Z tą ZGODNOŚCIĄ należy zacząć od siebie.
Rozpoczynamy od obserwacji siebie w relacji do otoczenia. Zbieramy opinie przyjaciół i znajomych, słuchamy tego, co przynosi życie w zdarzeniach i ludziach.
Po zebraniu zaobserwowanych informacji należy sprawdzić co we mnie takiego destabilizuje zgodność . Bowiem to, co nam się wydaje, że jest przyczyną zewnętrzną może być tylko skutkiem, odpowiedzią, na wewnętrzne uwarunkowanie, którego nie rozpoznajemy w sobie nawet kiedy otoczenie (życie) pokazuje nam to jak krowie na rowie, jak czarne na białym w postaci np konfliktów , chorób czy też bolesnych zdarzeń związanych z bliskimi.
Ludzki umysł, co udowodniono, ma tendencje do nadpisywania faktów i konstruowania rzeczywistości, która nie istnieje. Sam doświadczyłem tego, że wypierałem to, co widzieli życzliwi dla mnie ludzie. Moja interpretacja wydawała mi prawdziwa, bo była lepsza, bo czyniła mnie we własnych oczach kimś lepszym, a nawet nadawała sens życiu, które prowadziłem - i tego się trzymałem.
Pierwszym krokiem do rozmontowania tej fałszywej konstrukcji było rozpoznanie iluzji JA. Mimo to schemat dalej się odtwarzał w roli w której tkwiłem TŁUMACZĄC to postępowanie i uzasadniając po staremu. Rozpoznanie iluzji JA pozwoliło na odcięcie pępowiny schematowi w głowie i on powoli, ale systematycznie tracił zasilanie. Informacje płynące od ludzi , którzy pojawili się w moim życiu (odwrócenie roli uczeń-nauczyciel) pokazały dysharmonię ukrytą pod zbudowaną do tej pory konstrukcją, którą głosiłem (fałszywy obraz siebie) i ten domek z kart się rozpadł.
Nie od razu powróciła zgodność i harmonia. Najpierw pojawiło sie usilne pragnienie trzymania się starego, znanego schematu, nawet już rozpoznanego jako dysharmoniczny, ale mimo wszystko oswojonego i znanego. Ba, nawet ów schemat zachęcał , ustępował pozornie, starał się wygładzić i zaprzyjaźnić ze mna na nowo na lepszych pozornie bardziej korzystnych warunkach.
Nic z tego. Raz rozpoznana iluzja musi odejść.
Z drugiej strony pojawil się ten stan, który już parę razy wcześniej był doświadczony, stan deregulacji życia, pustki, niepewności co do przyszłości, stan w którym niemożliwe jest żyć po staremu, a jeszcze nic nowego się nie pojawiło . I co zaskakujące, nie jest to stan bezczynności, ani też chaotycznego przerażenia - jeśli rozumiesz, że i one pochodzą z rozregulowanego umysłu. Dopiero w tym stanie jakby "przejścia" (transformacji?) rozpoczyna się kreacja w oparciu o ZGODNOŚĆ.
Jesteś w stanie rozpoznać ZGODNOŚĆ jeśli w trakcie transformacji nie pozwolisz staremu schematowi na uruchomienie w sobie złosci , reakcji odwetowych, albo na paniczny bieg na oślep ku czemukolwiek za co można się złapać. ZGODNOSĆ poznać po tym, że życie samo dostarcza okazji i szans , podsuwa rozpoznania jako najpierw małe podnóżki, a potem coraz większe szanse i możliwości. Nie trać tego balansu harmonicznego, który właśnie wtedy osiągnąłeś. Spójrz teraz w przeszłość i zobacz, że pomimo niewolących schematów i utożsamień ŻYCIE dawało Ci na tysiące sposobów znaki i szanse na wyjście z uwikłań i ono dalej to robi, jeśli masz oczy do patrzenia i uszy do słuchania

Tylko nie bój się ZAUFAĆ ŻYCIU. Zaufanie jest nawet ważniejsze od zgodności , ponieważ zgodnością (harmonią) Twój umysł może nazwać wszystko w czym tkwisz - u mnie tak było - a co niekoniecznie jest nią. Zaufanie do Życia zaś pochodzi spoza MNIE. Lekcje, które życie przynosi odzierają MNIE z iluzji posiadania kontroli, ale jednocześnie pojawia się zaufanie do "siebie" jako czegoś znacznie potężniejszego niż ten "ktoś-w-umyśle ". Tego "nowego siebie" nie ma potrzeby nazywać. On zakorzeniony jest wprost w nurcie Życia-
Które-Jest, jest niematerialny i połączony z Całością. Widzi to, czego JA nie może dostrzec.
Właściwie ZGODNOŚĆ w sobie, to osiągnięcie stanu równowagi pomiędzy rozpoznaniem iluzji JA, a Życiem które doświadcza poprzez ten organizm i palce które piszą.