Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 25 lut 2013, 22:40

Obrazek

Postać inż. Franciszka Rychnowskiego zasługuje, przynajmniej w moich oczach, na upamiętnienie, na rozpropagowanie jego samego jak i jego zasług dla ludzkości, nie tylko Polaków.
Czym się wsławił? Pomimo swego technicznego wykształcenia nie ograniczył się do zagadnień technicznych ale wzbogacił medycynę, nauki meteorologiczne i najważniejsze; odkrył eter/orgon.
Dokonał tego przed dr. Reich'em.
Ciekawym jest, że obaj panowie pochodzą z ziemi lwowskiej, obaj mają swe korzenie w Polsce, choć Reich nie przyznaje się do tego.
Czytając dostępne życiorysy obu naukowców można wywnioskować (choć to moje spekulacje), że dr Reich załapał "orgonowego" bakcyla od inż. Rychnowskiego, choć nigdzie o tym nie wspomina ni słówkiem.
Oczywiście nie umniejszam tym tekstem osiągnięciom dr. Reich'a, niemniej nie możemy zaprzepaścić osiągnięć naszego Rychnowskiego.
W tym celu pozwoliłem sobie na zamieszczenie w tym temacie całej książki, jaką udało mi się zdobyć, a dotyczącej osiągnięć inż. Rychnowskiego i pisanej własnoręcznie przez niego samego.

Do dzieła więc. Życzę przyjemnej lektury:

Przed Reichem ,był Franciszek Rychnowski,i inne ciekawe sprawy.

W imię Boga Stworzyciela Wszechrzeczy

Ta książka to świadectwo Rychnowskiego na temat uleczeń jego maszyną. Oczywiście jak zwykle przy okazji Rychnowski dzieli się swoją wiedzą eksperymentalną i przemyśleniami. Powiem szczerze. Po przeczytaniu tej książki “zatkało” mnie. Zdałem sobie sprawę, że to co było poszukiwaniem zasługi wynalezienia orgonu okazało się małym fragmentem dorobku Franciszka Rychnowskiego. Jego zapiski dają pewne wskazówki jak odtworzyć ten dorobek, chociaż prawie nic się nie zachowało. Dlaczego tak się stało? Bo Polska była strefą wojny? Bo świat nie był na to gotowy? Bo Rychnowski zrażony światem i manipulowany zabrał swoje tajemnice do grobu? Jedno jest pewne, jak nic nie zrobimy to dalej tak będzie. No to zróbmy coś.

Mamy prawo Peltiera, Thomsona, Seebacka. Teraz przyszedł czas na odgrzebanie dwóch starych-zapomnianych efektów pressio-elektrycznych odkrytych przez Rychnowskiego ), które w obecnej nauce są znane ale przewijają się jakoś tak w cieniu. Jakby wszyscy zapomnieli, że jest to kolejny sposób na generowanie DARMOWEJ energii!
Efekt ciśnieniowo-elektryczny Rychnowskiego, który odkrył i opisuje -jak zwykle nie ujawniając za wiele -w niniejszej pozycji wygląda następująco:
RÓŻNICA POTENCJAŁU ELEKTRYCZNEGO NA DWU KRAŃCACH OŚRODKA JEST ZMIENNA W ZALEŻNOŚCI OD RÓŻNICY CIŚNIEŃ NA JEGO KRAŃCACH
I to zależna od ciśnień wszelakich tj. osmotycznych, wynikających z przekształceń objętościowo-cieplnych oraz wywołanych elektrycznie na zasadzie odwrotnego efektu również zaobserwowanego przez Rychnowskiego czyli, że:
PRZYŁOŻENIE RÓŻNICY POTENCJAŁÓW MIEDZY DWOMA KRAŃCAMI OŚRODKA WYWOŁUJE RÓŻNICĘ CIŚNIENIA OBJAWIAJĄCĄ SIĘ ZMIANĄ WYSKOŚCI SŁUPÓW PŁYNU SKONFIGUROWANYCH W NACZYNIE POŁĄCZONE (np. Po przyłożeniu napięcia do wody destylowanej ( która jest izolatorem) na obu jej krańcach, słupy wody się obniżą lub podwyższą).
Dobrzy ludzie, proszę sprawdźcie to przy pomocy różnych konfiguracji. Wskazane wysokie napięcie i przegroda kapilarna (porowata) po środku .
Czy efekty Rychnowskiego tłumaczą potencjał elektryczny atmosfery w zależności od
wysokość n.p.m.? Czy pozwalają określić prędkość dyspersji gazów a może tylko jonów? Czy tłumaczą zjawisko wiatru pressio-elektrycznie? Wreszcie czy pozawala powiązać w nowy sposób grawitację z potencjałem elektrycznym podchodząc od strony ciśnienia eteru?
W tej pozycji Rychnowski przy okazji wyjaśnia pobieżnie przyczyny reumatyzmu. Tłumaczy, że naświetlenia jego maszyną zwiększają potencjał elektryczny a ten zwiększa ciśnienie osmotyczne. Stąd konkluzja, że przyczyną efektów pressio-elektrycznych Rychnowskiego jest chemizm roztworu i/lub jonizacja.
Dowiemy się o fizyce pracy serca i krwioobiegu. Dowiemy się o ówczesnej wiedzy nt. gromadzenia energii w organizmie, przekazywaniu na drodze mechanicznej energii mięśniom przez układ nerwowy, o wpływaniu opromieniowaniem eteroidem na pracę serca i mięśni oraz o tym jak bańka z eteroidem sama się obraca! Rychnowski też opisuje swoją wizję relacji między czteroma stanami skupienia materii (czwarty to promienisty) a ich energią. Z tej książki dowiemy się również między innymi, że Rychnowski robił grudki sztucznego diamentu z sadzy dużo wcześniej niż General Electric w 1950.

IKS WON CHYR
MENE TEKEL FARES
XXXXIV
WSPOMNIENIA Z PRZESZŁOŚCI
FRAGMENTY WYNIKÓW Z CZTERDZIESTOLETNICH ZABIEGÓW LECZNICZYCH POD AKADEMICKĄ NAZWĄ KURFUSZERSTWA, SZARLATANERJI I OSZUKAŃCZEJ SOGESTJI.

Sprawiedliwość jest kwiatem Bożym, który więdnie w objęciach nieświadomości ludzkiej.

NAKŁADEM AUTORA LWÓW 1922
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Z TŁOCZARNI WYDAWNICTWA POLSKIEGO WE LWOWIE
XXXXIV.
Wspomnienia z przeszłości.
Fragmenty wyników z czterdziestoletnich zabiegów leczniczych pod akademicką nazwą kurfuszerstwa, szarlatanerji i oszukańczej sugestji.
Lat 40 temu poznałem się, przypadkowo ze sławnym diagnostą, z doktorem Oskarem
Widmanem. Wkrótce pracowaliśmy wspólnie nad ulepszeniem spidmografów; on mi objaśniał wszelkie funkcje fizjologiczne, ja zaś objaśniałem i tłumaczyłem jemu zasady i teorje elektryczności i mechaniki: ja byłem jego uczniem, a on —- vice versa — moim.
Wspieraliśmy się wzajemnie w swoich pracach w najlepszej zgodzie ludzi myślących, nie robiących sobie wzajemnie żadnej konkurencji, pomagaliśmy jeden drugiemu jak najszczerzej w miarę osobistego bogactwa wiedzy.

Pewnego, dnia zimowego przychodzi Oskar w swojej, jak zwyczajnie, letniej zarzutce, w stanie podnieconym, bo był przedtem na konsyljum, w chwili, gdy dusza frunęła już prawie z ciała chorego, i zwraca się do mnie z następującą propozycją: „Na uniwersytecie wpajano we mnie przekonanie, że serce działa podobnie jak pompa ssąco-tłocząca! —To, że działa tłocząco — wiem dobrze, lecz czy działa ssąco czyli ewakuacyjnie, tego dobrze nie pojmuję! — Pan jesteś mechanikiem, a przytem też szpicifindrem — radzę panu zająć się tą niejasną sprawą. Bardzo warto poświęcić na to więcej trudu, bo to jest nader ważna sprawa!

Wypada nadmienić, że dr. Widman był specjalistą w chorobach serca i sam też umarł na niedomóg serca. On wiedział, że ja się nadzwyczajnie interesowałem fizjologją, i że przestudiowałem co najmniej cztery różne wydania różnych autorów, począwszy od Dubois Raymonda, a skończywszy na Huxleyu, i że prace Harveya i jego tragedja koleżeńska nie były mnie obce. Nie brukowało też u mnie całego stosu prac Pogendorfa, później i Wiedemanna, ani Annałów Fizyki i Chemji, ani Nauki elektryczności i magnetyzmu
Wiedemanna, ani Fizycznego leksykonu Marbacha, ani dzieła Müllera, Pouleta, Schellena, Johna Tyndala oraz wielu, wielu innych skarbów nauki fizyki i chemji, które gromadziłem od najmłodszych lat i których strzegłem jak oka w głowie; jako mechanik bowiem widziałem cały ziemski raj w nauce fizyki i elektrotechniki. Studjowałem tę wiedzę con armore bynajmniej nie w celu zastosowania jej do jakichkolwiek celów leczniczych, będąc jako młody inżynier, zanadto przejęty nauką, techniczną jako taką.
Trudno mi było zrozumieć, żeby maszyna parowa w zwyczajnych warunkach, przy pełnym nacisku pary, dawała zasadniczo tylko 4 ½ %, a przy zastosowaniu wszelkich ulepszeń tylko 14 ½ % skutecznego efektu mechanicznego tego ciepła, które, uzyskuje się przy opalaniu kotła parowego. Teorja Roberta Mayera, Jonla, Clausjusza, Schinza, Rumforda, Peceta „Traite de la chaleur” były mnie zanadto dobrze znane, ażebym mógł tu dopuszczać pomyłkę. Wszak już sam James Watt: znalazł, że pierwotna maszyna parowa Newecomena dawała .tylko ¼ % efektu.

Z fizjologii natomiast dowiedziałem się, że żyjące organizmy dają, zależnie od swojego zdrowia organizmu swego, 80 ; a nawet 90% efektu mechanicznego z, materjału, strawionego w ustroju źołądkowo-kiszkowo- i t. d. .Wobec tego, że przy bliższem rozpatrzeniu się. poznałem, że ustrój organiczny jest tak samo maszyną, lecz bez; porównania lepiej zaaraniżowną niż. maszyna, wykonana ręką ludzką, wnet doszedłem do ;: wniosku, że klucza do poprawy maszyn, pracujących w praktycznej technice należy poszukać w procesach biochemicznych żyjących organizmów.

Po żmudnem badaniu i szukaniu przekonałem się, że nie tylko technika, lecz też i nauka fizjologji znajdują się na błędnej drodze, materjały bowiem opałowe jak również i środki spożywcze, stałe czy też płynne, nie zawierają w swojem jestestwie materjalnem żadnej energji kinetycznej ani kalorycznej. Energja czyli siła może być utajona jedynie tylko na powierzchni drobin materji, znajdującej się w stanie eterycznym, gazowym lub też parowym, w materji zaś żyjącego organizmu — wyłącznie tylko w gromadzących energję komórkach organicznych. Stan eteryczny jest już zasadniczo stanem promieniującym, który odznacza się największym zasobem energji, utajonej na jego drobinach materjalnych. Równocześnie musiałem się też przekonać mimowolnie, że osoby, otoczone aureolą potęgi naukowej, często posiadają już tylko fragmenty tej wiedzy, którą, sobie w młodości w tym tylko celu przyswoili, ażeby uzyskać pewien stopień akademicki; a gdy stały już na tym upragnionym szczeblu, to często większa cześć mądrości akademickiej poszła w szare zapomnienie wśród codziennej walki o chleb powszedni, okazała się bowiem już zbędną w szablonowych warunkach państwowych.

Pierwszorzędnem zadaniem dla mnie było stwierdzić autentycznie, w jaki to sposób można uwolnić utajoną energję z odnośnego podkładu materjalnego, znajdującego się w agregacie gazowym czy też parowym; i przekonałem się wkrótce, że żadna materja nie może przejść w stan lotny, gazowy i t. d., jeżeli prototypowe składowe cząsteczki jej nie mają możności przyjęcia ze swojego otoczenia stosownego zasobu energji — więc też vive versa, prototypowe składowe cząsteczki materji pozbywają się swojej zawartości energetycznej, przechodząc ze stanu gazowego w stan stały lub też płynny.

Zupełna analogja istnieje też z ładunkiem elektrycznym o pewnem napięciu, utajonem na powierzchniach błonek baniek pary, mieszczących się w określonej przestrzeni. W miarę kondensowania się pary wzrasta napięcie elektryczne i udziela swemu otoczeniu w formie energetycznego promieniowania; w razie zaś raptownej kondensacji pary wodnej na wzrost napięcia elektrycznego objawia się w formie wybuchu czyli wyładowania elektrycznego; skondensowana woda bowiem nie może zawierać w swoim składzie materjalnym takiego samego zapasu ciepła, i elektryczności, jaki zawierała w stanie-parowym, odpowiadającym większej przestrzeni, zajmowanej, przez wodę, oraz większej powierzchni jej, będącej sumą powierzchni błonek poszczególnych baniek pary, aniżeli w znacznie mniejszej przestrzeni
zamknięta skroplona woda, płynna czy zamarznięta. Na tej podstawie każdy proces palenia przedstawia się jako proces skupienia się materji eterycznej, odpowiadający skupianiu się stanu gazowego lub parowego na stan stały lub płynny, a proces ten bardzo dobrze obserwować można w czasie łączenia się tlenu z węglem.

Jeżeli powstrzyma się wszelką utratę uzyskanego-ciepła, to uzyskany przy procesie spalenia kwas węglowy rozpadnie się znowu na tlen in statu nascendi i na węgiel w proszku o połysku srebrzystym, którego niektóre grudki, o nader twardej spoistości, podobnie jak diament rysują szkło.[MrHopen: Rychnowski znał sztuczny diament].

Z tych doświadczeń wynika, że także cały dla procesu biomechanieznego niezbędny, zapas energji może być przyswojony przez dany organizm jedynie i wyłącznie tylko za pośrednictwem materjału eterycznego lub gazowego, więc powierzchnia kwadratowa płuc, a raczej alweoli płucnych, obejmująca około 90 metrów kwadratowych, i kolosalna powierzchnia, obejmująca około 4300 metrów kwadratowych, erytrocytów krwi, krążących w alweolach płucnych, tworzą oczywistą podstawę do przyjmowania energji z powietrza atmosferycznego, niezbędnej dla podtrzymywania stałego procesu życiowego. Odczuwanie świeżości powietrza wskazuje na energetycznie zwiększoną wartość powietrza, ono bowiem także ulega bezustannie fizycznym zmianom pod czynnym wpływem promieni świetlnych. Słońce, prześwietlając całą atmosferę ziemską, bezustannie, regeneruje ją w przeciwnym razie zamarłoby wkrótce całe życie na ziemi i ustałaby możność odbywania się wielu procesów chemicznych. [!]

Już Berceljusz starał się poznać, na czem polega świeżość powietrza atmosferycznego, lecz wszelkie jego badania w drodze chemicznej okazały się bezowocnemi.
Dopiero moje mozolne doświadczenia wykazały, że świeżość powietrza polega wyłącznie na zmianach fizycznych, przy których wchodzące w skład powietrza gazy uzyskują większa potęgę energetyczną. Zmiany te wywołane zostają przez potężne promienie świetlne względnie energetyczne, przenikające warstwę powietrzną. Nader znamiennym jest fakt, że tlen jest gazem paramagnetycznym, podlegającym wpływowi magnetyzmu ziemi. Wobec tego, że erytrocyty krwi zawierają żelazo, stają się one same magnesami pod wpływem magnetyzmu ziemi i wskutek tego wydatnie przyczyniają się do porywania tlenu w skład krwi. [!] Oprócz tego procesu respiracyjnego cała powierzchnia żyjącego ciała bezustannie okluduje czyli pochłania cząsteczki gazowe otaczającej atmosfery, naciskającej na każdy kwadratowy centymetr płaszczyzny ciała żyjącego z siłą około jednego kilograma, zależną od każdoczesnego stanu ciśnienia atmosferycznego, tak dającego się we znaki osobom reumatycznym i z sił wyczerpanym.

Mniej więcej z tem przygotowaniem naukowem zabrałem się do badania tego zadania, poruszonego przez doktora Oskara Widmnna, a zaraz na wstępie stwierdziłem, że ssanie serca jest zupełnie błędnym poglądem naukowym. Jeżeli bowiem nastąpić ma proces ssania czyli jak Torricelli stwierdził, ciśnienia powietrza na płyn, zawarty w rurze, to rura, w której nastąpić ma ssanie (!!), musi być na jednym swym końcu zupełnie otwarta, ażeby nacisk powietrza mógł byc tam czynny. Akademicki bowiem „horror vacui” [strach przed próżnią], jaki by usprawiedliwiał ssanie serca, nie istnieje już od czasu, gdy Torrcelli stwierdził istotę ciśnienia powietrznego. Gdy wynik mojego badania zakomunikowałem dr. Widmanowi, poskrobał się on za uchem i parsknął śmiechem.— Ależ człowieku! Jeżeli ewakuacja przez serce jest niemożliwa, to jakim żeż cudem dostaje się krew z wen czyli żył do serca — chyba że nacisk serca przeciska ją do żyj z tętnic czyli arteryj przez naczynia włoskowate. Zresztą poczynam też, pojmować, że gdyby serce rzeczywiście ssało, to ściany żył musiałyby być też znacznie grubsze i sztywniejsze, jak to ma miejsce przy gumowych sączkach pomp, które usztywnione bywają nawet spiralą metalową.

Rozpoczął się długi okres badania. Należało stwierdzić, czy ciśnienie w tętnicach, wywarte działaniem serca, rzeczywiście wystarcza, ażeby przecisnąć krew z tętnic przez naczynia włoskowate do żył. Poczynione doświadczenia wykazały, że to należy do niemożliwości, nacisk bowiem krwi, wywołany działaniem serca, wynosi w aorcie maksymalnie około 1/3 atmosfery, t. j. 33 dekagramów na jeden kwadratwy centymetr, gdy tymczasem opór, na jaki czysta destylowana woda napotyka w przewodach włoskowatych, jest tak potężny, że zachodzi konieczność podniesienia ciśnienia do 14-tu atmosfer blisko, żeby w ogóle woda przesączała się przez system naczyń o czterech mikronach kwadratowych przekroju każdego z nich. Do prawidłowego przeto krążenia krwi potrzeba by mechanicznego nacisku co najmniej około 30 atmosfer, t. j, 3000 dekagramów na kwadratowy centymetr, więc około sto razy więcej, niż wynosi rzeczywiste ciśnienie krwi w przewodach arteryjnych. Odnośne cyfry uzyskano za pośrednictwem specjalnie zbudowanego przyrządu, opatrzonego w pompę cisnącą i manometr kontrolny.
Wynik tych doświadczeń wyprowadził zupełnie z równowagi dra Widmana, ja zaś męczyłem się kilka tygodni, poczyniłem znaczne wydatki na różne przyrządy i zamiast osiągnięcia pozytywnego wyniku, doszedłem do jeszcze większego powikłania całego problemu. Jednakowoż przy mojej uporczywej wytrwałości nie dałem jeszcze za wygraną. Gdy z pompą cisnącą, nie doszedłem do wyniku, utorowałem sobie odmienną drogę.

.Wiedziałem już o tem, że dwa różnorodne rozczyny starają się wzajemnie przeniknąć i to często dążność ta występuje z niezwykłą potęgą.
Skonstruowałem więc taki aparat, ażeby można było wymienić membraną kapilarną, dzielącą rozczyny od siebie, i opatrzywszy zamkniętą stronę manometrem, nabiłem czystej destylowanej wody jednakowo wysoko po jednej i po drugiej stronie membrany. Po kilku godzinach spokojnego stania płynu nie zauważono żadnej zmiany w jego stanie.
Następnie dano po jednej, otwartej, stronie kilka kropel alkoholu, a wkrótce zauważono, że płyn przesącza się przez membranę i że ciśnienie wzmaga po stronie, opatrzonej w manometr.
Powtórzono to doświadczenie z różnemi chemikaljami i przekonano się, że każda różnica składu chemicznego wywołuje pewne ciśnienie, nie wykluczając znanych lekarstw, jak digitalis, strofantum, teobromina i t. d. i t. d., rozczyn soli. cukru i t. d. Dalsze badania wykazały, że przy zastosowaniu czystej wody i nadaniu jej pewnego potencjału elektrycznego ciśnienie podniesie się jak przy różnicy składu chemicznego płynu po obu stronach membrany. Jednakowoż jeżeli pozostawiono tylko czystą wodę, a podniesiono po jednej stronie ciśnienie za pomocą pompy kompresyjnej, to skutek był ten, że ujawniła się różnica potencjałów elektrycznych pomiędzy jedną i drugą stroną.
[MrHopen: UWAGA, mamy tu nowe dwa zjawisko fizyczne wiążące ciśnienie z napięciem oraz napięcie z ciśnieniem!! Nazwane przez mnie efektem ciśnieniowo-elektrycznym Rychnowskiego.]

Uważałem wszystkie te wyniki za dodatnie i oświadczyłem, że podane przez Harveya objaśnienie krążenia krwi w organizmie nie jest dokładne, że ważne jest wyłącznie tylko do obszerniejszych naczyń krwionośnych, że natomiast dalszy ciąg krążenia krwi przez naczynia włoskowate do żył i następnie do serca polega wyłącznie na działaniu, wynikającem z osmotycznego ciśnienia, uzasadnionego różnicą składu chemicznego krwi — lub też prawdopodobnie jest skutkiem różnicy potencjałów elektrycznych krwi, tętnic i żył. Te poglądy moje na przyczyny krążenia krwi zostały przez ówczesnych koryfeuszów zaraz na wstępie haniebnie skrytykowane, a P. T. Napoleon Cybulski, prof. fizjologji na Uniwersytecie Krakowskim, zbył moje zapatrywania na tę sprawę w sposób obraźliwy. Ali right! — Poruszając sprawę krążenia krwi, nadmieniłem, że ułatwiające je lekarstwa, jak digitalis, strofantus i inne, wcale nie działają na mięsień sercowy, lecz podnoszą tylko ciśnienie osmotyczne, że przeto skoro, tylko środki te przedostają do krwi i po drugiej stronie naczyń włoskowatych,, skuteczność ich staje się problematyczną.

W owym czasie zbudowałem własnemi siłami i przemysłem maszynerię do dynamoelektrycznego oświetlenia nowo zbudowanej sali sejmowej we Lwowie, pomimo że elektrotechnika, jako niemowlę, . spoczywała .jeszcze, wówczas w kołysce, brakowało bowiem wszelkiej technicznej literatury w tym kierunku. Instalacja ta miała też, jak to się zawsze zdarza przy nowych, jeszcze nie wypróbowanych należycie wynalazkach, swoje dziecięce niedomogi, które zmusiły mnie do żmudnych badań i kosztownych poprawek, przeprowadzanych przeważnie po nocach. Pewnego razu w ciągu takiej nocnej pracy zauważyłem zjawiska,, które mnie naprowadziły na domysł, że działa elektryczne są skutkiem jakiejś dziwacznej nieznanej materji, że ona to, przesuwając się lub też rozprzestrzeniając po powierzchni przewodów izolowanych, wywołuje owe objawy fizyczne, które ścisła nauka nazwała .elektrycznością, a raczej objawem galwanjzmu.

Na podstawie nader niebezpiecznych; przykrych i kosztownych doświadczeń udało mi się schwytać tę materję i przypatrzeć się bliżej temu nader lotnemu gościowi ziemskiemu, w którym rozpoznałem podstawowy czynnik wszechświatowej energji prototypowej, która znajduje się nietylko na powierzchni drutów czy przewodów elektrycznych, lecz rozmieszczona jest wszędzie, w całej atmosferze ziemskiej i tworzy sfery energetyczne na powierzchniach wszystkich ziemskich mas materjalnych, posiada, też . wszelkie .cechy materji, wymagającej przestrzeni- trójwymiarowej, tworzy krople elastyczne poniekąd, które roztarte na subtelny pył, .reprezentują, istotę, światła dziennego.

Chodziło mi teraz o to tylko, żeby uzyskać możność pochwycenia tej materji w łatwiejszy i mniej niebezpieczny sposób. Po wielu wysiłkach i trudach udało mi się to po części. Jakkolwiek usiłowania moje połączone były z ciągłemi niepowodzeniami, wielkiemi kosztami oraz przeszkodami technicznemi. zbudowałem wreszcie taką maszynę, która skutecznie działała bodaj przez krótki przeciąg czasu. Uzyskałem możność poczynienia różnych doświadczeń z tym prawdziwie, cudownym czynnikiem.
Odnośne doświadczenia były tak zajmująco, że bez wytchnienia, całemi nocami i dniami, eksperymentowałem przy mojej maszynie i wykonałem dość pokaźną ilość przeróżnymi przyrządów w celu wybadania własności, jakie posiada ten nowoodkryty przeze mnie czynnik. Spostrzeżenia moje zaraportowałem Akademji Umiejętności w Krakowie, Rzymie, (Academia lincei), Stockholmie, Petersburgu i Filadelfji. Namówiono. mnie i na odczyt w Lwowskiem Towarzystwie Politechnicznem, który się też odbył w sali fizyki Szkoły Realnej przy ulicy Kamiennej za czasów profesora Sołeckiego. Na odczycie tym zaatakowałem prawo Izaaka Newtona, że ono niezupełnie odpowiada prawdziwemu stanowi rzeczy, stan grawitacyjny bowiem nie może być nieodłączną własnością bezwładnej i opornej materji. Materja pośredniczy tylko w działaniu grawitacyjnem, a jeżeli przyciąganie ciał planetarnych proporcjonalne jest do ich mas, jest to tylko dowodem, że planety, otrzymując z jednego źródła, t. j. słońca, swoją energję grawitacyjną, o tyle tylko są w stanie przetransformować ją na energję grawitacyjną, o ile opór materjalny ich mas może się przyczynić do kinetycznej czynności promieniującej siły słonecznej.
Laurów wcale wówczas nie zbierałem, jedynie po roku dowiedziałem się od profesora matematyki, Placyda Dziwińskiego. że znalazł się jakiś uczony, który rachunkowo czyli matematycznie wykazał podobny wynik, że mianowicie prawo Newtona rzeczywiście nie posiada pełnej wartości poza obrębem systemu słonecznego, zasadniczo bowiem materja bezwładna i oporna nie może równocześnie posiadać własności przyciągania, jest więc zasadniczo bezważka, a objawy ważkości jej dadzą się wytłumaczyć jedynie tylko jako skutek energetycznego promieniowania słonecznego, kinetycznie czynnego w oporze mas materjalnych.

Pewnego dnia, gdy byłem zajęty doświadczeniami z dziedziny mego odkrycia, zjawił się w
mojem laboratorium przyjaciel mój, inżynier Bodaszewski który w swoim –czasie jako asystent zastępował na Politechnice lwowskiej P. T; profesora fizyki, Strzeleckiego, jako tymczasowy prelegent fizyki.
Mówił mi, że wrócił z Wiednia i że tam wykonywał dla hrabiego Lanckorońskiego pomiary, przy których się zaziębił i cierpi obecnie na szalone bóle ostrego reumatyzmu, głównie w jednej ręce i w plecach, że nie spał już dwie noce, że za żył już sporą dozę różnych lekarstw i proszków anti-reumatycznych, po których jednak nie doznał żadnej ulgi w swoich cierpieniach.

Zobaczywszy moją maszynę, którą właśnie eksperymentowałem, zaproponował mi, żebym spróbował działania wydzielanych przez nią promieni na jego cierpienia reumatyczne. Śmiałem się z niego, że chce udawać króliczka probierczego, leci jemu nie było wcale do śmiechu i nalegał natarczywie, żebym tę próbę na nim wykonał na jego odpowiedzialność. Ostatecznie dałem się-namówić i ściągnąłem z niego ostrożnie czarny anglez i kamizelkę; nie obyło się przy tej pierwszej operacji bez ciągłych żałosnych jęków..
Naświetliłem mu łopatkę, ramiona i całą rękę; na ramieniu zauważyłem znaczne nabrzmienie. Po 10-cio minutowem blisko naświetaniu nabrzmienie ramienia poczęło się zmniejszać, a na mięśniach całej ręki wystąpił obfity pot w kroplach oraz powstało tak mocne swędzenie, że począł gwałtownie nacierać rękę ręcznikiem, żeby się pozbyć, tego uczucia. Po upływie około 20-tu minut oświadczył, że go już nic nie. boli, znikło też zupełnie i nabrzmienie ramienia. Ten człowiek tak się ucieszył, że wychodząc, zapomniał u mnie swój zegarek, a gdy drugiego dnia przyszedł, po niego, oświadczył, że mu. wszelkie bóle ustąpiły i że czuje się zupełnie zdrowym.

Tego samego dnia, wieczorem, byłem na odczycie doktora czterech fakultetów, ,p. Kobylańskiego, który między innemi zajmował się też i budową samolotów oraz dających się sterować balonów. Tam spotkałem się z doktorem med. Stellą Sawickim, inspektorem szpitali krajowych, któremu zakomunikowałem całe zajście z p. Bodaszewskim i poprosiłem go równocześnie, żeby zechciał mi wytłumaczyć, na czem właściwie polega niedomóg reumatyczny. Mówił mi, że medycyna nie wie jeszcze dokładnie, co jest przyczyną tych cierpień i domyśla się tu działania jakichś bakteryj. Wówczas w tej sprawie oświadczyłem mu, że ja wyrobiłem sobie własne zdanie, oparte na spostrzeżeniach, poczynionych w czasie -naświetlania p. Bodaszewskiego; sadzę mianowicie, że cierpienia reumatyczny świeżo nabyte przez zaziębienie, są objawem zwężenia się lub zatkania naczyń włoskowatych, a odczuwany w chórem miejscu ból i parcie powstaje wskutek zatrzymania się krążenia soków ożywczych w zaziębionej części ciała. Wskutek naświetlania powstaje wyższy potencjał elektryczny, a z nim razem spotęgowany nacisk osmotyczny, co powoduje, że krążenie soków wraca do stanu normalnego. [MrHopen: reumatyzm wjaśniony]
Na to otrzymałem odpowiedź P.T. doktora, że i tak być może.

Nadmieniam tu, że większa część objawów niby reumatycznych nie jest niemi, a powstaje nie wskutek zwężenia się naczyń włoskowatych. lecz rzeczywiści w skutek zatkania się ich przez mikroskopijne cząsteczki kwasu moczowego, które u wielu osób w późniejszym wieku z powodu niedostatecznego zasobu aktywnego tlenu w krwi toksynują cały organizm.
Dalszemi osobami po p. Bodaszewskim, które zaryzykowały próbę poddania się działaniu mej maszyny, był hr. Łubieński, a następnie hr. Michałowski, starosta jasielski, skierowany do mnie przez dra Jordana z Krakowa. Po skończonem naświetlaniu został hr. Michałowski zbadany przez dra Lesława Gluzińskiego, który stwierdził usunięcie się kilku gruczołów i znaczną poprawę działania serca; zniewoliło go to do uwagi, że hrabia odmłodniał.

Pewnego dnia po wizycie powieściopisarza Sienkiewicza przybył tez do mnie namiestnik Galicji, Eustachy ks. Sanguszko, z żądaniom, ażebym i jego naświetlił, bo i on cierpi na reumatyzm. Prosiłem, ażeby się dał zbadać przez jakiego lekarza i postarał się o polecenie lekarskie, bez którego nie miałbym odwagi robić na, nim prób moich.


cdn.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
barneyos
Administrator
Posty: 1455
Rejestracja: piątek 04 sty 2013, 08:49
x 24
x 73
Podziękował: 154 razy
Otrzymał podziękowanie: 1893 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: barneyos » wtorek 26 lut 2013, 10:31

Jestem w szoku - ten gość miał taka wiedzę, że mógłby być nauczycielem Tesli, a jednocześnie przedstawia to w tak prosty sposób, że mógłby stać obok Nassima Harameina.

Ja chcę więcej ! Darek masz całą książkę, lub możesz wskazać jakiś namiar na nią ?
0 x


======================================================
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko rzeczy, których na razie nie potrafimy zrobić

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 26 lut 2013, 15:20

Roześlę wam tę książkę, choć jest ona "skażona" różnymi komentarzami.

Mimo to zamieszczę tu, na forum również, ale już bez zbędnych, obcych wstawek.
Musi to być jak najszerzej rozpowszechnione. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 26 lut 2013, 16:58

nie chcę wyręczać Darka ,ale wrzucę tylko parę linków,-
które znalazłem- to i ten wynalazca którego podała
Kiara to niesamowite historie zakryte przez "miłościwie panujących":
http://chomikuj.pl/rob.zasada/Dokumenty/Pan+Samochodzik+I+Wynalazek+In*c5*bcyniera+Rychnowskiego+(m76),167356853.rtf
http://kodczasu.pl/printview.php?t=604& ... fc1ca9787e
http://treborok.wordpress.com/orgon/opisy/
i jeszcze to"
http://treborok.wordpress.com/2013/02/2 ... lczesnych/
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Ramzes3
Posty: 702
Rejestracja: niedziela 03 lut 2013, 16:21
x 13
x 92
Podziękował: 4916 razy
Otrzymał podziękowanie: 1579 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Ramzes3 » wtorek 26 lut 2013, 19:04

Na temat Franciszka Rychnowskiego parę lat wstecz ukazał się dość obszerny artykuł w Nieznanym Świecie. Dzięki licznym eksperymentom "skroplił" on energię z otaczającego nas powietrza a następnie zastosował swój wynalazek w skonstruowanej przez siebie aparaturze do leczenia ludzi (prawdopodobnie leczył w ten sposób również nowotwory). Skroplona energia wyglądem przypominała zielonkawe kulki, które pod wpływem nacisku rozpadały się tworząc srebrzysty pył. Ową energię możemy zobaczyć gołym okiem podczas słonecznej pogody w postaci nieustannie wirujących srebrzystych drobin lub miniaturowych kulek. W uzdrawianiu pranicznym nazywane są przez twórcę tej metody kulkami witalności, które wchłaniamy wraz z oddechem do naszego ciała.
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 26 lut 2013, 20:32

cd.

[quote][size=130]Pomimo że książę był nader spokojnego usposobienia, na żądanie odpowiedział dość szorstko, że on nie potrzebuje lekarza, sam bowiem dobrze, jest świadom; co mu brakuje, że zresztą jako namiestnik, żąda ode mnie, żebym. go. naświetlił bez tych urzędowych ceregieli.
Naświetlałem go przez półtrzecia miesiąca codzień po 15 dc 20 minut, zwyczajnie w toku naświetlania popadał .w sen i spał, nie ruszając się z miejsca, gdzie go naświetlałem, za każdym razem około 30 minut; gdy się obudził, mówił, że o mało nie usnął. W toku dalszych naświetlań przyznał się, że chodzi mu nie o wyleczenie z reumatyzmu, lecz o spotęgowanie popędu płciowego (łatwo osiągnąć to przez spotęgowanie procesu życiowego). Cel został osiągnięty po sześciutygodniowem codziennem naświetlaniu.
Przy dalszem naświetlaniu oprowadziliśmy dość ożywione rozmowy, a gdy książę, sprowadził :do Tarnowa kata z Wiednia w celu nastraszenia tamtejszych chłopów którzy rozpoczęli rewoltę przeciw żydowskim szynkarzom i wszystkim tym elementom, które uważali za swoich wyzyskiwaczy, mimowolnie zachowałem się niepolitycznie, zauważając, że taki środek, represyjny tyle znaczy, co straszenie dzieci kominiarzem, że byłoby lepiej zbadać należycie przyczynę rewolty i postarać się o radykalne usunięcie zasadniczej przyczyny, o zabezpieczenie chłopstwa przed wyzyskiem . szalbierzy i szachrajów., żydowskich.

Wobec tego, że sprowadzenie kata było osobistym pomysłem księcia i że- książę był filosemitą zagniewał się na mnie i więcej do mnie nie zawitał, tak że ja pozostałem, bez jakichkolwiek wiadomości co do wyniku naświetlań księcia.
Dopiero w kilka miesięcy później był u mnie hr. Jan Tarnowski z Dzikowa. którego brat też się u mnie naświetlał, od niego dowiedziałem się, że księżna znajduje się w stanie błogosławionym, że kuracja jej męża dobrze poskutkowała.

Następnie zostałem wezwany telegraficznie przez barona Natanjela Rothschilda do Wiednia, gdzie miałem odczyt w hotelu Imperiał w salonie hrabiego Antoniego Wodzickiego, w obecności obu Rothschildów, Alberta i Natanjela, Księcia Lichtensteina, hrabiny Larisch, ówczesnego ministra Galicji i innych. Przez pewien czas potem naświetlałem codziennie Natanjela Rothschilda, który będąc zadowolony z przebiegu kuracji, zaproponował mi .swoją pomoc finansową. Z pomocy tej jednakowoż nie skorzystałem; odwiedli mnie od niej swojemi obiecankami hr. A. Wodzicłd i baron Bourgoing, ówczesny dyrektor Länderbanku, którzy zapewniali mnie, że kosztem Länderbanku otrzymam dobrzo urządzone laboratorjum i stosowną płacę, tak że będę mógł dalej spokojnie pracować nad swoim wynalazkiem.
Ci zacni panowie jednakowoż nie dotrzymali danego słowa: nawinął się im bowiem p. Szczepanik, pupil p. Kleinberga i klient dra Monatha, który za ich pośrednictwem sprzedał pewnemu bankowi swój wynalazek rastrowy. Praktycznie pomysł p. Szczepanika okazał się niewykonalnym, lecz przy sprzedaży więcej lukratywnym jak moje odkrycie, wymagające dla sfinansowania go pewnego wkładu.
W dalszym ciągu wykonano w mojem laboratoijum szereg doświadczeń z lues czyli syfilisem w pierwszem, drugiem i trzeciem stadjum pod kierownictwem: dermatologa, dra Kazimierza Podlewskiego, byłego asystenta prof. dra Fouriera w Paryżu.

Pomimo że wówczas zakaźnik tej nieszczęsnej choroby, t. j. spirochacta pallida, odkryty przez biologa Schaudina, nie był jeszcze znany, a salversan, wynaleziony przez dra Ehrlicha & Hate nie był jeszcze przystępny dla kazdego śmiertelnika, pomimo że nie miano jeszcze wówczas pojęcia o tem, że vanadium przy zastosowaniu kalium tartrovanadatu, sterylizuje bakterje syfilisa, osiągnięto też niektóre dodatnie wyniki; bowiem pierwsze stadjum zaraz po zakażeniu często znikało bez dalszych następstw, drugie stadjum zwyczajnie opóźniało się o wiele tygodni i gdy się ujawniło, wymagało stosunkowo małej ilości wcierek rtęciowych; nie psuły się też dziąsła, zęby i gardło, wyprysk na podeszwach nie pokazywał się.
Doświadczenia, dotyczące trzeciego stadjum, odnosiły się wyłącznie do tabes dorsalis i mielitis cbronica. Zanikłe odruchy nóg często wracały, porażenie pęcherza ustępowało, a często dalszy rozwój choroby został powstrzymany.

Leczenie skurczu pisarskiego było przeprowadzone kilka razy, mianowicie zupełnie wyleczono p. Jarosza, urzędnika bankowego ze Lwowa, którego poprzednio leczyli dr. Kraft-Ebing w Wiedniu, Schrenk-Notzing w Monachjum, a który z rewolwerem w ręku przyszedł do mnie, oświadczając, ze się natychmiast zastrzeli, jeżeli ja nie zajmę się leczeniem go z nader przykrego skurczu pisarskiego, który go trapił od wielu lat i odbierał mu możność zarobkowania, gdyż nie był w możności wykonać nawet podpisu swego, a lecząc się u różnych koryfeuszów europejskich, nie tylko nie pozbył się skurczu, lecz dostał go i w lewej ręce. Po dłuższem badaniu i próbowaniu znalazłem ostatecznie siedzibo tej słabości w rdzeniu-pacierzowym, o ile pamiętam, w piątym czy szóstym kręgu od dołu, była to pozostałość z urażenia rdzenia przy upadku w młodszych latach. Przy jednomiesięcznem naświetlaniu rdzenia pacierzowego ustąpił skurcz w rękach, jak najzupełniej i nie wrócił-już więcej

Później miałem jeszcze trzech chorych na (skurcz pisarski; pamiętam tylko jedną z tych osób, był to generał major Lahousen-Viwmont, bardzo zacny człowiek, który. nabawił się swej choroby w Akademji Wojskowej w Wiener-Neuatadt. Po sześciu tygodniach naświetlania, rdzenia i mięśni ręki ustąpiła ta uporczywa choroba.

Pewien tutejszy młody lekarz urządził sobie ze mną następujący niesmaczny żart. Profesor- chemji na tutejszym uniwersytecie, dr. Radziszewski, miał legawego psa, którego leczono przez kilka miesięcy w Akademji Weterynarji na atrofję jednej tylnej nogi; pies, pomimo leczenia, ciągle kulał na trzech nogach a czwarta wisiała przy tułowiu jak szmatka. Ów panicz poradził panu Radziszewskiemu, żeby posłał psa do mnie na kurację. Gdy przyprowadzono mi psa, dr. Podlewski, który w owej chwili był u mnie w laboratorjum. nakazał wyrzucić psa, uważając przysłanie go do mnie za niecne kpiny ze strony lekarza.
Ja jednak podjąłem się leczenia tego psa postanowiwszy w gładki sposób wykazać lekarzowi-kpiarzowi jego nietakt i nieudolność. Urządziłem sobie klasyczne doświadczenie. W kilka dni wyleczyłem psu porażoną nogę, a natomiast sztucznie poraziłem przeciwną i odesłałem psa prof. Radziszewskiemu znowu o trzech tylko zdrowych nogach, nadmieniając, że stosownie do życzenia pana profesora wyleczyłem psu chorą nogę najzupełniej, jednakowoż pozwoliłem sobie porazić zdrową nogę w tym celu, aby ten lekarz, za porada którego przysłano psa do mnie, także miał sposobność do popisu i wyleczeniem porażonej nogi zadokumentował swoją wiedzę lekarską.

Pan Radziszewski napisał błagający list, ażebym się nie mścił na psie, który nic nie zawinił, i że ów przemądry doktor medycyny nie jest w stanie naprawić zepsutej przeze mnie nogi.
Po upływie czterech dni odesłałem psa spowrotem na czterech zdrowych nogach i muszę też przyznać, że pies ten .. ; był może najwdzięczniejszym i najwyrozumialszym pacjentem jaki kiedykolwiek naświetlany był u mnie.
Z tabes dorsalis było później jeszcze kilka osób. O ilu choroba ta była w stanie początkowym, to wkrótce wracały odruchy w nogach i dalszy rozwój choroby zostawał wstrzymany. Z mielitis chronica zdarzył się następujący fakt:
Przybyła do mego laboratorjum pani Zawadzka, żona, sekretarza ówczesnego c. k. Namiestnictwa, prowadzona przez dwie osoby, nie mogła już bowiem chodzić o własnej sile. Dyrektorem Zakładu dla Nieuleczalnie Chorych im. Bilińskiego był wówczas, dr. Józef Gostyński. Gdy zobaczł u ranie tę panią, zawołał mnie do drugiego pokoju i odezwał się w. następujące słowa: „Mój panie, zdawało mnie się, że pan jesteś roztropnym człowiekiem, a tymczasem przekonywam się że pan jesteś osłem; pan bowiem przyjmujesz do leczenia zupełnie nieuleczalną kobietę i to-jeszcze taką, co już dwa lata leżała na moim oddziale, w szpitalu nieuleczalnych. — A toś się pan dopiero spisał! Ona ma zupełnie porażony pęcherz i
obie, nogi i niema najmniejszej nadziei, żeby jej stan. mógł się kiedykolwiek poprawić ; jest to wybitny typ choroby mielitis. chronica”.

Po tej lekcji lekarskiej oczywiście posmutniałem, nie wymówiwszy na moje usprawiedliwienie ani jednego słowa, ale postanowiłem brnąć dalej i zając cię sumiennie tą nieszczęsną kobietą.
Po trzytygodniowem codziennem naświetlaniu,. trwającem za każdym razem po 15 do 20 minut, nastąpiła poprawa pęcherza moczowego, aparat, który, od kilka lat nosiła, .stał się zbędnym, a po dalszych trzech tygodniach naświetlania, rozpoczęły się próby samodzielnego chodzenia, — początkowo bardzo niepewne, lecz wkrótce coraz poprawniejsze. Cieszyłem się niezmiernie; gdy widziałem, jak balansując, powoli przechodziła przez pokój .bez obcej pomocy.
Domownicy jej ponoś bardzo się przestraszyli, gdy ujrzeli, jak ona wczesnym rankiem wprost z łóżka poczęła maszerować do kuchni.

Raz zagadnął mnie szyderczo P. T. doktor Gostyński, czy mam pociechę z pani Zawadzkiej.
Poprosiłem go do mojego laboratorjum, gdzie właśnie się znajdowała, i pokazałem mu, że powoli przechadza, się po pokoju i że aparat meczowy, a zdaje się i nadany mi tytuł osła, stał się zupełnie zbędnym. Stan zdrowia tej kobiety poprawił się niezaprzeczenie.
Wówczas dopiero buchnął doktor gniewem, że łatwo jest gadać o wyleczeniu, osoba ta bowiem nie mogła być chorą na mielitis, tylko była histeryczką, gdyż inaczej nie mogłaby nastąpić taka znamienna poprawa zdrowia. — Dobrze, panie doktorze, — odrzekłem — słuszne by to było, gdyby poprzednio zwiększone odruchy nóg niebyły się też zmniejszyły, a zresztą nie jest też i to do wytłumaczenia, że w ciągu tych dwóch lat, które chora przeleżała na oddziale dla zupełnie nieuleczalnych, żaden z lekarzy nie zauważył, żeby to mogła być histerja i to jeszcze po takiej chorobie, która najczęściej sprowadza tabes lub też .mielitis.
Wprost wściekał się doktór na mnie i trzasnąwszy drzwiami, wyszedł bez pożegnania.
Było w mojej obserwacji jeszcze kilka, dalszych przypadków tak mielitis, jak też i tabes dorsalis; w każdym z nich okazały się po pewnej ilości naświetlań znamiona poprawy stanu zdrowotnego.

Z Monachjum przybyła do Lwowa p. Zalewska. żona właściciela dóbr z Kijowa, któremu telegrafowano, ażeby odebrał swoją chorą żonę z sanatorjum z powodu pojawienia się oznak bliskiego końca jej życia. — Moi ówcześni spólnicy za poradą doktora I. Gostyńskiego sprzeciwili się przyjęciu do leczenia tej pani ze względu na jej groźny stan zdrowia; .serce jej bowiem miało. tętno 140 na minutę, nogi były bardzo , opuchnięte, szyja obrzmiała, oczy wysadzone poza oprawę, co razem świadczyło, że morbus Basedowoi rozwinął się u niej jak najlepiej pomimo zażywania teroidiny i dermaliny. — Była to kobieta w posuniętym już wieku, matka kilkorga dorosłych dzieci. Miałem współczucie dla niej w jej rozpaczliwym stanie i zaproponowałem leczenie jej na własne ryzyko. — Spólnicy moi zgodzili się na to, ostrzegli mnie jednak, że jeżeli ta kobieta umrze, to ja mogę za moje współczucie przesiedzieć się w więzieniu, że taka tylko społeczna nagroda oczekuje mnie za moje objawy dobrego serca!!

Wobec tego zażądałem od mojej nowej klientki, żeby się porozumiała z jednym z lekarzy lwowskich co do prowadzenia kontroli leczenia i codziennego spisywania jego wyników w osobnej książce, tak aby był dokument, na podstawie którego możliwa byłaby ocena moich zabiegów. Zaopiekował się nią początkowo dr, S
, lecz wkrótce pomiędzy nim a chorą nastąpiło nieporozumienie i miejsce dra S. zajął dr. Zygmunt Aschkenazy. który rzeczywiście z całą sumiennością obserwował i kontrolował wszelkie zmiany i zapisywał je w osobnej, przeznaczonej do tego celu książce. Stopniowo poczęło się poprawiać tętno, opuchlizna nóg zmniejszała się, gruczoł tarczykowy zmalał, a bulbusy ocz cofnęły się do swoich osad. Po cztero czy pięciotygodniowem naświetlaniu zmiana zdrowia była tak wybitna, że lekarz uznał tę panią za zdrową. Pamiętam, że tętno miała wówczas, jeszcze około 80 na minutę. Pani ta wkrótce wyjechała do swego domu w Kijowie gdzie żyje dotąd, będąc mnie wdzięczna za uratowanie jej życia i zdrowia.

W jeden czy dwa tygodnie po jej wyjeździe zgłosiło się do leczenia czterech panów, których zbadał dr. Gostyński i polecił naświetlenie ich jako rzekomo chorych. Niechętnie zgodziłem się na to, według mojego bowiem zdania były to zupełnie zdrowe osoby. Jeden z tych panów, którego osobiście naświetlałem, był rosłym, dobrze zbudowanym mężczyzna, w sile wieku, robił na mnie wrażenie bardzo, zdrowego człowieka, zapytałem .go więc, w jakim celu naświetla się. Na to pytanie uśmiechnął się i przedstawił się mnie, że jest doktorem Ruszczycem z Kijowa i że wraz z innymi trzema kolegami, dr. Fifickim, X i Y, wybrał się do Lwowa, ażeby zapoznać się ze sposobem leczenia, który uzdrowił panią Zaleską, od dłuższego już czasu ich pacjentkę. Oświadczyłem, że wcale niema potrzeby bawić się wobec mnie- w ciuciubabkę, że ja jak najchętniej zapoznam ich z tym sposobem i pokażę cały przebieg leczenia, jak go zanotował dr. Aschkenazy.: Równocześnie nadmieniłem, że według mego zdania przyczyna choroby leży nietylko w zmianach, zachodzących w gruczole tarczykowym lecz głównie w niedomogu nerwu sympatycznego.
Uderzał fakt, że obcy lekarze przyjechali, ażeby się zapoznać z tym dotąd nieznanym sposobem leczenia, podczas gdy l w o w s c y lekarze starali się usilnie, ażeby doświadczenia lecznicze w laboratorium mera zostały urzędowo zabronione, jakkolwiek nie naświetlałem żadnego chorego, któryby nie był uprzednio zbadany przez lwowskiego lekarza i nie posiadał lekarskiego zezwolenia na poddanie się naświetlaniu. Byli to przeważnie obcy, nieuleczalnie chorzy, którzy nietylko przywozili tysiące do Lwowa, lecz przyczyniali się też do poprawienia pekunjarnego stanu P. T. lekarzy, do których ja ich przecież stale odsyłałem.

Ta specjalna troskliwość o dobro publiczne pewnej grupy lekarzy lwowskich wcale nie licuje z poczuciem ludzkości, owszem rzuca poniekąd dziwne światło na humanitarność, kierującą ich zacnemi czynami, na podstawie których prawdopodobnie nie zdobywa się pozłacanych laurów zawodowych.

Miałem też w leczeniu inżynierii chemji dra Tuchołkę, który za kilku nawrotami przyjeżdżał do Lwowa. Objawom mielitis towarzyszyły u niego objawy, podobne do otrucia strychniną, resztki bezskutecznej kuracji w Kairo. U niego nietylko nogi, lecz i ręce uległy paresie. Po pewnym czasie nastąpiła w niego o tyle poprawa, że był w możności posługiwać się własnemi . rękami przy jedzeniu i pisaniu oraz mógł wlec się ostrożnie na swych zniedołężniałych nogach po pokoju, co początkowo zupełnie było niemożliwe, nie był on bowiem nawet w stanie obrócić się o własnych siłach w łóżku.

Od profesora dr. Kórczyńskiego z Krakowa przybył do Lwowa zamiast na Rywjerę p. Janowski, właściciel Falejówki, staruszek z objawami ogólnego upadku sił życiowych. Po kilku naświetlaniach podniósł się stan jego sił tak dalece, że mógł on wykonywać stosunkowo dalekie piesze spacery. Gdy następnie powrócił do Krakowa i ponownie zgłosił się u profesora dra Kórczyńskiego (miał oznaki uwiądu starczego), poradził mu, żeby ponownie wracał do Lwowa w celu kontynuowania kuracji, gdyż efektu, jaki osiągnął w toku kilku dni we Lwowie, nie byłby osiągnął na Rywjerze nawet za kilka tygodni. Wkrótce też p. Janowski znów zawitał do Lwowa i zgłosił się u mnie do naświetlania z poleceniem od dra Kórczyńskiego. Wówczas w laboratorjum mojem ordynował dr. K. Podlewski, który, też osobiście zajął się naświetlaniem p. Janowskiego.
Pewnego razu, wszedłszy do pokoju, gdzie naświetlany był p. Janowski, spostrzegłem na stole jakieś niezwykłe okulary, których szkła nie były szlifowane convex ani coneav. Na zapytanie moje objaśnił mnie p. Janowski, że okulary te są, jego największym skarbem, gdyby bowiem ich nie miał,: widziałby wszystko podwójnie, że mało nie zabił się na schodach hotelu w Trieście, gdy mu się okulary zepsuły. Były to pryzmatycznie szlifowane szkła, załamujące promienie;, światła w poziomie. Pan Janowski bowiem miał porażone jedno oko, z tego powodu zezował w poziomie i widział podwójnie. Dr. Wicherkiewicz w Krakowie radził mu operację porażonego oka, ale mu odradził prof. dr. Fuchs w Wiedniu, polecił natomiast noszenie pryzmatycznych szkieł, które też p. Janowski nosił już 27 lat.

Próbowano też sprostować oko za pomocą prądu elektrycznego, skutek był jednak krótkotrwały. Oprócz wypalenia prądem elektrycznym dziury pod okiem i szalonego bólu podczas elektryzowania nie miał p. Janowski z tych zabiegów żadnych korzyści.
Panie Janowski,— rzekłem — jeżeli pan pozwoli, to ja spróbuję wyprostować pańskie, oczy za pośrednictwem promieni eteroidu — i wobec tego, że pan Janowski milcząco się na to zgodził, wziąłem przewód z rąk dra Podlewskiego. skierowałem go najpierw do swoich oczu, a następnie do oczu p. Janowskiego. Doktor Podlewski zerwał się nagle, jakby go żmija ugryzła, i jednym susem był już przy drzwiach. Trzymając rękę na klamce drzwi, głośno zawołał, że nie pozwala na taki eksperyment w swojej obecności. Ja jednakowoż nie reagowałem na to i robiłem dalej, co uważałem za odpowiednie. Również i p. Janowski uspokajał doktora, że procedura ta wywołuje jedynie wrażenie powiewu przyjemnego wiatru i nie sprawia mu żadnego bólu, że nawet widzi już w tej chwili pojedynczo. Doktor uspokoił się wreszcie, szczególnie gdy zobaczył, że p. Janowski poczyna czytać dziennik bez okularów; niezmiernie zdziwił się z tak raptownej a nieoczekiwanej zmiany. Ja jednakowoż, zwróciłem mu uwagę, że nie należy cieszyć się zawczasu, gdyż oko nie jest jeszcze ustalone i po pewnym czasie wróci na poprzednie miejsce. Dawniej już bowiem zauważyłem, że naświetlanie wywołuje na pewien przeciąg czasu; skrócenie się kąta widzenia. Cztery czy pięć dalszych naświetlań oka wystarczyło, ażeby się ono ustaliło na równej linji z drugiem i stan ten zachował się nadal. W kilka lat później p. Janowski dziękował mi jak najserdeczniej za nadspodziewaną poprawę oczu, okulary pryzmatyczne stały się zupełnie zbędnemi.
Zawiadomiłem o tym fakcie okulistę, radcę dra Bałabana, który jednak powiedział, że odosobniony przypadek nie decyduje o wartości danego środka. Mnie zaś się zdaje, że znalezienie jednego tylko wielukaratowego brylantu ma swoją wartość, choćby później w tem samem miejscu znajdowano zamiast brylantów same rubiny, szmaragdy i t.p.

Od dawna już wiedziałem, że promienie eteroidu oddziaływują korzystnie na wzrok, co też na sobie sprawdziłem, po naświetlaniu bowiem mogę przez pewien czas czytać bez okularów wypukłych, których używam od dawna.

Pewnego dnia przyjechał do mnie mister Brougton Wiłby, nader miły młody mężczyzna, reporter gazety angielskiej „Morning Post” i amerykańskiego ,New-York Heralda”, i prosił o zademonstrowanie mu wszystkich dotychczasowych moich doświadczeń. Gościł u mnie, o ile pamiętam, co najmniej 14 dni, miał więc dostateczną sposobność zapoznania się ze wszystkiemi odkrytemi przeze mnie zjawiskami. Mówił mi, że wszystko, co u mnie widział, zareportuje tak do „Morning Post”, jak też do „New-York Heralda”, uważając to, co widział, za nadzwyczajne odkrycia. Prawdopodobnie mówił szczerze, bo po pewnym czasie zaofiarowali mi Amerykanie przez biuro patentowe cztery miljony dolarów za odstąpienie im w całości mego odkrycia, a gdy ja na propozycję to nie reagowałem, podnieśli kwotę na 4 1/2 miljona.
Wówczas oświadczyłem, że odkrycie moje nie jest do zapłacenia kwotami pieniężnemi, jest bowiem wielkim darem Bożym, którego nie nabywa się za żadne marne pieniądze, że z daru tego powinien w pierwszym rzędzie skorzystać cały naród, do którego należę.

Nazwano mnie fantastą, a raczej warjatem za to, że, nie złakomiłem . się na proponowaną mi kwotę. Ja jednak nie życzę sobie zaawansowania na giełdziarza lub tez lichwiarza procentowego. Moje osobiste potrzeby są nader skromne, nie wieksze od potrzeb pierwszego lepszego robotnika, a po śmierci można mnie zagrzebać gdzie bądź, choćby nawet na hyclowskiej górze lub też zakonserwować w formalinie, aby późniejsze pokolenia oglądać mogły warjata, co to nie chciał za lichwiarskie grosze oddać wynalazku swego nacele wyzysku ludzkości.

Przez doktora Gałęzowskiego w Paryżu została mi polecona około 14-letuia panna Peletier, ładna dziewczynka o ładnych, lecz od urodzenia już zupełnie, nie reagujących na światło oczkach, niewrażliwa była nawet na potężne światło elektrycznej lampy łukowej. Po czterech tygodniach naświetlania rozpoznawała już rysunek na białej porcelanie przy zwyczajnem dziennem świetle, pokazując kontury palcem. Czy odzyskała wzrok całkowicie, . nie wiem, wyjechała bowiem z powodów familijnych do domu.
Panna Zofja Teodorowicz z Żółkwi była naświetlana dla poprawienia słuchu; utraconego przez chininę, zażywaną przy leczeniu szkarlatyny. Po sześciutygodniowem bezskuteczwem naświetlaniu, które nota bene jej samej osobiście nader dogadzało, wróciła do domu, z przyrzeczeniem,; że wkrótce znów przybędzie. Nie nastąpiło to, jednak więcej, po upływie bowiem kilkudniowej przerwy uzyskała w zupełności utracony słuch

Brała też naświetlania pewna młoda panna, nazwiskiem Flakowicz, zupełnie głucha, która po pewnym czasie zwierzyła mi się ze łzami w oczach, że pierwszy raz w. życiu usłyszała muzykę — „i to było tak piękne!”

Jedno z najciekawszych doświadczeń wykonano też na osobie małej Tasi Kalasznik, córki rosyjskiego inżyniera z Kamieńca Podolskiego. Miała, ona około 10,lat, gdy matka przyprowadziła ja do mojego laboratorjum. Było to dziecko zupełnie zdegenerowane, karłowate, zezowate, na jedno oko od urodzenia ślepe, jakkolwiek zewnętrzny wygląd był zdrowy, nadomiar złego trapił ją taniec świętego Wita, a to wszystko z tej przyczyny, że ojciec jej był wzorowym alkoholikiem, który potrafił konsumować dziennie po 4 garnce wódki. Było to za .czasów ordynowania dra Gostyńskiego. Gdy on to dziecko zobaczył, wprost oświadczył, że z tej zdegenerowanej poczwarki nie da się nic zrobić; dla zbadania chorego oka, które ciemne było już od urodzenia, posiał matkę z dzieckiem do profesora dra Macheka, zewnętrznie oko miało wygląd normalnego. Profesor dr. Machek orzekł, że to oko jest zupełnie stracone, bowiem nerw oczny jest nierozwinięty, wszelką kurację uznał za bezskuteczną. Matka jednakowoż nadmieniła, że wskazaneby może było spróbować naświetlania eteroidem. — Czy pan profesor — zapytała — zna ten środek? — Nie znam i nie chcę znać!! —była krótki! odpowiedź tego koryfeusza ocznego.

Za moją poradą udała się jeszcze do okulisty, doktora Bałabana, który także uznał, że oko jest stracone, jednakowoż nie był przeciwny próbie z naświetlaniem, zalecał jednak ostrożność, by przy tej sposobności nie uszkodzić oka. Po trzech tygodniach naświetlania przypadkowo spostrzeżono, że oko, które według orzeczenia dwóch wybitnych lekarzy było stracone, zaczęło zupełnie normalnie widzieć, a więc pod wpływem naświetlania nastąpił rozwój zamkniętego lub też nierozwiniętego nerwu ocznego. Gdy matka to spostrzegła, nie posiadała się z radości, jednocześnie tak była oburzona na dr. Macheka, że planowała zamach na całość jego zacnej osoby i okien jego rezydencji.
Przez następne cztery lata rok rocznie przyprowadzała matka swoją córeczkę na dwumiesięczne naświetlanie — taniec świętego Wita znikł zupełnie, tak samo zezowanie tak się zmniejszyło, że zupełnie przestało razić, owszem przyczyniało się do uroku; a gdy dziewczyna doszła do lat 14, wyrosła na tak piękną i nadobną pannę, że nie poznałem jej. Gdy się zgłosiła do ostatniej sesji naświetlań, a było to już przed samym ślubem, była o całą głowę wyższa od swojej starszej siostry i posiadała klasycznie piękna twarz. Przybyła z matką do Lwowa dla zakupu wyprawy ślubnej.
Radziłem jej udać się do lekarza-profesora, ażeby zbadał ówczesny stan jej zdrowia — Wkrótce wróciła z matką zapłakana, pan profesor bowiem oświadczył, że Tasia ma wadę sercu i nie może być więcej naświetlana ani też za mąż iść nie powinna. Namówiłem je zasięgnąć jeszcze rady dra Świtalskiego. Ażeby jednak oznaki błędu sercowego wystąpiły wyraźniej, radziłem matce dopilnować, żeby córka tym razem przed udaniem się do lekarza zgoniła się, zmęczyła.

Wróciły od lekarza rozpromienione; dr. Świtalski bowiem skonstatował tylko nerwowość z powodu zakupna wyprawy, a serce Tasi uznał za zupełnie zdrowe i nie widział najmniejszej przeszkody do zamążpójścia. Obie były nader wdzięczne doktorowi Świtalskiemu za tak dodatnią ocenę stanu zdrowia Tasi.
Po roku przyszła znowu matka Tasi do mnie z wesołą nowiną, że Tasia jest matką, porodziła zdrowego chłopca, sama jest też najzupełniej zdrowa.

Z Kijowa przybyła pani Marja Rogowska, małżonka tamtejszego miljonera, w towarzystwie pani Matyldy, pułkownikowej. Na sześciu stronicach spisane były wszystkie jej przypadłości, cierpienia oraz roczne wydatki na lekarza, dochodzące do 18000 rubli. Była to stosunkowo młoda jeszcze, przystojna osoba, zakrawająca tuszą na osobę starszą. Na ulicę mogła wychodzić tylko w towarzystwie drugiej osoby, więc pani Matylda stanowiła nieodłączną jej towarzyszkę. Cztery pierwsze naświetlania bardzo ją pokrzepiły i ożywiły. Piątego dnia, była to niedziela, zmienił się jej stan do niepoznania, położyła się do łóżka i narzekała, że musi umrzeć; tętno jednak było regularne, jakkolwiek bardzo słabe. Dr. Świtalski zapisał jej wprawdzie lekarstwo, przypominające kwas pruski, zdaje się, krople laurowe, ale na wieczór polecił rozrywkę w teatrze. Kupiono lożę i wykonano sumiennie i skrupulatnie ordynację lekarską:
Odtąd naświetlano p. Rogowska zamiast raz dziennie przez 10 minut—dwa razy dziennie po pięć minut; naświetlały się też panie wzajemnie i z zegarkiem w ręce rachowały swoje tętna. Stan zdrowia p. Rogowskiej poprawiał się z każdym dniem, ataki, jakie miewała poprzednio, stały się słabszemi i waga ciała korpulentnego zmniejszała się, tak iż uzasadniona była nadzieja zupełnego pozbycia się nadmiaru tłuszczu.

Pewnego dnia panie znów zatrwożyły się mocno, nie uwiadamiąjąc mnie o niczem, posłano po profesora dra W. Bylickiego i proszono o zbadanie pleców jednej z pań, zdaje się;. p. Rogowskiej, miał się bowiem ukazać na plecach jakiś groźny czerwony stygmat, obawiały się, czy nie zagraża życiu. Pan profesor zbadał sumiennie całe plecy na śmierć przestraszonej pacjentki i nie znalazł nic, niebezpiecznego. Gdy jednakowoż wskazano profesorowi wzbudzające obawy zaczerwienienia, profesor uśmiechnął się i stwierdził, że .to tylko ślad ugryzienia przez jakąś potężna wściekłą pchłę. Tableau ogólne. Zapłacono za ordynację i rozstano się w dobrych humorach; groźne niebezpieczeństwo znów minęło.
Pani Rogowska czuła się z każdym dniem zdrowsza i weselszą, aż znowu pewnego dnia zastałem ją zgryzioną i płaczącą. — Cóż to się stało — pytam — znów strasznego ? — Proszę pana wyobrazić sobie, — powiada p. Rogowska — mam dopiero 39 lat i od kilku już dni jestem babcią, zamężna moja córka porodziła chłopca!
Parsknąłem śmiechem.
— Panu się łatwo śmiać! —’rzekła — miałam lat 14, jak wyszłam za mąż, a teraz zrobiono mnie już babcię.
— Niechże się pani nie gryzie, — mówię — z młodej twarzy pani nikt nie wyczyta, że pani babcią została.
W tym momencie nadeszła pani Matylda i pyta, pokazując palcem na swą twarz. — Nie widzi pan, co się stało ?
— Nic nie widzę ! .
— To pan jest kiepskim obserwatorem, —ja miałam bowiem potężne zmarszczki na twarzy, a już ich nie mam. Również i Marynia pozbyła się zmarszczek, które miała koło oczu.
Przypatrzyłem się uważniej — i rzeczywiście spostrzegłem, że obie panie posiadały czerstwe twarze z ładną cerą; były jak gdyby odnowione. Objaśniły mnie, że wygładziły zmarszczki, naświetlając sobie wzajemnie twarze spostrzegły bowiem, że proceder naświetlania działa odmładzająco.

Już od dawna o tem ‘wiedziałem, że każda część ciała ludzkiego pod wpływem promieniowania mojej maszyny była lepiej odżywiana, lecz nie przyszło mi na myśl zastosować ten objaw praktycznie do restauracji zwiędłej cery. Po jednomiesięcznem naświetlaniu ubyło pani Rogowskiej na wadze 21 funtów cłowych, stała się zupełnie zdrową i czerstwą. W kilka tygodni po wyjeździe ze Lwowa odwiedziła mnie pani Rogowska, aby podziękować za uzyskanie stałego zdrowia.

Spotkawszy raz na ulicy doktora Świtalskiego, poprosiłem-go, ażeby mi szczerze powiedział, co on sądzi o chorobie pani Rogowskiej — czy przypadkiem, nie było to wszystko razem histerją? Twierdził, że nie, że pod wpływem naświetlania bezsprzecznie zaszły organiczne zmiany, o czem też świadczy tak znaczna utrata na wadze, spowodowana przyśpieszoną wymianą materji, pomimo że furami zajadano tam kawiory, konserwy, konfitury i ciastka bez jakiegokolwiek ograniczenia.’

W jakiś czas później p. Rogowska owdowiała i ponownie wyszła za mąż za dra Korf Liwerego, urzędnika państwowej prokuratorii skarbu we Lwowie — naświetlałem wówczas oboje, pomimo że jej nie brakowało nic, ani nawet zdrowego, krzepkiego męża, on zaś posiadał wszystko prawie, co jest konieczne dla nowożeńca i dla stałego zdrowia.

Ze każda część składowa ciała żyjącego pod wpływem mego naświetlania lepiej się fizycznie rozwija, na to miałem liczne dowody, zebrane pod kontrolą dra Gostyńskiego: np. u panny Skrochowskiej, krewnej -p. Władysława Federowicza z Okna, która z powodu coxitis cierpiała na atroficzny stan, nogi; po jednomiesięcznem naświetlaniu nastąpiło zgrubienie nogi o 3 cm; równocześnie noga stała się oporniejszą i sztywniejszą, zgrubienie podeszwy jednego trzewika dla wyrównania różnicy w długości obu nóg stało się zbytecznem. Panna Skrochowska chodziła już bez znacznego utykania i zaczęła rozpowiadać wszędzie, że noga jej przedłużyła się. To dało zaraz podstawę P. T. doktorom Podlewskiemu, Schrammowi i Gabryszewskiemu do wykpiwania mnie, jakobym głosił, że noga stała się grubszą i dłuższa Żaden z tych panów jednak nic raczył się przekonać, co zaszło w rzeczywistości.
Przy naświetlaniu ręki poddanej poprzednio poważnej operacji, wystąpiły u niejakiego p. Majzla z Kijowa dokuczliwe bóle. Pacjent, będąc przekonany, że nastąpiło ropienie wnętrza, pojechał natychmiast do Warszawy do prof. dra Kosińskiego. Dr. Kosiński oświadczył po bliższem zbadaniu, że nie ma żadnego ropienia, że nastąpiło odłączenie przyrośniętego mięśnia od kości, co się zdarza nader rzadko i tu tylko u młodych ludzi. Jeżeli zaś nastąpiło to u starszej osoby pod wpływem opromieniowywania, należy uważać to za cenną zdobycz dla . chirurgji.

Po jakimś czasie zawitał do mnie profesor dr. Gabryszewski z pacjentem swoim, hr. Kazimierzem Sobańskim, który też miał atroficzną nogę z powodu nieudałej operacji, uskutecznionej w -Frankfurcie, i nosił na nodze dla jej usztywnienia stalowe rusztowanie. Przy naświetlaniach stale towarzyszył hrabiemu dr. Gabryszewski. który często powtarzał, że noga nie może zgrubieć pod wpływem naświetlania.
Po trzech tygodniach naświetlani hrabia począł narzekać, że go stalowa oprawa nieznośnie gniecie. Tłumaczyłem mu, że to pochodzi zapewne od gorąca, pod wpływem którego stalowa oprawa musiała się. zeschnąć. Narzekania te słyszał i dr. Gabryszewski.
Po miesiącu hrabia już nie mógł wytrzymać szalonego bólu, jaki mu sprawiała oprawa nogi, a gdy ja znowu powtórzyłem poprzednie tłumaczenie moje, doktor buchną gniewnie, że tu niema żadnego zeschnięcia, że to tylko noga zgrubła. — Niechże pan doktor nic gniewa się na mnie, — wtrąciłem — ja chciałem tylko usłyszeć z pańskich ust, że noga rzeczywiście rozwinęła się, i niechże pan doktor z łaski swej powie to też p. drowi Schrammowi, który kpił sobie ze mnie, twierdząc, że noga pod wpływem mego naświetlania nie może zgrubieć.

Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że pod wpływem owego naświetlania następuje zawsze lepsze odżywianie naświetlonych części ciała ludzkiego oraz że zwiędła cera twarzy znakomicie się poprawia, nadając twarzy pozory odmłodzenia się.
Wobec profesora doktora Rydygiera wyraziłem przekonanie, że nie uważam za niemożliwe odrastanie amputowanych części ciała ludzkiego, o ile stworzy się warunki, któryby sprzyjały Profesor Rydygier potwierdził moje zdanie.
— Należy jednak – zaznaczył — postarać się o te warunki.
Odrzekłem, że według mego zdania wcale to nie powinno należeć do trudności — lecz niestety homo tomu procesowi; wszak rakowi odrastają szczypce i nogi, a jaszczurce ogon.
sapiens, jest najgłupszą, zbydlęciałą istotą, która pieniądze wyrzuca na zniszczenia wojenne, a jeżeli znajdzie się .przypadkowo myślący człowiek, to otaczająca go banda współczesnych zwyrodniałych paskarzy, lichwiarzy, żydowskich pasożytów i demoralizatorów zawodowych stara się utopić go w łyżce wody — i to nietylko ci z uczuć ludzkich pozbawieni bogaci głupcy, lecz też i hiperuczeni koryfeusze, którzy się obawiają, ażeby nie utracili aureoli mądrości pod wpływem jakiego rozumniejszego, godniejszego odkrycia.

Była też u mnie w leczeniu z Kaziatyna czy Kawatyna pani doktorowa de 1′Arbre ze swoją córeczką Tolusią, było to bardzo miłe, ładne dzieciątko, liczące około 8 lat, było chore na cukrzycę.
Gdy matka po kilkumiesięcznem tournee po różnych, doktorach europejskich zawadziła o Lwów, zawitała do mnie i zapytała, czy bym się nie podjął spróbować naświetlać Tolusię, której dotąd żaden lekarz nie zdołał uzdrowić, Wówczas ordynował w mojem laboratorium dr. Borzemski. Zgodziłem się. Po pewnym czasie analiza wykazała znaczne zmniejszenie się ilości cukru, a po 6-ciu tygodniach nie znaleziono go wcale. W okresie kuracji dziecko jadło kaszkę owsianą.

W dwa lata później Tolusia de 1′Arbre umarła na zapalenie płuc.
Młody student Stefański z Ananiowa czy Kamieńca Podolskiego, syn weterynarza, uległ jakiejś nieznanej mi bliżej chorobie znieczulenia nogi. Na klinice w Odessie uznano za jedyny ratunek amputację chorej nogi. Wówczas matka jego w ostatniej rozpaczy wysłała go do mnie. Znała mnie, ponieważ leczyła się u mnie zapomogą naświetlania na padaczkę czyli epilepsję; wynik był niezadowalający, napady bowiem stały się tylko rzadszemi i słabszemi. Po kilku tygodniach naświetlania panu Stefańskiemu rdzenia pacierzowego i chorej nogi okazał się niespodziewany skutek, noga bowiem odzyskała czucie i władzę, a amputacja jej stała się zbyteczną.

Z Krakowa otrzymałem telegram od doktora Surzyckiegu, że p Wanda Humniska w drodze do Kairo ciężko rozchorowała się w Krakowie i zapytuje, czy by nie mogła przyjechać do Lwowa w celu opromieniowania jej. Jeszcze nie dałem na ten telegram żadnej odpowiedzi, gdy p. Wanda Humnicka, z domu Mazaraki, przybyła do Lwowa w towarzystwie doktora Surzyckiego i doktorowej de 1′Arbre. Tego samego dnia o północy konferowałem z doktorem Surzyckim, który mnie uwiadomił, że stan pacjentki jest bardzo groźny i że prawdopodobnie do 24-godzin skończy życie, przy życiu bowiem utrzymuje ją wiara we mnie. Znając obie panie z dawnych czasów, zająłem się troskliwie p. Humnicką. W owym czasie miałem na wykończeniu nową maszynę, za pomocą której doprowadziłem służące do oddychania powietrze atmosferyczne, czerpane za pośrednictwem pompy poczwórnej z ogrodu i aktywowane przy pomocy promieni świetlnych lub też eteroidalnych. prawie do stanu „in statu nascendi”. Tak przygotowane powietrze posiadało zapach bardzo przyjemny i orzeźwiający, jak powietrze w górach po burzy tub też w godzinach rannych przy wschodzie słońca.

U tej chorej osoby anemja była tak rozwinięta, że błony śluzowe ciągle krwawiły, funkcja serca była bardzo słaba, nogi i ręce były popuchnięte. Oddychanie powietrzem, dostarczanem przez nową maszynę wpływało bardzo dodatnio na stan jej sił i na indywidualne odczucie samej siebie. Stan jej poprawiał się tak szybko, że gdy po kilku dniach zawitał do Lwowa doktor Surzycki, zaszłe zmiany zdumiały go, ale i ucieszyły. Spuchnięte ręce i nogi pozbywały się wody pod wpływem pochłaniających ją okładów, spreparowanych przeze mnie. Gdy serce lepiej już funkcjonowało, opuchlizna znikła zupełnie.

Upłynęło kilka tygodni; zdrowie pacjentki poprawiało się coraz bardziej, obie panie cieszyły się tem zaszachowaniem śmierci, sporządziły sobie nowe ładne ubrania, nie żałowały sobie na różne przysmaki, aż p. Wanda zepsuła sobie żołądek. Było to wieczorem, posłano po doktora, który zaordynował jej lekarstwo o tak wielkiej zawartości preparatu rtęciowego, że po dwóch dawkach tego eliksiru czy nektaru chora popadła w bardzo niebezpieczny stan zdrowia. Uwiadomiono mnie wczesnym rankiem o tam zajściu. Przybywszy na miejsce, odniosłem wrażenie, że zaszło tu niebezpieczne otrucie. Przeczytawszy receptę, spostrzegłem, że lekarstwo zawierano tak silną dawkę preparatu rtęciowego, iż mogłoby położyć nie tylko tak wątłą, lecz i silną, zdrową osobę. Zabroniłem trzeciej dawki i poradziłem natychmiast zawezwać lekarza, aby przypatrzył się swojemu dziełu i poradził, po dalej robić z chorą.
Gdy lekarz nadszedł, niezmiernie przeraził się stanem chorej i robił pani doktorowej de l’Arbre wymówki, że pozwoliła na drugą dawkę, gdy spostrzegła skutki pierwszej. Pani de 1′Arbra odrzekła, że chciała dać nawet trzecią dawkę, ale nadszedł pan Iks won Chyr i zobaczywszy stan chorej, kategorycznie zabronił dalszego używania tego lekarstwa.

Pan Iks nie ma tu wcale nic do gadania! — odrzekł konsyljarz. Przypadkowo słyszałem całą, tę rozmowę z drugiego pokoju i wyszedłszy do lekarza, oświadczyłem, że gdyby chora dostała była trzecią dawkę, to prawdopodobnie nie byłby jej zastał więcej przy życiu. — Receptę schowałem, — dodałem — a jeżeli pan doktor się nie uspokoi, to zrobię z niej użytek.
Doktor spokorniał i rzekł: „To nie jest nic wielkiego, ja ją klinicznie Wyleczę, proszę ją tylko odstawić do sanatorium dra Sołeckiego.

Cały ten dramat odbył się w piątek rano, a w niedzielo p. Wanda była już klinicznie wyleczona — leżała na katafalku. Wszystkie zabiegi, jakie poczyniono w sanatorjum przez doktorów Wiczkowskiego i Sołeckiego oraz ich asystentów okazały się bezowocnemi; oddychiwanie tlenem, różne wstrzykiwania, parzenia, ergotyna, buljony, koniaki i t. d., i t. d. nie potrafiły rozżarzyć gasnącego życia.
Wobec tego że zwłoki miały być przetransportowano do Rosji, należało zabezpieczyć je przed przedwczesnym rozkładem. Z powodu jednak stężenia ciała wstrzyknięcie do wnętrza jego środków antyseptycznych było niemożliwe, dlatego też poradziłem obandażować ciało watą, zwilżoną w formalaldehydzie oraz rozlać, na dnie metalowej trumny odpowiednią ilość formaliny. Dopilnowałem też .hermetycznego zalutowania trumny. Po roku zawiadomiła mnie pani doktorowa de 1′ Arbre, że była w grobowcu i widziała przez szklane okienko, umieszczone w. wieku trumny, że twarz p. Wandzi nie uległa żadnej zmianie.

Ożywiający skutek, jaki wywierała nowa maszyna moja na panią Wandzię Humnicką obudził u prof. dra Wiczkowskiego podejrzenie, że musi być coś na niej, czego szkolna medycyna nie zna jeszcze. Wymógł przeto na mnie przyrzeczenie podjęcia się doświadczeń z tą maszyną na jego oddziale w Szpitalu Powszechnym. Odesłałem więc maszynę do Szpitla Powszechnego, gdzie stała bezczynnie w gabinecie profesora przez kilka tygodni, aż przytłumiłem w sobie niechęć i rozgoryczenie do tych wszystkich akademickich mędrców, co się tak wspaniale przysłużyli p. Wandzi swoją, nieomylną wiedzą, aż profesor począł czynić mi wymówki z powodu mojej bezczynności. Dla zachęty przyrzekał, że pokryje ewentualne koszty moje, że sława, jaką przyniosłyby te doświadczenia, przypadnie jedynie mnie samemu w udziale i t. d. Odpowiedziałem, że nie pragnę żadnej zapłaty ani też nie jestem żądny sławy, że wszystko, co robię ponad swój zawód inżynierski, czynię con amore, wyłącznie dla ludzkości i dla mojego osobistego zadowolenia.

Wkrótce potem przybyłem na odnośny oddział lekarski i prosiłem, żeby . wszelkie doświadczenia poczynione były tak wzorowo i tak prowadzone skrupulatnie, jak wymagającego zasady ścisłej nauki doświadczalnej, gdyż inaczej naukowa wartość takich pobieżnych prób byłaby oczywiście iluzoryczna. O ile pamiętam, było tam 6, asystentów, oprócz, których przychodziła jeszcze pewną grupa słuchaczy medycyny. Powierzono mi dwie osoby u których 15 do 20 % płaszczyzny płuc było . zaatakowanych gruźlicą. Były to dwie
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 26 lut 2013, 20:33

cd.

Pomimo że książę był nader spokojnego usposobienia, na żądanie odpowiedział dość szorstko, że on nie potrzebuje lekarza, sam bowiem dobrze, jest świadom; co mu brakuje, że zresztą jako namiestnik, żąda ode mnie, żebym. go. naświetlił bez tych urzędowych ceregieli.
Naświetlałem go przez półtrzecia miesiąca codzień po 15 dc 20 minut, zwyczajnie w toku naświetlania popadał .w sen i spał, nie ruszając się z miejsca, gdzie go naświetlałem, za każdym razem około 30 minut; gdy się obudził, mówił, że o mało nie usnął. W toku dalszych naświetlań przyznał się, że chodzi mu nie o wyleczenie z reumatyzmu, lecz o spotęgowanie popędu płciowego (łatwo osiągnąć to przez spotęgowanie procesu życiowego). Cel został osiągnięty po sześciutygodniowem codziennem naświetlaniu.
Przy dalszem naświetlaniu oprowadziliśmy dość ożywione rozmowy, a gdy książę, sprowadził :do Tarnowa kata z Wiednia w celu nastraszenia tamtejszych chłopów którzy rozpoczęli rewoltę przeciw żydowskim szynkarzom i wszystkim tym elementom, które uważali za swoich wyzyskiwaczy, mimowolnie zachowałem się niepolitycznie, zauważając, że taki środek, represyjny tyle znaczy, co straszenie dzieci kominiarzem, że byłoby lepiej zbadać należycie przyczynę rewolty i postarać się o radykalne usunięcie zasadniczej przyczyny, o zabezpieczenie chłopstwa przed wyzyskiem . szalbierzy i szachrajów., żydowskich.

Wobec tego, że sprowadzenie kata było osobistym pomysłem księcia i że- książę był filosemitą zagniewał się na mnie i więcej do mnie nie zawitał, tak że ja pozostałem, bez jakichkolwiek wiadomości co do wyniku naświetlań księcia.
Dopiero w kilka miesięcy później był u mnie hr. Jan Tarnowski z Dzikowa. którego brat też się u mnie naświetlał, od niego dowiedziałem się, że księżna znajduje się w stanie błogosławionym, że kuracja jej męża dobrze poskutkowała.

Następnie zostałem wezwany telegraficznie przez barona Natanjela Rothschilda do Wiednia, gdzie miałem odczyt w hotelu Imperiał w salonie hrabiego Antoniego Wodzickiego, w obecności obu Rothschildów, Alberta i Natanjela, Księcia Lichtensteina, hrabiny Larisch, ówczesnego ministra Galicji i innych. Przez pewien czas potem naświetlałem codziennie Natanjela Rothschilda, który będąc zadowolony z przebiegu kuracji, zaproponował mi .swoją pomoc finansową. Z pomocy tej jednakowoż nie skorzystałem; odwiedli mnie od niej swojemi obiecankami hr. A. Wodzicłd i baron Bourgoing, ówczesny dyrektor Länderbanku, którzy zapewniali mnie, że kosztem Länderbanku otrzymam dobrzo urządzone laboratorjum i stosowną płacę, tak że będę mógł dalej spokojnie pracować nad swoim wynalazkiem.
Ci zacni panowie jednakowoż nie dotrzymali danego słowa: nawinął się im bowiem p. Szczepanik, pupil p. Kleinberga i klient dra Monatha, który za ich pośrednictwem sprzedał pewnemu bankowi swój wynalazek rastrowy. Praktycznie pomysł p. Szczepanika okazał się niewykonalnym, lecz przy sprzedaży więcej lukratywnym jak moje odkrycie, wymagające dla sfinansowania go pewnego wkładu.
W dalszym ciągu wykonano w mojem laboratoijum szereg doświadczeń z lues czyli syfilisem w pierwszem, drugiem i trzeciem stadjum pod kierownictwem: dermatologa, dra Kazimierza Podlewskiego, byłego asystenta prof. dra Fouriera w Paryżu.

Pomimo że wówczas zakaźnik tej nieszczęsnej choroby, t. j. spirochacta pallida, odkryty przez biologa Schaudina, nie był jeszcze znany, a salversan, wynaleziony przez dra Ehrlicha & Hate nie był jeszcze przystępny dla kazdego śmiertelnika, pomimo że nie miano jeszcze wówczas pojęcia o tem, że vanadium przy zastosowaniu kalium tartrovanadatu, sterylizuje bakterje syfilisa, osiągnięto też niektóre dodatnie wyniki; bowiem pierwsze stadjum zaraz po zakażeniu często znikało bez dalszych następstw, drugie stadjum zwyczajnie opóźniało się o wiele tygodni i gdy się ujawniło, wymagało stosunkowo małej ilości wcierek rtęciowych; nie psuły się też dziąsła, zęby i gardło, wyprysk na podeszwach nie pokazywał się.
Doświadczenia, dotyczące trzeciego stadjum, odnosiły się wyłącznie do tabes dorsalis i mielitis cbronica. Zanikłe odruchy nóg często wracały, porażenie pęcherza ustępowało, a często dalszy rozwój choroby został powstrzymany.

Leczenie skurczu pisarskiego było przeprowadzone kilka razy, mianowicie zupełnie wyleczono p. Jarosza, urzędnika bankowego ze Lwowa, którego poprzednio leczyli dr. Kraft-Ebing w Wiedniu, Schrenk-Notzing w Monachjum, a który z rewolwerem w ręku przyszedł do mnie, oświadczając, ze się natychmiast zastrzeli, jeżeli ja nie zajmę się leczeniem go z nader przykrego skurczu pisarskiego, który go trapił od wielu lat i odbierał mu możność zarobkowania, gdyż nie był w możności wykonać nawet podpisu swego, a lecząc się u różnych koryfeuszów europejskich, nie tylko nie pozbył się skurczu, lecz dostał go i w lewej ręce. Po dłuższem badaniu i próbowaniu znalazłem ostatecznie siedzibo tej słabości w rdzeniu-pacierzowym, o ile pamiętam, w piątym czy szóstym kręgu od dołu, była to pozostałość z urażenia rdzenia przy upadku w młodszych latach. Przy jednomiesięcznem naświetlaniu rdzenia pacierzowego ustąpił skurcz w rękach, jak najzupełniej i nie wrócił-już więcej

Później miałem jeszcze trzech chorych na (skurcz pisarski; pamiętam tylko jedną z tych osób, był to generał major Lahousen-Viwmont, bardzo zacny człowiek, który. nabawił się swej choroby w Akademji Wojskowej w Wiener-Neuatadt. Po sześciu tygodniach naświetlania, rdzenia i mięśni ręki ustąpiła ta uporczywa choroba.

Pewien tutejszy młody lekarz urządził sobie ze mną następujący niesmaczny żart. Profesor- chemji na tutejszym uniwersytecie, dr. Radziszewski, miał legawego psa, którego leczono przez kilka miesięcy w Akademji Weterynarji na atrofję jednej tylnej nogi; pies, pomimo leczenia, ciągle kulał na trzech nogach a czwarta wisiała przy tułowiu jak szmatka. Ów panicz poradził panu Radziszewskiemu, żeby posłał psa do mnie na kurację. Gdy przyprowadzono mi psa, dr. Podlewski, który w owej chwili był u mnie w laboratorjum. nakazał wyrzucić psa, uważając przysłanie go do mnie za niecne kpiny ze strony lekarza.
Ja jednak podjąłem się leczenia tego psa postanowiwszy w gładki sposób wykazać lekarzowi-kpiarzowi jego nietakt i nieudolność. Urządziłem sobie klasyczne doświadczenie. W kilka dni wyleczyłem psu porażoną nogę, a natomiast sztucznie poraziłem przeciwną i odesłałem psa prof. Radziszewskiemu znowu o trzech tylko zdrowych nogach, nadmieniając, że stosownie do życzenia pana profesora wyleczyłem psu chorą nogę najzupełniej, jednakowoż pozwoliłem sobie porazić zdrową nogę w tym celu, aby ten lekarz, za porada którego przysłano psa do mnie, także miał sposobność do popisu i wyleczeniem porażonej nogi zadokumentował swoją wiedzę lekarską.

Pan Radziszewski napisał błagający list, ażebym się nie mścił na psie, który nic nie zawinił, i że ów przemądry doktor medycyny nie jest w stanie naprawić zepsutej przeze mnie nogi.
Po upływie czterech dni odesłałem psa spowrotem na czterech zdrowych nogach i muszę też przyznać, że pies ten .. ; był może najwdzięczniejszym i najwyrozumialszym pacjentem jaki kiedykolwiek naświetlany był u mnie.
Z tabes dorsalis było później jeszcze kilka osób. O ilu choroba ta była w stanie początkowym, to wkrótce wracały odruchy w nogach i dalszy rozwój choroby zostawał wstrzymany. Z mielitis chronica zdarzył się następujący fakt:
Przybyła do mego laboratorjum pani Zawadzka, żona, sekretarza ówczesnego c. k. Namiestnictwa, prowadzona przez dwie osoby, nie mogła już bowiem chodzić o własnej sile. Dyrektorem Zakładu dla Nieuleczalnie Chorych im. Bilińskiego był wówczas, dr. Józef Gostyński. Gdy zobaczł u ranie tę panią, zawołał mnie do drugiego pokoju i odezwał się w. następujące słowa: „Mój panie, zdawało mnie się, że pan jesteś roztropnym człowiekiem, a tymczasem przekonywam się że pan jesteś osłem; pan bowiem przyjmujesz do leczenia zupełnie nieuleczalną kobietę i to-jeszcze taką, co już dwa lata leżała na moim oddziale, w szpitalu nieuleczalnych. — A toś się pan dopiero spisał! Ona ma zupełnie porażony pęcherz i
obie, nogi i niema najmniejszej nadziei, żeby jej stan. mógł się kiedykolwiek poprawić ; jest to wybitny typ choroby mielitis. chronica”.

Po tej lekcji lekarskiej oczywiście posmutniałem, nie wymówiwszy na moje usprawiedliwienie ani jednego słowa, ale postanowiłem brnąć dalej i zając cię sumiennie tą nieszczęsną kobietą.
Po trzytygodniowem codziennem naświetlaniu,. trwającem za każdym razem po 15 do 20 minut, nastąpiła poprawa pęcherza moczowego, aparat, który, od kilka lat nosiła, .stał się zbędnym, a po dalszych trzech tygodniach naświetlania, rozpoczęły się próby samodzielnego chodzenia, — początkowo bardzo niepewne, lecz wkrótce coraz poprawniejsze. Cieszyłem się niezmiernie; gdy widziałem, jak balansując, powoli przechodziła przez pokój .bez obcej pomocy.
Domownicy jej ponoś bardzo się przestraszyli, gdy ujrzeli, jak ona wczesnym rankiem wprost z łóżka poczęła maszerować do kuchni.

Raz zagadnął mnie szyderczo P. T. doktor Gostyński, czy mam pociechę z pani Zawadzkiej.
Poprosiłem go do mojego laboratorjum, gdzie właśnie się znajdowała, i pokazałem mu, że powoli przechadza, się po pokoju i że aparat meczowy, a zdaje się i nadany mi tytuł osła, stał się zupełnie zbędnym. Stan zdrowia tej kobiety poprawił się niezaprzeczenie.
Wówczas dopiero buchnął doktor gniewem, że łatwo jest gadać o wyleczeniu, osoba ta bowiem nie mogła być chorą na mielitis, tylko była histeryczką, gdyż inaczej nie mogłaby nastąpić taka znamienna poprawa zdrowia. — Dobrze, panie doktorze, — odrzekłem — słuszne by to było, gdyby poprzednio zwiększone odruchy nóg niebyły się też zmniejszyły, a zresztą nie jest też i to do wytłumaczenia, że w ciągu tych dwóch lat, które chora przeleżała na oddziale dla zupełnie nieuleczalnych, żaden z lekarzy nie zauważył, żeby to mogła być histerja i to jeszcze po takiej chorobie, która najczęściej sprowadza tabes lub też .mielitis.
Wprost wściekał się doktór na mnie i trzasnąwszy drzwiami, wyszedł bez pożegnania.
Było w mojej obserwacji jeszcze kilka, dalszych przypadków tak mielitis, jak też i tabes dorsalis; w każdym z nich okazały się po pewnej ilości naświetlań znamiona poprawy stanu zdrowotnego.

Z Monachjum przybyła do Lwowa p. Zalewska. żona właściciela dóbr z Kijowa, któremu telegrafowano, ażeby odebrał swoją chorą żonę z sanatorjum z powodu pojawienia się oznak bliskiego końca jej życia. — Moi ówcześni spólnicy za poradą doktora I. Gostyńskiego sprzeciwili się przyjęciu do leczenia tej pani ze względu na jej groźny stan zdrowia; .serce jej bowiem miało. tętno 140 na minutę, nogi były bardzo , opuchnięte, szyja obrzmiała, oczy wysadzone poza oprawę, co razem świadczyło, że morbus Basedowoi rozwinął się u niej jak najlepiej pomimo zażywania teroidiny i dermaliny. — Była to kobieta w posuniętym już wieku, matka kilkorga dorosłych dzieci. Miałem współczucie dla niej w jej rozpaczliwym stanie i zaproponowałem leczenie jej na własne ryzyko. — Spólnicy moi zgodzili się na to, ostrzegli mnie jednak, że jeżeli ta kobieta umrze, to ja mogę za moje współczucie przesiedzieć się w więzieniu, że taka tylko społeczna nagroda oczekuje mnie za moje objawy dobrego serca!!

Wobec tego zażądałem od mojej nowej klientki, żeby się porozumiała z jednym z lekarzy lwowskich co do prowadzenia kontroli leczenia i codziennego spisywania jego wyników w osobnej książce, tak aby był dokument, na podstawie którego możliwa byłaby ocena moich zabiegów. Zaopiekował się nią początkowo dr, S
, lecz wkrótce pomiędzy nim a chorą nastąpiło nieporozumienie i miejsce dra S. zajął dr. Zygmunt Aschkenazy. który rzeczywiście z całą sumiennością obserwował i kontrolował wszelkie zmiany i zapisywał je w osobnej, przeznaczonej do tego celu książce. Stopniowo poczęło się poprawiać tętno, opuchlizna nóg zmniejszała się, gruczoł tarczykowy zmalał, a bulbusy ocz cofnęły się do swoich osad. Po cztero czy pięciotygodniowem naświetlaniu zmiana zdrowia była tak wybitna, że lekarz uznał tę panią za zdrową. Pamiętam, że tętno miała wówczas, jeszcze około 80 na minutę. Pani ta wkrótce wyjechała do swego domu w Kijowie gdzie żyje dotąd, będąc mnie wdzięczna za uratowanie jej życia i zdrowia.

W jeden czy dwa tygodnie po jej wyjeździe zgłosiło się do leczenia czterech panów, których zbadał dr. Gostyński i polecił naświetlenie ich jako rzekomo chorych. Niechętnie zgodziłem się na to, według mojego bowiem zdania były to zupełnie zdrowe osoby. Jeden z tych panów, którego osobiście naświetlałem, był rosłym, dobrze zbudowanym mężczyzna, w sile wieku, robił na mnie wrażenie bardzo, zdrowego człowieka, zapytałem .go więc, w jakim celu naświetla się. Na to pytanie uśmiechnął się i przedstawił się mnie, że jest doktorem Ruszczycem z Kijowa i że wraz z innymi trzema kolegami, dr. Fifickim, X i Y, wybrał się do Lwowa, ażeby zapoznać się ze sposobem leczenia, który uzdrowił panią Zaleską, od dłuższego już czasu ich pacjentkę. Oświadczyłem, że wcale niema potrzeby bawić się wobec mnie- w ciuciubabkę, że ja jak najchętniej zapoznam ich z tym sposobem i pokażę cały przebieg leczenia, jak go zanotował dr. Aschkenazy.: Równocześnie nadmieniłem, że według mego zdania przyczyna choroby leży nietylko w zmianach, zachodzących w gruczole tarczykowym lecz głównie w niedomogu nerwu sympatycznego.
Uderzał fakt, że obcy lekarze przyjechali, ażeby się zapoznać z tym dotąd nieznanym sposobem leczenia, podczas gdy l w o w s c y lekarze starali się usilnie, ażeby doświadczenia lecznicze w laboratorium mera zostały urzędowo zabronione, jakkolwiek nie naświetlałem żadnego chorego, któryby nie był uprzednio zbadany przez lwowskiego lekarza i nie posiadał lekarskiego zezwolenia na poddanie się naświetlaniu. Byli to przeważnie obcy, nieuleczalnie chorzy, którzy nietylko przywozili tysiące do Lwowa, lecz przyczyniali się też do poprawienia pekunjarnego stanu P. T. lekarzy, do których ja ich przecież stale odsyłałem.

Ta specjalna troskliwość o dobro publiczne pewnej grupy lekarzy lwowskich wcale nie licuje z poczuciem ludzkości, owszem rzuca poniekąd dziwne światło na humanitarność, kierującą ich zacnemi czynami, na podstawie których prawdopodobnie nie zdobywa się pozłacanych laurów zawodowych.

Miałem też w leczeniu inżynierii chemji dra Tuchołkę, który za kilku nawrotami przyjeżdżał do Lwowa. Objawom mielitis towarzyszyły u niego objawy, podobne do otrucia strychniną, resztki bezskutecznej kuracji w Kairo. U niego nietylko nogi, lecz i ręce uległy paresie. Po pewnym czasie nastąpiła w niego o tyle poprawa, że był w możności posługiwać się własnemi . rękami przy jedzeniu i pisaniu oraz mógł wlec się ostrożnie na swych zniedołężniałych nogach po pokoju, co początkowo zupełnie było niemożliwe, nie był on bowiem nawet w stanie obrócić się o własnych siłach w łóżku.

Od profesora dr. Kórczyńskiego z Krakowa przybył do Lwowa zamiast na Rywjerę p. Janowski, właściciel Falejówki, staruszek z objawami ogólnego upadku sił życiowych. Po kilku naświetlaniach podniósł się stan jego sił tak dalece, że mógł on wykonywać stosunkowo dalekie piesze spacery. Gdy następnie powrócił do Krakowa i ponownie zgłosił się u profesora dra Kórczyńskiego (miał oznaki uwiądu starczego), poradził mu, żeby ponownie wracał do Lwowa w celu kontynuowania kuracji, gdyż efektu, jaki osiągnął w toku kilku dni we Lwowie, nie byłby osiągnął na Rywjerze nawet za kilka tygodni. Wkrótce też p. Janowski znów zawitał do Lwowa i zgłosił się u mnie do naświetlania z poleceniem od dra Kórczyńskiego. Wówczas w laboratorjum mojem ordynował dr. K. Podlewski, który, też osobiście zajął się naświetlaniem p. Janowskiego.
Pewnego razu, wszedłszy do pokoju, gdzie naświetlany był p. Janowski, spostrzegłem na stole jakieś niezwykłe okulary, których szkła nie były szlifowane convex ani coneav. Na zapytanie moje objaśnił mnie p. Janowski, że okulary te są, jego największym skarbem, gdyby bowiem ich nie miał,: widziałby wszystko podwójnie, że mało nie zabił się na schodach hotelu w Trieście, gdy mu się okulary zepsuły. Były to pryzmatycznie szlifowane szkła, załamujące promienie;, światła w poziomie. Pan Janowski bowiem miał porażone jedno oko, z tego powodu zezował w poziomie i widział podwójnie. Dr. Wicherkiewicz w Krakowie radził mu operację porażonego oka, ale mu odradził prof. dr. Fuchs w Wiedniu, polecił natomiast noszenie pryzmatycznych szkieł, które też p. Janowski nosił już 27 lat.

Próbowano też sprostować oko za pomocą prądu elektrycznego, skutek był jednak krótkotrwały. Oprócz wypalenia prądem elektrycznym dziury pod okiem i szalonego bólu podczas elektryzowania nie miał p. Janowski z tych zabiegów żadnych korzyści.
Panie Janowski,— rzekłem — jeżeli pan pozwoli, to ja spróbuję wyprostować pańskie, oczy za pośrednictwem promieni eteroidu — i wobec tego, że pan Janowski milcząco się na to zgodził, wziąłem przewód z rąk dra Podlewskiego. skierowałem go najpierw do swoich oczu, a następnie do oczu p. Janowskiego. Doktor Podlewski zerwał się nagle, jakby go żmija ugryzła, i jednym susem był już przy drzwiach. Trzymając rękę na klamce drzwi, głośno zawołał, że nie pozwala na taki eksperyment w swojej obecności. Ja jednakowoż nie reagowałem na to i robiłem dalej, co uważałem za odpowiednie. Również i p. Janowski uspokajał doktora, że procedura ta wywołuje jedynie wrażenie powiewu przyjemnego wiatru i nie sprawia mu żadnego bólu, że nawet widzi już w tej chwili pojedynczo. Doktor uspokoił się wreszcie, szczególnie gdy zobaczył, że p. Janowski poczyna czytać dziennik bez okularów; niezmiernie zdziwił się z tak raptownej a nieoczekiwanej zmiany. Ja jednakowoż, zwróciłem mu uwagę, że nie należy cieszyć się zawczasu, gdyż oko nie jest jeszcze ustalone i po pewnym czasie wróci na poprzednie miejsce. Dawniej już bowiem zauważyłem, że naświetlanie wywołuje na pewien przeciąg czasu; skrócenie się kąta widzenia. Cztery czy pięć dalszych naświetlań oka wystarczyło, ażeby się ono ustaliło na równej linji z drugiem i stan ten zachował się nadal. W kilka lat później p. Janowski dziękował mi jak najserdeczniej za nadspodziewaną poprawę oczu, okulary pryzmatyczne stały się zupełnie zbędnemi.
Zawiadomiłem o tym fakcie okulistę, radcę dra Bałabana, który jednak powiedział, że odosobniony przypadek nie decyduje o wartości danego środka. Mnie zaś się zdaje, że znalezienie jednego tylko wielukaratowego brylantu ma swoją wartość, choćby później w tem samem miejscu znajdowano zamiast brylantów same rubiny, szmaragdy i t.p.

Od dawna już wiedziałem, że promienie eteroidu oddziaływują korzystnie na wzrok, co też na sobie sprawdziłem, po naświetlaniu bowiem mogę przez pewien czas czytać bez okularów wypukłych, których używam od dawna.

Pewnego dnia przyjechał do mnie mister Brougton Wiłby, nader miły młody mężczyzna, reporter gazety angielskiej „Morning Post” i amerykańskiego ,New-York Heralda”, i prosił o zademonstrowanie mu wszystkich dotychczasowych moich doświadczeń. Gościł u mnie, o ile pamiętam, co najmniej 14 dni, miał więc dostateczną sposobność zapoznania się ze wszystkiemi odkrytemi przeze mnie zjawiskami. Mówił mi, że wszystko, co u mnie widział, zareportuje tak do „Morning Post”, jak też do „New-York Heralda”, uważając to, co widział, za nadzwyczajne odkrycia. Prawdopodobnie mówił szczerze, bo po pewnym czasie zaofiarowali mi Amerykanie przez biuro patentowe cztery miljony dolarów za odstąpienie im w całości mego odkrycia, a gdy ja na propozycję to nie reagowałem, podnieśli kwotę na 4 1/2 miljona.
Wówczas oświadczyłem, że odkrycie moje nie jest do zapłacenia kwotami pieniężnemi, jest bowiem wielkim darem Bożym, którego nie nabywa się za żadne marne pieniądze, że z daru tego powinien w pierwszym rzędzie skorzystać cały naród, do którego należę.

Nazwano mnie fantastą, a raczej warjatem za to, że, nie złakomiłem . się na proponowaną mi kwotę. Ja jednak nie życzę sobie zaawansowania na giełdziarza lub tez lichwiarza procentowego. Moje osobiste potrzeby są nader skromne, nie wieksze od potrzeb pierwszego lepszego robotnika, a po śmierci można mnie zagrzebać gdzie bądź, choćby nawet na hyclowskiej górze lub też zakonserwować w formalinie, aby późniejsze pokolenia oglądać mogły warjata, co to nie chciał za lichwiarskie grosze oddać wynalazku swego nacele wyzysku ludzkości.

Przez doktora Gałęzowskiego w Paryżu została mi polecona około 14-letuia panna Peletier, ładna dziewczynka o ładnych, lecz od urodzenia już zupełnie, nie reagujących na światło oczkach, niewrażliwa była nawet na potężne światło elektrycznej lampy łukowej. Po czterech tygodniach naświetlania rozpoznawała już rysunek na białej porcelanie przy zwyczajnem dziennem świetle, pokazując kontury palcem. Czy odzyskała wzrok całkowicie, . nie wiem, wyjechała bowiem z powodów familijnych do domu.
Panna Zofja Teodorowicz z Żółkwi była naświetlana dla poprawienia słuchu; utraconego przez chininę, zażywaną przy leczeniu szkarlatyny. Po sześciutygodniowem bezskuteczwem naświetlaniu, które nota bene jej samej osobiście nader dogadzało, wróciła do domu, z przyrzeczeniem,; że wkrótce znów przybędzie. Nie nastąpiło to, jednak więcej, po upływie bowiem kilkudniowej przerwy uzyskała w zupełności utracony słuch

Brała też naświetlania pewna młoda panna, nazwiskiem Flakowicz, zupełnie głucha, która po pewnym czasie zwierzyła mi się ze łzami w oczach, że pierwszy raz w. życiu usłyszała muzykę — „i to było tak piękne!”

Jedno z najciekawszych doświadczeń wykonano też na osobie małej Tasi Kalasznik, córki rosyjskiego inżyniera z Kamieńca Podolskiego. Miała, ona około 10,lat, gdy matka przyprowadziła ja do mojego laboratorjum. Było to dziecko zupełnie zdegenerowane, karłowate, zezowate, na jedno oko od urodzenia ślepe, jakkolwiek zewnętrzny wygląd był zdrowy, nadomiar złego trapił ją taniec świętego Wita, a to wszystko z tej przyczyny, że ojciec jej był wzorowym alkoholikiem, który potrafił konsumować dziennie po 4 garnce wódki. Było to za .czasów ordynowania dra Gostyńskiego. Gdy on to dziecko zobaczył, wprost oświadczył, że z tej zdegenerowanej poczwarki nie da się nic zrobić; dla zbadania chorego oka, które ciemne było już od urodzenia, posiał matkę z dzieckiem do profesora dra Macheka, zewnętrznie oko miało wygląd normalnego. Profesor dr. Machek orzekł, że to oko jest zupełnie stracone, bowiem nerw oczny jest nierozwinięty, wszelką kurację uznał za bezskuteczną. Matka jednakowoż nadmieniła, że wskazaneby może było spróbować naświetlania eteroidem. — Czy pan profesor — zapytała — zna ten środek? — Nie znam i nie chcę znać!! —była krótki! odpowiedź tego koryfeusza ocznego.

Za moją poradą udała się jeszcze do okulisty, doktora Bałabana, który także uznał, że oko jest stracone, jednakowoż nie był przeciwny próbie z naświetlaniem, zalecał jednak ostrożność, by przy tej sposobności nie uszkodzić oka. Po trzech tygodniach naświetlania przypadkowo spostrzeżono, że oko, które według orzeczenia dwóch wybitnych lekarzy było stracone, zaczęło zupełnie normalnie widzieć, a więc pod wpływem naświetlania nastąpił rozwój zamkniętego lub też nierozwiniętego nerwu ocznego. Gdy matka to spostrzegła, nie posiadała się z radości, jednocześnie tak była oburzona na dr. Macheka, że planowała zamach na całość jego zacnej osoby i okien jego rezydencji.
Przez następne cztery lata rok rocznie przyprowadzała matka swoją córeczkę na dwumiesięczne naświetlanie — taniec świętego Wita znikł zupełnie, tak samo zezowanie tak się zmniejszyło, że zupełnie przestało razić, owszem przyczyniało się do uroku; a gdy dziewczyna doszła do lat 14, wyrosła na tak piękną i nadobną pannę, że nie poznałem jej. Gdy się zgłosiła do ostatniej sesji naświetlań, a było to już przed samym ślubem, była o całą głowę wyższa od swojej starszej siostry i posiadała klasycznie piękna twarz. Przybyła z matką do Lwowa dla zakupu wyprawy ślubnej.
Radziłem jej udać się do lekarza-profesora, ażeby zbadał ówczesny stan jej zdrowia — Wkrótce wróciła z matką zapłakana, pan profesor bowiem oświadczył, że Tasia ma wadę sercu i nie może być więcej naświetlana ani też za mąż iść nie powinna. Namówiłem je zasięgnąć jeszcze rady dra Świtalskiego. Ażeby jednak oznaki błędu sercowego wystąpiły wyraźniej, radziłem matce dopilnować, żeby córka tym razem przed udaniem się do lekarza zgoniła się, zmęczyła.

Wróciły od lekarza rozpromienione; dr. Świtalski bowiem skonstatował tylko nerwowość z powodu zakupna wyprawy, a serce Tasi uznał za zupełnie zdrowe i nie widział najmniejszej przeszkody do zamążpójścia. Obie były nader wdzięczne doktorowi Świtalskiemu za tak dodatnią ocenę stanu zdrowia Tasi.
Po roku przyszła znowu matka Tasi do mnie z wesołą nowiną, że Tasia jest matką, porodziła zdrowego chłopca, sama jest też najzupełniej zdrowa.

Z Kijowa przybyła pani Marja Rogowska, małżonka tamtejszego miljonera, w towarzystwie pani Matyldy, pułkownikowej. Na sześciu stronicach spisane były wszystkie jej przypadłości, cierpienia oraz roczne wydatki na lekarza, dochodzące do 18000 rubli. Była to stosunkowo młoda jeszcze, przystojna osoba, zakrawająca tuszą na osobę starszą. Na ulicę mogła wychodzić tylko w towarzystwie drugiej osoby, więc pani Matylda stanowiła nieodłączną jej towarzyszkę. Cztery pierwsze naświetlania bardzo ją pokrzepiły i ożywiły. Piątego dnia, była to niedziela, zmienił się jej stan do niepoznania, położyła się do łóżka i narzekała, że musi umrzeć; tętno jednak było regularne, jakkolwiek bardzo słabe. Dr. Świtalski zapisał jej wprawdzie lekarstwo, przypominające kwas pruski, zdaje się, krople laurowe, ale na wieczór polecił rozrywkę w teatrze. Kupiono lożę i wykonano sumiennie i skrupulatnie ordynację lekarską:
Odtąd naświetlano p. Rogowska zamiast raz dziennie przez 10 minut—dwa razy dziennie po pięć minut; naświetlały się też panie wzajemnie i z zegarkiem w ręce rachowały swoje tętna. Stan zdrowia p. Rogowskiej poprawiał się z każdym dniem, ataki, jakie miewała poprzednio, stały się słabszemi i waga ciała korpulentnego zmniejszała się, tak iż uzasadniona była nadzieja zupełnego pozbycia się nadmiaru tłuszczu.

Pewnego dnia panie znów zatrwożyły się mocno, nie uwiadamiąjąc mnie o niczem, posłano po profesora dra W. Bylickiego i proszono o zbadanie pleców jednej z pań, zdaje się;. p. Rogowskiej, miał się bowiem ukazać na plecach jakiś groźny czerwony stygmat, obawiały się, czy nie zagraża życiu. Pan profesor zbadał sumiennie całe plecy na śmierć przestraszonej pacjentki i nie znalazł nic, niebezpiecznego. Gdy jednakowoż wskazano profesorowi wzbudzające obawy zaczerwienienia, profesor uśmiechnął się i stwierdził, że .to tylko ślad ugryzienia przez jakąś potężna wściekłą pchłę. Tableau ogólne. Zapłacono za ordynację i rozstano się w dobrych humorach; groźne niebezpieczeństwo znów minęło.
Pani Rogowska czuła się z każdym dniem zdrowsza i weselszą, aż znowu pewnego dnia zastałem ją zgryzioną i płaczącą. — Cóż to się stało — pytam — znów strasznego ? — Proszę pana wyobrazić sobie, — powiada p. Rogowska — mam dopiero 39 lat i od kilku już dni jestem babcią, zamężna moja córka porodziła chłopca!
Parsknąłem śmiechem.
— Panu się łatwo śmiać! —’rzekła — miałam lat 14, jak wyszłam za mąż, a teraz zrobiono mnie już babcię.
— Niechże się pani nie gryzie, — mówię — z młodej twarzy pani nikt nie wyczyta, że pani babcią została.
W tym momencie nadeszła pani Matylda i pyta, pokazując palcem na swą twarz. — Nie widzi pan, co się stało ?
— Nic nie widzę ! .
— To pan jest kiepskim obserwatorem, —ja miałam bowiem potężne zmarszczki na twarzy, a już ich nie mam. Również i Marynia pozbyła się zmarszczek, które miała koło oczu.
Przypatrzyłem się uważniej — i rzeczywiście spostrzegłem, że obie panie posiadały czerstwe twarze z ładną cerą; były jak gdyby odnowione. Objaśniły mnie, że wygładziły zmarszczki, naświetlając sobie wzajemnie twarze spostrzegły bowiem, że proceder naświetlania działa odmładzająco.

Już od dawna o tem ‘wiedziałem, że każda część ciała ludzkiego pod wpływem promieniowania mojej maszyny była lepiej odżywiana, lecz nie przyszło mi na myśl zastosować ten objaw praktycznie do restauracji zwiędłej cery. Po jednomiesięcznem naświetlaniu ubyło pani Rogowskiej na wadze 21 funtów cłowych, stała się zupełnie zdrową i czerstwą. W kilka tygodni po wyjeździe ze Lwowa odwiedziła mnie pani Rogowska, aby podziękować za uzyskanie stałego zdrowia.

Spotkawszy raz na ulicy doktora Świtalskiego, poprosiłem-go, ażeby mi szczerze powiedział, co on sądzi o chorobie pani Rogowskiej — czy przypadkiem, nie było to wszystko razem histerją? Twierdził, że nie, że pod wpływem naświetlania bezsprzecznie zaszły organiczne zmiany, o czem też świadczy tak znaczna utrata na wadze, spowodowana przyśpieszoną wymianą materji, pomimo że furami zajadano tam kawiory, konserwy, konfitury i ciastka bez jakiegokolwiek ograniczenia.’

W jakiś czas później p. Rogowska owdowiała i ponownie wyszła za mąż za dra Korf Liwerego, urzędnika państwowej prokuratorii skarbu we Lwowie — naświetlałem wówczas oboje, pomimo że jej nie brakowało nic, ani nawet zdrowego, krzepkiego męża, on zaś posiadał wszystko prawie, co jest konieczne dla nowożeńca i dla stałego zdrowia.

Ze każda część składowa ciała żyjącego pod wpływem mego naświetlania lepiej się fizycznie rozwija, na to miałem liczne dowody, zebrane pod kontrolą dra Gostyńskiego: np. u panny Skrochowskiej, krewnej -p. Władysława Federowicza z Okna, która z powodu coxitis cierpiała na atroficzny stan, nogi; po jednomiesięcznem naświetlaniu nastąpiło zgrubienie nogi o 3 cm; równocześnie noga stała się oporniejszą i sztywniejszą, zgrubienie podeszwy jednego trzewika dla wyrównania różnicy w długości obu nóg stało się zbytecznem. Panna Skrochowska chodziła już bez znacznego utykania i zaczęła rozpowiadać wszędzie, że noga jej przedłużyła się. To dało zaraz podstawę P. T. doktorom Podlewskiemu, Schrammowi i Gabryszewskiemu do wykpiwania mnie, jakobym głosił, że noga stała się grubszą i dłuższa Żaden z tych panów jednak nic raczył się przekonać, co zaszło w rzeczywistości.
Przy naświetlaniu ręki poddanej poprzednio poważnej operacji, wystąpiły u niejakiego p. Majzla z Kijowa dokuczliwe bóle. Pacjent, będąc przekonany, że nastąpiło ropienie wnętrza, pojechał natychmiast do Warszawy do prof. dra Kosińskiego. Dr. Kosiński oświadczył po bliższem zbadaniu, że nie ma żadnego ropienia, że nastąpiło odłączenie przyrośniętego mięśnia od kości, co się zdarza nader rzadko i tu tylko u młodych ludzi. Jeżeli zaś nastąpiło to u starszej osoby pod wpływem opromieniowywania, należy uważać to za cenną zdobycz dla . chirurgji.

Po jakimś czasie zawitał do mnie profesor dr. Gabryszewski z pacjentem swoim, hr. Kazimierzem Sobańskim, który też miał atroficzną nogę z powodu nieudałej operacji, uskutecznionej w -Frankfurcie, i nosił na nodze dla jej usztywnienia stalowe rusztowanie. Przy naświetlaniach stale towarzyszył hrabiemu dr. Gabryszewski. który często powtarzał, że noga nie może zgrubieć pod wpływem naświetlania.
Po trzech tygodniach naświetlani hrabia począł narzekać, że go stalowa oprawa nieznośnie gniecie. Tłumaczyłem mu, że to pochodzi zapewne od gorąca, pod wpływem którego stalowa oprawa musiała się. zeschnąć. Narzekania te słyszał i dr. Gabryszewski.
Po miesiącu hrabia już nie mógł wytrzymać szalonego bólu, jaki mu sprawiała oprawa nogi, a gdy ja znowu powtórzyłem poprzednie tłumaczenie moje, doktor buchną gniewnie, że tu niema żadnego zeschnięcia, że to tylko noga zgrubła. — Niechże pan doktor nic gniewa się na mnie, — wtrąciłem — ja chciałem tylko usłyszeć z pańskich ust, że noga rzeczywiście rozwinęła się, i niechże pan doktor z łaski swej powie to też p. drowi Schrammowi, który kpił sobie ze mnie, twierdząc, że noga pod wpływem mego naświetlania nie może zgrubieć.

Nie ulega więc najmniejszej wątpliwości, że pod wpływem owego naświetlania następuje zawsze lepsze odżywianie naświetlonych części ciała ludzkiego oraz że zwiędła cera twarzy znakomicie się poprawia, nadając twarzy pozory odmłodzenia się.
Wobec profesora doktora Rydygiera wyraziłem przekonanie, że nie uważam za niemożliwe odrastanie amputowanych części ciała ludzkiego, o ile stworzy się warunki, któryby sprzyjały Profesor Rydygier potwierdził moje zdanie.
— Należy jednak – zaznaczył — postarać się o te warunki.
Odrzekłem, że według mego zdania wcale to nie powinno należeć do trudności — lecz niestety homo tomu procesowi; wszak rakowi odrastają szczypce i nogi, a jaszczurce ogon.
sapiens, jest najgłupszą, zbydlęciałą istotą, która pieniądze wyrzuca na zniszczenia wojenne, a jeżeli znajdzie się .przypadkowo myślący człowiek, to otaczająca go banda współczesnych zwyrodniałych paskarzy, lichwiarzy, żydowskich pasożytów i demoralizatorów zawodowych stara się utopić go w łyżce wody — i to nietylko ci z uczuć ludzkich pozbawieni bogaci głupcy, lecz też i hiperuczeni koryfeusze, którzy się obawiają, ażeby nie utracili aureoli mądrości pod wpływem jakiego rozumniejszego, godniejszego odkrycia.

Była też u mnie w leczeniu z Kaziatyna czy Kawatyna pani doktorowa de 1′Arbre ze swoją córeczką Tolusią, było to bardzo miłe, ładne dzieciątko, liczące około 8 lat, było chore na cukrzycę.
Gdy matka po kilkumiesięcznem tournee po różnych, doktorach europejskich zawadziła o Lwów, zawitała do mnie i zapytała, czy bym się nie podjął spróbować naświetlać Tolusię, której dotąd żaden lekarz nie zdołał uzdrowić, Wówczas ordynował w mojem laboratorium dr. Borzemski. Zgodziłem się. Po pewnym czasie analiza wykazała znaczne zmniejszenie się ilości cukru, a po 6-ciu tygodniach nie znaleziono go wcale. W okresie kuracji dziecko jadło kaszkę owsianą.

W dwa lata później Tolusia de 1′Arbre umarła na zapalenie płuc.
Młody student Stefański z Ananiowa czy Kamieńca Podolskiego, syn weterynarza, uległ jakiejś nieznanej mi bliżej chorobie znieczulenia nogi. Na klinice w Odessie uznano za jedyny ratunek amputację chorej nogi. Wówczas matka jego w ostatniej rozpaczy wysłała go do mnie. Znała mnie, ponieważ leczyła się u mnie zapomogą naświetlania na padaczkę czyli epilepsję; wynik był niezadowalający, napady bowiem stały się tylko rzadszemi i słabszemi. Po kilku tygodniach naświetlania panu Stefańskiemu rdzenia pacierzowego i chorej nogi okazał się niespodziewany skutek, noga bowiem odzyskała czucie i władzę, a amputacja jej stała się zbyteczną.

Z Krakowa otrzymałem telegram od doktora Surzyckiegu, że p Wanda Humniska w drodze do Kairo ciężko rozchorowała się w Krakowie i zapytuje, czy by nie mogła przyjechać do Lwowa w celu opromieniowania jej. Jeszcze nie dałem na ten telegram żadnej odpowiedzi, gdy p. Wanda Humnicka, z domu Mazaraki, przybyła do Lwowa w towarzystwie doktora Surzyckiego i doktorowej de 1′Arbre. Tego samego dnia o północy konferowałem z doktorem Surzyckim, który mnie uwiadomił, że stan pacjentki jest bardzo groźny i że prawdopodobnie do 24-godzin skończy życie, przy życiu bowiem utrzymuje ją wiara we mnie. Znając obie panie z dawnych czasów, zająłem się troskliwie p. Humnicką. W owym czasie miałem na wykończeniu nową maszynę, za pomocą której doprowadziłem służące do oddychania powietrze atmosferyczne, czerpane za pośrednictwem pompy poczwórnej z ogrodu i aktywowane przy pomocy promieni świetlnych lub też eteroidalnych. prawie do stanu „in statu nascendi”. Tak przygotowane powietrze posiadało zapach bardzo przyjemny i orzeźwiający, jak powietrze w górach po burzy tub też w godzinach rannych przy wschodzie słońca.

U tej chorej osoby anemja była tak rozwinięta, że błony śluzowe ciągle krwawiły, funkcja serca była bardzo słaba, nogi i ręce były popuchnięte. Oddychanie powietrzem, dostarczanem przez nową maszynę wpływało bardzo dodatnio na stan jej sił i na indywidualne odczucie samej siebie. Stan jej poprawiał się tak szybko, że gdy po kilku dniach zawitał do Lwowa doktor Surzycki, zaszłe zmiany zdumiały go, ale i ucieszyły. Spuchnięte ręce i nogi pozbywały się wody pod wpływem pochłaniających ją okładów, spreparowanych przeze mnie. Gdy serce lepiej już funkcjonowało, opuchlizna znikła zupełnie.

Upłynęło kilka tygodni; zdrowie pacjentki poprawiało się coraz bardziej, obie panie cieszyły się tem zaszachowaniem śmierci, sporządziły sobie nowe ładne ubrania, nie żałowały sobie na różne przysmaki, aż p. Wanda zepsuła sobie żołądek. Było to wieczorem, posłano po doktora, który zaordynował jej lekarstwo o tak wielkiej zawartości preparatu rtęciowego, że po dwóch dawkach tego eliksiru czy nektaru chora popadła w bardzo niebezpieczny stan zdrowia. Uwiadomiono mnie wczesnym rankiem o tam zajściu. Przybywszy na miejsce, odniosłem wrażenie, że zaszło tu niebezpieczne otrucie. Przeczytawszy receptę, spostrzegłem, że lekarstwo zawierano tak silną dawkę preparatu rtęciowego, iż mogłoby położyć nie tylko tak wątłą, lecz i silną, zdrową osobę. Zabroniłem trzeciej dawki i poradziłem natychmiast zawezwać lekarza, aby przypatrzył się swojemu dziełu i poradził, po dalej robić z chorą.
Gdy lekarz nadszedł, niezmiernie przeraził się stanem chorej i robił pani doktorowej de l’Arbre wymówki, że pozwoliła na drugą dawkę, gdy spostrzegła skutki pierwszej. Pani de 1′Arbra odrzekła, że chciała dać nawet trzecią dawkę, ale nadszedł pan Iks won Chyr i zobaczywszy stan chorej, kategorycznie zabronił dalszego używania tego lekarstwa.

Pan Iks nie ma tu wcale nic do gadania! — odrzekł konsyljarz. Przypadkowo słyszałem całą, tę rozmowę z drugiego pokoju i wyszedłszy do lekarza, oświadczyłem, że gdyby chora dostała była trzecią dawkę, to prawdopodobnie nie byłby jej zastał więcej przy życiu. — Receptę schowałem, — dodałem — a jeżeli pan doktor się nie uspokoi, to zrobię z niej użytek.
Doktor spokorniał i rzekł: „To nie jest nic wielkiego, ja ją klinicznie Wyleczę, proszę ją tylko odstawić do sanatorium dra Sołeckiego.

Cały ten dramat odbył się w piątek rano, a w niedzielo p. Wanda była już klinicznie wyleczona — leżała na katafalku. Wszystkie zabiegi, jakie poczyniono w sanatorjum przez doktorów Wiczkowskiego i Sołeckiego oraz ich asystentów okazały się bezowocnemi; oddychiwanie tlenem, różne wstrzykiwania, parzenia, ergotyna, buljony, koniaki i t. d., i t. d. nie potrafiły rozżarzyć gasnącego życia.
Wobec tego że zwłoki miały być przetransportowano do Rosji, należało zabezpieczyć je przed przedwczesnym rozkładem. Z powodu jednak stężenia ciała wstrzyknięcie do wnętrza jego środków antyseptycznych było niemożliwe, dlatego też poradziłem obandażować ciało watą, zwilżoną w formalaldehydzie oraz rozlać, na dnie metalowej trumny odpowiednią ilość formaliny. Dopilnowałem też .hermetycznego zalutowania trumny. Po roku zawiadomiła mnie pani doktorowa de 1′ Arbre, że była w grobowcu i widziała przez szklane okienko, umieszczone w. wieku trumny, że twarz p. Wandzi nie uległa żadnej zmianie.

Ożywiający skutek, jaki wywierała nowa maszyna moja na panią Wandzię Humnicką obudził u prof. dra Wiczkowskiego podejrzenie, że musi być coś na niej, czego szkolna medycyna nie zna jeszcze. Wymógł przeto na mnie przyrzeczenie podjęcia się doświadczeń z tą maszyną na jego oddziale w Szpitalu Powszechnym. Odesłałem więc maszynę do Szpitla Powszechnego, gdzie stała bezczynnie w gabinecie profesora przez kilka tygodni, aż przytłumiłem w sobie niechęć i rozgoryczenie do tych wszystkich akademickich mędrców, co się tak wspaniale przysłużyli p. Wandzi swoją, nieomylną wiedzą, aż profesor począł czynić mi wymówki z powodu mojej bezczynności. Dla zachęty przyrzekał, że pokryje ewentualne koszty moje, że sława, jaką przyniosłyby te doświadczenia, przypadnie jedynie mnie samemu w udziale i t. d. Odpowiedziałem, że nie pragnę żadnej zapłaty ani też nie jestem żądny sławy, że wszystko, co robię ponad swój zawód inżynierski, czynię con amore, wyłącznie dla ludzkości i dla mojego osobistego zadowolenia.

Wkrótce potem przybyłem na odnośny oddział lekarski i prosiłem, żeby . wszelkie doświadczenia poczynione były tak wzorowo i tak prowadzone skrupulatnie, jak wymagającego zasady ścisłej nauki doświadczalnej, gdyż inaczej naukowa wartość takich pobieżnych prób byłaby oczywiście iluzoryczna. O ile pamiętam, było tam 6, asystentów, oprócz, których przychodziła jeszcze pewną grupa słuchaczy medycyny. Powierzono mi dwie osoby u których 15 do 20 % płaszczyzny płuc było . zaatakowanych gruźlicą. Były to dwie kobiety stosunkowo jeszcze młode, jedna ze Lwowa, a druga, nazwiskiem Batog, ze wsi. Przyjmowałem chore w gabinecie profesora dra Wiczkowskiego, tam też zainstalowałem rury przewodowe przez okno, za pośrednictwem których maszyna czerpała powietrze z ogrodu szptlalnego filtrowano je, temperowano i aktywowano za porednictwem promieni energetycznych lub też potężnych promieni z lampy elektrycznej Nernsta. Uzyskane powietrze miało zapach najświeższego powietrza górskiego i w absolutnej ciemnicy wykazywało obłoczki światła fioletowego.

Już po kilku respiracjach i naświetleniach objawiły, się u chorych następujące zmiany: temperatura ciała obniżyła, się o ¾ ° Cels., nocne poty ustały i apetyt się powiększył. Wzbudziło to ogólne zainteresowanie, pisano biuletyn po łacinie, a wkrótce ówczesny dyrektor szpitala zgłosił się u mnie z.zaszczytną dla mnie propozycją oddania mi do dyspozycji osobnej salki z kilkoma łóżkami, znajdującej się nad, kaplicą szpitalną, doskonale nadającej się do dalszych doświadczeń.

Z propozycji tej byłem bardzo zadowolony. Dyrektor ten, młody człowiek, był, zdaje się, następcą dra Głowackiego. Rozpocząłem budowę większej maszyny, ażeby równocześnie mogło korzystać z niej kilku chorych.
Asystenci profesora wypytywali chorych, czy przypadkowo potajemnie nie stosuję jeszcze jakich innych leków; od jednej chorej osoby zażądano nawet solennej przysięgi, że niczego nie stosuję prócz powietrza, wychodzącego z maszyny, znajdującej się w gabinecie profesora.

Pewnego dnia spostrzegłem, że moja maszyna była rozbierana przez jakąś niefachową osobę, która nie potrafiła złożyć jej na powrót należycie. Nie bardzo mię to wzruszyło, gdyż byłem na tyle przezorny, że zasadniczy nervus rerum maszyny zabierałem zawsze z sobą do domu— właśnie dla zabezpieczenia się przed kradzieżą naukową. Przezorność moja okalała się słuszną. Ta próba wykradzenia tajemnicy mojej maszyny mocno zachwiała moje zaufanie do prawdziwej rzetelności otaczających mnie czynników naukowych, które oprócz ważenia osób obserwowanych de facto niczem się nie przysłużyły w zbieraniu doświadczeń. Nie starano się o sprawdzanie specjalnemi aparatami działalności płuc i serca, ciśnienia i składu krwi, nie porównywano ilości zużytych pokarmów i wydzielin tak pokarmowych, jak i respiracyjnych, nikt się nie troszczył o skonstatowanie zasadniczego stanu ani o sprawdzenie zmian, jakie spowodowały moje zabiegi lecznicze, z wysokości autorytetu lekarskiego lekceważono moje uwagi.
Oprócz przybytku na wadze konstatowano, jak zaznaczyłem już na samym początku, tylko temperaturę ciała i ilość uderzeń tętna. Przyzwyczajony jako inżynier do ścisłości w pomiarach, nie mogłem zadowolić się niedojrzałą metodą w przypadku, gdzie chodzi o największy skarb człowieka, bo o jego zdrowie i życie. Pewnego dnia spostrzegłem u jednej z mych pacjentek pogorszenie; ponieważ nie umiałem wytłumaczyć go sobie, zapytałem chorą o przyczynę jego i dostałem następującą odpowiedź: Proszę pana doktora, jak tu można wyzdrowieć w tych warunkach, w jakie stawia się chorą, pędzą mnie prawie nieubraną, bez pończoch przez korytarz przy kilkostopniowym mrozie (było to w lutym), leżę w chłodnej sali bez należytego nakrycia, a w dodatku nie dadzą mi należycie zjeść, jestem ciągle głodna, mam tylko tę jedną ulgę, że oddycham maszyną.

Spostrzegłem, że u tej osoby nastąpiła recydywa z powodu złego obchodzenia się z nią, więc szukałem .sposobu i możności uchylenia się od dalszych bezcelowych doświadczeń i skorzystałem z najbliższej sposobności, jaka się nadarzyła. Gdy spotkałem się z profesorem, skierowałem zaraz rozmowę na chorą, której stan pogorszył się. i udając, że uważam inhalacje maszynowe za bezskuteczne, zaproponowałem zaniechanie doświadczeń z niemi. -Profesor, nolens volens, raczył mnie przyznać słuszność, lecz żałował, że nie próbowano jeszcze doświadczeń z pyłem methylenblau, ażeby uwidocznić, jak daleko rozszerza się prąd powietrza w alweolach płucnych. Nadmieniłem, że z poprzednich doświadczeń z p. doktorem Gońką doszedłem do przekonania, że próbowano wprowadzić do ciała ludzkiego wprost przez skórę rozczyn methylenblau, kokainy i jod za pomocą promieni, któremi aktywowałem powietrze, a skutek był ten, że rozczyn kokainy wbity promieniami do ciała, znieczulił dość głęboko mięsień, tak że było możliwe wbicie dość długiej szpilki w ciało, ludzkie bez sprawienia bólu, jod zaś po 10-cio minutowem wpromieniowywaniu go do ciała, skonstatowano w plwocinach poddanej doświadczeniu osoby; methylenblau nie przechodził przez skórę, natomiast żaba, naświetlana w plecy przez położony na nią kawałek waty, zwilżony rozczynem strychniny, już po 5-ciominutowem naświetlaniu wykazywała wybitne oznaki otrucia.

Dążyłem do przerwania dalszych doświadczeń i osiągnąłem to. Przypadkowo dowiedziałem się, że podejrzenia moje były słuszne; byłem więc uszczęśliwiony, gdy w obecności profesora nakazałem służącemu mojemu przenieść
Otrzymawszy ten wspaniałomyślny urzędowy akt, świadczący o wzorowej przedpotopowej, pleśni, nie wiem rzeczywiście, jakich użyć słów słodkich dla należytego usprawiedliwienia jego. Obawiam się, czy kiedy w historji Polski nie odegra pewnego przykrego, niewesołego wspomnienia minionych sławnych czasów przykładnej niewiedzy.

Gdyby chodziło o groźna, jadowite, ważkie lekarstwo lub też preparat zwierzęcy, którego zastosowanie w lecznictwie mogłoby zamienić człowieka na jakiś dziwoląg bezrogi, to takie nader troskliwe zarządzenie, badania w kilku klinikach uniwersytetu, odpowiednio do różnorodności wyszczególnionych chorób, miałoby swoje uzasadnienie; gdzie zaś chodzi o cenną istotę, zwyczajne środki fizyczne, nader trudno uchwytne, a pomimo to tworzące główną podstawę życia organicznego, o środki, przez przeszło 30 lat — zasadniczo tylko pod dozorem lekarskim — praktycznie w tysiącach wypadków już stosowane, to żadną miarą nie jest do usprawiedliwienia ta przesadna obawa o wpływ ich na publiczne zdrowie, chyba że tutaj decydują inne motywy. Przecież i stonce oświetla tak ziemię, jak i ludzi, na niej żyjących— zdrowych i chorych — jakkolwiek nie było na to sankcji uniwersyteckiej ani nawet żadnej ordynacji czy opieki lekarskiej

Zakończenie.

Spotkałem w swoim czasie zacnego, znanego profesora anatomji, doktora Kadiego, z którym byłem zaprzyjaźniony od młodych lat.
Zamiast na bicyklu, jak to zwyczajnie czynił, gonił per pedes apostolorum
— Co to, — pytam — pan doktor bez swojego żelaznego konia? Jak to może być!
— Guma pękła, – powiada -. kupiłem nową, wentyl coś nieszczelny.
— Pan profesor jest obecnie od kilku już lat anatomem na uniwersytecie ? Porzucił pan prosektorjum weterynarji?
— Kraję teraz ludzi, którzy się prawie -nie różnią od zwierząt!
— Pan profesor musiał już tysiące trupów pokrajać — czy pan znalazł kiedykolwiek wątek życia w tak misternie pokrajanych trupach?
— Nie znalazłem nigdy nic podobnego!
— Widzę, że pan profesor lepiej zna umarłych jak żywych !
— A czy to pan inżynier, który mnie tak nieznośnie egzaminuje, przy swoich doświadczeniach fizjologicznych spotkał się kiedyś z życiem organicznem ?
— Nie wiem na pewno, lecz wydaje mi się, że zbliżyłem się już do tego zagadkowego problemu! Opowiem panu profesorowi o kilku moich ostatnich doświadczeniach wiwisekcyjnych. Przeciąłem ostrożnie żabie na tylnej nodze nerw ischiaticus i przywiązawszy na białej nitce jedwabnej koniec jego, prowadzący do kończyn nogi, tak ażebym go mógł cośkolwiek wyciągnąć w celu umożliwienia opromieniowania eteroidem, osiągnąłem zupełną możność stałego napinania i rozluźniania tej nogi. Noga poczęła pod wpływem eteroidu wykonywać ruchy, podobne do ruchów, wykonywanych przy skoku przez żywą, żabę. W drugim przypadku otworzyłem klatkę piersiową żaby tak ażebym mógł opromieniować eteroidem serce. Wynik tego doświadczenia był ten, że mogłem zmieniać tętno serca według swego upodobania.
W trzecim przypadku po wypompowaniu powietrza z małego, kulistego szklannego naczyńka napełniłem je tą cudowną materją, która tworzy podstawę energetycznego promieniowania eteroidu, a gdy naczyńko to położyłem na stole, nim się spostrzegłem, zaczęło ono szybko wirować na kraju stołu i wirowało tak długo, aż wewnętrzny zapas tej cudownej energji został wyczerpany. Proszę pana profesora, czy ten objaw nie przypomina żyjącej komórki? [MrHopen: ja chcę to zbadać!]
— Dlaczego pan nie ogłosił tego? Boję się, żeby P. T. następcy Hipokratesa nie namówili pana do sekcjonowania żywcem mojej osoby.
— Do widzenia kochany panie profesorze!
Upłynęło wiele lat od tego pamiętnego dla mnie spotkania. Przez ten czas pod troskliwą opieką -lekarską, wiele osób przeniosło się do wieczności, pomiędzy. niemi także i hrabia Stanisław Badeni, który przy potężnej budowie .ciała swego mógł żyć jeszcze kilkanaście lat. Biedny Kady podjął się balsamowania tego skarbu narodowego i zaraził się, a Wieczny Sędzia powołał go do wieczności. Pewnej nocy zjawia się wobec mnie widmo profesora z ręką podniesioną do góry jak do przysięgi i upomina mnie w sposób stanowczy, abym opisał swoje wieloletnie doświadczenia oraz wydał je drukiem, nie zważając na nic, na żadną koterję, na żadne trudności, jakie by ewentualnie robiła naczelna władza naukową — Akademja Umiejętności — i inne korporacje naukowe, bym to cenne, dla całej ludzkości, boże błogosławieństwo przynoszące, odkrycie oddał do publicznego użytku, nie. licząc, na żaden materjalny zysk, ani też na jakiekolwiek poparcie, bo to jest istotny dar boży nie dający się okupić żadnemi, skarbami ziemskiemi i jest największą zdobyczą, jakiej się ród ludzki od wielu tysięcy lat doczekał na ziemi, zdobyczą, którą sfery naukowe, rozpoznają wówczas dopiero, gdy obecna pod wpływem materializmu zupełnie zdegenerowana generacja usunie. się widowni ziemskiej do wieczności, a jej schorzałe pozostałości naukowe, moralne i etyczne zostaną zdezynfekowane prawdą bożą przez prawdziwą ludzkość na ziemi.
We Lwowie, 22 września 1922.
Iks won Chyr.


cdn
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 26 lut 2013, 21:47

songo70 pisze:nie chcę wyręczać Darka ,ale wrzucę tylko parę linków,-
które znalazłem- to i ten wynalazca którego podała
Kiara to niesamowite historie zakryte przez "miłościwie panujących":
http://chomikuj.pl/rob.zasada/Dokumenty ... kiego+(m76),167356853.rtf
http://kodczasu.pl/printview.php?t=604& ... fc1ca9787e
http://treborok.wordpress.com/orgon/opisy/
i jeszcze to"
http://treborok.wordpress.com/2013/02/2 ... lczesnych/


Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś życzy sobie opłatę za takie materiały, choć ta wynosi tylko kilka złociszy, to większość znanych mi osób im dziękuje.
Dlatego podsyłam każdemu zainteresowanemu, za darmochę, wszelkie dostępne mi materiały. ;)
I w miarę mych możliwości będę to czynił ze wszystkim, co uważam za godne upowszechnienia, nie pobierając ni grosza, choć skopiowanie tego mnie kosztuje. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 27 lut 2013, 01:18

Od tego czasu minęło 90 lat, może wreszcie kierunek tej wiedzy zostanie doceniony i mądrość wejdzie pod strzechy.



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: songo70 » środa 27 lut 2013, 06:32

Dariusz pisze:
songo70 pisze:nie chcę wyręczać Darka ,ale wrzucę tylko parę linków,-
które znalazłem- to i ten wynalazca którego podała
Kiara to niesamowite historie zakryte przez "miłościwie panujących":
http://chomikuj.pl/rob.zasada/Dokumenty ... kiego+(m76),167356853.rtf
http://kodczasu.pl/printview.php?t=604& ... fc1ca9787e
http://treborok.wordpress.com/orgon/opisy/
i jeszcze to"
http://treborok.wordpress.com/2013/02/2 ... lczesnych/


Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś życzy sobie opłatę za takie materiały, choć ta wynosi tylko kilka złociszy, to większość znanych mi osób im dziękuje.
Dlatego podsyłam każdemu zainteresowanemu, za darmochę, wszelkie dostępne mi materiały. ;)
I w miarę mych możliwości będę to czynił ze wszystkim, co uważam za godne upowszechnienia, nie pobierając ni grosza, choć skopiowanie tego mnie kosztuje. :D


darujmy sobie "gryzonia"- to zdaje się opowiadanie z cyklu "Pan samochodzik i..."
choć ciekawe, że jednak ktoś to odnotował i chciał przekazać społeczeństwu info. w formie kolejnego opowiadania z cyklu:

http://chomikuj.pl/sasha_watrin/Pan+sam ... 216464.pdf

PS. u mnie nie żąda żadnych opłat nawet bez logowania :shock:

pozdro :)
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » środa 27 lut 2013, 08:45

Nie żąda, bo plik jest mniejszy od 1 MB.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 27 lut 2013, 21:05

Thotal pisze:Od tego czasu minęło 90 lat, może wreszcie kierunek tej wiedzy zostanie doceniony i mądrość wejdzie pod strzechy.



Pozdrawiam - Thotal :)


Podziwiam Twoją ufność w naszą medycynę.
Niemcy trochę próbują tę metodę, ale jak znam życie nie wyjdzie to poza mury laboratoriów. gdyby miało być inaczej już dawno byłoby to rozpropagowane. Komuś zależy na trzymaniu tego pod szczelnym przykryciem. ;)

Jedynym sposobem rozpropagowania tych metod jesteśmy my.
Zakaszmy więc rękawy i zacznijmy.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 27 lut 2013, 23:43

Napisałem bardzo wyraźnie że; mądrość wejdzie pod strzechy, czyli bezpośrednio do ludzi :)



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 28 lut 2013, 14:38

cd.

JAKĄ TO NAGRODĘ
społeczną zdobywa sobie pracownik umysłowo i fizycznie czynny po pięćdziesięcioletniej pracy.

ALEGATA:
TRZY KARTY ZAWIERAJĄCE DWADZIEŚCIA ŚWIADECTW OD OSÓB, KTÓRE UZYSKAŁY ZDROWIE POD WPŁYWEM NAPROMIENIOWANIA I ODDYCHIWANIA
„ETEROIDEM”
JEDNA KARTA ZAWIERAJĄCA SPIS CZŁONKÓW TOWARZYSTWA NAUKOWEGO DLA BADANIA I EKSPLOATACJI WYNALAZKÓW
INŻ. FR. RYCHNOWSKIEGO
Uwaga.
Jednej z maszyn moich do naświetlenia eteroidalnego, nie naprawiłem więcej, ażeby ta pozostała dowodem jak barbarzyńsko wandalicznie obchodziła się spółka naukowa z mojemi maszynami, które ja jej pożyczałem dla badań a raczej eksploatacji pieniężnej.

F. R.
ZARZĄD SPÓŁKI:
Stanisław bar. Heydel
Edmund Libański
Eugenjusz Porębski
Towarz. Naukowe dla badania eteroidu.

WYKAZ CZŁONKÓW
WRAZ Z PODANIEM ILOŚCI UDZIAŁÓW
SPÓŁKI Z OGRANICZONĄ PORĘKĄ WE LWOWIE
TOW. DLA BADANIA I EKSPLOATACJI WYNALAZKÓW
INŻYNIERA FRANCISZKA RYCHNOWSKIEGO
SPÓLNICY:

Udział m. p.
Pan Stanisław Heydel, właściciel dóbr Sokołów, Lwów, ul. Cłowa 31
100
Dr. Jan Rozwadowski, dyrektor banku, Lwów, ul. Ujejskiego 8
75
Władysław Serwatowski, właściciel dóbr, Lwów, ul. Ujejskiego 8
50
Ksawery Jarozelski, właściciel dóbr, w Kaczanówce
10
Edmund Libański, inżynier, Lwów, ul. Batorego 34
10
Kazimierz Swierzyński, inżynier, Lwów, ul. Św. Zofji 78
5
Dr. Jan Adruszewski, lekarz, Lwów, ul. Mikołaja 9
5
Eugenjusz Kwiatkowski, były właściciel dóbr, Lwów, ul. Technicka 6
5
Stefan Mierzyjewski, inżynier, Lwów, ul. Grunwaldzka 1
5
Gustaw Müldner, inżynier, Lwów, ul. Grunwaldzka 7
5
Jan Czartoryski, słuchacz techniki, Lwów, ul. Kurkowa 15
5
Dr. Bogusław Longschamps, Lwów, ul. Grodzickich 4
5
Eleonora Anderschóck Porębska, żona inż., Lwów, ul. Bourlarda 5
10
Kazimierz Idaszewski, prof. politechniki, Lwów, ul. 29-go Listopada 43
10
Eugenjusz Porębski, inżynier, Lwów, ul. Bourlarda 5
10
Dr. Adolf Kuhn, lekarz, Lwów, ul. Łyczakowska 16
5
Stanisław Fryze, inżynier, Lwów, ul. Tarnowskiego 96
10
Kazimierz Roztworowski, właściciel dóbr, Lw3w, ul. Zofji Chrzanowskiej 4
30
Zygmunt Groblewski, notarjusz, Lwów
10
Aleksander Frankowski, inżynier, Lwów, ul. Akademicka
10
Witold Czartoryski, właściciel dóbr, Pełkinian
20
Wincenty Rozwadowski, właściciel dóbr, Babinie
50
Kazimierz Czartoryski, właściciel dóbr
20

Jaką to zasługę i nagrodę społeczną zdobywa sobie pracownik umysłowo i fizycznie czynny po pięćdziesięcioletniej pracy.

I.
Patrol złożony z 16-tu uzbrojonych i ręcznemi granatami udekorowanych bohaterów ukraińskich wpada z rykiem i krzykiem do mojego spokojnego laboratorium łamiąc i psując co im w ręce wpada, obwinia mnie gwałtownie, że jestem jako były profesor, komendantem lwowskiej legji akademickiej, że w mojej pracowni jest skład amunicji i broni, oraz, że w moim domu ukrywają się akademicy, i że ja, jako odważny niebezpieczny wojownik, niebezpiecznie zagrażam ich odwrotowi z placówki wojskowej z Ossolineum ect. ect. — Gospodarują jak nowocześni Wandalowie już nie tylko w mojej pracowni, lecz też i w całym domu, począwszy od piwnicy skończywszy na strychu, niszcząc wszystko co im wpada w ręce, przez wiele godzin, ażeby na ostatku porozbijać kosztowne aparaty fotograficzne i przeróżne naczynia szklane, napełnione przeróżnemi chemikaljami nader kosztownemi i przydatnemi do uzyskania fotografij o prześlicznych naturalnych kolorach. Nieznalazłszy żadnych akademików, broni lub też amunicji na polecenie swojego komendanta, P. T. porucznika o fizjognomji tatarskiej, który nie pozwolił mnie słownie tłumaczyć się, wyrażając się: „że budu strylaty” jeżeli ty przemówisz!! — nakazał rzucić dwa ręczne granaty za mną do mojego laboratorjum, które eksplodując wysadziły okno i drzwi wchodowe wraz z zamurowaną futryną, niszcząc równocześnie całe otoczenie wraz z modelami, rysunkami przeróżnych wynalazków i aparatów fizykalnych.

Odnośnie do mojej osoby, to prawdziwie cudownym trafem żaden odłamek mnie nie zranił, tylko ta potężna brizaneja wybuchu przy zamkniętych drzwiach oraz jadowitość gazów wybuchowych spowodowała, że przez 24 godzin, byłem tak chorym, że wszystko widziałem w czerwonym kolorze, a płuca zostały tak zderanżowane, że oddechu brakowało, a po dziś dzień jestem chorym na astmę, że nie jestem przydatnym do wykonania znaczniejszej pracy fizycznej z powodu bólów piersiowych.
Takiemi to były odwiedziny braterskich Ukraińców, którzy się zjawili, ażeby zniszczyć wszelka, moją pracę umysłową i praktyczną, zaskarbioną w toku mojego nader czynnego pięćdziesięcioletniego pobytu w Polsce, a w dodatku ażeby mnie bezbronnego pracownika i myśliciela zamordować dla zaspokojenia swoich dzikozwierzęcych właściwości, pomimo, że nigdy w życiu niemiałem jakichkolwiek zatargów z tym azjatyckim szczepem ukraińskim, czy rusińskim.

II.
Ze stanowiska Państwa Polskiego nie doznałem nigdy żadnej pomocy, żadnego też odszkodowania za zniszczenie mego majątku przez Ukraińców, co. wynosi krocie tysięcy koron. austr., ani też jakiejkolwiek porady, — nawet gdy mnie ewentualnie za moje czynności techniczno-fachowe lub też obywatelskie łaskawie wynagrodzono monetą polską pod rygorem, ażebym takowej nie wymienił na obcokrajową walutę, więc ją jako posłuszny obywatel po dziś dzień przechowałem na miłą bezwartościową pamiątkę, pięknie ilustrowanej makulatury monetarnej, którą nawet złodzieje, którzy się już trzy razy włamali do mojego laboratorjum w toku polskiego- panowania pogardzili, rzucając do śmiecia ! —

Pomimo takich okazałych względów nie utraciłem mojego poczucia patriotycznego bowiem, gdy pewna spółka amerykańska zaofiarowała mnie 4 a raczej 4 ½ miljonów dol. za jedno z moich odkryć, mianowicie na zakupno przyrządów ujmujących cudowną materię Eteroid, którą badano poprzednio i opisano przez P. T. Brungtona Wilby’ego w New-Yorker Herald i tez w Morningpost, — to nie zgodziłem się jedynie tylko z tej przyczyny i z tego wzglądu, że czułbym się. niegodnym obywatelem, gdybym tak drogocenne i nader pożyteczne odkrycie i wszelkie z niem łączące się wynalazki do obcego kraju na korzyść bogatych Amerykanów przefrymarczył! — Odmówiłem stanowczo! oświadczając otwarcie, że wszelka stąd wynikająca korzyść powinna zostać w świeżo powstałej Polsce, która powinna się zbogacić tem odkryciem, tak samo, jak Anglja i Ameryka zbogaciła się wynalazkiem maszyny parowej.

Niestety! — moje pobożne życzenie zamieniło się na potężne „Zero”, — bowiem polsko-krajowi uczciwcy obmotali mnie hucznemi obiecankami i górnolotnemi przyrzeczeniami, że utworzą krajowo-polski syndykat, który szczerze postara się oto, ażeby kraj polski skorzystał z mojego odkrycia i uzyskał też to błogosławieństwo jakie wynika z owego epokowego odkrycia i łączących się z niem wynalazkiem o niebywałej wartości praktycznej!! — Wmówiono we mnie, i sugierowano słodkiemi słowami, że to będzie zbawieniem w całym kraju polskim, jeżeli ja to odkrycie powierzę, krajowej spółce, która dołoży wszelkich starań, ażeby cały kraj polski skorzystał z mojego odkrycia i był mnie też wdzięcznym za moją mozolną pracę i cudowny pomysł.

Wobec okoliczności, że już poprzednio zgłosiło się do mnie z Warszawy dwóch polskich dygnitarzy, którzy bałamucili mnie, że są uprawnionymi reprezentantami państwa polskiego, któremu ja publicznie odstąpiłem mój wynalazek, to udałem się z temi panami do P. T. Notarjusza, którego wówczas zastępował młody Dr. Nitarski, syn radcy sądu apelacyjnego, który szczerze zaopiekował się moją sprawą i wkrótce wykazał, że ci dwaj panowie wcale nie są zastępcami P. T. Rządu, i że tylko dla własnej osobistej korzyści starali się wydobyć odnośne odkrycie, co spowodowało, że niebawem pożegnali się po angielsku.
Ta okoliczność spowodowała też, że dla zainteresowania ogółu namówiono mnie na odczyt z demonstracjami fizykalnemi w sali Muzeum im. ces. Franciszka Józefa we Lwowie, z czego wyniknął dalszy skutek, zawiązania się komitetu, który deklarował zająć się sprawą mojego odkrycia i przyczynić się do rozległego pożytecznego zastosowania tego odkrycia w całem Państwie Polskiem.

Na czele tego komitetu stanął P. T. pan Stanisław baron Heydel, P. T. inżynier Libański, P. T. inżynier Porębski i jeszcze kilka innych osobistości, mnie nieznanych. Ze mną, jakkolwiek doznałem już nauczki od poprzednich warszawskich Chevaliers d’Industrie [ang. slang: złodzieji], była sprawa dość łatwą, bowiem z powodu mojej osobistej słabości, spowodowanej ręcznemi granatami przy wizycie P. T. Ukraińców w mojem lakoratorjum, byłem dość ciężko chorym i bezsilnym, — a znając z dawniejszego czasu P. T. Stanisława barona Heydla, uwierzyłem w jego osobiste przyrzeczenia i dałem się wreszcie namówić do powierzenia mojego odkrycia odnośnej proponowanej przez Heydla spółce, którą też powołał P. T. St. Heydel do życia i stanął też na jej czele.

Niestety, zaraz na wstępie musiałem się przekonać, że wszelkie uczciwe zapewnienia P. T. St. Heydla, jak i też P. T. Libańskiego są ułudną fatamorganą, którą Ułożył P. T. St. Heydel ze swoim osobistym przyjacielem Libańskim zasadniczo nazywającym się P. T. Mondscheinem, gdy jeszcze tenże był wyznawcą Mojżeszowym.
Nie da się zaprzeczyć przy bliższem badaniu, że cały sposób namowy i postępowania ze mną, zawiera znamiona sugiestji hypnotycznej, której ja uległem, nie zdając sobie należycie sprawy do czego miał posłużyć podobny sposób zawierania spółki, z wynalazcą, którego się sprytnie ograbia z owoców jego długoletniej, mozolnej i kosztownej pracy, jedynie dla osiągnięcia zysku materjalnego obcym kosztem bez wszelkiego osobistego trudu i mozołu! —

Po dziś dzień nie jestem tego świadom, że podpisałem się na kontrakcie, którego treść jest mnie nieznaną, pomimo mojej nader dobrej pamięci, którą byłem obdarzonym od najwcześniejszej młodości, a której dotąd nie utraciłem pomimo mojego wiekowego 78-liczącego życia, o czem świadczy też obecny elaborat, uzasadniony wyłącznie dóbrą pamięcią. Przecież ta cenna spółka naukowa, która nie dała żadnego dowodu swojej wyższości naukowej, i pomimo, że się posługuje mają szlachetną nazwą familijną nie raczyła mnie. nawet zapisać w poczet swoich członków, przywłaszczając sobie nie tylko ten jeden wynalazek mojej pracy i badania, ograbia mnie już nie tylko z dotychczasowych wynalazków, lecz i też z takich, które ewentualnie przed moją śmiercią udałoby mnie się, uskutecznić! — Jaką to kompensatą odwzajemnia się mnie?? — — — — Lekceważeniem, drwinami i ordynarnemi kpinami! Jednego szarego centusia nie otrzymałem za moje odkrycie Nie dotrzymano prawie żadnych solennie złożonych przyrzeczeń, nie postarano się. o koncesję państwową a nawet wprost niegodnie postąpiono z moim 20-letnim przyjacielem św. pamięci, Tomaszem Wydżgą, który przystąpił do tej sławnej spółki zapłaciwszy nie tylko za siebie, lecz i też za najbliższych członków swojej rodziny, nie został nawet wpisany w poczet odnośnej spółki, do której legalnie przystąpił, a którą nawet bankietem w hotelu George’a potraktował, płacąc za takowy 40.000 marek polskich!! — Zaszczycili go ci panowie szlachetni, nazwą prezesa honorowego bowiem ofiarował też 161 miljonów koron austr. na budowę 7-mu sanatorjów, do których przysposobił plan techniczny własnym kosztem, tak że dziennie mogło być w każdym z tych zakładów naświetlanych po 5000 osób!! — Otóż taki to jest owoc czynności tej zacnej spółki naukowej!! tak się uwydatnia ta solennie przyrzeczona filantropja! To wszystko razem nazywa się uczciwością!! —

Gdy się zjawił prawny zarządca a nawet prokurent odnośnej spółki P. T. pan Kapitan Kuhn, szwagier pana Libańskiego, który zmienił też swoją szlachetną nazwę „Kuhn” na Kruszelnickiego, to uczęszczało do zakładu, który ja wówczas jeszcze sam osobiście prowadziłem, dziennie 64 osób, naświetlanych przeze mnie samego osobiście, w toku 12 godzin, i to ręczną maszyną eteroidalną, którą jedną ręką w motorycznym ruchu utrzymywałem, a zaś drugą ręką odnośne osoby gruntownie naświetlałem !! —
Naturalnie, że ręczny ruch został natychmiast zaniechanym i zamieniony na ruch elektromotoryczny, bowiem żaden z tych akademickich słuchaczów medycyny, którymi się otoczył P. T. zarządca Kuhn, nie posiadał tej ochoty i wytrwałości, jaką ja jako chory starzec ze swoją pracą dokonywał, będąc czynnym z naświetlaniem chorych osób.

Również przeprowadzi! P. T. Kuhn innowację w odnośnym zakładzie, to rygor przypominający wojskową kasarnie austryjacką, który wcale nie trafiał do przekonania P. T. gości uczęszczających do naświetlania, tak dalece, że po upływie jednego miesiąca jego urzędowania ten wzorowy zakład świecił pustkami! —
P. T. pan Kuhn odszczególniał się wybitną gorączką uzyskania pieniędzy a tout pris; wszyscy goście musieli z góry opłacać swój czas zamówiony do naświetlania, — każdy co się spóźnił utrącał swoją wkładkę na korzyść zakładu, który bezwzględnie, bez kompensaty zagrabia! wszystko na rzecz zakładu. Naturalnie, że z takiego stanu rzeczy wyniknęły sprzeczki i niezadowolenia, które w ostatku odstręczyły większą część osób od naświetlania. —

Wobec tego, że P. T. zarządca jako wysoki dygnitarz spółki naukowej pokazywał się często tak jak na lekarstwo do zakładu a jego zastępca nie posiadał żadnego autorytetu wobec personelu zakładowego, to tenże postępował sobie według własnego upodobania, nie troszcząc się wcale oto, czy goście są zadowoleni z ich czynności lub nie! —

Było 5 akademików! — słuchaczy medycyny, jeden obermedyk, dwóch lekarzy dyplomowanych, jeden służący, czyli laborant, 2 profesorów akademickich, — a pomimo tego licznego personelu, często brakowało przynależnej osoby do naświetlenia, bowiem odnośny dygnitarz medyczny nie jawił się na czas swojego zajęcia, więc wypadało przeprosić P. T. gościa i odesłać go do domu z kwitkiem, bowiem broń Boże, laborantowi niewolno było naświetlić, pomimo iż tenże przewyższał paniczów medycznych pod względem wprawy i sumienności, którzy z pewną nonszalancją w poczuciu swojej wyższości akademickiej zajmowali się z naświetleniem nie con amore – lecz jedynie dla uzyskania zarobku monetarnego, zresztą nie mając też żadnej wiary w skuteczność odnośnych zabiegów, które się też odbywały bez sankcji akademickiej, więc też wandalizowali tak maszyny jak i też przewody z powagą wielkich potentatów nauki. Usiadłszy przed gościem na krzesełku skrzyżowawszy ostentacyjnie nogę na nogę, z papierosem dymiącym w ustach, machali ostentacyjnie przewodem jak laską czarodziejską w powietrzu, nie mając też żadnej bliższej świadomości i zrozumienia tych zabiegów wykonanych wyłącznie dla uzyskania dobrej zapłaty zarobkowej. Przy tej sposobności obserwacji nabrałem też pewnego przekonania, że akademicka nauka medyczna wcale nie umoralnia ani leż nie uszlachetnia swoich adeptów, czego zresztą z tej prawie mikroskopijnej wiedzy fizyki i chemii, oraz szlachetnej humanitarnej mądrości Asklepiosa pod istniejącemi warunkami wymagać nie można — nawet z nowoczesną elektryczną latarką Diogenesa trudno by było znaleźć wzorowego młodzieńca odszczególniającego się dobrem wychowaniem i też chwalebnemi zasadami ludzkiemi, który by szczerze odczuł, że jest czynnym w wykonywaniu dzieła humanitarnego.

Odnośnie do czynności P. T. pana Kuhna, obecnie Kruszelnickiego, to jego dążności społeczne ograniczały się jak najwybitniej do jak największego zagrabienia majątku z odnośnego niby naukowego przedsiębiorstwa, przy jak najmniejszych osobistych trudach i zabiegach, nietroszcząc się wcale oto, czy odnośni petenci pragnący naświetlenia byli zadowoleni, lub nie. Zasadnicza wartość i opłacalność odnośnego przedsiębiorstwa polega wyłącznie tylko na jego utylitarności i rzetelności odnośnych zabiegów naświetlania, – bowiem każda osoba, która się tym sposobem naświetlania i oddechiwania swoich cielesnych niedomogów pozbyła i czuje się szczęśliwą — poucza i namawia każdą inną chorą osobę do spróbowania i skorzystania tego nowego sposobu, który i uzyskuje się nową siłę życiową i pozbywa się bez wszelkich trujących lekarstw odnośnych cierpień, żadną miarą nie dających się usunąć konwencjonalnemi, chemicznie czynnemi lekarstwami.

Pan kapitan Kuhn, pobierał za swoje cenne usługi miesięcznie 80.000 Marek polskich, jego uprawniony zastępca pan Śliwiński 20.000, służący, czyli laborant 20.000 Mp., pan obermedyk co nadzorował medyków 20.000 Mp., dwóch lekarzy 42.000 Mp., 5 medyków około 90.000 Mp., p. inżynier mechanik, który pożyczał maszyny i przewody je naprawiał całemi dniami, miał łaskawie przez P. T. spółkę naukową wyznaczonych 30.000 Mp. Oprócz tego personelu było jeszcze dwóch akademickich profesorów i 2 panny, których zapłata była mnie nieznaną.

Naturalnie, że takowa rozrzutność pieniężna była tylko wówczas możliwą, jeżeli uczęszczało do naświetlenia około 60 osób, wobec tego że spółka objęła ten zakład w tym momencie, gdy pod mojem kierownictwem uczęszczało do zakładu 64 osób — zdawało się też zapewne, uruchomiając zakład motorycznie, przy należytem dozorze i sumiennej obsłudze, liczba uczęszczających osób może się podwoić, ewentualnie nawet potroić.

Po upływie jednego miesiąca takiej niczem nieusprawiedliwionej gospodarki jaką zaprowadził P. T. pan Kuhn, która pomimo mojej przestrogi była nadal tolerowaną przez zarząd spółki, — nabrałem tego pewnego przekonania, że taka prawdziwie polska gospodarka prowadzi do bankructwa, — zmartwiłem się bardzo i przestrzegłem też osobiście pana Stanisława barona Heydla, który jako wytrawny dyplomatyczny „Beschwichtigung shofrath” uspakajał mnie następnemi słowami, mianowicie: „Niechże się staruszek nie martwi! My już zrobimy, że na ostatku wszystko będzie dobrze„ Probatum est! — Jak to dobrze zrobiono, to świadczy o tęm obecnie istniejący stan rzeczy! Upłynęło przeszło sześć lat w rozkosznem dolce far niente tej cennej spółki w błogiem oczekiwaniu mojej śmierci i tych na horyzoncie amerykańskim iskrzących się czterech i pół miljonów dolarów, — w którym to czasie ta szanowna i rzetelna spółka naukowa nic i nic realnego i pożytecznego z tem rzetelnie im powierzonym skarbem odkrycia .Eteroidu nie dokonała, — tak pod względem -naukowym jak i też komercjalnym !! 1 —

Cała ich zasługa koncentrowała się w tem, że starała się poza mojemi plecami o państwowe opatentowanie konstrukcji mojej wzorowej maszyny eteroidalnej — ażeby mnie z posiadania tego wynalazku prawnie wywłaszczyć!!! — Gdy się zgodziłem na skopiowanie mojej oryginalnej maszyny eteroidalnej, to wykonano według mojego modelu aż trzy maszyny — a z tych jedną wydała spółka do dyspozycji Panu Dr. Hydropacie Kowalskiemu we Lwowie w celu zbadania jej skuteczności w leczeniu!
Przecież każdy laik wie o tem, że hydropatja niema nic wspólnego z elektropatją.
Sympatyzuję z P. T. Dr. Kowalskim jako ze zacnym lekarzem, żałuję go, że ta zacna spółka wplątała go też w swoje naukowe intrygi.

Proszę też przyjąć do wiadomości następujące szczegóły, które oświetlają poniekąd etyczne podstawy tej cennej spółki naukowej, mianowicie:

1. W odnośnym czasie, gdy według mojej najlepszej wiedzy, odnośna, — dopiero w zawiązaniu będąca spółka prażadnej czynności eksploatacyjnej jeszcze nic niepodjęła — nawet jednego szarego centusia na nic nie wydała, tylko się odbywały odwiedziny i narady w mojej pracowni, to zauważyłem, że ze zbioru rysunku, opisań i innych dokumentów moich zniknął pewien dokument notarjalny. Stało się po zakończeniu odnośnej konferencji, w której pokazywałem odnośnym panom, — o ile pamiętam był obecny p. baron Heydel, inż. Edmund Libański, inż. E. Porębski, p. prof. Friese ect. ect. wymieniony zapieczętowany akt notarjalny, stwierdzający, że opis i rysunek mojej pierwotnej maszyny eteroidainej został zdeponowany w cesarskiej akademji umiejętności we Wiedniu! -— Najwięcej zainteresował się tym dokumentem pan inżynier Edmund Libański i zażądał ode mnie, ażebym jemu ten dokument oddał! — Ja jemu stanowczo odmówiłem z tym dodatkiem, że — gdyby wszyscy członkowie zawierać się mającej spółki gremjalnie tego ode mnie zażądali, to dopiero w takim razie zgodziłbym się na wydanie tego ważnego dla mnie aktu urzędowego! — Niestety jednakowoż, gdy następnego dnia zjawił się w moim laboratorjum, sam pan Stanisław baron Heydel jun. z życzeniem ażebym jemu jeszcze raz ten notarjalny dokument pokazał — to niestety pomimo najstarańszego przeszukania wszystkich mojich pisemnych i rysunkowych skarbów, — już tego ważnego dokumentu notarjalnego nie było, — o czem pana barona uwiadomiłem i jego kilka pisemnymi fragmentami, odnoszącemi się do tej kwestji, depozytu akademii wiedeńskiej zaspokoiłem. —
Gdy w kilka dni po odnośnem dla mnie nader przykrem zajściu zjawił się pan Libański znowu u mnie, to zauważyłem, że on posługuje się ołówkiem „Kohinorem” tego samego numeru i marki i zatemperowania jakim ja się posługiwał przy pokazywaniu tego w mowie będącego aktu notarjalnego, to przypomniałem sobie wnet tą wybitną żądzę, z jaką on żądał oddania jemu do dyspozycji tego aktu notarjalnego,— to obudziło też w mojej duszy podejrzenie, że nikt inny, tylko on jest sprawcą zniknięcia odnośnego dokumentu! Moje podejrzenie jeszcze dalej tem się ugruntowało, że Libański otwarcie mnie oskarżał, że ja pewne dane naukowe, tego mojego odkrycia wobec spółki przemilczałem! ! Skąd czerpał ten zacny pan tę wiadomość? W odnośnym akcie jest zawarta ta hypotetyczna uwaga, że Eteroid prawdopodobnie ma coś wspólnego z wodorem, bowiem analiza spektralna tego gazu wykazuje trzy kreski więc trzy składniki, z których jeden podobny do eteroidu prawdopodobnie jest identycznym, z pochwyconym przeze mnie Eteroidem ! ! ! [!]— Jedynie ze zawartości odnośnego aktu notarjalnego, było też możliwem dowiedzienie się o tej tezie naukowej, którą jedynie ja stwierdziłem a oprócz akademji, nikomu się nie zwierzyłem. —

2. Zgłosił się ponownie ten zacny pan Libański a to w pierwszych początkach gdy spółka naukowa miała objąć naświetlanie eteroidem do mnie osobiście uczęszczających 64 osób, — z pretensją, — że ja z tego dochodu jaki mnie przypada z naświetlania 64 gości mam zapłacić 70 prc. spółce, zaś 30 prc. należą się mnie jako przedsiębiorcy i wykonawcy, — bowiem tak to jest zastrzeżone kontraktem między mną i spółką ! — Sprzeciwiłem się podobnemu żądaniu, nadmieniając że ja nie mam dotąd żadnej wiadomości o istnieniu jakiegokolwiek kontraktu, wiem tylko że istnieje pewna propozycja do zawarcia kontraktu! Jeżeliby jednakowoż istniał jakikolwiek kontrakt, to wówczas należy mnie się, — jeżeli spółka swoim kosztem prowadzi odnośne przedsiębiorstwo 35 prc. z odnośnego dochodu a zaś 75 prc. przypada na. korzyść spółki, ta bowiem opłaca lokal, personal i podatek. Uskarżyłem się przed inż. Porębskim o niesłuszne pretensje pana Libańskiego, który przyznał mnie słuszność i potępił pana Libańskiego, że tenże śmiał podobną pretensję podnieść, która stawia spółkę w tak niegodnym świetle ! —

3. Po pewnym czasie, gdy wandaliczne niszczenie moich maszyn eteroidalnych doszło do zenitu a naprawa maszyn i przewodów stała się prawie niemożliwą, to odmówiłem wypożyczania i naprawiania, maszyn eteroidainych, rezygnując też z dalszego, i wynagrodzenia tych poprzednio przez spółkę mnie łaskawie przyznanych 30.000 Mp. 1 6/10 groszy waluty złotowej. Zgodziłem się na skopiowanie mojej oryginalnej maszyny bezpłatnie, co też nastąpiło, bowiem spółka wykonała według mojego modelu aż 3 maszyny pod kierownictwem P. T. pana prof. Friesego! —Budowa tych nowych maszyn wcale nie uzasadniła we mnie tego przekonania że mam do czynienia z wybitnymi fachowcami, bowiem tak pod względem doboru materjału, tak i też pod względem konstrukcyjnym, nie przekonano mnie, ze dokonano jakiegoś chevd’oevre, majstersztyku mechaniki !
Naturalnie, że przy zastosowaniu ruchu motorycznego, nie potrzeba się też tak ściśle rachować z wydatkiem siły mechanicznej ! !

4. Praktyka wykazała, że za pośrednictwem maszyny oryginalnej było się w stanie w jednej godzinie naświetlić 5 osób, wiec w 12 godzinach 60 osób. — Ta liczba osób wydawała się panu zarządcy kapitanowi Kuhnowi za małą, — więc zażądał ażeby naświetlano po 6 osób na godzinę, więc na 12 godziną dobą po 72 osób. To było stanowczo połączone ze szkodą dla osób uczęszczających na naświetlania do zakładu, więc pan Dr. Kowalski sprzeciwił się tej finansowej poprawce P. T. zarządcy, kapitana Kuhna! —

5. Wypada też wtajemniczyć się w tę akademicką manierę z jaką się popisywali przy naświetlaniu P. T. medycy mianowicie: większa część tych wzorowych paniczów spoczywała sobie wygodnie na krześle przed odnośnym gościem i założywszy nogę na nogę, z palącym się papierosem w akademickiej buzi, wymachiwać począł przewodem z gracją wielkiego uczonego.
Nie dosyć, że goście się bardzo zrażali przepisami P. T. Kuhna, to specjalny spo1sób, postępowania tego akademickiego personelu, wcale się nie przyczynił do wzbudzenia powagi odnośnego zakładu, ani też do krzewienia jakiegokolwiek zaufania, więc niejeden gość zgorszony takiemi stosunkami porzucał z pogardą zakład, w którym spodziewał się wyzdrowienia i obchodzenia się wzorowego! —

Pomimo, że wszystko się odbywało pod moją firmą, to ja sam nie miałem prawie żadnego wpływu decydującego, nienależałem do pocztu tej uczonej spółki, niebytem też nigdy zaproszonym na jakiekolwiek zebranie, nawet gdy się ośmieliłem wskazać na te kardynalne błędy zarządcy pana kapitana Kuhna, to zamiast postarania się o jakąkolwiek rzetelną poprawę, ta P T. spółka zaszczyciła go swoją generalną prokurą. Sic transit glorja mundi!! — Najwidoczniej, że taki sposób postępowania leżał w tajnym interesie tej zacnej spółki, — niby naukowej !! —
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » piątek 01 mar 2013, 19:30

cd

6. Ogryzki z owoców i potraw, niedopałki z papierosów zanieczyszczały podłogę a pod nogi, osób, które naświetlano podkładano trzcinowe rogóżki, w których gromadziło się niechlujstwo bakterje a nawet prawdziwe polskie wszy, co mnie ostatecznie doprowadziło do takiej szewskiej pasji, że kazałem wszystko w piecu spalić; tem też naraziłem się wielebnemu zarządcy a szczególnie panu obermedykowi, który zawsze twierdził że jest wytrawnym higjenistą a jednakowoż wypadało się co dzień upomnąć o czystość w zakładzie i o desinfekcje przewodów eteroidalnych za pośrednictwem formaliny, która się zawsze gdzieś zapodziała. Pan obermedyk był nawet tak dalece naiwnym, że zamyślał kultury różnych bakteryj sprowadzić dla swoich doświadczeń do zakładu.

7. Wobec takiego fenomenalnie nienaukowego, postępowania odmówiłem odnośnej spółce naukowej dalszego pożyczania moich maszyn eteroidalnych, co spowodowało, że zbudowali sobie trzy maszyny przydatne do uruchomienia motorycznego wyprowadzili się z domu, gdzie mieści się moje laboratorjum z ul. Chorążczyzny 15 na ul. Boularda do zabudowania Muzeum Franciszka Józefa, ażeby tam ostatecznie zakończyć swój marny żywot naukowy, tam bowiem już wszelkich gości do naświetlania zabrakło zupełnie, bowiem każdy rozumny człowiek unikał tej filantropijnej . spółki naukowej ! Ali right !
Skończyło się ostatecznie na rzetelnie błogiej idei, ażeby uzyskać przywilej państwowy na mój wynalazek, wydziedziczyć mnie prawnie z posiadania mojego kosztownego odkrycia, lub też zaczekać na moją bliską śmierć, która ciągle była na widoku z powodu defektu mojego organizmu, spowodowanego wybuchem ręcznych 2 granatów, rzuconych na mnie przez Ukraińców w mojem laboratorjum. Kto mnie ubrał w komendanta akademików lwowskich, nie mam żadnego pojęcia, w rzeczywistości byłem przez czas inwazji rosyjskiej komendantem straży obywatelskiej, I. dzielnicy miasta Lwowa, byłem naczelnikiem stu obywateli lwowskich i otrzymałem też od rosyjskiego pułkownika Szeremetjewa ówczesnego komendanta miasta 20 żołnierzy rosyjskich karaułów do mojej dyspozycji.

Wszystko wskazuje na tę okoliczność, że ta szanowna spółka naukowa pragnęła się doczekać mojej śmierci, bowiem bardzo nęciły ją te amerykańskie miljony, które mnie ofiarowano a których ja nie przyjąłem z powodu mojego patrjotycznego poczucia szlachetnego.
W ostatku utraciłem wszelką wiarę w szlachetność i naukowość odnośnej spółki naukowej najzupełniej, co mnie też skłoniło oddać tę całą niewyraźną sprawę do rozstrzygnięcia sądowego. — Przy tej sposobności dowiedziałem się ewidalnie, że istnieje kontrakt z moim osobistym podpisem, w którym to, ta wspaniała spółka naukowa zapewniła sobie zastosowanie nie tylko eteroidu, i też wszelkich moich dotychczasowych wynalazków, — lecz i też przezornie i tych które ewentualnie udałoby mnie się poczynić przed moją śmiercią!!! —

Co to za wspaniała etyka! Ograbienia wynalazcy aż do samego grobu! Nie jest to czyn wspaniały? Godny wszelkiej pochwały przez najskrajniejszych i najbardziej wyrafinowanych światowych opryszków? — Za prawo zawierzenia czy podarowania jak to nazywa ta cenna spółka naukowa, nie otrzymałem prażadnej nagrody pieniężnej ani też moralnej, upatrywałem jedynie w tem moją nagrodą, że zrobi się przez obszerne zastosowanie wielką usługę całemu państwu polskiemu. Kontraktowe, więc też legalne zapewnienie uzyskania 35 prc. z dochodu odnośnego odkrycia eteroidu jakie mnie ta cenna spółka pisemnie przyznała, przyjmuję do wiadomości i proszę o wypłacenie mnie przypadającej kwoty pieniężnej z tego tytułu.

Odnośny obrachunek jest do zestawienia według wartości odnośnych maszyn w ich praktycznem zastosowaniu, mianowicie:
Za pośrednictwem jednej maszyny naświetla się 60 osób w jednym dniu, z których każda opłaca się kwotą 5-ciu złotych polskiej waluty, co wynosi w toku jednego dnia 60×5 = 300 zł., więc z trzech maszyn 300×3 = 900 zł., w jednym dniu. Z roku o 365 dniach przypada 300 roboczych dni, po obliczeniu świąt, które nawet nie powinny być przerwą dla chorych osób, u których często już pojedyncze godziny decydują o życiu i śmierci, więc 300×900 =270.000 zł. dochód w jednym roku ! Sześć lat upłynęło od czasu zawarcia spółki, to stanowi 270.000×6=1,620.000 zł. Z kwoty 1,620.000 zł. przypada według kontraktu na moją korzyść 35 prc. więc
1,620.000 x 35 /100 = 567.000 zł.
które przypada zapłacić natychmiastowo, bowiem odnośny czas upłynął a za każdy upływ roku przypadają 94.500 zł. do wypłaty.

Nie animowałem i nie zapraszałem nikogo do objęcia mojego odkrycia i dalszych wynalazków.
Urządzono na mnie schorzałego i napadem wojennym złamanego starca formalną obławę z najwyszukanszą namową i doborową sugiestją, przyrzekano niebo i ziemię rozwoju temu odkryciu eteroidu, jeżeli go powierzę odnośnej spółce naukowej! Gdy ostatecznie jako bezsilny starzec uległem tej doborowo filozoficznej namowie, to doczekałem się wyszukanych dowcipów, kpin i w ostatku zawodu niemałego, bowiem ta cenna spółka zamiast rzetelnej pracy, kontraktowo postarała się dalej o to, ażeby sobie jeszcze zapewnić nawet ewentualnie i te wynalazki, które by ten starzec jeszcze przed śmiercią poczynił, t. j. ograbić go aż do samego grobu, nie dając jemu przeżadnej kompensaty! —
Starałem się, sądownie uwolnić od takich niesumiennych pijawek i wampirów, niestety — i to okazało się niemożliwem, bowiem w nowopowstałej Polsce zapomniano o rzymskiej dewizie „Justitia fundamentum regnorum!”

Jak wiadomo, to odnośny kontrakt, o istnieniu, którego nie posiadałem żadnej światłej znajomości, ujawił się in facto w procesie o unieważnienie tej wspaniałej spółki, został uznany za dokument legalny, więc i tych w nim określonych 35 prc, które łaskawie raczyła mnie wyznaczyć ta cenna spółka naukowa powinno mnie być też przyznanych prawnie, — nie wchodząc w to, czy ta szanowna spotka takowe sobie zaskarbiła lub nie!! — Wykonała dla swojego przedsiębiorstwa zarobkowego aż trzy maszyny eteroidalne, których wartość zarobkowa praktycznie jest sprawdzona.

Na podstawie praktycznie sprawdzonej wartości zarobkowej odnośnych maszyn eteroidalnych, został wykalkulowany odnośny dochód 35 procentowy, oraz nie można mnie o to posądzić, ażebym ja w jakiejkolwiek formie przeszkadzał w rzetelnem zarobkowaniu odnośnej spółce naukowej, która nawet moją każdą rzetelną poradę lekceważyła, ba! nawet nie raczyła mnie zapisać w poczet swojich członków. — Amerykanie nie byliby oferowali aż 4 i pół miljonów dolarów, gdyby nie byli tego świadomi, że na tych zaofiarowanych miljonach zarobią miliardy dolarów! — Rownież i św. pamięci Tomasz Wydżga niebył by ofiarował 161 milionów koron austr. na budowę 7-miu zakładów eteroidalnych, gdyby po 20-letnim doświadczeniu nie był nabrał tego głębokiego przekonania, że nie tylko się przyczynia do celu humanitarnego, lecz i też tym sposobem zdobędzie się znaczny majątek.

Tylko baranie głowy, przejęte brudnym materjalizmem są wstanie popełnić taką niepowetowaną krzywdę na narodzie polskim i zasłaniać się frazesami swojego nieuctwa i niedołęstwa indywidualnego! — którym się tak świetnie popisali przed całym światem.
Przytaczam też dla sprawdzenia, że rzeczywiście odnośna spółka zbudowała według mojego modelu oryginalnego trzy maszyny dla swojej finansowej eksploatacji, że takowe zostały zbudowane pod kierownictwem WP. prof. politechniki lwowskiej inżyniera Friesego, co jest dowodnie do stwierdzenia przez robotników, mechaników, tą budową maszyn zajętych. Również jest do stwierdzenia, że pomimo iż 6 panów spółki przysięgą notarjalną się zobowiązali, że będą strzegli tajemnicę konstrukcyjną odnośnej maszyny, to pomimo mojego upomnienia się, nie zbudowali maszyn tak, ażeby ich składniki nie były przystępnemi do podrobienia przez fachowe hyeny okradające wynalazki.

Szanowna spółka starała się wprowadzić we wątpliwość prawdziwość oferty amerykańskiej, pomimo, że głównie takowa była ich drogowskazem ich finansowych dążności, to uwiadamiam, że zaraz na wstępie procesu o uwolnienie się ze szponów pijawek spółkowych zdeponowałem list rzecznika patentowego inż. P. T. Dziubańskiego w którym jest zawarta 4 mijonowa oferta amerykańska na zakupno Eteroidu u pana Dr. Hartmana! — mojego zastępcy prawnego!
Równocześnie protestuję przeciw uwagom odnoszącym się do istoty mojej osoby przez odnośnych reprezentantów spółki naukowej i przytaczam opinję wydaną o mojej osobie przez Dr. Thumę prof. uniwersytetu wiedeńskiego, który z polecenia, pewnej firmy wiedeńskiej odwiedzał mnie we Lwowie i wydał następujące orzeczenie o moim odkryciu i tez o mojej osobie w języku niemieckim, mianowicie: .

GUTACHTEN.

Ueber Ersuchen des Herrn Robert Friedländer Prechtl habe ich mich nach Lemberg begeben, um daselbst die Erfindung resp. Entdeckung des Herrn Ingenieurs Franz Rychnowski zu studiren. Diese Erfindung besteht in einer Maschine welche auf bisher noch nicht beobachteten, unbekannten Naturerscheinungen beruht, und eine der Elektricität verwandte Energie erzeugen soll, welche der Erfinder Elektroid nennt.
Mittels dieser Energie, welch in Gestalt von sehr diffuser Büchelaustrahlung zutage tritt, macht Herr Rychnowski eine Anzahl von Experimenten, welche allerdings noch nicht beobachtet wurden, jedoch immerhin eine Erklärung mittels hochgespannter, statistischer Elektricität zulassen. Nichtsweniger zeigen sich hierbei Erscheinungen welche einen von den sonstigen, unter Anwendung gewöhnlicher Elektrisirmaschinen herverrufenen, abweichenden Charakter haben. Darunter gehört namentlich der durch die photographische Aufnahme festgehaltene Umstand, dass Metall in der Nähe der Ausstrahlung keinerlei Einfluss zeigt,. wahrend bei den mittels Elektricität vorgenommenen Paralellversuchen die Strahlen des elektrischen Büschellichtes direkt von dem Metallgegenstand angezogen werden.
Wenn ich auch die Construction der Maschine selbst nicht gesehen habe, so hat mir doch Herr Rychnowski an der Hand der Constructions-Zeichnungen der Maschine sowie einer ausführlichen Beschreibung derselben (welches Operat zur Wahrung der Priorität bei der Akademie der Wissenschaften in Wien eingenchtet wurde).
Die Wirkung u. das Functioniren der Maschine erklärt u. bin ich auf Grund dreser Besprechung zu folgender Ansicht gelangt: Entweder erzeugt die Maschine Elektricität auf eine Art, welche bisher vollständig unbekannt ist, indem die Beschreibung, welche Herr Rychnowski davon gibt auf einer noch ganz unbekannten bisher nur von ihm beobachteten Naturerscheinungen basirt. Oder aber es wird durch diese Maschine tatsächlich eine bisher nicht beobachtete Energieform, isolirt von den elektrischen Erscheinungen, dargestellt.
Jedenfalls arbeitet die Maschine sehr ökonomisch, indem sie so hohe elektrische Spannung hervorbringt, wie dies bei anderen Elektrisirmaschinen von so kleinen Dimensionen nicht erreichbar ist.
Diese Sache bietet ein sehr grosses Interesse und wäre es wünschensweit, wenn diese Erfindung durch den Bau grösserer und exacterer Maschinen einer streng wissenschaftlichen Erforschung zugänging gemacht wurde.
Zum Schluss will ich noch erwähnen, dass ich in meinen zweitätigen Verkehr mit Herr Rychnowski den Eindruck gewonnen habe, dass derselbe ein Charakter von tadellosser Ehrenhaftigkeit ist, welcher in Verbindung mit praktischen und zielbewusten Leuten, schöne praktische Resultate erreichen wird.
Profesor Dr. Josef Tuma, mp.
Docent an Uniziersität u. Technik in Wien.
Wien den 4 November 1899.
Genaue Copie nach dem Orignal

MrHopen tłumaczy:
RAPORT
Na prośbę pana Roberta Friedlandera(imię, nazwisko albo mieszkaniec Bohemii) Prechtla
dostałem się do Lwowa, aby studiować odkrycie wynalazku pana inżyniera Franciszka Rychnowskiego. Te odkrycia zwiera się w pewnej maszynie, która opiera się na dotąd nie oglądanym, nieznanym naturalnym fenomenie i która powinna produkować energię relatywną do elektrycznej, nazywaną przez odkrywcę elektoridem. [!]
Przy pomocy tej energii, która objawia się bardzo rozproszoną radiacją wiązkową, pan Rychnowski czyni liczbę eksperymentów, które nie były niewątpliwie dotąd zaobserwowane, chociaż przynajmniej jedno wyjaśnienie można znaleźć opierając się na elektryczności statycznej wysokiego napięcia.
Niemniej pokazują się tutaj fenomeny, który mają inny, niż w normalnych zastosowaniach maszyn, dewiacyjny charakter. Do nich w szczególności należy fakt, uwieczniony fotograficznie, że metal nie wykazuje żadnego wpływu w pobliżu jarzącego promieniowania, podczas gdy, na mocy podjętych równoległych badań elektryczności, promieniowania elektryczne wyładowań iskrowych są przyciągane bezpośrednio do obiektów metalowych.[MrHopen: wyładowania dodatnich piorunów w atmosferze są mało przewidywalne jak gdyby były mniej albo czasem wcale nie przyciągane do metali]
Nawet jeżeli nie widziałem konstrukcji maszyny, to jednak pan Rychnowski [pokazał] ręcznie naszkicowany szkic maszyny a także szczegółowe opisy (te same, których operat respektuje się pod priorytetową opieką Akademii Nauk w Wiedniu). [MrHopen: ciekawe kto się opiekował tym archiwum i jak ma się do tego ma V. Schaubergera, może wcale..]
Wysiłek poświęcony funkcjonowaniu maszyny wyjaśnia do czego, na drodze wcześniejszej dyskusji, dotarłem: Albo maszyna produkuje rodzaj elektryczności, który jest jak dotąd kompletnie nieznany, tak więc opis, który pan Rychnowski daje, opiera się na jakimś jeszcze całkiem nieznanym – dotąd jedynie przez niego obserwowanym – naturalnym fenomenie. Albo w przeciwnym razie w tej maszynie reprezentuje się faktycznie jakaś dotąd nie obserwowana forma energii, wyizolowana z fenomenów elektrycznych.
W każdym razie, maszyna pracuje bardzo ekonomicznie, w tym że wykazuje takie napięcie, jakie przy innych maszynach elektrycznych, o tak małych wymiarach jest nie do uzyskania. [!]
Ta rzecz oferuje bardzo wielki inters i byłoby pożądane, aby te odkrycie zostało zbadane przez konstrukcję większych i dokładniejszych maszyn ściśle naukowych.
Na koniec chcę jeszcze wspomnieć, że podczas dwu aktywnych spotkań z panem Rychnowskim odebrałem wrażenie, że jest on charakterem nieskazitelnie uczciwym, który w połączeniu z praktycznymi i zdeterminowanymi ludźmi osiągnie piękne praktyczne rezultaty. [MrHopen: nie wyszło tym razem]
Profesor Dr. Josef Tuma, mp.
Docent Uniwersytetu Techniki w Wiedniu
Wiedeń, dnia 4. października 1899
Dokładana kopia oryginału]

Ta wielebna spółka naukowa miała się postarać o państwową koncesję na budowę 7-mu zakładów sanatorjów na leczenie za pośrednictwem promieni eteroidalnych, które są prawie — 20 razy potężniejsze od radjum i wcale nie wypalają ran w ciele ludzkiem jak radjum, [! ?] a przeto że tychże nie odkryto w Paryżu, lecz we Lwowie, to nie uzyskały dotąd błogosławionej sankcji naukowej! — Nemo profeta in patria. [Nikt nie jest prorokiem w swoim kraju]
Po trzydziestu kilkuletnich doświadczeniach dokonanych przez zastosowanie eteroidu w dziedzinie lecznictwa fizykalnego osiągnięto pod moim osobistym kierownictwem następujące pozytywne wyniki, mianowicie:

1. Eteroid aktywuje atmosferyczne powietrze, przyprowadza takowe in stato nascendi, przybiera ono woń nader świeżego powietrza już przy zawartości 8—10 prc. eteioidu, więc ujawia się jako Prana, którą kapłani indyjscy tak dla zdrowia ogólnie polecają.
2. Przez pewną ilość naświetleń całego ciała oraz oddychiwań aktywowanym powietrzem uzyskują nawet i starsze osoby ponownie potęgę seksualną oraz też odporność przed zasłabnięciem.
3. Po 45-ciu naświetleniach całego ciała i stosownego oddechywania z aktywowanem powietrzem pozbywa się organizm kwasu moczowego, krążącego wraz z obiegiem krwi (Harnsaure Diathese).
4. Oddychiwanie aktywowanem powietrzem, które przy stosownem przyciemnieniu wykazuje że zawiera obłoczki fioletowego światła, usuwa zajęcie górnych szczytów płuc i daje podstawę wyleczenia się z gruźlicy płucnej. [MrHopen: zatem obłoczki mogą być różnego koloru: R zaczął od zielonych, potem opisał możliwość rozkładu na zielone i czerwone (i ultramarynowe) promienie, teraz pisze o fioletowych obłoczkach]
5. Promieniowanie eteroidalne działa gorąco na gruźlicę kości (Kocsitis) i na gruźlicę skóry (Lupus).
6. Wpływa na powstrzymanie się dalszego rozwoju Mielitis chronica [infekcja szpiku kręgosłupa] i tabesu dorsalis [degeneracja przewodów nerwowych w kręgosłupie w wyniku nieleczonego syfilisu], które to niedomogi wyniknęły na tle poprzedniego Luesu, oraz przyczynia się do wyzdrowienia porażonego pęcherza moczowego.
7. Usuwa po 30-tu naświetleniach skurcz pisarski u osób, którym Dr. Kraft Ebing ani też Schienk Notzing i Forel niczem nie pomogli.
8. Usuwa Morbus Basedovei [choroba Gravesa-Basedowa autoimmunologiczna nadczynność tarczycy] w kilku tygodniach z równoczesną poprawą funkcji sercowej i niedomogu nerwu sympaticusa i to po czasie gdy juz wszelka nauka i sztuka została wyczerpaną i chorej osobie groziła niechybna śmierć! —
9. Usuwa nieznośne bólu nerwu trigeminusa [nerw trójdzielny twarzy] po kilku naświetleniach, nastąpiło to u osoby u której wszelkie zabiegi lekarskie były bezskutecznemi.
10. Usuwa głuchotę absolutną zdobytą przez nadmierne zastosowanie Chinini muriatiei przy leczeniu szkarlatyny.
11. Obudzą czynność nerwu ocznego, nawet i wówczas jeżeli ten defekt istniał od czasu urodzenia.
12. Wpływa dodatnio na rozwój indywidualnej pamięci oraz powstrzymuje stanowczo rozwój uwiądu starczego.
13. Wpływa odmładzająco na wyczerpany i schorzały organizm, podkopany rożnemi środkami chemicznemi i ekstraktami nieomylnemi.
14. Wpływa na znieczulenie bólu przy nowotworze t. j. raku na języku i też
przy melano sarcoma [rak czerniak] we wnętrzu jamy ocznej pod bulbusem [gałka oczna] ocznym.
15. Wprowadza bez uszkodzenia powierzchni ciała ludzkiego w obieg krwi odnośnego żyjącego organizmu przeróżne chemikalje, mianowicie: Jod. Brom. Formalinę, żywe srebro, jako szarą maść, Kokainę, Strychninę, ect. ect. [coś jak metoda pokrywania próżniowego metali wysokim napięciem tylko zastosowana na skórze]
16. Uzbraja wszelkie komórki organiczne, mianowicie : komórki, z których jest zbudowany cały organizm, Erythrocyty, Leukocyty, komórki mózgowe nową siłą życiową (vis vitalis) bowiem istota eteroidu jest tak dalece podobną do istoty siły nerwowej, że może takową nawet zastąpić w pewnych przypadkach. [MrHopen: urban legend mówi, że Wilhelm Reich po przywłaszczeniu osiągnięć Rychnowskiego i własnych badaniach z tą wiedzą zgłosił się do rządu USA i dzisiaj mamy efekty w postaci wieży programowania umysłów na całym świecie]
17. Wywołuje potężne ciśnienie osmotyczne [MrHopen: nazwany przez ze mnie efektem Rychnowskiego - powiązanie napięcia i ciśnienia] na podstawie, którego odbywa się przesączanie krwi przez kapilary organiczne do żył (ven) i przypływu do serca, które wcale działać nie może ssąco, tylko jedynie tłocząco jak to Dr. Harvey stwierdził, że krążenie krwi jest uzasadnione pracą wykonaną przez czynność serca ?!
18. Promienie eteroidu ulegają rozszczepieniu i zboczeniu przez działalność magnetyczną. [MrHopen: co było podstawą hipotezy Rychnowskiego o przyczynie obrotu ziemi popychanej przez promieniowanie słoneczne]
19. Pod wpływem promieni eteroidu następuje uruchomienie ruchomo zawieszonych przedmiotów nawet oddzielonych ścianą szklaną. [MrHopen: O!! jonizacja czy pędnik orgonowy Reicha]
20. Istota eteroidu jest nader lotną materją o metalicznej własności, przypomina żywe srebro pod wielu względami tworząc przy skraplaniu się kuleczki, które roztarte, potężnie oddziaływają na płytę fotograficzną. [! czym był skroplony eteroid?? podstawa fotografii Rychnowskiego]
21. Pod wpływem promieniowania eteroidu następuje wirowanie wszystkich lekko poruszalnych przedmiotów [!], nawet w przeróżnych kierunkach, rozkład pary wodnej na tlen x wodór [komórka Joe'go] , i kwasu węglowego CO2 na węgiel i tlen [sztuczny diament Rychnowskiego].
22. Zasadniczo jest eteroid nader lotną materją słoneczną o nader wysokim potenciale energetycznym w którym się mieści istota światła, ciepła, elektryczności i magnetyzmu, chemizmu tam też zawarte wszelkie zasadnicze podstawy życia organicznego na ziemi i też prawdopodobnie w całym systemie planetarnym ożywionym jedynie promieniowaniem słonecznem. — Odnośne promieniowanie jest emisyjnem, nie wymaga więc żadnego pośrednictwa we formie eteru kosmicznego jak to określa teza Huyginsa z obrachowaniem Eulera i z uzupełnieniem Fresnela i Arago. [MrHopen: establiśmęty przy pomocy Einsteina pozbyły się eteru ze świadomości ludzi, ale nie z wzorów elektrodynamicznych Maxwella liczonych dla materialnego fluidu - eteru] Wobec okoliczności, że słonce znajduje się w ruchu obrotowym a także i postępowym, to takie jest też prawdopodobnie planetą jeszcze większego ciała niebieskiego t. j. Alfa Centaury lub też Siriusza, od których promieniuje odnośna materją energiczna, jaka jest podstawą tych poprzednio wymienionych dwóch rodzajów ruchów słoneczny, a którą słońce dalej rozdziela pomiędzy swojemi dalszemi planetami, uruchamiając, i ożywiając odnośnym promieniowaniem emisyjnem. — Żadną miarą nie może być słońce ciałem rozpalonem, jak to twierdzi obecna nauka, jest w rzeczywistości ciałem o miernej ciepłocie i zamieszkałem, istotami prawdziwie niebiańskiemi, nie dającemi się porównać z charłactwem ziemskim, ożywionem jedynie odpadkami energji słonecznej któremi opromieniowuje ten marny padół płaczu, niezgody,, niedołęstwa umysłowego podstępnych wojen światowych dla zniszczenia wszystkiego co jest ustalone i ożywione cudnemi prawami przyrody, do których obecna nieomylna nauka ziemska nie zdołała się jeszcze zbliżyć !! — bowiem została owładniętą szałem kapitalistycznego procentarstwa, rozpala swój mózg do wynalezienia najskrajniejszych środków wojennych do zniszczenia rodu ludzkiego i też wszelkich Bożych darów przyrody. —

Proszę się należycie zastanowić do czego to wszystko prowadzi, — jaka to korzyść wynika z nowoczesnych odmładzań, z wstrzykiwań serum zwierzęcych do organizmu niby szlachetnej kreatury ludzkiej, zastosowanie trujących gazów we wojnie
Czy to wszystko nie wskazuje na fenomalne zbydlęcenie całego rodu ludzkiego czy to ma uchodzić za rozumny rozwój kultury ziemskiej?

W takim to zbankrutowanym społeczeństwie bezsprzecznie niewarta żyć i być czynnym w interesie dobra ogółu! — — — pereat mundus

Jako przerażająco — pouczający przykład przyłączam historję importowanej z Ameryki dobrze znanej choroby o trzech nazwach mianowicie : Syphilis, Lues, Kiła, która została przeniesioną z Mexyku do Hiszpanji przez hiszpańskich żołnierzy pod przewództwem „Cortesa”; —
Wojenny napad Francuzów na Hiszpanów spowodował zawleczenie tej choroby do Francji. Wojenny pochód wojsk Napoleona I do Moskwy rozniósł to przekleństwo, tryumfalnie przez całą Europą !! — Jest obecnie powszechnie znaną rzeczą jaką klęskę i zniszczenie rodu ludzkiego pod względem moralnym psychicznym i fizycznym spowodowała ta choroba u miljonów ludzi w toku jej istnienia w Europie, i ile miljonów dalszych ludzi prowadzi marne życie z powodu konsekwencyj jakie następują nawet po wyleczeniu tej plagi ludzkiej! — — — Jako to tajemnica jest zawartą w istocie tej choroby ? ? —

Odkrył takową niemiecki biolog „Schaudin” ; jest to bakterja, która istnieje nawet w kilku gatunkach i nazwał takową: „Spirochaeta palida”, jest to największy wróg ludzkości, który się wylęgnął w organizmie muchy meksykańskiej i rozpanoszył się w organizmie kulturalnej istoty. Homo sapiens! Opiera się wszelkiej mądrości lekarskiej Ehrlicha i Hata ect., ect., a zastosowanie kuracji merkuralnej i jodowej kończy się często otruciem merkurjalnem jeżeli nie samą tercierką.

23. Cały proces życia organicznego na ziemi uzasadnia się bezsprzecznie na czynności słonecznej materji energetycznej na ziemi, która w drodze ku ziemi regeneruje bezustannie całą atmosferę ziemi i jaką nazwałem Eteroidem, otóż jest to ta sama „Prana”, o której prawią indyjscy kapłani, i tak, też nazwała ten objaw „Annie Besant, jedyna biały Joga indyjski, która się zjawiła przed laty w moim laboratorium [MrHopen: jaki jest związek maszyna do widzenia aury, którą opisuje Rangpa z eteroidem] jest to też ten Cudowny dar Boży, który zawiera w swojej istocie zasadniczą duszę wszelkiego ożywienia, tak roślinnego, jak i też zwierzęcego, jest to ta „Vis Vitalis”, której istnienia zaprzecza obecna modna, nieomylna nauka w swojej absolutnej pozytywności, bowiem akademicka potęga wiedzy, nie zdołała dotąd stwierdzić i zdefinjować czem to są te cegiełki, z których ujawia się ten cały zmysłowo uchwytny świat dla człowieka mianowicie: Siła i materją! i w dodatku przestrzeń i czas i — jak to już przed Chrystusem określili kapłani egipscy : Net, Nef, Zebak, Sechet.

Gdy rozpaczliwie błagałem o sprawiedliwość ażeby mnie uwolnić ze szponów przebiegłych pasożytów społecznych, którzy nie tylko na mnie popełniają zbrodniczą krzywdę rażącą lecz równocześnie też na całem społeczeństwie polskiem, to rozległ się mój głos jak wołającego o pomoc nędzarza w puszczy, więc nie pozostaje mnie też nic innego jak zniszczyć pracę całego mojego życia i zabrać całą tajemnicę doświadczenia naukowego do grobu, bowiem wcale nie jestem do tego usposobionym oddawać plon mojej uczciwej pracy przebiegłym wyzyskiwaczom niesumiennym i podstępnym!! Zostawiam im w spadku rozrastające się przekleństwo ażeby dziejowa Nemezys się niemi i ich potomstwem szczerze zaopiekowała a społeczeństwu polskiemu bielmo z oczów zdjęła ażeby zobaczyło jaką to filantropijną spółką naukową było, której przewodniczył P. T. Stanisław baron Heydel ze swojemi adjutantami panem inżynierem Mondschein-Libańskim i panem kapitanem Kuhn-Kruszelnickim !!! — Gloria in excelsis Deo. [MrHopen: niedługo umarł, słowa dotrzymał przekreślając swój dorobek

Prosiłem w jednym ze swoich listów, ażeby w odnośnej zawiązującej spółce naukowej nie przyjmowano żydów, bowiem tacy z powodu materjalnej zachłanności wpłyną rozprężająco na całość spółki! — Jak troskliwą ta wspaniała chrześcijańska spółka była świadczą nazwiska jej macherów oraz i ta, okoliczność, że gdy miał się zjawić w mojem laboratorium młody zacny profesor uniwersytetu dla poinformowania się o mojem odkryciu, to go ci szanowni kierownicy spółki, bez mojego uwiadomienia uwiadomili, że jestem bardzo chorym, bo miała tremę bowiem był to rzeczywiście uczony i szlachetny potomek rodu żydowskiego i nazywał się P. T. Loria! dla którego mam jak najszczerszy szacunek.
F. Rychnowski


cdn.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 02 mar 2013, 13:20

cd:

Lwów, w listopadzie 1928.
Dwadzieścia różnych świadectw.

Wielmożny i Wielce Łaskawy Panie Inżynierze !
Żona moja Olga była od dłuższego czasu cierpiącą na kamienie żółciowe, ciężką zadyszkę i sklerozę i mimo zabiegów lekarskich, jak i wyjazdu do kąpiel — niewiele pomagało.
Wprawdzie pomoc była chwilowa — pierwotny jednak stan wracał, a nawet pogorszenie było z dnia na dzień,
Z poradą lekarza Dra Barwińskiego udała się pod Twoją Szlachetny Panie Inżynierze opiekę. Tyś Panie dodał jej otuchy a przez naświetlanie cudownym „Elektroidem” powrócił zdrowie.
Dzięki Twoim zabiegom Szlachetny Panie Inżynierze żona moja cieszy się zupełnem zdrowiem i humorem — przedtem zrobienie kilku kroków sprawiało jej trudności i zadyszkę — dzisiaj biega jak dziewczynka, nie czując żadnego umęczenia i znużenia, sen znakomity.
Za to wszystko pozwól Szlachetny Panie Inżynierze, że tą drogą pozwalam sobie złożyć Ci najserdeczniejszą podziękę i proszę Boga. by Ci użyczył sił na długie jeszcze lata, byś był pomocą cierpiącej ludzkości — niech Bóg stokrotnie Ci wynagrodzi.
Łącząc wyrazy prawdziwego szacunku i poważania, pozostaję bardzo zobowiązanym.
Lwów, dnia 8 kwietnia 1926
Antoni Gawęcki.


Czcigodny Panie Inżynierze Cudotwórco!
Leczyłem się przez parę lat, różnemi środkami i tak wyglądałem 26 IX. 1901 — (fotografia I.). Po zastosowaniu Pańskiego wynalazku i przy pomocy Twojej Czcigodny Panie Inżynierze wyglądam 8 X. 1901 (jak niżej fotografia II.) za co składam z głębi serca „Bóg zapłać”, — ściskając dłoń szlachetną, pozostaję do grobu wdzięczny.
Zdzisław Zdanowicz.
Lwów, dnia 3 czerwca 1909 r


Do Wielmożnego Pana Franciszka Rychnowskiego Inżyniera we Lwowie!
Poświadczam, że doznawszy po przybyłej szkarlatynie całkowitej głuchoty, i gdy żadne środki przez lekarzy mi zalecone nie skutkowały, przez przeciąg sześciu tygodni elektroidowałam się u Wielmożnego Pana, i następnie w ciągu pół roku słuch zupełnie odzyskałam i od trzech lat mam słuch doskonały. To tylko zawdzięczam kuracji W. P.
Z szacunkiem Zofia Theodorowiczówna.


An Sr. Hochwohlgeboren Hochgeehrten Herrn
Ingenieur Rychnowski in Lemberg.
Vom ärzlichen Standpunkte wäre es dringend angezeigt den Herrn Oberstleutnant Karl Dworzak mit Elektrofluid zu behandeln. — Das Herz ist gesund.
Dr. Celewicz, Rgmtsarzt


Podziękowanie Wielmożnemu Panu Rychnowskiemu we Lwowie.
Stwierdzam niżej podpisana, że zostałam wyleczona za pomocą eteroidu (wynalazku Wielmożnego Pana Rychnowskiego) z gruźlicy (zajęte było prawe płuco) w przeciągu kilku miesięcy, za co składam najserdeczniejszą podziękę niżej podpisana.
Chomaniówna Marja.


Potwierdzam niniejszem, że Eteroid jest cudownym środkiem leczniczym, który mnie z różnych chorób wyleczył. Jak reumatyzm wróg z kolana. Wzmocnił mi wzrok przekłutego oka. Od 7 lat co roku przeprowadzam kurację i zawsze konstatuję zbawienny wpływ na mój organizm Eteroidu genjalnego wynalazku inżyniera Rychnowskiego za co mu jestem niewypowiedzianie wdzięczna.
Lwów, dnia 19 marca 1926.
Ina Zadora-Zbierzchowska śpiewaczka oper. i koncertowa.


Zniesienie. 26 X. 1901.
Wielmożny Panie !
Wyleczony przez Pana w iście cudowny sposób z długoletniej choroby, chcę Ci — nie mogąc inaczej — w drodze pisemnej me najszczersze podziękowanie wyrazić.
Od szeregu lat byłem bardzo cierpiący na ischias, a bolę były tak ogromne że cały prawie mój bok począwszy od krzyżów i stawów przy najmniejszem poruszeniu jako to przy ubieraniu, rozbieraniu i t. d. okropne dolegliwości mi sprawiał. Za poradą lekarską używałem rozmaitych środków, jeździłem do Karlsbadu ale wszystkie zabiegi były daremne, owszem słabość coraz więcej się spotęgowała, żem formalnie chodzić nie mógł.
Dopiero Panu udało się przez elektryzowanie mnie Twym świeżo wynalezionym fluidem zupełnie mnie wyleczyć ! Chociaż tylko raz się elektryzowałem, bolę sukcesywnie ustawały a po kilku dniach straciłem je zupełnie i dziś jestem tak zdrowym jakbym nigdy na ischias nie chorował, a prawy bok. na którym przez szereg lat z powodu bólu nawet spać nie mogłem, zupełnie mnie nie boli.
Przyjm zatem Wielmożny Panie me najszczersze podziękowanie, a nie mogąc w inny sposób Tobie się wywdzięczyć, piszę Ci, aby Cię uwiadomić o cudownym skutku Twego wynalazku i życzę Ci, abyś długie lata dla dobra cierpiącej ludzkości mógł działać a zawsze z takim skutkiem jak u mnie.
Z prawdziwym szacunkiem i poważaniem uniżony sługa.
Adolf Mahler
właściciel realności w Zniesieniu.


Dr. med. Tadeusz E. Sokołowski, ul. Próżna Nr. 5|3. Tel. 150-14.
Do WPana Inżyniera F. Rychnowskiego.
Łaskawej opiece W. Pana Inżyniera polecam pannę Boczkowską Elżbietę z Ostrowa
pozn., której stan zdrowia (niedowład odnóża prawego) wymaga naświetlań eteroidem.
Warszawa w czerwcu 1927. Prof. Sokołowski


Od roku 1897 cierpiałem na „skurcz pisarski”, spowodowany nadmiarem pracy i szybkiego pisania.
Wszystkie środki lecznicze użyte w celu usunięcia powyższego cierpienia . jakoto: „mięsienie, elektryzowanie prądem stałym i przerywanym, zabiegi wodne”, nie odniosły żadnego dodatniego dla mnie rezultatu. — zaś użyciu „Elektro-fluidu” wynalazku WPana Franciszka Rychnowskiego, inżyniera we Lwowie, przez przeciąg czasu od 25 lutego do 25 sierpnia 1899 r., jednorazowo dziennie zawdzięczam, usunięcie cierpienia, co w dowód mej serdecznej podzięki dla WPana F. Rychnowskiego własnoręcznie piszę i podpisem stwierdzam, — Z wyrazami szczerego szacunku i poważania.
We Lwowie, dnia 8 lutego 1900
Marjan Jarosz adjunkt Gal. Tow. Kred. Ziemskiego.


Falejówka, poczta Jurowce (koło Sanoka) 15 maja 1902.
Wielmożny Panie Inżynierie !
Jak JWPanu podczas ostatniej mojej bytności wspomniałem, doznawszy tak znacznej ulgi w tak krótkiej kuracji w bólu nogi, nerwowości, bezsenności a co prawie nie do uwierzenia sparaliżowanego nerwu w prawym oku, gdzie przez 25 lat używałem pryzmatycznych okularów dla widzenia pojedynczego prawie przedmioiu do powiększenia, chciałem kuracji dokończyć, tymczasem JWPan Inż. zakład zamyka z powodu alarmu doktorów. Spodziewam, się że Szanowna Rada Zdrowia musiała zbadać ten nieznany a tak zbawienny środek i otworzyć nie zaniedba to, co już od paru tygodni zrobić była powinna przez wzgląd na dobro ludzkości, dla usunięcia różnych ciężkich wypadków.
25 lat doktorzy jak prof. Rydel, pp. Domański, prof. Rosner w Krakowie prof. Artz starszy i młodszy, prof Stelwag, prof. Fuchs, prof. Benedikt w Wiedniu, dalej w Berlinie prof. Schweiger, prof. Westfan, prof. Lewin jako Koryfeusze usunąć porażenia oka nie mogli, pan to panie Inżynierze, po czterech posiedzeniach prawie usunąłeś, dowodem, że okularów do tego czasu nie noszę.
Lecząc się od lat wielu u prof. Radcy Korczyńskiego w Krakowie szczególnie w ostatnich czasach na rozdęcie płuc, bezsenność, ból w nodze, polecony miałem wyjazd na parę tygodni do Abazji a że po ostatniej bytności u JWpana Inżyniera uczułem nie tylko prawie zupełne ustąpienie bólu w nodze, lepszy sen, a nawet zaduszenia były mniejsze, pojechałem do prof. Korczyńskiego, aby stan mój polepszony zbadał.
Otóż znalazł nadzwyczajne polepszenie ogólnego stanu zdrowia, mówiąc, że to potrzeba mieć tak odporną naturę jak mam, bo tu, ani on ani żaden doktor nie pomógł, i dodał, że tak się wszystko zmieniło, że teraz długi czas żyć mogę (widać musiało być pierwej inaczej) a to zawdzięczam tylko odpornej naturze.
Na to odpowiedziałem, że był ktoś inny nie doktor, nie odporna natura, tylko W. Pan Panie Inżynierze, który kuracją swoim fluidem tak moje zdrowie poreperował. Na to odpowiedział, że słyszał o WPanu ale nie zna tego środka zatem nic sądzić nie może, a na pytanie czy dalej mam się fluidować, powiedział, że czego nie zna, polecać nie może, jednak nie wzbronił, co jest najlepszym dowodem, że milcząco pozwolił a zdanie tej miary doktora jak prof. Korczyńskiego zdaje mi się krytyki się nie obawia.
Oczekując jak najprędzej wiadomości o otwarciu zakładu sardecznie dziękuję za to „już” co JWpan osobiście będąc przekonanym że .jeszcze kilka posiedzeń a zdrowie zupełnie odzyskam.
Zygmunt Janowski.


Niniejszem stwierdzam — aby dać wyraz najgłębszej mej wdzięczności JWPanu Inżynierowi Rychnowskiemu, — że przed rozpoczęciem u Niego leczenia eteroidem byłam tak osłabioną i apatyczną, że nie miałam sił do jakiejkolwiek pracy, ani ochoty do życia.
Przeszedłszy dwukrotne zapalenie płuc, połączone z wybuchami krwi — cierpiałam na niedokrewność i zastarzały katar szczytów.
Nadto z powodu obsunięcia nerek dolegały mi od kilku miesięcy silne bóle w okolicy nerek, na które nie pomagały żadne lecznicze zabiegi. Oprócz tego cierpiałam taki ból w nogach, że chodzić nie mogłam.
Za poradą JWPana Dra Lesława Gluzińskiego rozpoczęłam naświetlanie eteroidem, który to środek już w pierwszych dniach okazał swoje zbawienne skutki, a w miarę dłuższego stosowania przekonałam się o cudownych wprost właściwościach eteroidu. To też wszystkim, którzy w podobnych cierpieniach nie mogą znaleźć nigdzie pomocy i tak jak ja zwątpili już o swem zdrowiu — radzę z całego serca spróbować naświetleń eteroidem u JWPana Inżyniera Rychnowskiego, a z pewnością błogosławić Go będą za Jego wielki wynalazek, niosący ulgę ludzkości.
Lwów. dnia 8/3 1921. Lena Romanów.


Poświadczani, że będąc chorą ,na nerwicę serca, zostałam w przeciągu sześciu
tygodni wyleczoną promieniami eteroidu u W. P. inżyniera Rychnowskiego we Lwowie.
Sygniówka, dnia 24/VI. 1927. Kazimiera Schusterówna.

Sehr geehrter Herr !
In einem Referate in der Zeitschrift „Uebersinnliche Welt“ über das Werk von D. E. Dupony : „Sciences occulles“ — las ich mit hohem Interesse, dass es Ihnen gelungen sei den Weltäther „zu isoliren“. Odessa, Kniajeskaja 1, dnia 16/28 Febr. 98.

Ich erlaube mir. ergebenst anzufragen : Ob Sie einen Bericht hierüber veröffentlicht haben, und wie? Desgleichen bitte ich um Erlaubniss Sie besuchen zu dürfen, wen ich wieder einmal auf einer Reise nach dem Westen Ihre Stadt passieren werde. Der Gegenstand ist von höchster wissenschaftlicher Wichtigkeit und ich darf sagen, dass Sie in der Isolirung des Weltäthers eine der grösten Entdeckungen aller Zeiten gemacht haben. Gestatten Sie mir, Ihnen meine wärmsten Glückwünsche hierzu darzubringen.
Hochachtungsvoll
A. Voss, Ingenieur.

MrHopen tłumaczy:
Odessa, Kniajeskaja 1, dnia 16/28 Luty 1898.
Bardzo szanowny Panie !
W jednej z lektur w magazynie „Nadnaturalny świat“ o pracy D. E. Dupony : „Naukowe oczy/okulary“ — przeczytałem z dużym zainteresowaniem, że udało się panu „wyizolować” eter światowy [w sensie uniwersalny]. Pozwolę sobie szczerze zapytać: czy opublikował Pan dotyczący tego raport i jak?. Tak samo, proszę o pozwolenie na odwiedzenie Pana kiedy znów będę mijał Pańskie miasto w podróży na zachód. Artykuł jest najwyższej wagi naukowej i mogę powiedzieć, że izolując eter dokonał Pan jednego z wielkich odkryć wszechczasów. Niech będzie mi wolno złożyć najcieplejsze gratulacje z tego powodu.
Prawdziwie oddany
A. Voss, inżynier


We Lwowie, Ochronek 12/1. p.
J. Wielmożny i Wielce Łaskawy Panie Inżynierze!
Poczuwając się; do miłego obowiązku składam J. Wielmożnemu Panu Inżynierowi tą drogą moje najserdeczniejsze podziękowanie- i gorące słowa wdzięczności za zupełne wyleczenie mnie z silnych newralgicznych bólów głowy, na które od kilkunastu lat cierpiałam, a które po przybytej przed pięciu laty kuracji, nigdy więcej nie powtórzyły się. Obiecuję sobie kiedyś przy cieplejszem powietrzu odwiedzić osobiście J. Wielmożnego Pana Inżyniera — by powtórzyć moje szczere wyrazy prawdziwego uznania. A teraz łączę serdeczne słowa życzliwości i poważania.
Stefania z Flondoiów Lewicka
wdowa po Radcy Województwa Lwowskiego


Wielmożny Panie Inżynierze!
Z końcem marca 1926 r. był stan mego zdrowia wedle orzeczeń różnych lekarzy i roentgenogramu — następujący:
Lewa komora serca rozszerzona, aorta tak samo, niedomykalność klapy półksiężycowatej, niedomoga mięśnia sercowego, białkomocz, miażdżyca ogólna brak snu, brak apetytu, najmniejszy wysiłek fizyczny lub mały spacer powodował atak serca, niechęć do życia!
Żadne środki aleopatyczne jak strophantus, digitalis i jody w różnych postaciach nic już nie pomagały a psuły żołądek i kiszki i powoli lecz stale staczałem się ku mogile Wtedy na szczęście dowiedziałem się o Pańskim odkryciu i z polecenia mego lekarza poddałem się natychmiast naświetlaniom owej cudownej prany czyli eteroidu. Po przeszło 50 naświetleniach orzeczenie lekarzy brzmiało; serce prawie normalne!!! Sam czuję się subjektywnie doskonale, sen normalny jak u starszych ludzi, apetyt powrócił, miażdżyca
znikła, szum i ból głowy ustał, mięsień sercowy sprawny, spacery do 2 km, jakoteż lekkie wysiłki fizyczne możliwe bez zmęczenia i przyspieszenia tętna — słowem — ogromna poprawa ogólnego stanu zdrowia — zaczem idzie i chęć do życia, tylko białkomocz trwa nadal.
Proszę Kochanego Pana Inżyniera o łaskawe ogłoszenie urbi et orbi mego listu w celu skierowania licznych rzesz cierpiącej ludzkości do prazdroju zdrowia i życia, jakim jest Pański cudowny, epokowy wynalazek eteroidu I
W końcu zaznaczam, że nie są to czcze peany na cześć „prany” lecz prawda szczera, którą mogę w każdej chwili zaprzysiądz wobec całego świata I
Niech Najwyższy użyczy Panu Inżynierowi ad multos, multos annos – zdrowia i życia ku pocieszę licznych mas cierpiącej ludzkości. Proszę sobie wybrać ze skarbnicy naszej przebogatej mowy najpiękniejsze słowa — a będą one wyrazem mej najwyższej wdzięczności i wielkiego szacunku jaki żywi ku Niemu
Kamionka 28/6 1927. Mieczystaw Chodkiewicż
em. inspektor P. K. P.


Lwów, dnia 17 sierpnia 1926.
Do Wielmożnego Pana Inżyniera Fr. Rychnowskiego we Lwowie.
Za staranne leczenie mego 16-letniego syna Zbigniewa, u którego po 35 naświetleniach „eteroidem” okazała się znaczna poprawa słuchu, niemniej za wyleczenie mej córki Zofji z choroby płuc. a mnie samego z choroby nerwowej składam Wielmożnemu Panu Inżynierowi serdeczne podziękowanie. Szczęść Boże w dalszej zbożnej pracy!
Z głębokim szacunkiem Bielczyk Zygmant
kierownik szkoły średniej w Rogóżnie Wielkopolskim.


Warszawa, Ul. Złota Nr. 66 lit. A. m. 40.
Wielmożnemu Panu Inżynierowi Rychnowskiemu składam tą drogą uznanie i najserdeczniejsze podziękowanie za troskliwe zupełnie skuteczne leczenie naświetlaniem chronicznego kataru kiszek. Zawiodły tu najróżnorodnjiejsze — długie lata stosowane środki i wysiłki medycyny i doprowadzimy stan do ruiny.
Prawdziwą ulgę i pomoc dały mi zdumiewające naświetlania W. Pana Rychnowskiego, których 3-krotne ledwie użycie wykazały niespodziewanie pomyślne wyniki.
Pozostaję z głębokiem poważaniem
Lwów, 14/VH. 1927 r. Ryszard Tudelski urzędnik kol. Bełżec.


Szanowny Panie!
Nader szczęśliwie dotarłam do domu i zaraz zabieram się do spełnienia mej obietnicy. O wdzięczności i poważaniu rozwodzić się nie będę bo kto zdrowie i wybawienie z krytycznej pozycji zawdzięcza Panu, ten te uczucia zawsze piastować będzie. Była chora na morbus Basodovei.
Kijów. Basseunad 5/7 1906 r.
Ze szacunkiem K. Zaleska.


Warszawa 22/IX 1902.
Szanowny Panie Inżynierze !
Przez ośm lat cierpiałam na duszność astmatyczną, artretyzm i bardzo silny ból w krzyżu, opuchlinę i ból nóg, jakoteż na ogólne osłabienie i zdenerwowanie. Znakomite działanie Pańskiego elektroidu w tak wysokim stopniu mój ogólny stan zdrowia polepszyło po trzydziestodniowej kuracji, iż poczuwam się do obowiązku, aby wyrazić Mu moje najgorętsze Bóg zapłać ! Oby Pański wynalazek rozszerzył się co rychlej po świecie, przynosząc ulgę cierpiącym, a sławę Jemu i Polskiemu społeczeństwu, do którego Ty Szanowny Panie należysz.
Łączę wyrazy wysokiego poważania.
Henryka Waliszkowska


Odp. Władysława Stefańskiego, któremu miano amputować nogę w szpitalu odeskim, a który po naświetlaniu eteroidem zupełnie wyzdrowiał po 3 tygodniach, otrzymałem następujące pismo wraz z fotografją.
Kamieniec Podolski, dnia 10 grudnia 1906 r.


Na pamiątkę Drogiemu Panu Rychnowskiemu od tego, kogo Pan wyratował od śmierci.
Wierny sługa do i po śmierci Władysław Sfefański.
Drukarnia Polska Lwów, Chorążczyzna 17.



cdn.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 03 mar 2013, 21:29

Kolejne cytaty to jakby inna książka, pisana ręką F. Rychnowskiego.
Dla bliższego zapoznania się z postacią Rychnowskiego, wrzucę tu jego książeczkę w odcinkach. Pisana była w 1920 roku, ciekawe są również spostrzeżenia Rychnowskiego o społeczeństwie ludzkim. POrównajcie, co się od tamtych czasów zmieniło.

Drukarnia Polska Lwów, Chorążczyzna 17.

W imię Boga Stworzyciela Wszechrzeczy.

Kolejna pozycja Rychnowskiego. Najpierw trochę żalów potem świadectwa ludzi. A miedzy tymi trochę faktów. R. wspomina, że eteroid ma jeden pasek spektralny (oraz, że eteroid może być składnikiem wodoru/protonów). Z kolei ze świadectwa prof. Tumy wynika, że wyładowania towarzyszące bardzo efektywnej w wytwarzaniu wysokiego napięcia maszynie Rychnowskiego nie są przyciągane do metali, co jest pewną analogią do wyładowań atmosferycznych dodatnich. Rychnowski pisze, że promieniowanie eteroidalne ma 20 razy większy potencjał energetyczny od radu. Pisze, że naładowane powietrze ma poświatę fioletowych obłoczków. Wcześniej pisał również o zielonych, czerwonych i ultramarynowych kolorach towarzyszących promieniowaniu. Rychnowski pisze też o stosowanej przez niego po raz pierwszy w historii metody iniekcji/wstrzeliwania cząsteczek leków przez skórę przy pomocy wysokiego napięcia (i/lub eteroidu) oraz obserwowaniu ich wpływu na organizm. Opisuje tutaj też właściwości eteroidu jako wysokoenergetycznego promieniowania słonecznego oraz jego metaliczność po skropleniu. Opisuje wpływ na wodę powodujący jej rozpad, jak w dzisiejszej komórce orgonowej Joe’go. Opisuje wpływ eteroidu na masy za szklaną osłoną oraz powodowanie wirowania luźnych przedmiotów. W skali kosmicznej opisuje promieniowanie eteroidalne jak główny powód obrotu ciał niebieskich, słonce traktuje jako odbiornik tego promieniowania. W sensie biologicznym eteroid widzi jako budulec życia.
MrHopen, 9. czerwiec 2006

Przedmowa

Rychnowski zasłynął z maszyny, służącej do naświetleń przy pomocy której udało mu się wyleczyć albo zaleczyć wiele nieuleczalnych wtedy chorób od gruźlicy począwszy. Dzięki swojej maszynie przeżył wybuch dwóch granatów rzuconych do jego laboratorium przez Ukrainców, które to przeżycie odbierał jako zamach nasłany przez osobistych wrogów.

Jak sam opisuje miał wrogów dużo: i w bankowcach i w parlamencie lwowskim i w nielojalnych wspólnikach.
Próbując rozpowszechnić swój wynalazek do leczenia ludzi został dwukrotnie oszukany przez wspólników. Utrata wiary w sprawiedliwość społeczną po przegranym procesie, obłuda lekarzy i nauki, a w końcu prawa nieuczciwej spółki do jego wszystkich – nawet przyszłych wynalazków -stają się przyczyną, że Rychnowski postanawia zabrać tajemnice eteroidu i maszyn naświetlających zdrowotnie do grobu.
Ale nie wszystko stracone. Coś zostało. Osiągnięcia Rychnowskiego, jeśli wierzyć relacjom są spektakularne. Zdrowotne właściwości eteroidu (dziś zwanego orgonem, wcześniej “OD” a jeszcze wcześniej magnetyzmem zwierzęcym, praną, maną oraz CHI ) są dziś znane.
Ale Rychnowskiemu udało się zaobserowować niektóre prawa ruchu i przyciągania tej energii. Udało mu się pochwycić tę energię i sfotografować, a przy tym wymyśleć własne metody fotografii kolorowej – podobnoż w kooperacji ze Szczepanikiem. Dotychczas niedoścignionym osiągnięciem jest jego sposób na skroplenie eteroidu.

Rychnowski został “zarażony” ideą siły życiowej dzięki zasłyszanym osiągnięciom barona Karla von Reichenbacha, o którym dowiedział się, że potrafi obserwować świecące promieniowanie. Nawiasem mówiąc, osiągnięcia najbardziej znanego badacza energii życiowowej -Wilchelma Reicha – pochodzą właśnie od Franciszka Rychnowskiego.( ) Na to wskazują daty i metodologia. Parę lat po śmierci Rychnowskiego wypłynął Wilchelm Reich ze swoim orgonem (etroidem Rychnowskiego) i z bionami (przez Rychnowskiego nazywanymi bankami protoplazmy). Sprawdźcie tutaj:Das Wesen der Elektricität und das Problem der Sonnenstrahlung
Reich używał również metody powiększeń jak Rychnowski. Geneza badań trzech badaczy energii życiowej Rychnowskiego, Reicha i Korschelta zaczyna się od Lwowa (wówczas w zaborze austriackim).
Pomijając eksperymenty Rychnowskiego z czasem, o których właściwie nie bardzo wiadomo na pewno, sam tylko efekt wpływania eteroidu na ruch mas jest wystarczająco zapładniający, aby zacząć nowy paradygmat w antygrawitacji. Do takich wniosków doszedł Reich, Constable i wielu innych zajmujących się współcześnie orgonem.

Rychnowski został odtrącony od głównego naukowego, gdy jak wielu innych doszedł za daleko i nie potrafił (może nie chciał) tego “opisać elaboratem”.
Niektórzy twierdzą, że stało się tak gdy zaproponował nie-grawitacyjny model przyciągania planet. Dzisiaj nazwalibyśmy go zbliżonym do magneto-elektrycznego, ale nie do końca. Wtedy podważanie modelu grawitacyjnego było nie do pomyślenia. Dziś nie jest niczym nadzwyczajnym.
Model magnetyczny był postulowany już w 1937 roku przez Hannesa Alfvéna – laureta nagrody Nobla z 1970. Rychnowski wierzył, że to atmosfera Ziemska dokonuje przemiany promieniowania słonecznego na pozostałe rodzaje oddziaływań. Książki które przedstawie pisane były w czasie walk o niepodległość Polski, okresie I wojny światowej oraz zapewne kolejnych bitew o Lwów. Mimo, że w jego książkach dominuje gorycz i brak zaufania do nauki polecam te lektury z poprawką na to, jak ten człowiek był niszczony i w jakich czasach żył.

UWAGA PISOWNIA (PRAWIE) ORYGINALNA Z 1924. To co się Wam wydaje błędem było ówczesną pisownią. W Galicji nie była ona sfromalizowana jak dzisiejsza. Jednakże, ponieważ mogą to czytać młodzi ludzie, aby nie być posądzonym o dywersję ortografii niektóre rzeczy uwspołecześniłem. Ale LEJKOCYTY zostają. ) Bo przedwojenne “LEJKOCYTY” to sfonetyzowanie przedwojennych niemieckich “LEUKCYTEN”. W języku niemieckim też się zmieniło -dzisiaj jest “LEUKOZYTEN”. Czy to należy zmieniać? Hmm, to gdzie wtedy przygoda z historią??

IKS WON CHYR
POPULARNY
KRYTYCZNY POGLĄD NA ISTOTĘ
NAUKI ŚCISŁEJ, I JEJ WYNIKI SPOŁECZNE

NAKŁADEM AUTORA
LWÓW 1924
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Z TŁOCZARNI WYDAWNICTWA POLSKIEGO WE LWOWIE

PRZEDMOWA

Każdego do światła prawdy zdążającego człowieka, musi to poruszyć do głębia duszy, jeżeli spostrzeże, i przekona się, że większa część zasad naukowych jakie wszczepiono w jego świadomość, nie jest zgodną z tą oczywistą prawdą, z która, je identyfikowano.

Wobec takiego, wcale nieoczekiwanego stanu rzeczy nasuwają się też dalsze wątpliwości o istnieniu prawdy, nawet i tam, gdzie takowa jawnie ręczy — sama za sobą. To podniecenie etyczne wynikające z takiego stanu rzeczy, skłoniło też autora do podniesienia głosu w celu wyświetlenia pewnych objawów fizykalnych, które w porównaniu z jego własnemi doświadczeniami, okazały się niezgodnemi z rzeczywiście istniejącym stanem rzeczy.

Nie można też przemilczeć, że gdyby wszelka nauka była zupełnie zgodną z istniejącym stanem rzeczy w przyrodzie, a ogół społeczny był wyuczony i wykształcony na prawdzie i na prawdziwie godnych humanitarnych zasadach, to nie mogłyby istnieć takie kolosalne różnice zdań, nie byłoby zbiedziałych, leniwych nędzarzy, ani hyperzamożnych niesumiennych wyzyskiwaczy, ani też takowych, wzajemnie nienawidzących się warstw społecznych

Ażeby wynaleść i zbudować armatę, wyrzucającą mordercze pociski na stydwudziestu kilometrową odległość, to zasadniczo odnośny twórca nie może być niedoświadczonym prostaczkiem, tylko należycie wyszkolonym konstruktorem, który oddawszy swoje dzieło do użytku tym, co z niego praktycznie korzystają, stał się bezsprzecznie współwinnym zbrodni masowego skrytobójstwa barbarzyńskiego niszczycielstwa pracy i mienia ogółu, zasługującym na srogą karę i ogólne potępienie!
Taki sam los powinien spotkać wynalazcę bomb, rozszarpujących ciało ludzkie i zatruwających skrytobójczo żyjące organizmy, oraz zasłużoną nagrodę powinien też otrzymać wynalazca tak wojennych łodzi podwodnych jak i wojennych latawców i balonów powietrznych, którzy to pomysłowi zbrodniarze ze swoją naukową mądrością przyczynili się do masowego mordowania istot ludzkich.

Wynika z tego dowodnie, że reprezentanci nauki i wiedzy zamiast przyczyniać się swoją wyższością naukową do ogólnego dobra publicznego, kierowani brudną chciwością w celu osiągnięcia korzyści materjalnych i zaszczytów politycznych etc, przyczyniają się swoją wiedzą do masowych mordów, skrytobójstwa, niszczenia majątku publicznego, narażając tysiące osób na utratę życia i mienia, ażeby pozyskać swoją zbrodniczą czynnością materjalne majątki, wykąpane w krwi ludzkiej i owiane przekleństwem familij, których egzystencję i szczęście życiowe zniszczono temi cywilizatorsko-brudnymi środkami, sposobem istotnie hyperbestjalskim.

Zbaraniałe społeczeństwo, zamiast rzucić przekleństwo i hańbę na tych zwyrodniałych złoczyńców, obdarza ich dodatkowo honorami!!? — więc co warte takie społeczeństwo etycznie zbankrutowane?
Czy nauka i umiejętność, oddająca swój plon naukowy na umożliwienie rażącej krzywdy społecznej, może uchodzić za wzniosłą i godną? — Czy reprezentanci takiej nauki zasługują na ogólne poszanowanie’? Czy taka naukowo-zbrodnicza czynność ma uchodzić za błogosławieństwo u ogółu, chełpiącego się posiadaniem zdrowego rozumu?

Czas już największy, ażeby każdy myślący człowiek dobrej woli obudzi! się z tego hypnotycznego letargu i rozpoznał należycie przyczynę, która uzasadnia obecny upadek społeczny i spowodowała ostatnią wojnę światową, oraz nie łudził się też więcej żadnemi przemądrzałemi frazesami, któremi skrzętnie stara się uniewinnić każdy winowajca, spychając swoją winę na obce barki.

— Jest rzeczą pewną, że cały społeczny ogół wartościowy, jeżeli rzeczywiście jest takowym, składa się bezsprzecznie z pojedynczych wartości indywidualnych, ugruntowanych na wzorowem wychowaniu i na należytem uszlachetnieniu takową nauką zupełnie zgodną z prawami przyrody i błogiemi zasadami ugruntowującemi zgodne życie społeczne, na jakie to zasadniczo jest skazany ród ludzki na ziemi.
Wszystkie te bestjalstwa, niegodne imienia człowieka, wykazała ostatnia wojna światowa dowodząc, że cala obecna oświata i nauka jest — w istocie nauką obłudną — pozłacanym blichtrem, poza którym ukrywa się dziki, drapieżny potwór nieludzki i niegodny nazwy kulturalnego człowieka.

Jest to ten filozoficznie wyhodowany i wytresowany nadczłowiek, zmaterjalizowany do ostatecznych granic w celu obdarcia nie tylko swojego bliźniego, lecz też i do spustoszenia wszelkich hojnych skarbów przyrody, jedynie dla osiągnięcia kapitałów lichwiarsko-procentowycb, ażeby następnie na podstawie posiadania — bez żmudu i trudu i pożyteczności społecznej — zdobyć sobie uprawnienie do ograbiania wszystkich, których konieczność zniewala udawać się po ratunek kapitalistyczny!

Wszystkie anormalne wykwity, tak socjalistyczne juk też i bolszewickie, są wykrystalizowanym objawem tej niesprawiedliwości, z jaką się popisywał coraz to natarczywiej lichwiarski kapitalizm, jego uczeni pomocnicy i uzbrojeni obrońcy — jest też bardzo wątpliwem, czy taki stan rzeczy będzie się mógł dalej zachować w formie istniejącej bez dalszych potoków krwi ludzkiej i czy nie byłoby wskazanem, nader sprawiedliwem prawodawstwem zawczasu unormować i umożliwić życie i rozwój tych warstw społecznych, które istotnie swoją pracą fizyczną i czynnością umysłową i uzyskanym plonem — tuczą tego potwora kapitalistycznego, który obecnie zagraża istnienia całej ludzkości — i ostatecznie ujawieniu się takiej zdrowej i światłej kultury, jaka człowieka zdoła podnieść do owej wyżyny moralności i etyki o jakiej marzą poeci i świętym/duchem przejęci apostołowie religijni.

4. października 1920.
Iks won Chyr

PRZEDMOWA.

Każdego do światła prawdy zdążającego człowieka, musi to poruszyć do głębia duszy, jeżeli spostrzeże, i przekona się, że większa część zasad naukowych jakie wszczepiono w jego świadomość, nie jest zgodną z tą oczywistą prawdą, z która, je identyfikowano.
Wobec takiego, wcale nieoczekiwanego stanu rzeczy nasuwają się też dalsze wątpliwości o istnieniu prawdy, nawet i tam, gdzie takowa jawnie ręczy — sama za sobą. To podniecenie etyczne wynikające z takiego stanu rzeczy, skłoniło też autora do podniesienia głosu w celu wyświetlenia pewnych objawów fizykalnych, które w porównaniu z jego własnemi doświadczeniami, okazały się niezgodnemi z rzeczywiście istniejącym stanem rzeczy.

Nie można też przemilczeć, że gdyby wszelka nauka była zupełnie zgodną z istniejącym stanem rzeczy w przyrodzie, a ogół społeczny był wyuczony i wykształcony na prawdzie i na prawdziwie godnych humanitarnych zasadach, to nie mogłyby istnieć takie kolosalne różnice zdań, nie byłoby zbiedziałych, leniwych nędzarzy, ani hyperzamożnych niesumiennych wyzyskiwaczy, ani też takowych, wzajemnie nienawidzących się warstw społecznych. Ażeby wynaleść i zbudować armatę, wyrzucającą mordercze pociski na stydwudziestu kilometrową odległość, to zasadniczo odnośny twórca nie może być niedoświadczonym prostaczkiem, tylko należycie wyszkolonym konstruktorem, który oddawszy swoje dzieło do użytku tym, co z niego praktycznie korzystają, stał się bezsprzecznie współwinnym zbrodni masowego skrytobójstwa barbarzyńskiego niszczycielstwa pracy i mienia ogółu, zasługującym na srogą karę i ogólne potępienie!
Taki sam los powinien spotkać wynalazcę bomb, rozszarpujących ciało ludzkie i zatruwających skrytobójczo żyjące organizmy, oraz zasłużoną nagrodę powinien też otrzymać wynalazca tak wojennych łodzi podwodnych jak i wojennych latawców i balonów powietrznych, którzy to pomysłowi zbrodniarze ze swoją naukową mądrością przyczynili się do masowego mordowania istot ludzkich.

Wynika z tego dowodnie, że reprezentanci nauki i wiedzy zamiast przyczyniać się swoją wyższością naukową do ogólnego dobra publicznego, kierowani brudną chciwością w celu osiągnięcia korzyści materjalnych i zaszczytów politycznych etc, przyczyniają się swoją wiedzą do masowych mordów, skrytobójstwa, niszczenia majątku publicznego, narażając tysiące osób na utratę życia i mienia, ażeby pozyskać swoją zbrodniczą czynnością materjalne majątki, wykąpane w krwi ludzkiej i owiane przekleństwem familij, których egzystencję i szczęście życiowe zniszczono temi cywilizatorsko-brudnymi środkami, sposobem istotnie hyperbestjalskim.

Zbaraniałe społeczeństwo, zamiast rzucić przekleństwo i hańbę na tych zwyrodniałych złoczyńców, obdarza ich dodatkowo honorami!!? — więc co warte takie społeczeństwo etycznie zbankrutowane?
Czy nauka i umiejętność, oddająca swój plon naukowy na umożliwienie rażącej krzywdy społecznej, może uchodzić za wzniosłą i godną? — Czy reprezentanci takiej nauki zasługują na ogólne poszanowanie’? Czy taka naukowo-zbrodnicza czynność ma uchodzić za błogosławieństwo u ogółu, chełpiącego się posiadaniem zdrowego rozumu?

Czas już największy, ażeby każdy myślący człowiek dobrej woli obudzi! się z tego hypnotycznego letargu i rozpoznał należycie przyczynę, która uzasadnia obecny upadek społeczny i spowodowała ostatnią wojnę światową, oraz nie łudził się też więcej żadnemi przemądrzałemi frazesami, któremi skrzętnie stara się uniewinnić każdy winowajca, spychając swoją winę na obce barki. — Jest rzeczą pewną, że cały społeczny ogół wartościowy, jeżeli rzeczywiście jest takowym, składa się bezsprzecznie z pojedynczych wartości indywidualnych, ugruntowanych na wzorowem wychowaniu i na należytem uszlachetnieniu takową nauką zupełnie zgodną z prawami przyrody i błogiemi zasadami ugruntowującemi zgodne życie społeczne, na jakie to zasadniczo jest skazany ród ludzki na ziemi.

Wszystkie te bestjalstwa, niegodne imienia człowieka, wykazała ostatnia wojna światowa dowodząc, że cala obecna oświata i nauka jest — w istocie nauką obłudną — pozłacanym blichtrem, poza którym ukrywa się dziki, drapieżny potwór nieludzki i niegodny nazwy kulturalnego człowieka.
Jest to ten filozoficznie wyhodowany i wytresowany nadczłowiek, zmaterjalizowany do ostatecznych granic w celu obdarcia nie tylko swojego bliźniego, lecz też i do spustoszenia wszelkich hojnych skarbów przyrody, jedynie dla osiągnięcia kapitałów lichwiarsko-procentowycb, ażeby następnie na podstawie posiadania — bez żmudu i trudu i pożyteczności społecznej — zdobyć sobie uprawnienie do ograbiania wszystkich, których konieczność zniewala udawać się po ratunek kapitalistyczny!

Wszystkie anormalne wykwity, tak socjalistyczne juk też i bolszewickie, są wykrystalizowanym objawem tej niesprawiedliwości, z jaką się popisywał coraz to natarczywiej lichwiarski kapitalizm, jego uczeni pomocnicy i uzbrojeni obrońcy — jest też bardzo wątpliwem, czy taki stan rzeczy będzie się mógł dalej zachować w formie istniejącej bez dalszych potoków krwi ludzkiej i czy nie byłoby wskazanem, nader sprawiedliwem prawodawstwem zawczasu unormować i umożliwić życie i rozwój tych warstw społecznych, które istotnie swoją pracą fizyczną i czynnością umysłową i uzyskanym plonem — tuczą tego potwora kapitalistycznego, który obecnie zagraża istnienia całej ludzkości — i ostatecznie ujawieniu się takiej zdrowej i światłej kultury, jaka człowieka zdoła podnieść do owej wyżyny moralności i etyki o jakiej marzą poeci i świętym/duchem przejęci apostołowie religijni.

4. października 1920.
Iks won Chyr
IKS WON CHYR’A

KRYTYCZNY POGLĄD NA ISTOTĘ NAUKI ŚCISŁEJ, I JEJ WYNIKI SPOŁECZNE.

Rozpoznanie rzeczywistej prawdy w gospodarstwie przyrody, stanowi dla człowieka głębiej myślącego najwyższy szczebel wiedzy i tworzy też bezsprzecznie niezawodną podstawę mądrości życiowej.
Jakkolwiek wszelkie objawy prawd przyrodniczych są dla każdego najzupełniej jawnemi we fizycznem otoczeniu człowieka, i przeto też łatwo uchwytnemi- przez ciągłą czynność jego narządów zmysłowych, to pomimo tej wybitnej jawności, nader często zostają niespostrzeźonemi lub też niezupełnie zapoznanemi — i to często nawet ta wybitna część objawów, która ściśle się łączy z jego fizycznem jestestwem na ziemi.
Przyczyny tego zjawiska wypada szukać poniekąd w tej specjalności narządów zmysłowych, że takowe nie reagują więcej na istniejący stan, lecz wyłącznie tylko na zachodząca zmiany w istniejącym stanie rzeczy, przez co, osobie nawet uważnie obserwującej swoje otoczenie, trudniej przychodzi uświadomić się z istniejącym stanem rzeczy, jak to ma miejsce z nowopowstającymi faktami, pochłaniającymi prawie całą uwagę osoby obserwującej, która w dodatku podlega też nader często mylnemu rozpoznaniu zachodzących zjawisk, i to nawet takich o najprostszem jestestwie.

To też tłumaczy poniekąd te kardynalne błędy, jakie często się zakradają do pojęć nie tylko ściśle naukowych, lecz też i do takowych., przynależnych do dziedziny życia codziennego.
Jest to powszechnie znaną rzeczą, że prawie przez 1500 lat niebiański system Clausiusza Ptolomeusza, pod nazwą „Syntaxis”, Magna constructii, 150 lat po Chrystusie, czyli po arabsku: „Almegest”, uchodził za nienaruszalną Bożą prawdę, gdy przeciwnie wbrew temu, i tam zawartym twierdzeniom, w rzeczywistości ziemia zawsze się obracała wokoło swojego punktu ciężkości, a zaś słońce nie zmieniło swojej sytuacji wobec ziemi.

Natomiast, zaraz po ogłoszeniu systemu Kopernika, zawierającego prawdziwy stan rzeczy, uczeni astronomowie, między innymi sławny Tycho de Brahe głosili, że system Kopernika jest niezgodny z rzeczywistością. Dopiero Galileji, Kepler i Newton, ustalili prawdziwość Kopernikowskiego poglądu. — Tu wypada też nadmienić, że hypoteza o eterze kosmicznym postanowiona przez Iluyginsa, matematycznie ustalona przez Eulera, a ustalona przez Fresnela i Arago, i sprzeczna z poglądem Newtona — jak na obecny czas, rywalizująca z ejektronami, okaże się wkrótce niczem nieuzasadnioną fantastmagorją.
Przewielebna akademicka mądrość średniowieczna, zamiast głębszej wiedzy, węszyła wszędzie upiory, duchy, djabły. czary, czarownice, wilkołaki, wymuszała nieludzkiem torturowaniem zupełnie niewinnych osób zeznania, stwierdzające niby prawdziwość poglądów tej uprzywiljowanej akademickiej kliki, w celu uzyskania dowodów dla Św. Oficium i ustalenia przyczyny do spalenia żywcem na płomiennym stosie osób najzupełniej niewinnych, poprzednio przez nader nieludzkie i niechrześcijańskie tortury do rozpaczy i do utraty zmysłów doprowadzonych. — Nie lepiej powiodło się Gordanie Bruno i Joannie d’Arc, sławnej pannie Orleańskiej, która się odszczególniła nadzwyczajnem bohaterstwem i poświęceniem dla dobra swej ojczyzny. Na podstawie nader uczonego referatu została uznaną za czarownicę i spaloną na płomiennym stosie, zaś obecnie uznano tę nieszczęsną dziewicę za błogosławioną czy świętą, co naturalnie potępia w istocie tę rażącą pomyłkę ówczesnych sfer naukowych, które tę obecną świętą, naukowo ocenili jako na płonący stos przydatną czarownicę. Lecz żadna miarą nie zatrrze się tej nieludzkiej plamy, jaką odszczególniła się ówczesna mądrość akademicka. Takowa w niezliczonych przypadkach popisywała się rażącą niewiedzą, wprost bajecznym przesądem i zarozumiałością.

Kapelusz doktorski, osadzony na pustym, ciemnym łbie skończonego, zarozumiałego niedołęgi, protegowanego przez zbrojną władzę zwierzchniczą, wystarczał ażeby każde jego cenne słowo gloryfikowano i obwołano za udowodnioną prawdę, zgodną z prawami przyrody.
Obecne czasy zmieniły się niby na lepsze! Na podstawie licznych doświadczeń stwierdza się fundamentalnie każdy objaw, tak mechaniczny, fizyczny, chemiczny, jak też i biologiczny. — Zarzucono też najzupełniej wszelkie pobudki natury intuicyjnej, i oparto naukę wyłącznie na spostrzeżeniach ujętych wyłącznie zmysłową obserwacją, przyjmując równocześnie odnośne wyniki naukowe, jako ścisłą, absolutną prawdę, ba nawet jako trjumf kultury nowoczesnej, która nie może mieć nic wspólnego z proroczem natchnieniem, światłem przeczuciem, lub też z jakimkolwiek wewnętrznym, ściśle naukowo nieznanym objawem życia psychicznego, lub też jakiejkolwiek czynności duszy, nie opartej na autentycznem wrażeniu zmysłowem.
Wobec takiego stanu rzeczy, to obecna nauka stoi w najzupełniejszej sprzeczności z wynikami nauki czasów minionych. a ze stanowiska czysto materjalnego, to taki nowoczesny sposób badań i ocenień naukowych, mógłby uchodzić za zupełnie pozytywnie zgodny z rzeczywistą prawdą — jednakowoż tylko wówczas, gdyby wszelkie wrażenia zmysłowe nigdy nie zbaczały od rzeczywistej prawdy, oraz gdyby nie istniały dodatkowo, zupełnie odrębnie, nic wspólnego nie mające z czynnością zmysłową, nieprzewidziane wrażenia i wpływy na psychikę badającej osoby.

Tak jak osoba nie posiadająca zmysłu wzroku, nie może rozpoznać światła, tak samo osoba drylowana od najmłodszych lat w pozytywizmie zmysłowym, nie zdoła pochwycić i rozpoznać odnośnych wpływów pozazmysłowych, które się uświadamiają tylko wówczas najwybitniej, gdy konwencjonalna czynność zmysłowa momentowo stała się nieczynną — jak to ma miejsce w czasie zupełnego spokoju, lub też lekkiego snu. — Wypada też stwierdzić, że całe ciało ludzkie, stanowi nawskroś integralną część tego otoczenia, w którem się rozwinęło, w którem żyje, a które też wpływa bezustannie na wszystkie składniki i szczegóły odnośnego organizmu, który bezsprzecznie ulega też odnośnym wpływom. — Jest to skonstatowanym faktem, że nacisk powietrza atmosferycznego na powierzchnię ciała ludzkiego przy jego wymiarze kwadratowym o 65 decimetrach kwadratowych powierzchni, wynosi 6500 kilogramów. Jest to nacisk stanowiący nader poważny i ścisły dotyk ciała ludzkiego, z otaczającą go atmosferą, a wobec tego, że od powierzchni ciała prowadzi rozległa sieć przewodów nerwowych, tam i napowrót idących do rdzenia pacierzowego i ostatecznie do mózgu, więc też bezsprzecznie odnośny dotyk ciała ludzkiego z otaczającą go nader ściśle atmosferą, pociąga za sobą stosowne następstwa w czynności mózgowej danej osoby.
Jednakowoż wypada przypisać o wiele rozleglejszy wpływ dotykowy, jaki wywiera styk respiracyjnego powietrza z krwią, której erytrocyty czyli czerwone ciałka, przy objętości krwi około 4 1 litry, posiadają około 3500 kwadratowych metrów, a które w stosunkowo krótkim czasie tj. w 26-ciu sekundach z obiegiem krwi w całości przebiegają przez alweole płucne, ażeby oddać tam zbędny kwas węglowy i parę wodną a przyjąć nowy zapas tlenu z powietrza doprowadzonego oddechem do wnętrza płuc.
Sumaryczna powierzchnia erytrocytów, stoi pod naciskiem atmosferycznym 35 milionów kilogramów. — Do tego nader kolosalnego nacisku przybywa jeszcze dalej, nacisk wywarty przez atmosferę na lejkocyty. czyli białe ciałka krwi, oraz nacisk na dalsze składniki ciała, które jako przenikliwą pajęczynę znosi i jest trzymaną w zwięzłości miljonami kilogramów nacisku powietrznego, i stanowi z takowem najzupełniej zwięzłą masę materjalną.

Bez wyjątku wszystkie zajścia mechaniczne, fizykalne, chemiczne i życiowe jakie zachodzą na ziemi i w atmosferze ziemskiej, nie mogą się też odbyć bez stosownych zmian w samej atmosferze i bez konsekwentnych zmian we wszystkich organizmach, z którymi guzy atmosferyczne znajdują się nie-tylko w nader ścisłym, potężnym dotyku, lecz też tworzą wybitną współczynność w ich procesach życiowych, i to nie tylko zwierzęcych, lecz też i roślinnych. — Przeto wydaje się być nader błędnem zapatrywanie, takowa naukowo ustalona podstawa, że oprócz odziedziczonych skarbów intelektualnych, tylko zmysłowo uchwytna wrażenia stanowią wyłącznie cale doświadczenie na ziemi.

Wypada nadmienić, że natchnienie i przeczucie, nader często przewyższają całą mądrość uzyskaną zmysłowemi spostrzeżeniami. Zachodzi tutaj analogiczny stosunek, jak utalentowanego artysty, do biegłego praktyka, który nigdy nie potrafi się wznieść ponad poziom materjalnej zręczności codziennej. — Wobec takiego stanu rzeczy, to pod obecnie istniejącymi warunkami oświatowymi, ród ludzki zmaterializowany do ostatnich granic, nie zdoła się też podnieść „do owych wyżyn umysłowych, do jakich ma drogę otwartą przez twórczą siłę prawd przyrodniczych i idąc za światłą poradą i wzorem ścisłych nauk, kurczowo gnijącej grudy ziemskiej, marnieje przedwcześnie razem z nią, nie zapoznawszy się nawet bliżej z psychiczną potęgą swojego własnego ,JA”.

Zapoznanie i uświadomienie się naszego indywidualnego jestestwa z najbliższem fizycznem otoczeniem, wynika bezsprzecznie z czynności narządów zmysłowych, których zadaniem jest pochwycić momenta każdego zjawiska fizykalnego, i doprowadzić takowe za pośrednictwem przewodów nerwowych we formie dokonywującej się pracy wprost do mózgu, gdzie zasadniczo odnośne zjawisko fizykalne transformuje się na wrażenie zmysłowe, a to na podstawie zmian fizykalnych, chemicznych lub też mechanicznych, w komórkach mózgowych spowodowanych czynnością., odnośnym, zmysłowo ujęty faktem fizykalnym. Ażeby było możliwem jakiekolwiek zjawisko fizykalne, to zachodzi konieczność naruszenia równowagi sił w danej przestrzeni, a to może nastąpić tylko za pośrednictwem siły i materji tych dwóch cegiełek, z których składa się nietylko ziemia, lecz też i cały wszechświat.

Siła w swej dążności rozprężającej, napotykając na przeszkodę t.j. opór wynikający z bezwładności i oporności materjalnej, zwłaszcza takowy — przyczem bezwład materialny tworzy przyczynę opóźnienia się odnośnej akcji, co ujawnia się ze stosownem zapotrzebowaniem czasu, i ze zajęciem stosownej przestrzeni, w której się odbywa czynność odnośnego aktu fizykalnego. Każdy taki objaw, jest faktem fizykalnym, zawierającym w swoim jestestwie dokonaną pracę, której czynność nie ograniczała się wyłącznie na to miejsce, w którem została dokonaną, lecz rozszerza, się też i na dalszą sferę swojego otoczenia, słabnąc równocześnie z kwadratami odległości, a będąc w toku tej akcji pochwyconą za pośrednictwem stosownego narządu zmysłowego, i dostawszy się po przewodzie systemu nerwowego do mózgu, staje się przyczyną stosownego wrażenia zmysłowego i następnego utrwalenia w pamięci.
Wszystkie objawy fizykalne, nie zawierające dokonanej pracy, jaka mogła by być ujęta przez organa zmysłowe, :nie mogą też reagować zmysłowo, i nie mogą być ujętemi zmysłowo, pomimo że istnieją niezaprzeczalnie i w istocie.

Według stanu obecnej nauki, to siła uchodzi za agens ściśle złączony z bezwładną materią, co zasadniczo i w istocie tak nie jest, bowiem wszelka siła jaka jest czynną na ziemi, promieniuje i pochodzi wyłącznie z fotosfery słońca, a to bez widocznego pośrednictwa jakiejkolwiek ważkiej materji, i pokonuje też tę przestrzeń dwudziestomilionową mil, jaka dzieli słońce od ziemi, prawie bezczasowo, jeżeli w tej przestrzeni nie napotyka na jakikolwiek opór materjalny — zaś spostrzeżone opóźnienie światła słonecznego nie wynika wcale z przewalczania przestrzeni, lecz z oporu, jakiego doznaje odnośne emisyjne promieniowanie słoneczne w materjalnym oporze atmosfery ziemskiej. Odnośne promieniowanie słońca, nie może też być wyłącznie świetlnem lub też kalorycznem, lecz zasadniczo energitycznem, gdyż inaczej nie wywarłoby wpływu magnetycznego na masą ziemską, nie zdołałoby takowej wprowadzić w ruch wirowy i równocześnie słońce okrążający, nie zdołałoby nadać masie ziemskiej stanu grawitacyjnego i elekrycznego — bowiem całe ożywienie martwej masy ziemskiej jest wynikiem opromieniowania takowej, przez ożywcze promienie słoneczne, zawarte w swojem energityeznem jestestwie wszystkie te zasadnicze pierwiastki, mianowicie: ruchu, światła, ciepła, elektryczności, magnetyzmu, chemizmu i biomechanizmu.
Naturalnie że takie wytłumaczenie, nie może pomieścić się w zaskorupiałych czaszkach tych wysoko uczonych, którzy ocenili słońce jako żarzący się kolosalny piec niebiański o temperaturze wielu tysięcy stopni, którego żar, ciepło i światło za pośrednictwem fantastycznego eteru kosmicznego, przetransportowuje się na ziemię, a która to wspaniale uczona teza mija się bardzo z istotną prawdą, jeżeli się uwzględni, że promienie słoneczne w południowej godzinie miesiąca lipca, są w stanie ogrzać ochronioną płaszczyznę do przeszło 60 stopni Celsiusza. — Wobec znanego prawa, że promieniowanie ciepła z kwadratami oddalenia słabnie, więc też i z kwadratami zbliżenia wzrasta, to prosty rachunek wykaże, że rozgrzanie do 60 stopni Celsiusza z odległości 20 miljonów mil, wymaga zasadniczo tak wysokiej potęgi kalorycznej, jaka jest niemożliwą w odnośnych warunkach.•

Wypada też zaznaczyć, że budowa i działalność ludzkich narządów zmysłowych, rozpoczęła się od ich pierwszego fizycznego zawiązania pod wpływem tych warunków energitycznych, jakie dominują na ziemi, więc takowe są też zasadniczo przyswojonemi i przystosowanemi do zjawisk ziemskich, nie można też oczekiwać, ażeby również wiernie uzmysławiały to, co się dzieje na słońcu, lub też w nieskończoności wszechświatowej.

Najprawdopodobniej słońce jest nader miernie ogrzanem, przez potężne istoty zamieszkałem ciałem niebiańskiem, którego siła energityczna czyli fotosfera emituje niewidzialne promienie energityczne do nieskończoności wszechświatowej. Odnośne promienie są złożone z niezmiernie małych prawie bezważkich odrobin o potężnym potencjale energitycznym, które dostawszy się w obręb atmosfery ziemskiej, transformują się na formę świetlną, a doznawszy stosownego oporu w materjnej masie ziemi, przybierają dalej też formę kaloryczną, oraz ostatecznie stają się przyczyną ruchu obrotowego ziemi z tej przyczyny, że odnośne promienie pod wpływem magnetyzmu ziemi, ulegają takiemu zboczeniu, że po stronie wschodniej działają przyciągająco a zaś po stronie zachodniej odpychająco — co się ujawnia obrotem lewym masy ziemskiej. Zaznacza się, te promienie energityczne działają odpychająco na swoim przekroju, a zaś przyciągająco w przypadku tangencjonalnego zboczenia.

Wobec okoliczności, że ziemia jako ciało niebiańskie emituje również podobne promienie, lecz o dużo słabszej potędze od słońca, to wypada przypuścić, że pozbywa się też promieniowaniem tego materjału otrzymanego od słońca — po czasie, gdy pewna część jego potęgi energitycznej została przyswojoną i zużytkowaną przez masę ziemi.

Siła i materja, są to dwa wręcz przeciwne ekstremowe pojęcia, których istota tworzy ten cały zmysłowo uchwytny świat, a które zasadniczo osobne tak siła jak też i materja, nie podlegają ujęciu zmysłowemu, bowiem takowe uzasadnia się wyłącznie na wzajemnej współczynności siły i materji przy równoczesnem zapotrzebowaniu czasu i przestrzeni. Już starożytni kapłani egipscy rozpoznawali odnośne prawo przyrody i ustalili tą przyrodniczą prawdę w istocie Bożej „Amuna”, zaznaczając, że takowa jest złożona z czterech zasadniczych dynamików o nazwie : Net, Nef, Sebak, Sechet, t. j. siła, materja, czas i przestrzeń!
Są to pierwiastki, których wzajemna współczynność ujawnia się jedynie zmysłowo jako fakt fizykalny o dokonanej pracy; natomiast wszystkie odmienne zajścia w przyrodzie, nie reagują na nasze narządy zmysłowe, takowa akcja może się odbywać bez wszelkiego spostrzeżenia w najbliższem otoczeniu człowieka, może jednakowoż wywołać objawy przestrachu lub grozy — wogóle objawy, niczem niewytłumaczonych zaburzeń psychicznych.

Obecna ścisła nauka określa siłę jako przyczynę ruchu i klasyfikuje takową jako siłę mechaniczną, elektryczną, magnetyczną, świetlną, kaloryczną i chemiczną, zaś siłę życiową uważa za nieistniejącą!
Jako materję określa wszystko co jest ważkiem i znajduje się w stanach skupienia stałego, płynnego, parowego lub też gazowego — w dodatku prof. Crookes proponował uznanie stanu promieniującego jako materji.

Według własnych doświadczeń autora, to zasadniczo, istnieje tylko jeden rodzaj siły i też tylko jeden rodzaj materji, a zaś te zjawiska fizykalne, które nauka określa jako specjalne rodzaje siły i materji, są transformacjami jednej i tej samej zasadniczej siły i materji, których istota uzasadnia się w następującem określeniu, a mianowicie:

1.
Pod wyrazem siły czyli energji pojmuje się stała dążność do rozprężania od stałego miejsca czyli punktu do nieskończoności, lub też naodwrót dążność stałego zbliżania się z nieskończoności ku danemu stałemu punktowi. Są to objawy odpychania lub też przyciągania, które jednostronnie nie posiadają żadnego ograniczenia, a które nadają każdej wolnej płaszczyźnie t. j. jej przekroju, przez – który rozprzestrzenia się odnośny stan — stosowny potencjał — proporcjonalnie do kwadratu oddalenia od punktu czyli źródła energitycznie czynnego.

2.
Pod wyrazem materji określa się stale zajęty i od reszty przestrzeni zupełnie odgraniczony przestrzeniowy kubus [sześcian], który posiadając należytą bezwładność i oporność, zdoła powstrzymać na temże przez niego zajętem miejscu, wszelką czynność energetyczną, ograniczając takową wyłącznie na kwadratową płaszczyznę, swojej zewnętrznej granicznej powierzchni.

We ważkości jedynie pośredniczy każda materja, jednakowoż ważkość nie jest własnością, złączoną ze stanem materjalnym, bowiem to co jest bezwładnem i oporem nie może samodzielnie wykazać równocześnie stanu energitycznego. Utajenie większego zasobu energitycznego w składzie masy jakiejkolwiek materji, napotyka na ważne trudności, bowiem takowa pod wpływem energitycznym zmienia swój agregat, z twardej masy staje się stopniowo płynną, parową, gazową, ewentualnie eteryczną, a ostatecznie może stać się nieważką, uzyskawszy taki wysoki potencjał, jaki dorównuje energitycznemu stanowi ziemi i jaki jest bezustannie utrzymywanym w stałej potędze za pośrednictwem ciągłego promieniowania słonecznego. Z tego też wynika, że zasadnicza siedziba energji czyli siły, nie może się znajdować we wnętrzu materji, bowiem energja utaja się wyłącznie na powierzchni materialnej, lub też na powierzchniach odrobin materjalnych, powstałych pod wpływem działania energitycznego, jakie rozdrabnia odnośną masę materjalną ze stanu stałego na stan płynny, gazowy, parowy, eteryczny, a w ostatku nieważki i więcej nieuchwytny przez narządy zmysłowe.

W takim to razie wszelka energja, czy to we formie kalorycznej, elektrycznej, lub też w jakiejkolwiek innej odmianie, jaką, uzyskuje się przez proces utlenienia, nie pochodzi tak dalece z materjału stałego, lecz wyłącznie z materjału o formie gazowej, a w takim to. przypadku, tlen lub też inny gaz utraciwszy w danym procesie swoja formę, gazowa, oddaje równocześnie otoczeniu swoja zawartość energityczna, która poprzednio uzasadniała odnośny stan gazowy. Zależnie od sposobu odbywania odnośnego »procesu chiemiczno-asocyjnego, nasuwa się możność zamiast ciepła, jako najniższej transformacji energji, uzyskać wyższy stopień, t. j. stanu elektrycznego, który “zawiera w swoim jestestwie wszystkie te momenta zasadnicze, które stanowią podstawę ruchu, ciepła, światła, magnetyzmu, chemizmu, etc. To samo zachodzi w procesach biochemicznych, w których tak tlen jak i też wodór, utraciwszy swoją formę gazową, oddają swoją zawartość energityczną, gdy natomiast nowougrupowany materjał służy do odbudowania zużytych składników ciała animalicznego. Przeto respiracja jest najważniejszym czynnikiem życiowym, gdy natomiast spożycie potraw ugruntowuje wyłącznie odbudowę ciała organicznego.
Nietylko tlen zawarty w powietrzu około 21%. lecz też i azot 79%, pomimo, że ścisła nauka temu zaprzecza, służy jako przenośnik siły do organizmu żyjącego, jakkolwiek w zupełnie odmienny sposób jak tlen, bowiem oddaje jedynie dodatkowo pewien zapas na powierzchnie swoich odrobin gazowych utajonej energji słonecznej. Promienie słoneczne przechodząc przez powietrzną atmosferę ziemską, oddziaływują na takową disocyjnie, a energja prototypowa jaka jest zawarta w promieniach słonecznych rozszczepia na zasadnicze składniki nie tylko kwas węglowy i parę wodną, lecz też doprowadza składniki gazowe powietrza do potężniejszego stanu, o potężniejszym powinowactwie chemicznym, t.j. że dochodzą do stanu: In statu nascendi, który nadaje powietrzu orzeźwiający i zapach świeżości.

W ten sposób promieniowanie słoneczne, które w istocie swojej zawiera najwyższy na ziemi możliwy stan energityczny. regeneruje atmosferę powietrzna, która przeto ulega ciągłemu odświeżaniu, gdyż inaczej z. powodu zachodzących w niej procesów chemicznych, stałaby się wkrótce niezdałą do podtrzymywania życia tak zwierzęcego, jak też i roślinnego.

Ta zasadnicza energja, jaka jest zawarta w promieniowaniu słonecznem i jaka się utaja lub też akumuluje na powierzchniach cząsteczek gazowych atmosfery ziemskiej, jest też zasadniczą energją życiową „vis vitalis”, przez świat naukowy wcale nierozpoznaną silą, która dostawszy się za pośrednictwem respiracji powietrznej do płuc, zostaje tam ujętą w alweoIach płucnych o sumarycznym wymiarze około 90 kwadratowych metrów, do tamże krążącej krwi, która przy objętości około 4 1 do 5 litrów, zawiera zapas czerwonych ciałek krwi „Erytrocytów”, posiadających kwadratową powierzchnię razem około 3500 do 4000 metrów kwadratowych, jaka to kolosalna płaszczyzna przesuwa się z obiegiem krwi co 26 do 30 sekund w całości przez błony płucne w celu ujęcia i rozprowadzenia tej energji, jaką tam doprowadza każdy oddech z obiegiem krwi po całym organizmie żyjącym.

Ta nadmierna płaszczyzna erytrocytów obejmująca około 4000 metrów kwadratowych wskazuje na okoliczność, że organizm ludzki dla zaspokojenia wszelkich potrzeb, wymaga do ujęcia i do rozprowadzenia niezbędnej energji życiowej w ciele ludzkiem tak obszerną płaszczyznę, która co godzinę około 120 razy a w ciągu całego dnia 2880 razy przebiega przez płuca, co stanowi dziennie czynną płaszczyznę o sumarycznym, wymiarze ponad 11 1 miljonów metrów kwadratowych.
Gdy zabraknie odnośnej płaszczyzny, to tak ujęcie tlenu jak też i ujęcie wolnej energji staje się niedostatecznym, oxydacja czyli utlenienie potraw, szczególnie białka niezupełne — następuje ujawnienie się potrawowych niedopałków, toxinacja i zabagnienie całego organizmu kwasem moczowym z jego wszelkiemi następstwami zatruwającemi cały organizm, przedwczesna ułomność i starzenie się, są dalszemi konsekwencjami powodującemi ciągłe cierpienia i ostatecznie niemożliwość dalszego toku życiowego.

Zabiegi i porady lekarskie doprowadzają do ulgi, lecz rzadko przyczyniają się do uzdrowienia, a zbawienne skutki łacińskiej kuchni okazują się często więcej jak iluzorycznemi.
Stan materjalny jaki jest reprezentowany na ziemi, zasadniczo można określić jako relatywny, bowiem dotąd nie istnieje na ziemi wzór materji takiej, której masa byłaby absolutnie nieprzenikalną dla jakiejkolwiek czynnej siły na ziemi. Również zapotrzebowanie ciepła niestosuje się do wagi materji, lecz do jej kubiatury, tak że ta sama ilość ciepła co wystarcza do ogrzania jednego litra czyli jednego kilograma wody do 100 stopni Cels., wystarcza Też do rozgrzania na 100 stopni 7,78 kilogramów żelaza, 13 kiIogramów rtęci, 18 kilogramów zlota 23 kilogramów platyny. Są to liczby odnoszące śię do zawartości kubicznej jednego litra odnośnych materyj. Z tego przykładu wynika, że nie waga, lecz miejsce materją zajęte decyduje.

Zastanawiając się nad tem co za pożytek przyniosła dla ludzkości nowoczesna ścisła nauka, to przychodzi się do przekonania, że nie wszystko co jest otoczone aureolą naukowej mądrości jest rzeczywistym, ogólne szczęście siejącym darem, jakim zasadniczo powinna być prawdziwa oświata, która to jedynie wznosi człowieka ponad poziom zwykłego ordynarnego zwierzęcia dzikiego i nadaje mu cechę wyższej istoty, dominującej na ziemi.

Przez kilka lat tocząca się wojna światowa dala najpewniejsze dowody, co warta obecna kultura i cywilizacja, pod kierownictwem której odbył się ten historyczny akt wzorowego zdziczenia kulturalnych narodów.

Te horendalne łotrowstwa, te ucywilizowane bestjalstwa, to bezgraniczne niszczenie wszystkiego co stworzyła żmudna ludzka ręka, to idjotyczne niszczenie ziemniopłodów. to bezduszne i bezsumienne mordowanie miljonów do pracy zdatnvch ludzi, to rozbicie i na nędzę wyprowadzenie tylu familij, domostw i całych krajów, to wszystko razem świadczy, do jakiego horendalnego upadku jest zdolnym obecny, cywilizowany ścisłą nauką wytresowany człowiek, który w dodatku takie bezgraniczne barbarzyństwo, gloryfikuje i określa jako bohaterstwo! Czy to świadczy o zdrowym umyśle? Prawie wszystko co stworzone do uszczęśliwienia rodu ludzkiego, dostawszy się w przeklęte ręce tych procentowo zachłannych, bezdusznych kanalij o postaci ludzkiej, posłużyło dla osiągnięcia zysku materjalnego, do zniszczenia i zbezczeszczenia rodu ludzkiego.

Nie była to wcale bohaterska wojna rycerska, lecz wyrafinowane mordowanie i ograbianie rodu ludzkiego, której wina spada na tych wszystkich niesumiennych łotrów, co swoją materjalistyczną zachłannością i lichwiarską drapieżnością pierwej procentowo ograbili wszystkich nędzarzy, następnie sprowokowały zamęt wojenny, ażeby na krwi ludzkiej i na dalszym upadku społecznym, zaskarbić sobie dalsze miljardowe majątki. [przyp. MrHopen: dzisiaj to już stwierdzone fakty historyczne]

Wszystko to razem nie byłoby możliwem, gdyby te potęgi co reprezentują świat mądrości naukowej, nie były płatnemi pomocnikami tej uprzywilejowanej bandy potentatów procentowych, którzy bez trudu i żmudu wykorzystują i ograbiają cały ogól myślących i pracujących baranów.
Jest to z pewnością najwyższem zaszczytem na ziemi, jeżeli dopięto tego stopnia naukowego, że jest się w możności udzielić swojej światłej wiedzy, tym wszystkim co jej pragną, niestety ale też o tem więcej potępienia godnem szachrować, kupczyć i służyć swoją wiedzą tym zbrodniczym żywiołom, co jej zużytkowują do celów zbrodniczych, dla brudnego wyzysku i wykorzystania ogółu.


cdn.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 09 mar 2013, 13:53

cd.:

Większa część potentatów naukowych nie jest też wolną od tego zarzutu, że zamiast dążyć rzetelnie do rozwiązania problematów naukowych i uszczęśliwienia ogółu, dąży a tout pris do zdobycia majątków i zaszczytów, przeszachrowując swoją wiedzę niegodnym wyzyskiwaczom społecznym.
Pozwolę sobie wymienić kilka nierozwiązanych zadań naukowych, mianowicie:

1.
Ma się świadomość o tem, że się żyje, lecz jaki tajemniczy cel ukrywa się w tym problemacie życiowym człowieka pozostało dotąd grobową tajemnicą.

2.
Jest to wiadomem, że ziemia się obraca oraz też że okrąża słońce, że przyciąga ku sobie masy materjalne, wykazuje objawy elektryczne i magnetyczne, że umożliwia na swojej powierzchni życie organiczne etc. etc., lecz dotąd nie istnieją żadne realne wytłumaczenie, jakiemu celowi to służy — i jaka to tajemnicza siła ożywia ten cały ruch ziemi.

3.
Widzi się codziennie blask światła słonecznego i niema się prawdziwego pojęcia o tem, czy słońce jest rzeczywiście rozżalonym ciałem niebiańskim, które wysyła wyłącznie promienie świetlne i kaloryczne ku ziemi, lub też czy takowe oprócz tych promieni widzialnych, nie imituje też równocześnie promienie niewidzialne, natury czysto, energitycznej, które dopiero przy napotkaniu materjalnych oporów ziemskich, transformują się na objawy zmysłowo uchwytne, a w których jestestwie zawartem jest nietylko oświetlenie i ogrzanie, lecz też i możność ruchu planetarnego i ożywienia ziemi, pulsującym życiem organicznym.

4.
Pod względem fizjobiologicznym zna się jak najdokładniej anatomiczny i topograficzny skład ciała organicznego, zna się proces biomechaniczny i biochemiczny, nie zna się jednakowoż ten nervus. rerum t. j. tej zasadniczej siły, która pośredniczy w tym procesie, a co najważniejsze, nawet zaprzecza się istnieniu podobnej siły ożywczej.

5.
Posiada się zupełną świadomość, że te dwa pojęcia „Siła i Materja”, zawierają w swojej istocie wszelkie zmysłowo uchwytne jestestwo nietylko ziemi, lecz też i całego wszechświata, a jednakowoż niezdobyła się dotąd wielebna nauka ścisła na wiarogodne precyzyjne określenie ich istoty,

6.
Rodzą się żywe organizmy na zasadniczej podstawie komórki organicznej z plazmy, lecz tak istota komórki jak też i tej cudownej siły, która formuje żywą komórkę, niestety dotąd nie są rozpoznanemi przez wszechmądrą naukę.

7.
Przypisuje się szarej korze mózgowej funkcje duszy, oraz że takowa odumiera wraz z odnośną korą i nie bierze się pod rozwagę, że funkcja duszy nie jest materjalną, lecz objawem eteryczno – energitycznym zależnym od zawartości stanu komórek, a to nietylko mózgowych, lecz też i komórek całego systemu nerwów, więc nie od ilości ważkiej materii mózgu, tylko od nieważkiej eterycznej substancji, jaką zawierają odnośne komórki, które też uzasadniają podstawę stanu intelektualnego.

8.
Uważa się i to ściśle naukowo, że ze spożytemi pokarmami wprowadza się silę do żyjącego organizmu, co wcale nie jest zgodne z prawda, bowiem energia jedynie za pośrednictwem stosownego materjału gazowego może być wprowadzoną do obiegu krwi żyjącej istoty. Pokarmy służą do odbudowy ciala, t.j. do uzupełnienia materjału, który został zużytym dla przemiany gazowego agregatu zużytego tlenu na skupienie nowe zbudowanego produktu materjalnego o starszej konsystencji jak gaz. Jako dowód i nader klasycznym przykładem wypada uważać głodówkę irlandzkiego męczennika ś.p. Mac Sweeney’a, burmistrza miasta Cook, który bez przyjmowania potraw zakończył życie po upływie dwóch i pół miesięcy, czyli 73 dni, Eequiescat in pace. Fiat justitia, pereat mundus. Ten historyczny fakt daje też evidalny dowód wartości indywidualnej i zdegenerowanej ludzkości premiera angielskiego, który pomimo swojej hyperkultury, nie wykazał żadnej tendencji zacnego człowieka. Tacy to ludzie są wybrańcami kulturalnych narodów i powołani do rządzenia całym światem, na takich to wzorach ugruntowuje się etykę społeczną,

9.
Wobec uzasadnionego prawa, że stan twardego skupienia wynika z opróżnienia cząsteczek składowych odnośnej materji ze stanu energitycznego, to takowy, tokiem, czasu ustalony nad badaniem naukowym pogląd, że wszelkie opały, mianowicie : węgiel, antracyt, koks, torf, drzewo, nafta, benzyna, alkohol eto. etc, zawierają w swoim materjalnym składzie pewną, naukowo sprawdzoną ilość utajonego ciepła, jest zupełnie nieuzasadnionym, bowiem w rzeczywistości tylko gazy więc też i tylko gazowy stan tlenu posiada wyłącznie na powierzchniach swoich cząsteczek gazowych, utajony odnośny zapas energji, jaki się ujawnia we formie kalorycznej w momencie., jeżeli odnośny gaz utracił swoją pierwotna formę gazowa i stał się składnikiem materji o stalszym skupieniu.

Temu prawu podlega każdy gaz a jego zawartość energityezna jest zależna od subtelności stanu rozdrobnienia jego “gazowych cząsteczek, tak że gaz o mniejszym wymiarze cząsteczek, może utaić: stosownie do powiększenia kwadratowej powierzchni, tem większa sumę energii. Nadmienia się, że rozdrobnienie masy materialnej jest połączone z powiększenietn tej pierwotnej powierzchni, przyczem kubiatura zostaje niezmienioną. Wodór jako gaz o nader subtelnej konsistencji uwalnia przy oxydacji 32000 jednostek kalorycznych, z których jednakowoż 2/3 przypada na wodór, zaś 1/3-cia dostarczonych kaloryj na tlen. Takowy odszczególnia się od innych gazów paramagnetyzmem i przeto wykazuje zgęszczenie w pobliżu biegunów magnetycznych oraz wciska się do kilometrowych głębin wody morskiej.

10.
Istnieją obecnie wielomiljonowe przedsiębiorstwa, eksploatujące stan elektryczny, zastosowany do przeróżnych potrzeb domowych i przemysłowych, jednakowoż nie istnieje dotąd żadne precyzyjne naukowe określenie samej istoty elektrycznej, która od przedhistorycznych czasów, w klasycznej formie groźnych piorunów, zwracała ogólnie baczną uwagę, zgrozę i podziw tak dalece, że uważano takową za boży środek wojenny wszechwładnego Zeusa.

11.
Tłumaczy się skutki telegrafu iskrowego elektrycznemi falami Dra Hertza, które pono wywołują dalsze fale w hypotetycznym eterze kosmicznym, a który to wediug światłej ścisłej nauki zapełnia wszystkie pustki niebios i służy za posługacza dla wszystkich pozaziemskich objawów świetlnych etc. etc., gdy w rzeczywistości oprócz matematycznego składu sławnego Eulera nikt nie zdołał stwierdzić istnienie takowego naukowo rekomendowanego „Madehen iur Alles”.

12.
Bada się tajemnice materjalnego składu ciał niebiańskich za pośrednictwem spektroskopów, przypisując, pełną wartość naukową odnośnym zaobserwowanym objawom, jednakowoż niestety nie przekonano się autentycznie, czy promieniowanie świetlne, które dochodzi do tych cudownych aparatów, pochodzi rzeczywiście od rozżarzonych ciał niebiańskich, lub też od takowych wcale nierozżarzonych, imitujących jedynie niewidzialne promienie energityczne, transformujące się w gazowych oporach ziemskiej atmosfery na objawy świetlne.

13.
Przyznaje się procesowi wegetacyjnemu roślin taką potęgę dysocyjną, pod którą doznaje rozłączenia w atmosferze zawarty kwas węglowy, para wodna ete. etc, zamiast ustalić, że jedynie promienie słoneczne posiadają odnośną potęgę dysocyjną i że cały proces wegetacyjny polega wyłącznie na działalności promieniowania słonecznego i że roślina czerpie i przyjmuje na obszernej płaszczyźnie swoich liści, do rozwoju niezbędny zasób energji ze swojego najbliższego otoczenia, oraz że osmotyczne i kapilarne działanie w ciele roślinnem za pośrednictwem korzenia, wynika jedynie z działalności promieniowania słonecznego i odpromieniowania ziemskiego, bowiem tutaj są czynnemi nietylko promienie widzialne, przybywające ze słońca ku ziemi, lecz też i te promienie niewidzialne, które masa ziemska wysyła do nieskończoności wszechświatowej. [przyp. MrHopen wnioski jak u innych badaczy promieni słonecznych np. Hieronymusa]

14.
Stwierdza się rozżarzenie ciał niebiańskich na wiele tysięcy stopni, niemajac do tego twierdzenia żadnego autentycznego dowodu, bowiem nader szybki obrót masy materjalnej, jeżeli .takowa jest rozżarzoną, doprowadza ją do zupełnego rozluźnienia i rozsypania się. [przyp. MrHopen: po naszemu -Rychnowski zakłada, że grawitacja jest wtórna wobec elektromagnetyzmu, który zanika wraz z temperaturą] Wobec nieskończoności wszechświatowej, to i ta sławna teza o zachowaniu siły i materji, traci na wartości, bowiem tam gdzie panuje nieskończoność staje się logicznie zbędnem wszelkie zachowanie tego co obejmuje nieskończoność.

15.
Na setki i tysiące lat określa się czas ruchu postępowego światła we wolnych, bezgranicznych przestrzeniach wszechświata, w których jako absolutnej próżni, nie stoi ruchowi świetlnemu żaden opór materjalny na przeszkodzie, którego bezwładność powodowaćby mogła opóźnienie rozprzestrzenienia się świetlnego, a któryby uzasadniał zapotrzebowanie czasu.

16.
Przyjmuje się jako stały pewnik, stałe wzajemne przyciąganie się ciał niebiańskich, a jednakowoż stan taki stałego przyciągania istnieć nie może, bowiem według znanego i stwierdzonego prawa mogą się przyciągać tylko takie masy, pomiędzy któremi istnieje różnica potencjalna, która się wyrównuje odnośnym przyciąganiem, gdy zaś nastąpiło zrównoważenie się odnośnych potencjałów w dotyczących masach to ujawnia się przeciwny skutek, to jest odpychanie. Wyrównanie potencjałów pomiędzy ciałami niebiańskiemi odbywa się za pośrednictwem promieniowania energitycznego, która to akcja jest emisyjną, czyli korpuskularną, takowa słabnie w stosunku kwadratycznego rozszerzania się przestrzeni przez które zdąża. Takie to promieniowanie działa odpychająco na przekrój swoich promieni, a zaś przyciągąjąco na miejscu w którym takowe tangencjalnie omijają powierzchnię odnośnej masy. W tym rozkładzie sił leży też przyczyna obrotu ciał niebiańskich naokoło swoich punktów ciężkości, a jeżeli odpychanie i przyciąganie równoważą się, to w tym przypadku umocowane odnośne ciało będzie się obracało na miejscu, nie zmieniając swoją sytuację, które go promieniując, powoduje jego ruch wirowy. Jeżeli jednakowoż okaże się zwyżka przyciągania, to następuje zbliżenie się, zaś w przeciwnym razie odepchnięcie do tego punktu w którym równoważą się dwie odnośne potęgi, t.j. potęga odpychania z potęgą oporu bezwładności odnośnej wirującej masy.

Ten punkt odnośnie do objawów przyciągania i odpychania jest zupełnie neutralnym a zakreśliwszy Iinję kołową, przechodzącą przez ten punkt i posiadającą swoje centrum w punkcie ciężkości odnośnego ciała promieniującego, uzyskuje się neutralną linję obiegową w całej rozciągłości, po której jednakowoż obieg okrążający promieniującego ciała okazałby się niemożliwym, a to z tej przyczyny, że w tym rozkładzie siły powodującej okrążający, ruch, wyjątkowo jest możliwem tylko eliptyczne okrążanie z tej przyczyny, że linja eliptyczna wykazuje w jednej połowie drogi wzrastające i opadające przyciąganie, którego maximum znajduje się w aphelinium, a w drugiej połowie drogi wzrastające i opadające odpychanie, którego maximum zgadza się z peryhelium, tak że w całej eliptycznej linji znajdują się tylko dwa przeciwległe punkta neutralne, niewykazujące przyciągania ani też odpychania.
Z tego układu wynika też, że elipsa zbliżona do koła wykazuje tem powolniejszy ruch ciała poniżej krążącego, im takowa jest więcej zbliżoną do prawdziwego koła.

Wypada też nadmienić, że energityczne promienie, analogicznie jak promienie świetlne pod pryzma, ulegają zboczeniu i rozszczepieniu w potężnym polu magnetycznym. Takie zboczenie wywołuje rozkład siły promieniującej, że następuje obrót odnośnej opromieniowanej masy a to w polu południowo magnetycznynym w Iewo, zaś w polu północno magnetycznym w kierunku prawym. Zupełnie analogiczny skutek wywiera każda szybko obracająca się masa przyczem obrót lewy wywołuje analogiczny skutek jak biegunowość południowo-magnetyczna, a zaś obrót prawy jest identyczny z magnetycznym biegunem północnym.

17.
Czy zastanowiono się bliżej nad tą okolicznością, że każda ponad pewien stopień rozgrzana masa materjalna utraca swoją zwięzłość i ustaje być przydatną dla tak potężnej chyżości z jaką poruszają się ciała niebiańskie.

18.
Czy należycie brano pod rozwagę, że żaden promień słoneczny, nie może prostopadle działać na płaszczyznę ziemi z tej pojedynczej przyczyny, że tak ziemia, jak też i słońce obracają się około swojego punktu ciężkości, ziemia dodatkowo zmienia ciągle swoje położenie wobec słońca z powodu okrążenia słońca; magnetyzm i obrót ziemi działają zbaczająco na promienie słoneczne, które w ostatku ulegają też refrakcji atmosferycznej, tak że takowe żadną miarą nie mogą się dostać prostopadle ku ziemi.

19.
Po dziś dzień nazywa się górny biegun ziem północno-magnetycznym, pomimo, że według teorii Ampera jest biegn de facto południowym, t. j, takowy jaki się ujawia pod wpływem krążącego elektrycznego prądu w kierunku prawym. Wobec istotnego stanu, masa ziemi obraca się w kierunku lewym, więc obrót masy w kierunku lewym ujawnia taki sam magnetyzm, jak okrążanie w spokoju znajdującej się masy przez prąd elektryczny w kierunku prawym.

20.
Naukowo stwierdzono, że ciepło jest przyczyną zagotowania się i wyparowywania płynów, oraz że w powstałej parze jest utajone ciepło w tej ilości, jaka została zużyta do odnośnego wyparowania. Że powyższe naukowe twierdzenie w całej osnowie nie może być zgodne z prawdą, świadczy ten. znamienny fakt, że para powstająca n.p. z jednego litra wody zajmuje 1260 razy większe miejsce w przestrzeni atmosferycznej jak woda z której powstała, więc para usuwając z tej przestrzeni, którą ma zająć wszelkie pod ciśnieniem znajdujące się powietrze, bezsprzecznie wykonuje pracę mechaniczną, jaka niema nic wspólnego z formą utajenia się ciepła.

21.
Ścisła nauka wyszczególnia dwa rodzaje elektryczności, bowiem na takowe napotkano, gdy wiedza elektryczna była jeszcze w kołysce. Wprawdzie lekarz angielskiej królowej Elżbiety Dr. Gilbert odkrył, że potarte szkło wykazuje przeciwną czynność elektryczną jak potarty bursztyn, czyli po grecku Elektron, to gdyby był ściślej obserwował, byłby też znalazł, że w każdym z tych dwóch wypadków jednakowo występowała dodatność i ujemność elektryczna, więc w istocie nie odkrył nowy rodzaj elektryczności, jednakowoż odkrył tę okoliczność, że potarte szkło posiada identyczny stan elektryczny, jak ten materjał którym pocierano bursztyn. Elektryczność istnieje tylko w jednym rodzaju, a dodatność i ujemność elektryczna wynika jedynie z kierunku ruchu czynności elektrycznej.

22.
Rozdrabniając masę materjalna do nieskończoności, to jej rozdrobnione cząsteczki, przyjmują stopniowo do ich rozdrobnienia, coraz większy zasób energji i zbliżają się stopniowo pod naciskiem energitycznym do stanu absolutnej materji aż ostatecznie stają się nieprzenikalnemi dla działania energitycznego. t.j. uistaczają typ rzeczywistej „Absolutnej Materji”. W takim to stanie są przydatnemi do przenoszenia energji do nieskończoności wszechświatowej, bowiem wzajemna repulsja tak potężnie energitycznie wyposażonych cząsteczek o prawie nieskończenie malej zawartości nader opornej, bezwładnej materji, nadaje im też prawie nieskończenie wielką, bezczasową chyżość ruchu postępowego. [MrHopen: David Hudson by się zgodził]

23.
Natomiast pozbywanie się tej na powierzchniach odnośnych cząsteczek nagromadzonej energji, staje się przyczyną stopniowego skupienia się takowych na agregat gazowy, parowy, płynny, aż w ostatku, gdy nastąpiło pozbycie się wszelkiej energii, następuje skupienie o stałej zwięzłej konsystencji materjalnej.

24.
Na podstawie takiego przyrodniczego prawa leży też możność określenia do jakiego celu dążą wszelkie zajścia w gospodarstwie przyrody, mianowicie takowe odszczególniają się poniekąd ciągła wzajemną wymianą siły na bezwładną oporną materję i na odwrót — mianowicie energję okupuje się z utratą stanu materjalnego, a stan zaś materjalny z utratą siły.[!] Podobny wynik ujawnia się też w życiu organicznym, w którym potęgę psychiczną okupuje się najczęściej z utratą potęgi fizycznej ciała organicznego.

25.
Prawie każdy naukowy pogląd napotyka zawsze bez wyjątku na zaciętą opozycję kół naukowych, które patrząc się z wyżyn swojego światłego autorytetu przez pryzmat swojej nieomylności, często nawet nie raczą bliżej zbadać i obznajomić się z odnośną nową mysią, jeżeli takowa nie wypłynęła bombastycznie z elaboratu akademicznie uprzywilejowanej potęgi naukowej. W ten sposób marnuje się niejeden cenny pomysł i prawdę przyrodniczą ze szkodą dla ogółu, — Ali right!

26.
Nauka ścisła zaprzecza wszelkim promieniowaniom, jakie ujawniają się na kryształach, magnesach, na ciele ludzkim, z rąk hypnotyzującegi, z głowy myślącego, jakkolwiek istnieją niezaprzeczone dowody, że zasadnicze takie promieniowania istotnie się ujawniają, bowiem cała powierzchnia ziemi wykazuje ciągłe promieniowanie do nieskończoności wszechświatowej.

27.
Nauka ścisła zaprzecza istnieniu duszy nieśmiertelnej, ogranicza czynność duchową do funkcji mózgowej, jakkolwiek istnieją niezaprzeczone poszlaki, które wskazują- na to, że oprócz praktycznie utartego doświadczenia materjalnie – zmysłowego istnieją też jeszcze osobliwie idealne pobudki i nadziemskie natchnienia energo-psychiezne, dla rozpoznania których nie wystarcza też ta codzienna konwencjonalnie wyszkolona rutyna materjalistyczna, lecz jasny, ziemskiemi brudami niezamącony umysł, czerpiący swoją potęgę rozpoznawania z odmiennego, nieprzystępnego źródła dla osób zwyczajnej materjalistycznej hiperkultury.

28.
Jak dalece człowiek pomimo swojej pozytywnej wiedzy, wrodzonego i codziennego doświadczenia, stoi poza instynktową przenikliwością różnych zwierząt, świadczą wszelkie przypadki orjentacji u ptaków, psów, pszczół i dzikich zwierząt.

29.
Natomiast jest mało takich wybitnych osób, które należycie by się zapoznały ze swoją własną osobą, więcej, takich co nie chcą poznać samego siebie, a najwięcej takowych, co wcale nieznają samych siebie, bowiem inaczej prawdopodobnie wzgardzili by taką istotą, jaką reprezentują osobiście.

30.
Z przyjęciem obecnej światłej kultury materjalistyczno-procentowej, oddala się człowiek coraz dalej od wzniosłych przyrodniczych praw. degeneruje się, niszczy bluźnierczo swój i tak zasadniczo przykry pobyt na ziemi. W swojej zachłanności materjalnej stwarza w swojej duszy manję samobójczą, ugruntowuje gorliwie wszystko co się przyczynia do prędkiego zniszczenia jego ciała i do wykorzenienia wszelkich ideałów psychicznych a uprawiając przez całe życie zapędy wiwisekcyjne, jeżeli już nie na samym sobie, to na wszystkich kochanych bliźnich. Cała ta pseudokultura obecnego czasu, o której się. cuda prawi, wykrystalizowanej mądrości światowej, okazała się istotnym fałszywym blichtrem, dalekim od tego, ażeby na takowym moralnym bagnie ugruntowanym by być mogło, trwałe ogólne szczęście społeczne, bowiem takowa bezgraniczna egoistyczna zachłanność, najbrudniejszy niesumienny wyzysk wzajemny, doprowadzają do ogólnego rozluźnienia moralnego i ugruntowują pod maska grzeczności wzajemną pogardę. Wyrobnik wzoruje się na demoralizującym życiu wzbogaconego wyzyskiwacza, lichwiarsko-wzbogaconego, zazdrości mu jego wystawno hulaszcze życie, małpuje jego rozpustę i przepuszcza swój skromny rzetelny zarobek w socjalistycznie demoralizującej szynkowni zazwyczaj hebrajskiej, narzeka na niepowodzenie — zaniedbuje swój przytułek familijny — staje się ostatecznie rozpitym alkoholikiem, następnie złodziejem, włamywaczem i w ostatku i mordercą, oszołomiony alkoholem, tytoniem czy też innemi rozum ubezwładniającemi inkredencjami z jakimi często są fałszowane nektary karczemne, dąży za każdą cenę do uzyskania kapitałów, ażeby mógł podołać wszystkim tym namiętnościom, jakie sobie zaskarbił w szynkowni. która się stała jego eldoradem życiowym.

Sama indywidualna wartość człowieka pod istniejącemi warunkami została zdegradowaną do ostatniego zera tego kapitału, jakim rozporządza taki wzorowy nowoczesny okaz rodu ludzkiego, a jeżeli nie posiada już nic, to będzie dla niego najlepszą radą. ażeby się zaraz położył do grobu, w celu uniknięcia tych wzorowych, względów, jakiemi go obdarzy to zacne towarzystwo kulturalne, gdy się dowie, że ma do czynienia z prawdziwym hołyszem.

31.
Wobec rozbujałych namiętności indywidualnych, bezgranicznych żądz egoistycznych, prawdziwa istota ludzka, według idealnego wzoru Bożego może uchodzić za kpiny — bowiem cały ten wspaniały ideał utonął w pozłoconym kale uprzywilejowanego kapitalizmu, a natomiast wyhodowano drapieżnika krwiożerczego, niebezpieczniejszego od tygrysa bengalskiego, istną poczwarę w której zamarła wszelka ludzkość, poezja, religijność, i pojęcie której wszelkie cnoty uchodzą za głupi, wstrętny wymysł, tylko pieniądz i procenta tworzą jej ideał Boży i raj na ziemi.
Pod polityczną, pokrywką wyszukanej doborowej grzeczności, pod stokiem konwencjonalnych kłamstw i sofistycznych wykrętów, święci obecna mądrość społeczna swoje tryumfy, kadząc, gloryfikując, okłamując i oszukując się wzajemnie jak najbezczelniej, niby sposobem prawdziwie kulturalnym, wzorowo zastosowanym do panującego ducha czasu.

32.
Byłby już największy czas, ażeby sobie przypomniano starobabilońskie: „Mane”, „Tekel„, „Fares”, i że też pod istniejącemi warunkami, jest zagrożone istnienie rodu ludzkiego, bowiem pod obecnie dominującemi warunkami, ubliżającemi dosadnie wszelkiej godności ludzkiej, zgodne i rzeczywiście przyjacielskie współżycie, co raz dalej staje się absolutnie niemożliwem, zapomniano o tem, że: „Justitia fundamentum regnorum”, więc grozi temu obecnemu Babylonowi nowoczesnemu podobna zagłada, jaka spotkała potężne, lecz tak samo moralnie zbankrutowane państwo rzymskie.
33.
Wypada głęboko zastanowić się nad tem, skąd też pochodzą owe wzniosłe niebiańskie, uczucia, jakie opanowują niebiańskim czarem ludzką duszę w momentach gdy wzrok i myśl ludzka spoczęły na gwiazdami iskrzącym się niebie i nieskończoność wszechświata przejmuje z uczuciem zgrozy zatrwożoną duszę ! — Czy w tym przypadku nie odczuwa się ten rajski wpływ tego cudownego Bożego promieniowania, przybyłego z nieskończonej ilości światów niebiańskich, które w swoim rodzaju, sposobem prawie nieznanym przemawia do każdej wrażliwej duszy ludzkiej, jeszcze do reszty nie zmaterializowanej, ziemskiemi brudami społecznemi, nie zgangrenowanej i do ostatka jeszcze niezniszczonej. wyziewami alkoholu, tytoniu, zepsutego powietrza, miejskiego, hygienicznych szczepień, morfium, opium, haszyszu, kokainy etc. oraz szeregu przeróżnych narkotyków.. i trucizn hygienicznych, zaciemniających jasny pogląd duszy.
34.
Jest to najzupełniejszym pewnikiem, że ciało ludzkie zawiera rozgałęzioną siec przewodów nerwowych, i to nie tylko we wnętrzu lecz też i po całej zewnętrznej powierzchni, wychodzących z rdzenia pacierzowego ku zewnętrznej perytferji ciała, oraz też że od peryferji ciała osobna sieć przewodów nerwowych prowadzi do rdzenia, który ma ostatecznie swoje zakończenie w mózgu. Gała płaszczyzna ciała ludzkiego stoi w nader ścisłym kontakcie z atmosferą ziemską, która wywiera nacisk jednego kilograma na każdy kwadratowy centymetr ciała ludzkiego, które zależnie od jego rozwoju obejmującą wiele tysięcy kwadratowych centymetrów i przeto stoi też pod atmosferycznym naciskiem wielu tysięcy kilogramów.
Przy przeciętnym rozwoju ciała wynosi ten nacisk około 8000 kilogramów. Jeżeli więc ciało ludzkie ze swoim systemem nerwowym stoi w tak wybitnie ścisłej łączności z otaczającą go atmosferą, w ogóle ze swoim fizycznem otoczeniem, to bezsprzecznie wszystko co się dzieje w jego otoczeniu i nawet w znacznej odległości, musi się też przenosić i wpłynąć na odnośne ciało, nawet o wiele potężniej od wpływu oddziaływującego na czynność narządów zmysłowych. których funkcja ogranicza się na najbliższem otoczeniu osoby obserwującej. Każdy zgodnie z prawami przyrody żyjący organizm, może posiadać też tę zdolność odczucia i świadomego ujęcia odnośnych wpływów i wrażeń wywartych na powierzchnie jego ciała. W ten sposób byłyby do wytłumaczenia wszelkie zjawiska telepatji, odczuwania myśli drugich osób w ogóle zjawiska, które nauka ścisła nieuznaje za realne.
Powietrze, którym się oddycha i jego tlen przyswaja sobie odnośny organizm, pochodzi z tej samej atmosfery, więc bezsprzecznie doznaje pewnych subtelnych zmian pod wpływem zachodzących faktów w odnośnej atmosferze, jakie następnie mogą się przenieść na odnośny organizm.

35.
Jest to nader znanym zjawiskiem, że objawy czysto platonicznej miłości, natchnienia i uniesienia się ponad poziom codziennego myślenia, nie uzasadniają się wyłącznie wrażeniami zmysłowemi, że w tych wyjątkowych wypadkach ujawniają się bliżej nieznane wpływy, leżące poza działalnością zmysłową, bowiem już sam ten objaw, że w takich momentach ujawniają się też czyny i myśli, przewyższające znamiennie intelekt odnośnej osoby dowodzi, że jakaś wyższa nieznana siła moralna stała się czynną w odnośnym organizmie. Taki to stan nie ujawnia się wcale w organizmach górujących we wyszkoleniu praktycznem, bowiem takowa istota ludzka reprezentuje praktycznie wytresowaną maszynę organiczną, która posiada jedynie wyszkoloną wrażliwość zmysłową, zaś wszystkie inne szlachetne wpływy stały się niedostępnemi do takiego materjalnie hiperpraktycznie zaskorupiałego organizmu, którego szczęście życiowe polega jedynie w akumulacji pieniężnej i w zabagnieniu się w brudzie materjalistycznym.

36.
Ustrój gospodarczy w przyrodzie wykazuje nadzwyczajną precyzyjność we wszystkich ruchach mechanicznych, w zjawiskach fizykalnych, w procesach chemicznych i życiowych — co razem wzbudza przekonanie, że taki ustrój jest wynikiem organizacyjnym jakiejś wyższej siły o niepomiernej dla człowieka inteligencji, i przeto wydaje się być nieprawdopodobnem twierdzenie ścisłej nauki, które opiewa, że wszystko to dzieje się przypadkowo, jakkolwiek praktyczna doświadczenie wykazuje, że wszelka akcja przypadkowa nie ujawnia się porządkowo i rzeczowo, tylko najczęściej i jako bezładny chaos

37.
Pozwolę sobie, zwrócić szanowną uwagę na kilka jaskrawych pomyłek naukowych a mianowicie:

a) Nauka Ptelemeusza oparta na sławnej szkole aleksandryjskiej i uważana jako wynik objawienia się Bożego, wykazywała w toku 1500 lat, że ziemia znajduje się w stanie zupełnego spokoju, a zaś słońce codziennie wschodzi i zachodzi i stwierdzała tę naukową prawdę, zgodnemi obliczeniami matematycznemi. Temu zaprzeczali w dawniejszych czasach Astarchus ze Saines i Hykates ze Syrakusa, aż ostatecznie po upływie 1500 lat i po zaciętej walce z ówczesnemi astronomami i astrologami, został uznanym system Kopernikowski, stwierdzający, że ziemia i dalsze planety obracają się naokoło słońca oraz około swoich własnych punktów ciężkości. Nader znamienną jest walka Galilejego z Pisi z ówczesną uczoną kliką, którego ostatnie rozpaczliwe słowa były: „EPUR SI MOEYE”! Kepler i Newton ostatecznie też stwierdzili odnośną prawdę przyrodniczą.

b) Przez 500 lat istniał naukowy pogląd Stahla, na podstawie którego wypływał z każdego palącego się ciała, tak zwany „FLOGIST0N”. Dopiero Lavoisier wykazał nieprawdziwość tego twierdzenia i wbrew oporowi ówczesnych uczonych stwierdził, że proces palenia się jest procesem chemicznym, w którym następuje połączenie się tlenu z węglem, ,wodorem, rtęcią, cynkiem, żelazem etc. a produkta spalenia o tyle więcej ważą, o ile procesem spalenia została dołączoną ilość tlenu do utlenionego materjału.

c) Gdy niemiecki lekarz Robert Mayer wykazywał ekwiwalencję pomiędzy ciepłem i siłą doprowadzili go ówcześni potentaci nauki do samobójstwa, dopiero angielskiemu piwowarowi Prescot Joule udało się przełamać ten opór naukowej zarozumiałości, aż ostatecznie CIausius, Schinz, Pedel, rozszerzyli odnośne kaleryczno-dynamiczne poglądy, któremi obecnie szczycą się Niemcy.

d) Dawniej ten świat naukowy twierdził że istnieje w naturze tak zwarty: „HOROR VACUI” t.j. wstręt przed próżnym miejscem. Toricelli uwydatnił nieprawdę odnośnego twierdzenia, wykazując niezbicie, że ten objaw uzasadnia się istnieniem ciśnienia atmosfery powietrznej, która naciska na każdy kwadratowy centymeter płaszczyzny o potędze jednego kilograma.

e) Doktor Harvey wykazał, że krążenie krwi w żyjącym organizmie, polega na czynności sercowej, które wykonując tętno ujawiające się systolą i diastolą utrzymuje w ruchu krążenie krwi w całym organizmie.
Ówczesne potęgi akademickie sprzeciwili się temu twierdzeniu i jego koledzy lekarze okrzyczeli go wariatem, natomiast wierzyli w ten klasyczny frazes Arystotelesa, że wychodząca ciepła para ze serca skrapla się w zimnym mózgu. Jednakowoż ciśnienie krwi wynikające z czynności serca wynosi tylko 1/3 atmosfery t.j. około 33 dekagramów na jeden kwadratowy centymetr, co jest nader niewystarczającem do przeciśnienia krwi przez kapilarne naczynia, któremi jest połączona sieć arteryjnych przewodów krwionośnych ze siecią wen, czyli z żyłami. Ażeby zwalczyć opór kapilarów dla przejścia czystej destylowanej wody, to nato potrzeba ponad 14 atmosfer, czyli 14 kilogramów nacisku na jeden kwadratowy centymetr. W tym przypadku może rozwiązać tę trudną zagadkę tylko esmetyczne [osmotyczne] ciśnienie jakie wynika z nierównego—chemicznego składu krwi w naczyniach arteryjnych i w wenach, w których zasadniczo oprócz innych składników jest zawsze zwyżka kwasu węglowego i zupełny brak tlenu i to u osób żyjących w zimniejszych strefach. Jak na dzisiejsze światłe czasy fizjologowie uważają że funkcja serca jest wystarczająca do przeparcia krwi przez kapliary.

f) Doktor Jenner odkrył że zaszczepienie krowianki, zabezpiecza przed zakażeniem się z ospą. Uwiadomił o tem londyńską akademję umiejętności „The Royal Society”, a takowa zwróciła jemu jego elaborat z dopisem, ażeby z takowem niedorzecznem głupstwem nie zwracał się więcej do akademji.

g) Paryska instytucja akademicka uznała dziewicę orleańską Joane d’Arc, za jej na podstawie wizji religijnej spowodowane bohaterstwo ocalenia Francji, winną spółki ze szatanem i spowodowała jej spalenie na stosie, jako niebezpiecznej czarownicy.

h) Gdy demonstrowano fonograf Edisona w paryskiej akademji umiejętności, to poszukiwano następnie brzuchomowcę pod ławkami akademickimi : co najlepiej świadczy, jak mało przekonywał ten aparat odnośną komisję naukową, która go tak dokładnie badała, że odczuła potrzebę sprawdzenia, czy ją nieoszukano humbugiem amerykańskim.
Ograniczę się na tych kilku wypadkach, które należycie ilustrują badania i ocenienia akademickie, jakie we wielu przypadkach, zamiast gruntownego zbadania, utrudniają możność zbadania, pozbywając się wynalazcy i jego wynalazku, lub też odkrycia bez należytego zbadania.

38.
W dawniejszych czasach światli naukowcy zaprzeczali stanowczo spadaniu meteorów, lub też aerolitów na ziemię nazywali takie twierdzenie fantastycznym wymysłem, co świadczy jak mało zależało tym potentatom wiedzy na skonstatowaniu rzeczywistej prawdy.

39.
Ujawnienie się elektryczności w atmosferze ziemskiej, naukowe tłumaczenie wzajemnem tarciem się dwóch chmur, tu jednakowoż zapomniano, że wzajemne tarcie się dwóch jednakowych materjałów, jak też zanurzenie dwóch jednakowych metali w pobudzającym płynie, nie uzasadnia żadnej przyczyny do ujawnienia się stanu elektrycznego; takowy powstaje zawsze pomiędzy dwoma chemicznie i fizykalnie różniącemi się materiałami, zresztą sama istota elektryczności pozostała dotąd dla światłych mędrców akademickich „terrą incognita” pomimo gwałtownych burz elektrycznych i objawów piorunów kulistych.

40.
Każde życie rodzi się na podkładzie życiowym i wymaga ciągłej wymiany materji dla swojego rozwoju i trwałego jestestwa. Jeżeli taki stan jest fizyczną koniecznością, to jakkolwiek z punktu naukowego widzenia planet ziemskich uchodzi za nieżywą masę materjalną, nie może też być to rzeczą wykluczoną ażeby ziemia nieposiadała pewnego dla ludzkiej mądrości nieuchwytnego rodzaju procesu życiowego, który też za pośrednictwem wymiany materji. pochodzącej z promieniowania słonecznego i następnego odpromieniowania z ziemi jest utrzymywanym w ciągłym toku.

Bezustanna przemiana i wymiana materji w toku procesu życiowego posiada zapewnię wybitny cel tak w ziemskim, jak też i wszechświatowym procesie gospodarczym, a to wobec tego faktu, że bezwładna ważka materja przechodzi w tym procesie energitycznym w nieważki, eteryczny stan a vica versa stan eteryczny utrącając swoją energiję, ulega skupieniu materjalnemu i wraca do ważkiego stanu bezwładnej i opornej materji.

41.
Masa ziemi działa przyciągająco na każdą odrobinę ważkiej materji. — Potęga tego przyciągania spada z kwadratami odległości od ziemi, co świadczy o tem, że każda masa materjalna zasadniczo w pewnej odległości od ziemi, niewykazuje więcej ważkości, co stanowi też niezbity dowód, że zasadniczo materja jest materjałem nieważkim.

Jednakowoż tam gdzie istnieje przyciąganie, ujawnić się , też może odpychanie, jeżeli dwie równe upotęgowane masy na siebie odziaływują. — Para i wyziewy wodne nie tylko unoszą -się do wyższych sfer atmosferycznych, lecz są wprost odpychanemi od powierzchni ziemi z powodu równości potencjałów swoich cząsteczek energitycznie ożywionych pod wpływem promieniowania .słonecznego. Tak samo pień każdego drzewa i i każdej rośliny, jak też i wysokie przedmioty są dołem przyciągane, a zaś górą odpychane od ziemi, bowiem inaczej nie rosła by żadna roślina i żadne drzewo w kierunku pionowymwym gdyby szczyty roślin nieulegały stałemu odpychaniu, bowiem każda z ziemią w nader ścisłem kontakcie stojąca masa materjalna, uzyskuje w tym przypadku prawie równy potencjał z ziemią. — z którego wynika zdolność odpychania.

42
Dotąd uchodzi naukowo, pocieranie materjałów elektro-izolacyjnych za zasadniczą przyczynę ujawienia się elektryczności statycznej, a jednakowoż takie oblikatoryczne pocieranie nie jest tą istotną przyczyną, bowiem główna przyczyna ujawienia się stanu elektrostatycznego uzgadnia się na momomentalnym opróżnieniu płaszczyzny izolatorów elektrycznych z nacisku atmosferycznego nie tylko przez potarcie, lecz też i za pośrednictwem jakiegokolwiek innego sposobu lub stosownego procesu.

43.
Światło działa z pewnym, od jego potęgi świetlnej należnym naciskiem na każdą oświetloną płaszczyznę, więc obraz świetlny uchwycony soczewką wypukłą lub też zwierciadłem wklęsłem ujawnia się na lekko podatnej płaszczyźnie jako obraz relitowy, zagłębiony w proporcyonainym stosunku swoich niansów świetlnych. Na tej podstawie przedstawia się zmysł widzenia jako czynność dotykowa na siatkówce ocznej w podobny sposób jak odczucie relifowego rysunku pod dotykiem kończyn palców.
Poprzednio nadmieniono, że promienie energityczne w polu magnetycznem ulegają załamaniu i rozszczepieniu się, więc jeżeli odnośne promienie są prototypową podstawą światła widzialnego, które w momencie rozszczepienia zauważa się jako z dwóch kolorów t.j. spektralnie czerwony i zielony, które te dwa kolory w razie wzajemnego nakrycia wykazują kolor niebieski czysto ultramarynowy, to bezsprzecznie białe światło składa się zasadniczo i wyłącznie z dwóch kolorowych nianców czerwonego i zielonego czyli z dwóch stanów t..j. dodatniego i ujemnego, z których się kombinują wszystkie dalsze odcienie kolorowe, a zasadnicza barwa białego światła jest właściwie niebieskawą.

44.
Potężność magnetycznego przyciągania wzrasta stopniowo do kwadratu ze zbliżeniem się ku biegunom magnetycznym ziemi i spada pozornie prawie do zera na ekwaterze ziemi, gdy natomiast na tem miejscu siła centryfugalna czyli odśrodkowa ziemi posiada tam swój maksimum a zaś na biegunach ziemi spada prawie do zera. — W taki to sposób powierzchnia poszczególnych miejsc ziemi posiada odmienną cechę działania magnetycznego i centryfugalnego. więc też na każdym odmiennym punkcie ziemi jest do sprawdzenia odmienna działalność tych poszczególnych objawów, które przy stosownej (wrażliwości istynktowej zwierząt, staje się podstawą orjentacyjną odnośnego miejsca na ziemi.

45.
Powietrze z jakiego składa się gazowa atmosfera ziemi, złożone jest z około 21 % tlenu i 79% azotu, ze stosowną przymieszką pary wodnej, kwasu węglowego i Argonu, — posiada potęgę energityczną zależną od towarzyszących warunków słonecznych, i od stanu elektrycznego atmosfery.
Promienie słoneczne i wyładowania elektryczne zdążające przez atmosferę ku ziemi wpływają na jej stan energityczny z powodu ich wpływu disecyjnego który, uzdatnia odnośne gazy do podnieconego powinowadctwa chemicznego t. j. doprowadza takowe do stanu „in statu nascendi”. W takim to przypadku nie jest wykluczone połączenie się chemiczne odnośnych gazów powietrza, mianowicie połączenie się tlenu z azotem na kwas azotowy przy równoczesnem oddaniu ciepła lub też innej formy energji swojemu otoczeniu. Jest to pewien rodzaj samodzielnego spalania się atmosfery spowodowany aktywacją składników atmosfery pod wpływem promieniowania słonecznego i potężnych wyładowań elektryczności atmosferycznej.

Powietrze okludowane we wodzie zawiera zamiast 21% aż około 33%, tlenu. Z tego powodu że tlen jest paramagnetycznym gazem, to zawartość tlenu w powietrzu atmosferycznem jest na biegunach ziemi największa, a zaś na równiku czyli ekewatorze najmniejszą co też wskazuje, że procesa utleniania są skuteczniejsze na magnetycznych biegunach ziemi aniżeli na równiku.

46.
Jak nikłe pojęcie o utajaniu się siły posiadają uprzywilejowani naukowcy, świadczy twierdzenie prof. W. Wien, który zaznaczył, że w jednym gramie radjum jest zawarta energja promieniowania, mogąca oddawać przez 3 lata bez przerwy siłę 1000 HP. koni efektywnych, przydatnych do uruchomienia maszyn dla celów przemysłowych. Byłoby to uzyskanie energji bez wymiany materji, uzyskanej jedynie z jednego grama ważkiej materji ziemskiej. Jest to efekt, który wypadało by okupić przez około 26 miljonów kilogramów węgla spalonych pod kotłami parowemi, jeżeli się przyjmie zapotrzebowanie węgla pro konia i godzinę ruchu — tylko jeden kilogram węgla.

Gdyby twierdzenie tego uczonego było istotnie zgodne z prawdą, to by się ugruntowała dla kapitalizmu i procentarstwa nowa era, powstałaby potężna flota powietrzna o motorach wielu tysięcy koni, przydatna do niebywale krwawej i wszystko nader wzorowo niszczącej wojny i to wszystko bez benzyny i węgla, tylko za pośrednictwem tajemniczej siły utajonej w marnej masie kilku gramów radjum.

47.
Rutherford znalazł, że radjum wysyła trzy gatunki pomiędzy sobą się różniących promieni, i nazwał takowe: Alfa, Beta i Gama, które jednakże przy bliższem rozpatrzeniu się, mogłyby uwydatnić się jako promienie słoneczne ciemne, czyli nie świecące, promienie grawitacyjne i magnetyczne, które stają się widocznemi w momencie odbicia się takowych od nieprzenikalnej masy radjum w podobny sposób jak to ma miejsce z promieniami świetlnemi, które się też odbijają od nieprzenikalnej płaszczyzny zwierciadlanej.

48.
Słońce służy jako punkt stały masy materialnej, opornej i bezwładnej, od którego rozszerza się siła promienista w jej prototypowej formie do nieskończoności wszechświatowej a który jest też okrążonym przez wszystkie do tego systemu przynależne planety, satelity, księżyce wraz z wszelkiemi w tym systemie rozkawałkowanemu ciałami planetarnemi.

Ażeby to okrążanie słońca było możliwem, to musi posiadać masa słoneczna też do tych objawów energitycznych, stosowną bezwładność i oporność materialną, bowiem promieniująca siła słoneczna, która wiąże ten cały kompleks ciał niebiańskich w jedną integralną całość, nadaje tez równocześnie każdej cząstce składowej tego systemu ruch, światło i życie odpowiadającym tam warunkom. Zabrakło by tego opornego punktu, oparcia w masie słonecznej, to zapewnię musiał by się też rozluźnić cały ten system i rozpadnąć się w nieskończoności wszechświatowej.

49.
To prawo że masy o równych potencjałach wzajemnie się odpychają, a zaś takowe o nierównych, wzajemnie się przyciągają, tworzy właśnie ten wspaniały ustrój, mocą którego zetknięcie się dwóch ciał niebiańskich jest tak samo utrudnionem, jak i oderwanie się ciała niebiańskiego z rejonu jego systemu, do którego zasadniczo należy, — bowiem każde nadmierne zbliżanie się danego ciała ku potężnie czynnej masie centralnej, podnosi jego potencjał i przeto następuje natychmiastowe odpychanie, gdy natomiast każde nadmierne oddalenie, od energitycznie promieniującego centralnego ciała, powoduje powiększenie się różnicy potencjałów, więc ujawnia się przyciąganie.

50.
Pojecie nieskończoności nietylko usuwa się najzupełniej z pod formułek matematycznych, lecz też w tej pozaziemskiej, dla śmiertelnego człowieka prawie nieuchwytnej dziedzinie, nie może mieć pojęcie czasu, wraz z całą do ziemskich zjawisk przystosowaną rachubą i ustalonym pojęciem, jakiegokolwiek ważniejszego znaczenia, — bowiem tam gdzie panuje nieskończoność, bezprzecznie istnieje też bezczasowość, czyli wieczność.

Pojecie czasu wynika z opóźnienia każdej akcji, w której bezwładność i oporność materjalna, spowodowała opóźnienie odnośnej akcji energicznej.
Każde spóźnienie czynności uzasadnia konwencjonalne pojęcie czasu, przeto też wszelkie obliczenia odnoszące się do chyżości światła w przestrzeni wszechświatowej, pozbawionej wszelkich oporów materjalnych, nie mogą być zgodnemi z rzeczywistym stanem chyżości świetlnej.

51.
Wypada też zaznaczyć, że nauka która posługuje się hypotezami niestwierdzonemi, lub też niemożliwemi do stwierdzenia, nie powinna mieć pretensję do absolutnej ścisłości ani też do nieomylności.
Jak chwiejną jest większa część poglądów naukowych w dziedzinie medecyny świadczy ta okoliczność, że często te świetne porady lekarskie, co poprzednio stanowili Alfę i Omegę mądrości medycznej, po jakimś czasie nietylko zarzucono, lecz nawet au centrair uznano szkodliwemi. — To samo, lecz w spotęgowanym stopniu można twierdzić o stosowaniu przeróżnych, nawet nader wychwalanych lekarstw, które w swoich następstwach często okazały się nawet katastrofalnemi i tylko wzbogaciły odnośnych fabrykantów i aptekarzy. Słusznie też powiedział prof. Dr. Hufeland we Wiedniu, że nauka lekarska przyniosła taka samą korzyść dla ludzkości, ile takowa poniosła szkód przez czynność lekarska.


64) cdn
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 11 mar 2013, 19:50

cd.

52.
Jaka wartość posiada publiczna wdzięczność i jaką etyką kieruje się ogól, można ocenie z losu i powodzenia tych osób, które położyli niezaprzeczone usługi społeczne, lub też wyszczególnili się w dziedzinie naukowej i technicznej, a które bardzo często kończą życie w rozpaczliwej nędzy i niedostatku, gdy tymczasem wyzyskiwacze społeczni, lichwiarze procentowi, szwindlarze giełdowi i mordercy masowi, opływają nietylko w dostatku materjalnym. w honorach i zaszczytach, lecz odbierają często publiczną menumentalną podziękę za ich czyny najczęściej niezgodne z konwencjonalnym pojęciem moralności, uczciwości, sprawiedliwości i rzetelności ogólnej.

53.
Wszystkie stany fizykalne i chemiczne pod któremi rozpoznaje się jestectwo materialne, są wyłącznie zależnemi od wpływu energetycznego, jaki w odnośnym momencie obserwacji oddziaływuje na odnośną masę materjalną. która przeciwstawiając stosowny opór temu działaniu energetycznemu, stwarza fakt fizykalny, zawierający pracę uchwytną przez narządy zmysłowe.
Obok stałej materii, woda jako płyn stanowi najważniejszą materję na ziemi! — Wszelkie życie na ziemi ujawnia się najpierwiej stanowczo tam, gdzie woda i powietrze dominują pod ożywczemi promieniami słonecznemi.

Same ciało ludzkie, ta nikła pajęczyna relatywnej materji ograniczonej, utrzymywanej w skupionej całości, przeważnie i jedynie ciśnieniem atmosferycznym, składa się z około 70% wody. a 30°/0 różnych stałych składników. Większa część powierzchni ziemi jest stale pokryta grubą warstwą wody, mianowicie: morzami, jeziorami, rzekami etc, a reszta powierzchni ziemi przesiąknięta wodą. znajduje się przeważnie w stanie wilgotnym.

Trzy stany agregatne wody, t. j. stały, ciekły i parowy, wynikają ze zasobu ciepła, jakie jest czynnem w danej ilości wody, naprzykład jeden kilogram lodu o zerze stopni ciepłoty pochłania około 70 jednostek kalorycznych na 424 metrów — ażeby się przeistoczyć na jeden litr płynnej wody o zerze stopni. Dodawszy do tej wody dalszych 637 kalorii, zamienia się odnośny liter wody płynnej, — a to pod ciśnieniem atmosferycznem na 1260 litrów pary wodnej, która w dalszym ciągu rozpadnie się na swoje elementarne składniki gazowe, t. j. tlen i wodór, które zmiejszane razem,-tworzą gaz pierunujący, powstały przez dodanie stosownej ilości kalorji, które przypadają na osiągnięcie jednego kilograma wodoru 32000 na 424 kilogrametrów. Cały ten do rozgrzania, wyparowania i chemicznego rozkładu wody pochłonięty zapas energji uzyskuje się w całości z powrotem, jeżeli w stosownej drodze zamieni się uzyskany gaz piorunojący na poprzednią formę, to jest z powrotem na jeden kilogram lodu o zerze stopni ciepłoty. In crudo jest to praca zawierająca około dwóch HP. koni parowych, czynnych przez 20 godzin. Ścisła nauka twierdzi, że masa materjalną istnieje na ziemi w trzech stanach okupienia, to jest stały, ciekły i gazowy.
Prof. Farady już jako 24-Ietni młodzik, wskazywał w roku 1816, że materja może się znajdować jeszcze w czwartym stanie skupienia, który nazwał stanem promieniującym. W roku 1819 stwierdził ten stan dalszemi doświadczeniami, oraz nabrał zupełnie pozytywnego przekonania o istnieniu tego stanu. W tym kierunku wykonał ucz. Hittorf szereg doświadczeń, lecz dopiero w roku 1879 dnia 22 sierpnia, na wykładzie w Sheffield zademonstrował prof. William Grookes za pośrednictwem przez niego wzorowo obmyślanych szklannych rur. naczyń i aparatów uwidaczniających przechód stanu elektrycznego przez przestrzenie opróżniane z powietrza.

Odnośne nader pouczające zjawiska światła, ciepła i ruchu wskazują na prawdopodobieństwo istnienia stanu promieniującego, jednakowoż nie przekonano potentatów nauki i nieuznano stanu promieniującego jaki zaproponował Crokes. Wobec tej okoliczności, że stany skupienia materjalnego są najzupełniej zależnemi od zasobu energji, jaka jest czynną w składzie masy materjalnej, to każda zmiana w czynności energitycznej i w składnikach masy materjalnej może być uważaną za specjalny stopień skupienia, a takowych od siebie się różniących stopni skupienia, dałoby się wykazać nieograniczoną ilość. Za czasów Aristotelesa twierdzono, że świat cały składa się z czterech zasadniczych żywiołów czyli elementów, mianowicie: z ziemi, wody, powietrza i ognia; przetłumaczywszy jednakowoż to proste pojęcie na obecny nowomodny pogląd, to wynikiem tego będzie, agregat materjalny stały, płynny, gazowy i płomienny czyli promienisty.

54.Wszystkie znane chemiczne pierwiastki materialne. czyli elementa chemiczne, których liczba dotąd nie jest zakończoną, i prawdopodobnie nigdy się nie zakończy, nie są materjami obsolutnemi, tylko w istocie relatywnemi, mianowicie takowemi, jeszcze z dalszych pierwiastkowych jednostek skladanemi, dla potęgi energicznej, t. j. przez silę na wskróż przenikalnemi istotami materjalnemi, — gdy natomiast materja obsolutna stawia każdemu wpływowi energitycznemu tak potężny opór, że jej masa przez żadną siłę przeniknięta być nie może, więc też i jej agregat nie może uledz jakiejkolwiek zmianie, bowiem siła działająca na odnośną absolutna materję koncentruje całą swoją potęgę jedynie na zewnętrznej powierzchni odnośnej nieprzeniknionej masy absolutnej.

Wszystkie te zmysłowo uchwytne objawy energetyczne, które obecna nauka ściśle klasyfikuje jako odmienne rodzaje sił fizykalnych, są w rzeczywistości istotnemi objawami dokonanej pracy za pośrednictwem jednej i takiej samej prototypowej siły zasadniczej, której czynność w przeróżnych oporach materialnych, zmysłowo uwydatnia też przeróżne wyniki objawów fizykalnych. Każde poszczególne wrażenie zmysłowe wynika z dokonanej współczynności czterech zasadniczych istot zmysłowo nieuchwytnych, które kapłanie egiptscy już kilka tysięcy lat przed erą chrześcijańską nazwali: „NET. NEF, SEBAK, SECHET”! — Według odnośnego pojęcia to „NET” oznacza materję prototypową, jako matkę wszystkiego na ziemi jak i w całym też wszechświecie od wieczności do wieczności, — a w ten sposób jest też do wytłumaczenia sławny napis na osłonie w SAIS : „Jestem wszystkiem co było i będzie a tajemnicy mojego jestectwa żaden śmiertelnik nie rozjaśni”.

Te słowa tworzą i zawierają istotny dowód, jak głęboko naukowo zapatrywali się ówcześni kapłani nauki na istotę i jestectwo tak materji ziemskiej, jak i wszechświatowej.
„NEF” oznaczę siłę prototypową, to jest tą twórczą siłę, która nadaje formę i życie bezwładnej i opornej materji tak na ziemi, jak i w nieskończoności wszechświatowej!
„SEBAK” oznacza czas, czyli ten spóźniony moment lub też odłam wieczności, jaki się ujawnia przy pokonywaniu oporu materialnego przez czynność energityczną w składzie mas materjalaych, lub też przez zmianę sytuacji tychże we wolnej przestrzeni.
„SEOHET” oznacza bezgraniczną przestrzeń wszechświatową, w której się ujawnia i zanika do wieczności, ten cały organami zmysłowymi uchwytny i dla świadomości indywidualnej przystępny świat.
Te cztery elementarne czynniki, mianowicie: „Materja, Siła, Czas i Przestrzeń, które są zasadniczą podwaliną każdego fizykalnego, — dokonaną pracę zawierającego, a przeto zmysłowo uchwytnego objawu fizykalnego, tworzą według zapatrywania kapłanów egipskich istotę Boga „AMUNA” — uzasadniają możność rozpoznawania odwiecznej prawdy panującej w całej przyrodzie. Tej istocie naukowej oddawano też wszelką część Bożą, — bowiem wszelkie poznanie do jakiego człowiek dochodzi w toku życia na ziemi oraz i te wszystkie zdolności, jakie odziedziczył w spadku życiowym po swoich przodkach, mają swój początek i rozwój w odnośnych, dokonanych faktach fizykalnych, jakie, organizm ludzki zdołał pochwycić na podstawie działalności zmysłowej.

Obecna nauka ścisła w swojej ustalonej zarozumiałości nie liczy się wcale z odkryciami zawartemi w nauce wschodniej, ani też z nauką minionych prahistorycznyeh czasów, owszem w swojej zmaterializowanej wyższości uważa i tłumaczy takową, jako objawy dziecinnych wybryków, niedojrzałych pokoleń ludzkich, i dlatego też karmi młodzież nowoczesnym pokarmem duchowym zgotowanym na naukowo-zbawiennym żarze matematycznie wyspekulowanego eteru kosmicznego dodatkowo zaprawionego elektronami, jonami i innemi frazesami pozytywnej nauki ścisłej przejętej hyperpraktyczną wartością materjalną. [MrHopen: wg col Beardena - Maxwell pisząc 20 równań w kwaternionach rozprawił się z elektrodynamiką traktując eter jako fluid, później Heaveside czyniąc a priori pewne założenia zredukował je do czterech szeroko znanych równań zwanych dziś równaniami Maxwella. Zatem współczesny elektromagnetyzm 3D jest oparty na dynamice płynów, czyli na eterze Eurela.] Znamiennie wyraził się Aleksander Wielki do Aristotelesa, gdy ten go uwiadomił o tem, że spisał ogólnie zrozumiale wszelką pritez niego ustaloną naukę, która posłuży do rozwoju ogólnej oświaty. — „Jeżeli ty tak zrobiłeś, to cóż pozostaje dla nas, kierujących losami tego plebsu”?

Teraźniejsi apostołowie nauki nie zaspakajają się; jedynie tym moralnym zadowoleniem, jakie ujawnia się w duszy człowieka pracującego i myślącego „Con amore” dla ogólnego dobra, — lecz szukają swojego ziemskiego zbawienia w zdobyciu majątków, odznaczeń, nagród Nobla, dominujących stanowisk, politycznych zaszczytów ect. ect. — zasadniczo wykoleili się na gorliwych pomocników szachrujacego kapitalizmu i stali się zupełnie zależnymi od sfer takich, które w dawniejszych czasach prawdziwy mędrzec naukowy nie tylko ignorował, lecz nawet z pewna pogardą i wstrętem omijał.

55. Zwyczajnie przypisuje się reprezentantom nauki, że są intelektualnemi twórcami wszelkich wynalazków i odkryć naukowych, co jednakże też tak nie jest — bowiem największa część ważnych wynalazków i odkryć pochodzi od osób nie mających nic wspólnego z uprzywilejowaną ścisłą nauką, — jednakże ulepszenia i dalszy rozwój wynalazków pochodzi często od badających sfer naukowych, które zwyczajnie przystosowują swoje teoretyczne poglądy i matematyczne obliczenia do już gotowych objektów powstałych na podstawie wytrwałej żmudnej pracy, umysłowych wysileń i niestrudzonych pomysłów wynalazców, którzy często całe życie poświęcili danemu wynalazkowi, lub odkryciu, a w istocie zamiast pomocy naukowej, zwyczajnie doznawali tylko przykrego zawodu i odstraszającej krytyki, dostawszy się ostatecznie w drapieżne szpony kapitalizmu kończą w rozpaczy i nędzy, gdy kapitalistyczny spólnik wzbogaca się na tym samym wynalazku, pomimo ochrony patentowej, która w praktyce najczęściej zawodzi.

Dla stwierdzenia poprzednich uwag, przytacza się kilka przykładów, mianowicie: Cała poważna nauka chemji zawdzięcza swoje istnienie alchemicznym dyletantom, którzy szukając za kamieniem mędrców i receptą do fabrykacji złota z podrzędnych metali, ugruntowali zasadniczy fundament pod poważną naukę chemji.

Pierwszą atmosferyczną maszynę parową systemu Newcomena i Cawleya skonstruował zawodowy szklarz razem z handlarzem żelaza. Dalszy poważny rozwój tej silnicy parowej uskutecznił James Watt, syn sklepiczarza z Grenock, jednoroczny uczeń mechanika kompasów i sextantów Johna Morgana w Londynie, zastosowawszy do podobnej maszyny ciśnienie pary o naprężeniu kilku atmosfer, założył pierwszą fabrykę maszyn parowych w spółce z Boultonein w Soho. Wynalazca parowej lokomotywy Georg Stepenson bremser w kopalni, był synem prostego palacza, zajętego w kopalni węgla i nie posiadał głębszej nauki szkolnej. Parowy kocioł rurowy, który uzasadnił nadspodziewaną skuteczność lokomotywy skonstruował za poradą pewnego inżyniera francuskiego.

Wynalazca okrętu parowego Fulton, nie był też uczonym, uczył się złotnictwa, był przez pewien czas malarzem, a następnie z Robertem Levingstonem zbudowali mały statek parowy.
Wynalazca telegrafu elektrycznego Morsee, był malarzem i nie posiadał żadnych studjów akademickich.
Wynalazca porcelany francuskiej Palissy, był prostym garncarzem, — zaś wynalazca prawdziwej porcelany saskiej, zupełnie podobnej do chińskiej, był alchemikiem.
Wynalazca kamiennych naczyń Wedgwood. był prostym garncarzem.
Sławny fizyk Farady, który zasadniczo ugruntował swojemi licznemi doświadczeniami teraźniejszą elektrotechnikę, był synem kowala, uczył się introligatorstwa, byt następnie laborantem w laboratorjum prof. Davy”ego, a równocześnie służącym pani prof. Davy, — aż w ostatku stał się następcą Dave’go w odnośnym zakładzie naukowym, — jego niestrudzona praca i głębokość badania w dziedzinie elektryczności ugruntowały jemu nieśmiertelność.

Zasadę dynamoelektryczną, o którą sprzeczali się Wheatstone i Werner Siemens, odkrył przypadkowo LAD, fabrykant calówek w Londynie, w momencie gdy przypadkowo ręcznie uruchomiono motory elektryczne w kierunku odwrotnym od tego w jakim się obracały pod wpływem napędu dostarczonego prądu elektrycznego.
Pojecie o ekwiwalencie ciepła z pracą odkrył Niemiec, lekarz okrętu holenderskiego w czasie podróży do Indji, Robert Mayer, a dalej rozwinął i udowodnił piwowar angielski Prescot Joule, a w ostatku teoretycznie opracował Clausius, bowiem początkowo niemieckie korporacje naukowe odrzucili pracę Dr. Mayera, doprowadzając go do rozpaczy, zaś obecnie szczycą się z takowej, gdyż istotnie rozwój maszyny parowej uzyskał w tym odkryciu niezaprzeczoną podstawę.

Bawarczyk Frauenhofer, którego spostrzeżenia optyczne ugruntowały analizę spektralną, jedno z najcudowniejszych odkryć naukowych, był poprzednio wątłym uczniem szklarskim.
Franklin, wynalazca gromochronu nie był wcale uczonym elektrotechnikiem, tylko praktycznym drukarzem!
Niepce i Dageurre, zasadniczy wynalazcy fotografji nie byli wcale chemikami, Dageurre był malarzem.
Jaquard, wynalazca mechanicznego warsztatu tkackiego, był prostym tkaczem.
Herschel, sławny astronom był zawodowym muzykantem.

Sławny filozof Baruch d Epinoza, Spinozza, zasadniczo zajmował się szlifowaniem szkieł optycznych.
Jeszua ben Hanozri był stolarzem i jako członek esejczyków zajmował się leczeniem ziołami.
Sławny odkrywca nowoczesnych poglądów astronomicznych Mikołaj Kopernik był księdzem rzymsko-katolickim.

Na objawy ciśnienia powietrza atmosferycznego natknęli się przypadkowo studniarze florentyńscy, a Toricelli, uczeń Galilejego, wyświetlił odnośne zjawisko jako objaw wynikający z nacisku powietrznego, który w odnośnym przypadku był niewystarczającym do podniesienia słupa wody ponad 10-metrów co naturalnie przez ówczesnych naukowców tak samo było nieprzychylnie przyjętem, jak system Kopernikański, zawzięcie broniony przez Galileusza z Pisi, po którym pamiętne pozostały klasyczne słowa: „EPUR SI MOEVE” jako rozpaczliwa odpowiedź komisji ówczesnych potentatów naukowych, posługującej się torturami dla osiągnięcia zeznań zgodnych z życzeniem odnośnej komisji naukowej!

Prof. Galvani przypadkowo odkrył objawy prądu elektrycznego powstałego przy styku dwóch odmiennych metali, w czasie przygotowania żabich udek dla sporządzenia boulionu, zaordynowanego przez lekarza dla jego chorej małżonki LUCII. — Galvani twierdził, że odkrył siłę życiową, — zaś Volta, który powtórzył odnośne doświadczenie oświadczył, że objawy odkryte przez Galvaniego są identyczne z prądem elektrycznym. Wynalazca telefonu elektrycznego BEL był zniewolonym procesować, się przez 17 lat, jak długo istniał jego patent amerykański.
To samo spotkało wynalazcę pończoszki żarowej Auera von Welsbach, który od Lindheima otrzymał pomoc finansową, na wydatki patentowe.

Wynalazca motoru wybuchowego gazowo – benzynowego Otto, którego maszyna umożliwiła automobilizm i lotnictwo, był rzeczywiście kupcem, a zobaczywszy maszynę Lenoira w Paryżu wpadł na koncept skonstruowania gazowej maszyny atmosferycznej, a następnie wynalazł maszynę czterotaktową pracującą pod naciskiem eksplodującego gazu, zmieszanego ze znaczną częścią powietrza.
Sławny wynalazca fonografu, żarówek elektrycznych i wielu innych wynalazków Alwa Edison, był początkowo kolporterem gazet, następnie drukował takowe sam, etc. etc. więc nie miał absolutnie nic wspólnego z naukowcami.

Wynalazca balonu powietrznego Montgolfiere był fabrykantem papieru.
Wynalazcy aeroplanów nie byli wcale reprezentantami ścisłej nauki, owszem nie doznali też żadnej skutecznej pomocy, porady, lub też zachęty do tego nader trudnego zadania, którego możność formalnie zaprzeczały sfery naukowe, aż do czasu gdy inżynier Bleriot, fabrykant latarń, automobilowych, przeleciał ze swoim aeroplanem kanał morski „La Mansche” i przybył jako pierwszy lotnik, powietrzem z Francji do Angljii.

Hrabia Zepelin był oficerem kawalerji, nie należał więc do uczonych nautyków powietrznych, wogóle wypada zaznaczyć, że w każdym razie reprezentanci światłej nauki ścisłej, zwyczajnie okazywali wobec wynalazków fenomenalne zacofaństwo i konserwatywny opór niezgodny z rzeczywistym stanem naukowym.
Henri Besemer, wynalazca świetnej metody fabrykacji stali, nie doznał początkowo żadnego poparcia, pomimo że odnośna metoda była nader zrozumiałą dla każdego otwartego umysłu.
Wynalazca światła żarowego Auer von Welsbach robiąc doświadczenia po pożarze Ringteatru we Wiedniu z preparacją niezapalnych dekoracyj teatralnych, spostrzegł, że pozostałości po spalonych, solami metalowemi preparowanych tkanin, żarzą się białem światłem w utlenionem płomieniu Bunsenowskim, co go spowodowała do sporządzenia koszulki przydatnej do żarzenia w celu uzyskania białego, a raczej zielonkowatego światła, które w pierwszych początkach uchodziło za światło umarłych, jednakowoż po uskutecznieniu poprawek uzyskano wzorowe światło. — Doświadczenia autora wykazały, że jaskrawość odnośnego światła nie wynika jedynie ze żarzenia się siatki, lecz że pewien rodzaj szarego węgla pochodzącego z dysocji spalizny palnika Bunsenowskiego osiada się na siatce spalając się tam, oddaje jaskrawe światło zielonkowate.

Słynny wynalazca jednolitych rur stalowych Manesman, nie należał też do żadnej korporacji naukowej, tak samo wynalazcy maszyn do szycia, pisania, linotypji etc. — także i Murdoch, wynalazca gazu świetlnego, nie był żadnym potentatem naukowym.

Gaz acetylenowy odkrył przypadkowo chemik Ed. Davy, a chemik Wohler uzyskał pierwszy Calcium-Carbid z którego przez gaszenie wodne, wytwarza się gaz acetylenowy.
Pierwszą dla praktycznego oświetlenia elektrycznego przydatną maszynę zbudował Teofile Gramme, stolarz-modelista towarzystwa Societe Aliance w Paryżu; była to maszyna ze zbroja pierścieniową, systemu Pacinotti-Gramme. — Pod względem teoretycznym odszczególniła się maszyna Hefner-AItenee’-a w Berlinie ze zbroją Siemensa z nawinięciem przypominającem zasadniczy sposób Gramma z tą różnicą, że zwoje indukcyjne Gramma są na pierścieniu nawijane porządkowo obok siebie, gdy natomiast zwoje nawinięcia Siemensowskiego krzyżują się wzajemnie na bębnie czyli walcu zbrojowym, tak że izolacja elektryczna jest utrudniona, jednakowoż ten rodzaj nawinięcia jest obecnie najczęściej zastosowanym, bowiem przymontowanie osi obrotowej do walca zbrojowego jest solidniejsze do uskutecznienia, jak przymontowanie pierścienia zupełnie pokrytego zwojami drutu izolowanego.

W nader drastyczny sposób przekonał wynalazca gazu świetlnego naukową komisje która jemu zarzuciła, że gaz jest eksplodującym materjałem, więc nie może być zastosowanym w praktyce. — Stojąc wraz z tą przemądrzałą komisją na gazometrze, porwał wściekle za siekierę i gwałtownym uderzeniem wybił wielką dziurę w blasze gazometru i podpalił gwałtownie wypływający gaz świetlny; który palił się spokojnie, jak olbrzymia pochodnia. Komisja na śmierć przerażona, spokorniała i zbaraniała do reszty, widząc że nie nastąpiła eksplozja przez nich zapowiadana.

Pomiędzy teoretyczną wiedzą a jej praktycznem zastosowaniem, najczęściej mieści się przepaść, którą pokonuje jedynie wytrwałość i poświęcenie wynalazcy, jest też wiele uczonych osób, które nie umieją zastosować swojej wiedzy w stosownem miejscu i w stosownym momencie czasu. — Niemiec mówi: „Probiren, geht über studiren”.
Gdy przed wielu laty w drodze praktycznej autor przyszedł do przekonania że wnętrze masy przewodu metalowego, po którym rozprzestrzenia się działalność elektryczna, — w normalnym stanie nie bierze żadnego udziału w przewodnictwie elektrycznym, to nie tylko ze stanowiska naukowego nie uznano prawdziwości tego spostrzeżenia, lecz uznano je jako politowania godną, z naukowym stanem sprzeczną pomyłkę. Sie transit gloria mundi.

57.
Wobec tej okoliczności że tlen jest paramagnetycznym gazem, to zawartość żelaza w krwi jest fizyczną koniecznością dla ułatwienia przyjmowania tlenu do krwi, bowiem pod wpływem magnetyzmu ziemi, żelazo zawarte w składzie krwi, znajduje się stale w stanie magnetycznym, a takowy przyczynia się do magnetycznego zgęszczenia i przyciągania tlenu do krwi. Pospieszne rdzewienie czystego żelaza tłumaczy się też magnetycznym zgęszczaniem się tlenu na powierzchni żelaza.

58.
Pod wpływem obrotu ziemi i jej prawie 70 razy pośpieszniejszego ruchu okrążającego słońce, nie może się biernie zachować jednakowy stan atmosferyczny na powierzchni ziemi, mianowicie po stronie nocnej wypada odepchnięcie a po stronie dziennej potężniejsze przyleganie atmosfery powietrznej ku powierzchni ziemi.

59.
Pod istniejącymi warunkami wypada uznać wnętrze ziemi za rozżarzone, w stanie płynnym i to nie tylko że Kant— Laplace tak twierdzili, lecz istotnie, z powodu kalorycznej czynności energitycznych promieni słonecznych. które relatywna masę ziemską przenikają na wzkróż bez przerwy, gdy natomiast zewnętrzna w ciągłym chyżym ruchu będąca peryferja ziemi, nie może ulegnąć z powodu krótszego momentu przepromieniowania tak potężnemu wpływowi, jak to ma miejsce we wnętrzu ziemi, która stopniowo do ruchu obrotowego, w samem centrum dochodzi do maximum rozgrzania.

60.
Kropla utwarzająca się z płynu i komórka ogranicza formująca się z plazmy, są w pewnym rodzaju dwa do siebie zbliżone objawy fizykalne, bowiem ich zasadnicza forma jest kulą, która się grupuje z danego materjału najzupełniej samodzielnie i to nie tylko w mikroskopowych, lecz też i w makroskopowych rozmiarach, jak o tem świadczą ciała niebiańskie.

Nader pouczającym jest przebieg powolnego utworzenia się kropli wodnej za pośrednictwem powolnego ciśnienia osmotycznego. Na początku u tworzy się pęcherzyk z wody o wielkości kropli, w którym po jego wewnętrznej ścianie wodnej spływa woda powoli, wykazując jak gdyby wnętrze tego pęcherzyka wodnego było opróżnione z powietrza, a sam pęcherzyk był utworzony ze stałej, przeźroczystej materji. — Widzi się jak najdokładniej stopniujące podniesienie się meniskusa adherującego ze ścianą-wodną pęcherzyka, a gdy jego wnętrze zostało w zupełności zapewnione wodą, to następuje oderwanie się gotowej kuleczki wodnej od rurki szklanej, którą dopływała woda do kropli. Pierwotna forma komórki organicznej jest też kulistą i zmienia się następnie stosownie do warunków, jakie towarzyszą odnośnemu procesowi.
Badanie utworzenia się kryształu z rożczynu soli kuchennej po nader potężnem powiększeniu mikroskopem, wykazano początkowo kuliste ugrupowanie się subtelnych warstw soli, p» kulistym podkładzie kuleczki powietrznej, które następnie zmienia się przy dalszem układaniu się warstw, na formę kostki, pomimo że zasadnicza forma warstw aż do końca procesu zachowuje parcjalną kulistość, jak by to w istocie była kula złożona z kulistych warstw, które zostały obciętemi na formę kubusa [sześcianu]. To nader interesujące zjawisko badane za pośrednictwem mikroskopu Hartnacka, który poprzednio przeistoczono w ten sposób, że okular od objektywu znajdował się w odstępie około 1 1 metra, co wymagało, by osoba obserwująca stanęła na stole, a objekt postawiła na krzesło obok stołu. Mikroskop o tak nadzwyczajnem powiększeniu jest pomysłem autora.

Taksamo jak kryształ z roszczynu solnego, może się uformować każdy kryształ wówczas tylko, gdy błonka powietrza, lub też jakakolwiek odrobina mikroskopijna, tworzy centralny rdzeń budowy kryształu i taksamo komórka organiczna układa się z protoplazmy około nader lotnej, w przyciemnieniu zielonkowato się ujawniającej substancji bliżej nieznanej, która zasadniczo też tworzy przeźroczyste, nader ruchliwe Kuleczki.
[MrHopen: Powyższe zielonkawe bańki zwane są dzisiaj bionami i najwyraźniej zostały opisane najpierw przez Rychnowskiego. Wilhelmem Reich wypłynął z orgonem i bionami parę lat po śmierci Franciszka Rychnowskiego. Obaj byli Lwowianami. Jak twierdzi Karl Hans Weltz badania Korschelta też prowadzą od Lwowa]

Tajemnicę życia organicznego uzasadnia się w jestectwie komórki organicznej, której wnętrze zasklepia bliżej nieznany „nervus rerum” życiowy, którego jestectwo, jeżeliby takowe stanowiło lub też uistaczało „Vis vitalis”. to jego istnieniu świat naukowy zupełnie zaprzecza z tej prostej przyczyny, że tą tajemniczą istotę dotąd nie zdołano ująć, poznać i odważyć. — Najpozytywniejsza mądrość naukowa jest oparta na ważkości materjalnej, a taka zawodzi, jeżeli się rozchodzi o sprawdzenie odizolowanego objawu czysto energitycznego. — Powagi naukowe mianowicie: Moleschot, Helmholz, Ludwik Büchner, autor osławionego dzielą: „Kraft und Stotf” twierdzili stanowczo, że energja nie jest nigdy wolną, lecz nierozerwalnie złączona ze stanem materjalnym ważkim. Jest to niezaprzecznym faktem, że wszelka energja, jaka jest czynną na ziemi pochodzi wyłącznie ze słońca, a ten kolosalny ogrom siły jaki otrzymuje ziemia od słońca, przenosi się bez widocznego, lub też naukowo namacalnego pośrednictwa, jakiejkolwiek ważkiej materji przez przestrzeń obejmująca 20 miljonów mil odległości ku ziemi. Wypada powątpiewać, czy twierdzenie tego naukowego trifolium jest zgodne z istotnym stanem rzeczy, jeżeli zawodzi w najgłówniejszym przypadku przenoszenie się wszelkiej siły na ziemię; suma energji nie jest jednakową w każdej porze dnia, bowiem promienie słoneczne doznawszy załamania z powodu magnetyzmu ziemi, uzyskują rozkład przydatny do uskutecznienia obrotu masy ziemskiej na około jej punktu ciężkości, a zaś rozdział siły na całej powierzchni ziemi jest niejednakowy w czasie, gdy dzień i noc są na równi, to maximum energityczne przypada na godzinę szóstą rano, a zaś minimum na godzinę 6, wieczór. W innych porach roku przypada maxima w czasie około wschodu słońca, a minima około momentu zachodu słonecznego. W chorobach pogrążone osoby, wykazują znaczną wrażliwość na odnośne zmiany energityczne, bowiem w minimum pogarsza się stan chorego, gorączka się zwiększa, a funkcja serca staje się słabszą. Śmiertelność w minimum jest też znacznie większą jak w czasie maximum.

Pojęcie o wolnej woli człowieka mija się też poniekąd z ustalonem prawem panującem w całej przyrodzie, według którego wszystko co zachodzi w gospodarstwie przyrodniczem, jest konsekwentnym wynikiem z góry ułożonych okoliczności i kierujących przyczyn odszczególniających się z precyzją niemożliwą do pojęcia przez człowieka, który jako istota samodzielna w porównaniu do kierujących sił w przyrodzie, jest nader nikłym czynnikiem, prawie nic nieznaczącym, więc też jego wolna wola redukuje się do mikroskopowego objawu. Że dla różnych osób pewne okresy czasu mają ważne znaczenie, przemawia też za tyra poglądem to, że wszystko co spotyka człowieka na ziemi, nie jest zasadniczo zależnem od jego woli i chęci, wynika z innych, od niego niezależnych przyczyn. — Dla przykładu przytoczę tu znamienne okresy czasu dotyczące życia sławnego badacza, przyrodnika MICHAŁA FARADY, mianowicie:
1) Urodził się w roku 1791
2) Zbliżył się Davy’ego w roku 1811;
3) Ożenił się z córką księdza w r. 1821
4) Rozpoczął swoje eksperymenty w r. 1831 ;
5) Był w podróży po Europie w r. . 1841
6) Skończył swoje doświadczenia o diamagnetyzmie i skręcaniu się diamagnetycznie i skręcaniu się płaszczyzny polaryzacyjnej w r. 1851
7) Skończył swoją czynność nauk. w r. 1861

To zestawienie wykazuje 6 dziesięcioletnich okresów czasu jego istnienia naukowej czynności w toku 60-ciu lat, a 6 lat odpoczynku, przed odpoczyn. wiecznym
Umarł 25. sierpnia 1867, utraciwszy poprzednio swoje nadmiernem badaniem naukowem zupełnie wyczerpane zmysły.
Zasadniczo nierozpoznano wartości jego prac naukowych, i byłby zapewnię utonął w zapomnieniu, gdyby matematyk Maxwell nie był się szczerze zaopiekował tym cennym materjałem naukowym.

Ostatecznie wypada zastanowić się głęboko i przypatrzyć się z pełną uwagą przerażająco groźnym konsekwencjom, jakie w istocie wyniknęły z tego obecnie dominującego stanu oświatowego i jakie to cnoty wykrystalizowały się z tej światłej kultury i postępowej cywilizacji!

Każda osoba, która się bliżej i należycie zapoznała z panującym duchem tego procentowo błogosławionego czasu, miała sposobność przekonać się należycie o pseudoprawdzie, szczerości politycznej i o codziennych niepomiernych konwencjonalnych kłamstwach społecznych, które górują jako wykwitna mądrość uistaczająca znany hebrejski termin: „CHOCHEM”, mędrzec który tak przebiegle oszukuje, że go nikt nie potrafi zdemaskować. Słusznie przyznać wypada, że z prostego uczciwego człowieka wyemancypował się z tokiem czasu wyrafinowany, w gnojówce materjalistycznego zepsucia wymarynowany nadczłowiek, rywalizujący ze swojem bestjalstwem jedynie z królewskim tygrysem bengalskim, i z etyką samego piekielnego szatana, wskazują na to bezdenne potoki krwi ludzkiej. i zniszczone miasta, do szczętu spalone osady i wioski, osierociałe rodziny, spustoszałe pola, lasy i gospodarstwa wiejskie, zniszczone warsztaty i fabryki, zatopione okręty wraz z ludźmi i towarami.

Otóż, to są bohaterskie wojenne czyny i dzieła teraźniejszego kulturalnego człowieka, z których wynika ogólna rozpacz. nędza, głód a w ostatku przeróżne epidemje, sprzątające wszystko do grobu, co jeszcze nie zmarniało pod kulturalnym wpływem tego kapitalistycznie-procentowego raju ziemskiego. Taki to jest bilans bohaterskiej wojny światowej a bezprzecznie spustoszenia ogólnego i wymordowania ludności,—nie dokonałby tego żaden szczep dzikich kanibalów — bowiem do tego potrzeba światłej kultury i rozwoju technicznego, w jakie obfituje wiek dwudziesty, którego reprezentanci o pełnych kieszeniach i pustych głowach utrwalili sobie pamiątkę dla późniejszych pokoleń ludzkich, jeżeli oczywiście takowe nie zostaną do reszty zdegenerowanemi lub wytępionemi pod wpływem tego paradnego ustroju społecznego, gdyż nawet ta anielska płeć piękna, rwie się do militarnego mordowania, zamiast do rodzenia żywych istot ludzkich.

Brakuje stosownych słów pogardy do określenia tej bestjalskiej ohydy, z jaką to tak świetnie popisywały się kulturalne narody całego świata i to nie tylko w czasie wojny, lecz też i w czasach pokoju. — Wszystko to razem może uchodzić za ewidalany dowód, jaką to moralną i etyczną wyżynę osiągnął „Home Sapiens” po wielotysięcznej ewolucji na ziemi.

Dla osiągnięcia zysku materjalnego przeszachrowuje taka, do ostatka upodlona ludzka kanalja, dziewice na rozpustę zagraniczną, urządza lupanary, tyngiel-tangl i tym podobne spelunki dla demoralizacji, rozpusty, rozwoju pijaństwa, zniszczenia zdrowia, ograbia z majątku zdegenerowanych. woli pozbytych ofiar, jedynie już tylko przydatnych do samobójstwa, lub dla żeru kryminalnego!

Zdeptano szalbierczo wszelkie zasady moralności, zlekceważono wszelkie uczucia religijne i patrjotyczne, nakarmiono błogiemi zasadami socjalizmu i bolszewizmu klasę pracującą, przyrzekając jej podstępnie raj na ziemi bez żmudu i trudu, aż ostatecznie kończy się ta piękna obiecanka głodem i chłodem, a w ostatku ogólnym upadkiem społecznym i to tak pracującego, jak i wyzyskiwacza, bowiem jedem ginie z niedostatku, gdyż wszystko co uzyskał żmudną pracą w toku całego tygodni, utracą w knajpie czy karczmie na demoralizującem zebraniu socjalistycznem, a zaś drugi ginie wesoło z przesytu i życia niemoralnego w chambre separee.

Zdziwiłoby się też wielu rodziców, gdyby mieli wgląd do pokojów ordynacyjnych lekarzy-dermatologów, dowiedzieliby się o niejednej tajemnicy swoich dorastających, kulturalnie wychowanych dzieci, dowiedzieliby się o przyczynie powodującej upadek fizyczny i psychiczny ich ukochanego potomstwa, zaaranżowanego zbrodniczą działalnością tej bezczelnej bandy łotrów, co na upadku i na hańbie ludzkiej zagrabiają majątki, ażeby następnie legalnym sposobem lichwiarsko-procentowym na podstawie swojego niby rzetelnego posiadania do reszty ograbić bezdusznie swoje zdemoralizowane ofiary, lub też podburzyć do ugruntowania stanu wojennego w celu dalszej intratnej fruktyfikacji i swojego na hańbie i zdradzie ludzkiej, rzetelnie nabytego kapitału, na dostawach wojskowych lub na hiperoszustwie paskarsklem. Czy takie wielebne społeczeństwo, tak haniebnie krzywdzone i to prawie bezkarnie przez istotnych, przebiegłych łotrów, można uważać za takowe. władające dobremi, zdrowemi zmysłami, lub też tylko za zahypnotyzowanych automatów niezdolnych więcej do skutecznej obrony swojego własnego jestectwa na ziemi. — Zachowując się pasywnie wobec handlu duszami ludzkiemi, frymarki niewinnością niewieścią i wobec zepsucia młodego pokolenia, to daje takowe społeczeństwo najhaniebniejszy dowód swojego upadku moralnego i swojego fizycznego niedołęstwa, bowiem nie reagując na tak ciężkie znieważanie rodu ludzkiego, popełnia takie społeczeństwo ciężką zbrodnię na samym sobie.

Zupełnie lak samo jak stado bezrozumnych bawołów pędzi trapper amerykański na niechybną zgubę, tak pędzono w tej bohaterskiej wojnie światowej ludzi, z nieśmiertelną duszą na krwawy żer armat i strzelb maszynowych, zamykając im drogę odwrotu szperówką z armat i strzelb maszynowych; — pędzono bezlitośnie tych nieszczęśliwców na niechybną zagładę lub kalectwo, a to dziesiątki tysięcy do pożytecznej pracy przydatnych istot w najniesumieniejszy sposób przynoszący hańbę całemu społeczeństwu ludzkiemu, osierocając równocześnie tysięce familij.

Czy taka krwawa nagonka i to niby ucywilizowanych narodów jest możliwą do usprawiedliwienia? Czy takowa nie daje przekonywujących dowodów o zupełnem zbydlęceniu rodu ludzkiego? — Takie to hyperkrwawe zapasy nieodbywały się jednakowoż wyłącznie tylko pomiędzy zupełnie obcemi osobami, lecz też jak to miało miejsce w nieszczęsnej, przez zachłanność obcych władców na trzy części rozszarpanej Polsce, spędzano nawet najbliższych krewnych, brata na brata, ojca na syna, do wzajemnych śmiertelnych bojów, wobec czego zaskarbili sobie tacy zbestwiali naganiacze i oprawcy ogólną, hańbę i bezgraniczną nienawiść całego narodu polskiego, przetrwającą jeszcze nie jedną generacje.

Zasadniczo według ogólnej statystyki umiera prawie połowa ludności na gruźlicę, większa część osób nie zdoła dożyć sześćdziesięciu lat, pomimo że organizm człowieka mógłby przetrwać co najmniej trzysta lat, gdyby sposób życia nie zbaczał od istniejących praw przyrody, a stosunki społeczne, zamiast obecnego, wprost barbarzyńskiego stanu, były tak ugruntowanemi na filantropijnych rozumnych warunkach i zasadach, ażeby nie były sprzecznemi z najkonieczniejszemi potrzebami i wymogami ludzkimi.
W. obecnych dla wyzyskiwaczy sprzyjających warunkach, w których błogosławiony posiadający potentat, posiada uprawnienie na podstawie swojego posiadania, jawnie ograbiać procentowo biedniejszego, a niedołęstwo, nader często nawet w jaskrawej formie niedomogi umysłowego, jest gloryfikowanem i nawet nader często uznanym kierującym czynnikiem społecznym, to żadną miarą nie może się też ustalić wzajemna zgoda i miłość bliźniego, pomimo, że ogólno przyrodnicze warunki ziemskie są rzeczywiście przydatnemi do ugruntowania jak już nie raju, to przyzwoitego odbycia tej pokuty ziemskiej, na którą jest skazany każdy śmiertelnik ziemski.

W przeklętych rękach bezdusznych, wzajemnie się niszczących szaleńców o mikroskopowym rozumie i bezgranicznej chciwości, marnieją .wszystkie Boże dary przyrody, i to krótkie, z istotnym cynizmem, do piekielnych mąk doprowadzone życie ziemskie, staje się wprost nieznośnym ciężarem dla każdego, ze wstydu rumieniącego się człowieka, który potrafi jeszcze ocenić jak nisko indywidualnie upadł, pod wpływem obecnej nieszczęsnej pseudokultury. Wypowiada się huczne hymny o potężnym rozwoju technicznym, ale gdyby prahistoryczne narody powstały żywcem z grobów, to z pewnością z podziwu i przestrachu ukryłyby się ponownie w swoich grobach, przed tyra światłym rozwojem technicznym, który niestety w rękach cywilizowanego łotrowstwa, zamiast błogosławieństwa, staje się wierutnem przekleństwem ziemskiem. Niezawodnie że z pomiędzy licznych nowoczesnych wynalazków, maszyna parowa jako silnica dla uruchomienia cyklopowych zadań roboczych w hutach żelaznych, w kopalniach, w przeróżnych przedsiębiorstwach fabrycznych, młynach, centralach elektrycznych, dla uruchomienia okrętów o gigantycznych rozmiarach, doków, kranów ect., jako lokomotywa kolejowa, walec drogowy, automobil parowy i t. p., odgrywa pierwszorzędną rolę w przemyśle i handlu, a przeto też i w ogólnym rozwoju światowym. Niestety, ale pomimo dotychczasowych wysiłków technicznych i naukowych nie doprowadzono maszyny parowej do rzeczywiście ekonomicznej doskonałości, bowiem takowa w razie najlepszego wykonania i działania,, zamienia tylko 14 1 do 15% przez spalenie uzyskanego ciepła na motoryczną siłę, a często zaś tylko 2 do 5 %, co przeciętnie stanowi około 10%. Proszę sobie wyobrazić, jakie to kolosalne masy węgla, lub też innego opału, t. j. ile to mijjonów ton opału bezużytecznie marnuje się, na ziemi w ciągu jednego roku, jeżeli się rozważy że na każdych spalonych 100 kilogramów, tylko 10 kilogr. jest rzeczywiście zużytkowanych, a zaś 90 kilogr. poszło marnie z dymem i parą w atmosferę ziemską, zatruwając takową niedopałkami i produktami spalizny.

Później wynalezione silnice, oparte też na działaniu ciepła, mianowicie motory kaloryczne, i wybuchowe, opalane gazem świetlnym, benzyną, naftą lub ropą, wykazują ekonomiczniejsze zużytkowanie odnośnego opalu, naprzykład: motor wybuchowy gazowy lub też benzynowy, wykazuje zużytkowanie opału około 24%, a zaś motor ropny Diesla około 36 % motor Benke około 30%.

Że istotnie jest możliwym jeszcze korzystniejszy skutek, to na to wskazują wyniki zachodzące w organizmach żyjących, w których efekt dochodzi jak n. p. u człowieka około 70%, konia 80%, u ptaków nawet ponad 90%. — Z tego też wynika, że przyroda, posługuje się ekonomiczniejszymi sposobami dla transformacji ciepła na siłę motoryczną i biomechaniczną, niż uczeni konstruktorowie maszynowi.
Jeżeli się uwzględni dalej, że przy opalaniu kucheń, mieszkań i ubikacji fabrycznych z powodu wadliwych palenisk, niestosownych kominów i wadliwej obsługi, marnieje też od 70 do 8O% opału, oraz że niewiele lepiej ma się rzecz z piecami hutniczymi, dla żelaza, porcelany, szkła, wapna, cegieł ect., które jakkolwiek pod każdym względem wykazują ekonomiczniejsze urządzenia, lecz niestety dla idealnie dobrego wykorzystania opału, pozostawiają jeszcze bardzo wiele do życzenia, to wypada szczerze przyznać, że takowa zatrważająca niesumienna gospodarka ze skarbami opałowemi na ziemi, jest wprost karygodną i powinna być ograniczoną przez międzynarodowe prawodawstwo do ekonomicznie uznanych granic, gdyż inaczej grozi wyczerpanie opału na ziemi, bowiem obecni reprezentanci kapitalizmu nie troszczą się o nic więcej, jak tylko o wydobycie swoich lichwiarskich procentów, nie zważając na konsekwencje, jakie wyniknąć mogą z tej skandalicznej i rabunkowej gospodarki jaką ograbia się planet ziemskich dla brudnego zysku malerjalnego, kończącego się niechybną ogólną katastrofą.

Już samo wyrębywaniu lasów doprowadza do katastrofalnych przewrotów w gospodarstwie rolnym, bowiem jak to twierdzą doświadczeni rolnicy, to wycięcie lasów powoduje szkodliwą zmianę w opadach atmosferycznych, następują częste burze, większe dyfferencje w ciepłocie i zagrożenie ziemiopłodów przez owady, które się przenoszą z wyciętych lasów .na pola rolne, jak o tem świadczą dowodnie powstałe puszcze, spowodowane wyrąbaniem lasów w Ameryce przez Hiszpanów, przez wędrujące szczepy Rosji, pozbycie się lasów w Sycylii, w Egipcie, a ostatecznie i pustynia Sahary jest monumentalną pamiątką z czasów, w których bezmyślnie palono lasy, celem uzyskania pól rolnych, dla różnokrajowych wandalów.
Wszelkie życie organiczne w rozległych i gęsto zamieszkałych miastach odszczególnia się wprost powolnym umieraniem, bowiem tam brakuje zasadniczo tego najważniejszego, co jest absolutnie niezbędnem dla uzyskania normalnego rozwoju człowieka i jego trwałego a pełnego zdrowia, to jest obfitości czystego świeżego powietrza, które jest najgłówniejszą i zasadniczą podstawą wszelkich procesów życiowych, o czem też świadczy ta pozornie drobna okoliczność, że każda kilkunastu-minutowa przerwa w oddychaniu, kończy się najczęściej śmiercią, a zaś oddychanie zgniłemi wielkomiejskiemi wyziewami, które bezustannie zanieczyszczają powietrze, podkopują stopniowo zdrowie tak fizyczne jak też i psychiczne, aż ostatecznie w dalszym toku czasu, doprowadza całą generację wielkomiejska do zupełnego upadku indywidualnego, co się też dalej ujawnia w rozszerzaniu gruźlicy, która swój obfity plon spiera w najbiedniejszych warstwach społecznych? — Dlaczego? — bowiem takowe nie posiadają środków na wyjazd do Luttkurortów, gdzie zamożniejsi wielkomieszczanie pozbywają się swoich organicznych niedomogów, zaskarbionych w wielkomiejskiej zabójczej zadusze powietrznej, gdy tymczasem niezamożni mieszkańcy powoli giną w zgniłem, wyziewami i bakterjami przesyconem powietrzu i zakażają dalsze tysiące mieszkańców swojimi chorobliwemi niedomagamami.

Uduszenie się na śmierć kilku tysięcy ludzi na zupełnie otwartem polu Chądzimskim w czasie koronacji ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja w Moskwie, świadczy najdobitniej, że skupienie się wielu osób na małej kwadratowej przestrzeni jest wprost zabójczem, bowiem nawet kilka godzin po odnośnej katastrofie, pobyt w tym miejscu o zakażonym powietrzu okazywał niemożliwym! Nadmieniam też, że w swoim czasie chemik Bercelius starał się wykazać w drodze chemicznej na jakiej podstawie polega świeżość powietrza, którą się tak przyjemnie odczuwa zwyczajnie rano przy wschodzie słońca, albo też po burzy, gdy cała przyroda ujawnia się jak nowoodrodzona. Jego zabiegi nie zostały uwiecznione dodatnim rezultatem, bowiem chemicznie idealnie czyste powietrze nie posiada żadnej charakterystyki świeżości powietrza, co wskazuje, że ten objaw polega nie na chemicznej, lecz fizykalnej przyczynie. Dopiero gdy prof. Roman baron, Gostkowski zwrócił moją uwagę na to że będąc u barona Reichenbacha widział w jego absolutnej ciemnicy, że powietrze wypływające do absolutnej ciemni wykazywało fosforyzujące obłoczki świetlne, to zostałem zachęconym sporządzić sobie też podobną absolutną ciemnicę dla przekonania się naocznego o istnieniu podobnego faktu. [MrHopen: a zatem to badania barona Karla von Reichenbacha badacza zapłodniły poszukiwania Rychnowskiego] Zaraz na początku—przekonałem się, że powietrze, która- wprowadziłem do ciemnicy, nie wykazuje obłoczków świecących.


75) cdn.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 13 mar 2013, 21:18

cd.:

Jednakowoż gdy takowe powietrze poprzednio oświetlono promieniami słonecznemi, lub też łukową lampą elektryczna’, to takowe nietylko wykazywało obłoczki fosforyzującego światła, lecz też zauważyłem charakterystyczny zapach świeżości .powietrznej.
Z tego zjawiska wywnioskowałem, że cała atmosfera ziemi ulega ciągłej regeneracji pod wpływem promieniowania słonecznego, które takową przenika nawskroś i potęguje jej składniki gazowe do najwyższego stadjum powinowadstwa chemicznego, i. j. doprowadza takowe do stanu :jn statu nascendi, i dlatego też odczuwa się go świeżem i widzi się go w absolutnej ciemnicy świecącem, jednakowoż stanie się ponownie jałowem i nieświecącem, gdy przez dłuższy czas nie będzie pod wpływem światła. [MrHopen:; fosforescencję bionów obserwuje się pod mikroskopem (z dużym powiększeniem x3000 i z podświetleniem ultrafioletem)]

Obecnie rywalizuje elektryczność zawzięcie z parą i mogłaby też śmiało zastąpić takową we wielu przypadkach, gdyby znalazł się taki światły dureń któryby procentowym wyzyskiwaczom pokazał, jakby to dało się uzyskać prąd galwano-elektryczny w analogiczny sposób, jak to się uzyskuje ciepło, za pomocą procesu spalania. Byłoby to epokowe odkrycie, zniknęłyby na poczekaniu kosztowne kotły parowe, skomplikowane maszyny i kominy, a natomiast ujawiłyby się paradnie, jedwabiem izolowanemi drutami okręcone i oplecione maszyny elektryczne ze zgrabnemi generatorami produkującemi lub też zbierającemi ze swojego otoczenia tę cudowną wszechświatową siłę samego olimpijskiego Zeusa w celu potulnego zastosowania takowej dla przeróżnych potrzeb ziemskich.

W odnośnym złotym przedsiębiorstwie ulokowane kapitały fruktyfikowałyby się niepomiernie, krzywonosy opaśli giełdziarze robiliby hebrejsko-harmonijny rajwach po giełdach, miljardowe procenta rosłyby jak na drożdżach i zapełniałyby ich żelazne schowki, i nęciłyby tych cennych filantropów do zaimprowizowania nowej świtowej wojny, w celu osiągnięcia niebywałej fruktyfikacji, gdy tymczasem szczęśliwy wynalazca tego błogosławionego odkrycia zapomniany, sponiewierany, i opuszczony przez wszystkich, zdychałby prawdopodobnie o głodzie i chłodzie, gdzieś w jakiejś bliżej nieznanej dziurze, gdzie djabeł gra na flecie i kręci loki na swoim szatańskim ogonie, gdy równocześnie przesytem rozbrykany reprezentant kapitalistyczny rozjeżdża biednych ludzi swojim paradnym automobilem, lub też odprawia siestę w budoarze swojej Maitressy po solonej uczcie lukulusowej i nadmiernej szampanizacji.
Wszyscy socjalizmem i bolszewizmem zabalsamowani robotnicy mogliby też strejkować dziennie po 8 godzin, a noce wesoło spędzać w hebrajskich knajpach, ćwicząc się w pijatyce polityce, napełniając równocześnie kieszenie karczmarzy, bowiem elektryka by za nich pracowała, a pieczone gołębie i gorzałkę dni ich dobrze przyrządzała.

A jednakowoż, jakby to się zmienił świat do niepoznania, gdyby zamiast wypasania socjalistyczno-bolszewickich macherów i wyuzdanych kapitalistycznych oprawców, .całe to nadobne ziemskie towarzystwo wzięło się do rzetelnej pracy i zamiast obdzierać się wzajemnie, wspomagało szczerze jeden drugiego, czy to wiedzą, pracą lub majątkiem, to ustałyby też wkrótce wszelkie nieporozumienie i zwady, powstałby dobrobyt na ziemi a ogólna zgoda doprowadziłaby do szczęśliwego współżycia całego ogółu na ziemi, do czego Wszechpotężny Boże dopomóż! Największe zło na ziemi tkwi we wyzysku lichwiarsko-procentowym, tak Mojżesz, jak też i Chrystus rozpoznali tę bolączkę społeczną i zalecali usunąć ten kupiecki tryk o złodziejsko-rabunkowym wyzysku biednych przez klasę zamożną, który też tworzy zasadniczą podstawę do zadłużenia wszystkich państw i narodów i stwarza zasadniczą przyczynę niezgody i zatargów.
W tymto celu powinny zarządy wszystkich do rzetelności dążących państw uchwalić jednomyślnie, ażeby:

1) Wszystkie dochody jakie wynikają z oprocentowania kapitałów, wpływały do kas państwowych poniekąd zamiast podatków, a państwo miałoby też ten światy obowiązek wspierać pieniężnie wszystkich pożytecznie czynnych rzemieślników, przedsiębiorców, kupców, wynalazców i odkrywców, ażeby tacy nie byli skazani na haniebny wyzysk oprawców kapitalistycznych.

2) Pozbyć się stanowczo nic tylko konwencjonalnych złodzieji i rozbójników lecz też i wszelkiego rodzaju wyzyskiwaczy, szkodników i obżeraczy społecznych, skonfiskować na rzecz państwa wszystkie martwo leżące kapitalje, a ukarać konfiskatą majątkową każdą prywatną osobę, pobierającą procenta od pożyczek, bowiem pobieranie procentów od pożyczek, powinno przysługiwać prawnie jedynie samemu zarządowi państwowemu, jeżeli takowy rzeczywiście ma dominować finansowo w swoim państwie.

3) Wszystkie spadki pośmiertne powinny przypaść na rzecz państwa z pewnemi ustępstwami lub też względami dla wydziedziczonych spadkobierców.

4) Nie przyznawać żadnych wyjątkowych uprawnień dla osób posiadających, lecz przyznać wszystkim jednakowe uprawnienie na jakie sobie zasłużyli swoją bezpożytecznością społeczną.

Przy dobrej, rzetelnej chęci i woli, przy poczuciu sprawiedliwości ogółu, zawitać może spokój i szczęśliwy stan na ziemi, a wówczas nie byłoby też więcej ani biednych ani bogatych, tylko wszyscy byliby szczęśliwi i zadowoleni z tego, co posiadają.

ZAKOŃCZENIE.
Na zakończenie oświadczam, że treść tego pisma nie jest przeznaczoną dla tych hypermędrców, którzy słyszą jak trawa rośnie, lecz nie wiedza dlaczego, wiedzą że ziemia się obraca, okrąża słońce, przyciąga ku sobie bez wyjątku wszystkie oporne i bezwładne masy materjalne, lecz nie znają przyczyny tych zjawisk fizycznych, wiedzą że siła i materja są zasadniczemi potęgami tego zmysłowo ujawniającego się świata, lecz niestety dotąd nie określili wiarygodnie istoty tych dwóch najważniejszych czynników, posiadają jaźń i rozwój duchowy, a zaprzeczają istnieniu nieśmiertelnej duszy, znają nieomylność praw przyrody, a odmawiają istnienie wyższej inteligencji, czy to Bożej lub też jakiejkolwiek innej przyrodniczej, — żyją a zaprzeczają istocie siły życiowej, wiedzą że rodzą się z komórki organicznej i wiedzą tylko że jest to komórka, zaprzeczają istnieniu zjawisk sprawdzonych przez znaczną liczbę wiarygodnych, poczuciem prawdy kierujących się osób odkrywających objawy sięgające poza normę konwencjonalnych zjawisk fizykalnych i nie raczą szczerze przyczynić się do wyświetlenia rzeczywistej prawdy, bowiem nie zgadza się to z ich godnością i naruszyłoby wysokość ich autorytetu nieomylnego.

Dla takowych to reprezentantów ziemskiej mądrości, nie godzi się tracić słów. bowiem ci po swojemu już wiedzą wszystko, a czego nie wiedzą, .temu zasadniczo zaprzeczają, pomimo rzeczywistego istnienia.
Na podstawie czterdziestokilkoletnieh żmudnych, pilnych i kosztownych doświadczeń wykonywanych nie tylko całemi dniami, lecz też poniekąd i nocami, staram się szczerze pouczyć wyłącznie osoby dobrej woli o zdrowych, przemądrzałemi hipotezami nie zamąconych zmysłach, nie skamieniałem sercu i z duszą nie ulepioną wyłącznie z materjalistycznej gliny ziemskiej.

Nie chcę mieć też nic wspólnego z takowymi korfeuszami nauki, którzy swoją mądrość naukową odsprzedają niesumiennym wyzyskiwaczom społecznym, brodzącymi w pocie pracujących i w krwi wojujących dla osiągnięcia swoich niby rzetelnych zysków procentowych, dających im możność do uprawiania hulatyk i degeneracji ich marnego jestectwa na Bożej ziemi i błogiego zapomnienia o nieskończoności wszechświatowej.

We Lwowie dnia 4. października 1920.
IKS WON CHYR.





"To już jest koniec" i nie dopiszę "nie ma już nic", bo Rychnowski zostawił po sobie nie małą spuściznę. Być może z czasem trafimy na jego kolejne książki, a już na pewno my możemy wykazać się bystrością i na podstawie pozostawionych przez niego opisów utworzyć ponownie takie urządzenie, by służyło masom.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 04 sie 2013, 14:05

Pod poniższymi linkami można znaleźć i poczytać trochę twórczości F. Rychnowskiego:

Jaką to zasługę i nagrodę społeczną zdobywa sobie pracownik umysłowo i fizycznie czynny po pięćdziesięcioletniej pracy. >>

inz. Rychnowski
Biogram2 Zyciorys i wynalazki genialnego inzyniera z miasta Lwow >>





Natomiast na wskazanej strnie >> krótkie omówienie wykorzystania przez człowieka tej energii - polecam głównie @Fair Lady. ;)
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 15 gru 2013, 18:18

INFRA pisze:Rychnowski, eteroid i zagadka życia wiecznego
piątek, 13 września 2013 00:00

Obrazek

W końcu lat dwudziestych XX w., we Lwowie, przy ulicy Chorążczyzny 15 w godzinach rannych przechodnie mogli ujrzeć niezwykły widok. Oto w bramie jednej z kamienic stał starzec z długą, siwą brodą, ubrany w staromodną koszulę rodem z XIX wieku, wyglądem przypominający mnicha z góry Athos. Mimo prawie osiemdziesięciu lat mężczyzna ten prezentował się dość okazale, gdyż wiek nie pozostawił jeszcze na jego ciele charakterystycznych oznak niedołęstwa. Pojawiał się w tym miejscu zawsze o świcie i stał z niewidzącym wzrokiem skierowanym na przechodniów. Niektórzy plotkowali, że to pewien zapomniany badacz, który odkrył jedna z tajemnic wszechświata...
____________________
Wojciech Chudziński, Przemysław Nowakowski

Tym człowiekiem był Franciszek Rychnowski, znany lwowski inżynier-wynalazca przełomu wieków, któremu udało się ponoć skroplić tajemniczą esencję życia, obecną w całym kosmosie – „eteroid”. Substancja ta, według krążących ówcześnie opowieści, miała przedłużać życie i młodość. Jeśli rzeczywiście tak było, dobra kondycja wiekowego niemal starca nie powinna dziwić. Jakie jeszcze właściwości posiadał eteroid? Trudno na to odpowiedzieć w pełni, bo życie Rychnowskiego spowite było tajemnicą. Spróbujmy odtworzyć jego losy choć po trosze i przyjrzeć się wynalazkom, które stworzył, a może się okazać, że znajdziemy wiele punktów wspólnych z życiorysami innych postaci, zapomnianych dziś a przed wojną tak popularnych i zasłużonych dla nauki...

Początki niezwykłej historii Franciszka Rychnowskiego, urodzonego w Welehradzie na Morawach w roku 1850, „w staroszlacheckiej rodzinie polskiej” – jak napisze wynalazca w swej autobiografii – były bardzo podobne do losów innych wynalazców. Tak jak wielu geniuszy nauki, studiował na uniwersytecie technicznym w Wiedniu. Jako inżyniera fascynowały go najbardziej popularne w XIX wieku zagadnienia fizyczne związane głównie z mechaniką, , kaloryką, elektrycznością czy też maszynami parowymi Właśnie instalacje i konstrukcje tego rodzaju zdominowały pierwsze lata jego pracy po ukończeniu studiów i w tych dziedzinach uzyskał pierwsze patenty.

W 1875 roku 25-letni inżynier wraca z Wiednia do rodzinnej Galicji, gdzie otrzymuje swoje pierwsze zlecenie. Jest nim modernizacja browaru w Krasiczynie. W przyszłości, rozczarowany światem wynalazca, pod pseudonimem Iks Won Chyr (palindrom nazwiska Rychnowski) napisze w jednej z książek, że był to jego pierwszy naukowy sukces. Instaluje bowiem w kotle parowym dość ekonomiczne urządzenie, które od tej pory umożliwia zużywanie niecałego sągu spalanego drzewa w czasie jednej warki piwa, zamiast sześciu zużywanych dotychczas.

Pozwala to inżynierowi zdobyć uznanie w samym Lwowie, gdzie też wkrótce przybywa na prośbę księcia Adama Sapiehy – ówczesnego marszałka krajowego – by stworzyć system wentylacji w nowym budynku lwowskiego parlamentu. Rychnowski zabiera się niezwłocznie do dzieła, tworząc skomplikowany system, dostarczający świeże powietrze do sali obrad za pomocą specjalnych kanałów. Efektywność młodego wynalazcy zostaje szybko doceniona. Pochodzący z Welehradu inżynier otrzymuje zamówienia na kolejne instalacje. Usprawnia papiernię w Czerlanach, rezydencję monarchy w Czerniowcach oraz systemy ogrzewania w węgierskim zamku królewskim w Pelesz. W tym samym czasie przybywa do Rumunii, gdzie tamtejsza rodzina królewska obdarowuje go cennymi prezentami za wprowadzone innowacje w systemach grzewczych na zamku Sinaja oraz w pełni zautomatyzowaną kuchnię W Jassach Rychnowski pracuje nad udoskonaleniami technicznymi cerkwi Trzech Prałatów, po czym w 1878 roku udaje się na Światową Wystawę do Paryża, gdzie kaloryfery jego autorstwa zdobywają główną nagrodę, a wynalazca otrzymuje złoty medal Francuskiej Akademie Nationale i dyplom jej członka honorowego.

Do Lwowa wraca już jako inżynier znany w całej Europie. Tu ponownie przypominają sobie o jego umiejętnościach władze miejskie, zlecając mu instalację oświetlenia sali obrad ówczesnego Sejmu Galicyjskiego Konstruktor z Welehradu nie zadowala się jednak funkcjonującymi na rynku lampami łukowymi i postanawia sam wykonać ich ulepszone wersje. Pracuje ponadto od świtu do nocy nad generatorem, który mógłby zasilać te lampy. W tym celu Rychnowski, jak wspomina później w jednej ze swych książek, „zbudował wyłącznie siłami fachowo krajowymi wszelkie maszyny dynamoelektryczne i dalsze przybory niezbędne do zainstalowania światła elektrycznego w sejmowej sali obrad, westybulu, na schodach i przed gmachem nowo wybudowanego Wydziału Krajowego, obecnie Uniwersytetu Kazimierza we Lwowie”.


Obrazek
Dr Wilhelm Reich - (1897-1957) autriacki psycholog żydowskiego pochodzenia, twórca koncepcji orgonu.

I właśnie w roku 1879, w czasie prac nad oświetleniem gmachu parlamentu konstruktor po raz pierwszy spotyka się ze zjawiskiem, które później zdominuje jego życie i badania naukowe. Oto jak opisuje to wydarzenie sam Rychnowski: ”...w czasie tej instalacji napotkałem nader ciekawe objawy fizykalne. Zauważyłem mianowicie, że każda nader raptowna przerwa tego potężnego prądu elektrycznego (...) wywoływała w przyległej, 1/2 metra od lokalu maszynowego grubym murem odgraniczonej, zupełnie ciemnej przestrzeni, objawy blasku dobrze uchwytnego światła księżycowego, cośkolwiek zielonkawego ”. W zdaniu tym widać wyraźne analogie do spostrzeżeń dr.Wilhelma Reicha, który w 1933 roku odkrył podobną poświatę podczas obserwacji pod mikroskopem piasku morskiego. Dr W. Reich nazwał obserwowaną substancję orgonem. Inż. Rychnowski natomiast nazwał odkryte promieniowanie elektroidem, a po stwierdzeniu wielu analogii z prądem elektrycznym zaczął używać określenia „eteroid”...

Zanim jednak inżynier, podpisujący się często Rychnowski de Welehrad, skoncentrował się nad badaniem eteru, zdążył już zaszokować środowisko lwowskich naukowców. Po raz pierwszy naraził się establishmentowi fizyków, kiedy na życzenie swego przyjaciela, dr. Oskara Widmana, zbadał rolę serca w układzie krwionośnym. Potraktował bowiem sprawę zgodnie z naukową metodologią: przeanalizował literaturę, wykonał serię doświadczeń, wreszcie porównał i zliczył wyniki. W efekcie postawił dość zaskakującą tezę. Stwierdził, iż znaczenie serca jest przez ludzi wyolbrzymiane, gdyż w głównej tętnicy serca, aorcie, znajduje się ciśnienie sto razy za małe, aby przetłoczyć krew przez naczynia włosowate. Działo się tak z powodu znacznej gęstości krwi. Cyrkulacja krwi była jego zdaniem możliwa głównie dzięki różnicy bądź to potencjałów elektrycznych krwinek, bądź składu chemicznego krwi i komórek tworzących naczynia, przez które ona biegła. Zdeprecjonowanie roli serca w układzie krwionośnym spotkało się z krytyką i niezrozumieniem w szeregach naukowców. Jak pokazać miały przyszłe doświadczenia, Rychnowski w swojej diagnozie nie był całkowicie pozbawiony racji, choć nie potrafił jasno określić funkcji serca w całym procesie.

W tym samym czasie naukowiec pracował nad innym niezwykłym dziełem – emiterem fal elektromagnetycznych, w stworzeniu którego wykorzystał teorię, przypisywaną powszechnie Heinrichowi Hertzowi. A jednak wszystko wskazuje na to, że Polak był pierwszy! Hertz ogłosił swoje tezy dopiero w 1887 roku, tymczasem Rychnowski swój model pokazał wraz z innymi wynalazkami tamtej epoki już cztery lata wcześniej, w Wiedniu, na kolejnej światowej wystawie. I znów był na ustach wszystkich, podobnie jak stało się to udziałem Tesli w 1893 roku w Chicago. I podobnie jak w przypadku genialnego Serba, był to wielki triumf lwowskiego naukowca... Historia lubi się powtarzać. Każdy geniusz, który chciał obdarować świat czymś szczególnym, musiał najpierw wypowiedzieć wojnę tym, którzy za wszelką cenę nie chcieli zmieniać istniejącego status quo. I podobnie jak wszyscy wielcy przed nim i po nim, Rychnowski w boju tym skazany był na porażkę... Dodajmy, iż przyczyną niepowodzeń była nie tylko zazdrość i nieprzychylność większości środowisk lekarskich, naukowych – o czym dowiadujemy się ze wspomnień wynalazcy – ale też de facto utrzymywanie sposobu uzyskiwania eteroidu w ścisłej tajemnicy prawie do końca życia. Kiedy wynalazca w końcu uchylił rąbka tajemnicy, nie znalazła się bodaj jedna osoba, zainteresowana zbadaniem jego odkrycia.


Obrazek
Dr Franciszek Rychnowski w młodości. Zdjęcie zamieszczone w „Tygodniku Ilustrowanym" (nr 9/1899).

Kolejne miesiące okazały się dla lwowskiego inżyniera przełomowe. W czerwcu 1883 roku w czasie wykładu w Szkole Technicznej poddaje w wątpliwość powszechnie wówczas obowiązującą teorię grawitacji Isaaca Newtona. Rychnowski odrzuca tezę o potencjale grawitacyjnym ciał stałych, uznając, iż są one jedynie swego rodzaju transformatorami, przetwarzającymi energię słoneczną na grawitację. Cały odczyt kończy się skandalem, jednak pomysł lwowskiego naukowca przetrwa próbę czasu. Pół wieku później wspomniany już wcześniej dr Wilhelm Reich stwierdzi, że to Słońce jest źródłem wszelkiej energii obecnej na Ziemi...

Rychnowskiemu nie wystarcza jeden konflikt. Niedługo potem stwierdza, że rola węgla w procesie energotwórczym jest wysoce przesadzona , gdyż pełni on jedynie funkcję katalizatora w reakcji z tlenem, który to jest odpowiedzialny za pochodzenie energii. Te kolejne, sprzeczne z obowiązującą nauką tezy przysparzają badaczowi nowych wrogów. Od tej pory będzie wokół niego wielu ludzi, doszukujących się w jego działaniu naukowych błędów lub nawet naruszenia prawa. Naukowa kariera młodego inżyniera załamuje się, jak załamała się w pewnym momencie kariera Keely’ego, Tesli czy Reicha.

Inż. Rychnowski odmawia objęcia posady profesora na Politechnice Lwowskiej, którą mu zaproponowano. Jednak przez 50 lat, aż do śmierci pozostaje czynnym członkiem Lwowskiego Towarzystwa Politechnicznego i jest traktowany z należytym respektem. Jego odczyty cieszą się dużym powodzeniem. W ciszy własnego laboratorium, niejednokrotnie dławiąc w sobie złość i poczucie bezsilności, samotny badacz - pasjonat rozwija teorię eteru. Z punktu widzenia sensu całego jego życia, był to rzeczywiście strzał w dziesiątkę.

Odkrycie zielonkawej substancji, jakiego dokonał Rychnowski w 1879 r. roku skłania go do dalszych badań w tej dziedzinie. Na ich podstawie stwierdza, że zasada działania prądu elektrycznego wynika z nieznanej, lotnej materii, która porusza się po powierzchni metalowych przewodów. Źródłem owej tajemniczej energii prototypowej – jak ją nazywa wynalazca – jest Słońce i inne gwiazdy. „Ta materja energetyczna – pisze Rychnowski – przedostaje się w formie emisyjnego promieniowania słonecznego ku ziemi i ku dalszym planetom systemu słonecznego i jest podstawą nie tylko światła i ciepła, elektryczności, magnetyzmu, chemizmu i wszelkiego życia organicznego, lecz i zasadniczą przyczyną obrotów planet i ich okrążeń naokoło Słońca”.

Po raz kolejny pojawiają się paralele z odkryciami Reicha i jego orgonem. Czy mógłby to być dowód na istnienie alternatywnych dziedzin nauki, które towarzystwa scjentystów usilnie starały się lekceważyć? Moglibyśmy wątpić, gdyby nie efekty działań pionierów tych zapomnianych gałęzi nauki. A efekty odkrycia Rychnowskiego były niemałe. Na podstawie kolejnych doświadczeń zauważa on, że opisywana substancja wpływa nie tylko na świat nieożywiony, ale także na ożywiony, będąc czymś w rodzaju vis vitalis czy też chińskiej zasady życia „chi”.i. Co więcej, praktykująca jogę Annie Besant, z którą Rychnowski analizuje swoje odkrycia uznaje, że eteroid jest tożsamy z praną, która w w filozofii ludów wschodu, w tym w hinduizmie, stanowi podstawę wszechrzeczy.

Lwowski naukowiec, zachęcony do dalszych eksperymentów, podejmuje próbę uchwycenia tak lotnej substancji, jaką był eteroid. Kolejne działania w końcu przynoszą sukces. Któregoś dnia udaje się złapać badaną materię do szklanego klosza. W efekcie Rychnowski uzyskuje też zielonkawe kuleczki skroplonego eteroidu, które pod naciskiem pękają, rozpryskując się na świecący pył. Wynalazca staje się depozytariuszem niezwykłej wiedzy. Od tej pory poświęca się tylko pracy, tak by w końcu pokazać efekt swojego znoju tym, którzy w niego zwątpili.

W lutym 1899 roku w laboratorium lwowskiego inżyniera - wynalazcy Franciszka Rychnowskiego zebrało się kilku znanych dziennikarzy, którzy mieli stać się świadkami niezwykłego widowiska. Inżynier zaprezentował im swoje nowe urządzenie, którego główną funkcją miało być generowanie eteru i jego emisja w danym kierunku. Aby pokazać sposób i możliwości działania swej maszyny zawiesił przed nią stalowa kulę, która po skierowaniu na nią gumowej rurki, podłączonej do maszyny, z której wydobywał się eteroid – zaczęła lekko wirować. Następnie, dla wzmożenia efektu, eksperymentator odseparował kulę od maszyny szklaną szybą. Efekt wirowania, choć nieco osłabiony, nadal był widoczny. Dopiero gdy zamiast szkła użyto metalowej płyty, wirowanie ustało, zaś na płycie pojawiło się zjawisko polaryzacji i napięcie elektryczne. Wynalazca postanowił jeszcze bardziej zaskoczyć dziennikarzy. Po chwili w pobliżu maszyny do generowania eteru umieścił roztwory różnych soli, które pod wpływem promieniowania skrystalizowały się! Andrzej Pilipiuk, znany pisarz, a zarazem badacz losów Rychnowskiego, określił działającą w tym doświadczeniu siłę jako podobną, choć nie tożsamą, z promieniowaniem mikrofalowym. A przecież do odkrycia tych fal doszło dziesiątki lat później... Także wcześniej od innych inż. Rychnowski wynajduje sposób uzyskiwania fotografii kolorowej w barwach naturalnych...

To co udało się Rychnowskiemu w obecności lwowskich dziennikarzy nie udało się w czasie prezentacji przed Jerzym Brandesem, autorem książki z 1900 roku o znamiennym tytule Lwów. Tak oto Brandes opisuje w niej wynalazcę eteroidu: „jest to półwiekowy człowiek, silnie zbudowany, ze szpakowatą brodą, o fizjonomii szperacza, pełnej jakiejś tajemniczości, na pół uczonego, na pół obłąkanego...”. Dalej Brandes dodaje, że stykając się z wynalazcą, odniósł wrażenie jakby widział Fausta czy też średniowiecznego maga lub alchemika...


Obrazek
Laboratorium dr Rychnowskiego: aparatura chemiczna na tle obrazu W. Łuskiny (za: „Tygodnk Ilustrowany", nr 9/1899).

W trakcie wizyty Brandes rozmawia z wynalazcą o nowej sile, którą udało się de Welehradowi ujarzmić. Była to podobno energia niezwykła, mogąca człowieka odmładzać i uodparniać na ból. Nie dość tego, eteroid, zaprezentowany przez Rychnowskiego, był w stanie tworzyć barwne fotografie ludzkich twarzy, a nawet płodu, co potwierdzać miało tożsamość eteru z siłą życiową. Przywołuje to skojarzenia ze słynną kamerą de la Warra, która również była zdolna do robienia zdjęć tylko za pomocą niezbadanej siły, tkwiącej w ludzkim umyśle.

To nie jedyne porównanie, jakie nasuwa się w związku z wizytą Brandesa w laboratorium lwowskiego wynalazcy. Autor Lwowa był ponoć świadkiem niezwykłego spektaklu, podczas którego maszyny Rychnowskiego wprawiały w ruch dużą ilość kul krążących wokół siebie samych i wokół kuli centralnej. Obrazować to miało nasz układ słoneczny, działający dzięki mocy umysłu w powiązaniu z maszyną do generowania eteru. Nieodparte są tu nawiązania do współczesnego Rychnowskiemu Johna Keely’ego, który również za pośrednictwem eteru dokonywał takich aktów za oceanem, w dalekiej Ameryce. Czy możliwe, że ci dwaj wielcy wynalazcy kiedyś się spotkali? Jest to mało prawdopodobne. Po prostu niczym Lavoisier i Łomonosow wpadli jednocześnie na zjawisko mające wielki wpływ na losy ludzkości. Z tą różnicą, że to odkrycie nie zostało przez oficjalną naukę, zbadane, pomimo podjęcia pierwszych doświadczeń przez fizyka dr. Roszkowskiego z Politechniki Lwowskiej.

Jak już wcześniej była mowa, Rychnowskiemu w obecności Brandesa nie wyszedł pokaz ze stalową kulą. Wówczas naukowiec, w chwili słabości powiedzieć miał o tym, że eter jest siłą generującą energię, dzięki której okręty mogłyby pływać dużo szybciej. Mocarstwo posiadające maszyny zbudowane przez Rychnowskiego, mogłoby więc panować na morzu, co miało wówczas największe strategiczne znaczenie w polityce międzynarodowej.

Naukowiec nie pomylił się w swych przewidywaniach. Gdy jego wynalazek stał się już sławny poza granicami monarchii austro-węgierskiej, dowiedzieli się o nim Amerykanie. Historia mówi, że naukowiec odrzucił propozycję 4,5 miliona dolarów, czyli większą niż w owych czasach proponowano za wynalazki Nicoli Tesli! Polak do końca był przekonany, że jego prace nie mogą opuścić rodzinnej ziemi. Jak stwierdził w jednej ze swych książek: „uważam to za konieczność, ażeby ten kraj, w którym to odkrycie zdobyto w pierwszym rzędzie z takowego korzystał, jeżeliby Polska została wskrzeszoną ze swojej niemocy politycznej, to gotów jestem podarować ten skarb przyrodniczy państwu polskiemu”. Państwo polskie znajdowało się wówczas pod rozbiorami. Być może więc to właśnie niefortunny układ historyczny przeszkodził Rychnowskiemu w osiągnięciu zasłużonej sławy...

Kolejne lata przynieść miały inżynierowi z ulicy Chorążczyzny dalsze odkrycia związane z eterem. Najbardziej brzemienne w skutkach okazało się dostrzeżenie leczniczego wpływu jaki eter wywierał na człowieka. Miało to przynieść uczonemu-inżynierowi uznanie, ale podobnie jak było to w przypadku dr. Wilhelma Reicha, przysporzyło mu również nowych wrogów.

Wszystko zaczęło się od napromieniowania cierpiącego na reumatyzm inżyniera Bodaszewskiego. Pozytywne rezultaty krótkiej terapii spowodowały, że Rychnowski przesłał wyniki swoich badań do Akademii Umiejętności w Krakowie, akademii nauk w Sztokholmie, Rzymie, Petersburgu, Berlinie i Filadelfii. Dziś wiemy, że akademie nauk sceptycznie odniosły się do wyników badań inż. Rychnowskiego, ponieważ opisując efekty działania eteroidu, zachowywał w tajemnicy sposób jego uzyskiwania. Wiadomo, że do negocjacji z wynalazcą przystąpili Niemcy, zaś ówcześni okultyści uznali eteroid za potwierdzenie swych teorii...

Entuzjastyczny odzew sprawił, iż wynalazca otworzył we Lwowie specjalny punkt naświetlania eteroidem w celach leczniczych. Wcześniej wynalazca zdążył zauważyć,że zbyt duże dawki jego promieni mogą przynosić niepożądane skutki uboczne. Rychnowski zainstalował swą maszynę w Szpitalu Powszechnym we Lwowie, za zgodą dr. Wiczkowskiego, stosując tym razem do naświetlań jedynie pompowane z ogrodu powietrze. Było ono oczyszczone i aktywowane silnym światłem lamp elektrycznych Nernsta. Tym sposobem udało się osiągnąć pożądane efekty lecznicze Metody przez niego zastosowane odniosły skutek w leczeniu tak różnych schorzeń, jak: reumatyzm, cukrzyca, gruźlica, ślepota, syfilis, wrodzony zanik nerwu wzrokowego (ślepota) czy nawet bezpłodność. Lekarze nie mogli uwierzyć, że czynnikiem leczniczym jest zwykle powietrze... Porównanie do wyników prac de la Warra znów nasuwa się samo...

Skuteczność terapii Rychnowskiego była jego zdaniem tak duża głównie z powodu doładowywania energetycznego krwi przez eter. Poprawiało to właściwą jej cyrkulację w organizmie, przywracając człowiekowi ogólne zdrowie. Co ciekawe, podobnie jak w przypadku innych wielkich, acz zapomnianych odkrywców, wynalazek ów funkcjonował tylko w obecności samego konstruktora. Czy było to związane ze szczególną właściwością umysłu inżyniera? Czy umysł tak krytyczny wobec ludzkiej nieuczciwości, nierzetelności i powszechnego zła byłby zdolny do szarlatanerii? Tej drugiej wersji przeczą potwierdzone przypadki uzdrowień.

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, wokół wynalazcy szybko znalazła się grupa wpływowych osób, wietrzących łatwy zysk. W końcu naukowiec był już mężczyzną siedemdziesięcioletnim i wydawać by się mogło, że do interesów potrzebuje wsparcia. Nagłe zainteresowanie zdawało się potwierdzać prestiż Rychnowskiego. Oto dwóch panów przybyłych do Lwowa, powołujących się na e pełnomocnictwo nowego polskiego rządu okazało się oszustami, a sam wynalazca, w porę ostrzeżony zdemaskował hochsztaplerów.

Niedługo potem, już po uzyskaniu koncesji rządowej od Ministerstwa Zdrowia Publicznego, Rychnowski zaczyna po raz pierwszy od lat prowadzić legalny punkt leczniczy. Ponownie jednak pojawiają się problemy. Wokół inżyniera znowu robi się gęsto od tak zwanych „przyjaciół”. Popularni międzywojenni arystokraci, wymienieni przez wynalazcę tylko z inicjałów, proponują wynalazcy założenie spółki naukowej, której celem ma być popularyzacja i szersze udostępnienie eteroidu jako środka leczniczego w całej Polsce. Na dodatek deklarują wybudowanie siedmiu zakładów publicznych do naświetlania eteroidalnego w większych miastach kraju.

Inicjatywa przyjaciela inżyniera – Tomasza Wydżgi, który proponuje wyłożenie swej fortuny na ten szlachetny cel zostaje zmarnowana. Naukowiec wchodzi w tę spółkę ale dość szybko zdaje sobie sprawę, że jej zarządowi chodzi jedynie o ciągnięcie zysków.

Pierwszym tego symptomem było zaproponowanie Rychnowskiemu zaledwie 30% dochodów z rozprzestrzenienia jego maszyn w Polsce. Co więcej, okazało się, że w ciągu zaledwie kilku tygodni od przekazania pacjentów spółce ich liczba spadła o prawie 80%! Wynalazca odkrył, że jego maszyny używane były niewłaściwie, wskutek czego szybko ulegały zniszczeniu, a na dodatek prawdziwych filantropów w ogóle nie przyjęto w poczet spółki. Wkrótce arząd tejże organizacji przestał nawet e dopuszczać inżyniera Rychnowskiego do głosu. Jak pisał sam poszkodowany: „starano się nie tylko bezwstydnie ograbić mnie zupełnie z owoców mojej 50-letniej gorliwej, żmudnej i kosztownej pracy, obfitującej w przeróżnorodzajowe wynalazki i prace naukowe, lecz też targnięto się przezornie na dalsze prace i ulepszenia wynalazków pojawiających się w dalszym biegu czasu, nie dając żadnej kompensaty za tę zdobycz”.

Rozczarowany Rychnowski rezygnuje z walki o przekazanie eteroidu narodowi polskiemu. Poświęca się jedynie dalszej pracy leczniczej w swoim gabinecie przy ulicy Chorążczyzny 15. Po przegraniu procesu sądowego wytoczonego „spółce naukowej” zostaje zapomniany.


Obrazek
Z eksperymentów dr Rychnowskiego. Fotografie z artykułu w „Tygodniku Ilustrowanym" (nr 9/1899).

Umarł w wieku 79 lat, dnia 4 lipca 1929 r. we Lwowie. Po odprawieniu mszy w kościele św. Mikołaja zwłoki przewieziono pociągiem do Krakowa i pochowano na Cm. Rakowickim w grobie rodzinnym jego żony Marii Walerii Rychnowskiej z domu Dudkiewicz. Majątek rodzinny inż. Franciszka Rychnowskiego został zapisany w testamencie na Lwowskie Towarzystwo Ratunkowe oraz Akademię Umiejętności w Krakowie, a wpływy z niego miały być przeznaczone na nagrody dla najlepszych polskich wynalazców. Taka była ostatnia wola Rodziny Rychnowskich. Do końca lat 50-tych żyła we Lwowie przy ul. Chorążczyzny 15 córka inżyniera-wynalazcy Anna Rychnowska, żona innego lwowskiego wynalazcy – inż. Antoniego Ciorocha. Prowadziła ona w domu ojca szkołę żeńską. Jej uczennicą była urodzona w roku 1908 pani Helena Krukowska, nauczycielka geografii, która znała osobiście inż. Franciszka Rychnowskiego i dzięki której przetrwały niektóre dokumenty archiwalne (zmarła w 2001 r.).

Do dziś żyje w Krakowie wnuczka inż. Rychnowskiego, pani Ludwika Branicka, którą spotkaliśmy w latach 90-tych ubiegłego wieku przy grobie dziadka, na Cmentarzu Rakowickim...

Scheda po lwowskim badaczu jest niemała. Trudno by wymienić wszystkie aspekty pracy naukowej de Welehrada. Wiadomo, że już w 1894 roku, na długo przed oficjalnym wprowadzeniem kolorowych negatywów i zdjęć przez zachodnie firmy, Polak organizował wystawy swoich barwnych fotografii, stając się pionierem w tej dziedzinie. Rychnowski angażował się też w medycynę, prowadząc badania nad szkodliwością tytoniu i alkoholu, a także docierając do źródła chorób nowotworowych, które powodowane były według niego uszkodzeniem organizmu na poziomie komórkowym! Gdyby świat medyczny wcześniej zaakceptował ten fakt, być może udało by się uniknąć problemów jakie ta choroba sprawia wciąż do dziś. Rychnowski też jako pierwszy podał prawidłowe zasady działania układu nerwowego u człowieka, stwierdzając, że rdzeń kręgowy jest elektrolitem przewodzącym sygnały w postaci ładunków elektrycznych.

Największym jednak osiągnięciem naukowym, dotychczas nie docenionym przez uczonych jest sprawa wprost niezwykła: podobnie jak Kopernik stworzył system heliocentryczny, a Kepler określił prawa ruchu planetarnego, tak inż. Franciszek Rychnowski de Welehrad ujawnił – jego zdaniem prawdziwą przyczynę grawitacji, ruchu obrotowego i obiegowego Ziemi i innych ciał niebieskich. Odkrycie Rychnowskiego wciąż czeka na naukowe potwierdzenie.

Wielkość osiągnięć naszego genialnego Lwowiaka jest zdumiewająca, a jednak umarł on w zapomnieniu. Jest to jedna z proponowanych wersji, gdyż istnieje jeszcze jedna możliwość. Być może inżynier Rychnowski, niczym legendarny hrabia de Saint Germain, lub średniowieczny adept alchemii, żyje wśród nas korzystając z „eliksiru nieśmiertelności”?

Może uśmiecha się czytając te słowa i dziwi się jak różnie określa się jedną i tą samą, nieznaną, wszechobecną formę energii?.. Bo w końcu jakie to ma znaczenie czy nazwiemy ją orgonem czy eteroidem, jeżeli ma podobne działanie, a jej moc i właściwości wykraczają daleko poza wyobraźnię współczesnej fizyki...
http://infra.org.pl/wiat-tajemnic/niezw ... -wiecznego
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 04 maja 2014, 18:16

Oto ilustracja przedstawiająca urządzenie do mierzenia "energii kosmicznej"/eteru, jakie na początku XX w. wynalazł nasz geniusz, F. Rychnowski:

Obrazek http://fr.academic.ru/dic.nsf/frwiki/1384871
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 02 cze 2014, 20:34

Zdjęcie F. D. Rychnowskiego jako starszego już pana znamy wszyscy, jednak mało jest fotek z jego młodszych lat, więc zamieszczam:

Obrazek http://www.literature.at/viewer.alo?vie ... bjid=17551
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Franciszek Rychnowski - niedoceniony, zapomniany geniusz

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 03 cze 2014, 19:08

Książki, jakie napisał F. D. Rychnowski, może nie wszystkie ale jednak:

POPULARNY KRYTYCZNY POGLĄD NA ISTOTĘ NAUKI ŚCISŁEJ, I JEJ WYNIKI SPOŁECZNE

MENE TEKEL FARES

CO BĘDZIE W ROKU 2913-tym??

JAKĄ TO NAGRODĘ społeczną zdobywa sobie pracownik umysłowo i fizycznie czynny po pięćdziesięcioletniej pracy

Kopie ksero powyższych pozycji

http://www.mrhopen.republika.pl/rychnowski.html


EDYCJA:

Poniżej cytat z jednej ze stron internetowych, a zawierający opis F. Rychnowskiego dokonany przez A. Pilipiuka:

ETEROID I ORGON

____________________________________________________________________

...

największe odkrycie czy największa afera XX wieku? Przeczytałem znakomity artykuł Andrzeja Pilipiuka o Franciszku Rychnowskim, genialnym wynalazcy. Autor skupił się na Rychnowskim, o odkrytej przez niego energii, zwanej w drugiej wersji eteroidem pisze niewiele. Chciałbym te rewelacje uzupełnić. Energię, którą Rychnowski chwytał i którą potrafił skraplać, w latach trzydziestych odkrył także lwowianin Wilhelm Reich. Doszedł do niej od strony psychologicznej, a właściwie erotycznej. Orgon, bo tak nazwał tę energię, zrobił niebywałą karierą. Reich zapoczątkował kilka wybitnych szkół terapeutycznych - wystarczy wspomnieć ich przywódców: Bodella, Lowena, Mindella. Stał się także przyczyną tragedii Reicha.

ZACZNĘ OD GŁODÓWKI
Wiadomo, że zwierzęta i dzieci, kiedy są chore - nie jedzą. Dość dobrze znana jest rola głodówek w leczeniu właściwie wszystkich schorzeń. Mówi się, że wtedy organizm sam "wyżera" niepotrzebne złogi, oczyszcza się, przypomina swoją młodość, odkuwa ją niejako z ciała. Ale co dzieje się z organizmem człowieka, kiedy głoduje nie dni, tygodnie, miesiące, lecz lata? A takie fakty są współcześnie notowane, udokumentowane i pozostają zawieszone w naukowej próżni.
Lekarz kontrolujący Teresę Neumann z Konnersreuth w Bawarii, która pościła przez 36 lat, niejaki dr Seidl, uważał, że ma do czynienia z histerią. Teresa Neumann nie jadła nic z wyjątkiem hostii. Przyjmowała ją także (dziennie 22 miligramy chleba i 3 gramy wody, w której hostię moczono) Maria Robin, niejedząca nic przez 51 lat. W obydwu wypadkach prawdziwość tych doniesień potwierdzają zgodnie władze kościelne i lekarze.
Paramhansa Yogananda pisze, że mistyk indyjski Giri Bala pościł całkowicie przez 56 lat. U Luise Latteau następowała powoli niechęć do jedzenia, przestała przyjmować pokarm całkowicie w roku 1871, do 1876 codziennie ciężko pracowała w polu, w 1878 roku biskup odebrał od niej przysięgę, że mówi prawdę, iż nie jadła i nie piła niczego od siedmiu lat. Najlepiej, od strony formalnej ścisłości, przebadany jest przypadek Teresy Neumann. "Kontrola wagi ciała dała rezultaty całkowicie niezgodne z naszą klasyczną wiedzą. Waga człowieka wzrasta wraz z przyjętym pożywieniem i spada następnie, kiedy wydziela się dwutlenek węgla i woda. Kiedy się nie je ani nie pije, waga też spada, normalne reakcje biologiczne powodują wydzielanie.
Tymczasem waga Teresy pozostawała niezmienna, wynosiła 55 kilogramów. Od niedzieli rano do czwartku wieczorem, bo podczas każdej ekstazy piątkowej traciła około 4 kilogramów, na które składała się krew ze stygmatów oraz pot. Te stracone w piątki kilogramy odzyskiwała podczas sobót. Kontrola dr. Seidla trwała dwa tygodnie i obejmowała dwie ekstazy. Strata i odzyskiwanie 4 kilogramów płynu były za każdym razem identyczne".
Solidnie uzbrojony w powyższą wiedzę - wątpliwości mam tylko co do szczegółów (gdyby zważyć piątkowy "ubytek" krwi i potu Teresy, to z pewnością nie były to aż 4 kilogramy, chociaż nie kwestionuję odczytu wagi. Co więcej, myślę, że gdyby postawić łóżko na wadze i prowadzić odczyty, kiedy była w ekstazie, to okazałoby się, że Teresa nie "traci" 4 kilogramów, a w bezpośredniej ekstazie znacznie więcej) - rozpocząłem dwutygodniową głodówkę. Głodówka ta nie była zamierzona jako zdrowotna, chciałem dzięki niej "zrozumieć", jak możliwe jest niejedzenie.
Po trzech dobach zacząłem odczuwać zmienione stany świadomości, także poza okresami medytacji. Zaczęła działać niewyczerpalna biblioteka podświadomości. Moja "osobista świadomość", jak "osobisty komputer", uchwyciła się tylko tego problemu niejedzenia. Teresa Neumann kilka razy wyznała, że odżywia się światłem. Ale przecież nie była zielona, nie asymilowała jak roślina. Podobne wyznania czynili głodujący Hindusi. O odżywianiu się światłem mówili także Indianie obu Ameryk. Ks. Andrzej Klimuszko twierdził, że pobieramy jakąś świetlistą energię za pomocą włosów. Pewna moja znajoma twierdziła, że w naturalny sposób na kilka dni przestaje jeść, kiedy zdarza się jej przeżyć niezwykły, ekstatyczny orgazm. Teresa Neumann i Luise Lateau przeżywały co piątek ekstazy stygmatyczne. Po tygodniu niejedzenia byłem pewien, że długotrwałe głodówki są możliwe dzięki odpowiedniemu stanowi umysłu, który się "rozluźnia", ale jest w najwyższym stopniu skoncentrowany na "teraz", oraz dzięki energii, która związana jest ze światłem, polem magnetycznym i grawitacją. Stany szczęścia, uniesienia powodowały u mnie mimowolne, nieraz dość gwałtowne skurcze i rozkurcze ciała.
Obserwowałem zmienioną świadomość, Wszystko Wydawało Się Znaczące - tak bym określił jeden aspekt tego stanu, a drugi - byłem Jakby Prowadzony przez głos wewnętrzny, dajmoniona z zaskakującą logiką.
Ósmego dnia głodówki zjawił się pewien mężczyzna, żeby kupić książkę, którą wydałem. Zaczęliśmy rozmawiać o niewyjaśnionych przez naukę faktach. On - zupełnie nie wiedząc, w jakim znajduję się stanie - opowiedział mi, że kiedy przed laty dowodził (SB-cką - bo jaką) obstawą prof. Kalickiego, który pracował nad syntezą jądrową "na zimno", miał podwładnego kapitana, który tygodniami nic nie jadł, pił dużo płynów i dwa razy dziennie szukał pożywienia w bezpośrednim promieniowaniu słonecznym, naświetlał wnętrze dłoni. Kiedy nie było słońca, wychodził na dwór o świcie i o zmierzchu. Kapitan ten nie pił wódki, nigdy nie brał zwolnień lekarskich i choć nie był zbyt przystojny, ganiały za nim chmary kobiet. Niestety, nie mogłem żadnym sposobem wydusić z mojego rozmówcy adresu owego kapitana. Ale, jak powiedziałem wyżej, byłem w stanie, kiedy Wszystko Jest Znaczące. Po wyjściu byłego esbeka byłem już na tropie wiodącym do wyjaśnienia fenomenu długotrwałych głodówek.
Obraz człowieka, który szuka "pożywienia" w pierwszych i w ostatnich promieniach słońca! Z biblioteki podświadomości wyłoniły się odpowiednie dane: Franciszek Rychnowski, a właściwie Franciszek Dionizy de Welehrad Rychnowski, inżynier mieszkający we Lwowie, kończył studia w Wiedniu. Wsławił się m.in. tym, że przekonał rajców miasta Lwowa do tramwaju elektrycznego. Rajcy - przekupieni zdaniem Rychnowskiego przez zagraniczne firmy - byli za tramwajem parowym lub z silnikiem Diesla.
Dziesiątego dnia głodówki pojechałem do Biblioteki Narodowej i zacząłem czytanie dwunastu znajdujących się tam broszur Rychnowskiego. Ale to, co czytałem, Rychnowski musiał pisać w dziwnym stanie umysłu. Obok wyrzekań i gromów na zapatrzoną w siebie naukę - opisy niezwykłych eksperymentów, fantastyczne hipotezy i genialne odkrycia. Rychnowski nie był teoretykiem, zajmował się w konkretami, zauważył dziwne jego zdaniem zjawiska na izolowanych jedwabiem przewodach elektrycznych, a wiedział już na początku wieku, że prąd płynie po powierzchni przewodnika i - utrzymując istotę swego odkrycia w tajemnicy - ogłosił, że odkrył nowy rodzaj energii, a właściwie podstawową siłę przyrody. Raz mówi o niej, że jest praenergią, innym razem, że pramaterią. Nazwał ją najpierw elektroidem, a następnie eteroidem.
Eteroid (i tylko on) emitowany jest ze słońca, wchodząc w atmosferę ziemską postrzegany jest przez nasze zmysły jako światło, ciepło, elektryczność, grawitacja. "Pod wpływem tego (skondensowanego przez urządzenie, które Rychnowski wynalazł - przyp. J.M.) promieniowania rozpadają się wszelkie, znajdujące się w parowym lub gazowym stanie, połączenia chemiczne na swoje zasadnicze pierwiastki elementarne. Krzemień, umieszczony w próżni szklanego naczynia, rozgrzewa się pod wpływem koncentrycznego opromieniowania do czerwonego żaru". Wiązka promieni przechodząca przez pole magnetyczne nie tylko ulega zakrzywieniu, lecz rozszczepia się na dwie smugi świetlne, zieloną i czerwoną, w miejscu rozszczepienia widać ultramarynę. Zieleń ujawnia własności absorbcyjne, czerwień emisyjne. "Odnośna cudowna materia słoneczna ujawnia się w formie eterycznej*, wymaga dla swojego pomieszczenia przestrzeni trójwymiarowej, skrapla się w stanie spokoju w formie kuleczek o kolorze zielonkawo-różowym, widzialnych już przy lekkim zaciemnieniu, przy delikatnym nacisku wykazujących elastyczną podatność, przy silniejszym zaś nacisku rozpryskujących się na świecący pył, przypominający rozpryśnięcie się kuleczek rtęci". Roślina wystawiona na stężone promieniowanie eteroidem przyspiesza swój wzrost i rozwój, ludzie odczuwają gwałtowny przypływ fizycznej i duchowej energii. Jako istota wyżej zorganizowana

CZŁOWIEK ODŻYWIA SIĘ ETEROIDEM,
zaś pożywienie, które spożywa, potrzebne jest do budowania anteny, chwytnika eteroidu. Najpotężniejszą anteną, jaką dysponujemy, jest krew. Rychnowski obliczył, że nasze czerwone ciałka krwi dysponują łączną powierzchnią ok. 3500-4000 metrów kwadratowych. Ta płaszczyzna w ciągu jednego dnia 2880 razy przebiega przez płuca, co daje aktywnej powierzchni 11,5 miliona metrów kwadratowych, czyli 11,5 kilometrów kwadratowych! Niezłe żagle.
W innym miejscu Rychnowski pyta tych, "co reprezentują świat mądrości naukowej..., którzy bez trudu i żmudu ograbiają cały ogół myślących i pracujących baranów" - jakim to sposobem pompa serca, która wytwarza ciśnienie rzędu 1/3 atmosfery ziemskiej, jest w stanie poruszyć tę powierzchnię. Rychnowski zbudował model układu krążenia i musiał użyć do uruchomienia tego modelu pompy, która wytwarzała 30 atmosfer, przy czym tłoczyła nie lepką krew, tylko czystą wodę.
Rychnowski skonstruował maszynę, która chwytała i koncentrowała eteroid. Jaka była konstrukcja tej maszyny - zostało to jego tajemnicą. Stosunkowo szybko zauważył dobroczynny wpływ skoncentrowanego eteroidu na ludzki organizm - i zaczął leczyć nim ludzi ze wszystkich możliwych chorób, od syfilisa i impotencji do raka i gruźlicy. Leczył we Lwowie, w Wiedniu, Paryżu, Londynie. Szeroko pisały o tym gazety. Zawiązała się spółka do wykorzystania jego wynalazku. Ale zdaje się, że spółka wykorzystała tylko Rychnowskiego. Ostatnie doniesienia o Rychnowskim pochodzą z roku 1928, kiedy jedni podają, że wygrał, inni, że przegrał proces ze swoimi wspólnikami. Rok później zmarł, i pewnie poszedłby w absolutne zapomnienie, gdyby nie jego rodak - urodzony 24 marca 1897 roku w Dobrzynicy w okolicach Lwowa (Jujinetz według transkrypcji angielskiej, Dobzau wedle biografii w j. niemieckim) - Wilhelm Reich.
Reich w 1922 r. uzyskał w Wiedniu dyplom lekarza, został uczniem i współpracownikiem Freuda. W latach trzydziestych Reich zaczął m.in. przeprowadzać

EKSPERYMENTY EROTYCZNE
Na swoją partnerkę i na siebie zakładał mnóstwo czujników do rejestrowania energii, która przepływa przez ludzkie ciało podczas kopulacji i orgazmu. Kiedy uwolniwszy swoją partnerkę z więzów przyrządów, zabierał się do sumowania energii
- wychodziły mu zawrotne liczby. Doszedł więc do wniosku, że w czasie seksualnych uniesień ludzkie ciało otwiera się na przepływ jakiejś energii, która, choć niewidzialna, jest wokół. W 1939 roku Reich ogłosił w Oslo, że odkrył przenikającą cały wszechświat energię, podstawowy składnik życia, pramaterię i praenergię zarazem.Energię tę nazwał orgonem. Został natychmiast okrzyknięty "żydowskim pornografem", "seksualnym zboczeńcem", a światłe Międzynarodowe Towarzystwo Psychoanalityków odcięło się od niego.
Reich mówił: Metafizyczna intuicja ma fizyczną podstawę, Bóg i kosmiczna energia są jednym. Nie ma różnicy między nauką a religią, nauką a sztuką, fizyką i psychologią... Napisałem na początku tego artykułu, że gdyby podstawić wagę pod łóżko, na którym Teresa Neumann przeżywała swoje piątkowe ekstazy, to mogłoby się okazać, że Teresa w momentach "uniesienia" waży jeszcze mniej niż 51 kilogramów. Zetknąłem się z wiarygodnymi doniesieniami, że kiedy ćwiczono kosmonautów radzieckich m.in. do przebywania w stanie kosmicznej nieważkości, stosowano do tego hipnozę. Hipnotyzer mówił: a teraz, Iwan Iwanowicz, jesteście w stanie nieważkości, wasza ręka nie waży nic, wasza noga... itd. Asystujący temu radzieccy materialiści podstawili wagę pod cały przyrząd, na którym leżał przyszły kosmonauta - i ze zdumieniem stwierdzali nawet kilkunastokilogramowe ubytki wagi ciała.
Tak więc wynika z tego, że głębsza świadomość, jeśli tylko jest w pełni o tym przekonana, może zmieniać wagę naszego ciała, co zresztą nie jest żadną rewelacją, bo doniesienia o lewitacjach czy "chodzących po wodzie" są starsze niż historia pisana.
Reich wyszedł od badania orgazmu i stwierdził, że w zmienionym stanie świadomości jesteśmy najbardziej otwarci na ową kosmicznę energię, że wtedy najbardziej się nią żywimy.
Wyszły po polsku dwie książki Reicha, obie z oficyny Jacka Santorskiego: Mordercy Chrystusa i Funkcja orgazmu. O tych książkach, o bioenergoterapii, o działach orgonalnych zmieniających pogodę, a także o tym, co wspólnego ma orgon z UFO
- w następnym odcinku.
Jarosław Markiewicz jest autorem kilku tomów wierszy, m.in. Podtrzymując radosne pozory pochodu, W ciałach kobiet wschodzi słońce, Papierowy bęben, powieści Chaos wita w tobie łotra i świętego. Poeta zaliczany do Orientacji Poetyckiej Hybrydy i Pokolenia 68'. W stanie wojennym w podziemnym Wydawnictwie Przedświt, po roku 1990 już w "nadziemnym" Przedświcie wydaje m.in. Swedenborga, Drzwi percepcji Huxleya. Studiował filozofię i historię sztuki, od 1974 roku studiuje i praktykuje buddyzm zen, malarstwo wizyjno-medytacyjne, blisko związane z tym, co Grecy nazywali pareidolią, wpatrywaniem się w niebo i chmury. W Pracowni Przestrzeni Umysłu od czasu do czasu prowadzi warsztaty energetyczne dla tych, którzy chcieliby praktykować zen. ¸ączy Reicha, tantrę i szamanizm, posługuje się enneagramem jako systemem rozpoznawczym. Badacz energii świadomości, publikowane artykuły są teoretyczną manifestacją tych badań. Publikuje też na stronach internetowych Gnosis. Prowadzi prace badawcze nad neuroteologią.

e-mail: jarmark@qdnet.pl
https://web.archive.org/web/20040810131 ... /orgon.htm
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

ODPOWIEDZ