Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Napęd pojazdów obcych istot ...

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 31 paź 2013, 22:37

Napęd pojazdów obcych istot

(opracowano na podstawie artykułu "Napęd pojazdów obcych istot" z 74-go (listopad-grudzień 2010) numeru Nexusa; strona internetowa jego wydawcy to http://www.nexus.media.pl/; ich e-mail to nexus@nexus.media.pl ; telefon do wydawcy (Agencji Nolpress) to 85 653 55 11)

Najbardziej pozytywną sprawą z tego artykułu jest z pewnością następujące odkrycie: Wygląda wiec na to, że "żyjemy w morzu niewyczerpanej energii. Co jeszcze ważniejsze, ta energia wydaje się nie zużywać i może przechodzić z jednej formy w drugą, po czym wracać do pierwotnej postaci. W takim przypadku energia nigdy nie ulega rozproszeniu bądź zużyciu".

Pełny artykuł "Napęd pojazdów obcych istot" znajduje się w 74-tym Nexusie. Ostatni w tym roku numer tego pisma jest bardzo ciekawy i znajdują się tam bardzo ciekawe wieści z globalnej wioski i artykuł "Szczęściarze w Afryce".

NAPĘD POJAZDÓW OBCYCH ISTOT

Postęp techniczny w elektromagnetyce, dynamice plazmy i mechanice kwantowej wytycza drogę do świata "wolnej energii" oraz budowy pojazdu zdolnego przemieszczać się z nadświetlnymi prędkościami.

Różnorakie sposoby napędu

Gwałtowne nasilenie w ostatnich dekadach obserwacji niezwykłych pojazdów poruszających się po niebie Matki Ziemi sugeruje istnienie wielu różnych i zadziwiających metod napędu pojazdów istot pozaziemskich, w tym bardziej zaawansowanych pojazdów "wysokiej częstotliwości".

Ostatnio obserwowano wielkie statki-matki przemieszczające się z dużą prędkością, z których wnętrza wylatywały liczne mniejsze pojazdy (patrz nagranie video wykonane 22 maja 2009 roku w pobliżu Mexico City zamieszczone pod adresem www.youtube.com/watch?v=183v6MqRwcQ).

Obserwacje tych obiektów sprawiają, że wciąż zadajemy sobie pytanie: "Jakie jest źródło ich napędu i w jaki sposób pokonują one tak duże odległości?"

Na początek należy zauważyć, że z licznych obserwacji wynika, iż jest więcej niż jedna metoda napędu statków kosmicznych, które widujemy na naszym niebie. Od dziesiątków lat obserwujemy, że istnieje wiele form inteligentnego życia zamieszkującego nasz lokalny wszechświat, które poradziły sobie z ograniczeniami, jakie narzuca nam nasza "klasyczna fizyka", i są zdolne, jak się wydaje, do podróżowania w czasie i przestrzeni. To prowadzi do wniosku, że prawdopodobnie istnieje wiele sposobów podróżowania.

W niniejszym artykule omówimy pokrótce kilka systemów energii oraz możliwych rodzajów napędu, które mogą być stosowane w statkach istot pozaziemskich oraz w tym, co nazywamy "pojazdami wysokiej częstotliwości", które nie są ograniczone do lokalnego układu i działają w zakresie wielu spektrów i sfer inteligencji, ale gdy wnikają do naszej czasoprzestrzeni, zachowują się jak stosownie do praw naszego świata materii. (...)

Obrazek

Ruch generowany poprzez nieustanne pulsowanie

The Keys of Enoch mówi, że ruch zachodzi "w światach naszej fizycznej rzeczywistości poprzez nieustanne pulsowanie, które wykorzystuje magnetyczne i elektromagnetyczne bieguny naenergetyzowane przez sieci promieniowania Stralim [intensywnego światła]" (Key 301:15). Dalej czytamy w tej książce, że te wehikuły przemieszczają się we "wszechogarniającym polu energetycznym, które jest złożone z wielu magnetycznych, elektromagnetycznych, elektromagnetycznych i magnetohydrodynamicznych domen ujednoliconych do postaci <<zastoju pola>> przy użyciu wielokrotnych biegunowych denominacji". Innymi słowy, jest to opis tego, jak te wehikuły działają, uzyskując zdolność do przemieszczania się z prędkością większą niż światło i zachowując jednocześnie to, co niektórzy inżynierowie określiliby jako zastosowanie "wiecznej pulsacji".

Czym jest ta "wieczna pulsacja", która wykorzystuje magnetyczną i elektromagnetyczną energię? Najpierw jednak zajmijmy się koncepcją "technologii "pulsu". Najlepiej znanym przykładem wykorzystania tego zjawiska jest kolej magnetyczna, zwana Maglev (od magnetic levitation - magnetyczna lewitacja), używana w Japonii i Chinach. Kolej ta wykorzystuje system napędu oparty na magnetycznym pulsie. Ten system jest tak wydajny, że nie tylko pozwala na uzyskiwanie dużych prędkości, ale także umożliwia pociągom wspinanie się po pochyłości przekraczającej 10 procent! Pulsacyjne magnesy indukują odwrotne prądy elektryczne w aluminiowych płytach tworzących tor. Indukowane prądy wytwarzają własne pole magnetyczne skierowane przeciwnie do wytwarzanych przez pociąg. Pola wyłączają się z pomocą optycznych czujników w momencie, gdy magnesy mijają środkowy punkt płyt i na zasadzie odpychania napędzają pociąg. Technologia Maglev wykorzystuje pulsującą elektryczność do napędu pociągu, minimalizując wielkość koniecznej mocy.

Jak z tego wynika, pulsująca energia zdaje się generować większą siłę w stosunku do całości zużytej energii niż energia ciągła. Z tego też względu trwają prace nad zastosowaniem technologii pulsacyjnej w lotnictwie, oraz w celu potwierdzenia pewnych teorii. (...)

(...)

Technologie wykorzystujące wolną energię i o współczynniku sprawności przekraczającym jeden

Siła Lorentza to dobrze znana siła powstająca w rezultacie oddziaływania pola magnetycznego i prądu elektrycznego. W konsekwencji technologia pulsacyjna może być wykorzystywana w powiązaniu z energią elektromagnetyczną. Taka energia elektromagnetyczna jest obecnie brana pod uwagę przez wielu "naukowców nowej energii", którzy eksperymentują w celu stworzenia technologii o współczynniku sprawności przekraczającym jeden, co jest kluczowe nie tylko dla podróży międzyplanetarnych, ale i technologii wolnej energii (w języku angielskim ten rodzaj wszechobecnej energii jest określany przymiotnikiem "free", który znaczy także "darmowy", i oba te znaczenia - "wolny" i "darmowy" - są używane na jej określenie; w celu uproszczenia opisu w dalszej części tego artykułu będziemy używali przymiotnika "wolna" - przyp. red.). Urządzenia oparte na tej technologii nie wytwarzają energii, ale raczej zamieniają istniejący potencjał użytecznej energii, której źródło nie jest obecnie znane nauce.

Według wynalazców Thomasa Beardena (www.cheniere.org), Stephena Patricka i innych, którzy wystąpili o amerykański patent na Nieruchomy Generator Elektromagnetyczny (Motionless Electromagnetic Generator; w skrócie MEG) (US Patent 6362718, udzielony 26 marca 2002 roku), ta technologia stanowi właściwy krok w kierunku budowy urządzeń o współczynniku sprawności przekraczającym jeden wykorzystujących wolną energię (patrz www.byronwine.com/files/MEG.pdf). (...)

(...)

Wytyczne do mierzenia "ponadjedności"

Mimo iż wielu wynalazców i naukowców pracuje nad uzyskaniem sprawności przekraczającej jeden ("ponadjedności"), nasz bliski współpracownik dr Patrick Bailey, absolwent MIT i były szef projektu w Instytucie Badawczym Energii Elektrycznej (Electric Power Research Institute; w skrócie EPRI), zaleca badaczom bez naukowego wylształcenia daleko posuniętą ostrożność. Dr Bailey utrzymuje, że jest łatwo zaplanować proste doświadczenie z wykorzystaniem niewłaściwego sprzętu, która wykaże, że dane urządzenie wytwarza "na wejściu więcej energii, niż jej pobiera". W ostatnich 25 latach dr Bailey sprawdził i opisał wspólnie ze mną (dr J.J. Hurtak) ponad 150 systemów energetycznych, których sprawność przekraczała według ich twórców jeden lub wytwarzały one tak zwaną "czystą energię".

Po przeprowadzeniu szeroko zakrojonych badań Bailey twierdzi, że do określeniu prawdziwego napięcia, natężenia i mocy takich urządzeń należy używać cyfrowego oscyloskopu wysokiej częstotliwości. Podkreśla, że w większości przypadków ludzie mierzą pulsujący prąd stały wysokiej częstotliwości na wyjściu lub szybko pulsujące fale prądu i kiedy używają do tego przyrządów pomiarowych prądu zmiennego, które zostały skalibrowane do fali sinusoidalnej 0,707 RMS (root mean square - średnia kwadratowa), mogą otrzymywać bardzo niedokładne wyniki. Tak więc pomiary wykonywane przy pomocy przyrządów pomiarowych prądu zmiennego, takich jak na przykład stary woltomierz lampowy, dają przekłamane wyniki. (...)

Obrazek

Urządzenia wykorzystujące energię elektromagnetyczną

Istnieje jednak wiele udanych rozwiązań, które posuwają te poszukiwania do przodu. Osobiście oglądaliśmy wynalazek zaprezentowany przez Kohei Minato z Tokio, który jest posiadaczem dwóch amerykańskich patentów, w tym na "Magnetic Rotation Apparatus" ("Magnetyczny aparat obrotowy) (US Patent nr 4 751 486, klasa 335/272, udzielony 14 czerwca 1998 roku). Urządzenie Minato przypomina koło i ma wałek obrotowy z rozmieszczonymi wokół niego stałymi magnesami, których część jest usytuowana pod kątem i zwrócona tymi samymi biegunami na zewnątrz.

Mimo iż Minato nie twierdzi, że generuje wolną energię, wygląda na to, że czerpie ją z nieznanego źródła, co sprawia, że otrzymuje na wyjściu więcej energii, niż pobiera jej na wejściu. (...)

(...)

Dlaczego wszystkich naukowców tak bardzo intrygują urządzenia na energię elektromagnetyczną? Po pierwsze, dlatego że rzeczywiste źródło pól elektromagnetycznych jest nie w pełni zrozumiałe. Po drugie, wydaje się, że istnieje jakaś "siła", która może przesuwać obiekty poprzez proste oddziaływanie z polem magnetycznym, generując jednocześnie pole elektryczne. Oczywiście prąd elektryczny generuje pole magnetyczne, jako że elektryczność i magnetyzm wydają się być spokrewnione z tą samą siłą lub polem falowym i są zawsze w jakiś sposób powiązane. W stałych magnesach istnieje zarówno pole magnetyczne, jak i prąd elektryczny. Jednak rodzi się pytanie: "Czy pole jest w magnesie, czy poza nim w otaczającym strumieniu <<magnetycznym>> lub w polu kwantowym wokół magnesu?"

Pola magnetyczne zawsze są w ruchu lub wirują i generalnie traktuje się je jako nieszkodliwe i niezanieczyszczające środowiska - teoretycznie mogą istnieć w każdym zakątku wszechświata. Te generatory wykorzystują pewne aranżacje północnych i/lub południowych biegunów i próbują uzyskać poprzez obroty koła lub przepływ prądu elektrycznego efekt "ponadjedności" (czasami bardzo niewielki prąd wtórnego obwodu jest wykorzystywany do naładowania pierwotnego pola). Sądzimy, że cywilizacje przemierzające kosmos mogły opanować tę technikę i wykorzystują ją do ciągłych podróży po wszechświecie. Opanowanie technologii generowania energii za pomocą wirujących "pól falowych" wyeliminowałoby potrzebę stosowania dodatkowych konwencjonalnych dodatkowych źródeł energii.

Podczas gdy urządzenie Balesa bazuje na umieszczonych obok siebie magnesach z naprzemiennie usytuowanymi magnesami, John Bedini podszedł w swoim urządzeniu do tego zagadnienia inaczej (patrz www.johnbedini.net). Bendini ściśle współpracował z Tomem Beardenem i 21 maja 2002 roku otrzymał w Stanach Zjednoczonych patent (nr 6 292 370) zatytułowany "Device and Method of a Back EMF Permanent Electromagnetic Motor Generator") ("Urządzenie i metoda działania opartego na sile przeciwelektromotorycznej stałego elektromagnetycznego silnika generatora"). To urządzenie posiada rotor z magnesami o tych samych biegunach oraz cewki wejściowe i wyjściowe wykonane w ten sposób, że każdy rdzeń jest owinięty przewodnikiem prądu, takim jak na przykład miedziany drut. Jedna z najnowszych wersji jego silnika/generatora jest dziesięciobiegunową maszyną z rotorem posiadającym stałe magnesy i równoległymi - pierwotnymi i wtórnymi - uzwojeniami a cewkach umieszczonych na zewnątrz motoru.

Magnesy rotora są w opozycji do namagnesowanych biegunowych części wewnętrznych cewek. W wynalazku tym pole strumienia stworzone przez cewki zapada się z powodu odwrócenia pola magnetycznego w namagnesowanych biegunowych częściach, umożliwiając w ten sposób przejęcie energii siły przeciwelektromotorycznej (elektromegnetycznego pulsu).

(...)

Prędkość drgań i elektroradiacyjne impulsy

Jeszcze inny badacz uważa, że sekrety wolnej energii nie kryją się w geometrii impulsów magnetycznych lub napięciowych, ale raczej w szybkości pulsacji. W swojej książce The Free Energy Secrets of Cold Electricity (Sekrety wolnej energii zimnej elektryczności)

Dr Peter Lindemann (www.free-energy.ws) pisze, że kiedy wysokonapięciowa przerwa iskrowa jest prawidłowo wywoływana, efektem jest ogromny zysk netto mocy w sieci elektrycznej. (...)

Dr Lindemann uważa, że stosując impuls wysokiej częstotliwości i o wysokim napięciu do wytworzenia "elektropromiennego wydarzenia" (patrz www.free-energy.ws/radiant-energy.html), udało mu się częściowo odtworzyć proces kryjący się za "transformatorem Tesli" (rezonansową cewką wysokonapięciową). Ma to miejsce, kiedy prąd stały zostaje rozładowany poprzez przerwę iskrową i gwałtownie przerwany, zanim zdoła powrócić. (...)

Interesujący wynik można również uzyskać, kiedy gwałtowne elektryczne impulsy są transmitowane dookoła, a następnie z powrotem przez stały magnes! Opisów takich eksperymentów nie znajdzie się w dostępnej literaturze. Prawdę mówiąc, jedyna wzmianka o takim urządzeniu dotyczy "Magnetstromapparatu" zbudowanego przez Hansa Colera w czasie drugiej wojny światowej na zamówienie niemieckiego rządu, o czym wspomina niedawno odtajniony Końcowy Raport nr 1043 Celowego Podkomitetu Brytyjskiego Wywiadu (patrz www.rexresearch.com/coler/colerb~1.html).

(...)

Koła wewnątrz kół

Gdybyśmy mieli dokonać rekonstrukcji wizji proroka Ezechiela dotyczącej "koła w kole", musielibyśmy mieć dwa mogące obracać się obiekty z równoległymi lub na wpół równoległymi magnesami. Z technicznego punktu widzenia prawdziwe koło mające zastąpić stator i rotor wymaga co najmniej dwóch rotorów, które mogą lepiej wykorzystywać otaczające pola.

Konstrukcją najbliższą idei wielu poruszających się przy pomocy elektromagnetyzmu kół w "fazie równoległej" w celu wytwarzania energii jest "konstrukcja funkcyjna" wywodząca się z dziecięcej "wizji" brytyjskiego wynalazcy Johna Searla. Efektem tego jest "generator efektu Searla" (Searl Effect Generator"; w skrócie SEG) (patrz www.searlsolution.com). (...)

Miejmy nadzieję, że te wszystkie wynalazki zbliżają nas nie tylko do podróży kosmicznych, ale też do prawdziwego generatora wolnej energii. Warto zauważyć, że niektórzy wynalazcy, tacy jak John Searl czy Nikola Tesla, ujrzeli te konstrukcje w sugestywnych wizjach. Czy gdzieś w kosmosie istnieje cywilizacja, która stara się nam pomóc w opuszczeniu statku kosmicznego Ziemia w celu rozszerzenia naszych granic? (...)

Obrazek

Magnetohydrodynamika

W wielu z tych konstrukcji używane są stałe magnesy, tymczasem zaawansowany technicznie pojazd elektromagnetyczny może wykorzystywać podobną metodę posługując się szczególnym stopem lub naenergetyzowaną plazmą, czyniąc całą konstrukcję magnetyczną ze zmiennymi polami tworzącymi siłę elektromagnetyczną ze zmiennymi polami tworzącymi siłę elektromagnetyczną. Nie jest to wcale odległa przyszłość, ponieważ wraz z postępem w technice elektromagnetyzmu powstają interesujące opracowania w dziedzinie magnetohydrodynamiki (magnetohydrodynamics; w skrócie MHD), zwłaszcza w Rosji. Ten termin definiuje sam siebie, jako że człon "magneto" oznacza pole magnetyczne, a hydro" ciecz (wodę, ciekły metal lub plazmę) w dynamicznym ruchu. Ujmując to najprościej, chodzi tu o pola magnetyczne indukujące prądy w ruchomej, przewodzącej prąd cieczy. Uważa się, że właśnie takie zjawisko kryje się za działaniem dynama w jądrze Ziemi i że jest ono również powodem rozbłysków na Słońcu.

(...)

(...)

Morze nie wyczerpanej energii

Jak utrzymuje fizyk Tom Bearden: "Każdy ładunek we wszechświecie jest już prawdziwym ujemnym rezystorem najczystszego i najbardziej definitywnego (i łatwo eksperymentalnie demonstrowanego) rodzaju" (www.icehouse.net/john1/index34.htm). W ten sposób dotarliśmy do następnego możliwego zasobu energii: energii punktu zerowego (zero-point energy; w skrócie ZPE). Planck i Nernst (1916) próbowali zdefiniować pole próżni jako hf/2, co oznacza, że średnia minimalna energia jest równa połowie "h" (stałej Plancka) pomnożonej przez "f" (częstotliwość).

Energię punku zerowego można zdefiniować jako energię wibracji, która pozostaje w molekułach nawet w temperaturze absolutnego zera. Fizycy nowej energii, zajmujący się badaniem ZPE, mówią, że jest to energia istniejąca w każdej objętości przestrzeni, co wiąże się w jakiś sposób z faktem, że bardzo trudno jest uzyskać temperaturę bezwzględnego zera. W rzeczywistości energia punktu zerowego jest klasyczną energią wibracji, jaką molekuły zachowują nawet w temperaturze absolutnego zera, w którym to punkcie ruch jednak nigdy całkowicie nie zanika. Tak więc energia punktu zerowego istnieje w postaci ukrytego morza energii. Może ona mieć bezpośredni związek z magnetyzmem lub może być tak, że za każdym atomem w przestrzeni kosmicznej kryje się potężne pole energii. Istnieje słynny efekt Casimira i spektrum czarnego ciała Plancka, które zdają się dowodzić istnienia energii punktu zerowego.

Co więcej, nowe osiągnięcia z zakresu mechaniki kwantowej dowodzą, że pola falowe lub strumieniowe mogą przypominać zmarszczki w uniwersalnym, wszystko przenikającym polu. Pozostaje to w zgodzie z badaniami wynalazca dra T. Henry'ego Moraya, który w latach 1930. podobno prezentował przez kilka dni przedstawicielom prasy Stanów Zjednoczonych autonomiczne urządzenie na "wolną energię", a potem opublikował książkę The Sea of Energy in Wchich the Earth Floats (Morze energii, w którym pływa Ziemia) (patrz www.rexresearch.com/moray2/morayrer.htm).

(...)

Wygląda wiec na to, że żyjemy w morzu niewyczerpanej energii. Co jeszcze ważniejsze, ta energia wydaje się nie zużywać i może przechodzić z jednej formy w drugą, po czym wracać do pierwotnej postaci. W takim przypadku energia nigdy nie ulega rozproszeniu bądź zużyciu.

Rozbudzenie ludzkości


Najwyraźniej musimy przygotować się na zrozumienie wyższych realiów, jakie nas czekają. Bez względu na to, czy będzie chodziło o szczegóły dotyczące małych statków kosmicznych, statków-matek, superstatków, czy też przypominających całe miasta biosatelitów, uważamy, że te wyższe realia wkrótce się nam objawią.

Prawdę mówiąc, pod wieloma względami już tak się dzieje. Rodzi się jednak poważne pytanie, jakie winniśmy sobie zadać: "Czy naprawdę jesteśmy przygotowani na realia cywilizacji, które wykorzystują tak zaawansowane środki?"

Ostatnie trzydziestolecie przyniosło nam ogrom wiedzy i informacji dotyczących tego, jak możemy wejść w XXI wiek jako mieszkańcy Ziemi roszczący pretensje do kosmicznego obywatelstwa.

Czy jesteśmy psychologicznie i społecznie przygotowani na ogarnięcie i wykorzystanie tych zdobyczy techniki dla dobra ludzkości, czy też zmagania o władzę znaczące całą naszą przeszłość, wciąż będą nas ograniczały i determinowały nasze przyszłe losy?

Dr J.J. Hurtak i Dr Desiree Hurtak

http://cudmilosci.net/index.php/rozmait ... cych-istot
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Fair Lady
Posty: 1526
Rejestracja: czwartek 25 kwie 2013, 10:12
x 1
x 14
Podziękował: 576 razy
Otrzymał podziękowanie: 952 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: Fair Lady » piątek 01 lis 2013, 14:43

To o czym piszesz Dariusz dotyczy tzw. EMV (Electro Magnetic Vehicles).
Sa wszechobecni, rowniez wsrod nas. To ístoty, ktore uczestnicza przy materialnej i duchowej obudowie wszechswiata.
Niestety nie mam po polsku, ale obejrzec mozna.

http://www.youtube.com/watch?v=DBV3wPMijX4
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: songo70 » sobota 25 sty 2014, 14:03

OBCY Z POJAZDÓW UFO MÓWILI UCZESTNIKOM CE III, ŻE CZERPIĄ ENERGIĘ Z PRÓŻNI, KTÓRA JEST OCEANEM ŻYWEJ ENERGII WSZECHŚWIATA
Autor: FN Źródło: FN, Czwarty Wymiar Dodany: Wednesday, 22 January 2014 10:17
Obrazek


Od wielu lat wydawało się, że te dwie dziedziny idą w różne strony: nauka i ezoteryka. Ludzie kurczowo trzymający się książek uznanych za naukowe krzyczeli, że nauka akademicka zabija „wszelkie zabobony” mówiące o jakichś bzdurach jak duchy, a o istnieniu Boga nawet nie wspominając.

Tymczasem od kilku lat dzieje się coś zdumiewającego. W miarę możliwości śledzimy publikacje naukowe w takich pismach jak ‘Science’ i po prostu można oczy przecierać ze zdumienia, kiedy wypowiadają się fizycy zajmujący się tzw. fizyką teoretyczną. To zawodnicy z najwyższej półki. Ich wyliczenia prostej rzeczy zajmują czasami wiele tablic zapisanych drobnym drukiem, ale kiedy zaczynają mówić o wnioskach z tych wyliczeń, to naprawdę „nogi się pod człowiekiem uginają”. Przykład? Rzeczy, które piszą o próżni.

Ich zdaniem próżnia nie istnieje, przynajmniej w naszym rozumieniu. Próżnia to fikcja, gdyż cały wszechświat, w tym gigantyczne puste przestrzenie pomiędzy gwiazdami i planetami to wypełnia rodzaj energii, która po prostu „wychodzi im z obliczeń”. Ale to jest tylko początek – oni robią „krok dalej”.

Coraz częściej mówi się, że ów ocean energii ma jedno centrum, jeden punkt centralny, do którego spływają wszelkie informacje. Przykład? Jeśli na Marsie pojawi się łazik i on naruszy jeden kamień leżący na tej planecie, to na informacja trafia do owego centrum natychmiast podobnie jak informacja o tym, że gdzieś w dżungli amazońskiej zdechła mała myszka ukryta w jamce. Obie wiadomości są niczym z potężnej sieci informatycznej przesyłane do punktu centralnego. Czym jest ów punkt centralny? I tu dopiero zaczyna się prawdziwy wstrząs




Naukowcy nie nazywają „punktu centralnego”, ale coraz częściej mówią, że on może mieć świadomość podobną do tej, jak my. Co więcej – tylko „coś, co ma świadomość” mogło stworzyć „coś, co ma świadomość”. Człowiek zastanawiający się nad tym, czy spędzić dwa tygodnie wakacji nad morzem czy w górach używa świadomości, której nie mogła wytworzyć żadna „zupa pierwiastków” czy nieustanne łączenie się związków złożonych z „węgla, tlenu i wodoru”. O powstaniu człowieka musiał wiedzieć punkt centralny, a nawet więcej – on musiał ten proces nadzorować i w odpowiednim momencie zabawną mieszankę różnych atomów obdarzyć świadomością!



Mamy teraz trochę pracy na pokładzie Nautilusa z tłumaczeniem różnych rzeczy z angielskiego na polski, stąd także ta arcyciekawa publikacja z „Science” musi zostać przetłumaczona i czeka spokojnie w kolejce. Warto jednak przy tej okazji przypomnieć wywiad z rosyjskim uczonym, fizykiem Gennadijem Szypowem, który od lat jest uznawany za człowieka, który jest “na tropie Boga”. Twierdzi on, że współczesna fizyka teoretyczna już dawno odkryła, że „musi gdzieś być jedno inteligentne centrum”.



Gennadij Iwanowicz Szypow od lat wykładał fizykę na Uniwersytecie Moskiewskim aż do czasu, kiedy nagle zaczął mówić o tym, że „fizyka jest na tropie Boga”. W tej sytuacji szybko został z uczelni usunięty. Stworzył on podstawy teorii, która zakłada istnienie "siedmiu poziomów rzeczywistości".



Podobno jest także człowiekiem, który rozwiązał problem postawiony przed fizykami przez Alberta Einsteina: opracował mianowicie jednolitą teorię pola. Jest dyrektorem Międzynarodowego Centrum Fizyki Próżni, członkiem Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych i członkiem Międzynarodowej Akademii Biotechnologii. W roku 1993 ukazało się pierwsze wydanie jego monografii „Teoria próżni fizycznej”. Drugie wydanie książki uzupełnione i poprawione opublikowało Wydawnictwo Nauka w roku 1997, a w roku 1998 książka wydana została w wersji angielskiej.



Amerykański Instytut Biograficzny (American Biographic Institute) w roku 1998 przyznał mu tytuł Człowieka Roku i zaliczył go do grona 500 osób na świecie, które odegrały najważniejszą rolę w dziejach ludzkości w przeciągu ostatnich stuleci oraz przyznał mu na koniec tysiąclecia Medal Honoru (Medal of Honor) jako jednemu z 2000 mieszkańców Ziemi, którzy odznaczyli się czymś niezwykłym dla pożytku świata.





Fizyka wskazuje na istnienie Boga

- Willigis Jäger, mnich zakonu benedyktynów i mistrz zen, powiedział w książce „Fala jest morzem”, że wiek XXI będzie wiekiem mistyki, a siłę napędową stanowić będą nie filozofowie i teologowie, lecz fizycy. Czy Pan też tak uważa? Jak by Pan objaśnił przewodnią rolę fizyki w prowadzeniu nas ku nowej, duchowej w swojej istocie epoce w życiu ludzkości?

- Wyjaśnienie otrzymamy, kiedy przyjrzymy się, czym zajmuje się fizyka. Jednym z zadań, jakie sobie stawia, jest odpowiedź na pytanie, jak zbudowany jest świat. Jeżeli zaś nauka, dokładniej mówiąc fizyka, pretenduje do tego, żeby opisać całą rzeczywistość – nie tylko jej część materialną – to nie może ona wykluczać z obrazu świata Boga. A więc skoro fizyka opisuje wszystko, co istnieje w tym świecie, to musi ona w jakiś sposób odnieść się do Boga i do zagadnień związanych ze świadomością człowieka. Jeżeli bowiem nie uwzględnimy w porządku świata świadomości człowieka oraz Wyższej Świadomości, to świat okaże się niepełny. Teoria próżni fizycznej, którą opracowałem, obejmuje swoim zainteresowaniem zagadnienie świadomości i włącza w obraz świata istnienie Superświadomości. Niedawno napisałem artykuł na temat sahadżajogi. Wykazałem w nim, jaką rolę w naszym życiu pełni świat materii subtelnej i świat Wyższej Rzeczywistości. W swojej teorii dzielę rzeczywistość na trzy poziomy: świat materii gęstej, o której uczy współczesna nauka – ciała stałe, ciekłe i gazowe oraz cząstki elementarne i różne znane nam pola; następnie świat materii subtelnej – realność, której w starym rozumieniu nie można nazwać materią, gdyż nie posiada energii, ma natomiast różne inne cechy, których nie posiada zwykła, znana nam materia, choćby bardzo szybkie rozprzestrzenianie się, błyskawiczne wręcz. W istocie to też jest materia, ale żeby ją odróżnić od gęstej, nazywamy ją subtelną materią. Posiada ona takie właściwości, że można ją wykorzystywać do sterowania procesami zarówno tworzenia, jak i niszczenia obiektów materialnych. Pojawia się błyskawicznie, istniejąc natychmiast wszędzie. Jeśli zatem chcieć wykorzystać ją jako motor do kierowania procesami, to okazuje się ona do tego idealna. Poprzez tego nosiciela z subtelnej materii można kontrolować każde zdarzenie.

- Jeden z wiodących autorytetów w kosmologii i astrofizyce, Frank J. Tipler, autor książki „Fizyka nieśmiertelności” na pytanie korespondenta amerykańskiego magazynu popularno-naukowego „Omen”: „Co chciał Pan powiedzieć ludziom swoją najnowszą książką?” odpowiedział: „Emmanuel Kant przekonywał, że są trzy fundamentalne pytania metafizyki: czy istnieje Bóg? Czy posiadamy wolną wolę? Czy istnieje życie po śmierci? Ja transformuję te pytania metafizyki na zadania fizyki, rozwiązuję je i odpowiadam na wszystkie trzy: tak, tak, tak. Oto jak można podsumować to, co napisałem w mojej książce...” Czy fizyk rzeczywiście może dziś obwieścić z pozycji naukowca, że Bóg istnieje?

- Jest wielu fizyków, którzy uważają, że wiemy już prawie wszystko, i że dla Boga nie ma miejsca w tym obrazie świata. Materialiści twierdzą, że wszystko powstaje w sposób przypadkowy, że nie istnieją żadne inne poziomy rzeczywistości. Tymczasem doświadczenie naukowe już w tej chwili wskazuje, że nie ma niczego przypadkowego, a to, co my uważamy za przypadek to tylko nie poznany jeszcze przez nas obszar rzeczywistości. Mnie Bóg wyłonił się zza równań. Teoria próżni fizycznej, którą opracowałem, stwierdza istnienie poziomu Rzeczywistości Wyższej, jeszcze bardziej wysubtelnionej struktury, gdzie praktycznie nie ma materii, nawet subtelnej. To coś jakby plan według którego rodzi się materia zarówno subtelna, jak i gęsta. Materii nie ma, a plan już jest. Na pytanie: kto stworzył ten plan? otrzymujemy odpowiedź, że istnieje Wyższy Umysł, który to wszystko obmyślił i wykonał. On jest Początkiem Wszystkiego. Ponieważ nie ma takich równań, za pomocą których dałoby się Go opisać, oprócz równania typu 0=0, z punktu widzenia tradycyjnej nauki jawi się jako „nic” – na tym poziomie bowiem nie ma niczego, co by było nauce znane: ani materii, ani energii. A jednak to on właśnie okazuje się być początkiem wszystkiego, co istnieje. Religia nazywa go Stwórcą. Boski Stworzyciel, ktoś, komu pokłon składają wszystkie narody. Na Wschodzie mówi się o Wielkiej Pustce, a my doszliśmy do tego na podstawie rozwijania własnych materialnych teorii. Kiedy teoria się rozwija, osiąga ona w końcu taki poziom, gdy pojawia się w niej to, co można nazwać Stworzycielem. Jednakże teoria nie jest w stanie opisać, kto to jest lub czym on jest. Ona widzi go gdzieś jakby w oddali, ale przybliżyć się do niego nie jest w stanie – metody jej są ograniczone. Potrzebne są inne metody. Potrzebna inna może nauka. My jednak nie będziemy wymyślać nauk, będziemy się po prostu przybliżać tylko do Stwórcy, ale dosięgnąć go się nie da.

- A jak odniesie się Pan do pojęcia wieczności?

- Poziom, na którym nie ma już energii, a jest tylko informacja, posiada możliwości najwyższe. Zdolny jest on wyłaniać z siebie plany pierwotne. I tak też określam ten poziom – jako najbardziej stały poziom rzeczywistości. I mówię nie o jakimś mitycznym czy hipotetycznym zjawisku, a wyłącznie o fizycznym. Wszystko w tym świecie znika, ale ten poziom pozostaje zawsze. Jest wieczny. Z niego absolutnie wszystko się zaczyna i nim też absolutnie wszystko się kończy. Świat Rzeczywistości Wyższej, świat planów, praw, relacji między elementami materii – a one, zauważmy, są bardziej trwałe niż sama materia.

- Czy można powiedzieć wobec tego o zbliżaniu się nauki i religii?

- Powiem tak: jest oto nowa teoria fizyczna, powstała w rezultacie rozwinięcia wniosków Alberta Einsteina, w której pojawia się pewien poziom rzeczywistości, synonimem którego w religii jest Bóg – rzeczywistość posiadająca wszystkie cechy Boskości. Tylko to potwierdzam. Nic ponadto. Nie wiem, jak owa Boskość jest zorganizowana, wiem jednak, że ona realnie istnieje. Przy pomocy naszych metod nie da się jej poznać, „zbadać”. Nauka nie udowadnia, a tylko wskazuje na istnienie Boga. Nie pretenduje do niczego więcej – naukę w zasadzie interesuje materia zagęszczona.

Z religią jest nieco inaczej, gdyż ona już dawno „pracuje” ze Światem Rzeczywistości Wyższej. I wszystkie rytuały religijne są jak gdyby przeznaczone do łączenia świadomości człowieka z tym światem – poprzez struktury materii subtelnej. Z mojego punktu widzenia zachodzi obecnie synteza nauki i religii. Proces ten jest nieunikniony. Czyż nie o tym zaświadczają szokujące odkrycia ostatnich lat? Właśnie w naszych czasach coraz więcej wskazuje na to, że myśl jednak jest materialna. Teoria próżni fizycznej udowodniła istnienie nosiciela myśli. Tym nosicielem są pierwotne pola torsyjne. Także nasze ciało fizyczne posiada możliwości grupowania wokół siebie ciał subtelnych – pewne struktury, które zdają się być pośrednikami pomiędzy poziomem idei a rzeczywistości widzialnej – to co uważa się za Świat Rzeczywistości Wyższej a naszym planem fizycznym.

- Proszę bliżej sprecyzować kwestię materialności myśli: czy można powiedzieć, że pole torsyjne jest materią myśli?

- Tak.

- Skoro myśl może istnieć samodzielnie i posiadać formę, jak przedmiot, to w jaki sposób pole torsyjne “odziewa się” w tę formę, że powstaje myśl?

- Równania, opisujące pole torsyjne i opisujące myśl - to są równania nieliniowe. Oznacza to, że zarówno pola, jak i myśli, mogą oddziaływać na siebie wzajemnie. Pole wytwarza pewne zagęszczenia - solitony. Występują one jako samodzielne istnienia mające własną strukturę, swoją własną charakterystykę. Różnorodność tych zagęszczeń jest nieskończenie wielka, albowiem, kiedy myślimy, w naszej głowie pojawiają się one jako pewne obrazy - fizyczne, matematyczne itd. Te obrazy żyją. Mogą wydostać się z głowy i przyjść do głowy. Nasz mózg to idealny odbiornik i generator pól torsyjnych o bardzo subtelnej wibracji.

Próżnia żyje

- Czy Pana myślenie na temat próżni odnosi się w jakiś sposób do koncepcji eteru, o którym mówił Newton? Próżnia kojarzy nam się z pustką, nicością. Tymczasem Pan twierdzi, że pulsuje ona życiem, że rodzi materię, nowe światy...

- Myślenie o próżni jako nicości i pustce jest myśleniem przestarzałym. W mechanice Newtona rzeczywiście znajdujemy pierwsze rozważania o próżni. Newton mianowicie mówił, że oprócz naszej zwykłej przestrzeni, gdzie zachodzi ruch i inne zjawiska, jest jeszcze przestrzeń absolutna – nie jest ona uchwytna dla naszych przyrządów, a jednak realnie istnieje. W końcu XIX wieku pojawiły się teorie, że eter posiada jakieś właściwości, takie jak sprężystość. Sporządzano dla niej równania, jednakże wraz z pojawieniem się szczególnej teorii względności od teorii eteru odwrócono się. Odciął się także od niej Einstein w 1905 roku, ale w przeciągu 15 lat – w związku z pracami nad ogólną teorią względności – znów o eterze zaczął mówić, zauważywszy, że zakrzywiona czasoprzestrzeń to właśnie eter. Według mnie, eter jest właśnie próżnią fizyczną. Zgodnie z tym, co mówił Einstein, pustka, czasoprzestrzeń, posiada cechę sprężystości. Oto bierzemy jakąś masę, umieszczamy ją w jakimś obszarze przestrzeni, i czasoprzestrzeń zaczyna przejawiać cechę sprężystości w charakterze zakrzywień. A jeśli w pustą przestrzeń wpuścić promień światła, to popłynie on po linii prostej, jeżeli jednak obok umieszczono by masę, to przechodząc w pobliżu powierzchni tej masy promień się zakrzywi. W tym właśnie przejawia się cecha sprężystości pustki, próżni albo eteru Einsteina. A kiedy pojawiła się mechanika kwantowa i elektrodynamika, to znowu zaczęto uważać, że przestrzeń posiada jakieś właściwości. Za laureatem Nagrody Nobla, Paulem Dirakiem, możemy powiedzieć, że z pustki – próżni – rodzi się para cząstek: cząstka i antycząstka. On też niejednokrotnie zauważał: należy wyrzec się przesądu, że próżnia niczego w sobie nie zawiera.

- A więc próżnia żyje?

- Oczywiście, że tak. Próżnia żyje, zachodzą w niej fluktuacje, chociaż w zasadzie jest neutralna: nie ma ani masy, ani ładunku... Jeżeli by jednak przyjrzeć się uważnie w dużym powiększeniu każdemu punktowi próżni, to dałoby się zobaczyć niekończące się procesy powstawania i niszczenia wirtualnych cząstek i antycząstek. Próżnia przypomina powierzchnię wrzącego bulionu. Coś jakby pianę. Próżnia to plan, ale nie zamrożony. On żyje. Pozostaje w działaniu. Powstają z niego cząstki...

- Czy to znaczy, że natura próżni jest dwojaka? Z jednej strony nie jest materią, pozostając planem-matrycą, z drugiej – jest żywa?

- Właśnie tak. Przy czym energia jej drgań jest nieskończona. Albert Einstein mówił: próżnia posiada cechę sprężystości, a Paul Dirac i kwantowa teoria pola potwierdzają: próżnia, rodząc cząstki i antycząstki, kipi, fluktuuje. Współczesna teoria faktycznie ujednoliciła oba te punkty widzenia. Mówiąc inaczej, próżnia posiada określoną strukturę także wówczas, gdy nie ma materii, fluktuacji, nawet wtedy, kiedy niczego nie ma. Tym niemniej jest matrycą informacyjną, w której - zgodnie z wyprowadzonym prawem - powinny zachodzić procesy powstawania-niszczenia materii. Nawiązując do tego należy powiedzieć, że istnieją już równania, opisujące strukturę próżni. I wszystko, co rodzi się z próżni powinno spełniać te równania.

Także pola torsyjne przenoszą nie energię, a informację, co jest, z punktu widzenia teorii zarządzania – najbardziej efektywnym sposobem kierowania jakimikolwiek procesami, jako że do tego nie trzeba ogromnych zapasów energii. Jak wiadomo, wszelkie kierowanie związane jest z przekazywaniem sygnału, a dla wytworzenia go wymagana jest energia bardzo wysokiej mocy, co zresztą zauważamy w naszym współczesnym świecie. A tu – informacyjne sterowanie światowymi wydarzeniami, osiągane jakby bez użycia jakiejkolwiek energii. I tak oto, kiedy już pierwotne pole torsyjne zostało stworzone we Wszechświecie, z próżni rozpoczynają się procesy tworzenia się materii zagęszczonej. I przede wszystkim - cząstki elementarne, przy czym nie z jednego punktu, jak przekonują współczesne scenariusze pochodzenia Wszechświata, a od razu we wszystkich punktach. Powstałe cząstki jednoczą się, przedstawiając sobą bardziej skomplikowane konstrukcje – atomy, molekuły i tak dalej. W taki to właśnie sposób pojawiło się życie, w tym także jako wysoko rozwinięte świadome stworzenia...

- Wprowadza Pan pojęcia próżni fizycznej i próżni pierwotnej. Jak należy je rozumieć?

- Poziom próżni fizycznej – to plan budowania materii zagęszczonej, a poziom pierwotnej próżni – to plan tworzenia pierwotnych pól torsyjnych, które jak już mówiłem, od razu ogarniają cały Wszechświat.

- Jak powstaje materia?

- Według wcześniejszych planów. Są to pewne odniesienia, prawa, matryce potencjalnego, zamysł, według którego będzie budowany plan materialny – konkretna materia. Żeby zbudować dom, w naszej świadomości musi najpierw pojawić się jego obraz – plan, który następnie realizujemy na papierze, w rysunkach i wykresach, a dopiero potem kupujemy cegłę i inne materiały – budujemy dom. Coś podobnego ma miejsce także w świecie Wyższej Rzeczywistości. Istnieje Superświadomość, związana z bezenergetycznym poziomem idei, gdzie powstaje nie materia, a plan – zamysł. I dopiero kiedy plan jest już gotowy, rozpoczyna się proces powstawania materii z próżni.

- Czy wobec tego potwierdza się pogląd filozofów, którzy twierdzili, że obok materialnego świata istnieje świat idei?

- Tak to wygląda. Świat idei to pewnego rodzaju rzeczywistość, która w odniesieniu do znanej nam materii, jest bardziej stabilna, wyobrażająca świat Wyższej Rzeczywistości. To praprzyczyna wszystkiego. Jest pierworodna, można powiedzieć. A więc na początku pojawia się właśnie ta część rzeczywistości, a dopiero potem znana nam materia gęsta. Nie może być inaczej. Przecież nie da się z chaosu tworzyć czegoś zorganizowanego. Potrzebny jest jakiś plan. W Biblii powiedziano: na początku było słowo, a słowo – to plan. Dopiero po jego przejawieniu się rozpoczęły się narodziny materii.

Bank Danych

- Jak zostaje się odkrywcą? Czy jest to zasługa człowieka, czy też podłączenie się do kosmicznego pola informacyjnego, swoistego Banku Danych?

- Można powiedzieć, że i jedno i drugie. Doświadczenie wykazuje, że odkrycia mają miejsce tylko wówczas, gdy człowiek jest absolutnie uczciwy w wykonywaniu swojej profesji. W przeciwnym razie nie pomoże mu ani wiedza, ani stanowiska, ani stopnie naukowe. Co zaś do Kosmosu... No cóż, widać to jest tak: kiedy człowiek pozostaje wewnętrznie uczciwym, czystym w swojej pracy, to rzeczywiście mogą się przed nim otworzyć pewne, można by rzec, kosmiczne kanały, pomagające rozwiązać zadanie. Otwiera się przed takim człowiekiem przewód, który łączy jego świadomość z Bankiem Danych. Mam na myśli Świat Subtelny, pierwotne pole, gdzie zachowywana jest informacja dosłownie o wszystkim. A to – znowu pewien Boski plan, jak często dziś się przekonujemy, pole informacyjne. Można go nazwać Duchem Świętym. Jest to rodzaj Superświadomości, jakby część Boskiej obecności. W Banku Danych zgromadzone są wszystkie prawa, relacje, normy, kierunki, co wiadome jest wcześniej i przeznaczone dla wszystkich czasów. Z powodu takich lub innych przyczyn świadomość człowieka przebija się do tego Banku Danych i – bezpośrednio otrzymuje wiedzę, informację, ważniejsze dla ludzkiej egzystencji wiadomości. Przypomnijmy, że Ampere i Faraday nie otrzymali specjalistycznego wykształcenia, Volta uczył się w szkole zakonu jezuitów, Joule był piwowarem, Kopernik, Helmholtz i Mayer – lekarzami, Avogadro, Lavoisiere, Fermat, Hubble – prawnikami...

- Jak odczuwa się kontakt z Bankiem Danych? Bo domyślam się, że można w Pana przypadku o takiej łączności powiedzieć?

- Myślę, że tak. Doświadczyłem tego jako natchnienia, olśnienia... Byłem w stanie euforii. Proszę mi wierzyć, to prawdziwie niezwykły stan – coś nieziemskiego. Nie da się z niczym porównać w powszednim życiu. Dodam coś jeszcze. Kilka lat temu angielski fizyk teoretyk, Robert Penrose, opublikował książkę zatytułowaną Nowe myślenie cesarza. W tej pracy przeanalizował, skąd przychodzi nowa wiedza. Analiza ta dokonana została z pozycji współczesnej matematyki i fizyki. Wniosek, do jakiego doszedł był zupełnie nieprawdopodobny dla takiego człowieka, jak on. Penrose zauważył: zrozumieć, skąd się bierze nowa wiedza – same twierdzenia i prawa możemy tylko w tym przypadku, jeśli założymy, że istnieje Bank Danych, gdzie zebrane są wszystkie wiadomości w pełnym zakresie i o wszystkim. Pozostaje tylko niezrozumiałe, jak, w jaki sposób, ta wiedza dostaje się do umysłów uczonych. Myślę, że w odróżnieniu od uczonego, każdy ezoteryk mógłby objaśnić ten proces. Powinniśmy uświadomić sobie, że jeśli jakiś uczony wpadł na jakąś myśl, znaczy to, że pozwolono mu uzyskać tę wiedzę. I jeżeli jakieś naukowe odkrycia swoim pojawieniem się sprawiają kłopot, oznacza to, że albo teraz nie będzie możliwości ich zrozumieć, albo że ta wiedza jest dla ludzkości przedwczesna. Penrose mówi, że odkryć nie dokonuje się drogą logicznych wywodów. Wręcz przeciwnie - krok, który przywiódł do odkrycia nie jest natury logicznej. Dopiero po tym, jak zostanie zrobione przejście na nowy poziom świadomości, zachodzą procesy, pozwalające ustanowić łączność nowego poziomu ze starym.

Promieniujący człowiek

- Jaki jest współczesny świat z punktu widzenia teorii pól torsyjnych? I jakie jest w nim miejsce człowieka?

- Z punktu widzenia współczesnej nauki, świat nie jest tak zwyczajnie „energetyczny”, jest on przede wszystkim informacyjno-energetyczny. Są pewne poziomy, gdzie przeważa informacja, i jej rola jest bardzo duża, zdolna jest wywołać poważne zmiany. Chociaż pierwotne pola torsyjne same z siebie działają niezbyt mocno, wystarczająco jednak efektywnie przede wszystkim na świadomość człowieka. I, jak już była mowa, wokół naszego ciała fizycznego pojawiają się pewne polowe struktury, które same zdolne są przyjmować te pola informacyjne, a także je generować. Rezultatem oddziaływań informacyjnych może być zmiana energetycznego stanu człowieka. Albowiem informacja może bardzo mocno zmienić energię systemu. Energetyczne straty na wypowiedzenie jednego słowa są małe, ale potrafi ono wyprowadzić z równowagi człowieka, sprowokować go do burzliwych, nader energicznych działań, o odpowiednich tego konsekwencjach. W „gęstym”, materialnym świecie wszystko odbywa się inaczej: ażeby wywołać energetyczne zmiany, konieczne jest energetyczne oddziaływanie na system.

- Ojciec Jäger uważa, że w programie studiów fizyki w XXI wieku znajdą się wykłady, których tematem będzie medytacja. Pan poniekąd już to robi. Był Pan swego czasu zaproszony do Indii przez Szri Matadżi, która jest doktorem filozofii i medycyny. Szri Matadżi prowadziła medytację według metody sahadżajogi. Wykonano wówczas zdjęcia, których odbitki Pan posiada i prezentuje na swoich wykładach. Co tak interesującego dla fizyka próżni ukazują te zdjęcia?

- Są to rzeczywiście unikalne zdjęcia. Na kliszy pojawiły się struktury, jakich nigdy wcześniej nie zaobserwowano. Najprawdopodobniej przedstawiają one sobą pierwotne pola torsyjne. Przy tym Szri Matadżi zmieniała nie tylko przestrzeń, ale zbiorowe pole medytujących ludzi. Ponieważ wszystkie oddziaływania wzajemne oraz inne oddziaływania na poziomie subtelnego planu zachodzą informacyjnie, rzecz taka jak medytacja z pewnością będzie badana także i od tej strony.

- Czy to oznacza, że człowiek generuje subtelne energie?

- Oczywiście, że tak. Już przed II wojną ustalono co następuje: kiedy wykonuje się fotografię, nieważne kogo czy czego, pola torsyjne albo energie subtelne wywołują zmiany struktury emulsji na kliszy. Na sam obraz nie ma to wpływu. Znani są w naszym kraju badacze, u których podczas pracy ze zwykłym aparatem fotograficznym, pojawiały się obrazy nie takie same bynajmniej jak u wszystkich ludzi. Udało się zrozumieć, że struktury, które się ujawniły w postaci kul, linii lub też innych skomplikowanych wyobrażeń – to fotorejestracja pól torsyjnych. Przy tym zachodziły również sytuacje niezrozumiałe: jeśli człowiek ma zdolności widzenia planu subtelnego lub też otwarty ma kanał łączności ze Światem Subtelnym, to podczas fotografowania na obrazie pojawiają się struktury polowe. Jeśli natomiast tym samym aparatem z tą samą kliszą fotografuje zwykły człowiek, nie posiadający takich zdolności, to na kliszy żadnych struktur polowych nie widać.

Nowa fizyka kwantowa

- Mechanika kwantowa z trudem torowała sobie drogę do oficjalnego jej uznania. Nagle się okazało, że coś jest raz cząsteczką, a raz falą – uładzony, stabilny świat zadrżał w posadach. Są nadal fizycy, którzy upierają się, że nie ma żadnych pól, zwłaszcza torsyjnych, o których Pan mówi. A już na pewno nie chcą słyszeć o matematycznym opisaniu pól świadomości. Fizyka kwantowa jest już wykładana w szkołach. Można się zatem spodziewać, że pewnego dnia w szkolnych podręcznikach pojawi się też teoria próżni fizycznej. Proszę powiedzieć, jak się ma fizyka kwantowa do fizyki pól torsyjnych?

- Kiedy powstała mechanika kwantowa, ogłoszona w ogólnym zarysie przez Diraka w roku 1928, uważano, że równania tej teorii opisują zachowanie się pewnego pola PSI probabilistycznego pola, a nowa teoria powiada, że pole PSI to jest pole torsyjne, które pojawia się w teorii próżni fizycznej. Jeden z twórców teorii kwantowej, Schrödinger, uważał, że funkcja falowa PSI to jest jakieś pole fizyczne nieznanej natury. Podobnie myślał Einstein. Inni fizycy nie znali tego pola i mówili, że to probabilistyczna funkcja, która nie opisuje fizycznego pola, a opisuje wszystkie procesy poprzez prawdopodobieństwo. Okazuje się, że kiedy mówimy „prawdopodobieństwo”, albo „przypadkowość” przyznajemy po prostu, że czegoś nie wiemy. Jeżeli zatem uznam, że poznałem i wiem, to mogę powiedzieć, że falowa funkcja kwantowej mechaniki to jest pole torsyjne. Z teorii próżni fizycznej wynika nowa mechanika kwantowa, która zaprzestaje stosowania pojęcia cząstki próbnej i opisuje cząstkę z uwzględnieniem jej własnego pola wykorzystując do tego uniwersalne pole fizyczne – pole inercji, a więc pole torsyjne.

- A więc fala jest polem?

- Właśnie tak. Opowiem Pani o małym rezultacie nowego spojrzenia na funkcję falową w kwantowej mechanice. Okazuje się, że jeśli tak jest rzeczywiście, że funkcja falowa to pole torsyjne to od razu powstaje wniosek, że mechanika kwantowa opisuje nie tylko zachowanie się cząstek elementarnych w taki sposób jak obecnie – że są one dyskretne, posiadają energię, kwantują się - ale także zachowanie się planet, które obracają się wokół Słońca. Do opisywania zjawisk w skali makro, takich jak ruch planet wokół Słońca, ciągle jest wykorzystywane wyobrażenie o planecie jako o cząstce próbnej nie mającej własnego pola. Jednakże bardziej dokładny opis ruchu planet jest osiągany dopiero wówczas, gdy bierze się pod uwagę własne pole planety.

- Czy nowa teoria kwantowa wynikająca z teorii próżni fizycznej może wskazać na pewien porządek w kosmosie oraz na związek pola świadomości planety z polem świadomości ludzi i w rezultacie z losem Ziemi, jej przyszłością?

- W Układzie Słonecznym dają się obserwować zjawiska kwantowe: kwantują się średnie odległości od Słońca do orbit wszystkich planet i pasów asteroidów według określonego prawa. A to oznacza, że planety i asteroidy nie są rozrzucone chaotycznie. Okazuje się, że kwantują się nachylenia każdej orbity. Osie obrotu każdej planety, ich spiny, nie są tak po prostu rozrzucone w przestrzeni chaotycznie, ale w sposób ściśle kwantowy w odniesieniu do płaszczyzny równika słońca. Ich kąty wynoszą 30, 60, 90 stopni albo zero. To także fakt eksperymentalny. To oznacza, że jeśli, przypuśćmy, oś obrotu Ziemi będzie się zmieniać, to minimalna liczba stopni, o jakie może się ta oś odchylić, będzie wynosić 30 stopni. Zero, trzydzieści, sześćdziesiąt, dziewięćdziesiąt. A co oznacza odchylenie się osi Ziemi o 30 stopni? To oznacza potop. I były już takie potopy na Ziemi. Żeby takie odchylenie osi nastąpiło, musi przyjść sygnał torsyjny. A taki sygnał może nadejść, gdyż Ziemia reaguje na stan jej biosfery, na stan jej noosfery, to jest sfery myśli wokół niej. Kiedy dokonuje się analizy tego, co się dzieje, to widać związek między myślami ludzi na tej planecie, a przejawianiem się zjawisk natury. Zachodzi wzajemna zależność między świadomością ludzi, a polem świadomości planety.

Miłość i śmierć

- Słuchałam kiedyś Pana wykładu, na którym powiedział Pan, że moc, będąca siłą sprawczą i stwórczą we Wszechświecie, to moc miłości. Czy fizyk może coś takiego powiedzieć bez obawy, że zarzuci mu się nienaukowość?

- Fakt, że w tym momencie fizyka – i nauka – kończą swoje możliwości. Nie mamy żadnych wskazań ani metod, ażeby powiedzieć, co konkretnie rodzi Absolut, jakimi wartościami dysponuje Bóg – fizyka o tym nie mówi. Możemy jedynie a priori wyposażyć Absolutne Nic, czyli Absolutne Wszystko (przypomnę, że „nic” oznacza brak energii, brak materii, a „wszystko” oznacza nieskończoną informację) w superświadomość, nieskończone zdolności twórcze i – miłość. Jedyne bowiem, co motywuje Absolutne Nic-Absolutne Wszystko do działania jest miłość. Ktoś, kto posiada nieskończone zdolności twórcze, superświadomość i motywowany jest miłością nie może być zły – gdyby był, niczego by nie tworzył. Tak więc podstawowa siła stwórcza działająca we wszechświecie to miłość. Zło to niszczenie, nie tworzenie. Tyle może powiedzieć nauka. Reszta jest sprawą religii.

- To bardzo piękna wiadomość. Inną, nie mniej ważną, jest informacja, że śmierć nie istnieje. Jak konkretnie ujmuje to fizyka torsyjna?

- Badania fenomenów energo-informacyjnych związanych ze świadomością człowieka, takich jak bioterapia, bilokacja, telekineza, telepatia, jasnowidzenie i inne, pozwoliły uczonym wprowadzić nową informacyjno-energetyczną charakterystykę ożywionej materii – witalność. Jest ona rozumiana jako stosunek umownej informatywności układu do jego umownej energetyczności. Przyjęto, że dla układów materialnych istnieje pewna określona progowa witalność, która dzieli je na ożywione i nieożywione. Układy nieożywione charakteryzuje znaczna energia i mała informatywność, natomiast układy ożywione posiadają małą energię, ale wysoki stopień informatywności. Przy takim podejściu założyłem, że ożywione układy, jak na przykład człowiek, mogą przechodzić w submaterialne, duchowe obszary życia, w których gęsta, materialna powłoka, czyli ciało fizyczne, nie jest potrzebne i nie występuje. W ten sposób witalność układu charakteryzuje świadomość jako obszar, w którym znajdują się sfery duchowe, a w tym hierarchie istnień duchowych w ezoterycznym obszarze świata. Przy przejściu witalności w światy subtelne, submaterialne, świadomość określana jest poprzez funkcje stabilnego czynnika, pozwalającego zachować indywidualność istoty, która posiadała tę świadomość w świecie fizycznym, materialnym. Nie umieramy zatem – po prostu odkładamy swoją materialną powłokę, kiedy przestaje nam być potrzebna. I żyjemy dalej.

Od fizyki ku duchowości

- Skąd u Pana, fizyka, który przyznaje, że był ateistą, zainteresowania duchowością?

- To osobna historia. Szczególna. To część mojej pracy, można powiedzieć. Wiele razy w życiu otrzymywałem ciosy. Tak już jest, że pod wpływem ciosów losu zaczyna się zmiana w świadomości człowieka. Tak było i ze mną. Człowiek sobie żyje, nic szczególnego w jego życiu się nie dzieje, jest mu w miarę dobrze i – jego świadomość stoi w miejscu. Nie rozwija się. Zatrzymuje się w swoim duchowym rozwoju. Żeby świadomość uległa zmianie potrzebny jest jakiś bodziec – uderzenie, szturchnięcie, popchnięcie. U różnych ludzi przebiega to różnie. Ktoś zachoruje, znajdzie się w stanie bliskim śmierci – jego świadomość się zmienia. Kiedy znajduje się w stanie krytycznym zaczyna myśleć inaczej niż zazwyczaj, widzi rzeczy zupełnie innymi niż widział je dotąd. Czasem jest to moment śmierci klinicznej. Miałem i ja w życiu sytuacje, które popychały moją świadomość w nowym kierunku. Jako człowiek, który wybrał drogę nauki, uważałem, że reguły gry są następujące: kiedy studiujesz na uniwersytecie, to znaczy, że przygotowują cię tam, żebyś tworzył nową naukę, żebyś czynił nowe odkrycia. Uniwersytet kształci uczonych, rozumowałem, a to znaczy, że powinno się dokonywać odkryć w nauce, otrzymywać nowe rezultaty. A kiedy tak wreszcie się stanie, powiedzą: o, to dobry naukowiec, ma wyniki.

- Czy tak się stało?

- Niestety, nie. Zamiast tego wszystkiego, stało się na odwrót. Kiedy opublikowałem pierwszą swoją książkę w 1979 roku, wydaną przez Państwowy Uniwersytet Moskiewski, na moje wykłady zaczęły przychodzić duże grupy słuchaczy. Obecnych na sali było około 400 osób, w tym kursantów z Wydziału Doskonalenia Zawodowego dla wykładowców i nauczycieli z całego kraju. W innej sali prowadził wykłady rektor uniwersytetu, członek Akademii Nauk, dyrektor Międzynarodowego Instytutu Wysokich Energii w Dubnej. Mówił on do swoich słuchaczy, że Einstein wprowadził w błąd fizyków, stworzył nieprawidłową teorię, okłamał wszystkich, którzy mu zaufali.

- Rozumiem, że Pan był zupełnie przeciwnego zdania?

- Oczywiście. Einstein jest klasykiem nauki. Klasycy w nauce opierają się na odkryciach i badaniach wszystkich genialnych, utalentowanych uczonych, którzy byli przed nimi. Ten, którego w przyszłości uzna się za klasyka nauki, uogólnia dokonania swoich poprzedników, zamyka je i stawia kropkę. Tak też było z Einsteinem, tak było z Newtonem, i z innymi. Czynili podsumowanie i stawiali kropkę, czyniąc tamte dokonania punktem wyjścia dla siebie i swoich badań. Kiedy człowiek na tym poziomie naukowej wiedzy, jak ów rektor, zaczyna krytykować i deprecjonować dokonania klasyka nauki, deprecjonuje tym samym wszystkich tych, na których ów klasyk opierał swoje badania i odkrycia. Deprecjonuje wszystkich tych, którzy byli przed owym klasykiem – w tym wypadku przed Einsteinem. W ten sposób daje do zrozumienia, że nie pojmuje, jak rozwija się nauka, że jest ona jak drzewo – ma swoje korzenie, słoje, gałęzie i wierzchołek. To jest tak jakby mówił: oto ten czubek drzewa, który wyrósł jest nieprawidłowy, nieprawdziwy. To by znaczyło, że korzenie są też nieprawdziwe. Można by coś takiego wybaczyć człowiekowi niewykształconemu, który ukończył 2-3 klasy szkoły podstawowej. Ale to niewybaczalne, gdy wyrażone zostaje przez członka Akademii Nauk, wiceprezesa Instytutu Naukowego.

- Co zrobili zatem studenci? Jakiego dokonali wyboru?

- Ocena studentów była jednoznaczna. Na wykłady rektora przychodziło 25 studentów – głównie tych, którzy musieli zdawać u niego egzaminy. Do mnie przychodziło dziesięć razy tyle. Zaczął używać różnych sposobów, żeby mi przeszkodzić w mojej pracy. Próbował poprzez partię, próbował poprzez mojego bezpośredniego zwierzchnika. Aż w końcu mnie wyrzucił. Można powiedzieć, że wyrzucił mnie za to, że zajmowałem się nauką, i że robiłem to nieźle. W takich to właśnie momentach świadomość dostaje impuls, takie uderzenie psychologiczne: coś w tym świecie jest nie tak. I wtedy człowiek zaczyna myśleć: co to jest takiego? W moim przypadku przyszło zainteresowanie sferą duchową – zacząłem czytać literaturę ezoteryczną: Gurdżijewa, Bławacką, Roericha. Wszystko to pisane na maszynie, potajemnie rozprowadzane, bo przecież to była literatura zakazana. A kiedy czyta się taką literaturę, pisaną przez takich autorów, człowiek czuje, że obcuje z Wyższą Świadomością. Kiedy czytamy jakiś zwykły podręcznik, to odbieramy to jako dzieło zwyczajne, jakich wiele, a kiedy czytamy ezoteryków, to od razu czujemy, że rozmawia z nami Wyższa Świadomość, że to, co czytamy, jest bardzo ciekawe. Zaczyna się praca myśli. Zaczynamy dostrzegać, że praca, którą wykonujemy, pasuje do tego, co tu napisane.

- Czy pamięta Pan moment, kiedy Pana praca znalazła punkty styczne z ezoteryką? Co to było takiego?

- Owszem, pamiętam. Miałem wykład o siłach inercji. Wziąłem do ręki drugi tom „Tajemnej doktryny” Bławackiej, ten, w którym jest mowa o nauce, i czytam, że siła inercji jest podstawową siłą w fizyce. A siły inercji to nic innego jak pola torsyjne, zaś pola torsyjne – to pola podstawowe.

- Dlaczego inni fizycy do takich wniosków nie dochodzą?

- Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że byłem zawsze uczciwy w swojej profesji.

- Pewien znajomy matematyk powiedział mi, że nie wierzy w duchowość? Jak by Pan skomentował taką postawę?

- No cóż, należałoby odpowiedzieć najpierw na pytanie: co to jest duchowość? Duchowość to nic innego jak miłość, twórczość, przejawianie ducha. A duch to jest to, co pochodzi z serca. Jeśli ktoś nie wierzy w duchowość, to znaczy, że nie wierzy w serdeczność, nie wierzy w najwyższe wartości, w to, co zrodzone przez serce. To tak, jakby mówił: nie mam serca. Tym samym daje do zrozumienia, że jest jak maszyna, jak komputer. Ogłasza ni mniej ni więcej: jestem głupcem i szczycę się tym.

- Do sfery duchowej niezaprzeczalnie należy działalność artystyczna, sztuka. Jaką rolę przypisałby Pan sztuce z punktu widzenia naukowca doceniającego duchowość?

- Sztuka to też nauka. Zbliża się czas metanauki, która obejmie także sztukę. Część nauki skupia swoje zainteresowanie na materii zwartej, gęstej, dotykalnej, a część na tym, co należy do sfery subtelnej życia człowieka – to ta nauka, która pracuje z emocjami, sferą mentalną, duchową. Z tymi sferami właśnie pracuje sztuka – jest to praca w obszarze materii subtelnej. Z najwyższymi zaś poziomami rzeczywistości obcuje religia. W epoce Renesansu wszystko traktowano jak jedność, nie rozdzielano na naukę, sztukę, religię. Teraz nadchodzi czas ponownej syntezy, czyli łączenia tych obszarów w jedność. Tym razem jednak synteza jest głębsza – zachodzi na wyższym poziomie spirali ewolucji. Wiadomo, że człowiek jest kimś bardziej złożonym, że to nie tylko materia.

Ciernista droga uczonego, czyli „efekt Galileusza”

- Wyrzucenie Pana z uczelni miało miejsce dawno temu. Czy w późniejszych czasach zaczęto patrzeć życzliwiej na Pana nową teorię?

- Niestety, nie. Otóż kiedyś bywało tak: uczony stworzył dobrą teorię, opublikował ją, spotyka się z innym uczonym, dyskutują, omawiają teorię, co w niej pozytywnego, a co nie. W moim przypadku tak nie było. Ludzie nie chcieli rozmawiać. Udaję się ja do wielkiego uczonego, a on mi mówi, że każdego dnia przychodzą do niego setki ludzi i wszyscy proponują swoją teorię. Traktuje mnie jak jednego z nich, uważając prawie że za chorego psychicznie. W takiej sytuacji teoretykowi wypada szukać następstw swojej teorii, jej skutków praktycznych, żeby powiedzieć: oto co z tej teorii wynika. Kupuje więc za swoje pieniądze niezbędne urządzenia, robi eksperymenty. Przypuśćmy, że znalazłem miejsce i ludzi, którzy powtórzyli i sprawdzili moje eksperymenty, potwierdzili teorię. A uczeni nadal tylko wzruszają ramionami. Tak naprawdę niczego nie mogę zrobić. Co stanowi w takim przypadku rozwiązanie? Opracowanie czegoś, co będzie miało wartość komercyjną. No więc przekonuję, że jeśli by skonstruować takie to a takie urządzenie, ono będzie się poruszać, jak latający talerz. W odpowiedzi słyszę: no i co z tego? Latający talerz! My w to nie wierzymy. Zrób to i pokaż. No więc ja znów przekonuję demonstrując próbki surowca i inne materiały i modele, pokazując, że to się może poruszać i wznosić. Na próżno. Wypadałoby zrobić całą kampanię, zarobić pieniądze, zbudować latający talerz, dopiero wówczas możliwe, że ktoś się sprawą zainteresuje. Albo i nie. W rezultacie okazuje się, że jedynym obiektywnym kryterium oceny pracy uczonego jest pieniądz. Jeśli zarabia się pieniądze na wszystkim, co się wykonało, to teoria jest prawidłowa, jeśli się nie zarabia – to znaczy, że nie jest.

Z tego wynika, że prawdziwy uczony to taki, który stworzył teorię, dowiódł jej prawdziwości eksperymentalnie, zbudował działające modele, wykonał produkt mający wartość komercyjną, sprzedał go i zarobił pieniądze. To jest prawdziwy uczony – wszyscy pozostali to fałszywi uczeni. Tak być nie powinno. Namalowany przeze mnie obraz nie jest piękny, albowiem opisana przeze mnie droga jest zbyt długa. Ale współczesna nauka i jej apologeci wytworzyli taką sytuację, że ja osobiście nie mogę niczego zrobić dopóki nie zarobię pieniędzy na produkcję tego, co wynika z mojej teorii. Gdybym teraz poszedł na uniwersytet wygłosić wykład dla studentów pierwszego roku i powiedziałbym im tak: żeby zdobyć uznanie, trzeba przebyć taką to a taką drogę, to jutro na uniwersytet przyjdzie może dwóch studentów, a reszta ucieknie. To wszystko przykłady tego jak nie powinno być, a nie jak być powinno.

- Zdaje się, że jako uczony, który proponuje coś nowego, jest Pan w dobrym towarzystwie. Mam na myśli wszystkich tych wielkich, których odkrycia pierwotnie zanegowano?

- Rzeczywiście. W historii fizyki wiele było takich przypadków, nazywamy je “efektami Galileusza”. Galileusz zbudował nowy teleskop, skierował go na Jowisza i zobaczył, że Jowisz ma siedem satelitów. Tymczasem według teorii ówczesnych uczonych było ich cztery, widocznych nieuzbrojonym okiem. Kiedy Galileusz zaproponował im, żeby popatrzyli przez teleskop, odmówili, gdyż jeśli według teorii jest satelitów cztery, to po co patrzeć przez teleskop? Newton pod koniec życia powiedział z goryczą, że albo nie należy niczego nowego ogłaszać w nauce, albo przyjdzie całe życie poświęcić na obronę swojego odkrycia. Wniosek z tego taki, że jest pewna skłonność do odrzucania nowego. A dlaczego tak się dzieje? Skąd to się wzięło? Z uczucia nieprzyjaźni w stosunku do twórcy w ogóle. A to z kolei bierze się z odrzucenia Stwórcy – Boga. Jeśli odrzuca się Stwórcę, odrzuca się Go we wszystkich Jego przejawach. A więc w każdym człowieku. Czy to będzie artysta, czy uczony - jest on twórcą, a więc jest wrogiem. Takie nie pochylenie głowy przed Stwórcą jest, niestety, charakterystyczne dla mieszkańców naszej planety – każdy kto niesie coś nowego jest krzyżowany. Tymczasem ludzkość powinna orientować się na Stwórcę. Taki punkt orientacyjny jest gwarancją ewolucji. Człowiek, który nie uznaje punktu orientacyjnego, nie uznaje Stwórcy, wypada z ewolucji. Następuje degradacja.

Technologie torsyjne

- A przecież wiadomo, ze technologie torsyjne są faktem, i że przyszłość należy do nich. Rezultaty, wynikające z teorii próżni fizycznej, okazują się być zatem nie tylko faktami naukowymi, ale i konkretnymi technicznie – z perspektywą ich zastosowania. Czy mógłby Pan wymienić przykłady tych zastosowań?

- Proszę bardzo – zacznijmy od łączności. Otóż sygnały torsyjne nie są pochłaniane przez środowisko naturalne, dlatego, mimo swoich ponaddługich fal, pozwalają zachować łączność zarówno podziemną, jak i podwodną oraz łączność poprzez środowisko plazmy. Pierwsze eksperymenty przekazania sygnałów torsyjnym kanałem łączności zostały przeprowadzone w kwietniu 1986 roku w Moskwie. Wówczas to udowodniono, że dla torsyjnej łączności, tak właśnie jak to przewidywała nasza teoria, torsyjny sygnał nie zanika ani nie słabnie wraz z odległością. Ukształtowanie terenu też nie stanowi dla niego przeszkody.

Torsyjna metalurgia. To nowość polegająca na zdolności zmieniania wewnętrznej struktury metalu. Jesteśmy już w posiadaniu opatentowanej technologii przygotowania siluminu – metalu stosowanego do budowy tłoków w silnikach spalinowych samochodów, samolotów, i tak dalej. Ażeby ten materiał miał odpowiednią jakość należy stosować pierwiastki ziem rzadkich, a to bardzo kosztowne. A my otrzymaliśmy tę jakość stosując promieniowanie torsyjne przy użyciu specjalnego generatora. W ten sposób otrzymaliśmy silumin o wiele lepszej jakości i, oczywiście, tańszy.

- W szkole naucza się III zasady Newtona o prawie akcji i reakcji: że musi zostać przyłożona jakaś siła, ażeby wywołać działanie. Tymczasem Pana teoria – a także eksperymenty – zaprzeczają tej zasadzie.

- Wiemy, że istnieją cztery siły inercji. Do dziś stanowią one zagadkę dla nauki. W każdym razie nie ma takiej teorii, która by jednoznacznie traktowała te siły. Źródłem inercji są pola torsyjne, którymi można sterować. W perspektywie pojawia się możliwość zbudowania zasadniczo nowego transportu, który będzie się poruszał nie tak, jak to przewiduje mechanika Newtona, ale w zupełnie inny, niezwykły sposób. Oznacza to, że siły inercji będą działać wewnątrz izolowanego systemu, a tym samym aparat zacznie się poruszać nie odbijając się od niczego. Dokładnie mówiąc odbijać się będzie niejako od próżni.

- A więc latający talerz?

- Ale pochodzenia ziemskiego. Niedługo już będzie skonstruowany.

- A co z energetyką?

- Próżnia posiada nieograniczoną energię fluktuacji, która nie jest niczym determinowana – zachowuje się ona w sposób przypadkowy i chaotyczny. Problem polega na tym, jak tę chaotyczną energię przetworzyć na determinowaną i wykorzystać ją.

- A w medycynie?

- W przypadku lekarstwa istnieje problem negatywnych działań ubocznych. Przyjmuje ktoś tabletki na cukrzycę, a one źle działają na serce. Okazuje się, że przy użyciu pól torsyjnych informację preparatu można przepisać na destylowaną wodę i można ją zażyć jako lekarstwo – bez efektów ubocznych.

- Podobno generatory pól torsyjnych mogą pomóc odnaleźć złoża naturalne głęboko pod ziemią?

- Tak, mowa wówczas będzie o torsyjnej geofizyce. Z jej pomocą można nie tylko, jak Pani wspomniała, odkrywać złoża naturalne, można też otrzymać ważną informację o wewnętrznej budowie planet, poznać makroskopową strukturę Ziemi, poddać obróbce zdjęcia lotnicze, i tak dalej.

- A skoro mowa o torsyjnym generatorze. Jeżeli podziałać nim na człowieka, co wówczas się stanie? Jakie to może dać efekty?

- Są badania potwierdzające, że choroba zaczyna się na poziomie polowym. Wszyscy bowiem składamy się z cząstek elementarnych, które są czymś na kształt mikroskopijnych żyroskopów. Tworzą one pola torsyjne naszych organów. I jeśli którykolwiek z nich zachoruje – zmienia się jego polowa struktura. A zatem, oddziałując torsyjnym promieniowaniem na organ, można doprowadzić go do normy.

- A zatem może się także stać odwrotnie? Tenże generator można wykorzystać przeciwko człowiekowi – jako torsyjną broń.

- Ma Pani rację: to kij o dwu końcach.

- Na czym polega niebezpieczeństwo w posługiwaniu się generatorami pól torsyjnych?

- Pola te posiadają cały szereg cech, o których już mówiliśmy: nie przenoszą energii, lecz informację. Mogą one - oddziałując na systemy energetyczne - prawie bez straty energii wywoływać duże zmiany, gdyż działają one na punkty, jak to mówimy, punkty bifurkacji. Proszę sobie wyobrazić kulę w stanie chwiejnej równowagi na szczycie stożka - wystarczy lekko ją trącić, a spadnie. Ten punkt nazywa się punktem chwiejnej równowagi. I w naszym organizmie są takie punkty, gdzie system znajduje się w stanie chwiejnej równowagi - wystarczy najmniejsze energetyczne oddziaływanie, a zajdą istotne zmiany. Tak więc owe pola oddziałują prawie bez udziału energii na owe punkty w organizmie, na punkty bifurkacji, mogąc doprowadzić do dużych zmian.

- Czy nie może się okazać, że ktoś odnajdzie taki punkt przypadkowo wskutek czego zginąć może cała ludzkość? Czy są przeprowadzane takie badania?

- Dostęp do technologii torsyjnych to nie jest sprawa prywatnych grupek ludzi czy też jednego człowieka, to nasza sprawa wspólna. Jeżeli nasza świadomość nie będzie dostatecznie wysoka, by rozumieć sytuację, to może tak się stać. Tak właśnie zginęła Atlantyda. Poziom świadomości był niski, przez co ludzie nie byli zdolni władać tymi możliwościami energii psychicznej, jakie mieli do dyspozycji. W rezultacie zginęli. To samo może stać się z nami. Pracujemy na tym obszarze i niczego nie ukrywamy. O wszystkim, co robimy, można przeczytać, wszystko to jest publikowane. Możecie do nas przyjechać i poznać wszystko, co was interesuje, z wyjątkiem tajemnicy handlowej. Są pewne aparaty pozwalające wprowadzać nowe technologie - takie “know-how” z czysto ekonomicznych względów należy chronić. Tak więc to, co obecnie odkrywamy, staramy się wykorzystać dla dobra ludzkości. Będziemy przechodzić do technologii, opartych na nowych źródłach energii. Ale żeby móc pracować stosując te nowe technologie należy zmienić własną świadomość.

Wszystko świeci i wiruje

- W naukach duchowych pojawia się pojęcie Światła - boskiego światła świadomości, miłości, dobra. Starożytna etymologia słowa „kultura” wskazuje na światłonośny rdzeń „ur” – światło. Czy jest miejsce na duchowe światło w Pana teorii pól torsyjnych? W którym momencie ono się pojawia?

- Każde promieniowanie elektromagnetyczne zawiera w sobie torsyjny komponent, każdy człowiek emituje pole torsyjne, jednakże bardzo słabe - tworzą one jakby tło i my już ich nie czujemy i nie dostrzegamy. Natomiast silnie rozwinięte pola mają ludzie o wysokim poziomie duchowego rozwoju. Pola związane są z górnymi czakramami, gdyż u człowieka generatorami owych pól są czakry, czyli ośrodki energetyczne. Każdemu ośrodkowi odpowiada pole ze swoistymi charakterystykami. Im wyżej usytuowany ośrodek, tym subtelniejsze, o wyższych częstotliwościach pole torsyjne. U ludzi duchowo wysoko rozwiniętych górne czakry wytwarzają takie pola, że wokół głowy daje się zaobserwować świecenie. To, co widzimy na ikonach, to są właśnie owe pola. Wszystko, co świeci to pola torsyjne. Tak więc światło duchowe to rzeczywistość fizyczna.

- Słyszymy czasem o niezwykłych zdolnościach ludzi, którzy potrafią czytać z zamkniętymi oczami, albo przyciągają metalowe przedmioty. Słyszałam nawet kiedyś wypowiedź pewnego mężczyzny, który twierdził, że wyczuwa trzęsienia ziemi. W dawnych czasach uznano by ich za czarowników mających konszachty z nieczystymi siłami. Czy wiek XXI ma naukowe wytłumaczenie tych zjawisk? Jak by je Pan tłumaczył w świetle teorii próżni fizycznej? Interesuje mnie na przykład zjawisko lewitacji. Widziałam kiedyś w Indiach lewitującego człowieka. Jest to zjawisko dla współczesnego człowieka bardzo egzotyczne. Czyżby w przyszłości lewitacja miała być czymś zwyczajnym? Jak Pan objaśni zasadę jej powstawania?

- Nie wdając się w szczegóły można powiedzieć tak: wszystkie obiekty przestrzenne, a więc także Pani i ja, składają się z mikrożyroskopów, gdyż wszystkie cząsteczki elementarne się obracają. Wytwarza się pewna siła sumaryczna – nazwiemy ją siłą inercji, powstającą wskutek obrotu. Zwykle jest ona równa zeru: cząsteczki obracają się w różnych kierunkach, neutralizując się nawzajem. Ale przypuśćmy, że nasza świadomość posiada zdolność sterowania obrotem cząsteczek wewnątrz nas. Znaczy to, że możemy spowodować, ażeby siła inercji (zsumowane działanie wielu cząsteczek) była skierowana w stronę przeciwną do wagi masy. A wówczas należy przypuszczać, iż poczujemy, że nasza waga się zmieniła – staliśmy się lżejsi. Lub też na odwrót – ciężsi, w zależności od ukierunkowania tej siły, generowanej wewnątrz nas. Jeśli ta siła będzie większa, niż siła wagi naszego ciała, to możemy oderwać się od ziemi i polecieć.

Doświadczenia ostatnich lat

- Czy w ciągu kilku ostatnich lat pojawiło się zainteresowanie praktycznym zastosowaniem Pana odkryć?

- Owszem, tak. Latem 1999 roku wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Rozmawiano ze mną na temat skonstruowania wspólnie pojazdu o napędzie antygrawitacyjnym. Byłem tam jeszcze raz jesienią, ale w ostatecznym rozrachunku rozpoczęcie prac się opóźniało, a ponieważ ja już otrzymałem zaproszenie do Tajlandii, więc wróciłem do Rosji i podjąłem rozmowy z Tajlandczykami. Wyjechałem zatem do Tajlandii. Pierwszy etap prac polegał na daniu teoretycznych podstaw, świadczących o tym, że możliwe jest zbudowanie pojazdu antygrawitacyjnego, takiego latającego talerza pochodzenia ziemskiego. W pracach poza mną wzięło udział jeszcze sześć osób z Rosji. Podpisaliśmy kontrakt na pół roku. Zadanie zostało wykonane. Skonstruowaliśmy urządzenie, w pełni izolowane, które mogło się poruszać w jednym kierunku i ciągnąć za sobą pewien ciężar. Przy tym jednakże poruszało się ono nierównomiernie. Nasi gospodarze, po zapoznaniu się z naszą pracą, zażyczyli sobie, żeby urządzenie poruszało się równomiernie i to z przyśpieszeniem. Poprosiliśmy o jeszcze dwa miesiące. Zrobiliśmy to, czego chcieli od nas nasi pracodawcy. Otrzymaliśmy nieprzerwany, ciągły ruch aparatu, sfilmowaliśmy jego działanie, dokonaliśmy prezentacji. Następny etap według naszego planu zakładał, że w przeciągu półtora roku skonstruujemy nowy typ silnika do samochodu, który pozwoli mu poruszać się nie tylko po ziemi, ale także po wodzie, a nawet umożliwi latanie w powietrzu. Kiedy jednak zaczęliśmy się przymierzać do tego zadania, stwierdziliśmy, że wymaga ono dużych nakładów finansowych, specjalistów o bardzo wysokich kwalifikacjach. Niestety, nie udało się tych warunków spełnić.

- A czy w Rosji pojawiły się jakieś propozycje współpracy?

- Tak i to bardzo interesujące. O moich pracach dowiedziano się w Państwowym Centrum Badań Kosmicznych im. Kroniczewa. Zostałem tam zaproszony. Okazało się, że w Centrum też od 1999 roku prowadzone są prace nad pojazdem antygrawitacyjnym. Skonstruowano tam model, który wykazuje utratę wagi. Podpisaliśmy memorandum o prowadzeniu wspólnych prac. Także inne państwowe przedsiębiorstwo, które wcześniej zajmowało się badaniami jądrowymi, zainteresowało się konstrukcją antygrawitacyjnego napędu. Wykorzystano tam moje doświadczenia z pracy w Tajlandii i zbudowano 60-kilogramowe urządzenie z nowego typu silnikiem. Pracują tam bardzo zdolni inżynierowie, którzy twierdzą, że są w stanie przeprowadzić próby pojazdu, który oderwie się od ziemi. No zobaczymy. Tak czy inaczej moja praca nad nowego typu silnikami otrzymała wsparcie dwóch ważnych państwowych instytucji, a to duży sukces. Firma, którą założyłem ma na celu szukanie inwestorów, zainteresowanych konstrukcją różnych modeli. Prace zatem idą równolegle dla różnych zainteresowanych, a my zdobywamy fundusze na nasze badania.

- A jak jest ze znajomością Pana teorii i eksperymentów obecnie, czy grono zainteresowanych powiększa się? Czy doświadczył Pan czegoś, co by o tym świadczyło?

- Miałem rzeczywiście bardzo szczególne doświadczenie w ostatnim okresie, które bardzo mnie podniosło na duchu. To było w roku 2000. Zostaliśmy zaproszeni, ja i współpracujący ze mną Anatolij Akimow, do Rygi na spotkanie z łotewskimi uczonymi. Wygłosiliśmy wykłady w Łotewskiej Akademii Nauk. Przyszło dwieście osób, sala wypełniona była po brzegi. Wywiązała się dyskusja. Zabierali głos zarówno nasi sojusznicy, jak i przeciwnicy. Potwierdziła się i tym razem zasada, że ci spośród naukowców, którzy zwykle stają po naszej stronie, są nie tylko znakomitymi uczonymi, ale reprezentują również wysoki poziom duchowości, podczas gdy „materialiści” nie znając na ogół dokładnie tematu, próbują dyskwalifikować nasze badania i odrzucają ich rezultaty. Spotkanie w Akademii Nauk uzyskało duży rezonans poza jej murami, a ponieważ organizatorzy naszych wykładów postarali się wcześniej o zainteresowanie naszymi pracami nie tylko uczonych, to na spotkanie w Domskim Soborze, mieszczącym sześć tysięcy osób, przyszło prawdopodobnie dokładnie tyleż osób, sobór wypełniony był po brzegi. To było dla mnie duże przeżycie.

Dziękuję Panu za rozmowę.



Rozmawiała Marta Figura, (Wywiad zosta opublikowany we fragmentach w miesiczniku "Czwarty Wymiar" nr 2, 3, 4, 5/2004)


http://www.nautilus.org.pl/?p=artykul&id=2736
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: chanell » środa 29 sty 2014, 11:22

Może pomocny będzie w tej kwestii pan Paweł Szydłowski ?

Wimany-samoloty Salomona i Abrahama.UFO. Starożytna Judea.

0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 30 lis 2014, 19:23

Wimany - latające machiny bogów

Skąd w starożytnych hinduskich tekstach wzięły się opisy latających maszyn przypominających futurystyczne samoloty bojowe? Tzw. wimany miały rozwijać zawrotne prędkości i być potężnie uzbrojone. Niektóre z tekstów opisują nawet ich konstrukcję oraz wskazówki dla pilotów.

Obrazek

Jedną z naj­więk­szych za­ga­dek z za­kre­su teo­rii o "sta­ro­żyt­nych astro­nau­tach" są wi­ma­ny - po­jaz­dy la­ta­ją­ce wzmian­ko­wa­ne w daw­nej li­te­ra­tu­rze hin­du­istycz­nej. La­ta­li nimi bo­go­wie lub he­ro­si, a drze­mią­ca w nich moc po­zwa­la­ła w mig po­ko­ny­wać wiel­kie dy­stan­se i uni­ce­stwiać wro­gów. Opisy wiman, czę­sto bo­ga­te w tech­nicz­ne de­ta­le, przy­wo­dzą na myśl fu­tu­ry­stycz­ne ma­szy­ny po­wietrz­ne, dużo bar­dziej za­awan­so­wa­ne od współ­cze­snych sa­mo­lo­tów. Czy to tylko sta­ro­żyt­ne scien­ce-fic­tion? A może, jak uwa­ża­ją nie­któ­rzy ba­da­cze, mamy do czy­nie­nia z re­la­cja­mi z cza­sów, po któ­rych za­gi­nę­ła wszel­ka pa­mięć?

Wi­ma­ny w źró­dłach

Teo­lo­gia i mi­to­lo­gia hin­du­ska każ­de­mu, kto się z nimi ze­tknął, wy­da­dzą się nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­ne i nie­upo­rząd­ko­wa­ne. Sze­ro­kie­mu pan­te­ono­wi bóstw to­wa­rzy­szy ob­szer­na li­te­ra­tu­ra oraz eposy, w tym gi­gan­tycz­na "Ma­ha­bha­ra­ta". Spra­wa wiman jest rów­nie skom­pli­ko­wa­na. Wzmian­ki o nich roz­pro­szo­ne są w róż­nych źró­dłach - od sta­ro­żyt­nych po cał­kiem współ­cze­sne. Naj­więk­szy znaw­ca te­ma­ty­ki "an­tycz­nych apa­ra­tów la­ta­ją­cych", dr Di­le­ep Kumar Kan­dżi­lal (ur. 1933), szcze­gól­ną uwagę zwró­cił na opisy wiman za­war­te w "Ry­gwe­dzie" (ok. XIV w. p.n.e.) oraz trak­ta­cie "Sa­ma­ran­ga­na Su­tra­dha­ra" (XI w.).

Kan­dżi­lal - eks­pert od san­skry­tu i ję­zy­ka pali, od­krył też wiele mniej zna­nych źró­deł, w któ­rych wspo­mnia­no o la­ta­ją­cych ma­szy­nach. Były to m.​in. "Juk­ti­kal­pa­ta­ru" (ok. XI w. p.n.e.) czy "Ra­ghu­wam­śa" (II w. n.e.). Są to dzie­ła o zróż­ni­co­wa­nym cha­rak­te­rze - od trak­ta­tów tech­nicz­no-na­uko­wych po po­ema­ty i le­gen­dy. Wszyst­kie łączy to, że za­wie­ra­ją wzmian­ki o wi­ma­nach, które Kan­dżi­lal cha­rak­te­ry­zo­wał na­stę­pu­ją­co:

"Wi­ma­na to od­mia­na ma­szy­ny la­ta­ją­cej, która imi­tu­je lot pta­ków. Jeśli mowa o ‘Ry­gwe­dzie’, co naj­mniej 20 frag­men­tów tego dzie­ła do­ty­czy la­ta­ją­cych po­jaz­dów uży­wa­nych przez Aświ­nów (bo­skich bliź­nia­ków). Obiekt taki, opi­sa­ny jako po­jazd trzy­pię­tro­wy, w kształ­cie trój­ką­ta, za­opa­trzo­ny był w trzy koła i mógł za­bie­rać na po­kład co naj­mniej trzech pa­sa­że­rów. Zbu­do­wa­ny był ze stopu złota, sre­bra i że­la­za. Wi­ma­na miała po­sia­dać dwa skrzy­dła i osią­ga­ła pręd­kość równą pręd­ko­ści myśli" - pisał.

Wo­jen­ne ma­szy­ny bogów

Kan­dżi­lal, który prze­ana­li­zo­wał naj­star­sze za­byt­ki li­te­ra­tu­ry we­dyj­skiej twier­dzi, że wy­ni­ka z nich, iż przed obec­ną cy­wi­li­za­cją ist­nia­ła na Ziemi inna, bar­dziej za­awan­so­wa­na. Zgod­nie z hin­du­ski­mi mi­ta­mi, jej roz­sad­ni­ka­mi byli bo­go­wie, któ­rzy w wy­ni­ku kon­flik­tu z de­mo­nicz­ny­mi Asu­ra­mi mu­sie­li ucho­dzić na Zie­mię. 33 nie­bian pod wodzą Agnie­go - boga ognia, po okre­sie tu­łacz­ki, do­tar­ło do Indii. Kan­dżi­lal opie­ra swe wnio­ski na po­glą­dach Sa­ja­ny - zna­ne­go ko­men­ta­to­ra Wed z XIV w., który był zda­nia, że nie­bia­nie na­wią­za­li sto­sun­ki z ludź­mi wła­śnie pod­czas trwa­ją­cej wojny. Po po­ko­na­niu Asu­rów, 22 bogów wró­ci­ło do nieba, a resz­ta po­zo­sta­ła na Ziemi.

Zda­niem nie­któ­rych, wy­obra­że­nia o wi­ma­nach na­ro­dzi­ły się wła­śnie w tam­tych cza­sach. In­ny­mi słowy, bo­go­wie - za­awan­so­wa­ne isto­ty po­za­ziem­skie, które przy­by­ły na Zie­mię w za­mierz­chłej sta­ro­żyt­no­ści - przy­wieź­li ze sobą la­ta­ją­ce ma­chi­ny, które zo­sta­ły upa­mięt­nio­ne w prze­ka­zach ust­nych, a potem pi­sem­nych. Ta­kie­go zda­nia był inny autor zaj­mu­ją­cy się tą te­ma­ty­ką, dr Śri­ku­mar W. Go­pa­la­krisz­na, który tak pisał o śla­dach wiman w naj­słyn­niej­szych epo­sach:

"W ‘Ma­ha­bha­ra­cie’, a także ‘Bha­ga­wa­ta­pu­ra­nie’ znaj­du­je się opis wi­ma­ny Salwy. Ten wiel­ki po­jazd woj­sko­we­go prze­zna­cze­nia mógł prze­no­sić ludzi i broń, a Salwa do­stał go od isto­ty imie­niem Maja Da­na­wa. Wspo­mnia­ne tek­sty za­wie­ra­ją też wiele od­nie­sień do mniej­szych wiman - jed­no­miej­sco­wych. Uży­wa­li ich głów­nie bo­go­wie lub bó­stwa dru­go­rzęd­ne, ale nigdy lu­dzie” - pisze, do­da­jąc, że jedno z san­skryc­kich okre­śleń bogów to "wa­ima­ni­kan" -"po­dró­żu­ją­cy wi­ma­na­mi".

W epo­sie "Ra­ma­ja­na" opi­sa­ny jest z kolei po­jazd zwany Pusz­pa­ka, który na­le­żał do króla de­mo­nów, Ra­wa­ny - czar­ne­go cha­rak­te­ru, który po­rwał żonę Ramy (siód­me­go wcie­le­nia Wisz­nu) i chciał za­wład­nąć bo­ga­mi. Zgod­nie z opi­sem, była to "po­wietrz­na wi­ma­na, która zmie­rza­ła wszę­dzie, gdzie się tylko chcia­ło. Ry­dwan ów przy­po­mi­nał jasną chmu­rę na nie­bie".

Z kolei w "Ma­ha­bha­ra­cie" - naj­dłuż­szym po­ema­cie epic­kim świa­ta, wzmian­ki o wi­ma­nach wy­stę­pu­ją po­śród opi­sów ta­jem­ni­czych broni, któ­rych efek­ty au­to­rom z dzie­dzi­ny "an­cient aliens" przy­wo­łu­ją sko­ja­rze­nia z wy­bu­cha­mi ją­dro­wy­mi. Epos opo­wia­da­ją­cy o woj­nie mię­dzy kla­na­mi Pan­da­wów i Kau­ra­wów, któ­rej osta­tecz­ny epi­zod ro­ze­grał się w po­bli­żu Delhi, wspo­mi­na m.​in. bu­dzą­cą naj­więk­sze prze­ra­że­nie "Agne­ję":

"Aswat­tha­man, sto­jąc pew­nie na swoim wozie, [
] przy­wo­łał broń Agne­ja, któ­rej nie mogą prze­ciw­sta­wić się nawet bo­go­wie. [
] Ja­skra­wy słup ma­ją­cy ja­sność ognia, choć bez dymu, wy­peł­nia­ła wście­kłość. Wszyst­kich, któ­rzy zna­leź­li się w jego za­się­gu, ogar­nął mrok" - wspo­mi­na epos, do­da­jąc, że świat za­trząsł się w po­sa­dach, a spa­lo­ne ciała słoni bo­jo­wych zo­sta­ły na po­bo­jo­wi­sku.

"Wi­ma­ni­ka Śa­stra" - pod­ręcz­nik pi­lo­ta­żu


Naj­wię­cej szcze­gó­łów tech­nicz­nych od­no­śnie wiman znaj­du­je się w dzie­le "Wi­ma­ni­ka Śa­stra"*. Do­ty­czą one m.​in. ich kon­struk­cji, na­pę­du opar­te­go o rtęć i osią­gów, a nawet wska­zó­wek dla pi­lo­tów. Ar­nold Mo­sto­wicz (1914-2002) - le­karz i pi­sarz po­dej­mu­ją­cy te­ma­ty­kę "sta­ro­żyt­nych astro­nau­tów", wspo­mi­nał o wy­mie­nio­nych tam czte­rech głów­nych ty­pach wiman: Ruk­mie, Sun­da­rze, Tri­pu­rze i Sa­ku­mie (oprócz nich miało ist­nieć ponad 110 mniej roz­po­wszech­nio­nych pod­ty­pów).

"Rukmy były po­ma­lo­wa­ne na kolor czer­wo­ny i po­sia­da­ły formę stoż­ko­wa­tą. Sun­da­ra na­to­miast miały formę zbli­żo­ną do dzi­siej­szych ra­kiet. Tri­pu­ra był to [
] apa­rat la­ta­ją­cy o wy­so­ko­ści trzech pię­ter, a Sa­ku­na przy­po­mi­na­ła ptaka. [
] Wi­ma­ny na­le­żą­ce do typu Sa­ku­na były naj­oka­zal­sze i ze wszyst­kich naj­dłuż­sze. Tek­sty wy­mie­nia­ją nawet 25 pod­sta­wo­wych czę­ści, z któ­rych miały się one skła­dać. Na­le­ża­ły do nich: płyta pod­ło­go­wa, osło­na zbior­ni­ka pa­li­wa, ma­szy­ny na­pę­dza­ją­ce po­wie­trze, wskaź­ni­ki kie­run­ku lotu, dwa skrzy­dła, rura ssąca po­wie­trze, śruby za­ci­sko­we, ko­lek­to­ry sło­necz­ne" - pisał Mo­sto­wicz.

"Wi­ma­ni­ka Śa­stra" - trak­tat o te­ma­ty­ce ae­ro­nau­tycz­nej, po­da­je jesz­cze bar­dziej szcze­gó­ło­we in­for­ma­cje, na­szpi­ko­wa­ne san­skryc­ki­mi ter­mi­na­mi, które są nie­zro­zu­mia­łe dla współ­cze­snych ludzi, a dla nie-hin­du­sów w szcze­gól­no­ści. Przy­kła­do­wo, w roz­dzia­le "O me­ta­lach do bu­do­wy ma­szyn", czy­ta­my: "Ist­nie­ją trzy ro­dza­je me­ta­li zwane so­ma­ka, so­un­da­ali­ka i mur­th­wi­ka. Mie­sza­jąc je można otrzy­mać 16 róż­nych me­ta­li po­chła­nia­ją­cych cie­pło". Z in­nych roz­dzia­łów można się z kolei do­wie­dzieć, jak po­praw­nie prze­cho­wy­wać żyw­ność na po­kła­dzie wi­ma­ny, jak ustrzec się ha­lu­cy­na­cji pod­czas lotu lub jak wy­brać od­po­wied­nią trasę z 519800 ist­nie­ją­cych.


Jesz­cze dzi­wacz­niej­sze wy­da­ją się "Se­kre­ty pi­lo­tów" - po­ra­dy za­war­te we wspo­mnia­nym dzie­le. Obej­mu­ją m.​in. sztu­kę two­rze­nia chmur, strze­la­nia pro­mie­nia­mi, ge­ne­ro­wa­nia ho­lo­gra­mów, wy­kry­wa­nia wroga i ma­sko­wa­nia wła­snej ma­szy­ny, a nawet pod­słu­chi­wa­nia tego, co dzie­je się na po­kła­dzie wro­giej wi­ma­ny. Eu­ro­pej­scy au­to­rzy, tacy jak Erich von Däniken (ur. 1935), któ­rzy na­tra­fi­li na "Wi­ma­ni­ka Śa­stra", byli pod ogrom­nym wra­że­niem trak­ta­tu. Przed­sta­wia on bo­wiem tak za­ska­ku­ją­ce de­ta­le, że nie można in­ter­pre­to­wać go ina­czej jak sta­ro­żyt­ne­go pod­ręcz­ni­ka dla pi­lo­tów wiman. To, że jest w dużej mie­rze nie­zro­zu­mia­ły musi wy­ni­kać z tego, że z bie­giem wie­ków in­for­ma­cje te sta­wa­ły się dla ludzi coraz mniej jasne, a ko­pi­ści nie wie­dzie­li, co prze­pi­su­ją...

Po­ja­wił się jed­nak duży pro­blem. Oka­za­ło się, że "Wi­ma­ni­ka Śa­stra" - w prze­ci­wień­stwie do in­nych tek­stów, które opi­su­ją wi­ma­ny - jest dzie­łem współ­cze­snym. Po­cząt­ko­wo przy­pi­sy­wa­no ją le­gen­dar­ne­mu mę­dr­co­wi sta­ro­żyt­ne­mu Bha­ra­dwa­dży, a potem mi­sty­ko­wi Sub­ba­ra­ji Śa­strze (1866-1940), który miał otrzy­mać tekst drogą "ob­ja­wie­nia" ok. roku 1920. Wer­sję w hindi opu­bli­ko­wa­no w la­tach 50., zaś san­skryc­ki ory­gi­nał do­pie­ro w 1979 r. Do dziś kwe­stią otwar­tą po­zo­sta­je zatem, kiedy na­praw­dę po­wsta­ła "Wi­ma­ni­ka Śa­stra" i czy jej autor miał ja­kie­kol­wiek po­ję­cie o lot­nic­twie.

Za­gad­ka wiman wciąż nie zo­sta­ła roz­wią­za­na, a prof. Kan­dżi­lal wspo­mi­nał, że wiele tek­stów, w któ­rych o nich mowa do­pie­ro czeka na zwe­ry­fi­ko­wa­nie. Czy la­ta­ją­ce ma­szy­ny, "su­per­bro­nie", a nawet ro­bo­ty opi­sy­wa­ne w sta­ro­żyt­nych hin­du­istycz­nych trak­ta­tach i epo­sach to nic wię­cej jak pierw­sze scien­ce-fic­tion? A może jed­nak są to sceny z rze­czy­wi­stych wojen bogów, które od­ci­snę­ły silne pięt­no na świa­do­mo­ści ob­ser­wu­ją­cych je ludzi? Nie­za­leż­nie od tego, jak było na­praw­dę, w hindi i kilku in­nych ję­zy­kach uży­wa­nych w In­diach, sa­mo­lot nadal okre­śla się sło­wem "wi­ma­na" - tak jak przed set­ka­mi lat


_______________________
Autor: Piotr Cielebiaś, Źródło: Onet

Cy­ta­ty po­cho­dzą m.​in. z A. Mo­sto­wicz, "Przy­by­sze z gwiazd - czyli spór o synów nieba", War­sza­wa 1995.

* Spo­ty­ka­na jest rów­nież wer­sja "Waj­ma­ni­ka Śa­stra".

http://strefatajemnic.onet.pl/extra/wim ... ogow/lf2mj
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 21 gru 2014, 09:25

Okazuje się że nie tylko Obcy mają patent na latające spodki.To już drugi przypadek Słowianina który zaprojektował "latający spodek " ,pierwszym jak wiadomo jest nasz rodak prof.dr.Pająk.

Eugenij Bugrow z Tiumeni wynalazł latający spodek


https://www.youtube.com/watch?v=mUUjM8PATbc
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Napęd pojazdów obcych istot ...

Nieprzeczytany post autor: chanell » sobota 18 lis 2023, 10:12

Chiny zgłaszają patent na samolot w kształcie dysku


Obrazek
Źródło: kadr z YouTube

Ostatnie doniesienia w dziedzinie inżynierii lotniczej i kosmicznej wskazują na znaczący przełom technologiczny. Zgłoszenie patentowe opisuje nowy typ statku powietrznego w kształcie dysku, który może być wykorzystywany w przestrzeni kosmicznej, w powietrzu, na powierzchni wody oraz pod wodą. Ta wszechstronna jednostka wyróżnia się wysoką odpornością na wiatr, adaptacją do różnorodnych warunków regionalnych i szerokim zakresem zastosowań.

Samolot w kształcie dysku, będący wynalazkiem, ma duży potencjał na rynku lotnictwa cywilnego i wojskowego. Jego aerodynamiczny kształt pozwala mu działać w różnych środowiskach, od powietrza po morze, z lepszymi wynikami niż tradycyjne samoloty, szczególnie w ekstremalnych warunkach pogodowych.

cały artykuł : https://innemedium.pl/wiadomosc/chiny-z ... um=twitter

Czyżby inżynieria wsteczna ?

Czym jest tak zwana inżynieria wsteczna ? Definicja z google :

Technika odwracania, inżynieria odwrotna, inżynieria wsteczna, programowanie zwrotne – proces badania produktu w celu ustalenia, jak on dokładnie działa, a także w jaki sposób i jakim kosztem został wykonany. Zazwyczaj prowadzony w celu zdobycia informacji niezbędnych do skonstruowania odpowiednika.
Wikipedia
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

ODPOWIEDZ