To było pytanie, chodziło mi o okres czasu [kilka, kilkanaście dni] pora roku...
Ten artykuł z 2017r. powinien nieco ''rozjaśnić'' sytuację
Polak badający trąby powietrzne w USA: W Polsce też uderzy tornado. To kwestia kilku lat
U nas zawsze były trąby powietrzne. Fizykę atmosfery mamy taką samą jak w USA. Uważam, że to kwestia kilku lat, gdy w Polsce uderzy tornado 3. lub 4. kategorii. Z dr. Mateuszem Taszarkiem rozmawia Katarzyna Brejwo.
Katarzyna Brejwo: Najsilniejsze tornado, jakie pan przeżył?
Mateusz Taszarek*: – Rok temu w Oklahomie. Siedziałem w moim pokoju w National Severe Storms Laboratory, kiedy zadzwonił do mnie Roger Edwards, zaprzyjaźniony synoptyk. Powiedział, że coś się może wydarzyć, bo 100 km od nas tworzy się superkomórka.
Co to?
– Chmura burzowa, która pod wpływem silnych prądów powietrza zaczyna kręcić się wokół własnej osi. Dzieje się to na wysokości 3-6 km, więc gołym okiem tego nie zobaczymy, ale na zdjęciach radarowych już tak. Normalnie ten wir powinien tam pozostać, ale zdarza się, że pod wpływem sprzyjających prądów powietrza zostaje ściągnięty na powierzchnię ziemi. I tworzy się tornado.
Potraficie to przewidzieć?
– Cztery, pięć dni wcześniej widzimy już, analizując dane meteorologiczne, że coś się może wydarzyć, czyli tworzące się warunki sprzyjające powstaniu superkomórek. Każdego dnia dochodzą bardziej szczegółowe dane, czy możliwe będą tornada.
I co wtedy?
– Zaczyna się, nie ukrywam, poruszenie. Dobieramy się w zespoły. W samochodzie powinny być co najmniej dwie osoby. Pierwsza skupia się na tym, żeby bezpiecznie prowadzić, druga na bieżąco analizuje na tablecie dane meteorologiczne i wyznacza trasę tak, żeby być jak najbliżej tornada, ale i mieć drogę ucieczki.
Jakim samochodem?
– Najczęściej to pick-up z wysokim zawieszeniem i napędem na cztery koła. Chodzi o to, żeby samochód nie utknął w błocie. Jeśli tak się stanie, a my akurat znajdziemy się na drodze tornada, może się to źle skończyć.
http://wyborcza.pl/1,75400,13953415,Gdy ... e_300.html
Skąd wiecie, jak je omijać?
– Większość komórek burzowych, również w Polsce, przemieszcza się z południowego zachodu na północny wschód. Podstawowa zasada bezpieczeństwa jest taka, żeby zawsze trzymać się na południe od burzy, wtedy nie znajdziemy się na drodze tornada. W zeszłym roku, kiedy wyjechałem w teren z Rogerem, sytuacja rozwijała się bardzo szybko. Nie mieliśmy czasu na przygotowania, właściwie tego samego dnia po pracy wskoczyliśmy w samochód. Okazało się, że tornado już zeszło na ziemię, a my byliśmy na północy. Żeby znaleźć się po właściwej, południowej stronie, musieliśmy przeciąć mu drogę.
Odważnie.
– Sam bym się na to nie porwał, ale Roger to facet z ogromnym doświadczeniem, od 25 lat pracuje w Amerykańskim Centrum Prognozowania Burz i Tornad. Najpierw przejechaliśmy przez wielką ścianę deszczu i gradu o średnicy 4 cm. Dudniło strasznie, ale i tak mieliśmy szczęście, bo pięć minut później w tym samym miejscu spadały już piłki tenisowe. Kiedy wyjechaliśmy ze strefy deszczu, Roger zatrzymał samochód, a ja zobaczyłem wielkie tornado idące prosto na nas.
Jakie to wrażenie?
– Do końca życia tego nie zapomnę. Ryk powietrza jest niesamowity. Miałem wrażenie, że ziemia pod nogami wibruje, jakby naraz przejechało kilkanaście pociągów towarowych.
http://wyborcza.pl/1,75400,13953415,Gdy ... e_300.html
Adrenalina?
– Ogromna. Tornado przeszło 300-400 m od nas. Wir na początku miał 500-800 m średnicy, na naszych oczach urósł do 3 km. W pewnym momencie nie byłem w stanie objąć go aparatem fotograficznym. Później okazało się, że radar meteorologiczny określił prędkość w jego centrum na ok. 320 km/godz. W skali EF, używanej do określania intensywności tornad, odpowiada to 5., najwyższej kategorii.
http://wyborcza.pl/1,75400,14007697,Wje ... _tego.html
Czyli?
– Tornado o takiej sile potrafi zmieść z powierzchni dom, zrywać asfalt albo porwać ciężarówkę, która waży kilkanaście ton, i przerzucić ją kilkaset metrów dalej.
Warto tak ryzykować?
– Jeśli będziemy trzymać się na odpowiednią odległość, nic nie powinno się stać. Musimy też wcześniej ustalić kierunek, w jakim tornado będzie się przemieszczać.
To prawda, że kiedy zbliża się tornado, w teren rusza tylu łowców burz, że tworzą się korki?
– W USA to bardzo popularne hobby. Są dwie grupy łowców – naukowcy i ludzie, którzy robią to dla przyjemności. Za kilka dolarów rocznie można kupić sobie najprostszą aplikację na telefon, która pomaga śledzić burze i tornada. Problem zaczyna się, kiedy ktoś podejmuje ryzyko, żeby wrzucić potem do internetu zapierający dech w piersiach film. Jest taki jeden łowca burz w USA bardzo krytykowany przez środowisko naukowe. Słynie z tego, że filmuje tornada z bardzo bliskiej odległości. Jak dotąd nic mu się nie stało, ale jeśli ktoś mniej doświadczony będzie chciał go naśladować, może skończyć tragicznie.
W internecie można zobaczyć film nakręcony w środku tornada, ze specjalnie skonstruowanego samochodu.
– Tego typu pojazdy powstały głównie na potrzeby programu Discovery „Łowcy burz”. Jeśli są opancerzone i mają specjalne bolce, które zakotwiczą je w ziemi, to mogą przetrwać lżejsze tornado. To na pewno jest bardzo medialne, ale tylko niektóre z tych pojazdów wykonują pomiary meteorologiczne mające większą wartość naukową.
A po co panu łowienie tornad?
– Zajmuję się rozwijaniem metod prognozowania ekstremalnych zjawisk pogodowych. Analizuję warunki, w jakich dochodziło do silnych burz na danym obszarze, i na tej podstawie buduję schematy pozwalające lepiej przewidywać takie zjawiska. To działalność z pogranicza meteorologii, informatyki i fizyki. Jak stworzę w komputerze taki schemat, jadę w teren, żeby sprawdzić, jak on ma się do rzeczywistości. Obserwuję, jaka jest dynamika chmur burzowych, jakie są przepływy powietrza. Przy czym to nie jest jak w filmie sensacyjnym, że ciągle gonimy tornada. Zdarza się, że wyjeżdżamy w teren, a burze nie powstają albo nie mają takiej intensywności. Zastanawiamy się wtedy, jakie warunki nie zostały spełnione, uczymy się na błędach.
Skąd u chłopaka z Poznania fascynacja tornadami?
– Zaczęło się od burz. Rodzice mieli domek letniskowy – cienkie ściany, słaby dach. Kiedy przechodziła silna burza, było głośno jakby nas bombardowano. Jako dziecko strasznie się wtedy bałem. Żeby ten lęk jakoś oswoić, zacząłem czytać o burzach. Poza tym tato mnie zabierał na wyprawy wędkarskie i pierwsze prognozy, w liceum, robiłem właśnie dla niego. Później poszedłem na studia, na Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie poznałem prof. Leszka Kolendowicza, badacza burz. On pomógł mi przekuć tę pasję w wartość naukową.
Stamtąd trafił pan do centrum badania tornad w Oklahomie?
– W ramach doktoratu zajmowałem się trąbami powietrznymi w Polsce. Na konferencji w Finlandii, gdzie prezentowałem wyniki badań, poznałem dr. Harolda Brooksa, światowy autorytet w badaniu burz, i to on zaprosił mnie do Oklahomy. W zeszłym roku spędziłem w USA siedem miesięcy, w tym pojechałem drugi raz. Oklahoma jest wymarzonym miejscem do badania ekstremalnych zjawisk pogodowych, bo tworzy razem z Kansas, Teksasem, wschodnim Kolorado i Nebraską tak zwaną Aleję Tornad. Rocznie pojawia się tam ok. 400 tornad, z czego 30 proc. to tornada silne albo bardzo silne.
Jak się żyje w takim miejscu?
– Amerykanie mają świetnie rozbudowany system ostrzegania i są zdyscyplinowani. Jeśli pojawia się komunikat, że za dzień lub dwa mogą wystąpić burze z tornadami, odwoływane są imprezy na świeżym powietrzu, ludzie zmieniają plany. Jeśli Amerykańskie Centrum Prognozowania Burz i Tornad wyda ostrzeżenie, że tornado może pojawić się w ciągu najbliższych 2-3 godzin, wszyscy wiedzą, że mają się trzymać blisko schronów. Domy w Stanach nie mają piwnic, więc większość ludzi instaluje sobie specjalne schrony wbudowane w ziemię, z klapą i zapasem wody i jedzenia na wypadek, gdyby gruz uniemożliwił wyjście.
Wraca pan z tej „Alei Tornad” do Poznania i co dalej? Nie nudzi się pan w Polsce?
– Skąd! Wbrew temu, co się powszechnie uważa, u nas też pojawiają się tornada, w Polsce nazywane trąbami powietrznymi. Wg badań jest ich 6 do 12 rocznie. Nie mówi się o tym w mediach, bo najczęściej są słabe, pojawiają się na kilka minut i nie generują większych zniszczeń.
Czyli nie ma się czego bać.
– Nie do końca. Uważam, że to kwestia kilku lat, gdy w Polsce uderzy tornado 3. lub 4. kategorii w skali EF, podobne do tych w Oklahomie.
Bo klimat się zmienia?
– Zmiany klimatyczne mogą potęgować te zjawiska, ale w Polsce zawsze były trąby powietrzne. W 1866 w Jarłutach wir był tak silny, że przenosił ludzi i zwierzęta na kilkaset metrów; zginęło wtedy 7 osób. W 1931 w Lublinie trąba powietrzna porywała wagony kolejowe. W 2007 – żeby podać bardziej współczesny przykład – w rejonie Częstochowy trąba powietrzna pozostawiła 15-kilometrowy szlak zniszczeń. W 2012 roku przez Bory Tucholskie przeszły cztery trąby, zginęła jedna osoba, 10 zostało rannych, a szlak zniszczeń przekroczył 60 km. Statystycznie co trzy, cztery lata pojawia się u nas silna trąba powietrzna. Tyle że nie ma świadomości na ten temat. Wie pani dlaczego?
Jak grom z jasnego nieba
Nie.
– Badałem archiwalne źródła z ostatnich 150 lat, szukając wzmianek o tornadach. W XIX i na początku XX w. w Polsce regularnie notowano silne trąby powietrzne. A w drugiej połowie XX w. nagle zero. Cisza. Po prostu w czasach komunizmu to była katastrofa zarezerwowana dla złych, kapitalistycznych USA, a Polska miała być bezpieczna i mlekiem i miodem płynąca. Ten sam rodzaj dezinformacji zauważyli badacze z Czech i Rumunii. Tam też trąby powietrzne „wróciły” dopiero w latach 90.
Nie straszy pan trochę?
– Fizyka atmosfery jest u nas taka sama jak w USA. Jeśli chodzi o statystyki klimatologiczne, zdarzają się w Polsce dni, że mamy warunki atmosferyczne zbliżone do tych w Oklahomie. Problem w tym, że nie mamy odpowiedniego systemu ostrzegania przed ekstremalnymi zjawiskami.
A powinniśmy mieć?
– Pamięta pani front szkwałowy na Mazurach w 2007 roku? Nastąpiło nagłe załamanie pogody, wiatr wywrócił 40 łódek, 12 osób zginęło. Ci ludzie niczego się nie spodziewali, bo burza przemieszczała się z dużą prędkością. Gdybyśmy mieli odpowiedni system, moglibyśmy ich ostrzec godzinę, pół godziny wcześniej.
Jak miałoby to wyglądać?
– W USA służba meteorologiczna analizuje w czasie rzeczywistym dane z radarów śledzących zjawiska burzowe kraju. Jeśli pojawia się zagrożenie, np. tornadem, pracownik zakreśla na mapie obszar, gdzie może ono wystąpić w ciągu najbliższej godziny. Wszyscy, którzy się tam znajdują, dostają na telefon komórkowy ostrzeżenie: natychmiast szukaj schronienia.
Mamy w Polsce takie możliwości techniczne?
– Mamy system radarowy POLRAD, na który dostaliśmy fundusze po powodzi w 1997 roku. Pozwala on lokalizować komórki burzowe i określać, czy mogą generować zjawiska ekstremalne, jak trąby powietrzne, gradobicia i wiatry szkwałowe. W Polsce co roku w wyniku burz ginie ok. 10 osób, nie mówiąc o zniszczeniach. Warto o taki system zawalczyć.
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290, ... rects=true