Nieprzeczytany post
autor: To masz » wtorek 27 paź 2015, 16:37
Swego czasu bardzo interesowałem się tą tematyką. Do tego stopnia, że czytałem o historii służb specjalnych różnych państw europejskich i to pozwoliło mi dojść do pewnych wniosków.
Za czasów Stalina w związku sowieckim było tak, że partia miała realną władze na służbami specjalnymi i miała tam ulokowanych swoich partyjnych towarzyszy, którzy nadzorowali jej prace. Co jakiś czas Stalin robił "czystki" w służbach, coby nikt się nie czuł nietykalny, pokazać kto ma prawdziwą władzę i chyba z paranoi, że ktoś może za bardzo urosnąć i spiskować przeciwko niemu. W Polsce sprawa po 1945r wyglądała trochę inaczej, bo u nas od początku wszystko nadzorowały rosyjskojęzyczne " polskie" służby. Póżniej się spolonizowały będąc nadal pod batem rosyjskim, ale już z polskimi marionetkami w szeregach. W tej sytuacji również partia sprawowała władzę nad UB, SB i wojskowymi służbami mając swoich partyjniaków w ich szeregach. Póżniej doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Najpierw partia miała swoich przedstawicieli w służbach, a potem służby zaczęły mieć swoich agentów w partiach. Doszło do tego, że po 1990r. nie było w Polsce prezydenta, który by nie był tajnym współpracownikiem służb za czasów PRL-u. Pierwszym takim, który nie był ich współpracownikiem, był Kaczyński, ale tu też nie jestem w 100% pewien, ponieważ nie ma dokumentu potwierdzającego jego agenturalność. Oczywiście to że go nie ma, nie oznacza, że takiej współpracy nie podjął w którymś okresie swojego życia. To pokazuje zmianę punktu ciężkości władzy w państwie. Służby mają nieograniczony budżet, nieograniczone możliwości inwigilacji i inflitracji różnych grup społecznych. W tym również tych politycznych, niestety. Na wielu polityków są kwity, bo to też ludzie i popełniają błędy. Niech pójdzie na panienki, zrobią parę fotek i już musi śpiewać, jak mu zagrają. Zaszantażują go, że nie zrobi kariery, a jak spróbuje, to obrzydzą mu życie. Kiedyś służby były od tego, by bronić system przed buntującymi się obywatelami, by bronić rząd. Dziś służby nadal mają tą samą rolę, ale to już nie politycy nimi rządzą, a jest zupełnie na odwrót. W. Sumliński podaje, że od 2002 r wielu polityków było podsłuchiwanych przez nasze służby. Słynny przypadek Edwarda Snowdena, który opublikował akta NSA. Okazało się, że zeznając przed komisją sejmową, szef NSA skłamał, że nie prowadzą rejestru ilości podsłuchiwanych rozmów i przejętych korespondencji. Skoro kłamią w żywe oczy swoim "niby" przełożonym, to o czymś świadczy.
Wykład Schumana wiele wyjaśnia i dawno temu otworzył mi oczy. Dziś służby obcych państw robią u nas takie rzeczy. Są jak te lwy przy ofierze, które rozrywają je na strzępy z każdej strony, żeby wyrwać jak największy kawałek dla siebie. Rosja, Niemcy, Izrael, USA i inne walczą o wpływy w naszym kraju, bo to w końcu środek europy, czyli ważny punkt strategiczny. A nasze służby ? tu należy postawić pytanie, czy na pewno nasze ? służą różnym panom, tylko nie nam.
0 x