FARSA AMERYKAŃSKICH WYBORÓW (JUŻ WIDOCZNA)
Witajcie,
Muszę się tu przyznać, że jeszcze rok temu nie docierało do mnie czym naprawdę wybory w Ameryce są - jak bardzo różnią się od tego, co my uważamy za wybory. Różnią się pod wieloma względami, ale jednym z ważniejszych powodów tych różnic jest brak w USA dowodów osobistych. Za dokument tożsamości służy zwykle prawo jazdy, ewentualnie paszport, ale niewielu Amerykanów ma paszporty. Ponieważ jednak nie każdy obywatel jeździ samochodem, to w efekcie nie ma możliwości weryfikowania tożsamości wszystkich wyborców i otrzymujemy coś, co my nazwalibyśmy raczej "produktem wyboropodobnym". Daje to bowiem tak ogromne możliwości manipulacji, że możliwości kwestionowania wyników są właściwie nieskończone - i takie kwestionowanie będzie raczej słuszne, bo system jest po prostu tak wymyślony. Parę miesięcy temu mój znajomy wojskowy amerykański napisał mi coś w mailu, z czego wynikało, że coś jest tu nie tak. Poprosiłem go o krótkie rozwinięcie tego tematu i dzień później napisał - można to potraktować jako próbkę, bo to nie całość problemu:
"Demokraci od lat zalewali kraj imigrantami i dawali im możliwość uzyskiwania praw jazdy oraz w DMV [wydziałach komunikacji] byli oni automatycznie rejestrowani jako wyborcy, chociaż prawa jazdy stwierdzały, że nie są oni obywatelami. Można się też zarejestrować przez internet do głosowania i wielu korzystało z danych osób nieżyjących żeby uzyskać dodatkowe głosy. Ostatnią fazą tej ewolucji jest głosowanie pocztowe, gdzie też nie sprawdza się dowodu tożsamości. Ostatnio poszedłem do punktu głosowania i powiedziałem, że chciałbym oddać głos, ale nie mogę znaleźć mojej karty do głosowania. Pozwolili mi oddać głos bez sprawdzania mojej tożsamości. (...) Można więc głosować w USA bez dokumentu tożsamości i - owszem - jest to obłędem."
To wcale problemu nie wyczerpuje, bo ogólnie znanym faktem jest silne powiązanie kandydatów z kręgami wielkiego kapitału i ścisły związek między wielkością funduszy a wynikami różnych wyborów. Można więc żartobliwie stwierdzić, że naprawdę amerykańskim ustrojem jest kapitalizm

Pole do popisu jest więc bardzo szerokie. Poniżej wkleiłem linka do artykułu bardzo ciekawie opisującego inne rzeczy, jakich należy się w tych wyborach spodziewać - to znaczy okazje do kwestionowania ich wyniku:
https://forsal.pl/.../7978950,jesli-wynik-wyborow-w-usa...
Igor Witkowski 19.10.20
SYGNAŁY ZWIASTUJĄCE CO MOŻE DZIAĆ SIĘ PO WYBORACH W USA
Witajcie,
Jest mnóstwo spekulacji co do tego, czego można się spodziewać, ale są też już fakty, które pozwalają trochę przewidzieć...
Zacznijmy od tego, że społeczeństwo amerykańskie nigdy jeszcze nie było tak podzielone i sfrustrowane, nigdy nie było w nim takiej nienawiści wzajemnej i tak powszechnych obaw, że coś pójdzie nie tak. Cechą znamienną tych wyborów będzie oczywiście i to, że po raz pierwszy na taką skalę ludzie będą głosować pocztą, co napędza już różne oskarżenia, a nawet teorie spiskowe. Warto mieć w pamięci, że już teraz obaj kandydaci oskarżają się wzajemnie o zamiar "ukradzenia wyborów" i oba sztaby wyborcze intensywnie rekrutują całe sztaby prawników, co jednoznacznie świadczy (a raczej potwierdza), że rozpętana zostanie ostra kampania podważania wyników. Z uwagi na stopień polaryzacji społeczeństwa, jest też oczywiste, że będą miliony ludzi bardzo niezadowolonych.
Niedawno przeprowadzono sondaże opinii publicznej, z których wynika, że 55% osób uprawnionych do udziału w wyborach uważa, że nastąpi eskalacja przemocy, a tylko 11% uważa, że nie nastąpi. Co istotne, ponad 40% ludzi z obu grup wyborców uważa, że "przemoc będzie przynajmniej częściowo uzasadniona"! O takich obawach świadczy też to, że miliony ludzi (to nie żart) opuszcza wielkie miasta - z samego Nowego Jorku uciekło ponad pół miliona.
Podobne obawy mają jednak instytucje takie jak FBI i DHS (Department of Homeland Security, odpowiednik naszego MSW).
Jeszcze we wrześniu DHS w komunikacie do policji przewidywał, że "Na niepewność co do wyborów nałożą się incydenty niepokojów społecznych skutkujące rozruchami, aktami przemocy i ofiarami śmiertelnymi. Będą one prowadzić do starć między przeciwnymi grupami protestujących."
Co warto odnotować, mowa tu była o starciach różnych grup ludzi, a nie z policją, co łatwo może prowadzić do eskalacji.
Niedawno New York Post opublikował też wewnętrzny okólnik policji nowojorskiej, w którym opisano, że władze spodziewają się protestów już 25 X, ale narastających jeszcze przez wiele miesięcy przyszłego roku, co też jest warte zauważenia. Taki scenariusz może być np., jeśli Trump wyników nie uzna (pytany na konferencji prasowej o to czy gotów będzie pokojowo oddać władzę, wyraźnie wymigiwał się od odpowiedzi) i problem będzie się ciągnął długo. Nie stanowi przy tym tajemnicy, że bardzo wkurzy to wielu ludzi.
Obawy są więc powszechne, co widać też po silnym wzroście zakupów broni. Statystyki są tu jednak mylące o tyle, że sprzedaż nie rośnie tak bardzo, jak mogłaby rosnąć, bo po prostu fizycznie broni nie ma i znajomy z wojska amerykańskiego pisał mi, że ruch rewolucyjny ściąga z zagranicy broń i amunicję nielegalnie (co zresztą sugeruje, że nawiązał współpracę z kartelami meksykańskimi, względnie z innym państwem). Niedawno znajomy przesłał mi SMS-a dotyczącego znajomych mieszkających w Ameryce, w którym napisał, że chcieli kupić broń, ale w żadnym sklepie w ich mieście jej nie było, więc jechali 2,5 godziny do innego miasta, a tak kolejki na kilka godzin stania (i ceny mniej więcej dwukrotnie wyższe niż w zeszłym roku).
Przy takim "naładowaniu" społeczeństwa (frustracja, strach i taki arsenał) niewiele potrzeba, żeby zaczęło się coś w rodzaju społecznej reakcji łańcuchowej. Niedługo się przekonamy...
Igor Witkowski21.10.20
https://www.facebook.com/Igor-Witkowski ... 945997839/
Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........