Ku przestrodze.
Czym jest Mirvaso? Jest to nowy preparat, odtrąbiony jako cudowny przełom w leczeniu trądziku różowatego. Jego głównym składnikiem jest brymonidyna. Za tych cudownych 30 gramów produktu, musimy zapłacić ok 200 zł..
Do rzeczy, nie od dziś wiadomo, że przedstawiciele handlowi Galdermy nie śpią, dlatego tak często dermatolodzy proponują np. Cetaphile. A jak to wygląda z tytułowym Mirvaso? W moim przypadku, po paru minutach od zamknięcia drzwi gabinetu, pani dermatolog stwierdziwszy, że mam trądzik różowaty, wyjęła z torebki jakąś maść i pacnęła mi ją w kliku miejscach twarzy, po czym rozpoczęła wywiad. Teraz już wiem dlaczego w takiej kolejności, otóż zanim człowiek wyjdzie z gabinetu, oświecony faktem cóż to jest za dolegliwość i że w zasadzie jest nie do wyleczenia (tak mi powiedziano) maść sobie siedzi na twarzy i wybiela (dosłownie). Później następuje spektakularna konfrontacja z lusterkiem, tuż przed zakończeniem wizyty. Człowiek jest zachwycony i z pocałowaniem ręki przyjmuje receptę na Mirvaso. Taki jest schemat prezentacji tego produktu.
Ze mną jednak się nie udało. Nie dokońca. Ponieważ, gdy tylko pani zaczęła mówić, z dużym przejęciem, o tej nowej i cudownej maści, z trwogą, zapytałam czy to nie jest czasem ten mocno kontrowersyjny lek. Pani była zdumiona skąd takie informacje, ano stąd, że kiedyś obejrzałam na youtube filmik mocno przestrzegający przed tym czymś i choć nie wiedziałam wówczas co mi dolega itd to wryło mi się to w pamięć
Przejrzałem też z czystej ciekawości fora. Na co pani dermatolog odparła, że ona nie ma czasu czytać.. serio.
To co jest z tą maścią nie tak?
To, że wywołuje skutek o d w r o t n y !!! I to nie u znikomego procenta pacjentów, ale jak głosi choćby nawet witryna Dozu - często (cóż za dokładny opis leku..)
"Często: zaczerwienienie skóry, uczucie pieczenia lub swędzenia skóry, nagłe zaczerwienienie skóry".
Najstraszniejsze jest w tym wszystkim to, że nasza pierwotna rosacea jest niczym wobec tego potworka, który fundujemy sobie sami nakładając Mirvaso.
I nie dziwi mnie już nawet w tym momencie to, że chcąc znaleźć jakieś polskie komentarze, znalazłam.. sporo ogłoszeń o chęci sprzedaży..
Wracając do mojej wizyty, to uchroniłam się przed Mirvaso, ale i tak jak to mówią, z deszczu pod rynnę. Przepisano mi bowiem Rozex, maść, która generalnie jest standardem w trądziku różowatym (zawiera metronidazol) dlatego też nie miałam żadnych oporów.
Jak na nią zareagowałam? Takim zaczerwienieniem i pieczeniem, którego nie dość, że sama nigdy nie doświadczyłam, to jeszcze u nikogo nie widziałam.
Oczywiście o takiej możliwości mnie nie poinformowano.
Wiem, że takie reakcje się zdarzają, że mnóstwo składników może nas uczulić, ale to tak jak z negatywnymi badaniami, których się nie publikuje, chciałam po prostu, po ludzku ostrzec.
Aha, po zmyciu Rozexu, ulgę i powrót do stanu wyjściowego skóry przyniósł mi ukręcony, prosty roztwór niacynamidu, choć może po prostu zadziałało
zmycie środka drażniącego. Nie wiem, nie ponowiłam eksperymentu

A tu inna historia:
https://www.youtube.com/watch?app=deskt ... 2Wof7Aj2Zghttps://www.doz.pl/leki/p10079-Mirvaso