Głodówka absolutnie nie jest dla wycieńczonego organizmu. Jeśli mamy głębokie niedobory, to przed głodówką dobrze jest naładować ciało suplami i porządnie odżywić. Małachow przestrzegał przed głodowaniem osoby skrajnie wycieńczone chorobą.grzegorzadam pisze: ↑niedziela 09 lip 2023, 09:59wszystkie organizmy potrzebują krzemu!
pasożyty też, nie masz go wcale, więc nie czekaj,
wszystkiego nie wszamią, a człowiek potzrebuje krzemu do wszystkiego.. również.
robale kradną nam nie tylko krzem, idąc tym tokiem powinniśmy przestać jeść .
chociaż głodówka jest pewnym pomysłem.
Witam wszystkich użytkowników tego forum
17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.
25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.
/blueray21
W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum
To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.
Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.
/blueray21
KRZEM
- Rebelia
- Posty: 159
- Rejestracja: wtorek 23 lut 2021, 15:30
- x 18
- x 26
- Podziękował: 291 razy
- Otrzymał podziękowanie: 344 razy
Re: KRZEM
0 x
"Przypływ - odpływ, fala za falą wieczną mantrę morze nuci. Przypływ - odpływ, oddech czasu co odeszło kiedyś wróci"
-
- Posty: 137
- Rejestracja: środa 21 gru 2022, 21:26
- x 1
- x 3
- Podziękował: 352 razy
- Otrzymał podziękowanie: 47 razy
Re: KRZEM
https://www.youtube.com/watch?v=po8IuIXjCME
https://prevent-alzheimers-autism-strok ... m/2017/09/
Przepis na wodę krzemową. Zamiast wodorosiarczanu sodu pewnie można użyć np. octu.
"Krótki przepis na Silicade
Potrzebne składniki:
- Krzemian sodu
- Bisiarczan sodu
- Soda oczyszczona (wodorowęglan sodu)
Potrzebne narzędzia:
- Łyżka miarowa = 1/8 łyżeczki
- Łyżka miarowa Smidgen = 1/32 łyżeczki
- 1 kubek miarowy Pyrex
- Pojemnik z miarką o pojemności 1 galona
- Filtr Brita - typu dzbankowego
- Łopatka do wyrównywania
- Przyrząd do mieszania
Kroki:
1. Dodaj 1 szczyptę i 2 szczypty krzemianu sodu do pojemnika Pyrex o pojemności jednej filiżanki.
2. Dodaj 1/8 szklanki wody z kranu do pojemnika pomiarowego Pyrex o pojemności jednej filiżanki.
3. Podgrzej zawartość miarki Pyrex do wrzenia i gotuj przez co najmniej 30 sekund.
4. Natychmiast rozcieńczyć niewielką ilością nieogrzanej wody z kranu.
5. Przelać całą zawartość miarki Pyrex do pojemnika o pojemności 1 galona.
6. Napełnić pojemnik o pojemności 1 galona nieogrzewaną wodą z kranu do oznaczenia 1 galon na pojemniku.
7. Dodaj 1 szczyptę wodorosiarczanu sodu do pojemnika o pojemności 1 galona.
8. Dokładnie wymieszaj mieszaninę, a następnie przefiltruj ją przez dzbanek filtrujący Brita.
9. Po przefiltrowaniu dodaj do mieszaniny 2 szczypty sody oczyszczonej (wodorowęglanu sodu).
10. Wymieszaj Silicade, aby rozpuścić sodę oczyszczoną.
11. Ciesz się korzyściami zdrowotnymi płynącymi z picia Silicade!
Silicade można przechowywać bezterminowo w ciemności w temperaturze pokojowej lub w lodówce.
Dlaczego ten przepis działa
Celem tego przepisu na kwas ortokrzemowy (OSA) w wodzie pitnej jest użycie łatwego do odmierzenia stałego proszku krzemionkowego i kwaśnej mikropigułki, które są dostępne w handlu online i wysyłane do każdego, nie tylko do laboratoriów chemicznych. Obie te substancje chemiczne mają wysoką czystość (np. 99,5%).
- Rozpuścić krzemian sodu: Gotowanie sproszkowanego krzemianu sodu przez 30 sekund w jednej ósmej szklanki wody z kranu utrzymuje wystarczająco wysokie pH (np. pH = 13), aby rozpuścić krzemian434-436.
- Zneutralizować, aby utworzyć OSA i zapobiec polimeryzacji: Aby utworzyć OSA i inne gatunki krzemionki w równowadze z OSA489 i zapobiec polimeryzacji OSA435-437, należy natychmiast rozcieńczyć zasadowy (np. pH = 13) roztwór OSA do galonu wodą z kranu, a następnie natychmiast sprawić, by roztwór nie był niebezpieczny, zakwaszając roztwór do pH 4-5 za pomocą stałego kwasu wodorosiarczanu sodu. Roztwór OSA o stężeniu 1,29 mM jest znacznie poniżej poziomu nasycenia OSA w wodzie (np. 2-3 mM), ale wymaga 7 dni do pełnej stabilizacji, wzrastając ze 108 ppm natychmiast po przygotowaniu do 124 ppm174. Polimeryzację OSA zaobserwowano tylko przy neutralnym pH znacznie powyżej poziomu nasycenia OSA 200ppm435-437.
- Usuwanie aluminium: W celu optymalnego usunięcia aluminium należy zakwasić roztwór OSA wodorosiarczanem sodu do pH 4,0-5,0, a następnie przefiltrować przez filtr dzbankowy Brita (OB03)174. Znaczna część (np. 98,5%) labilnego aluminium wprowadzonego do wody wodociągowej jest usuwana174,175. Ten filtr Brita jest połączeniem węgla aktywnego i słabej żywicy kationowymiennej, która usuwa kationy takie jak aluminium, ale nie usuwa OSA174. Jeśli woda z kranu używana do produkcji Silicade ma pH między 6,5 a 8,5, zgodnie z drugorzędną normą EPA dotyczącą wody pitnej, to po zakwaszeniu, filtracji i dodaniu wodorowęglanu Silicade będzie mieć pH 6,5.
- Opcjonalnie można dodać wapń i/lub magnez: Jeśli woda z kranu ma niską zawartość wapnia i/lub magnezu, do wody Silicade należy dodać wapń i/lub magnez. Filtr Brita redukuje zawartość wapnia i magnezu w wodzie z kranu Quabbin o połowę175. Stwierdzono, że picie wody z wapniem na poziomie 80 mg i magnezem na poziomie 20 ppm jest optymalne dla dobrego zdrowia438. Może to być spowodowane konkurowaniem wapnia i magnezu z aluminium o wchłanianie przez jelita433. Wapń katalizuje polimeryzację OSA, ale tylko przy pH wyższym niż 818,19. Silicade + Ca ma pH 6,6 i przy tym pH OSA w Silicade + Ca jest głównie niepolimerycznym monomerem174,439."
Link do oczyszczania wody z glinu i fluoru
https://prevent-alzheimers-autism-strok ... e.html?m=1
https://prevent-alzheimers-autism-strok ... m/2017/09/
Przepis na wodę krzemową. Zamiast wodorosiarczanu sodu pewnie można użyć np. octu.
"Krótki przepis na Silicade
Potrzebne składniki:
- Krzemian sodu
- Bisiarczan sodu
- Soda oczyszczona (wodorowęglan sodu)
Potrzebne narzędzia:
- Łyżka miarowa = 1/8 łyżeczki
- Łyżka miarowa Smidgen = 1/32 łyżeczki
- 1 kubek miarowy Pyrex
- Pojemnik z miarką o pojemności 1 galona
- Filtr Brita - typu dzbankowego
- Łopatka do wyrównywania
- Przyrząd do mieszania
Kroki:
1. Dodaj 1 szczyptę i 2 szczypty krzemianu sodu do pojemnika Pyrex o pojemności jednej filiżanki.
2. Dodaj 1/8 szklanki wody z kranu do pojemnika pomiarowego Pyrex o pojemności jednej filiżanki.
3. Podgrzej zawartość miarki Pyrex do wrzenia i gotuj przez co najmniej 30 sekund.
4. Natychmiast rozcieńczyć niewielką ilością nieogrzanej wody z kranu.
5. Przelać całą zawartość miarki Pyrex do pojemnika o pojemności 1 galona.
6. Napełnić pojemnik o pojemności 1 galona nieogrzewaną wodą z kranu do oznaczenia 1 galon na pojemniku.
7. Dodaj 1 szczyptę wodorosiarczanu sodu do pojemnika o pojemności 1 galona.
8. Dokładnie wymieszaj mieszaninę, a następnie przefiltruj ją przez dzbanek filtrujący Brita.
9. Po przefiltrowaniu dodaj do mieszaniny 2 szczypty sody oczyszczonej (wodorowęglanu sodu).
10. Wymieszaj Silicade, aby rozpuścić sodę oczyszczoną.
11. Ciesz się korzyściami zdrowotnymi płynącymi z picia Silicade!
Silicade można przechowywać bezterminowo w ciemności w temperaturze pokojowej lub w lodówce.
Dlaczego ten przepis działa
Celem tego przepisu na kwas ortokrzemowy (OSA) w wodzie pitnej jest użycie łatwego do odmierzenia stałego proszku krzemionkowego i kwaśnej mikropigułki, które są dostępne w handlu online i wysyłane do każdego, nie tylko do laboratoriów chemicznych. Obie te substancje chemiczne mają wysoką czystość (np. 99,5%).
- Rozpuścić krzemian sodu: Gotowanie sproszkowanego krzemianu sodu przez 30 sekund w jednej ósmej szklanki wody z kranu utrzymuje wystarczająco wysokie pH (np. pH = 13), aby rozpuścić krzemian434-436.
- Zneutralizować, aby utworzyć OSA i zapobiec polimeryzacji: Aby utworzyć OSA i inne gatunki krzemionki w równowadze z OSA489 i zapobiec polimeryzacji OSA435-437, należy natychmiast rozcieńczyć zasadowy (np. pH = 13) roztwór OSA do galonu wodą z kranu, a następnie natychmiast sprawić, by roztwór nie był niebezpieczny, zakwaszając roztwór do pH 4-5 za pomocą stałego kwasu wodorosiarczanu sodu. Roztwór OSA o stężeniu 1,29 mM jest znacznie poniżej poziomu nasycenia OSA w wodzie (np. 2-3 mM), ale wymaga 7 dni do pełnej stabilizacji, wzrastając ze 108 ppm natychmiast po przygotowaniu do 124 ppm174. Polimeryzację OSA zaobserwowano tylko przy neutralnym pH znacznie powyżej poziomu nasycenia OSA 200ppm435-437.
- Usuwanie aluminium: W celu optymalnego usunięcia aluminium należy zakwasić roztwór OSA wodorosiarczanem sodu do pH 4,0-5,0, a następnie przefiltrować przez filtr dzbankowy Brita (OB03)174. Znaczna część (np. 98,5%) labilnego aluminium wprowadzonego do wody wodociągowej jest usuwana174,175. Ten filtr Brita jest połączeniem węgla aktywnego i słabej żywicy kationowymiennej, która usuwa kationy takie jak aluminium, ale nie usuwa OSA174. Jeśli woda z kranu używana do produkcji Silicade ma pH między 6,5 a 8,5, zgodnie z drugorzędną normą EPA dotyczącą wody pitnej, to po zakwaszeniu, filtracji i dodaniu wodorowęglanu Silicade będzie mieć pH 6,5.
- Opcjonalnie można dodać wapń i/lub magnez: Jeśli woda z kranu ma niską zawartość wapnia i/lub magnezu, do wody Silicade należy dodać wapń i/lub magnez. Filtr Brita redukuje zawartość wapnia i magnezu w wodzie z kranu Quabbin o połowę175. Stwierdzono, że picie wody z wapniem na poziomie 80 mg i magnezem na poziomie 20 ppm jest optymalne dla dobrego zdrowia438. Może to być spowodowane konkurowaniem wapnia i magnezu z aluminium o wchłanianie przez jelita433. Wapń katalizuje polimeryzację OSA, ale tylko przy pH wyższym niż 818,19. Silicade + Ca ma pH 6,6 i przy tym pH OSA w Silicade + Ca jest głównie niepolimerycznym monomerem174,439."
Link do oczyszczania wody z glinu i fluoru
https://prevent-alzheimers-autism-strok ... e.html?m=1
0 x
-
- Posty: 1604
- Rejestracja: niedziela 27 maja 2018, 12:06
- x 4
- x 104
- Podziękował: 3112 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2146 razy
Re: KRZEM
Leczenie raka jonami krzemu - ANRY
Dodano: 20-05-2011 w kategorii: - autor: Nexus
Prowadząc samotnie od roku 1950 badania nad istotą raka, onkolog i chirurg doktor Anatol Rybczyński odkrył i udowodnił, że jest to pasożytnicza tkanka grzybicza, i opracował preparat, który ją niszczy, co pozwoliło mu wyleczyć z raka setki ludzi.
OBECNA RZECZYWISTOŚĆ
Rak – taka diagnoza jest dla każdego człowieka czymś niewyobrażalnym. Zawsze jest to obraz człowieka skazanego. Wielu lekarzy stosuje taktykę „osłaniania” pacjenta, nie informując go o faktycznym stanie jego organizmu. Informuje się tylko rodzinę, która przeżywa mękę tworzenia pozorów, że właściwie to nic groźnego. Leczenie trwa, chory bierze jakieś leki, diagnoza po łacinie nic choremu nie mówi, a na końcu karty wypisowej pojawia się zwrot „leczenie paliatywne”, co oznacza jedno – możliwości medycyny zostały wyczerpane, nic już nie mamy do zaproponowania, co mogłoby dać cień nadziei na wyzdrowienie. Oto przykład z ostatniego tygodnia. Ojciec 23-letniego syna z rakiem nerki i przerzutami do kręgosłupa po zapytaniu profesora onkologii, czy ten widzi jeszcze jakieś światełko w tunelu, usłyszał brutalną odpowiedź: „Ja tam już żadnego światełka nie widzę”. Nie mniej dramatyczna jest sytuacja chorego, który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i jest świadom nieuchronności wyroku.
Niektórzy próbują nadrabiać miną, tworzyć pozory walki z chorobą, ale najczęściej jest to raczej zewnętrzna poza na użytek otoczenia, dla uspokojenia najbliższych. W gruncie rzeczy taki człowiek jest psychicznie całkowicie zagubiony, przerażony i czuje się skazany. Dziś ta straszna choroba nosi znamiona pandemii, ponieważ zbiera żniwo na całym świecie. Polskie statystyki są zastraszające – codziennie o tej chorobie dowiaduje się 300 Polaków, a 220 umiera. Obie te liczby wciąż rosną i będą rosły. Statystyki wyleczeń nowotworów należy traktować z dużą rezerwą, ponieważ często są zmanipulowane i niewiarygodne, co zostało przedstawione w numerze Nexusa w artykule o raku. Polskie statystyki traktują jako wyleczonego z nowotworu pacjenta, który przeżył pięć lat od ostatniego zabiegu (operacja, chemioterapia lub radioterapia).
Doskonale wiemy, że w wielu przypadkach nawrót choroby następuje po tym okresie, a wtedy są już przerzuty. „Człowiek skazany”, pozbawiony przez onkologię wszelkiej nadziei, szuka ratunku gdzie indziej. Metody niekonwencjonalne, bioenergoterapia, zioła, mikroelementy Podbielskiego, preparat torfowy Tołpy, Vilcacora, moroznik, befungin (przeciwrakowe zioła o skutecznym działaniu) często znacznie przedłużają życie pacjentów, a niejednokrotnie pozwalają zwalczyć chorobę. Czy to naprawdę możliwe, a jeśli tak, to jak one działają? Jeśli prześledzi się skład chemiczny ziół traktowanych jako przeciwrakowe, okaże się, że w każdym przypadku występuje wysoki poziom krzemu. Trafienie z odpowiednią dawką tego pierwiastka dla chorego i równoczesne wzmocnienie organizmu witaminami i mikroelementami, odpowiednim odżywianiem, a także, co nie jest bez znaczenia, nastawienie psychiczne chorego na walkę z nowotworem, powodują taką mobilizację organizmu, że czasami nowotwór całkowicie się cofa. Wśród onkologów rzadko jednak można spotkać lekarza otwartego na inne niż konwencjonalne metody leczenia. Zazwyczaj reagują bardzo ostro, wręcz strasząc i szantażując pacjentów, że będą mieli zamknięte drzwi do szpitala. Człowiek zdruzgotany wyrokiem diagnozy czuje się niemal ubezwłasnowolniony i nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji.
Oto dwa przykłady takiej właśnie sytuacji.
42-letnia kobieta ze zdiagnozowanym bardzo złośliwym guzkiem piersi wielkości 9 mm. Mając dwa tygodnie do wyznaczonego terminu mastektomii poszła do znajomego bioterapeuty. Po sześciu zabiegach stwierdził on, że komórek rakowych już nie ma i polecił jej zrobić badania. Badanie USG wykazało, że okrągły guzek zmienił się w 2,5-centymetrową rozstrzępioną strukturę. Kobieta poszła więc do prywatnego gabinetu na biopsję. Biopsja zrobiona przez dwóch lekarzy wykazała, że nie ma żadnych komórek rakowych. Kiedy pacjentka z radości przyznała się, że była u bioterapeuty, rozpętało się piekło. Została skrzyczana i zastraszona. Wmówiono jej, że za pół roku będzie miała przerzuty, ale wtedy ma się nie pokazywać w ich klinice. Okazało się, że właściciel gabinetu pracuje w szpitalu, w którym miała mieć operację. Kobieta wyszła roztrzęsiona, zapłakana i w wyznaczonym terminie zgłosiła się do kliniki, gdzie usunięto jej całą pierś i węzły chłonne.
Chłopczyk urodził się z potworniakiem nóżki. Guza usunięto, ale po roku zaczął odrastać na nowo. Kiedy matka została zapoznana z leczeniem nowotworów jonami krzemu, powiedziała lekarzowi, że chciałaby leczyć dziecko tą metodą, rezygnując równocześnie z chemioterapii. Matka widziała wcześniej, jakie męczarnie przeżywał jej syn podczas poprzednich zabiegów. Została wezwana do ordynatora „na dywanik”, gdzie oświadczono jej, że jeśli nie zgodzi się na leczenie dziecka w szpitalu, zrobią wszystko, aby pozbawić ją praw rodzicielskich. Zrozpaczona uległa presji. Tylko czy w Polsce szpital ma takie prawa?
SYLWETKA DOKTORA-ODKRYWCY
Była Wielkanoc 1949 roku. Na oddziale onkologii Szpitala im. J. Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej dyżur pełnił dr Anatol Rybczyński, onkolog chirurg. Na jednej z sal na raka płuc umierał młody, 22-letni człowiek. Aby oszczędzić widoku umierającego innym pacjentom, pielęgniarka zdecydowała się przewieźć go do izolatki. Nie chcąc pozwolić mu umierać w samotności, doktor zabrał go z kolei do swojego gabinetu. W szpitalu panowała absolutna cisza, słychać było tylko donośne bicie dzwonów podczas rezurekcji w pobliskim kościele. Nagle pacjent chwycił doktora za rękę i powiedział: — Panie doktorze, musi pan zająć się poszukiwaniem lekarstwa na raka. Wiem, że pan takie lekarstwo znajdzie. Ale proszę mi przyrzec, że rozpocznie pan badania. Doktor nie miał wyjścia. Nie odmawia się umierającemu człowiekowi. Ta obietnica przyniosła pierwsze owoce już po paru miesiącach.
Jeszcze w tym samym roku wynajął od szpitala część budynków gospodarczych i zaadoptował je na laboratorium. Obok urządził pomieszczenia dla zwierząt doświadczalnych. W styczniu 1950 roku rozpoczął systematyczne badania. Od Hipokratesa, Kopernika, Galileusza, po Pasteura i Sedlaka, co jakiś czas pojawiają się w różnych dziedzinach nauki uczeni wyprzedzający swoją epokę. Ich biografie noszą wiele wspólnych cech. Przede wszystkim poświęcają swoje prywatne życie na rzecz nauki, dokonując doniosłych odkryć i wynalazków. Działają najczęściej w osamotnieniu, kierując się dociekliwością i dążeniem do prawdy, co jest cechą prawdziwego naukowca. Odrzucają obowiązujące w ich czasach doktryny ograniczające swobodę myśli i prac badawczych. Dokonując w końcu odkryć, często niezgodnych a nawet rewolucyjnych wobec aktualnie istniejącej doktryny, popadają w konflikt z własnym środowiskiem, są wyobcowani, odrzuceni (Pasteur), a nawet wyklęci (Kopernik).
Takich przypadków jest we wszystkich dziedzinach nauki wiele. W książkach Zakazana archeologia oraz Błędy nauki pokazane są mechanizmy, którymi kierują się uznane „autorytety” nauki, chcąc utrzymać istniejące, jedynie słuszne teorie. Jedną z wielu ofiar tych mechanizmów był dr Anatol Rybczyński. Całe swoje życie poświęcił badaniom nad istotą raka i poszukiwaniu lekarstwa na tę straszną chorobę. Mając staranne, przedwojenne wykształcenie, prowadził swoje badania według wszelkich kanonów nauki. Odrzucił wszystkie istniejące wówczas teorie. W swojej praktyce lekarskiej miał możliwość obserwowania wielu chorych z różnymi nowotworami (około 35 000 pacjentów). Widział również nieskuteczność obowiązujących metod leczenia. Badania trwały wiele lat, ale już w roku 1954 rozpoczął leczenie według odkrytej przez siebie metody. Prowadził dokumentację osób wyleczonych z nowotworów. W trakcie badań sam zachorował na raka płuc, którego wyleczył swoją metodą w ciągu dwóch lat. Napisał 52 artykuły o swoim odkryciu, które wysłał do redakcji różnych czasopism medycznych.
Żaden z nich nie został przyjęty do druku. Pod koniec życia, w roku 1999, dr Rybczyński zwrócił się do Przewodniczącego Wydziału Nauk Medycznych PAN-u, profesora Janusza Komendera, z prośbą o zapoznanie się z wynikami jego badań. Odpowiedź profesora była druzgocząca. Komentując to, dr Rybczyński napisał: „Nie odnosząc się wcale do przesłanych materiałów, przedstawił mnie jako niezaradnego nieuka, nie wiedzącego, czego ja właściwie chcę i po co się wtrącam w nie swoje sprawy”. Odwoływanie się do Dyrektora Instytutu Leków, a nawet do ówczesnego premiera, Jerzego Buzka, również pozostało bez echa. Widząc beznadziejność swoich starań, dr Rybczyński przekazał swój dorobek Wiesławie Tomczak, jedynej osobie, która przez wiele lat z nim współpracowała, a także poznała doskonale jego metodę leczenia nowotworów oraz wytwarzania preparatu ANRY. Została również upoważniona do kontynuowania jego dzieła. Dr Anatol Rybczyński zmarł w roku 2001 w wieku 92 lat.
PRAWDA O RAKU WEDŁUG BADAŃ DRA RYBCZYŃSKIEGO
Prowadzone od roku 1950 badania miały na celu identyfikację komórki rakowej oraz wynalezienie lekarstwa, które by ją zniszczyło. Materiału badawczego doktor miał pod dostatkiem, ponieważ w swojej praktyce lekarskiej zajmował się na co dzień operowaniem nowotworów. Pierwszy etap badań polegał na próbach przeszczepienia komórek nowotworowych z człowieka na zwierzęta doświadczalne, wykonywaniu posiewów bakteriologicznych i przeprowadzaniu analizy składu chemicznego guzów nowotworowych. Szczegółowe opisy badań można znaleźć w jego wydanej w roku 1990 własnym sumptem książce "Nowe poglądy na etiologię choroby raka i choroby AIDS i zasady przyczynowego ich leczenia". Oto przykłady tych badań w skrócie:
• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka płaskokomórkowego rogowaciejącego z odciętej kończyny człowieka wstrzyknięto królikom i białym myszom. Po siedmiu dniach na skórze zwierząt pojawiły się cielistożółte grudki, które pokryły się rogowaciejącym naskórkiem. Histopatologicznie był to rak skórny płaskokomórkowy rogowaciejący.
• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka wargi dolnej człowieka podano dwukrotnie zwierzętom doświadczalnym. Potwierdzono histopatologicznie, że zarówno nowotwór człowieka, jak i królików, był rakiem płaskokomórkowym rogowaciejącym.
• Dwukrotnie podano wyciąg eterowy z raka żołądka człowieka królikom i świnkom morskim. Po 20 dniach zwierzęta padły. Podczas badania anatomopatologicznego stwierdzono w jamie otrzewnowej wolny płyn, powiększoną wątrobę w biało-szare plamy i wygórowania. Obrazy preparatów wykonanych z wyciagów eterowych z nowotworów ludzkich i z wątroby zwierząt były takie same.
• Osad z wyciągu eterowego guza nowotworowego królika wstrzyknięty innemu królikowi powodował, tak samo jak osad z wyciągu nowotworowego człowieka, powstanie identycznego guza.
• Powierzchnię pożywki stałej polano wyciągiem eterowym z nowotworów ludzi i zwierząt doświadczalnych. Zawsze po upływie dłuższego czasu wyrastały na niej bujne kolonie pleśni. Posiewy krwi zwierząt doświadczalnych wykazywały najpierw biały, mleczny nalot na pożywce stałej, potem nalot ten przebarwiał się na brązowo i miał postać cieniutkich niteczek. Następnie najstarsze kolonie ciemniały i przybierały szarozielony kolor, a niedługo potem cała powierzchnia agaru pokrywała się typową hodowlą pleśni szarej.
• Posiewy z wyciągów eterowych tkanek pobranych z wrzodów żołądka człowieka także dawały bujny wzrost pleśni.W celu ustalenia, który z pleśniowców występuje w jakim rodzaju raka, wykonano wiele różnych posiewów. Z raka zawsze wyhodowywano pleśniowca o drobnych i ułożonych w formie pędzelków (penicillium) zarodnikach. Hodowle tej pleśni przybierały w miarę starzenia się szary kolor.
• Z badanych mięsaków udało się otrzymać pleśń, której dojrzała, zarodnikująca hodowla miała kolor brązowy. Zarodniki tej pleśni były znacznie większe niż pleśni szarej.
• Otrzymano również hodowlę pleśni z czerniaka złośliwego. Zarodnikująca pleśń miała kolor zupełnie czarny, a nitki pleśni, długie i bujne, początkowo białe powoli czerniały. Kolonie tej pleśni rosły bardzo szybko.
• Posiewy krwi, płynów wysiękowych z jam surowiczych, a także ze stawów, pochodzące od zaawansowanych chorych na nowotwory złośliwe, zawsze dawały po upływie od trzech do sześciu miesięcy wzrost pleśni penicillium.
• Obecność pleśni stwierdzono również w tkankach nowotworów łagodnych, takich jak tłuszczak czy torbiel kości. Również posiewy kału i moczu zaawansowanych chorych na raka dają zawsze bujny wzrost grzybka penicillium.
• Wycięte i pobrane jałowo guzy nowotworowe umieszczone w słojach, poza organizmem człowieka powiększały się, a z upływem czasu wyrastały na nich liczne nitki pleśni, które następnie zarodnikowały. Otrzymane w ten sposób zarodniki przeszczepione na zwierzęta doświadczalne powodowały powstawanie i wzrost guzów nowotworowych.
• Organizm człowieka z nowotworem złośliwym pozbawiony jest mikroorganizmów banalnych (fizjologicznych). Na podstawie powyższych badań dr Rybczyński stwierdził, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie zmienioną komórką naszego organizmu, ale komórką pasożytniczą – grzybiczą. Analiza widmowa substancji powstałej po stopieniu tkanki nowotworowej (wypaleniu białka) wykazała, że składa się ona z następujących pierwiastków: krzem (Si), sód (Na), potas (K), glin (Al), żelazo (Fe), wapń (Ca), nikiel (Ni), antymon (Sb), chrom (Cr), kobalt (Co), miedź (Cu), mangan (Mn), brom (Br) i stront (Sr). Niezwykłą odporność na czynniki fizyczne i chemiczne grzybek penicillium zawdzięcza swojej budowie chemicznej, składa się bowiem z połączenia białka z większością pierwiastków nieorganicznych występujących na Ziemi, wśród których dominuje krzem. Analiza widmowa tkanki nowotworowej po wypaleniu łukiem elektrycznym w temperaturze 4000 stopni Celsjusza wykazała, że pozostał czysty krzem.
LECZENIE PREPARATEM ANRY
Pierwsze szczepionki przeciwrakowe dr Rybczyński przetestował na zwierzętach doświadczalnych już w roku 1954. Były one sporządzane z wyżarzonych zarodników pleśni w temperaturze ponad 4000 stopni Celsjusza w łuku elektrycznym. Po wyżarzeniu pozostawała kulka wielkości ziarenka pieprzu, tak twarda, że dr Rybczyński przez pół roku szukał prasy, która rozdrobniłaby ją na pyłek. Otrzymany proszek rozprowadzony płynem fizjologicznym wstrzykiwał zakażonym zwierzętom. Zabieg ten nie powodował guzów u zwierząt zdrowych, z kolei zwierzęta z nowotworami szybko wracały do zdrowia. Po kilku miesiącach, kiedy u zwierząt postępowała poprawa, doktor zdecydował się wypróbować tę szczepionkę na człowieku. Należy zaznaczyć, że na początku byli to pacjenci, którzy nie mieli już żadnej możliwości leczenia. Byli, po prostu, skazani na śmierć. Pierwszą osobą, u której zastosował krzemową szczepionkę, była chora z daleko zaawansowanym rakiem trzustki. Chora miała również żółtaczkę i cukrzycę. Bóle ustały na drugi dzień po zastrzyku, szybko też zaczął jej wracać apetyt, zmniejszyła się żółtaczka i całkowicie ustąpiła cukrzyca. Przez dziesięć tygodni następowała bardzo szybka poprawa i kiedy wydawało się, że chora wróci do zdrowia, w 11 tygodniu jej stan bardzo się pogorszył i po trzech dniach pacjentka zmarła. Dr Rybczyński zorientował się, że podano jej za dużą dawkę krzemu, co spowodowało gwałtowny rozpad guza i chora zmarła na skutek zatrucia toksynami z rozpadających się komórek grzybiczych i wysokiej temperatury. Kolejne badania polegały na obniżaniu dawki krzemu w szczepionce.
Rozpadające się guzy, które miały możliwość wyropienia na zewnątrz, nie zatruwały organizmu, nie powodowały wysokiej gorączki ani powiększenia i zablokowania toksynami wątroby. Jeśli guz znajdował się wewnątrz organizmu, dawka leku musiała być na tyle mała, aby wątroba mogła poradzić sobie z utylizacją toksyn. W trakcie dalszych badań dr Rybczyński opracował preparat homeopatyczny zawierający jony krzemu i nazwał go od swojego nazwiska „ANRY”. Preparat doskonale sprawdza się w profilaktyce. Podawany jest jednorazowo raz na pół roku w ilości 1 centymetra sześciennego. Nie może mieć, jako lek homeopatyczny, żadnych ujemnych skutków ubocznych. Działa wtedy, gdy jest potrzebny. Pobranie leku stanowi jednocześnie formę diagnostyki. Zdarza się, że osoby biorące lek profilaktycznie odkrywają u siebie czasami nawet dużego guza. Guz nowotworowy jako obcy, pasożytujący w nas organizm, może rosnąć przez wiele lat, nie dając żadnych objawów. Często kiedy się o tym dowiadujemy, jest już za późno. Zresztą, leczenie nawet małych guzków przez oficjalną medycynę budzi coraz więcej kontrowersji. Dr Rybczyński przeprowadził wiele badań demaskujących bezsilność i nieskuteczność stosowanych terapii.
Podejmując próby zniszczenia tkanki rakowej, stwierdził, że jest ona praktycznie niezniszczalna. Zarodniki pleśni umieszczone na pożywce nasączonej 300 razy silniejszą dawką cytostatyków (chemioterapia) rosły, a kiedy osiągnęły postać dojrzałą, zarodnikowały. Podobnie sprawdzał „skuteczność” radioterapii. Zarodnikującą pleśń szarą naświetlano jednorazowo dawką 6 000 erów. Następnie położono na próbce dwie igły radowe na 24 godziny.
Niestety ani promienie X, ani Y nie zniszczyły tkanki. Przeciwnie, zarodniki pleśni potraktowane tą „terapią” spowodowały znacznie szybszy i bujniejszy wzrost pleśni. Radioterapia powoduje często zmniejszenie lub nawet ustępowanie na jakiś czas guzów. Dr Rybczyński zaobserwował, że tkanka rakowa jest przerośnięta i otorbiona naszymi własnymi komórkami, aby zapobiec rozsiewaniu się zarodników i rozprzestrzenianiu toksyn. Dookoła i wewnątrz guza tworzy się naciek zapalny, jakby pole walki, gdzie gromadzą się komórki obronne organizmu, przede wszystkim leukocyty. Podczas radioterapii naciek ten zostaje zniszczony i uwolnione komórki rakowe rozsiewają się. Guz pozornie ginie lub zmniejsza się, ale niestety zagrożenie istnieje nadal. Jako chirurg dr Rybczyński obserwował wycinane guzy po zastosowaniu preparatu ANRY. Okazało się, że najkorzystniejsze jest usuwanie chirurgiczne około sześć tygodni po zażyciu preparatu. Zropiały guz łatwo oddziela się od naszej tkanki, a poza tym zapobiega to rozsiewaniu się komórek rakowych i przerzutom. Jeśli zachodzi konieczność natychmiastowej operacji, preparat należy podać wtedy, gdy jest pewność całkowitego zrośnięcia się zespoleń, a więc najwcześniej sześć tygodni po operacji. W wielu przypadkach nowotworów operacja nie jest konieczna, a nawet niewskazana. Dr Rybczyński nie radzi operować raka krtani, przełyku i płuc. Dokładne wskazówki można znaleźć w jego książce. Wiele osób biorąc preparat pyta, jak długo trzeba go zażywać.
Chorzy z nowotworem powinni brać go co pół roku aż do wyleczenia, czyli wycofania się guzów, a potem co półtora roku, ponieważ u nich przez wiele lat pozostają zarodniki pleśni we krwi. Podobnie profilaktycznie, początkowo przez dwa trzy lata co pół roku, aby oczyścić organizm z grzybów, a następnie wystarczy raz na półtora roku. Istnieje kilka barier, kiedy nawet preparat ANRY nie jest w stanie pomóc. Są to między innymi:
• zniszczony układ odpornościowy, na przykład chemioterapią (poniżej 2000 leukocytów) i uszkodzony szpik kostny, który nie jest w stanie się zregenerować;
• guzy, marskość wątroby lub zółtaczka wirusowa – zniszczona w bardzo dużym stopniu wątroba nie jest w stanie oczyścić organizmu z toksyn i dochodzi do jego zatrucia.
• ciężki rak płuc, które nie mają zdolności regeneracji, a zdrowej tkanki jest tak mało, że nie może zapewnić organizmowi właściwego oddychania. W ciężkich przypadkach nowotworów preparat podaje się w nieco inny sposób, co należy ustalić poprzez konsultacje.
NIEUSTANNE ZAGROŻENIE
Z grzybami stykamy się wszędzie. Wdychamy ich zarodniki, które pasożytują w naszym organizmie. Tak było od zawsze. Organizm ludzki będąc w stanie tak zwanej homeostazy współżyje z kilkuset rodzajami fizjologicznych mikroorganizmów. Prawdopodobnie od dawna takie dziko żyjące grzyby, nawet jeśli dostały się do organizmu, nie czyniły mu większej szkody, dlatego że człowiek posiadał zdrowe, nie uszkodzone mechanizmy obronne. Obecnie, na skutek skażenia środowiska, żywności i rażących błędów medycyny odporność ta została w bardzo dużym stopniu zniszczona. Głównym winowajcą są:
Antybiotyki
Antybiotyk jest metabolitem, czyli produktem przemiany materii grzybów (pleśni). Odkryte przez prof. Fleminga w roku 1929 wydawały się zbawieniem dla ludzkości, tym bardziej, że były to czasy masowych zachorowań na gruźlicę. Rzeczywiście uratowały życie tysiącom ludzi. Prof. Fleming ostrzegał jednak przed ubocznymi działaniami antybiotyków, lecz mimo to zaczęto stosować je na olbrzymią skalę. Wiek XX to nie tylko wiek antybiotyków, ale również intensywnych badań genetycznych. Antybiotyk Fleminga „wyprodukowany” przez dziko żyjącego pędzlaka ma niewiele wspólnego ze współczesnymi antybiotykami. Te współczesne są produktem grzybów-mutantów, tak pozmienianych genetycznie, że wydzielają około 300 razy więcej antybiotyku.
Dr Rybczyński wiele razy potwierdził badaniami, że antybiotyk, nawet najczystszy, umieszczony na pożywce węglowodanowej, zawsze porastał kożuchem pleśni. Każda ampułka antybiotyku zawiera zarodniki pleśni, które wstrzyknięte do organizmu dorastają do postaci komórkowej i dalej wydzielają antybiotyki. Tak więc dziecko, któremu podano przynajmniej raz antybiotyk narażone jest na stopniową utratę odporności. Zapada na kolejne choroby, znów dostaje antybiotyki i tak powstaje błędne koło. Nic dziwnego, że obecnie tak powszechna wśród dzieci jest alergia. Bo alergia to brak odporności organizmu na różne czynniki zewnętrzne. A grzyby, raz wprowadzone do organizmu, nie giną. Przy diecie wysokowęglowodanowej mają dobrą pożywkę i szybko rosną, tworząc skupiska, które są początkiem grzybic lub guzów nowotworowych.
Żywność
Z grzybami w żywności spotykamy się na każdym kroku. Jeśli słoik kompotu z maleńką plamką pleśni prześwietlimy odpowiednimi promieniami, zobaczymy, że jest on przerośnięty „korzeniami” pleśni do samego dna. Zazwyczaj łyżką zbieramy tę odrobinę pleśni, która jest na wierzchu, a kompot wypijamy. Często również odkrawamy nadpleśniałą część ziemniaka, pomidora, jabłka. Tymczasem ta dojrzała, dobrze widoczna część grzyba, to tylko wierzchołek góry lodowej. Specjalne szczepy grzybów, i to właśnie z rodziny penicillium, stosuje się w produkcji serów dojrzewających – pleśniowych oraz twardych. Im twardszy ser, tym bardziej jest przerośnięty grzybnią. Zupełnie inny rodzaj grzybów serwuje nam w żywności przemysł mięsny. W poprzednim punkcie była mowa o antybiotykach. Rzadko kto wie, jak się je produkuje. Otóż, w zbiornikach o pojemności wielu tysięcy litrów przygotowuje się pożywkę w postaci wodnego roztworu węglowodanów– mąki pszennej, ziemniaczanej i cukru. Po doprowadzeniu jej do temperatury ponad 70 stopni dodaje się specjalne, laboratoryjnie wyselekcjonowane, zmutowane szczepy grzybów, które wytwarzają wymagane rodzaje antybiotyku. Zbiorniki przez kilka tygodni przerastają grzybnią.
Proszę zwrócić uwagę, że o ile większość normalnych, białkowych organizmów ginie w takiej temperaturze, dla grzybów temperatura 70-120 stopni jest optymalnym „ciepełkiem”, w którym najszybciej rosną. Po odpowiednim czasie dokonuje się odciągu antybiotyków. Pierwszy, najczystszy, jest przeznaczony dla ludzi, natomiast drugi – dla zwierząt, do użytku przez weterynarzy. Całą resztę odsącza się, osusza i brykietuje. Stanowi ona główny komponent pasz w tuczu zwierząt mięsnych i drobiu. Tak więc, całe tony grzybni wracają do nas w postaci mięsa. A ponieważ według badań dra Rybczyńskiego giną one dopiero w temperaturze 4000 stopni, żadna obróbka cieplna ich nie zniszczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce powstało już 26 ferm świń założonych przez Amerykanów, niedługo nasz rynek zaleje zagrzybiona, skażona wieprzowina, szczególnie ta najtańsza, w supermarketach. Podobnie jest z drobiem. Kurczak, zaprogramowany na 6-8 tygodni tuczu, wypuszczony po tym czasie na „wolność” po 2-3 tygodniach pokryje się pleśnią, łącznie z piórami i padnie. Nie lepiej jest z innymi produktami. Kontrole często wykrywają całe partie kaszy, mąki lub innych produktów węglowodanowych skażonych grzybami. Bardzo ważne jest również dbanie o magazyny żywnościowe i spichrze na wsi. Nieprzypadkowa jest wysoka zachorowalność na raka żołądka wśród ludności wiejskiej.
Mieszkanie
W swojej książce "Nie ma nieuleczalnie chorych" prof. Julian Aleksandrowicz pisze: „Na szczególną uwagę zasługuje również fakt, że tzw. «domy rakowe» lub «mieszkania rakowe» znane z wiedzy empirycznej, a dotąd nie w pełni wyjaśnione naukowo, są konsekwencją skażenia środowiska zamieszkania toksynotwórczymi grzybami. Nasze spostrzeżenia w tym zakresie zostały potwierdzone przez wiele pracowni świata i dowodzą kulturowego uwarunkowania chorób nowotworowych przez określony model budownictwa mieszkaniowego. Stąd też wydaje się, że impregnowanie tworzyw grzybobójczymi czynnikami jest jedną z racjonalnych dróg profilaktyki”. Na poparcie tej tezy podam dwa przykłady, z którymi zetknęłam się osobiście. Moja siostra, tak jak cała moja rodzina, wzięła preparat ANRY profilaktycznie w październiku 2003 roku. Po czterech miesiącach zauważyła na szyi ciemną brodawkę wielkości prawie centymetra. Pani Wiesława Tomczak stwierdziła, że jest to czerniak złośliwy, którego nie należy ruszać, drażnić ani tym bardziej wycinać. Po jakimś czasie powinien sam zniknąć.
Lekarz, który to obejrzał, radził siostrze natychmiast zgłosić się do kliniki onkologicznej na badania. Siostra postąpiła według wskazań pani Wiesławy. Rzeczywiście po dwóch miesiącach guzek zaczął się gwałtownie zmieniać i zmniejszać, a po kilku tygodniach całkowicie zniknął. Z początku została niewielka różowa blizna, a teraz nie ma już ani śladu. Po analizie doszłyśmy do wniosku, że przyczyną czerniaka, mogła być czarna pleśń w naszym rodzinnym domu. Mury z wapienia chłonęły wilgoć strumyka płynącego za domem i w najbardziej oddalonym od pieca rogu mieszkania była zawsze czarna pleśń, której nie sposób było zlikwidować. Obecnie w tym pokoju mieszka siostrzeniec, który ma na plecach kilkanaście dużych, czarnych „pieprzyków”. On również bierze profilaktycznie preparat ANRY.
Przykład drugi to pani Ewa, która przez 30 lat mieszkała w narożnym mieszkaniu bloku. Przeciekający dach powodował wilgoć i coraz większe zagrzybienie mieszkania. U pani Ewy stwierdzono trzy rodzaje guzów: glejak mózgu, mięśniak macicy i cysta. Leczy się preparatem ANRY i jest na diecie niskowęglowodanowej. Mimo że jest po dwóch operacjach mózgu, czuje się dobrze.
Palenie tytoniu
Palenie tytoniu może być przyczyną raka płuc lub krtani, ponieważ, jak stwierdził dr Rybczyński, niektóre grzyby z rodzaju penicillium uwielbiają środowisko tytoniu.
Ich niezwykła odporność powoduje, że nie niszczy ich żar papierosa (około 800 stopni Celsjusza). Wdychając systematycznie dym, a wraz z nim zarodniki grzybów, doprowadzamy do takiego ich nagromadzenia, że z czasem powstaje rak.
Inne czynniki
Każdy żywy organizm rośnie i rozwija się lepiej, jeśli stworzymy mu optymalne warunki. Powszechnie znany jest problem cieków wodnych. Na przykład kot, mrówki i bez czują się bardzo dobrze na żyle wodnej, natomiast pies unika takich miejsc, zaś paproć w miejscu, przez które przebiega żyła wodna, po prostu, usycha. Cieki wodne działają niezwykle stymulująco na wzrost grzybów, dlatego spanie przez wiele lat w takim miejscu może uaktywnić nowotwór. Podobnie przebywanie w skażonym środowisku – praca w zakładach produkujących chemikalia, lakierniach, fabrykach mebli itp.
Stosowane w domu środki czystości, freon ulatniający się z lodówek, ołów z połączeń w instalacjach wodociągowych, rtęć z amalgamatowych wypełnień w zębach – to tylko kilka spośród ogromnej listy czynników nazywanych potocznie rakotwórczymi. Znając istotę raka, nie możemy się z tym zgodzić. Te czynniki mogą jedynie sprzyjać szybszemu rozwojowi nowotworów, i to z dwóch powodów: albo stwarzają dla grzybów optymalne warunki wzrostu, albo osłabiają organizm, obniżając jego odporność, co powoduje, że staje się on bezbronny wobec pasożyta.
NIE TYLKO RAK
Dr Rybczyński odkrył podczas swoich badań, że grzybka penicillium cechuje polimorfizm, czyli występowanie w różnych postaciach rozwojowych. Wirusy, które uważa się, „że przekształcają komórki ludzkie w nowotworowe”, są jedną z najmniejszych postaci pasożyta penicillium. Potwierdziło to doświadczenie z posiewem surowicy krwi chorego na nowotwór. Po ośmiu dniach pojawiły się bardzo liczne drobnoustroje, tak małe, że ledwo widoczne w mikroskopie optycznym. Dr Rybczyński nie dysponował w latach 50-tych mikroskopem elektronowym. Po czterech tygodniach były już typowej dla bakterii wielkości, gromadząc się w skupiska, gronka lub łańcuszki.
Doktor miał czasami wątpliwości, czy to są pleśniowce, czy bakterie. Wątpliwości te znikały jednak, kiedy po paru tygodniach cała hodowla pokrywała się kożuchem pleśni. Powyższe wyniki badań nasuwają hipotezę, że wiele chorób uważanych za wirusowe, bakteryjne lub te, których przyczyny medycyna w ogóle nie zna, mogą być spowodowane młodymi postaciami grzybów. Tę teorię potwierdza wyleczenie krzemem wielu chorób, takich jak padaczka, małopłytkowość, wodogłowie, zanik mięśni, żółtaczka, astma, zapalenie mózgu, marskość wątroby, rumień guzowaty, niepłodność, żylaki odbytu, schizofrenia, stwardnienie rozsiane, AIDS i wiele innych. Choroby te ustępowały zazwyczaj przy okazji leczenia nowotworów. Przyjrzyjmy się bliżej chorobie AIDS. Za jej przyczynę uważa się niszczenie przez wirusa HIV leukocytów T odpowiedzialnych za odporność organizmu. Nie można wykluczyć, że HIV jest właśnie tą najmłodszą, zarodnikową postacią jednego z grzybków penicillium. Dr Rybczyński wyleczył 4 przypadki AIDS
DLACZEGO KRZEM
Odpowiedź na to pytanie dają wyniki badań dra Rybczyńskiego. Próbując stworzyć szczepionkę na raka, doszedł w końcu do czystego krzemu. Dopiero ten czysty pierwiastek, pozyskany z tkanki nowotworowej, nie powodował guzów u zwierząt zdrowych i leczył chore. Aktywne jony krzemu w postaci homeopatycznej dają impuls dla układu odpornościowego, wskazując przeciwnika. Leukocyty, których ilość pod wpływem preparatu ANRY szybko wzrasta, wytrącają krzem z komórek nowotworowych niszcząc ich strukturę. Uwolnione toksyczne białko jest utylizowane przez wątrobę. U wszystkich chorych na raka stwierdzono bardzo niski poziom krzemu w organizmie. Jest go natomiast dużo w podścieliskach pod nowotwory i w samych guzach. Po ich rozpadzie krzem wraca na swoje miejsce. Chiński naukowiec Jezhou Sheng prowadził badania naukowe nad Vilcacorą.
Potwierdził jej właściwości lecznicze w wielu chorobach, z rakiem włącznie. Badania wykazały, że Vilcacora ma zdolność niszczenia DNA komórki rakowej, co powoduje jej rozpad, oraz naprawy uszkodzeń DNA w naszych komórkach. Można założyć, że będący niezwykle ważnym nośnikiem informacji w DNA krzem zostaje „wykradziony” przez nowotwór, powodując jego uszkodzenie, a po rozpadzie guza wraca na swoje miejsce. Równie ważną rolę krzem odgrywa w budowie białek, szczególnie kolagenowych. Duże ilości tego pierwiastka zawierają takie tkanki jak tętnice (najwięcej aorta), ścięgna, skóra, tkanka łączna, białko oka. Kolagen, który jest białkowym klejem utrzymującym organizm w całości zawiera krzem w postaci silanolanu. Witamina C działa wyłącznie jako katalizator w syntezie kolagenu. Natomiast krzem jest strukturalnym elementem kolagenu.
Substancje zawierające krzem występują we wszystkich chrząstkach oraz w materiale wiążącym komórki. Krzem potrzebny jest również do zachowania właściwej struktury kości i ich zrostu Krzem spełnia wybitną rolę w energoinformacyjnych polach organizmu. To właśnie od metabolizmu krzemu zależy funkcjonowanie tak zwanej matrycy energetycznej – energetycznego wzorca organizmu. Uszkodzenie krzemowo- energetycznej matrycy organizmu prowadzi nie tylko do nowotworów, ale i innych schorzeń. Największy wkład w badania nad krzemem wniósł do polskiej nauki prof. Włodzimierz Sedlak. Wyniki jego badań w pełni pokrywają się z badaniami i hipotezami dra Rybczyńskiego.
Prof. Sedlak pisze: „Praktyka lekarska stosowała już od starożytności rośliny krzemionkowe: skrzyp, kozieradka, poziomka, miodunka, konopie. Krzemionki używa się w leczeniu nie tylko gruźlicy, ale również nowotworów. Statystycznie wykazano związek występowalności nowotworów złośliwych z zawartością krzemu w wodzie. W początkach obecnego stulecia (XX wieku – dop. autora) poczęto stosować krzem w terapii nowotworowej”.
„Rozwój grzybów na plantacjach ryżu jest hamowany przez krzem. Zarażenie grzybem jest odwrotnie proporcjonalne do ilości tego pierwiastka w glebie”.
Dodano: 20-05-2011 w kategorii: - autor: Nexus
Prowadząc samotnie od roku 1950 badania nad istotą raka, onkolog i chirurg doktor Anatol Rybczyński odkrył i udowodnił, że jest to pasożytnicza tkanka grzybicza, i opracował preparat, który ją niszczy, co pozwoliło mu wyleczyć z raka setki ludzi.
OBECNA RZECZYWISTOŚĆ
Rak – taka diagnoza jest dla każdego człowieka czymś niewyobrażalnym. Zawsze jest to obraz człowieka skazanego. Wielu lekarzy stosuje taktykę „osłaniania” pacjenta, nie informując go o faktycznym stanie jego organizmu. Informuje się tylko rodzinę, która przeżywa mękę tworzenia pozorów, że właściwie to nic groźnego. Leczenie trwa, chory bierze jakieś leki, diagnoza po łacinie nic choremu nie mówi, a na końcu karty wypisowej pojawia się zwrot „leczenie paliatywne”, co oznacza jedno – możliwości medycyny zostały wyczerpane, nic już nie mamy do zaproponowania, co mogłoby dać cień nadziei na wyzdrowienie. Oto przykład z ostatniego tygodnia. Ojciec 23-letniego syna z rakiem nerki i przerzutami do kręgosłupa po zapytaniu profesora onkologii, czy ten widzi jeszcze jakieś światełko w tunelu, usłyszał brutalną odpowiedź: „Ja tam już żadnego światełka nie widzę”. Nie mniej dramatyczna jest sytuacja chorego, który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i jest świadom nieuchronności wyroku.
Niektórzy próbują nadrabiać miną, tworzyć pozory walki z chorobą, ale najczęściej jest to raczej zewnętrzna poza na użytek otoczenia, dla uspokojenia najbliższych. W gruncie rzeczy taki człowiek jest psychicznie całkowicie zagubiony, przerażony i czuje się skazany. Dziś ta straszna choroba nosi znamiona pandemii, ponieważ zbiera żniwo na całym świecie. Polskie statystyki są zastraszające – codziennie o tej chorobie dowiaduje się 300 Polaków, a 220 umiera. Obie te liczby wciąż rosną i będą rosły. Statystyki wyleczeń nowotworów należy traktować z dużą rezerwą, ponieważ często są zmanipulowane i niewiarygodne, co zostało przedstawione w numerze Nexusa w artykule o raku. Polskie statystyki traktują jako wyleczonego z nowotworu pacjenta, który przeżył pięć lat od ostatniego zabiegu (operacja, chemioterapia lub radioterapia).
Doskonale wiemy, że w wielu przypadkach nawrót choroby następuje po tym okresie, a wtedy są już przerzuty. „Człowiek skazany”, pozbawiony przez onkologię wszelkiej nadziei, szuka ratunku gdzie indziej. Metody niekonwencjonalne, bioenergoterapia, zioła, mikroelementy Podbielskiego, preparat torfowy Tołpy, Vilcacora, moroznik, befungin (przeciwrakowe zioła o skutecznym działaniu) często znacznie przedłużają życie pacjentów, a niejednokrotnie pozwalają zwalczyć chorobę. Czy to naprawdę możliwe, a jeśli tak, to jak one działają? Jeśli prześledzi się skład chemiczny ziół traktowanych jako przeciwrakowe, okaże się, że w każdym przypadku występuje wysoki poziom krzemu. Trafienie z odpowiednią dawką tego pierwiastka dla chorego i równoczesne wzmocnienie organizmu witaminami i mikroelementami, odpowiednim odżywianiem, a także, co nie jest bez znaczenia, nastawienie psychiczne chorego na walkę z nowotworem, powodują taką mobilizację organizmu, że czasami nowotwór całkowicie się cofa. Wśród onkologów rzadko jednak można spotkać lekarza otwartego na inne niż konwencjonalne metody leczenia. Zazwyczaj reagują bardzo ostro, wręcz strasząc i szantażując pacjentów, że będą mieli zamknięte drzwi do szpitala. Człowiek zdruzgotany wyrokiem diagnozy czuje się niemal ubezwłasnowolniony i nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji.
Oto dwa przykłady takiej właśnie sytuacji.
42-letnia kobieta ze zdiagnozowanym bardzo złośliwym guzkiem piersi wielkości 9 mm. Mając dwa tygodnie do wyznaczonego terminu mastektomii poszła do znajomego bioterapeuty. Po sześciu zabiegach stwierdził on, że komórek rakowych już nie ma i polecił jej zrobić badania. Badanie USG wykazało, że okrągły guzek zmienił się w 2,5-centymetrową rozstrzępioną strukturę. Kobieta poszła więc do prywatnego gabinetu na biopsję. Biopsja zrobiona przez dwóch lekarzy wykazała, że nie ma żadnych komórek rakowych. Kiedy pacjentka z radości przyznała się, że była u bioterapeuty, rozpętało się piekło. Została skrzyczana i zastraszona. Wmówiono jej, że za pół roku będzie miała przerzuty, ale wtedy ma się nie pokazywać w ich klinice. Okazało się, że właściciel gabinetu pracuje w szpitalu, w którym miała mieć operację. Kobieta wyszła roztrzęsiona, zapłakana i w wyznaczonym terminie zgłosiła się do kliniki, gdzie usunięto jej całą pierś i węzły chłonne.
Chłopczyk urodził się z potworniakiem nóżki. Guza usunięto, ale po roku zaczął odrastać na nowo. Kiedy matka została zapoznana z leczeniem nowotworów jonami krzemu, powiedziała lekarzowi, że chciałaby leczyć dziecko tą metodą, rezygnując równocześnie z chemioterapii. Matka widziała wcześniej, jakie męczarnie przeżywał jej syn podczas poprzednich zabiegów. Została wezwana do ordynatora „na dywanik”, gdzie oświadczono jej, że jeśli nie zgodzi się na leczenie dziecka w szpitalu, zrobią wszystko, aby pozbawić ją praw rodzicielskich. Zrozpaczona uległa presji. Tylko czy w Polsce szpital ma takie prawa?
SYLWETKA DOKTORA-ODKRYWCY
Była Wielkanoc 1949 roku. Na oddziale onkologii Szpitala im. J. Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej dyżur pełnił dr Anatol Rybczyński, onkolog chirurg. Na jednej z sal na raka płuc umierał młody, 22-letni człowiek. Aby oszczędzić widoku umierającego innym pacjentom, pielęgniarka zdecydowała się przewieźć go do izolatki. Nie chcąc pozwolić mu umierać w samotności, doktor zabrał go z kolei do swojego gabinetu. W szpitalu panowała absolutna cisza, słychać było tylko donośne bicie dzwonów podczas rezurekcji w pobliskim kościele. Nagle pacjent chwycił doktora za rękę i powiedział: — Panie doktorze, musi pan zająć się poszukiwaniem lekarstwa na raka. Wiem, że pan takie lekarstwo znajdzie. Ale proszę mi przyrzec, że rozpocznie pan badania. Doktor nie miał wyjścia. Nie odmawia się umierającemu człowiekowi. Ta obietnica przyniosła pierwsze owoce już po paru miesiącach.
Jeszcze w tym samym roku wynajął od szpitala część budynków gospodarczych i zaadoptował je na laboratorium. Obok urządził pomieszczenia dla zwierząt doświadczalnych. W styczniu 1950 roku rozpoczął systematyczne badania. Od Hipokratesa, Kopernika, Galileusza, po Pasteura i Sedlaka, co jakiś czas pojawiają się w różnych dziedzinach nauki uczeni wyprzedzający swoją epokę. Ich biografie noszą wiele wspólnych cech. Przede wszystkim poświęcają swoje prywatne życie na rzecz nauki, dokonując doniosłych odkryć i wynalazków. Działają najczęściej w osamotnieniu, kierując się dociekliwością i dążeniem do prawdy, co jest cechą prawdziwego naukowca. Odrzucają obowiązujące w ich czasach doktryny ograniczające swobodę myśli i prac badawczych. Dokonując w końcu odkryć, często niezgodnych a nawet rewolucyjnych wobec aktualnie istniejącej doktryny, popadają w konflikt z własnym środowiskiem, są wyobcowani, odrzuceni (Pasteur), a nawet wyklęci (Kopernik).
Takich przypadków jest we wszystkich dziedzinach nauki wiele. W książkach Zakazana archeologia oraz Błędy nauki pokazane są mechanizmy, którymi kierują się uznane „autorytety” nauki, chcąc utrzymać istniejące, jedynie słuszne teorie. Jedną z wielu ofiar tych mechanizmów był dr Anatol Rybczyński. Całe swoje życie poświęcił badaniom nad istotą raka i poszukiwaniu lekarstwa na tę straszną chorobę. Mając staranne, przedwojenne wykształcenie, prowadził swoje badania według wszelkich kanonów nauki. Odrzucił wszystkie istniejące wówczas teorie. W swojej praktyce lekarskiej miał możliwość obserwowania wielu chorych z różnymi nowotworami (około 35 000 pacjentów). Widział również nieskuteczność obowiązujących metod leczenia. Badania trwały wiele lat, ale już w roku 1954 rozpoczął leczenie według odkrytej przez siebie metody. Prowadził dokumentację osób wyleczonych z nowotworów. W trakcie badań sam zachorował na raka płuc, którego wyleczył swoją metodą w ciągu dwóch lat. Napisał 52 artykuły o swoim odkryciu, które wysłał do redakcji różnych czasopism medycznych.
Żaden z nich nie został przyjęty do druku. Pod koniec życia, w roku 1999, dr Rybczyński zwrócił się do Przewodniczącego Wydziału Nauk Medycznych PAN-u, profesora Janusza Komendera, z prośbą o zapoznanie się z wynikami jego badań. Odpowiedź profesora była druzgocząca. Komentując to, dr Rybczyński napisał: „Nie odnosząc się wcale do przesłanych materiałów, przedstawił mnie jako niezaradnego nieuka, nie wiedzącego, czego ja właściwie chcę i po co się wtrącam w nie swoje sprawy”. Odwoływanie się do Dyrektora Instytutu Leków, a nawet do ówczesnego premiera, Jerzego Buzka, również pozostało bez echa. Widząc beznadziejność swoich starań, dr Rybczyński przekazał swój dorobek Wiesławie Tomczak, jedynej osobie, która przez wiele lat z nim współpracowała, a także poznała doskonale jego metodę leczenia nowotworów oraz wytwarzania preparatu ANRY. Została również upoważniona do kontynuowania jego dzieła. Dr Anatol Rybczyński zmarł w roku 2001 w wieku 92 lat.
PRAWDA O RAKU WEDŁUG BADAŃ DRA RYBCZYŃSKIEGO
Prowadzone od roku 1950 badania miały na celu identyfikację komórki rakowej oraz wynalezienie lekarstwa, które by ją zniszczyło. Materiału badawczego doktor miał pod dostatkiem, ponieważ w swojej praktyce lekarskiej zajmował się na co dzień operowaniem nowotworów. Pierwszy etap badań polegał na próbach przeszczepienia komórek nowotworowych z człowieka na zwierzęta doświadczalne, wykonywaniu posiewów bakteriologicznych i przeprowadzaniu analizy składu chemicznego guzów nowotworowych. Szczegółowe opisy badań można znaleźć w jego wydanej w roku 1990 własnym sumptem książce "Nowe poglądy na etiologię choroby raka i choroby AIDS i zasady przyczynowego ich leczenia". Oto przykłady tych badań w skrócie:
• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka płaskokomórkowego rogowaciejącego z odciętej kończyny człowieka wstrzyknięto królikom i białym myszom. Po siedmiu dniach na skórze zwierząt pojawiły się cielistożółte grudki, które pokryły się rogowaciejącym naskórkiem. Histopatologicznie był to rak skórny płaskokomórkowy rogowaciejący.
• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka wargi dolnej człowieka podano dwukrotnie zwierzętom doświadczalnym. Potwierdzono histopatologicznie, że zarówno nowotwór człowieka, jak i królików, był rakiem płaskokomórkowym rogowaciejącym.
• Dwukrotnie podano wyciąg eterowy z raka żołądka człowieka królikom i świnkom morskim. Po 20 dniach zwierzęta padły. Podczas badania anatomopatologicznego stwierdzono w jamie otrzewnowej wolny płyn, powiększoną wątrobę w biało-szare plamy i wygórowania. Obrazy preparatów wykonanych z wyciagów eterowych z nowotworów ludzkich i z wątroby zwierząt były takie same.
• Osad z wyciągu eterowego guza nowotworowego królika wstrzyknięty innemu królikowi powodował, tak samo jak osad z wyciągu nowotworowego człowieka, powstanie identycznego guza.
• Powierzchnię pożywki stałej polano wyciągiem eterowym z nowotworów ludzi i zwierząt doświadczalnych. Zawsze po upływie dłuższego czasu wyrastały na niej bujne kolonie pleśni. Posiewy krwi zwierząt doświadczalnych wykazywały najpierw biały, mleczny nalot na pożywce stałej, potem nalot ten przebarwiał się na brązowo i miał postać cieniutkich niteczek. Następnie najstarsze kolonie ciemniały i przybierały szarozielony kolor, a niedługo potem cała powierzchnia agaru pokrywała się typową hodowlą pleśni szarej.
• Posiewy z wyciągów eterowych tkanek pobranych z wrzodów żołądka człowieka także dawały bujny wzrost pleśni.W celu ustalenia, który z pleśniowców występuje w jakim rodzaju raka, wykonano wiele różnych posiewów. Z raka zawsze wyhodowywano pleśniowca o drobnych i ułożonych w formie pędzelków (penicillium) zarodnikach. Hodowle tej pleśni przybierały w miarę starzenia się szary kolor.
• Z badanych mięsaków udało się otrzymać pleśń, której dojrzała, zarodnikująca hodowla miała kolor brązowy. Zarodniki tej pleśni były znacznie większe niż pleśni szarej.
• Otrzymano również hodowlę pleśni z czerniaka złośliwego. Zarodnikująca pleśń miała kolor zupełnie czarny, a nitki pleśni, długie i bujne, początkowo białe powoli czerniały. Kolonie tej pleśni rosły bardzo szybko.
• Posiewy krwi, płynów wysiękowych z jam surowiczych, a także ze stawów, pochodzące od zaawansowanych chorych na nowotwory złośliwe, zawsze dawały po upływie od trzech do sześciu miesięcy wzrost pleśni penicillium.
• Obecność pleśni stwierdzono również w tkankach nowotworów łagodnych, takich jak tłuszczak czy torbiel kości. Również posiewy kału i moczu zaawansowanych chorych na raka dają zawsze bujny wzrost grzybka penicillium.
• Wycięte i pobrane jałowo guzy nowotworowe umieszczone w słojach, poza organizmem człowieka powiększały się, a z upływem czasu wyrastały na nich liczne nitki pleśni, które następnie zarodnikowały. Otrzymane w ten sposób zarodniki przeszczepione na zwierzęta doświadczalne powodowały powstawanie i wzrost guzów nowotworowych.
• Organizm człowieka z nowotworem złośliwym pozbawiony jest mikroorganizmów banalnych (fizjologicznych). Na podstawie powyższych badań dr Rybczyński stwierdził, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie zmienioną komórką naszego organizmu, ale komórką pasożytniczą – grzybiczą. Analiza widmowa substancji powstałej po stopieniu tkanki nowotworowej (wypaleniu białka) wykazała, że składa się ona z następujących pierwiastków: krzem (Si), sód (Na), potas (K), glin (Al), żelazo (Fe), wapń (Ca), nikiel (Ni), antymon (Sb), chrom (Cr), kobalt (Co), miedź (Cu), mangan (Mn), brom (Br) i stront (Sr). Niezwykłą odporność na czynniki fizyczne i chemiczne grzybek penicillium zawdzięcza swojej budowie chemicznej, składa się bowiem z połączenia białka z większością pierwiastków nieorganicznych występujących na Ziemi, wśród których dominuje krzem. Analiza widmowa tkanki nowotworowej po wypaleniu łukiem elektrycznym w temperaturze 4000 stopni Celsjusza wykazała, że pozostał czysty krzem.
LECZENIE PREPARATEM ANRY
Pierwsze szczepionki przeciwrakowe dr Rybczyński przetestował na zwierzętach doświadczalnych już w roku 1954. Były one sporządzane z wyżarzonych zarodników pleśni w temperaturze ponad 4000 stopni Celsjusza w łuku elektrycznym. Po wyżarzeniu pozostawała kulka wielkości ziarenka pieprzu, tak twarda, że dr Rybczyński przez pół roku szukał prasy, która rozdrobniłaby ją na pyłek. Otrzymany proszek rozprowadzony płynem fizjologicznym wstrzykiwał zakażonym zwierzętom. Zabieg ten nie powodował guzów u zwierząt zdrowych, z kolei zwierzęta z nowotworami szybko wracały do zdrowia. Po kilku miesiącach, kiedy u zwierząt postępowała poprawa, doktor zdecydował się wypróbować tę szczepionkę na człowieku. Należy zaznaczyć, że na początku byli to pacjenci, którzy nie mieli już żadnej możliwości leczenia. Byli, po prostu, skazani na śmierć. Pierwszą osobą, u której zastosował krzemową szczepionkę, była chora z daleko zaawansowanym rakiem trzustki. Chora miała również żółtaczkę i cukrzycę. Bóle ustały na drugi dzień po zastrzyku, szybko też zaczął jej wracać apetyt, zmniejszyła się żółtaczka i całkowicie ustąpiła cukrzyca. Przez dziesięć tygodni następowała bardzo szybka poprawa i kiedy wydawało się, że chora wróci do zdrowia, w 11 tygodniu jej stan bardzo się pogorszył i po trzech dniach pacjentka zmarła. Dr Rybczyński zorientował się, że podano jej za dużą dawkę krzemu, co spowodowało gwałtowny rozpad guza i chora zmarła na skutek zatrucia toksynami z rozpadających się komórek grzybiczych i wysokiej temperatury. Kolejne badania polegały na obniżaniu dawki krzemu w szczepionce.
Rozpadające się guzy, które miały możliwość wyropienia na zewnątrz, nie zatruwały organizmu, nie powodowały wysokiej gorączki ani powiększenia i zablokowania toksynami wątroby. Jeśli guz znajdował się wewnątrz organizmu, dawka leku musiała być na tyle mała, aby wątroba mogła poradzić sobie z utylizacją toksyn. W trakcie dalszych badań dr Rybczyński opracował preparat homeopatyczny zawierający jony krzemu i nazwał go od swojego nazwiska „ANRY”. Preparat doskonale sprawdza się w profilaktyce. Podawany jest jednorazowo raz na pół roku w ilości 1 centymetra sześciennego. Nie może mieć, jako lek homeopatyczny, żadnych ujemnych skutków ubocznych. Działa wtedy, gdy jest potrzebny. Pobranie leku stanowi jednocześnie formę diagnostyki. Zdarza się, że osoby biorące lek profilaktycznie odkrywają u siebie czasami nawet dużego guza. Guz nowotworowy jako obcy, pasożytujący w nas organizm, może rosnąć przez wiele lat, nie dając żadnych objawów. Często kiedy się o tym dowiadujemy, jest już za późno. Zresztą, leczenie nawet małych guzków przez oficjalną medycynę budzi coraz więcej kontrowersji. Dr Rybczyński przeprowadził wiele badań demaskujących bezsilność i nieskuteczność stosowanych terapii.
Podejmując próby zniszczenia tkanki rakowej, stwierdził, że jest ona praktycznie niezniszczalna. Zarodniki pleśni umieszczone na pożywce nasączonej 300 razy silniejszą dawką cytostatyków (chemioterapia) rosły, a kiedy osiągnęły postać dojrzałą, zarodnikowały. Podobnie sprawdzał „skuteczność” radioterapii. Zarodnikującą pleśń szarą naświetlano jednorazowo dawką 6 000 erów. Następnie położono na próbce dwie igły radowe na 24 godziny.
Niestety ani promienie X, ani Y nie zniszczyły tkanki. Przeciwnie, zarodniki pleśni potraktowane tą „terapią” spowodowały znacznie szybszy i bujniejszy wzrost pleśni. Radioterapia powoduje często zmniejszenie lub nawet ustępowanie na jakiś czas guzów. Dr Rybczyński zaobserwował, że tkanka rakowa jest przerośnięta i otorbiona naszymi własnymi komórkami, aby zapobiec rozsiewaniu się zarodników i rozprzestrzenianiu toksyn. Dookoła i wewnątrz guza tworzy się naciek zapalny, jakby pole walki, gdzie gromadzą się komórki obronne organizmu, przede wszystkim leukocyty. Podczas radioterapii naciek ten zostaje zniszczony i uwolnione komórki rakowe rozsiewają się. Guz pozornie ginie lub zmniejsza się, ale niestety zagrożenie istnieje nadal. Jako chirurg dr Rybczyński obserwował wycinane guzy po zastosowaniu preparatu ANRY. Okazało się, że najkorzystniejsze jest usuwanie chirurgiczne około sześć tygodni po zażyciu preparatu. Zropiały guz łatwo oddziela się od naszej tkanki, a poza tym zapobiega to rozsiewaniu się komórek rakowych i przerzutom. Jeśli zachodzi konieczność natychmiastowej operacji, preparat należy podać wtedy, gdy jest pewność całkowitego zrośnięcia się zespoleń, a więc najwcześniej sześć tygodni po operacji. W wielu przypadkach nowotworów operacja nie jest konieczna, a nawet niewskazana. Dr Rybczyński nie radzi operować raka krtani, przełyku i płuc. Dokładne wskazówki można znaleźć w jego książce. Wiele osób biorąc preparat pyta, jak długo trzeba go zażywać.
Chorzy z nowotworem powinni brać go co pół roku aż do wyleczenia, czyli wycofania się guzów, a potem co półtora roku, ponieważ u nich przez wiele lat pozostają zarodniki pleśni we krwi. Podobnie profilaktycznie, początkowo przez dwa trzy lata co pół roku, aby oczyścić organizm z grzybów, a następnie wystarczy raz na półtora roku. Istnieje kilka barier, kiedy nawet preparat ANRY nie jest w stanie pomóc. Są to między innymi:
• zniszczony układ odpornościowy, na przykład chemioterapią (poniżej 2000 leukocytów) i uszkodzony szpik kostny, który nie jest w stanie się zregenerować;
• guzy, marskość wątroby lub zółtaczka wirusowa – zniszczona w bardzo dużym stopniu wątroba nie jest w stanie oczyścić organizmu z toksyn i dochodzi do jego zatrucia.
• ciężki rak płuc, które nie mają zdolności regeneracji, a zdrowej tkanki jest tak mało, że nie może zapewnić organizmowi właściwego oddychania. W ciężkich przypadkach nowotworów preparat podaje się w nieco inny sposób, co należy ustalić poprzez konsultacje.
NIEUSTANNE ZAGROŻENIE
Z grzybami stykamy się wszędzie. Wdychamy ich zarodniki, które pasożytują w naszym organizmie. Tak było od zawsze. Organizm ludzki będąc w stanie tak zwanej homeostazy współżyje z kilkuset rodzajami fizjologicznych mikroorganizmów. Prawdopodobnie od dawna takie dziko żyjące grzyby, nawet jeśli dostały się do organizmu, nie czyniły mu większej szkody, dlatego że człowiek posiadał zdrowe, nie uszkodzone mechanizmy obronne. Obecnie, na skutek skażenia środowiska, żywności i rażących błędów medycyny odporność ta została w bardzo dużym stopniu zniszczona. Głównym winowajcą są:
Antybiotyki
Antybiotyk jest metabolitem, czyli produktem przemiany materii grzybów (pleśni). Odkryte przez prof. Fleminga w roku 1929 wydawały się zbawieniem dla ludzkości, tym bardziej, że były to czasy masowych zachorowań na gruźlicę. Rzeczywiście uratowały życie tysiącom ludzi. Prof. Fleming ostrzegał jednak przed ubocznymi działaniami antybiotyków, lecz mimo to zaczęto stosować je na olbrzymią skalę. Wiek XX to nie tylko wiek antybiotyków, ale również intensywnych badań genetycznych. Antybiotyk Fleminga „wyprodukowany” przez dziko żyjącego pędzlaka ma niewiele wspólnego ze współczesnymi antybiotykami. Te współczesne są produktem grzybów-mutantów, tak pozmienianych genetycznie, że wydzielają około 300 razy więcej antybiotyku.
Dr Rybczyński wiele razy potwierdził badaniami, że antybiotyk, nawet najczystszy, umieszczony na pożywce węglowodanowej, zawsze porastał kożuchem pleśni. Każda ampułka antybiotyku zawiera zarodniki pleśni, które wstrzyknięte do organizmu dorastają do postaci komórkowej i dalej wydzielają antybiotyki. Tak więc dziecko, któremu podano przynajmniej raz antybiotyk narażone jest na stopniową utratę odporności. Zapada na kolejne choroby, znów dostaje antybiotyki i tak powstaje błędne koło. Nic dziwnego, że obecnie tak powszechna wśród dzieci jest alergia. Bo alergia to brak odporności organizmu na różne czynniki zewnętrzne. A grzyby, raz wprowadzone do organizmu, nie giną. Przy diecie wysokowęglowodanowej mają dobrą pożywkę i szybko rosną, tworząc skupiska, które są początkiem grzybic lub guzów nowotworowych.
Żywność
Z grzybami w żywności spotykamy się na każdym kroku. Jeśli słoik kompotu z maleńką plamką pleśni prześwietlimy odpowiednimi promieniami, zobaczymy, że jest on przerośnięty „korzeniami” pleśni do samego dna. Zazwyczaj łyżką zbieramy tę odrobinę pleśni, która jest na wierzchu, a kompot wypijamy. Często również odkrawamy nadpleśniałą część ziemniaka, pomidora, jabłka. Tymczasem ta dojrzała, dobrze widoczna część grzyba, to tylko wierzchołek góry lodowej. Specjalne szczepy grzybów, i to właśnie z rodziny penicillium, stosuje się w produkcji serów dojrzewających – pleśniowych oraz twardych. Im twardszy ser, tym bardziej jest przerośnięty grzybnią. Zupełnie inny rodzaj grzybów serwuje nam w żywności przemysł mięsny. W poprzednim punkcie była mowa o antybiotykach. Rzadko kto wie, jak się je produkuje. Otóż, w zbiornikach o pojemności wielu tysięcy litrów przygotowuje się pożywkę w postaci wodnego roztworu węglowodanów– mąki pszennej, ziemniaczanej i cukru. Po doprowadzeniu jej do temperatury ponad 70 stopni dodaje się specjalne, laboratoryjnie wyselekcjonowane, zmutowane szczepy grzybów, które wytwarzają wymagane rodzaje antybiotyku. Zbiorniki przez kilka tygodni przerastają grzybnią.
Proszę zwrócić uwagę, że o ile większość normalnych, białkowych organizmów ginie w takiej temperaturze, dla grzybów temperatura 70-120 stopni jest optymalnym „ciepełkiem”, w którym najszybciej rosną. Po odpowiednim czasie dokonuje się odciągu antybiotyków. Pierwszy, najczystszy, jest przeznaczony dla ludzi, natomiast drugi – dla zwierząt, do użytku przez weterynarzy. Całą resztę odsącza się, osusza i brykietuje. Stanowi ona główny komponent pasz w tuczu zwierząt mięsnych i drobiu. Tak więc, całe tony grzybni wracają do nas w postaci mięsa. A ponieważ według badań dra Rybczyńskiego giną one dopiero w temperaturze 4000 stopni, żadna obróbka cieplna ich nie zniszczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce powstało już 26 ferm świń założonych przez Amerykanów, niedługo nasz rynek zaleje zagrzybiona, skażona wieprzowina, szczególnie ta najtańsza, w supermarketach. Podobnie jest z drobiem. Kurczak, zaprogramowany na 6-8 tygodni tuczu, wypuszczony po tym czasie na „wolność” po 2-3 tygodniach pokryje się pleśnią, łącznie z piórami i padnie. Nie lepiej jest z innymi produktami. Kontrole często wykrywają całe partie kaszy, mąki lub innych produktów węglowodanowych skażonych grzybami. Bardzo ważne jest również dbanie o magazyny żywnościowe i spichrze na wsi. Nieprzypadkowa jest wysoka zachorowalność na raka żołądka wśród ludności wiejskiej.
Mieszkanie
W swojej książce "Nie ma nieuleczalnie chorych" prof. Julian Aleksandrowicz pisze: „Na szczególną uwagę zasługuje również fakt, że tzw. «domy rakowe» lub «mieszkania rakowe» znane z wiedzy empirycznej, a dotąd nie w pełni wyjaśnione naukowo, są konsekwencją skażenia środowiska zamieszkania toksynotwórczymi grzybami. Nasze spostrzeżenia w tym zakresie zostały potwierdzone przez wiele pracowni świata i dowodzą kulturowego uwarunkowania chorób nowotworowych przez określony model budownictwa mieszkaniowego. Stąd też wydaje się, że impregnowanie tworzyw grzybobójczymi czynnikami jest jedną z racjonalnych dróg profilaktyki”. Na poparcie tej tezy podam dwa przykłady, z którymi zetknęłam się osobiście. Moja siostra, tak jak cała moja rodzina, wzięła preparat ANRY profilaktycznie w październiku 2003 roku. Po czterech miesiącach zauważyła na szyi ciemną brodawkę wielkości prawie centymetra. Pani Wiesława Tomczak stwierdziła, że jest to czerniak złośliwy, którego nie należy ruszać, drażnić ani tym bardziej wycinać. Po jakimś czasie powinien sam zniknąć.
Lekarz, który to obejrzał, radził siostrze natychmiast zgłosić się do kliniki onkologicznej na badania. Siostra postąpiła według wskazań pani Wiesławy. Rzeczywiście po dwóch miesiącach guzek zaczął się gwałtownie zmieniać i zmniejszać, a po kilku tygodniach całkowicie zniknął. Z początku została niewielka różowa blizna, a teraz nie ma już ani śladu. Po analizie doszłyśmy do wniosku, że przyczyną czerniaka, mogła być czarna pleśń w naszym rodzinnym domu. Mury z wapienia chłonęły wilgoć strumyka płynącego za domem i w najbardziej oddalonym od pieca rogu mieszkania była zawsze czarna pleśń, której nie sposób było zlikwidować. Obecnie w tym pokoju mieszka siostrzeniec, który ma na plecach kilkanaście dużych, czarnych „pieprzyków”. On również bierze profilaktycznie preparat ANRY.
Przykład drugi to pani Ewa, która przez 30 lat mieszkała w narożnym mieszkaniu bloku. Przeciekający dach powodował wilgoć i coraz większe zagrzybienie mieszkania. U pani Ewy stwierdzono trzy rodzaje guzów: glejak mózgu, mięśniak macicy i cysta. Leczy się preparatem ANRY i jest na diecie niskowęglowodanowej. Mimo że jest po dwóch operacjach mózgu, czuje się dobrze.
Palenie tytoniu
Palenie tytoniu może być przyczyną raka płuc lub krtani, ponieważ, jak stwierdził dr Rybczyński, niektóre grzyby z rodzaju penicillium uwielbiają środowisko tytoniu.
Ich niezwykła odporność powoduje, że nie niszczy ich żar papierosa (około 800 stopni Celsjusza). Wdychając systematycznie dym, a wraz z nim zarodniki grzybów, doprowadzamy do takiego ich nagromadzenia, że z czasem powstaje rak.
Inne czynniki
Każdy żywy organizm rośnie i rozwija się lepiej, jeśli stworzymy mu optymalne warunki. Powszechnie znany jest problem cieków wodnych. Na przykład kot, mrówki i bez czują się bardzo dobrze na żyle wodnej, natomiast pies unika takich miejsc, zaś paproć w miejscu, przez które przebiega żyła wodna, po prostu, usycha. Cieki wodne działają niezwykle stymulująco na wzrost grzybów, dlatego spanie przez wiele lat w takim miejscu może uaktywnić nowotwór. Podobnie przebywanie w skażonym środowisku – praca w zakładach produkujących chemikalia, lakierniach, fabrykach mebli itp.
Stosowane w domu środki czystości, freon ulatniający się z lodówek, ołów z połączeń w instalacjach wodociągowych, rtęć z amalgamatowych wypełnień w zębach – to tylko kilka spośród ogromnej listy czynników nazywanych potocznie rakotwórczymi. Znając istotę raka, nie możemy się z tym zgodzić. Te czynniki mogą jedynie sprzyjać szybszemu rozwojowi nowotworów, i to z dwóch powodów: albo stwarzają dla grzybów optymalne warunki wzrostu, albo osłabiają organizm, obniżając jego odporność, co powoduje, że staje się on bezbronny wobec pasożyta.
NIE TYLKO RAK
Dr Rybczyński odkrył podczas swoich badań, że grzybka penicillium cechuje polimorfizm, czyli występowanie w różnych postaciach rozwojowych. Wirusy, które uważa się, „że przekształcają komórki ludzkie w nowotworowe”, są jedną z najmniejszych postaci pasożyta penicillium. Potwierdziło to doświadczenie z posiewem surowicy krwi chorego na nowotwór. Po ośmiu dniach pojawiły się bardzo liczne drobnoustroje, tak małe, że ledwo widoczne w mikroskopie optycznym. Dr Rybczyński nie dysponował w latach 50-tych mikroskopem elektronowym. Po czterech tygodniach były już typowej dla bakterii wielkości, gromadząc się w skupiska, gronka lub łańcuszki.
Doktor miał czasami wątpliwości, czy to są pleśniowce, czy bakterie. Wątpliwości te znikały jednak, kiedy po paru tygodniach cała hodowla pokrywała się kożuchem pleśni. Powyższe wyniki badań nasuwają hipotezę, że wiele chorób uważanych za wirusowe, bakteryjne lub te, których przyczyny medycyna w ogóle nie zna, mogą być spowodowane młodymi postaciami grzybów. Tę teorię potwierdza wyleczenie krzemem wielu chorób, takich jak padaczka, małopłytkowość, wodogłowie, zanik mięśni, żółtaczka, astma, zapalenie mózgu, marskość wątroby, rumień guzowaty, niepłodność, żylaki odbytu, schizofrenia, stwardnienie rozsiane, AIDS i wiele innych. Choroby te ustępowały zazwyczaj przy okazji leczenia nowotworów. Przyjrzyjmy się bliżej chorobie AIDS. Za jej przyczynę uważa się niszczenie przez wirusa HIV leukocytów T odpowiedzialnych za odporność organizmu. Nie można wykluczyć, że HIV jest właśnie tą najmłodszą, zarodnikową postacią jednego z grzybków penicillium. Dr Rybczyński wyleczył 4 przypadki AIDS
DLACZEGO KRZEM
Odpowiedź na to pytanie dają wyniki badań dra Rybczyńskiego. Próbując stworzyć szczepionkę na raka, doszedł w końcu do czystego krzemu. Dopiero ten czysty pierwiastek, pozyskany z tkanki nowotworowej, nie powodował guzów u zwierząt zdrowych i leczył chore. Aktywne jony krzemu w postaci homeopatycznej dają impuls dla układu odpornościowego, wskazując przeciwnika. Leukocyty, których ilość pod wpływem preparatu ANRY szybko wzrasta, wytrącają krzem z komórek nowotworowych niszcząc ich strukturę. Uwolnione toksyczne białko jest utylizowane przez wątrobę. U wszystkich chorych na raka stwierdzono bardzo niski poziom krzemu w organizmie. Jest go natomiast dużo w podścieliskach pod nowotwory i w samych guzach. Po ich rozpadzie krzem wraca na swoje miejsce. Chiński naukowiec Jezhou Sheng prowadził badania naukowe nad Vilcacorą.
Potwierdził jej właściwości lecznicze w wielu chorobach, z rakiem włącznie. Badania wykazały, że Vilcacora ma zdolność niszczenia DNA komórki rakowej, co powoduje jej rozpad, oraz naprawy uszkodzeń DNA w naszych komórkach. Można założyć, że będący niezwykle ważnym nośnikiem informacji w DNA krzem zostaje „wykradziony” przez nowotwór, powodując jego uszkodzenie, a po rozpadzie guza wraca na swoje miejsce. Równie ważną rolę krzem odgrywa w budowie białek, szczególnie kolagenowych. Duże ilości tego pierwiastka zawierają takie tkanki jak tętnice (najwięcej aorta), ścięgna, skóra, tkanka łączna, białko oka. Kolagen, który jest białkowym klejem utrzymującym organizm w całości zawiera krzem w postaci silanolanu. Witamina C działa wyłącznie jako katalizator w syntezie kolagenu. Natomiast krzem jest strukturalnym elementem kolagenu.
Substancje zawierające krzem występują we wszystkich chrząstkach oraz w materiale wiążącym komórki. Krzem potrzebny jest również do zachowania właściwej struktury kości i ich zrostu Krzem spełnia wybitną rolę w energoinformacyjnych polach organizmu. To właśnie od metabolizmu krzemu zależy funkcjonowanie tak zwanej matrycy energetycznej – energetycznego wzorca organizmu. Uszkodzenie krzemowo- energetycznej matrycy organizmu prowadzi nie tylko do nowotworów, ale i innych schorzeń. Największy wkład w badania nad krzemem wniósł do polskiej nauki prof. Włodzimierz Sedlak. Wyniki jego badań w pełni pokrywają się z badaniami i hipotezami dra Rybczyńskiego.
Prof. Sedlak pisze: „Praktyka lekarska stosowała już od starożytności rośliny krzemionkowe: skrzyp, kozieradka, poziomka, miodunka, konopie. Krzemionki używa się w leczeniu nie tylko gruźlicy, ale również nowotworów. Statystycznie wykazano związek występowalności nowotworów złośliwych z zawartością krzemu w wodzie. W początkach obecnego stulecia (XX wieku – dop. autora) poczęto stosować krzem w terapii nowotworowej”.
„Rozwój grzybów na plantacjach ryżu jest hamowany przez krzem. Zarażenie grzybem jest odwrotnie proporcjonalne do ilości tego pierwiastka w glebie”.
0 x
-
- Posty: 1604
- Rejestracja: niedziela 27 maja 2018, 12:06
- x 4
- x 104
- Podziękował: 3112 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2146 razy
Re: KRZEM
podrozdz.I: „Co to jest nowotwór i jak on powstaje?”
Dr med. Anatol Rybczyński napisał broszurę o nowotworach, przyczynach ich
powstawania i preparacie ANRY w 2000r., kiedy liczył 88lat. Prace badawcze nad
chorobą raka rozpoczął w styczniu 1950r., a ciągnął ten temat 50lat, pracując w
tym czasie w Szpitalu im.J.Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej.
Uważał on, że karygodnym błędem jest twierdzenie, że komórka nowotworowa
jest patologicznie zmienioną komórką własną chorego. Nie jest to prawda.
Komórka rakowa jest komórką pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem powodującym
powstawanie nowotworu jest pleśń Penicillium i to będąca w stanie dojrzałym tuż
przed zarodnikowaniem i w czasie zarodnikowania. Dowodem tego jest wykonane
przez niego doświadczalne przeniesienie nowotworu z człowieka na zwierzę
doświadczalne. Wykonał on to na przełomie 1950/1951 roku. Po 10 dniach od
wstrzyknięcia królikowi 2ml wyciągu eterowego z tkanek raka wargi dolnej
człowieka, rozpoznanego histologicznie jako rak płaskokomórkowy rogowaciejący,
powstało u tego królika na zewnętrznej powierzchni skory ucha lewego kilka
pojedynczych wykwitów w postaci grudek. Liczba wykwitów skórnych na uchu
królika z biegiem czasu stale się powiększała. Po paru tygodniach królikowi
dostrzyknięto ponownie 0,5ml tego samego wyciągu eterowego z tkanki
nowotworowej wargi dolnej. Po upływie 6 tygodni od pierwszego wstrzyknięcia
cale ucho królika od strony zewnętrznej i wewnętrznej pokryło się warstwą
zrogowaciałego naskórka. Wówczas autor odciął królikowi chore ucho.
Badaniem histologicznym stwierdzono, że zarówno nowotwór człowieka, jak i
królika był rakiem tego samego typu (płaskokomórkowy rogowaciejący).
Na tym doświadczenie się jeszcze nie skończyło. Z tego płynu, będącego
wyciągiem eterowym z tkanki rakowej wykonano posiewy na pożywkę
bakteriologiczną stalą /Sabourauda/ i po ponad 3 miesiącach wyrosła bujna
zarodnikująca pleśń Penicillium. Zarodniki jej początkowo szarozielonkawe, po
pewnym czasie stały się ciemno- popielate podobne do nalotu kurzu. I te
popielate zarodniki podobne też do kurzu, pry zdmuchnięciu unosiły się w
powietrze.
A więc to doświadczenie wyjaśniło całkowicie pochodzenie infekcji
nowotworowej. Ażeby doświadczenie udało się, autor twierdzi, że wyciąg eterowy
musi być wykonany z suchej, a nie mokrej tkanki nowotworowej.
A oto nowe obserwacje. Pokazują one sposób formowania się tkanki
nowotworowej. Autor pobrał do jałowego słoja z przykrywką płyn opłucnej
pacjentki chorej na mięsaka złośliwego /Sarcoma/. Płyn został uznany za jałowy,
gdyż był badany bakteriologicznie. Oglądając ten płyn pod mikroskopem
umieszczony na wydrążonym jałowym szkiełku podstawowym, przykryty jałowym
szkiełkiem nakrywkowym szczelnie oblepionym dookoła, przez 6 dni nic nie
zauważył w polu widzenia. Wydawało się, że płyn był jałowy. Dopiero siódmego
dnia, ku swemu zdziwieniu, pod najsilniejszym powiększeniem zobaczył, że w
płynie tym znajdowała się olbrzymia ilość bardzo drobnych ostro załamujących
światło bardzo maleńkich punkcików. Byłyby one niewidoczne, gdyby nie posiadały
ruchów molekularnych. Po podaniu kropli płynu Lugola małe twory przyciemniały i
stały się nieruchome. Wyglądały na bardzo małe drobnoustroje. Płyn znajdujący
się w jałowym słoju, te drobnoustroje w olbrzymiej ilości zawierał również.
Autor posiał ten płyn na pożywkę bakteriologiczną stalą, i bulion, i co parę
dni robił preparaty mikroskopowe. Obserwując stale pierwszy posiew zauważył za
każdym razem na preparacie coraz więcej drobnoustrojów, coraz bardziej
różnorodną wielopostaciową florę bakteryjną, pry tym drobnoustroje te podobne
były do takich bakterii jak ziarenkowce, pojedyncze, podwójne, potrójne, a
nawet poczwórne. Były laseczki, paciorkowce, gronkowce. Następnie stawały się
one podobne do drożdży, włókien łącznotkankowych, drobin kurzu. Wszystkie one z
dnia na dzień rosły, zmieniały kształty, coraz więcej dojrzewało i przybierało
postacie zbliżone do siebie i do komórek ludzkich, i skupiało się w jedną
tkankę. Kiedy już wszystkie mikroorganizmy połączyły się ze sobą i stanowiły
jednorodną i zlepioną masę, z masy tej wykonano preparaty histologiczne, które
anatomopatolodzy, oglądający je, rozpoznawali jako mięsaka złośliwego
okrągłokomórkowego /Sarcoma globulocellulare/.
Obserwując tkankę wyhodowaną rzekomo z jałowego płynu, w dalszym ciągu autor
zauważył, że pokryła się ona początkowo białymi nitkami, potem nitki
pobrązowiały, a w późniejszym terminie większymi od poprzednio opisywanych
zarodników koloru brązowego. Niewątpliwie była to inna odmiana pleśni
Penicillium.
Należy zwrócić uwagę, że oprócz wielu odmian jest jeszcze jedna odmiana
grzybka Penicillium, bardzo złośliwa i specyficzna, powodująca wiele zgonów.
Jest nią pleśń Penicillium, koloru czarnego o zarodnikach jeszcze większych.
Autor obserwował ją po wycięciu czarnej brodawki z policzka kobiety. Wyciętą
brodawkę przeciął na pol. Jedną część odesłał do badania mikroskopowego, drugą
obserwował w hermetycznie zamkniętym sterylnym słoiku szklanym, bez otwierania
go. Wynik badania anatomopatologicznego brodawki wskazał, że był to czerniak
złośliwy /Melanoma malignum/. Obserwowana przez szkło polowa brodawki, po około
dwóch tygodniach zaczęła wypuszczać biale nitki, które wyrastały do wysokości
dwóch i więcej centymetrów. Kiedy nitka przestała rosnąć, poczęła na czubku
grubieć i czernieć, i w miejscu tym ukształtował się czarny, największy z
dotychczas obserwowanych, zarodnik. Od tego czarnego zarodnika w dół, poczęła
czernieć nitka, tak, że w końcu całość zrobiła się intensywnie czarna. Wreszcie
czarne już nitki pokurczyły się i opadły na dół, a najbardziej widoczne w tym
konglomeracie stały się zarodniki. Ażeby nie zakazić otoczenia, zamknięty ten
słoik autor wrzucił do płonącego paleniska w piecu szpitalnym. A zatem był to
trzeci nowotwór, tak zwany czerniak zlosliwy /Melanoma malignum/ powodowany
trzecią odmianą grzybka – pleśni Penicillium.
Dr Rybczyński udowodnil więc, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie
zmienioną komórką, wlasną chorego, ale pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem
powodującym powstawanie nowotworu jest więc pleśń Penicillium i to będąca już w
stanie dojrzalym tuż przed zarodnikowaniem lub w trakcie zarodnikowania”.
Cytowany fragment z „Poradnika Uzdrawiacza”, numer wrześniow
Odpowiedz Link
REKLAMA
manyaslova
umieścilam fragment art. o anry z "Poradnika..."
03.09.05, 17:38
czytajcie uważnie!
manya
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry - podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
04.09.05, 16:28
Podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
/”Poradnik uzdrawiacza”, nr wrześniowy, 2005
Po znalezieniu przyczyny powstawania nowotworów dr Rybczyński rozpoczął
poszukiwania w celu znalezienia lekarstwa. Szukał antygenu celem rozpoczęcia
produkcji surowicy przeciwrakowej. Doświadczenia swoje prowadził w latach 1951-
1954 w warsztacie ślusarskim Szpitala Miejskiego im.J.Strusia w Poznaniu.
Stwierdził on wówczas, że grzybek Penicillium jest niesłychanie odporny na
wszystkie czynniki fizyczne i chemiczne, i w żaden sposób uśmiercić się go nie
da.
Grzybka tego zniszczyć mógł dopiero w ługu elektrycznym w temperaturze +4000
st.C w ciągu 15minut. Wytrzymywał on gotowanie w najbardziej stężonych kwasach,
bo w wodzie królewskiej w temperaturze +180 st.C pod ciśnieniem. Wytrzymywał
niską temperaturę skroplonego powietrza zanurzony w nim przez 24 godziny.
Wytrzymywał naświetlania bardzo dużymi dawkami promieni Rentgena z bliska, bo z
odległości 20cm przez 3 godziny. Wytrzymywał działanie silnych dawek radu,
położonego wprost na rosnącej pleśni przez 24 godziny. Zawsze po zadziałaniu na
tego grzybka bardzo szkodliwych bodźców zauważało się znacznie szybszy i
bujniejszy jego wzrost.
Nie udało się autorowi osłabić najmłodszej wirusowej postaci pleśni
Penicillium biologicznie. Zwierzęta doświadczalne, owce i króliki, zawsze
ulegały zakażeniu, nawet gdy przenoszono wielokrotnie surowicę krwi zwierzęcia
doświadczalnego z jednego zwierzęcia na drugie co 2 tygodnie. Zorientowawszy
się w roku 1954, że surowicy przeciwrakowej wyprodukować się nie da, ponieważ
niemożliwe było uzyskać martwy, ale chemicznie zdrowy kawałek tkanki grzybka
Penicillium, czyli antygenu, autor poszukiwał innego leku, który leczyłby raka.
Dodatek /poza tematem/:
Dla ciekawskich i glodnych kontrowersyjnej /bo jest najciekawsza/ wiedzy,
polecam lektury:
www.jonizator.pl/w_imieniu_narodow_swiata.pdf
www.herbs.pl/herbalife_lekarze/
www.ibg.pl/art/Niezywi_lekarze.doc
manyaslova
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry: podrodzial III „Zainteresował się krzemem"
04.09.05, 16:41
Podrodzial III „Zainteresował się krzemem” /”Poradnik uzdrawiacza”, nr
wrześniowy, 2005
Przy doświadczeniach prażenia zarodników pleśni Penicillium za pomocą ługu
elektrycznego w temperaturze +4000 st.C okazało się, że pozostała resztka
substancji wypalonej z grzybka była czystym krzemem; stwierdził on to analizą
widmową. Otrzymany w ten sposób krzem rozcierał na proszek i wstrzykiwał w
płynie znieczulającym zakażonym zwierzętom oraz ludziom chorym na nowotwory,
będącym w stanie beznadziejnym. Poprawiało to zdrowie i zwierząt, i ludzi.
Skłoniło to do badań nad leczeniem nowotworów za pomocą aktywnego krzemu.
Wprowadzony do ustroju ludzkiego w niesłychanie malej ilości doustnie,
aktywny krzem, działa jak katalizator chemiczny, powoduje odruchowe niszczenie
przez organizm wprowadzonego krzemu, jak też i krzemu znajdującego się w
komórkach nowotworowych. Pozbawione tego pierwiastka komórki nowotworowe są
niszczone przez siły obronne chorego organizmu.
Odpowiedz Link
a
Dr med. Anatol Rybczyński napisał broszurę o nowotworach, przyczynach ich
powstawania i preparacie ANRY w 2000r., kiedy liczył 88lat. Prace badawcze nad
chorobą raka rozpoczął w styczniu 1950r., a ciągnął ten temat 50lat, pracując w
tym czasie w Szpitalu im.J.Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej.
Uważał on, że karygodnym błędem jest twierdzenie, że komórka nowotworowa
jest patologicznie zmienioną komórką własną chorego. Nie jest to prawda.
Komórka rakowa jest komórką pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem powodującym
powstawanie nowotworu jest pleśń Penicillium i to będąca w stanie dojrzałym tuż
przed zarodnikowaniem i w czasie zarodnikowania. Dowodem tego jest wykonane
przez niego doświadczalne przeniesienie nowotworu z człowieka na zwierzę
doświadczalne. Wykonał on to na przełomie 1950/1951 roku. Po 10 dniach od
wstrzyknięcia królikowi 2ml wyciągu eterowego z tkanek raka wargi dolnej
człowieka, rozpoznanego histologicznie jako rak płaskokomórkowy rogowaciejący,
powstało u tego królika na zewnętrznej powierzchni skory ucha lewego kilka
pojedynczych wykwitów w postaci grudek. Liczba wykwitów skórnych na uchu
królika z biegiem czasu stale się powiększała. Po paru tygodniach królikowi
dostrzyknięto ponownie 0,5ml tego samego wyciągu eterowego z tkanki
nowotworowej wargi dolnej. Po upływie 6 tygodni od pierwszego wstrzyknięcia
cale ucho królika od strony zewnętrznej i wewnętrznej pokryło się warstwą
zrogowaciałego naskórka. Wówczas autor odciął królikowi chore ucho.
Badaniem histologicznym stwierdzono, że zarówno nowotwór człowieka, jak i
królika był rakiem tego samego typu (płaskokomórkowy rogowaciejący).
Na tym doświadczenie się jeszcze nie skończyło. Z tego płynu, będącego
wyciągiem eterowym z tkanki rakowej wykonano posiewy na pożywkę
bakteriologiczną stalą /Sabourauda/ i po ponad 3 miesiącach wyrosła bujna
zarodnikująca pleśń Penicillium. Zarodniki jej początkowo szarozielonkawe, po
pewnym czasie stały się ciemno- popielate podobne do nalotu kurzu. I te
popielate zarodniki podobne też do kurzu, pry zdmuchnięciu unosiły się w
powietrze.
A więc to doświadczenie wyjaśniło całkowicie pochodzenie infekcji
nowotworowej. Ażeby doświadczenie udało się, autor twierdzi, że wyciąg eterowy
musi być wykonany z suchej, a nie mokrej tkanki nowotworowej.
A oto nowe obserwacje. Pokazują one sposób formowania się tkanki
nowotworowej. Autor pobrał do jałowego słoja z przykrywką płyn opłucnej
pacjentki chorej na mięsaka złośliwego /Sarcoma/. Płyn został uznany za jałowy,
gdyż był badany bakteriologicznie. Oglądając ten płyn pod mikroskopem
umieszczony na wydrążonym jałowym szkiełku podstawowym, przykryty jałowym
szkiełkiem nakrywkowym szczelnie oblepionym dookoła, przez 6 dni nic nie
zauważył w polu widzenia. Wydawało się, że płyn był jałowy. Dopiero siódmego
dnia, ku swemu zdziwieniu, pod najsilniejszym powiększeniem zobaczył, że w
płynie tym znajdowała się olbrzymia ilość bardzo drobnych ostro załamujących
światło bardzo maleńkich punkcików. Byłyby one niewidoczne, gdyby nie posiadały
ruchów molekularnych. Po podaniu kropli płynu Lugola małe twory przyciemniały i
stały się nieruchome. Wyglądały na bardzo małe drobnoustroje. Płyn znajdujący
się w jałowym słoju, te drobnoustroje w olbrzymiej ilości zawierał również.
Autor posiał ten płyn na pożywkę bakteriologiczną stalą, i bulion, i co parę
dni robił preparaty mikroskopowe. Obserwując stale pierwszy posiew zauważył za
każdym razem na preparacie coraz więcej drobnoustrojów, coraz bardziej
różnorodną wielopostaciową florę bakteryjną, pry tym drobnoustroje te podobne
były do takich bakterii jak ziarenkowce, pojedyncze, podwójne, potrójne, a
nawet poczwórne. Były laseczki, paciorkowce, gronkowce. Następnie stawały się
one podobne do drożdży, włókien łącznotkankowych, drobin kurzu. Wszystkie one z
dnia na dzień rosły, zmieniały kształty, coraz więcej dojrzewało i przybierało
postacie zbliżone do siebie i do komórek ludzkich, i skupiało się w jedną
tkankę. Kiedy już wszystkie mikroorganizmy połączyły się ze sobą i stanowiły
jednorodną i zlepioną masę, z masy tej wykonano preparaty histologiczne, które
anatomopatolodzy, oglądający je, rozpoznawali jako mięsaka złośliwego
okrągłokomórkowego /Sarcoma globulocellulare/.
Obserwując tkankę wyhodowaną rzekomo z jałowego płynu, w dalszym ciągu autor
zauważył, że pokryła się ona początkowo białymi nitkami, potem nitki
pobrązowiały, a w późniejszym terminie większymi od poprzednio opisywanych
zarodników koloru brązowego. Niewątpliwie była to inna odmiana pleśni
Penicillium.
Należy zwrócić uwagę, że oprócz wielu odmian jest jeszcze jedna odmiana
grzybka Penicillium, bardzo złośliwa i specyficzna, powodująca wiele zgonów.
Jest nią pleśń Penicillium, koloru czarnego o zarodnikach jeszcze większych.
Autor obserwował ją po wycięciu czarnej brodawki z policzka kobiety. Wyciętą
brodawkę przeciął na pol. Jedną część odesłał do badania mikroskopowego, drugą
obserwował w hermetycznie zamkniętym sterylnym słoiku szklanym, bez otwierania
go. Wynik badania anatomopatologicznego brodawki wskazał, że był to czerniak
złośliwy /Melanoma malignum/. Obserwowana przez szkło polowa brodawki, po około
dwóch tygodniach zaczęła wypuszczać biale nitki, które wyrastały do wysokości
dwóch i więcej centymetrów. Kiedy nitka przestała rosnąć, poczęła na czubku
grubieć i czernieć, i w miejscu tym ukształtował się czarny, największy z
dotychczas obserwowanych, zarodnik. Od tego czarnego zarodnika w dół, poczęła
czernieć nitka, tak, że w końcu całość zrobiła się intensywnie czarna. Wreszcie
czarne już nitki pokurczyły się i opadły na dół, a najbardziej widoczne w tym
konglomeracie stały się zarodniki. Ażeby nie zakazić otoczenia, zamknięty ten
słoik autor wrzucił do płonącego paleniska w piecu szpitalnym. A zatem był to
trzeci nowotwór, tak zwany czerniak zlosliwy /Melanoma malignum/ powodowany
trzecią odmianą grzybka – pleśni Penicillium.
Dr Rybczyński udowodnil więc, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie
zmienioną komórką, wlasną chorego, ale pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem
powodującym powstawanie nowotworu jest więc pleśń Penicillium i to będąca już w
stanie dojrzalym tuż przed zarodnikowaniem lub w trakcie zarodnikowania”.
Cytowany fragment z „Poradnika Uzdrawiacza”, numer wrześniow
Odpowiedz Link
REKLAMA
manyaslova
umieścilam fragment art. o anry z "Poradnika..."
03.09.05, 17:38
czytajcie uważnie!
manya
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry - podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
04.09.05, 16:28
Podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
/”Poradnik uzdrawiacza”, nr wrześniowy, 2005
Po znalezieniu przyczyny powstawania nowotworów dr Rybczyński rozpoczął
poszukiwania w celu znalezienia lekarstwa. Szukał antygenu celem rozpoczęcia
produkcji surowicy przeciwrakowej. Doświadczenia swoje prowadził w latach 1951-
1954 w warsztacie ślusarskim Szpitala Miejskiego im.J.Strusia w Poznaniu.
Stwierdził on wówczas, że grzybek Penicillium jest niesłychanie odporny na
wszystkie czynniki fizyczne i chemiczne, i w żaden sposób uśmiercić się go nie
da.
Grzybka tego zniszczyć mógł dopiero w ługu elektrycznym w temperaturze +4000
st.C w ciągu 15minut. Wytrzymywał on gotowanie w najbardziej stężonych kwasach,
bo w wodzie królewskiej w temperaturze +180 st.C pod ciśnieniem. Wytrzymywał
niską temperaturę skroplonego powietrza zanurzony w nim przez 24 godziny.
Wytrzymywał naświetlania bardzo dużymi dawkami promieni Rentgena z bliska, bo z
odległości 20cm przez 3 godziny. Wytrzymywał działanie silnych dawek radu,
położonego wprost na rosnącej pleśni przez 24 godziny. Zawsze po zadziałaniu na
tego grzybka bardzo szkodliwych bodźców zauważało się znacznie szybszy i
bujniejszy jego wzrost.
Nie udało się autorowi osłabić najmłodszej wirusowej postaci pleśni
Penicillium biologicznie. Zwierzęta doświadczalne, owce i króliki, zawsze
ulegały zakażeniu, nawet gdy przenoszono wielokrotnie surowicę krwi zwierzęcia
doświadczalnego z jednego zwierzęcia na drugie co 2 tygodnie. Zorientowawszy
się w roku 1954, że surowicy przeciwrakowej wyprodukować się nie da, ponieważ
niemożliwe było uzyskać martwy, ale chemicznie zdrowy kawałek tkanki grzybka
Penicillium, czyli antygenu, autor poszukiwał innego leku, który leczyłby raka.
Dodatek /poza tematem/:
Dla ciekawskich i glodnych kontrowersyjnej /bo jest najciekawsza/ wiedzy,
polecam lektury:
www.jonizator.pl/w_imieniu_narodow_swiata.pdf
www.herbs.pl/herbalife_lekarze/
www.ibg.pl/art/Niezywi_lekarze.doc
manyaslova
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry: podrodzial III „Zainteresował się krzemem"
04.09.05, 16:41
Podrodzial III „Zainteresował się krzemem” /”Poradnik uzdrawiacza”, nr
wrześniowy, 2005
Przy doświadczeniach prażenia zarodników pleśni Penicillium za pomocą ługu
elektrycznego w temperaturze +4000 st.C okazało się, że pozostała resztka
substancji wypalonej z grzybka była czystym krzemem; stwierdził on to analizą
widmową. Otrzymany w ten sposób krzem rozcierał na proszek i wstrzykiwał w
płynie znieczulającym zakażonym zwierzętom oraz ludziom chorym na nowotwory,
będącym w stanie beznadziejnym. Poprawiało to zdrowie i zwierząt, i ludzi.
Skłoniło to do badań nad leczeniem nowotworów za pomocą aktywnego krzemu.
Wprowadzony do ustroju ludzkiego w niesłychanie malej ilości doustnie,
aktywny krzem, działa jak katalizator chemiczny, powoduje odruchowe niszczenie
przez organizm wprowadzonego krzemu, jak też i krzemu znajdującego się w
komórkach nowotworowych. Pozbawione tego pierwiastka komórki nowotworowe są
niszczone przez siły obronne chorego organizmu.
Odpowiedz Link
a
0 x
-
- Posty: 1604
- Rejestracja: niedziela 27 maja 2018, 12:06
- x 4
- x 104
- Podziękował: 3112 razy
- Otrzymał podziękowanie: 2146 razy
Re: KRZEM
podrozdz.I: „Co to jest nowotwór i jak on powstaje?”
Dr med. Anatol Rybczyński napisał broszurę o nowotworach, przyczynach ich
powstawania i preparacie ANRY w 2000r., kiedy liczył 88lat. Prace badawcze nad
chorobą raka rozpoczął w styczniu 1950r., a ciągnął ten temat 50lat, pracując w
tym czasie w Szpitalu im.J.Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej.
Uważał on, że karygodnym błędem jest twierdzenie, że komórka nowotworowa
jest patologicznie zmienioną komórką własną chorego. Nie jest to prawda.
Komórka rakowa jest komórką pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem powodującym
powstawanie nowotworu jest pleśń Penicillium i to będąca w stanie dojrzałym tuż
przed zarodnikowaniem i w czasie zarodnikowania. Dowodem tego jest wykonane
przez niego doświadczalne przeniesienie nowotworu z człowieka na zwierzę
doświadczalne. Wykonał on to na przełomie 1950/1951 roku. Po 10 dniach od
wstrzyknięcia królikowi 2ml wyciągu eterowego z tkanek raka wargi dolnej
człowieka, rozpoznanego histologicznie jako rak płaskokomórkowy rogowaciejący,
powstało u tego królika na zewnętrznej powierzchni skory ucha lewego kilka
pojedynczych wykwitów w postaci grudek. Liczba wykwitów skórnych na uchu
królika z biegiem czasu stale się powiększała. Po paru tygodniach królikowi
dostrzyknięto ponownie 0,5ml tego samego wyciągu eterowego z tkanki
nowotworowej wargi dolnej. Po upływie 6 tygodni od pierwszego wstrzyknięcia
cale ucho królika od strony zewnętrznej i wewnętrznej pokryło się warstwą
zrogowaciałego naskórka. Wówczas autor odciął królikowi chore ucho.
Badaniem histologicznym stwierdzono, że zarówno nowotwór człowieka, jak i
królika był rakiem tego samego typu (płaskokomórkowy rogowaciejący).
Na tym doświadczenie się jeszcze nie skończyło. Z tego płynu, będącego
wyciągiem eterowym z tkanki rakowej wykonano posiewy na pożywkę
bakteriologiczną stalą /Sabourauda/ i po ponad 3 miesiącach wyrosła bujna
zarodnikująca pleśń Penicillium. Zarodniki jej początkowo szarozielonkawe, po
pewnym czasie stały się ciemno- popielate podobne do nalotu kurzu. I te
popielate zarodniki podobne też do kurzu, pry zdmuchnięciu unosiły się w
powietrze.
A więc to doświadczenie wyjaśniło całkowicie pochodzenie infekcji
nowotworowej. Ażeby doświadczenie udało się, autor twierdzi, że wyciąg eterowy
musi być wykonany z suchej, a nie mokrej tkanki nowotworowej.
A oto nowe obserwacje. Pokazują one sposób formowania się tkanki
nowotworowej. Autor pobrał do jałowego słoja z przykrywką płyn opłucnej
pacjentki chorej na mięsaka złośliwego /Sarcoma/. Płyn został uznany za jałowy,
gdyż był badany bakteriologicznie. Oglądając ten płyn pod mikroskopem
umieszczony na wydrążonym jałowym szkiełku podstawowym, przykryty jałowym
szkiełkiem nakrywkowym szczelnie oblepionym dookoła, przez 6 dni nic nie
zauważył w polu widzenia. Wydawało się, że płyn był jałowy. Dopiero siódmego
dnia, ku swemu zdziwieniu, pod najsilniejszym powiększeniem zobaczył, że w
płynie tym znajdowała się olbrzymia ilość bardzo drobnych ostro załamujących
światło bardzo maleńkich punkcików. Byłyby one niewidoczne, gdyby nie posiadały
ruchów molekularnych. Po podaniu kropli płynu Lugola małe twory przyciemniały i
stały się nieruchome. Wyglądały na bardzo małe drobnoustroje. Płyn znajdujący
się w jałowym słoju, te drobnoustroje w olbrzymiej ilości zawierał również.
Autor posiał ten płyn na pożywkę bakteriologiczną stalą, i bulion, i co parę
dni robił preparaty mikroskopowe. Obserwując stale pierwszy posiew zauważył za
każdym razem na preparacie coraz więcej drobnoustrojów, coraz bardziej
różnorodną wielopostaciową florę bakteryjną, pry tym drobnoustroje te podobne
były do takich bakterii jak ziarenkowce, pojedyncze, podwójne, potrójne, a
nawet poczwórne. Były laseczki, paciorkowce, gronkowce. Następnie stawały się
one podobne do drożdży, włókien łącznotkankowych, drobin kurzu. Wszystkie one z
dnia na dzień rosły, zmieniały kształty, coraz więcej dojrzewało i przybierało
postacie zbliżone do siebie i do komórek ludzkich, i skupiało się w jedną
tkankę. Kiedy już wszystkie mikroorganizmy połączyły się ze sobą i stanowiły
jednorodną i zlepioną masę, z masy tej wykonano preparaty histologiczne, które
anatomopatolodzy, oglądający je, rozpoznawali jako mięsaka złośliwego
okrągłokomórkowego /Sarcoma globulocellulare/.
Obserwując tkankę wyhodowaną rzekomo z jałowego płynu, w dalszym ciągu autor
zauważył, że pokryła się ona początkowo białymi nitkami, potem nitki
pobrązowiały, a w późniejszym terminie większymi od poprzednio opisywanych
zarodników koloru brązowego. Niewątpliwie była to inna odmiana pleśni
Penicillium.
Należy zwrócić uwagę, że oprócz wielu odmian jest jeszcze jedna odmiana
grzybka Penicillium, bardzo złośliwa i specyficzna, powodująca wiele zgonów.
Jest nią pleśń Penicillium, koloru czarnego o zarodnikach jeszcze większych.
Autor obserwował ją po wycięciu czarnej brodawki z policzka kobiety. Wyciętą
brodawkę przeciął na pol. Jedną część odesłał do badania mikroskopowego, drugą
obserwował w hermetycznie zamkniętym sterylnym słoiku szklanym, bez otwierania
go. Wynik badania anatomopatologicznego brodawki wskazał, że był to czerniak
złośliwy /Melanoma malignum/. Obserwowana przez szkło polowa brodawki, po około
dwóch tygodniach zaczęła wypuszczać biale nitki, które wyrastały do wysokości
dwóch i więcej centymetrów. Kiedy nitka przestała rosnąć, poczęła na czubku
grubieć i czernieć, i w miejscu tym ukształtował się czarny, największy z
dotychczas obserwowanych, zarodnik. Od tego czarnego zarodnika w dół, poczęła
czernieć nitka, tak, że w końcu całość zrobiła się intensywnie czarna. Wreszcie
czarne już nitki pokurczyły się i opadły na dół, a najbardziej widoczne w tym
konglomeracie stały się zarodniki. Ażeby nie zakazić otoczenia, zamknięty ten
słoik autor wrzucił do płonącego paleniska w piecu szpitalnym. A zatem był to
trzeci nowotwór, tak zwany czerniak zlosliwy /Melanoma malignum/ powodowany
trzecią odmianą grzybka – pleśni Penicillium.
Dr Rybczyński udowodnil więc, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie
zmienioną komórką, wlasną chorego, ale pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem
powodującym powstawanie nowotworu jest więc pleśń Penicillium i to będąca już w
stanie dojrzalym tuż przed zarodnikowaniem lub w trakcie zarodnikowania”.
Cytowany fragment z „Poradnika Uzdrawiacza”, numer wrześniow
Odpowiedz Link
REKLAMA
manyaslova
umieścilam fragment art. o anry z "Poradnika..."
03.09.05, 17:38
czytajcie uważnie!
manya
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry - podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
04.09.05, 16:28
Podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
/”Poradnik uzdrawiacza”, nr wrześniowy, 2005
Po znalezieniu przyczyny powstawania nowotworów dr Rybczyński rozpoczął
poszukiwania w celu znalezienia lekarstwa. Szukał antygenu celem rozpoczęcia
produkcji surowicy przeciwrakowej. Doświadczenia swoje prowadził w latach 1951-
1954 w warsztacie ślusarskim Szpitala Miejskiego im.J.Strusia w Poznaniu.
Stwierdził on wówczas, że grzybek Penicillium jest niesłychanie odporny na
wszystkie czynniki fizyczne i chemiczne, i w żaden sposób uśmiercić się go nie
da.
Grzybka tego zniszczyć mógł dopiero w ługu elektrycznym w temperaturze +4000
st.C w ciągu 15minut. Wytrzymywał on gotowanie w najbardziej stężonych kwasach,
bo w wodzie królewskiej w temperaturze +180 st.C pod ciśnieniem. Wytrzymywał
niską temperaturę skroplonego powietrza zanurzony w nim przez 24 godziny.
Wytrzymywał naświetlania bardzo dużymi dawkami promieni Rentgena z bliska, bo z
odległości 20cm przez 3 godziny. Wytrzymywał działanie silnych dawek radu,
położonego wprost na rosnącej pleśni przez 24 godziny. Zawsze po zadziałaniu na
tego grzybka bardzo szkodliwych bodźców zauważało się znacznie szybszy i
bujniejszy jego wzrost.
Nie udało się autorowi osłabić najmłodszej wirusowej postaci pleśni
Penicillium biologicznie. Zwierzęta doświadczalne, owce i króliki, zawsze
ulegały zakażeniu, nawet gdy przenoszono wielokrotnie surowicę krwi zwierzęcia
doświadczalnego z jednego zwierzęcia na drugie co 2 tygodnie. Zorientowawszy
się w roku 1954, że surowicy przeciwrakowej wyprodukować się nie da, ponieważ
niemożliwe było uzyskać martwy, ale chemicznie zdrowy kawałek tkanki grzybka
Penicillium, czyli antygenu, autor poszukiwał innego leku, który leczyłby raka.
Dodatek /poza tematem/:
Dla ciekawskich i glodnych kontrowersyjnej /bo jest najciekawsza/ wiedzy,
polecam lektury:
www.jonizator.pl/w_imieniu_narodow_swiata.pdf
www.herbs.pl/herbalife_lekarze/
www.ibg.pl/art/Niezywi_lekarze.doc
manyaslova
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry: podrodzial III „Zainteresował się krzemem"
04.09.05, 16:41
Podrodzial III „Zainteresował się krzemem” /”Poradnik uzdrawiacza”, nr
wrześniowy, 2005
Przy doświadczeniach prażenia zarodników pleśni Penicillium za pomocą ługu
elektrycznego w temperaturze +4000 st.C okazało się, że pozostała resztka
substancji wypalonej z grzybka była czystym krzemem; stwierdził on to analizą
widmową. Otrzymany w ten sposób krzem rozcierał na proszek i wstrzykiwał w
płynie znieczulającym zakażonym zwierzętom oraz ludziom chorym na nowotwory,
będącym w stanie beznadziejnym. Poprawiało to zdrowie i zwierząt, i ludzi.
Skłoniło to do badań nad leczeniem nowotworów za pomocą aktywnego krzemu.
Wprowadzony do ustroju ludzkiego w niesłychanie malej ilości doustnie,
aktywny krzem, działa jak katalizator chemiczny, powoduje odruchowe niszczenie
przez organizm wprowadzonego krzemu, jak też i krzemu znajdującego się w
komórkach nowotworowych. Pozbawione tego pierwiastka komórki nowotworowe są
niszczone przez siły obronne chorego organizmu.
Odpowiedz Link
a
Dr med. Anatol Rybczyński napisał broszurę o nowotworach, przyczynach ich
powstawania i preparacie ANRY w 2000r., kiedy liczył 88lat. Prace badawcze nad
chorobą raka rozpoczął w styczniu 1950r., a ciągnął ten temat 50lat, pracując w
tym czasie w Szpitalu im.J.Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej.
Uważał on, że karygodnym błędem jest twierdzenie, że komórka nowotworowa
jest patologicznie zmienioną komórką własną chorego. Nie jest to prawda.
Komórka rakowa jest komórką pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem powodującym
powstawanie nowotworu jest pleśń Penicillium i to będąca w stanie dojrzałym tuż
przed zarodnikowaniem i w czasie zarodnikowania. Dowodem tego jest wykonane
przez niego doświadczalne przeniesienie nowotworu z człowieka na zwierzę
doświadczalne. Wykonał on to na przełomie 1950/1951 roku. Po 10 dniach od
wstrzyknięcia królikowi 2ml wyciągu eterowego z tkanek raka wargi dolnej
człowieka, rozpoznanego histologicznie jako rak płaskokomórkowy rogowaciejący,
powstało u tego królika na zewnętrznej powierzchni skory ucha lewego kilka
pojedynczych wykwitów w postaci grudek. Liczba wykwitów skórnych na uchu
królika z biegiem czasu stale się powiększała. Po paru tygodniach królikowi
dostrzyknięto ponownie 0,5ml tego samego wyciągu eterowego z tkanki
nowotworowej wargi dolnej. Po upływie 6 tygodni od pierwszego wstrzyknięcia
cale ucho królika od strony zewnętrznej i wewnętrznej pokryło się warstwą
zrogowaciałego naskórka. Wówczas autor odciął królikowi chore ucho.
Badaniem histologicznym stwierdzono, że zarówno nowotwór człowieka, jak i
królika był rakiem tego samego typu (płaskokomórkowy rogowaciejący).
Na tym doświadczenie się jeszcze nie skończyło. Z tego płynu, będącego
wyciągiem eterowym z tkanki rakowej wykonano posiewy na pożywkę
bakteriologiczną stalą /Sabourauda/ i po ponad 3 miesiącach wyrosła bujna
zarodnikująca pleśń Penicillium. Zarodniki jej początkowo szarozielonkawe, po
pewnym czasie stały się ciemno- popielate podobne do nalotu kurzu. I te
popielate zarodniki podobne też do kurzu, pry zdmuchnięciu unosiły się w
powietrze.
A więc to doświadczenie wyjaśniło całkowicie pochodzenie infekcji
nowotworowej. Ażeby doświadczenie udało się, autor twierdzi, że wyciąg eterowy
musi być wykonany z suchej, a nie mokrej tkanki nowotworowej.
A oto nowe obserwacje. Pokazują one sposób formowania się tkanki
nowotworowej. Autor pobrał do jałowego słoja z przykrywką płyn opłucnej
pacjentki chorej na mięsaka złośliwego /Sarcoma/. Płyn został uznany za jałowy,
gdyż był badany bakteriologicznie. Oglądając ten płyn pod mikroskopem
umieszczony na wydrążonym jałowym szkiełku podstawowym, przykryty jałowym
szkiełkiem nakrywkowym szczelnie oblepionym dookoła, przez 6 dni nic nie
zauważył w polu widzenia. Wydawało się, że płyn był jałowy. Dopiero siódmego
dnia, ku swemu zdziwieniu, pod najsilniejszym powiększeniem zobaczył, że w
płynie tym znajdowała się olbrzymia ilość bardzo drobnych ostro załamujących
światło bardzo maleńkich punkcików. Byłyby one niewidoczne, gdyby nie posiadały
ruchów molekularnych. Po podaniu kropli płynu Lugola małe twory przyciemniały i
stały się nieruchome. Wyglądały na bardzo małe drobnoustroje. Płyn znajdujący
się w jałowym słoju, te drobnoustroje w olbrzymiej ilości zawierał również.
Autor posiał ten płyn na pożywkę bakteriologiczną stalą, i bulion, i co parę
dni robił preparaty mikroskopowe. Obserwując stale pierwszy posiew zauważył za
każdym razem na preparacie coraz więcej drobnoustrojów, coraz bardziej
różnorodną wielopostaciową florę bakteryjną, pry tym drobnoustroje te podobne
były do takich bakterii jak ziarenkowce, pojedyncze, podwójne, potrójne, a
nawet poczwórne. Były laseczki, paciorkowce, gronkowce. Następnie stawały się
one podobne do drożdży, włókien łącznotkankowych, drobin kurzu. Wszystkie one z
dnia na dzień rosły, zmieniały kształty, coraz więcej dojrzewało i przybierało
postacie zbliżone do siebie i do komórek ludzkich, i skupiało się w jedną
tkankę. Kiedy już wszystkie mikroorganizmy połączyły się ze sobą i stanowiły
jednorodną i zlepioną masę, z masy tej wykonano preparaty histologiczne, które
anatomopatolodzy, oglądający je, rozpoznawali jako mięsaka złośliwego
okrągłokomórkowego /Sarcoma globulocellulare/.
Obserwując tkankę wyhodowaną rzekomo z jałowego płynu, w dalszym ciągu autor
zauważył, że pokryła się ona początkowo białymi nitkami, potem nitki
pobrązowiały, a w późniejszym terminie większymi od poprzednio opisywanych
zarodników koloru brązowego. Niewątpliwie była to inna odmiana pleśni
Penicillium.
Należy zwrócić uwagę, że oprócz wielu odmian jest jeszcze jedna odmiana
grzybka Penicillium, bardzo złośliwa i specyficzna, powodująca wiele zgonów.
Jest nią pleśń Penicillium, koloru czarnego o zarodnikach jeszcze większych.
Autor obserwował ją po wycięciu czarnej brodawki z policzka kobiety. Wyciętą
brodawkę przeciął na pol. Jedną część odesłał do badania mikroskopowego, drugą
obserwował w hermetycznie zamkniętym sterylnym słoiku szklanym, bez otwierania
go. Wynik badania anatomopatologicznego brodawki wskazał, że był to czerniak
złośliwy /Melanoma malignum/. Obserwowana przez szkło polowa brodawki, po około
dwóch tygodniach zaczęła wypuszczać biale nitki, które wyrastały do wysokości
dwóch i więcej centymetrów. Kiedy nitka przestała rosnąć, poczęła na czubku
grubieć i czernieć, i w miejscu tym ukształtował się czarny, największy z
dotychczas obserwowanych, zarodnik. Od tego czarnego zarodnika w dół, poczęła
czernieć nitka, tak, że w końcu całość zrobiła się intensywnie czarna. Wreszcie
czarne już nitki pokurczyły się i opadły na dół, a najbardziej widoczne w tym
konglomeracie stały się zarodniki. Ażeby nie zakazić otoczenia, zamknięty ten
słoik autor wrzucił do płonącego paleniska w piecu szpitalnym. A zatem był to
trzeci nowotwór, tak zwany czerniak zlosliwy /Melanoma malignum/ powodowany
trzecią odmianą grzybka – pleśni Penicillium.
Dr Rybczyński udowodnil więc, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie
zmienioną komórką, wlasną chorego, ale pasożytniczą, grzybiczą. Grzybkiem
powodującym powstawanie nowotworu jest więc pleśń Penicillium i to będąca już w
stanie dojrzalym tuż przed zarodnikowaniem lub w trakcie zarodnikowania”.
Cytowany fragment z „Poradnika Uzdrawiacza”, numer wrześniow
Odpowiedz Link
REKLAMA
manyaslova
umieścilam fragment art. o anry z "Poradnika..."
03.09.05, 17:38
czytajcie uważnie!
manya
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry - podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
04.09.05, 16:28
Podrozdzial II „Surowica przeciwrakowa”
/”Poradnik uzdrawiacza”, nr wrześniowy, 2005
Po znalezieniu przyczyny powstawania nowotworów dr Rybczyński rozpoczął
poszukiwania w celu znalezienia lekarstwa. Szukał antygenu celem rozpoczęcia
produkcji surowicy przeciwrakowej. Doświadczenia swoje prowadził w latach 1951-
1954 w warsztacie ślusarskim Szpitala Miejskiego im.J.Strusia w Poznaniu.
Stwierdził on wówczas, że grzybek Penicillium jest niesłychanie odporny na
wszystkie czynniki fizyczne i chemiczne, i w żaden sposób uśmiercić się go nie
da.
Grzybka tego zniszczyć mógł dopiero w ługu elektrycznym w temperaturze +4000
st.C w ciągu 15minut. Wytrzymywał on gotowanie w najbardziej stężonych kwasach,
bo w wodzie królewskiej w temperaturze +180 st.C pod ciśnieniem. Wytrzymywał
niską temperaturę skroplonego powietrza zanurzony w nim przez 24 godziny.
Wytrzymywał naświetlania bardzo dużymi dawkami promieni Rentgena z bliska, bo z
odległości 20cm przez 3 godziny. Wytrzymywał działanie silnych dawek radu,
położonego wprost na rosnącej pleśni przez 24 godziny. Zawsze po zadziałaniu na
tego grzybka bardzo szkodliwych bodźców zauważało się znacznie szybszy i
bujniejszy jego wzrost.
Nie udało się autorowi osłabić najmłodszej wirusowej postaci pleśni
Penicillium biologicznie. Zwierzęta doświadczalne, owce i króliki, zawsze
ulegały zakażeniu, nawet gdy przenoszono wielokrotnie surowicę krwi zwierzęcia
doświadczalnego z jednego zwierzęcia na drugie co 2 tygodnie. Zorientowawszy
się w roku 1954, że surowicy przeciwrakowej wyprodukować się nie da, ponieważ
niemożliwe było uzyskać martwy, ale chemicznie zdrowy kawałek tkanki grzybka
Penicillium, czyli antygenu, autor poszukiwał innego leku, który leczyłby raka.
Dodatek /poza tematem/:
Dla ciekawskich i glodnych kontrowersyjnej /bo jest najciekawsza/ wiedzy,
polecam lektury:
www.jonizator.pl/w_imieniu_narodow_swiata.pdf
www.herbs.pl/herbalife_lekarze/
www.ibg.pl/art/Niezywi_lekarze.doc
manyaslova
Odpowiedz Link
manyaslova
Anry: podrodzial III „Zainteresował się krzemem"
04.09.05, 16:41
Podrodzial III „Zainteresował się krzemem” /”Poradnik uzdrawiacza”, nr
wrześniowy, 2005
Przy doświadczeniach prażenia zarodników pleśni Penicillium za pomocą ługu
elektrycznego w temperaturze +4000 st.C okazało się, że pozostała resztka
substancji wypalonej z grzybka była czystym krzemem; stwierdził on to analizą
widmową. Otrzymany w ten sposób krzem rozcierał na proszek i wstrzykiwał w
płynie znieczulającym zakażonym zwierzętom oraz ludziom chorym na nowotwory,
będącym w stanie beznadziejnym. Poprawiało to zdrowie i zwierząt, i ludzi.
Skłoniło to do badań nad leczeniem nowotworów za pomocą aktywnego krzemu.
Wprowadzony do ustroju ludzkiego w niesłychanie malej ilości doustnie,
aktywny krzem, działa jak katalizator chemiczny, powoduje odruchowe niszczenie
przez organizm wprowadzonego krzemu, jak też i krzemu znajdującego się w
komórkach nowotworowych. Pozbawione tego pierwiastka komórki nowotworowe są
niszczone przez siły obronne chorego organizmu.
Odpowiedz Link
a
0 x