Polski sen o pustyni arabskiej: impresje malarskie i literackie
Farys 1836. Olej na płótnie. 55 x 58 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Zanim nasza narodowa wyobraźnia dotarła na arabską pustynię, jej domeną był step ukraiński, dzikie pola ciągnące się ku Morzu Czarnemu, ku terytorium ottomańskich Turków. W wieku XIX, o którym tu mowa, Polski nie było na mapie Europy, a Polacy walczyli o odzyskanie swej państwowości, dlatego też marzenia o Oriencie nic nie miały wspólnego z kolonialnymi ambicjami, a były raczej pochodną kontaktów historycznych ze Wschodem za czasów I Rzeczpospolitej. Nasz orientalizm był inny – nie wiązał się z polityką kolonialną, lecz był czystą fascynacją podbudowaną romantycznymi marzeniami o egzotyce, malowniczości, niezwykłości i dalekich podróżach. Wkrótce po upadku naszej wspaniałej Rzeczpospolitej, Napoleon opanował Egipt (nie udało mu się jednak opanować Rosji), a później Francuzi zajęli Maroko, Tunezję i Algierię, Grecy zaś porwali się do broni przeciw niewoli tureckiej; zagotowało się na Bałkanach. Brytyjczycy zawładnęli Indiami: był to okres kształtowania się imperialnych postaw wobec Orientu. Według nowych władców Wschodu zdobyte kolonie miały być przygodą lub karierą, jak widział to m.in. premier brytyjskiego imperium, Benjamin Disraeli. W rzeczy samej, podbite narody nie mogły same siebie reprezentować, ani też kształtować swego wizerunku, a dotyczyło to nie tylko polityki i gospodarki, ale także sztuki i literatury. Właściwie pierwszą, dogłębnie opracowaną krytyką zachodnich postaw wobec Wschodu była książka Palestyńczyka urodzonego w Egipcie Edwarda Saida zatytułowana „Orientalizm”. Położenie Polski w XIX wieku w dużym stopniu można byłoby ująć podobnie.
Adam Styka Desert Filtration
Polscy malarze, poeci i pisarze byli często świadkami tych wydarzeń, choć ich podróże z reguły (choć nie zawsze) były krótsze, a pobyty długie należały do rzadkości i dotyczyły przede wszystkim wygnańców politycznych. Francuscy czy angielscy podróżnicy, którzy niejednokrotnie byli jednocześnie urzędnikami kolonialnymi, szpiegami czy wojskowymi, byli w Oriencie mocno zakotwiczeni – posiadali tam swoje wille, apartamenty i malarskie studia, ale i wśród nich byli tacy, których mierziła otaczająca rzeczywistość krajów ojczystych, toteż nic dziwnego że inności szukali m.in. na Wschodzie.
Polacy żyjący pod zaborami rosyjskim, niemieckim i austriackim zdołali w ciągu kilku dekad XIX wieku stworzyć ciekawy dorobek, który został w malarstwie europejskim trochę przyćmiony modą na impresjonizm i koloryzm, ale jednak zasługuje na przypomnienie, bo mowa tu o tysiącach wybitnych płócien rozsianych po muzeach, kolekcjach prywatnych i domach aukcyjnych całego świata. Dziś, kiedy można znowu spotkać Polaków na Bliskim Wschodzie i w krajach Maghrebu, odwoływanie się do tych silnych, polskich akcentów orientalistycznych, uczyni nasze podróże jeszcze bardziej fascynującymi. A do tego dochodzi jeszcze przecież romantyczna spuścizna literacko-poetycka.
Wiek XIX Orientu odbywał się już właściwie pod dyktando Turcji oraz europejskich mocarstw kolonialnych. Świat arabski był już w odwrocie, ale w Europie istniała pamięć o mądrej Arabii wcześniejszej, która dała naszemu kontynentowi niemało. Arabowie bowiem odznaczali się nie tylko bogatą fantazją, ale także umysłem skłonnym do badań naukowych. Pod ich mecenatem rozwinęły się medycyna, matematyka, nauki przyrodnicze, historia, nauka o językach, a także nauki geograficzne. Dziś często zapomina się, że to Arabowie właśnie wzbogacili europejskie rolnictwo; wprowadzali nieznane dotąd rośliny, sprowadzali pomarańcze, morele, drzewa morwowe, ryż, trzcinę cukrową, a także szparagi, a z kwiatów aromatyczny jaśmin, ozdobną kamelię, i wiele innych. No tak, ale nie o samych osiągnięciach cywilizacyjnych ma tu być tym razem mowa, lecz o pustyni i wolnych, na wpół dzikich Beduinach, którzy Polakom musieli duchem przypominać Kozaków czy Czerkiesów.
Orient zdołał się w czasie wojen XVI i XVII wieku na dobre zadomowić w naszej Rzeczpospolitej. U nas, inaczej niż w opanowanej przez Maurów Hiszpanii, wpływy Orientu nie zaznaczyły się tak znacząco choćby w architekturze i sztuce. Polacy co prawda bywali na zmianę wrogami bądź partnerami Orientu, ale Polska nie była – jak Hiszpania – w stanie okupacji. Toteż nie możemy poszczycić się czymś porównywalnym do Kordoby, Granady czy Sewilli, ale we Lwowie czy Lublinie można już było znaleźć przedsmak Orientu na bazarach. Mieliśmy Żydów, Ormian, Karaimów, Tatarów i na poły orientalnych Kozaków. Za pośrednictwem Turków świat islamski zadomowił się u nas przede wszystkim w ubiorze, uzbrojeniu i w dekoracji. W wiekach XVI, XVII i XVIII były to wzorowany na stroju Wschodu żupan i kontusz, szable ze stali damasceńskiej, perskie kobierce, biżuteria i wreszcie konie arabskie. A później turban czy czapka czerkieska często zdobiły głowy polskich arystokratów.
A propos koni, o których pisałem wcześniej obszerniej, pierwsza wyprawa na pustynię po konie arabskie miała miejsce dopiero w roku 1803. Kajetan Burski, koniuszy księcia Sanguszki ze Sławuty, wybrał się do Arabii po reproduktory, ale nie udało mu się ich tam zdobyć. Z powodu braku odpowiednich reproduktorów hodowla koni tureckich w Sławucie upadła.
Sprawa hodowli odżyła dzięki polskiemu Wawrzyńcowi z Arabii (ang. Lawrence of Arabia), czyli Wacławowi Rzewuskiemu (1785-1831), synowi zdrajcy z Targowicy, Seweryna. W swoim herbarzu Kazimierz Pułaski odnotował o nim bardzo ważną informacje: „Wiosną 1817 wyjechał z kraju, zabawił czas jakiś w Stambule, gdzie nawiązał stosunki wśród dyplomatów i dalej wyruszył – najdłużej bawił w Alepie (Aleppo – Z.J) i Bagdadzie, prowadząc życie niesłychanie wystawne i zbytkowne. Sumy wychodziły na przyjęcia, na uczty, na skupowanie najcenniejszych kohejlanów arabskich, lub wszelkiego rodzaju osobowości wschodnich. Uczczony tytułem emira przybierał arabskie nazwiska („Emir Tadż-el-Jacher” i inne), przyswajał sobie strój wschodni i zwyczaje.” Co najważniejsze, w czasie tych kilkuletnich wędrówek po pustyni przeżył tyle przygód, że można by go porównać z koziołkiem Matołkiem Kornela Makuszyńskiego, a sława go dopadła poprzez malarstwo, literaturę i poezję. Jako Farysa przedstawiali go m.in. Juliusz Kossak (1824-1899), Henryk Pilatti (1832-1894). January Suchodolski i Stanisław Fabjański (1865-1947). Sławił go Wincenty Pol w „Hetmanie złotobrodym”. Jan Rosen (1854-1936) natomiast zilustrował portret do „Dumy o Wacławie Rzewuskim” Juliusza Słowackiego, który to utwór przytaczam w obszernym fragmencie:
Po morzach wędrował – był kiedyś Farysem,
Pod palmą spoczywał, pod ciemnym cyprysem,
Z modlitwą Araba był w gmachach Khaaba,
Odwiedzał Proroka grobowce.
Koń jego arabski był biały bez skazy.
Siedmiokroć na koniu przeleciał step Gazy,
I stał przed kościołem, i kornym bił czołem,
Jak czynią w Solimie wędrowce.
Miał drogę gwiazdami znaczoną po stepie
I życie niósł własne w skrzydlatym oszczepie,
Błądzący po świecie zaufał w sztylecie,
Bo sztylet mu dała dziewica.
Gdy nocą opuszczał haremu krużganki,
By odciąć drabinę, wziął sztylet kochanki;
Choć broń była żeńska, lecz stal damasceńska,
Hartowna – i złota głowica.
A kiedy odjeżdżał – ta bladła i mdlała,
O sztylet prosiła, bo zabić się chciała.
„Żyj długo – bądź zdrowa, dziewico stepowa,
Twój sztylet położy mnie w grobie.
„Bo kiedy już przeszłość ten step mi zakryje,
Gdy żyć będzie ciężko, to sam się zabiję,
Bo dziką mam duszę. Więc sztylet mieć muszę,
Twój sztylet mieć muszę przy sobie.
Tyle o profesjonalnym jeźdzcu pustyni, Farysie-Mameluku, odpowiedniku polskiego rycerza. Polski etos rycerski kontynuowany był więc przez polską szlachtę na pustyni nawet w czasie zaborów. Naturalnie kultura arabska może fascynować w wielu aspektach, ale tu przede wszystkim interesuje mnie pejzaż, ze swą tak ciekawą dla Polaków odmiennością: życiem mieszkańców, bezkresem pustyni, karawanami kupieckimi, wędrowcami odpoczywającymi w oazach, oraz wolnymi ludźmi pustyni – Beduinami i Berberami. Fascynują mnie też żądni przygód śmiałkowie, których coś jednak na tę pustynię, do krajów Bliskiego Wschodu i Magrebu gnało. Wśród nich, nie dziwmy się, było wielu Polaków. Emir Rzewuski jest koronnym przykładem tego pustynnego pędu, ale nie jedynym. Uległ on tak bardzo arabskim nastrojom, że – jak pisze Pułaski – zupełnie zdziwaczał. U siebie, na stepie koło Sawrania wiódł żywot Beduina. Jadąc w odwiedziny do okolicznej szlachty brał ze sobą cały swój tabor, namioty, konie, a sam też wystrojony był na Beduina. Był wspaniałym oratorem i gawędziarzem, więc z widownią nie miał problemu, a i malarze nie musieli za nim ganiać po pustyni; wystarczyło przyjechać do Sawrania.
Nietrudno jest zrozumieć zachłyśnięcie Polaków przestrzenią – pustynią i stepem, bo tam tylko człowiek mógł się czuć prawdziwie wolny, z dala od carskich szpiegów, c-k czy pruskich urzędników i kaprali. Była to i swojego rodzaju podróż wstecz, do wieku XVI i XVII, gdy polscy i kozaccy jeźdźcy bronili rubieży przepastnej Rzeczpospolitej.
Mogą nas nieco dziwić sympatie Henryka Sienkiewicza, potomka Tatarów, który w „Pustyni i w puszczy” opowiedział się nie po stronie walczących za swą sprawę Mahdystów, lecz po stronie Brytyjczyków, bo dla nich to pracował bohater jego powieści – inżynier Tarkowski. W zamian pozostawił nam w spadku przepiękny opis burzy na pustyni:
Karawana utknęła w połowie drogi. Pustynia tonęła w promieniach rozżarzonego słońca. W powietrzu unosił się nieprzyjemny odór, a widok krążących sępów napawał strachem. Dziwne zachowanie pustynnych zwierząt i złowroga cisza budziła złe przeczucia. Rozszalały wiatr sypał w oczy gorącym piaskiem, a niebo stopniowo pokrywało się ciemnymi chmurami. Najgroźniej wyglądała największa z nich, przypominająca skrzydło czarnego ptaszyska. Wkrótce przysłoniła ona całe niebo. Dało się usłyszeć zaledwie krzyki i jęki, przerażonych istot. W pewnym momencie wszystko ucichło, a pustynię pokrył gęsty, szary dym, całkowicie ograniczający widoczność. Był to ostatni moment przed wielka kulminacją rozszalałej burzy. Wiatr był tak silny, że porywał w powietrze całe góry piasku. Ludzie umierali z przerażania, obawiali się bowiem najgorszego. Widzieli, ze taki żywioł może przynosić tylko spustoszenie, zniszczenia i śmierć. Nawet zwierzęta, całe życie spędzające na pustyni nie mogły utrzymać równowagi i wygrać z potęgą burzy. Kopce piasku zaczęły pojawiać się wszędzie i stopniowo narastać. Tymczasem niebo szalało dalej. Chwilowe rozjaśnienia szybko zostawały przysłaniane czarnymi chmurami, niosącymi coraz większa ciemność. Grzmoty nie ustawały nawet na moment i rozszalałe uderzały w ziemię, na przemian z rozdzierającymi niebo błyskawicami. Dopiero po dość długim czasie, pełnym lęku i walki o życie burza zaczynała ustawać. Ostatnią demonstracją jej potęgi były powoli oddalające się błyskawice i wielki, ulewny deszcz.
Ajdukiewicz Tadeusz „Spotkanie na pustyni”
Ajdukiewicz Tadeusz „Road”
Ajdukiewicz Tadeusz – Karawana
Jakby w sukurs sienkiewiczowskiej wizji przychodzą obrazy Ajdukiewicza „Spotkanie na pustyni”, „Droga”i „Karawana”. Czegóż tu nie ma! Są piękne arabskie wierzchowce i wielbłądy, są odważni i waleczni Beduini oraz wyczerpani podróżowaniem kupcy. W wieku XIX zapewne niejednemu Polakowi wystarczył jeden rzut oka na te rozpalone słońcem i przysypane piaskiem płótna, i już mógł poczuć ulgę zapominając przynajmniej na chwilę o powstaniach i zaborach . Była to ucieczka nie od obowiązku służby Ojczyźnie, ale chwilowa ulga w niekończących się udrękach nocy zaborów, u siebie w domu pod panowaniem obcych. Jak na ironię to właśnie pustynia mogła uchodzić za kwintesencję marzenia o prawdziwej wolności. Jest tu odpowiednia przestrzeń, temperatura, jest słońce południa oraz niewyobrażalny pod naszą szerokością geograficzną kolor.
Przybysze z obcych krajów byli niewątpliwie pod wrażeniem tutejszych ludzi, gdyż mogli oni często liczyć na pomoc i gościnność: „chodź bracie, jedz i śpij u nas”. Zapewne obraz ten jest nieco wyidealizowany, ale dla wędrowca jest to luksus, choćby miał trwać tylko kilka dni. Urodzony w Algierii Albert Camus potrafił dostrzec dobre i złe strony arabskiego charakteru. – Nie rzucamy się na nasze matki, naszym żonom zapewniamy szacunek wobec obcych, mamy na względzie osoby w ciąży, nie atakujemy wroga dwóch na jednego, bo to jest „tanie” i niegodne mężczyzny. Ale z drugiej strony -pisał- Algier jest tylko dla młodych i energicznych, dla ludzi mających młodość za sobą nie ma sanktuarium, które mogłoby zaabsorbować melancholię starości. Z pustynią było/jest trochę podobnie jak z życiem w algierskiej metropolii, tylko silni, odważni i waleczni mogą przetrwać, pozostali są na ich łasce i niełasce.
W wieku XIX, w odróżnieniu do dzisiejszej gorączki podróżniczej, tylko nielicznym było dane podróżować po Oriencie. Byli to albo ludzie majętni – arystokraci i szlachta, albo artyści lub literaci posiadający mecenasa; dość często – w przypadku polaków – byli to też uchodźcy polityczni.
Fascynacja Arabią i Islamem w przypadku Polski brała się z sympatii Polaków dla Turków, którzy nie tylko wspomagali konfederację barską (1768-1791), ale także nie uznali rozbiorów Polski. Stąd się brało demonstracyjne noszenie przez polskich arystokratów i artystów różnego rodzaju czapek-jarmułek, fezów i turbanów.
Juliusz Kossak, Adam Czartoryski z Buczacza
Zygmunt Waliszewski, Autoportret, 1929
Dla przykładu Artur Grottger lubił wędrować po lwowskich ulicach w przebraniu czerkieskim; demonstrowanie postaw antyrosyjskich było w modzie w czasach, kiedy wierzono, że ratunek przyjdzie ze Wschodu poprzez zaangażowanie Turcji i powstanie narodów bliższej nam części Azji. Wielu Polaków służyło przeto w armii, administracji lub dyplomacji osmańskiej. Najbardziej znanymi Polakami w służbie tureckiej byli: Władysław Zamoyski, Konstanty Borzęcki, Antoni Aleksander Iliński, Władysław Kościelski, Ludwik Bystrzonowski, Seweryn Bieliński, Józef Bem, Michał Czajkowski, Ludwika Śniadecka, Leon Ostroróg i wielu innych.
Tadeusz Ajdukiewicz „Chłopiec w fezie”
Część z nich, po powrocie do Polski, z sympatii czy też z powodu mody, lubiła nosić się po orientalnemu. Każdy taki osobnik to niesamowicie ciekawa biografia. Także wśród malarzy jest sporo osobistości wybitnych. Weźmy choćby Stanisława Chlebowskiego, ucznia Gerome’a, który zasługuje na osobne potraktowanie. – Otóż, malował on sceny bitew związanych z historią Turcji (był malarzem nadwornym sułtana), portrety sułtanów, sceny z życia codziennego, a także świetne pejzaże. Uderza niesamowity rozmach jego biografii: urodzony na Podolu, rysunku uczył się w Odessie, studiował w Petersburgu i w Paryżu, pracował w Turcji, a w 1881 roku wrócił do Krakowa.
Wielkim indywiduum był z pewnością Jan Ciągliński, autor kilkuset szkiców olejnych z podróży na Krym, do Konstantynopola, Egiptu, Palestyny, po Saharze i po Morzu Śródziemnym. Los go zapędził także do Indii, ale zmarł w Petersburgu, gdzie do dziś uważany jest za prekursora rosyjskiego impresjonizmu.
Jedne z pierwszych dzieł malarskich o tematyce orientalnej były autorstwa urodzonego we Lwowie i tamże zmarłego Franciszka Tepy. Prace te to wynik podróży roku 1852, kiedy to malarz udał się do Grecji, Egiptu i Palestyny w towarzystwie hrabiego Adama Potockiego, jego żony oraz publicysty krakowskiego Maurycego Manna. Owocem tej wyprawy był między innymi ten bardzo nastrojowy obraz pokazujący wieczór w oazie. Malarz obrazuje nam moment wytchnienia, kiedy słońce przestało być królem, a zaponował półmrok i odświeżajacy chłodek. Cudowne studium orientalnego ubioru.
Franciszek Tepa „Odpoczynek Beduinów koło opuszczonej …”, Paryż 1861, akwarela na papierze, 59 x 78 cm, własność prywatna.
Prawdziwym obieżyświatem był Aleksander Laszenko, który jednocześnie jako jeden z niewielu polskich malarzy zajmował się niemal wyłącznie tematyką egzotyczną. Był nie tylko malarzem, ale także archeologiem i etnografem, stąd w jego twórczości można znaleźć obrazy przedstawiające sceny z życia tubylców, egzotyczne zwierzęta, przyrodę, architekturę starych miast.(3)
Prawie każdy polski malarz XIX-wieczny namalował jakiś motyw orientalny, ale była też całkiem pokaźna liczba innych, którzy poza Orientem nie widzieli świata. Wśród nich należy wymienić w/w Ajdukiewicza, Chlebowskiego i Laszenkę, a także Stanisława Kaczora-Batowskiego, Wacława Pawliszaka, Franiszka Tepę, Adama Stykę, Alfreda Wierusza-Kowalskiego, Michała Gorstkina-Wiewiórskiego, Juliusza Kossaka, Józefa Brandta, Feliksa Michała Wygrzywalskiego i wielu innych.
Na koniec wspomnę bardzo mi drogiego Adama Stykę (1890-1959), wybitnego orientalistę, który może się podobać dzięki mocnym, nasyconym kolorom oraz ostremu światłu. Jego życiem i inspiracją były kraje Afryki Północnej – Maroko, Tunezja i Egipt, gdzie lubił często powracać. Warto zwrócić szczególną uwagę na bardzo czarujące, malowane z dużą sympatią portrety ludzi pustyni.
W tym krótkim szkicu chciałem dać jedynie posmak arabskiej pustyni, bo temat to niezwykle obszerny i do niektórych wątków trzeba będzie powrócić. Polski dorobek malarstwa orientalnego jest tak wielki i dostojny, że nawet zamek Krzyżtopór – gdyby został odbudowany – nie byłby chyba w stanie ich wszystkich pomieścić. Inna rzecz, że lwia ich część znajduje się w kolekcjach obcych muzeów, domów aukcyjnych oraz w prywatnych kolekcjach. Mówimy tu o tysiącach płócien, akwarel i rysunków namalowanych przez malarzy z kraju nieposiadającego wtedy niepodległego bytu. Dokonania naszych XIX-wiecznych artystów muszą napawać nas dumą, a jednocześnie skłaniać, do smutnej zadumy nad dokonaniami naszych pokoleń w Polsce dzisiejszej, która mieni się niepodległą. Wystarczy wyrzucić spuściznę sarmacką i romantyczną przez okno oraz zamknąć kościoły, i nie będzie polskiego narodu, nie będzie Polski. Czy mamy się na to godzić? Sarmaci by na coś takiego nigdy nie pozwolili.
Polska miała swoją literaturę i świetne malarstwo, i to czyniło ją zawsze żywą w oczach świata. Błędem jest myślenie, że polski orientalizm był jakąś głupawo-naiwną ucieczką od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, zademonstrował naszą otwartość, naszą gotowość na poznawanie innego świata, zapobiegając w ten sposób zasklepianiu się wyłącznie w naszych polskich sprawach. Patrząc na Orient uczyliśmy się odmiennego spojrzenia, a przez to mogliśmy lepiej poznać samych siebie. Arabowie, podobnie jak my walczyli o swą wolność; zmagali się z ottomańskim absolutyzmem i kolonializmem krajów zachodnich. Pustynia była sferą wolności, przygody i marzeń o lepszym świecie. To marzenie ma siłę nośną także dzisiaj.
dr Zygmunt Jasłowski
Przypisy
1. Cichowski, Szulczyński: Husaria, Wyd. MON, Warszawa, s.129.
2. Pułaski, Kazimierz, Kronika polskich rodów szlacheckich Podola T.1, Wolynia i Ukrainy, str.192-193, Wende i Spółka, Warszawa, 1901.
3. Krystyna Kotula, Aleksander Laszenko (1883-1944), artysta malarz, [w:] Zasłużeni dla Włocławka (XIII-XX wiek), pod red. Mieczysława Wojciechowskiego, Włocławek 1991, s. 115-116
http://budujemydwor.pl/polski-sen-o-pus ... iterackie/