowych i gospodarczych należy stworzyć warunki do działań, które będą kompromitować ich w oczach podwładnych i zamykać im powrót do środowisk, z których pochodzą.

20. Kadrze oficerskiej rekrutującej się z krajowców można powierzyć odpowiednie stanowiska pod warunkiem, że są tam już nasze służby specjalne.

21. Otoczyć szczególnym nadzorem ilość amunicji do wszystkich rodzai broni z każdego arsenału akcyjnego i ćwiczeń w częstym strzelaniu. Prowadzić swoiste rozliczenia.

22. Objąć szczególnym nadzorem wszystkie laboratoria i instytucje naukowo-badawcze.

23. Należy zwrócić szczególną uwagę na ruch racjonalistów i wynalazców, rozwijać go i popierać, ale wszystkie odkrycia dokładnie rejestrować i zapisem przekazywać do centrali. Dopuszczać do realizacji tylko te wynalazki, które przydatne są w przemyśle wydobywczym, wstępnej obróbce i określone w specjalnej instrukcji. Nie mogą być realizowane te odkrycia, które mogłyby doprowadzić do wzrostu produkcji kosztem ograniczenia wydobycia surowców lub zaniechania zaleconych działań. W wypadku głośnych odkryć spowodować ich sprzedanie za granicę. Nie dopuszczać do publikacji zawierających wartości opisów wynalazczych.

24. Spowodować zakłócenie w punktualności transportów (z wyjątkiem transportu określonego w instrukcji NK 552-46).

25. Inspirować zwoływanie narad środowiskowych i problemowych, zbierać stawiane tam wnioski i propozycje, rejestrować wnioskodawców, ale realizować linię określoną w instrukcjach specjalnych.

26. Spopularyzować wywiady z ludźmi pracy na aktualne tematy produkcyjne, w których zawarta jest krytyka przeszłości lub lokalnego bałaganu, ale nie doprowadzić do likwidacji przyczyn krytykowanych zjawisk.

27. Wystąpienia publiczne władz krajowców mogą zawierać akcenty narodowe i historyczne, ale nie mogą prowadzić do zjednoczenia ducha.

28. Zwrócić baczną uwagę, czy w odbudowanych i nowych większych miastach i osiedlach nie budowano ujęć wodnych niezależnych od głównej sieci wodociągowej. Stare ujęcia wodne i studnie uliczne systematyczne likwidować.

29. Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, aby ścieki przemysłowe spływały do rzek i zbiorników mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.

30. Mieszkania w nowych osiedlach i odbudowanych miastach nie mogą zawierać dodatkowych pomieszczeń pozwalających na hodowlę inwentarza lub gromadzenia żywności na dłużej i w większych ilościach.

31. Spowodować, aby prywatne przedsiębiorstwa i rzemieślnicy otrzymywali surowce i urządzenia nie pozwalające na produkcję artykułów dobrej jakości, a ceny tych produktów powinny być wyższe od podobnych wytwarzanych przez państwo.

32. Eliminować z rzemiosła i handlu ludzi z inicjatywą i o gospodarczym myśleniu. Komplikować je biurokratycznie.

33. Należy dopilnować wszystkich planów produkcyjnych w przemysłach wydobywczych i w dziedzinach określonych odpowiednimi instrukcjami, ale nie wolno dopuścić do wykonania zaopatrzenia rynku krajowego.

34. Szczególnie obserwować Kościół i tak ukierunkować działalność oświatowo-wychowawczą, aby wzbudzić powszechny wstręt do tej instytucji. Objąć baczną uwagą i kontrolą kościelne drukarnie, biblioteki, archiwa, kazania, kolędowania, treści nauk religijnych oraz obrzędy pogrzebowe.

35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym a w szczególności wyższym doprowadzić do usunięcia nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce wprowadzić ludzi mianowanych. Doprowadzić do zerwania korelacji między przedmiotami, do ograniczenia wydawania materiałów źródłowych, do usunięcia ze szkół średnich łaciny, greki i filozofii ogólnej, logiki i genetyki. W historii nie można podawać co który władca chciał zrobić dla kraju, trzeba natomiast ukazywać tyranię królów, oraz walki uciemiężonego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadzić do wąskich specjalizacji.

36. Inspirować organizowanie imprez państwowych związanych z walką krajowców z zaborcami (z wyjątkiem zaboru rosyjskiego), szczególnie z Niemcami i walką o socjalizm.

37. W publikacjach krajowych nie dopuszczać opracowań traktujących o krajowcach przebywających w naszym państwie po rewolucji i w czasie II wojny światowej.

38. W razie powstania organizacji popierającej sojusz z naszym państwem, ale zmierzającej do kontroli działalności gospodarczej oficjalnych władz kraju, należy natychmiast podjąć działalność (niezależnie od władz kraju) obciążającą te organizacje tendencjami nacjonalistycznymi i szowinistycznymi. Formy działalności: burzenie naszych pomników i cmentarzy, publikowanie ulotek wyszydzających nasz naród, naszą kulturę, sens zawartych układów. Do prac propagandowych angażować krajowców i wykorzystywać istniejącą nienawiść do nas.

39. Zadbać o budowę i rozbudowę mostów, dróg publicznych i licznych połączeń, aby w razie konieczności interwencji wojskowych można szybko i z każdej strony dotrzeć do punktu oporu lub koncentracji sił opozycji.

40. Pilnować, aby aresztować przeciwników politycznych. Rozpracować przeciwników z autorytetem wśród krajowców. Likwidować w drodze tzw. zajść sytuacyjnych, przypadkowych, zanim staną się głośnymi, lub aresztować ich wcześniej za wykroczenia kryminalne.

41. Nie dopuszczać do rehabilitacji osób skazanych w procesach politycznych. W razie konieczności rehabilitacji można ją przeprowadzić tylko pod warunkiem, że sprawa zostanie uznana za pomyłkę sądową, bez wszczynania dochodzenia i stawiania przed sądem winnych pomyłki (sędziów, świadków, oskarżycieli, informatorów).

42. Nie wolno stawiać przed sądem ludzi na stanowiskach kierowniczych obsadzonych przez partię, którzy swą działalnością spowodowali straty lub wywołali niezadowolenie podwładnych. W sytuacjach drastycznych należy ich odwołać ze stanowiska i przenieść do innych miejscowości na stanowiska równorzędne lub wyższe. W skrajnych sytuacjach ulokować na stanowiskach nie kierowniczych i traktować jako rezerwę kadrową do późniejszej wymiany.

43. Ogłaszać publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych (wojsko, minister., główne zarządy, szkolnictwo) oskarżonych o działalność przeciw ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Będzie to mobilizować czujność mas pracujących.

44. Dbać o wymianę ludzi na stanowiskach kierowniczych przez dopuszczenie do tych funkcji ludzi z awansów, mających niższe kwalifikacje.

45. Spowodować napływ do szkół wyższych ludzi pochodzących z najniższych grup społecznych, którzy nie wykazują zainteresowań zawodowych, a tylko chęć zdobycia dyplomu.

* * *

W instrukcji był wymazany punkt 32, gdyż nakazana przez Moskwę DYSKRYMINACJA polskiego rzemiosła i handlu została zastąpiona przez Bermana, Zambrowskiego,Wykę i Minca EKSTERMINACJĄ. Będzie o tym mowa w Wywiadzie Hanny Krall z Bronisławem Geremkiem.Ten Katechizm Balcerowicza jest najlepszym przykładem Testamentu Stalina: WŁADZĘ W POLSCE ODDAŁEM ŻYDOM, GDYŻ TYLKO ONI BĘDĄ JĄ SPRAWOWAĆ W MOJEJ INTENCJI. ONI NAUCZĄ POLACZKÓW SZACUNKU DLA ZWIĄZKU RADZIECKIEGO.

INSTRUKCJA KATARZYNY II DLA REPNINA

Katarzyna II: ”Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można łatwo zwyciężyć i przesiedlić dla zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku - to nędzne narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę pana - to narody o podłej duszy, niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu.

Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu - to Polacy.

Nie można zaantektować ich państwa, bo trzeba było dzielić się z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie z kim jeszcze; narusza to europejską równowaga sił. Po drugie: nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to świetni żołnierze, a cały naród, gdy zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce.

Zbyt dużo by to kosztowało, lepiej demoralizować ich do szpiku. Po trzecie: czy wogóle warto ich anektować, biorąc na ciało imperium permanentnie ropiejący wrzód, płomień buntu, żągiew rozpaloną od kołysek po trumny, od kurnych chat po pałace, w karczmach, warsztatach, dworach i kościołach,, co grozi gangreną samemu zdobywcy i konfliktem między mocarstwami? Czy nie lepiej zostawić im formalną swobodę, z całym teatrum nazw i symboli, które tak kochają, z całą honorową frazeologią, która jest ich narkotykiem, z konstytucyjnymi prawami o fałszywej wartości i przytroczyć do siodła niewidzialną linią, której jeden koniec trzymasz mocno w dłoni, a drugi zakotwiczyłeś w sercach “milczących psów”, jakie sprawują tam władzę?Szarpniesz i kukiełki robią żądany ruch. Czy to jest jasne Furst Repnin?

Repnin: ”Tak Najjaśniejsza Pani (
.)

Katarzyna II: ”Utworzymy tam nową oligarchię, która będzie łupić własny naród, pozbawiać go nie tylko honoru i siły, lecz absolutnie wszystkiego głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla dobra ojczyzny i obywateli. Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od wyższych nierozerwalną strukturą piramidy. Trzeba będzie starać się, by w piramidę został wpasowany każdy zdolny i inteligenty człowiek, by zechciwiał w niej i spodlał. Niedopasowywalnych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków, nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie: na Sybir, do Szliselburga, albo od razu do ziemi.

Lecz trzeba się starać, żeby takich przypadków było jak najmniej, nie wolno obciążać ich pamięci męczennikami i martyrologią, to szkodzi
Tak, właśnie tak
zwiń
http://www.wandaluzja.com/?p=p_327&sNam ... nt-stalina
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: Thotal » wtorek 30 gru 2014, 18:13

Kiełbasy wyborcze dla Żydów?

Komentarz • serwis „Prawy.pl” (prawy.pl) • 30 grudnia 2014

Na początku 2011 roku rząd izraelski wraz z Agencją Żydowską utworzył zespół HEART, który miał za zadanie doprowadzenie do „restytucji mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. Chodzi tu, jak wiadomo, o tzw. „mienie bezspadkowe”, które - zgodnie z zasadami prawa rzymskiego, przejętymi następnie przez systemy prawne państw cywilizowanych – przypada państwu, którego obywatelem był właściciel mienia. Dlatego naciski, jakie zarówno strona żydowska, jak i władze Stanów Zjednoczonych wywierały i nadal wywierają na Polskę, idą w tym kierunku, by władze polskie stworzyły pozór podstawy prawnej, na mocy której Żydzi mogliby dokonać rabunku państwa polskiego. W lutym 2011 roku rząd premiera Tuska in corpore przebywał w Izraelu, gdzie bez wątpienia musiał z rządem izraelskim, jako bezpośrednio zaangażowanym w sprawę owych „roszczeń”, jakieś rozmowy prowadzić, a kto wie, czy nie poczynić jakichś ustaleń.

Jednak polska opinia publiczna nie została o tym poinformowana, a jedynie Władysław Bartoszewski, którego tam nie mogło przecież zabraknąć, w wypowiedzi dla jednej z izraelskich gazet powiedział, że wszystkie ugrupowania parlamentarne w Polsce są niezmiennie przyjaźnie usposobione do Izraela. Przekładając tę deklarację na język ludzki nie można wykluczyć, że pan Bartoszewski chciał przez to powiedzieć, iż bez względu na to, jaka partia wygra w Polsce wybory – bo rok 2011 był u nas rokiem wyborów parlamentarnych - izraelski program rewindykacyjny nie będzie zagrożony. Warto podkreślić, że mimo wojny, jaką opozycja prowadzi w rządem, żadna partia opozycyjna nie wyciągnęła tej sprawy. Najwyraźniej w tej kwestii obowiązuje zmowa ponad podziałami.

W marcu 2013 roku bawiła w Polsce delegacja zespołu HEART z dyrektorem Robertem Brownem na czele. Nic byśmy o tym nie wiedzieli, gdyby nie wypowiedź pana Browna dla „Times of Israel”, w której poinformował on, że podczas pobytu w Warszawie delegacja zespołu HEART spotkała się z sześcioma ministrami rządu premiera Tuska (wymienił nazwiska Radosława Sikorskiego, Jacka „Vincenta” Rostowskiego i Jarosława Gowina) oraz przedstawicielami opozycji parlamentarnej. Żaden z Umiłowanych Przywódców nie puścił farby, chociaż pan Brown powiedział, że w następstwie tych wszystkich spotkań, w sprawie „restytucji” nastąpił „przełom”. Dopiero kiedy zaczęliśmy się dopytywać, co ma ten „przełom” oznaczać, w imieniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych odezwał się Pinokio, czyli pan minister Sikorski, że żadnego „przełomu” nie było. Myślę jednak, że w odróżnieniu od pana ministra, a obecnie marszałka Sikorskiego, pan Brown wie, co mówi.

I rzeczywiście! Przed tegoroczną wizytą w Warszawie, gdzie miał otwierać Muzeum Historii Żydów Polskich, izraelski prezydent udzielił wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej, w której stwierdził m.in., że wprawdzie sprawa „roszczeń” nie będzie podczas tej wizyty dominowała, ale że on pamięta o „udzielonych obietnicach i podpisanych umowach”. Ani o „obietnicach”, ani tym bardziej – o „umowach” polska opinia publiczna nigdy nie została poinformowana ani przez rząd, ani przez Umiłowanych Przywódców z opozycji.

I dopiero za sprawą Wikileaks ujawnione zostało, że prezydent Komorowski obiecał był amerykańskiemu ambasadorowi w Warszawie, iż roszczenia żydowskie zostaną zaspokojone ze sprzedaży lasów państwowych. Potwierdzeniem tej pogłoski była przygotowywana zmiana konstytucji, według której Lasy Państwowe nie podlegałyby „przekształceniom własnościowym”, chyba, żeby było to uzasadnione celem publicznym. Zmiana ta została odrzucona, bo do przeforsowania jej zabrakło zaledwie pięciu głosów. Obawiam się jednak, że zarówno Żydzi, jak i Amerykanie, będą nadal naciskali na spełnienie „obietnic” i zrealizowanie „umów” - aż dopną swego – bo w przeciwnym razie ani okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie watahy, ani wystrugani przez nie z bananów Umiłowani Przywódcy – ci wszyscy „prezydenci”, ci wszyscy „premierzy”, ci wszyscy „prezesi” - nie dostaną inwestytury. Dlatego w roku wyborczym nie powinno być dla nich żadnej taryfy ulgowej: wszystkich kandydatów na prezydentów i parlamantarzystów, a zwłaszcza – prezydenta Bronisława Komorowskiego należy bez żadnej staroświeckiej rewerencji przeegzaminować, komu i jakie obietnice w sprawie żydowskich roszczeń składali i jakie zobowiązania podpisali. Tu nie ma miejsca na żadne rewerencje. Tu idzie o życie, o obrabowanie polskich podatników na sumę co najmniej 60, a może nawet 65 miliardów dolarów, a więc – o kradzież wyjątkowo zuchwałą – a od kiedy to złodziei należy traktować z rewerencją?

Stanisław Michalkiewicz



http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3291





https://www.youtube.com/watch?v=QVIFnMbre3g






Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 31 gru 2014, 00:51

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Cyrankiewicz i Mitterrand

JUBILEUSZ 50-LECIA CZERWONYCH ZŁDZIEI I UZURPATORÓW W dniu 28 kwietnia 1964 r. upaństwowione zostało w Tarnowie Wydawnictwo "Hasło Ogrodniczo-Rolnicze", wydawane i redagowane przeze mnie. Pismo założyłem w końcu 1932 roku. Z najazdem wojsk niemieckich pismo zostało zawieszone. Wojnę II-gą przeżyłem w najcięższym obozie Gross Rosen. Bóg pozwolił mi wrócić szczęśliwie do rodziny w dniu 22 maja 1945r, a więc po przeszło 4 latach.

Gdy trochę okrzepłem, już w dwa tygodnie później zabrałem się do pisania wspomnień obozowych. W sierpniu tegoż roku wyszła z druku moja książka "Powrót z Piekła Hitlerowskiego". Książka ta miała taką popularność, że w ciągu dwóch lat doczekała się trzech kolejnych wznowień, Dodam, że obecnie książka ta jest na indeksie.

Przy końcu 1945 roku wznowiłem wydawanie "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego". Oczywiście miałem wiele trudności z Urzędem Kontroli Prasy w Krakowie, bo w piśmie ani słowa pochwalnego nie napisałem o rządzie, narzuconym narodowi polskiemu przez Stalina, na czele z Bierutem.

Wydawnictwo rozwijało się wspaniale, ale trudności administracyjne stale wzrastały. Przydział papieru przez władzę wystarczał tylko na 15.000 egz., gdy w tym czasie ilość prenumeratorów przekraczała 20.000. Oczywiście, wpłacającym pieniądze na prenumeratę już od listopada odsyłano czeki, przekazy czy gotówkę. W tym samym czasie narzucone Narodowi Polskiemu władze przygotowywały już pierwsze wybory do Sejmu.

Nadsyłano mi komunikaty, liczne artykuły i sprawozdania do wykorzystania na łamach "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego". Na liczne listy w tej sprawie nie odpowiadałem, ani też nie umieściłem ani jednej notatki o tych zakłamanych akcjach wyborczych... Dodaję marginesowo, że w tym samym czasie sprawowałem funkcję prezesa Związku Byłych Więźniów Politycznych Niemieckich Obozów Koncentracyjnych. W dniu 3 maja 1946 r., z Flagą Związku, wbrew zakazowi miejscowych władz administracyjnych, z górą 140 więźniów wyszło na ulice, aby godnie uczcić to historyczne Święto Narodowe.

Przemaszerowaliśmy głównymi ulicami Tarnowa, a już o godzinie 2-giej po południu zostałem aresztowany przez UB-eków. Przesłuchiwano mnie w dzień i w nocy i straszono, że mogę nie wrócić do rodziny. Na liczne pytania, co mnie skłoniło do tej ulicznej demonstracji odpowiadałem zupełnie spokojnie, przypominając UB-kom, że obowiązkiem wszystkich Polaków było i będzie czcić godnie Święto 3-go Maja.

Straszono mnie też i tym, że pismo zostanie zawieszone. Te wszystkie szantaże przyjmowałem z najwyższą obojętnością. Koledzy i Koleżanki ze Związku Więźniów Politycznych demonstrowali w tym samym czasie przed Urzędem Bezpieczeństwa. W dwa dni później zostałem zwolniony, ale już po tygodniu musiałem jechać na przesłuchanie do Krakowa.

Gdy 5-krotne przesłuchanie nie dało żadnego wyniku UB-kom, postanowili na siłę zlikwidować Wydawnictwo "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego". Kończył się w tym czasie rok 1949. Pismo uległo likwidacji.

W tym samym czasie zostałem ponownie aresztowany a w czasie mej nieobecności rozwiązany został Związek Byłych Więźniów Politycznych w Tarnowie. Dzieci byłych więźniów, którzy zginęli w obozach, jak również wdowy, pozbawione zostały wszelkiej pomocy, jakiej udzielał stale Związek BWPHOK. Na to miejsce powołany został w tym czasie ZBOWID (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację). Organizację tę stworzyli najwięksi wrogowie Polski, sługusy sowieccy, zdrajcy Narodu.

Lata biegły, ale nie opadałem z sił. Przy końcu 1956 r., gdy w kraju nastąpiła mała odwilż polityczna, wybrałem się do Warszawy, aby uzyskać zezwolenie na wydawanie "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego". Przy ul. Koszykowej mieścił się Urząd Kontroli Prasy. Z trudem dostałem się do wnętrza, i tu Dyrektorowi tegoż Urzędu przedstawiłem sprawę reaktywacji Wydawnictwa. Rozmowę ze mną przerywał kilka razy, ale ja nie ustępowałem. Po przeszło 7-mio godzinnej dyskusji, otrzymałem w grudniu 1956 r. zezwolenie na wznowienie czasopisma, w nakładzie 25.000 egz.

Z miejsca powołałem Komitet Redakcyjny i wpisałem najbliższych przyjaciół, ale z polecenia Urzędu Bezpieczeństwa do tegoż Komitetu wciśnięto mi na siłę Władysława Wadasa, nieuka, ale wiernego sługusa bezpieki.

Kłopotów miałem z nim zawsze wiele, ale gdy w dniu 20 lutego 1957 r., z Klubu Katolickiego ZNAK wybrany zostałem Posłem do Sejmu z okręgu Tarnów i Dąbrowa Tarnowska to Wadas trochę przycichł, ale nadal uprawiał szpiegowską działalność, kumając się stale z Lucjanem Motyką, który sprawował funkcję I-go Sekretarza PZPR w Krakowie.

Mimo różnych problemów z Urzędem Kontroli Prasy w Krakowie i ciągłym brakiem papieru na zwiększenie nakładu, pismo rozwijało się. Pozostawałem też w ciągłym kontakcie z naukowcami wyższych uczelni. Oprócz "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego", każdego roku wydawałem Kalendarz o przeszło 360 stronach druku. W biurze zatrudniałem 36 pracowników, w tym 18 akwizytorów w terenie.

W styczniu 1961 r. kadencja moja w Sejmie skończyła się, i z tą chwilą runęła na Tarnów cała fala złoczyńców czerwonych. Zaczęło się to wszystko od kontroli przez Urząd Bezpieczeństwa w Krakowie. Każdy numer "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego" przetrzymywano w Krakowie, skreślając najbardziej aktualne artykuły i robiono mi przeróżne trudności z wydaniem każdego kolejnego numeru.

W dniu 28 kwietnia 1964 r. o godz. 10;30 rano weszło do mego biura bez uprzedniego zapowiedzenia i pytania dwóch czerwonych dryblasów, którzy z miejsca zostali rozpoznani jako ubeki, bo mieli jednakowe koszule i krawaty. Ci dwaj ubecy powiedzieli do mnie, że chcą rozmawiać z dr Gładyszem. Z miejsca odpowiedziałem, że jestem we własnej osobie i dałem pytanie – A czym panom mogę służyć? W tym momencie jeden z nich wyjął z teczki pismo i odczytał: "Z dniem 28 kwietnia 1964 r. Wydawnictwo "Hasło Ogrodniczo-Rolnicze" zostaje upaństwowione, a obywatel Gładysz opuści w tej chwili biuro"...

Byłem nieco zaskoczony tą formą podejścia do mnie, ale nie zdziwiło mnie to bardzo, bo znałem ich metody. Mogę choćby przypomnieć moją walkę o uratowanie Pałacu Diecezji Tarnowskiej, w której władzę sprawował ks. Biskup Stepa. Władze rządowe czyniły wszystko, aby zbuntowani parafianie z Wietrzychowic, pow. Dąbrowa Tarnowska, spalili pałac za to tylko, że ks. Biskup przenosił z tej parafii nieposłusznego ks. Wikariusza na inną parafię.

Opuszczając własne biuro, mieszczące się w mym własnym domu, powiedziałem: "W dniu 31 marca 1941 roku w identyczny sposób zostałem wyprowadzony z domy przez Gestapo". Ubecy w złośliwy sposób wyprowadzili mnie z biura w obecności wszystkich pracowników.

Od tegoż dnia, tj. 28 kwietnia 1964 r., a więc 19 lat temu, moje "dziecko", jak mi wszyscy przyjaciele zawsze mówili, zostało upaństwowione. W dniu 28 kwietnia 1984 r. minie 20 lat od chwili grabieży.

Tymczasem ku wielkiemu zdziwieniu, czytam "Hasło Ogrodniczo-Rolnicze", Nr. 9 z września br., i wiary nie daję kłamstwu, że to pismo obchodzi 50-lecie swego istnienia. Nikt ze mną nie rozmawiał i nie ma prawa włączać mojej 31-letniej pracy do zespołu złodziei i przyjaciół sługusów sowieckich.

I na zakończenie przypomnę wszystkim Czytelnikom, że głównym inspiratorem upaństwowienia "Hasła Ogrodniczo-Rolniczego" w 1964 r. był Lucjan Motyka, ówczesny Minister Kultury i Sztuki.

Tenże Motyka przez całe lata mścił się na mnie i cel swój osiągnął w 1964 r. z poparciem Józefa Cyrankiewicza. Czynił to dlatego, że na zjeździe b. Więźniów Politycznych w Krakowie w dniu 6-go grudnia 1945 r. Motyka i T. Hołuj, oraz inni usiłowali zdobyć poparcie w wyborze do Zarządu. Wówczas zabrałem głos w kwestii formalnej w czasie przemówienia Tadeusza Hołuja, że do Zarządu Wojewódzkiego ZBWP wybrani mogą być tylko więźniowie, którzy nie mają na sumieniu żadnych ofiar.

Tu właśnie ujawnię teraz, że Tadeusz Hołuj był sługusem Gestapo w Loitmeritz, a Lucjan Motyka sprawował działalność kierowniczą przy spalaniu pomordowanych i zagazowanych więźniów politycznych w krematorium w Oświęcimiu. Przez pełne dwa lata palili w nieludzki sposób przeciętnie każdego dnia około 100 więźniów.

Jego przyjacielem doradczym był Józiu Cyrankiewicz, który pełnił w Oświęcimiu funkcję sekretarza w Komendzie Porządkowej. I ten zbrodniarz (tak zawsze go nazywam), każdego dnia podchodził do więźniów w różnych barakach i wywoływał b. sędziów, księży, posłów, ministrów i działaczy społecznych, i zachęcał ich do ucieczki z Oświęcimia.

W nocy wszyscy zainteresowani zbierali się w jednym miejscu, skąd odprowadzał ich do komory gazowej. Tu wszyscy ginęli i nikt nie zostawiał śladu po sobie. Tych uśmierconych męczenników po cichu zabierał Lucjan Motyka i palił w krematorium.

Obaj ci oprawcy byli tak powiązani ze sobą, że gdy Cyrankiewicz został Prezesem Rady Ministrów to w niedługim czasie Motyka został Ministrem Kultury i Sztuki (sic!). Cyrankiewicz uważał, że musi spłacić dług wdzięczności Motyce, za spalenie jego przeciwników z okresu przedwojennego i widział w nim serdecznego przyjaciela.

Motyka, który w Wieliczce ukończył zaledwie 6 klas Szkoły Podstawowej, sprawował przez kilka lat funkcję Ministra Kultury i Sztuki. – Czy to nie największy paradoks w historii Polski?

Warto jeszcze dodać, że gdy obaj ci zbrodniarze zajęli najwyższe stanowiska w rządzie, to zwerbowano pisarza Tadeusza Borowskiego do napisania scenariusza przeżyć więźniów w Oświęcimiu. Oczywiście Tadeusz Borowski nie mógł odmówić Premierowi i szybko opracował scenariusz, i z pomocą filmowców przygotował film, który został wyświetlony w jednym z największych kin w Warszawie.

Na tę premierę przybyli z różnych stron kraju przeważnie byli więźniowie. Gdy na ekranie pokazano Cyrankiewicza, Motykę i innych oprawców, obecni b. więźniowie tak protestowali okazanemu kłamstwu, że przerwano wyświetlanie filmu, a tymi ludźmi, którzy protestowali zajęła się zgraja Ubeków. Spisali protokóły i zapisali wszystkich adresy.

Po dwóch tygodniach wszyscy zostali wezwani przez UB do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wszyscy świadkowie "przeżyć" Cyrankiewicza w Oświęcimiu, jak i na ekranie, stawili się w określonym terminie przy ul. Koszykowej w Warszawie, ale po dziś dzień nikt nie wie, co się z nimi stało, bo ani jeden nie wrócił z Warszawy do rodzinnego domu.

Rodziny zaginionych zasypywały listami szczególnie Tadeusza Borowskiego. Ten człowiek, który w całej rozciągłości oddany był Cyrankiewiczowi, nie zdradził go, nie zdradził Motyki, ale sumienie tak go dręczyło po zaginięciu tych ludzi, że nie wytrzymując tego wszystkiego, co mu każdego dnia poczta przynosiła, popełnił samobójstwo.

Zastanawiali się jego najbliżsi przyjaciele, dlaczego to zrobił, ale niestety, nie znali kulis i cichej współpracy z Cyrankiewiczem i Motyką. Tylko pobieżnie o tym piszę, aby ujawnić działalność tych złodziei, którzy w dniu 28 kwietnia 1964 r. wszystko mi zabrali, blokując nawet pieniądze w PKO, a dziś po 19 latach przypisują sobie zasługi, nie wspominając o moich wysiłkach związanych z Czasopismem od 1932 r.

O mych przeżyciach w Polsce Ludowej wydałem jeszcze drukiem książkę pt. 23 LATA W RAJU CZERWONYCH SZATANÓW. To muszę uczynić dla samej historii, jak po II-giej wojnie światowej naród został zniewolony, ograbiony i nadal jest okradany przez Sowiety.

Licząc 60 lat życia musiałem uciekać z własnego kraju – Drogiej i Kochanej Ojczyzny, bo dzisiejsi jubilaci (złodzieje) pozbawili mnie wszystkiego, licząc na to, że przyjdę do nich, do tych złodziei na kolanach, i będę ich prosił o wpisanie mnie do Partii.

Przetrzymałem z trudem ponad 4 lata Piekło Hitlerowskie, przetrzymałem Piekło Czerwonych Szatanów, przeżyłem te bóle z dala, czytając prasę i słuchając radia o strasznej nędzy w kraju, a dobry Bóg może pozwoli mi doczekać i wrócić do mojej już wolnej Ojczyzny – Polski.

Dr inż. Antoni Gładysz, "Życie Polonii” Numer 71; 25 grudnia 1983 r. str. 13.

***

Józef Cyrankiewicz zatrzymywał się w hotelu Francuskim „Tylko dla oficerów niemieckich”, gdyż był selekcjonerem inteligencji polskiej Hitlerowsko-Stalinowskiej Konwencji Zwalczania Polskiego Ruchu Niepodległościowego. Józef Stalin dał Goldzie Meir, za złamanie Planu Barbarossa w Jedwabnem, 500 miliardów $, wyznaczając na płatnika Polskę, która mianowała komisarzami tej wierzytelności Cyrankiewicza i Gomułkę.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_328&sNam ... mitterrand
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 31 gru 2014, 01:12

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Pan Andrzej Brodzki

OŚWIADCZAM, że syjonizm podjął zbrodniczą uchwałę o likwidacji swych POLITYCZNYCH PRZECIWNIKÓW. Po prostu ludzi, którzy nie zgadzają się z systemem zbrodni, kradzieży mienia, oszustw politycznych, zakłamania prawdy historycznej. Prowadzą akcie propagandy nienawiści do Polski i Polaków, do kościoła katolickiego, który postanowili doprowadzić do całkowitej likwidacji, jak i całe chrześcijaństwo. Obojętne Żydom jest kim jest ta osoba i kim była w przeszłości. Jeżeli ta osoba stanie się oponentem praw dżungli, jakie to prawa stosują Żydzi, wówczas tą osobę skazują na powolną śmierć. I obojętne Żydom jest ile w tej akcji zbrodni zginie niewinnych ludzi.

Podaję system takiej akcji bandytyzmu stosowanego przez Żydów wobec homo sapiens. Do takich akcji szkołą tzw. myśliwych na ludzi. Ich zadaniem jest ustalenie:

1. Gdzie mieszkacie, wasze otoczenie – w tym wasi lekarze – ulubione miejsca, gdzie przebywacie. 2. W domu zakładają podsłuch telefoniczny. 3. Do pojazdu wmontują radionadajnik, który wskazuje kierunek, gdzie jedziecie. 4. Prowadzenie propagandy izolacji was od społeczeństwa. 5. Posiadają klucze, którymi otwierają każde pomieszczenie. 6. Rysują tajny znak na waszym domu i pojeździe. Jest to znak HIBRU, który może być wyryty.

Mówi on wszystkim Żydom, że ten jest skazany na śmierć. O ile jakikolwiek Żyd zauważy ten znak to ma natychmiast wrzucić tam trujący gaz, pod nazwą HYDROGEN SULPHIDE. Wrzucają to do lodówek, trują pożywienie czy do sypialni. Gaz ten działa powoli. Budzicie się z bólem głowy czy piersi, jesteście oszołomieni – ból gardła. Potworny smród Birkenau, czyli nowy Birkenau dla Polaków w wydaniu żydowskim. Wysokie ciśnienie krwi.

Gaz ten przenika do krwi i wszędzie wam będzie śmierdzieć. Ja mówię, że śmierdzi Żydami, BO TO JEST ICH KULTURA: ICH KULTURA NIE ZABRANIA ROBIĆ TAKIE POLOWANIA. Żydzi was ostrzegają, że na policję nie macie po co iść, gdyż policja pracuje dla Żydów. Twierdzą, że mają PAWER czyli siłę na całym świecie. Takie przeszkolenie jako myśliwy na ludzi przeszedł w VACOUWER BC. PLUCIŃSKI MARIAN UR. 1935r. W POLSCE.

Jego kolega z Vancouver BC polski Żyd ma drugą żonę Chinkę, mieszka w Riczmąd, jego imię jest Karol nazwisko nie znane mi. Mieszkający w Laswegas polscy Żydzi to Stanisław Sołowiej, Kazimierz Rakowski, pracują jako sprzątacze w kasynie Luxor. Stanisław Sołowiej i Martin Steging pracują na lotnisku Luft-Hansa Lasvegas. Marian Pluciński obiecuje, że wykończy Wałęsę, Solidarność, kard. Glępa. Nazywa go Kard. Głąb. Oraz wykończy szmatławca, gazetę Głos Polski. Będąc w Polsce ukradł milion dolarów NA STOKACH. Jest zarażony syfilisem, którym zaraża Polaków. Jeżeli śpi u Polaka to wstaje w nocy, idzie do lodówki, bierze mleko do którego "szczy” Gdy wypijesz ty i twoja żona, macie syfilisa. Oskarżacie się nawzajem. Pluciński daje wam adwokatów w sekrecie, od których bierze KOMISZYN za danie im sprawy rozwodowej. Pluciński Marian od najmłodszych lat przynależał do partii komunistycznej w Polsce, okręg pomorski. Pracował jako agent UB i radiooficer na statkach rybackich Szczecin-Świnoujście. W Canadzie od 1974r. Agent wywiadu komunizmu sowieckiego i polskiego. Zadanie: inwigilacja Polonii w Canadzie i Ameryce, rozbijanie jedności Polonii, agitacja przeciw kościołowi chrześcijańskiemu w szczególności. Katolicki pseudonim Plucińskiego Mariana "Pisskorz" Doprowadził do rozpadu około 30 tysięcy rodzin polskich w Vancouver BC, Toronto i w Ameryce. Po moim zapytaniu, dlaczego rozbijasz rodziny polskie, a nawet rodziny polskich Żydów, odpowiedział, że on nie jest taki zły, on robi biznes, że on jest dobry, bo Maxwell bilioner, sprzedawał na Żydów do Iraku bomby.

Dopisek: To nie wszystko. Po szczegółowe informacje proszę zwrócić się do Andrzej Brodzki. ANDRZEJ BRODZKI TO WARIAT!

Takie orzeczenie wydali bardzo mądrzy Żydzi – więc ja sam się z tym zgadzam. Dodam tylko, że zapomnieli dołożyć SZALENIEC. Bo jak można nazwać człowieka MĄDRYM, gdy ma on zaledwie jeden rok a jego matka oddaje cały Andrzeja majątek, 360 tysięcy w złocie na pożyczkę, którą odbierają "mądrzy" Żydzi w 1936 r. na 3/5% na pięć lat. JAK można nazwać Andrzeja mądrym kiedy ma zaledwie siedem lat, na rozkaz swej mamy idzie na ŻEBRY, by ratować "MĄDRYCH" I WIELKICH ŻYDÓW. BO ONI SIĘ POCHOWALI PRZED SWYM DRUGIM BRATEM, A NAZWALI GO hitler. On był tak bardzo mądry, że GŁUPIM POLAKOM WARIATOM powiedział, by połączyli swe armie z jego armiami i wspólnie uderzyli na wielkich i mądrych komunistycznych Żydów SAFARDIM w wielkiej kacapskiej Rosji: I pomyśleć, gdyby Polacy nie byli głupi i wariaci, i połączyli się "Z MĄDRYM" hitlerem, dziś NIE BYŁOBY PROBLEMU ŻYDOWSKIEGO, a Polska byłaby szczęśliwa i wolna?

Widzicie wariaci Polacy jaka szansa stracona przez wasze jedno wariackie stwierdzenie NIE DAMY NAWET GUZIKA. Oddaliśmy głowę, NO I TAK SIĘ STAŁO. Hitler zbudował domy wczasowe do których wiózł siłą na wieczny spoczynek WARIATÓW POLAKÓW I "WIEKICH MĄDRYCH ŻYDOW".

A wiecie co w tych domach wczasowych było? Tam były mądre komory gazowe, karabiny maszynowe, stryczki gotowe i psy zawodowe, oraz numery wyborcze. Czy może być Andrzej Brodzki mądry, gdy ma siedem lat i własnymi piersiami, choć maleńki i chudziutki, zasłania przed karabinami maszynowymi WIELKICH I MĄDRYCH ŻYDÓW? – WIADOMO, MAŁY POLSKI WARIAT. Bo pomyślcie sami, czy to nie wariat – miał dziewięć lat, i gdy płonie MURANÓW wynosi Pisklęta Żydowskie. Przecież to tylko wariat mógł brać udział w POWSTANIU WARSZAWY, nosić bandaże, wodę, granaty, woreczki, zbierać po ogródkach marchewkę, pietruszkę, cebulę, kartofle na zupę, dostać pociskami po nogach, bo przecież KOCHAŁ POLSKĘ, którą do tego doprowadzili WIELCY MĄDRZY ŻYDZI? WARIAT ANDRZEJ PO WARIACKU KOCHAŁ SWĄ NIESZCZĘŚLIWĄ MATKĘ, TAK JAK KAŻDY WARIAT POLAK, KTÓRY ZNALAZŁ SIĘ W AK. MĄDRZY ŻYDZI BYLI KONFIDENTAMI W GESTAPO I ŻYDOKOMUNIE. PRZECIEŻ TO KOMPLETNY WARIAT,

ANDRZEJ MÓWI ŻYDOKOMUNIE NIE! PISZE LISTY "ŻEBY POLSKA BYŁA POLSKĄ". – GDY ZBUDUJESZ DOM TO W NIM MIESZKASZ, i wiele innych listów do REGANA w USA, CZY MEMORANDA DO BREŻNIEWA, BY NIE SŁUCHAŁ MĄDREGO ŻYDA JARUZELSKIEGO I NIE DOKONYWAŁ NA ROZKAZ MĄDRYCH "SAFARDIM" INWAZJI NA POLSKĘ.

WIADOMO WARIAT, MĄDRZY ŻYDZI NIE BRALI NA WYCHOWANIE POLSKICH DZIECI. TYLKO MONGERTOLER, MĄDRY ŻYD, ZBUDOWAŁ DZIECIOBÓJNIĘ RAKARZY SKROBANEK, A WARIAT WZIĄŁ RODZINĘ ŻYDOWSKĄ NA UTRZYMANIE, ratując od śmierci Żydowskie dziecko w CANADZIE. Pomaga wielu Żydom, nawet MĄDREMU ŻYDOWI PLUCIŃSKIEMU vel Poulson, PISKORZ, który w dowód wdzięczności szuka przez 22 lata dla Wariata ANDRZEJA BRODZKIEGO ŚMIERCI, PODSZYWAJĄC SIĘ, ŻE JEST JEGO ODDANYM PRZYJACIELEM? NISZCZY JEGO ZDROWIE, MIENIE, RODZINNE ŻYCIE. KRADNIE MU ZŁOTO I PLATYNĘ.

ZA UKRADZIONE PIENIĄDZE ANDRZEJA BRODZKIEGO WARIATA JEDZIE TYSIĄCE KILOMETRÓW Z DRUGIM ŻYDEM, KAROLEM KRULAKIEM Z VICOUVER BC, DO LAS VEGAS. TAM DOBIERAJĄ SOBIE RÓWNYCH ŻYDÓW: STANISŁAW SOŁOWIEJ, MARTIN STEGING, KAZIMIERZ RAKOWSKI – I CAŁA TA DOBRANA SZAJKA "MĄDRYCH ŻYDÓW" NAPADA NA WARIATA MOTORHOM NISZCZĄC, MONTUJĄ MONITOR, WRZUCAJĄ TRUJĄCY GAZ HYDROGEN SULPHIDE. JADĄ ZA NIM AŻ DO CANADY, KRADNĄ 35 TYS. Na froncie motorhomu grawerują czyli piszą w języku żydowskim ŚMIERĆ. Dzwoni osobiście Pluciński do mnie, mówi WARIACIE STARY, TY TAKI OWAKI, MY PIENIĘDZY NIE CHCEMY: MYŚMY CIĘ SKAZALI NA ŚMIEĆ PRZEZ POWOLNE KONANIE W CIERPIENIACH.

Prawda jacy ci Żydzi to WIELCY I "MĄDRZY" LUDZIE? PRZECIEŻ WARIATEM JEST TEŻ OJCIEC ŚWIĘTY, BO BRONI NIENARODZONYCH DZIECI. KTÓRE SĄ ZABJANE W MĄDRYCH ŻYDOWSKICH DZIECIOBÓJNIACH RAKARNIACH PRZEZ SKROBANKI. TYLKO WARIAT RATUJE NIEWINNE DZIECI SKAZANE NA ŚMIERĆ PRZEZ WIELKICH I MĄDRYCH ŻYDÓW. Dlatego mądrzy Żydzi postanowili WARIATÓW CHRZEŚCIJAN ZNISZCZYĆ. W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI ROZWALIĆ VATYKAN, BO GŁOSI PRAWO BOGA "NIE ZABIJAJ". BO CHRZEŚCIJANIE TWIERDZĄ ŻE SODOMA I GOMORA ZOSTAŁY ZNISZCZONE ZA "HOMOSEKSUALIZM" A DZIŚ MĄDRZY ŻYDZI OBŁĄKANYCH, Z WYNATURZENIEM UMYSŁU ZATWIERDZAJĄ JAKO NORMALNE MAŁŻEŃSTWO, JUTRO DLA PRZYKŁADU ZATWIERDZĄ MAŁŻEŃSTWO SŁONIA Z MRÓWKĄ. A WARIAT TWIERDZI, ŻE ON POCHODZI OD BOGA, BO JEST HOMOSAPIENS I DO BOGA WRÓCI. A WIELKI "MĄDRY" ŻYD TWIERDZI ŻE POCHODZI OD MAŁPY. SIC.

GDYBY CHRZEŚCIJANIE NIE BYLI WARIACI NIE ZGINEŁOBY ICH 140 MILIONÓW Z RĄK CHRZEŚCIJAŃSKICH, GDY 350 KOMISARZY ŻYDÓW WRAZ Z LENINEM ZAŁOŻYŁO ŻYDOKOMUNĘ. SIC. OJCIEC ŚWIĘTY I GLEMP TO WARIACI, PRZEPRASZAJĄ ŻYDÓW, KTÓRZY CHCĄ ROZWALIĆ KULĘ ZIEMSKĄ. ANGLIA I IRLANDIA TO CHRZEŚCIJANIE-WARIACI, BO NA ROZKAZ ŻYDÓW "MĄDRYCH" MORDUJĄ SIĘ NA WZAJEM. JUŻ 40 LAT CAŁY ŚWIAT TO WARIACI, SŁUCHAJĄ "MĄDRYCH" ŻYDÓW, KTÓRZY DOPROWADZILI ŚWIAT DO ŚMIERTELNYCH KONWULSJI.

– CZY SŁYSZYSZ MAMUSIU KRZYK Z KRWAWIĄCEJ "JEROZOLIMY"? – MY GINIEMY, TWOJE DZIECI! TU ŚWIĘTY OJCIEC "WARIAT" MA ZAKAZ WSTĘPU. TU JEST ZAMĘT PIEKIEŁ. RZĄDZI SZATAN, KTÓRY UTOPIŁ WE KRWI ŚWIĘTEJ "JEROZOLIMĘ"? I CAŁY IZRAEL. DĄŻY DO OGÓLNOŚWIATOWEJ MASADY. ZADRĘCZONY CHRYSTUS ODWRÓCIŁ SWĄ TWARZ OD ZWARIOWANEGO ŚWIATA? A TY OJCZE ŚWIĘTY, WARIACIE, STOISZ SAMOTNIE I W ROZPACZY KRZYCZYSZ: OTWÓRZCIE CHRYSTUSOWI DROGI! NIE BÓJCIE SIĘ CHRYSTUSA. W TEJ ORGII ŚMIERCI GDZIEŚ MALUTKIE SERDUSZKO +++ KRZYCZY +++ MAMUSIU NIE ZABIJAJ +++ OJCZE, GDYBY CIĘ SZATAN PODSTĘPEM ZAPROSIŁ DO IZRAELA TO JA, WARIAT, ANDRZEJ BRODZKI KRZYKNĘ: NIE JEDŹ! BO ZAPROWADZĄ CIĘ NA GOLGOTĘ. I W TYM SAMYM MIEJSCU, GDZIE POWIESILI SYNA BOGA CIEBIE POWIESZĄ NA TYM SAMYM KRZYŻU. OTO TWARZ SZATANA, KTÓRĄ CHRYSTUS ROZKAZAŁ ABYM UKAZAŁ ŚWIATU. OTO BÓG PATRZY I SŁUCHA "MĄDRYCH" Z BRUKSELI, KTÓRZY ZAKŁADAJĄ NOWĄ SZATAŃSKĄ CYWILIZACJĘ ŚWIATA? +++ MAMUSIU NIE ZABIJAJ +++ CZY SŁYSZYSZ KRZYK POMORDOWANYCH NIEWINNYCH TWYCH DZIECI +++ JEROZOLIMO, QUO VADIS.

PS. ZATRZAŚNIJCIE BRAMY PIEKIEŁ "askenazu". ANDRZEJ BRODZKI WARIAT – podpis nieczytelny.

ANDRZEJ BRODZKI, Calgary 04/08/1998r. 300, 8120 Beddington Blvd. N.W. # 363 Calgary, AB, Canada T3K 2A8. dopisek: Prawdziwy mój adres, Żydzi kradną moje listy. Życie Andrzeja poświęcone, nie z jego woli, Narodowi Wybranemu i Umiłowanemu

Rok 1936 Andrzej ma jeden rok. MATKA OLGA KAZIMIERA BRODZKA z domu PIOTROWSKA, wychowanka klasztoru katolickiego w POTUTORACH. Wykształcenie Nauczycielka. JEJ Przyjaciółką jest profesor polonista pani MAJEROWSKA (prawdziwe nazwisko GOLDA MEYER). MAJEROWSKA WRAZ Z BEGIŃSKIM (BEGIN) I CYRANKIEWICZ (CYMERMAN)–PTASZYŃSKĄ zjawiają się w posiadłości mej MATKI, proszą OLEŃKA, TY JESTEŚ NASZYM PRZYJACIELEM, ZNASZ NAS OD WIELU LAT. PROSIMY CIĘ O UDZIELENIE POŻYCZKI NA NASZĄ ORGANIZACJĘ ŻYDOWSKĄ. MATKA zaprasza ŚWIADKÓW, Ks. CAŁKĘ, Ks. Dr. SMOLUK. Z pewnych względów nie podaję wszystkich osób tej transakcji. Matka udzieliła pożyczki w wysokości 360.000 tys. złotych w złocie na 3% NA PIĘĆ LAT. BYŁY TO PIENIĄDZE NA POSAG ANDRZEJA. Zapewniono moją matkę, że jeśli pożycza pieniądze na kościół czy organizację to nigdy tych pieniędzy nie straci i w terminie zostaną zwrócone:

Twój syn Andrzej będzie bardzo bogaty – TO NASZ PRZYJACIEL. Wybuchła wojna a Andrzej miał już kilka lat. Do Polski przybyli bardzo kulturalni turyści, którzy tylko przez roztargnienie zabrali ze sobą miast wózków dziecinnych czołgi, zamiast piłek bomby, miast motyla na patyku samoloty bojowe, a nawet przywieźli świeże powietrze CYKLON B1 i CYKLON B2. Ci bardzo kulturalni turyści, tu zdradzę że nazywali się NIEMCY, pobudowali ośrodki wczasowe na całej ziemi POLSKIEJ. One NAZYWAŁY SIĘ BIRKENAU AUSZWIDZ I.T.D.

No ale wracam do sytuacji rodziny BRODZKICH, w jakiej się znalazła podczas tej kurtuazyjnej wizyty. Zgodnie z ich kulturą humanitarną to kopniakami i kolbami karabinów, bo zapomnieli wziąć fujarek, wyrzucili nas z naszej posiadłości na ulicę, tak jak staliśmy. Przy okazji, zgodnie z ich kulturą powiedzieli nam, że o ile zechcemy tam wrócić to przemówią ich FUJARY, pardon karabiny. Dodali na przystawkę, że to już jest "faterland” a ich szlachetny Żydek fjurer bardzo nas kocha, i dlatego kazał nas od razu rozwałować, a my, w dowód wdzięczności, musimy dla niego całym sercem pracować. NO cóż, udaliśmy się do Trzydnika. Tu Andrzej i jego Matka, jak rozkazał fjurer, zabrali się szczerze do pracy, a że Andrzej miał zaledwie kilka lat to mógł tylko jedną pracę wykonywać i był bardzo głodny.

Nie tylko on, ale i jego przyjaciele, którzy się pochowali przed swym pryncypałem, bo się wstydzili, że są z tego samego gniazda. I tak schowali się w RUDEJ WSI. I to co użebrał Andrzej z Matką to nosił swym Przyjaciołom-Żydom, by w myśl przyjaźni ratować Życie przyjaciołom? A że szlachetni turyści ze znakami SS zauważyli ciężką pracę Andrzeja to postanowili go wynagrodzić. Złapali go wraz z całą RUDĄ WSIĄ I DALI IM GITARY? Kazali kopać doły i ustawili nad nimi przyjaciół Andrzeja i resztę, a potem z fujarek pociskami Dum DUM na wieczne czasy odznaczyli wszystkich równo. Jakaś tam nastąpiła pomyłka, którą CHRYSTUS IM POSŁAŁ, bo Andrzejowi rozszarpali lewy bok, kradnąc dwa Żebra. Kiedy Andrzej wrócił do zdrowia, to Matka, jak i cała rodzina, znalazła się w AK. Rozkaz wyjazdu do NAŁĘCZOWA. Tu ta sama praca, znowu przygoda z SS. Turysta każe skakać Andrzejowi z platformy kolejowej na zwał tłuczonego szkła, a że Andrzej był bosy z woli turystów to szkło dość równo powłaziło Andrzejowi w stopy, z czego SS-turysta był bardzo zadowolony, co wyraził głośnym RECHOTANIEM. Andrzej szedł zostawiając krwawe ślady do WILLI POLONIA, na czwarte piętro wlazł na kolanach. Mama z płaczem wyciągała szkło czyszcząc stopy. Potem przyszli AKOWCY, kazali natychmiast wsiadać na furmankę, i tak znaleźliśmy mieszkanie w WARSZAWIE, NA PUŁAWSKIEJ 9. Rozkaz AK: Pomoc dla GETTA. Na MURANOWIE znów ta sama praca wśród POLAKÓW, bo jakoś nie widać było WIELKIEGO AMERYKAŃSKIEGO PREZYDENTA, PRZYJACIELA WSZYSTKICH ŻYDÓW, BY ŚPIESZYŁ Z POMOCĄ SWEJ BRACI W EUROPIE. A NA DODATEK, KIEDY BRACIA ŻYDZI UDALI SIĘ DO NIEGO NA ROZKAZ SWEGO FJURERA, TO ROSSEWELT POWIEDZIAŁ IM W DOWÓD WIELKIEJ MIŁOŚCI: JAWAS NIE CHCĘ. To się jego bracia POTRULI (?). Reszta braci żydowskiej musiała pod fujarkami maszynowymi uciekać do Polski, i o dziwota opluta i poniewierana druga MATKA ŻYDÓW TYCH UMIŁOWANYCH I WYBRANYCH? KTÓRYMI PONIEWIERAŁ CAŁY ŚWIAT, POCZĄWSZY OD EGIPTU, RZYMU, GRECJI CZY 1264r, KIEDY POLSKA RATUJE ICH OD ZAGŁADY. I ZNÓW TA SAMA SYTUACJA W 1939r, KIEDY POLSKA OSAMOTNIONA Z WOLI SWYCH UMIŁOWANYCH I WYBRANYCH BRACI. Kiedy cały świat pada na kolana przed PIEKŁEM FJUERERA TO TA OKRWAWIONA POLSKA MÓWI LUCYPEROWI SPOD ZNAKU DAWIDA HITLEROWI: NIE!: ŻYDZI NIE SĄ KRYMINALSTAMI, ONI SĄ TACY SAMI JAK MY POLACY, BĘDZIEMY ICH BRONIĆ DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI. ZGINIEMY RAZEM LUB ZWYCIĘŻYMY. ALE BRACIA ŻYDZI MIELI INNY PRYZMAT PATRZENIA NA ŚWIAT, ZAGARNELI ZŁOTO, ZACZELI UCIEKAĆ GDZIE POPADŁO. RESZTA POCHOWAŁA SIĘ WŚRÓD PALAKÓW, BO NIE BYŁO ANGLIKÓW, FRANCUZÓW CZY CHIŃCZYKÓW. NIE BYŁO ROTSZYLDA CZY WIELU INNYCH WIELKICH TEGO ŚWIATA ŻYDÓW. POZOSTALI TYLKO POLACY: PŁONIE MURANÓW, MATKA Z ANDRZEJEM WYNOSI DZIECI ŻYDOWSKIE, ROZDAJE WŚRÓD POLAKÓW, BO CHIŃCZYKÓW CZY INNYCH NIE BYŁO. MATKA ZAPALA SIĘ JAK POCHODNIA, POPARZENIA TRZECIEGO STOPNIA. Andrzej po upadku powstania w Gietto, udaje się jeszcze do Getta na poszukiwanie rodziców Bożenki. Dopada go niemiecki wilczur i łapie za nogę, następnie za prawą rękę, dopada szkop, uderzenie w tył głowy... Znalazłem się w BIRKENEUŁ, RATUJE MNIE ELZA, WYWOŻĄ MNIE W BECZCE ZE ŚWIŃSKIM ŻARCIEM.

Wracam do Warszawy. Matki nie ma na Puławskiej, idę na gruzy Gietta. Mieszkam z kolegami w leju po wybuchu bomby. Koledzy kozikiem wycinają mi numer z ręki.

Wybucha WARSZAWSKIE POWSTANIE, NOSZĘ BANDAŻE, WODĘ I TO WSZYSTKO CO KAŻĄ STARSI ŻOŁNIERZE AK. DOWÓDCĄ AK MOJEJ RODZINY BYŁ MIKOŁAJ. OJCA MEGO NIE BYŁO. W POWSTANIU DOSTAJĘ POCISKIEM PO NOGACH, WYWOŻĄ MNIE DO LUBLINA DO SZPITALA DZIECIĄTKA JEZUS. TU ODNAJDUJE MNIE MATKA. KONIEC WOJNY, ALE RADOŚĆ KRÓTKA. STRASZLIWE PRZEBUDZENIE: POLSKA SPRZEDANA ŻYDOKOMUNIE. NADCHODZĄ CZARNE CHMURY NIENAWIŚCI I TERRORU, PRAW DZUNGLI ŻYDOKOMUNY. ONI CIERPIELI TYLKO CZTERY LATA, POLSKA POD ICH PANOWANIEM CIERPI JUŻ TYSIĄC LAT. Andrzeja prześladują 60 lat. W Żydokomunistycznej Polsce Andrzej został skazany na głód, nędzę i poniewierkę. Zresztą prawdziwa Polska była i jest przez Żydów skazana na zagładę BIOLOGICZNĄ. W 1975 r. uciekam do Canady, myślałem że to wolny kraj? Tak, ale dla Żydów. Dla Polaka prześladowanie, totalna dewastacja socjalna – niszczenie mego mienia, dalsze okradanie, podawanie trucizny w pożywieniu po której dostałem ataku serca, pęknięcia serca, uszkodzenia wszystkich organów.

Ostatni wyczyn bohaterskich Żydów to 24 stycznia 1997r. wpuszczenie gazu do mego motorowego domu. Zniszczyli mi wszystko co posiadałem. 23 lata w Canadzie to pasmo koszmarnej rzeczywistości Żydowskiej. M. Pluciński, specjalista w prześladowaniu Polaków. Żyd, komunista i masonista, zawodowy agent S. Sołowiej. ŻYD KOMUNISTA Z POLSKI, RAKOWSKI. ŻYD KOMUNISTA Martin Steging. ŻYD KAROL.

M. Pluciński jeździ często w szczecińskie. W aferze ziemniaczanej okradł POLSKĘ NA KILKA MILIONÓW DOLARÓW AMERYKAŃSKICH. NIE JESTEM W STANIE OPRACOWAĆ WSZYSTKIEGO Z POWODU SZCZUPŁOŚCI PAPIERU, ALE O ILE BY ZAINTERESOWAŁ WAS OKRES MEGO ŻYCIA W ŻYDOWSKIEJ CANADZIE I ŻYDOWSKIEJ AMERYCE, CZY ŻYDOKOMUNISTYCZNEJ POLSCE, TO PROSZĘ NAPISAĆ. Nie pisałem tego by się żalić, nie jest to w moim stylu. Piszę i pokazuję Światu otwarte CZELUŚCIE PIEKŁA ŻYDOWSKIEGO, W KTÓRE WCIĄGNIĘTO CAŁY ŚWIAT. TERORYZM ŻYDZI UPRAWIAJĄ NA CAŁYM ŚWIECIE. P.W. O ILE WAS ZACIEKAWI TO PODAM TAJEMNICE PANI GOLDA MEYER. Dziś w myśl najwyższej kultury i humanitaryzmu żydowskiego skazano ANDRZEJA BRODZKIEGO NA POWOLNE KONANIE. OTO PAMIĘĆ JOSZUCHA: ŻYDZI POSIADAJĄ SIŁĘ, ANDRZEJ USZKODZONE SERCE PRZEZ ŻYDÓW. W CANADZIE URATOWAŁEM ŻYDOWSKIE DZIECKO OD ŚMIERCI I WYCHOWAŁEM. KRYSIA JEST POLKĄ I KATOLICZKĄ. – "ICH KULTURA NIE ZABRANIA ROBIĆ TAKIE POLOWANIA." QVO VADIS – PW. Andrzej Brodzki.

Dopisek: Przez Twe ołtarze zanoszę błaganie, od Żydów Polskę racz zachować Panie.

* * *

Pan Andrzej Brodzki uważa się za ofiarę amerykańskich współpracowników Mossadu, jako niewygodny świadek i ofiara PODWÓJNEJ grabieży kapitału. Pan Brodzki zaasekurował się u Polaków, a ponieważ od ponad 2 lat nie daje znaku o sobie więc wypada to opublikować. Mam jeszcze list pana Brodzkiego w którym opisuje rozmowę z premierem Cyrankiewiczem, który telefonuje do Goldy Meir przekazując słuchawkę panu Brodzkiemu. Oboje zgadzają się na wyjazd pana Brodzkiego do Kanady. Nie byłem jednak w stanie zamieścić tego listy ze względu na nie znany mi sadyzm.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_329&sNam ... ej-brodzki
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 31 gru 2014, 01:18

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Masoni w oczach bezpieki

Pułkownik Piecuch donosi: Rozmowa w płk. Wieczorkiem, byłym pracownikiem MSW

Piecuch: W latach osiemdziesiątych miałem dostęp do niektórych materiałów dotyczących wolnomularstwa, zgromadzonych w MSW. Mam nawet niekompletny spis osób rozpracowanych, podejrzanych o działalność wolnomularską. Oto oni:

Gliwic Tadeusz, Szczepański Jan, Józef Geysztor, Aleksander Turowicz, Jerzy Lipski, Jan Józef Geremek Bronisław Werblan Andrzej Pomian, Andrzej Kuroń, Jacek Mazowiecki, Tadeusz Woźniakowski, Jacek Schaff, Adam Waldorff, Jerzy Andrzejewski, Jerzy Szaniawski, Klemens Czerwiński, Marian Horodyński, Dominik Garlicki, Andrzej Gomółka, Stanisław Kuczyński, Waldemar Zambrowski, Roman Herbert, Zbigniew Herczyński, Ryszard Michnik, Adam Blumsztajn, Seweryn Bieliński, Konrad Lebenbaum, Józef Ficowski, Jerzy Cohn, Ludwik Chojecki, Mirosław Kołakowski, Leszek Kielanowski, Jan Lityński, Jan Rybicki, Józef Szczypiorski, Andrzej Zawadzki, Wacław Wujec, Henryk Barańczak, Stanisław (?) Karpiński, Jakub Bocheński, Aleksander, Bocheński, Jacek Brandys, Marian Brandys, Kazimierz Stryjkowski, Julian Herling-Grudziński, Gustwa Bobrowski, Czesław Giedroyc, Jerzy (na liście dep. III nazwisko pisane przez "ć" ), Tischner Józef, Nowak-Jeziorański Jan, Bauman Zygmunt Brus Włodzimierz, Diatłowicki Jerzy, Malocco Józef, Pióro Tadeusz (gen. przyp. HP), Czapla Jan (gen. – przyp. HP), Uziembło Adam (gen.przyp. HP), Kuropieska Józef (gen.), Kowalska Anka, Komorowska Maja, Holubek Gustaw, Małachowski Aleksander, Kott Jan, Sokołowska Magdalena, Galecka Nelli (Eleonora z Grzędzińskich Strugowa – przyp.HP), Osiecka Agnieszka, Groński Marek, Passent Daniel, Tyrmand Leopold, Brzeziński Zbigniew, Adamski Jerzy, Tazbir Janusz, Bocheński Władysław, Alster Antoni (I z-ca przew. K. ds. BP, wc. min. MSW– przyp.HP), Witlin Jerzy, Dziewanowski Kazimierz, Fiderkiewicz Alfred, Giełżyński, Groszkowski Janusz, Budowski Ryszard,, Jabłoński Henryk, Handelsman Józef Zygmunt,, Hertz Aleksander, Hertz Paweł, Holzer Jerzy, Kozłowski Krzysztof, Kurczewski Jacek, Kuśmierek Józef, Lipiński Edward, Moczulski Leszek,, Natanson Wojciech, Tomaszewski Bohdan, Turski Marian, Błoński Jan, Seinsbergowa Aniela, Stomma Stanisław, Stempowski Jerzy, Hostowic Paweł,, Stryjkowski Julian, Mulak Jan,, Strzelecki Jan, Świnarski Konrad, Toeplitz Jerzy, Toeplitz Krzysztof Teodor, Zawieyski Jerzy, Baczko, Bronisław, Wajda Andrzej, Wolniewicz Janusz, Bocheński Józef Maria, Mamoń Bronisław, Szlajfer Henryk, Toruńczyk Barbara, Torańska Teresa, Treugutt Stefan, Ważyk Adam, Weintraub Wiktor, Wielowiejski Andrzej, Wittlin Józef, Zambrowski Antoni, Woroszylski Wiktor, Żółkiewski Stefan, Bugaj Ryszard.

Poszedłem z tą listą do chyba najbardziej kompetentnych osób, znawców wolnomularstwa, profesorów Ludwika Hassa i Tadeusza Cegielskiego. Obaj profesorowie cieszą się światowym autorytetem w kręgach naukowych zajmujących się problemem wolnomularstwa. Obaj panowie zgodnie stwierdzili, że jest to absurd.

Wykaz, o ile nie jest apokryfem, a przecież nie jest, świadczy o braku odpowiedzialności, nieznajomości tematu itp. przez osoby odpowiedzialne w MSW za sprawy rozpracowania wolnomularstwa. Profesor Hass twierdzi, że z przedstawionej listy jedynie około 20 procent osób było rzeczywistymi wolnomularzami.

Można to sprawdzić w powszechnie dostępnych źródłach, m. in. w kompetentnych książkach Cegielskiego i Hassa. Uważam, że trafienie na taką listę jest nobilitacją. Oczyszcza bowiem kandydata z wszelkich podejrzeń nawet o cień współpracy z taką instytucją jak Departament III MSW.

Wieczorek: Masoni dopiero niedawno ujawnili swoją działalność. Odtajnili niektórych członków, podali wybrane personalia. Ale czy odtajnią wszystko i wszystkich? Mam poważne wątpliwości.

Piecuch: Jako pracownik departamentu I MSW zajmowałeś się wolnomularstwem? Wieczorek: Tak. Nasz departament spełniał w tym zakresie rolę usługową. Świadczyliśmy pewne role usługowe kolegom z Departamentu III. Przecież wielu czołowych masonów nie należało do lóż polskich, które były nielegalne. Oni woleli nie ryzykować wpadki. Najwybitniejsi masoni w Polsce byli członkami lóż na Zachodzie.

Stąd wielka rola wywiadu w ustaleniu, kto jest kim w tym towarzystwie. To była bardzo trudna robota, gdyż masoni na całym świecie bardzo zazdrośnie strzegą swych tajemnic. Ale zapewniam, Departament III MSW otrzymał od nas konkretne, solidne i sprawdzone materiały.

***

Z książki IMPERIUM SŁUŻB SPECJALNYCH. Ta "nobilitująca rola" listy masońskiej zadziwia mnie, bo w ZSRS masoni mieli przywilej nie podpisywania deklaracji współpracy z reżimem. Ławrenty Beria gościł w swym domu Generała Andersa właśnie jako masona. Dziwię się też, że na tej liście brakuje Logi-Sowińskiego czy Oskara Langego.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_330&sNam ... h-bezpieki
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 31 gru 2014, 01:20

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Wywiad z Profesorem Geremkiem

Wywiad Hanny Krall z Bronisławem Geremkiem

W czerwcu 1981 r. Hanna Krall dostarczyła redakcji "Polityki" obszerny wywiad z Bronisławem Geremkiem, Był on wtedy "tylko" docentem i przewodniczył Radzie Programowo-Konstytucyjnej przy KKP "Solidarność". Poczytny tygodnik ogłosił rozmowę półtora miesiąca później, tnąc jednak najbardziej zaskakujące w wymowie jej fragmenty. Ekipa Radia i Telewizji KKP NSZZ "S" dokonała jednak zapisu magnetofonowego, co umożliwiło odtworzenie pierwotnego przebiegu wywiadu, który podajemy poniżej.

Wówczas odbito tylko 33 egzemplarze gazety przed ocenzurowaniem i, jak podaje redakcja Polskich Spraw, która w swym biuletynie zamieściła treść wywiadu (w lutym 1996) otrzymali je: "Edward Ochab, Jan Karol Wende, Leon Chajn i cały Zarząd Gminy (gmina żydowska – kahał); Centrala Propagandowa Gminy, Jerzy Morawski, Władysław Matwin, Artur Starewicz, Michał Hofman, Stefan Bratkowski, Dariusz Fikus, Stanisław Brodzki, Adam Schaff, przewodniczący zespołów I, II, III, IV i kierownicy regionalnych sekcji RiTV".

Uważne prześledzenie takiego niewiarygodnego wręcz zapisu rozmowy Hanny Krall z jednym – do niedawna – największych autorytetów prawej strony polskiej polityki, działaczem "nie splamionej" Unii Wolności, Bronisławem (obecnie już profesorem) Geremkiem, doprowadzić może do szokujących wniosków. – Jakich? Ocenę pozostawiamy Państwu.

Poniżej publikowany – za redakcja Polskich Spraw – zapis rozmowy Hanny Krall z Bronisławem Geremkiem (opr. OK).

H. Krall: Panie profesorze...

B. Geremek: Ten tytuł należy mi się od dawna, ale nich go pani nie używa, ciągle jestem tylko docentem.

H.K.: Ale przecież otrzyma pan godność profesora, musi pan ją otrzymać.

B. G.: To prawda i chyba już niedługo. Teraz kiedy Gieysztor jest prezesem PAN, Madejczyk nie odważy się przeciwstawić wnioskowi o wystąpienie do Rady Państwa o profesurę dla mnie.

H.K.: No to ja będę mówiła "panie profesorze", a w tym co będzie szło do druku, zmienimy na "panie docencie".

A więc panie profesorze, muszę powiedzieć, że mojemu szefowi redakcyjnemu ogromnie zależy na tym wywiadzie, a ściślej mówiąc na tym, aby zapewnić wybór pana do Komisji Krajowej na zjeździe w Gdańsku.

B. G.: Wiem sam dobrze, że coraz więcej delegatów patrzy nam z coraz większą nieufnością na ręce, ale muszę przyznać, że nie wiem czy Rakowski dobrze robi inspirując ten wywiad. Mogą się ludzie zorientować, że ja i Rakowski gramy tę samą melodię, tylko na innych fortepianach i w innych salach koncertowych... Przepraszam, kto tutaj zagląda?

H. K.: Nikt ważny, to Bijak, zastępca Rakowskiego.

B. G.: Musicie go trzymać? Przecież to...

H. K.: Jeden Polak musi być. Zdarza się, że przychodzi do redakcji ksiądz. Kto ma z nim rozmawiać? Może Passent? Jeżeli taki ksiądz pamięta lata 1949-56, to może się zdarzyć, że w areszcie albo na hołdowniczym zebraniu księży patriotów przesłuchiwał go Roman Zambrowski. A przecież Danek jest kubek w kubek podobny do swego wujka. Jego matka to rodzona siostra Romana.

B. G.: Wszystko jedno, w takiej redakcji, jak "Polityka" to ja bym był bardziej ostrożny. Pokłóci się o wierszówkę a potem opisze was w "Rzeczywistości".

H. K.: Niech pan wypluje to słowo...

B. G.: O samym zjeździe gdańskim nie będę mówił, bo Marta Wesołowska robi to genialnie. Ostatecznie od dawna siedzi w KORze i zna wszystkie niuanse. Ale trzeba dać całe wsparcie ogniowe kilku niezwykle ważnym sprawom: ustawie o samorządzie oraz społecznej kontroli nad radiem i telewizją, a i prasą także. Ustawa o samorządzie przedsiębiorstw, otwierająca możliwości tworzenia spółek polsko-zagranicznych, socjalistyczno-kapitalistycznych ma tutaj węzłowe znaczenie. To jest wprawdzie główne zadanie dla Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego, który ten problem postawił mocno po Nadzwyczajnym Zjeździe Delegatów Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w październiku ubiegłego roku, ale na to musicie wszyscy – i to jest nakaz Gminy – położyć największy nacisk.

Równocześnie wysunąć trzeba także na główny plan projekt ustawy o podwójnym obywatelstwie dla wszystkich, którzy kiedykolwiek na terytorium Polski mieszkali i obojętnie, gdzie przebywają dziś, a ich prawni następcy również.

H. K.: Nie chwyciłam jeszcze, czemu to staje się takie ważne już w tej chwili.

B. G.: Bo kuć trzeba żelazo kiedy gorące. A historia nie zwalnia biegu wtedy, kiedy się ją kijem pogania. Znała pani prof. Wykę?

H. K.: Tak poznałam go osobiście w Krakowie, a poza tym czytałam wszystko co napisał, w książkach i periodykach.

B. G.: Wszystko? Naprawdę wszystko? A jego rozmowę historyczno-socjologiczną pod tytułem "Gospodarka wyłączona" też pani zna?

H. K.: "Gospodarka wyłączona"? Przecież on nie zajmował się nigdy historią gospodarczą!

B. G.: Ale się na tym znał, a rozmowę napisał z osobistej inspiracji Jakuba Bermana i Romana Zambrowskiego.

Ogłoszona w pierwszym numerze miesięcznika "Twórczość" z 1945 r. Wyka był zresztą naczelnym redaktorem tego miesięcznika. Nie będę pani odsyłał do biblioteki w SPD na Foksal, mam ten numer przy sobie, bo jest mi bardzo potrzebny do materiału dla kilku osób z najwyższego kręgu władzy, a i dla tych kilkunastu, którzy stoją ponad oficjalnym kręgiem władzy ludowej w Polsce.

Poszukajmy, poszukajmy. Jest. Strona 156, 157 i 158. Rozdział – "Żydzi i handel polski" – centralnym faktem psychogospodarczym jest na pewno zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. Zniknięcie, kiedy dzisiaj liczyć niedobitków, definitywnie i ostatecznie.

Natomiast faktem mniej znanym, chociaż równie ważnym, jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia żywiołu polskiego na miejsce opróżnione przez Żydów.

Pominę tu, pani Haneczko, ten fragment wywodów Kazimierza Wyki, gdzie zawarta jest obrona żydowskiego stany posiadania w ekonomice dawnej przedwojennej Polski.

Czytamy na stronie 257. Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem Polski nie było to, że wszędzie, od straganu po największy bank przodowali w nim Żydzi. Nieszczęściem było, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wyłączone z moralnej tkaniny życia państwowego. Kontaktowały z nią tylko podatkiem, wymykały cygaństwem i przekupstwem.

H. K.: Jakie to ładne. Muszę to sobie zapisać, Może się przydać.

B. G.: I dalej, ciągle nieoceniony Kazimierz Wyka: "Ale pytanie znacznie donioślejsze, czy formy, w jakiej się ta eliminacja dokonała i sposób, w jaki społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie zdyskontować, było moralnie i rzeczowo do przyjęcia? Otóż, chociażbym tylko za siebie odpowiadał i nie znalazł nikogo, kto by mi zawtórował, będę powtarzał – nie, po stokroć nie. Te formy i nadzieje były haniebne, demoralizujące i niskie. Skrót bowiem gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka wobec tragedii Żydów wygląda tak: Niemcy mordując Żydów popełnili straszną zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za tę zbrodnię Niemcy poniosą karę. Niemcy splamili swoje sumienie, ale my – my już teraz mamy korzyści i w przyszłości będziemy mieli same korzyści nie brudząc sobie sumienia, nie plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie rozumowanie naszego społeczeństwa.

H. K.: Panie profesorze, ale Wyka nie ma racji! Przecież społeczeństwo polskie w całej swojej masie współczuło Żydom, a i w miarę możliwości pomagało Żydom z narażaniem własnego życia!

B. G.: Nie jest tu ważne, co było, ale co ma być. Czytamy więc jubilerską wprost precyzję prof. Kazimierza Wyki, który dane mu przez Bermana zamówienie wykonał arcykunsztownie i w terminie, już w pierwszym numerze "Twórczości":

"Formy, jakimi Niemcy likwidowali Żydów, spadają na ich sumienie. Reakcja na te formy spada jednak na nasze sumienie. Złoty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił, choćby już nikt nie zapamiętał jego pochodzenia. Dlatego nie wolno dozwalać, żeby ta reakcja została zapomniana lub utrwalona, bo jest w niej tchnienie małostkowej nekrofilii.

Mówiąc prościej, jeśli tak już się stało, że nie ma Żydów w gospodarczym życiu Polski, to nie będzie z tego ciągnąć korzyści warstwa ochrzczonych sklepikarzy. Prawo do korzyści posiada cały naród i państwo. Na miejsce handlu żydowskiego nie może wejść identyczny i strukturalnie psychologiczny handel polski, bo wtedy cały proces nie posiadałby najmniejszego sensu. W okresie prowizorium okupacyjnego wszedł zaś taki handel i sądzi, że już się rozsiadł na wieki wieczne.

H. K.: To teraz dopiero rozumiem, dlaczego w 1948 roku ogłosił Hilary Minc "bitwę o handel". I najpierw puścił z torbami polskich kupców i rzemieślników przy pomocy domiarów podatkowych, a następnie upaństwowił wszystko. Spółdzielnie praktycznie także, by Polacy nie handlowali po wieki wieków.

B. G.: No to teraz usłyszy pani o niej znowu, ale opowiadać o niej pani nikomu i nigdzie nie będzie. To jest największa tajemnica. W najbliższym czasie nasi powrócą do handlu i produkcji w Polsce.

H. K.: Skąd pan weźmie tylu Żydów? Kto im da przedsiębiorstwa?

B. G.: Kto? A o naszej "Solidarności" to już pani zapomniała? Jeszcze będzie prosić, żeby Żydzi te przedsiębiorstwa brali. Jest mowa o samorządzie przedsiębiorstw? Jest. Mogła być dla nas jeszcze lepsza, ale i ta wystarczy.

Przewiduje ona, że mogą być tworzone spółki prywatno-samorządowe i prywatno-państwowe? Przewiduje.

Co jest potrzebne na rozruch takiej spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze. A kto ma dziś dobre pieniądze na takie interesy? Może Polacy?

Nie, ja Polaków w tym interesie, jako udziałowców w zyskach nie widzę. Pieniądze dadzą Żydzi. Głowy do interesów też dadzą Żydzi. Pyta się pani, skąd wezmę tylu Żydów? Ano, na szczęście ludu Izraela, już są. Przez 38 lat populacja odrodziła się w Izraelu, w Europie Zachodniej i w Związku Radzieckim także.

Kiedy tylko uchwalimy ustawę o podwójnym obywatelstwie i prawie swobodnego wyboru miejsca zamieszkania oraz podróżowania do Polski – tam i z powrotem – w zależności wyłącznie do chęci takiego podwójnego obywatelstwa polskiego – z kadrami do zreprywatyzowania przemysłu, rzemiosła i handlu nie mamy najmniejszego kłopotu. A warsztaty pracy stoją otworem i nawet puste. Opłaciło nam się je doprowadzić do takiej żałosnej ruiny.

W takim stanie będą je nam dawać darmo i jeszcze całować w rękę, aby była praca dla Polaków i trochę towarów na rynek.

H. K.: Dlaczego trochę?

B. G.: Bo te zakłady będą pracowały na eksport.

H. K.: A jak "Solidarność" będzie zatrzymywać ten eksport na granicy, albo w portach?

B. G.: Jaka "Solidarność"? Jak to wszystko się uda to cała "Solidarność" będzie kijem naganiała swoich członków, a i partyjnych też, do ostrej roboty w nadziei, że samorząd zbliży się do zysków na horyzoncie. Taki zysk będzie, ale jak pęczek marchwi przed łbem osła, aby chciał ciągnąć ciężki wóz.

H. K.: Panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków.

B. G.: Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę.

H. K.: Ale przecież pana i pana matkę uratował właśnie Polak!

B. G.: To prawda. Stefan Geremek uratował nas oboje w Zawichoście, a później nawet, kiedy było wiadomo, że mój ojciec – Borys Lewartow – nauczyciel ze szkółki rabinackiej, zginął w getcie warszawskim, nawet ożenił się z moją matką. Niemniej ja od dziecka musiałem ukrywać swoje pochodzenie i nie jeden raz bluźnić Przenajświętrzemu, niech będzie przez wieki sławione Imię Jego, że stworzył mnie Żydem. A zresztą czytała pani na pewno pamiętniki Emanuela Ringelbluma?

H. K.: Oczywiście, przecież pisałam książkę o getcie warszawskim i bohaterach żydowskiego ruchu oporu.

B. G.: No to co pewnego razu powiedzieli Żydzi, którzy wraz z Ringtelblumem ukrywani byli w bunkrze przy ul. Wolskiej przez ogrodnika Marczaka i jego rodzinę? Pamięta pani, pani Haniu?

H. K.: Tak, pamiętam. Mówili: Nienawidzimy Polaków, bo im teraz jest lepiej niż nam.

B. G.: No to teraz nie będzie się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który teraz tworzymy i ożywiamy różnymi nurtami, ma na celu doprowadzenie do takich zmian w strukturze państwowo-gospodarczej Polski, aby Żydom w Polsce było zawsze lepiej niż Polakom.

Dziennik Poznański; 7 stycznia 1997 r.

* * *

Wg starego działacza związkowego to Borys Lewartow nie zginął w Treblince, ale wyjechał do USA. Żydzi warszawscy jechali do USA albo konwencją szwajcarską, która obejmowała 2,5 miliona Żydów, transportem lotniczym USA, albo konwencją szwedzką, którą obsługiwał przejeżdżający przez front ekspres Białystok-Murmańsk.
http://www.wandaluzja.com/?p=p_331&sNam ... -geremkiem
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: "Incydentu nie było"

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 31 gru 2014, 01:22

Juliusz Prawdzic-Tell pisze:44. INCYDENTU NIE BYŁO

Patriota Amerykański

Ściśle tajne: „Unia Wolności”; Sygn. WZ/0038 XII–16945–P. Spotkanie członków "Fundacji Batorego" w siedzibie Fundacji, 06 08 98

Przewodniczy B. Geremek::

Proszę o ciszę, zaczynamy. Referować krótko – tematy znane ...

Michnik: – Jak zwykle o polaczkach, he, he! ...

Balcerowicz: – Ja zacznę od tego, że transfer pieniędzy do Izraela idzie pełną parą. Oni się niczego nie domyślają! W prywatyzacji bierze udział ponad 3,5 tys. naszych Żydów. Banki są już prawie wszystkie nasze, a to sprawa najważniejsza! ... Wykup najlepszych terenów w Warszawie i największych miastach załatwiony. Sprzedaż najlepszych zakładów kontynuujemy dla naszych za grosze, albo dajemy kredyty z pieniędzy budżetowych, a potem umarzamy.

Geremek: – Leszek, wystarczy! Od siebie chcę powiedzieć, że w MSZ nie ma już prawie żadnych Polaków.

Ambasadorzy i I-sekretarze to nasi Żydzi! W Brukseli są tylko nasi.

Pałubicki: – Kartoteki p. Geremka, Mazowieckiego, Olechowskiego, Michnika oraz Jankowskiego a także 328 Naszych zostały w końcu wyczyszczone!! Wcześniej siedział tam Adaś z Naszymi, ale do końca nie wyczyścił ...

Olechowski: – Jak dowiedzą się, że ja, Kwaśniewski i Buzek jesteśmy Żydami, to źle!

Kuroń: – Wszędzie mamy swoich, w Radach Nadzorczych, Funduszach Powierniczych, Dyrekcjach, Bankach!

Zresztą z Izraela i Stanów przyjeżdża około 8,5 tysiąca Żydów ... Po to są powiaty – trzeba trzymać polaczków za morde! ... Zresztą i tak niedługo wszystko będzie nasze! Za trzy lata obudzą się z ręką w nocniku.

Suchocka: – Jacek, znowu piłeś i jesteś wulgarny!!

Kuroń: – Nie przejmuj się, oni są ogłupieni. Telewizja, radio i prasa są nasze!

Osiatyński: – Może porozmawiamy o wyborach? Adaś dał 3 miliardy zł, Turowicz z Tygodnika 500 milionów, skąpiec Sorosz 10 miliardów, Biznes Club 10 miliardów, Urban 1,5 miliarda, z Niemiec 4 miliardy a 15 miliardów dał Leszek z Budżetu


Małachowski: – Wszędzie gdzie się da niszczyć Naszą Rodzinę i Księdza Rydzyka, oni są najbardziej niebezpieczni, ale też Ojczyznę i Przymierze. Popatrzcie, ośmieszyliśmy Pawlaka i już go nie ma – kolej na Kalinowskiego – ale powtarzam, przede wszystkim niszczyć Naszą Rodzinę i radio MARYJA – ich gazetę Nasz Dziennik i Księdza Rydzyka. Najlepszymi naszymi sprzymierzeńcami są: ks. Tischner, Życiński, bp. Pieronek. Popatrzcie, sami plują na Kościół i naród, wystarczy tylko drukować ich artykuły!

Kuczyński: – Zobaczcie, jaką dobrą robotę zrobił dla nas pan Kulesza.

Lityński: – Ale swoje pieniądze wziął! Jak wejdą do Unii będą tylko regiony. Żadnej Polski już wtedy nie będzie! ... Wszystko się powiedzie, jeśli nie dopuścimy do referendum! W kancelarii Kwaśniewskiego mamy już kilku swoich ludzi na czele z Kaliszem ...

Wyjątki ze stenogramu liczącego 36 stron antypolskiej konspiracji, który zdobył oficer, Patriota Amerykański
http://www.wandaluzja.com/?p=p_333&sNam ... merykanski
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

ODPOWIEDZ